15488

Szczegóły
Tytuł 15488
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15488 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15488 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15488 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Orygenes Duch i Ogie� Wyb�r tekst�w i wprowadzenie Hans Urs von Balthasar Przek�ad na j�zyk polski i redakcja Stanis�aw Kalinkowski wydawnictwo liii Krak�w & Wydawnictwo Si�str Loretanek Warszawa Tytu� orygina�u: Geist und Feuer Przek�ad z j�zyka niemieckiego: ks. Wincenty Myszor Przek�ad z j�zyka greckiego i �aci�skiego: Stanis�aw Kalinkowski Przek�ad fragment�w z Filokalii i z Komentarza do Ewangelii �w. Mateusza (z j�zyka greckiego): Katarzyna Augustyniak Redakcja: Stanis�aw Kalinkowski Redakcja techniczna: Beata Warzani Korekta: Ma�gorzata Chojnacka Projekt ok�adki: Pracownia M Zdj�cie na ok�adce: Fragment ikony �Zwiastowanie" � Nowogr�d XIV wiek � Copyright by Johannes Ver�ag Einsiedeln, Freiburg 1991 � Copyright for the Polish Edition Wydawnictwo liii, Krak�w 1995 Imprimatur: Kuria Metropolitalna w Krakowie t Kazimierz Nycz, Via Gen. Ks. Kazimierz Moskala, Not. Ks. doc. dr hab. Edward Staniek, Cenzor L. 3193/94 Krak�w, 06.12.1994 r. ISBN 83-86106-85-9 WytilaWniCtWO TU Wydawnictwo Si�str Loretanek Plac Na Stawach 3 ul. �eligowskiego 16/20 30-107 Krak�w 04-476 Warszawa-Rembert�w tel. 22 15 83, 21 50 92 Druk i oprawa Drukarnia Loreta�ska, Warszawa-Rembert�w Co do mnie, to pragn� by� cz�onkiem Ko�cio�a i nazw� swoj� wywodzi� nie od jakiego� herezjarchy, lecz od Chrystusa, oraz nosi� imi� b�ogos�awione na ziemi; ja przez uczynki swoje i my�li pragn� by� i nazywa� si� chrze�cijaninem. Je�li ja, kt�ry, jak si� wydaje, jestem dla ciebie praw� r�k�, kt�ry nazywam si� prezbiterem i g�osz� S�owo Bo�e, uczyni� cokolwiek przeciw nauce Ko�cio�a i przeciw zasadom Ewangelii, tak i� Tobie, Ko�cio�owi, dam pow�d zgorszenia, niechaj Ko�ci� jednomy�ln� decyzj� ode tnie mnie, swoj� prawic�, i precz odrzuci od siebie! ORYGENES WST�P Nie da si� w �aden spos�b przeceni� Orygenesa i jego znaczenia dla historii chrze�cija�skiej my�li. Dopiero postawi� go obok Augustyna i Tomasza oznacza przyzna� mu miejsce nale�ne w tej historii. Ka�demu, kto zajmowa� si� d�u�ej badaniem Ojc�w objawia si� on jakby temu, kto wspina si� w g�rach; powoli, ale stale ton� szczyty wok� niego, te, kt�re zdawa�y mu si� zagra�a�, a spoza nich wznosi si� w g�r� dot�d ukryty ale zajmuj�cy �rodek kr�lewski masyw. Nikt w�r�d wielkich, od Kapadocyj-czyk�w do Augustyna, do Dionizego, Maksyma, Szkota Eriugeny i Eck-hartha nie m�g� si� uwolni� od tej prawie magicznej si�y promieniowania, tego �cz�owieka ze stali", bo tak go nazywano. Niekt�rzy zatracili si� w nim ca�kowicie; wystarczy od��czy� od Euzebiusza blask Orygenesowy a zostanie jaki� w�tpliwy p�aria�ski teolog i pracowity historyk. Hieronim odpisuje z niego g�adko, gdy komentuje Pismo �wi�te, nawet wtedy gdy ju� ostentacyjnie, twardo i z gniewem zerwa� �a�cuch i wypar� si� wi�z�w, kt�re ��czy�y go z mistrzem. Bazyli i Grzegorz z Nazjanzu w romantycznym podziwie zbieraj� najbardziej poci�gaj�ce cytaty z niezliczonych dzie� tego, do kt�rego wracaj� przez ca�e �ycie, gdy tylko codzienna walka pozwala im w jakiej� chwili korzysta� z wytchnienia. Grzegorz z Nyssy uleg� mu jeszcze bardziej. Pi�miennictwo kapadockie przekazuje go prawie bez uszczerbku Ambro�emu, kt�ry zreszt� zna go tak�e z pierwszej r�ki i odpisuje z niego; niekt�re jego czytania w brewiarzu (oczywi�cie tak�e czytania Hieronima czy Bedy) to prawie niezmienione teksty Orygenesa. I tak rozla�o si� na wiele stron jednocze�nie to dziedzictwo Orygeneso-we, ju� to jako bezimienne, ju� to jako og�lne dobro Ko�cio�a a� po Augustyna, a przez Augustyna wp�yn�o dalej a� po �redniowiecze. Na Wschodzie zachwyt wzbudza jednak ca�y czas, fala po fali, a nurt orygenizmu staje si� oczywi�cie coraz szerszy, a co za tym idzie coraz bardziej powierzchowny. Przechodzi do r�k ciemnych ugrupowa� mnich�w, kt�rzy broni� �litery" mistrza z zaci�to�ci� i bez wyrzut�w. Ale im bardziej duch mistrza zwietrza� a pozostawa� ja�owy osad �systemu", to tym bardziej krzywo rysowa� si� przed s�dziowskimi obwarowaniami 8 WST�P ko�cielnej nauki. To, co dwuznaczne i podejrzane, rzucone ju� dawno na Zachodzie w bolesnym sporze Hieronima i Rufina na temat imienia Aleksandryjczyka, uderzy�o w to imi� p�niej, ale dok�adniej na Wschodzie; wraz z wyrokami cesarza Justyniana si�a oficjalnego orygenizmu zosta�a zasadniczo z�amana. Ale czy pomog�o ten ju� na wp� wyschni�ty system uczyni� ca�kowicie nieszkodliwym od tez, czy pozwoli�o wi�c wyst�powa� przeciw preegzysten-cji dusz, angelologjcznemu wcieleniu Logosu, obdarowaniu cia� niebieskich dusz�, przeciw nauce o kulistym ciele cia� zmartwychwsta�ych (kt�rej Orygenes nigdy nie podziela�!) i w ko�cu przeciw ostatecznemu zlikwidowaniu piek�a, je�li z tych n�dznych resztek genialnej ca�o�ci - przychodzi pokusa, aby je por�wna� do rumowiska str�conego samolotu -duch, polot i to, co porywa, ju� dawno zosta�y usuni�te? Ale sta�o si� przy tym to, co ju� w spos�b nieuchwytny dokonywa�o si� od dawna: gdy flakon zosta� rozbity w tysi�ce od�amk�w, a imi� mistrza ukamienowano i pogrzebano, wo� olejku ulotni�a si� i �wype�ni�a ca�y dom". Nie ma w Ko�ciele innego my�liciela, kt�ry tak niewidzialnie - wsz�dzie pozosta� jak Orygenes. A sam nawet nie pisa�, tylko m�wi�, prawie dzie� i noc, niezmordowanie m�wi� do stale nowych, zmieniaj�cych si� skryb�w. I to s� ju� jego dzie�a - sze�� tysi�cy ksi�g, jak wspomina Epifaniusz s� wprawdzie legend�, ale Euzebiusz i Hieronim znaj� jednak co� oko�o dwu tysi�cy - nic tylko brzmienie jednego g�osu, jednego g�osu, kt�ry przenika wszystko na wskro�, stale naprz�d, bez wytchnienia, bez zm�czenia, tak, nawet bez spodziewanego wkr�tce celu, z zapami�taniem prawie na granicy szale�stwa, a przecie� z nigdy ju� nie ogl�dan� ch�odn�, niedost�pn� duchowo pow�ci�gliwo�ci�. Nie jest to g�os retora (takich ma patrystyka do��, a r�nice wobec nich natychmiast si� ujawnia), owszem jest to glos, kt�ry nie chce przekona�, nie jest to tak�e g�os porywaj�cy, g�os poety (chocia� pe�no obraz�w i por�wna� wzlatuje wsz�dzie), na to jest zbyt przejrzysty, zbyt suchy i bez ornament�w, prawie ubogi. Dlatego