15444

Szczegóły
Tytuł 15444
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15444 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15444 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15444 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JUDE DEVERAUX ZWIDY 1 Tyler Stevens odstawi�a fili�ank� po kawie na szklany stolik i wspar�a si� wygodniej na ogrodowym krzese�ku z kutego �elaza. Przymkn�a oczy, poddaj�c si� ciep�ym promieniom s�o�ca. - Dzi� te� wyst�pujesz jako dobra ciocia Tyler? - dobieg� znajomy g�os. - Oczywi�cie. - U�miechn�a si�, nie podnosz�c powiek. - A nie szkoda ci pogody? Dzie� jest wyj�tkowo pi�kny, a� si� prosi o spacer. Posz�aby� do Central Parku albo na Union Square. Maj� tam zawsze �wie�e owoce i prawdziwie domowe ciasta. - Nie - uci�a, spogl�daj�c na Barry'ego. Kiedy trzy lata temu decydowa�a si� na to mieszkanie, zastanawia�a si�, czy nie robi b��du. Martwi�o j�, �e jej taras i s�siedni praktycznie przylegaj� do siebie, a przez to nie b�dzie mie� spokoju. Mia�a si� ju� za prawdziw� mieszkank� Nowego Jorku, gdzie niczego tak si� nie ceni i nie chroni jak w�asnego domowego zacisza. Kr�tko m�wi�c, ba�a si�, �e zbyt bliskie s�siedztwo b�dzie uci��liwe. Na szcz�cie jej obawy si� nie sprawdzi�y. Pierwszego s�siada - mocno starszego pana - nawet nie pozna�a, chyba w og�le nie wychodzi� z domu. Niestety, po roku wyprowadzi� si� do c�rki w Scarsdale i obawy Tyler od�y�y, bo nowym w�a�cicielem zosta� - jak si� okaza�o - samotny m�czyzna. Ba�a si�, �eby �nowy� nie okaza� si� bogatym nacha�em. co zacznie si� jej narzuca�, albo komputerowym odludkiem, kt�ry bez przerwy b�dzie j� rozbiera� oczami. Gdy jednak pozna�a Barry'ego, jej obawy prys�y, wi�cej nawet - ucieszy�a si�, bo wida� by�o, �e kim jak kim. ale s�siadk� Barry na pewno nie b�dzie si� interesowa�. Poza tym wkr�tce objawi�y si� dobre strony nowego s�siedztwa. Barry prowadzi� eleganck� ma�� kwiaciarni� w pobli�u Wall Street i w ci�gu miesi�ca przemieni� sw�j taras we wspania�y wisz�cy ogr�d, pe�en r� i zieleni. Gdy p� roku p�niej Barry popad� w k�opoty (wytoczy� mu spraw� pewien m�ody cz�owiek, kt�rego zatrudnia] w swojej kwiaciarni) - Tyler w�a�nie dla zachowania dobros�siedzkich stosunk�w podj�a si� obrony. Wygra�a w cuglach, mimo �e sprawa nie nale�a�a do jej specjalno�ci, a gdy Barry zapyta� o honorarium, machn�a tylko r�k�. - Nie ma o czym m�wi� - zamkn�a temat. Zaraz potem wyjecha�a s�u�bowo na dwa tygodnie. Gdy wr�ci�a, nie pozna�a w�asnego tarasu. Wsz�dzie kwiaty, ziele�, a nawet prawdziwe drzewka w wielkich donicach. A� otworzy�a usta z zachwytu. - Podoba si�? - pyta� Barry, wychodz�c na sw�j balkon. I tak zacz�a si� ich przyja��. Wcze�niej, a nawet w czasie procesu, Tyler ogranicza�a kontakty do spraw stricte oficjalnych, Barry zreszt� te�. Nie by�o wi�c mowy o osobistych tematach czy zwierzeniach. Lody zosta�y prze�amane, gdy Barry przemieni� jej banalny taras w zielone ustronie. Zostali przyjaci�mi. Kiedy s�siad zauwa�y�, �e Tyler nie bardzo daje sobie rad� z ogrodem, wymy�li� rzecz niezwykle po�yteczn� i mil�, a mianowicie pod- noszona, k�adk� czy raczej mostek ��cz�cy oba tarasy - solidny, z por�czami. Przechodzi� przeze�, by pieli� i podlewa� ogr�d. Rych�o k�adka zacz�a wisie� na sta�e mi�dzy balkonami, a ich stosunki sta�y si� jeszcze bli�sze. Wyr�czali si� nawzajem w takich sprawach jak telefony czy listy. Wkr�tce stali si� jakby rodzin�, tym bardziej �e, jak wi�kszo�� mieszka�c�w Nowego Jorku, nie mieli w mie�cie bliskich, bo pochodzili z innych stron. Ale p� roku temu Tyler wzbogaci�a si� o prawdziw� rodzin�. Do miasta zjecha�a jej kuzynka, Kristin Beaumont, c�rka starszego brata matki - �zbawcy�, jak powiada�a o nim mama, bo to w�a�nie on - wuj Thaddeus, dla bliskich Thad - zaj�� si� matk� i sze�cioletni� wtedy Tyler, gdy ojciec zgina� w wypadku, zostawiaj�c je bez grosza. Tata by� m�ody, nie my�la� o polisie ani w og�le o zabezpieczeniu rodziny. Z pomoc� po�pieszy� wuj Thad. Otworzy� serce i konto bankowe, kr�tko m�wi�c, wzi�� je na utrzymanie, dzi�ki czemu mama mog�a wr�ci� na studia i zrobi� dyplom z pedagogiki. P�niej, gdy Tyler zapragn�a p�j�� w �lady wuja Thada, wzi�tego adwokata, te� pom�g�, finansuj�c najpierw college, a potem studia na wydziale prawa. Nie mog�a wi�c - nawet nie przysz�oby jej to do g�owy - - odm�wi� wujowi, kiedy poprosi�, aby �mia�a oko� na kuzynk�, gdy ta zapragn�a mieszka� w Nowym Jorku, bo jakie jest to miasto, wszyscy wiedz�. I tak co tydzie� Tyler chadza�a do Krissy na niedzielny obiad, co zreszt� nie sprawia�o jej przykro�ci. Lubi�a te wizyty u m�odej osoby, z jednym tylko zastrze�eniem, na ca�ym �wiecie nie by�o gorszej kucharki ni� Krissy. - A dzi�, co b�dzie na obiad? - pyta� Barry, si�gaj�c po konewk� z wod�. Jak zwykle starannie podlewa� wszystkie skrzynki i doniczki. - Kamienie - odpar�a Tyler z nut� sarkazmu w g�osie. - Ta dziewczyna ma wyj�tkowy talent, wszystko potrafi popsu�. Nie ma takiej pieczeni, kt�rej nie spali�aby na kamie�. - A nie mo�esz jej poradzi�, �eby zamawia�a jedzenie na mie�cie? - To nie wchodzi w rachub�. Krissy uwa�a, �e jako przysz�a �ona i matka musi nauczy� si� gotowa�. - Taka ambitna? I nada� nie ma nadziei... - Nie doko�czy�. Przeszed� przez k�adk� i zaj�� si� doniczkami na tarasie Tyler. - ...