1531
Szczegóły |
Tytuł |
1531 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1531 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1531 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1531 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W�ADYS�AW KONOPCZY�Ski
POLSCY PISARZE POLITYCZnI XVIII WIEKU
(do Sejmu Czteroletniego)
VPARSZAWA 1966
PAl ST PO 'PE WYDA PNICT PO NAUKO PE
, O
Vyda�
EMANUEL ROST POROWSgl
VST�P
Oklndh� i obwolut� prorektown�
HENRYK BIA�OSKbRSKI
, r 1
, lf
't t
Copyright
by Pa�stwowe Wydawnictwo Naukowe
Warszawa 1868
Printed in Poland
h
PANSTWOWE WYDAWNICTWO NAUgOWE
Nnk�nd 2250+250 e z. Ark. wyd. 20. Arh. druk. 28,25.
Pnpies druh. sat. kl. III, 80 g. 8 x t04. Oddnno d,i sh�n-
dnnin 27. VII1. t%5 r. Podpisnoo do drukn t2. I. t466 r.
Druh uho�czono w styezuia t966 r. Znm. 742/63 - O-7.
Cenn zl 42;
WROC�AWSKA DftUKARNIA NAUKOWA
Przedsi�wzi�ciu naszemu przy�wiecaj� trzy znako-
mite wzory: Roman Pilat pisa� w r. 1872 O lite aturze
politycznej Sej ,u Czterolet iego, Stanis�aw Tarnow-
ski opracowa� przed p� wiekiem polskich pisarzy po-
litycznych XVI w., Wilhelm Feldman da� przed laty 30
Dz�eje polskiej I.y�l� politycz ej.
Nie s� to, jak wiadomo, tematy ani opracowania
skoordynowane. Na kartach Tarnowskiego ja�niej�
gwiazdy pierwszo- i drugorz�dne, za�miewaj�c rozwi-
jaj�cy si� u ich podstaw ruch polityezny. Dla Feldma-
na wszelki wyraz idei politycznej: gazeta, mowa, me-
moria�, pamflet, ma warto�� nie mniejsz� ni� traktat
polityczny ci�szego kalibru, jakieh w XIX w. stosun=
kowo jest mniej ni� w Wieku Z�otym. Mniej go obcho-
dz� talenty pisarskie ni� pr�dy spo�eczno-ideowe, nie
m�wi�c ju� o tym, �e ci dwaj badacze patrz� na spra-
w� narodow� z dw�ch skrajnie przeciwnych stanowisk
- jeden z prawicy, drugi z lewicy:
�atwiej nam na�ladowa� wz�r Tarnowskiego ni�
Feldmana. O pr�dach. ideowych w Rzplitej w pier-
wszej po�owie XVIII w. nie mo�e by� mowy. To, co
pisali budziciele ducha publicznego, nie pokrywa�o si�
bynajmniej z tokiem masowej polskiej my�li politycz-
�ej. Czym innym �ywi�a si� opinia, a co innego kie�ko-
wa�o w m�zgach samotnych my�licieli. Kto by chcia�
Polsc p�sarze pol�t czni
zilustrowa� tamt�, musia�by czerpa� ze szlacheckich
miscellane�w najprymitywniejszego gatunku. Dopiero
po pijarskiej reformie szk� wytwarza si� warstwa in-
telektualna, zdolna do piel�gnowania pewnego zasobu
przemy�lanych prawd polityczny h; odt�d ksi��ki ura-
biaj� coraz skuteczniej opini� publiczn�, opinia �ywi
i o�miela literatur�. Z powy�s ych wzgl�d�w zdecydo-
wali�my si� da� tej pracy skromny tytu�: Polscy pisa-
ze pol�tyczn� *,
Pobie�ne przegl�dy literatury politycznej XVIII w. po-
dejmowano u nas dot�d w zwi�zku z badaniem genezy reform,
przy czym uwaga koncentrowa�a si� na epoee saskiej i na
5ejmie Czteroletnim; luk� w opracowaniach stanowi:a epoka
mi�dzy Konarskim i Staszicem. Mamy wi�c pr�bne o�wietlenia
wi�kszych ca�o�ci u Szujskiego, Dzieje Polsk�, t. IV, Lw�w
1866; u Roepella, Polen um d�e M�tte des XV111 Jahrhunderts,
Gotha 1876; W. T. Kisielewskiego, Ksi���ta �zartorysc � �eh
reforma na sejm�e kon2vokacyjnym li64 r., Sambor 1880
A. Rembowskiego, Stan�slazU Leszez �sk� jako statysta, Niwa
1878 i wst�p do wyd. G�osu u;olnego w Bibl, flrd. Krasi�skich
(w r. 1903); St. Tarnowskiego, Histo wia literatury polskiej
t. III, Krak�w� 1900; S. Grabskiego, Zarys rozzeoju �dei
spolec�no=gos odarezych w Folsce, Przegl�d Polski 1902 i odb.
1903; w monografiach instytucji: u W Konopezy�skiego, Li=
berum veto, Krak�w 1918; Geneza � ustano2v�e�e F.ady Nie-
u.staj�cej, Krak�w 1917; J. Lewickiego, Geneza Kom�sj� Edu-
kacj� Narodouej, Biblioteka Filomacka, nr 7, Warszawa 19?3
S. Sosina, Rejorma sejnzik�2u na Sejm�e Czteroletn�m, (w:)
Korp us Kadet�zv dzies� tq rocznic� �stnienia, Che�mno 193Q
w dziele A?. �wi�tochowskiego, Histor�a ch�op� polskich
t. 2, Lw�w-Pozna� 1928, Materia� �r�d�owy zestawili: L. Fin-
kel, B�bliograj�a h�stor�� Xolsk�ej, Krak�w 1906-1914; K. i S.
Estreicherowie, Bibliografia polska, tomy 12-33 oraz G. Kor-
but, l,iteratu a Xolska, t. II, Warszawa IQ23, kt�rego be-
nedykty�ski trud, nie pozbawiony zreszt� usterek i brak�w
ods�dzony od war o�ci przez S. Lama, ��usznie wzi�ty w ob-
ron� przez I. Chrzanowskiego w My�li Narodowej, na r�wni
2
G Vst�p
Jest to jeszeze mniej, ni�by obiecywa� tytu�: "Li=
teratura polityczna". Przez literatur� rozumie si� pe
wn� ca�o��, odzwierciedlaj�c� wymian� my�li i s�o-
wva. Takiej wymiany i w w. XVI by�o niewiele.
Wprawdzie nam dzisiaj trudno odtwarza� zwi�zki po-
szezeg�lnych zjawisk literaekich z potrzebami chwili,
r�wnie� wp�yw jednego pisarza na drugiego nie od ra-
zu daje si� uchwyci�, nie wiemy, jak dalece ich my�li
spotyka�y si� zc sob� cho�by w g�owach przypadko-
wych czytelnik�w; ale s�dz�c ze sposobu ujmowania
kwestii i z og�lnego przebiegu spraw publicznych, tych
zwi��k�w, wp�yw�w, spotka� by�o niewiele. Z pe-
wniejszym, wi�c skutkiem mo�emy wezytywa� si�
w pisarzy ni� konstruowa� literatur�. Kompetentny
znawca dziej�w prasy i opinii publicznej, wiede�ski
profesor Wilhelm Bauer nawet w obr�bie XiX stuleeia
radzi odr�nia� wypowiedzi publicystyki od ech prze-
ei�tnego obywatelskiego my�lenia i przestrzega; �e nie
nale�y mierzy� wp�ywu gazet ich poczytno�ci�. Ju�
raczej u nas w dobie, kiedy nie by�o sztucznej, for-
sownie finansowanej propagandy, a ka�dy kupowa� lub
przepisywa� dos�ownie to, co mu si� podoba�o, mo�na
by snu� takie wnioski o przewadze tyeh lub owych
pogl�d�w; w tym celu nale�a�oby nie tylko rejestrowa�
publikacje, ale oblicza� ich nak�ady tud�ie� bada� sto-
pie� rozpowszechnienia nie drukowanych pisemek
z Bibliografi� Estreieher�w odda� najwi�ksze us�ugi autorowi
tego dzie�a. Wa�ne przyczynki ze ra� po Pilacie W. Smole�ski,
Publicy�e� anoni no2 . � ko�ca XVIl1 Z.vieku, Przegl. Hist. 1912.
Tymezasowe zestawienie najpilniejszych poprawek w za-
kresie samej tylko sehy�kowej epoki zro::ili�my dla Przegl�du
Powszechnego 19:0, nr 7-8 [artyku� pt. W�r�d bl�d�u); szeze-
g�owe sprostowania i uzupe�nienia znajdzie czytelnik w ni-
niejszej pracy i w przypisach do niej.