nie jest to tak�e g�os jakiego� sztukmistrza, nie ma tu niczego z czaruj�cych, �wiat�ocienistych, barokowych b�yskotek Areopagity, niczego z magicznej geometrii s��w Nazjanczyka. Tu wszystko jest powiedziane bez specjalnego celu, bez przymusu, a zawsze ze zdumiewaj�c� skromno�ci�, z kr�tkimi wypowiedziami usprawiedliwienia, jakby na �co� zbyt ryzykownego si� o�mieli�", albo z pewnym u�miechem powierza� s�uchaczowi - �zauwa�, czy mo�e" -jak�� korekt�. Ani �ladu augustynowego patosu, kt�ry bez pytania wywarza drzwi serc i przywyk�y jest, jak lekarz, ogl�da� je bez os�onek i stawia� WST�P 9 przed Bogiem. Ale nie mniej daleko pozostaje tu m�dra i w najlepszym znaczeniu ludzka r�wnowaga arcypasterza Bazylego, kt�ry mia� wrodzony talent kierowania innymi i umiar wobec innej natury. G�os Aleksandryjczyka podobny jest raczej do tych pal�cych i bezdeszczo-wych wichr�w pustyni, kt�re wia�y w tamtych czasach ponad delt� Nilu z ca�kiem nieromantyczn� nami�tno�ci�: czyste, p�omienne tchnienie. Dwa imiona nasuwaj� si� tu do por�wnania: Heraklit i Nietzsche. I tu bowiem dzie�o na zewn�trz jest popio�em i sprzeczno�ci�, a warto�� ma tylko przez dusz� ognia, kt�ry wymusza jedno�� z niesp�jnej materii i w jakim� niezwyczajnym u�yciu materia�u parnego pozostawia za sob�, w poprzek ziemi szlak �aru. Tylko nami�tno�� dla jednego i drugiego znaczy co� w dionizyjskiej tajemnicy �wiata; tu jednak si�ga i li�e p�omieniem w g�r�, ku tajemnicy ponad�wiatowego Logosu-S�OWA, tajemnicy, kt�ra wype�nia okr�g ziemi tylko dlatego, aby go samego w swym ogniu ochrzci�, zanurzy� i zamieni� w ducha. A� do swej zewn�trznej formy my�lenie orygenesowe jest wsp�dokonaniem swego jedynego przedmiotu: Boga, g�osu, mowy, s�owa i niczym innym, ale g�osu, kt�ry jak ognisty miecz uderza w serca; mowy, kt�ra z nadziemsk� delikatno�ci�, szeptem, wprowadza w �wiat tajemnicy mi�o�ci wok� tajemnicy mi�o�ci, S�owa, kt�re ju� jest rozb�yskiem i odblaskiem ukrytej pi�kno�ci Ojca. W anonimowo�� tego S�owa zostaje wci�gni�ty tak�e g�os Orygenesa i w tej postaci pozostawi� swoj� wszechobecno�� w chrze�cija�skiej my�li, o czym ju� m�wili�my. Orygenes zosta� jednak po d�ugim i rozpaczliwym zwalczaniu przez chrze�cija�sk� teologi� odrzucony i pot�piony. A wyrok ten, nawet gdy tylko -jak powiedzieli�my - uderzy� w wyschni�ty ju� szkielet jego my�li, to jednak Orygenes pozosta� w ten spos�b napi�tnowany. Trzyma si� na szkielecie ko�ci, ale za�amuje si� nie maj�c si�y, je�li tylko jedn� ko�� si� usunie. W �adnym wielkim systemie nie da si� zreszt� rozdzieli� formy i tre�ci, tak�e wtedy gdy nie ca�kowicie odpowiadaj� sobie, jak na przyk�ad u Hegla. Jest oczywi�cie zawsze mo�liwe, �e niekt�re zdania my�licieli s� prawdziwsze od innych, a wi�c jedne mo�na sobie przyswoi� a inne odrzuci�. Ale w miar� jak wyb�r taki mo�na uczyni� bogatszym tak coraz mniej poszczeg�lne cz�ci mog� znie�� jakie� ubytki; im bardziej zestaw pierwotny by� tylko �materialnym" tym mniejsz� posiada w sobie narzuca- 10 WST�P j�c� si� i konieczn� jedno��, sw�j styl. Mo�na z trudem by� heglist� w logice nie b�d�c nim w filozofii historii czy filozofii spo�ecznej. Nie mo�na przyjmowa� krytyki czystego rozumu odrzucaj�c krytyk� praktycznego rozumu. Tak, nie mo�na jednocze�nie uzna� pierwszych takt�w DC Symfonii i opu�ci� ostatnie. Prawda bowiem wszystkich wielkich dzie� opiera si� raczej na tym, co w nich jest, ni� na tym, jak to istnieje. Duch ca�o�ci nadaje ca�o�ci sens i jedno��. W prawdzie tej niepodzielnej idei bior� udzia� wszystkie poszczeg�lne cz�ci. Ta uwaga stawia nas w �rodku nad wyraz problematycznej sprawy naszego przedsi�wzi�cia. Niekt�rzy przed nami usi�owali w spos�b mechaniczny �schrystianizowa�" Orygene-sa w jego wypowiedziach. Wyklucza si� wi�c preegzystencj� i powr�t wszystkiego, �agodzi si� tu i �wdzie jeszcze inne ekstrawaganckie pogl�dy i otrzymuje si� jak na d�oni sztywny i pozbawiony wyrazu tw�r, wype�niony dzielnym brakiem szkodliwo�ci, ale w kt�rym jednak nikt ju� nie odczuje tchnienia genialno�ci. Inn� drog� jest pe�ne wydanie dzie� Mistrza, 0 co stara si� w spos�b modelowy Komisja Ojc�w Ko�cio�a Pruskiej Akademii. To oczywiste, �e ta ogromna praca zas�uguje na podziw 1 wdzi�czno��, gdy� w ten spos�b uczony otrzymuje do r�ki niezawodne i pewne narz�dzie pracy. Ale jest to tylko narz�dzie. Z jego pomoc� udaje si� filozofowi i teologowi oceni� i por�wna� posta�, kt�ra jak statua zakl�ta jest w skale, a kt�r� trzeba dopiero z niej odku�. Nawet wtedy, gdy wzorcowe t�umaczenie niemieckie Koetschau'a w Bibliothek der Kirchen- vater wydawnictwa K�sel (por. polskie t�umaczenia St. Kalinkowskiego w serii �Pisma Starochrze�cija�skich Pisarzy" wyd. Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie - dop. t�umacza) na nowo udost�pni�o nam wielki traktat Przeciw Celsusowi, pismo O modlitwie oraz Zach�t� do m�cze�stwa, znaczenie tego jest tylko podobne - to narz�dzie. S� to tylko sposobno�ci dla dzisiejszych my�licieli, zaproszenia - nie wida� zreszt�, aby kto� z nich skorzysta�. Zreszt�, pismo �Przeciw Celsusowi", pe�ne d�u�yzn, a cz�ciowo tak�e przesady, dzisiaj mo�e uczy� tylko na niewielu czytelnik�w, a pozosta�e dwa ma�e pisma nie prowadz� do serca my�li Orygenesa. To serce bije tylko dla tego, kto odda si� lekturze komentarzy biblijnych. Nawet nie w m�odzie�czym dziele Peri archon (O zasadach), ale w wyja�nieniach do Starego i Nowego Testamentu znajduje si� �ywy duch tego my�lenia. Przedstawi� te dzie�a w ca�ej rozci�g�o�ci czytelnikowi, by�oby zadaniem beznadziejnym. S� to bo wiem nie tylko fragmenty z niezliczonych stos�w resztek, a inne to tylko wyobcowane �aci�skie t�umaczenia, a s� tak�e takie, co powsta�y spi sane pod dyktando, cz�sto rozbite, bez podzia�u, pe�ne powt�rze�, a dla WST�P 11 niewtajemniczonego w zupe�nie nieodpowiednich miejscach. Tak wi�c postanowili�my dokona� odpowiedniego wyboru ze wszystkich dzie�, jeszcze dzisiaj tak wa�nych, aby z tego zestawu, jakby punkt�w w�z�owych, jak w postaci mozaiki odda� prawdziwe oblicze Orygenesa. W zasadzie bowiem to, co dzisiaj wa�ne, by�o i w�wczas wa�ne i �ywe tak, �e je�li tylko ten wyb�r si� uda�, to nie nale�y si� obawia� jakiego� istotnego zafa�szowania. Jednak w miar� jak tu poszukuje si� wewn�trznej �duchowej wi�zi" w my�leniu Orygenesa, zak�adamy sobie, i� nasze zainteresowanie mie�ci si� poza czysto historycznym (ukazanym cho�by w wydawnictwie K�sel czy ATK) i �e budujemy w wymiarze humanistycznym pos�g, za kt�rego aktualno�� mamy odpowiada�. Ale ju� zauwa�yli�my wy�ej, �e by�oby rzecz� beznadziejn� oddziela� w spos�b czysto materialny to, co �hetero-doksyjne" od tego, co �ortodoksyjne". Bo to nieuniknione, �e w naszym pos�gu pojawia si� jedno i drugie. Zb�dne jest wi�c tak�e zauwa�y�, �e w �aden spos�b nie identyfikujemy si� ze wszystkim, co musi by� podane w tym wyborze, aby ukszta�towa� prawdziwy, wewn�trzny obraz Mistrza. 