�eby jej wyperswadowa� tego szefa? - wesz�a mu w s�owo. - Zwariowa�a na jego punkcie. To autentyczna obsesja i nie ma �adnej nadziei. - Si�gn�a po fili�ank�, ale widz�c, �e nie zosta�a ju� ani kropla kawy, odstawi�a naczynie na stolik. Wuj Thad przez znajomo�ci za�atwi� ukochanej c�rce eksponowan� posad� asystentki za�o�yciela i w�a�ciciela firmy Magazyn Domowy - sieci sklep�w z artyku�ami gospodarstwa domowego. Niemal natychmiast po podj�ciu pracy Krissy zakocha�a si� do szale�stwa w swoim charyzmatycznym szefie. Nie peszy�a jej r�nica wieku - Joel Kingsley by� dobrze po czterdziestce, podczas gdy ona obchodzi�a ledwie dwudzieste trzecie urodziny. Burzy uczu� nie powstrzymywa� tak�e fakt, �e - wedle orientacji Tyler - Joel K. odnosi� si� do Krissy z doskona�� oboj�tno�ci�. Owszem, traktowa� j� mi�o, ale by�a to zwyk�a uprzejmo�� pracodawcy wobec pracownicy. A Krissy szala�a z mi�o�ci. Skutek by� taki, �e o niczym i nikim nie potrafi�a rozmawia�, tylko o nim. W ci�gu dwudziestu czterech obiad�w, licz�c od chwili, gdy zacz�a si� obsesja, Tyler wys�ucha�a dwudziestu czterech d�ugich monolog�w Krissy na temat Joela Kingsleya, m�cz�c si� jednocze�nie nad niejadalnymi wytworami kulinarnych ambicji kuzynki. Na pocz�tku, przez trzy chyba niedzielne spotkania, Tyler cierpliwie s�ucha�a zwierze� kuzynki, gdy ta pia�a z zachwytu na temat swej pracy, a zw�aszcza szefa. I cho� w roli matrony powiernicy czu�a si� nader staro jak na swoje trzydzie�ci pi�� lat, stara�a si� przem�wi� Krissy do rozs�dku. - Jestem pewna - zauwa�a�a delikatnie - �e pan Kingsley - specjalnie akcentowa�a �pan�, aby podkre�li� r�nic� wieku, o kt�rej Krissy nie chcia�a pami�ta� - jest znacznie bardziej czaruj�cy ni� r�wie�nicy, z kt�rymi mia�a� do czynienia przed przyjazdem do Nowego Jorku... - Och, Tyler, nie widzia�a� go, on jest... taki... cudowny! - wykrzykn�a Krissy. - A jak on si� porusza... po prostu unosi si� nad ziemi�... Naprawd�... gdyby� go tylko zobaczy�a. Tyler u�miechn�a si� do siebie. W kr�gach palestry uchodzi�a, s�usznie zreszt�, za specjalistk� od rozwod�w. U siebie w kancelarii i na sali s�dowej widzia�a wielu takich, co to unosili si� nad ziemi�... a p�niej brutalnie i bezwzgl�dnie wyst�powali o rozw�d, sk�pi�c, jak tylko si� da�o, na nale�ne alimenty. - A ile razy by� �onaty? - spyta�a rzeczowo, si�gaj�c po z�bkowany n�. Zwyk�y nie da�by rady pieczeni, kt�r� kuzynka w�a�nie wnios�a. - Och. raz - odpar�a Krissy �piesznie. - To znaczy... dwa, ale tak naprawd� to raz. - No wi�c raz czy dwa? - Piecze� wytrzyma�a pierwsze natarcie. Z�bkowany n� te� okaza� si� bezsilny. - Oficjalnie dwa - w g�osie Krissy zabrzmia�a nuta skr�powania - ale pierwszego ma��e�stwa nie mo�na liczy�. - Przed s�dem licz� si� wszystkie. - Tyler mocnej natar�a no�em na podeszw� na talerzu. - M�wisz jak tata. Zawsze tylko o paragrafach. Chcesz �y�k�? - �y�k�? A do czego? - Jak to, do czego? Przecie� mamy spaghetti z serem. Tyler wbi�a wzrok w czarn� bry�� widniej�c� na talerzu. - A wi�c to jest?... - Przerwa�a, nie chc�c robi� przykro�ci gospodyni. Od�o�y�a sztu�ce i spojrza�a na Krissy. - Pos�uchaj mnie, c�re�ko. Ja rozumiem, �e Nowy Jork bardzo ci� podnieca, a m�czyzna pokroju Joela Kingsleya tym bardziej. Zaszed� wysoko, a co wa�niejsze, o w�asnych si�ach, ale.... - On? Podnieca?! - wykrzykn�a Krissy. - On �wiata poza praca nie widzi. Nigdy nie bierze dnia wolnego ani w og�le. Pracuje od rana do nocy. Wszystkim si� interesuje i wszystkiego pilnuje. Co za pi�a, pomy�la�a Tyler, ale nie odezwa�a si� s�owem. W najwy�szym zdumieniu studiowa�a zawarto�� talerza. Przypali� piecze� albo ryb�, to mo�e si� zdarzy�, ale trzeba nie lada zdolno�ci, aby na kamie� spali� makaron z serem. - Wiesz - zmieni�a temat - mamy w kancelarii kilku m�odych ludzi, kt�rych chcia�abym ci przedstawi�. Na to dictum Krissy zerwa�a si� z miejsca, zebra�a talerze i wybieg�a do kuchni, ogromnej i �wietnie wyposa�onej, tak samo jak ca�y apartament. Gdy Krissy zapragn�a osi��� w Nowym Jorku, jej tata - wuj Thad - natychmiast sprawi� jej eleganckie mieszkanie, dro�sze ni� apartament Tyler i znacznie wykwintniej urz�dzone. �eby ukochanej c�reczce niczego nie brakowa�o, wuj Thad naj�� architekt�w, kupi� wytworne meble i wszystko co tylko mo�liwe, czemu Tyler przygl�da�a si� z niejak� zazdro�ci�. Sama kupowa�a meble na wyprzeda�ach i licytacjach. - Widz�, �e zieleniejesz z zawi�ci, jak mawia�a Scarlett O'Hara - zauwa�a� Bary, gdy opowiada�a mu o cudach w apartamencie Krissy. - Ale gdyby� nie bra�a tylu spraw bez honorarium, te� by�oby ci� sta� na takie wytworno�ci - dodawa� pojednawczo. Zaraz po pierwszym obiedzie u kuzynki Tyler wszcz�a ma�e �ledztwo w sprawie Joela Kingsleya. Wynik zaskoczy� j�, bo z tego, co uda�o si� ustali�, Joel Kingsley jawi� si� ca�kiem przyzwoicie. Zdumienie by�o tym wi�ksze, �e spodziewa�a si� raczej, i� oka�e si� on zimnym draniem, kt�ry wykorzystuje w�asn� pozycj�, by ba�amuci� m�ode i naiwne panienki. Tymczasem okaza�o si�, �e Krissy m�wi�a prawd� i mia�a racj�, je�li idzie o jego pierwsze ma��e�stwo. Joel Kingsley pope�ni� je jeszcze w czasie studi�w i przetrwa�o wszystkiego dwana�cie miesi�cy. Powt�rnie o�eni� si� dopiero dwa lata po dyplomie i ten zwi�zek trwa� dobre pi�tna�cie lat. Tyler rozpu�ci�a dyskretne wici po�r�d znajomych i znalaz�a osob�, kt�ra zna�a Kingsleya nieco bli�ej, a przynajmniej mog�a powiedzie� o nim wi�cej, ni� napisano w biogramie na �amach magazynu �Forbes�. Ot� wedle niej druga ma��onka Joela Kingsleya po pi�tnastu latach dosz�a do wniosku, �e ma do�� bycia s�omian� wdow� - Joel ci�gle siedzia� w biurze albo je�dzi� w interesach - i rzuci�a, go dla trenera, u kt�rego bra�a prywatne lekcje. Mimo to Kingsley, podkre�la�a informatorka, nader hojnie wyposa�y� eksma��onk� na dalsze �ycie. Natomiast teraz usidli�a go Celeste Delashaw. - A kt� to taki? - zdumia�a si� Tyler. - Nie wie pani? A gdzie� to pani si� uchowa�a? W muzeum? - Nie bywam na snobistycznych rautach po tysi�c dolar�w za wej�cie, je�li o to chodzi - odrzek�a Tyler sucho, karc�c si� w duchu za niepotrzebn� z�o�liwo��. - Nie trzeba chodzi�, wystarczy czyta� - zabrzmia�a r�wnie z�o�liwa odpowiedz. Tym razem Tyler zmilcza�a. Nie zamierza�a wyja�nia�, �e po prostu szkoda jej czasu na czytanie opowie�ci z �ycia tzw. wy�szych sfer, a poza tym przez jej kancelari� przewin�o si� niema�o kobiet, kt�re wszystko po�wi�ca�y dla m�owskich karier; nie szcz�dzi�y wysi�- k�w, �eby utrzyma� dom i dzieci, gdy m�� ko�czy� studia i wspina� si� na pierwsze szczeble kariery, �adnej jednak nie by�o dane skorzysta� ze wsp�lnej przecie� inwestycji. Gdy nadchodzi� czas odcinania kupon�w, m�� znika� z kim� m�odszym i atrakcyjniejszym, a pi��dziesi�cioparoletnia, spracowana