14764

Szczegóły
Tytuł 14764
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14764 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14764 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14764 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Rudolf Steiner - My�le� sercem Rudolf Steiner Kalendarium 1861 Rudolf Steiner przychodzi na �wiat 25 lub 27 lutego w Kraljevec (�wczesne Austro-W�gry, dzi� Chorwacja) jako syn urz�dnika austriackiej kolei Johanna Steinera i Franciski Steiner z domu Blie. Dzieci�stwo sp�dza niedaleko Wiener-Neustadt w Pottschach oraz Neud�rfl (tam ucz�szcza do szko�y wiejskiej). 1872 Rozpoczyna nauk� w tzw. Realschule (szkole realnej), kt�r� ko�czy matur� z wyr�nieniem w 1879 r. 1879 Rozpoczyna studia na Politechnice Wiede�skiej. Studiuje pocz�tkowo matematyk� i przyrodoznawstwo, ale p�niej po�wi�ca si� r�wnie� studiom literacko-historycznym i filozoficznym. W Wiedniu zaprzyja�nia si� z germanist� i badaczem tw�rczo�ci Goethego, Karlem Juliusem Schr�erem (1825-1900), pod wp�ywem kt�rego zajmuje si� intensywnymi studiami nad ca�� tw�rczo�ci� Goethego. Schr�er poleca dwudziestoletniego Steinera Josephowi Kurschnerowi, kt�ry pracuje dla wydawnictwa Deutsche National Literatur nad zbiorowym wydaniem dzie� Goethego. 1881 Steiner zajmuje si� opracowaniem podstaw �wiatopogl�du Goethego w oparciu o jego teorie filozoficzno-poznawcze. 1886 Ukazuje si� w druku jego praca Grundlinien einer Erkenntnistheorie der Goetheschen Weltanschaung (Podstawy teorii poznania �wiatopogl�du Goethego). Dzi�ki tej rozprawie Steiner otrzymuje propozycj� pracy w Weimarze przy opracowaniu popularnego wydania naukowych dzie� Goethego w ramach tzw. Sophien-Ausgabe. 1890 Steiner przenosi si� do Weimaru, gdzie podejmuje prac� w archiwum Goethego i Schillera. Kontynuuje swoje badania nad tw�rczo�ci� Goethego. W tym czasie pracuje r�wnie� nad przedstawieniem swojego �wiatopogl�du opartego na intuitywnym poznaniu �wiata nadzmys�owego. 1891 Uzyskuje doktorat z filozofii na Uniwersytecie w Rostocku. Jego rozprawa doktorska Die Grundfrage der Erkenntnistheorie mit besonderer R�cksicht auf Fichtes Wissenschftslehre ukazuje si� w 1892 roku w poszerzonej formie jako Wahrheil und Wissenschaft (Prawda a nauka). 1893 Wydaje swoje g��wne dzie�o filozoficzne Philosophie der Freiheit (Filozofia wolno�ci). 1895 Ukazuje si� ksi��ka Friedrich Nietzsche, ein K�mpfer gegen seine Zeit. 1897 Wieloletnie studia nad tw�rczo�ci� Goethego przedstawia w pracy Goethes Weltanschaung (�wiatopogl�d Goethego). Steiner przenosi si� do Berlina, gdzie przez trzy lata redaguje Magazin f�r Literatur. W okresie tym staje si� znacz�c� postaci� w intelektualnym �yciu stolicy. 1899 Po�lubia Ann� Eunicke (1853-1911). Rozpoczyna wyk�ady na Berli�skiej Wszechnicy Robotniczej. 1901 Publikacja jego kolejnej rozprawy Welt � und Lebensanschaungen im 19. Jahrhundert oraz Die Mystik im Aufgang des neuzeitlichen Geistesleben. W tej oraz w nast�pnych swoich pracach opisuje badania �wiata duchowego, kt�re oparte zosta�y na racjonalnym post�powaniu prowadz�cym do poznania nadzmys�owego metod� przyrodoznawcz�. W nast�pnych latach powstaj� jego kolejne prace: 1902 � Das Christentum als mystische Tatsache (Chrze�cija�stwo jako fakt mistyczny); 1904 � Theosophie (Teozofia); 1905 � Wie erlangt man Erkenntnisse der h�heren Welten (Jak osi�gn�� poznanie wy�szych �wiat�w); 1908 � Aus der Akasha-Chronik (Z kroniki akasza), Die Stufen der h�heren Erkenntnis (Stopnie wy�szego poznania); 1910 -Die Geheimwissenschaft im Umriss (Wiedza tajemna w zarysie). W latach 1910 � 1913 tworzy cztery dramaty sceniczne: 1910 - Die Pforte der Einweihung (Wrota wtajemniczenia); 1911 � Die Pr�fung der Seele (Egzamin duszy); 1912 � Der H�ter der Schwelle (Stra�nik progu); 1913 � Der Seelen Erwachen (Przebudzenie duszy). 1902 Wst�puje do Towarzystwa Teozoficznego, z kt�rym pozostaje zwi�zany do 1913 r. 1912 Przy wsp�pracy Marii von Sievers opracowuje podstawy eurytmii. 1913 Ko�czy si� okres jego dzia�alno�ci w Towarzystwie Teozoficznym. Steiner wyst�puje z niego wraz z wi�kszo�ci� niemieckich teozof�w i zak�ada Towarzystwo Antropozoficzne. Antropozofii po�wi�ca ca�e swoje p�niejsze �ycie. 1913 Pocz�tek pracy nad budow� pierwszego Goetheanum, o�rodka ruchu antropozoficznego. Od 1913 roku Steiner wi��e swoj� dzia�alno�� z ma�� miejscowo�ci� Dornach, ko�o Bazylei. Ta szwajcarska miejscowo�� zosta�a wybrana na siedzib� Towarzystwa Antropozoficznego po odmowie w�adz niemieckich na lokalizacj� w okolicy Monachium. Pierwsze Goetheanum, budowla, w kt�rej R. Steiner zawar� wszystkie swoje do�wiadczenia i ca�� wiedz� duchow� by�a wielkim dzie�em artystycznym. Przy jej powstaniu realizowane by�y nowe teorie barw i proporcji wywodz�ce si� z prac nad dzie�ami Goethego. T� prac� da� impuls do rozwoju nowych pr�d�w w architekturze, rze�bie i malarstwie. 1914 Po�lubia Mari� von Sievers. Dornach staje si� centrum jego dzia�alno�ci. W okresie 1914-1922 kontynuuje prac� nad budow� Goetheanum. Wszystkie projekty architektoniczne do tej wielkiej budowli wykonuje sam wed�ug swoich zasad. W wyniku podpalenia w noc sylwestrow� 1922/23 prawie uko�czone dzie�o doszcz�tnie p�onie. Drugie Goetheanum budowano ju� po �mierci Steinera, ale wed�ug jego projekt�w � z betonu. 1919 Swoimi wyk�adami o zasadach tr�jpodzia�u spo�ecznego daje impuls do rozwoju pedagogiki opartej na nowych zasadach. Prowadzi wyk�ady dla wychowawc�w i rodzic�w. Zak�ada w Stuttgarcie pierwsz� Woln� Szko�� Waldorfsk� (nazwa pochodzi od fabryki Waldorf-Astoria, gdzie prowadzi� wyk�ady dla robotnik�w). 