0 co nam najpierw jedynie chodzi, to wierno�� samego pos�gu. I kolos Daniela sk�ada� si� z r�nych metali: sta� na glinianych nogach, co nie przeszkadza�o mu by� kolosem. Dopiero wtedy, gdy owa obiektywna w�a �ciwo�� tak zarysowanego pos�gu zostaje zachowana, mo�emy zwr�ci� uwag� na nasz drugi cel. Wobec takiej postaci pojawia si� nieodparcie pytanie: je�li prawd� jest, �e Orygenes jest stale obecny w chrze�cija�skiej teologii i je�li prawd� jest z drugiej strony, �e forma i tre�� pozostaj� u niego w �cis�ym zwi�zku, to jakie wnioski nale�y wyci�gn�� z tego faktu dla chrze�cija�skiej teologii? Je�li Orygenes przez stulecia, jak szeroki nurt p�yn�� poprzez koryto rzeki chrze�cija�skiego my�lenia - tak pot�ny, �e uleg� mu ca�kowicie jego najzawzi�tszy przeciwnik, Metody - to, co oznacza stawia� zapor�, aby jego heterodoksj� nie wpu�ci�, aby wtargn�a do �wi�to�ci? Nic, lub prawie nic, pada znana odpowied� Harnacka. Orygenes dla niego oznacza zdecydowanie import �wieckiego, greckiego my�lenia do ducha Ewangelii. Od tego Ko�ci� Katolicki ju� si� nigdy nie uwolni�. Peri archon mia�o by� pierwsz� teologiczn� summ�, pierwsz� pr�b� my�lowego opanowania 1 zrekonstruowania objawienia za pomoc� �rodk�w ludzkiej logiki. Od pokusy takiej subtelnej gnozy mia�a si� ju� teologia nigdy wi�cej nie uwolni�. By�oby rzecz� powierzchown� odrzuci� Harnacka wskazuj�c na teologi� przedorygenesow�. Mia� on zbyt delikatne wyczucie, aby nie 12 WST�P dostrzec w�a�ciwie, �e w tym miejscu wkraczaj� do chrze�cija�stwa elementy, kt�re jako takie nie pochodz� z Ewangelii. Dysput� z Harnackiem nale�y przeprowadzi� w odniesieniu do innych punkt�w; przy jego, tak si� nam zdaje nieusprawiedliwionemu zaprzeczeniu jakiejkolwiek ludzkiej mo�liwo�ci rozwoju i rozprzestrzenianiu ewangelicznego objawienia w teologii oraz owego nadprzyrodzonego kierowania Ko�cio�em w zakresie teoretycznego formu�owania swego dziedzictwa wiary. Har-nackowi jako protestantowi brakuje poj�cia S�OWA, kt�re w Ko�ciele jako w swoim ciele dalej �yje i o�ywia. Dlatego temu co w�a�ciwie wyczuwa nada� fa�szyw� wymow�. A wi�c nie fakt, �e Orygenes zakotwiczy� w Ko�ci� hellenistycznego ducha stanowi przyczyn� pewnej refleksji, ale przede wszystkim konkretny spos�b, w jaki to przyw�aszczenie si� dokonuje. Mo�na, aby widzie� to ja�niej, podzieli� ca�o�� dorobku my�lowego Orygenesa (na razie ca�kowicie w oderwaniu od jego zwi�zku z chrze�cija�stwem) na trzy grupy my�li, kt�re okre�laj� nie tyle materialny podzia� jego my�lowych tre�ci, co raczej stanowi� podzia� na trzech r�nych poziomach g��boko�ci. Do pierwszej grupy my�li mo�na zaliczy� owe �heterodoksyjne" pogl�dy, kt�re w spos�b oczywisty pozostaj� pod wp�ywem plato�skich mit�w, nigdy nie zadomowi�y si� w Ko�ciele i w ko�cu wyra�nie i energicznie zosta�y przez niego odrzucone. Do tego nale�y naturalnie tak�e to, co przypomina u Orygenesa o podporz�dkowaniu trzech boskich os�b, co by�o znane w okresie przednicejskim, a w spos�b oczywisty zosta�o przezwyci�one przez spory aria�skie. Nikt nie czyni� z tego zarzutu Orygenesowi, gdy wyst�powa� ja�niej ni� Justyn czy Tertulian za uznaniem r�wno�ci Ojca i Syna. Tu jednak trzeba by dokona� zdecydowanego podzia�u r�l, kt�re boskie osoby przyjmuj� w historii zbawienia, a zw�aszcza nadmierny i niemal wy��czny udzia� Syna w stworzeniu. W�a�ciwa posta� mistyki Logosu u Orygenesa by�a mo�liwa tylko w tym jeszcze nie ca�kowicie rozwini�tym stadium nauki o Tr�jcy �wi�tej. Wyobra�enie, �e dusza w spos�b bezpo�redni jest tylko obrazem i podobie�stwem Logosu i tylko dlatego, �e sam Logos jest obrazem i podobie�stwem Ojca, a wi�c tylko po�rednio jest obrazem Ojca, ten pogl�d zostaje w spos�b naturalny przezwyci�ony przez nauk� trynitarn� pierwszego soboru powszechnego. Ca�a tendencja trynitarnego podporz�dkowania (Syn podporz�dkowany Ojcu, Duch �wi�ty Synowi) jest wyra�nie grecko-gnostyckiego pochodzenia i ��czy si� z pr�b� zbudowania pomostu nad przepa�ci� dziel�c� Boga i �wiat, przez �emanacje", �sfery", stopnie i szczeble, po kt�rych dusza WST�P 13 spragniona zbawienia usi�uje wst�powa� do nieba. Do tej grupy nale�y w konsekwencji tak�e i ta my�l, �e Logos wciela� si� na tych wszystkich stopniach i szczeblach, �e jak dla ludzi sta� si� cz�owiekiem, tak dla anio��w anio�em, na skutek czego i dusza, kt�ra po tych szczeblach wst�puje do Ojca sta�a si� �yw� drabin� do nieba, kosmiczn� �prawdziw�" drog�. Co wi�cej, przechodzenie samej duszy przez przer�ne niebia�skie stopnie, a zatem i zasadnicza wsp�lnota ja�ni cz�owieka i anio�a (obydwa byty s� jako stworzenia cielesno-duchowe) nale�y jeszcze do tego �wiata wyobra�e� w istocie helle�skiego. Lecz samo wst�powanie jest tylko cz�ci� przeciwleg�� owego pierwszego mitycznego, grzesznego upadku, z kt�rego wywodzi si� wprawdzie nie tyle (numeryczna) indywidualizacja dusz, a raczej ich jako�ciowa r�norodno��. W�a�nie to ich odwr�ceniu si� od pierwotnego �wiat�a da� im B�g w okresie �wiata, kt�ry wskutek tego zaistnia�, cia�o albo g�ste, ci�kie albo te� cia�o duchowe. I tak zamyka si� kr�g mi�dzy preegzystencj�, subordynacj�, og�ln� inkarnacj�, wst�powaniem i stawaniem si� anio�em. Drug� grup� w ca�o�ci przekazu Orygenesa trudniej jest okre�li�; dotyczy jakby formalnego wp�ywu w�a�nie co przedstawionych pogl�d�w na ca�o�� systemu my�lowego; jest to raczej rodzaj postawy bardziej ni� rodzaj tre�ci i mo�e by� od materialnej zawarto�ci nauki niemal ca�kowicie od��czone. Takiej formalnej postawie w przyj�ciu w Ko�ciele postawiono jeszcze mniejsz� zapor�, tym bardziej, �e ca�y schy�kowy antyk oddycha� w niej jako w swej og�lnej atmosferze. Nie wystarcza�o ju� na�o�y� odpowiedni