ma��onka zostawa�a na lodzie.; Wiele takich dam trafia�o do Tyler, szukaj�c sprawiedliwo�ci. - Celeste Delashaw by�a �on� Maximiliana Aldricha, a o nim musia�a pani s�ysze�. Tyler spojrza�a na zegarek. Za pi�tna�cie minut musi by� w s�dzie. Rozmowa na szcz�cie odbywa�a si� przez telefon kom�rkowy. Oczy wi�cie - przytakn�a po�piesznie, aby zako�czy�. - Huty Aldricha! - A tak�e fabryki samochod�w, stocznie i samoloty. - Oczywi�cie - powt�rzy�a Tyler - ale wr��my do Joela Kingsleya, Jaki on naprawd� jest? Pytam, bo moja kuzynka, kt�ra u niego pracuje, zadurzy�a si� w nim na amen. jest m�oda, naiwna i nie wiem, czy on jej nie zba�amuci. W telefonie zaleg�a cisza. - Zadurzy�a? Zba�amuci? - rozleg�o si� po chwili. - S�owo daj�, od lat nie s�ysza�am takich okre�le�. Je�li wi�c dobrze rozumiem, to boi si� pani, �e je�li tylko Kingsley spostrze�e, �e dziewczyna wodzi za nim oczami i jest ch�tna, to zer�nie j�, nie wychodz�c z biura. - No c�, je�li chce pani to tak uj��... - odpar�a Tyler, zbulwersowana brakiem taktu u swojej rozm�wczyni. - Nie ma obawy. P�ki Celeste Delashaw ma na niego oko, nic takiego si� nie stanie. - Dzi�ki Bogu, ale to nic nie m�wi o nim samym. - Te� nie ma obaw. Ja przynajmniej nigdy o czym� podobnym nie s�ysza�am. �ona go rzuci�a nie dlatego, �e sypia� z sekretarkami, ale dlatego, �e bez przerwy pracowa�. Ale ch�op to ch�op. Jak ta pani kuzynka wygl�da? Tyler nie mia�a ochoty odpowiada�. - Bardzo pani dzi�kuj�. Zrewan�uj� si� przy okazji. Do us�yszenia. - Zako�czy�a po��czenie. Rozmowa niestety nie rozwia�a wszystkich obaw, bo c� z tego, �e Joel Kingsley wygl�da� na przyzwoitego cz�owieka, skoro nie usuwa�o to zagro�enia. By� bogaty, wp�ywowy i niejedna Krissy durzy�a si� w nim na �mier�. Niby samotny, a faktycznie zwi�zany z bogat� dam�, i to gro�n�, bo - s�dz�c z opowie�ci - wielce zazdrosn� o swoj� �w�asno��. - A dlaczego sama czego� nie ugotujesz i nie we�miesz ze sob�? - Barry wyrwa� j� z zamy�lenia, podpowiadaj�c rozwi�zanie jednego przynajmniej problemu. - Pr�bowa�am i te� na nic. To, co przynios�, Krissy chowa do lod�wki, a podaje swoje. Barry, porad� mi, co robi�. Wuj Thad liczy�, �e jej dopilnuj�, a ona tymczasem traci g�ow� dla faceta dwa razy starszego od siebie. Zawsze j� prowadzano za r�czk�, dmuchano j chuchano, i dziewczyna nie zna �ycia. - A ty niby znasz? - odrzek� Barry zaczepnie. - Dla mnie �adna z was nic nie wie o prawdziwym �yciu, obie macie spaczone poj�cie. Ma�ej wydaje si�, �e nie ma z�ych ludzi i nikt jej nie skrzywdzi, a tobie przeciwnie. Ogl�dasz �wiat przez pryzmat swojej kancelarii i widzisz wy��cznie z�o: facet�w gotowych wyrz�dzi� ka�de �wi�stwo. - Zn�w zaczynasz?! Zostaw w spokoju moje �ycie emocjonale. - Wsta�a, poprawi�a szlafrok (jeszcze si� nie ubra�a po porannej k�pieli), wzi�a fili�ank� i wesz�a do mieszkania. - A zostawi�, zostawi� - rzuci� za ni�. - Nie mo�na rozmawia� o czym�, co nie istnieje! Tyler zerkn�a na zegar. P�no. Nie ma mowy o nast�pnej kawie, a o przekomarzaniu z Barrym - tym bardziej. Trzeba si� ubra�, bo czas wychodzi�. Trzy kwadranse p�niej puka�a ju� do Krissy. Cisza, �adnej odpowiedzi. Zapuka�a jeszcze raz, Zn�w cisza. Ciotczyna wyobra�nia zacz�a dzia�a�, serce zabi�o mocnej. Co, u licha?! Si�gn�a do torebki po klucz. Mia�a zapasowy, na �wszelki wypadek�. Powita�a j� ciemno��. �wiat�a wygaszone, a co gorsza, nie czu�a woni przypalonych garnk�w. Wesz�a do kuchni. Posprz�tane, �adnych �lad�w gotowania. Dziwne. Krissy nigdy nie zapomina�a, kiedy mia�a mie� go�ci. Gdy z sypialni dobieg� j� cichy j�k, jakby miauczenie kota, serce podesz�o jej do gard�a. Rzuci�a si� biegiem, nie bacz�c, �e szpilkami kaleczy kosztown� intarsjowan� pod�og�. Pchn�a drzwi i zaskoczona stan�a w progu. Krissy le�a�a w ��ku. Buzia rozpalona od gor�czki. Wok� cztery pojemniki z chusteczkami higienicznymi. Cztery puste wala�y si� po pod�odze. Na stoliku nocnym dwie butelki wody, termometr i cztery fiolki z tabletkami. � - Zachorowa�am - poskar�y�a si� dziewczyna ochryp�ym g�osem. - Dlaczego nie zadzwoni�a�?! - zawo�a�a Tyler. Ton wyra�a� oburzenie, ale wzrok rado��, �e kuzynka si� odnalaz�a. Z trosk� dotkn�a czo�a Krissy. Ciep�e, lecz nie rozpalone, a wi�c temperatura niewysoka. - Trzeba by�o zadzwoni�, zaj�abym si� tob�. - Nie chcia�am ci� k�opota�, wiem, jak bardzo jeste� zaj�ta. Zadzwoni�am do taty i tata przys�a� lekarza. - Jak to przys�a�? - zdumia�a si� Tyler. - Samolotem? - No nie! Wydzwoni� lekarza tu na miejscu. Doktor by� ju� u mnie. Bardzo mi�y. Powiedzia�, �e mam gryp�, �e musz� le�e�, a to znaczy, �e z wyjazdu nici. - Oczywi�cie, kochanie, nigdzie nie pojedziesz, pole�ysz w ��ku, a ja si� tob� zajm�. Mam sporo zaleg�ego urlopu, wi�c posiedz� przy tobie, a przy okazji poka�� ci, jak si� zamawia jedzenie na mie�cie. - Wykluczone! - wykrzykn�a Krissy. Chwyci�a si� za g�ow� i opad�a na poduszki. - Nie mo�esz tu zosta�. Musisz lecie� do Szkocji. Samolot jest po po�udniu. Tyler przysiad�a na skraju ��ka. Bez s�owa si�gn�a po fiolki z lekami i uwa�nie przeczyta�a etykiety. Chcia�a sprawdzi�, kt�re to tabletki sprawi�y, �e kuzynka plecie od rzeczy. Z napis�w niestety nic nie wynika�o. - Nie, kochanie. - U�miechn�a si� uspokajaj�co do Krissy. - Nigdzie si� nie wybieram, ani do Szkocji, ani w og�le nigdzie. Nie martw si�, zajm� si� tob�. - Wykluczone - powt�rzy�a Krissy z moc�, siadaj�c na ��ku. - Nie mo�esz tu zosta�. Musisz lecie�. Nie ma innego wyj�cia. Jeste� potrzebna Joelowi, to znaczy... ja mu jestem potrzebna, ale ja nie mog�, wi�c.... - Ale�, kochanie. Po�� si� i nie denerwuj. - Tyler delikatnie u�o�y�a chor� na poduszkach. - Pole� sobie spokojnie, a ja zam�wi� co� do jedzenia. Nabierzesz si� i poczujesz si� lepiej. My�l�, �e talerz roso�u dobrze ci zrobi. Znam dobr� restauracj� w pobli�u, koszern�. Zaraz zadzwoni�, zam�wi� ros�, sok ze �wie�ych pomara�cz i bajgle. - Nie, nie r�b tego, nie ma czasu na jedzenie - zaprotestowa�a Krissy i w jej oczach zab�ys�y �zy. - Musisz zaraz jecha� na