1920 W Domach prowadzi pierwszy kurs medyczny dla lekarzy. Ten cykl dwudziestu wyk�ad�w rozpoczyna aktywn� prac� nad stworzeniem podstaw medycyny antropozoficznej. Pozostaje aktywny na polu pedagogiki. Zajmuje si� r�wnie� naukami przyrodniczymi w �wietle wiedzy duchowej. 1921 Tworzy podstawy eurytmii leczniczej, prowadzi wyk�ady dotycz�ce spojrzenia z punktu widzenia wiedzy duchowej na nauki przyrodnicze, histori�, nauki �cis�e i spo�eczne. 1922 Podobnie jak w poprzednich latach prowadzi setki wyk�ad�w. Wsp�dzia�a przy za�o�eniu Christengemeinschaft. P�onie pierwsze Goetheanum. 1923 Zniszczenie Goetheanum, jego wieloletniej pracy, prze�ywa Steiner bardzo ci�ko. Pozostaje nadal aktywny. Rozwija podstawy medycyny antropozoficznej, kontynuuje prac� pedagogiczn�. Tematy jego wyk�ad�w rozszerzaj� si� na wci�� nowe obszary zagadnie�. Od 24.XII.1923 do 1.I.1924 uczestniczy w za�o�eniu Powszechnego Towarzystwa Antropozoficznego i zostaje jego przewodnicz�cym. 1924 W Kobierzycach ko�o Wroc�awia 7-16 VI prowadzi kurs rolniczy, kt�ry staje si� impulsem i podstaw� rozwoju rolnictwa biodynamicznego, opartego na wiedzy duchowej i traktuj�cego Ziemi� jako �ywe jestestwo duchowe. 1924 We wrze�niu ci�ka choroba zmusza go do przerwania dzia�alno�ci publicznej. Pomimo to pozostaje aktywny. Razem z It� Wegman pracuje w dziedzinie medycyny, kontynuuje prace z zakresu pedagogiki. Opracowuje plany i szkice do budowy drugiego Goetheanum. 1925 Jest ju� bardzo ci�ko chory. Wraz z It� Wegman ko�czy ksi��k� Grundlegendes f�r eine Erweiterung der Heilkunst nach geisteswissenschaftlichen Erkenntnissen (Podstawy sztuki leczenia poszerzonej wiedz� duchow�). Pracuje do ostatnich dni �ycia nad swoj� biografi�, opisan� w niedoko�czonej ksi��ce Mein Lebensgang (Moja droga �ycia) oraz nad dzie�em Anthroposophische Leits�tze (Antropozoficzne my�li przewodnie). Umiera 30 III 1925 r. w swoim atelier przy Goetheanum. Wstecz / Spis tre�ci / Dalej Duchowy obraz walki Archanio�a Micha�a ze Smokiem Drodzy przyjaciele. Gdy dzisiaj w niekt�rych ko�ach mowa jest o antropozofii, to obok wielu b��dnych wypowiedzi pojawiaj� si� r�wnie� opinie, �e antropozofia jest zbyt intelektualna, �e za bardzo apeluje do wiedzy naukowej i w zbyt ma�ym stopniu zwraca si� do potrzeb uczuciowo-sercowej sfery w duszy cz�owieka. Dlatego te� jako temat tego cyklu wyk�ad�w, kt�ry ku mojemu wielkiemu zadowoleniu znowu mog� prowadzi� dla Was w Wiedniu, wybra�em: "Antropozofia i duchowo�� cz�owieka". Duchowo�� cz�owieka by�a ukryta przed poznaniem przez ostatnie trzy do czterech stuleci ze wzgl�du na intelektualny rozw�j cywilizacji. Nie nale�y si� jednak zniech�ca�, lecz wci�� trzeba podkre�la�, �e cz�owiek nie powinien tkwi� przy czczym, suchym my�leniu i swoich zapatrywaniach. A jednak, je�li chodzi o poznanie, to opiera si� ono wy��cznie na takim rozumowaniu. Z drugiej strony ci�gle podkre�la si�, �e duchowo�� ludzka musi zdoby� swoje prawa; jednak nie daje si� jej tych praw. Przy ka�dej okazji odmawia si� jej mo�liwo�ci zdobycia jakiegokolwiek zwi�zku z tajemnicami �wiata; ogranicza si� j� do tego, co stanowi wy��cznie osobiste sprawy ludzi, do decydowania jedynie o najbardziej osobistych sprawach ludzkich. Dzisiaj chcemy m�wi� - jako pewien rodzaj historycznego wspomnienia - jak duchowo�� cz�owieka mog�a przemawia� w dawnych czasach rozwoju ludzko�ci r�wnie� w sensie poznawczym, jak mog�a wyczarowywa� przed dusz� ludzk� wielkie, pot�ne obrazy, jak mog�a oddzia�ywa� w spos�b wyja�niaj�cy, gdy chodzi o odnalezienie przez cz�owieka zwi�zku z ca�ym �wiatem, z kosmosem, z chronologicznym porz�dkiem czasu. Obrazy te tworzy�y si� w gruncie rzeczy w czasach, kiedy my�lenie sercem mog�o jeszcze przemawia� w spos�b daj�cy pogl�d na �wiat, na to, co jest najwa�niejsze w tym pogl�dzie na �wiat. Przedstawia�y one wielkie zwi�zki - ogarniaj�ce ca�y �wiat - i wstawia�y w nie cz�owieka. Chcia�bym przedstawi� dzisiaj przed Wasz� dusz� - poniewa� w�a�nie przez to mog� stworzy� podstawy do dalszych rozwa�a� ludzkiej duchowo�ci z antropozoficznego punktu widzenia - jeden z takich wspania�ych, majestatycznych obraz�w, kt�re przeznaczone s� w�a�nie po to, aby ponownie zbli�y� si� dzisiaj do cz�owieka w nowy spos�b, o kt�rym chcemy jeszcze m�wi�. Chcia�bym dzisiaj m�wi� do Was o obrazie, kt�ry wszyscy znacie, ale kt�rego znaczenie stopniowo prawie zanik�o w ludzkiej �wiadomo�ci, a cz�ciowo uj�te jest b��dnie. Chcia�bym m�wi� o obrazie walki Archanio�a Micha�a ze Smokiem. Obraz ten oddzia�ywuje jeszcze znacz�co na wielu ludzi, ale jego w�a�ciwa, g��boka tre�� jest - jak m�wi�em - albo wyblak�a, albo �le zrozumiana. W ka�dym razie nie dzia�a na ludzk� dusz� tak jak kiedy�, jak oddzia�ywa� jeszcze w XVIII w. Obecnie cz�owiek nie ma �adnego wyobra�enia o tym, jak wiele zmieni�o si� w tym zwi�zku, jak wiele z tego, o czym tak zwany rozumny cz�owiek m�wi jako o obrazach b�d�cych tworem fantazji, stanowi�o najpowa�niejsze elementy dawnych pogl�d�w na �wiat. A dotyczy�o to zw�aszcza obrazu walki Archanio�a Micha�a ze Smokiem. Gdy cz�owiek zastanawia si�, w jaki spos�b rozwin�� si� na Ziemi, dochodzi do tego - w sensie materialistycznego pogl�du na �wiat - �e obecna, w pewnym sensie relatywnie doskonalsza posta� ludzka prowadzi zawsze do postaci mniej doskona�ej, do fizycznych zwierz�cych przodk�w. W ten spos�b, wychodz�c w�a�ciwie od dzisiejszego cz�owieka, kt�ry jest w stanie prze�ywa� swoj� istot� wewn�trznie w sferze duszy i ducha, dochodzi si� do wielu materialnych stworze�, od kt�rych cz�owiek mia�by pochodzi�, a kt�re w sensie bytu materialnego sta�y w�a�nie bardzo blisko cz�owieka. Zak�ada si�, �e materia rozwija si� stopniowo coraz bardziej a� do prze�ywania duchowo�ci. Jeszcze