15527
Szczegóły |
Tytuł |
15527 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15527 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15527 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15527 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARGIT SANDEMO
STRACHY
Saga o Kr�lestwie �wiat�a 11
Z norweskiego prze�o�y�a
IWONA ZIMNICKA
POL-NORDICA
Otwock
Sol z Ludzi Lodu ma wreszcie szans� prze�y� prawdziw� mi�o��. Podczas wielkiej
ekspedycji do Ciemno�ci spotyka swego ksi�cia z bajki: rycerza w zbroi z mieczem
u pasa.
Ale poza granicami Kr�lestwa �wiat�a nic nie jest takie, na jakie wygl�da, a w
dodatku Sol
zaczyna si� interesowa� kto� inny, o wiele pot�niejszy...
RODZINA CZARNOKSIʯNIKA
LUDZIE LODU
INNI
Ram, najwy�szy dow�dca Stra�nik�w
Inni Stra�nicy: Rok, Tell, Kiro, Goram
Faron, pot�ny Obcy
Oriana
Thomas
Helge, Wareg
Gere i Freke, dwa wilki
Ponadto w Kr�lestwie �wiat�a mieszkaj� ludzie wywodz�cy si� z rozmaitych epok,
tajemniczy Obcy, Lemuryjczycy, Madragowie, duchy M�riego, duchy przodk�w Ludzi
Lodu,
elfy wraz z innymi duszkami przyrody, istoty zamieszkuj�ce Star� Twierdz� oraz
wiele
r�nych zwierz�t.
Poza tym w po�udniowej cz�ci Kr�lestwa �wiat�a �yj� Atlantydzi. Istniej� te�
nieznane plemiona w Kr�lestwie Ciemno�ci oraz to, co kryje si� w G�rach Czarnych,
�r�d�o
pe�nego skargi zawodzenia.
Wn�trze Ziemi
(jedna po�owa)
STRESZCZENIE
Kr�lestwo �wiat�a znajduje si� we wn�trzu Ziemi. O�wietla je �wi�te S�o�ce, lecz
za
jego granicami rozci�ga si� nieznana, przera�aj�ca Ciemno��.
Wielkim celem Obcych jest zaprowadzenie trwa�ego pokoju na Ziemi oraz uratowanie
przed zag�ad� planety Tellus. Aby si� to mog�o uda�, serca i charaktery ludzi
musz� ulec
gruntownej przemianie. Nale�y wi�c stworzy� eliksir, kt�ry usunie z ludzkich
umys��w
wszelkie z�e i wrogie my�li.
Obcy, Lemuryjczycy, Madragowie i niekt�rzy ludzie z Kr�lestwa �wiat�a
przygotowali ju� wszystko, co do przyrz�dzenia takiego eliksiru niezb�dne. Brak
tylko
jednego sk�adnika: jasnej wody, kt�rej �r�d�o bije gdzie� w G�rach Czarnych,
siedzibie z�a.
Ekspedycja w tamte rejony wyruszy�a ju� z Kr�lestwa �wiat�a, w�a�ciwie jednak
jest
to wyprawa bez wielkich nadziei na powodzenie i na powr�t do domu. G�ry Czarne
bowiem
najzupe�niej s�usznie nazywa si� te� G�rami �mierci i kto�, kto znajdzie si� pod
wp�ywem
dominuj�cego w nich z�a, sam stanie si� z�y. W�a�nie to najbardziej wszystkich
przera�a.
Podr� rozpocz�a si�, �agodnie m�wi�c, niepomy�lnie. Uczestnicy ekspedycji,
jad�cy
dwoma wielkimi pancernymi wozami, Juggernautami, J1 i J2, sforsowali ju�
Ciemno�� przez
Dolin� R�, zdradliw� spiraln� drog�, prowadz�c� do G�r Czarnych. Nie oby�o si�
przy tym
bez fatalnych konsekwencji. Odnale�li wej�cie, grot� w jednej z g�r...
W sk�ad ekspedycji wchodz�:
1. Faron - tajemniczy pot�ny Obcy, odnosz�cy si� do pozosta�ych z wielk�
rezerw�.
2. Marco - ksi���, wszechmocny, nieoceniony. Obecnie wycie�czony, gdy� po�wi�ci�
wszystkie si�y na przemienienie z�a w dobro i leczenie zranie� nieszcz�snych
istot, kt�re
napotkali w Dolinie R�.
3. Ram - nadzoruje wszystkich uczestnik�w ekspedycji, do niego tak�e nale�y
podejmowanie najwa�niejszych decyzji. Kocha Indr�, z kt�r� nie mo�e si� zwi�za�,
jest
bowiem Lemuryjczykiem, ona za� cz�owiekiem.
4. Dolg - stra�nik �wi�tych kamieni, kt�rych zbyt cz�sto musia� u�ywa� podczas
tej
podr�y. On r�wnie� jest bardzo zm�czony.
5. Oko Nocy - Indianin, wybrany, kt�ry osobi�cie b�dzie musia� wykona�
ostateczne,
najwa�niejsze zadanie.
6. Kiro - Stra�nik, odpowiedzialny za zapasy.
7. Armas - Stra�nik, w po�owie Obcy.
8. Jori - Stra�nik, pilot gondoli.
9. Tsi-Tsungga - elf, istota natury. Zna obrze�a G�r Czarnych. Po ataku r�
pogr��ony
w �pi�czce. Nie ma wielkich nadziei na to, by prze�y�. Kocha Sisk�.
10. Chor - Madrag, kierowca J1.
11. Tich - Madrag, kierowca J2.
12. Yorimoto - samuraj, wolno mu nosi� bro�.
13. Cie� - duch opieku�czy, towarzysz Dolga.
14. Shira z Ludzi Lodu - duch, bardzo wa�na uczestniczka wyprawy. By�a ju�
kiedy�
u �r�d�a jasnej wody.
15. Mar - duch, towarzysz Shiry, wolno mu nosi� bro�.
16. Sol z Ludzi Lodu - czarownica, porusza si� zar�wno w �wiecie duch�w, jak i
ludzi.
17. Heike z Ludzi Lodu - pot�ny duch.
18. Siska - ksi�niczka z Ciemno�ci. Zasiada w Najwy�szej Radzie Kr�lestwa
�wiat�a.
Kocha Tsi-Tsungg�, kt�ry got�w by� odda� za ni� �ycie.
19. Indra - pracownik do wszystkiego, zakochana w Ramie.
20. Sassa - pi�tnastoletnia pasa�erka na gap�, gorzko �a�uj�ca teraz swego
post�pku.
Freke i Gere - dwa wilki, kt�re ekspedycja ocali�a w Dolinie R�, zbiegowie z
G�r
Czarnych.
Tom 10, �Czarne r�e�, zako�czy� si� wjazdem Juggernaut�w do groty. Nagle ryk
syren alarmowych J2 kaza� im si� zatrzyma�. J1 gwa�townie zahamowa�, cz��
pasa�er�w z
krzykiem usi�owa�a si� schowa�. Wkr�tce zrozumieli, co si� sta�o, zorientowali
si�, �e wpadli
w pu�apk� r�, tak jak obawia�a si� Indra. W jaki spos�b zdo�aj� si� z niej
wydosta�?
1
Optymistycznie nastawieni wjechali do groty za drzewami r�anymi. Wjazd
przypominaj�cy tunel? Nareszcie znale�li wej�cie do G�r Czarnych.
A potem nast�pi�a groza.
- Wycofuj si�! - zawo�a� Tich do Chora, wykorzystuj�c system komunikacji ��cz�cy
oba pojazdy, a wielu uczestnik�w ekspedycji uderzy�o w krzyk, przera�onych i
wzburzonych
tym, co zobaczy�o.
Ale na odwr�t by�o ju� za p�no. Za plecami przyjaci� rozleg� si� dudni�cy
grzmot i
huk, gdy gigantyczna lawina kamieni i ziemi ostatecznie odci�a im drog�.
Na moment zapad�a cisza.
- I tak zako�czy�a si� ta wyprawa - us�yszeli g�os Joriego z J2.
To raczej nieudana pr�ba �artu. W ich sytuacji nie bardzo by�o si� z czego �mia�.
Zostali uwi�zieni. Przestali r�wnie� cokolwiek widzie�. Nawet reflektory
Juggernaut�w nic nie dawa�y, bo nad pojazdami k��bi� si� r�j czego�, czego nie
potrafili
zidentyfikowa�, a co udaremnia�o wszelkie pr�by zorientowania si� w sytuacji.
Kr�tka chwila
ciszy te� zaraz definitywnie min�a. Przy wt�rze strasznych trzask�w i zgrzyt�w
nieznane
potwory zacz�y nadgryza� masywne pancerze pojazd�w.
- Pr�dko! - ponagla� Ram. - We�cie dziewcz�ta i rannego Tsi do schronu!