lotnisko, bo nie zd��ysz na samolot. - O czym tym m�wisz, kochanie? Daj mi numer tego lekarza, kt�rego przys�a� wuj. My�l�, �e powinnam po niego zadzwoni�. - Ale� ja wcale nie zwariowa�am i jestem ca�kiem przytomna, je�li o to ci chodzi - szepn�a Krissy przez �zy. Si�gn�a po chusteczki i osuszy�a oczy. Tyler spojrza�a na pod�og�, gdzie spoczywa� ju� ca�y k��b wilgotnych od �ez chusteczek. - Co to ma znaczy�? Wyp�aka�a� ca�e jezioro? Co si� sta�o? Krissy otworzy�a usta, �eby odpowiedzie�, ale �zy zn�w nap�yn�y jej do oczu i rozszlocha�a si� na dobre. R�ni�o je zaledwie dwana�cie lat, ale Tyler kocha�a swoj� pi�kn� kuzynk� jak c�rk�. Opiekowa�a si� ni� �od zawsze�. Zmienia�a pieluchy, ko�ysa�a do snu, oszcz�dza�a ze swego skromnego kieszonkowego, kupuj�c prezenty, cho� nie musia�a, bo rodzic�w Krissy - jak m�wi�a marna - sta� by�o naprawd� na wszystko. Ale Tyler nic tak nie cieszy�o jak u�miech na ustach Krissy i �mieszne do�ki na policzkach, gdy ma�a kuzynka z ciekawo�ci� i zapa�em odpakowywa�a prezenty. W wieku czternastu lat Tyler zacz�a regularne dy�ury przy dwuletniej wtedy Krissy. Dogl�da�a jej, gdy rodzice wychodzili w go�ci, do teatru lub gdzie indziej. Sp�dzone wsp�lnie godziny jeszcze bardziej umocni�y jej uczucia do ma�ej. Tyler uwielbia�a wieczory z kuzynk�. Zawsze by�a nad wiek powa�na, tote� nie przepada�a za towarzystwem kole�anek ze szko�y, a dziewczy�skich szeptanek o ch�opakach wr�cz nie znosi�a, natomiast bardzo ch�tnie zaszywa�a si� u wujostwa z dzieckiem. Do tego stopnia stroni�a od r�wie�niczek, �e mama zacz�a si� powa�nie martwi�, ale wuj Thad, obserwuj�c, jak Tyler wspaniale bawi si� z Krissy, uspokaja� j�. - Wszystko jest w porz�dku. Tyler po prostu ma sw�j w�asny rytm i nie ma co si� przejmowa�, �e nie lata za ch�opakami i nie marnuje czasu na plotki i stroje. Mama da�a si� przekona�, przesta�a narzeka�, �e c�rka nie zachowuje si� jak �normalna� dziewczynka w jej wieku, a co wi�cej, korzystaj�c z wolnych wieczor�w, kiedy Tyler zajmowa�a si� ma��, zapisa�a si� na kursy ta�ca i tam w�a�nie pozna�a pewnego pana, kt�ry wkr�tce zosta� jej drugim m�em. Gdy Tyler wyjecha�a na studia, kontakty z Krissy si�� rzeczy sta�y si� rzadsze. Tyler martwi�a si�, czy ma�a da sobie bez niej rad�, czy nie b�dzie t�skni�. Ale Krissy, inaczej ni� starsza kuzynka, nie stroni�a od r�wie�nik�w i rych�o - o czym Tyler przekona�a si�, gdy przyjecha�a na ferie do domu - znalaz�a sobie towarzystwo do wsp�lnych zabaw. Zaraz po przyje�dzie Tyler pobieg�a przywita� si� z ma��. Stan�a w milczeniu, widz�c, �e Krissy bawi si� weso�o z sze�cioma kole�ankami. Wuj Thad, kt�ry przygl�da� si� tej scenie, przygarn�� Tyler do siebie. - No c� - powiedzia� - twoje piskl� wyfrun�o z gniazda, ale nie powinna� tego a� tak prze�ywa�. - Wcale nie, ciesz� si�, �e ma�a ma towarzystwo - odpar�a Tyler, nie dodaj�c, �e jednak serce j� uk�u�o. P�niej poch�on�y j� studia i �ycie na uczelni. Zacz�a si� udziela� towarzysko, spotyka�a si� nawet z paroma m�odymi lud�mi, ale po dyplomie wszystko si� sko�czy�o, gdy rozjechali si� w r�ne strony. Po aplikacji Tyler osiad�a w Nowym Jorku, po�wi�caj�c si� trudnej dziedzinie prawa rodzinnego. Przez jej �ycie w tym czasie przewin�o si� paru m�czyzn i by�y to ju� do�� powa�ne sprawy. Z jednym z pan�w, te� prawnikiem, mieszka�a nawet przez dwa lata, ale rozstali si� w�a�nie z powodu rywalizacji zawodowej. I nie chodzi�o o to, �e Tyler zarabia�a wi�cej od partnera, ale o ambicje. Odnosi�a sukcesy, wygrywa�a prowadzone przez siebie sprawy. Wygra�a r�wnie� t�, w kt�rej w roli przeciwnika procesowego wyst�pi� jej partner i to ostatecznie przewa�y�o szal�. Rozstali si�. Tyler nie mia�a nikogo, gdy Krissy zjecha�a do Nowego Jorku. Tym ch�tniej wi�c odpowiedzia�a na pro�b� wuja Thada i z ca�� serdeczno�ci� zaj�te si� kuzynk�. Pomimo fatalnej kuchni, zwyczajnie lubi�a z ni� przebywa�. �Ca�y sekret to niewy�yte uczucia macierzy�skie�, skomentowa� Barry, gdy opowiedzia�a mu ca�� histori� opieki nad Krissy, pocz�wszy od pieluszek. - Tak strasznie chcia�am z nim pojecha� - skar�y�a Si� ma�a, poci�gaj�c nosem. Z �nim�, z Joelem Kinsleyem. Tyler milcza�a, nic chc�c robi� chorej przykro�ci. Schyli�a si�, �eby pozbiera� zu�yte chusteczki. Zebra�o si� ich tak du�o, �e musia�a p�j�� do kuchni po dodatkowy worek na �mieci. Na stole przy zlewozmywaku le�a� otwarty notatnik. �Wy�o�y� mu ca�� prawd� o Delashaw� - widnia� wpis na g�rze strony, a ni�ej dwie inne uwagi: �Zabra� czarn� koszulk� i czerwone szpilki�, �Udawa�, �e pasjonuj� mnie kosiarki�. Tyler zmarszczy�a czo�o, ale to, co zobaczy�a po powrocie do sypialni, zirytowa�o j� jeszcze bardziej. Z wyrazem najwy�szej determinacji na twarzy maja szykowa�a si� do opuszczenia ��ka. - Co ty wyprawiasz? - Beze mnie nie da sobie rady. Mam zapisane wszystkie telefony i inne rzeczy, beze mnie zginie. Musz� jecha�. - Mowy nie ma. Natychmiast k�ad� si� z powrotem - uci�a Tyler stanowczym g�osem. Krissy mia�a rozpalone czo�o i oczy jeszcze bardziej zaczerwienione nit kilka minut temu. - Nigdzie nie jedziesz. Pan Kingsley da sobie rad�. Jestem pewna, �e znajdzie si� odpowiednie zast�pstwo. - Za p�no, a poza tym nie chc�, �eby... Jed� ty. Je�li nie ja, to ty musisz jecha�. To jedyne wyj�cie. - Nonsens - odpar�a Tyler surowo, otulaj�c dziewczyn� ko�dr�. - Nie mam zielonego poj�cia o lod�wkach; kosiarkach i tym podobnych rzeczach. - To prawda. Cho� sklepy firmy Joela Kingsleya rozsiane by�y g�sto po ca�ych Stanach, Tyler nigdy nie odwiedzi�a �adnego z nich. Nie wiedzia�a nawet, co si� w nich sprzedaje. - Tyler, prosz� ci�. - Krissy �cisn�a kuzynk� za rami�. - Prosz� ci� - powt�rzy�a. - Zr�b to dla mnie. Je�li si� nie zgodzisz, pan Kingsley zadzwoni po Marilyn, a ona... �eby� wiedzia�a, tak na niego leci, �e a� wstyd, I jest naprawd� �adna, podobna do prawdziwej Marilyn; dlatego zreszt� zmieni�a sobie imi�. - �eby nazywa� si� jak Marilyn Monroe? - zdumia�a si� Tyler. - W�a�nie, i jest strasznie napalona na pana Kingsleya. Je�li ona z nim pojedzie, to