14713

Szczegóły
Tytuł 14713
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

14713 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 14713 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14713 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

14713 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

W�adimir Szczerbakow �My igrali pod twoim oknem� �BAWILI�MY SI� POD TWOIM OKNEM�� W nocy spad� deszcz. Droga wymyta przeze� do po�ysku ju� wysch�a. Wietrzyk strz�sa� jeszcze z drzew du�e, ch�odne krople, a na poboczach po�yskiwa�y b��kitne ka�u�e ��wiadectwo pierwszej wiosennej ulewy. Sergiusz szed� szybko mru��c oczy przed s�o�cem i przeciwnym wiatrem, li�cie i kwiaty mlecza zlewa�y si� w t�czowe plamy, a ob�oki wisia�y nad domami, jak k��by bia�ego dymu. Przystan�� raz, i to na chwil�, by wypi� butelk� oran�ady, kt�ra ko�ata�a si� w walizeczce. Potem zosta�y tam tylko przybory do golenia zawini�te w r�cznik. W ci�gu godziny powinien doj�� do swojego domu, ale zdawa�o mu si�, �e to nieprawda, sen, �e ju� wielokrotnie widzia� t� nie ko�cz�c� si� wst�g� drogi, kroczy� do domu szos�, trawiastymi dr�kami. Zacz�� szczeg�owo roztrz�sa� powroty, ale blak�y w pami�ci, g�osy i twarze gin�y jakby we mgle. Co najmniej p� godziny przychodzi� do siebie w sali dla przybywaj�cych i jedyn� twarz�, jaka utkwi�a mu w pami�ci, by�a twarz dziewczyny siedz�cej przy stoliku naprzeciw. Oczywi�cie kogo� wita�a. Teraz przysz�o mu na my�l, �e jej twarz by�a jakby znajoma, spr�bowa� nawet przypomnie� sobie, gdzie m�g� j� widzie� i nagle roze�mia� si�. Gdy odlatywa�, pewnie nie by�o jej jeszcze na �wiecie. �Pospolita � pomy�la� � sympatyczna twarz, mo�na pogratulowa� temu, kogo oczekuje�. Najciekawsze, �e i dziewczyna patrzy�a na niego ze zdziwieniem i pytaj�co, jakby co� wspominaj�c. Ale nie mia� z�udze� co do swojego wygl�du � nawet je�li zna� go kto� wcze�niej, to chyba teraz go nie pozna. Z dawnego Sergiusza zosta�o w nim bardzo ma�o. Nied�ugo sko�czy sze��dziesi�t lat. Za trzy miesi�ce. Teraz maj� pe�ne prawo nie dopu�ci� go do lot�w. Powo�aj� si� na jaki� punkt regulaminu� B�dzie prosi�, mo�e stawa� na g�owie, w odpowiedzi tylko roz�o�� r�ce: �Chcieliby�my, lecz nam nie wolno, prosz�, niech pan sam przeczyta�. Mia� wra�enie, �e wystarczy, by odpocz��, wyspa� si�, bez po�piechu ogoli�, a stanie si� dawnym, czterdziestoletnim, m�odym, ale dostatecznie do�wiadczonym pilotem. Ach, to tylko wra�enie! Ale czy zechce znowu lecie�? Dobrze wie, co takiego: dni i noce, lata ca�e, a potem wcale nie �adne cuda, nie rajskie schronienie, nie ziemia obiecana� Tylko zobaczysz, jak ro�nie daleka gwiazda, staje si� podobna do S�o�ca, us�yszysz, jak zaterkocz� migawki