Indra bardzo chcia�a by� tam, gdzie Ram, rozumia�a jednak, �e swoj� obecno�ci�
przyda�aby mu tylko zmartwienia. Zabra�a wi�c Sisk� i Sass�, wsp�lnymi si�ami
przetransportowa�y nosze, na kt�rych le�a� Tsi, do pomieszczenia zwanego
schronem. Nie
spodziewali si�, �e tak pr�dko przyjdzie im z niego korzysta�.
Z wie�yczki dobieg�o wo�anie Chora:
- Przegryz�y si� przez zewn�trzn� pow�ok�! Jeden reflektor jest ju� zniszczony.
Co
robimy?
- Ruszaj naprz�d! - nakaza� Faron. - Spr�bujemy je z siebie strz�sn��!
- Nie, zaczekajcie! - us�yszeli protest Joriego. - To one! One!
- Co masz na my�li?
- To te przypominaj�ce larwy potworki, kt�re chcia�y po�re� mnie i Tsi tamtym
razem
na ska�ach. W�a�nie zobaczy�em te ich przyssawki, to one! Ale jakie ich mn�stwo!
Dobrze, �e
Tsi tego nie widzi, oszala�by na ten widok.
- Ten korytarz musi by� ich gniazdem - stwierdzi� Chor. - W��cz� teraz silniki,
je�li i
one nie zosta�y ju� zniszczone.
- Freke - odezwa� si� Marco. - Co wiesz o tych stworzeniach?
Wilk, nerwowo kr���cy po wie�yczce, odpar�:
- S� niezwykle �ar�oczne, rzucaj� si� na wszystko, co tylko napotykaj� na swej
drodze.
Istoty uwi�zione w G�rach Czarnych panicznie si� ich boj�.
Marco podni�s� r�k�.
- Zaczekaj chwil�, Chor. Wiemy ju� sporo o mieszka�cach z G�r Czarnych, Svilowie
okazali si� nadmiernie wyro�ni�tymi szczurami, wilkoludy przemienionymi wilkami
i tak
dalej. Tych larw nie widzimy teraz wprawdzie wyra�nie, lecz mo�emy chyba
przypuszcza�,
�e nie s� niczym innym jak powi�kszonymi g�sienicami. W�a�nie w�r�d g�sienic
mo�na
spotka� nieprawdopodobnie �ar�oczne gatunki. Ach, na mi�o�� bosk�, jak�e one
ha�asuj�!
- Rozumiem, o co ci chodzi, Marco - rzek� Chor, kt�ry wci�� waha� si�, czy
zapu�ci�
silniki. - Ale czy starczy ci na to si�? Wygl�dasz na strasznie zm�czonego,
wiesz o tym?
- Nie wiem, ale czuj� - u�miechn�� si� Marco blado. - Ta wyprawa jest ci�ka dla
nas
wszystkich.
- Zw�aszcza dla ciebie i dla Dolga - z powag� przyzna� Ram. - Ale trzeba si�
spieszy�,
a wydaje mi si�, �e je�li po prostu ruszymy naprz�d, niewiele wsk�ramy. W
dodatku tak
czyni�c, u�miercimy kolejne �ywe istoty, a tego nikt z nas nie chce. Potrzebna
ci jaka�
pomoc?
- Tak. Dolg! Cieniu! - zawo�a� Marco przez mikrofon.
- S�uchali�my ci� - odezwa� si� Dolg z J2. - Jeste�my do dyspozycji.
- Doskonale! Bardzo nam teraz brak twojego ojca, Dolgu. Ju� nie raz gorzko
�a�owali�my, �e nie poprosili�my, aby nam towarzyszy�. Chcia�bym tak�e, by
pomogli nam
Sol, Heike, Shira i Mar. Nie znaj� si� zapewne tak dobrze na galdrach jak M�ri,
lecz na
pewno oka�� si� przydatni.
- Jeste�my przy tobie - zg�osi�y si� duchy, okr��aj�c Marca.
Wiedzia�y, o co chodzi. Mia�y przywr�ci� potworom ich pierwotn� posta�.
- Zdo�a�y si� przedrze� przy ramie okiennej! - krzykn�� Chor. - Sytuacja zaczyna
si�
robi� krytyczna!
Yorimoto, Kiro i Oko Nocy otrzymali rozkaz powstrzymywania intruz�w, je�li to
mo�liwe, bez zabijania. W tym czasie wszyscy w J1 znaj�cy si� na czarach
rozpocz�li
odmawianie zakl��. Przez g�o�niki dochodzi�y do nich monotonne g�osy Dolga i
Cienia,
kt�rzy przy��czyli si� do ch�ru. Nie by�o to jednog�o�ne zaklinanie, ka�dy z
czarownik�w
u�ywa� w�asnych s��w i w�asnej techniki.
Ale zakl�cia podzia�a�y!
- Puszczaj�! - zawo�a� Kiro. - I zaczynaj� si� zmniejsza�!
- Nie przerywajcie - mrukn�� Marco do przyjaci�.
On sam nie wypowiada� zbyt wielu s��w, jego si�a bowiem polega�a na niezwyk�ej
umiej�tno�ci wczuwania si� w najg��bsze mechanizmy przeciwnika, zar�wno duchowe,
jak i
fizyczne.
Wszyscy zdawali sobie spraw�, �e w�a�nie jego moc ma decyduj�ce znaczenie,
otrzyma� jednak solidne wsparcie od innych. P�niej, gdy by�o ju� po wszystkim,
stwierdzi�
nawet, �e nigdy jeszcze nie mia� tak �atwej pracy. Sz�stka pomocnik�w przyj�a
to
stwierdzenie z dum� i wzruszeniem.
Przero�ni�te larwy, wielko�ci� dor�wnuj�ce co najmniej doros�emu cz�owiekowi,
skurczy�y si� do swoich zwyczajnych rozmiar�w. Uczestnicy wyprawy mogli zn�w
teraz
wygl�da� przez okno, patrzyli, jak ma�e stworzonka w przera�eniu spe�zaj� z
pojazd�w, cho�
dos�ownie wype�nia�y ca�� grot�. Marco uczyni� jeszcze kilka stanowczych, lecz
�yczliwych
gest�w, a ma�e stwory wycofa�y si� ze �rodka i na jego rozkaz pope�z�y w g�r�
skalnych
�cian. Marco pragn�� oszcz�dzi� im �ycie. Wszystko to oczywi�cie trwa�o, lecz
pojazdy
czeka�y, a� larwy opuszcz� drog�. Tymczasem Chor i Tich z pomoc� wielu ch�tnych
d�oni
zabrali si� do naprawy kad�ub�w. J1 okaza� si� bardziej uszkodzony, J2 lepiej
da� sobie rad�,
ale te� i zbudowano go z trwalszego materia�u, a tak�e wzmocniono po poprzedniej
wyprawie
w Ciemno��. Teraz cz�ci zapasowe, kt�re zabrali ze sob�, naprawd� si� przyda�y.
Marco zerkn�� w ty� przez rami�.
- S� takie male�kie, �e mog� przedosta� si� przez szpary w usypisku kamieni -
powiedzia�. - Postaram si� naprowadzi� ich my�li czy te� instynkty na takie
rozwi�zanie.
S�dz�, �e lepiej dla nich b�dzie, jak wydostan� si� spod w�adzy re�imu z G�r
Czarnych.
Tak, tak, niejeden wiele by da� za to, by dowiedzie� si�, na czym �w re�im
polega. A
raczej woleliby tego nie wiedzie�. Skoro jednak ekspedycja zmierza�a teraz ku
wn�trzu g�r,
informacja taka bardzo by si� przyda�a. Dobrze by�oby rozpozna� wroga, nie
musieliby wtedy
porusza� si� na o�lep tak jak teraz.
W grocie panowa� ch��d. Indra opu�ci�a upokarzaj�ce zamkni�cie i usi�owa�a tak�e
do
czego� si� przyda�, biega�a wi�c, przenosz�c wiadomo�ci mi�dzy tymi, kt�rzy
uszczelniali
dziury powsta�e w J1. Przyrz�d tak staro�wiecki jak spawarka nie istnia� w
�wiecie
Madrag�w, pos�ugiwali si� o wiele �agodniejszymi metodami. Teraz wzmacniano
s�abe
punkty, odkryte podczas ostatniego ataku. Wymieniono rozbite reflektory,
skontrolowano
ka�dy najdrobniejszy szczeg�.
W tym czasie Sassa, bezpieczna w obj�ciach J1, nie mog�a oderwa� oczu od
fascynuj�cego, przypominaj�cego przemarsz leming�w pochodu ma�ych larw, kt�re
kierowa�y si� w stron� zasypanego wyj�cia. Larwy pe�z�y najszybciej jak umia�y,
pragn�c
wolno�ci, a Sassa strasznie si� ba�a, �e kto� we wn�trzu przera�aj�cych g�r
zorientuje si�, co
si� sta�o, i zechce je powstrzyma�.
- Spieszcie si�, spieszcie, ma�e robaczki - szepta�a. - Dolina R� jest teraz
wolna od
z�a, znajdziecie tam dobr� kryj�wk� i nigdy ju� nie wpadniecie w szpony swoich
prze�ladowc�w.