nie wiem, co zrobi�. - A kto jeszcze w biurze durzy si� w tym waszym szefie? - spyta�a Tyler rzeczowo. - Jak to, kto jeszcze? Wszystkie dziewczyny - odpar�a Krissy, jakby chodzi�o o spraw� oczywist� z samego za�o�enia. - A co z pani� Delashaw? �adnej z was nie przeszkadza, �e jest oficjalnie z panem Kingsleyem i �e zamierzaj� si� pobra�? - Delashaw? Ona si� zupe�nie nie liczy. - Krissy machn�a r�k�. - Jest strasznie stara. Za pi��, g�ra sze�� lat b�dzie mia�a czterdziestk� na karku. Tyler odwr�ci�a si�; nie chcia�a pokaza�, �e s�owa Krissy dotkn�y j� do �ywego. Za pi�� lat jej te� wybije czterdziestka. - A wi�c - odezwa�a si� po chwili - je�li dobrze rozumiem, chcesz mnie wys�a� do Szkocji, �eby ten tw�j szef nie wpad� w szpony Marilyn. Inaczej m�wi�c, mam go dopilnowa� i zadba� o tw�j interes. - W�a�nie! - wykrzykn�a Krissy uradowana, �e Tyler poj�a wreszcie istot� sprawy. Na nut� kpiny w g�osie kuzynki w og�le nie zwr�ci�a uwagi. - Chc�, �eby� pojecha�a do Szkocji zamiast mnie i przypilnowa�a, aby Delashaw nie zrobi�a czego�... drastycznego. - To znaczy? - spyta�a Tyler rzeczowo. W jej profesji s�owo �drastyczny� nios�o zwykle gro�ne tre�ci. Mianem �drastyczny� okre�lano w pozwach s�dowych taki cho�by czyn, kiedy jedno z ma��onk�w �apie za siekier� i r�bie meble tylko po to, aby przy podziale maj�tku nie przypad�y drugiej stronie, albo gdy rozwodz�cy si� m�� porywa i ukrywa dziecko. S�owo �drastyczny� kojarzy si� wyj�tkowo �le. - Na przyk�ad, �e zaci�gnie go do o�tarza - wykrztusi�a Krissy, zdj�ta l�kiem, �e co� takiego naprawd� mog�oby si� zdarzy�. - I co z tego? Przypu��my, �e rzeczywi�cie pan Kingsley si� �eni, wtedy.., . - Tyler nie zd��y�a doko�czy� my�li. - To by�by koniec! - zawo�a�a Krissy g�osem przepe�nionym rozpacz�. - Nie by�oby dla mnie �ycia. I nie patrz tak na mnie, bo tak jest. Zrozumia�aby�, gdyby� go tylko pozna�a. Nie jest co prawda w twoim typie, ale ka�da inna, ka�da prawdziwa kobieta skoczy�aby za nim w ogie�. - Co chcesz przez to powiedzie�? - spyta�a Tyler, wymownie unosz�c brwi. - A m�j, jak powiadasz, �typ�, to niby jaki? Krissy zn�w nie dostrzeg�a ironii. Taka ju� by�a; nie zwraca�a uwagi na podteksty. - No wiesz - machn�a r�k� - jak ci wszyscy, kt�rych czasami sprowadza�a� do domu: sztywni, r�wni, z bukietem w r�ku. Nic im nie mo�na zarzuci�, tylko co to za przyjemno��. Z �adnym nie da�oby si� zaszale�. - Nie rozumiem, o kim m�wisz. - W g�osie Tyler pobrzmiewa�y nuty obrazy. - A Chester, a Marshall, a Philip i jeszcze ten... w�a�nie... jak on si� nazywa�? - Brighton - przypomnia�a Tyler, patrz�c badawczo na kuzynk�. Taka niby roztrzepana, a.... - Nie doko�czy�a my�li, bo rozleg� si� dzwonek u drzwi. - Sztywni, r�wni... - mrukn�a do siebie, ruszaj�c w stron� korytarza. �adna przyjemno��? Nonsens. To wcale nie jest tak, �e nie mia�a przyjemno�ci w tyciu. Mia�a, oczywi�cie, �e mia�a. Mo�e nie tyle co Krissy, kt�ra nie przejmowa�a si� studiami i nie przyk�ada�a si� do nauki. Zreszt� nie musia�a. Wybra�a �atwiutk� dziedzin�: �sztuk� domu�, jak z przek�sem podkre�la� wuj Thad, podczas gdy Tyler �l�cza�a nad powa�nymi tematami, ale... Nie doko�czy�a my�li, bo w�a�nie dosz�a do drzwi i otworzy�a je. W progu sta� wielce przystojny m�ody cz�owiek, wysoki, o przepi�knych oczach. Joel Kingsley - przemkn�o jej przez my�l - Joel Kingsley z wizyt� u chorej asystentki? Niemo�liwe. Za m�ody, a poza tym... Dopiero w tej chwili Tyler zwr�ci�a uwag� na eleganck� sk�rzan� walizeczk� w r�ku przybysza. - Pan jest lekarzem? - domy�li�a si�. - Tak jest i w�a�nie przyszed�em... - M�ody cz�owiek wyra�nie si� zaczerwieni�. - ...zobaczy�, jak si� ma pacjentka - doko�czy�a Tyler za niego, u�miechaj�c si� i zapraszaj�c go do �rodka. W lot poj�a wszystko. Wuj Thad te� si� martwi�, �e Krissy �le ulokowa�a uczucia, wiedzia�, �e durzy si� w znacznie od siebie starszym pryncypale, i skorzysta� z okazji, aby podsun�� jej bardziej odpowiedniego kandydata. - Mi�o pana widzie�, prosz� t�dy. - Wskaza�a gestem drog�, w duchu gratuluj�c wujowi pomys�u. �ywy m�ody cz�owiek mo�e okaza� si� bardziej skuteczny ni� tysi�ce ojcowskich kaza�. Krissy tymczasem wsta�a z ��ka. Sta�a przy szafie, ale wida� by�o, �e jest strasznie os�abiona - ledwie trzyma�a si� na nogach. - Dlaczego pani nie le�y? - zagrzmia� doktor i nie czekaj�c na odpowied�, wzi�� pacjentk� w ramiona i zani�s� do ��ka. Tyler ogarn�a t� scen� z najwy�szym zdumieniem. Jej nigdy, nigdy w �yciu, nikt nie chwyci� tak w ramiona i nie... - Nie mog� le�e� - zaprotestowa�a Krissy s�abym g�osem, wpatruj�c si� pilnie w br�zowe oczy opiekuna - musz� wsta�, jecha� na lotnisko i lecie� do Szkocji, bo Tyler nie chce mnie zast�pi�. M�ody doktor spojrza� na Tyler oskar�ycielskim wzrokiem. �Tylko najwi�ksza egoistka nie pomog�aby chorej w takim drobiazgu�, m�wi�y jego oczy, a Tyler w pierwszym odruchu chcia�a ju� wyg�osi� p�omienn� mow� obro�cz� - podkre�li�, �e to naprawd� absurdalny pomys�, �eby zast�powa� kuzynk�, w podr�y s�u�bowej do Szkocji. Zmilcza�a jednak, pomna, �e Krissy to najbardziej uparta istota na �wiecie. Gotowa rzeczywi�cie wsta� i pop�dzi� na lotnisko, gdy tylko Tyler znajdzie si� za progiem. A gdyby mia�a si� sp�ni� na samolot, to te� nie zrezygnuje - najwy�ej poleci nast�pnym albo z przesiadk�. Wa��c argumenty, Tyler pomy�la�a tak�e, �e pozostawiona pod wy��czn� opiek� przystojnego doktora, Krissy by� mo�e zapomni o staruszku Kingsleyu. - Czy ja wiem.... - zacz�a pod bacznym spojrzeniem dw�ch par oczu - musia�abym si� spakowa� i... bilety s� na twoje nazwisko? - zamkn�a tyrad� rzeczowym pytaniem. - Taaak, to znaczy nie. Zadzwoni�am rano do taty i tata.... - Krissy wzrokiem wskaza�a na komod�, aa kt�rej le�a�y dwa komplety bilet�w, jeden na jej nazwisko i drugi wystawiony dla Tyler. Raz jeszcze wuj Thad wykona� rzecz niemal niemo�liw�. - Wiedzia�am, �e paszport masz zawsze przy sobie i postara�am si�... - Zn�w nie doko�czy�a. - Pakowa� te� si� nie musisz. We� moj� walizk�. Mamy podobny rozmiar, wi�c ubrania b�d� na