14766
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 14766 |
Rozszerzenie: |
14766 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 14766 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14766 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
14766 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Krystyna Janda
RӯOWE TABLETKI
NA USPOKOJENIE
. w
kjeszenj
Copyright � by Wydawnictwo W.A.B., 2002
I
C Z � SlC
Telefon. Redakcja
�URODY":
- Pani Krystyno, dzi�kujemy za ostatni
felieton, dostali�my go w nocy faksem, podoba
nam si�, ale jest ca�y pisany dialogiem, a my
mamy listy od czytelniczek z pro�bami, �eby
nie pisa�a pani felieton�w w formie dialog�w,
bo maj� z tym problemy. Aha, jeszcze jedno,
ten nast�pny b�dzie na maj. Czy nie napisa�a-
by pani o swojej pierwszej mi�o�ci?
Ja: - O mojej pierwszej mi�o�ci? Musia-
�abym k�ama�.
�URODA": - Napisze pani, o czym ze-
chce. Pozdrawiamy.
Nie pisa� dialogiem! Dlaczego? Moja
ulubiona forma. Niczego tak nie rozumiem jak
dialogu. Dialog zostawia tak wiele miejsca dla
interpretacji i wyobra�ni. No tak, ale czytanie
dialog�w to m�j zaw�d. Wszystkie sztuki,
scenariusze to w�a�ciwie suchy dialog. Uwiel-
biam to, ale trudno. Szkoda. A mam taki sma-
kowity dialog w zanadrzu. Wraca�am dwa dni
temu z Nowego Jorku i kilka godzin w samolo-
cie rozmawia�am z m�czyzn�, kt�ry mnie na
szcz�cie nie zna�. Ten cz�owiek ma wszystko,
pieni�dze, fabryki, hotele, domy, �ony, narze-
czone, dzieci, dzie�a sztuki - tylko nie ma celu
w �yciu. Dzi�ki niemu u�wiadomi�am sobie,
�e w naszych czasach, budz�cej si� konsump-
cji i apetytu na wszystko, wyb�r i eliminacja
s� prawdziw� sztuk� i �wiadectwem dojrza�o-
�ci. �e �wiadomie �nie mie�" -jest nobilitacj�
i uspokojeniem. Du�o tej rozmowie zawdzi�-
czam.
Moja pierwsza mi�o��?... Bo�e, to horror!
Co za temat? Nawet nie chc� o tym my�le�.
Trudno!
Moja pierwsza mi�o�� jest przyk�adem
na to, �e �mie�", du�o �mie�" i ca�kowicie
�mie�" to kl�ska. Moja pierwsza mi�o�� to
historia zach�anno�ci, zaborczo�ci, braku
dojrza�o�ci.
To m�odzie�cza, ekstremalna definicja
uczucia, jego dowod�w, i pr�ba ich egzekwo-
wania. To ci�g�a walka, brak tolerancji, walka
o wy��czno�� i cierpienie z zazdro�ci.
M�j pierwszy ch�opak, mi�y, inteligent-
ny, zdolny student architektury, chyba na-
prawd� mnie kocha� zwariowan� m�odzie�cz�
mi�o�ci�. Zosta� przeze mnie, z mi�o�ci
i w imi� tej mi�o�ci, mi�o�ci najwi�kszej, jedy-
nej, absolutnej, jak nam si� wtedy wydawa�o,
ca�kowicie ubezw�asnowolniony, zdominowa-
ny i pozbawiony mo�liwo�ci samodzielnego
my�lenia. W imi� mi�o�ci. Biedny ch�opak.
�y�, oddycha�, my�la�, martwi� si� ze mn�.
Wszystko ze mn�. Wszystko razem. Nie wolno
by�o nic osobno. Ale wtedy wydawa�o si�
nam obojgu, �e tak trzeba. �e tak jest, jak si�
kocha.
Zwyci�y�am wszystko, jego rodzin�,
koleg�w, studia, przyzwyczajenia, przyjaci�.
Wszystko. Na koniec zosta� mi tylko jeden
przeciwnik, jedna konkurentka... jego pasja
i mi�o�� od dzieci�stwa, ��dka.
Pieprzony �Hornet", na kt�rym p�ywa�
po Zalewie Zegrzy�skim jak nikt, a ja siedzia-
�am na brzegu, po�ykaj�c �zy zazdro�ci.
Pami�tam, on szcz�liwy, wykonuj�c
przede mn� popisy prawie cyrkowe z dum�,
i ja p�acz�ca ze z�o�ci. Siedzia�am, patrzy�am
na to i popija�am ulubione herbatniki �zami
i kefirem, jednocze�nie przysi�gaj�c jej (��dce)
zemst� i nienawi�� do ko�ca �ycia. Nie zauwa-
�a�am, jaki on jest z ni� szcz�liwy i �e ona i to
ich szcz�cie jest dla mnie. I pewnego dnia
zwyci�y�am. Zrezygnowa�. Przesta� p�ywa�.
By�am jedyna. By�am najwa�niejsza To by�
ostateczny dow�d mi�o�ci. I wtedy, nied�ugo
po tym haniebnym zwyci�stwie, rozsta�am si�
z nim. Bo nie wiem. Bo koniec. Bo co�. A mo�e 9
dlatego, �e zajmowa� mi za du�o czasu, a ja
ju� mia�am now� mi�o��, �wiat, do kt�rego on
nie mia� dost�pu, TEATR, studia w PWST.
Przeszkadza� mi. Chcia�, �ebym by�a tylko dla
niego. Chcia� naszego m�odzie�czego dowodu
mi�o�ci, tym razem ode mnie. Ofiary, wy��cz-
no�ci, kt�rej ja ju� nie mog�am mu da�. Szuka�,
jak ja wcze�niej, poczucia bezpiecze�stwa.
A� mnie boli, kiedy o tym my�l�.
10
Dzi� wiem, �e taki �absolut", taka tyra-
nia, bezwzgl�dno�� mi�o�ci nie mo�e istnie�.
�e tak du�o trzeba da� i umie� wybaczy�, �e-
by dosta� to samo w zamian. Ale gdyby kto�
mnie zapyta�, po tylu latach, co to jest mi�o��,
jaka ona jest, jaka powinna by�, nie umia�a-
bym odpowiedzie�.
Wiem, �e jest wspania�a i nic wi�cej nie
wiem. �e nie jest wieczna i bezkompromiso-
wa, i wiem, �e jestem ju� doros�a i bior� za
wszystko odpowiedzialno��. Wiem te�, �e umie-
j�tno�� ograniczania swoich ��da� i oczeki-
wa� bardzo pomaga.
A teraz wiem te�, �e moje szcz�cie po-
lega mi�dzy innymi na tym, �e wczoraj, kiedy
przypadkowo spojrza�am na d�o� mojego m�a
chwytaj�cego cukiernic�, ruch tej r�ki i spo-
s�b, w jaki j� chwyci�, wywo�a� we mnie bar-
dzo przyjemny dreszcz. Z reszt� jako� sobie
poradzimy.
PS Czy wy te� czujecie ulg�, kiedy zapa-
kujecie baga�e i ju� od tego momentu macie
tylko to, co zapakowali�cie? Jak to upraszcza
i porz�dkuje �ycie! Przy czym moje baga�e,
z up�ywem �at, s� coraz mniejsze. Mam na-
dziej�, �e nied�ugo nic mi nie b�dzie potrzeb-
ne do szcz�cia, w ka�dym razie nic material-
nego. Pozdrawiam.
SPADAJ! Jestem
facetem. Udaj� kobiet�, bo mi tak
wygodniej. Udaj� s�abo��, udaj� bezradno��,
bo taki jest m�j obowi�zek, bo tego si� ode
mnie oczekuje, bo tak �atwiej mi �y�, ale tego
nie cierpi�.
- Niech pani spojrzy na mnie zalotnie -
m�wi do mnie fotograf. - Jakby pani chcia�a
mnie uwie��.
Oszala�? My�l�. Jego uwie��. A spadaj!
Jak co� takiego mog�o mu przyj�� do g�owy?
Ja jestem facetem, to mnie trzeba uwodzi�!
Zreszt� i tak niespecjalnie mnie to interesuje.
To mnie nudzi, za du�o wysi�ku, komplikacje.
Spadaj! - my�l� jak ka�dy normalny facet.
- Czy mog�aby pani w�o�y� d�onie mi�-
dzy uda, pochyli� si�, wyd�� usta i u�miech-
n��? B�dzie pani wygl�da�a tak mniej ostro,
tak...wie pani, bezbronnie i sympatycznie.
D�onie mi�dzy uda? Cz�owieku! Popro�
o to Holoubka albo Zapasiewicza, zaproponuj,
�eby oni wyd�li usta i wygl�dali bezbronnie,
dlaczego ja?
- Niech pan robi zdj�cia i nie marudzi.
