15073
Szczegóły |
Tytuł |
15073 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15073 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15073 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15073 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARGIT SANDEMO
BIA�E KAMIENIE
Z norweskiego prze�o�y�a
IZABELLA BUDZISZEWSKA
POL - NORDICA Publishing Sp. z o.o.
Otwock 1997
ROZDZIA� I
Echo nawo�uje z urwistych brzeg�w
Pobyt w przydro�nej restauracji by� ich ostatnim kontaktem z normalnym, beztroskim
codziennym �yciem. P�niej otoczy�y ich cienie.
Znale�li wolny stolik z widokiem na parking i autostrad� prowadz�c� ku
kontynentowi. Mads Billing, specjalista w dziedzinie reporta�u i samouwielbienia, odsun��
krzes�a dla swoich obu kole�anek: Siri, prowadz�cej �K�cik dla pa�, i jej m�odej,
pocz�tkuj�cej pomocnicy Ylvy.
Chcia�abym, �eby przesta� patrze� mi w oczy w ten irytuj�co poufa�y spos�b,
pomy�la�a Ylva. Nie interesuje mnie przecie� czterdziestoletni facet. Czy nie widzi, �e rani
tym Siri? Ona �ywi do niego wiele ciep�ych uczu�, chocia� dobrze to ukrywa. Mo�e to
zauwa�y� tylko inna kobieta. Trzeba przyzna�, �e Mads Billing posiada troch� uroku
w�a�ciwego starszym panom, ale nie chcia�abym mie� przyjaciela, kt�ry d��y do tego, �eby
by� kim� popularnym dla samej tylko popularno�ci.
O, tak! Opinia Ylvy na temat uroku starszego pana zachwia�aby chyba troch�, cho�
nie za bardzo, pewno�ci� siebie Madsa. W Oslo mieszka�y t�umy jego wielbicielek, m�odych
g�si o pustym spojrzeniu, kt�re przesiadywa�y w restauracjach i barach, �a�o�nie triumfuj�c
nad kobietami tego samego co one pokroju, je�li tylko Mads po�wi�ci� im cho� odrobin�
swojej uwagi. Ylva okre�la�a je mianem g�si z t� g��bok� pogard�, na jak� mo�e si� zdoby�
osoba z zewn�trz.
Ylva by�a nieco m�odsza od tych pa�. Nale�a�a do pokolenia, kt�re mimo m�odego
wieku zd��y�o nauczy� si� o �yciu tyle, ile jego rodzice przez czterdzie�ci, pi��dziesi�t lat. Jej
r�wie�nicy otwarcie i rzeczowo dyskutowali o sprawach, o kt�rych starsi w swojej m�odo�ci
tylko szeptali w tajemnicy. Ylva by�a u�wiadomiona pod wzgl�dem politycznym, naukowym
i technicznym. Podobnie jak wi�kszo�� os�b w jej wieku wy�miewa�a stare filmy o mi�o�ci
pokazywane w telewizji, podczas gdy r�wie�niczki matki, ogl�daj�c te same filmy,
wype�nia�y sale kinowe t�umionym szlochem. Z pe�n� niedowierzania pogard� odnosi�a si� do
zwrot�w w rodzaju: �Kocham ci� czy �Sprawiasz, �e mocniej bije mi serce�. M�ode
pokolenie zna�o najnowsze marki samochod�w, wiedzia�o wszystko o makija�u oraz ostatnich
tendencjach w modzie i pos�ugiwa�o si� j�zykiem, kt�ry m�g� wywo�a� rumie�ce na twarzy
nawet najbardziej liberalnego pedagoga. A jednak nie do ko�ca wyzby�o si� romantycznych
marze�, kt�re przejawia�y si� w zainteresowaniu dla s�odko r�owych tapet albo te� w tym,
�e cukierkowy szlagier trafia� niespodziewanie na pierwsze miejsce listy przeboj�w. Mog�o to
stanowi� �wiadectwo z�ego gustu, ale r�wnie dobrze wyra�a� t�umion� potrzeb� znalezienia
przeciwwagi dla obowi�zuj�cego na co dzie� trze�wego realizmu.
Siri roz�o�y�a kupion� przed chwil� gazet�. Przed gospod� przeje�d�a�y z ha�asem
samochody.
- Stwierdzi�am, �e ostatnio czytam najpierw nekrologi, a dopiero po nich
zawiadomienia o �lubie - powiedzia�a z lekkim westchnieniem. - Przera�aj�ca oznaka tego, �e
si� starzej�.
- No nie - Mads u�miechn�� si� szarmancko. - Zosta�o ci chyba jeszcze sporo �ycia.
Chocia�, szczerze m�wi�c, nie wiem, ile masz lat.
- Od trzech lat trzydzie�ci dziewi�� - wyzna�a szczerze Siri. - Trzy lata, w ci�gu
kt�rych przybywa�o mi coraz wi�cej powagi.
Mads rzuci� wymowne spojrzenie na pi�trz�ce si� przed ni� ciastka.
- Czy tak�e i ty masz zamiar do��czy� do moich wyrzut�w sumienia? - zapyta�a Siri. -
Czy �Pancernik Potiomkin� ju� nie wystarczy?
- A co, u licha, ma z tym wsp�lnego �Pancernik Potiomkin�?
- Tak nazywam m�j nowy gorset. Niezwykle przyziemne urz�dzenie! Trzeszczy i
uwiera przy najmniejszym przekroczeniu limitu kalorii. Kt�rego� dnia odkry�am, �e odk�d
sko�czy�am trzydzie�ci pi�� lat, bardzo mnie polubi�y dodatkowe kilogramy. Wierzcie mi,
pr�bowa�am wszystkiego. Dosz�am jednak do wniosku, �e nie mam ani krzty charakteru.
Da�am za wygran�. Tak wi�c teraz gwi�d�� na wszystko i przyjemniej sp�dzam czas!
Nie powinna by� tak bezwzgl�dnie szczera, m�wi�c o sobie, pomy�la�a Ylva z
niepokojem. Oczywi�cie, mo�na uj�� m�czyzn� nawet tak szczeg�lnym poczuciem humoru,
ale raczej nie Madsa Billinga. On woli chyba wi�cej elegancji.
Ylva podziwia�a swoj� szefow�, Siri Gran, ale nie na tyle, by patrze� na ni�
bezkrytycznie. Mog�aby chyba spr�bowa� troch� schudn��, pomy�la�a Ylva. W�a�ciwie nie
jest gruba, tyle tylko �e ubrania nie le�� na niej dobrze. Wystarczy�oby, �eby zrzuci�a sze��,
siedem kilogram�w.
Ylva, kt�ra sama nigdy nie mia�a k�opot�w z wag�, nie mog�a przecie� zrozumie�
odwiecznej, z g�ry skazanej na niepowodzenie walki dojrza�ych kobiet przeciwko zbyt
obfitym kszta�tom. Co ona mog�a wiedzie� na temat ca�ych tygodni wyrzecze�, w czasie
kt�rych tak si� m�czy�y, �eby schudn�� par� kilogram�w, aby potem w przyp�ywie desperacji
i rezygnacji przybra� na wadze tyle samo w ci�gu zaledwie kilku dni? Kiedy jest si� m�odym,
ciastka i inne frykasy nie smakuj� tak bosko, nie odczuwa si� l�ku przed odrobin� ruchu lub
przed g�odem, kt�ry fatalnie wp�ywa na samopoczucie.
Pomin�wszy jednak ma�� nadwag�, Siri by�a w�a�ciw� osob� na w�a�ciwym miejscu.
Ubrana z dyskretn� elegancj�, serdeczna i posiadaj�ca znajomo�� ludzi, jak� dawa� jej zaw�d,
a jednocze�nie wolna od arogancji i tupetu, kt�rego z czasem nabieraj� dziennikarze, Siri
podchodzi�a do �ycia z dystansem. Jej niewysoka, przysadzista sylwetka, przyjazne oczy
patrz�ce spod niegdy� po�yskliwych ciemnych w�os�w, kt�re obecnie straci�y troch� blasku i
koloru, �wiadcz�ce o sk�onno�ci do autoironii u�o�enie ust - wszystko to sprawia�o, �e
ewentualny rozm�wca czu� si� przy niej bezpiecznie. Naturalnie, potrafi�a by� uszczypliwa w
swoich b�yskawicznych replikach, ale najcz�ciej z�o�liwo�ci kierowa�a pod swoim w�asnym
adresem, nikogo nie rani�c. Ylva ogromnie j� podziwia�a.