ciebie pasowa�. Zreszt� wszyscy m�wi�, �e jeste�my bardzo podobne, prawda, Jeff? Doktor obrzuci� Tyler krytycznym spojrzeniem i wida� by�o, �e, jego zdaniem, Tyler w �aden spos�b nie umywa si� do Krissy, a w og�le to nadaje si� najwy�ej do antykwariatu. - Oczywi�cie - wycedzi� wreszcie - gdyby to i owo poprawi�... - Umilk�, zdaj�c sobie spraw�, �e wkracza na niebezpieczny grunt. - Tylko nie wyobra�am sobie ciebie - zwr�ci� si� do Krissy - w takim stroju jak twoja kuzynka - doda�. Tyler zmarszczy�a gniewnie czo�o, ale zmilcza�a. W niedziel� zawsze ubiera�a si� na sportowo: jeansy, lu�na bluzka i tenis�wki to typowy str�j na weekend. W ci�gu tygodnia, do pracy, ubiera�a si� zupe�nie inaczej, w eleganckie kostiumy, ale w soboty i niedziele - zawsze na luzie. Owszem, zwracano jej uwag�, �e w ten spos�b odstr�cza m�czyzn i by�a w tym pewnie jaka� racja, ale na tym etapie �ycia m�czy�ni jej nie interesowali. Doktor pochyli� si� czule nad Krissy i Tyler mia�a wra�enie, �e gdyby nie jej obecno��, m�odzi zapewne zacz�liby si� ca�owa�. - Widz�, �e moja droga Tyler jednak si� nie zdecyduje. Nie mam wi�c wyj�cia, musz� wstawa� - odezwa�a si� Krissy g�osem umieraj�cego �ab�dzia. - Nie mog� nie jecha�, musz�... - Ju� przesta� - przerwa�a jej Tyler, Zastanawiaj�c si�, jak to jest, �e w sali s�dowej potrafi stawi� czo�o najwi�kszym tuzom nowojorskiej palestry, a w obecno�ci m�odej kuzynki mi�knie jak wosk. - W porz�dku, tylko musz� wpa�� do domu po jakie� ubrania. - Na to nie ma ju� czasu! - wykrzykn�a Krissy pe�nym g�osem. - Samolot odlatuje za dwie godziny. Ledwie zd��ysz si� odprawi�, to przecie� rejs mi�dzynarodowy. Tyler nigdy jeszcze nie wyje�d�a�a za granic�, wi�c nie bardzo zrozumia�a, co Krissy ma na my�li, m�wi�c, �e ledwie wystarczy czasu na odpraw�. - Ale� ja... - zacz�a, przypominaj�c sobie o pilnych zaj�ciach i um�wionych na poniedzia�ek spotkaniach. Speszy�a si�, widz�c wpatrzone w siebie dwie pary oczu - b�agalne Krissy i pe�ne przygany oczy doktora, kt�ry chyba by� pewien, �e Tyler jednak nie da si� nam�wi�. Na pod�odze sta�a gotowa do podr�y walizka, pe�na - jak domy�la�a si� Tyler - drogich ubra�, za kt�re, jak zawsze, zap�aci� wuj Thad. Krissy nigdy niczego nie kupowa�a na wyprzeda�ach. �Przecie� tam - argumentowa�a - nie ma wyboru�. �Ale nie ma te� niebotycznych cen� - odpowiada�a Tyler. - Przesta� si� wreszcie zastanawia�, bierz walizk� i jed� - ponagli�a Krissy. - Ale�... - Tyler nadal si� waha�a, wyliczaj�c w my�lach argumenty przeciwko szale�czemu pomys�owi kuzynki, si�gn�a jednak po bilety i podesz�a o krok bli�ej do walizki. Nie bra�a urlopu od czterech lat, to znaczy od wsp�lnej wyprawy z Phillipem do Arizony, bardzo zreszt� nieudanej. Zaraz pierwszego dnia Philip zjad� co�, co mu zaszkodzi�o, i chorowa� przez ca�y niemal tydzie�, jakby potwierdzaj�c opini� Krissy, �e trudno z nim zaszale�. - Pan Kingsley zarezerwowa� trzy apartamenty - Krissy nadal nie rezygnowa�a - dla niej, dla siebie i dla mnie. A wiesz gdzie? - wysun�a koronny argument. - W prawdziwym zamku! Z zamkiem ��czy�a si� s�ynna w rodzinie historia. Ot� dawno temu czteroletnia w�wczas Krissy poprosi�a swego ojca z ca�� dzieci�c� powag�, aby sprawi� Tyler zamek. �Tato - przekonywa�a - Tyler zawsze czyta mi o r�nych zamkach, wi�c pewnie chcia�aby taki dosta�. Tyler tak si� zawstydzi�a, �e mia�a ochot� zapa�� si� pod ziemi�, a wydarzenie tymczasem sta�o si� �artem rodzinnym. �Co nowego w starych zamkach?� - mawia�y ciotki na dzie� dobry, a babka nigdy nie omieszka�a zapyta�: �Gdzie jest ten rycerz, kt�ry ma ci� zabra� do zamku?�. Oczywi�cie zamek z rodzinnej legendy straci� ju� wiele ze swojego blasku, ale te� Tyler sk�ama�aby przed sam� sob�, gdyby zaprzeczy�a, �e wizja paru dni w prawdziwym zamku wcale do niej nie przemawia. W cicho�ci ducha ju� zacz�a przemy�liwa�, �eby zadzwoni� do sekretarki z poleceniem poprzek�adania wszystkich zaplanowanych na przysz�y tydzie� zaj��. - Prawdziwy zamek - powt�rzy�a Krissy kusz�cym tonem - z tysi�c trzysta sz�stego roku! Tyler mia�a ju� zamiar wytoczy� jaki� sensowny argument przeciwko szale�czemu przecie� pomys�owi, ale s�owa nie chcia�y jej przej�� przez gard�o. Milcz�c, chwyci�a walizk� i nie �egnaj�c si�, wybieg�a z sypialni. Ju� w taks�wce po��czy�a si� z kom�rki z sekretark�, o�wiadczaj�c, �e musi niespodziewanie wyjecha� w pilnych sprawach rodzinnych. Jakie to sprawy - nie wyja�ni�a. Niech sobie ludzie my�l�, co chc�. Na lotnisku, w biegu, kupi�a ksi��k� o �yciu Williama Wallace'a i w ostatniej niemal chwili zameldowa�a si� na pok�adzie odrzutowca British Airways. Z zaskoczeniem i rado�ci� stwierdzi�a, �e wuj Thad zarezerwowa� miejsce w pierwszej klasie. Z kieliszkiem szampana w r�ku zacz�a kartkowa� opowie�� o legendarnym bojowniku z g�r, kt�ry w XIII wieku poderwa� szkockie klany do walki przeciwko angielskim kr�lom. 2 Szkocja objawi�a jej si� jeszcze cudowniejsza, ni� si� spodziewa�a. Gdy tylko odebra�a baga� - walizk� Krissy - i us�ysza�a pierwsze s�owa wypowiadane ze szkockim akcentem, niemal omdla�a z wra�enia i zachwytu. Przy wyj�ciu czeka� kierowca. Rozpozna�a go po kartce z napisem �Beaumont�. W g��bi duszy obawia�a si�, �e zapyta j� o nazwisko lub rzuci jak�� uwag� w rodzaju - �s�dzi�em, �e b�dzie pani m�odsza�, ale nie okaza� najmniejszego zdziwienia, o nic nie pyta�, u�miechn�� si� tylko na powitanie, jakby chcia� skomplementowa� urod� go�cia zza oceanu. Zaprowadzi� j� do samochodu. Nie by�a to co prawda limuzyna z kategorii d�ugich na osiem metr�w, ale ca�kiem eleganckie i wygodne auto. Chocia� Tyler czu�a si� zm�czona po ca�onocnej podr�y, ockn�a si�, gdy tylko ruszyli z lotniska. Ch�on�a widoki pi�knego starego Edynburga, w kt�rym ka�dy niemal dom i kamie� �wiadczy�y o wiekowej historii. Ze wzg�rza pozdrawia� j� dostojny jak ca�e miasto zamek, w kt�rym rozpozna�a kr�lewski pa�ac Holyrood. z XVI wieku. Z miasta wyjechali na autostrad�, ale po kilku kilometrach kierowca spyta� z uprzejmym u�miechem, czy chcia�aby