14712

Szczegóły
Tytuł 14712
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14712 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14712 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14712 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jude Deveraux Na zawsze ;'^Iifefe.. -W. O p , / " S it - ili|8�i-f prze�o�y�a Lidia Rafa BAOBAB Kobieta, pochylona nad dziewczynk�, zadawa�a jej pytania. Jak sp�dzi�a dzie�? Co robi�a? Czy m�wi�a prawd�? Co dok�adnie widzia�a? Kogo spotka�a? Czy dowiedzia�a si� dzi� czego� nowego? Na pierwszy rzut oka wygl�da�o to jak typowa scenka rozgrywaj�ca si� w tysi�cach dom�w, a jednak dawa�o si� zauwa�y� r�nic�. Pok�j urz�dzono z prostot� i surowo�ci�. Nie by�o tu �adnych mi�ciutkich przytulanek, lalek ani zabawek. W oknach tkwi�y �elazne kraty. Na biurku le�a�y starannie u�o�one ksi��ki i papiery, a na nich o��wki. Na p�kach niewielkiej szafki z ksi��kami zamiast dzieci�cych tytu��w zebrano literatur� na temat druid�w, run i symboli. Sporo by�o te� historycznych ksi��ek o kobietach, kt�re przez wieki podbija�y kraje i rz�dzi�y narodami. Na �cianach zawieszono przer�nego rodzaju bro�: zabytkow� i nowoczesn�, no�e, miecze, strzelby i pistolety. Przedmioty u�o�ono ze szczeg�ln� dba�o�ci� o symetri�, w ko�a, tr�jk�ty, kwadraty i romby. Nad w�skim ��kiem dziecka wisia�o ogromne malowid�o przedstawiaj�ce reprodukcj� karty tarota - karty �mierci. Po kilku minutach wypytywania kobieta, jak co wiecz�r, usiad�a na krze�le obok ��ka i zacz�a opowiada� dziewczynce histori� na dobranoc. Ka�dego wieczoru by�a to ta sama opowie��. K o -bieta powtarza�a wszystko s�owo w s�owo, bo chcia�a, �eby ma�a dok�adnie j� zapami�ta�a i jak najwi�cej si� z niej nauczy�a. - Dawno, dawno temu �y�y sobie dwie siostry- zacz�a jak zawsze. - Jedna mia�a na imi� Heather, druga Beatrice. Tak naprawd� nie by�y rodzonymi siostrami. Ojciec Heather zmar�, kiedy dziewczynka sko�czy�a dwana�cie lat, a mama Beatrice, gdy ta mia�a ledwo dwa latka. Od �mierci �ony ojciec Beatrice �y� samotnie. Kiedy dziewczynki mia�y trzyna�cie lat, ich rodzice si� Jude Deveraux K Na zawsze pobrali. Beatrice wraz z ojcem wprowadzi�a si� do domu, kt�ry bogaty tatu� Heather pozostawi� w spadku �onie i jedynej c�rce. Cho� r�nica wieku dziewczynek wynosi�a zaledwie trzy miesi�ce, jednak w niczym nie by�y do siebie podobne. Nieprzyjazne siostrom dusze, a takich w ma�ym miasteczku nie brakowa�o, utrzymywa�y, �e Heather dosta�a od losu wszystko, a Beatrice nic. Rzeczywi�cie, sprawy w�a�nie tak wygl�da�y. Heather by�a pi�kna, m�dra, utalentowana, a po praprapra-babce odziedziczy�a nawet pewn� zdolno�� jasnowidzenia. Nie by�o to nic wielkiego i nikt nie uwa�a� jej za dziwaczk�, ale to wystarcza�o, by sta�a si� najbardziej po��dan� osob� na przyj�ciach i w towarzystwie. Gdy zamkn�a oczy i przez chwil� potrzyma�a cz�owieka za r�k�, umia�a przepowiedzie�, co dobrego czeka go w �yciu. Z�e wiadomo�ci zawsze zachowywa�a dla siebie. Beatrice by�a zupe�nie przeci�tna. Obdarzona �redni� inteligencj�, nie posiada�a �adnego talentu, a ju� z pewno�ci� nie mia�a zdolno�ci parapsychicznych. W szkole wszyscy uwielbiali Heather, Beatrice za� ignorowali. W ostatniej klasie szko�y �redniej Heather pojecha�a z klas� na wycieczk� do Francji i wr�ci�a zupe�nie odmieniona. Ta przyjazna, otwarta, pogodna dziewczyna, kt�ra ch�tnie umawia�a si� z ch�opakami, teraz zacz�a zamyka� si� w swoim pokoju i godzinami przesiadywa� w samotno�ci. Odrzuca�a zaproszenia i przesta�a spotyka� si� ze znajomymi. Zrezygnowa�a z wyst�p�w w szkolnym teatrze, rzuci�a lekcje �piewu, a ch�opc�w omija�a z daleka, jak gdyby byli jej najwi�kszymi wrogami. Postronni obserwatorzy chwalili pilno�� Heather, Beatrice jednak uwa�a�a jej zachowanie za dziwaczne. Dlaczego siostra, kt�ra mia�a wszystko to, o czym ona mog�a tylko pomarzy�, sama z tego rezygnowa�a? Pewnego dnia zapyta�a Heather, co si� sta�o. - Ch�opcom nie mo�na ufa�. Nie potrafi� przyzwoicie si� zachowa� - odpar�a tajemniczo Heather, po czym wr�ci�a do swojego pokoju i zamkn�a si� na klucz. Beatrice zdziwi�a taka odpowied�, bo sama nigdy nie chcia�a, �eby ch�opcy przyzwoicie si� zachowywali, ale trzeba przyzna�, Jude Deveraux <� Na zawsze �e do tej pory nikt nigdy nie pr�bowa� si� z ni� um�wi�. Ch�opcy m�wili, �e jest dziwaczna. Pewnego dnia Beatrice postanowi�a sprawdzi�, o co chodzi. Upewniwszy si�, �e Heather jest sama, wpad�a z p�aczem do domu, krzycz�c, �e ich ukochan� mamusi� potr�ci� samoch�d ci�arowy i w�a�nie wykrwawia si� na �mier�. Zgodnie z przewidywaniami Heather chwyci�a kluczyki od samochodu ojca, wybieg�a z domu i z piskiem opon i �zami w oczach pogna�a do szpitala. Oczywi�cie w po�piechu nie zamkn�a na klucz swojego pokoju. Beatrice wiedzia�a, �e ma du�o czasu, �eby sprawdzi�, c� takiego interesuj�cego znajduje si� w sypialni siostry. Po godzinie poszukiwa� nie znalaz�a niczego ciekawego ani nowego, a zna�a w tym pokoju ka�dy zakamarek. Wiedzia�a nawet, �e siostra trzyma pami�tnik pod obluzowan� klepk� w pod�odze. Jedynym nowym przedmiotem by�o lustro. Beatrice domy�la�a si�, �e siostra kupi�a je w Pary�u w jakim� sklepie z antykami. Ach, te francuskie