Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1484 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
tytu�: "SKAZANI nA SHAWSHANK"
autor: Stephen King
prze�o�y�: ZBIGNIEW A. KR�LICKI
drobna korekta:
[email protected]
* * *
S�dz�, �e w ka�dym stanowym i federalnym wi�zieniu Ameryki jest taki facet jak ja - facet, kt�ry mo�e wszystko za�atwi�. R�cznie skr�cane papierosy, kopciuch trawki, je�li j� lubisz, butelk� brandy, aby uczci� uko�czenie szko�y przez syna lub c�rk�, czy prawie wszystko inne... oczywi�cie, w granicach rozs�dku. Nie zawsze tak by�o. Przyby�em do Shawshank, maj�c zaledwie dwadzie�cia lat, i jestem jednym z niewielu cz�onk�w nielicznej szcz�liwej rodziny przyznaj�cych si� do tego, co zrobili. Pope�ni�em morderstwo. Wykupi�em polis� ubezpieczeniow� na nazwisko mojej �ony, o trzy lata starszej ode mnie, a potem uszkodzi�em hamulce chevroleta coupe, kt�ry jej ojciec da� nam w prezencie �lubnym. Wszystko posz�o tak, jak zaplanowa�em. Nie przewidzia�em, �e zje�d�aj�c z Castle Hill do miasta, zatrzyma si� i zabierze s�siadk� z niemowl�ciem. Hamulce pu�ci�y i samoch�d przelecia� przez krzaki na granicy miasta, nabieraj�c szybko�ci. Przypadkowi przechodnie powiedzieli, �e musia� jecha� ponad pi��dziesi�t mil na godzin�, kiedy uderzy� w postument pos�gu ofiar wojny domowej i stan�� w p�omieniach. Nie przewidzia�em tak�e, �e zostan� schwytany, ale tak si� sta�o. Dosta�em do�ywocie. W stanie Maine nie ma wyroku �mierci, lecz prokurator okr�gowy postara� si�, �eby skazano mnie za wszystkie trzy �mierci i orzeczono trzy do�ywocia, do odsiedzenia jedno za drugim. Na d�ugi, d�ugi czas pozbawia�o mnie to szans na zwolnienie warunkowe. S�dzia nazwa� m�j czyn "ohydn�, potworn� zbrodni�", kt�r� w istocie by�, ale teraz to ju� przesz�o��. Na po��k�ych stronach "Cali" wielkie nag��wki og�aszaj�ce wyrok wygl�daj� troch� zabawnie i staromodnie obok wiadomo�ci o Hitlerze, Mussolinim i poczynaniach F. D. Rooseyelta. Pytacie, czy si� tu zrehabilitowa�em? Nawet nie wiem, co to s�owo oznacza, przynajmniej w odniesieniu do wi�ni�w i systemu penitencjarnego. S�dz�, �e to termin u�ywany przez polityk�w. Mo�e ma jakie� inne znaczenie i mo�e b�d� mia� okazj� je odkry�, ale dopiero w przysz�o�ci... czyli w czym�, o czym wi�niowie ucz� si� nie my�le�. By�em m�ody, przystojny i z biednej dzielnicy miasta. Sypia�em ze �liczn�, pos�pn�, upart� dziewczyn�, kt�ra mieszka�a w jednym z �adnych starych dom�w przy Carbine Street. Jej ojciec zgodzi� si� na ma��e�stwo pod warunkiem, �e podejm� prac� w jego firmie optycznej i "zdob�d� sobie w niej pozycj�". Przekona�em si�, �e w rzeczywisto�ci chcia� mie� mnie na oku i w zasi�gu r�ki jak niepos�usznego psa, kt�ry nie jest ca�kiem oswojony i mo�e ugry��. W ko�cu nagromadzi�o si� mi�dzy nami tyle nienawi�ci, �e zrobi�em to, za co siedz�. Gdybym m�g� cofn�� czas, nie pope�ni�bym tej zbrodni, jednak nie jestem pewien, czy to oznacza, �e jestem zrehabilitowany. W ka�dym razie, nie zamierzam opowiada� wam o sobie; chc� powiedzie� wam o facecie, kt�ry nazywa� si� Andy Dufresne. Zanim jednak opowiem wam o Andym, musz� wyja�ni� kilka rzeczy o sobie. To nie potrwa d�ugo. Jak ju� wspomnia�em, od prawie czterdziestu lat jestem tu, w tym cholernym Shawshank, facetem, kt�ry wszystko mo�e za�atwi�. I nie chodzi tu tylko o drobny przemyt dodatkowych papieros�w czy gorza�y, chocia� te rzeczy zawsze s� na czele listy najbardziej po��danych artyku��w. Zorganizowa�em tysi�ce r�nych innych rzeczy dla odsiaduj�cych wyroki, niekt�re z nich by�y zupe�nie niewinne, lecz trudne do zdobycia w miejscu takim jak to. By� pewien go��, kt�ry siedzia� za zgwa�cenie dziewczynki i obna�anie si� przed tuzinami innych; za�atwi�em mu trzy kawa�ki r�owego marmuru z Yermont, z kt�rych wykona� trzy cudowne rze�by - dziecka, ch�opca i brodatego m�odzie�ca. Nazwa� je "Trzy postacie Jezusa" i pos��ki te stoj� teraz w gabinecie cz�owieka, kt�ry by� gubernatorem tego stanu. Albo we�my nazwisko, kt�re mo�ecie pami�ta�, je�li wychowali�cie si� na p�nocy Massachusetts - Robert Alan Cote. W tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym pierwszym roku pr�bowa� obrabowa� Pierwszy Przemys�owy Bank w Mechanic Fallus i napad zmieni� si� w krwaw� rze� - sze�ciu zabitych, w tym dw�ch cz�onk�w bandy i trzech zak�adnik�w oraz m�ody policjant, kt�ry w niew�a�ciwej chwili wychyli� g�ow� i dosta� kul� w oko. Cote zbiera� monety. Oczywi�cie, nie mieli zamiaru pozwoli� mu trzyma� ich w celi, ale z niewielk� pomoc� jego matki i kierowcy furgonetki z pralni zdo�a�em mu je dostarczy�. Powiedzia�em mu: "Bobby, musisz by� stukni�ty, �eby sprowadza� kolekcj� monet do tego kamiennego hotelu pe�nego z�odziei". Spojrza� na mnie, u�miechn�� si� i odpar�: "Wiem, gdzie je schowa�. B�d� bezpieczne. Nie martw si�". I mia� racj�. Bobby Cote umar� w tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tym si�dmym na raka m�zgu, ale jego monet nigdy nie znaleziono. Za�atwia�em ludziom czekoladki na walentynki; dla szalonego Irlandczyka nazwiskiem O'Malley �ci�gn��em trzy z tych zielonych koktajli mlecznych, jakie podaj� w Dniu �wi�tego Patryka u McDonalda; zdo�a�em nawet urz�dzi� nocny pokaz "G��bokiego gard�a" i "Diabe� w pannie Jones" dla grupki dwudziestu facet�w, kt�rzy z�o�yli si�, �eby wypo�yczy� te filmy... chocia� musia�em potem odsiedzie� tydzie� w karcerze. To ryzyko, jakie ponosisz, b�d�c cz�owiekiem, kt�ry mo�e wszystko za�atwi�. �ci�ga�em poradniki i pornografi�, zabawne artyku�y, takie jak brz�czyki i proszek wywo�uj�cy sw�dzenie, a ponadto nieraz wystara�em si�, �eby d�ugoterminowy dosta� majteczki �ony lub przyjaci�ki... a s�dz�, �e domy�lacie si�, co faceci tutaj mog� robi� w d�ugie noce, kiedy czas ci�gnie si� jak guma. Nie za�atwiam wszystkich tych rzeczy za darmo, a niekt�re maj� wysok� cen�. Jednak nie robi� tego tylko dla pieni�dzy; po co mi pieni�dze? Nigdy nie b�d� mia� cadillaca ani nie polec� w lutym na dwa tygodnie na Jamajk�. Robi� to z tego samego powodu, z jakiego porz�dny rze�nik sprzeda wam wy��cznie �wie�e mi�so; mam dobr� opini�, kt�rej nie chc� straci�. Odmawiam sprowadzania tylko dw�ch rzeczy: broni i