w stosunkowo niezbyt odleg�ym czasie zapatrywanie by�o dok�adnie odwrotne. Gdy w XVIII wieku ci ludzie - r�wnie� wtedy nie by�o ich zbyt wielu - kt�rzy w�wczas nie byli jeszcze przenikni�ci przez materialistyczny pogl�d na �wiat, przez materialistyczny spos�b my�lenia, kierowali spojrzenie duszy na praczasy ludzko�ci, to nie spogl�dali na swoich przodk�w jako na istoty "mniej ludzkie", lecz patrzyli na istoty bardziej duchowe ni� sam cz�owiek. Patrzyli na istoty, dla kt�rych duchowo�� by�a czym� tak swoistym, �e nie przyjmowa�y fizycznego cia�a - kt�re zreszt� nie istnia�o w pradawnych czasach - w takim sensie, w jakim dzisiaj czyni to cz�owiek na ziemi. Spogl�dali na istoty, kt�re �y�y w wy�szy, bardziej duchowy spos�b, kt�re - je�eli mog� si� tak wyrazi� - mia�y cia�o z o wiele subtelniejszej, bardziej duchowej substancji. W sferze, o kt�rej m�wili wtedy ludzie, nie umiejscawia�o si� jeszcze takich istot jak dzisiejszy cz�owiek, lecz wy�ej stoj�ce istoty, z cia�em co najwy�ej eterycznym, a nie fizycznym, istoty, kt�re powinny stanowi� ludzkich przodk�w. Spogl�da�o si� wstecz na czasy, w kt�rych nie by�o jeszcze tak zwanych wy�szych zwierz�t, a co najwy�ej takie, kt�re dzisiaj spotykamy - jako ich potomk�w - w postaci galaretowatych zwierz�t morskich. By�o to niejako kr�lestwo zwierz�ce stoj�ce na dawnej ziemi poni�ej cz�owieka; a ponad nim istnia�o kr�lestwo istot, kt�re, jak powiedzia�em, mia�y co najwy�ej cia�o eteryczne. Istoty zaliczane dzisiaj w sensie mojej "Wiedzy tajemnej w zarysie" do jestestw wy�szych hierarchii, kt�re pod pewnym wzgl�dem stanowi�y wtedy przodk�w cz�owieka, mia�yby dzisiaj inn� posta�. Istoty te - Anio�y, Archanio�y, Archai - w ich �wczesnych formach nie posiada�y wolno�ci w takim sensie, w jakim dzisiaj m�wimy o wolno�ci cz�owieka. Ich wola nie mog�a by� prze�ywana tak, aby mia�y one takie w�asne uczucia, jakie obecnie mamy, gdy m�wimy, �e chcemy czego� samowolnie. Te jestestwa nie chcia�y niczego w spos�b samowolny; chcia�y to, co wp�ywa�o w nie jako boska wola. Mia�y wol� ustanowion� w pe�ni przez wol� bosk�. Te boskie jestestwa, kt�re nad nimi sta�y, czy te� stoj�, a kt�re w powi�zaniu z nimi oznaczaj� boskie przewodnictwo, "chcia�y" niejako poprzez ni�sze duchy Archanio��w i Anio��w; tak wi�c te ni�sze duchy "chcia�y" wy��cznie w sensie stoj�cej nad nimi bosko-duchowej woli. �wiat idei dawnej ludzko�ci by� taki, �e ludzie m�wili: w dawnych czasach nie nadszed� jeszcze moment, aby mog�y rozwija� si� istoty, kt�re powinny posiada� w swojej �wiadomo�ci uczucie wolno�ci. W sensie bosko-duchowego porz�dku �wiata moment ten od�o�ony by� na p�niejsz� epok�. Wtedy jedynie pewna cz�� duch�w zwi�zanych z bosk� wol� mia�a doj�� do w�asnej wolnej woli. Mia�a doj�� do w�asnej wolnej woli, gdy nadejdzie odpowiedni czas w rozwoju �wiata. Nie zamierzam opisywa� dzisiaj wszystkiego, co chcia�em ju� jako� usprawiedliwi� z antropozoficznego punktu widzenia, gdy� b�dziemy o tym m�wili w nast�pnych dniach. Chc� natomiast opisa� wyobra�enia, jakie a� po XVIII wiek prze�ywa�y najbardziej o�wiecone istoty. Pragn� je opisa� w spos�b historyczny; gdy� tylko przez przedstawienie sobie w duszy ich historycznej postaci dojdziemy r�wnie� do nowego spojrzenia na to, jak dalece wyobra�enia te - w innej formie - mo�na ponownie odnowi�. Wtedy jednak - tak m�wili sobie ci ludzie - spo�r�d istot, kt�rych kosmicznym przeznaczeniem by�o w�a�ciwie pozostawanie w zgodzie z wol� bosk�, oddzieli�a si� pewna ich ilo��, kt�ra chcia�a niejako wyodr�bni� swoj� wol� od woli boskiej, chcia�a uniezale�ni� swoj� wol� od woli boskiej. W istotach tych powsta�a ponadludzka pycha, kt�ra sprawi�a, �e chcia�y one zanim nasta� odpowiedni czas do tego, aby wolno�� dojrza�a zdoby� wolno�� swojej woli. A najwa�niejsz�, wiod�c� postaci� spo�r�d tych istot jest jestestwo, kt�re otrzyma�o posta� "Smoka" - Smoka pokonywanego przez Archanio�a Micha�a; Archanio�a pozostaj�cego w g�rze w kr�lestwie jestestw, kt�re nadal chcia�y ukierunkowa� swoj� wol� zgodnie ze stoj�c� ponad nimi bosko-duchow� wol�. Pozostanie w bosko-duchowej woli spowodowa�o u Archanio�a Micha�a powstanie impulsu, aby zrobi� porz�dek z istotami, kt�re "przedwcze�nie" - je�li wolno mi tak powiedzie� - si�gn�y po wolno��. Bowiem postacie, jakie posiada�y hierarchie Archanio��w, Anio��w i Archai, nie pasowa�y po prostu do istoty, kt�ra mia�a posiada� we wspomniany spos�b woln� wol�, uniezale�nion� od woli boskiej. Odpowiednia do tego posta� mia�a zaistnie� dopiero p�niej w rozwoju �wiata - mia� ni� by� cz�owiek. Ale wszystko to przenios�o si� w czasy, w kt�rych ze wzgl�du na zwi�zki kosmosu ludzka posta� nie by�a jeszcze mo�liwa; nie mog�o te� jeszcze by� postaci wy�szych zwierz�t, a jedynie niekt�re formy ni�szych zwierz�t, kt�re ju� wcze�niej scharakteryzowa�em. Tak wi�c musia�a zaistnie� posta� pe�na sprzeczno�ci w odniesieniu do kosmosu. I w ni� musia� zosta� niejako wlany ten sprzeciwiaj�cy si� duch. Nie mog�a to by� posta� zwierz�cia, kt�re mog�o zaistnie� dopiero p�niej; nie mog�a to by� r�wnie� posta� takiego Zwierz�cia, jakie ju� istnia�o w swojej zwyk�ej, niejako mi�kkiej materii. Mog�a to by� jedynie taka posta� zwierz�ca, kt�ra odbiega�a od mo�liwych w fizycznym �wiecie form zwierz�cych poniewa� jednak mia�a ona przedstawia� pewien kosmiczny sprzeciw, mia�a by� postaci� zwierz�copodobn�. I jedyn� postaci� spo�r�d tych, jakie mo�na by�o wtedy stworzy�, by�a posta� "Smoka". Gdy mia�a by� namalowana albo te� w jaki� inny spos�b przedstawiona, to by�a oczywi�cie r�nie ujmowana, przez jednych tak, a przez innych inaczej. By�a przedstawiana mniej lub bardziej trafnie, w zale�no�ci