Mam na nich wygl�da� inteligentnie, na tym
mi zale�y! Udaj� w �yciu kobiet�, g�upi� i bez-
radn�, bo wtedy nie p�ac� mandat�w, ale to
wszystko.
M�j m�� m�wi, �e w dodatku jestem stu-
procentowym facetem! Lubi� golonk�, chocia�
szczecina na niej mnie brzydzi. Lubi� �ledzie
i og�rki kiszone. Lubi� czyta� gazety, le�e� na
tapczanie, ogl�daj�c telewizj�. Nie cierpi� tak
zwanego babskiego gadania, plotek i zwie-
rze�. Nie jestem sentymentalna. Wol� prawd�
od k�amstwa, mam wytrwa�o��, up�r i wytrzy-
ma�o�� s�onia. Odporno�� psychiczn� ��wia.
Pozwalam sobie na niewiedz�, infantylno��,
histeri� czy eufori�, �eby innym sprawi� przy-
jemno��, potwierdzi� m�j wizerunek, a potem
jestem po prostu zm�czona. Du�o rozumiem,
wiele czuj�, wyci�gam wnioski, ponosz� kon-
sekwencje i nie rozczulam si� nad sob�. Nie
pami�tam, kiedy chorowa�am. Rano decyduj�,
czy dzi� udaj� kobiet�, czy zostaj� facetem,
to zale�y od trudno�ci, komplikacji dnia. Je�e-
li wyj�tkowo skomplikowany - wybieram ko-
biet�. �atwiejszy - spokojnie, jestem facetem
i do tego wyj�tkowo leniwym i niezale�nym.
Nie cierpi� kobiet na drodze. Ale kiedy
kobieta myli si� i zmienia zdanie, mam dla niej
sympati� i czu�o��, facetowi wjecha�abym
z ca�ej si�y w kuper, i pewnie kiedy� to zrobi�,
je�li b�d� mnie dalej pogania� na drodze, nie-
cierpliwie tr�bi�c, oczywi�cie dlatego tylko,
�e baba, czyli ja, si� zagapi�a.
Wiem, �e inni faceci m�wi� o mnie z lek-
cewa�eniem i pogard�, ale to normalne, do-
brze udaj� kobiet�.
Od lat przekonuj� facet�w, a mo�e ko-
biety udaj�ce facet�w, �eby obsadzali mnie
w rolach m�skich. T�umacz�: - Bierzesz scena-
sztuk�, g��wna rola - facet, obsadzasz
mnie! Normalnie. Nic nie zmieniaj�c, tylko ro-
d ainiki. P�za tVm wszystko nareszcie b�dzie
. zgadzalo. Powiedzia�am to ostatnio An-
drzejowi Wajdzie, kt�ry, na marginesie, jest fa-
cetem. Spojrza� na mnie uwa�nie i powiedzia�:
_ Aaaa! Tak kombinujesz? Rozumiem. To bar-
dzo rozszerza horyzont. To zmienia posta�
rzeczy. B�d� tak my�la�.
Jestem pewna, �e mnie zrozumia� i wie,
�e nie �artowa�am.
Wczoraj us�ysza�am w radiu, �e delega-
cja polska na �wiatowy kongres w sprawach
kobiet pod przewodnictwem pos�a na sejm,
pana Kropiwnickiego, jako jedyna z kraj�w
europejskich we wszystkich sprawach g�oso-
wa�a tak jak fundamentalistyczne kraje islam-
skie. Gratuluj� delegacji i polskim kobietom!
Ja na szcz�cie, jak wyja�niam to powy�ej, nie
mam z tym nic wsp�lnego, ale wsp�czuj�,
wsp�czuj� paniom!... Jak pan Kropiwnicki
jestem facetem, ale wsp�czuj�.
Boj� si� burzy i ciemno�ci, szybko marz-
n� i gubi� si� w lesie, ka�dy inny facet mo�e 13
mi z �atwo�ci� przy�o�y� i b�d� bezradna, co
wi�cej, b�dzie mnie to bola�o. Ale... w ciemno-
�ci szybko umiem znale�� �wiec�. Je�li zmarz-
n�, po�yczam marynark� od jakiej� kobiety,
kt�ra udaje m�czyzn�, a ona mi jej szarmanc-
ko u�ycza, bo jej zale�y na nieskazitelno�ci
wizerunku. Staram si� sama do lasu nie wcho-
dzi�, a kobiet�, kt�ra mnie bije po to, �eby
inni uwierzyli, �e jest facetem, podam do s�-
du! A jak b�dzie mi si� chcia�o, to nied�ugo
przestan� cokolwiek udawa�, bo mi ju� nie za-
le�y, i b�d� m�wi� prawd�, zawsze, wsz�dzie
i ka�demu.
Najwa�niejsze z tego jest to, �e moje
dzieci nie maj� w�tpliwo�ci, �e jestem mam�,
widzowie, �e cz�owiekiem, mama, �e c�rk�,
m��, �e �on�. A panu Kazimierzowi Kutzowi
zdania skierowanego do mnie o tym, �e po-
zwolono mi zrobi� film fabularny tylko dlate-
go, �e rok, w kt�rym go robi�am, by� Rokiem
Kobiet, nie zapomn� nigdy. I nie daruj�.
Moje drogie panie, nie chodz� na wasze
zebrania, nie krzycz�, nie domagam si�, nie
walcz� o prawa, szacunek i sprawiedliwo��,
bo jako� nie mog�. Nigdy nie by�am typem
dzia�aczki i wojowniczki. Robi� swoje, ale
dzi�kuj�, �e robicie to i w moim imieniu.
Pozdrawiam. Ja mam sytuacj� wyj�tkow�, je-
stem aktork�. A aktorka to nie kobieta, nie
m�czyzna, to... aktorka. Nikt mnie nie traktu-
je powa�nie, a mnie z tym dobrze.
Ach, dzi� wieczorem b�d� sobie kobiet�,
mam co� do za�atwienia z moim m�em, a jak
to w interesach, trzeba zna� s�abe strony
przeciwnika i umie� korzysta� z tej wiedzy.
Zapowiada si� mi�y wiecz�r.
Pozostaj� z wyrazami szacunku.
- Czy w pani domu
straszy? Bo s�ysza�am,
�e straszy?
- Ju� nie straszy - odpowiedzia�am spo-
kojnie. - Ale przepraszam, z jakiej pani jest
gazety, zapomnia�am, �Wr�ka" czy �M�wi�
gwiazdy"?
- Nie, nie, ani z tej, ani z tej, ale wie
pani, chcieliby�my by� atrakcyjni.
- Ale ja nie mam ochoty odpowiada� na
tego rodzaju pytania. Mia�y�my m�wi� o mojej
nowej premierze.
Atrakcyjni! Ka�dy chce by� atrakcyjny!
No wi�c straszy�o, na pocz�tku, jak si� wpro-
wadzili�my. Zacz�o si� w og�le niesamowicie.
Pierwszego dnia poszli�my z m�em na spacer,
ja w ci��y, roczne dziecko w w�zku, dwa kun-
dle aklimatyzuj�ce si� w Milan�wku tak jak my.
Cmentarz. M�� przywi�za� psy przy bramie.
- Edward! Popatrz, te jednakowe krzy�e! 15
Bo�e, ile dzieci! Wszystkie daty zgon�w z tego
samego roku i miesi�ca!
- Krysiu! Poczekaj, zatrzymaj si�, tu le�y
moja prababcia, zobacz, Amalia Macatis, pu-
sty gr�b jest na cmentarzu ewangelickim
w Warszawie. Rodzina szuka�a miejsca, w kt�-
rym jest pochowana.
Niesamowite! Naprawd�?!
To s�, zdaje si�, groby tych, kt�rzy umarli
tutaj, w szpitalu powsta�czym. To ci, kt�rzy do-
tarli po powstaniu warszawskim do obozu w Pru-
szkowie, a stamt�d do milanowskiego szpitala.
Ten szpital byl podobno w naszym domu.
Ca�y wiecz�r Edward konferowa� przez
telefon z licznymi cz�onkami swojej rodziny.
Westchnieniom, wspomnieniom, opowie�ciom
nie by�o ko�ca.
Nast�pnie trafili�my na pana, kt�ry
mieszka� w naszym domu. ^^
- Halo, pan sp�dzi� dzieci�stwo w willi
�Zacisze" w Milan�wku, prawda? �wczesna
w�a�cicielka by�a pana ciotk�? Czy pan m�g�by
nas odwiedzi�? Chcia�bym porozmawia� o tym
domu. Jeste�my nowymi w�a�cicielami. Podob-
no uruchomiono w nim szpital, kiedy zacz�o
si� powstanie w Warszawie? Umieralnia?
W kt�rym pokoju? Bo�e, to nasza sypialnia!
Pewnego dnia przyjecha�.