Polsc pisarze polityczni
Wst�p
ulotnych. O takim ilo�ciowym uj�ciu przedmiotu nikt
dotychczas nie pomy�la�, wi�c i z tego wzgl�du nie
chcemy czytelnikowi obiecywa� zbyt wiele. Po prostu
podobnie jak �wie�o Wac�aw Borowy z literatury
pi�knej XVIII w. wydoby� to, co w niej by�o poezj� l,
tak ksi��ka o "Pisarzach" z literatury prozaicznej po-
stara si� wydoby� trzon my�li, rozwijaj�cej si� obok
akcji czynnych polityk�w.
By�oby zapewne wdzi�cznym zadaniem zestawi�
przejawy naszej my�li politycznej czas�w saskich i sta-
nis�awowskich z literatur� odpowiedni� Zachodu; na
og� takie zestawienie by�oby dla czytelnika jedn�
wi�cej lekcj� skromno�ci, jakiej bardzo potrzebowali
nasi staty�ci, drukuj�cy nieraz swe pomys�y bez �ad-
nej przyczyny po �acinie (prawda, �e �atwiej im by�o
w�wczas o tacytowsk� �acin� ni� o rejowsk� polszczy-
2n�). Wiek XVIII uczy� si� i u nas, i w ca�ej Europie
od Grotiusa, Locke a, Pufendorfa, Leibnitza, Hume a,
�aint-Pierre'a, Woltera, Monteskiusza; encyklopedys-
t�w, fizjokrat�w, pod koniec od Mably'ego, Burke'a,
Priestleya. Ma�o kto z cudzoziemc�w zada� sobie trud,
by poszuka� promyk�w obywatelskiej rady cho�by
u Leszczy�skiego czy t�umaczonego na par� j�zyk�w
Konarskiego. Jednak i my mamy w publicystyce za-
chodniej pewne skromne aktywa; mieliby�my niew�t-
pliwie wi�cej do powiedzenia Wschodowi, ale �w na-
wet francusk� o�wiat� przyswaja� sobie w nieszkodli-
wych, starannie cedzonych dozach; polskiej wolno�ci
nie potrzebowa� ani w karykaturalnej postaci sarmac-
kiej, ani w ulepszonej - stanis�awowskiej.
' V. Borowy, O poezj� polskiej w w�eku XVIII, Krak�w
1948.
Zamiast tedy rozwodzi� si� o skarbach �wczesnej
literatury politycznej Francuz�w, Anglik�w, W�och�w;
Niemc�w, odsy�amy czytelnika do opracowa� tej�e,
i mianowicie przede wszystkim do wi�kszych ca�o-
kszta�t�w.
Sir Frederick Pollock, An Irztroduction to the H�s-
to y of the Sc�e ce of Pol�t�cs (Londyn 1890), istotnie
da� raczej zach�caj�cy wst�p ni� opraeowanie ca�o�ci.
Polski przek�ad wyszed� w r. 1903. Francuz Paul Ja=
net parokrotnie przedrukowywa� dzie�o, kt�rego tytu�
m�wi za siebie: H�sto�re de la sc�e'nce pol�t�que dans
ses rapport� avec la tnorale (I wyd. 1859, III, 1887 -
wed�ug niego przekszta�cony przek�ad polski pod red.
A. Peretiatkowicza, H�sto �a doktryn pol�tycz ych, Po-
zna� 1923), przewa�a tu o�wietlenie filozoficzne w du-
chu pozytywizmu i liberalizniu.
Z niemieckiej literatury (kt�r� w granicach XIX w.
poda� Georg Jellinek, Allgeme�'ne Staatslehre, Hei-
delberg, t. III, 1900) zas�uguj� na polecenie: Robert
von Mohl, Gesch�chte u d L�teratur de Staatst,v�sse -
schafte , t, I, Erlangen 1855 oraz Hermann Rehm, Ge-
sch�chte der Staatsrecht �sse schaft (Handbuch des
Offentlichen Rechts, Einleitungs Band, Freiburg und
Leipzig 1896).
W�och Gaetano Mosca, b. profesor uniwersytetu
w Rzymie, Lez�o i di stor�a delle �st�tuz�oni e delle dot-
tr� e pol�t�che (1932), powi�za� pouczaj�co rozw�j teo-
rii ze wzrostem urz�dze�; przek�ad polski Stanis�awa
Kozickiego, uzupe�niony rozdzia�em o Polsce, pt. "His-
toria doktryn politycznych od staro�ytno�ci do naszych
czas�w", ukaza� si� bez daty, nak�adem firmy Trzas-
ki, oko�o r. 1936.
0 Polscy p�sar�e pol�tyczni
Wy�ej od tych wszystkich wyk�ad�w nale�y posta-
wi� dwa dzie�a rosyjskie prof. Borysa Cziczerina: Isto-
r�a pol�t�ezesk�eh ucze �j; 5 t., Moskwa 1896-1902
oraz tego� Pol�t�ezesk�je 7n,ysl�t�el� dre n�ago � no a-
go m�ra, 2 t.
�adne z zacytowanych dzie� nie wyczerpuje, rzecz
prosta, przedmiotu; usi�uje go stopniowo wyczerpa�
literatura monograficzna, co do niekt�rych pozycji im-
ponuj�ca.
Zwi�zki nasze z Zachodem postaramy si� przy ka�-
dej przebijaj�cej w literaturze sposobno�ci ods�ania�.
Ale nier�wnie wi�cej b�dzie do powiedzenia o w s p � �-
zale�no�ci mi�dzy publicystyk� a rze-
� z y w i s t � p o 1 i t y k � danego momentu. Je�eli
dawniej pisano z my�l� wychowawez� na przysz�o��,
niekiedy "na wiatr", to w krytycznych "klimakterach"
XVIII w., w obliczu nadci�gaj�cej katastrofy, w�r�d
walki stronnictw, pod dozorem cudzoziemc�w ka�dy
isarz polityczny dobrze rozwa�a� chwile, kiedy nale�y
pu� i� w obieg swe rady. Literatura grupowa�a si� oko-
�o wojen, sejm�w, konfederacji, elekeji. Ka�dy jej
pomnik nale�y czyta� sub specie dopiero co prze�y-
tych lub zapowiadaj�cych si� wypadk�w politycznych
i trzeba zna� ludzi - zar�wno pisz�cych, jak i tych,
dla kt�rych pisano.
Na wst�pie narzuca si� tu jedno og�lne spostrze�e-
nie: podezas gdy literatura polityczna XVI w. rozp�y-
n�a si� w piasku sejmikowego prymitywizmu, aby
w XVII w. wyja�owie� i straci� wp�yw na losy pa�
�twa, to p�niej ze strumyk�w urasta (i chwilami roz-
widla si�) potok, nurt, rzeka; rozbudzone coraz licz-
niejsze umys�y zrywaj� si� do czyn�w sp�nionych
dla pa�stwa, ale nie sp�nionych, p�odnych dla narodu:
Wst�p il
W t� mnogo�� przejaw�w trzeba wprowadzi� prze=
de wszystkim �ad ehronologiczny. Odr�nia si� zwykle
pisarzy epoki saskiej i stanis�awowskiej. Rzeezywisty
ytm rozwoju by� tu inny. Publicy�ci wyst�puj� gru-
pami - co pokolenie, pr y czym nieraz impuls wzi�-
ty w m�odo�ci daje owoc w nast�pnej generacji (Kar=
wicki, Leszezy�ski, Garezy�ski, Konarski). Owe wstrz�
saj�ce zbiorowe prze�ycia, kt�re �ci�gaj� na gleb�
o�ywezy deszez literatury, to za�amanie si� starej
Polski po Sobieskim, w�r�d wojny p�nocnej (od
r. 1700), kryzys niepodleg�o�ci w przedostatnim bez-
kr�lewiu (1733), wzlot i katastrofa Czartoryskich oko+
�o r. 1764, wreszcie tragedia Sejmu Czteroletniego-
i pa�stwa. Mi�dzy pierwsz�, drug� i trzeci� dat� s�
lata ciszy; po trzeciej praca nie ustaje. Grupa czwarta
wytwarza tyle, ile trzy pierwsze razem wzi�te.
Ze sprawdzenia element�w chronologicznych oka
zuje si�, �e r�ne traktaty i broszury ukazywa�y si�
albo pod fikcyjn� dat�, albo w.wiele lat po rzeczy-
wistym narodzeniu si�, wskutek czego historycy odno-
sili je do niew�a�ciwych chwil rlziejowych. Wi�c np.
G�os z >olny Leszezy�skiego nosi datg 1733, wyszed�
w r. 1749, ale pocz�� si� w latach 1726-32 2; Konarski
by� ju� w po�owie got�w w r. 1749 itd. U ag� Staszi-
ca wysz�y nie w r. 1785, lecz w 1787.