od tego, jaki wewn�trzny imaginatywny wgl�d - w to, co w�wczas by�o mo�liwe w przypadku jestestwa, kt�re chcia�o rozwija� przeciwstawiaj�c� si� wol� - mia� ten, kto j� przedstawia�. W ka�dym b�d� razie nie jest tak� postaci�, jaka by�a wtedy mo�liwa w kr�lestwie zwierz�t, z cz�owiekiem w��cznie. Musia�a ona pozosta� ponadzmys�owa! Jednak�e taka ponadzmys�owa posta� nie mog�a by� w kr�lestwie, w kt�rym s� jestestwa wy�szych hierarchii, Archanio�owie, Anio�owie itd. Musia�a zosta� niejako przeniesiona po�r�d te formy, kt�re mog�y powsta� podczas rozwoju fizycznego. Jest to "str�cenie Smoka z nieba na ziemi�". To, �e posta� ta przyj�a form� ponadzwierz�c�, ponadzmys�ow�, kt�ra jednak nie mo�e pozostawa� w kr�lestwie nadzmys�owym, jest to czyn Archanio�a Micha�a; gdy� mimo tego, �e jest ona ponadzmys�owa, przeciwstawia si� kr�lestwu nadzmys�owemu, w kt�rym by�a przed swoim niepos�usze�stwem. Tak wi�c zosta�a przeniesiona w �wiat, kt�ry jest �wiatem fizycznym, ale jako ponadfizyczna, ponadzmys�owa. �yje odt�d w kr�lestwie, w kt�rym s� minera�y, ro�liny oraz zwierz�ta; �yje odt�d w tym, co powsta�o jako ziemia. Nie �yje jednak tak, aby ludzkie oczy mog�y j� dostrzega�, tak jak mo�emy dostrzega� zwyk�e zwierz�ta. Je�eli wzrok duszy skieruje si� w �wiaty, kt�re by�y przewidziane niejako w wy�szym planie wszech�wiata, patrzy si� wtedy w swojej imaginacji na jestestwa wy�szych hierarchii; gdy fizyczne ludzkie oko kieruje si� na �wiat fizyczny, widzi po prostu to, co powsta�o w r�nych kr�lestwach natury, a� po fizyczn�, zmys�ow� posta� cz�owieka. Gdy jednak dusza skieruje si� na to, co jest w fizycznej naturze, wtedy widzi t� pe�n� sprzeczno�ci posta� "przeciwnika", kt�ry jest zwierz�cy, a jednak nie zwierz�cy, kt�ry �yje w �wiecie widzialnym, a sam jest niewidzialny - widzi posta� Smoka! I ludzie w dawnych czasach w powstaniu Smoka dostrzegali czyn Archanio�a Micha�a, kt�ry pozosta� w �wiecie duchowym w postaci odpowiadaj�cej kr�lestwu duchowemu. I wtedy powsta�a ziemia, a wraz z ni� cz�owiek, kt�ry mia� si� sta� jakby podw�jn� postaci�. Pewn� cz�ci� swojej istoty, zwi�zan� z dusz� i duchem, powinien tkwi� w g�rze w tym, co nazywamy niebia�skim, nadzmys�owym �wiatem, a inn� cz�ci� swojej istoty, fizyczno-eteryczn� cz�ci�, powinien nale�e� do tej natury, kt�ra powsta�a jako natura ziemska, jako nowe cia�o niebieskie, na kt�re przeniesiony zosta� ten zbuntowany duch, przeciwnik. Tam musia� powsta� cz�owiek. By� on jestestwem, kt�re nale�y do tego �wiata zgodnie z pierwotn� bosk� wol� le��c� u podstaw ca�o�ci. Cz�owiek przynale�y do ziemi; Smok nie nale�y do ziemi, lecz zosta� na ni� przeniesiony. A teraz pomy�lcie, co cz�owiek, w trakcie swojego procesu powstawania wraz z rozwojem ziemi, zasta� na niej. Zasta� to, co rozwin�o si� z wcze�niejszych kr�lestw natury jako zewn�trzna przyroda, co nast�pnie przyj�o tendencj�, kt�ra dzisiaj osi�ga swoje apogeum w kr�lestwie mineralnym, ro�linnym oraz zwierz�cym, a� po fizyczn� ludzk� posta�. To w�a�nie zasta�. Innymi s�owy to, co zwykli�my nazywa� natur� istniej�c� poza cz�owiekiem. Czym by�a ta istniej�ca poza cz�owiekiem natura? By�a i jest jeszcze do dzisiaj kontynuacj� tego, co by�o za�o�one przez najwy�sze moce w ci�g�ych planach rozwoju �wiata. Dlatego cz�owiek, gdy prze�yje to w swojej duszy, powinien wpatrywa� si� w zewn�trzn� natur�, powinien dostrzega� w minera�ach to wszystko, co zwi�zane jest ze �wiatem mineralnym, formy krystaliczne, g�ry, chmury i inne formy, a wtedy widzi zewn�trzn� natur� w jej niejako powinien dostrzega� wspania�e martwej, pozbawionej �ycia formie. Ale patrzy na ni� jak na co�, co mimo tego, �e pozbawione jest �ycia, wy�oni� z siebie wcze�niejszy boski �wiat; tak jak ludzkie zw�oki - jednak w innym znaczeniu - wy�onione zostaj� przez �mier� z �ywego cz�owieka. Widok ludzkich zw�ok nie sprawia pocz�tkowo �adnego pozytywnego wra�enia na cz�owieku, jednak to, co powsta�o w kr�lestwie mineralnym i stanowi w pewnym sensie boskie zw�oki, ale na wy�szym poziomie, powinno by� postrzegane przez cz�owieka jako co�, co swoj� form�, postaci� odzwierciedla pocz�tkow� bezpostaciow� �yw� bosko��. A to, co zosta�o p�niej wytworzone jako wy�sze kr�lestwo natury, b�dzie postrzegane jako dalsze odzwierciedlenie tego, co pocz�tkowo by�o bezpostaciow� bosko�ci�. Cz�owiek powinien tak patrze� na ca�� natur� i odczuwa�, �e ta istniej�ca poza nim natura jest niejako odzwierciedleniem bosko�ci w �wiecie. Ostatecznie jest to r�wnie� to, co natura powinna da� ludzkiej duszy. Cz�owiek powinien by� w stanie - w spos�b naiwny, bez jakiejkolwiek spekulacji - przy spojrzeniu na t� czy inn� istotowo�� natury, odczuwa� rado��, sympati�, by� mo�e wewn�trzny krzyk rado�ci, wewn�trzny entuzjazm wobec formowania, wobec kie�kowania i kwitnienia w naturze. A wtedy ze wzgl�du na to, czego sobie nie u�wiadamia do ko�ca przy tym krzyku, w tym entuzjazmie, przy tej przelewaj�cej si� rado�ci z natury, powinno w jego pod�o�u �y� w�a�ciwie odczucie, �e w ca�ej swojej duszy czuje si� tak bliski naturze, i� mo�e sobie powiedzie�, nawet gdyby dosz�o to do jego �wiadomo�ci w spos�b st�umiony: wy�onili to z siebie bogowie, jako swoje odbicie w �wiecie, ci sami bogowie, od kt�rych pochodzi moja dusza, od kt�rych przychodz� inn� drog�. I w�a�ciwie ca�a wewn�trzna rado�� z natury, wszystko, co przychodzi do nas jako uwalniaj�ce nas uczucie, gdy prze�ywamy w spos�b �ywy �wie�o�� natury, wszystko to powinno prowadzi� do tego, aby dusza ludzka czu�a si� spokrewniona z tym, co na zewn�trz w naturze �yje jako odbicie bosko�ci. Ale cz�owiek rozwija si� w ten spos�b, �e bierze natur� w siebie - przyjmuje j� w siebie przez