- Dom zbudowa� wielki �piewak opero-
wy Gruszczy�ski. Nie, nie ten Gruszczy�ski
niewidomy, ten wcze�niejszy. Przyjaciel Kie-
pury. Mia� nadzwyczajny g�os. Kiedy budowa�
ten dom, by� Bogiem, �piewa� w Metropolitan,
ju� po roku kontraktu rozpi� si�, straci� g�os.
Na wakacjach by� tu, po zbudowaniu domu,
jeden raz. Miasto z tej okazji zrobi�o bram�
wjazdow� z kwiat�w, z napisem WITAMY
MISTRZA. P�niej zamieszka� tu na stale, pi�,
przepi� dom czy przegra� w karty, Kiepura mu
go podobno wykupi�, zn�w przepi�. �piewa�
potem za kieliszek w�dki. Umar� niedaleko,
obok tego domu, w takiej kom�rce, na kupie
w�gla. To nie jest szcz�liwy dom.
_ A ten mniejszy domek?
To tak zwany domek dla baletnic.
Gruszczy�ski wybudowa� go podobno dla ko-
le�anek z Teatru Wielkiego, �eby mog�y sobie
przyje�d�a� tu na odpoczynek.
- Kiedy zosta! sprzedany?
- Nie pami�tam. Po Gruszczy�skim dom
przej�� bank. M�j wuj kupi� t� posiad�o�� ju� od
banku. Mia� �on� Szwedk�, by� wsp�w�a�cicie-
lem, wsp�dyrektorem pierwszej w Warszawie
polsko-szwedzkiej firmy elektrycznej. Obaj ze
wsp�lnikiem w czasie wojny dzia�ali przeciwko
Niemcom. Wuj by� szpiegiem na rzecz AK. Stra-
cono go w Berlinie, toporem. Szweda kr�l Szwe-
cji wybroni� u Hitlera, a Polaka �ci�to. Tu
w piwnicy by� sk�ad broni. Zaraz pa�stwu po-
ka��, gdzie. O, tu by�o zamurowane. Po �mierci
wuja zostali�my z ciotk� sami, ona mia�a pasz-
port szwedzki, potem wzi�a polski, niepo-
trzebnie, chcia�a j� w�adza ludowa zam�czy�.
Zmar�a w najmniejszym pokoiku na poddaszu.
Ale ja mia�em tu pi�kne dzieci�stwo.
Nast�pnego dnia pojecha�am na Pow�z-
ki i odnalaz�am gr�b Gruszczy�skiego. Zapo-
mniany, zaro�ni�ty. Zapali�am �wieczk�.
- Trzeba by�o lepiej wla� do grobu butel-
k� dobrej w�dki - powiedzia�a mama. - Ludzie
m�wili, �e w tym pokoju, kt�ry teraz jest poko-
jem ojca, �ona Gruszczy�skiego, chora umy-
s�owo, siedzia�a godzinami na fotelu, na �rod-
ku pokoju, patrzy�a w zawieszone prawie pod
sufitem lustro i czesa�a w�osy. Trzeba jako�
tego Gruszczy�skiego przeb�aga�, �eby nas
zaakceptowa�.
W nocy spad�a p�ka z ca�� nasz� najpi�k-
niejsz� porcelan�. Wszystko si� pot�uk�o. Ogl�-
da�am serwantk� z mam� ca�y poranek. - Nie
by�o powodu. Wszystko jest w porz�dku. Nic si�
w meblu nie zepsu�o, nie u�ama�o. Dziwne.
- Zak�ada pani ogr�d - zaczepi�a mnie
starsza pani w sklepie - wie pani, �e tam
w ogrodzie w k�cie s� zakopane trupy ze szpi-
tala. Oni nie nad��ali grzeba�. Kto by tam je�-
dzi� na cmentarz. W tym domu by�o piek�o.
- Halo, Wiktor! - krzycza�am zdenerwo-
wana do telefonu - jako m�ody ch�opiec, po po-
wstaniu, by�e� piel�gniarzem w naszym domu,
to znaczy w szpitalu powsta�czym w Mila-
n�wku, czy zakopywali�cie cia�a w ogrodzie?
- Czy� ty zwariowa�a! O niczym takim
nie s�ysza�em! Nie, to niemo�liwe.
Rano posz�am zapali� �wieczk� na gro-
bie prababci m�a. Noc by�a bardzo ci�ka,
nasze nowo narodzone dziecko, dwa miesi�ce
wcze�niej przyniesione ze szpitala, J�dru�,
dla kt�rego ju� tylko Milan�wek b�dzie rodzin-
nym domem, ca�� noc krzycza�, nie m�g� spa�.
Nosi�am, ko�ysa�am, �piewa�am kilka godzin.
M�� by� za granic�, nie mia� mi kto pom�c.
Upada�am ze zm�czenia. Mama, Basia nic nie
s�ysz�, denerwowa�am si�, co za cholerny du-
�y dom, nic nie s�ycha�. I wtedy wyra�nie do-
bieg�y mnie kroki Basi zbiegaj�cej ze schod�w,
�eby mi pom�c. Odetchn�am z ulg�, po�o�y-
�am J�drusia w ��eczku i natychmiast zasn�-
�am. Dziecko przesta�o p�aka�.
- Basiu, tak ci dzi�kuj�, �e mi w nocy
pomog�a�, my�la�am, �e ju� umr� ze zm�czenia.
_ Ja? W og�le tu u ciebie w nocy nie by-
nawet nie schodzi�am z g�ry, dopiero teraz.
_ To kto utuli� dziecko?
_ Gruszczy�ski - powiedzia�a moja
mama, wchodz�c do kuchni.
- Nie, koniec!
- Mamo, musimy co� zrobi�, ja si� zaczy-
nam ba�. Psy wyj� nocami, ci�gle zdarza si�
co� dziwnego.
- Tata m�wi, �eby wezwa� ksi�dza i po-
�wi�ci� ten dom.
Spojrza�am na du�y barokowy krucyfiks
wisz�cy w kuchni. Przepi�kny. Kupi�am go kie-
dy� w jakim� sklepie z antykami w Bielsku-
Bia�ej. Sprzedawca m�wi�: �Robi pani dobry
uczynek. Ten krucyfiks sprzedaje proboszcz
pobliskiej, biednej parafii, nie ma na odnowie-
nie ko�cio�a. Nie m�g� si� doczeka� chwili,
kiedy kto� to kupi. A wszyscy m�wili - taki
poobt�ukiwany?! Nikt si� nie pozna�".
Wspaniale skr�cone cia�o, uchwycony
ruch, �ycie, cierpienie, b�l. Brak jednej r�ki
i st�p, resztki farby. Kiedy� by� pomalowany.
Pi�kny. Od momentu kiedy dzieci zacz�y
m�wi�, nazwa�y go BOZIAN, jest nam wszyst-
kim bardzo bliski. Nigdy nie przysz�o mi do
g�owy, �eby go restaurowa�. Taki jaki jest, jest
pi�kny.
Wezwa�am ksi�dza z s�siaduj�cego
z nami ko�cio�a milanowskiego. Spojrza� na
dom w pe�nym rozkwicie remontu i Boziana
bez r�ki.
- Ja tu chodzi�em do szko�y - powiedzia�
- tu by�a po wojnie szko�a podstawowa, potem
chyba �odzie��wka" czy co�. Po �mierci w�a-
�cicielki albo kupi� to pierwszy sekretarz
partii, albo to on kaza� zburzy� mur, kt�ry
pa�stwo odtwarzaj�. Chyba mu chodzi�o o ja-
ki� widok, co� mu zas�ania�. Nie wiem. Potem
jeszcze tu by�a melina, r�nie.
Rozejrza� si� jeszcze raz po domu i po-
wiedzia�, �e przyjdzie po�wi�ci�, jak ju�
wszystko b�dzie sko�czone.
Zdenerwowa�am si�.
- Mamo! Ba�ka! Gdzie jest woda �wi�co-
na z zesz�ego roku?! Gdzie jest kropid�o?!
Basia sz�a za mn�, trzymaj�c wod�
�wi�con� rozlan� na talerzu. Przechodzi�y�my
z pokoju do pokoju, �egna�y�my si� i kropi�am
wszystkie k�ty. Tak obesz�y�my ca�y dom.
- Ba�ka, jak my�lisz? Ogr�d te�?
- Na wszelki wypadek, Krysiu.
Od tego momentu wszystko si� sko�czy-
�o. Psy przesta�y wy�, porcelana t�uc, nikt nie
biega� ju� po schodach, przedmioty przesta�y
gin��, przemieszcza� si�, dziwne g�osy si� nie
odzywa�y. Uwielbiamy ten dom. W niedziel�
zdarza si�, �e do obiadu siada osiemna�cie -
dwadzie�cia os�b. Pokoje go�cinne na strychu
s� cz�sto zaj�te. Jest to dom przyjazny, go�cin-
ny, weso�y, wszyscy si� w nim dobrze czuj�. To
jest nasze miejsce na ziemi. Nie wyobra�amy
sobie innego. Co roku chodzimy na gr�b pana
Gruszczy�skiego. No i uratowali�my zabytek.