Mads wsta�, ukazuj�c ca�� swoj� imponuj�c� posta�. Mia� 190 centymetr�w wzrostu,
ciemne w�osy i by� naprawd� poci�gaj�cy. Sensem �ycia tego zatwardzia�ego starego
kawalera sta�o si� publikowanie w gazetach dobrych, ci�tych reporta�y, natomiast
przebywanie w towarzystwie pa� stanowi�o jego hobby. Poza tym uwa�a�, �e by�oby
nielojalno�ci� w stosunku do reszty rodzaju �e�skiego obdarowa� tak� doskona�o�ci� jak
Mads Billing tylko jedn� marn� istot�.
- No i co dalej? - zapyta�. - Jedziecie ze mn� do tej doliny czy mo�e wolicie wr�ci�
poci�giem do Oslo albo zaczeka� tu w hotelu?
- Przyda mi si� widok czego� le��cego z dala od cywilizacji - o�wiadczy�a Siri. - Po
przeprowadzeniu wywiad�w z najlepiej ubranymi kobietami w Oslo potrzebuj� troch�
�wie�ego powietrza! Najgorsza by�a ta ostatnia dzisiaj. Chodz�ca doskona�o��. Powiniene�
zobaczy� jej dom! �wie�o wyczesane psy, �wie�o uczesane dzieci, dobrze wytresowany m��,
no i te niepospolite talenty kulinarne! Zgroza! Jad� z tob�. A ty, Ylvo?
M�oda dziewczyna zawaha�a si� przez chwil�. To jasne, �e Siri chcia�a si� wybra� na
romantyczn� wycieczk� na odludzie! Czy w takim razie ona, Ylva, nie powinna trzyma� si� z
daleka i da� kole�ance szans� przebywania sam na sam z obiektem skrywanej mi�o�ci?
- Chod�! - zadecydowa�a wspania�omy�lnie Siri. - Dobrze ci zrobi przyjrzenie si�
okolicy nie tylko z okien samochodu.
- To b�dzie prawdopodobnie do�� nudne - ostrzeg� Mads, kiedy szli do auta. - Sprawa
dotyczy nowego projektu pozyskiwania ropy naftowej z �upk�w. Chodzi o powstrzymanie
odp�ywu ludno�ci ze wsi. Porozmawiam troch� z mieszkaj�cymi na tym terenie lud�mi i
przyjrz� si� okolicy, �eby skleci� efektowny artyku�. Zagram na wznios�ych tonach nie
wykorzystanych zasob�w naturalnych i na niezdolno�ci w�adz do perspektywicznego
my�lenia, o ile wykracza ono poza obr�b miasta. Wizyta w tej zapad�ej dziurze nie b�dzie dla
was specjalnie ciekawa, ale...
- W porz�dku - przerwa�a Siri - To chyba ostatnie spotkanie w tej serii reporta�y z
podr�y, prawda? Uwa�am, �e dobrze si� nam wsp�pracowa�o. Dzi�kujemy, �e mog�y�my
je�dzi� twoim samochodem. Podr�e poci�giem tak ot�piaj�. Trzeba w�drowa� z dworca na
dworzec, przesiadywa� godzinami w zat�oczonych poczekalniach i by� nara�onym na
zaczepki podchmielonych facet�w. Mam nadziej�, �e nie wchodzili�my sobie w drog�?
- Wszystko sz�o �wietnie - powiedzia� Mads, rzucaj�c Ylvie pe�ne podziwu spojrzenie.
- Wsiadajmy do samochodu. My�l�, �e zaraz b�dzie pada�...
Dwie godziny p�niej sta�y z Madsem na chybotliwym pomo�cie w g�stej, wilgotnej
mgle, �a�uj�c, �e jednak nie wr�ci�y do hotelu.
- Tak, najwyra�niej tutaj b�dziemy musieli zostawi� samoch�d - stwierdzi� ponuro
Mads. - Szkoda, bez niego czuj� si� jak bez r�ki.
- Po co my si� tam w�a�ciwie wybieramy? - zapyta�a z niech�ci� w g�osie Siri. - Tam
przecie� nie ma �adnych zabudowa�.
- Rozmawia�em z naszym przewo�nikiem. Podobno przez ten �wierkowy las biegnie
pod g�r� jaka� droga. kt�ra prowadzi do Myrs�kket.
- Myrs�kket! - mrukn�a Ylva, otulaj�c si� szczelniej letnim p�aszczem. - Co za
zach�caj�ca nazwa! Kr�lestwo za klitk� w hotelu!
- Rzeczywi�cie, nie jest to jaka� turystyczna okolica - odrzek� Mads. - Obiecano mi
nocleg w jednym z gospodarstw w Myrs�kket. Je�li dacie rad� tam dotrze�, znajdzie si�
chyba miejsce i dla was. W zamian za to obiecuj�, �e kiedy dotrzemy do Oslo, zaprosz� ci�
do luksusowego lokalu, Ylvo. Przedstawi� ci� tam tylu s�awom, ilu tylko zechcesz.
- �wietnie! - odpowiedzia�a Ylva z entuzjazmem. - S�ysza�a�, Siri? Zostaniemy
zaproszone do luksusowej restauracji przez najbardziej seksownego faceta w mie�cie!
Mads nie uwzgl�dni� w tym zaproszeniu Siri, poza tym uwa�a�, �e ton Ylvy jest w
najwy�szym stopniu lekcewa��cy, ale jak na d�entelmena przysta�o, przyj�� jej s�owa z
czaruj�cym u�miechem.
Siri my�lami by�a daleko od luksusowych restauracji w Oslo. Spogl�da�a z obaw� na
wielkie stalowoszare jezioro, kt�re r�wnie dobrze mog�o by� odnog� fiordu, oraz na strome
urwiska z pozosta�o�ciami lawin na brzegu. A wi�c tam si� mieli dosta�. Chmury, otulaj�ce
ponur�, ci�k� warstw� pasmo g�rskie. ods�ania�y tylko kilka zapomnianych szczyt�w w
szerokiej dolinie poro�ni�tej �wierkowym lasem, kt�ry zbiega� w�skim pasmem w d� a� do
samej wody. Siri przypuszcza�a, �e Myrs�kket le�a�o w tej niecce po�r�d g�r. �wiadomo��,
�e sp�dzi z Madsem kilka dni na tym odludziu. doda�a jej si�.
Mads te� popatrzy� na kamienist� stromizn�, pocieszaj�c si�. �e w wolnych chwilach
b�dzie m�g� dokona� kolejnego podboju w nowej i cennej klasie wiekowej. Mia� tu na my�li
Ylv�. Dlatego w�a�nie nalega�, �eby kole�anki mu towarzyszy�y. Nie chodzi�o przecie� o to,
�eby pobyt na wsi by� jeszcze nudniejszy ni� to konieczne.
Weszli do ma�ej ��dki.
- Czy to jedyna droga wiod�ca do Myrs�kket? - zapyta�a Siri ch�opa, kt�ry na chwil�
mia� si� zamieni� w przewo�nika.
- Tak.
- Czy ludzie mieszkaj� tam od dawna?
- Chyba tak. Dobra tam ziemia.
- Czy to du�a wie�? - indagowa�a dalej Siri, podczas gdy rytmiczne uderzenia wiose�
rozbija�y wilgotn� cisz�, w kt�rej g�osy ludzi rozbrzmiewa�y g�uchym echem.
- Nie, jakie� dwana�cie, trzyna�cie gospodarstw.
- Bo�e, musz� chyba ci�gle zawiera� ma��e�stwa w rodzinie! - wykrzykn�a Ylva bez
zastanowienia.
- Tak, niemal wszyscy s� tam ze sob� spokrewnieni.
- To chyba niedobrze - wtr�ci�a ostro�nie Siri.
- Rzeczywi�cie.
Przewo�nik nie by� szczeg�lnie rozmowny.
Ylva spojrza�a na wisz�ce chmury i udaj�c przera�enie odegra�a dramatyczn� scen� z
okrzykami grozy, j�kami i �yw� gestykulacj�:
- Spowija nas mg�a! Zab��dzili�my... Jeste�my zgubieni!
- ...zgubieni! - powt�rzy�o echo z urwiska.
- Och! - pisn�a Ylva. - Przestraszy�am si�. W mie�cie niezbyt cz�sto obcuje si� z
echem. Hej, ty tam na g�rze! Jeste� cz�owiekiem czy duchem?
- ...duchem - odpowiedzia�y g�ry.
Siri zadr�a�a.
- Nie s�dz�, �ebym mog�a go polubi� - szepn�a Ylva, pochylaj�c si� do ty�u. -
My�licie, �e mnie s�yszy, kiedy m�wi� szeptem?
- Sied� spokojnie w ��dce! - rzuci� nerwowo Mads.