filtr, o kt�rym m�wili�my, aby ten pok�ad pogl�d�w Orygenesa oddali�, bo w�a�nie ta postawa by�a w chrze�cija�skiej teologii niewidzialnie wszechobecna. Temu zjawisku nadano r�ne nazwy. M�wiono o platonizmie Ojc�w. Oczywi�cie, na ile schemat upadku i powrotnego wst�powania pojawi� si� u Platona, podobnie jak i powszechne rozdzielania idei od zjawisk. Tu przechodz� faktycznie niekt�re plato�skie elementy do patrys-tyki. Ale zapomina si� przy tym, �e w III i IV wieku wielkie szko�y zosta�y wymieszane w spos�b nie do rozplatania. Ju� u Filona jest tyle samo ze stoicyzmu co z platonizmu. Gdy si� przyjrze� bli�ej Grzegorzowi z Nyssy, kt�rego nacechowano jako platonika, to odkrywa si� u niego o wiele wi�cej element�w arystotelesowskich i stoickich ni� plato�skich. Podobnie dzieje si� z Bazylim. Ale Klemens i Orygenes stanowi� wsp�lne �o�ysko dla ca�ej filozoficznej kultury ich czas�w. Tak wi�c �platonizm" nie okre�la w spos�b trafny istoty rzeczy. M�wi�o si� tak�e p�niej o ucieczce od �wiata u Ojc�w i mieli si� w tej kwestii zarazi� od gnostyckiej pogardy dla cia�a i ma��e�stwa, od enkratyz- 14 WST�P mu i wszelkiego rodzaju ojc�w pustyni. Ale i to okre�lenie nie dotyczy tego, o czym w istocie rzeczy my�limy. Ireneusz przeciw gnozie jest wielkim obro�c� ziemi. Sam Orygenes nie my�la� aby zaprzeczy� zmartwychwstaniu i broni� z naciskiem godno�ci cia�a przeciw Celsusowi wskazuj�c o wiele bardziej ni� p�niejsi Ojcowie na pozytywne znaczenie zmys�owych dozna�. Jego idea� wiedzy jest ca�kowicie �wiatowy i to nienasycone pragnienie zobaczenia wszystkich rzeczy w ich postawach i istocie; ogl�d Logosu jest ogl�dem osobowego bogactwa jednej idei �wiata; ogl�d Ojca jest tylko skrajnym przyk�adem tej kosmicznej m�dro�ci (kt�ra obejmuje rzeczy niebieskie i ziemskie). Ucieczka od �wiata nie jest poj�ciem, kt�re odpowiada og�lnemu stanowisku orygenizmu. Charakteryzuje to stanowisko lepiej raczej �w kierunek formalnego ruchu, kt�ry da si� wyprowadzi� z pogl�d�w pierwszej grupy: Droga do Boga jako (zwrot) ku wst�powaniu. M�wiono w tym sensie dos�ownie o theologia gloriae Grek�w w og�le a Orygenesa w szczeg�lno�ci. Wszystko zosta�o tu uporz�dkowane w stopniach prowadz�cych w g�r�, wszystko ukierunkowane na ascensiones in corde, wszystko zwr�cone od os�aniaj�cego poni�enia ku promieniej�cemu �wiat�u Taboru, ku coraz bardziej prze�roczystym szatom, ku �wietlistemu ob�okowi, z kt�rego dobywa si� objawiaj�cy glos. Krzy�, gr�b, smutek i b�l nie zostaj� usuni�te, s� nadal obecne, ale ju� tylko na wz�r owych rozwiewaj�cych si� ob�ok�w, w�a�nie podniesionych zas�on i w kt�rych si� ju� nie przebywa. Z pewno�ci� Orygenes wie, �e ca�e �ycie chrze�cijanina musi by� naznaczone prze�ladowaniem, napisa� przecie� p�omienn� zach�t� do m�cze�stwa, sam go tak�e w cierpieniu w�asnym dozna�. Z pewno�ci� to on wymy�li� pi�kn� teori� o aporia, wed�ug kt�rej wgl�d w s�owo Logosu dopiero w tym momencie zostaje podarowany, gdy duch zdaje si� gubi� w po�o�eniu bez wyj�cia i w bezradno�ci; zapewne pojmuje on dopiero wtedy, �e w miar� wst�powania w g�r� wzrasta nawa�nica wrogich mocy i wewn�trzne obumieranie - ale to wszystko jest dla niego tylko walk� bohatersk� i stanowi heroiczn� sposobno�� dla coraz wi�kszej pr�by; to przygoda kosmicznej drogi, jak� m�g� prze�y� w podobny spos�b wyznawca Mitry na swojej drodze w�dr�wki przez sfery. Jest to tak�e w g��bokim zamy�le i wsp�zbawianie �wiata razem z Chrystusem. Jednak kto jest �mocniejszy" i �zaawansowany" ma prawo walczy� o s�abszego z cz�onk�w mistycznego cia�a. Jest tak�e stale tym M�drzejszym (niekoniecznie w znaczeniu zewn�trznego wykszta�cenia, ale jako bardziej obdarzony darem m�dro�ci), kt�ry po�redniczy w przekazywaniu otrzymanego bezpo�rednio od Chrystusa �wiat�a �ni�ej stoj�cym". Cz�sto miesza si� ten schemat wst�powania z pelagianizmem oraz z pobo�no�ci� samo- WST�P 15 czynnie skutecznych uczynk�w. Uwa�amy, �e nies�usznie, gdy� wed�ug Orygenesa (a p�niej tak�e wed�ug Augustyna) ka�dy krok w g�r� oznacza by� przez kogo� z zewn�trz podniesionym i poci�gni�tym. Dlatego u Orygenesa ��cz� si� w tak naiwny i oczywisty spos�b �wiadomo�� stanu kogo� �zaawansowanego" z ca�kowicie nieob�udn� pokor� i �wiadomo�ci� skruchy za grzechy. Wszystkim wi�c czym jest, jest on jedynie z �aski Chrystusa. I tylko dlatego prowadzimy tu dow�d, �e on jako w og�le �co�" istnieje. Chodzi tu jeszcze nie o krytyk�, ale tylko o opis. I tylko o stwierdzenie, �e ten�e Orygenes jest tym, kt�ry jednocze�nie bez jakichkolwiek zahamowa� wszed� na szerokie porz�dki ko�cielnego my�lenia. Nie tylko nast�pni aleksandryjczycy, nie tylko Pamfilos, Grzegorz Cudotw�rca, Didym, Euzebiusz i Kapadocyjczycy, Hieronim, Hilary, Ambro�y a poprzez nich wszystkich tak�e Augustyn przyjmuj� �w schemat ascensiones in corde, ale tak�e ci wielcy przekazuj� go mniejszym my�licielom, kaznodziejom i ludowi. Jak cz�sto i nie od dzisiaj czyta kap�an lub mnich w swoim brewiarzu s�owa Ambro�ego: �Zwa� dok�adnie na to, jak Chrystus wst�puje z aposto�ami, jak zst�puje do t�umu. Bo jak inaczej m�g�by t�um dostrzec Chrystusa, gdyby si� nie uni�y�? Nie towarzyszy mu w drodze na g�r�, nie pod��a za nim do rzeczy najwy�szych. Gdy jednak zst�puje tam, znajduje s�abych, gdy� s�abi nie mog� znajdowa� si� na G�rze". Je�li nawet te s�owa nie zosta�y skopiowane wprost za mistrzem, co wydaje si� prawdopodobne, to jednak odzwierciedlaj� jego najbardziej autentycznego ducha. Harnack zrekonstruowa� z Komentarzy do Paw�a Hieronima zaginiony komentarz Orygenesa. W berli�skim wydaniu Orygenesowego Komentarza do Mateusza dodano teksty Hieronima cz�sto cytowane dos�ownie. Ale tak�e dla Augustyna (pomijaj�c ju� milczeniem mistyk� wst�powania do nieba u Grzegorza z Nyssy) baza Orygenesowa jest jasna: �ycie Pana jako transitorium Domini. A wi�c jest ono dla wst�puj�cego chrze�cijanina jako (ca�kowicie nieodzowny) �najni�szy" stopie�, a zatem i wiara jest tu (r�wnie� ca�kowicie nieodzowna!) punktem wyj�cia rozumienia ca�kowicie w tym sensie, w jakim Orygenes nazywa� gnoz� �doskona�� wiar�", a wiar� sam� pocz�tkiem rozumienia. Z tym samym w ko�cu ��czy si� i tendencja (oczywi�cie nie wypowiedziana jasno) pozostawienia gnostyka jako tego, kt�ry ju� wyr�s� z zakresu wiary jako wiary ze s�uchania. W tych