stroje, wok� tylu przystojnych Francuz�w, a Heather pewnie ca�y czas buszowa�a po sklepach z antykami! To do niej podobne, pomy�la�a Beatrice. Cho� uwa�nie si� przyjrza�a, nie dostrzeg�a w lustrze niczego wyj�tkowego. Z�a, �e nie zdo�a�a przechytrzy� siostry, westchn�a i g�o�no zapyta�a: - Ciekawe, kiedy wr�ci? Ledwo wypowiedzia�a te s�owa, zobaczy�a w lustrze Heather siedz�c� za kierownic� samochodu. P�dzi�a do domu. Wida� by�o, �e jest w�ciek�a. Beatrice zupe�nie si� tym nie przej�a. Ju� dawno nauczy�a si� post�powa� z siostr�. Heather nale�a�a do tych naiwnych g�upc�w, kt�rzy potrafi� kocha�, a takimi lud�mi �atwo manipulowa�. Wystarczy odebra� im to, co kochaj�, lub tylko zagrozi�, �e si� odbierze, by stali si� niewolnikami. Patrz�c w lustro, Beatrice rozumia�a, dlaczego Heather sp�dza tak du�o czasu w swoim pokoju. Co widzia�a? - Poka� mojego ojca - rozkaza�a Beatrice i w tej samej chwili w lustrze ukaza� si� ojciec, w ��ku ze swoj� pi�kn� sekretark�. Beatrice parskn�a �miechem. Zawsze wiedzia�a, �e ojciec po�lubi� t� g�upi� matk� Heather tylko dla pieni�dzy, kt�re odziedziczy�a po m�u. Jude Deveraux -, Na zawsze Nie zd��y�a zada� wi�cej pyta�, bo us�ysza�a, �e do domu wraca macocha. Beatrice musia�a zej�� na d� i udawa�, �e cieszy si� na jej widok. Musia�a nawet uda�, �e my�la�a, i� potr�ci�a j� ci�ar�wka. Zawsze umia�a przekona� macoch� o swojej mi�o�ci. Dwa dni po tym, jak Beatrice odkry�a tajemnic� lustra, He-ather powiesi�a si� w piwnicy. Podobno wesz�a na odwr�cone do g�ry dnem wiadro i za�o�y�a sobie p�tl� na szyj�. W miasteczku zapanowa�a rozpacz. Beatrice po raz pierwszy w �yciu przez chwil� czu�a na sobie uwag� mieszka�c�w, o kt�rej zawsze tak marzy�a. Wkr�tce jednak zauwa�y�a, �e ludzie patrz� na ni� i szepcz� co� za jej plecami, wi�c poprosi�a lustro, by pokaza�o jej przysz�o��. Okaza�o si�, �e grabarz dojrza� na nadgarstkach Heather, czerwone �lady i podejrzewa, i� s� to otarcia od sznura. Wygl�da�o to tak, jakby Heather, staj�c na wiadrze, mia�a zwi�zane r�ce. Beatrice zobaczy�a w lustrze siebie - skuta kajdankami wsiada�a do policyjnego wozu. Nast�pnego dnia znik�a i nikt znajomy wi�cej jej nie widzia�. W wieku lat siedemnastu rozpocz�a �ycie uciekinierki, kt�re mia�o si� nigdy nie sko�czy�. W ci�gu swego kr�tkiego �ycia Beatrice pozna�a si�� pieni�dzy. Oboje z ojcem byli biedni. Nieraz widzia�a, jak k�ama�, oszukiwa� i po�ycza�, by zdoby� �adne ubranie, i jak ukrad� szybki w�z, by bogata wdowa wzi�a go za odpowiedniego kandydata na m�a. Tak, by�a zasadnicza r�nica mi�dzy ni�, dorastaj�c� w n�dzy, a Heather, kt�ra wychowa�a si� w dostatku. Przez kilka kolejnych lat Beatrice z pomoc� lustra gromadzi�a maj�tek. Szybko odkry�a, �e lustro mo�e pokaza� wszystko, co tylko chcia�a wiedzie�, przesz�o�� i przysz�o��. Ale co j� mog�a obchodzi� przesz�o��? C z y fakt, �e ojciec wypchn�� kiedy� matk� przez okno, mia� dla niej jakiekolwiek znaczenie? Interesowa�y j� wy��cznie wyniki gie�dowe, to, kt�re akcje p�jd� w g�r�. W ko�cu zainwestowa�a spor� got�wk� w ogromny teren w Camwell w stanie Connecticut i zamieszka�a w niewielkim domu na obrze�ach swojej posiad�o�ci. W tym miejscu historia odwr�ci�a sw�j bieg. Wiesz, lustro czasami lubi zwodzi�. Pokazuje przysz�o��, ale nigdy nie komentuje Jude Deveraux � Na zawsze i nie ocenia, czy to, co si� wydarzy, jest dobre, czy z�e. Z�by si� tego dowiedzie�, trzeba patrze� daleko w prz�d. Beatrice, kt�ra korzysta�a z lustra wy��cznie po to, by robi� pieni�dze, nie mia�a o tym poj�cia. Teraz mia�a dwadzie�cia sze�� lat i by�a bardzo bogata, ale wci�� pozostawa�a dziewic�. Poniewa� patrz�c w lustro, nigdy nie wybiega�a zbyt daleko w przysz�o��, nie wiedzia�a, �e wizje s� dost�pne tylko dla dziewicy. Heather dobrze o tym wiedzia�a. M�wi�am ci, �e by�a rozs�dn� dziewczyn�, prawda? Pewnego dnia, sprawdzaj�c w lustrze notowania gie�dowe, B e -atrice zerkn�a przez okno na pi�kny wiosenny dzie� i szepn�a: - Ciekawe, czy w moim �yciu pojawi si� kiedy� jaki� m�czyzna? W tym samym momencie z tafli lustra znik�y tabele gie�dowe i Beatrice ujrza�a, jak kocha si� z przystojnym m�czyzn� pod kwitn�c� grusz�. Poniewa� do tej pory zd��y�a ju� zaspokoi� swoj� ��dz� pieni�dzy, pi�kny m�odzieniec poruszy� jej zmys�y. Jeszcze tego samego dnia wysz�a z domu i tak d�ugo kr��y�a po okolicy, a� odnalaz�a grusz�, kt�ra ukaza�a jej si� w lustrze. Od tej chwili przesiadywa�a ca�ymi dniami pod drzewem, czekaj�c, a� spe�ni si� wizja. Niestety, w tym czasie nie zagl�da�a do lustra, co okaza�o si� dla niej zgubne. Gdyby cho� raz zapyta�a je o swoj� przysz�o��, dowiedzia�aby si� jakie b�d� skutki tej schadzki. Rankiem czwartego dnia zjawi� si� przystojny m�ody cz�owiek. Przemierza� autostopem Stany Zjednoczone, jak wielu jego r�wie�nik�w. Owego dnia szcz�cie mu nie sprzyja�o, nikt nie chcia� go podwie��. Ch�opak by� g�odny, spragniony i z�y, gdy nagle, wychodz�c zza zakr�tu, ujrza� kwitn�c� grusz�, a pod ni� dziewczyn� z koszykiem pe�nym jedzenia. Zatrzyma� si�. Kiedy ju� nape�ni� �o��dek, zacz�� si� z ni� kocha�. Tymczasem z Beatrice sta�o si� co� dziwnego. Cho� od dawna marzy�a o tym, by pozna� smak mi�o�ci, teraz chcia�a jedynie