14981

Szczegóły
Tytuł 14981
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14981 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14981 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14981 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Michał był bardzo mały. Najmniejszy w grupie. I bardzo cichy. Najcichszy w grupie. Miał szare włosy, szare oczy i szary sweter. I zawsze siedział w kącie i nic nie mówił. Niektórzy nawet nie wiedzieli, że w grupie jest taki Michał. Kiedyś rano dzieciaki siedziały w szatni, rozbierały się i gadały. — A myśmy z tatą byli w lesie i paliliśmy ognisko ! — powiedział Krzysiek.4 — A ja znam wierszyk! —powiedział Rafał. — Wpadła myszka do kieliszka i ją boli ślepa kiszka! — A my mamy kota — powiedział Bartek. — Nazywa się Murek i jest bardzo dzielny. Wyprowadzamy go do parku na smyczy. - «\śs'fr/, 'i ś@ frdw ■fuw /0' ; ш ,■/ , !* 3* ' & L'-fig '■■•;-.'. Kot na smyczy! -ucieszyła się Magda. — I raz podszedł do niego duży pies i chciał go ugryźć. To Murek podniósł łapę i walnął go w nos. I zasyczał jak smok. O, tak... I Bartek zasyczał. Piotrek też zasyczał. Wtedy Bartek podniósł rękę i chciał walnąć Piotrka w nos. — Nie wolno się bić —- powiedziała Marta. — Powiem na was pani. «и — A mnie się coś śniło! —powiedział Rafał. — Że przyszli kowboje i strzelali, i wpadli do wody. A w wodzie była żaba. I ich zjadła. Cha-cha-cha, to taki żart! — A ja jak dorosnę, to będę piratem! — powiedział Filip. — A ja wymyśliłem śmieszne słowo „kukury-czek"! — powiedział Sławek. — A ja wymyśliłem śmieszne słowo „psikaw-ka"! —powiedział Kuba. — Kuba — Buba! — Sławek-szczypawek! — No, co go przezywasz! — powiedziała Kasia i zepchnęła Kubę z ławki. Potem wyjęła z kieszeni cukierka i dała Sławkowi. Sławek wziął, ugryzł połowę, a drugą połowę dał Kubie. — A mnie? — powiedziała Marta. —Trzeba się dzielić z wszystkimi. Powiem na was pani.- — A ja jak dorosnę, to będę piratem! — powiedział Filip. — A ziemia była kiedyś gorącą skorupą — powiedział ktoś. Wszyscy się odwrócili. W kąciku siedział Michał i kręcił guzik przy szarym swetrze. — Co, co, co? —zapytali wszyscy. — Ziemia była kiedyś gorącą skorupą — powtórzył Michał. — Bardzo dawno temu. — Ojej, ja chyba zwariowałem! — zawołał Piotrek i przewrócił się na podłogę. — Ziemia była gorącą skorupą! To jak ludzie po niej chodzili? - mm — Wcale nie chodzili — powiedział Michał. — Wtedy jeszcze nie było ludzi. — Ludzi nie było! Trzymajcie mnie! —zawołał Krzysiek i przewrócił się na Piotrka. — I domów też nie było? — I samochodów? — I drzew? — I piratów? — I kotów? — Nie — powiedział Michał cichutko. — Tylko gorąca skorupa. I chciał jeszcze coś powiedzieć, ale już nikt go nie słuchał. Wszyscy wrzeszczeli, piszczeli i turlali się po ziemi ze śmiechu. Kiedy z sali przybiegła pani Jadzia, zobaczyła coś bardzo dziwnego. Sławek i Kuba siedzieli na półce i krzyczeli, że nie zejdą, bo ziemia jest gorącą skorupą. Kasia ściągała ich za nogi. Krzysiek biegał w worku na głowie i wołał: „Jestem człowiek, nie ma mnie!" Bartek rzucał w niego kapciami. Marta tupała nogami i krzyczała: „Nie wariatujcie!" Piotrek z Magdą skakali koło Michała i krzyczeli: „Gorąca skorupa, gorąca skorupa!" A Michał płakał. — Co tu się dzieje? -zawołała przestraszona pani Jadzia. — To Michał — powiedział Sławek i szybko zlazł z półki. — On powiedział, że kiedyś ziemia była gorącą skorupą. — On kłamie — powiedziała Marta. — To bardzo brzydko kłamać. — On nie kłamie — powiedziała pani Jadzia. — Bardzo, bardzo dawno temu ziemia naprawdę była pokryta gorącą skorupą. A potem ostygła. I pani dała Michałowi chustkę do nosa. — I co? —zapytały dzieci. — I wyrosły na niej różne rośliny. Kto zgadnie, jakie? — Choinki — powiedziała Magda. — Dmuchawce — powiedziała Marta. — Nie, bo paprocie —powiedział Michał. —Takie wielkie jak drzewa. I tam, gdzie dzisiaj jest morze, to wtedy były góry. A tam, gdzie teraz są góry, to było morze. I jeszcze były jaszczurki, ale większe od słoni. I ptaki takie wielkie jak samoloty. I te ptaki miały zęby... ш V >:те*? 