- Brzmia�o to dok�adnie tak, jakby kto� tam by� - stwierdzi�a zdumiona Ylva. - Po co
tam siedzisz i co knujesz?
- ...knujesz.
- Czy to co� w Myrs�kket?
- ...Myrs�kket.
- Nie, uwa�am, �e jeste� wstr�tne!
- ...wstr�tne.
- Czy nie mo�esz powiedzie� czego� mi�ego, czego� o rado�ci i szcz�ciu i s�o�cu?
W tym momencie znale�li si� ju� poza zasi�giem echa i nie otrzymali odpowiedzi.
ROZDZIA� II
Oczy drapie�nych ptak�w �ledz� przybysz�w
Przewo�nik wysadzi� ich na ocieniony �wierkami brzeg i natychmiast wyruszy� w
drog� powrotn� do domu po�o�onego w s�abo zaludnionej okolicy, kt�r� mijali po drodze do
przystani. Wraz z jego odej�ciem zosta�a zerwana ostatnia ni� ��cz�ca tr�jk� przybysz�w z
innymi lud�mi.
Fale wywo�ane przez ��dk�, szemrz�c sm�tnie, wkrada�y si� pod korzenie drzew na
podmytym brzegu. Siri popatrzy�a na wij�c� si� stromo drog� po�r�d lasu i ci�ko
westchn�a.
- G�upio z mojej strony, �e was tu ci�gn��em - mrukn�� Mads. - Ale nie
przypuszcza�em...
Siri zmusi�a si� do u�miechu.
- Taka odmiana w monotonnym �yciu mieszczucha mo�e okaza� si� mi�a. A poza tym
przecie� pojutrze wracamy. Szkoda tylko, �e Ylva i ja jeste�my ubrane tak, jakby�my
wybiera�y si� gdzie� z wizyt�. Tutaj przyda�by si� bardziej praktyczny str�j. Miejmy nadziej�,
�e nie trzeba b�dzie i�� d�ugo.
Niestety! Droga znad jeziora wi�a si� pod g�r� ostrymi zygzakami, przez co odleg�o��
jeszcze si� zwi�ksza�a. Nie widzieli nic poza wysokimi �wierkami w morzu nieprzeniknionej
mg�y, kt�re powoli i mozolnie pokonywali, zmierzaj�c, zda si�, prosto do nieba. Prawie ze
sob� nie rozmawiali, gdy� brakowa�o im tchu.
Zaczyna�o si� ju� zmierzcha�, kiedy przestali wreszcie i�� pod g�r�. Obeszli doko�a
niski grzbiet g�rski, po�o�ony mi�dzy si�gaj�cymi chmur szczytami. Po przebyciu kilometra
po przyjemnie opadaj�cym terenie ujrzeli wie� otoczon� lasami i g�rami. Myrs�kket...
- Och, nie! - j�kn�a Siri. - To ma by� zap�ata za nasz trud?
Jej zamszowe buty ca�kiem straci�y fason, a wilgotne powietrze zupe�nie zniszczy�o
fryzur�. W takim stanie ani Siri, ani Ylva nie odwa�y�aby si� przest�pi� prog�w sterylnie
czystych dom�w eleganckich pa�. Mads Billing musia� si� przyzna� sam przed sob�, �e jego
kondycja nie jest tak dobra, jak sobie wyobra�a�. Wszystkim trojgu doskwiera� g��d i
dokucza�y otarte stopy. Byli rozdra�nieni, a roztaczaj�cy si� przed ich oczami widok nie
dodawa� otuchy.
- Spo�r�d wszystkich niedost�pnych miejsc... - zacz�� Mads.
Ci�kie chmury wisz�ce nad niewielk� �yzn� dolin� sprawia�y, �e zmierzch zapada� tu
szybciej. Przybyszom uda�o si� jednak dostrzec szczeg�y ukszta�towania terenu, drog�
wij�c� si� przez wie� w podmok�ej dolinie rzeki i ma�e �cie�ki, jak �y�y li�cia, wiod�ce do
gospodarstw. Ylva policzy�a je w my�lach. Tak, by�o ich trzyna�cie, nie licz�c niedu�ej
kaplicy. To znaczy, jedno z gospodarstw by�o w ruinie. Le�a�o tak wysoko na zboczu g�ry, �e
k��biaste strz�py chmur b��kaj�ce si� mi�dzy ponurymi drewnianymi zabudowaniami
nadawa�y ich fragmentom upiorny widok. Jednak inna zagroda r�ni�a si� od pozosta�ych
jeszcze bardziej. By�o to okaza�e gospodarstwo z nowymi budynkami i rozleg�ymi polami.
- Czy w�a�nie tam mamy mieszka�? - zapyta�a z nadziej� w g�osie Ylva. - .Mo�e maj�
tam nawet wann�.
- To musi by� gospodarstwo Erika Bjora - odpar� w zamy�leniu Mads - najwa�niejszej
osoby po tej stronie jeziora, cz�onka rady gminnej, przewodnicz�cego rady parafialnej,
prezesa B�g wie ilu zarz�d�w. Jednego z tych, kt�rzy wieczorn� modlitw� zaczynaj� od s��w:
�Drogi kolego!� Podobno maj� z nim k�opoty w sprawie wykorzystania �upk�w. Mimo �e
zar�wno tej wsi, jak i ca�ej gminie, do kt�rej ona nale�y, grozi wyludnienie, cz�owiek ten
uparcie sprzeciwia si� projektowi, kt�ry mo�e je uratowa�. Pono� powiedzia� kiedy�: �Tylko
nie w Myrs�kket�.
- Patriotyzm lokalny jeszcze gdzieniegdzie daje o sobie zna� - powiedzia�a Siri. -
Dziwne, �e taka szycha zadowala si� mieszkaniem w podobnej dziurze.
- To zdaje si� jego rodzinna zagroda. Niestety, chyba nie tam mamy si� zatrzyma�.
Sam jeszcze nie wiem, gdzie. W ka�dym razie u Torsteina Vile.
- Chcia�abym, �eby kto� wyszed� nam na powitanie - Wtr�ci�a Ylva. - Wszystko
wygl�da tak obco i niego�cinnie.
Mads Billing rzuci� na ni� spojrzenie. Jej kr�tkie, grube blond w�osy o odcieniu �yta
kr�ci�y si� mi�kko wok� m�odzie�czo �wie�ej twarzy o szarych oczach, bystrych i zawsze
ciekawych �wiata. Uwa�a� Ylv� za weso�� i towarzysk� dziewczyn� o ci�tym j�zyku, otwart�
na nowe wra�enia. Pos�a� jej konfidencjonalny u�miech, ale natychmiast zmrozi�a go
wzrokiem. Lojalno�� by�a jedn� z cn�t Ylvy, nawet je�li, gdyby ocenia� z tradycyjnego
punktu widzenia, nie mia�a owych cn�t zbyt wiele.
Mads jednak wyt�umaczy� sobie jej lodowate spojrzenie na sw�j spos�b. Aha,
dziewczyno, nale�ysz do takich, kt�re nie chc� si� tanio sprzeda�! pomy�la�. Pr�bujesz mnie
sob� zainteresowa�, okazuj�c ca�kowity brak zainteresowania. Ale Mads Billing i z takimi
dziewczynami umie sobie radzi�. W�a�nie one ch�tnie ulegaj�, kiedy si� z nimi podrocz� na
tyle d�ugo, �e strac� pewno�� siebie.
Ylva wygl�da�a naprawd� atrakcyjnie w bia�ym p�aszczu kontrastuj�cym ze �niad�
cer�. W tym obcym i przygn�biaj�cym otoczeniu sprawia�a jednak wra�enie bezradnej. Nagle
Mads zapragn�� odm�odnie� o dwadzie�cia lat. Nigdy wcze�niej czego� takiego nie
do�wiadczy�. Pomy�la� z gorycz�, �e to zawsze starsza strona pyta: �Dlaczego nie nale�ymy
do tego samego pokolenia?� M�odzi na to gwi�d��. Prze�y� lekki szok, kiedy dotar�o do
niego, �e tak naprawd� nale�y do tej samej generacji co Siri. Co za przera�aj�ca my�l! Tak
d�ugo wykorzystywa� sw�j atrakcyjny wygl�d i ch�opi�cy urok, �e zapomnia�, i� r�wnie� dla
niego czas jest nieub�agany. Mads Billing nagle odczu� w dw�jnas�b zm�czenie i g��d.
- Wydaje mi si�, �e tam w dole przy p�ocie stoj� jacy� tubylcy - odezwa�a si� Siri. -
Zapytamy ich.
�Tubylcy� zobaczyli przybysz�w z miasta ju� z daleka. Teraz na nich czekali, �ledz�c
wzrokiem ka�dy ich krok.