od�ywianie, przez oddychanie. Bierze j� w siebie r�wnie� - w spos�b duchowy - przez to, �e przyjmuje natur� swoimi zmys�ami, �e j� postrzega. A zatem przyjmuje j� w siebie w potr�jny spos�b: od�ywiaj�c si�, oddychaj�c powietrzem i postrzegaj�c zmys�ami. W�a�nie przez to cz�owiek jest istot� podw�jn�. W swojej istocie duszy i ducha pokrewny jest jestestwom wy�szych hierarchii, ale pewn� cz�� swojej istoty musi ukszta�towa� z tego, co istnieje na zewn�trz jako natura. To przyjmuje w siebie. A kiedy zostaje ona przyj�ta jako po�ywienie, jako oddychanie, a tak�e w subtelny, eteryczny spos�b w procesie postrzegania, to w cz�owieku kontynuowane s� procesy, kt�re widzi si� na zewn�trz w naturze. �yje to w cz�owieku jako instynkt, jako pop�d, jako zwierz�ca rozkosz, jako wszystko to, co z g��bi ludzkiej natury wznosi si� w cz�owieku jako zwierz�co��. Rozwa�my to w spos�b prawid�owy: oto na zewn�trz mamy pi�knie ukszta�towane kryszta�y, mineraln� mas�, kt�ra spi�trza si� w gigantyczne g�ry, mas� mineraln�, kt�ra rozlewa si� po ziemi w wodzie w najr�norodniejszy spos�b; na wy�szym poziomie ukszta�towania mamy przed sob� rosn�c� substancj� ro�linn�, mamy najr�norodniejsze postacie zwierz�t, mamy tam r�wnie� fizyczn� ludzk� posta�. Wszystko, co �yje tam na zewn�trz, jest odzwierciedleniem bosko�ci; wszystko to stoi w pi�knej naiwnej niewinno�ci przed ludzk� dusz�, gdy� odzwierciedla w�a�nie bosko�� i w gruncie rzeczy jest niczym innym, jak czystym jej odzwierciedleniem. Trzeba tylko to odzwierciedlenie zrozumie�. Cz�owiek nie mo�e tego poj�� swoim intelektem; mo�e to zrozumie� - o czym b�dziemy jeszcze s�ysze� w nast�pnych wyk�adach - w�a�nie poprzez swoj� dusz�. Je�li rozumie to swoj� dusz� w spos�b prawid�owy - a w dawnych czasach, o kt�rych teraz m�wi�, rozumia� to swoj� dusz� - widzi to jako odbicie bosko�ci. A gdy rozwa�a, co w zewn�trznej naturze �yje w substancjach r�nych soli, co �yje w ro�linach i w zwierz�cych sk�adnikach, kt�re nast�pnie wnikaj� do jego w�asnego cia�a, i obserwuje, co wyrasta z niewinnej zieleni ro�lin i co jeszcze w naiwny spos�b istnieje zmys�owo w cia�ach zwierz�t... to rozwa�a, patrz�c na swoje wn�trze, jak unosi si� to w nim jako pop�dy, jako zmys�owe pragnienia, jako zwierz�ce instynkty: widzi, co czyni w nim natura. By�o to uczucie, kt�re w XVIII stuleciu posiada�o jeszcze wielu najbardziej o�wieconych ludzi. Czuli oni w �ywy spos�b r�nic� mi�dzy zewn�trzn� natur�, a t� natur�, w jak� si� ona przemienia, gdy cz�owiek j� spo�ywa, oddycha ni�, przyjmuje j� w siebie poprzez zmys�y. Odczuwali w spos�b prawid�owy r�nic� pomi�dzy t� naiwn�, zewn�trzn�, postrzegan� przez zmys�y natur�, a ludzk�, wewn�trzn�, tryskaj�c� zmys�owo�ci�. Ta r�nica by�a jeszcze czym� wyra�nym, wspaniale �ywym dla wielu ludzi, kt�rzy w XVIII wieku dla siebie samych i dla swoich uczni�w przedstawiali w walce Archanio�a Micha�a ze Smokiem natur� i cz�owieka oraz powi�zania cz�owieka z natur�. Gdy dostrzegamy to biegunowe przeciwie�stwo - t� zewn�trzn� natur� w jej elementarnej niewinno�ci oraz pozbawion� niewinno�ci natur� w cz�owieku - jakie by�o przed wzrokiem ludzkiej duszy jeszcze w XVIII wieku - to musimy pami�ta� o Smoku, kt�rego Archanio� Micha� przeni�s� w �wiat natury, gdy� uwa�a�, �e nie by� on godzien pozostawania w �wiecie duchowym. Smok, kt�rego posta� przeciwstawia si� naturze, nie przyj�� �adnej z form, jak� maj� istoty natury na zewn�trz w �wiecie minera��w, w �wiecie ro�lin, a nawet w �wiecie zwierz�t. Przyj�� tak fantastyczn� dzi� dla nas pod wieloma wzgl�dami form� "Smoka", kt�ra musi po prostu pozosta� w nadzmys�owo�ci. Nie mo�e on wnikn�� w �aden minera�, ro�lin� i zwierz�, nie mo�e te� wnikn�� w �adne fizyczne cia�o ludzkie. Mo�e jednak wnika� w to, czym sta�a si� obecnie w fizycznym ludzkim ciele ta zewn�trzna niewinna natura - w pozbawion� niewinno�ci form� tryskaj�cych �yciowych pop�d�w! W osiemnastym wieku jeszcze wielu ludzi m�wi�o: gdy Smok, dawny w��, zosta� str�cony w d� z nieba na ziemi�, pocz�tkowo nie mia� �adnego miejsca; potem jednak urz�dzi� sobie bastion w jestestwie cz�owieka i tak obwarowa� si� w ludzkiej naturze! W ten spos�b ten pot�ny obraz Archanio�a Micha�a i Smoka ka�dej epoce dostarcza jeszcze troch� ludzkiego poznania. Gdyby chcie� ju� w XVIII wieku przedstawia� antropozofi� odpowiednio dla �wczesnych czas�w, trzeba by m�wi� w�a�nie o tym, �e cz�owiek, przyjmuj�c w siebie zewn�trzn� natur� przez po�ywienie, oddychanie i zmys�owe postrzeganie, stwarza przez to miejsce dla Smoka. Smok �yje w ludzkiej naturze. W duszy ludzi XVIII wieku �y�o to jeszcze na tyle dok�adnie, i� mo�na by sobie zupe�nie dobrze wyobrazi�, �e gdyby ludzie osiemnastego stulecia mieli jak�� jasnowidz�c� istot� umieszczon� na innej planecie, aby zapisywa�a to, co dzieje si� na ziemi, wtedy wszystko, co �yje w �wiecie mineralnym, ro�linnym i zwierz�cym, kr�tko m�wi�c wszystko, co �yje poza cz�owiekiem, by�oby opisane jako "wolne od Smoka". Natomiast Smok w�lizgn�� si� poprzez zwierz�c� zmys�owo�� cz�owieka i dlatego przedstawia�by sob� jestestwo ziemskie. Przez to jednak dla ludzi �yj�cych w XVIII wieku sytuacja przedstawia�a si� inaczej ni� w czasach poprzedzaj�cych pojawienie si� cz�owieka. W czasach poprzedzaj�cych cz�owieka walk� Archanio�a Micha�a ze Smokiem trzeba by przedstawi� jako obiektywnie zewn�trzn�, natomiast teraz nie mo�na by�o znale�� Smoka nigdzie na zewn�trz. Gdzie zatem by� Smok? Gdzie nale�a�o go szuka�? Wsz�dzie tam, gdzie s� na ziemi ludzie! Tam by� Smok. Gdyby zatem Archanio� Micha� chcia� teraz kontynuowa� swoj� misj�, kt�r� w zamierzch�ych czasach prowadzi� w obiektywnej zewn�trznej naturze, kiedy