zobaczy� prawdziw� Szkocj�. A Tyler porwa� �piewny jak muzyka akcent. Nigdy si� tak nie czu�a i nigdy te� z takim zapa�em nie przysta�a na �adn� propozycj�. - Z najwi�ksz� przyjemno�ci� - odpar�a tonem, kt�ry wprawi�by w os�upienie wszystkich znajomych w ca�ym Nowym Jorku. Za oknami samochodu roztacza� si� taki krajobraz, jaki zawsze sobie wyobra�a�a, my�l�c o starej Szkocji. Wzg�rza poro�ni�te wrzosem, rz�dy kamieni znacz�ce miejsca, gdzie przed wiekami wznosi�y si� domostwu pasterzy z g�r. Dwa razy kierowca zatrzymywa� w�z, aby przepu�ci� kierdel owiec, drepcz�cy na pastwiska po drugiej stronie kr�tej drogi. Za pierwsz� becz�c� gromad� jecha� na traktorze m�ody cz�owiek do z�udzenia podobny - tak przynajmniej uzna�a Tyler - do Seana Connery'ego u zarania kariery. Nie wiadomo, czy kierowca te� dostrzeg� podobie�stwo, ale widz�c min� Tyler w lusterku, u�miechn�� si� z pe�n� aprobat�. Na widok hotelu urz�dzonego w starym zamku, Tyler a� j�kn�a z zachwytu. - To pani pierwszy zamek? - spyta� kierowca z nut� rozbawienia w g�osie. Tyler tylko przytakn�a. Z wra�enia straci�a mow�. Wjazdu do zamku strzeg�y pot�ne wrota, jak przed wiekami. Zdawa�a sobie spraw�, �e kierowca w duchu pod�miewa si� z jej ciel�cego zachwytu i pewnie zastanawia si�, dlaczego wszyscy przybysze zza oceanu trac� g�ow� na widok czego� tak zwyk�ego jak zamek, kt�rych przecie� pe�no w ca�ej Szkocji. A Tyler patrzy�a urzeczona i oniemia�a. Wn�trze okaza�o si� r�wnie wspania�e jak mury. Grube kotary okala�y okna w kamiennych wykuszach. Portier wzi�� walizk� i poprowadzi� Tyler szerokimi schodami, wy�o�onymi grubym kobiercem, na pi�tro. Do apartamentu wiod�y wielkie, rze�bione d�bowe drzwi. Pierwsz� rzecz� za�, kt�r� Tyler zobaczy�a w �rodku, by�o ogromne �o�e pod baldachimem. Z wra�enia a� si� zachwia�a. Da�a napiwek i wreszcie zosta�a sama, napawaj�c si� pi�knem komnaty. Pod jedn� �cian� sta�a olbrzymia stylowa szafa z litego drewna, pod drug� komoda z epoki z mn�stwem szuflad. W antykwariacie w Nowym Jorku jedno i drugie kosztowa�oby krocie. �azienka mia�a chyba wi�cej metr�w ni� salon Tyler w Nowym Jorku. Na �cianie - dwie marmurowe umywalki, w k�cie nowoczesna kabina prysznicowa, a pod �cian� na wprost - roz�o�ysta wanna o rozmiarach, kt�rych nie powstydzi�by si� niejeden basen w nowojorskich rezydencjach. Widok by� tak zach�caj�cy, a po podr�y Tyler czu�a si� tak nie�wie�o, �e natychmiast odkr�ci�a kurki z gor�c� wod�. Czekaj�c, a� wanna si� nape�ni, postanowi�a zapozna� si� z zawarto�ci� walizki, kt�r� portier postawi� na stojaku w nogach �o�a. Unios�a wieko i a� j�kn�a z wra�enia. W �rodku nie by�o rzeczy, kt�ra kosztowa�aby mniej ni� par� tysi�cy dolar�w - wszystko, co Nowy Jork ma do zaoferowania klientkom, kt�re nie Ucz� si� z pieni�dzmi i maj� naprawd� wielce �mia�y gust. Na samym wierzchu le�a�a suknia typu �ma�a czarna�. Ma�a w sensie bardzo dos�ownym. Skrojono j� z tak sk�pego skrawka materia�u, �e z powodzeniem mo�na by j� zapakowa� w pude�ko po papierosach. Pod ni� le�a�y r�wnie sk�pe sweterki z kaszmiru, minisp�dniczki z delikatnej we�ny i tuzin cienkich jak mg�a czarnych po�czoch. Ni�ej para spodni znanej w�oskiej firmy z kosztownej we�nianej tkaniny. Jeden rzut oka wystarcza�, aby stwierdzi�, �e na figurze b�d� wygl�da�y wy�mienicie. Nigdzie ani centymetra luzu. Kolekcja obuwia sk�ada�a si� niemal wy��cznie ze szpilek. Niemal, bo by�a jeszcze para eleganckich botk�w z kategorii tych, co lepiej wygl�daj�, ni� si� nosz�. Na samym dnie, pod ca�� reszt� garderoby, Tyler znalaz�a jeszcze zwiewn� koszulk� nocn� z karminowego jedwabiu i szlafrok, a �ci�lej rzecz bior�c, peniuar do kompletu. Zafrasowana, raz jeszcze ogarn�a wszystkie sztuki u�o�one teraz na ��ku. Razem kosztowa�y zapewne wi�cej, ni� wynosi�a jej roczna pensja, cho� krawcy zu�yli na ca�o�� mniej materia�u ni� na jej trzy kostiumy, kt�re nosi�a do biura. Postanowi�a, �e najpierw si� wyk�pie, a potem wrzuci na siebie ubranie z podr�y, poszuka w okolicy jakiego� sklepu i kupi co� sensownego, w czym b�dzie mog�a si� pokaza�. Tak zdecydowa�a, cho�... Wzi�a do r�ki karminow� koszulk� i peniuar. Trzeba przyzna�, �e Krissy ma jednak, gust. Jest to by� mo�e gust panienki do towarzystwa, ale w najlepszym stylu i z najlepszego towarzystwa. Przesz�a do �azienki, zakr�ci�a wod�, nala�a p�ynu do k�pieli i zacz�a si� rozbiera�. Gdy zosta�a w samej bieli�nie (bia�ej, bawe�nianej, bez �adnych ozd�b), rozpu�ci�a w�osy. Lustro zaparowa�o od gor�cej wody, wi�c przetar�a je r�k� i przyjrza�a si� sobie uwa�nie. Nie nale�a�a do kobiet, kt�re okre�la si� mianem pi�knych, ale by�a przystojna i mia�a tego �wiadomo��. Okre�lenie �szykowna� odnosi�o si� do niej w ca�ej pe�ni. Mia�a znakomit� karnacj�, dba�a o cer�, aplikuj�c sobie stosowne porcje kremu nawil�aj�cego i na dzie�, i na noc, a do tego delikatny makija� z odrobin� mascary na rz�sach i dyskretnym podkre�leniem oczu. Usta ledwo poci�gni�te jasn� szmink�. Wiedzia�a, �e one w�a�nie stanowi� jej najwi�kszy atut, i wiedzia�a tez, �e przy ostrzejszej szmince m�czy�ni zaczynaj� na ni� spogl�da� tak, jakby interesowa�o ich zupe�nie co innego ni� sprawy z zakresu jej specjalno�ci zawodowej. Zdj�a przepask�, rozpuszczaj�c w�osy. Si�ga�y ramion. Je�li cokolwiek w jej wygl�dzie kwalifikowa�o si� jako pi�kne, to w�a�nie w�osy. Nieraz s�ysza�a pe�ne zazdro�ci westchnienia: �Chcia�abym mie� takie w�osy jak ty�. Mieni�y si� barw� kasztanu z ja�niejszymi pasmami. Fryzjer, u kt�rego si� czesa�a, mawia�, �e gdyby tylko uda�o mu si� wynale�� spos�b na powielenie tego wyj�tkowego koloru, by�by najbardziej wzi�tym mistrzem no�yczek i grzebienia w ca�ym Nowym Jorku, co Tyler kwitowa�a skromnym u�miechem. W�osy by�y przy tym g�ste i mocne, a ko�c�wki si�gaj�ce ramion w naturalny spos�b uk�ada�y si� w pyszne loki. Dawno ju� przekona�a si�, �e je�li chce, aby traktowano j� powa�nie, jak przysta�o na osob� wykonuj�c� szacowny zaw�d, musi ukrywa� w�osy. Sczesywa�a je wi�c od czo�a i starannie chowa�a pod kapeluszami. Wiedzia�a, �e