Podobnie jak data bywa�a ba�amutna, tak samo
W najnows�ych badaniach jako dat� pierwszego wyda-
nia Gtosu u;olnego wysuni�to rok 1943. Por.: B. Krakowski;
"G�os 2i;olny" Leszezy�sk�ego z r. 1743, Zeszyty NaukQwe
Wydz. Humanist. Wy�szej Szko�y Pedagogicznej, t. I, Gda�sk
1962; E. Rostworowski, Legendy � fakty XV111 u;ieku, War-
�awa 19E3, s. 91-92. W sprawie autorstwa Glosu 2 olneg�
�ob. s. 98-99, przyp. wyd. l.
!2 Polsc p%sarze polityczn�
autorstwo ukryte lub c�asem zamaskowane. Najwa�-
niejsze dzie�a polityczne tego wieku od Szezuki do
Ko���taja ukazywa�y si� bezimiennie. Raczej wyj�tka-
mi s� ci, co od razu ujawniali swe nazwiska (Karwicki,
Garezy�ski, p�niejsi pisarze). Nie znaczy to, �e pi-
sz�ey nie mieli odwagi cywilnej, ale w �rodowisku,
gdzie ka�dy by� "czyj�" - dworski albo wielkopa�-
ski - ka�dy zale�a� od partii, frakeji albo orientacji,
lepiej by�o glosi� prawd� bezimienn� ni� nara�a� sie-
bie lub swoje idee na zarzut dependeneji lub cudzej
sugestii. Terror uprzedze� stronniczych i jeszeze gor-
szy od niego terror bezpartyjnego sobkostwa ci��y� na
publicystach tak dalece, �e trzeba by�o odwagi, aby
powiedzie� osobi�cie m�dre s�owo. A� do pierwszego
rozbioru cenzura sejmik�w by�a gorsza ni� istniej�ca
formalnie cenzura duchowna, kt�r� si� kr�powali tyl-
ko ksi�a, albo ni� nie�aska dworska. Nie wida�, by
kt�rekolwiek dzie�o publicystyczne XVIII w. spotka�o
i� z zakazem druku..
Pod wzgl�dem formy rozr�ni� si� dadz� w litera-
raturze traktat wielkie (Konarski, Sienicki, Ko���taj),
wzgl�d�ie wydawnictwa ci�g�e (Monitor, Pami�tnik
Historyczno-Polityczny), ksi��ki �redniej miary (Kar-
wicki, Leszezy�ski, Garezy�ski, Wybieki etc.), broszu
ry i ulotki. Niew�tpliwie nale�� do literatury mowy
sejmowe puszezane w obieg osobno. Do czas�w konfe-
rleracji barskiej ma powodzenie dialog, czasem rozr~a-
staj�cy si� nawet w tragikomedi�-satyr� (Ctzota uc�e-
7n,��o'na, Perek��ezyk). Cz�sto publieysta u�ywa for-
�ny listu, kt�ry adresuje do jakiej� powagi (Zamoy�-
kiego, Ma�achowskiego) albo do ziemianina z innego
wojew�dztwa. Przejawia si� my�l polityczna tak�e
w dramatach (Epa n,� on,das, Kaz� m�et'z W�elk�, Po-
st�p 18
2v'r6t pos�a), przemawia i przez usta historyk�w, praw-
nik�w (Anonim Otwinowski, Lengnich, Steinhauser,
Skrzetuski, Naruszewicz).
Jeszeze jedna uwaga wst�pna dotyczy autor�w i ich
pochodzenia, mowy i sposobu przemawiania do pu-
bliczno�ci:
Do drugiej po�owy wieku pisz� prawie sami ma-
gnaci i karmazyni: Lubomirski, Dzieduszyeki, Szezuka,
Poniatowski, Garezy�ski, Rzewuski - wszystko na-
zwiska ministrowskie lub senatorskie. Zwiastunem
zmiany w kierunku demokratycznym jest Karwicki,
po nim "dobr�" szlacht� reprezentuje Konarski. Ten
toruje dost�p do trybuny publicystycznej �redniej
warstwie ziemia�skiej oraz mieszezanom. Ale r�wno-
legle z demokratyzacj� literatury politycznej posuwa
si� proces wprost przeciwny procesowi ze�wiecezenia.
W�a�nie Konarski prowadzi za sob� okaza�y zast�p
publicyst�w-ksi�y, w kt�rym zaszezytnie figuruj�,
w �lad za sekretarzem �ubie�skim (p�niejszym pry-
masem) i biskupem Krasi�skim: Pop�awski, Stroynow-
ski, Piramowicz, Ossowski, Staszic, Ko���taj, Jezierski,
Dmochowski. P�no, mo�e o�mieleni przez Andrzeja
Zamoyskiego, zaczynaj� si� odzywa� (czego im nikt nie
broni�) mieszezanie. Do po�owy wieku dominuje w pu-
blicystyce �acina; nawet Konarski cz�ciowo ho�duje
temu szkolnemu upodobaniu. Zakrawa na to, jakby
autorowie woleli mie� do czynienia z wykszta�co�
elit� ni� z sejmikowym t�umem g.
e OP r�kopisie nast�puje ci�g dalszy: "Forma dialogu prze-
j�ta z XVI i XVII wieku", po czym kilka zda� skre�lonych,
tycz�cych spraw, kt�re w ostatecznej redakc i s� om�wione
we�e�niej. Wst�p czyni wra�enie niedoko�ezonego.
1. LUBOMIRSK1, DZIEDUSZYCKl, SZCZUKA; KAROVICKI
De vanttate constitorum. Sens tego tytu�u. 2r�d�a pesymizmu
i sceptycyzmu Lubomirskiego. Pr�bki pozytywnych rad na temat
urz�d�w, podatk�w i wojny. Zwierciad�o dekadentyzmu czas�W
saskich. Dziedusz cki kr tyc ny; e alista.` Traktat o elekcji. Dla-
czego umllk� w r. 1707? My�li prze v diiie S. Szczuki. Co zrobiE
z kr�lewszczyznami? Jak ratowaE ducha publicznego? O Gda�sku
i 2ydach. Ze S�owianami przeciw Muzu�manom. Bieg �ycia S. Kar-
wickiego. Jego do�wiadczenia. Mi�dzy majestatem i wolno�ci�
Naprawa sejmik�w i lzby poselskiej. Potrzebny �ejm ci�g�y
Hetma�stwo, skarbowo��. Reforma elekcji. 2r�d�a my�li prawnf-
czej Karwickiego i jego pomys�y pomniejsze. Fkonomia wojskowa.
Idea �karbu za a�owego. Jak sejm i ogb� przyj�� dzie�o Kar-
wickiego. Niedosz�a publikacja. Wp�yw na dalsze pokoienia.
zl:�entowa�y ksi��eczk� zatytu�owan�: De va �tate con-
s�l�oruin. Wysz�o to dzie�ko w r. 1699 z t�oczni uprzy-
wilejowanej pijarskiej. Autor niby to ukry� si� pod
inicja�ami S.L. kt�re wnet trafnie wyt�umaczono ja-
ko Stanis�aw Lubomirski *. Marsza�ek wielki koronny
* O St. H. Lubomirskim pisali S. Tarnowski [Sta� � cha-
rakter l�teratur pol�t cznej Xolsk�ej 2t w. XVl1. Pam��tn�k
II Zjazdu H�stor k�'w Pnlsk�eh, t. I, Lw�w 1890); A. Marylski
we wst�pie do stylizowanego przedruku dzie�ka O zn�komo�ci
rad, Warszawa 1916 oraz I. Chrzanowski, S. H. Lubom�rsk%.
Pr�ba t.vyja�nien�a sprzeczno�c� w My�li Narodowej 1930;
nr 10. W XVIII w. wysz�o wyda� 18 De van�tate (15 �aci�-
16 Polscy p�sarze polityczn�
, a wi�c minister Rzeczypospolitej, syn s�awnego wodza
i rokoszanina, niegdy� marsza�ek sejmu 16?0 r., wzy-
wany na tron przez powsta�c�w w�gierskich, filar
kr�lewsko�ci M_icha�a, filar opozycji przeciw Jano-
wi III, troch� moralista, troeh� jowialski, arnator
Eklezjasty i Boccaecia, mia� chyba sporo do powierlze-
nia szlachcie ze swych urozmaiconych do�wiadeze�
i rozmy�la�, zw�aszeza �e poprzednimi pismami (Roz-
mowy Artaksera � Ezuandra..., 1694, Adverb�o'ru7n, 7n.o-
ral�u7n....,1688 etc.) wyrobi� sobie opini� Salomona pol-
skiego, a biskupowi Za�uskiemu wyda� si� takim,Ka-
tonem, co ani nie chcia�, ani nie m�g� zrobi� nic z�ego.