to pokona� Smoka zewn�trznie jako "�wiatow� zwierzyn�", musia�by przenie�� swoj� walk� do wn�trza ludzkiej natury. Walka Archanio�a Micha�a przenosi�a si� - ju� od dawna, od zamierzch�ej staro�ytno�ci, ale w�a�nie a� po XVIII wiek - do wn�trza cz�owieka. Jednak ci, kt�rzy tak m�wili, wiedzieli, �e przenie�li do wn�trza cz�owieka jedynie wydarzenie, kt�re dawniej by�o wydarzeniem kosmicznym. I m�wili mniej wi�cej tak: je�li patrzy si� w zamierzch�e czasy, to trzeba sobie wyobrazi�, �e wtedy Smok zosta� str�cony przez Archanio�a Micha�a na ziemi�; by�o to zatem zdarzenie, kt�re rozgrywa�o si� w zewn�trznym �wiecie. A patrz�c na nowsze czasy trzeba pomy�le� o tym, jak cz�owiek pojawi� si� na ziemi, jak przyjmuje w siebie zewn�trzn� natur� i przemienia j�, tak �e Smok mo�e znale�� w niej dla siebie miejsce. I odt�d walk� Archanio�a Micha�a ze Smokiem trzeba przenie�� na ziemi�! Taka zmiana my�lenia nie by�a abstrakcj�, o czym cz�sto dzisiaj tak ch�tnie si� m�wi. Dzisiaj ludzie lubi� si� pos�ugiwa� uproszczeniami my�lowymi. M�wi si�: no tak, dawniej ludzie umiejscawiali na zewn�trz takie wydarzenie jak walka Archanio�a Micha�a ze Smokiem; z biegiem czasu ludzko�� rozwin�a swoje wn�trze i teraz takie wydarzenie mo�e by� dostrzegane tylko we wn�trzu. Prawd� m�wi�c, nie trzeba zaprzecza� tym, kt�rzy pozostaj� przy takiej abstrakcji; jednak ludzie ci z pewno�ci� nie dostrzegaj� biegu historii �wiata. Dzia�o si� bowiem tak, jak to dzisiaj przedstawi�em; zewn�trzna kosmiczna walka Archanio�a Micha�a ze Smokiem zosta�a przeniesiona do wn�trza ludzkiej istoty, poniewa� Smok tylko w ludzkiej naturze m�g� jeszcze znale�� swoje miejsce. W�a�nie dlatego problem Archanio�a Micha�a wi��e si� z zal��kiem ludzkiej wolno�ci, gdy� cz�owiek sta�by si� zwyk�ym automatem, gdyby walka w jego wn�trzu kontynuowana by�a tak samo, jak wcze�niej na zewn�trz. Gdy walka przenios�a si� do wn�trza cz�owieka, zewn�trznie postrzegana by�a w spos�b abstrakcyjny jako walka wy�szej natury cz�owieka z jego ni�sz� natur�. Mog�a ona jednak przyj�� w ludzkiej �wiadomo�ci jedynie tak� form�, jak� ludzie wprowadzili poprzez ogl�d postaci Archanio�a Micha�a w �wiatach nadzmys�owych. W gruncie rzeczy w XVIII w. by�o jeszcze wiele wskaz�wek dla ludzi i wszystkie one pokazuj�, w jaki spos�b mo�na dosta� si� w sfer� Archanio�a Micha�a, aby z pomoc� jego si�y pokona� w sobie w�asn� zwierz�c� istot� Smoka. Cz�owiek, kt�ry jeszcze w osiemnastym wieku wejrza�by g��biej w �ycie duchowe, musia�by przedstawi� to na obrazie mniej wi�cej w nast�puj�cy spos�b: na pierwszym planie ludzk� posta�, poni�ej zwierz�c� posta� Smoka, wij�cego si� Smoka, kt�ry owija si� wok� serca; nast�pnie, niejako z ty�u, poza cz�owiekiem - poniewa� cz�owiek tyln� cz�ci� g�owy postrzega to, co wy�sze w sensie duchowym - zewn�trzn� kosmiczn� posta� Archanio�a Micha�a, g�ruj�c�, pe�n� blasku, zachowuj�c� swoj� kosmiczn� istot�, ale odbijaj�c� t� istot� we wn�trzu wy�szej natury cz�owieka, tak �e cz�owiek przedstawia�by w swoim w�asnym ciele odbicie eteryczne kosmicznej postaci Archanio�a Micha�a. A wtedy sta�aby si� widoczna w ludzkiej g�owie, ale dzia�aj�ca w d� do serca, si�a Archanio�a Micha�a mia�d��ca Smoka, tak �e jego krew sp�ywa z serca na nogi cz�owieka. By� to obraz odbywaj�cej si� we wn�trzu cz�owieka walki Archanio�a Micha�a ze Smokiem, jaki w osiemnastym stuleciu nosi�o w sobie jeszcze wielu ludzi. Jednocze�nie by� to obraz - w�a�nie w �wczesnych czasach wielu ludziom by� on bardzo bliski - jak cz�owiek z pomoc� tego co "wy�sze" pokonuje w sobie to, co "ni�sze", jak potrzebuje si�y Archanio�a Micha�a dla w�asnego �ycia. Widzicie, drodzy przyjaciele, rozum dostrzega teori� Kanta-Laplace'a, widzi pramg�awic� Kanta-Laplace'a, by� mo�e spiraln� mg�awic�; z niej formuj� si� planety, pozwalaj�c w �rodku pojawi� si� S�o�cu; na jednej z planet powstaje stopniowo kr�lestwo natury, powstaje cz�owiek. A gdy patrzy si� w przysz�o��, to wszystko ponownie przechodzi w wielkie cmentarzysko natury. Rozum nie potrafi ju� inaczej o tym my�le�. A poniewa� temu rozumowi dajemy coraz wi�ksz� przewag� w ludzkim poznaniu, dlatego te� b�dzie to coraz bardziej powszechne. Jednak u tych wszystkich ludzi, o kt�rych dzisiaj m�wi�em, dzia�a, je�li mo�na tak powiedzie�, oko duszy. Rozumem mo�e si� cz�owiek odizolowa� od �wiata, gdy� ka�dy ma swoj� w�asn� g�ow�, a w niej w�asne my�li. W duszy jest to niemo�liwe, gdy� nie jest ona zwi�zana z g�ow�, lecz z rytmicznym organizmem cz�owieka. Powietrza, kt�re mam teraz w sobie, nie mia�em jeszcze przed chwil�, by�o to jeszcze wsp�lne powietrze, a kiedy je znowu wypuszcz�, ponownie b�dzie wsp�lnym powietrzem. Tylko g�owa izoluje cz�owieka, tylko g�owa czyni go samotnikiem na ziemi. Nawet w odniesieniu do swoich narz�d�w - kt�re stanow� fizyczn� organizacj� jego duszy - cz�owiek nie jest odizolowany od �wiata; t� sfer� nale�y do ca�ego kosmosu, stanowi tylko cz�� kosmosu. Jednak dusza przestaje stopniowo "widzie�", a jedynie g�owa widzi. Ale g�owa rozwija tylko intelekt, izoluje cz�owieka. Kiedy cz�owiek widzia� jeszcze dusz�, nie dostrzega� w kosmosie abstrakcyjnych my�li, kt�re trzeba interpretowa�, wyja�nia�, widzia� tam jeszcze wspania�e obrazy, jak w�a�nie obraz walki Archanio�a Micha�a ze Smokiem. Widzia� wtedy, co �yje w jego w�asnej naturze i istocie, widzia� co�, co wykszta�ci�o si� ze �wiata, z kosmosu, w spos�b, kt�ry Wam dzisiaj opisa�em. Widzia� wtedy - jak �yw� - walk� Archanio�a Micha�a we wn�trzu cz�owieka, kt�ra przesz�a z zewn�trznej walki w kosmosie. Widzia� wtedy antropozofi� rozwijaj�c� si� z kosmozofii. I zawsze, kiedy kierujemy si� do jakiego� dawnego pogl�du