jak n a j s z y b c i e j wr�ci� do domu i zabra� si� za zarabianie pieni�dzy. A k t mi�osny wyda� jej si� grubo przereklamowany, wi�c poprzysi�g�a sobie, �e ju� nigdy wi�cej tego nie zrobi. Wyrwawszy si� z obj�� m�czyzny, czym pr�dzej pobieg�a do domu, do ukochanego lustra. Jude Deveraux g Na zawsze Poniewa� straci�a dziewictwo, lustro niczego jej nie pokaza�o. Biedna Beatrice. Lustro, kt�re by�o jej jedyn� mi�o�ci�, nagle j� zdradzi�o. Zareagowa�a wybuchem takiej w�ciek�o�ci, �e stoj�ce na stole lustro a� si� zachwia�o i omal nie spad�o na pod�og�. Przez nast�pne tygodnie Beatrice chorowa�a i nie mog�a si� wyleczy�. Wprawdzie mia�a wi�cej pieni�dzy, ni� by�a w stanie wyda�, ale dopiero teraz u�wiadomi�a sobie, �e bardziej ni� pieni�dze kocha w�adz�. Zacz�a wi�c si� zastanawia�, jak j� odzyska�. Nadal mia�a lustro... Wprawdzie sama nie mog�a z niego czyta�, ale mo�e kto� zrobi�by to za ni�? Wtedy przekona�a si�, �e za pieni�dze mo�na mie� wszystko. Bez problemu znalaz�a cz�owieka, kt�ry zgodzi� si� porywa� dla niej m�ode dziewice. Beatrice sadza�a je przed lustrem. Gdy okazywa�o si�, �e dziewczynka niczego nie widzi, po prostu si� jej pozbywa�a. Nie mog�a przecie� odes�a� jej do rodzic�w. W ko�cu, po roku poszukiwa�, znalaz�a dziewczynk�, kt�ra potrafi�a czyta� w lustrze, ale widzia�a du�o mniej wyra�nie, ni� niegdy� ona sama. - Powiedz, kto mo�e zobaczy� wi�cej od ciebie? - zaatakowa�a wystraszone dziecko. Dziewczynka pomy�la�a, �e je�li si� jeszcze bardziej postara-a od patrzenia w lustro i tak ju� bola�a j� g�owa - znajdzie kogo�, kto zadowoli �czarownic�", jak w duchu nazywa�a Beatrice. U f -na, ale niezbyt bystra dziewczynka wierzy�a, �e wtedy czarownica ode�le j� do domu, co stale obiecywa�a. Ca�ymi dniami ma�a patrzy�a w lustro i pyta�a, a� pewnego razu lustro odpowiedzia�o wyra�n� wizj�. Beatrice zanotowa�a ka�de s�owo. Lustro mia�o przem�wi� do dziewczynki, kt�r� Beatrice porwie w sklepie. Dziecko dok�adnie opisa�o, jak b�dzie wygl�da� porwana, co b�dzie robi�, gdzie znajduje si� sklep i jak Beatrice przechytrzy matk�. Opowiedzia�o o wszystkim, co widzia�o w lustrze. Nawet o tym, �e Beatrice oznaczy klatk� piersiow� dziewczynki. - Mam j� oznaczy�? - zdziwi�a si� Beatrice, po czym wzruszy�a ramionami. W�a�ciwie czemu nie? Beatrice �odes�a�a" dziecko, kt�re i tak za du�o wiedzia�o, i zrobi�a to, co kaza�o jej lustro. Jude Deveraux �, n Na zawsze Dopiero podczas znakowania rozwrzeszczanego bachora zorientowa�a si�, �e porwa�a ch�opca. Wpad�a w furi�. Dziewczynka, kt�ra przekaza�a informacje od lustra, nie mog�a ju� dok�adniej opisa� wizji. Tym razem Beatrice postanowi�a si� zabezpieczy� - wsadzi�a bezu�ytecznego ch�opca do metalowej klatki, na wypadek gdyby jeszcze kiedy� go potrzebowa�a, po czym zacz�a si� zastanawia�, co zrobi�. My�la�a przez ca�y dzie� i w ko�cu przysz�o jej do g�owy, �e ch�opczyk musi mie� siostr�. Czy� lustro nie powiedzia�o, �e akcja doprowadzi j� do dziewczynki, kt�ra b�dzie potrafi�a odczytywa� wizje? Ale jak porwa� t� siostr�? Wystarczy�a jedna wyprawa do Nowego Jorku, by si� przekona�, �e rodzice ch�opca ca�y czas s� pod dozorem policji. Beatrice by�a zupe�nie zwyczajn� kobiet�, tote� nikt nie zwr�ci� na ni� uwagi. Mia�a dopiero dwadzie�cia siedem lat, ale od ci�g�ego pochylania si� nad lustrem garbi�a si� jak staruszka. Do��czy�a do grupy pokoj�wek i w�lizn�a si� do luksusowego budynku wej�ciem dla s�u�by. Szybko zorientowa�a si�, kt�ra z kobiet pracuje u rodzic�w porwanego ch�opczyka. Bez trudu zdo�a�a pozby� si� ich sta�ej pokoj�wki. W�o�y�a jej uniform i wesz�a do mieszkania. Dopiero w windzie dowiedzia�a si�, �e ch�opiec, kt�rego porwa�a, by� jedynakiem. Na chwil� wpad�a w panik�, s�dz�c, �e lustro j� ok�ama�o, ale szybko si� opanowa�a. Przysz�o jej do g�owy, �e matka pewnie jest w ci��y. Urodzi dla niej dziecko. Ta dziewczynka na pewno b�dzie umia�a czyta� w lustrze. Beatrice wesz�a wi�c do ich mieszkania i powiedzia�a, �e jej kuzynka, pokoj�wka, kt�ra do tej pory dla nich pracowa�a, bardzo kocha ch�opca i jest zbyt przygn�biona jego znikni�ciem, by dalej m�c tu przychodzi�. Ojciec ch�opca przyjrza� si� Beatrice podejrzliwie, ale kiwn�� g�ow�, pozwalaj�c jej zosta�. Wygl�da�o na to, �e przeczuwa, i� nowa pokoj�wka ma mu co� do powiedzenia, i by� ciekaw, co od niej us�yszy. Dalej posz�o �atwo. Kiedy sko�czy�a sprz�ta�- wcale si� przy tym nie popisa�a - okazja sama si� nadarzy�a. Beatrice wr�czy�a ojcu ch�opca karteczk�. W li�ciku napisane by�o, dok�d wraz z �on� ma si� uda� nazajutrz rano. Jude Deveraux �, 1 Na zawsze Nast�pnego dnia samolot z rodzicami ch�opca na pok�adzie wyl�dowa� na prywatnym lotnisku Beatrice. M�czyzn�, z kt�rego nie by�o �adnego po�ytku, natychmiast zlikwidowa�a. Samolot zosta� rozebrany na cz�ci i spalony, a potem zakopany. K o -bieta, kt�ra rzeczywi�cie spodziewa�a si� dziecka, przetrzymywana by�a w stosunkowo dobrych warunkach, czego zreszt� nigdy nie docenia�a. Po rozwi�zaniu do��czy�a do m�a. W ko�cu Beatrice zosta�a sama ze �liczn� ma�� dziewczynk�. Wychowywa�a dziecko, otaczaj�c je luksusem i zapewniaj�c najwy�szy komfort. Zgodnie z przewidywaniami dziewczynka widzia�a wizje w