- Fu! - mrukn�a Ylva. - S� podobni do drapie�nych ptak�w strzeg�cych bram
kr�lestwa strachu.
- Nie pozw�l si� ponosi� fantazji - sprowadzi� j� na ziemi� Mads. - To zwyczajni
norwescy ch�opi, s�l tej ziemi.
- Sama pochodz� z ch�opskiej rodziny - wtr�ci�a Siri. - Bardzo lubi� ch�op�w i prosz�,
�eby� sobie z nich nie drwi�. Ale Ylva ma racj�. Tamci te� mnie przera�aj�.
W miar� jak si� zbli�ali, coraz wyra�niej czuli na sobie uwa�ne spojrzenia czterech
m�czyzn w wieku od dwudziestu pi�ciu do osiemdziesi�ciu lat. Mads zdoby� si� na sw�j
ujmuj�cy u�miech, kt�rym - o czym by� �wi�cie przekonany - potrafi� rozbroi� ka�dego
rozm�wc�.
- Dzie� dobry! - rzuci� rado�nie. - Jestem Mads Billing, dziennikarz z �Wiadomo�ci�.
Przyjecha�em tu, �eby napisa� artyku� o planowanych poszukiwaniach ropy naftowej, a to
moje kole�anki...
Tym razem jednak jego u�miech trafi� w pr�ni�. Us�yszeli kilka wymamrotanych
nazwisk i z wielkim niesmakiem przyj�li u�cisk czterech szorstkich, powalanych ziemi� d�oni
o niezwykle kr�tkich palcach, przypominaj�cych zwierz�ce szpony. Wszyscy troje mogliby
przysi�c, �e podejrzliwe oczy m�czyzn zw�zi�y si� jeszcze bardziej na d�wi�k s�owa
�dziennikarz�.
- Mieli�my zamieszka� u Torsteina Vile - kontynuowa� Mads ju� z mniejszym
entuzjazmem. - Gdzie on mieszka?
Cztery g�owy zwr�ci�y si� automatycznie w stron� niewielkiego gospodarstwa
po�o�onego wy�ej na zboczu. Och, nie! Tylko nie tam, pomy�la�a z przera�eniem Ylva, ale
zaraz zrozumia�a, �e nie patrzyli w kierunku podupad�ej, upiornej zagrody, lecz w stron�
s�siednich budynk�w.
- S�ysza�em, �e ma tam mieszka� tylko jedna osoba - odezwa� si� szorstko kt�ry� z
m�czyzn.
- Zgadza si� - rzuci� szybko Mads. - Ale te panie nie mia�y si� w tym czasie gdzie
podzia�. Czy nie znajdzie si� u Torsteina miejsce tak�e dla nich?
- U niego nie powinno by� miejsca dla nikogo - powiedzia� agresywnie drugi
m�czyzna. - Nikt nie wie, dlaczego �ci�ga tu w�cibskich pismak�w.
Siri zadr�a�a. W tej wypowiedzi wyczuwa�o si� wyra�n� wrogo��.
Najm�odszy z m�czyzn zmierzy� wzrokiem Ylv� od st�p do g��w i pomy�la� swoje o
p�aszczu, kt�ry nie si�ga� nawet po�owy uda. Ylva wyczu�a, �e w dolinie brakuje m�odych
dziewcz�t...
Ten, kt�ry przem�wi� pierwszy, znowu si� odezwa�.
- A mo�e zatrzymacie si� u mnie? - zaproponowa�, zwracaj�c g�ow� w kierunku innej
zagrody. - To lepsze miejsce.
- Serdeczne dzi�ki za go�cinno�� - powiedzia� grzecznie Mads. - Postaramy si� o tym
pami�ta�, ale chyba najlepiej b�dzie, je�li najpierw p�jdziemy do Vilego. Przecie� on na mnie
czeka. Mo�e kwestia zakwaterowania rozwi��e si� na miejscu.
R�wnie wyra�nie da�o si� wyczu� to, �e Mads �yczy�by sobie, �eby wszyscy troje
zamieszkali u Vilego, jak i to, �e drugi m�czyzna pr�bowa� temu zapobiec.
- Czy to ta droga? Dobrze, dzi�kuj� za informacj�! - doko�czy� troch� zbity z tropu
Mads Billing, nadworny �artowni� i uwodziciel �Wiadomo�ci�.
Kiedy szli pod g�r� w stron� zagrody Vilego, czuli na sobie ostre jak no�e spojrzenia.
Nie byli pewni, ale wydawa�o im si�, �e s�ysz� za sob� gro�ne pomruki.
- Stra�nicy doliny dali zna� o sobie - mrukn�a Siri. - Ale my, wbrew ich woli,
przemkn�li�my si� obok. To chyba ty, Ylvo, powiedzia�a�, �e wszystko tu wydaje si�
zamkni�te i opustosza�e. Natomiast ja mam wra�enie, �e jeste�my obserwowani z ka�dego
okna w dolinie.
Ylva przystan�a i rozejrza�a si� wok�.
- Tak. Przez pewien rodzaj istot o oczach drapie�nych ptak�w, kt�re �ledz� nas z
ukrycia.
- Jeste�cie niem�dre! - prychn�� Mads, oddalaj�c si� od nich.
Jednak Ylva rzuci�a jeszcze ostatnie spojrzenie na dolin�. Odczuwa�a silny, d�awi�cy
strach. Ponure, zamar�e w bezruchu domy z trudem da�o si� odr�ni� w ostatnich
przeb�yskach �wiat�a dziennego. Pomi�dzy podupadaj�cymi budynkami opustosza�ej zagrody
snu�y si� strz�py chmur, a nadrzeczne mg�y wciska�y si� pod drzewa rosn�ce wok� ma�ej
kaplicy na cmentarzu...
Czy to by� widok, kt�ry m�g� cz�owieka a� tak przestraszy�?
Mo�e to tylko wina nieznanej okolicy, kt�ra wytr�ca�a z r�wnowagi biednego
mieszczucha? A mo�e gdzie� niedaleko st�d w ten melancholijny letni wiecz�r budzi�o si� do
�ycia co� mrocznego i niebezpiecznego?
Ylva spostrzeg�a, �e jej towarzysze oddalili si� od niej, narzucaj�c takie tempo, jakby
goni�y ich duchy.
Gdy byli w po�owie drogi pod g�r�, z domu, kt�ry musieli min��, wyszed� jaki�
m�czyzna i w oczekiwaniu na nich opar� si� o ogrodzenie.
- Jeszcze jeden, kt�ry chce si� pogapi� na dziwne stworzenia z wielkiego miasta -
mrukn�� cierpko Mads. - Czy w okolicy nie ma �adnych kobiet?
Jednak cz�owiekiem tym kierowa�o co� wi�cej ni� tylko ciekawo��. Nigdy wcze�niej
nie widzieli nikogo r�wnie nieprzyjaznego. W odr�nieniu od tamtych przysadzistych, troch�
podst�pnych kr�pych gnom�w, z kt�rymi si� w�a�nie rozstali, ten m�czyzna w wieku Madsa,
o surowych niebieskich oczach i zaci�tych ustach, by� postawny i �niady. Pierwsz� rzecz�,
kt�ra rzuci�a si� Siri w oczy, by�y jego r�ce o kr�tkich palcach, kt�re wydawa�y si� by�
znakiem szczeg�lnym mieszka�c�w Myrs�kket. Chocia� dobrze nie dos�ysza�a, jak si�
nazywali czterej napotkani m�czy�ni, pami�ta�a, �e na pewno nie nosili tego samego
nazwiska.
- Jeste�cie z �Wiadomo�ci�? - burkn�� m�czyzna.
Mads dokona� uprzejmej prezentacji.
- Nazywam si� Jon Huus - rzek� kr�tko m�czyzna. - Jestem szwagrem Torsteina Vile
i gajowym. Nie wierz� zbytnio w dyskrecj� dziennikarzy, ale musz� was prosi�, �eby�cie
pisali o ropie naftowej i o niczym innym! Poza tym nie interesujcie si� samym Myrs�kket! A
przede wszystkim nie dr�czcie mojego szwagra natr�tnymi pytaniami! Jest wdowcem i mia�
przez jaki� czas pod dostatkiem zmartwie�.
- M�j drogi przyjacielu - odpar� kpi�co lekko poirytowany Mads. - Zapewniam ci�, �e
dziennikarzy nie interesuje prywatne �ycie zwyk�ych ludzi. Moj� wielk� pasj� jest handel i
przemys�, a te m�ode damy interesuj� si� jedynie strojami.