22
Wietrzenie po�cieli, kwiaty w wazonach, zaty-
ka�o od szcz�cia. Po sze�ciu miesi�cach znik-
n��, okaza�o si�, �e jest z Katowic, jest tam
wa�nym dyrektorem, ma �on� i dwoje adopto-
wanych dzieci, po prostu kryszta�owy cz�o-
wiek. Mia� cykl kursokonferencji w Warszawie.
Hotel wydawa� mu si� za drogi.
Amarylis, by oknem wpu�ci� �eliryna,
wi�za�a d�ugo w�z�y sznurowej drabiny,
W marzeniu o drabinie mija�y godziny...
Z chwil�, gdy j� sko�czy�a,
nog� da� jedyny.
Druga moja znajoma zakocha�a si� �mier-
telnie romantycznie. Wys�a�a m�a i dzieci na
ob�z konny, um�wi�a si� z ukochanym na wy-
�niony tydzie�. Mia� nadjecha� z kierunku Mazur
rano w niedziel�. Wsta�a o �wicie, kupi�a kosz
kwiat�w, �wie�e bu�eczki, owoce i posz�a szos�
na spotkanie. Liczy�a, �e spotkaj� si� gdzie�
w �omiankach i tam si� zatrzymaj� na powitalny
piknik. Dosz�a do Modlina, s�o�ce pali�o. Sparzy-
�a sobie tylko p� twarzy. Nie nadjecha� nigdy.
Emanuel wynaj�� pi�kn� garsonier� -
byli tak obaj z Sylwi� nami�tni i pr�dcy!
Zap�aci� z g�ry czynszu dwana�cie miesi�cy,
po czym by� tam wraz z Sylwi�
raz i nigdy wi�cej.
Moja przyjaci�ka, Hanka, po odej�ciu
m�a prze�ywa�a drug� m�odo��, szala�a.
Henryk by� nadzwyczajny. Robi�a to pierwszy
raZ w samochodzie, windzie, lesie, poci�gu.
Po trzech miesi�cach zamieszkali razem. Pierw-
szego dnia zostawi� pi�am� wywr�con� na le-
w� stron�, drugiego - chleb spalony w toste-
rze trzeciego - w ��ku by�o nudno, czwarte-
go _ poprosi�a, �eby si� wyprowadzi�.
Narcyz grosz ca�y wyda� na w�asny telefon,
lecz zamiast g�osu lubej s�odkiego szelestu,
s�yszy w nim kupc�w w sprawie weksli
i protest�w,
wi�c si� Narcyz u�miecha
kwa�niej od agrestu.
Do Zo�ki ukochany zadzwoni� w imieni-
ny: - Ma�peczko, kup sobie, co chcesz, o czym
tylko marzysz. Spotkamy si� po po�udniu, to ci
zwr�c� pieni�dze. Kupi�a. Po po�udniu mia�
zanik pami�ci, p�niej zdarza�y si� takie zabu-
rzenia wielokrotnie. M�owi nic nie powie-
dzia�a, �e musia�a zaci�gn�� po�yczk�. Ale
m�� nie jest idea�em, jak m�wi. Dzieci doros�y,
co mnie przy nim trzyma?
Widz�c, �e w sam dzie� schadzki deszcz
okrutny lun��,
delfin dwa parasole zakupi� wspania�e.
Czeka� bez ko�ca, w deszczu i wichrze,
i w szale,
bo ona, rozs�dniej sza,
nie nadesz�a wcale.
23
Kobieta czekaj�ca razem z moj� znajom�
na kogo� na dworcu te� mia�a kwiaty. Moja
znajoma mia�a na imi� Halinka. Postanowi�a
wyj�� po wracaj�cego m�a, �eby przeprosi�
go za wszystko i porozmawia�, w nast�pstwie
przeprosin, o ich przysz�o�ci. Nocowa�a u niej
kole�anka, specjalnie po to, �eby rano uczesa�
j� w przecudny kok. M�� lubi� d�ugie w�osy.
Kiedy wysiad�, ta kobieta rzuci�a mu si� na
szyj�. �adna z nich nie chcia�a usi��� z przodu
w taks�wce. Rozmawiali ju� we tr�jk�. Ta dru-
ga mia�a w�osy d�u�sze od Halinki.
24
Irys przygotowa�a ciasto dla Alcjona,
w�asnor�cznie mieszane w po�wi�ce�
ogromie.
Lecz �e Alcjon ulecia� ku donie Palomie,
m�� Irydy, Satwunin,
po�ar� je �akomie.
Moja kole�anka, A�ka, schud�a, zmieni�a
kolor w�os�w, zacz�a chodzi� na ��ko opala-
j�ce, aerobik, wydepilowa�a si� ca�a i zacz�a
m�wi� z angielskim akcentem. M�� oszala� na
jej punkcie, po raz drugi, i nie odst�powa� ani
na krok. Anglik czeka�, czeka�, a� wyjecha�.
S�siedzi zagl�dali w ogr�dek Fillidy,
gdzie z Ramonem godziny przep�dza�a z�ote.
Kaza�a mur wystawi�. Sko�czono robot�,
gdy �wiat m�g� ju� podziwia�
samotno�� i cnot�.
Kiedy wyjecha� ukochany mojej znajo-
mej, Urszuli, za�o�y�a jego ulubiony sweter
i z t�sknoty postanowi�a go nie zdj�� przez
a�y czas jego nieobecno�ci... By�o to trudne,
bo dla aktorki za�o�enie kostiumu jest zawo-
dowym obowi�zkiem, wieczornym. Na pr�bach
przedpo�udniowych re�yser cedzi� przez z�by:
_ chwa�a Bogu, �e nie musimy tu znosi� pi�a-
my tego pana! Trwa�o to do momentu, kiedy
jedna z kole�anek przysz�a pewnego dnia na
pr�b� w m�skim swetrze o tym samym uko-
chanym zapachu. Urszula stworzy�a kreacj�.
Cierpienie pomaga w tym zawodzie.
Pantalcon kajut� mia� do Ameryki,
lecz j� poda� dla Idy; po chwili wahania,
rykn�wszy, odjecha�a precz �Mauryta
nia"
Za to na Id� pr�no
czeka� do �witania.
Ca�e �ycie by� kawalerem. Gra� w Hei-
delbergu w operze na skrzypcach. Przyjecha�a
wymarzona. Odes�a� j� do Polski po roku.
- Dlaczego? - pyta�am zdumiona. - Nie wiedzia-
�a, jaka jest r�nica mi�dzy go��bkami a kapu-
st� faszerowan�. A w og�le to nie o to chodzi!
- zasycza� mi w odpowiedzi, wyra�nie z�y.
Zenon radio za�o�y�, by s�ucha� co wiecz�r
g�osu tej, kt�r� kocha� bez wyra�nej racji.
Gracja wola�a Huga zagranicznej nacji.
Wi�c Zenon pot�uk� radio,
nie mog�c st�uc Gracji.
Jedna z moich przyjaci�ek niebacznie
pewnego dnia opowiedzia�a m�owi, �e w swo-
ich studenckich latach mia�a kr�tki romans
z Murzynem. Od tego dnia m�� jej nie dotkn��.
M�wi, �e stu kochank�w bia�ych by jej wyba-
czy�, nawet w trakcie trwania ich ma��e�stwa.
Poradzi�am jej, �eby si� z nim rozwiod�a. Nie
lubi� rasist�w.
Dla b��kitnego ptaka nie chciej z�otej klatki,
a je�li� j� ju� kupi�, i diabli ci� bior�,
widz�c ptaka na dachu - wyznaj�e z pokor�,
�e Tw�j b��kitny ptaszek
zwyk�� jest sikor�.
Jad� do Petersburga.
OStatHl raz by�am tam dok�adnie dwa-
dzie�cia trzy lata temu i kiedy stamt�d wyje�-
d�a�am, przysi�ga�am sobie, �e to by� ostatni
raz, �e nigdy ju� tam nie wr�c�. Nazywa� si�
wtedy Leningrad.
Teraz niby wszystko si� zmieni�o. Jad�
do Petersburga. Gra� Callas. Musz�! Teatr!
Obowi�zek! Wyje�d�am niech�tnie.
Zofia Mrozowska nie uczy�a mnie nigdy.
Nie zna�am Jej jako Pani Profesor ze szko�y;
zna�am z teatru, aktork�, na kt�rej role chodzi-
�am sama, po cichutku, po cichutku J� ogl�da-
�am i wychodzi�am po cichutku, �eby niczego
nie sp�oszy�. To by�o tak, jakby si� ogl�da�o
trzepot niezwyk�ego, zranionego ptaka, i za-
wsze mia�am uczucie, �e nie nale�y nawet od- 27
dycha�, �eby ten niepok�j, to dr�enie, to pi�k-
no, nie by�o dla Niej jeszcze bardziej bolesne.