twardych narkotyk�w. Nie zamierzam nikomu pom�c w pope�nieniu morderstwa czy samob�jstwa. Mam ju� tyle trup�w na sumieniu, �e wystarczy mi do ko�ca �ycia. Tak, prawdziwy ze mnie NeimanMarcus. Dlatego gdy Andy Dufresne przyszed� do mnie w tysi�c dziewi��set czterdziestym dziewi�tym i zapyta�, czy mog� przemyci� dla niego Rite Hayworth, powiedzia�em mu, �e nie b�dzie z tym �adnego problemu. I nie by�o. Kiedy Andy przyby� w tysi�c dziewi��set czterdziestym �smym do Shawshank, mia� trzydzie�ci lat. By� niskim, schludnym m�odym m�czyzn� o jasnych w�osach i ma�ych, zr�cznych d�oniach. Nosi� okulary w z�otych oprawkach. Paznokcie mia� zawsze przyci�te i czyste. To dziwne, �eby zapami�ta� kogo� w ten spos�b, ale w�a�nie te cechy wydawa�y mi si� najbardziej charakterystyczne dla Andy'ego. Wygl�da� tak, jakby brakowa�o mu krawatu. Na wolno�ci by� wiceprezesem dzia�u kredyt�w du�ego banku w Portland. Dobra posada dla kogo� tak m�odego jak on, zw�aszcza wobec konserwatyzmu wi�kszo�ci bank�w... dziesi�ciokrotnie wi�kszego na terenie Nowej Anglii. Mieszka�cy nie powierz� nikomu pieni�dzy, je�li nie jest �ysy, kulawy i nieustannie nie podci�ga spodni, poprawiaj�c sobie pas przepuklinowy. Andy siedzia� za zamordowanie �ony i jej kochanka. Jak ju� chyba m�wi�em, ka�dy wi�zie� jest niewinny. Och, recytuj� ten tekst w taki spos�b, jak ci �wi�ci m�owie w telewizji cytuj� Ksi�g� Objawienia. S� ofiarami s�dzi�w o kamiennych sercach i bez jaj, niekompetentnych polityk�w, sprzedajnych policjant�w lub fatalnego zbiegu okoliczno�ci. Powtarzaj� ten tekst, lecz na ich twarzach jest wypisane co� innego. Wi�kszo�� wi�ni�w to n�dzne kreatury, nie potrafi�ce �y� z innymi i ze sob�, a ich najwi�kszym nieszcz�ciem jest to, �e w og�le si� urodzili. Podczas wszystkich tych lat sp�dzonych w Shawshank napotka�em mniej ni� dziesi�ciu m�czyzn, kt�rym uwierzy�em, gdy m�wili mi, �e nie s� winni przypisywanych im zbrodni. Jednym z nich by� Andy Dufresne, chocia� dopiero z czasem nabra�em przekonania o jego niewinno�ci. Gdybym by� s�dzi� rozpatruj�cym jego spraw� w Portlandzkim S�dzie Najwy�szym podczas tych sze�ciu burzliwych tygodni na prze�omie tysi�c dziewi��set czterdziestego si�dmego i czterdziestego �smego roku, ja r�wnie� g�osowa�bym za skazaniem. To by�a paskudna sprawa; jedna z tych smakowitych, ze wszystkimi odpowiednimi elementami. Pi�kna dziewczyna z towarzystwa (martwa), miejscowy sportowiec (r�wnie� martwy) i wybitny m�ody biznesmen (w areszcie). To wszystko, plus wszelkie skandaliczne szczeg�y, o jakich mog�y napomyka� gazety. Wyrok by� z g�ry przes�dzony. Proces trwa� tak d�ugo tylko dlatego, �e prokurator okr�gowy zamierza� startowa� w wyborach do Izby Reprezentant�w i chcia�, �eby Jasio Publika dobrze zapami�ta� jego dzi�b. To by� istny prawniczy cyrk, z widzami ustawiaj�cymi si� w kolejce do sali s�dowej o czwartej rano mimo minusowych temperatur. Fakty, na jakich opiera�o si� oskar�enie, a kt�rych Andy nigdy nie podwa�a�, wygl�da�y nast�puj�co: mia� �on�, Linde Collins Dufresne, kt�ra w czerwcu tysi�c dziewi��set czterdziestego si�dmego wyrazi�a ch�� nauczenia si� gry w golfa w Falmouth Hills Country Club; lekcje te pobiera�a przez cztery miesi�ce; jej instruktorem by� zawodowy gracz w golfa z Falmouth Hills, Glenn Quentin; pod koniec sierpnia Andy dowiedzia� si�, �e Quentin i jego �ona zostali kochankami; Andy i Linda Dufresne gwa�townie pok��cili si� po po�udniu dziesi�tego wrze�nia; powodem sprzeczki by�a jej niewierno��. Zezna�, �e Linda przyj�a z zadowoleniem fakt, �e wie o jej zdradzie; ukrywanie si�, powiedzia�a, by�o przygn�biaj�ce. Oznajmi�a Andy'emu, i� zamierza postara� si� o rozw�d w Reno. Andy zapowiedzia�, �e pr�dzej zobaczy j� w piekle ni� w Reno. Wysz�a, by sp�dzi� noc w bungalowie, kt�ry Quentin wynajmowa� nieopodal teren�w golfowych. Nast�pnego ranka sprz�taczka znalaz�a ich oboje w ��ku, martwych. Obojgu kto� wpakowa� po cztery kule. W�a�nie ten ostatni fakt najsilniej przemawia� przeciwko Andy'emu. Prokurator z politycznymi aspiracjami robi� wok� tego wiele szumu w swoim przem�wieniu wst�pnym i ko�cowym. Andrew Dufresne, powiedzia�, nie by� rozw�cieczonym m�em szukaj�cym gwa�townej zemsty na niewiernej �onie; to. rzek� prokurator, mo�na by zrozumie�, je�li nie wybaczy�. Jednak oskar�ony dzia�a� z zimn� krwi�. "Zwa�cie tylko! - grzmia� ku �awie przysi�g�ych. Cztery i cztery! Nie sze�� strza��w, lecz osiem! Wystrzela� ca�y magazynek... a potem spokojnie za�adowa� bro� ponownie, �eby zn�w do nich strzeli�!". CZTERY DLA NIEGO I CZTERY DLA NIEJ, oznajmi� portlandzki "Sun". Bosto�ski "Register" nazwa� go "perfekcyjnym zab�jc�". Pracownik lombardu w Lewiston zezna�, �e sprzeda� Andrew Dufresnemu sze�ciostrza�owy Police Special, kaliber trzydzie�ci osiem, zaledwie dwa dni przed podw�jnym morderstwem. Barman z klubu golfowego twierdzi�, �e Andy przyszed� tam oko�o si�dmej wieczorem dziesi�tego wrze�nia, wychyli� trzy du�e whisky w ci�gu dwudziestu minut - a wstaj�c ze sto�ka, powiedzia� mu, �e teraz idzie do domu Glenna Quentina, a reszt� on, barman, "przeczyta w gazetach". Inny �wiadek, zatrudniony w sklepiku HandyPik mniej wi�cej mil� od domu Quentina, o�wiadczy� w s�dzie, �e Dufresne odwiedzi� ich za kwadrans dziewi�ta tego samego wieczoru. Kupi� papierosy, trzy puszki piwa i �ciereczki do naczy�. Patolog s�dowy stwierdzi�, �e Quentin i �ona Dufresnego zostali zabici mi�dzy jedenast� a drug� w nocy z dziesi�tego na jedenastego wrze�nia. Prowadz�cy spraw� detektyw z biura prokuratora generalnego zezna�, �e nieca�e siedemdziesi�t jard�w od bungalowu by�a zatoczka do parkowania, na kt�rej jedenastego wrze�nia zabezpieczono trzy dowody: po pierwsze, dwie puste puszki po piwie Narragansett (z odciskami palc�w oskar�onego); po drugie, dwana�cie niedopa�k�w papieros�w (marki Kool, jakie pali oskar�ony); a po trzecie, gipsowy odlew opon (dok�adnie pasuj�cy do wzoru bie�nika opon samochodu plymouth rocznik czterdzie�ci siedem, nale��cego do oskar�onego). Na sofie w bawialni bungalowu Quentina znaleziono cztery �ciereczki do naczy�. By�y podziurawione kulami i osmolone od strza��w. Detektyw wyrazi� przypuszczenie (mimo