By�y to raczej pobo�ne �yczenia, cho� nie do ko�ca pozbawione podstaw. Marco,
Dolg i Shira dokonali bowiem wielkiego dzie�a w Dolinie R�, z�amali jej z�� moc.
Sassa stara�a si� nie poci�ga� nosem, by�a jednak bardzo wystraszona i
nieszcz�liwa i
nieustannie �a�owa�a, �e nie us�ucha�a ostrze�e� i nie zosta�a w domu. Hubert
Ambrozja...
Gdy przypomnia�a sobie ukochanego kota, z oczu zn�w pop�yn�y jej �zy, wi�c
zmusi�a si�,
by my�le� o czym� innym.
Siska zosta�a w schronie przy Tsi, skuli�a si� przy nim, by ogrzewa� go swoj�
blisko�ci�, dodawa� si�. Marco nie czyni� jej wielkich nadziei, teraz nic wi�cej
nie m�g� ju�
zrobi� dla Tsi. �Wydaje mi si�, Sisko, �e jedynie jasna woda mo�e go uratowa� -
rzek� z
powag�. - �Ciernie r� pok�u�y go zbyt g��boko, a przesycone by�y do g��bi ��dz�
niszczenia,
li�cie za� sparali�owa�y jego oddech. Ale Tsi wywodzi si� z silnego rodu i
niemal ca�e swoje
�ycie sp�dzi� w dobroczynnych promieniach �wi�tego S�o�ca. B�d� przy nim, on
zapewne
wyczuje twoj� obecno�� i by� mo�e dzi�ki temu obudzi si� w nim t�sknota za
�yciem�.
Siska nie odst�powa�a wi�c zielonobrunatnego le�nego elfa, szeptem prosz�c, by
wytrzyma� do czasu, a� odnajd� �r�d�o jasnej wody. Nie wiedzia�a, czy Tsi j�
s�yszy, wci��
jednak nie przestawa�a do niego przemawia�, g�aska� po ukochanej fascynuj�cej
twarzy,
wij�cych si� zielonych w�osach i ca�owa� zamkni�te powieki.
Sol z Ludzi Lodu tak�e postanowi�a si� do czego� przyda�. Kategorycznie odm�wi�a
pozostania w schronie. �Jestem przecie� duchem, do diaska!� - zaprotestowa�a.
�Owszem -
zgodzi� si� Marco - ale tylko cz�ciowo, b�d� wi�c ostro�na�. Sol w odpowiedzi
jedynie
prychn�a.
W grocie nie�le si� bawi�a. Pr�bowa�a pom�c najpowolniejszym z ma�ych larw,
zupe�nie zapominaj�c o tym, �e jeszcze przed chwil� by�y groteskowymi monstrami,
wi�kszymi od niej samej, gotowymi zmia�d�y� j� �ar�ocznymi szcz�kami. Teraz
sta�y si�
bezbronne i tylko to j� obchodzi�o. Chyba wolno troch� sobie z nimi po�artowa�?
Delikatnie
popycha�a je od ty�u, pogania�a lekko, przemawia�a do nich weso�o, zanosz�c si�
przy tym
�miechem. Przenosi�a te� te, kt�re nie zd��y�y zej�� z pojazd�w, zw�aszcza z J1.
J2 by� ju�
oczyszczony i got�w do dalszej drogi, lecz przy J1 wci�� pozostawa�o du�o do
zrobienia.
Kiro i Armas reperowali pojazd tu� obok.
- Zamierzasz urz�dzi� wy�cigi larw, Sol? - zapyta� Armas z u�miechem.
Sol natychmiast podchwyci�a:
- Oczywi�cie, stawiam na tego zielonego, ma co� w sobie.
- A mo�e to ona?
- Na pewno on. Obstawiam tylko m�skich uczestnik�w. No, pospiesz si�, nie
widzisz,
�e ta bia�a kobitka zaraz ci� wyprzedzi? �Dwa szybkie po wewn�trznej i koniec z
nim�, jak
mawiaj� norwescy �y�wiarze, tego nauczy�a mnie Indra. Doskona�e wyra�enie,
u�yteczne w
wielu �yciowych sytuacjach.
Kiro przyni�s� w r�ku jak�� larw�.
- Masz tu jeszcze jedn�, wi�a si� na grzbiecie w �o�ysku J1.
Sol wzi�a stworzonko do r�ki, wbijaj�c szelmowskie spojrzenie ��tych oczu w
czarne oczy Stra�nika. Armas popatrzy� na par� z u�miechem i zaraz wr�ci� do
pracy przy
uszczelnianiu spojenia.
- To chyba by�a ostatnia na J1. Popro�, �eby troch� przyspieszy�a.
Sol zanios�a ostatni� g�sienic� do pochodu, kt�ry oddala� si� wzd�u� skalnej
�ciany.
Wr�ci�a i zapyta�a:
- W czym mog� teraz pom�c?
Armas, kt�ry mia� najwi�ksz� ochot� powiedzie�, by trzyma�a si� z daleka i nie
pl�ta�a
pod nogami, �askawie przydzieli� jej jednak funkcj� instrumentariuszki. Sol
przyj�a
propozycj� z takim zadowoleniem, �e ch�opak zawstydzi� si� niewypowiedzianego
�yczenia.
Kiedy zabra�a si� do pracy z wielkim skupieniem i powag�, i Armas, i Kiro
wkr�tce si�
zorientowali, �e jej pomoc naprawd� im si� przydaje. A ile� przy tym sprawia
rado�ci pi�knej
czarownicy z Ludzi Lodu!
Wr�ciwszy zakl�ciami olbrzymim larwom ich normalne niewielkie rozmiary i
wyprowadziwszy je z tunelu, Marco poczu�, �e osi�gn�� granic�. Jego samego to
zaskoczy�o.
Nie przypuszcza�, �e jest zdolny do tak ludzkich reakcji, jak zm�czenie.
Taka jednak by�a prawda. Dolg kaza� mu si� po�o�y� i odpocz��, ca�ej wyprawie
mog�y wszak ju� wkr�tce przyda� si� jego zdolno�ci. Marco us�ucha� tej rady,
zawsze zreszt�
by� pos�uszny Dolgowi.
Nagle zorientowa� si�, jak niebia�sko cudownie jest m�c wyci�gn�� si� na ��ku,
zamkn�� oczy i wy��czy� si� ze wszystkiego. Mo�e zbytnio przejmowa� si�
spoczywaj�c� na
nim odpowiedzialno�ci�, ale wiedzia� wszak, jak wielkim zaufaniem darz� go
przyjaciele.
Zawsze gdy jaki� problem wydawa� si� nierozwi�zywalny, zwracali si� do niego
albo do
Dolga. Do syna czarnoksi�nika, kt�ry mia� swe drogocenne szlachetne kamienie, i
do Marca,
obdarzonego magicznymi mocami. To bardzo przyjemne i buduj�ce m�c pomaga�,
w�a�ciwie
ogromnie si� cieszy� ze swych niezwyk�ych zdolno�ci, lecz nie w tej chwili.
Nagle uderzy�a go niepokoj�ca my�l. Dlaczego poczu� si� tak zm�czony akurat
teraz,
podczas tej wyprawy? Czy to dlatego, �e zmierzali do samej twierdzy, do j�dra
z�a? Czy kryj�
si� tam si�y pot�niejsze od jego w�asnych, kt�re, odgaduj�c jego obecno��, chc�
go
obezw�adni�?
W takim razie marny los czeka ca�� wypraw�.
Z daleka, spoza pojazdu, dobiega� go weso�y g�os Sol, w roztargnieniu u�wiadomi�
sobie, �e �artuje z Armasem i Kirem.
Czy s�usznie post�pi�, wracaj�c jej ludzkie �ycie?
C�, na razie stanowi�a przypadek z pogranicza, by�a czym� w rodzaju b�karta,
gdy
zechcia�a, wci�� mog�a by� jeszcze duchem, przynajmniej cz�ciowo.
Ale czy dobrze zrobi�?
Eksperyment z Filipem zdecydowanie si� nie powi�d�, cho� ch�opiec mo�e tak by
tego
nie os�dzi�, on bowiem doskonale si� czu� w�r�d duch�w Ludzi Lodu. Nie obchodzi�
go
jednak �wiat ludzi, tak wi�c Gabriel, jego ojciec, nie dozna� zbyt wiele rado�ci
z jego
powrotu, przeciwnie, bardzo si� rozczarowa�, a siostry, Indra i Miranda,
dorastaj�c oddali�y
si� od ma�ego ch�opca, kt�rym wci�� by� i na zawsze mia� pozosta� Filip.
Tamta pr�ba sprawi�a, �e Marco sta� si� ostro�niejszy. Nie umia� odpowiedzie� na
pytanie, co zrobi Sol. Jak� przysz�o�� dla siebie wybierze?