S�ysza�am anegdot� opowiadaj�c� o nie-
�mia�o�ci pani Zofii. Podobno przedstawia�a
si� kiedy� zespo�owi jakiego� prowincjonalne-
go teatru, do kt�rego przyjecha�a gra�. Wszys-
cy ustawili si� rz�dem na scenie. Ka�demu po-
dawa�a r�k�, dyga�a przed nim i szeptem
m�wi�a: Mrozowska jestem, Mrozowska je-
stem, Mrozowska jestem, na koniec, ca�kowi-
cie ju� speszona, wpad�a do kana�u orkiestro- \
wego, z�ama�a nog� i tak sko�czy�y si� Jej
go�cinne wyst�py. Ch�tnie w to wierz�.
Wtedy, dwadzie�cia lat temu, wyjecha�a
z nami, studentami trzeciego roku ..warszaw-
skiej wy�szej szko�y teatralnej, kt�ra nazywa
si� teraz Akademi�, do leningradzkiego Insty-
tutu Teatralnego w ramach wymiany mi�dzy
uczelniami. Wyjecha�a jako nasz opiekun arty- j
styczny.
W Rosji nie mia�am interes�w do zrobie-
nia, d�ins�w do sprzedana, z�ota do kupienia,
w�dki do wypicia, przyjaci� ani rodziny do
odnalezienia. Koledzy z roku uznali - b�dziesz
si� Ni� zajmowa�. I tak sp�dzi�am z tym pi�k-
nym, dr��cym ptakiem dwa tygodnie w Lenin-
gradzie, i tak postanowi�am sobie, �e nigdy
tam nie wr�c�, bo mnie, a g��wnie J�, popy-
chali tam na przej�ciach dla pieszych.
Pierwszego dnia zaproszono nas na r�-
ne zaj�cia, wyk�ady, w ich szkole i ca�y dzie�
t�umaczono, �e u nich nie wolno, graj�c, re-
agowa� indywidualnie. Wielu student�w po-
chodzi z bardzo odleg�ych republik, gdzie ko-
biety chodz� zakwefione i nie wiedz�, jak re-
aguje europejska kobieta. Ucz� si� wi�c, po-
wtarzaj�c wiernie spos�b, w jaki zakochiwa�a
si� w m�czy�nie na przyk�ad Tatiana Samoj�o-
wa w jakim� filmie z roku 1952, ogl�daj� na
ekranie i na�laduj�. Poczu�am, �e ptak w pani
Zofii zaczyna drga� z niepokoju, a kiedy jaka�
iatkowo zapalczywa tatarska dziewczynka
chn�a szpad� wyimaginowanego Hamleta
roku 1948, �cisn�a mnie gwa�townie za r�k�
i poprosi�a, �ebym pomog�a jej stamt�d wyj��.
Wyczerpany, dr��cy, delikatny ptak upad� na
��ko w swoim pokoju bez si�.
Nast�pnego dnia zaprowadzono nas do
ma�ego pokoju, posadzono pod �cianami
i o�wiadczono, �e oto b�dziemy �wiadkami no-
wej metody nauki aktorstwa przez... hipnoz�.
Zamkni�to z nami dwoje student�w, Tanie i Ali-
ka, a jaki� szarlatan w powypychanym, elastycz-
nym, szafirowym garniturze, trzymaj�c papiero-
sa z��k�ymi palcami, zacz�� nas hipnotyzowa�.
Pani Zofia wbita paznokcie w m�j �okie�
i szeptem b�aga�a, �ebym j� obudzi�a, gdyby
si� okaza�o, �e to na ni� dzia�a. Nieogolony,
szafirowy hipnotyzowa� nas tak: - Odin, dwa,
tri, czetyrie, myszcy swobodny (mi�nie roz-
lu�nione) - dar� si� - wsio spokojno, wsio wie-
likaliepno - krzycza�. - U was jest du�o przyja-
ci� - charcza�. - Jeste�cie kosmonautami! Le-
cicie w kosmos! Wyobra�cie sobie wielk� ��k�,
du�o kwiat�w, wszyscy was kochaj� i przyszli
was �egna�!
(Operuj� du�ym skr�tem, bo dar� si�
tak na nas z pi�tna�cie minut, powtarzaj�c
co chwila przera�aj�ce: - Myszcy swobodny!
Wsio spokojno! Wsio wielikoliepno!)
- Wsiadacie do rakiety i... Diesiat'! Die-
wiat'! Wosiem! Odin! I... Alik wstanie i powie
nam teraz monolog z Czechowa!
29
Przysi�gam, ca�kiem zahipnotyzowany
Alik powiedzia� z zamkni�tymi, co prawda,
oczami, ale absolutnie genialnie monolog z Cze-
chowa i usiad�. Szafirowy na to wrzasn��: - Tri!
Dwa! Odin!... Tania!!!... Ale Tania dosta�a jakich�
drgawek i na naszych oczach wpad�o dw�ch fa-
cet�w i j� wynie�li, a nasz hipnotyzer o�wiad-
czy�, �e Tania si� za bardzo zahipnotyzowa�a.
Pani Zofia, s�aniaj�c si�, wysz�a z �pokoju
nowych metod", a ja holowa�am J� roztrz�sion�,
stara�am si� uspakaja�, sama nie mog�c sobie
poradzi� z tym, co przed chwil� zobaczy�am.
Kolejnego dnia posz�y�my obie do teatru
na przedstawienie Zmowy �wi�toszk�w Bu�ha-
kowa. Ten spektakl by� tak niezwyk�y, �e mu-
sia�abym pisa� tydzie�, aby dostatecznie wy-|
razi� zachwyt, a Jurskij w roli Moliera jest d
dzi� kim� najwspanialszym, kogo uda�o mi si�
widzie� na scenie. Nigdy potem ani nigdy
przedtem �aden aktor nie zrobi� na mnie takie-
go wra�enia. (Dowiedzia�am si� kilka lat p�-
niej, �e w chwil� po naszym wyje�dzie z Lenin-
gradu dosta� zakaz wyst�powania w du�ych
miastach, ale nie o tym tu pozornie mowa).
Pani Zofia p�aka�a po cichutku z zachwy-
tu przez ca�y spektakl, a potem by�a tak szcz�-
�liwa i wdzi�czna za to przedstawienie, �e !
w toalecie teatralnej p� godziny potrz�sa�a
r�k� nic nierozumiej�cej babci klozetowej,
szepcz�c wzruszona: - Spasibo. Spasibo....
Z trudem tego dr��cego, wzruszonego
ptaka wyci�gn�am na ulic� i nak�oni�am do
powrotu w realny �wiat.
Na ulicy dramat. Pani Zofia zapomnia�a
? toaiecie zrobi� siusiu. Konia z rz�dem te-
kto by wtedy w Leningradzie znalaz� toa-
i te a o wej�ciu do jakiejkolwiek restauracji
nie by�o mowy.
Znalaz�am. Na jakim� placu, jedyn�, ale
kaza�o si�, �e jest to toaleta koedukacyjna i �e
w zwi�zku z tym pani Zofia tam nie wejdzie.
Spojrza�am na ni� uczepion� drzewa,
upokorzon� i bezradn� i postanowi�am dzia�a�.
Wesz�am, om�wi�am sytuacj� z kolejn�
babci� klozetow�, opowiedzia�am kim jest pa-
ni Zofia, a babcia bez chwili namys�u wsta�a,
stan�a na szeroko rozstawionych nogach
i krzykn�a: - TowariszcziM! Odna �enszczina
iz Polszy, wielikaja aktrisa, itd... I jak za do-
tkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki, u�miechni�-
ci, dopinaj�cy w po�piechu rozporki m�czy�-
ni zacz�li wysypywa� si� z kabin. Wyszli na
ulic�, a przera�ona pani Zofia, dygaj�c w po-
dzi�ce, sz�a szpalerem pozdrawiaj�cych J�
i Polsk� pan�w - zrobi� siusiu. Po chwili wy-
sz�a, czerwona, roztrz�siona, umieraj�ca ze
wstydu, a oni, poklepuj�c J� po plecach, da-
wali do zrozumienia, �e nic nie szkodzi, poka-
zywali z dum� niedalek� cerkiew i m�wili,
�e t� ulic�, na kt�rej stoimy, Dostojewski co-
dziennie chodzi� do biura, i... wr�cili do kabin
doko�czy� przerwane sprawy. Potem pani
Zofii nie widzia�am ze dwa dni. Pod koniec po-
bytu kupi�a mi w prezencie lalk�, powiedzia�a,
ze jest mi bardzo wdzi�czna, �e mi dzi�kuje,
a Prze�y�y�my jeszcze potem wiele niezwy-
k�ych moment�w, kt�re opisywa�abym godzi-
nami. Cho�by historia, jak �wi�towa�y�my
Dzie� Pioniera, co widzia�y�my w pokoiku Ra-
skolnikowa albo jak student Instytutu Teatral-
nego, Wania, kt�ry mieszka� z ca�� nasza gru-
p� dwa tygodnie, bo nigdy nie m�g� zd��y� do
domu przed podniesieniem most�w na Ne-
wie... ale jako� komputer mi si� zniech�ca. Po
tym pobycie leningradzki instytut wyr�ni�
mnie propozycj� studiowania u nich, bo
u mnie talent wielikij, ale techniki niet...