gor�cych sprzeciw�w adwokata Andy'ego), �e morderca owin�� �ciereczkami luf� broni, �eby st�umi� huk wystrza��w. Andy Dufresne zeznawa� jako �wiadek obrony i spokojnie, ch�odno, beznami�tnie przedstawi� swoj� wersj� wydarze�. Powiedzia�, �e ju� w ostatnim tygodniu lipca zacz�y dociera� do niego niepokoj�ce plotki o jego �onie i Glennie Quentinie. Pod koniec sierpnia zaniepokoi� si� na tyle, �eby sprawdzi� ich zasadno��. Pewnego wieczoru, kiedy Linda mia�a po lekcji golfa uda� si� na zakupy do Portland, Andy pojecha� za ni� i Glennem Quentinem do pi�trowego domku, kt�ry wynajmowa� instruktor (nieuchronnie nazywanym w gazetach "mi�osnym gniazdkiem"). Zaparkowa� w zatoczce i zaczeka�, a� Quentin po trzech godzinach odwi�z� j� do klubu golfowego, gdzie zostawi�a samoch�d. - Chce pan powiedzie� s�dowi, �e �ledzi� pan �on� w pa�skim nowiutkim plymoucie? - zapyta� prokurator, bior�c go w krzy�owy ogie� pyta�. - Na ten wiecz�r zamieni�em si� samochodem ze znajomym - odpar� Andy i to spokojne stwierdzenie, dowodz�ce, jak starannie zaplanowa� �ledztwo, nie postawi�o go w korzystnym �wietle w oczach s�du. Zwr�ciwszy znajomemu samoch�d i odebrawszy sw�j, pojecha� do domu. Linda le�a�a w ��ku, czytaj�c ksi��k�. Zapyta�, jak uda� si� jej wypad do Portland. Odpar�a, �e by�o mi�o, ale nie znalaz�a niczego, co spodoba�oby si� jej a� tak, �eby to kupi�. - Wtedy by�em ju� pewny - rzek� Andy wstrzymuj�cym dech s�uchaczom. M�wi� tym samym ch�odnym, oboj�tnym tonem, jakim wyg�asza� niemal ca�e swoje o�wiadczenie. - W jakim stanie umys�u pozostawa� pan przez siedemna�cie dni dziel�cych ten wiecz�r od nocy, w kt�rej pa�ska �ona zosta�a zamordowana? - zapyta� go jego adwokat. - By�em okropnie przygn�biony - odpar� spokojnie Andy. Doda� beznami�tnie, �e zastanawia� si� nad samob�jstwem i nawet posun�� si� do tego, �e �smego wrze�nia kupi� w Lewiston rewolwer. Potem adwokat poprosi� go, �eby opowiedzia� s�dowi, co zasz�o w noc morderstwa po tym, jak �ona opu�ci�a go i pojecha�a do Glenna Quentina. Andy spe�ni� to polecenie... i wywar� jeszcze gorsze wra�enie. Zna�em go przez blisko trzydzie�ci lat i m�wi� wam, �e by� najbardziej opanowanym cz�owiekiem, jakiego spotka�em. To, co dobre, ujawnia� powoli. To, co z�e, t�umi� w sobie. Je�eli kiedykolwiek prze�y� jakie� za�amanie nerwowe, jak nazywa� to jeden czy drugi pismak, nigdy tego nie okaza�. By� typem cz�owieka, kt�ry decyduj�c si� pope�ni� samob�jstwo, nie zostawi�by �adnego listu, ale starannie uporz�dkowa�by wszystkie swoje sprawy. Gdyby p�aka� na �awie oskar�onych, gdyby g�os �ama� mu si� i zacina�, a nawet gdyby zacz�� krzycze� na prokuratora okr�gowego, s�dz�, �e nie dosta�by do�ywocia, na jakie go skazano. A je�li, to wyszed�by warunkowo w tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym czwartym. Jednak on zachowywa� si� w sali s�dowej jak automat, swoj� postaw� sugeruj�c: "Tak by�o. Wierzcie lub nie". Nie uwierzyli. Powiedzia�, �e tamtej nocy by� pijany, �e by� mniej lub bardziej pijany od dwudziestego czwartego sierpnia, a nie jest cz�owiekiem, kt�ry ma mocn� g�ow�. Oczywi�cie, ju� samo to trudno by�oby prze�kn�� jakiemukolwiek s�dziemu. Nie wyobra�ali sobie, by taki opanowany m�ody cz�owiek w eleganckim trzycz�ciowym garniturze m�g� upija� si� do nieprzytomno�ci z powodu jakiego� �oninego romansiku z ma�omiasteczkowym instruktorem golfa. Ja w to uwierzy�em, poniewa� mia�em okazj� obserwowa� go d�u�ej ni� tych sze�ciu m�czyzn i sze�� kobiet. Przez ca�y czas naszej znajomo�ci Andy Dufresne wypija� najwy�ej cztery drinki rocznie. Co roku spotyka� si� ze mn� na spacerniaku mniej wi�cej na tydzie� przed swoimi urodzinami i dwa tygodnie przed Bo�ym Narodzeniem. Za ka�dym razem zamawia� butelk� Jacka Danielsa. P�aci� za nie tak, jak wi�kszo�� skazanych p�aci za kupowane artyku�y - mizernym wynagrodzeniem, jakie tutaj dostaj�, oraz odrobin� w�asnych oszcz�dno�ci. Do tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tego pi�tego roku p�acili dziesi�taka za godzin�. W sze��dziesi�tym pi�tym podnie�li stawk� do dwudziestu pi�ciu cent�w. Moja mar�a na alkohol wynosi�a i wynosi dziesi�� procent, wi�c kiedy dodacie ten narzut do ceny butelki dobrej whisky takiej jak Black Jack dowiecie si�, iloma godzinami ci�kiej pracy w pralni Andy Dufresne musia� okupi� te cztery drinki rocznie. Rankiem w dniu swoich urodzin, dwudziestego wrze�nia, poci�ga� d�ugi �yk, a nast�pny wieczorem, po zgaszeniu �wiate�. Nazajutrz oddawa� mi prawie pe�n� butelk�, a ja cz�stowa�em innych. Z drugiej butelki poci�ga� raz w Bo�e Narodzenie i ponownie w Nowy Rok. Potem i ona wraca�a do mnie z instrukcjami, kogo pocz�stowa�. Cztery drinki rocznie - czy tak zachowuje si� cz�owiek maj�cy poci�g do kieliszka? Raczej trudno w to uwierzy�. Powiedzia� s�dowi, �e w nocy dziesi�tego wrze�nia by� tak pijany, �e pami�ta� tylko oderwane strz�py wydarze�. Upi� si� tego popo�udnia - "dla dodania sobie odwagi" - zanim rozm�wi si� z Lind�. Kiedy odjecha�a na spotkanie z Quentinem, przypomnia� sobie, �e chcia� stawi� im czo�o. W drodze do bungalowu Quentina zajecha� do klubu golfowego na kilka kolejek. Powiedzia�, �e nie pami�ta, aby m�wi� barmanowi, �e "reszt� przeczyta w gazetach", ani w og�le cokolwiek. Przypomnia� sobie, �e w HandyPik kupi� piwo, ale nie �ciereczki. "Do czego by�yby mi potrzebne �cierki?" - pyta� i jedna z gazet poda�a, i� trzy panie wchodz�ce w sk�ad �awy przysi�g�ych zadr�a�y. P�niej, o wiele p�niej, zastanawia� si� przy mnie nad sprzedawc�, kt�ry zezna� o tych �cierkach, i s�dz�, �e warto tu przytoczy� jego s�owa. - Za��my - rzek� mi kiedy� Andy na spacerniaku - �e gor�czkowo szukaj�c �wiadka, natkn�li si� na faceta, kt�ry tamtej nocy sprzeda� mi piwo. Od tego czasu min�y ju� trzy dni. Wszystkie szczeg�y tej sprawy zosta�y opisane w gazetach. Mo�e przycisn�li go�cia, pi�ciu lub sze�ciu gliniarzy, plus tajniak z biura prokuratora i asystent. Pami�� jest podatna na sugesti�, Rudy. Mogli zacz�� od pyta� typu: "Czy on m�g� naby� cztery czy pi�� �cierek?", a potem posz�o �atwo. Je�li wystarczaj�ca liczba ludzi chce, �eby� co� sobie przypomnia�, potrafi� by� bardzo przekonuj�cy. Zgodzi�em si� z tym.