Na razie jednak wszystko wskazywa�o na to, �e Sol doskonale si� bawi.
Wreszcie rozleg� si� sygna� gotowo�ci. Mogli jecha� dalej.
Lecz jak daleko, tego nikt nie wiedzia�. A Faron zabroni� wyprawiania si� na
zwiady
pojedynczym osobom. Wszystkim nakazano przebywanie w pojazdach, nikt wi�c si�
nie
orientowa�, czy znale�li si� po prostu w g��bokiej grocie, czy te� faktycznie
by� to tunel
prowadz�cy przez g�ry.
Mieli jednak pewne podstawy, by s�dzi�, �e znajduj� si� w przej�ciu. Po c�
bowiem
umieszczono by tutaj te wielkie potwory?
Indra zesz�a do schronu.
- Musisz wreszcie p�j�� do kuchni i co� zje��, Sisko, ca�e wieki nie mia�a� nic
w
ustach. W tym czasie Sassa mo�e zaj�� si� Tsi, prawda, Sasso?
Indra tak surowo popatrzy�a na dziewczynk�, �e ta nie odwa�y�a si� kr�ci� nosem.
Przestraszona mocno pokiwa�a g�ow�. Ratunku, powierzono jej opiek� nad chorym
le�nym
elfem?
Siska gwa�townie protestowa�a, nie by�a wcale g�odna, nie chcia�a te� sprawi�
zawodu
Tsi. Bo co si� stanie, je�li on si� obudzi, a jej przy nim nie b�dzie? Albo, co
gorsza, je�li w
tym czasie umrze? Nie, nie mo�e teraz my�le� o jedzeniu, i tak nie prze�kn�aby
ani k�sa.
- Je�li nie b�dziesz jad�a, do niczego nie przydasz si� Tsi - argumentowa�a
Indra,
ci�gn�c j� za sob�.
Sassa zosta�a wi�c sama, ze wzrokiem nieruchomo utkwionym w nieprzytomnego Tsi-
Tsungg�.
Pojazdy bardzo wolno i ostro�nie zacz�y si� toczy� kr�tym korytarzem akurat
wtedy,
gdy Indra z Sisk� wchodzi�y po schodach. Skalne pod�o�e by�o tu nier�wne,
bezustannie
musia�y si� czego� przytrzymywa�, �eby nie spa��. Z oczu Siski wprost bi�
niepok�j,
twierdzi�a, �e nie powinna odchodzi� od Tsi, ale Indra j� uspokaja�a. Siska
mog�a przecie�
tylko wzi�� z kuchni co� do zjedzenia i wr�ci� do rannego. Ksi�niczka uzna�a to
za dobr�
propozycj� i przesta�a si� tak strasznie martwi�.
U szczytu schod�w napotka�y Sol, w oczach czarownicy p�on�� jaki� nowy blask.
Co ona znowu wymy�li�a?
2
Przed kompletnym za�amaniem nerwowym ocali� Sisk� Oko Nocy. Przyrzek�, �e
pomo�e Sassie w opiece nad Tsi, dziewcz�ta mog�y wi�c spokojnie zje�� posi�ek w
kuchni.
Cz�sto si� zdarza�o, �e tam w�a�nie si� zbiera�y na swoje dziewczy�skie
pogaw�dki.
Tym razem do om�wienia aktualnych problem�w przyst�pi�y Indra, Siska i Sol.
Przede wszystkim zainteresowa�y si� Tsi. Pomimo i� J1 par� naprz�d tak
gwa�townie,
�e cz�sto a� podskakiwa�y na krzes�ach, Indra zapa�a�a ch�ci� poznania ca�ej
prawdy. Jak to
si� sta�o, �e tak emocjonuj�cy romans m�g� trwa�, a ona w niczym si� nie
zorientowa�a?
Sol u�miechn�a si� z tajemnicz� min�. O, ona si� domy�la�a, tak przynajmniej
twierdzi�a. Indra niestety nic takiego powiedzie� nie mog�a, bo nawet si� jej
nie �ni�o, �eby
Tsi i Siska... Nie.
- S�dzi�am, �e on potrafi jedynie przyprawi� o zmys�owe podniecenie - wyzna�a.
- Z pocz�tku i ja tak my�la�am - odpar�a Siska. - Okropnie mnie irytowa�, bo
wyprowadza� mnie z r�wnowagi. Uwa�a�am, �e jest jak zwierz�, do kt�rego nie
wolno si�
zbli�a�. My�la�am, �e jest niebezpieczny, nic nie wart i tak dalej. Strasznie
by�am g�upia.
- Ale od jak dawna to trwa?
- Ta irytacja, ta gor�czka we krwi, to ju� stara historia. Ale tak naprawd�
poznali�my
si� dopiero w Ciemno�ci, gdy ratowali�my jelenie olbrzymie. Wtedy dopiero
zrozumia�am, �e
Tsi jest wspania�� istot�.
- Ju� wtedy?
- Tak. Od tamtej pory wsp�lnie zajmowali�my si� �ani� i jej ciel�ciem.
Zawarli�my te�
pewn� umow�, o kt�rej nie chcia�abym m�wi�, bo to zbyt osobista sprawa.
- C� - powiedzia�a Sol. - Zawsze trzeba sobie wyznaczy� granic�, ile prawdy
zdradzi
si� o ukochanym. Doskonale to rozumiem.
- No dobrze - westchn�a Indra. - M�w dalej, Sisko! Czy wy... No, wiesz...
Sol i Siska roze�mia�y si�. Indr� nie bardzo obchodzi�y granice.
Siska pochyli�a g�ow�, nie chcia�a patrze� na przyjaci�ki.
- Mog� zdradzi� przynajmniej tyle, �e dopiero teraz, kiedy zosta� �miertelnie
ranny,
zrozumia�am, �e �ywi� dla niego g��bsze uczucia.
- Aha - westchn�a Indra ze zrozumieniem. Zadowoli�a j� ta odpowied�. Zaspokoi�a
swoj� ciekawo��.
Odwr�ci�a si� do Sol.
- No a ty? U�miechasz si� tak zagadkowo. Ca�a promieniejesz? Co si� z tob�
dzieje?
Sol ockn�a si�.
- Rzeczywi�cie jest co�, o co chcia�am ci� spyta�, Indro. Jak to jest zwi�za�
si� z
Lemuryjczykiem?
Indra odchyli�a si� i usiad�a wygodniej w krze�le.
- Aha - powt�rzy�a.
- Nie, nie, �adne �aha�, po prostu pytam.
- No c�, dziewcz�ta, to cudowne, fantastyczne i niebywa�e. Och, do diab�a,
fili�anka
spad�a na pod�og�, czy oni nie mog� jecha� troch� spokojniej? Najpierw musz�
jednak
wyzna�, �e my nigdy... nie byli�my kochankami. Nie wolno nam...
- Nam chyba te� nie - rozmarzonym g�osem powiedzia�a Siska.
- Wy w ka�dym razie nie mieli�cie nad g�owami miecza w postaci Talornina. Ale to,
co fizyczne, nie jest takie wa�ne, przynajmniej na razie. Sol, oni s�
najlepszymi kochankami
na �wiecie, przysi�gam ci, �e tak jest, cho� my nie posun�li�my si� tak daleko.
Mo�e wi�c nie
powinni�my m�wi� o �adnym romansie, tylko o czystej mi�o�ci?
- Lenore te� twierdzi�a, �e s� nadzwyczajnymi kochankami - Sol z nieobecnym
spojrzeniem pokiwa�a g�ow�. - S�dzi�am jednak, �e tylko si� przechwala.
- Te� j� o to pos�dza�am, ale ona m�wi�a prawd�. A dlaczego o to pytasz? I tylko
nie
pr�buj si� wykr�ca�!
- Dobrze. Kiedy Kiro poda� mi larw�, nasze d�onie przypadkiem si� zetkn�y, i to
na
d�u�sz� chwil�. Wtedy najwyra�niej dosta�am si� pod wp�yw tego uroku, o kt�rym
m�wisz.
Indra zamy�lona pokiwa�a g�ow�.
- Tak samo zacz�o si� ze mn� i z Ramem. On tylko przypadkiem poca�owa� mnie w
policzek i ju� przepad�am. Okaza�o si�, �e moje uczucia s� odwzajemnione, i,
dziewcz�ta,
nigdy wcze�niej nie by�o mi tak cudownie jak teraz! Jak wspaniale jest czu� si�
kochan� i
m�c t�skni�! Ale ty, Sol, moim zdaniem powinna� si� zastanowi�. Mi�o�� do
Lemuryjczyka
��czy si� z cierpieniem i... do licha, nie wolno z nimi igra�!
- Wyobra�am to sobie! Nie mam zamiaru da� si� z�apa� w �adn� pu�apk�. Co wiecie
na temat Kira?
- W�a�ciwie nic. Nie jest taki przystojny ani nie zajmuje r�wnie wysokiej
pozycji jak
Ram, ale...