rzeczach zawiera si� prawie nie do unikni�cia orygenizm Ojc�w. Istnieje wszak�e jeszcze jedna, trzecia warstwa, najg��bsza u Orygenesa. I ta podobnie jak pierwsze nie zosta�a przej�ta przez tradycj�. I to nie dlatego, �e podobnie jak tamta okazywa�a si� z ni� nie do pogodzenia, ale 16 WST�P dlatego, �e by�a niedost�pna dla w�a�ciwego przekazu, jako co�, co nierozerwalnie zwi�zane jest z jego osob�, jako jego tajemnica, co� nie do na�ladowania wielkiego ducha. Pewien �schemat", formalne nawyki my�lowe daj� si� odtworzy� we wszystkich epokach w postaci szko�y; nami�tno��, tchnienie geniuszu w spos�b konieczny wymykaj� si� z form tego rodzaju. Tu uderzaj�co podpada, jak szybko naj�ywotniejszy rdze� w my�leniu samego mistrza zosta� przeoczony przez najbardziej mu oddanych na�ladowc�w, natomiast my�li, kt�re w�a�ciwie dotykaj� tego, co najg��bsze, dopiero wtedy zachowuj� sw�j pe�ny blask, gdy postrzegane s� i t�umaczone z punktu widzenia owego centrum. Nie maj� go gdy zosta�y przeniesione jako wolne �buduj�ce" my�li w inne duchowe �rodowisko. Takie wyobra�enia kr�c� si� jeszcze przez drugi czas w powietrzu, zanim nie zgin� z braku gleby i klimatu, albo te� rozkwitaj� na kr�tko u p�nych, oddalonych na�ladowc�w, jak Eriugena. No�nym pod�o�em i punktem centralnym tego najg��bszego kr�gu my�li jest zar�wno nami�tna jak i czu�a mi�o�� do S�OWA. Z tej mi�o�ci zamieniaj� si� dla Orygenesa niekt�re rzeczy z �ycia codziennego w niesko�czon�, pe�n� tajemnic, mistyczn� rzeczywisto��; rzeczywisto�� dost�pn� prawie tylko jemu samemu. W tym wn�trzu �arliwej mi�o�ci dokonuje si� cud, znaczenie drugiego stopnia jest odsuni�te i odwr�cone; z najwi�kszej blisko�ci, w kt�rej dla zam�conej jedno�ci z Bogiem--S�owem jako medium nie mo�e s�u�y� �adna filozofia, z tej blisko�ci przebijaj� si� nagle jak b�yskawice pogl�dy, kt�re nale�� do najbardziej nieutracalnych, a przecie� tak�e najbardziej zapomnianych w historii chrze�cija�skiej my�li. Takim jest najpierw pogl�d zajmuj�cy rozleg�� warstw� w jego my�li, spojrzenie na istot� Pisma �wi�tego jak na wielki sakrament rzeczywistej obecno�ci boskiego S�owa w �wiecie. Tylko ten, kto rozumie, co ta obecno�� dla Orygenesa oznacza�a, b�dzie mia� tak�e dost�p do tego, co dzisiaj tak niepor�wnanie p�ytko i powierzchownie odrzuca si� jako �alegoryzowanie". Czy� Orygenes nie by� najwi�kszym filologiem chrze�cija�skiej staro�ytno�ci, kt�remu zawdzi�czamy Heksapl�, �eby nie wiedzia� jak doceni� miar� i wag� znaczenia dos�ownego? W jego pismach roi si� od warto�ciowych wskaz�wek gramatycznych, pr�b uzgodnienia i wyja�nie� dotycz�cych dos�ownego sensu tekstu. Ale nawet je�li to wszystko by�o dla niego �rodkiem, je�li dotyka� tego jak cia�a szukaj�c stale bij�cego serca boskiego S�OWA, kt�re wcieli�o si� w to �cia�o uni�enia" z�o�onego z liter i zwoj�w pisma, to nale�y w ko�cu w tym uzna�, �e chodzi tu o co� wi�cej ni� wymuszon�, dzisiaj ju� dawno przebrzmia�� gr�. W tej sprawie WST�P 17 p�niejsi Ojcowie widzieli co� g��bszego. Ale ju� u nich s�czy�a si� owa �alegoryczna metoda" nie zawsze ju� z najg��bszego �r�d�a, sta�a si� ju� raczej technik� i rutyn�. Najwy�sze owoce metoda ta mo�e tam tylko wyda�, gdzie Bibli� pojmuje si� w bezpo�rednim zwi�zku z Wcieleniem i gdzie stosuje si� te same prawa rozumienia dla obydwu rzeczywisto�ci. Nie m�wimy tego, aby broni� alegorii Orygenesa w szczeg�ach. Mog�o si� u niego przytrafi� jakie� podstawowe nieporozumienie w stosowaniu tej metody. Do tego nale�y jeszcze wr�ci�. Ale nieporozumienie w zastosowaniu nale�y ju� do wt�rnego zakresu i nie narusza wewn�trznej prawdziwej intuicji. Obok mistyki Pisma �wi�tego pojawi�a si� druga nauka, nie mniej wolna od niezrozumienia wszystkich dzisiejszych, co wi�cej przez dawnych uczni�w, nauka przekazana tylko zewn�trznie, nauka, kt�r� nie prze�yli wewn�trznie i nie poj�li, a kt�ra dlatego wkr�tce zwi�d�a: prawda o duchowej komunii S�owa. Odpryski tej nauki uj�� niedawno Ferdynand Ebner w dziele Wort und Liebe. U Orygenesa opiera si� ca�o�� nauki na g��bi wiedzy wok� absolutnego bytu, kt�rym jest S�OWO, a kt�re jest jednocze�nie substancjalnym pokarmem stworzonego i �yj�cego w niedostatku ducha. Nauka ta oddzielona od swego no�nego pod�o�a staje si� natychmiast duchowym i buduj�cym por�wnaniem. Wi�cej znaczy ju� u Bazylego, ale ju� nic wi�cej u Augustyna. Hieronim i Ambro�y maj� t� zas�ug�, �e teksty Orygenesa przej�li w ca�ej niest�pionej ostro�ci i tak przekazali je �redniowieczu, w kt�rym tu i �wdzie u czytaj�cych g��biej (cho�by w traktacie o eucharystii niejakiego Wilhelma z Saint Thierry) �wi�tuj� skryte zmartwychwstanie. Ostatni� my�l� z kr�gu mistyki S�OWA, ale te� my�l� najg��bsz� jest nauka o m�ce S�OWA. Pogl�d ten sprowadza si� do my�li, �e uderzenie w��czni na Golgocie jest tylko sakramentalnym por�wnaniem innej duchowej w��czni, kt�ra uderzy�a w S�OWO i spowodowa�a wyp�yw z niego. Jest to pogl�d, �e wylanie si� S�OWA Bo�ego dokona�o si� dzi�ki tej w��czni. W ten zak�tek orygenizmu nie wczo�ga� si� �aden jego ucze�. Dlatego te� p�niej tego rodzaju b�yskawicowe spojrzenia w tajemnic� kenozy, samowyniszczenia si� Boga s� rzadkie. I u Orygenesa pojawiaj� si� tylko na kr�tko i tylko w poprzek linii i kierunku strumienia jego my�li: �e wyniszczenie jest m�dro�ci�, �e zst�pienie jest m�dro�ci�, �e to, co daremne jest m�dro�ci�, s�abo�� i niemoc jest m�dro�ci� - ale wyniszczona i ukrzy�owana M�dro�� - to musia�o za�wita� u tego najwi�kszego mi�o�nika M�dro�ci tylko w rzadkich momentach. Ale czy� nie musia�y by� przygotowane owe descensiones in corde, aby m�c pod��a� w kierunku M�dro�ci 18 WST�P Boga? I to descensiones, kt�re nie by�y ju� skrytymi �rodkami, czy przygotowaniami do jakiego� skomplikowanego, wyrafinowanego ascen-sus, ale wsp�rozlaniem substancjalnej, duchowej krwi? Ta mo�liwo�� staje si� uchwytna w wizji, kt�r� Orygenes mia� o Ko�ciele swej epoki: pierwotne chrze�cija�skie marzenie o bezgrzesznej oblubienicy zosta�o wy�nione do ko�ca. Orygenes jako pierwszy spojrza� prawdzie w oczy. Ten bez zmazy Ko�ci� jest tylko dlatego czysty, poniewa� codziennie, co godzin� oczyszcza go z winy krew Chrystusa, oczyszcza go z jego niewierno�ci i cudzo��stwa co dnia i co godzin�. Je�li tu dokonuje si� ascensio, to jedynie dlatego, �e dokonuje