- Jednak jeszcze bardziej przekonuj�cy by� kto� inny - ci�gn�� Andy, g�o�no my�l�c. - Uwa�am za co najmniej prawdopodobne, i� sam si� przekona�. To blask s�awy. Reporterzy zadaj�cy mu pytania, jego zdj�cia w gazetach... a ukoronowaniem wszystkiego rola gwiazdy w s�dzie. Nie twierdz�, �e �wiadomie zmy�la� czy krzywoprzysi�ga�. S�dz�, �e �piewaj�co przeszed�by test na wykrywaczu k�amstw albo poprzysi�g� na �wi�tej pami�ci mamusi�, �e kupi�em te �cierki. Mimo to... pami�� jest tak cholernie podatna na sugesti�. Nawet m�j adwokat, kt�ry uwa�a�, �e co najmniej po�owa mojej opowie�ci jest k�amstwem, nie kupi� tej historyjki z �cierkami. Jest zupe�nie poroniona. By�em pijany jak �winia, zbyt schlany, �eby my�le� o wyt�umieniu strza��w. Gdybym to zrobi�, po prostu poci�gn��bym za spust. Podjecha� do zatoczki i zaparkowa�. Pi� piwo i pali� papierosy. Patrzy�, jak gasn� �wiat�a na parterze domku Quentina. Widzia�, jak zapali�o si� �wiat�o w pokoju na g�rze... a pi�tna�cie minut p�niej i ono zgas�o. Powiedzia�, �e domy�li� si� reszty. - Panie Dufresne, czy wszed� pan wtedy do domu Glenna Quentina i zabi� tych dwoje? - zagrzmia� jego adwokat. - Nie, nie wszed�em - odpar� Andy. Zezna�, �e oko�o p�nocy zacz�� trze�wie�. Postanowi� wr�ci� do domu, przespa� si� i nast�pnego dnia przemy�le� wszystko w bardziej dojrza�y spos�b. - I wtedy, jad�c do domu, doszed�em do wniosku, �e najrozs�dniej zrobi�bym, pozwalaj�c jej jecha� do Reno i za�atwi� rozw�d. - Dzi�kuj�, panie Dufresne.
Prokurator podskoczy�.
- Rozwi�d� si� pan z ni� najszybciej, jak pan m�g�, prawda? Rozwi�d� si� pan z ni� za pomoc� rewolweru kalibru trzydzie�ci osiem owini�tego w �cierki, tak? - Nie, prosz� pana, nie zrobi�em tego - odpar� spokojnie Andy. - A potem zastrzeli� pan jej kochanka.
- Nie, prosz� pana.
- Chce pan powiedzie�, �e kochanka zastrzeli� pan najpierw? - Chc� powiedzie�, �e nie zastrzeli�em �adnego z nich. Wypi�em dwie puszki piwa i wypali�em ile� papieros�w, kt�rych niedopa�ki policja znalaz�a w zatoczce. Potem pojecha�em do domu i poszed�em do ��ka. - O�wiadczy� pan s�dowi, �e mi�dzy dwudziestym czwartym sierpnia a dziesi�tym wrze�nia mia� pan samob�jcze my�li. - Tak, prosz� pana.
- Na tyle silne, by kupi� rewolwer.
- Tak.
- Czy zmartwi�by si� pan, panie Dufresne, gdybym powiedzia�, �e nie wydaje mi si� pan typem samob�jcy? - Nie - odpar� Andy - bowiem nie sprawia pan na mnie wra�enia specjalnie wra�liwego i bardzo w�tpi�, czy maj�c ochot� pope�ni� samob�jstwo, przyszed�bym do pana z moim problemem. W sali s�dowej rozleg�y si� st�umione chichoty, ale ta uwaga nie przysporzy�a Andy'emu sympatii s�dzi�w. - Czy zabra� pan ze sob� t� trzydziestk��semk� w nocy dziesi�tego wrze�nia? - Nie; jak ju� m�wi�em...
- Ach tak! - u�miechn�� si� sarkastycznie prokurator. - Rzuci� go pan do rzeki, prawda? Do Royal. Po po�udniu dziewi�tego wrze�nia. - Tak, prosz� pana.
- Dzie� przed morderstwem?
- Tak, prosz� pana.
- Bardzo wygodne, prawda?
- Ani wygodne, ani niewygodne. To prawda.
- S�dz�, �e s�ysza� pan zeznanie porucznika Minchera?
Mincher dowodzi� grup�, kt�ra przeczesa�a rzek� w pobli�u mostu Pond Road, z kt�rego Andy rzuci� bro�. Policja nie znalaz�a jej. - Tak, prosz� pana. Wie pan, �e s�ysza�em.
- A wi�c s�ysza� pan, jak m�wi� s�dowi, �e nie znale�li �adnej broni, chocia� szukali jej trzy dni. To do�� wygodne, prawda? - Wygodne czy nie, pozostaje faktem, �e jej nie znale�li - odpar� spokojnie Andy. - Jednak chcia�bym przypomnie� zar�wno panu, jak i Wysokiemu S�dowi, �e ten most le�y bardzo blisko uj�cia Royal do zatoki Yarmouth. Pr�d jest tam silny Bro� mog�a zosta� zniesiona do zatoki. - Tak wi�c nie mo�na dokona� por�wnania �lad�w na kulach wyj�tych z zakrwawionych cia� pa�skiej �ony i pana Glenna Quentina a gwintem lufy pa�skiego rewolweru. Zgadza si�, panie Dufresne? - Tak.
- To r�wnie� bardzo dogodne, prawda?
W tym momencie, wed�ug relacji prasowych, Andy okaza� jedn� z niewielu reakcji emocjonalnych, na jakie pozwoli� sobie podczas ca�ego sze�ciotygodniowego procesu. Na jego twarzy pojawi� si� nieznaczny, kwa�ny u�miech. - Poniewa� jestem niewinny zarzucanej mi zbrodni, prosz� pana, a ponadto m�wi� prawd�, twierdz�c, �e rzuci�em bro� do rzeki na dzie� przed tym, zanim dosz�o do zbrodni, wydaje mi si� zdecydowanie niedogodne, �e nie znaleziono rewolweru. Prokurator pi�owa� go przez dwa dni. Ponownie przeczyta� Andy'emu to, co sprzedawca z HandyPik zezna� o �cierkach. Andy powt�rzy�, �e nie pami�ta, aby je kupowa�, ale przyzna�, i� nie pami�ta tak�e, �e ich nie kupi�. Czy to prawda, �e Andy i Linda Dufresne wykupili wsp�ln� polis� ubezpieczeniow� na pocz�tku tysi�c dziewi��set czterdziestego si�dmego roku? Tak, to prawda. I w razie �mierci �ony, czy� Andy nie otrzyma�by pi��dziesi�ciu tysi�cy dolar�w odszkodowania? Prawda. A czy nieprawd� jest, �e uda� si� do domu Glenna Quentina z zamiarem pope�nienia morderstwa, a ponadto, �e zamierza� pope�ni� morderstwo dwukrotne? Nie, to nieprawda. A wi�c co, jego zdaniem, zasz�o, skoro nie znaleziono �adnych �lad�w rabunku? - Nie mam poj�cia, prosz� pana odpar� spokojnie Andy.