na �wiat, przechodzimy od abstrakcyjnych my�li, kt�re s� dla nas zimne i suche, od kt�rych intelektualizmu przechodz� nas ciarki, do obraz�w, kt�rych jednym z najpot�niejszych jest obraz Archanio�a Micha�a walcz�cego ze Smokiem, Archanio�a, kt�ry najpierw str�ci� Smoka na ziemi�, gdzie nast�pnie Smok - je�li mog� tak powiedzie� - m�g� zdoby� swoj� "ludzk� twierdz�". A potem Archanio� Micha� sta� si� pogromc� Smoka w cz�owieku w opisany wy�ej spos�b. W obrazie, kt�ry przedstawia�em przed Wasz� dusz�, Archanio� Micha� jest kosmicznie poza cz�owiekiem, z ty�u; a w cz�owieku �yje jego eteryczne odbicie, kt�re prowadzi w�a�ciw� walk�, przez co cz�owiek mo�e w tej walce stopniowo sta� si� wolny, gdy� to nie Archanio� Micha� prowadzi walk�, lecz ludzkie oddanie i przywo�ane przez nie odbicie Archanio�a Micha�a. W kosmicznym Archaniele pozostaje wci�� �ywe jestestwo, kt�re realizowa�o pierwotn� kosmiczn� walk� ze Smokiem i do kt�rego cz�owiek mo�e zwr�ci� sw�j wzrok. Oczywi�cie, nie tylko na ziemi by�y te wydarzenia. Wydarzenia, kt�re mia�y miejsce na ziemi, s� w gruncie rzeczy niezrozumia�e dla cz�owieka, je�li nie mo�e ich ogl�da� jako obraz�w zdarze�, kt�re dziej� si� w �wiecie nadzmys�owym, je�li nie mo�e widzie� w �wiecie nadzmys�owym ich przyczyn. Nie tak dawno przed naszymi czasami mia� ju� miejsce w kr�lestwie nadzmys�owym czyn Archanio�a Micha�a. Czyn, kt�ry chcia�bym opisa� w spos�b, kt�rym dzisiaj gardzi si� jako "antropomorficznym". Ale jak mam Wam to opowiedzie�, je�eli u�ywam ludzkich s��w do tego, co rozegra�o si� w �wiecie nadzmys�owym! Czasy, kiedy to Archanio� Micha� str�ci� Smoka na ziemi�, trzeba opisa� jako odleg��, poprzedzaj�c� cz�owieka epok�. Potem jednak pojawi� si� na ziemi cz�owiek. Pomy�lcie teraz o tym, co opisywa�em, �e ta walka coraz bardziej przechodzi do wn�trza. W�a�nie pod koniec dziewi�tnastego wieku Archanio� Micha� m�g� powiedzie�: teraz ten obraz zag�ci� si� w cz�owieku do tego stopnia, �e cz�owiek b�dzie m�g� go strzec wewn�trznie, teraz b�dzie m�g� odczu� w swojej duszy pogromc� Smoka, przynajmniej w obrazie. Trzecia cz�� dziewi�tnastego stulecia przedstawia w rozwoju ludzko�ci naprawd� co� wyj�tkowo wa�nego. W dawnych czasach obraz Archanio�a Micha�a by� w cz�owieku bardzo subtelny; zag�szcza� si� coraz bardziej, a w trzeciej cz�ci dziewi�tnastego stulecia sta�a si� rzecz szczeg�lna. W dawniejszych czasach ten niewidzialny, ponadzmys�owy Smok by� silny, dzia�a� w po��daniach oraz instynktach, w zachciankach i zwierz�cych pragnieniach cz�owieka. Dla zwyk�ej �wiadomo�ci pozostawa� podzmys�owy, �y� w zwierz�co�ci cz�owieka. Jednak �y� tam, wy�ywa� si� - czyni� cz�owieka coraz mniej ludzkim, cz�owiek stawa� si� pod jego wp�ywem coraz bardziej "podludzki"; �y� w tym wszystkim, co ludzi �ci�ga�o w d�. Archanio� Micha� wci�� ingerowa� w ludzk� natur�, aby cz�owiek za bardzo nie upad�. Jednak w trzeciej cz�ci dziewi�tnastego wieku obraz Archanio�a Micha�a sta� si� w cz�owieku na tyle silny, �e zale�a�o to ju� niejako tylko od dobrej woli cz�owieka, �eby si�gaj�c uczuciem wzwy�, �wiadomie wznie�� si� ku obrazowi Archanio�a Micha�a, a�eby z jednej strony - jak w mrocznym prze�yciu uczucia - ukazywa� mu si� obraz Smoka; a wtedy po drugiej stronie - w duchowym ogl�dzie, a jednak ju� w zwyk�ej �wiadomo�ci - mog�a sta� przed wzrokiem jego duszy w�a�nie �wietlista posta� Archanio�a Micha�a. W ten spos�b mog�a pojawia� si� przed cz�owiekiem tre�� duszy: oto dzia�a we mnie si�a Smoka, kt�ra chce mnie �ci�gn�� w d�; nie widz� jej, jednak czuj� j� jako co�, co chce mnie sprowadzi� poni�ej cz�owiecze�stwa. Widz� jednak w duchu �wietlistego Anio�a, kt�rego kosmicznym zadaniem by�o zawsze pokonanie Smoka. Koncentruj� swoj� dusz� na tej �wietlistej postaci, pozwalam wp�ywa� jego �wiat�u w moj� dusz�. A wtedy dusza, nios�c w sobie si�� Archanio�a Micha�a, staje si� tak rozja�niona i ogrzana, �e cz�owiek z wolnego wyboru jest w stanie, dzi�ki zwi�zaniu si� z Archanio�em Micha�em, pokona� si�� Smoka w swojej ni�szej naturze. Gdyby w szerokich kr�gach by�a dobra wola, aby takie wyobra�enie podnie�� do pewnej si�y religijno�ci i odcisn�� w ka�dej duszy, to nie mieliby�my dzisiaj tak nieprzekonywuj�cych, bezbarwnych idei, wkraczaj�cych jako reformuj�ce my�li itp., jakie wsz�dzie mo�emy obecnie znale��, lecz co�, co ponownie mo�e ogarn�� wewn�trznie ca�ego cz�owieka, gdy� co� takiego mo�e si� zapisa� w �ywej duszy ludzkiej, w ka�dej �ywej duszy, kt�ra w okamgnieniu, gdy tylko to rzeczywi�cie o�yje, mo�e nawi�za� r�wnie� �ywy zwi�zek z ca�ym kosmosem. A wtedy ka�da �wietlista my�l Archanio�a Micha�a sta�aby si� zapowiedzi� ponownego wznoszenia si� cz�owieka do �wiata ponadzmys�owego. Ogl�d w sensie wiedzy zosta�by przenikni�ty wewn�trznie religijno�ci�, m�g�by pog��bi� si� religijnie. Cz�owiek by�by przez to przygotowany do �wi�t rocznych - kt�rych zrozumienie jeszcze mu migocze jako pozosta�o�� dawnych czas�w, jednak w niewielkim stopniu - aby ka�de �wi�to obchodzi� z pe�n� �wiadomo�ci�, r�wnie� to, kt�re w kalendarzu jest pod koniec wrze�nia, na pocz�tku jesieni - �wi�to Archanio�a Micha�a. B�dzie to mia�o pewne znaczenie dopiero wtedy, gdy b�dziemy w stanie wywo�a� w duszy taki �ywy ogl�d. Je�li b�dziemy w stanie odczu� to w �ywy spos�b, aby uczyni� to instynktownym spo�ecznym impulsem obecnych czas�w, to �wi�to Archanio�a Micha�a - poniewa� impulsy przychodz� tu bezpo�rednio z duchowo�ci - b�dzie dostrzegane jako ukoronowanie, jako w�a�ciwy pocz�tek impulsu, kt�rego potrzebujemy, je�li pragniemy wydoby� si� z dzisiejszego upadku, by do ca�ej mowy o idea�ach doda� to, co nie b�dzie idea�em wynikaj�cym z ludzkiej