lustrze tak wyra�nie, jakby ogl�da�a telewizj�. Beatrice wiedzia�a, �e cho� sama nie potrafi czyta� w lustrze, ma w r�ku skarb. Jej plan mia� tylko jeden s�aby punkt. Ot� porwany przez ni� ch�opczyk jakim� cudem zdo�a� uciec z metalowej klatki, w kt�rej go zamkn�a. K t o m�g� przypuszcza�, �e takie ma�e dziecko oka�e si� na tyle sprytne, by otworzy� tak skomplikowany zamek? Przez kilka miesi�cy po ucieczce ch�opca Beatrice uwa�nie �ledzi�a pras� i telewizj�, szukaj�c wzmianek na temat samotnego dziecka, kt�re znaleziono wa��saj�ce si� po lasach w stanie Connecticut. Ch�opczyk by� pogryziony przez kleszcze i z wysok� gor�czk� trafi� prosto do szpitala. Kiedy Beatrice upewni�a si�, �e dzieciak nie pami�ta, co si� z nim dzia�o, uspokoi�a si� i zn�w zaj�a si� dziewczynk�, kt�ra teraz nale�a�a ju� tylko do niej. Da�a jej na imi� Boadicea, na cze�� wojowniczej kr�lowej, bohaterki, o kt�rej Heather napisa�a niegdy� prac�. Dziewczynka okaza�a si� wyj�tkowo inteligentna. Wkr�tce widzia�a w lustrze rzeczy, o jakich Beatrice nawet nie �ni�a, z czasem wi�c za po�rednictwem ma�ej zn�w mog�a u�ywa� lustra. T y m razem chodzi�o jej nie tylko o pieni�dze, ale i o zdobycie w�adzy. Mog�a manipulowa� lud�mi i przejmowa� kontrol� nad firmami. Przede wszystkim jednak lustro pomaga�o jej w poszukiwaniu magicznych przedmiot�w. Beatrice pragn�a bowiem osi�gn�� nie�miertelno��. Postanowi�a, �e je�li kto� ma j� zdoby�, b�dzie to w�a�nie ona. T� oto histori� opowiada�a dziewczynce. Przez wiele lat wszystko sz�o dobrze. Beatrice zgromadzi�a wok� siebie ca�� Jude Deveraux 13 Na zawsze armi� ludzi, kt�rzy �yli jedynie po to, by spe�nia� jej rozkazy. Mia�a nad nimi w�adz� i odkry�a tajemnic� nie�miertelno�ci. Zgromadzi�a ju� sze�� z dziewi�ciu niezb�dnych przedmiot�w, kiedy nagle w lustrze mign�a drobna, chuda dziewczyna o blond w�osach i niebieskich oczach. Na lewej r�ce mia�a dziewi�� pieprzyk�w. To ona mia�a doprowadzi� Beatrice do upadku. Od tej pory jedynym celem Beatrice by�o zniszczenie tej dziewczyny. Rozdzia� pierwszy Darci jeszcze raz przejrza�a swoje podanie o prac�, zastanawiaj�c si�, czy na pewno napisa�a prawd� i czy aby za bardzo nie popu�ci�a wodzy wyobra�ni. Matka zawsze mawia�a, �e jej fantazja to rodzinne przekle�stwo. - Pewnie odziedziczy�a� j� po ojcu - zwyk�a komentowa� Jer-lene Monroe, kiedy c�rka zrobi�a co�, czego ona nie rozumia�a. - Kimkolwiek by� - mrucza� pod nosem wuj Vem. A potem zaczynali si� k��ci�. Kiedy dochodzili do momentu, gdzie wuj Vern wykrzykiwa�, �e siostrzenica wcale nie mia�a bujnej wyobra�ni, tylko po prostu najzwyczajniej w �wiecie k�ama�a, a� jej si� z uszu dymi�o, Darci po cichutku wychodzi�a z pokoju i zaszywa�a si� gdzie� z ksi��k�. Darci mieszka�a w pi�knym Nowym Jorku, niedawno uko�czy�a �wietny college, a teraz ubiega�a si� o najlepsz� prac�, jak� mo�na sobie wyobrazi�. I dostan� j�, powt�rzy�a sobie w duchu, przyciskaj�c do piersi zwini�t� gazet�. Zastosuj� Prawdziw� Perswazj� i na pewno dostan� t� prac�, pomy�la�a. - Dobrze si� czujesz? - zapyta�a z jankeskim akcentem stoj�ca przed ni� kobieta. - Wspaniale. - Darci u�miechn�a si� ciep�o.- A pani? - Prawd� m�wi�c, czuj� si� troch� jak idiotka. No wiesz, wyobra�asz to sobie?- zapyta�a, machaj�c tak� sam� gazet�, jak� trzyma�a Darci. By�a wysoka, du�o wy�sza od Darci i w por�wnaniu z ni� wr�cz gruba, ale wi�kszo�� ludzi uwa�a�a, �e Darci jest chudzielcem. - Jest szczup�a, zgodnie z obowi�zuj�ca mod� - powtarza�a cz�sto matka Darci. - Jerlene! - oburza�a si� wtedy jej siostra Thelma. - Ca�e �ycie karmisz j� tylko galaretkami i p�atkami z cukrem. Zag�odzisz dziewczyn� na �mier�. S�ysz�c takie uwagi, matka Darci wpada�a w gniew i wylewa�a Jude Deveraux -ta Na zawsze z siebie potoki �alu, uskar�aj�c si� na trudy samotnego macierzy�stwa. - Przecie� to nie ty j� wychowujesz, tylko s�siedzi- wtr�ca� wuj Vern i zaczyna�a si� prawdziwa k��tnia. Darci u�miechn�a si� do stoj�cej przed ni� kobiety. - Moim zdaniem to cud- powiedzia�a. Mia�a bardzo delikatn� urod�: du�e szeroko rozstawione b��kitne oczy, ma�y nosek i r�owe usta. Mierzy�a zaledwie sto pi��dziesi�t osiem centymetr�w, a wa�y�a tak ma�o, �e wszystkie ubrania na niej wisia�y. Kr�tk� czarn� sp�dniczk� spi�a w pasie du�� agrafk�. - Chyba nie s�dzisz, �e dostaniesz t� robot�, co?- zapyta�a stoj�ca przed ni� kobieta. - W�a�nie �e tak- odpar�a Darci, bior�c g��boki oddech.- Wierz� w pozytywne my�lenie. Je�li cz�owiek jest mocno przekonany, �e mo�e co� osi�gn��, wtedy mu si� to uda. Tak uwa�am. Kobieta otworzy�a szeroko usta, �eby co� powiedzie�, ale ostatecznie tylko si� u�miechn�a. - No dobra. A na czym wed�ug ciebie polega ta praca? Na pewno nie chodzi o seks, bo za du�o p�ac�. Chyba nie narkotyki, przecie� nie dawaliby og�oszenia do prasy. Jak my�lisz, czego naprawd� chc�? Darci mrugn�a do kobiety. Ciotka Thelma wypra�a w mydle jej jedyny kostium, kt�ry kupi�a na wyprzeda�y, ale wyj�a go z pralki przed p�ukaniem. �Wiesz, jaka to oszcz�dno��?"