No �adnie! pomy�la�a oburzona Ylva, podczas gdy Siri z zachwytem odnotowa�a
s�owa �m�ode damy�. Szkoda, �e ten postawny m�czyzna musi by� taki obcesowy i
nieokrzesany, pomy�la�a Siri odrobin� zmieszana, kiedy poczu�a na sobie jego pos�pne
spojrzenie.
Ylva, kt�ra nie zalicza�a si� do strachliwych, wypali�a bez namys�u:
- B�dziemy umieli si� zachowa�. Przybyli�my tu w pokojowych zamiarach, a jak
dot�d spotykamy si� tylko z wrogo�ci� i z�em! Ca�a ta dolina �mierdzi zgnilizn�!
Oczy Jona Huusa zap�on�y gniewem, gdy us�ysza� te s�owa, ale zdo�a� si� opanowa�:
- Z�o Myrs�kket ma korzenie w przesz�o�ci - wyja�ni�. - Od p�tora wieku ci��y nam
jak g�az. Chcemy mie� wreszcie spok�j!
W milczeniu doszli do domu Vilego.
- Je�li z�o ma korzenie w przesz�o�ci - powiedzia�a z namys�em Ylva - dlaczego s�
tacy wystraszeni? Co kryje ta dolina?
ROZDZIA� III
Ylva spotyka cie� z przesz�o�ci
Po tych wszystkich dziwacznych typach, jakie napotkali, Torstein Vile stanowi�
przyjemn� odmian�. By� to niewysoki, skromny cz�owiek o przerzedzonych siwych w�osach i
dziecinnie niebieskich oczach, kt�re czasami rozb�yskiwa�y zapa�em i rado�ci�, ale
najcz�ciej malowa� si� w nich wyra�ny smutek. Chocia� mia� na sobie robocze ubranie i
dobiega� od niego lekki zapach obory, wiadomo by�o, �e z tak� sam� naturaln� godno�ci�
nosi�by od�wi�tne ubrania. Nie przeszkadza�o mu, �e zamiast jednej osoby b�d� u niego
mieszka� trzy, i kiedy po wielu przeprosinach wr�ci� przebrany w domowy str�j, ugo�ci� ich
solidn� wiejsk� kolacj�, kt�ra wspaniale smakowa�a. Gdyby nie obola�e nogi, przybysze z
miasta byliby w pe�ni zadowoleni z �ycia. Siedzieli teraz w pokoju go�cinnym, w kt�rym na
ich cze�� napalono w naro�nym piecu kaflowym.
- Ylva... - odezwa� si� Torstein z lekkim u�miechem. - To imi� od dawna nadawano
ma�ym dziewczynkom. Tu na P�nocy nasi praprzodkowie nazywali swoje c�rki Ylva i Yrsa
na cze�� wilczycy i nied�wiedzicy, �eby zapewni� im w ten spos�b ochron� przed dzikimi
zwierz�tami. Ale ty nie wygl�dasz na tak�, kt�r� trzeba chroni� przed czartem albo przed
gnomami.
- C�, chyba wszyscy mamy swoje s�abe punkty - �miej�c si� odpar�a Ylva.
- Nie opowiadaj! - zaprotestowa�a Siri. - Nie dostrzeg�am u ciebie �adnych s�abych
punkt�w. Chocia� zaskoczy�a� mnie troch� tym, �e po drodze tak �atwo uleg�a� wp�ywowi
panuj�cej w Myrs�kket osobliwej atmosfery. I echo, i drapie�ne ptaki, i wszystko, co
wymy�la�a�! Nie s�dzi�am, �e dzisiejsza m�odzie� wyczuwa takie rzeczy.
- Ha! A jak my�lisz, dlaczego ogl�damy science fiction i filmy grozy?
Mads zwr�ci� si� do Vilego.
- Widz�, �e jest pan oczytany.
- Na tyle tylko, �eby m�c wypowiedzie� og�lnikow� uwag� na ka�dy temat i wywrze�
w ten spos�b wra�enie. Zawsze udaje mi si� wyprowadzi� kogo� w pole. No, chyba �e ten
kto� zada sobie trud i sprawdzi moje wiadomo�ci.
On na pewno bardzo si� r�ni od tamtych przy p�ocie, pomy�la�a Siri. To inteligentny
cz�owiek.
Torstein Vile z zapa�em dyskutowa� z Madsem na temat wielkiego projektu
Wydawa�o si�, �e martwi go tylko jedno.
- Moi s�siedzi s� tak dziwnie niech�tni - westchn��. - Ich dzieci wyje�d�aj�, ich
zagrody podupadaj�, a oni nie chc� zaakceptowa� przemys�u, kt�ry mo�e uratowa� nas
wszystkich! Poczekajmy, m�wi m�j szwagier Jon. Poczekajmy kilka lat. Jeszcze nie nadszed�
czas. Ale jak d�ugo mo�na czeka�? Wszyscy m�odzi odejd�. Dziewczyny nie chc� zostawa�, a
ch�opcy nie maj� mo�liwo�ci, �eby si� tu utrzyma�.
Siri wskaza�a r�k� zdj�cie wisz�ce na �cianie.
- To pa�ski syn?
Torstein Vile skin�� g�ow�.
Zdj�cie przedstawia�o mo�e dwunastoletniego ch�opca.
Zwr�cili uwag� na jego spokojne jasne oczy i wysokie czo�o.
- Mia� wtedy zaledwie dziewi�� lat - powiedzia� mi�kko Vile. - Trudno chyba da�
temu wiar�?
- O, tak! - odpar� ze zdziwieniem Mads. - Ten ch�opiec musia� by� inteligentny!
Vile u�miechn�� si� z gorzk� ironi�.
- Tak, nazywa�em go geniuszem, ale ja jestem chyba zbyt ma�o obiektywny, �eby m�c
to ocenia�. Wspaniale si� uczy� i znacznie wyprzedza� reszt� klasy. Poczekajcie chwil�!
Pospiesznie wyj�� z szuflady kilka brulion�w.
- Popatrzcie na to! Oto wyliczenia, kt�re sam robi� w szkole, podczas gdy inne dzieci
zajmowa�y si� zwyk�ymi zadaniami. A sp�jrzcie na jego zeszyt do fizyki! Najlepszy by�
w�a�nie z matematyki i fizyki.
- No, no! - W g�osie Madsa zabrzmia� niek�amany podziw. - Rzeczywi�cie wybiega�
daleko poza program szko�y podstawowej!
Vile z dum� od�o�y� zeszyty do szuflady i zamkn�� j�.
- Tak, taki prymus na pewno te� st�d wyjecha�? - zapyta�a Ylva.
- Nie - odrzek� cicho Vile. - On nie �yje.
Zaleg�a g��boka cisza.
- Mia� zaledwie czterna�cie lat - szepn�� Torstein Vile. - Najpierw Kari, moja �ona,
trzy lata temu... a potem, rok p�niej, Peder.
�adne z go�ci nie wydoby�o z siebie ani s�owa. Pytania cisn�y si� na usta, ale
obiecali, �e nie b�d� zadr�cza� gospodarza. Siedzia� teraz zak�opotany i spogl�da� na swoje
kr�tkie palce. Po chwili uni�s� g�ow� i pr�buj�c roz�adowa� troch� napi�cie, u�miechn�� si�
lekko.
- Wiecie, jest to dla mnie jakim� pocieszeniem, �e z czasem staje si� w mojej pami�ci
coraz bardziej idealny. Nied�ugo nie b�dzie miary, mog�cej okre�li�, jak bardzo by�
inteligentny i m�dry, i jaki �adny! Czasami musz� rzuci� okiem na fotografi�, �eby
przypomnie� sobie, �e nie by� jakim� archanio�em. To mnie troch� sprowadza na ziemi�.
Wszyscy troje z wdzi�czno�ci� przyj�li jego s�owa. Ylva ponownie zwr�ci�a oczy ku
zdj�ciu. Podobnie jak w wielu wiejskich domach, r�wnie� i tutaj na �cianie w pokoju
go�cinnym wisia�y fotografie wszystkich cz�onk�w rodziny. Na samej g�rze znajdowa� si�
portret Torsteina Vilego z lat m�odo�ci, a obok portret jego �ony, stanowi�cej delikatniejsze
wydanie swojego twardego jak stal brata. Jona Huusa. Mi�dzy Torsteinem i obojgiem
rodze�stwa zauwa�a�o si� du�e podobie�stwo. Natomiast syn posiada� inn�, nie daj�c� si�
zdefiniowa� cech�. kt�ra nie wyst�powa�a u starszych, chocia�, oczywi�cie, by� do nich
podobny.