kamer filmowych, w��cz� si� przyrz�dy, czujniki, zab�ysn� �wiate�ka na tarczach dalmierzy. Oficjalnie nazywa si� to badaniem przestrzeni oko�ogwiezdnej. Uwa�aj, nie gap si�, cala wstecz! By�o tak dwukrotnie. Tym razem tak go przyci�gn�o do gwiazdy, �e z trudem si� wydosta�. Sergiusz o ma�o nie wpad� w wod�: skoczy�, lecz ledwie dotar� do brzegu ka�u�y, by�a dosy� szeroka, mia�a dno poci�te �ladami rower�w. Pachnia�o �wie�� traw�, koniczyn�, asfalt jeszcze si� naprawd� nie rozgrza�. Z ��tych mleczy wylecia�y trzmiele i bucza�y nad �cie�k�. Domy lustrami�oknami chwyta�y i asfalt, i traw�, i kwiaty, i ob�oki, i dlatego okna stawa�y si� to niebieskie, to bia�e, to b��kitne, to zielone, d�ugim szeregiem kolorowych p�l szachowych sz�y wraz z Sergiuszem. A wok� dom�w skaka�y, biega�y, krzycza�y dzieci. Musia� uspokoi� pi�cioletniego ch�opaka p�dz�cego za dziewczynk�, kt�ra zabra�a mu chrab�szcza. Sergiusz zatrzyma� go, ale by�a to kropla, kt�ra przela�a miar�: malec zala� si� Izami. �M�j �uk� m�j �uk� � powtarza� pochlipuj�c. To on znalaz� chrab�szcza na ziemi. Dziewczynka by�a od niego starsza. Sergiusz da� mu du�� bia�� muszl�. Ch�opiec nie przestawa� pochlipywa�. Sergiusz poczeka� nieco i powiedzia� mu, �e to muszla z Marsa. Odszed� ju� ze sto metr�w, gdy dogoni� go ch�opiec z psem. W r�kach wierzbowa witka; pies zatrzymawszy si� nie opodal macha� ogonem. Malec powiedzia� co�, ale cicho, i opu�ci� g�ow� d�ubi�c witk� w ziemi. On te� chcia�by muszl� z Marsa. � Bardzo mi przykro � rzek� Sergiusz � mia�em tylko jedn�� Co? Nast�pnym razem? Nie, ja ju� nie polec�. Nigdy. �Jask�ka� to moja ostatnia rakieta. Pies podbieg� bli�ej i �wawiej zamacha� ogonem, ch�opiec wodzi� witk� po ziemi. � Widzisz � rzek� Sergiusz. � Przedtem zawsze przywozi�em dzieciom z naszego domu du�o kamieni i muszli, a tym razem tak jako� wysz�o� Dawno nie by�em w domu, dzieci doros�y. No, bracie� Na mnie ju� czas. W�a�ciwie ta muszla mia�a by� dla syna. D�ugo przele�a�a w walizeczce, w ka�dym razie wraca� ju� z ni� poprzednio. Znalaz� j� ko�o bazy na Marsie. Syn mia� wtedy siedem lat. Ale w domu czeka� go kr�tki list. �ona zabra�a ch�opca i odesz�a. Meble i pod�oga w pokojach by�y tak czyste, jakby je myto i przecierano dopiero wczoraj � ani py�ku. Od tego czasu �ona nie dawa�a o sobie zna�, przepad�a, jak kamie� w wod�. A on po jakim� czasie odlecia�. Mia�o to trwa� oko�o o�miu lat, a przeci�gn�o si� do dwunastu. Kocha� �on� i dlatego nakaza� sobie o niej zapomnie�. Zapomnie� syna nie zdo�a�. Zosta� wtedy sam, mia� jednak nadziej� ich odzyska�, zobaczy� syna, ale nie szuka�. Rozmy�li� si�. Czekaj�c na odlot (mia� ca�e dni wolne) zaprzyja�ni� si� z dzie�mi s�siad�w. Majstrowa� dla