- wyja�ni�a siostrzenicy. Mo�e to i dobry spos�b na oszcz�dzanie pieni�dzy, ale teraz myd�o, kt�re zasch�o na r�kawach �akietu bez podszewki, potwornie drapa�o Darci w nagie ramiona, bo r�owa marszczona bluzeczka by�a bez r�kaw�w. - My�l�, �e szukaj� asystentki- odpar�a Darci, nie rozumiej�c jej pytania. Kobieta parskn�a �miechem. - Uwa�asz, �e kto� b�dzie p�aci� sto tysi�cy kawa�k�w rocznie zwyk�ej asystentce? I �e to ty dostaniesz t� prac�. W�a�ciwie dlaczego? Bo w to wierzysz, tak? Zanim Darci zd��y�a odpowiedzie�, do rozmowy wtr�ci�a si� stoj�ca za ni� inna kobieta. Jude Deveraux j c Na zawsze - Daj jej spok�j, dobrze? Skoro my�lisz, �e nie dostaniesz tej posady, to po co, u diab�a, tu sterczysz? Darci nie pochwala�a takiego j�zyka i ju� mia�a co� powiedzie�, kiedy odezwa�a si� jeszcze jedna dziewczyna z kolejki. - Czy kto� si� orientuje, co to za praca? Czekam ju� cztery godziny i niczego si� jeszcze nie dowiedzia�am. - Cztery?!- prycrm�a inna.- Ja stercz� tu od sze�ciu godzin! - A ja czekam tu przez ca�� noc!- krzykn�a kobieta zajmuj�ca miejsce na przedzie kolejki, p� ulicy dalej. Po tych s�owach wszystMe zacz�y si� przekrzykiwa�, a poniewa� kolejka ci�gn�a si� przez cztery ulice, zrobi� si� potworny ha�as. Darci nie bra�a udzia�u w spekulacjach na temat prawdziwej natury pracy, o kt�r� si� wszystkie stara�y, bo w g��bi duszy wiedzia�a, �e posad� dostanie w�a�nie ona. To by�a odpowied� na jej modlitwy. Przez ostatnie cztery lata, czyli przez ca�e studia w college'u, co wiecz�r b�aga�a Boga, by pom�g� jej rozwi�za� problem z Putnamem. Kiedy poprzedniego wieczoru zobaczy�a w gazecie og�oszenie, wiedzia�a, �e w�a�nie sobie to wymodli�a. - Z pewno�ci� masz odpowiednie kwalifikacje- zauwa�y� wuj Vern, kiedy pokaza�a mu og�oszenie. Na jego twarzy pojawi� si� z�o�liwy u�mieszek, kt�ry Darci zna�a a� za dobrze. - Nie pojmuj�, dlaczego matka pozwoli�a ci i�� do tej dziwacznej szko�y- powt�rzy�a jak zwyk�e ciotka Thelma.- Trzeba by�o wybra� jak�� normaln� szko�� dla sekretarek. Znalaz�aby� sobie prawdziw� prac�, przynajmniej do �lubu, potem nie b�dzie ci potrzebna. - Ja - zacz�a Darci, ale urwa�a. Ju� dawno zrozumia�a, �e wszelkie pr�by wyja�nienia czegokolwiek s� kompletnie bezsensowne. Po prostu pozwoli�a wujowi i ciotce si� wygada�, po czym uda�a si� do swojego przerobionego z garderoby pokoiku i zaj�a si� lektur�. Lubi�a dowiadywa� si� nowych rzeczy, dlatego najch�tniej czytywa�a ksi��ki popularnonaukowe. W u j Vern mia� racj�. Og�oszenie zredagowano tak, jakby autor szuka� w�a�nie Darci. �Obs�uga komputera nie jest konieczna. Wymagana dyspozycyjno�� (podr�e) i brak zobowi�za� rodzinnych. Kandydatka musi Jude Deveraux 11 Na zawsze by� m�oda, zdrowa, ch�tna do wsp�pracy. 100 ooo dolar�w rocznie, plus opieka medyczna, dentystyczna. Mo�liwo�� podwy�ki. Zg�oszenia osobiste od 8.00. 21 West 17 Street, pok�j IA." - Uwa�asz, �e b�dzie si� nadawa�a do tej pracy?- zapyta�a poprzedniego wieczoru ciotka Thelma.- TU jest napisane: brak zobowi�za� rodzinnych, a przecie� jedyne, co nasza Darci posiada, to w�a�nie rodzina. - Ze strony matki- doko�czy� z u�miechem wy�szo�ci wuj Vern. Ciotka Thelma nie by�a tak k��tliwa jak jej siostra, matka Darci, wi�c tylko zacisn�a usta, si�gn�a po pilota od telewizora i zmieni�a kana� z Discovery, kt�ry ogl�da�a Darci, na Q V C . C i o t -ka Thelma zna�a �yciorysy wszystkich prezenter�w z kana��w z zakupami. Mawia�a, �e kana�y z zakupami sprawiaj�, �e nawet w tak ogromnym i ruchliwym mie�cie jak Nowy Jork czuje si� jak w domu. Cz�sto zwierza�a si� Darci w zaufaniu, �e pope�ni�a b��d, wyje�d�aj�c z Putnam, �e nie powinna by�a wychodzi� za m�� za ambitnego m�czyzn� ani dziesi�� lat temu przeprowadza� si� do Indianapolis. A kiedy przed trzema laty szef przeni�s� Verna do Nowego Jorku, �eby nadzorowa� ekip� wyj�tkowo leniwych spawaczy, powinna by�a zaprotestowa�. Pojecha�a z nim jednak i od tej pory ca�y czas cierpi, bo szczerze nie znosi tego miasta. Czekaj�c na swoj� kolej, Darci pr�bowa�a nie s�ucha� pe�nych z�o�ci rozm�w, kt�re toczy�y si� wok� niej. Zamkn�a oczy i skoncentrowa�a si� na wyobra�aniu sobie, jak przysz�y szef oznajmia, �e do tej pracy jest idealna. Z czasem w�r�d oczekuj�cych w kolejce kobiet zacz�o kr��y� coraz wi�cej pog�osek. Wpuszczono je do budynku, nast�pnie do poczekalni, w ko�cu dotar�y do pokoju, w kt�rym odbywa�y si� rozmowy kwalifikacyjne. Prowadzi�y do niego ci�kie drewniane drzwi. To, co dzia�o si� w �rodku, w pokoju, nadal pozostawa�o tajemnic�, prawdopodobnie dlatego, �e �adna z pa� nie chcia�a umniejsza� swoich szans na otrzymanie tak atrakcyjnej propozycji. Dochodzi�a czwarta po po�udniu, kiedy Darci wreszcie wesz�a do budynku. W drzwiach poczekalni sta�a kobieta, kt�ra wpuszcza�a do �rodka dok�adnie tyle os�b, ile sta�o tam krzese�. Od pocz�tku by�o wiadomo, �e m�czyzn nie brano pod Ju.de Deveraux -yj Na zawsze uwag�. Owszem, kilku wesz�o na g�r�, ale bardzo szybko opuszczali budynek. - A nie m�wi�am?- odezwa�a si� kobieta stoj�ca niedaleko Darci.- Seks. Chodzi o seks. - A co ty mo�esz takiego mie�, co by�oby warte sto kawa�k�w rocznie?