- No, no, patrzysz teraz na Rama oczami mi�o�ci. Kiro r�wnie� �wietnie si�
prezentuje, cho� nie s� do siebie bardzo podobni.
Siska im przerwa�a.
- Wiem tak bezwstydnie ma�o o Lemuryjczykach, mieszkaj� wszak osobno. Rok jest
m�em Vidy, a Ram to kawaler, co natomiast z Kirem, Tellem i Goramem... No c�,
Tell
zapewne nie jest �onaty, kocha� si� przecie� w Lenore do czasu, gdy ukaza�a
swoje
prawdziwe oblicze. Chcesz, �eby�my wypyta�y Kira, Sol? Najlepiej chyba by by�o,
gdyby
Indra si� tym zaj�a, wygl�da�oby to bardziej naturalnie, skoro jest z Ramem.
- Mog� spyta� Rama, tak b�dzie pro�ciej - obieca�a Indra, a Sol popatrzy�a na
ni� z
wdzi�czno�ci�. - Ale co z Armasem? - spyta�a Indra. - On jest przecie� bardzo
przystojny, nie
masz ochoty na niego, Sol?
- Chyba nie - odpar�a Sol z wahaniem. - Armas jest inny, taki powa�ny. I co�
jakby
stawia mi op�r.
- Czu�am dok�adnie to samo, kiedy� gdy snu�am plany, by z nim poflirtowa� - z
zapa�em przy�wiadczy�a Indra. - Wiecie zreszt�, jak surowy jest Stra�nik G�ry,
jego ojciec.
Armas musi mie� narzeczon� z rodu Obcych, nikt inny nie b�dzie dla niego
dostatecznie
dobry. Au, J1, nie hu�taj tak!
Rozmowa rozp�yn�a si� w �miechu, a zaraz potem Siska sko�czy�a jedzenie i na
nowo zapragn�a powr�ci� do Tsi.
Sol i Indra wolno posz�y za ni�. Pojazd wci�� gwa�townie si� ko�ysa�, st�pa�y
wi�c
bardzo niepewnie.
- Jeste� wi�c zdecydowana na jaki� drobny romansik? - spyta�a Indra.
- Niekoniecznie podczas tej wyprawy - odpar�a Sol. - Zamierza�am poczeka�, a�
b�d�
mia�a wi�kszy wyb�r, ale to uczucie dla Kira bardzo mnie podnieci�o. Postaram
si� mu
oprze�, rozumiem, �e ono mo�e sprawi� k�opot.
- Niew�tpliwie, ale jest te� cudowne. O ile dobrze zrozumia�am, to w�a�ciwie za
�ycia
nigdy nie zd��y�a� nikogo pokocha�.
- Owszem, to prawda. W�a�nie dlatego poprosi�am Marca, �eby ofiarowa� mi jeszcze
jedn� szans�. Niem�dre tylko, �e musz� podj�� decyzj� o swoim losie do czasu
naszego
powrotu. B�dzie to w�a�ciwie niemo�liwe, je�li nie zakocham si� podczas wyprawy.
Ale czy
my w og�le wr�cimy? To przecie� bardzo w�tpliwe.
- Oczywi�cie, �e wr�cimy - powiedzia�a Indra, lecz bez przekonania. - Ale
rozumiem
tw�j dylemat, w istocie jest si� nad czym zastanawia�.
- No tak, nie szukam wcale jakiej� ��kowej przygody. Chc� do�wiadczy�, jak to
jest
kocha� i by� kochan�.
Indra u�cisn�a j� za r�k�.
- �ycz� ci powodzenia. Ojej! Ale co tu si� dzieje?
Zesz�y ju� na d� i zobaczy�y, �e nosze Tsi przeniesiono do du�ego pomieszczenia.
Wok� niego zgromadzi�a si� grupa os�b.
- Nie podoba mi si� jego stan - wyja�ni� Marco. - Zatrzymamy pojazdy i
przetransportujemy go do izby chorych. Dolg i ja przyjrzymy mu si�, a Tichowi
potrzebna
jest pomoc przy manewrowaniu J2, niewiele was wi�c tu zostanie.
- Na pewno damy sobie rad� - obieca�a Indra.
- Na pewno - przy�wiadczy� Marco roztargniony. - Ale potrzebne nam jest teraz
wsparcie duch�w, przed nami rozpo�ciera si� czarna we�nista mg�a, musz� wi�c
wyj�� przed
J2 i spr�bowa� poszuka� jakiej� drogi.
- S�dzi�am, �e jest tylko jedna droga, co� w rodzaju tunelu.
- Owszem, ale nie chcemy chyba wjecha� prosto w ska�� albo w co� na podobie�stwo
roju olbrzymich larw. Ta ziemista mg�a jest tak g�sta, �e blask reflektor�w nie
jest w stanie
przez ni� przenikn��. Nie, Sol, ty zostaniesz tutaj, nie mo�esz ju� uwa�a� si�
za ducha w
czystej postaci. Yorimoto i Oko Nocy tak�e pozostan� w J1, Sassa te�, ona nie
lubi J2. Kiro, i
ty tu zosta�. Za to Gerego i Frekego chcia�bym zabra� ze sob�. Mo�ecie si� nam
przyda�,
pami�tajcie, b�dziemy was os�ania�. Przy�lemy te� do J1 Joriego, on jest taki
pe�en zapa�u,
otwarty, mo�na na nim polega�.
I ba�aganiarski, pomy�la�a Indra, ale zachowa�a to dla siebie. Z l�kiem w g�osie
spyta�a natomiast:
- No a Ram?
- Zar�wno Ram, jak i Faron przejd� do J2, to tam mo�e doj�� do kryzysu. Poza tym
ten pojazd ma posuwa� si� jako pierwszy. Wy jeste�cie tylko na przyczepk�.
Indra skuli�a si� jak przek�uty balon.
- Mo�e ja te�...
- Nie, tam mo�e by� niebezpiecznie, nic przecie� nie wiemy. Jeste�my, prawd�
powiedziawszy, do tego stopnia niepewni, �e zbierzemy tutaj wszystkich, by
podj�� pewne
kroki bezpiecze�stwa. No, nadchodz� pasa�erowie z J2, mo�emy zaczyna�.
Wszyscy po kolei mieli wej�� do malusie�kiego pomieszczenia w wie�yczce J1 i tam
podda� si� na�wietlaniu promieniami �wi�tego S�o�ca, by w ten spos�b lepiej si�
przygotowa� na odparcie z�ych impuls�w, na jakich dzia�anie niew�tpliwie zostan�
nara�eni
tu, w G�rach Czarnych. Nikt nie chcia�, by spotka� go taki los jak Hannagara i
Elj�, z
wdzi�czno�ci� wi�c przyj�to t� propozycj�. Byli jednak tacy, kt�rzy zaniepokoili
si� nie na
�arty...
- Czy ja jestem wystarczaj�co dobra? - z niedowierzaniem pyta�a Sol. - Pomy�lcie
tylko, co b�dzie, je�li w blasku �wi�tego S�o�ca ujawni� si� moje najgorsze
cechy.
Marco odpar� z powag�:
- Starannie przyjrzeli�my si� ka�demu z was i uwa�amy, �e trzymacie miar�.
Niemniej
jednak Dolg najpierw wypr�buje niekt�rych z was niebieskim szafirem, �eby
sprawdzi�, czy
wszystko jest w porz�dku. Dotyczy to tych duch�w z Ludzi Lodu, na kt�rych
ci��y�o kiedy�
przekle�stwo, Heikego, Sol i Mara. Chcemy si� te� przyjrze� Yorimoto i Cieniowi,
ma�o
wiemy o waszym pochodzeniu. No i Geremu i Frekemu. Mam nadziej�, �e nikt z was
nie
poczu� si� dotkni�ty.
Pokr�cili g�owami.
- Sami chcieliby�my, aby poddano nas tej pr�bie - kr�tko o�wiadczy� Cie�.
- Doskonale, we� wi�c z sob� tych, kt�rych to dotyczy, Dolgu, i sprawd�, co m�wi
szafir.
Dolg i wywo�ani znikn�li, pozostali za� czekali w milczeniu. Ws�uchiwali si� w
duszn� cisz� panuj�c� na zewn�trz i starali si� nie wygl�da� przez okno.
Dolg wkr�tce powr�ci� ze swym orszakiem.
- Doskonale posz�o - u�miechn�� si�. - Drobniute�ka nieczysto�� przy wilkach,
lecz
czego innego mo�na si� spodziewa�, gdy kto� tak d�ugo przebywa� we wn�trzu G�r.
Wszyscy
zostali zaakceptowani przez szafir.
Teraz po kolei mieli wchodzi� do male�kiego pokoiku. Gdy nadesz�a kolej Sol,
czarownica stwierdzi�a, �e nerwy ma w strz�pkach. Jestem dobra, jestem dobra,
jestem dobra,
dawno ju� przesta�am by� niegrzeczn� dziewczynk�, powtarza�a w duchu. Kochane
S�o�ce,
potraktuj mnie �askawie, przesz�am wszak przez ucho igielne szafiru!