Spraw� oddano do rozpatrzenia s�dowi o pierwszej po po�udniu w pewn� �nie�n� �rod�. Dwana�cioro s�dzi�w wr�ci�o na sal� o trzeciej trzydzie�ci. Wo�ny wyzna�, �e wr�ciliby wcze�niej, ale zwlekali, rozkoszuj�c si� smacznym pieczonym kurczakiem z restauracji Bentleya - na koszt okr�gu. Uznali Andy'ego za winnego i - bracie - gdyby w stanie Maine istnia�a kara �mierci, zadynda�by, zanim wiosenne krokusy wystawi�y swoje �ebki ze �niegu. Prokurator spyta�, co jego zdaniem zasz�o, a Andy uchyli� si� od odpowiedzi jednak mia� swoj� koncepcj�, kt�r� wyci�gn��em z niego pewnej p�nej nocy w tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym pi�tym. Zaj�o nam siedem lat, �eby przej�� od uprzejmych uk�on�w do do�� za�y�ej znajomo�ci - ale nigdy nie czu�em si� naprawd� zaprzyja�niony z Andym a� do tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tego, a wierzcie mi, �e by�em jedynym, kt�ry kiedykolwiek przestawa� z nim bli�ej. Jako d�ugoterminowi, od pocz�tku do ko�ca siedzieli�my w tym samym oddziale, chocia� moja cela znajdowa�a si� p� korytarza dalej. - Co ja my�l�? - za�mia� si� bez cienia rozbawienia. - My�l�, �e tamtej nocy mia�em ogromnego pecha. Wi�kszego, ni� kiedykolwiek m�g�bym mie� w tak kr�tkim czasie. S�dz�, �e zrobi� to jaki� obcy, kt�ry przypadkiem tamt�dy przeje�d�a�. Mo�e kto�, kto z�apa� gum� na tej drodze, kiedy pojecha�em do domu. Mo�e w�amywacz. Mo�e psychopata. Zabi� ich, to wszystko. A ja jestem tutaj. Tak po prostu. Mia� sp�dzi� w Shawshank reszt� swego �ycia - a przynajmniej jego licz�c� si� cz��. Pi�� lat p�niej zacz�� stawa� przed komisj� do spraw zwolnie� warunkowych, kt�ra regularnie jak w zegarku odrzuca�a jego wnioski, chocia� by� wzorowym wi�niem. Zwolnienie z Shawshank, je�li ma si� wbit� w papierach piecz�tk� "morderstwo", to powolny proces, r�wnie powolny jak erozja ska�y przez p�yn�c� rzek�. W sk�ad komisji wchodzi�o siedem os�b, dwie wi�cej ni� w wi�kszo�ci wi�zie� stanowych, a ka�da z nich mia�a ty�ek twardszy od kamienia wyj�tego ze �r�d�a wody mineralnej. Tych facet�w nie mo�na przekupi�, nie mo�na zagada�, nie mo�na przeb�aga�. Je�li chodzi o tak� komisj�, to pieni�dze nie licz� si� i nie ma mocnych. W przypadku Andy'ego w gr� wchodzi�y r�wnie� inne wzgl�dy... ale to nale�y do dalszej cz�ci mojej opowie�ci. By� pewien dobrze si� sprawuj�cy i uprzywilejowany wi�zie�, niejaki Kendricks, kt�ry w latach pi��dziesi�tych by� mi winien sporo forsy i min�y cztery lata, zanim wszystko sp�aci�. Wi�kszo�� d�ugu odda� w formie informacji - w moim interesie jeste� martwy, je�eli nie znajdziesz sposobu, �eby trzyma� ucho przy ziemi. Ten Kendricks, na przyk�ad, mia� dost�p do akt, do kt�rych ja, obs�uguj�c sztanc� w wi�ziennej wytw�rni tablic, nigdy nie mia�bym wgl�du. Kendricks powiedzia� mi, �e w tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym si�dmym komisja g�osowa�a siedem do zera przeciw warunkowemu zwolnieniu Andy'ego Dufresnego, sze�� do jednego w tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym �smym, zn�w siedem do zera w pi��dziesi�tym dziewi�tym i pi�� do dw�ch w tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tym. Nie wiem, jak by�o p�niej, ale wiem, �e Po szesnastu latach nadal siedzia� w czternastej celi pi�tego oddzia�u. Mia� ju� pi��dziesi�t siedem lat. Zapewne w przyp�ywie dobrego serca wypu�ciliby go oko�o tysi�c dziewi��set osiemdziesi�tego trzeciego. Daj� ci do�ywocie i zabieraj� ca�e �ycie - a przynajmniej ca�� jego licz�c� si� cz��. Mo�e kiedy� ci� wypuszcz�, ale... no, pos�uchajcie: Zna�em takiego go�cia, nazywa� si� Sherwood Bolton. Trzyma� w celi go��bia od tysi�c dziewi��set czterdziestego pi�tego do pi��dziesi�tego trzeciego, kiedy to go wypu�cili. Nie by� �adnym Ptasznikiem z Alcatraz; po prostu mia� tego go��bia. Nazywa� go Jake. Wypu�ci� go na wolno�� dzie� przed tym, zanim on, Sherwood, mia� wyj��; go��b polecia� tak pi�knie, jak tylko mo�na sobie �yczy�. Jednak mniej wi�cej tydzie� po tym jak Sherwood Bolton opu�ci� nasz� szcz�liw� rodzink�, jeden z moich przyjaci� zawo�a� mnie do zachodniego k�ta spacerniaka, gdzie zwyk� przesiadywa� Sherwood. Ptak le�a� tam jak bardzo ma�a kupka przybrudzonej po�cieli. Wygl�da� na zag�odzonego. M�j przyjaciel zapyta�: "Czy to nie Jake, Rudy?". Mia� racj�. Ten go��b by� martwy jak krowie �ajno.
Pami�tam, jak Andy Dufresne po raz pierwszy zwr�ci� si� do mnie o co�; pami�tam to tak, jakby to by�o wczoraj. Jednak wtedy nie chcia� Rity Hayworth. O ni� poprosi� p�niej. Tego lata tysi�c dziewi��set czterdziestego �smego roku chodzi�o mu o co� innego. Wi�kszo�� moich interes�w za�atwiam na spacerniaku. Nasz dziedziniec jest wielki, o wiele wi�kszy od innych. Ma kszta�t kwadratu o boku dziewi��dziesi�ciu jard�w. Od p�nocy zamyka go zewn�trzny mur z wie�yczkami na obu ko�cach. Stra�nicy s� wyposa�eni w lornetki i bro�. W tym p�nocnym murze znajduje si� g��wna brama. Po po�udniowej stronie ci�gn� si� rampy wy�adowcze dla ci�ar�wek. Jest ich pi��. W dni robocze Shawshank to ruchliwe miejsce - wozy dostawcze wje�d�aj� i wyje�d�aj�. Mamy tu wytw�rni� tablic rejestracyjnych i wielk� przemys�ow� pralni�, kt�ra obs�uguje nasze wi�zienie, a ponadto szpital Kittery oraz Dom Starc�w w Eliot. S� tu tak�e du�e warsztaty samochodowe, w kt�rych mechanicy naprawiaj� pojazdy wi�zienne, stanowe i municypalne - nie wspominaj�c o prywatnych autach stra�nik�w i personelu wi�zienia... a tak�e, nieraz, cz�onk�w komisji zwolnie� warunkowych. Wschodni bok dziedzi�ca to gruby kamienny mur z mn�stwem w�skich okienek. Po jego drugiej stronie znajduje si� oddzia� pi�ty. Od zachodu ulokowano administracj� oraz izb� chorych. Shawshank nigdy nie by�o tak zat�oczone jak wi�kszo�� wi�zie�, a w tysi�c dziewi��set czterdziestym �smym by�o zape�nione zaledwie w dw�ch trzecich, ale na dziedzi�cu zawsze przebywa�o od osiemdziesi�ciu do stu dwudziestu wi�ni�w - graj�cych w pi�k� no�n� lub w koszyk�wk�, opowiadaj�cych dowcipy, ziewaj�cych, ubijaj�cych interesy. W niedziele spacerniak by� jeszcze bardziej zat�oczony; przypomina�by miejsce pikniku... gdyby by�y z nami kobiety. Andy po raz pierwszy przyszed� do mnie w niedziel�. W�a�nie sko�czy�em rozmawia� o radiu z Elmore'em Armitage'em, kumplem, kt�ry cz�sto oddawa� mi przys�ugi, kiedy stan�� obok mnie Andy. Oczywi�cie, wiedzia�em, kim jest; by� uwa�any za snoba i zimn� ryb�. Ludzie przepowiadali, �e wpadnie w k�opoty. Jednym z m�wi�cych tak by� Bogs Diamond. z kt�rym lepiej by�o nie mie� nic wsp�lnego. Andy nie mia� wsp�towarzysza w celi i s�ysza�em, �e sam tego chcia�, chocia� ju� zacz�to gada�, �e uwa�a si� za lepszego od innych. Jednak ja nie musia�em s�ucha� plotek o kim�, kogo mog�em oceni� osobi�cie. - Cze�� - powiedzia�. - Jestem Andy Dufresne.
Wyci�gn�� r�k�, a ja u�cisn��em j�. Nie nale�a� do ludzi
trac�cych czas na czcz� gadanin�; od razu przeszed� do rzeczy. - O ile wiem, jeste� cz�owiekiem, kt�ry mo�e za�atwi� niemal wszystko. Przyzna�em, �e od czasu do czasu mog� postara� si� o co�. - Jak to robisz? - zapyta� Andy.
- Czasem - powiedzia�em - co� po prostu wpada mi w r�ce. Nie mog� tego wyja�ni�. To chyba dlatego, �e jestem Irlandczykiem. U�miechn�� si�.
- Zastanawia�em si�, czy m�g�by� postara� si� dla mnie o m�otek skalny? - Co to takiego i do czego ci on potrzebny?
Andy spojrza� ze zdziwieniem.
- Czy zorganizowanie jakiej� rzeczy uzale�niasz od poznania jej zastosowania? S�ysz�c to, zrozumia�em, dlaczego zyska� reputacj� snoba, faceta lubi�cego si� wywy�sza� - ale w tym pytaniu wyczu�em odrobin� humoru. - Ujm� to tak - odpar�em. - Gdyby� potrzebowa� szczoteczki do z�b�w, nie zadawa�bym pyta�. Po prostu poda�bym cen�. Widzisz, szczoteczka nie jest �mierciono�nym narz�dziem. - A ty masz powa�ne obiekcje wobec �mierciono�nych narz�dzi? - W�a�nie.