Przypisywa� sobie umiej�tno�� leczenia dusz - mo�e
uzdrowi Matk�-ojezyzn�?
Vanitas - marno��, pr�na��, z�uda, znikomo��:
nast�pi snad� mia�d��ca krytyka. Ale czego? Bo con-
silium mog�o oznacza� i plan (program), i narad�. Czy-
telnik�otwiera ksi��eczk� i czego si� dowiaduje? Co-
kolwiek podpowiada nam U�uda, wszystko nicuje, oba-
la, o�miesza mniemana Prawda. Tak sobie ugwarzaj�
o radzie i konsyliarzach, o stanowieniu praw, o zjed=
noczeniu umys��w, o przymierzach i zwi�zkach, o roz=
dawaniu urz�d�w, o podatkach, o przyczynach i przy
gotowaniu si� do wojny, zaci�ganiu wojsk, fortyfiko=
waniu miejsc, o traktatach pokoju i po�rednictwach.
Ale� to wszystko prze�ywa� autor z ca�� Polsk� za
poprzedniego panowania i czasem wyra�nie do czego�
pije. Widzia� niedawno pi�� sejm�w zerwanych, zjed-
noczenie umys��w jako fatamorgana, dob�r konsylia=
skich i 3 polskie) - widocznie subtelno�ci sceptycyzmu auto-
ra wci�� poci�ga�y ezytelnik�w. Cytowali go m. in. S. Gar
czy�ski w Anatom��, Ser�arz projekt�ui 1785 r. i autor My�Z�
patr�ot czno-polityczn ch 1788 r., o kt�rym ni�ej (w tomie 11):
Lubom�rsk�, Dz�eduszyck�, Szezuka, Kar2t>�ek� 19
rz�w i urz�dnik�w dla domu Sobieskich niefortunny,
sojusz z Austri� szeroko krytykowany, wojn� prowa-
dzon� z coraz s�abszym skutkiem, pok�j zawarty przy
obcym po�rednictwie ledwo zno�ny, skarb pusty, for-
tyfikacje zaniedbane, nowa wojna za progiem, nowe
sojusze podejrzane - jest nad czym pisa� skargi i je-
remiady i wali� w dzwony na alarm. Nasz Salomon
ma na to tylko u�miech sceptyczny. Im mniej rady
i radc�w, tym lepiej; o zgod� dba� nie warto, bo z�ych
ludzi du�o, niech si� lepiej k��c�. Na sejmiki z prog-
ramem lepiej nie wyst�powa� - wszystko uchwal� na
opak; pos��w wi okami na wakanse lepiej nie kapto-
wa�, zawiedzeni w nadziejaeh st wi� si� tym szkodli-
wiej. Byle sejm jako� odwali�, mniejsza o uchwa�y
i nie warto ieh p�tem oprawia� w se acie. "Czyli nie
wiesz - g�osi Prawda - �e Rzplitej ten jest zwyczaj
na swoje z�e dobrowolnie i��, na dobro z ci�ko�ci�
da� si� prowadzi�". A program obrony narodowej?
"Je�eli przyczynisz wojska, b�dziesz podejrzany oby-
watelom, je�eli nie, w pogardzie b�dziesz u nieprzy-
jaci�". Przyda�yby si� prowineje podleg�e, aby z nieh
utrzymywa� wojsko, ale dalej czytamy, �e lenno takie,
jak Prusy (ju� utracone) i Kurlandia, to tylko �r�d�a
zdrady i bramy wypadowe dla nieprzyjaci�. To mo�e
warto rozwin�� sie� dyploinatyezn�, rozes�a� wsz�dzie
pos��w? Na nic! Zaczn� si� wys�ugiwa� obcym panom,
w najlepszym razie zu�yj� du�o papieru na b�ahe pi-
saniny, a zreszt� �atwiej wysondowa� jednego ni� wie-
lu, wi�c zagranica z naszych pos��w wyci�gnie nasze
tajemnice. O odzyskaniu przez wojn� utracony�h pro-
wineji (Inflant czy Ukrainy?) nie ma co my�le�: "Aby�
raczej nie straci�, czeg� przodkowie twoi nie stracili".
Na wojnie jak na loteri padek rozstrzyga. Im
2 - Polscy pirarze polityczn III wieku
O O
i t ,t e x.
g e gas
18 Polsc pisarze polit czn%
prostsze wojsko, tym lepsze - wystarezy zwyk�a pie-
chota i zwyk�a konnica, nawet dragon�w nie potrzeba,
bo ci "mie� b�d� natur� nietoperza, kt�ry i mysz� jest,
i ptakiem, a przeto ani tym, ani owym". Fortece nic
nie pomog� ani wielkie, ani ma�e, ani w miejscach
blotnistych, ani na wzg�rzach; w trudne obl�enia si�
nie bawi� i pr�dko od nich odst�powa� (np. od Ka-
mie�ca); z zawarciem pokoju nie zwleka�.
Czasami udaje si� Lubomirskiemu utrafi� w jaki�
pomys� zaradezy, b�d�cy ju� w obiegu. Ostatni pisarz
polityczny XVII w., Kazimierz Zawadzki, zaleca� by�
ograniczenie wysokich urz�d�w do trzech lat (czego
przed nim ��dali konfederaci wojskowi). Salomon chce
by� m�drzejszy: "Czego urz�dnicy d�u�ej czyni� nie
b�d� mogli, czyni� b�d� cz�ciej i pr�dzej. Zabronisz;
aby �dzierstwa nie odk�adali na potem, b�dziesz po-
budk�, aby go co godzina czynili". "Plato, aby do�y-
wotnie by�y urz�dy w Rzplitej, postanowi�... Nic bo-
wiem nie jest nies�uszniejszego, jako sprawiedliwo��
i rz�dy Rzplitej, kt�re ugruntowane by� powinny, usta-
wicznymi odmianami miesza�. I kt� na wiosn� uprawi
rol�, kt�r� w zimie opu�ci� ma, albo kto konia karmi�
i pilnie dogl�da� b�dzie, na kt�rym inszy je�dzi� ma,
a podobno jego przeciwnik albo nieprzyjaciel?"
Tu dopiero zaczynamy ksi�cia marsza�ka rozumie�:
t� z jego paranteli osta�by si� na urz�dzie, gdyby
go po trzech latach m�g� nie potwierdzi� kr�l albo
nar�d? Jaka� szkoda, �e Lubomirski nie rozci�gn��
tego rozumowania na urz�d kr�lewski! Jeszeze zrozu-
mialej brzmi ust�p o podatkach: "Zachowaj Bo�e, aby�
z r�l cokolwiek wyci�ga� i w wn�trzno�ciaeh ziemi,
pospolitej matki, czego szuka�, sk�d �ycie i �ywno��
bierzemy. Nie jest slu�zna, aby�my stamt�d wysysali
Lubomarski, Dz2edusz cki, Szezuka, Kar2aickt 19
krew, sk�de�my j� wzi�li... wysysa� raczej nale�y
komary, peh�y i paj�ki, kt�rzy z cia�a naszego krew
pij�... kt�rzy na zbytki obracaj�... kt�rych napoje po-
silaj�... kt�rym lekko jest traci� prywatne rzeczy, niech
te� oni Rzeczpospolit� o�ywiaj�". Ce� autor tak�e nie
lubi - przez celny fiskalizm mo�na gniszezy� handel.
Wi�c je�li nie szlachta, nie kupcy, to kt�, zdaniem
Lubomirskiego, ma podatkami wspiera� pa�stwo? Mo�e
�ydzi, a na pewno ch�opi, posilaj�cy si� w karezmach
napojami. Porz�dku w skarbie nie potrzeba. Skarbu
te� nie potrzeba: "Kto ma stodo�y, ma myszy, kto ma
skarby, ma z�odziej�w".
Kpi�, czy o drog� pyta�? Chwilami, owszem, zdaje
si�, �e dyskutowa� powa�nie: mianowicie (pod koniec
ksi��ki) o sposobach wojowania, na kt�rych najmniej
si� zna�; czy z tych przezornych, niekiedy nawet teh�rz-
liwych rad korzystali nasi wodzowie? Zapewne tak, bo
ju� w r.1702 Hieronim Augustyn Lubomirski dostrzeg�
znikomo�� strategii Augusta II przeciw Karolowi XII
oraz prawd� szwedzkiego :mpetu - i prysn�� z bitwy
pod Kliszowem, a p�niejsi hetmani, regimentarze,
marsza�kowie konfederaccy, partyzanci zrobili z rejte-
rady prawid�o og�lne. Sprawiedliwo�� ka�e przyzna�,
�e nasz Salomon my�la� subtelnie jak sofista i wszel-
kiej u�udzie sw� dialektyk� zamyka� usta. Sk�d ten
ego sceptyeyzm? �e zaczerpn�� z Montaigne'a ton
zasadniczy: "ezy ja wiem?" - to po cz�ci prawda.