Usiad�a na krze�le stoj�cym w �rodku, drzwi zamkn�y si� za ni�, zosta�a sama.
Blask �wiat�a w pomieszczeniu z wolna nabiera� mocy, a� wreszcie rozpali� si�,
rozgorza�, zachowuj�c jednocze�nie �agodno��, tak �e nie dra�ni� oczu.
Teraz wszystko si� rozstrzygnie. Je�li z�o we mnie dominuje, mog� sta� si�
potworem.
Spi�a si� pod�wiadomie, nie na �arty wystraszona, przej�ta my�l� o tym, co mo�e
si�
sta�.
Nagle jednak ogarn�o j� ciep�o, a cia�o si� rozlu�ni�o. Poczu�a si� weso�a,
szcz�liwa,
�yczliwie nastawiona do wszystkich.
Nadaj� si�, pomy�la�a uradowana, jestem dobrym cz�owiekiem, S�o�ce przyjmuje
mnie, jakbym by�a jego dzieckiem, i obdarza si��, kt�ra przyda mi si� w tej z�ej,
zimnej
krainie. Hura!
Ostatnie s�owo, nie zdaj�c sobie z tego sprawy, wykrzykn�a na g�os, Dolg wi�c,
kt�ry
akurat zgasi� S�o�ce i otworzy� drzwi, wszystko us�ysza�. U�miechn�� si� szeroko,
gdy rzuci�a
mu si� w ramiona, p�acz�c ze szcz�cia.
Indra w oczekiwaniu na swoj� kolej rozmawia�a i �artowa�a z Jorim, by troch�
rozlu�ni� atmosfer� powagi, wynikaj�c� z sytuacji, w jakiej si� znale�li. Jori
nigdy nie
odmawia� udzia�u w zabawie, pod tym wzgl�dem nie r�nili si� z Indr� nawet na
jot�.
Indra rozejrza�a si� za Ramem. Sta� kawa�ek dalej, odwr�cony do niej plecami.
- Ty si� tu urodzi�e�, Jori - powiedzia�a rozmarzonym g�osem. - Ale ja widzia�am
�wiat na powierzchni. S� tam miejsca, kt�re gor�co bym pragn�a pokaza� Ramowi,
gdyby
tylko Obcy pozwolili, by�my byli razem. Ale tak najwyra�niej si� nie stanie.
- Po g�osie poznaj�, �e masz na my�li jakie� konkretne miejsce.
- Tak, Islandi�. Gj�in, dolin� elf�w, i...
Nieoczekiwanie wybuchn�a �miechem, tak serdecznym, �e a� zgi�a si� wp�. Gdy
wreszcie troch� si� uspokoi�a, wydusi�a z siebie:
- Co� mi si� przypomnia�o, cho� nie ma to wcale zwi�zku z elfami ani z Ramem.
Pos�uchaj tylko.
Jori ju� u�miecha� si� z wyczekiwaniem. Zapomnieli o tym, co si� dzieje dooko�a,
chcieli si� troszk� zabawi�. Poza tym kolejka przed nimi wci�� by�a do�� d�uga.
- Widzisz, Jori, podr�owali�my samochodem przez kamienne pustynie w g��b l�du,
wozi� nas Addi, bardzo do�wiadczony kierowca, znaj�cy islandzkie pustkowia.
Cz�sto
obwozi� turyst�w i mia� dla nich przygotowane mn�stwo atrakcji, takie jak
wy�cigi na
skuterach �nie�nych po lodowcu, przeja�d�ki na konikach islandzkich, jazda na
nartach za
d�ipem, sp�yw tratwami, wyprawy helikopterem, wspinaczka po lodowcu, �a�enie po
grotach,
wycieczka do Geysiru, do krater�w wulkan�w, k�piel w gor�cych �r�d�ach,
szczeg�lnie w
Blue Lagoon, i tak dalej. Wsp�lnie z Mirand� wymy�la�y�my dla niego nowe
atrakcje,
�wietnie si� przy tym bawi�c.
- Co rozumiesz przez nowe atrakcje? - spyta� Jori z b�yskiem w oku. Zna�
specyficzne
poczucie humoru Indry i wiedzia�, �e jej rozbawienie zapowiada co�
interesuj�cego.
- Nie pami�tam ju� wszystkich propozycji, pewnie te� nie ka�da by�a bardzo
pomys�owa, a w dodatku uk�ada�y�my je po angielsku, bo w�a�nie w tym j�zyku by�a
broszura Addiego, ale da si� to chyba przet�umaczy�. Na przyk�ad �horse-rafting�
i �Geysir
climbing�.
Jori ca�y si� rozja�ni�.
- Sp�awianie koni tratwami i wspinaczka na Wielki Gejzer. Pojmuj�, m�w dalej.
- Co tam jeszcze by�o, zaraz, zaraz... Ju� wiem! �Rajd na skuterach �nie�nych po
grotach�.
- Ja te� co� mam - zapali� si� Jori. - �P�ywanie tratw� po gejzerze�.
- �K�piel w lawie o wschodzie s�o�ca�.
- �Wy�cigi rowerowe po lodowcu� - podsun�� Jori.
- Specjalnie dla Francuz�w �Tour de Myrdalsj�kull�.
Indra roze�mia�a si�.
- Akurat wtedy troch� si� z�o�cili�my na Francuz�w, doskonale wi�c to pasuje.
Przypominam te� sobie, �e na skraju jednego z krater�w wesz�a nam w drog� jaka�
du�a
niemiecka grupa, a wtedy posypa� si� ju� prawdziwy grad propozycji. �Mistrzostwa
Niemiec
w skoku wzwy� do krateru - tylko jeden skok na uczestnika. Dopuszcza si�
nast�puj�ce style:
1. podw�jny bismarck z bratwurstem. 2. �ruba w pikielhaubie. 3. potr�jne salto z
wypchni�ciem. 4. skoki synchroniczne (zespo�owo)�.
- �Helikopterowe polowanie na szwedzkich turyst�w�.
To by�a propozycja Joriego.
Kilka os�b przysun�o si� do nich, chc�c pos�ucha�, co tak ich bawi, w�r�d nich
r�wnie� Ram. Nie przerywa� im, wiedzia�, �e tu� obok czai si� zapewne
niebezpiecze�stwo, a
taka chwila beztroski doda wszystkim si�.
Indra mia�a co� jeszcze do powiedzenia:
- �Horse-shaving in Blue Lagoon�, to koniecznie chcieli�my mu dopisa�. I �Medley,
czyli zawody w p�ywaniu stylem zmiennym, short-drinks in hot tubs�.
- To wcale nie jest zabawne, potrafisz lepiej.
Nietrudno by�o rzuci� wyzwanie Indrze.
- A co powiesz na to? - spyta�a natychmiast. - �Skoki na linie z islandzkiego
drzewa�?
- To o wiele lepsze, zw�aszcza �e ich drzewa rzadko osi�gaj� wysoko�� krzak�w.
�P�ywanie pod pr�d w wodzie z lodowca�. E, to marne.
- Jeszcze jedno mi si� przypomnia�o. Z Nesjar do Reykjaviku jest wodoci�g z rur
o
metrowej �rednicy, wymy�lili�my wi�c: �Nurkowanie w wodoci�gu, wstrzyma� oddech
na
osiem godzin�.
- �Jazda na nartach za islandzk� owc��.
- Nie, za bardzo odbiegamy od tematu! - wykrzykn�� Ram, powstrzymuj�c ich. Ale
nie
da�o si� powiedzie�, by mia� na twarzy powag�.
- Jori, teraz twoja kolej. Postaraj si� wygl�da� cho� troch� skromnie w
obecno�ci
S�o�ca.
- Ja? - Jori obrzuci� go najbardziej niewinnym spojrzeniem na �wiecie. -
Przecie� ja
zawsze jestem skromny i cnotliwy.
Wszed� do pomieszczenia, a tym samym kr�tka chwila beztroski bezpowrotnie min�a.
Wszyscy jednak starali si� zachowa� u�miech na twarzy, nikt przecie� nie
wiedzia�, jak
pr�dko zn�w nadarzy si� podobna okazja.
Ale u�miech na ustach Indry przygas�. Wiedzia�a, �e nigdy nie zabierze Rama na
Islandi�, do Norwegii ani w �adne inne miejsce. Musi si� cieszy�, �e jest blisko
niego tutaj,
cho� bardziej ponurego otoczenia nie da�o si� chyba wyobrazi� i cho� by� mo�e
nie by� im
pisany powr�t do domu.
Jori wyszed� dumny jak paw z tego, �e S�o�ce go zaakceptowa�o.
- Widzicie, �e wprost ja�niej� md�� dobroci�?
- Owszem - ch�odno przyzna�a Indra. - Wygl�dasz, jakby ci� zamarynowali w
�wi�tym
oleju.