- zapyta�a inna, zdejmuj�c pantofel i rozcieraj�c stop�. - Niewa�ne, co mam, wa�ne, jaki potrafi� zrobi� z tego u�ytek. - Chyba potrafi�a�- parskn�a kt�ra� z ty�u kolejki. Przez chwil� Darci zdawa�o si�, �e tym razem wybuchnie b�jka. Gdyby te s�owa pad�y w Putnam, jej rodzinnym miasteczku w stanie Kentucky, na pewno dosz�oby do r�koczynu. Ju� dawno zauwa�y�a, �e kobiety z p�nocy walczy�y na s�owa, nie na pi�ci. - By�oby grzeczniej, gdyby jedna drugiej da�a w nos - stwierdzi�a raz jej matka, kiedy przypadkiem pods�ucha�a k��tni� jan-keskich dziewczyn. - Nast�pna!- odezwa�a si� ostro pilnuj�ca porz�dku kobieta, kiedy drewniane drzwi otworzy�y si� i z pokoju wysz�a dziewczyna, kt�ra wcze�niej rozmawia�a z Darci. Na jej pytaj�ce spojrzenie odpar�a jedynie wzruszeniem ramion, jak gdyby chcia�a powiedzie�, �e nie wie, czy zrobi�a dobre wra�enie. Darci wsta�a. Nagle zakr�ci�o jej si� w g�owie. Od rana nie mia�a nic w ustach. - Zjedz solidne �niadanie- powiedzia�a rano ciotka Thelma, wr�czaj�c jej grzank� i plastikowy kubek ciep�ej pepsi:- Owoce s� zdrowsze od tych p�atk�w, kt�rymi karmi ci� matka. Zanim ruszysz szuka� pracy, powinna� wypi� co� ciep�ego, najlepiej kaw� z cukrem- doda�a z trosk�. Darci wyda�o si�, �e nie jad�a od wiek�w. Wzi�a kilka g��bokich wdech�w, wyprostowa�a si� i z trudem powstrzymuj�c si� przed wsuni�ciem d�oni pod �akiet i podrapaniem sw�dz�cych ramion, ruszy�a w stron� otwartych drzwi. Ogromne okna w pokoju by�y tak brudne, �e prawie zupe�nie zas�ania�y widok na budynki po drugiej stronie ulicy. Na pod�odze, pod oknami pi�trzy� si� stos metalowych krzese�, lecz wi�kszo�� z nich nie nadawa�a si� do siedzenia. Na �rodku sta�o wielkie d�bowe biurko, jakich pe�no w ka�dym sklepie z u�ywanymi meblami. Za biurkiem na metalowym Jude Deveraux f� Na zawsze krze�le siedzia� m�czyzna, a nieco dalej, po jego lewej strome, kobieta. Mia�a oko�o pi��dziesi�ciu lat, ubrana by�a w �adny bli�niak i d�ug� bawe�nian� sp�dnic�. Na jej szyi i d�oniach po�yskiwa�o z�oto i brylanty. Twarz mia�a zupe�nie zwyczajn�, w t�umie nikt nie zwr�ci�by na ni� uwagi. Wyj�tkiem by�y jej br�zowe oczy. Darci nigdy nie spotka�a kogo� o tak intensywnym spojrzeniu. Kobieta patrzy�a na wchodz�c� do pokoju Darci i nawet nie mrugn�a. Darci tylko raz na ni� spojrza�a, bo jej uwag� przyci�gn�� cz�owiek siedz�cy za biurkiem. B y � to najprzystojniejszy m�czyzna, jakiego w �yciu widzia�a. Mo�e nie tak pi�kny jak gwiazdor filmowy, ale dok�adnie w jej typie. Na pewno by� od niej starszy, troch� po trzydziestce. �Nie zdob�dziesz w ten spos�b ojca, nawet je�li wyjdziesz za m�� za starszego faceta"- powtarza�a jej nieraz matka, ale to nie zmienia�o sk�onno�ci Darci do m�czyzn po trzydziestce. �Skoro ma by� po trzydziestce, r�wnie dobrze mo�e by� po siedemdziesi�tce". - Tak� filozofi� wyznawa�a Jerlene, kt�ra jednocze�nie ka�dego roku wi�za�a si� z m�czyznami m�odszymi od poprzedniego. - Prosz�, niech pani usi�dzie- odezwa� si� m�czyzna. Jego g�os wyda� si� Darci uroczy, taki g��boki i niski. Wygl�da� na wysokiego, to znaczy, gdyby wsta�, na pewno by�by wysoki. Mia� wspania�e, g�ste czarne w�osy, nad uszami lekko przypr�szone siwizn�. Zupe�nie jak lwia grzywa, pomy�la�a Darci, wpatruj�c si� w niego wytrzeszczonymi oczami, a� zacz�y �zawi�. Ba�a si� zamruga�, w obawie �e m�czyzna zniknie i oka�e si�, �e wcale nie istnia�, tylko by� wytworem jej wyobra�ni. Opr�cz pi�knych w�os�w mia� mocno zarysowan� szcz�k� i do�eczek w brodzie- zupe�nie jak Cary Grant, pomy�la�a-zgrabne ma�e uszy- u m�czyzny zawsze zwraca�a uwag� na uszy- i g��boko osadzone niebieskie oczy. Niestety, oczy te zdawa�y si� nale�e� do kogo�, kto d�wiga� na swoich barkach ca�y �wiat. A mo�e po prostu by� zm�czony zadawaniem setek pyta� ca�ej armii kobiet. - Czy m�g�bym zobaczy� pani podanie?- zapyta�, wyci�gaj�c r�k� nad biurkiem. Jude Deveraux *� Na zawsze �Czy m�g�bym?" - zdumia�a si� Darci. Nie �prosz� pokaza� papiery", tylko �czy m�g�bym". Co za uprzejmo��! Jak gdyby prosi� o pozwolenie. Darci z u�miechem poda�a podanie i usiad�a. Czekaj�c, a� sko�czy czyta�, wsun�a d�onie pod kolana i machaj�c nogami rozgl�da�a si� po pokoju, ale kiedy trafi�a na wzrok siedz�cej po jego lewej stronie kobiety, natychmiast przesta�a si� kr�ci�. W jej oczach by�o co�, co lekko wytr�ci�o Darci z r�wnowagi. - �adny dzie�, prawda? - zagadn�a Darci, ale na twarzy kobiety nie pojawi� si� �aden znak, wskazuj�cy na to, �e us�ysza�a jej s�owa, mimo i� przez ca�y czas przeszywa�a dziewczyn� wzrokiem. - Ma pani dwadzie�cia trzy lata? - zapyta� m�czyzna. -Tak. - Uko�czy�a pani college? - Przygl�da� jej si� uwa�nie. Jego spojrzenie zdradza�o, �e zupe�nie jej nie wierzy. Darci ju� dawno do tego przywyk�a. Nie rozumia�a, dlaczego tak si� dzieje, ale widz�c jej prany w domu kostium i rozwiane w�osy, cz�sto w�tpili w to, czy aby na pewno jest absolwentk� college'u. - Kolegium Rozwojowe dla M�odych Panien im. Manna- powiedzia�a. - To bardzo stara szko�a. - Obawiam si�, �e nie znam. Gdzie si� mie�ci? - Wsz�dzie- wyja�ni�a. - To szko�a korespondencyjna. - Ach tak, rozumiem. - M�czyzna od�o�y� jej podanie.