Z przera�enia wola�am zaj�� w ci���.
Ten kraj straszny i pi�kny. To miasto,
kt�rego wtedy dotkn�am. Nie potrafi� tego
wspomina� inaczej, jak tylko s�ysz�c trzepot
przera�onego, delikatnego, pi�knego ptaka,
kt�rego przysz�o mi tam ochrania�. I
Wr�ci�y�my. Ja w rz�dy Teatru Wsp�-
czesnego, �eby usi��� jak przedtem, po cichut-
ku, i J� ogl�da�. Pani Zofia, �eby rozdawa� l�k
i nie�mia�y u�miech ze sceny tego teatru.
Nie rozmawia�am z Ni� ju� nigdy potem.
PS By�am tam tylko dwa tygodnie, mo- i
g�abym o tym pobycie pisa� ksi��k�. Ale czy
to dzi� warto? Jad�. Zobacz�, co b�dzie tym
razem. A z drugiej strony, tak� ochot� mia�a-
bym opowiedzie�, jak Zbyszek Zapasiewicz
wrzuci� kiedy� w Leningradzie lakierowany
but do Newy, a wszyscy podczas naszej biedy,
podczas stanu wojennego tego �a�owali...
Ale mo�e innym razem... albo zapytacie
o to samego Zbyszka.
Mia�am pisa�
o jakiej� sprawie typutoreb
ka damska a wszech�wiat i zn�w nie mog�.
Umar� Krzysztof Kie�lowski. Nigdy nie by�am
zbyt blisko Niego, nie s�dz�, aby ktokolwiek
tak naprawd� by�, poza najbli�szymi. Zna�am
Go od bardzo dawna. Mieszka�am obok Niego.
Odwiedzali�my si�. Bardzo Go lubi�am. Nie by-
�am jednak Jego aktork�.
Od pocz�tku imponowa�o mi Jego my-
�lenie, dystans wobec wielu rzeczy i spokojny
m�dry spos�b, w jaki okazywa�, �e Mu si� co�
podoba, oraz jak o tym m�wi�.
Jego obecno�� w �wiecie dawa�a poczu-
cie bezpiecze�stwa i budowa�a miar� i hierar-
chi� ocen i warto�ci.
Mia� mnie zawsze za wariatk�, nigdy
chyba nie traktowa� powa�nie. Po Dekalogu II, 33^
w kt�rym gra�am, przechodz�c ko�o mnie kory-
tarzem wytworni filmowej czy telewizji, bez
s�owa mnie przytula� i szed� dalej.
M�wi�o si� o Nim, �e szuka metafizyki,
�e Jego kompleksem jest realizm, pragmatyzm
w �yciu i w sztuce. Dlatego te� wci�� szuka
metafizyki, CZEGO� WI�CEJ. To CO� WI�CEJ
by�o w Nim, w Jego tw�rczo�ci, gdzie� nieda-
leko kobiety. Jedni m�wili, �e robi to na zimno,
spekuluj�c, bez emocji, inni uwa�ali, �e to dra-
matyczne poszukiwanie wynikaj�ce z praw-
dziwej potrzeby, intelektualnego niepokoju,
pragnienie udowodnienia samemu sobie i da-
nia nadziei innym, �e CO� WI�CEJ istnieje.
Wspania�y dokumentalista. Poprzez ge-
nialny film Personel doszed� do podw�jnych
egzystencji, duch�w opiekuj�cych si� �yj�cy-
mi, Dekalogu, Nadziei, Mi�o�ci, Wiary, Nieba,
Czy��ca, Piek�a, �mierci.
Po drodze by�a scena, kt�ra zrobi�a na
mnie najwi�ksze wra�enie - w filmie Bez ko�- '
ca samoch�d zatrzymuj�cy si� w niezrozumia-
�y spos�b i ratuj�cy �ycie bohaterce.
Podobno gwa�townie i z mozo�em co�
sobie samemu udowadnia�. Mo�e...
Ksi�dz J�zef Tischner na Jego pogrzebie
powiedzia�, �e ka�dy z nas jest obdarowany
przez Boga porcj� wiary i porcj� niewiary.
Ale niewiara te� jest dana od Boga.
Porcja niewiary Kie�lowskiego prowa-
dzi�a nas wszystkich poprzez Jego zmagania
do elementarnych rozwa�a�, zadawania pyta�
i szukania odpowiedzi.
W dniu jego �mierci we Francji pokaza-
no godzinny wywiad z Nim, nakr�cony rok
wcze�niej. Ostatnie pytanie brzmia�o: �Gdyby
pan, tw�rca Dekalogu, umar� i po �mierci trafi�
do nieba, jak pan my�li, co by powiedzia� panu
B�g?" Krzysztof odpowiedzia�: �Gdybym tam
trafi�, musia�bym go obudzi�. Bo je�eli tam
jest, to �pi. Powiedzia�bym mu, OBUD� SI�!
ZOBACZ, CO SI� DZIEJE!"
Dzi� w nocy
le�a�am bezsennie w ��-
ku, robi�am resume mojego �ycia, przeanalizo-
wa�am je porz�dnie i postanowi�am nie traci�
ju� czasu i wi�cej si� �mia�, a raczej jeszcze
wi�cej ni� dotychczas. Generalnie i �wiadomie
jak najwi�cej si� bawi� w tym �yciu, jakie mi
jeszcze pozosta�o.
Stanowczo stwierdzam, �e w tym sensie
nie wykorzysta�am mojego dotychczasowego
�ycia do ko�ca, cho� robi�am wszystko w tej
sprawie i naprawd� bardzo si� stara�am.
Nie jestem osob� ani smutn�, ani za-
mkni�t�, ani skomplikowan�. �miej� si� �atwo,
cz�sto i ze wszystkiego, a najcz�ciej z siebie.
Za rado�ci�, �artem, cz�owiekiem, kt�ry potra-
fi mnie roz�mieszy�, posz�abym na czwora-
kach na koniec �wiata, a mimo to uwa�am, 35
�e robi�am dot�d w tej sprawie za ma�o.
Mimo �e ca�e �ycie pracowa�am, bawi�c
si�. Lekko i z wielk� przyjemno�ci� traktowa-
�am m�j zaw�d i wszystkie obowi�zki zawodo-
we, jednak z ca�� stanowczo�ci� stwierdzam,
ze za ma�o si� bawi�am. Owszem, cieszy�am
si�, by�o mi mi�o, praca zawsze sprawia�a mi
Przyjemno��, ale zbyt du�o �do�owa�am" i jest
to wina i repertuaru, kt�ry gra�am za cz�sto,
i wsp�pracownik�w, i re�yser�w, kt�rzy trak-
towali nasze wsp�lne wysi�ki jak misj� dziejo-
w� i �miertelnie serio (z wyj�tkiem kilku),
a przez to mordowali ka�dy ja�niejszy p�omyk
w tym, co robili�my. Nie uwa�am, �e mo�na si�
�mia� ze wszystkiego i w ka�dej sytuacji, ale
nad�ta powaga, um�czenie umys�u i organi-
zmu w �s�u�bie narodu" by�o naprawd� prze^
s�dne, zwa�ywszy na ko�cowe rezultaty.
Poniewa�, jak to zwykle bywa, najbar
dziej �serio", �do ostatniej krwi" pracuj�, two-
rz� ci re�yserzy nienajlepsi. A ja mam ci�gle
w sobie tyle entuzjazmu, mi�o�ci i wiary w m�j
zaw�d, �e skupienie, przej�cie si� i zagranie
tragedii nie stanowi dla mnie problemu, ci�gle
p�omie� si� pali i poprowadzenie za sob� pu-
bliczno�ci w jak�� smutn�, powa�niejsz� stro-'
n� czy wsp�lna podr� w histori� o wymiarze
tragedii jest przyjemno�ci�, i niekoniecznie
trzeba umartwia� si� w tej sprawie dwadzie-
�cia cztery godziny na dob�.