M�czy�ni przynie�li nosze z chorym Tsi, bo przecie� jego tak�e nale�a�o chroni�,
a
by� mo�e zw�aszcza jego, nara�ony wszak zosta� na atak zainfekowanych z�em r�.
Siska
sta�a na zewn�trz, gryz�c paznokcie ze strachu, ale Dolg zapewni� j�, �e
promienie �wi�tego
S�o�ca tylko dobrze zrobi� Tsi, wzmocni� jego system obronny, a ponadto zapewni�
ochron�
przed gro�nymi mocami czyhaj�cymi w g�rach. Siska jednak odzyska�a r�wnowag�
dopiero
w�wczas, gdy nosze wyniesiono z powrotem. Przekona�a si�, �e stan elfa
przynajmniej si� nie
pogorszy�. Na twarzy rysowa� mu si� teraz spok�j, co odczyta�a jako dobry znak.
Mo�na si�
w tym by�o dopatrzy� r�wnie� spokoju �mierci, ona jednak nie chcia�a si�ga�
my�l� tak
daleko.
Indra wysz�a z pomieszczenia S�o�ca z rozja�nion� twarz�.
- Sprawdzi�am si� - o�wiadczy�a rozpromieniona. - Nie wiedzia�am, �e jestem a�
tak
dobrym cz�owiekiem. Teraz za to stan� si� niezno�na, bo b�d� si� tym przechwala�
co dzie�.
- Dop�ki nie zrobisz czego� gorszego ni� to, spr�bujemy jako� z tob� wytrzyma� -
za�artowa� z niej Armas.
Indra, stoj�ca w pobli�u Farona, rzuci�a beztrosko, lecz z tonem urazy w g�osie:
- Mog�abym na przyk�ad przyczepi� si� do Rama. Czy nie jest to najgorsza rzecz,
jak�
mog�abym zrobi�, Faronie?
- O co ci chodzi? - cierpko spyta� Faron.
- Dobrze wiesz. Wam, Obcym, nie podoba si� przecie� moja bliska przyja�� z
Ramem. O ile dobrze rozumiem, to wy chcecie wybra� dla niego towarzyszk� �ycia.
- Ram jest dostatecznie kompetentn� osob�, by sam zdecydowa�. My si� w takie
sprawy nie wtr�camy.
Indra zapatrzy�a si� w niego zdumiona. Serce uderzy�o jej mocniej. Czy�by on
chcia�
powiedzie�, �e...
Tak, na to w�a�nie wygl�da�o. Rozejrza�a si� w poszukiwaniu Rama, lecz on akurat
przeszed� do J2. Ach, musi mu o tym powiedzie�, to prawdziwy cud!
Gdy nadesz�a kolej wilk�w, Dolg przykaza� im:
- Gdyby�cie poczu�y, �e z�o w was zaczyna dominowa�, czym pr�dzej dajcie zna�,
szczeknijcie.
Obieca�y, �e tak zrobi�. Gere jako �agodniejszy wszed� pierwszy, wszystko
potoczy�o
si� pomy�lnie. Ale kiedy Freke znikn�� w �rodku, napi�cie sta�o si� niezno�ne.
Co zrobi�, je�li
pr�ba si� nie powiedzie?
Nic z�ego jednak si� nie wydarzy�o. Szafir, Dolg i Marco nale�ycie go
przygotowali.
Sam Freke po wyj�ciu nie kry� ulgi.
Zanim pojazdy zn�w ruszy�y, wyszli rozejrze� si� po okolicy, niewiele jednak
da�o si�
zobaczy�. By�o tak, jak m�wi� Marco. G�sta mg�a, niczym ziemistobrunatna kasza,
unosi�a
si� w skalnym korytarzu, w kt�rym si� znajdowali. Mieli nawet problemy z
odnalezieniem
powrotnej drogi do pojazd�w, czym pr�dzej wi�c postanowili si� w nich schroni�.
Ka�dy bez wyj�tku my�la� zapewne o tym samym: W co my�my si� wpl�tali? Co czai
si� przed nami?
Siska oczywi�cie przenios�a si� do J2 razem z Tsi, pozwolono jej na to.
Przeszed� tam
tak�e Armas. W J1 pozostali wi�c Kiro, Indra, Sol, Oko Nocy, Yorimoto i Sassa.
Zjawi� si� tu
tak�e Jori, nieszczeg�lnie zachwycony faktem, �e �zes�ano go� do mniej wa�nego
pojazdu,
tego stanowi�cego �przyczepk� do J2.
Wszyscy weszli na wie�yczk� do Chora, kt�ry nie rusza� si� ze stanowiska
dowodzenia i utrzymywa� ��czno�� przez telefon z Tichem i Ramem. Ale odk�d
wjechali we
mg��, jako�� po��czenia znacznie si� pogorszy�a.
- Jak my�lisz, czemu tak jest, Chor? - dopytywa�a si� Sol.
- Nie wiem - odpar� Madrag. - I nawet nie �miem zgadywa�.
Us�yszeli nawo�ywania duch�w przed J2, lecz nie rozr�niali s��w, wiedzieli
tylko, �e
sk�adaj� raport z tego, co widz�. Wydawa�o si�, �e niewiele maj� do powiedzenia.
- Teraz Tich rusza - o�wiadczy� Chor. - Trzymajcie si� mocno, bo strasznie tu
nier�wno.
�Nier�wno� okaza�o si� bardzo �agodnym okre�leniem. Cho� chwytali si�
wszystkiego, co tylko znalaz�o si� w zasi�gu r�k, rzuca�o nimi tak, �e chwilami
widzieli
podw�jnie.
Wreszcie troch� si� uspokoi�o, pod�o�e sta�o si� r�wniejsze, posuwali si� jednak
bardzo wolno, �limak m�g�by dotrzyma� im kroku. Us�yszeli, �e Tich wzywa duchy z
powrotem do J2, kt�ry w�a�ciwie, mo�na powiedzie�, znikn�� im ju� z pola
widzenia.
Dostrzegali jedynie tylne �wiat�a w postaci niewyra�nych plam w g�stej ciemno�ci.
Potem i one znikn�y.
- Do diab�a! - zakl�� Chor po madragijsku. - Chyba musimy troch� przyspieszy�.
Nie
s�dz� wprawdzie aby�my si� pogubili tutaj, w tym w�skim tunelu, ale czuj� si�
bezpieczniej,
gdy mam z nimi kontakt.
- O, tak, bez w�tpienia - przyzna�a Indra. - Jak my�lisz, czy jedziemy
wyschni�tym
korytem rzeki?
- Prawdopodobnie - odpar� Chor.
By� taki spokojny, dawa� tyle poczucia bezpiecze�stwa.
Pozostali pasa�erowie stali wok� sto�u z instrumentami i pr�bowali przenikn��
wzrokiem nieprzenikniony mrok. Reflektory J1 nie dawa�y ju� �adnego �wiat�a.
Wok� by�o
ciemno jak w grobie, stracili te� poczucie czasu.
Sol za�mia�a si� nerwowo.
- Pomy�lcie, co b�dzie, je�li naprawd� natkniemy si� na �cian�? B�dziemy musieli
si�
cofa�, ca�� drog� z powrotem.
- Jasne widoki na przysz�o�� - mrukn�� Chor ze �miechem.
Wezwa� swego przyjaciela Ticha. Co� zaburcza�o w g�o�niku, lecz s�owa drugiego
Madraga do niego nie dotar�y.
- Przestali�my was widzie� - powt�rzy� Chor. - Czy mo�ecie na nas zaczeka�?
Po��czenie zosta�o niemal przerwane. Tylko czerwona lampka, migocz�ca na tablicy
rozdzielczej, �wiadczy�a o tym, �e kto� usi�uje si� z nimi skontaktowa�.
A mg�a na zewn�trz wci�� g�stnia�a. By�a teraz tak g�sta jak sypka ziemia.
- Nie podoba mi si� to - stwierdzi� Kiro.
Nigdy jeszcze siedem os�b bardziej si� z nim nie zgadza�o.
W J2 Tich walczy� z instrumentami, kt�re nie chcia�y go s�ucha�. Wychwyci�
wezwanie Chora, lecz nie zrozumia�, co przyjaciel usi�owa� mu przekaza�. Ram
doni�s�, �e
przestali widzie� przednie �wiat�a T1, i z w�asnej inicjatywy zahamowali, �eby
zaczeka� na
drugi pojazd. Duchy zn�w wysz�y, �eby zbada� teren przed nimi, lecz nie mia�y do
przekazania nic nowego. Faron wys�a� wi�c je do ty�u, by spr�bowa�y bezpo�rednio
skontaktowa� si� z J1.
Duchy powr�ci�y, przynosz�c niepokoj�ce wie�ci.
- Nie mo�emy ich znale�� - o�wiadczy� Heike. - A przecie� w�a�ciwie powinni nam
wr�cz depta� po pi�tach.
Niepok�j ogarn�� ca�� wie�� kontroln�, w kt�rej przebywa�a wi�kszo�� pasa�er�w.