Ale ca�a reszta prawdy, jak s�usznie zauwa�y� Chrza-
nowski, tkwi we w�asnej samowiedzy marsza�ka: kto
tak jak on broni� ojca rokoszanina, potem popiera�
najgorszego z kr�l�w, potem podkopywa� jednego z naj-
lepszych, Sobieskiego, s�u�y� Habsburgom, potem si�
ndda� czy sprzeda� Burbonom, poddyma� rokosz woj=
20 Polscy p�sarze polit czn�
skowy - ten na staro�� nie by� zdolny do innej "fi-
lozofii" pr�cz sceptycznej.
Jego ksi��ka nabiera w�a�ciwego wyrazu dopiero
w ramach �wezesnej rzeczywisto�ci politycznej: sejmy
z trzaskiem p�kaj� (1688, 1689, 1693, 1695, 1696, 1698,
1701=02), a do�wiadezony dyrektor obrad z r.1670 m�-
wi: jak najmniej obrad. Ministrowie, senatorowie pada-
j� w obj�cia obcej dyplomacji - on uczy: nie warto szu-
ka� ministr�w; s�siedzi nas obserwuj� i od siebie uza-
le�niaj�, August narzuea swoj� dyplomacj�, on prze-
strzega: jak najmniej dyplomacji; Europa wysila si�
na nowoczesn� skarbowo�� - on swoje: �adnej skar-
bowo��i; grozi wojna p�nocna, mo�emy na niej zawa-
�y� i co� zarobi� - on radzi ukry� g�ow� w piasku.
I taka ksi��ka by�a rozehwytywana, t�umaczona na
polski, przedrukowywana po �acinie 16 razy, po polsku
6 razy, a� do czas�w konfederacji barskiej, nawet prze-
�o�ona na niemiecki w r. 1746 jako "der politisehe
Staatsrath" - cenne �r�d�o informacji dla Niemc�w,
nieoceniona kopalnia sofizmat�w dla swojskiego sob-
kostwa i zacofania. Dla nas dzisiejszyeh trudno o lepszy
termometr �wezesnego stanu opinii publicznej: od niej
trzeba zaczyna�, aby oceni� niepewne, czasem skromne,
czasem nietrze�we, po trosze coraz jednak pe�niejsze
rozb�yski naszej my�li politycznej przed �witem O�wie-
cenia.
Jak dot�d za najbli�szy chronologieznie po Lubo--
mirskim dokument owej my�li wypada uzna� traktat
Karwickiego; �e jednak autor ten przyzna� si� publicz-
nie do swego dzie�a dopiero w r. 1710, a pozosta�o ono
�ywe w pami�ci syn�w i wnuk�w, wi�c odk�adamy je
na p�niej - a bierzemy do r�k ma�o znany Traktat
o elekcy� k �l�2u polsk�eh Jerzego Dzieduszyckiego, ko-
Lubo%n.�rsk�, Dz�eduszyck�, Szezuka, Kar2u�ek� 21
riiuszego koronnego (1670-1730). Data uko�ezenia tego
traktatu, 19 sierpnia 1707, wprowadza nas od razu
w osobliwy moment dziejowy. August II traktatem
altransztadzkim zrezygnowa� z tronu, ale Polakom
abdykacji formalnie nie og�osi�. Leszezy�ski powszech-
nego uznania nie zdoby�. Z Dreznem zachowa�a kontakt
pewna grupa saskich kreatur; lojali�ei lepszego gatun-
ku zachwiali si� ju� w r. 1705, kiedy ich kr�l opu�ci�,
a jego sprzymierzeniec car Piotr okaza� du�� sk�onno��
do zajmowania ziem Rzplitej, przy ma�ej zdolno�ci do
�tawienia czola Sz vedom. Augustowezycy gorszej mar-
ki umy�lili ratowa� nie tyle Rzplit�, ile swoje wp�ywy
i stanowiska, oddaj�c si� pod opiek� cara. Zjazd lwow=
ski podtrzyma� konfederacj� sandomiersk�, dawnieJ
przy kr�lu, teraz ju� bez kr�la. Ci� ludzie na zje�dzie
lubelskim (11 lipca 1707) og�osili bezkr�lewie. Szukano
gor�czkowo kandydata - i wtedy zabra� g�os by�y
lojalista, ale ju� gruntownie zra�ony do Sas�w-
Dzieduszycki *. Czytamy go najpierw z lekkim rozeza
rowaniem. Co� niby szkolne wypracowanie; autor niby
Arehimedes siedzi w�r�d s�turmu na ojezyste miasto,
pogr��ony w dociekaniach, z g�ow� pe�n� Filopemen�w,
Gall�w, Tyberiusz�w, Cezar�w. Po trosze jednak spoza
tych wszystkich dekoracji wynurza si� August locny;
z�y kr�l, intrygant, samolub, leniwiec, awanturnik;
zamachowiec. O nim to autor, jakoby mia� cenzora nad
g�ow�, pisze najpierw sub rosa, przypominaj�c do=
* Traktat o elekeji kr�l�w polskich wyd. z r�kopisu Za-
�uskiego T. Wierzbowski w "Bibliotece zapomnianych poet�w
i prozaik�w polskich", Warszawa 1506. O Jerzym Dzieduszyc-
kim ob.: Pol. S�ow. Bio r., t. VI (artyku� pi�ra Konopezy�skie-
go ; Kron�ka domou a Dz�eduszyck�eh, opr. przez Maurycegd
,Dzieduszyckiego, Lw�w 1865, s. 119-203.
22 Polscy pisarze politycz i
�wiadezenia Rzymian, potem przechodzi do swojskich
do�wiadeze� z kr�lami eudzoziemcami, wreszeie ude-
rza na Niemca wprost i formu�uje wyra�ne na przy-
sz�o�� wska�ania. Nie trzeba nam takich �wietnych
' Aleksandr�w" jak rozwi�z�y Wetty�ezyk - to przy
nim w�a�nie, cho� na przek�r jemu, "zbyt rozpuszezona
od majestatu wolno�� degenerat in licentiam, liceneja...
w sedycje, farsalie, jednym s�owem w niezrozumian�
anarehiam". Obi�r jego na tron by� ci�kim b��dem,
my zreszt�, "zgo�a tak czyniemy, jakoby�my si� myliE
koniecznie ex professo in eligendo principe uparli":
Bl�dem zasadniczym by�a uchwalona w r. 1696 eksklu-
zja od korony Piast�w - rodak�w. Nam potrzebny
w�a�nie rodak, cho�by i nie rycerski, i nie genialny, ale
sumienny, kochaj�cy ojezyzn� przy tym, m�ody, aby
mia� czas przebudowa� wal�cy si� gmach Rzplitej we-
d�ug swojego planu. Wykluczy� na konwokacji cudzo-
ziemc�w by�oby niepodobie�stwem (to� ostatni� kor:-
wokacj� intrygi rozerwa�y), ale mo�na za �ycia kr�la
postanowi� prawo, �e ka�dy obcy kan-
dydat w razie wyboru w��cza swoje
pa�stwo do posiad�o�ci polskich - to
pow�ci�gnie ambitnych dynast�w (chocia� - wtr�ci-
my - nie pow�ci�gnie cz�onk�w ieh rodzin bez ziemi).
R�wnie� mo�na i trzeba wykluezy� od wszelkich urz�-
d�w i korzy�ci w pa�stwie polskim dziedzicznych pod-
danych kandydata cudzoziemca. Aby ten ostatni nie
zaskoczy� nas nag�ym zg�oszeniem, jak August w r.1697,
wprowadzi si� termin zg�osze� najp�niej na sejmikach
przedelekcyjnych (troch� zbyt p�no!). Ogranicza�
w dalszym ci�gu w�adzy kr�lewskiej autor nie radzi;
wystar�zy, gdy si� obi�r ministr�w stanu przeniesie
na sejmy, w ten jednak spos�b, aby izby per secretum
Lubomirski, Dzieduszycki, Szezuka, Karu icki 23
calculum (zatem wi�kszo�ci�) obiera�y kanelerzy, mar-
sza�k�w i podskarbich spo�r�d kandydat�w podanyeh
przez kr�la. Bardzo niedostateczna r�kojmia zgody
mi�dzy ministrami i narodem, bo przecie� kr�l propo-
nowa� b dzie samych regalist�w, a sejm swego wy-
bra�ca nie utrzyma w ryzach po��danego kierunku.