- Darci, niech nam pani co� o sobie opowie. - Pochodz� z Putnam w stanie Kentucky. Sp�dzi�am tam ca�e �ycie. Nigdy nie by�am dalej ni� osiemdziesi�t kilometr�w od Putnam, dopiero dwa tygodnie temu przeprowadzi�am si� do Nowego Jorku. Dop�ki nie znajd� pracy, b�d� mieszka� z siostr� mojej mamy i jej m�em. - A kim chcesz zosta�, kiedy... - urwa� w p� zdania, ale Darci wiedzia�a, o co zamierza� zapyta�. � K i m chcesz zosta�, kiedy doro�niesz?" Darci by�a tak drobna, �e ludzie cz�sto brali j� za podlotka. - A co pani studiowa�a? - Nic konkretnego - odpar�a beztrosko. - Wszystkiego po trochu. Lubi� si� uczy�. - Nie doczekawszy si� �adnej reakcji, doda�a pokornie: - Nie znam si� na komputerach. Jude Deveraux 9n Na zawsze - Nie szkodzi - powiedzia� m�czyzna. - Darci, prosz� powiedzie�, czy ma pani ch�opaka? W g�owie Darci odezwa� si� dzwonek alarmowy. Czy�by tak szybko si� zdradzi�a? Czy ten pi�kny m�czyzna zauwa�y�, �e wpad� jej w oko? Mo�e my�li, �e szukaj�c sumiennej pracownicy, trafi� na jak�� kochliw� maniaczk�, kt�ra ca�ymi dniami b�dzie go zam�cza�. - Och tak - powiedzia�a pogodnie. - Jestem zar�czona, niebawem wyjd� za m��. Za Putnama. On... - Nazywa si� tak samo jak pani miasto? - Tak, jest jego w�a�cicielem. - Darci pr�bowa�a si� roze�mia� w wyrafinowany wielkomiejski spos�b, jak jej si� wydawa�o.-Wprawdzie w Putnam nie ma wiele do posiadania, ale to, co jest, nale�y do Putnama i jego rodziny. Miasto jest ich w�asno�ci�. To znaczy, fabryki. Oczywi�cie, mam na my�li fabryki. - Fabryki? A ile ich jest? - Jedena�cie. Dwana�cie - poprawi�a si�, a po namy�le doda�a: - Nie, zdaje si�, �e pi�tna�cie. Tak, ojciec Putnama inwestuje kolosalne pieni�dze. - Kolosalne - powt�rzy� m�czyzna, pochylaj�c nieco g�ow�. Darci nie mia�a pewno�ci, ale zdawa�o si� jej, �e lekko si� u�miechn��. Kiedy podni�s� wzrok, zn�w by� zupe�nie powa�ny. - Skoro zamierza pani wyj�� bogato za m��, nie potrzebuje pani pracy. - Ale� potrzebuj�!- zaprotestowa�a gor�co. - Widzi pan - zacz�a, ale urwa�a i zagryz�a doln� warg�. Matka zawsze jej powtarza�a, �e nie ka�demu trzeba wszystko o sobie m�wi�. �Zostaw sobie troch� tajemnic" - mawia�a. Darci czu�a, �e w�a�nie teraz nadesz�a pora, �eby zostawi� sobie troch� tajemnic. Zdaje si�, �e nie zaszkodzi te� doda� odrobink� fantazji. - Zanim Putnam co� odziedziczy, minie wiele lat. Na pocz�tku b�dziemy musieli sami jako� sobie radzi�. Przyjecha�am do Nowego Jorku, �eby od�o�y� jak najwi�cej pieni�dzy, potem wr�c� do mojego ukochanego domu i po�lubi� m�czyzn�, kt�rego kocham - wyrecytowa�a jednym tchem, za plecami krzy�uj�c palce prawej r�ki. Jude Deveraux ��� Na zawsze Przez chwil� m�czyzna intensywnie jej si� przygl�da�, Darci tak�e nie spuszcza�a z niego wzroku. Je�li chodzi o kobiet�, to nie odezwa�a si� ani s�owem. Trudno powiedzie�, czy w og�le mruga�a, w ka�dym razie Darci tego nie zauwa�y�a. - Kocha pani tego cz�owieka, wi�c nie b�dzie mog�a podr�owa�. A poza tym ma pani krewnych w Nowym Jorku. Kiedy wyjedzie pani na kilka tygodni, b�dzie pani za nimi t�skni�. - Nie! Nieprawda! - zaprotestowa�a nieco zbyt szybko Darci. Nie chcia�a, �eby m�czyzna uzna�, �e jest niewdzi�czna, po tym co ciotka i wuj dla niej zrobili. - Oni - zacz�a - oni �yj� swoim �yciem. Kocham ich, ale wiem, �e poradz� sobie beze mnie. A moja mama... - Co mia�a powiedzie�? �e matka ma nowego faceta, o dwana�cie lat m�odszego od siebie? I �e prawdopodobnie nawet nie zauwa�y znikni�cia c�rki?- Moja mama tak�e ma w�asne �ycie. Kluby, dzia�alno�� dobroczynna i tym podobne sprawy. - Nie by�a pewna, czy miejscowy bar w Putnam mo�na uzna� za klub. - A ten m�ody cz�owiek? Darci przez chwil� nie wiedzia�a, o kogo chodzi. - Ach, Putnam. No c�, ma sporo zaj��. Chce, �ebym przez rok -ju� mia�a powiedzie�: �cieszy�a si� wolno�ci�", co wcale nie by�oby dalekie od prawdy - chce, �ebym mia�a jeszcze jeden rok dla siebie, zanim zaczniemy wsp�ln� podr� przez �ycie i mi�o��. Darci bardzo spodoba�o si� to ostatnie okre�lenie, ale zauwa�y�a, �e usta m�czyzny unios�y si� w ledwo dostrzegalnym grymasie, jak gdyby za chwil� mia� si� rozchorowa�. Ju� sama nie wiedzia�a, gdzie pope�ni�a b��d, by�a jednak pewna, �e wypad�a fatalnie. Wzi�a g��boki oddech. - Ja naprawd� potrzebuj� tej pracy - powiedzia�a cicho. - B�d� dla pana ci�ko pracowa�. - Jej g�os brzmia� prosz�co, wr�cz b�agalnie, ale nie mog�a si� opanowa�. M�czyzna odwr�ci� si� w stron� swojej towarzyszki. - Co� jeszcze? - zapyta�. Kobieta nieznacznie pokr�ci�a g�ow�. M�czyzna znowu spojrza� na Darci. - Dzi�kuj�, panno... - powiedzia�, k�ad�c podanie Darci na stercie innych. - Panno... - Monroe - podpowiedzia�a Darci.- Nie jeste�my spokrewnione. Jude Deveraux 99 Na zawsze M�czyzna spojrza� na ni� pytaj�co, wi�c doda�a: - Z t� drug�. - Ach, rozumiem. Z aktork�. - Nawet nie pr�bowa� udawa�, �e �art by� zabawny. Ca�y czas mia� powa�n� min�. - Jak pani widzi, mamy mn�stwo zg�osze�. Zadzwonimy, je�li b�dziemy chcieli jeszcze raz z pani� porozmawia�. Zostawi�a pani sw�j numer telefonu? - T a k , t y l k o prosz� nie dzwoni� mi�dzy � s m � a dziesi�t�. W u j Vern ogl�da wtedy telewizj� i nie lubi... - Urwa�a. Powoli wsta�a i zatrzyma�a si�, by jeszcze raz spojrze� na m�czyzn�.