Jednak te trzy fotografie nie zainteresowa�y Ylvy w takim stopniu jak ta, kt�rej
zabrak�o. Na tapecie. obok podobizny syna gospodarza, dziewczyna dostrzeg�a jasny
czworok�t stanowi�cy czwarty r�g kwadratu, kt�ry tworzy�y zdj�cia. Ylva nie mog�a si�
oprze� wra�eniu, �e brakuj�ce zdj�cie usuni�to ze �ciany z tak� w�ciek�o�ci�, i� razem z nim
wyrwany zosta� te� haczyk i kawa�ek tapety.
By�y to oczywi�cie tylko domys�y.
W ko�cu Mads przerwa� cisz�.
- Po drodze spotkali�my czterech czy pi�ciu m�czyzn. Czy jest pan z nimi
spokrewniony?
Twarz Vilego rozja�ni� lekki u�miech.
- My�li pan o naszym znaku szczeg�lnym, naszych d�oniach? Tak, prosz� spojrze�, w
palcach brakuje �rodkowych ko�ci, co znacznie je skraca. Jest to charakterystyczne dla ca�ego
rodu Borgestad, a poniewa� wi�kszo�� z nas jest ze sob� spokrewniona, cecha ta wyst�puje tu
do�� cz�sto. Moja babka nazywa�a si� Liv Borgestad i mia�a ca�e mn�stwo c�rek i jednego
syna, mojego ojca. Oni wszyscy odznaczali si� t� w�a�ciwo�ci�. Babka mojej matki nazywa�a
si� Karin Borgestad, ale nale�a�a do innej, bardzo odleg�ej ga��zi rodu, tej zamieszkuj�cej
S�dra Borgestad. Oni tak�e mieli kr�tkie palce. W Myrs�kket wyst�puj� tylko cztery
nazwiska rodowe: Vile, Borgestad, Huus i Bjor. Brzmi to strasznie. ale nie kryje si� za tym
jakie� szczeg�lne niebezpiecze�stwo. Rody s� tak bardzo rozga��zione. �e powinowactwo nie
jest alarmuj�co bliskie. Tylko rodzice moi i Kari narobili troch� zamieszania na tablicy
genealogicznej. M�j ojciec i matka Kari byli rodze�stwem, nazywali si� Vile, a po�lubili
r�wnie� rodze�stwo, moj� matk� i ojca Kari. Oni nazywali si� Huus.
- Chwileczk�, chwileczk� - wtr�ci�a Siri. - By�y to wi�c dwa rodze�stwa, kt�re
zawar�y zwi�zki ma��e�skie mi�dzy sob�?
- Mo�na to tak nazwa�. Pokrewie�stwo by�o jednak tak dalekie, �e Kari i ja nie
wahali�my si� pobra�, pomimo �e byli�my podw�jnie spokrewnieni. Okaza�o si�, �e posz�o
lepiej, ni� si� spodziewali�my. Peder okaza� si� ch�opcem pierwsza klasa.
- Chluba szko�y, bez ma�a geniusz - mrukn�� lekko poruszony Mads. - Tak, dopiero co
rozmawiali�my z bratem pa�skiej �ony. Najwyra�niej on r�wnie� odziedziczy� kr�tkie palce.
Wobec tego pa�ska �ona i on byli wnukami obu pa� Borgestad, kt�rych nie ��czy�y �adne
bli�sze wi�zy rodzinne?
- W�a�nie.
- Podw�jne pokrewie�stwo - my�la�a g�o�no Siri. - To t�umaczy podobie�stwo na
fotografii.
- Chyba jestem zm�czona - powiedzia�a zdezorientowana Ylva. - Ju� nic z tego nie
rozumiem.
- Taaak, chyba ju� czas uda� si� na spoczynek - stwierdzi� Torstein Vile, wstaj�c od
sto�u. - Pan, panie Billing, mo�e zaj�� pok�j go�cinny. Pani, panno Gran. zajmie pok�j
Pedera, a ma�a Ylva mo�e zadowoli si� pokojem przy drzwiach wej�ciowych. Ten pok�j ma
osobne wej�cie, wi�c najpierw musi pani wyj�� na zewn�trz, ale poza tym nadaje si� jak
najbardziej do zamieszkania.
- B�dzie wspaniale - zapewni�a Ylva. - Zastanawiam si� tylko, czy b�d� mog�a zasn��.
Strasznie mi dokuczaj� otarte stopy.
- Och, chyba za�niesz - pociesza�a j� Siri. - Zreszt� na wszelki wypadek mog� ci da�
tabletk� nasenn�.
- Tabletki nasenne! - u�miechn�a si� ironicznie Ylva. - Tego jeszcze nigdy nie
pr�bowa�am. Daj mi jedn� dla hecy!
- We� j� tylko wtedy, kiedy naprawd� b�dzie to konieczne! - ostrzeg�a Siri, podaj�c jej
tabletk�.
Vile wyszed� z Ylv�, kt�ra przystan�a na schodach.
- To chyba jedno z tych opuszczonych gospodarstw? - zapyta�a, wskazuj�c na
s�siedni�, pos�pnie pochylon� zagrod�.
- No, tak Mo�na chyba tak powiedzie� - odrzek� Vile, niech�tnie spogl�daj�c w tamt�
stron�. - Smutna historia. To w�a�nie jest S�dra Borgestad Ostatni w�a�ciciel... Nie, nie
m�wmy ju� wi�cej o tragediach rodzinnych!
Po raz pierwszy Y1va zda�a sobie spraw�, �e uprzejmy Torstein Vile potrafi by�
szorstki. Najwyra�niej S�dra Borgestad, upiorna zagroda, to temat, kt�ry niemile go porusza�.
- Tak mi przykro z powodu pa�skiego syna - odezwa�a si� cichym g�osem Ylva. - To
musi by� niepowetowana strata.
- Tak - odrzek� Vile. - Niepowetowana to w�a�ciwe s�owo...
Ylva czeka�a. Nie wiedzia�a, jak si� zachowa�. Chcia�a by� taktowna, ale wygl�da�o
na to, �e Vile ch�tnie rozmawia� o �mierci swojego syna. Zaraz jednak powiedzia� co�, co
wstrz�sn�o Ylv� do g��bi.
- Niepoj�te... - mrukn�� jakby do siebie. - Czy biedny ojciec mo�e zrozumie�, czemu
kto� chcia� krzywdy takiego ma�ego ch�opca?
Siri z westchnieniem ulgi zdj�a gorset. Prawdziwe narz�dzie tortur! M�ode
dziewczyny s� szcz�liwe, bo mog� chodzi� w nie kr�puj�cych ruch�w rajstopach! Dlaczego
biedna czterdziestolatka nie mo�e by� i szczup�a, i szcz�liwa? Nie, trzeba wybiera�. Albo
wszystkiego si� sobie odmawia, zwraca si� nieustann� uwag� na to, co si� je, lub raczej czego
si� nie je, za�ywaj�c przy tym du�o ruchu, albo te� prowadz�c normalne beztroskie �ycie traci
si� figur� i gwi�d�e na to, jakie ubrania si� nosi!
Wyj�a z torby koszul� nocn� i przecisn�a j� przez g�ow�. C�, musia�a si� jako�
obej�� bez takich ekstrawagancji jak gor�ca k�piel czy orze�wiaj�cy prysznic. Mo�na chyba
wytrzyma� dwa dni, myj�c si� ostro�nie w lodowatej wodzie w miednicy. By�oby wspaniale
wyjecha� z tego dziwnego miejsca. Wydaje si�, �e od pi�ciuset lat nic si� tu nie zmieni�o. A
wi�c to by� pok�j ch�opca... To takie smutne! Siri �udzi�a si� nadziej�, �e nie zmar� w tym
pokoju. Nie dlatego, �eby by�a przes�dna czy co� podobnego. Na ��ku le�a�a oczywi�cie
�wie�a po�ciel, ale tak czy owak...
Mia� tyle ksi��ek! Nie, nie mog�a o nim my�le�, bo od razu robi�o si� jej smutno.
Stara�a si� natomiast my�le� o Madsie. Niestety Mads przez ca�y dzie� pr�bowa� tylko
flirtowa� z Ylv�, chocia� ona nie przejawia�a zainteresowania. Bogu za to dzi�ki! Och, tak,
trudno si� kocha� w ciesz�cym si� takim powodzeniem m�czy�nie. Siri chcia�a da� sobie
spok�j, ale nie potrafi�a. Mia�a pewne mgliste przeczucie, �e kiedy Mads si� ju� wyszumi,
zechce zawin�� do spokojnej przystani. A w�a�ciwie kiedy to nast�pi? W wieku dwudziestu
pi�ciu, trzydziestu lat? Mads uko�czy� czterdzie�ci jeden... Wkr�tce b�dzie prze�ywa� drug�
m�odo��, a wtedy jak inni m�czy�ni popadnie w typow� dla starszego pana lubie�no�� i
zacznie ugania� si� za ma�ymi dziewczynkami, pomy�la�a z gorycz�.