Tich ponowi� pr�b� nawi�zania ��czno�ci.
Ale teraz wszystkie instrumenty by�y jak martwe.
Popatrzyli po sobie, Tich zatrzyma� pojazd, zapad�a przykra cisza. Czuli si� tak,
jakby
g�sta mg�a usi�owa�a na nich patrze�, a mo�e nawet przedrze� si� przez jak��
szpar�. Oba
Juggernauty jednak by�y teraz doskonale uszczelnione, nie da�oby si� w nich
znale�� nawet
najmniejszej dziurki. Cz�onkowie za�ogi po szkodzie byli ju� m�drzy.
- Wezwijcie Marca i Dolga - o�wiadczy� Faron martwym g�osem.
Armas natychmiast zbieg� na d� i wezwa� obu. Wprowadzono ich w sytuacj�, a
potem
Faron, t�umi�c wzburzenie, spyta�:
- Z kim naj�atwiej nawi�za� kontakt telepatyczny?
- Z Sol - natychmiast odpar� Marco. - Czy pomo�ecie mi, wy, kt�rzy to potraficie?
Pokiwali g�owami, skupili si�. Pos�ali Sol pro�b�, by da�a im jaki� znak,
potwierdzi�a,
�e dotar�y do niej ich sygna�y.
Po kilku minutach zrozumieli, �e nie otrzymaj� odpowiedzi.
G�os Farona brzmia� bardzo niewyra�nie.
- Duchy, przenie�cie si� natychmiast na pok�ad J1.
W u�amku sekundy wszystkie cztery duchy, Heike, Shira, Mar i Cie�, znikn�y z
wie�y J2.
Kiedy czekali na jak�� relacj�, Ram pr�bowa� dowiedzie� si� czego� od wilk�w,
kt�re
r�wnie� przebywa�y w wie�yczce i z takim samym napi�ciem jak ludzie �ledzi�y
rozw�j
wydarze�.
- Co wiecie o tym tunelu? - spyta�.
- Nic nie wiemy o tej okolicy - odpar� Freke. - Jest nam ca�kowicie nieznana,
nigdy o
niej nie s�yszeli�my.
- Rozumiem - pokiwa� g�ow� Ram.
Duchy wkr�tce powr�ci�y.
- I jak? - dopytywa� si� Faron.
Duchy nie kry�y zaniepokojenia. Odpowiedzia� Cie�:
- Nie mo�emy ich znale��.
- Nie mo�ecie ich znale��?
- Nie. Nigdy nie przytrafi�o nam si� nic podobnego. Normalnie powinni�my
odszuka�
ich bez wzgl�du na to, gdzie s�, wystarczy, aby�my sobie tego za�yczyli, ale
teraz si� nie
uda�o.
- Co wy m�wicie? Niczego nie rozumiem - powt�rzy� Faron, a teraz strach i
niepewno�� w jego z pozoru oboj�tnym g�osie da�y si� ju� bez trudu wychwyci�.
Wszyscy st�oczyli si� wok� duch�w. Niejednemu �cisn�o si� serce.
W g�osie Cienia brzmia�o niezmierne zm�czenie:
- Jest tylko jedna odpowied�. J1 z o�miorgiem pasa�er�w na pok�adzie przesta�
istnie�.
3
Parali�uj�ca cisza trwa�a d�ugo. Jedni usi�owali rozumie�, inni...
- Indra - wargi Rama u�o�y�y si� w imi� ukochanej. Nigdy jeszcze nie widzieli
chyba
takiego przera�enia jak to, kt�re teraz malowa�o si� na jego poblad�ej,
zdr�twia�ej twarzy.
Marco by� r�wnie sparali�owany. Czu� si� odpowiedzialny za Sass�, wnuczk�
Nataniela i Ellen, ich jedyn� potomkini�. Dolg my�la� o swoim siostrze�cu. Jak
zareaguj�
Taran i Uriel, kiedy wr�ci do domu i powie, �e ich najukocha�szy Jori po prostu
znikn�� w
czarnych g�rach z�a, przesta� istnie� w jakiejkolwiek formie?
Tich dr�a� z l�ku o los najbli�szego przyjaciela, Chora. Madrag�w by�o przecie�
tak
niewielu, �adnego nie mogli utraci�.
I jak wr�c� do domu, do Ptaka Burzy i wszystkich innych Indian bez Oka Nocy,
nadziei i dumy plemienia?
Kiro, jeden z najlepszych Stra�nik�w... Jak zdo�aj� wyt�umaczy� jego znikni�cie
w
nico�ci? I Sol, tak bardzo kochana przez duchy i innych mieszka�c�w Kr�lestwa
�wiat�a, a
zw�aszcza przez uczestnik�w ekspedycji?
Jedyna osoba, za kt�r� nikt pewnie nie zat�skni, to Yorimoto, od niedawna bowiem
przebywa� w ich kr�gu. Ci jednak, kt�rzy brali udzia� w wyprawie, poznali go
jako prawego
cz�owieka, cho� zamkni�tego w sobie i sp�tanego wi�zami kultury, lecz mimo to
obdarzonego wol� wsp�dzia�ania i przyja�ni. Yorimoto got�w by� zrezygnowa� ze
swych
samurajskich zasad, oddany i wierny tym, kt�rzy go ocalili i zaakceptowali. Nie
m�g� znikn��
w nico�ci zapomniany przez wszystkich, jak to si� sta�o udzia�em wi�kszo�ci
ludzi na
przestrzeni dziej�w. By� przecie� jednym z nich, uczestnik�w tej nieszcz�snej
ekspedycji.
Wreszcie odr�twienie wywo�ane wstrz�sem ust�pi�o.
- Nie! - zawo�a� Ram.
- Oni nie mogli tak po prostu znikn�� - j�kn�� Marco.
- Co si� sta�o? Cieniu! Heike! Mieli�cie odszuka� J1...
- ...kt�rego nie by�o - zm�czonym g�osem uzupe�ni� Heike. - Potrafimy w mgnieniu
oka przenie�� si� w dowolny punkt, ale nic nie znale�li�my. J1 zosta�
unicestwiony, Marco.
Pokr�cili�my si� dooko�a, rozdzielili�my si� nawet, �eby m�c spenetrowa� wi�kszy
obszar,
ale wsz�dzie by�o pusto. J1 ju� nie istnieje.
- To niemo�liwe - szepn�� Faron.
Spostrzegli, jak bardzo przygniata go ci�ar odpowiedzialno�ci. To by�a jego
ekspedycja, to on pe�ni� funkcj� g��wnodowodz�cego. Teraz o�mioro z
dwadzie�ciorga
dwojga uczestnik�w znikn�o, niekt�rzy z nich byli bardzo wa�ni, lecz tylko
jedna osoba
w�r�d �semki posiada�a ponadnaturalne zdolno�ci, Sol, kt�r� na domiar z�ego
Marco uczyni�
w po�owie cz�owiekiem.
Czy mo�na sobie wyobrazi� bardziej beznadziejn� sytuacj�?
Ram osun�� si� na krzes�o, jakby ca�e �ycie, ca�a krew wyciek�y mu z cia�a.
Indra,
Indra przesta�a istnie�. To on nie pozwoli� jej przenie�� si� do J2.
Faron siad� przy nim.
- Rozumiem, co czujesz, przyjacielu - powiedzia� cicho. - W�a�nie rozmawia�em z
Indr�, tu� przed opuszczeniem J1. Powiedzia�a co�, co mn� wstrz�sn�o. Podobno
zabroniono
wam by� razem.
- To prawda - kr�tko odpar� Ram. - Talornin stanowczo tego zakaza�.
- Ale dlaczego?
Ram zapatrzy� si� w niego.
- Kto jak kto, ale chyba ty nie powiniene� pyta�! Mieszanie gatunk�w. Upadek
Lemuryjczyk�w i tak dalej.
Faron przez d�ug� chwil� milcza�. S�yszeli, �e Tich wycofuje J2 przez mroczny
tunel,
by w ten spos�b odnale�� J1. Wiedzia�, �e wszyscy w pe�ni si� zgadzaj� z jego
decyzj�.
- A wy podporz�dkowali�cie si� temu zakazowi?
- Nie by�o to �atwe - przyzna� Ram. - Lecz jako� si� nam uda�o.
- Ale� to przecie� straszne! - poderwa� si� Faron. - Talornin musi wiedzie�, �e
mieszanie ras i gatunk�w na przestrzeni dziej�w zdarza�o si� bardzo cz�sto.
Obcy-ludzie,
Obcy-Lemuryjczycy, Lemuryjczycy-ludzie i wiele innych konstelacji. Indra
przecie� by�a...
jest wspania�� dziewczyn�. Dlaczego on tak zrobi�?
- Przypuszczam, �e po cz�ci z powod�w osobistych - stwierdzi� Ram. By�
wzburzony
i �miertelnie zm�czony. - Nie wiedzia�em, �e wy, Obcy, tak r�nie potraficie
patrze� na t�
sam� spraw�. To znaczy, �e t