Stara, po�atana pi�ka baseballowa polecia�a w naszym kierunku, a on odwr�ci� si� zwinnie jak kot i z�apa� j� w powietrzu. Nawet Frank Malzone by�by dumny z takiego chwytu. Andy odrzuci� pi�k� z powrotem - szybkim i pozornie niedba�ym ruchem r�ki, a mimo to silnie i celnie. Widzia�em, �e wielu zerka�o na nas ukradkiem, kiedy omawiali�my interes. Zapewne stra�nicy na wie�ach r�wnie� nas obserwowali. Ma�o mnie to wzrusza�o; w ka�dym wi�zieniu s� wi�niowie wa�niejsi od innych, czterech czy pi�ciu w mniejszym, dwa lub trzy tuziny w wi�kszym zak�adzie karnym. W Shawshank by�em jednym z tych, kt�rzy si� licz�, i to, co my�la�em o Andym Dufresnem mog�o mie� ogromny wp�yw na to, jak mu tutaj b�dzie. On z pewno�ci� o tym wiedzia�, ale nie p�aszczy� si� ani nie podlizywa�, za co poczu�em do niego szacunek. - W porz�dku. Powiem ci, co to takiego i do czego mi potrzebne. M�otek skalny wygl�da jak miniaturowy kilof... mniej wi�cej tej wielko�ci. Rozstawi� d�onie na d�ugo�� stopy i wtedy zobaczy�em, jak dobrze ma utrzymane paznokcie. - Na jednym ko�cu ma ma�y ostry dzi�b, a na drugim p�aski, t�py obuch. Chc� go mie�, poniewa� lubi� ska�y. - Ska�y - powt�rzy�em.
- Przykucnij na moment - rzek�.
Spe�ni�em jego �yczenie. Przysiedli�my w kucki jak Indianie. Andy nabra� gar�� py�u z dziedzi�ca i zacz�� przesiewa� go mi�dzy szczup�ymi palcami, a� piasek przesypa� si� chmurk� drobin. Na d�oniach pozosta�o mu kilka kamyk�w, jeden czy dwa b�yszcz�ce, pozosta�e matowe i zwyczajne. Jednym z matowych by� okruch kwarcu, kt�ry pozostaje matowy, p�ki go nie wytrzesz. Wtedy nabiera �adnego, mlecznego po�ysku. Andy wyczy�ci� go, a potem rzuci� mi. Z�apa�em kamyk i nazwa�em go. - Kwarc, oczywi�cie rzek�. A sp�jrz tu. Mika. �upek. Granit. To kawa�ek zwietrza�ego wapienia, pochodz�cy ze ska�y, w kt�rej wykuli to miejsce. Odrzuci� kamyki i otrzepa� d�onie.
- Jestem geologiem amatorem. A przynajmniej... by�em nim. W dawnym �yciu. Chcia�bym zn�w si� nim sta�, cho�by w skromnym zakresie. - Niedzielne ekspedycje po spacerniaku? - zapyta�em, wstaj�c. Pomys� by� g�upi, a jednak... na widok tego kawa�eczka kwarcu drgn�o mi serce. Nie wiem dlaczego; pewnie jakie� skojarzenie ze �wiatem zewn�trznym. Na dziedzi�cu wi�ziennym nie my�li si� o takich rzeczach. Kwarc to co�, co znajdujesz w ma�ym, wartkim strumyku. - Lepsze ju� takie niedzielne ekspedycje od �adnych - powiedzia� Andy. - M�g�by� wbi� taki m�otek w czyj�� czaszk� - zauwa�y�em. - Nie mam tu wrog�w - rzek� spokojnie.
- Nie? - u�miechn��em si�. - Zaczekaj troch�.
- Je�li b�d� mia� jakie� k�opoty, poradz� sobie bez pomocy m�otka. - Mo�e zamierzasz uciec? Przekopa� si� pod murem? Bo je�li tak... U�miechn�� si� uprzejmie. Kiedy trzy tygodnie p�niej zobaczy�em ten m�otek skalny, zrozumia�em dlaczego. - Wiesz, �e je�li kto� go zobaczy, zabior� ci go. Odebraliby ci �y�k�, gdyby j� zauwa�yli. Co zamierzasz robi�, si��� na �rodku podw�rka i zacz�� wali� m�otkiem? - Och, s�dz�, �e sta� mnie na co� lepszego.
Skin��em g�ow�. To w ko�cu nie moja sprawa. Facet chce co� mie�. Czy potrafi to zachowa�, czy nie - to ju� jego problem. - Ile mo�e kosztowa� takie co�? - zapyta�em. Zacz�� mi si� podoba� jego spokojny, wyciszony spos�b bycia. Po dziesi�ciu latach kicia mo�esz mie� naprawd� do�� krzykaczy, pysza�k�w i g�upoli. Tak, chyba mo�na powiedzie�, �e od razu polubi�em Andy'ego. - Osiem dolar�w w ka�dym sklepie mineralogicznym - rzek� - ale domy�lam si�, �e w takim interesie jak tw�j musisz pobiera� mar��... - Mar�a zwykle wynosi dziesi�� procent, ale musz� j� zwi�ksza� w przypadku niebezpiecznych narz�dzi. Takie co� jak to, o czym m�wisz, wymaga lepszego smarowania, �eby wprawi� ko�a w ruch. Powiedzmy dziesi�� dolar�w. - Niech b�dzie dziesi��.
Spojrza�em na niego z u�miechem.
- A masz dziesi�� dolar�w?
- Mam - odpar� spokojnie.
Du�o p�niej odkry�em, �e mia� ponad pi��set. Przemyci� je. Podczas rewizji po przybyciu do tego hotelu jeden z klawiszy ma obowi�zek pochyli� si� i zajrze� ci w ty�ek - ale to rozleg�e miejsce, m�wi�c ogl�dnie, wi�c naprawd� zdeterminowany cz�owiek mo�e schowa� tam r�ne rzeczy - na tyle dobrze, aby nie zosta�y znalezione, o ile klawisz, kt�ry przypad� ci w udziale, nie ma ochoty w�o�y� gumowej r�kawicy i poszpera� g��biej. - Doskonale - powiedzia�em. - Pewnie wiesz, czego oczekuj�, je�li z�api� ci� z tym, co ci za�atwi�. - Chyba tak - odpar� i widz�c b�ysk w jego szarych oczach, zrozumia�em, �e dok�adnie wiedzia�, co zamierzam powiedzie�. Dostrzeg�em w nich przeb�ysk typowego dla�, ironicznego poczucia humoru. - Je�li ci� nakryj�, powiesz, �e znalaz�e�. To wszystko i tylko tyle. Wsadz� ci� do karceru na trzy czy cztery tygodnie... a ponadto, oczywi�cie, stracisz swoj� zabawk� i wpisz� ci nagan� do akt. Je�eli podasz im moje nazwisko, ju� nigdy nie zrobimy �adnego interesu. Nawet gdyby chodzi�o o par� sznur�wek czy paczk� drops�w. Ponadto napuszcz� paru kolesi�w, �eby spu�cili ci manto. Nie lubi� przemocy, ale rozumiesz moj� sytuacj�. Nie mog� dopu�ci�, �eby uwa�ano, �e nie potrafi� sobie radzi�. To by mnie wyko�czy�o. - Tak. Pewnie tak. Rozumiem i nie musisz si� martwi�.
- Nigdy si� nie martwi� - odpar�em. - W takim miejscu jak to nie ma z tego �adnych korzy�ci. Kiwn�� g�ow� i odszed�. Trzy dni p�niej przeszed� obok mnie na spacerniaku, kiedy wypu�cili nas z pralni na porann� przerw�. Nie odezwa� si� ani nawet na mnie nie spojrza�, ale ze zr�czno�ci� karcianego magika wcisn�� mi w r�k� portret Aleksandra Hamiltona. Szybko si� uczy�. Za�atwi�em mu ten m�otek. Przez jedn� noc mia�em to narz�dzie w mojej celi i by�o dok�adnie takie, jak je opisa�. Absolutnie nie nadawa�o si� do robienia podkopu (doszed�em do wniosku, �e za pomoc� czego� takiego cz�owiek potrzebowa�by oko�o sze�ciuset lat, aby przekopa� si� pod tymi murami), ale wci�� mia�em jakie� obiekcje. Gdyby tak wbi� komu� ten m�otek w g�ow�... facet na pewno ju� nigdy nie s�ucha�by audycji rockowych. Andy ju� mia� k�opoty z siostrami. Liczy�em na to, �e nie zechce wypr�bowa� tego m�otka na nich. W ko�cu zawierzy�em w�asnej ocenie. Wczesnym rankiem nast�pnego dnia, dwadzie�cia minut przed pobudk�, poda�em m�otek skalny i paczk� cameli staremu Erniemu, porz�dkowemu, kt�ry zamiata� korytarze oddzia�u pi�tego do czasu, a� wyszed� na wolno�� w tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym sz�stym. Bez s�owa schowa� go za pazuch� i ujrza�em ten m�otek dopiero dziewi�tna�cie lat p�niej, kiedy by� ju� prawie zupe�nie starty. W nast�pn� niedziel� Andy zn�w podszed� do mnie na spacerniaku. M�wi� wam, nie wygl�da� najlepiej. Doln� warg� mia� spuchni�t� tak, �e przypomina�a par�wk�, prawe oko podbite i paskudn� szram� na policzku. Mia� k�opoty z siostrami, oczywi�cie, ale nigdy o tym nie wspomina�. - Dzi�ki za narz�dzie - powiedzia� i odszed�.