nich zabawki � skacz�ce zaj�ce i �aby, rakiety lataj�ce ponad domem, zaprz�ga� motyle do malutkich pojazd�w z papieru i nitek. Wieczorami na dworze rozlega� si� gwar, gdy si� dzieci zbiera�y razem. Kto by chcia� to znosi�? Nie pozwalano im g�o�no krzycze�, �ama� ga��zi drzew, ciska� kamieniami w koty, biega� po trawnikach, wyskakiwa�, trzymaj�c si� za r�ce, na post�j samochodowy. Ma�o tego. W og�le zabroniono im bawi� si� pod oknami. Wszyscy pr�cz Sergiusza. On nie �aja�, nie skar�y� si� ich gro�nym mamom. By� zadowolony, gdy pod jego oknami urz�dza�y g�o�ne zabawy. Przynajmniej nie by�o nudno. Ale rodzice zapragn�li zepsu� nawet t� ich ma�� przyjemno��. Za��dali, by dzieci za ka�dym razem grzecznie pyta�y Sergiusza, czy pozwala na biegi i harce pod swoimi oknami. I kiedy wraca� do domu, dzieciaki, przerywaj�c na chwil� zabaw�, jak na komend� krzycza�y: �Sergiusz przyszed�!� (Znalaz�y sobie koleg�!) I d�ugonoga Elka najstarsza z nich, podbiega�a do niego i pyta�a: � Bawili�my si� pod twoim oknem. Mo�na? * * * Zaszele�ci�y opony, samoch�d osobowy, zr�wnuj�c si� z Sergiuszem, zwolni�. Za kierownic� siedzia� m�czyzna, obok ta sama kobieta, kt�r� widzia� w porcie. � Podwie�� pana? � m�czyzna za kierownic� u�miechn�� si�. � Nie, dzi�kuj�, mam niedaleko � odpowiedzia� Sergiusz. � Mo�emy pana podwie�� pod sam dom � powiedzia�a kobieta. � Proponowali mi ju� samoch�d w porcie, odm�wi�em. Sprzykrzy�y mi si� maszyny, a �pieszy� si� nie mam dok�d. Pan z daleka? � Mars, Jupiter�dwa � odrzek� m�czyzna i zn�w si� u�miechn��. Kobieta uwa�nie patrzy�a na Sergiusza. Zaczyna�o go to denerwowa�. � Ja by�em dalej � powiedzia�. � Wiemy � powiedzia�a kobieta. � Zat�skni� pan za domem? � Ani troch�. Zapomnia�em, gdzie stoi. � A ty? � spyta�a towarzysza. � Nie zapomnia�e�? � Nie � odrzek� tamten � ale nie musia�em sobie tego przypomina�, obieca�a� przyjecha� po mnie. Odjechali. Stara� si� przypomnie� sobie, gdzie j� wcze�niej widzia�. Czy widzia�? �Szed� swoj� ulic�, z daleka pozna� przedostatni dom przy skrzy�owaniu. Odnalaz� swoje okna, wszed� na podw�rko. Dom pozosta� taki sam, chocia� nie ca�kiem, te� jakby si� zestarza�. Drzewa, kt�re sadzono jeszcze w jego obecno�ci, porz�dnie uros�y, tote� budynek wydawa� si� nieco ni�szy. Tam, na podw�rku na �awce, jakby na niego czekaj�c, siedzia�a kobieta, z kt�r� rozmawia� po drodze. Zauwa�y�a go, uk�oni�a si�, co� powiedzia�a� i wtedy zobaczy� dzieci biegn�ce ku niemu. Sergiusz przystan��. Pozna�. Wreszcie dwie twarze zla�y mu si� w pami�ci. Elka ze skakank� pod jego oknem� Elka z kr�ciutkimi warkoczykami i d�ugimi nogami? Czy�by go pami�ta�a? W niepewno�ci przenosi� wzrok z niej na jej m�a, na dzieci podbiegaj�ce