si� r�wnocze�nie descensio - a� po bruk. Orygenes stale stosowa� �zy Zbawiciela nad Jerozolim� do jego smutku nad Ko�cio�em. P�niej ten smutek dr�czy� tak�e Augustyna. Ale je�li Augustyn �ali si� bardziej lirycznie i bole�nie, ten niepor�wnanie ostry obraz, kt�ry o�mieli� si� zastosowa� Orygenes, nie zosta� przez niego wypowiedziany. Przez tych kilka nakre�lonych my�li, kt�re otaczaj� i ochraniaj� �wi�to�� orygenesowego my�lenia, wpatrujemy si� w ko�cu w najg��bsz� tajemnic� tej duszy. Duch i ogie� nazwali�my t� ksi��k� gdy� obydwa: duch jako ogie� i ogie� jako duch p�on� tylko w tym wn�trzu �P�omieniem jestem na pewno". To ogie�, kt�ry jest zar�wno mi�o�ci� jak i m�dro�ci� a jednocze�nie czystym �arem i czystym �wiat�em, w tej samej dwoisto�ci, w jakiej dusza ta prze�y�a Boga, jako �niszcz�cy ogie�" i jako ��wiat�o, w kt�rym nie ma ciemno�ci". Jako mi�o�� ogie� ten jest czyst� niecierpliwo�ci�, kt�ra nie znosi niczego przemijaj�cego, czy por�wnawczego, ale po�era natychmiast, oczyszcza i wynosi w kierunku ducha. Jako ogl�d jest to prze�wietlenie na wz�r rentgenowski niesko�czonej rzeczywisto�ci; a� do objawienia jej istoty. W �rodku czystego �aru w wielkim bo�ym ogniu docieramy jednocze�nie do tego miejsca, kt�re zak�ada istnienie wszystkich teorii ascensiones in corde, a wi�c dzia�anie, kt�re zostaje wyja�nione dopiero p�niej, wed�ug ukierunkowania tej ascensio. Zapewne ogie� wznosi si� do g�ry w postaci li��cych j�zyk�w, od niszczej�cej materii sko�czono�d ku nieograniczono�d. Ale jako bo�y ogie�, kt�ry niszczy wn�trzno�d ducha, jest tak�e tym, co wypala si� coraz bardziej w g��b, co sprowadza sta�e wy��obienie serca, a� sta�o si� ono czyst� przestrzeni� i czystym niebia�skim obszarem dla promieniowania �wiat�a. Je�li to ostatnie zostaje rozpoznane jako co� decyduj�cego, w�wczas p�omie� t�sknoty mo�e ju� tylko zwr�ti� si� w g�r�; to wst�powanie nie jest ju� jakim� rodzajem wspinania si� po stopniach zdobywania nieba, ale jest duchowym po�arem �wiata, ofiarn� duchow� pochodni� skierowan� ku Bogu. WST�P 19 Ten podzia� obszaru my�li Orygenesa na trzy warstwy zdradza ju� teraz drugi zamys� tego wyboru. W miar� jak wyb�r ten stara si� opisa� duchow� sylwetk� Aleksandryjczyka bez draperii i dodatk�w, chcia�bym jednocze�nie ujawni� jego znaczenie w historii teologii. Nie twierdzimy, jak Harnack, �e teologia przez Orygenesa zosta�a sprowadzona na b��dn� drog�, z kt�rej ju� nie zawr�ci�a. S�dzimy jednak, �e przez jego wielki wp�yw do teologii wtargn�y takie elementy, kt�rych w takiej formie nie znajdujemy w Biblii, a kt�re starali�my si� zarysowa� jako drug� warstw�, jako theologia ascendens. Podkre�lili�my, �e ta warstwa w mniejszym stopniu dotyczy tre�ci (a wi�c dlatego nie dotyka bezpo�rednio dogmatu), ale bardziej dotyczy formalnej strony, jest sta�ym komponentem tre�ci, a wi�c stanowi bardziej punkt widzenia ni� zawarto�� tre�ci. Poniewa� ten punkt widzenia poniek�d anonimowy i niezauwa�alny zachowa� si� w ca�ej historii teologii, wyda�o si� nam interesuj�ce, aby przej�� jeszcze raz t� drog� i w ten spos�b doj�� do punktu, gdzie ten spos�b widzenia pojawi� si� w czystej postaci i zjednoczy� si� z tre�ci� w spos�b bezpo�redni (z tre�ci�, kt�r� Ko�ci� odrzuci�). Nasz wyb�r zawiera z tego powodu z pierwszej warstwy to, co wydaje si� konieczne dla zobrazowania tej jedno�ci. Po pewnym wahaniu jednak zrezygnowali�my z w��czenia znanych g��wnych tekst�w dotycz�cych mitu preegzystencji dusz. Przeciwnie, zak�adamy raczej ich znajomo��; jednak nie kr�pujemy si� w��czy� te teksty, kt�re czyni� aluzj� do tego mitu, ale s� wa�ne z innych powod�w, cho�by z tego powodu, �e pozwalaj� uzyska� wgl�d w nadzwyczajn� kosmiczn� �wiadomo�� Orygenesa, kt�ra po raz pierwszy i ostatni w historii chrze�cija�skiej my�li rozszerzy�a horyzont tego, co historyczne. Otwar�a spojrzenie na nieprzewidziane p�aszczyzny losu, z s�dami, wyzwoleniami, grzesznymi upadkami (oczywi�cie stale w ramach jednej jedynej epoki �wiata, kt�r� zamyka B�g wszystko we wszystkim), ale tak�e po prostu dlatego, �e mo�na na tych tekstach odczyta� punkt widzenia na ascensio, czy te� na poj�cie tajemnicy. Z tego powodu w��czono tak�e teksty ex professo subordnacjonistyczne na temat Tr�jcy. Nie stanowi� one �adnego ubogacenia naszego dzisiejszego obrazu teologicznego �wiata czy Boga. Nie da�o si� jednak unikn�� tego, �e to podporz�dkowanie mimo to przebija�o si� nie wprost na wielu miejscach, gdy� jest nierozdzielnie z��czone z podstawow� struktur� budowy �wiata u Orygenesa. Nie wolno jednak, jak ju� zaznaczono, przesadza� z owym podporz�dkowaniem Bo�ych Os�b. Orygenes jest w tym wzgl�dzie najbardziej ortodoksyjnym 20 WST�P w�r�d przednicejskich teolog�w. Wyra�nie oddziela wewn�trzboskie pochodzenia od stworzenia �wiata. Syn nie jest, jak twierdzili Ariusz i niekt�rzy wcze�niej, tylko �rodkiem dla stworzenia �wiata, ale odwiecznym mi�osnym zrodzeniem Ojca. Subordynacja ma u Orygenesa silniejsz� wymow� historio-zbawcz� i pozwala w ten spos�b na lepsze po��czenie z teologi� nicejsk�. Jednoznaczna Unia podporz�dkowania jest w ten spos�b z�amana. Oto z jednej strony Ojciec staje si� najbardziej Znanym w Bogu, Syn bardziej Tajemniczym a Duch bardziej Wewn�trznym (misterium odkrytym tylko dla chrze�cijan PA 1,3,1); z drugiej strony droga zbawienia prowadzi od obiektywnego objawienia Syna, przez subiektywne przyswojenie sobie w Duchu ku udoskonaleniu �ycia w Ojcu. Ten ostatni schemat trynitarny, kt�ry stawia Ducha mi�dzy Syna i Ojca, wydaje si� nam tak bardzo oddawa� wyra�nie wewn�trzn� posta� ca�ego obrazu �wiata u Orygenesa, �e w��czyli�my go do g��wnego podzia�u. Czego jednak jeszcze brakuje u Orygenesa w jego wewn�trztrynitarnej teologii, to zast�puje on przez sw�j wielki trynitaryzm historio-zbawczy. �wiadomie wy��czono z kolei nauk� o sakramentach, zw�aszcza nauk� o spowiedzi, chocia� Orygenes jest jednym z najbardziej znacz�cych �wiadk�w wczesnego chrze�cija�stwa je�li chodzi o chrzest, eucharysti� (Fragment do 1 Listu do Koryntian u Cramera!) oraz spowied�, to jednak ka�dy u�wiadomiony wie, jak trudno jednoznacznie wyja�ni� orygeneso-w� ide� chrztu w zwi�zku z chrztem janowym, chrztem ognia, ducha, krwi, jego nauk� o eucharystii z jej (istniej�cym bez w�tpienia) realizmem