Gdyby taki minister rz�dzi� tylko od sejmu do sejmu,
gdyby sejmy zabezpieczone by�y od zrywania, Dzie-
duszycki dopi��by mo�e swego - ministrowie lepiej
y strzegli praw ni� "antykamery". On jednak tego nie
przewidzia�, a za to zaj�� si� ukr�ceniem senatu. Polska
uniknie "regimen optimatum", gdy ustawowo sobie
zapewni "aby senatus consilia w sejmowe materie et
in quasvis materias status non involent, �eby pluralitas
coneludat, a wszystkie vota senatoria ante conelusum
senatus consilli ad publicum arehivum podane by�y".
Zn�w pomys� nie przemy�lany: pluralitas obowi�zuj�ca
w senacie - to przecie� w�a�nie og aniczenie w�adzy
kr�lewskiej, kt�ra dotychezas nie kr�powa�a si� g�o-
sowaniem senator�w, a odpowiedzialno�� rad senator-
skieh sta�a si� na sparali�owanyeh sejmach martw�
liter�.
Dzieduszycki urwa� w tym miejscu, gdzie mu si�
my�li najlepiej.zacz�y konkretyzowa�. Przyczyna po-
niek�d zrozumia�a: car Piotr nie mog�c dobi� targu
z kandydatami kaza� zlimitowa� 11 sierpnia zjazd lu-
belski, a elekeji pod Wol� wcale nie zwo�ano. Marsz
Karola XII z Altransztadu na wseh�d wr�y�, �e o ob-
sadzie tronu polskiego (na czym Dzieduszyekiemu naj-
wi�cej zale�a�o) zadecyduj� bagnety, a nie sufragia:
Dalszy obr�t kampanii, a� do Po�tawy i dalej, m�g�
tylko podci�� inicjatyw� reformatorsk� Polak�w, i nasz
koniuszy, o ile wiadomo, nigdy ju� do pracy publicy-
24 Polsey p�sarze polityczn�
stycznej nie wr�ci�. A szkoda. Oceni� on nale�ycie kry-
tyczny stan Rzplitej. Widzia� j� wprost nad przepa�ci�:
je�eli tylu cudzoziemc�w nie dokona�o nad nami szk -
dliwej imprezy, to chyba Opatrzno�ci zawdzi�cza� na-
le�y. "Pomaga i sytuacyja interes�w s�siedzkich, kt�rzy
o podzia� nasz zgodzi� si� mi�dzy s�b� nie mog�c,
wol� nas widzie� w nieporz�dnej wolno�ci s�abymi,
ni�eli przy obszernej potenejej skartowanymi sub abso-
lutum dominium". �ywi� nas pensjami, aby�my zawsze
zostawali w bierno�ci: "Cho�by kiedykolwiek zawita�a
po��dana, a rzadko kiedy w Polszeze widziana unani-
mitas", jeste�my moralnie tak g��boko rozdarci, "�e�my
rwszystkich potencyj poddani et totius Europae cives...
kto (nam) zap�aci, temu s�u�ymy". Wspomina autor
z �alem kr�la Stefana, co "ju� w �eis�e terminy pocz��
by� zap�dza� rozbiegan� wolno��", cytuje z Pufendorfa
nie potwierdzon� sk�din�d informacj� o uk�adzie:; Zyg-
munta III z Habsburgami o wzajemnym popieraniu=
plan�w absolutystycznych. �e sam ma w zanadrzu
gotowy zamach na liberum veto, wida� z krytyki
jednomy�lno�ci oraz anarehii, z lekko rzuconej rady:
"pluralitas coneludat", oraz z podejmowanych na sej-
mie sekretnych g�osowa�. Ale z tym wszystkim rych�o
si� autor po�egna�. Eks�owezy wr�ci� do �ow�w.
Nie tak dorywezo i z du�ym poczuciem odpowie-
dzialno�ci dawa� swe rady narodowi Stanis�aw Szezuka,
swego czasu sekretarz kr�lewski, marsza�ek sejmu
1688-89 r., referendarz koronny, wreszcie podkanele-
rzy litewski (1699-1710)*: Wierny doradca Jana III;
* Pierwodruk w formacie 4-to wyszed� w Warszawie
r. 1709. Nowe, bardzo staranne wydanie z polskim przek�adem
pt. Za�m�en�e Polsk� �w�atu powszechnemu w kazane przez
Lubom�rski, Dz�eduszyck�, Szezuka, Karw�ek� 25
potem uczciwy minister Augusta, sta� przy jego boku
w walce dw�ch konfederacji, a� widz�c Rzplit� w sie=
roctwie, spr�bowa� w latach 1708-9 wykrzesa� z na-
rodu ducha zgody i zarazem pehn�� go na drog� po-
prawy. Skoro nas August opu�ci� i okaza� si� niegodnym
korony - skoro Karol XII poszed� zada� cios ostatni
Piotrowi, to my korzystajmy ze sposobnej chwili, po-
��czmy braterskim w�z�em obie konfederacje i wy-
bierzmy nowego kr�la - Jakuba Sobieskiego. Lesz-
czy�ski sk�ania� si� do tych propozycji, licz�c, �e
wsp�lny zjazd utrzyma go na tronie pod szwedzk�
protekej�; Szezuka na t� elekej� wygotowa� wyw�d
historyczno-polityczny pt. Ecl�ps�s Polon�ae o b� pu-
bl�co de7no st ata. Autore Cand�do Ve o e s�.
Straszny obraz rozk�adu Rzplitej wplata autor do
opowiadania o wypadkaeh wojny p�nocnej.
Niedawno temu, za rz�d�w Jana III, najszez�liwszego
z panuj�cych, wszystko wed�ug cnoty dzielnego i m�drego
Pana w �ad si� sk�ada�o, podziwiali poddani m�stwo i na-
�ladowali; mi�owa�a Rzplita prawego, szanowali postronni
wspania�omy�lnego, bali si� nieprzyjaciele dzielnego, w ca-
�o�ci pozostawa�a senatu godno��, szlachty wolno��, bezpie-
cze�two dla wszystkich, u�ywali�my wszyscy tak podezas
wojny, jak podezas pokoju dochod�w naszych bez zamieszek...
Kwit�y �wietne zdolno�ci jak d�ugo on �y�, zagin�y z jego
�mierci�.
A w dziesi�e lat po Sobieskim?
Szezerotg Prawdz�ekiego, da� Fr. Kluczyeki, Krak�w 1902.
Szezuka wart osobnej biografii, bo to, co o nim powiedzieli
J. Bartoszewicz w Tygodniku Ilustrowanym 1862, t. VlC
i w Encyklopedii Orgelbranda, oraz Tarnowski w H�stori�
l�teratury, t. III, nie wystareza. Niestety, w bogatyeh jego
Tekach (40 wolumin�w w zbiorach wilanowskich) nie zna-
le�li my pr�yczynk�w do genezy Za�m�en�a.
26 Polsc pisarze polityczni
Ju� nie o fortuny chodzi�o, nie o prawa lub wolno�� ', lecz
o spos�b do �ycia... skoro senat, szlachta, duchowie�stwo
i lud, zar�wno z najlichszym poddanym jednakich m�k do-
znawali; unikano rozm�w w2ajemnych i wszelkiej poufa�o�c ;
by uj�� pozoru zm�w, ko wr�g na wszystko by� podejrzliwy,
a skorzy donosiciele nawet pomi�dzy nami samymi. Tak
w ueisku yli my od przyjaEi� zar�wno jak i od nieprzyja-
ci�:: sro�ej bez w�tpienia ola�a rana od swoich, bo g��biej
dojmuje zadana r�k� swego ni� cudzego... Szeroka na wszyst-
kie strony po rozlogach pustynia, cierniami nasro�one role,
lud, o ra owany z wszelkiego byd�a roboczego, z wszelkiego
zbo�a 1 WSZEIkIEgO Lkogiego sprz�tu, krwawymi p�aka� �zami;
podatki jednak, cho� ich �aden sejm nie uchwala�, nak�ada�a
przemoc, wymierza� i wydusza� wed�ug dowolno�ci ka�dy
pierwszy lepszy �o�nierz... Nigdy liczniejszego u nas ani te�
bardziej rozlo�nionego nie widziano wojska... Zbieg�a si� na
niegodziwy wyzysk wyniszezona szlachta; lud, s�u�ba, na zgub�
nawet swych w�asnych chlebodawc�w, jak ko o chciwo��
unosi�a. Wojowano towiEm bez rozr�nienia przeciW,nika, za=
miast �o�du rabunek maj�c zapewniony.