do niego. Nale�a�o co� powiedzie�, chocia�by zwyk�e pozdrowienie. Wiedzia�, �e im dobrze, weso�o. � Dzie� dobry, Sergiusz! � krzykn�y dzieci. � Bawili�my si� pod twoim oknem! * * * Obudzi� go dzwonek. Z pocz�tku nie rozumia�, czego od niego chc�. Drzewa, krzewy, ludzie, samochody na dalekiej szosie � wszystko, co zd��y� zobaczy� przez okno ledwie uchyliwszy powieki, wydawa�o si� dalszym ci�giem snu, kt�rego pocz�tek zaciera� si� w odleg�ym dzieci�stwie, i wtedy jak dzisiaj byli ludzie, twarze, niebo zasnute chmurami. �agodne �wiat�o w pokoju. Kroki za drzwiami, w kuchni. G�os ni to babki, ni to matki. Rano. Dzwonek. Pora do szko�y. Przynaglaj� go. Pr�dzej, pr�dzej, sp�nisz si�!� Ach, jak nie chce si� wstawa�, jeszcze minutk�! Ale troskliwa babcia bezlito�nie zrywa ko�dr�. P�ki si� nie ubra�, kto� niecierpliwie przyciska� guzik dzwonka. Z ulicy dochodzi�y g�osy, cichy warkot silnik�w, dalekie syreny. Sergiusz otworzy� drzwi, zaprosi� do �rodka. Go�� zwleka�, jakby z niepewno�ci, potem spiesznie wszed� do pokoju i po kr�tkich wyja�nieniach przyst�pi� do rzeczy. � Widzi pan � zacz�� � niejasne s� pewne szczeg�y dotycz�ce pa�skiego przylotu. By� mo�e to dziwne, ale musz� si� czego� od pana dowiedzie�. Nazywam si� Wolin, pracuj� na kosmodromie. � Niech pan pyta � rzek� Sergiusz. � Czy pami�ta pan dok�adny czas l�dowania? � Dziesi�ta dwadzie�cia. � L�dowa� pan w rakiecie �Jask�ka�? � Tak, w �Jask�ce�. � Numer l�dowiska? � Stanowisko numer dziewi��. Co� si� sta�o? Wolin milcza�, widocznie zbieraj�c my�li. Sergiusza denerwowa� jego ton, chocia� rozumia�, �e Wolin przyby� tu z wa�nych powod�w. Dlaczego przyszed� nie umawiaj�c si� zawczasu przez telefon? Domy�la� si�, �e go�� chcia� si� pojawi� nieoczekiwanie, bez uprzedzenia. � O co chodzi? � spyta� znowu Sergiusz. � O to � powoli zacz�� Wolin � �e stanowisko numer dziewi�� jest puste. � Gdzie rakieta? � Nigdzie. Nie ma jej. Znik�a. � �artuje pan� Niech jej pan poszuka w mojej walizce!!! � To zbyteczne. Rakiety w og�le nie by�o. � Jak to nie by�o? � �Jask�ka� nie wyl�dowa�a. � Wobec tego � wr�ci�em na piechot�?! � Pan powinien lepiej wiedzie�. Dziwne uczucie ogarn�o Sergiusza. W g�owie ko�ata�y si� strz�py wspomnie�, wra�e�, my�li. Uwa�nie patrzy� na Wolina, jego twarz sta�a si� odleg�a, g�os te� dochodzi� jakby z daleka. Jeszcze po wczorajszym ko�owa�o mu w g�owie, gdyby go nie zbudzono, zapewne spa�by jeszcze d�ugo, Wysi�kiem woli Sergiusz pokona� resztki snu. Twarz Wolina zbli�y�a si�. Skupiony i uroczysty, rozmy�lnie niecierpliwie gestykuluj�c, Wolin zdawa� si� bada� Sergiusza. Jego uwa�ne oczy by�y p�przymkni�te. W�a�nie takie, na razie przyczajone, gotowe b�yskawicznie zmieni� bieg wydarze�, momentalnie