1 і.. ■*~s — A piraci byli? —spytał Filip. — Piratów nie było. W ogóle nie było ludzi. Ludzie pojawili się dużo, dużo później — powiedziała pani i zaklaskała w ręce. —A teraz sprzątać! I żeby mi tu za pięć minut była porządna szatnia, a nie jakiś niedźwiedzi cyrk! I za pięć minut była porządna szatnia. Potem wszyscy poszli do sali i było śniadanie. A potem była rytmika. I Michał za to, że tak ładnie opowiedział o gorącej skorupie, robił wszystkie ćwiczenia pierwszy. Skakał jak żaba i wszyscy skakali jak żaby. Chodził na paluszkach i wszyscy chodzili na paluszkach. Latał jak wrona i wszyscy latali jak wrony. A potem śpiewali piosenkę. Po gimnastyce znowu poszli do szatni, ubrali się i ustawili w pary, żeby iść na podwórko. Ale zaczął padać deszcz, więc rozebrali się i wrócili z powrotem na salę. I zaczęli rysować. Filip narysował pirata. Kasia królewnę w koronie i długiej sukni. Bartek ubikację i łazienkę w swoim nowym domu. Kuba narysował pana Wołodyjowskiego, ale Sławek zamazał mu czarną kredką. Więc się pobili i już nie rysowali, tylko stali w kącie. Magda narysowała ziemię, czerwoną i gorącą, na której nic nie rośnie. W niebie świeciło słońce i płynęły chmury, z których padał na ziemię wielki deszcz. A ziemia syczała i stygła. Michał narysował budę i psa. Marta nie rysowała, tylko mówiła Michałowi, jak trzeba rysować. A Krzysiek narysował paprocie wielkie jak drzewa, lad którymi latały zębate ptaki, a pod jedną paprocią ;iedział on i jego tata i strzelali do ptaków z łuku. Pani powiedziała, że najładniej narysowali Magda Krzysiek. I powiesiła ich rysunki na tablicy. A potem był obiad — zupa ogórkowa, kotlet marchewka. '■.,;:,,..,' ,,,".-; 'i-:.v./:\,: т;->.% - ",- i ТА i wszyscy byli grzeczni — prócz Bartka, który chciał wszystkim pokazać, jak się je zupę bez łyżki, i przewrócił niechcący talerz. I nikt nie kaprysił — prócz Magdy, która powiedziała, że od marchewki boli ją głowa. I wszyscy zjedli bardzo szybko — prócz Rafała, który zawsze jadł bardzo wolno i dopiero wtedy kończył drugie danie, kiedy wszystkie dzieci leżały już na leżakach. •' ff& Ш f; '.'^к*£#. ■ Teraz też tak było. Rafał siedział przy specjalnym tole dla grzebułów i pił kompot. A dzieciaki leżały i/ piżamach, przykryte kocami i miały już spać. I wtedy іадіе usłyszały, że ktoś śpiewa. Cichym, cieniutkim iłosikiem. — Stoi bałwan koło płotka, kto go spotka, śmieje się... To śpiewał Michał. Jego oczy wcale nie były szare, tylko niebieskie, i włosy też nie były szare, tylko brązowe. A jego )iżama była w małe zielone parowoziki. Michał zobaczył, że wszyscy na niego patrzą, aśmiał się, zawstydził i schował głowę pod koc. Jsis Г*' • ■ чЙ ,*' Ж' -■ 'S © Copyright by Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia", Warszawa 1984 Redaktor Elżbieta Brzoza Redaktor techniczny Janina Ściechowska Korektor Aleksandra Dmowska ISBN 83-10-08607-5 PRINTED IN POLAND Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1984. Wydanie pierwsze. Nakład 375 000+300 egzemplarzy. Ark. wyd. 1,3. Ark. druk. A-1 1,33. Zakiady Graficzne im. Marcina Kasprzaka w Poznaniu. Zam. nr 70231/83