Nie twierdzi autor, jak Dzieduszycki, �e�my si�
mylili w ka�dym bezkr�lewiu, ale wykazuje, �e�my
sami sobie przez rokosze i wichrzenia nag�y ten upadex
zrz�dzili: W�adys�awa, Jana Kazimierza, Micha�a, na-
wet Jana III nie oszez�dzi�a zel�ywa zawi��, a� ca�e
spo�eeze�stwo stoczylo si� w bagno bezprawia. Lekar-
stwa na to wypisuje autor, niby senator na uchod�stwie
do innego senatora (z tre�ci wida�, �e to pisze sam
Szezuka do duchownego przyjaciela, b�d�eego w nie-
woli, a wi�c do Za�uskiego, bawi�cego na pokucie
w Ankonie.) Na demoralizacj� radykalny spos�b: obr�-
ci� wszystkie kr�lewszezyzny, pr�cz d�br sto�owych
i tych, z kt�rych �yj� starostwa grodowe, na skarb,
I W r�kopisie autorskim rak dalszego ei�gu eytatu, na
kt�ry pozostawiono 3/4 pustej strony. Cytat uzupe�ni� wydawca.
Lubomirski, Dzieduszycki, Szezuka, Kar2 icki 29
i puszeza� je w dzier�aw� najwi�cej daj�cym. Te dobra
' s� dla panuj�cych i dla Rzplitej raczej "z�e", podsycaj�
prywat�, zuehwalstwo, karierowiczostwo. To samo zro-
bi� nale�y z dobrami duchownymi. O uposa�eniu du-
chowie�stwa Szezuka nie pomy�la�. Obok dochodu
z dzier�awy d�br pa�stwowych p�jd� na wojsko po-
datki sta�e, a nie jak dot�d dora�nie uchwalane;
opr�cz nich po dawnemu hiberny i kwarty (czy�by
z owych kr�lewszezyzn, ju� obarezonych czynszem?):
Tym wszystkim zawiadywa� b�dzie nie podskarbi, lecz
specjalne grono komisarzy wybranych z wojew�dztw.
Owo grono, wi�c zapewne Komisja Skarbowa, zdawa�
b�dzie spraw� na sejrnikaeh ze zu�ycia czynsz�w i po-
atk�w na wojsko. Jedynie remanent i�� b�dzie do
dyspozycji sejmu, czy te� w�a�ciwie kr�la na sejmie,
kt�ry zreszt� rozdysponuje nim, na polecenie senatu
i pos��w ziemskich tudzie� hetman�w, a wi�c zapewne
w formie zgodnej uchwa�y sejmowej. Podskarbich rola
ograniczy si� do �ci�gania ce� i innych dochod�w, nie
podlegaj�eych owej sta�ej komisji. Co si� za� tyczy
zu�ycia wszelkich sum (z obu �r�de�) przed�o�onych
sejmowi, to Szezuka nie widzi innego celu jak wyna-
grodzenie os�b zas�u�onych; tu musi si� chyba zmie�ci�
ca�y bud�et s�u�by cywilnej, ca�e utrzymanie dyplo-
macji, no i reszta pa�stwowych potrzeb, o kt�rej autor
niewiele ma do powiedzenia. Uzasadnia on potrzeb�
sta�ych podatk�w po cz�ci tym, �e I�ejszy dla gospo-
darki ci�ar sta�y ni� zmienny, a po komisarzach spo-
dziewa si�, �e lepiej pow�ci�gn� oni nadu�ycia (depac-
tationes) w skarbowo�ci, ni� to m�g� uczyni� naciskany
przez ludzi minister.
Wojska wystarezy 36 000, w po�owie z piechoty
i jazdy, byle by�o ono dobrze p�atne i zaopatrzone,
28 Polscy p�sarze pol�tyczn�
zw�aszeza husaria; komenda niech b�dzie polska (c�
jednak nie znaczy, �eby autor odrzu�a� technik� woj-
skow� "cudzoziemskiego autoramentu)". Hetman�w kr�l
mianowa� b�dzie na okres trzyletni, a je�li dobrze si�
sprawi�, to na wstawienie si� sejmu dow�dztwo b�dzig
im przed�u�one. Pospolite ruszenie przyda si� na osta=
teczn� potrzeb�; autor widzi w nim zreszt� i w jego
corocznych zjazdach (popisach) �rodek wychowawezy,
zapobiegaj�cy gnu�no�ci i pr�niactwu, postrach na
niegodziw��w i zdrajc�w, no i pobudk� do utrzymania
w goitowo�ci or�a i koni. Nie tylko zreszt� ducha
rycerskiego rad by Szezuka wskrzesi� w�r�d obywateli:
chce on o�wieci� nasz� demokracj� i rozszerzy� hory-
zont jej my�li przez pewnego rodzaju propagand�
z urz�du: "Po wszystkich g��wnych miastach kr�lestwa
ustanowieni liy� maj� przysi�gli p�atni pocztarze, kt�-
rzy darmo co tydzie� rozsy�a� b�d� szlachcie nowiny
krajowe i zagraniczne. Nadto we wszystkich akade=
miaeh i gimnazjaeh p�atni wyk�adowcy uczy� b�d�
m�odzie� geografii i historii politycznej". Przewiduj�c
zarzut: sk�d �rodki na to wszystko? ma Szezuka gotow�
odpowied�: na razie ze skarbu, potem ten rodzaj o�wia=
ty oprze si� na fundacjach dobroczynnych obywateli:
Dapiero taka reforma da demokracji szlaeheckiej sa-
modzielno�� my�low�, przestan� j� wodzi� na pasku
2naj�cy zagranic� magnaci, przestan� drwi� z naszej
ignoraneji cudzoziemcy i obejdzie si� bez kosztownych,
a zwykle bezcelowych podr�y naszych paniez�w za
granic�.
Jak skarb, podobnie i s�dy wymagaj� gruntowne
naprawy - w duchu demokratyczno-republika�skim.
Trybuna�, przeci��ony apelacjami, sieje zgorszenie kr�-
tactwem i zbytkiem, moc spraw zalega, wykonanie
Lubom�rsk�, Dziedusz ck�, Szezuka, Karz.v�eki 29
wyrok�w si� odwleka: niech�e lepiej wszystkie procesy
z wyj�tkiem spraw o prawa dziedziczne i o sporne
spadkobierstwa (kt�re ko�ezy� si� b�d� po dawnemu
w trybuna�ach), niech wszystko inne przejm� do osta-
tecznego za�atwienia s�dy asesor�w po wojew�dztwaeh,
w kompletach po 12, z kadenejami co kwarta�; oczy-
wi�cie obiera� tych s�dzi�w b�dzie szlachta na sejmi-
kach, podobnie jak obiera deputat�w. Bliscy bliskim
lepiej i taniej wymierz� sprawiedliwo��, ze znajomo�ci�
miejscowych stosunk�w.
Smia�e pomys�y finansowe Szezuki da�yby jednak
po�owiczny rezultat, gdyby dalej trwa� w Polsce dwo-
jaki wyzysk, wyniszezaj�cy nasze mieszeza�stwo:
Z jednej strony "piln� i ci�k� prac�" szlacheck�
(o ch�opskiej praey si� nie m�wi) eksploatuje Gda�sk,
kt�ry dowolnie niskie ceny dyktuje za zbo�e i dowolnie
wysokie za towary zagraniczne, kolportowane t�dy do
Rzplitej. Nie popisa� si� Gda�sk wierno�ci� Koronie
Polskiej, gdy sk�ania� si� w r. 1704 pod protekej�
szwedzk� i brandenbursk�",hardo i niesfornie poczyna
sobie z nami, narzucaj�c jarzmo tym, co go broni�
i utrzymuj� przy wolno�ciach. Albo wi�c trzeba za-
wrze� z nim sta�� umow� handlow� o cenach, albo
niechaj je reguluje z roku na rok komisarz Rzeczy-
pospolitej". Gdyby si� na to Gda�sk nie zgodzi�, przy=
wr��my prawo sk�adu Grudzi�dzowi, Che�mnu i innym
miastom nad doln� Wis��, by mog�y wsp�zawodniczy�
z samolubn� metropoli�, albo pobudujemy �pichrze
w Pucku i w innych punktach u uj�cia 'Wis�y do Ba�-
tyku, aby tam tylko wolno by�o "zsypywa� ziarno",
id�ce za morze z pomini�ciem Gda�ska. Na drugi ga=
tunek wyzyskiwaczy rada bardzo prosta: "�ydostwa
niegodziwy t�um z Kr�lestwa wyp�dzi�", "nar�d to
30 Polscy pi�arze pol�iyczni
bowiem bardziej naei wszystkie pod s�o�cem prze-
wrotny; boja�liwy a srogi, pod�y a pyszny, uk�adny
a gwa�towny, brudny a po��dany". "Wszelkie tajemnice
pa�stwowe w cudze kraje wydaje, z nieprzyjacio�y
Rzplitej si� porozumiewa, miasta i miasteczka nies�y-
chan� niechlujno�ci� zanieczyszeza; kupc�w wsp�za-
wodnictwem w sprzeda�y towar�w niszezy i cokolwiek
w kwitn�cym Kr�lestwie wspanialego i po�ytecznego
by by�o, to z gruntu ubo�y". Nasz autor jednak wie-
dz�c, ile wsp�lnych interes�w ma �ydostwo ze szlacht�;
pozwala mu trzyletniego terminu - na sp�at� d�ug�w,
na sprzeda� nieruchomo�ci i likwidacj� innych intere=
s�w, gro��c konfiskat� i nawet kar� cielesn� tym,
kt�rzy by pr �bowali zosta� w Polsce.