spo�ytkowa� ca�� si�� i wiedz�. � Prosz� tylko pomy�le� � powoli m�wi� Wolin. � Przylatuje kosmonauta. Przynajmniej rano przez przypadek wiadomo, �e dotar� do domu. Rakieta znika. Poszukiwania �lad�w l�dowania � bez rezultat�w. Fizyczna i chemiczna analiza powierzchni l�dowiska wskazuje na to, �e nie by�o w og�le �adnej rakiety. Nikt nie zarejestrowa� l�dowania. Nikt nie spostrzeg� statku. �aden cz�owiek, �aden radiolokator. Jakie� domys�y, wyja�nienia? �adnych. � Wolin przerwa� odwracaj�c si� ty�em do rozm�wcy. Sergiusz ws�uchiwa� si� jak gdyby w jego wieloznaczne milczenie. Zupe�nie nieoczekiwanie zatrz�s� nim �miech. Zgubi� rakiet�? Co oni, zwariowali, czy co? Powstrzymuj�c u�miech zwr�ci� si� do Wolina. � To znaczy, �e �Jask�ka� nie l�dowa�a? Jedziemy do portu. �Sergiusz wszed� na l�dowisko. Wolin zatrzyma� si� przy niskiej balustradce. By� zwyk�y dzie� powszedni. Nie opodal, w odleg�o�ci oko�o stu metr�w, pracownicy w kombinezonach sposobili do startu czyj�� rakiet�. Dochodzi�o stamt�d elektryczne brz�czenie i przenikliwe metaliczne d�wi�ki. Spomi�dzy p�yt kosmodromu przebija�a si� zakurzona trawa. Z rur generatora dmucha�o rozgrzane powietrze. Dr��ca wst�ga odleg�ego szarego lasu gin�a za horyzontem. L�dowisko numer dziewi�� by�o puste. Wiaterek turla� po betonie k��by s�omy. Sergiusz zrozumia�, �e okoliczno�ci wci�gn�y go w sam �rodek niewyja�nionych wydarze�. Ale gdzie ich pocz�tek? Uwa�ano go za zaginionego. Nieoczekiwane zej�cie z ustalonej trajektorii � i statek rzuci�o ku gwie�dzie. Czerwone fontanny protuberancji widzia� ca�kiem blisko, niemal jak ten las na horyzoncie. Roz�arzony gwiezdny wiatr gna� za ruf� �wiec�ce ob�oki, gor�ce, wij�ce si� wiry jakby w dysz�cym �arem piecu osmala�y z�ocistego w�a. Czy mo�na samo to wra�enie uzna� za pierwsze ogniwo tego �a�cucha zdarze�? Oczywi�cie nie. Wszak �wietnie pami�ta�, ile go to kosztowa�o. Prze�y�, poniewa� wytrzyma� przeci��enie. Lecz co dalej? � ten zaginiony statek� Sergiusz przypomnia� sobie, jak Wolin odnalaz� ch�opca, kt�ry prosi� o muszl�. W�a�ciwie nie by�o trudno go znale��. Sergiusz mniej wi�cej pami�ta� dom, mi�ego bia�ego pieska zna�a ca�a okolica. Ch�opiec od razu pozna� Sergiusza. Gdy Sergiusz pr�bowa� p�artem opowiedzie� mu rozmow� z Wolinem o statku (nie opu�ci� go jeszcze weso�y nastr�j, po drodze kpi� sobie z Wolina), malec wytrzeszczy� oczy. �Zupe�nie naturalna reakcja� � rzek� jakby do siebie Sergiusz. Wolin nabra� wody w usta. Mimo wszystko wersj� o nieporozumieniu nale�a�o odrzuci�. Rakiety nie by�o na �adnym l�dowisku. Sergiusz szed� w�a�nie powoli ku miejscu, gdzie wczoraj zst�pi� z trapu na ziemi�. Wolin co� krzykn�� i zamacha� r�kami. � Co, co? � pyta� nie