Westchn�a, pr�buj�c u�o�y� si� wygodnie w obcym ��ku. Marzy�a o powrocie do
Oslo.
Jaki� ptak nawo�ywa� �a�o�nie i troch� pytaj�co. Siri naci�gn�a ko�dr� na uszy.
Pod wp�ywem tabletki Ylva spa�a g��boko. Jej nienaturalny sen zak��ci� jaki� ha�as. Z
westchnieniem odwr�ci�a si� w stron� pokoju.
Co� tam by�o... co�; czego wcze�niej nie widzia�a...
Ylva pr�bowa�a przyjrze� si� lepiej, ale powieki ci��y�y jej jak o��w. W pokoju
panowa� rozproszony p�mrok, tak jak to zwykle bywa w�wczas, gdy cz�owiek ma si� ju�
obudzi�, ale jeszcze nie ca�kiem uwolni� si� z obj�� snu. W t� jasn� noc na tle okna rysowa�a
si� jaka� niewyra�na posta�, dziel�c si� na kilka postaci, kt�re potem znowu zlewa�y si� w
jedn� jedyn�, olbrzymi�...
Posta� si� przybli�y�a.
Przecie� zamkn�am drzwi na klucz. Zamkn�am, jestem pewna!
W�a�ciwie czyj to jest pok�j? A raczej, czyj by�?
Wydawa�o jej si�, �e krzykn�a, ale tego nie zrobi�a. Nie, oczywi�cie, �e nie,
pomy�la�a z u�miechem. To przecie� sen, tylko troch� bardziej realny, dlatego �e wszystko
dzieje si� w tym samym miejscu, w kt�rym zasn�a. Tak cz�sto bywa, i� wie si� o tym, �e si�
�ni, i wtedy cz�owiek jest spokojniejszy. Koszmary senne przera�aj� w�a�nie dlatego, �e
wydaj� si� takie rzeczywiste. Rzeczywisto�� mo�e czasami tak�e przera�a�. Jednak na tym
odludziu, gdzie i tak wszystko jest fantazj� i z�udzeniem, mo�na si� czu� bezpiecznie i
pewnie!
Zreszt�, pomy�la�a odurzona �rodkiem nasennym, to przyjemny sen. Wcale si� nie
boj�. On nie chce mnie skrzywdzi�, czuj� to.
Ylva pos�a�a u�miech m�odemu cz�owiekowi, kt�ry we �nie przysiad� na brzegu jej
��ka. Mia� na sobie troch� staro�wieckie ubranie, z jakiej� romantycznej epoki, romantyczne
by�y tak�e jego zaczesane na bok w�osy koloru kasztana, przykrywaj�ce czo�o i skronie. Na
jego szczup�ej, sympatycznej twarzy go�ci� melancholijny u�miech, kiedy bez s�owa g�aska�
delikatnie jej w�osy, jak gdyby chcia� j� przekona�, �e nie powinna si� go ba�. Ylva poczu�a
pal�c� potrzeb� porozmawiania z tym nieznajomym. Wiedzia�a, �e b�dzie mog�a z nim by�
zupe�nie szczera, ale chocia� bardzo si� stara�a, nie potrafi�a wyda� z siebie g�osu. Mog�a
tylko patrze� intensywnie w jego oczy, a jego �agodny u�miech m�wi�, �e on rozumia� jej
gor�c� t�sknot�. Jeszcze raz pog�aska� czule jej policzek, a potem wsta� bezg�o�nie i odszed�.
�wiadomo�� Ylvy przenios�a si� do innych, niewa�nych sn�w, ale pami�� tego s�odkiego,
melancholijnego spotkania pozosta�a w niej niby g��boki, przyt�umiony szloch.
ROZDZIA� IV
Opada pierwsza zas�ona skrywaj�ca tajemnic� doliny
Siri �omota�a do drzwi.
- Ylva! Jeszcze �pisz? Nied�ugo dziesi�ta. Odezwij si� w ko�cu!
Odpowiedzia� jej zaspany g�os Ylvy:
- Wejd�! Prosz� wejd�!
Siri zobaczy�a, �e Ylva siedzi na ��ku. Nie mia�a jeszcze tylko rajstop i but�w, poza
tym by�a ju� ubrana. Po prostu siedzia�a, zapatrzona w pod�og�, i marzy�a.
- Co z tob�, Ylvo? Czy to tabletka nasenna tak ci� �ci�a z n�g?
S�owa kole�anki wyrwa�y Ylv� z zamy�lenia. Chwyci�a Siri za rami�.
- Tabletka nasenna! Jasne! Siri, wieczorem musisz mi znowu da� tak� tabletk�. Musz�
go zobaczy� jeszcze raz.
- O czym ty m�wisz, na mi�o�� bosk�?
- Mia�am sen - odpar�a w uniesieniu Ylva. - Taki cudowny sen. Wszystko by�o tak,
jakby dzia�o si� naprawd�, ale to przecie� niemo�liwe, bo zanim si� po�o�y�am, zamkn�am
drzwi na klucz i rano by�y zamkni�te...
- Wiesz, Ylvo, cudze sny specjalnie mnie nie interesuj�. Opowiedz go lepiej
psychologowi!
- Ale ja musz� opowiedzie� go teraz! Inaczej umr�. By� tu w pokoju jaki� m�czyzna,
rozumiesz, widzia�am go wyra�nie. Taki mi�y i delikatny, �e chcia�o mi si� p�aka�. Taki
naprawd� czu�y, romantyczny m�ody cz�owiek, jakich teraz si� nie spotyka...
- To zwyk�y sen, jaki �ni si� takim przebojowym, niezale�nym kobietom jak ty -
oceni�a trze�wo Siri. - We �nie, w pod�wiadomo�ci, uzewn�trznia si� ich t�umiona t�sknota za
tym, �eby otoczy� je opiek� silny m�czyzna.
- Ale to nie by� jaki� si�acz - zaprotestowa�a �ywo Ylva. - By� po prostu delikatny i
spokojny, i...
Siri westchn�a.
- Wielka scena mi�osna, tak? Pos�uchaj, czy ty...
Ylva si� zaczerwieni�a.
- To wcale nie by�o to, o czym my�lisz! On po prostu siedzia� na brzegu ��ka i g�aska�
moje w�osy, i patrzy� na mnie z takim smutkiem. Mia� takie pi�kne, silne r�ce. I na tym sen
si� sko�czy�. Och, Siri, musz� go zobaczy� jeszcze raz! Prosz� o jeszcze jedn� tak� tabletk�!
- Wariatka! One nie wywo�uj� okre�lonych sn�w! - powiedzia�a Siri z pob�a�liwym
u�miechem. - S�owo daj�, Ylvo, to do ciebie niepodobne. Poznaj� ci� od zupe�nie innej
strony.
- Och! Co ty w�a�ciwie mo�esz wiedzie� o nas, m�odych - odpar�a niecierpliwie Ylva.
- Chyba nie uwa�asz, �e jeste�my pozbawieni uczu� tylko dlatego, �e nie snujemy si� bez
sensu i nie jeste�my �a�o�nie sentymentalni!
- Na pewno nie byli�my ��a�o�nie sentymentalni� - zaprotestowa�a ura�ona Siri - Jak
wygl�da� nadzwyczajny bohater z twojego snu? Czy by� �adny? Mam na my�li, przystojny.
Ylva zastanowi�a si� przez chwil�.
- Bardzo podoba�a mi si� jego twarz. Czy to nie wystarczaj�ca definicja pi�kna, �e
komu� podoba si� to, co si� widzi?
- O, tak, na pewno subiektywne poj�cie pi�kna mie�ci si� w niej ca�kiem dobrze. Ale
teraz ju� si� ubieraj! Mads na nas czeka.
- Mads! - rzuci�a Ylva z pogardliwym grymasem, ale zaraz tego po�a�owa�a. - Ju� id�.
W�o�y�a rajstopy i buty, po czym zrobi�a kilka krok�w, lekko utykaj�c.
- Bol� mnie mi�nie n�g! - stwierdzi�a.
- Mnie te�! Powinna� s�ysze� moje j�ki, zanim dzi� rano uda�o mi si� rozrusza�
wszystkie stawy. Skrzypia�am jak rozeschni�ta beczka.
Wysz�y na schody.
- Ojej! - wykrzykn�a Ylva. - Ale� tu pi�knie!