Wracaj�c do tematu, stwierdzam, �e
w �yciu prywatnym te� nie osi�gn�am dosta-
tecznych rezultat�w w sprawie �miechu. Cho�
sama opowiadam �arty na okr�g�o, ogl�dam
�wiat generalnie przez r�owe okulary, umiem
zauwa�y� i doceni� �mieszno�� w ka�dej sytu-
acji, otaczam si� i kontaktuj� najch�tniej
z lud�mi, kt�rzy potrafi� si� �mia�, a ich inte-
ligencja i umiej�tno�� analizowania �wiat
pozwala im spojrze� na wszystko z odpowied-
niego dystansu, to jednak za ma�o. Za wiele
dni niepokoju, jak si� potem okazuje, nieuza-
sadnionego, za wiele chwil zw�tpienia, cz�st"
dstawnego. Za wiele moment�w niepo-
dobnego l�ku i z�ych przeczu�. Jak m�wi�
trZdrzy ludzie: �Martwi� si� zawsze zd��ysz."
m Tyle ostatnio dooko�a mowy o depre-
? ch o staro�ci, o mizerii naszego �ycia, o nie-
dobrych perspektywach dla Polski, a co za tym
idzie, dla kultury i przysz�o�ci naszych dzieci,
^e przera�aj�cych wiadomo�ci przynosi nam
codzienno��. A jakby tak, ca�kowicie tenden-
cyjnie, zauwa�a� te� pozytywy? Nie uprawia�
propagandy sukcesu, ale kultywowa� mi�e dro-
biazgi, mi�e wydarzenia, cho�by interesuj�ce,
po prostu? Uznawa� sukcesy, cieszy� si� osi�-
gni�ciami, nie podwa�a� autorytet�w? Stoso-
wa� taktyk� milszego �ycia, ma�ymi krokami?
Zajrza�am przed napisaniem tego do
Ksi�gi cytat�w z polskiej literatury pi�knej
pan�w Paw�a Hertza i W�adys�awa Kopali�-
skiego, co te� oni proponuj� mi w sprawie
�miechu. Jest wiele ciekawych rzeczy, ale ze
zdumieniem stwierdzi�am, �e powiedzenie -
nienaj�adniejsze, jak mi si� zawsze wydawa�o,
ale stosowa�am je do siebie przez ca�e �ycie -
TU SI� �MIEJE, A TU LEJE, kt�re zawsze dla
mnie oznacza�o w�a�nie wykonywanie wszyst-
kich �yciowych obowi�zk�w i powinno�ci
w akompaniamencie �miechu, po pierwsze,
w og�le nie jest brzydkie, a po drugie pocho-
dzi z wiersza Stefana Witwickiego...
Szynkareczko,
Szafareczko,
B�j si� Boga, st�j!
Tam si� �miejesz,
37
Ta mi�d lejesz
Wprost na kaftan m�j.
Niewa�ne. Umiem si� �mia�, kocham si�
�mia�, nie �miej� si� z byle czego, nigdy �mie
chem nie obrazi�am ani nie dotkn�am nikogo,
a w ka�dym razie tak� mam nadziej�. Nawet
je�li zdarzy�o mi si� �zgotowa�", graj�c trage-
di�, a zdarzy�o mi si� to kilka razy, publiczno��
tego nie zauwa�y�a i nie odczu�a, natomiast
w komedii zdarza mi si� �mia�, ca�kiem pry-
watnie, razem z publiczno�ci� i nie uwa�am
�eby to by�o specjalne wykroczenie.
Nigdy tak cz�sto si� nie �mia�am, jak
graj�c moj� nieudan� lady Makbet. Raz zapo
mnia�am umrze�, bo si� zagapi�am, a kiedy si�
zorientowa�am, by�o za p�no, krzykn�� za
mnie za scen� przytomny inspicjent i by�o po
wszystkim. Kiedy� w tej�e roli w scenie ob��-
kania - kt�re w naszej inscenizacji spowodo-
wane by�o obsesj� na tle niemo�no�ci posia-
dania dzieci z Makbetem- rodz�c wyimagino:
wane dziecko, to znaczy wydobywaj�c spo
sukni kilometry �zakrwawionego" sznurk
�urodzi�am" te� moj� ��t� skarpetk�, kt�~
zapl�ta�a si� w zwoje schowane pod kosti
mem. Publiczno�� tego nie zauwa�y�a, ale
�mia�am si� z tego prawie rok i bardzo jeste
tej skarpetce za to wdzi�czna. Cz�sto zdarz
�o mi si� w l�ejszym repertuarze wy� ze �mi
chu razem z ca�� sal� z jakiej� mojej pomy�
czy nieprzewidzianego zdarzenia - od dawn
ju� nie staram si� tego ukry�, tylko bawi� s'
z publiczno�ci� na ca�ego, a potem podejmu'
na nowo. Przyk�ady mog�abym mno�y�.
M ?�l�, �e tak m0�e by�' P�niewa� P0^ na
;J ipqt od dawna dla mnie �nieziemsk�
scenie j^o ,,,.,.
zkosz�", a moja przyjemno�� udziela si� wi-
downi.
A wi�c b�d� si� �mia�. Nie odchodz� od
repertuaru powa�niejszego, ale troch� mam
dosy�. Troszk� chcia�abym zmieni� propor-
cje. Gdyby tak tragedi� mogli zaj�� si� m�odsi,
bardziej ambitni koledzy, by�abym wdzi�czna,
oni maj� jeszcze tyle �ycia przed sob�, jeszcze
zdarz� si� �mia�.
��ycie jest kr�tkie i skomplikowane", jak
mawia odkrywczo moja ciocia. Czy to dziwne,
�e w jego dw�ch trzecich chc� si� cz�ciej
�mia�? A czy mo�na si� dziwi� publiczno�ci,
�e chce si� przede wszystkim �mia�?
Na koniec chcia�abym przypomnie� s�o-
wa �eromskiego, kt�re bardzo mi tu pasuj�,
ale wiemy wszyscy, �e sztuka ma te� inne za-
dania: ...Jak�e cz�owiek nowoczesny, pracuj�-
cy ca�y dzie� w banku, w biurze, pod okiem
pryncypa�a w wielkim sklepie, w wielkich ha-
lach, magazynach, po mordowni pracy, wysil�- 39
niu m�zgu, pami�ci, zdolno�ci, przytomno�ci,
po wyszarpaniu nerw�w do ostatniego w��-
kienka - mo�e i�� wieczorem dla odpoczynku -
na dramat? Jak tu wymaga�, �eby taki patrza�
na te komiczne nieszcz�cia, wyd�ubane z m�-
zgu, bzdurne i ze�gane? Cz�owiek taki potrze-
buje �mia� si� a� do korzeni tych zn�kanych
nerw�w dla ich st�pienia i spokoju - �mia�
Sle z b�aze�stw absolutnych, �miechem dla
miechu, nie dla poprawy obyczaj�w, �mia�
si� d�ugo i serdecznie z klowna-brata, kt�ry
wyrywa weso�o�� z nico�ci, a przynajmniej
nie udaje kap�ana, ani sam siebie, ani nikogo
nie oszwabia.
M�czyzno,
je�li zab��dzi�e� na t�
StrOn�j to uciekaj! Nie czytaj tego
dalej, bo to zupe�nie nie b�dzie dla ciebie.
Chc� wreszcie napisa� o tuszu do rz�s. Moim
odwiecznym zmartwieniu!
Jestem kobiet�. Jestem aktork�. Rz�sy
to podstawa! Twarz bez rz�s, oko bez rz�s,
to twarz bez poezji. A tusz to zdrajca.
Jestem kobiet� wra�liw�, jestem kobie-
t� po�pieszn�. Praca moja polega na wzrusza-
niu si� i emocjach. Ilo�� pracy wyklucza kon-
trol� nad twarz�. A tusz ci�gle rozmazany.
Oczy mokre z byle powodu, nawet ze z�o�ci.
A emocji i z�o�ci du�o. Jeszcze wi�cej wzru-
sze�. Pracy te�. I Bogu dzi�ki. Ale tusz nie wy-
trzymuje. Problem!
Odk�d pami�tam, szukam tuszu. Tusz do
rz�s jest najcz�ciej przeze mnie kupowanym
kosmetykiem. Ci�gle wchodz� do jakiej� per-
fumerii i pytam: - Czy nie pojawi� si� jaki�
nowy rewelacyjny tusz? - I oni oczywi�cie
m�wi� mi, �e tak. Nawet kilka.
Po przetestowaniu wszystkich tuszy,
wszystkich firm, wszystkich opcji, z przed�u-
�aczem, z pogrubiaczem, naturalny, specjalny,
po skonstatowaniu, �e po ka�dej pr�bie w te-
trze, seansie w kinie, ba, rozmowie, nie m�-
wi�c ju� o ca�owaniu czy awanturze, wygl�-
dam jak klown, postanowi�am przerwa� t�
walk� i zastosowa� TUSZ WODOODPORNY!
Koniec pomy�la�am! Betonuj�! Zacz�am testo-
wa� te same firmy i te same opcje, ale w wer-
sji WODOODPORNY! Figa.