zrozumiawszy Sergiusz. � Niech pan wraca � us�ysza�. � Nie wolno chodzi� po l�dowisku! * * * St� z ciemnego drewna, dwa czy trzy krzes�a, p�ka z ksi��kami na ca�� �cian�, okno otwarte na o�cie� � to ca�y gabinet profesora. Sergiusz zatrzyma� si� przy drzwiach, profesor Kopnin podsun�� krzes�o, przeprasza� za nieporz�dek, ukradkiem strz�sn�� na arkusz papieru niedopa�ki nie mieszcz�ce si� w popielniczce, zapali� �wiat�o (�Jak szybko �ciemnia�o, nie zauwa�y�em�), rzuci� spod okular�w roztargnione spojrzenie na Sergiusza i odezwa� si� cichym, spokojnym g�osem: � Wie pan, przeliczyli�my trajektori� wed�ug pa�skich danych. Pozostawa�o zaledwie dwadzie�cia tysi�cy kilometr�w do fotosfery, �Jask�ka� musia�a nieuchronnie zderzy� si� z gwiazd�, rozumie pan? Sp�on��, znikn��. Jak pan tego unikn��, niech�e pan opowie! Sergiusz co� odpowiedzia�. C� m�g�by mu opowiedzie�? Czy mo�na opowiedzie� o latach nadziei i niepokoj�w, o mi�o�ci, o �mierci, o �yciu? O minutach oczekiwania? O wywalczonych sekundach i metrach, kt�re darowa�y mu �ycie? i jak dygocz� nerwy niby napi�te struny, jak zaciskaj� si� d�onie, a� bielej� kostki palc�w? Przecie� s�owa nie przeka�� wspomnie� w pe�ni. Dla obja�nienia tych wydarze� Kopnin skonstruowa� ca�kiem skomplikowan� hipotez�. Powo�ywa� si� przy tym na niedawne badania astrofizyczne widm spektralnych gwiazd. � Niech pan sobie wyobrazi kropl� i ocean � wyja�nia� Sergiuszowi. � Kropl� poznali�my, zwa�yli�my i zdumiewa nas wszechmog�ca przyroda, tworz�ca takie arcydzie�o. O oceanie za� wiemy beznadziejnie ma�o i dlatego wydaje si� nam tylko du�ym bajorem, w najlepszym razie mechanicznym zlepkiem mn�stwa kropli. Kropla � to Ziemia. Ocean � gwiazda. Niekt�rzy my�l�, �e gwiazda � to niemal wieczne skupisko strz�pk�w atom�w, co� w rodzaju gigantycznego ogniska czy kot�a, w kt�rym nie spos�b znale�� ca�ej moleku�y. Cz�ciowo to prawda, ale tylko cz�ciowo. W rachubach nie wolno ignorowa� ewolucji. Czemu� to w jednej jedynej kropli s� g�ry i r�wniny, ludzie, rakiety, mi�o��, tamy, rewolucje, sztuczna synteza j�drowa, matematyka? W oceanie � nic. Czy jest to tak oczywiste? Sergiusz s�ucha� z roztargnieniem. Zapragn�� podej�� do otwartego okna i pomilcze�. Teraz, gdy nad sto�em p�on�o �agodne �wiat�o, a na ulicy cich� miejski gwar i krzewy, trawy, drzewa pachnia�y m�odymi li��mi, Sergiusz naprawd� si� rozkoszowa�. To jego drugi wiecz�r na Ziemi. Szos� p�yn�y ogniki. Czerwone, ��te, zielone. Nad rozgrzan� ziemi� drga�y gwiazdy. Nie dociera�y do niego s�owa profesora. Bardzo ch�tnie porozmawia�by z nim o kwiatach i jab�oniach, o starym domu, w kt�rym mieszka� w dzieci�stwie, o kinie, ksi��kach, w�dkarstwie, lecz za ka�dym razem Kopnin