Obserwowa�em go z zaciekawieniem. Przeszed� kilka krok�w, zobaczy� co� w kurzu, pochyli� si� i podni�s�. Kawa�ek ska�y. Wi�zienne ubrania, opr�cz kombinezon�w noszonych przez mechanik�w w warsztatach, nie maj� kieszeni. Jednak mo�na sobie z tym poradzi�. Kamyk znikn�� w r�kawie Andy'ego i nie pojawi� si� ponownie. Podziwia�em to... i podziwia�em jego. Mimo problem�w, jakie mia�, robi� swoje. Tysi�ce ludzi nie potrafi, nie chce lub nie mo�e tego robi�, a wielu z nich nawet nie siedzi w wi�zieniu. Ponadto zauwa�y�em, �e chocia� jego twarz wygl�da�a jak po zderzeniu z ci�ar�wk�, d�onie mia� nadal czyste i zadbane, paznokcie przyci�te. Przez nast�pne sze�� miesi�cy rzadko go widywa�em; Andy wi�kszo�� tego czasu przesiedzia� w karcerze.
Kilka s��w o siostrach.
W wielu zak�adach nazywa si� ich bykamipedziami albo zuziami spod celi - ostatnio modne sta�o si� okre�lenie "zab�jcze kr�lewny". W Shawshank zawsze nazywano ich siostrami. Nie wiem dlaczego, ale s�dz�, �e opr�cz nazwy nie r�nili si� niczym od innych. Fakt, �e za murami wi�zie� odchodzi ci�kie dupczenie w dzisiejszych czasach nikogo nie dziwi - mo�e opr�cz paru nowicjuszy, kt�rzy na swe nieszcz�cie s� m�odzi, szczupli, przystojni i niedo�wiadczeni - ale homoseksualizm, tak jak zwyczajny seks, ma setki r�nych postaci i odmian. S� tacy, kt�rzy nie potrafi� oby� si� bez seksu i zadaj� si� z innymi m�czyznami, �eby nie oszale�. Zazwyczaj dochodzi do swego rodzaju umowy mi�dzy dwoma m�czyznami, kt�rzy dot�d byli heteroseksualni, chocia� czasami zastanawia�em si�, czy potem, po powrocie do �on i kochanek, b�d� tak heteroseksualni, jak s�dzili. S� tak�e tacy, kt�rzy "odmienili si�" w wi�zieniu. Obecnie m�wi si� o nich, �e "stali si� gejami" albo "wyszli z ukrycia". Najcz�ciej (ale nie zawsze) graj� rol� kobiet i o ich wzgl�dy toczy si� ostra rywalizacja. I s� tak�e siostry.
Zazwyczaj nale�� do d�ugoterminowych, odsiaduj�cych spore wyroki za powa�ne przest�pstwa. Ich ofiar� padaj� m�odzi, s�abi i niedo�wiadczeni... albo, jak w przypadku Andy'ego Dufresnego, wygl�daj�cy na s�abych. Ich terenem �owieckim s� prysznice, ciasne przej�cia za maszynami pralniczymi, czasem izba chorych. Niejeden raz do gwa�tu dosz�o w niewielkim magazynku za aul�. Najcz�ciej siostry bior� si�� to, co mog�yby dosta� za darmo, gdyby tylko chcia�y; "odmienieni" zawsze zdaj� si� mie� "s�abo��" do tej czy innej siostry jak nastolatki do Sinatry, Presleya czy Redforda. Ca�a zabawa jednak w mniemaniu si�str polega na tym, �eby wzi�� to si��... i pewnie zawsze tak b�dzie. Andy by� niewysoki i przystojny, odznacza� si� tak�e spokojn� pewno�ci� siebie, za kt�r� go podziwia�em. Siostry mia�y oko na niego, od kiedy tylko znalaz� si� za kratami. Gdybym opowiada� bajk�, powiedzia�bym, �e Andy walczy� zaciekle, a� zostawiono go w spokoju. Chcia�bym to powiedzie�, ale nie mog�. Wi�zienie nie ma nic wsp�lnego z bajk�, jest a� nazbyt realne. Po raz pierwszy dopadli go pod prysznicem nieca�e trzy dni po tym, jak do��czy� do naszej szcz�liwej rodziny. O ile wiem, wtedy sko�czy�o si� na poklepywaniu i �askotaniu. Pr�buj� oceni� twoje si�y, zanim naprawd� zaatakuj�, jak szakale sprawdzaj�ce, czy ofiara jest tak s�aba i bezbronna, jak wygl�da. Andy rozkwasi� warg� wielkiej, ponurej siostrzeniejakiemu Bogsowi Diamondowi, kt�ry par� lat p�niej na zawsze znikn�� mi z oczu. Stra�nik interweniowa� na czas, ale Bogs obieca�, �e dorwie Andy'ego - i zrobi� to. Do drugiego razu dosz�o za maszynami w pralni. Przez ca�e lata w tym d�ugim, brudnym i ciasnym przej�ciu dzia�y si� r�ne rzeczy; stra�nicy wiedzieli o tym i przymykali oko. To miejsce by�o mroczne i zastawione workami z wybielaczem i proszkiem do prania, a tak�e beczkami z katalizatorem Hexlite nieszkodliwym jak s�l kuchenna, o ile mia�e� suche r�ce, ale �r�cym jak kwas do akumulator�w, je�li dotkn�� mokrej sk�ry. Stra�nicy nie lubili tam wchodzi�. Nie ma tam pola do manewru, a pierwsz� rzecz�, jakiej ucz� si�, to �eby nigdy nie da� si� zaskoczy� skaza�com w miejscu, z kt�rego nie mo�na si� wycofa�. Tego dnia nie by�o tam Bogsa, ale Henley Backus, kt�ry od tysi�c dziewi��set dwudziestego drugiego roku pe�ni� funkcj� brygadzisty, powiedzia� mi, �e zast�pili go czterej kolesie. Andy przez jaki� czas powstrzymywa� ich gar�ci� hexlite, gro��c, �e sypnie im go w oczy, je�li podejd� bli�ej, ale kiedy pr�bowa� si� cofn��, potkn�� si� o jeden z tych wielkich, czteropojemnikowych washex�w. To wystarczy�o. Dopadli go. S�dz�, �e wyra�enie "gwa�t zbiorowy" najlepiej oddaje to, co uczynili. Po�o�yli go na obudowie silnika i jeden z nich przyciska� mu wkr�tak do skroni, podczas gdy pozostali trzej robili swoje. Taki gwa�t powoduje obra�enia, ale niewielkie... Pytacie, czy wiem o tym z do�wiadczenia? - chcia�bym, �eby tak nie by�o. Przez jaki� czas krwawisz. Je�eli nie chcesz, �eby jaki� b�azen zapyta�, czy w�a�nie zacz�� ci si� okres, zwijasz troch� papieru toaletowego i nosisz go w spodniach, a� przestaniesz krwawi�. Up�yw krwi naprawd� przypomina menstruacj� - trwa dwa, mo�e trzy dni. Potem ustaje. �adnych obra�e�, o ile nie zrobili ci czego� jeszcze gorszego; �adnych ran - ale gwa�t to gwa�t i w ko�cu musisz spojrze� na swoj� twarz w lustrze i zdecydowa�, co dalej. Andy przeszed� przez to sam, tak jak w tym czasie przechodzi� przez wszystko. Musia� doj�� do takich samych wniosk�w co inni, a wi�c, �e z siostrami mo�na sobie poradzi� tylko na dwa sposoby: walczy� z nimi i ulega� albo tylko ulega�. Postanowi� walczy�. Kiedy Bogs i jego dwaj kolesie napadli na niego mniej wi�cej tydzie� po incydencie w pralni ("S�ysza�em, �e si� podda�e�" - powiedzia� Bogs, wed�ug Erniego, kt�ry przypadkiem by� w pobli�u), Andy rzuci� si� na nich. Z�ama� nos niejakiemu Roosterowi MacBride'owi, opas�emu farmerowi siedz�cemu za pobicie pasierbicy na �mier�. Z przyjemno�ci� dodam, �e Rooster umar� w wi�zieniu. Wzi�li go, wszyscy trzej. Kiedy by�o po wszystkim, Rooster i jeszcze jeden - m�g� to by� Pete Verness, ale nie jestem ca�kiem pewien - rzucili Andy'ego na kolana. Bogs Diamond stan�� przed nim. W tych dniach mia� brzytw� o r�koje�ci z macicy per�owej, po obu stronach kt�rej by�y wygrawerowane s�owa "Diamond Pearl". Roz�o�y� ostrze i powiedzia�: - Teraz otworz� rozporek, cz�owieku, a ty po�kniesz to, co ci dam. A kiedy po�kniesz moje, zajmiesz si� Roosterem. Zdaje si�, �e z�ama�e� mu nos i musisz za to zap�aci�. Na co Andy odpar�:
- Stracisz wszystko, co w�o�ysz mi do ust.