g�owy lub piersi, lecz idea�em wypowiedzianym przez kosmos. Kiedy drzewa trac� swoje li�cie, a kwiaty dojrzewaj� i owocuj�, gdy natura zsy�a nam pierwszy mr�z i przygotowuje si� do zimowego obumierania, wtedy mo�emy odczu� - podobnie jak wraz z nadchodz�c� wiosn� odczuwamy �wi�to Wielkanocy - nadchodz�c� duchowo��, z kt�r� cz�owiek powinien si� po��czy�. A wtedy jako mieszka�cy kosmosu b�dziemy mogli przyjmowa� w �ycie impulsy, kt�re - poniewa� nie s� abstrakcyjnymi my�lami - nie pozostan� bez oddzia�ywania, lecz b�d� bezpo�rednio ukazywa� swoje dzia�anie. Tre�� duszy zacznie �y� dopiero wtedy, gdy w naszej duszy b�dziemy mogli rozwin�� impulsy z kosmosu. Wstecz / Spis tre�ci / Dalej Odpowiedzialno�� cz�owieka wobec kosmosu Drodzy przyjaciele! To, co mog�em wczoraj powiedzie� na zako�czenie rozwa�a� o dawnych wyobra�eniach walki Archanio�a Micha�a ze Smokiem, by�o ju� dla Was pewn� wskaz�wk�, jak potrzebne jest w naszych czasach ponowne o�ywienie tego, co kiedy� z�o�one zosta�o dla ludzko�ci w tym wspania�ym obrazie jako elementy pogl�du na �wiat. Dla tego okresu rozwoju ludzko�ci, kt�ry, jak widzieli�my, nie jest wcale tak odleg�y w czasie. W r�nych miejscach wczorajszego wyk�adu mog�em wskaza�, �e dla wielu ludzi osiemnastego wieku wyobra�enia te by�y jeszcze w pe�ni �ywe. Zanim jednak w nast�pnych wyk�adach b�d� m�wi� o tym, co z ducha naszego czasu, z rzeczywi�cie duchowego �wiatopogl�du naszych czas�w mo�e i musi prowadzi� do o�ywienia tych wyobra�e�, konieczne jest, abym dzisiaj - jako pewnego rodzaju epizodyczny dodatek - zaprezentowa� Wam og�lne rozwa�anie antropozoficzne. Na podstawie tego oka�e si�, w jaki spos�b wskazane rozwa�anie mo�e by� na nowo o�ywione, aby stanowi�o prawdziw� si�� w my�leniu, odczuwaniu oraz dzia�aniu ludzko�ci. Je�eli spojrzymy na dzisiejszy stosunek cz�owieka do przyrody i ca�ego �wiata, to mo�emy powiedzie� - je�eli tylko jeste�my w stanie dostatecznie bezstronnie por�wna� ten dzisiejszy stosunek do dawniejszych czas�w - �e dzisiaj cz�owiek sta� si� w�a�ciwie jedynie samotnikiem wobec kosmicznych mocy. Staje si� on samotnikiem, bo gdy przez swoje narodziny zostaje wprowadzony w byt fizyczny, nie ma ju� �adnych wspomnie� bytu przedziemskiego, kt�ry kiedy� ca�a ludzko�� rzeczywi�cie posiada�a. W czasach, kiedy cz�owiek dopiero dorasta� do u�ywania swoich si� rozumu i pami�ci, w czasach, do kt�rych cz�owiek powraca wspomnieniami podczas ziemskiego �ycia, w tych dawnych etapach rozwoju ludzko�ci cz�owiek mia� jeszcze mo�liwo�� pewnego rzeczywistego wspominania prze�y� przedziemskich, kt�re posiada� jako istota z�o�ona z ducha i duszy przed swoim ziemskim �yciem. To w�a�nie sprawia, �e cz�owiek jest dzisiaj w �wiecie samotnikiem, poniewa� jest nie�wiadomy, jak jego byt ziemski zwi�zany jest z bytem duchowym. Innym powodem jest to, �e cz�owiek kieruje dzisiaj sw�j wzrok w dale kosmosu, ogl�da zewn�trzn� posta� gwiazd i ich obraz, ale nie posiada ju� wewn�trznego duchowego stosunku do duchowo�ci w kosmosie. Mo�na p�j�� jeszcze dalej. Cz�owiek kieruje swoje spojrzenie na otaczaj�ce go na ziemi kr�lestwo przyrody, na r�norodne pi�kno ro�lin, na ogrom g�r, na rozci�gaj�ce si� chmury itd, jednak r�wnie� i tu musi si� ogranicza� do wra�e� dzia�aj�cych na jego zmys�y. Bardzo cz�sto z�o�ci si� nawet, gdy ma bardziej intymny, g��bszy zwi�zek z bezmiarem przyrody, gdy� mog�oby to zburzy� jego naiwny ogl�d natury. Ta faza rozwoju ludzko�ci by�a jednak konieczna, aby cz�owiek m�g� rozwin�� to, co prze�ywa ze �wiadomo�ci� wolno�ci, z uczuciem wolno�ci. Aby cz�owiek doszed� do pe�nej samo�wiadomo�ci, do pewnej wewn�trznej si�y, kt�ra pozwala w pe�ni rozwin�� si� jego ja�ni, konieczne by�o to samotnicze �ycie cz�owieka w kosmosie. Powinno to by� jednak tylko przej�ciem do innej epoki, w kt�rej cz�owiek ponownie odnajdzie drog� do duchowo�ci le��cej u pod�o�a wszystkich rzeczy i istot. I w�a�nie to ponowne odnalezienie duchowo�ci musi by� osi�gni�te dzi�ki sile, kt�ra stanie si� udzia�em cz�owieka, gdy b�dzie m�g� poj�� ide� Archanio�a Micha�a w jej prawdziwej postaci, w prawid�owym sensie, w jakim powinna by� przyj�ta w naszych czasach. Potrzebujemy przenikni�cia impulsem Archanio�a Micha�a w �yciu my�li, uczu� i czyn�w. Nie wystarczy jednak m�wi�, �e �wi�to Archanio�a Micha�a ponownie musi sta� si� dla ludzko�ci �ywe i trzeba do��czy� je do innych �wi�t w roku - nie wystarczy, gdy niekt�rzy powiedz�: a wi�c zacznijmy obchodzi� �wi�to Archanio�a Micha�a! Drodzy przyjaciele, aby osi�gn�� w �wiecie to, co wyp�ywa z antropozofii, z pewno�ci� nie wystarczy to, co dzisiaj w spos�b powierzchowny odgrywa dla �wiata pewn� rol� w inicjatywach antropozoficznych. Sprawy wyrastaj�ce z antropozofii trzeba ujmowa� z najwi�ksz� powag�. I aby wnikn�� w to, czym powinna by� taka powaga, chcia�bym Was prosi� o rozwa�enie, jaki wp�yw na rozw�j ludzko�ci mia�y �wi�ta, kt�re kiedy� by�y �ywe, a dzisiaj s� wyblak�e. Czy� �wi�to Bo�ego Narodzenia albo Wielkanoc s� wynikiem podj�cia przez pewnych ludzi decyzji: mamy ide�, aby w okre�lonej porze roku obchodzi� �wi�to i urz�dzamy w zwi�zku z tym odpowiednie obrz�dy? Oczywi�cie, �e nie. Aby mog�o pojawi� si� w rozwoju ludzko�ci co� takiego jak �wi�to Bo�ego Narodzenia, konieczne by�y narodziny Jezusa Chrystusa. Ten fakt musia� zaistnie� w historycznym rozwoju �wiata, to wyj�tkowe zdarzenie musia�o mie� miejsce. A �wi�to Wielkanocy? Nie mia�oby ono dla �wiata �adnego sensu, gdyby nie by�o �wi�tem przypominaj�cym, co wydarzy�o si� poprzez Misterium Golgoty, gdyby zdarzenie to nie wkroczy�o i nie odcisn�o si� w ziemskiej historii. Je�eli dzisiaj �wi�ta te s� wyblak�e, je�li Bo�e Narodzenie,