kierowa� rozmow� na interesuj�cy go temat. Wed�ug jego s��w nukleony i elektrony, te cegie�ki, z kt�rych zbudowana jest rzeczywisto��, mog� si� tak u�o�y�, �e ich kombinacja b�dzie trwa�a, zdolna stawia� op�r ognistemu huraganowi gwiazdy, i raz powstawszy nie znika, nie roztapia si� w ogniu, bo sama podobna jest do wiru, do gor�cego cyklonu, Taki wir pojawia si� zupe�nie przypadkowo, prawdopodobie�stwo jego powstania jest znikome. Ale przecie� gwiazdy istniej� miliardy lat, ich masa� czy warto przypomina� to Sergiuszowi? Liczby �wiadcz� o tym, �e takie sta�e wiry nie s� fikcj�. Energi�, nowe si�y czerpi� ze strumienia radiacji. Profesor Kopnin rozwija� dziwn� hipotez�. Powo�uj�c si� na fakt materialnej genezy my�li formu�owa� �mia�e postulaty. Ruchliwe jony, potencja�y elektryczne, biopr�dy � oto na czym polega my�lenie. Tak�e r�j cz�stek elementarnych o ogromnej energii, ze struktur� precyzyjnie uformowan� przez gigantyczne si�y, z arcypr�dkimi neutrinami, wed�ug Kopnina by� nie mniej odpowiedni� substancj� od�ywcz� dla my�li. Kopnin wr�czy� Sergiuszowi kopert�. Ten spojrza� zdziwiony. � Tam s� zdj�cia, niech pan obejrzy. Sergiusz wydoby� dwie fotografie � du�� i mniejsz�. Na du�ej zobaczy� gwiezdne niebo, w prawym g�rnym rogu s�abo �wiec�c� plamk�. Na ma�ej � t� sam� plamk� powi�kszon�. � To przypadkowe zdj�cia � rzek� Kopnin � zrobione dok�adnie pi�� godzin przed pa�skim przylotem. � Aa� To wir, o kt�rym pan m�wi�? Ju� pan nie my�li, �e obesz�o si� bez rakiety? � Dla mnie to niemal oczywiste. � A tlen, a ca�a reszta? � E, drobiazg! Z jednego litra nukleon�w i elektron�w mo�na zrobi� tyle tlenu, �e starczy�oby dla ca�ej ludzko�ci. � Zgoda, ale trzeba umie� je odpowiednio �cisn��. � Jak wida�, im si� to udaje. � �ywe wiry? Na gwiazdach? Przenosz�ce kosmonaut� na Ziemi�? S�dz�, �e do tego potrzebna jest im co najmniej umiej�tno�� czytania my�li, a to nie takie proste � analiza biopr�d�w m�zgu. Czy�by pan w to wierzy�? � Wierz� w fakty � sucho odrzek� Kopnin. � Dobrze. Gdyby si� nawet co� podobnego zdarzy�o, dlaczego nic a nic nie pami�tam? � To ju� sprawa techniki. Sugestia, hipnoza � cokolwiek. T�dy droga, rozumie pan?� Po co?� Na przyk�ad po to, by nie naruszy� psychiki. Pa�ska rakieta to tylko iluzja. Nie by�o jej. Sprawdzano dok�adnie� Co? I pana, i rakiet�? Przeniesienie statku jest znacznie trudniejsze � chocia�by z powod�w ekonomicznych. Sergiusz gor�czkowo szuka� kontrargument�w. Wszystko, co us�ysza� budzi�o w nim sprzeciw. Oznacza�oby, �e zawdzi�cza komu� �ycie? Ale komu? � Dobrze � powiedzia� � niech sobie b�d� tacy przenikliwi. Za�o�ywszy to �atwo dojdziemy do sprzeczno�ci. Ja nie chcia�em samego powrotu. Chcia�em zobaczy� syna. Na