odgraniczy� od tak zwanej alegoryzacji jako duchowej komunii S�owa, a przede wszystkim rozplata� trudne pytania dotycz�ce nieodpuszczalno�ci grzech�w oraz w�adzy �wieckich w spowiedzi *. Jednak nie wprost niekt�re wybrane teksty, podobnie jak z teologi� trynitarn�, b�d� si� tymi sakramentami zajmowa�. Je�li nawet tu i �wdzie �duchowe" znaczenie sakrament�w wydaje si� jedyne, to trzeba tu pami�ta�, �e Orygenes wsz�dzie, tak�e w eucharystii, zak�ada sakramentalny realizm i cz�ciowo mocniej go podkre�la ni� p�niejsi Ojcowie, Grzegorz z Nazjanzu, Bazyli czy Augustyn. Uzasadnienie tego le�y w sakramentalnej strukturze zasadniczej ca�ego planu zbawienia (kt�ry ze swej strony opiera si� zn�w na �uasi- 1 Dla nauki o spowiedzi warto wskaza� artyku� Karla Rahnera, La doctrine d'Origene sur la Pinitence (Rev. Sc. Rei. 37 [1951] zeszyt 1 i A. d'Ales (L'Edit de Calliste, Paris 1914); o chrzcie por. Hugo Rahner, Taufe wid geistliches Leben bei Origenes (Z/t. f. Aszese u. Mystik, 1932) jak r�wnie� m�j artyku� w Recherches de science religieuse 1936 i 1937: Le Mysterion d'Origine. Stanowi to tak�e krytyk� powszechnej interpretacji eucharystii. Por. tak�e moje Esauisses patristi�ues, kt�re si� uka��. WST�P 21 -sakramentalnej strukturze bytu). Plan ten zostaje wydobyty wyra�nie w rozbudowanym wyborze tekst�w. Idea preegzystencji, wewn�trzboska spekulacja trynitarna i nauka o sakramentach s� jedynymi motywami my�lowymi, kt�re przewijaj� si� w ca�o�ci, ale kt�re nie potraktowano tematycznie. Ca�y ten wyb�r winien odnosi� si� do drugiej i trzeciej warstwy: wydobywanie formalnego stanowiska teologicznego z jednej strony, z drugiej, wydobycie wewn�trznego, osobistego, istotnego rdzenia my�li tego my�liciela i mistyka. Pomi�dzy tymi dwoma warstwami jednak ma przebiega� zwrot decyduj�cy. Decyduj�cy zwrot w swej g��bi winien by� pozostawiony czytelnikowi. Poprzestaniemy tym samym na tym, �e postawimy tylko niekt�re wskaz�wki i znaki zapytania. W pierwszym rz�dzie wydaje si� nale�y poda�, w jakim kierunku nie powinna p�j�� krytyka Orygenesa (nie m�wimy tu ju� o pierwszej grupie motyw�w). Nie ulega ju� dzisiaj w�tpliwo�ci, �e Hieronim w swej nami�tnej polemice przeciw kiedy� ub�stwianemu mistrzowi idee jego spospolitowa� a cz�sto przeinaczy� w co� przeciwnego. Orygenes m�wi� cz�sto w swoich dzie�ach yvfi\aiaxiK5>s (�wiczeniowo), budowa� r�ne hipotezy, kt�rych sam nie podziela�, ale kt�re uwa�a� za godne uwagi i wzmianki. Tak� hipotez� jest na przyk�ad nauka o w�dr�wce dusz, kt�r� Orygenes we wszystkich pismach zwalcza, podobnie jak nauk�, �e dusze na najwy�szym stopniu wst�powania odk�adaj� cia�o, pomys�, kt�ry narusza wszystkie zasady orygenesowej ontologii i jego w gruncie rzeczy ca�kowicie ortodoksyjn� nauk� o zmartwychwstaniu. W ko�cu st�d pochodzi przypisana mu fa�szywie (jak s�dzimy) nauka, �e po tym procesie �wiatowym (kt�ry roztacza si� na wiele eon�w, lat �wiatowych) gdy nadchodzi koniec i B�g jest wszystkim we wszystkim, mo�liwy jest nowy upadek. T� nauk� zalicza� Orygenes, jak i wy�ej wspomniane, do filozoficznych dyskusji (tak w CCels 8,72 nale�y to rozumie�), ale nie do nauk, kt�re nale�y podziela�. Krytyki Orygenesa nie powinno si� podnosi� przeciw jakiemu� prostemu, dos�ownie rozumianemu spirytualizmowi. Droga od cia�a w stron� ducha, od materialnego por�wnania ku idealnej prawdzie, nie jest drog� dla zniszczenia cia�a i zniszczenia por�wnania, ale dla jego obja�nienia, prze�wietlenia, �uwznio�lenia" w sensie tylko heglia�skim. Wypowied�, kt�ra zosta�a przypisana �wi�temu Maksymowi Wyznawcy (ca�kiem fa�szywie) �wszystko co zjawiskowe wymaga krzy�a... wszystko co duchowe 22 WST�P pogrzebania" (PG 90,1108 B) mo�e by� postawiona nad ca�� nauk� Ory-genesa o �uwznio�leniu". �Nikt nie ogl�da mojego oblicza i �yje" powiedzia� B�g do Moj�esza i dlatego ��adne oko nie widzia�o", co B�g przygotowa� swoim wybranym. Wszystko co zmys�owe musi zosta� uszlachetnione przez Bo�y ogie�, jakby per ignem zostaje uratowane. Orygenes to podstawowe prawo stosuje wsz�dzie tam, gdzie pojawia si� zwi�zek por�wnania-prawdy i �wiadczy to tylko o jego konsekwencji. Nikt nie poj�� g��biej ni� on odwo�ania w jedno�ci Chrystusa Starego Przymierza, dawnego Prawa, z jego r�norodno�ci� obraz�w i jego widzialn� hierarchi� kap�a�sk�. �Prawo jest duchowe" powiedzia� Pawe� i �dla duchowych nie ma prawa". Chrystus jednak sam odwo�a� wielo�� wcze�niejszych regu� moralnych i przykaza� w jedno�ci prawa mi�o�ci, dok�adnie tak jak przezwyci�y� wielo�� kap�a�stwa w swoim wiecznym, najwy�szym kap�a�stwie. St�d nale�y i tu zniesienie wielo�ci �litery" Pisma w jedno�� jego jedynego sensu, Chrystusa. Na podstawie tego uduchowionego, pe�nego por�wna� materia�u u Orygenesa czyni� mu zarzut, oznacza nie rozpozna� w�a�ciwie chrze�cija�stwa i zawraca� do ��ydowskich bajek". Orygenes jest jednak daleki od tego, aby zaprzecza� temu, �e w samym chrze�cija�stwie z jednej strony jest w tej jedno�ci zachowana ca�a tre�� tego, co zniesiono, a z drugiej strony, �e znaki i por�wnania oraz zmys�owe formy zachowuj� nadal swoj� wskazuj�c� funkcj�. Trzeba tylko zwr�ci� uwag� cho�by na znaczenie, kt�re niemal w przesadny spos�b przyk�ada, tak�e je�li chodzi o prostych wiernych, do znajomo�ci Starego Testamentu, albo do zbawczej konieczno�ci, jak� maj� u niego chrzest lub spowied�. Druga b��dna droga krytyki wydaje si� nam polega na zasadniczym odrzucaniu orygenesowego ezoteryzmu. Ezoteryzm ten le�y u podstaw jego nauki o bycie i dlatego nie da si� go usun�� przez zewn�trzne por�wnanie go z poga�skimi stowarzyszeniami misteryjnymi. Ezoteryzm Orygenesa to bez l�ku wyprowadzony wniosek z chrze�cija�skich idei, �e prawdziw� wiedz� osi�ga si� tylko przez czyn, �e wcze�niejszy dost�p do wy�szej wiedzy dla nieoczyszczonego i nieprzygotowanego mo�e by� tylko dla niego szkodliwy i �yciowo fa�szywy. Gdy� ka�dy stopie� dojrzewania w egzystencji ma sw�j odpowiednik w stopniu osi�gania prawdy. Tej filozoficznej prawdzie odpowiada jednak teologiczna, ta, �e S�OWO Bo�e w swym staniu si� cz�owiekiem dostosowuje si� do ka�dego stopnia egzystencji i tak staje si� dla wszystkich wszystkim. Powstaje przez to rodzaj relatywizmu wobec prawdy, a S�OWO wik�a si� w przygody metamorfozy bog�w i �k�amie" - to zarzuca� ju� orygenesowy