M�j temperament i moje �ycie zwyci�y-
�o i ten cud, rezultat d�ugoletnich bada� labo-
ratori�w kosmetycznych na �wiecie. Nadal ca-
�y dzie� jestem rozmazana i groteskowa, teraz
w wersji absolutnie trwa�ej. A do tego p�
nocy schodzi mi na szorowaniu, zrywaniu, usu-
waniu z oczu za pomoc� przemy�lnych t�usz-
czy i tonik�w czego�, co si� usun�� zupe�nie
nie daje, bo jest z jakiej� gumy, a ca�y dzie�,
o ironio, wydawa�o si� tak nietrwa�e! (Dodam
tutaj, �e zmywaczy do oczu s� tysi�ce, ka�da
firma ma rewelacyjny, inny, kt�ry zupe�nie nie
dzia�a. To kolejny problem. Tusz wodoodporny
zmusi� mnie kiedy� do p�j�cia w jakim� hote-
lu, noc�, na przyj�cie weselne zupe�nie obcych
ludzi, po to tylko, �eby z niego niepostrze�enie
wynie�� troch� oliwy do usuni�cia podgumo-
wanego tuszu, bo okaza�o si�, �e w moim ba-
ga�u nie ma specjalnego zmywacza. Przy oka-
zji zosta�am najwa�niejszym go�ciem wesel-
nym, ca�a rodzina pana i panny m�odej ma ze
mn� zdj�cia. Na zdj�ciach trzymam w r�ku za-
gadkow� buteleczk� z oliw� wzi�t� ze sto�u).
A wi�c zmywam tusz przez p� nocy.
T�uszcz zalewa mi oczy, widz� jak przez mg��.
Szczypie mnie wszystko, nie mog� potem czy-
ta�. A czyta� by si� przyda�o, bo to poprawia
rozum. A du�o go nie ma, s�dz�c po tym felie-
P Dodam jeszcze, �e jestem blondynk�
esv mam jasne. Znik�d ratunku. Brunetki
przefarbowane na blondynki maj� lepiej.
Co tu robi�, drodzy kreatorzy kobiecych
wizerunk�w? Co tu robi�, poszukiwacze no-
wych technologii w kosmetyce? Nie malowa�
si�? Przyklei� sztuczne, czarne, na sta�e? Bo to
te� mo�liwe, acz k�opotliwe. Zmienia wyraz
twarzy, upodabnia do lalki Barbie.
Straci�am ostatecznie nadziej�. Przete-
stowa�am wszystkie, nie ma dla mnie dobrego!
Mo�e w trumnie si� nie rozma�� i to b�dzie
pierwszy raz.
Ale co robi� teraz?
Pisz� ten felieton ze wstydem i miesza-
nymi uczuciami. No bo co to za problem? Ale
pismo ostatecznie nazywa si� �URODA". Gdzie
mam si� wy�ali�? Na �amach �POLITYKI"?
A swoj� drog� pomalowa�abym Ich
wszystkich, raz, na obrady sejmu. Wytuszowa-
labym im rz�sy tuszami r�nych firm. Cieka-
we, czy i jak by si� porozmazywali? Taki test
dla r�nych tuszy i na zaanga�owanie polity-
k�w! Trzeba by tylko wybra� dobr� sesj�,
mo�e by� bud�et. Przepraszam za g�upoty,
ale pisz� z rozmazanymi oczami i w stresie.
Zreszt�, jak ju� wspomnia�am, straci�am
nadziej�. B�d� nadal �y�a rozmazana.
Aktorka zaanga�owana
i z temperamentem.
PS O�mieli�am si� napisa� ten felieton
w dobie wielkich wsp�czesnych problem�w
mi?dzynarodowych, konflikt�w zbrojnych,
"1
nierozwi�zanych kwestii g�odu i chor�b, tylko
dlatego, �e tuszem do rz�s i kosmetykami
zajmuje si� taka masa gazet, artyku��w, ludzi,
laboratori�w, �e wydaje si� to by� znacz�ce
dla �wiata te�. A pieni�dze i liczba wysoko
wykszta�conych specjalist�w zaanga�owa- ?
nych do tego problemu s� tak wielkie,
i� my�l�, �e bud�et takiego kraju jak Polska
jest por�wnywalny do pieni�dzy wydawanych
na �wiecie na TUSZ DO RZ�S.
Je�eli �wiat, ludzie, gazety anga�uj� si�
tak w t� spraw�, to chyba nie ma sensu
uwa�a�, �e mo�na by przeznaczy� te pie-
ni�dze na co� innego? Na przyk�ad, na nakar- I
mienie czy wyleczenie ilu� tam ludzi na
�wiecie. Ton tego artyku�u i brak w�tpliwo�ci j
co do wa�no�ci tematu, powoduj�, �e ze z�o�ci
si� rozmazuj� i potem wychodz� mi takie i
felietony. I prosz� na mnie nie zwraca� uwagi.
Uwielbiam tak
zwane trasy. Od ponad
dzieSiCClU lat je�d�� ze wszyst-
kimi swoimi przedstawieniami, koncertami po
Polsce i �wiecie. Je�d�� z najwi�ksz� przyjem-
no�ci� i szacunkiem dla siebie, przedstawie-
nia i autora, kt�rego przyjecha�am zaprezento-
wa�, a przede wszystkim dla publiczno�ci, dla
kt�rej gram, gdziekolwiek by to by�o. Nigdy
nie przysz�o mi do g�owy gra� inaczej, na przy-
k�ad wolniej, czy mniej finezyjnie dla Polonii
lub s�abiej wyrobionej publiczno�ci gdzie� na
prowincji. Prawd�, wiar�, zaanga�owanie
i rzetelne aktorstwo docenia ka�da publicz-
no��, a ch�� przypodobania si� jej za wszelk�
cen� odrzuca i takimi artystami w rezultacie
pogardza i ich nie szanuje. To tyle m�drzenia
si�. Kocham trasy. Nigdy nie bra�am udzia�u
w tak zwanych sk�adankach. Nigdy nie wsty- 45.
dzi�am si� tego, co przywozimy.
Pasjami lubi� s�ucha� o trasach innych
koleg�w. Dawnych trasach ameryka�skich,
kiedy dolar by� bogiem i arty�ci w zamian za
Posiadanie go byli gotowi na wiele upokorze�.
Kr��� legendy o s�ynnych trasach po by�ym
zwi�zku Radzieckim, zupe�nie nieprawdopo-
dobne legendy. M�wi si� te� wiele o trasach
"9lejtowych", to znaczy takich z rozdzielnika,
na przyk�ad pod has�em �szkolenie przeciwpo-
�arowe", czyli - pe�ne sale, sto procent bile-
t�w sprzedanych, �adnej reklamy, po pi��
sze�� koncert�w dziennie. Fabryki, zak�ad
pracy, pegeery. Prelegent, szkolenie pi�ciomi
nutowe, koncert. Pewna kasa, �adnych str
s�w artystycznych, nikt si� o tym nie dowia
dywa�, upokorzenie wzgl�dnie kr�tkotrwa�e
Ci�gle jest du�o tras szkolnych - kilka szk�
dziennie, wyst�p, nazywany audycj�. Szk�
maj� odfajkowane, prelegent, kt�ry naje��
�ciej organizuje tras�, jest Wszystkim, licz
si� jeszcze, ewentualnie, kierowca, kt�ry ic
wozi. Arty�ci nie s� wa�ni, do wymian
w razie czego, bez znaczenia. Podobno dale
istniej� trasy glejtowe, jak za socjalizmu
Podobno.
Wczoraj wpad� mi w r�ce dokument
nieprawdopodobny. Pochodzi z lat siedem
dziesi�tych. Pokaza�a mi go pianistka, akom
paniatorka, pani profesor warszawskiego wy
dzia�u wokalnego. By�a wtedy na etacie w Fil;
harmonii Narodowej i wielu artyst�w Filhar
monii, �eby dorobi�, je�dzi�o w takie trasuj
Zaznaczam, cz�sto wybitnych artyst�w
Zmusza�a ich do tego konieczno��. Cytuj
dos�ownie:
�REGULAMIN TRASY
Naczelnym obowi�zkiem ka�dego je
punktualno��. Wyznaczony czas zbi�rki odno�:
si� do zaj�cia miejsca w autobusie lub oczeki
wania przy aucie, o ile sp�ni si� kierowca.
VV czasie trwania trasy, zw�aszcza jazdy
tem, nie nale�y realizowa� zb�dnych pyta�,
co do osobliwo�ci danego regionu.
Dyskusje, uwagi, wypowiedzi itp.
dotycz�ce odjazd�w i przebiegu audycji s�
niedopuszczalne i bezprzedmiotowe.
W ramach �walki z ha�asem� nie nale�y
w��cza� w czasie jazdy �adnych przyrz�d�w
powoduj�cych zm�cenie ciszy.
Nale�y unika� w czasie jazdy zb�dnych
rozm�w i ja�owych dyskusji, za� ca�� energi�
skoncentrow