czym im zale�a�o? Je�li mimo wszystko ma pan racj�, by�aby to dla nich drobnostka, a ja� jak mam go teraz znale��? Widzia�em go, gdy sko�czy� dwa lata, rozumie pan? �ona z pewno�ci� nie opowiada�a mu o ojcu� W jaki spos�b dowiedzieli�cie si� tak szybko o moim powrocie? Rakieta nie wyl�dowa�a. Uwa�ano, �e zgin��em, nieprawda�? Wy��cznie Elka mnie tutaj pami�ta. By�a dziewczynk�, gdy odlatywa�em, a pozna�a. � Dowiedzieli�my si� od jej m�a. S�ysza� o panu od niej i chcia� pom�c � wybawi� pana od �mudnych formalno�ci. Wr�ci� tego� dnia rano, przyjecha� do portu, za�atwi� swoje sprawy, a zarazem i pa�skie, aby zbytecznie pana nie niepokoi� No tak. Syn. Nie wiedzia�em, �e ma pan syna. A ten, jak on� Dobrow, W�odzimierz Dobrow, jej m��, wr�ci� przed czasem � zawi�d� g��wny reaktor. Bez �adnych widomych przyczyn. Dwa niespodziewane l�dowania jednocze�nie � przypadek w naszej praktyce nader rzadki� Pan chce o co� spyta�? � Tak. Ten Dobrow � od dawna lata? � Nie. Wr�ci� z pierwszego lotu. Matk� pochowa� dziesi�� lat temu, ojca nie pami�ta. Jest ciekawym m�odym cz�owiekiem� Sergiusz odwr�ci� si� ty�em do zdziwionego profesora i rozpi�� ko�nierzyk koszuli, jakby si� dusi�. � Jak pan m�wi? W�odzimierz Dobrow? * * * Znowu, kt�ry� raz z rz�du, wyp�ywa�y w jego pami�ci: kobieta z dzieckiem na r�ku, �miech, p�acz, u�miechy, �zy dawnych dni. Oto ona, Elena Dobrowa, jego �ona � starczy tylko podda� si� wspomnieniom i znowu widzi j� jak �yw�. Oto jej r�ce, ca�kiem blisko, teraz podnosi oczy� Za p�no wr�ci�. My�la�, �e zapomni, i, �eby lepiej zapomnie�, polecia�. Niekiedy wstrz�sa� nim ledwo dostrzegalny szloch. Przez wszystkie te lata wkrada�a mu si� do sn�w. I wtedy znowu jakby brn�� po pas w trawie. Gdzie� obok by� znajomy g�os. ��te brzegi chmur o zachodzie s�o�ca. Cienie krzak�w na wilgotnej ziemi. Ukrywszy twarz w d�oniach Sergiusz znowu wspomina� wszystko szczeg�owo, boj�c si� uwierzy�, boj�c si� zb��dzi�. Powr�t. Ch�opcy na ulicy. Elka, Wolin. Rozmowa z profesorem. W�odzimierz Dobrow. To nazwisko matki. Nadzwyczajny zbieg okoliczno�ci, zrz�dzenie losu? Nie, wykluczone. Przecie� wr�cili jednocze�nie. Kopnin ma racj�. Chwyciwszy g�ow� r�koma Sergiusz stara� si� stawi� czo�a napieraj�cej fali skojarze�. Nie zdo�a�. My�la� o synu. Do g�owy by mu nie przysz�o� Chocia� podobny do matki. Ich dzieci � jego wnuki, czy to mo�liwe? Zapragn�� ich zobaczy�, ale na dworze by�a ju� noc. Zacz�� przypomina� sobie twarze. Rysy by�y znajome, bliskie, a jednak mu si� wymyka�y, zaciera�y, topnia�y. Wzrok napotyka� w ciemno�ci za oknem tylko b�yski reflektor�w, od kt�rych rozchodzi�y si� mgliste �uny. Przek�ad: Jan Belier

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!