tak trzeba, bo jeszcze w college' u co �mielsi m�odzi ludzie szeptali jej na boku, co zrobiliby z jej wspania�ymi w�osami, gdyby tylko otrzymali taki przywilej. Wtedy obci�a si� na kr�tko, co niestety nie rozwi�za�o problemu, a przeciwnie, jeszcze bardziej go pog��bi�o. Z kr�tk� fryzur� budzi�a bowiem jeszcze wi�cej uwagi ni� z d�ugimi w�osami - uwagi, na kt�rej jej nie zale�a�o i kt�rej wcale sobie nie �yczy�a. Zapu�ci�a wi�c w�osy na nowo, a gdy odros�y, zawsze starannie je upina�a. Rozpuszcza�a tylko w wyj�tkowych, a wi�c bardzo intymnych sytuacjach, gdy by�a z kim�, z kim pozostawa�a w naprawd� bliskich stosunkach. Zaskoczy�o j� pukanie do drzwi. Speszy�a si�, jakby przy�apano j� na czym� wysoce niestosownym. Tymczasem pukanie rozleg�o si� jeszcze raz, g�o�niej i niecierpliwiej. Ubranie, kt�re mia�a na sobie w samolocie, le�a�o na pod�odze, mokre od wody lej�cej si� do wanny. Poszuka�a wzrokiem p�aszcza k�pielowego. Bez skutku. Niczego takiego w �azience nie by�o. Gdy pukanie rozleg�o si� po raz trzeci, skoczy�a do sypialni, porwa�a z ��ka peniuar Krissy, ogarn�a si� tyle, ile zdo�a�a, i otworzy�a drzwi. M�czyzna, kt�ry si� dobija�, nawet nie podni�s� oczu znad pliku papier�w, kt�re trzyma� w r�ce. By� bez w�tpienia przystojny, typ �wiatowca. Tyler przysz�o na my�l skojarzenie z Harrisonem Fordem i zda�a sobie spraw�, �e sama musi wygl�da� do�� dziwnie, z rozpuszczonymi w�osami, w peniuarze, kt�ry przylega� do figury w spos�b czyni�cy wyobra�ni� absolutnie zb�dn�. Go��, kimkolwiek by�, nie odrywa� jednak wzroku od papier�w. Wszed� do �rodka. - Czemu tak d�ugo? - rzuci� karc�cym tonem. Nie liczy� chyba na odpowied� albo mu na niej nie zale�a�o;; bo z miejsca zaczaj wydawa� polecenia. - Zadzwo� do Larry'ego, �eby da� zna� do Wallingforda, �e je�li nie dostarcz� szpadli do dziesi�tego, to poszukamy innego dostawcy. Wy�lij fax do sklepu w Westehester, niech wezm� pi�y �a�cuchowe ze sklepu w Portsmouth, tak �eby by�y na rano. Wyrzuca� z siebie s�owa, nie podnosz�c oczu, i Tyler zacz�a si� zastanawia�, jak zareaguje, gdy wreszcie spostrze�e, �e nie ma przed sob� Krissy. Wola�a jednak nie sprawdza�, a tym bardziej t�umaczy� si� ze swojej obecno�ci, zw�aszcza �e ca�a historia by�a po prostu �mieszna. Ciekawa jednak by�a, czy zorientowawszy si�, nie ka�e wyrzuci� Krissy z pracy. - Powiedz te� Larry'emu, �e nie chc� ju� wi�cej akcji firmy jego kuzyna. - Prze�o�y� papiery. - Nie podoba mi si� projekt witryny internetowej. Zadzwo� w tej sprawie do tej... jak ona si� nazywa?... taka blondynka? - spyta�, nie patrz�c na Tyler. - Marilyn? - zaryzykowa�a. - W�a�nie o ni� mi chodzi. Zadzwo� do niej, niech przerobi projekty reklam, bo na tych, kt�re przedstawi�a, firma robi wra�enie starej, a nam zalety na przyci�gni�ciu damskiej klienteli, wi�c niech we�mie to pod uwag�. - Zn�w prze�o�y� papiery. - Powiedz Jonathanowi, �e liczby s� w porz�dku, ale chcia�bym dosta� wi�cej danych na temat japo�skiego sklepu. Niech przy�le wi�cej szczeg��w. Zapami�ta�a�? Wreszcie podni�s� wzrok i Tyler zmartwia�a. Wybuchnie? Ode�le j� najbli�szym samolotem? A co pomy�li, widz�c j� z rozpuszczonymi w�osami i w karminowym peniuarze bardziej stosownym w domu schadzek ni� w szacownym hotelu? Joel Kingsley - zak�adaj�c, �e to by� w�a�nie on - nawet nie drgn��. Najmniejszym gestem nie wyrazi� ani zdziwienia, ani zaskoczenia, jakby wydawanie polece� kobiecie, kt�rej nigdy nie widzia� na oczy, by�o czym� zupe�nie normalnym. Powinien przynajmniej zapyta�, czy nie pomyli� pokoi, pomy�la�a Tyler. A on milcza�; najwyra�niej oczekiwa� odpowiedzi na pytanie, kt�re postawi�. Tyler speszy�a si�, ale b�yskawicznie wesz�a w rol�. Skoro on nie dostrzega niczego niezwyk�ego w zaistnia�ej sytuacji, to �wietnie, niech tak zostanie. - Zapami�ta�am ka�de s�owo - odpowiedzia�a z u�miechem. - Nie �artuj. - Spojrza� na ni� uwa�nie spod powiek, za kt�rymi kry�y si� oczy o barwie g��bokiego granatu. Tyler z u�miechem powt�rzy�a s�owo w s�owo ca�� tyrad�. Zawsze mia�a doskona�� pami��. Wys�ucha� bez komentarza, cho� nie m�g� nie zwr�ci� uwagi, �e Tyler rzeczywi�cie powt�rzy�a dok�adnie wszystkie polecenia. Rzuci� tylko stos papier�w na ��ko - wyl�dowa�y na czerwonym kaszmirowym sweterku - obr�ci� si� na pi�cie i ruszy� do wyj�cia. W drzwiach zatrzyma� si� na moment. - Mamy spotkanie z tym cz�owiekiem od kosiarek. Za�atw wszystko, co powiedzia�em, i za godzin� b�d� w hallu. Nie wk�adaj szpilek - doda� jeszcze na koniec i wyszed�. Przez chwil� Tyler sta�a jak zamurowana, po czym osun�a si� na krzes�o przy ��ku. Zauwa�y� czy nie? - ko�ata�o jej w my�lach. Co to za cz�owiek, kt�ry s�owem nie zareagowa�, widz�c obc� osob� na miejscu swojej sta�ej asystentki? Dlaczego nie raczy� zapyta� o Krissy? Nie zainteresowa� si� nawet, czy �yje. Chyba �e Krissy zadzwoni�a i uprzedzi�a go o wszystkim. Tak, pomy�la�a Tyler, wstaj�c z krzes�a, tak zapewne by�o. Przesz�a do �azienki. Ju� mia�a wej�� do wanny, gdy u�wiadomi�a sobie, �e ma tylko godzin�, a trzeba za�atwi� sprawy, kt�re zostawi�, i ogarn�� si� przed wyj�ciem. Z westchnieniem rezygnacji wyci�gn�a korek. Patrz�c, jak woda wiruje, sp�ywaj�c z wanny, my�la�a o tym, co us�ysza�a przed chwil�. �Za�atw wszystko� - powt�rzy�a g�o�no, na�laduj�c g�os i ton Joela Kingsleya. Jedno tylko jest pewne - dobrze zrobi�a, zostawiaj�c Krissy w Nowym Jorku. Lepiej trzyma� j� z daleka od tego cz�owieka. Tacy jak on zjadaj� m�ode panienki �ywcem na �niadanie. Rozgoryczona, wr�ci�a do sypialni, usiad�a przy telefonie, przejrza�a papiery, kt�re zostawi�, znalaz�a potrzebne numery i nazwiska. Gdy po godzinie Joel Kingsley zjawi� si� w hotelowym hallu, Tyler ju� tam czeka�a. Ubrana we w�oskie obcis�e spodnie i kaszmirowy sweterek, wola�a nie siada�. Sta�a zgarbiona, nie dlatego, �e tak si� zwyk�a nosi�, lecz dlatego, �e przy najmniejszym ruchu sweterek podje�d�a� do g�ry, ods�aniaj�c p�pek, i nie by�o na to rady. - Czy jest tu gdzie� sklep z konfekcj�? - spyta�a w recepcji. - Przykro mi, ale w pobli�u niczego