Celsus. Ale faktycznie tego egzystencjalnego relatywizmu wobec prawdy nie da si� WST�P ^ zaprzeczy�, jak r�wnie� wynikaj�cego st�d ezoteryzmu prawdy. Jednak Orygenes podkre�la s�usznie, �e S�OWO, osobowa, absolutna i jedyna Prawda przez dostosowanie si� do r�nych stopni dojrza�o�ci nie staje si� k�amc�. Inaczej dzieci�stwo, czy wiek m�odzie�czy by�yby k�amstwem, gdy� nie s� wiekiem m�czyzny. Inaczej �mleko" by�oby dlatego trucizn�, poniewa� nie jest �sta�ym pokarmem". Albo jak Orygenes pewnego razu paradoksalnie, albo po heglia�sku powiedzia�: �Poniewa� co� nie jest prawd�, nie musi by� dlatego zaraz fa�szem". Jest co� trzeciego: jest wskaz�wka, analogia, kieruj�ca ku prawdzie. P�niejsza teologia zarzuci�a ten ezoteryzm. Mog�a to uczyni� tylko za cen� post�puj�cego rozdzia�u mi�dzy teologi� szkoln� a teologi� mistyczn� (albo egzystencjaln�, do�wiadczaln�). U Orygenesa obie tworzy�y �cis�� jedno��. Krytyczne spojrzenie na orygenizm b�dzie mog�o tam liczy� na sukces, gdzie przyjmie jako przedmiot bada� formalne twierdzenie o ascensio in corde oraz o jej wielowarstwowych konsekwencjach tre�ciowych. Je�li Orygenes wymy�li� owe uczone powiedzenie: �poniewa� on si� wyniszczy� wchodz�c w to �ycie, to wyniszczenie to by�o w�a�nie m�dro�ci�" - to jednak nie wyprowadzi� z tego zdania ostatecznych wniosk�w. Aleksandryjska idea stania si� cz�owiekiem stale przypomina ruch jakiej� pi�ki, kt�ra rzucona z du�ej wysoko�ci pada na ziemi� na jedn� sekund�, aby z tym wi�kszym impetem odbi� si� od ziemi i wr�ci� do punktu wyj�cia. A przecie� kenoz� trzeba by por�wna� - aby pozosta� ju� przy obrazach -w�a�ciwie do morskiej fali, kt�ra uderzaj�c wylewa si� na piaszczysty brzeg coraz p�ytsza i przejrzystsza i w swym wylewie nie wraca, ale wsi�ka w piasek i znika. Wej�cie i znikni�cie wyzutego S�OWA jest jako takie bezpo�rednim i bez jakich� stopni zwrotnym roszczeniem, �przekazaniem panowania Ojcu". Wyniszczenie �mierci i ha�ba s� ju� jako takie usuni�ciem wielo�ci por�wna�, litery, prawa i prorok�w a stworzeniem przemijal-nej i doczesnej przestrzeni dla chwa�y Pana. A ,ja musz� si� umniejsza�" jest wzrastaniem Chrystusa w nas i tylko w tej postaci ca�a teologia pneuma i uduchowienia ma u Orygenesa uzasadnione prawo. W przeciwie�stwie do tego pozostaje schemat teologii ascensus gdzie przez , ja musz� si� umniejsza�" nale�y rozumie� �zewn�trznego cz�owieka", podczas gdy przez �on musi wzrasta�" wskazuje na cz�owieka wewn�trznego, pneumatycznego, kt�ry razem z nim wzrasta. Tu ukazuje si� niebezpiecze�stwo mistycznej nauki o zamieszkaniu, wed�ug kt�rej u podstaw duszy dotykaj� si� bezpo�rednio Pneuma i duch stworzony i r�wnocze�nie (w tajemnicy �aski jako uczestnictwa w Bogu) przechodz� p�ynnie jedno w drugie. Bez przerwy Orygenes ma na ustach s�owo Paw�a: 24 WST�P ten za�, kto si� ��czy (dos�ownie: stapia si�, zlepia si�) z Panem, jest z Nim jednym Duchem (1 Kor 6,17). Ale w konkretny spos�b jak powstaje ta jedno��, poucza nas dopiero inna wypowied� Pawia: �wiat sta� si� ukrzy�owany dla mnie, a ja dla �wiata (Ga 6,14) i wyja�nia przy jego pomocy ju� nie ja �yj�, lecz �yje we mnie Chrystus (Ga 2,20). Orygenes, kt�ry sk�din�d wiedzia� jak teksty Pisma mie� z niezr�wnan� �mia�o�ci� przed oczyma i wgl�da� w ich serce, zaczyna nierzadko mruga� oczami i zerka� tylko wobec tak decyduj�cych s��w o �g�upstwie krzy�a", �niemocy" i �s�abo�ci" chrze�cijanina. Gdy� jak niekt�rzy dzisiaj tak i on pomiesza� w ko�cu to, co bohaterskie z tym, co chrze�cija�skie. Bohaterstwo jest warto�ci� wznios�ej naturalnej cnoty, chrze�cija�stwo za� przeciwnie, jest �wiatem warto�ci przekraczaj�cym to, co naturalne, to szeroka, nadprzyrodzona forma, wynikaj�ca ze �mierci i zmartwychwstania Chrystusa. Dla Orygenesa istnieje mi�dzy �prostym chrze�cijaninem" a �gnostykiem" wyra�ny ascensus, poniewa� w gnostyku (z �aski i tylko z niej) wewn�trzne, pneumatyczne �ycie jest bardziej o�ywione, wy�sze i mocniejsze. To stopniowanie jest dla niego prawem bytu a nie prawem do�wiadczalnym. W zakresie do�wiadczalnym mo�e si� �atwo zdarzy�, �e pozornie duchowy cz�owiek wewn�trznie nim nie jest, gdy� jest pyszny, albo jest w sta�ym niebezpiecze�stwie pychy, podczas gdy �biedna wdowa" w rzeczywisto�ci jest o wiele pokorniejsza, bo stoi �wy�ej" ni� pozorny pneumatyk. I tak do�wiadczalny stan rzeczy odwraca si� o 180 stopni, prawo bytu pozostaje niezmienione. Wida� tu, �e teologia ascensus jest z��czona bardzo wyra�nie z �pokor�", �w�asnym uni�eniem", �z zaparciem si� siebie" i z najsurowszymi postaciami monastycznej ascezy. Dowodem nie do odparcia na to jest ca�a wschodnia kultura monastyczna a� do �wysokiego �wiat�a z Athos", gdzie wsz�dzie w autentycznym obumieraniu �zewn�trznego cz�owieka" wznosi si� �cz�owiek wewn�trzny" a� do uczestniczenia w ca�kowitym przemienieniu Chrystusa na Tabor. Zst�pienie krzy�a jest tylko zapadni�ciem zas�ony zmys�owego postrzegania na rzeczywisto�� zmartwychwstania ducha. Nie jest naszym zadaniem przebada� wp�yw tej teologii ascensus Orygenesa na histori� nast�pnych stuleci. Wystarczy tylko wskaz�wka, �e przer�bk� i zabarwienie otrzyma�y pod prymatem tej my�li wy��czone ju� wcze�niej z ca�o�ci krytyki cz�ci systemu. Z ca�� pewno�ci� orygenizm nie jest �spirytualizmem". Cia�o zachowuje swoje prawo, �wiata nie unika si� w spos�b panteistyczny. Jednak przy sk�onno�ci, aby pola: cz�owiek-duch, B�g-Duch zbli�y� do siebie w spos�b niesko�czony, materialny biegun stworzenia musi stale ulega� dewaluagi. WST�P ^ Powiedziawszy w spos�b uproszczony, tylko on rozpada si� w �mierci krzy�owej. Oczywi�cie, tak�e wszystko, co w duchu jest materialne pochodzi z pathos (doznawania, nami�tno�ci). Wystarczaj�co znacz�ce jest to, �e Orygenes por�wnuje w swojej wspanialej homilii o studni przywr�cenie obrazu bo�ego w duszy z oczyszczeniem obrazu z obcych przemalo-wa�. Ruch ten odbywa si� jednocze�nie tylko na materialnym biegunie stworzenia, podczas gdy najg��bszy punkt duchowego bieguna, zwi�zanego z Bogiem pozostaje nieporuszony. A je�li w owym, cytowanym ju� powiedzeniu Maksyma, chodzi o Ducha, �e wymaga on pogrzebania, to jego pogrzeb jest natychmiast bli�ej wyja�niony jako �niewzruszalno��" w odniesieniu do wszystkich �naturalnych czynno�ci". Upro�cili�my spraw�, gdy� chodzi wsz�dz