Ernie opowiada�, �e Bogs popatrzy� na Andy'ego jak na
wariata.
- Nie - rzek� do niego powoli, jak do nierozgarni�tego dziecka. - Nie zrozumia�e�. Je�li zrobisz co� takiego, to wepchn� ci ca�e osiem cali tego ostrza w ucho. Kapujesz? - Zrozumia�em, co powiedzia�e�. To ty nie rozumiesz. Odgryz� to, co mi w�o�ysz w usta. Pewnie mo�esz wepchn�� mi t� brzytw� w m�zg, ale powiniene� wiedzie�, �e takie gwa�towne uszkodzenie m�zgu spowoduje, �e ofiara jednocze�nie odda mocz, ka�... i zaci�nie z�by. Spojrza� na Bogsa z tym swoim u�mieszkiem, m�wi� stary Ernie, jakby ci trzej omawiali z nim kursy akcji, a nie poniewierali nim jak �mieciem; jakby mia� na sobie jeden z tych trzycz�ciowych garnitur�w, a nie kl�cza� na brudnej pod�odze ze spodniami spuszczonymi do kostek i zakrwawionymi udami. - Prawd� m�wi�c - ci�gn�� - o ile wiem, ten skurcz jest czasem tak silny, �e trzeba rozwiera� szcz�ki ofiary �omem. Bogs niczego nie w�o�y� Andy'emu w usta tej nocy pod koniec lutego tysi�c dziewi��set czterdziestego �smego, tak samo jak Rooster MacBride i - o ile wiem - nigdy nie zrobi� tego nikt inny. Zamiast tego we trzech ci�ko pobili Andy'ego i wszyscy czterej odsiedzieli swoje w karcerze. Andy i Rooster MacBride najpierw wyl�dowali w izbie chorych. Ile razy ta dobrana paczka napastowa�a Andy'ego? Nie wiem. My�l�, �e Rooster szybko straci� zapa� - miesi�c chodzenia z rurkami w nosie mo�e obrzydzi� wszystko - a Bogs Diamond te� odpu�ci� tego lata. To by�o do�� dziwne. Pewnego ranka na pocz�tku czerwca. kiedy nie pojawi� si� na porannym apelu, znaleziono go okropnie pobitego w celi. Nie chcia� powiedzie�, kto to zrobi� ani jak go dopadli, ale prowadz�c m�j interes, wiem, �e przekupni klawisze mog� zrobi� prawie wszystko - mo�e opr�cz przemycenia broni dla skaza�ca. Ich pensje nie by�y wysokie wtedy i nie s� teraz. A w tamtych czasach nie by�o elektronicznych zamk�w, kamer telewizyjnych ani g��wnych w��cznik�w kontroluj�cych ca�e oddzia�y wi�zienne. W tysi�c dziewi��set czterdziestym �smym roku do ka�dego bloku by� oddzielny klucz. Bardzo �atwo by�o przekupi� stra�nika, �eby wpu�ci� kogo� - mo�e nawet dw�ch czy trzech - na oddzia�, na przyk�ad do celi Diamonda. Taka przys�uga kosztowa�aby mn�stwo forsy, oczywi�cie nie wed�ug zwyk�ych standard�w, nie. Ekonomia wi�zienna operuje znacznie mniejszymi kwotami. Kiedy posiedzisz tu jaki� czas. dolarowy banknot w r�ku jest jak dwudziestka na zewn�trz. Domy�lam si�, �e za�atwienie Bogsa kosztowa�o kogo� spor� gar�� drobnych - powiedzmy pi�tna�cie zielonych dla klawisza i po dwa lub trzy dla ka�dego z silnor�kich. Nie twierdz�, �e zrobi� to Andy Dufresne, ale wiem, �e przemyci� do wi�zienia pi��set dolar�w. W normalnym �wiecie pracowa� w banku i lepiej ni� my wszyscy rozumia�, jak� w�adz� daje pieni�dz. I wiem jedno: po tym pobiciu - trzy z�amane �ebra, krwiak oka, przetr�cony krzy� i wybite biodro - Bogs Diamond zostawi� Andy'ego w spokoju. Prawd� m�wi�c, przesta� niepokoi� kogokolwiek. Sta� si� �agodny jak letni zefirek, po�wistuj�cy i niegro�ny. Mo�na rzec, �e przemieni� si� w "s�ab� siostr�".
Taki by� koniec Bogsa Diamonda, cz�owieka, kt�ry m�g� w ko�cu zabi� Andy'ego, gdyby ten nie podj�� odpowiednich krok�w, �eby temu zapobiec (o ile rzeczywi�cie to on je podj��). Nie by� to jednak koniec k�opot�w, jakie Andy mia� z siostrami. Po kr�tkiej przerwie wszystko zacz�o si� od nowa, chocia� ju� nie tak gwa�townie i cz�sto. Szakale to tch�rzliwe zwierz�ta. a nie brakowa�o �atwiejszego �upu od Andy'ego. Pami�tam, �e zawsze z nimi walczy�. Wiedzia�, jak s�dz�, �e je�li cho� raz poddasz si� im, znacznie trudniej b�dzie ci oprze� si� nast�pnym razem. Tak wi�c przez jaki� czas Andy wci�� chodzi� z si�cami na twarzy i jeszcze sze�� czy osiem miesi�cy po pobiciu Diamonda z�amano mu dwa palce. Ach tak - a gdzie� pod koniec tysi�c dziewi��set czterdziestego dziewi�tego roku wyl�dowa� w izbie chorych ze z�aman� ko�ci� policzkow� prawdopodobnie w wyniku uderzenia metalow� rurk� owini�t� we flanel�. Zawsze stawia� op�r i w rezultacie siedzia� w karcerze. Nie s�dz� jednak, �eby samotno�� dokucza�a Andy'emu tak jak niekt�rym ludziom. Dobrze czu� si� sam ze sob�. Przyzwyczai� si� odpiera� sporadyczne ataki si�str, kt�re potem, w tysi�c dziewi��set pi��dziesi�tym, prawie zupe�nie usta�y. We w�a�ciwym czasie opowiem i t� cz�� jego historii.
Jesieni� tysi�c dziewi��set czterdziestego �smego Andy zagadn�� mnie pewnego ranka na spacerniaku, pytaj�c, czy m�g�bym za�atwi� mu p� tuzina p�acht polerskich. - Co to takiego, do diab�a? - zapyta�em.
Wyja�ni� mi, �e tak nazywaj� je zbieracze kamieni; szmaty do polerowania, nie wi�ksze od r�czniczka. Z grubego materia�u - mia�y g�adk� i szorstk� stron�: g�adka by�a jak drobnoziarnisty papier �cierny, szorstka prawie tak ostra jak stalowe wi�ry (kt�rych Andy trzyma� w celi ca�e pude�ko, chocia� nie dosta� ich ode mnie - s�dz�, �e zwin�� je z wi�ziennej pralni). Powiedzia�em mu, �e chyba mo�emy ubi� interes, i w ko�cu zosta�y zakupione w tym samym sklepie mineralogicznym, z kt�rego pochodzi� m�otek skalny. Tym razem policzy�em Andy'emu zwyczajowe dziesi�� procent i ani grosza wi�cej. Nie widzia�em niczego �mierciono�nego, a nawet niebezpiecznego w tuzinie grubych szmat o rozmiarach siedem cali na siedem. P�achty polerskie, rzeczywi�cie.
Mniej wi�cej pi�� miesi�cy p�niej Andy zapyta�, czy m�g�bym za�atwi� mu Rite Hayworth. Rozmowa mia�a miejsce w auli, w czasie filmu. W dzisiejszych czasach seanse filmowe odbywaj� si� raz czy dwa razy na tydzie�, ale wtedy by�y wydarzeniem miesi�ca. Zazwyczaj pokazywano nam filmy z g��bokim przes�aniem i ten, zatytu�owany "Stracony weekend", nie stanowi� wyj�tku. G�osi�, �e pija�stwo to niebezpieczny na��g. Taki mora� m�g� naprawd� przynie�� nam pociech�. Andy manewrowa� tak, �eby usi��� obok mnie i w po�owie filmu nachyli� si�, pytaj�c, czy m�g�bym mu za�atwi� Rite Hayworth. Prawd� m�wi�c, roz�mieszy� mnie. Zwykle ch�odny, opanowan