Osobny ust�p traktatu po�wi�cony jest sprawie
wyznaniowej. Obce do�wiadezenie uczy, �e r�no��
wiar nie s�u�y dobrze �adnemu pa�stwu; musimy wi�c
na�ladowa� ca�� Europ� i likwidowa� herezje, kt�re
zreszt� rodzi�y si� swego czasu nie z �arliwej mi�o�ci
ku Bogu, ale z ubocznych politycznych, cz�sto nawet
z materialistycznych pobudek. T�dy dochodzi autor do
kwestii obsady tronu polskiego: "Kr�lem ma by� Polak
i katolik i w �adne z obcyeh panuj�cych pokrewie�-
stwa ani ma��e�stwa miesza� si� nie powinien". Innymi
s�owy Szezuka, jak i Dzieduszycki, cho� mniej si� roz-
wodzi nad zaletami Piasta i unika ostrych zarzut�w
przeciw Augustowi, nia ju� do�� niemieclciej gospo-
darki. Mo�na by go, zaiste, zainterpelowa�, czemu nie
pomy�la� raczej o uaktywnieniu narodu, skoro ubolewa
nad rwaniem sejm�w i radzi zabezpieczy� cho�by sej
miki elekcyjne; on wszak�e aktywno�� widzi nie tyle
w uzdrowieniu sejmu, ile w powrocie do dawnej, zdo-
bywezej polityki Sobieskiego. Tak los zdarzy�, �e kiedy
1,ubomirski, Dzacduszycki, Szezuka, Karu ieki 3i
ca�a Europa p�awi�a si� w wojnach mi�dzy chrze�cija-
nami, my tylko i wolni Wenecjanie ochraniali�my pa�-
stwa absolutystyczne. I tak by� powinno nadal. Bez
wzgl�du na traktaty trzeba wyst�pi� zbrojnie przeciw
po�eraczce narod�w Porcie Ottoma�skiej. Uzasadnienie
tej rady, trzeba przyzna�, brzmi do�� przyziemnie
i musi razi� ka�dego czytelnika, kt�ry albo w�wezas
wierzy�, albo teraz wierzy, �e z Turej� po pokoju kar-
�owickim nasta�a niezm�cona przyja��: "Bo co ju�
S�siad imperator ( na Sl�sku ), co Szwed ( w Inflan-
tach), Brandenburezyk (na Pomorzu) z dzier�aw za-
garn�li, te utraty na powr�t odzyska� daremna na-
dzieja". Ca�a Rzesza uj�aby si� za napadni�tym
kt�rymkolwiek z germa�skich w�adc�w; tymezasem
nikt nie uderzy na Polsk�, gdy b�dzie ona po dawnemu
chwalebnie walezy�a z p�ksi�ycem. Zreszt� i inne
wzgl�dy przemawiaj� za rzuceniem si� narodowych na
front po�udniowy: jakkolwiek Moskal tak�e zagarn��
bezprawnie nasze ziemie, podburza Kozak�w, "gn�bi-
ciel, �upie�ca, podpalacz" - ale on sam jeden jeszeze
opiera si� napastniczej furii teuto�skiej Karola XII;
gdyby on uleg�, by�by to koniec S�owia�szezyzny, dla-
tego Szezuka nie waha si� g�osi� zasadniczej tezy, �e
"Moskal nam przyjazny", �e to nasz naturalny sojusz-
nik przeciw Turkom. W innyeh kierunkaeh nie ma
co marzy� o wojennych sukcesach: "Polska wolno�ciami
ci�gle urasta, prowinejami od wszystkich �cian male-
je; os�abiaj� j� fakeje, podkopuj� przekupstwa, prze-
ciwnie u nich ( tj. u s�siad�w ), panuj�cych bez ogra-
niczenia; zamys�y wszystkie nieznane, rz�d i dow�dztwa
w r�ku jednego panuj�cego, ze strony wszystkich
pos�usze�stwo, si�a jawna, rady tajemne, i nigdy nie
wyjawiane, chyba wykonaniem samym, zamiary".
32 Polscy pisarze pol�t-yczn�
Rady Szezuki wplecione s� mi�dzy opowiadanie
o wypadkach 1708 r.; dopiero dalej, po przytoczeniu
ndr�bnego �dania przyjaciela-korespondenta (Za�uskie-
go) co do oddania na skarb d�br duchownych, ; wraca
autor na widowni� wojny p�nnenej i ucina przed
sam� Po�taw�. Chwilami jakby przeczuwa�, �e pot�ga
szwedzka wisi na jednym w�osku, �e gdy ona runie,
nast�pi rozbi�r tego pa�stwa; aby ratowa� osamotnion�
Rzplit� zwo�uje na zjazd pojednawezy obie strony-
stanis�awc�w i konfederat�w sandomierskich. Nawia-
sem m�wi�c Stanis�aw ufa�, �e po abdykacji otrzyma
koron� z powrotem w drodze nowej elekeji, za� Szezu-
ka przeznacza� j� dla Jakuba Sobieskiego. Miesi�ce
jednak up�ywa�y w�r�d targ�w o sporne wakanse,
a tymezasem Po�tawa przekre�li�a wszystkie plany re-
formatorskie i wojenne stoj�cego nad grobem podkan-
clerzego. Jego traktat pozosta� do�� niesk�adn� pr�b�
publicystyki zmie�zanej z histori�; zapowied� ko�cowa:
"Aderit (si vita suppetet gustusve legentium, narratio
fusior)" nie spe�ni�a si�, bo autor umar�...
Stanis�aw Dunin Karwicki (1839-1724) *, ziemianin
kilkuwioskowy z okolicy Stopniey i Opatowa, � g�r�
* Ilopiero J. Hartoszewicz, Systemat Kar2v�ek�ego, w Prze-
gl�dzie Polskim I868-69, wy�o�y� bardzo szezeg�owo tre��
pisma De Ord�nanda (przedruk w Szk�cach z czas�w sask�eh.
Dz�e�a, Krak�w, t. VII); streszezenie to zach�ci�o S. Krzy�a-
nowskiego do og�oszenia w firakowie 1891 r. �aci�skiego
orygina�u. Personalia o Karwickim zebra� W. Konopezy�ski
w art. Stan�s�a2s Dun�n Karz.uick� (1640-1724), Przegl. Hist.
37 (1948). Opr�cz przekaz�w tam om�wionych znajcl� si�
prawdopodobnie dalsze, ale nie wydaje si�, by istnia�y jeszeze
:Eedakeje odmienne.
Tekst�w traktatu Karwickiego zachowa�o �i� kilkana�cie;
Lubomirsk�, Dz�eduszycki, Szezuka, Kar2o�ek� 33
p� wieku sp�dzi� na pos�ugach publicznych; najwa�-
niejszych rzeczy dokona� jako tytularny cze�nik sando-
mierski, do senatu nigdy nie w�zed� - wida� za karier�
nie goni�: g�owa pracowa�a za ca�e pokolenie. Gdzie
ko�ezy� szko�y, nie wiemy; uczy� si� z ksi�g klasycz-
nych i historycznych, z podr�y po Niemezech, W�o-
szech i zapewne Franeji, a najwi�cej - z rzeczywi-
sto�ci polskiej w okresie coraz ci�szej niedoli ojezyzny.
Dzieckiem prze�y� rok 1648, m�odzie�cem - "potop";
zacz�� dzia�alno�� publiczn� w szeregach rzeeiwnik�w
Lubomirskiego i tej ciemnej demokracji, co wynios�a
na tron Micha�a Wi�niowieckiego. S�u�y� pod Janem
z tego po�owa by�a we Lwowie, co zreszt� nic nam nie m�wi
o rozpowszechnieniu tego pisma w�a�nie w Ma�opolsce Wsehod-
niej, bo do Ossolineum �ci�ganc r�kopisy zewsz�d. Znaczna
cz�� r�kopis�w powsta�a dopiero w r. 1946, jak o tym �wiad-
czy wzmianka w d�ugim tytule. Pierwszy wydawea [Krzy-
�anowski) odnotowa� r�nic kilkana�cie, z ezego okazuje si�,
�e by�y redakeje, nawzajem siebie wykluczaj�ce: dodatk�w
ze znakiem '/. nie ma w kodeksie w�asnym wydawcy, s�
w dzikowskim [z biblioteki Tarnowskich w I zikowie); prze-
ciwnie, tam s� tylko