- To prawda - przytakn�a rozmarzona Siri. - Dzisiaj troch� lepiej rozumiem, czemu ta
szycha, Erik Bjor, nie potrafi si� wyrwa� z rodzinnych stron.
Wszystkie chmury si� rozwia�y i oczom przybysz�w z miasta ukaza�y si� o�wietlone
jaskrawym s�o�cem strzeliste, o�nie�one g�ry, oddzielone od doliny szerokim pasem lasu.
Wie� w jasnych promieniach dnia przedstawia�a sielankowy widok; teraz te stare, smo�owane
drewniane domy by�y bardziej na miejscu. Ylva z zachwytem patrzy�a na ��ki usiane ��tymi
jaskrami i niebieskimi chabrami.
- O Bo�e! - zaj�kn�a si�. - Ja... chce mi si� p�aka�. Czy to te� jest Norwegia?
- Mo�e bardziej ni� cokolwiek innego - odezwa�a si� �agodnie Siri.
- A sp�jrz tam, na S�dra Borgestad! - powiedzia�a Ylva z zachwytem. - Jak mogli�my
m�wi�, �e to upiorna zagroda? Popatrz na owce pas�ce si� na zielonych wzg�rzach... i
kamienne p�yty przed wej�ciem... i na drewno, to solidne drewno! Siri, to jest tak pi�kne, �e
a� sprawia b�l!
Siri popatrzy�a ze zdziwieniem na now� Ylv�, tak odmienn� od tej b�yskotliwej
nowicjuszki z �Wiadomo�ci�, zadowolonej z siebie i siej�cej zam�t w�r�d koleg�w, zawsze
dowcipnie i ze �miechem odpowiadaj�cej na ich erotyczne aluzje.
- Siri, jak b�d� dalej �y�? Zawsze b�d� t�skni� za tym miejscem.
- Och, w ca�ej Norwegii s� tysi�ce podobnych kolorowych miejsc jak z obrazka. Ja
oceniam sytuacj� realistycznie: poza �adnymi widokami cieszy mnie dzi� tak�e i to, �e
za�o�enie �Potiomkina� po raz pierwszy nie by�o m�czarni�.
- To za spraw� wczorajszej wycieczki - z u�miechem odrzek�a Ylva. - I tego, �e nic
nie jedli�my przez kilka godzin.
- To wyzwala we mnie now� energi� - rzek�a Siri. - Trzeba to kontynuowa�! A jak si�
maj� twoje otarte stopy?
- Porobi�y mi si� p�cherze na pi�tach.
- Mnie te�. Te buty nie by�y raczej przeznaczone do spacer�w po lesie. Ciekawa
jestem, jak si� czuje Mads.
Wspomniany pan, zdenerwowany i podekscytowany, siedzia� w�a�nie przy
kuchennym stole. By� sam, poniewa� Vile musia� p�j�� do obory.
- No, nareszcie jeste�cie - powiedzia� niecierpliwie. - Chod�cie szybko, chod�cie i
siadajcie!
Usiad�y zdumione. Mads zni�y� g�os.
- Dziewczyny! Gwi�d�emy na rop� naftow�!
- Co ty m�wisz? - zapyta�a zaskoczona Siri. - Ju� mamy wraca� do domu?
- Nie, nie! Z pewno�ci� napisz� o �upkach i tak dalej, ale nie to jest wa�ne. Wietrz� tu
sensacj�! A wierzcie mi, Mads Billing ma dobrego nosa, je�li o to chodzi.
Zamilk� na d�u�sz� chwil�.
- No? - ponagli�a go Siri.
Mads rozejrza� si� wok�, po czym powiedzia� prawie szeptem:
- Przed chwil� rozmawia�em troch� z Torsteinem. Przysi�gam, nic z niego nie
wyci�ga�em. Wygl�da�o na to, �e on sam odczuwa pal�c� potrzeb� porozmawiania z kim�.
Ylva oprzytomnia�a. Serce zacz�o jej mocniej bi�.
- Odnios�am dok�adnie takie samo wra�enie wczoraj wieczorem. Wydaje mi si�, �e
wiem, do czego zmierzasz, Mads.
- O czym m�wicie? - zapyta�a zdezorientowana Siri.
Mads przeni�s� wzrok z Ylvy na Siri, a z Siri na Ylv�.
- O morderstwie! - powiedzia� cicho i dramatycznie.
- Jeste� niem�dry! - wybuchn�a Siri.
- Nie. Uwa�am, �e on ma racj� - wtr�ci�a si� Ylva. - Rzeczywi�cie wczoraj Vile m�wi�
co� w tym stylu. Mo�e nie o czym� tak drastycznym jak morderstwo, ale o czym� podobnym.
- Wyja�nijcie mi to - poprosi�a Siri.
- On powiedzia� tak niewiele - odpar� Mads. - Tylko jedno wyrwane z kontekstu
zdanie. Co� o tym, �e �mier� jego �ony nie zosta�a dok�adnie wyja�niona.
- Co? - krzykn�a Ylva. - Jego �ony? Nie, przecie�... mnie powiedzia�, �e nie rozumie,
jak kto� m�g� tak skrzywdzi� takiego ma�ego ch�opca. To by�o wtedy, kiedy m�wili�my o
�mierci Pedera.
Po raz pierwszy w �yciu Madsowi Billingowi opad�a ze zdziwienia szcz�ka.
- My�lisz, �e mamy do czynienia z dwoma morderstwami? Dwoma nie wyja�nionymi
morderstwami, kt�re pr�buje ukry� ca�a wie�! Gdzie jest telefon?
- Uspok�j si�, Mads - rzek�a Siri stanowczo. - Nie mo�esz poruszy� nieba i ziemi z
powodu czego� tak niepewnego. Na czym si� oprzesz, poza aluzjami Torsteina? Co w�a�ciwie
o nim wiemy? Mo�e by� umys�owo chory i wyobra�a� sobie r�ne rzeczy. Spotyka si�
przecie� wielu samotnik�w, kt�rzy dziwaczej�, a poza tym jego rodzice byli podw�jnie
spokrewnieni i tak dalej. Bior�c pod uwag� wszystko, co wiemy, mo�na uzna�, �e cierpi na
mani� prze�ladowcz�.
- Tak - zgodzi�a si� Ylva. - Pomy�l, czy on, �yj�c tu w samotno�ci i smutku, nie
wyolbrzymi� jakiego� szczeg�u, kt�ry wyda� mu si� zagadkowy? W takim przypadku
zrozumia�e jest, �e jego szwagier i inni s�siedzi niezbyt przychylnie odnosz� si� do tego,
�eby�my si� z nim bezpo�rednio kontaktowali S�dzili pewnie, �e troch� przykro b�dzie
nara�a� chorego umys�owo cz�owieka na spotkanie z dziennikarzami
Wyraz twarzy Madsa �wiadczy� o tym, �e niestety musi przyzna� kole�ankom racj�.
- Ale czy mo�emy tylko...
- Oczywi�cie, �e zbadamy dok�adniej t� spraw� - przerwa�a mu Siri. - B�dziemy
usi�owali dyskretnie si� dowiedzie�, jak w�a�ciwie dosz�o do tych dw�ch zgon�w, ale musimy
by� niezwykle taktowni!
- Ale je�li natrafimy na co� podejrzanego - oznajmi� stanowczo Mads - wtedy
wkroczymy! Dziewczyny! Mo�emy na tym zarobi� mn�stwo forsy!
W �Wiadomo�ciach� zawsze wyp�acano dodatkowe honorarium temu dziennikarzowi,
kt�ry dostarczy� naprawd� dobry materia�. Za sensacyjne artyku�y mo�na by�o dosta� wiele
tysi�cy koron. Wiedzia�y o tym zar�wno Siri, jak i Ylva.
Ylva, pogr��ona w zadumie, gryz�a kciuk. Zapomnia�a o upiornej grozie poprzedniego
wieczoru, wszystkich wrogich spojrzeniach i s�owach. Pami�ta�a tylko niewiarygodnie
pi�kny, opromieniony blaskiem s�o�ca krajobraz, tragedi� zwi�zan� z tak niegdy� dumnym
S�dra Borgestad i oczyma duszy widzia�a przed sob� m�czyzn� ze swojego snu i jego
melancholijne oczy...
- �eby tylko nie pozosta� nam po tym niesmak - rzek�a po namy�le.
- Dlatego, �e zdemaskujemy morderc�, kt�ry zabi� kobiet� i jej niepe�noletnie
dziecko? - zapyta� Mads. - O, nie! B�d� pewna, �e z�amiemy t� wie� i wyja�nimy tajemnic�,
kt�rej tak strzeg�.
- Je�li w og�le istnieje jaka� tajemnica - mrukn�a Siri.
Mads pos�a� jej mia�d