- Ja naprawd� potrzebuj� tej pracy- powt�rzy�a. - Tak jak one wszystkie, panno Monroe - powiedzia� i odwr�ci� si� w stron� swojej towarzyszki. Darci domy�li�a si�, �e rozmowa jest sko�czona. Wychodz�c z pokoju, ca�� si�� woli stara�a si� trzyma� prosto. Spojrza�a w pe�ne nadziei oczy kobiet, kt�re siedzia�y w niewielkiej poczekalni. W odpowiedzi na ich milcz�ce pytanie wzruszy�a tylko ramionami, tak jak jej poprzedniczki. Nie mia�a poj�cia, jak jej posz�o. Kiedy ju� by�a na ulicy, si�gn�a do torebki po portfel. Ile jedzenia mo�na kupi� za siedemdziesi�t pi�� cent�w? Czasami w warzywniakach przeceniaj� stare banany, kt�rych nie uda�o si� sprzeda� w ci�gu dnia. Ruszy�a przed siebie z wysoko uniesion� g�ow� i wyprostowanymi rarnionami. A mo�e jednak dostanie t� prac�? Dlaczego by nie? W ko�cu ma kwalifikacje, prawda? Szukaj� kogo�, kto posiada niewiele umiej�tno�ci, a ona z pewno�ci� odpowiada opisowi z og�oszenia. U�miechn�a si� i przyspieszy�a kroku. W m y -�lach planowa�a ju�, jak zareaguje, kiedy ten pi�kny m�czyzna zadzwoni, �eby j� poinformowa�, �e dosta�a prac�. - Ju� wiem, jak si� zachowam. Wytwornie - powiedzia�a na g�os. - B�d� wytworna i zaskoczona. U�miechn�a si� jeszcze szerzej. Chcia�a jak najszybciej wr�ci� do domu i rozwi�za� sw�j problem metod� Prawdziwej Perswazji. Adc dam da� znak, by pilnuj�ca porz�dku kobieta przez chwil� nie wpuszcza�a kandydatek. Chcia� rozprostowa� ko�ci i troch� si� rozrusza�. Podszed� do okna i �cisn�� r�ce za plecami. Jude Deveraux n<* Na zawsze - To bez sensu - stwierdzi�. - �adna z nich si� nie nadaje. I co ja mam robi�? Szuka� w podstaw�wkach? - Ta ostatnia k�ama�a - powiedzia�a cicho jego towarzyszka. Adam odwr�ci� si�. - Kt�ra? Ta g�ska z Kentucky? Biedactwo. Ten jej kostium wygl�da�, jakby pra�a go w potoku. A poza tym ma ch�opaka. I to bogatego. Uwa�asz, �e to k�amstwo? Te fabryki, kt�re rzekomo posiada jego rodzina? Pewnie ma dwudziestoletniego pick-upa i wozi w nim strzelb�. - K�ama�a - powt�rzy�a kobieta, patrz�c na Adama. Adam ju� dawno zauwa�y�, �e Helen brzydzi si� tradycyjnymi metodami komunikacji mi�dzyludzkiej i �e nie lubi rozmawia�. Wola�a u�ywa� swojego umys�u. Ile� to razy s�ysza� od niej: �A nie m�wi�am?" Kiedy p�niej si� nad tym zastanawia�, zwykle przypomina� sobie jedno kr�tkie stwierdzenie, kt�re wszystko wyja�nia�o. Tym razem Helen a� dwukrotnie powt�rzy�a to samo zdanie, wi�c musia�o by� naprawd� wa�ne. Mimo zm�czenia Adam jednym susem doskoczy� do biurka, wzi�� le��ce na stercie papier�w podanie i poda� swej towarzyszce. Patrz�c przed siebie, wzi�a dokument i przesun�a po nim d�oni�. Nie czyta�a, tylko dotyka�a papieru. Skrzywi�a usta w lekkim u�miechu, a po chwili u�miecha�a si� naprawd� szeroko. - To stek k�amstw - powiedzia�a z zadowoleniem, patrz�c na Adama. - Nie ma ch�opaka, ciotki ani wuja? Nie potrzebuje pracy? W�a�ciwie w kt�rym miejscu k�amie? Helen machn�a tylko r�k�. Pytania by�y ma�o istotne. - Nie jest tym, kim si� wydaje, za kogo sama si� ma, ani tym, za kogo tyj� uwa�asz. Adam z trudem panowa� nad sob�. Nie znosi� zawi�ego, zagadkowego sposobu, w jaki wys�awiali si� jasnowidz�cy. Czyta kobieta nie mog�aby cho� raz po prostu powiedzie�, o co jej chodzi? Helen jak zwykle odczyta�a my�li Adama i bardzo j� to rozbawi�o. Lubi�a go dlatego, �e jej zdolno�ci wcale go nie przera�a�y. Wi�kszo�� ludzi ba�a si�, �e jasnowidz�ca pozna ich najbardziej Jude Deveraux 04 Na zawsze skrywane tajemnice. Adam natomiast sam szuka� tajemnic, swoich i innych ludzi, wi�c nie budzi�a w nim strachu. - Mo�esz mi wyja�ni�, o czym m�wisz? - Popatrzy� na ni� bacznie. - To ona. - Ta niedo�ywiona narzeczona? Ta Mansfield? Helen spojrza�a na podanie. - Tu jest napisane Darci T. Monroe, a nie �adna Mansfield. - To by� �art. - Adam wiedzia�, �e i tak nie uda mu si� tego wyja�ni�. Helen potrafi�a powiedzie�, czym w danym momencie w przesz�o�ci zajmowa� si� czyj� nie�yj�cy pradziad, ale w�tpliwe, by kiedykolwiek widzia�a w telewizji jaki� program lub film. Wzi�� od niej podanie i jeszcze raz na nie spojrza�, pr�buj�c sobie przypomnie� drobn� dziewczyn�, kt�ra siedzia�a przed nim lalka minut wcze�niej. Rozmawia� dzi� z tyloma kandydatkami, �e w ko�cu wszystkie dok�adnie mu si� pomiesza�y. Drobna, delikatna, roztaczaj�ca wok� siebie aur� ub�stwa. Ca�kiem �adna, jak ma�y ptaszek. Szczygie�, pomy�la�, przypomniawszy sobie jej blond w�osy opadaj�ce lu�no na ramiona i tani kostium. Nie mia�a rajstop. Pami�ta�, �e zwr�ci� uwag� na jej bose stopy w sanda�ach, bo wyda�o mu si�, �e nosi dzieci�cy rozmiar. - Nie jestem pewien - zacz��, podnosz�c g�ow� i spogl�daj�c na Helen. Wyraz jej twarzy oznacza�, �e wpad�a w rodzaj transu i g��boko nad czym� medytuje.- No dobra- westchn��.- M�w, co widzisz. - Ona ci pomo�e. Adam czeka�, a� kobieta rozwinie t� my�l, ale jej usta skrzywi�y si� tylko w u�miechu. Bo�e, zlituj si�! Humor jasnowidz�cej! Kobieta zobaczy�a co�, co j� rozbawi�o. Z do�wiadczenia wiedzia�, �e to mo�e oznacza� jakie� przyjemne wydarzenie, na przyk�ad wygran� na loterii, ale r�wnie dobrze mo�e to by� co� mniej sympatycznego, jak cho�by utkni�cie w �nie�nej zaspie na trzy dni. Je�li tylko nikt nie zgin��, Helen uwa�a�a takie wypadki za zabawne. W�a�ciwie to �mieszy�y j� wszystkie przygody, kt�re ko�czy�y si� pomy�lnie. No tak, po co komu telewizor, je�li w jego g�owie pojawiaj� si� takie obrazki? Jude Deveraux 5C Na zawsze - To wszystko, co masz do powiedzenia? - Adam zacisn�� usta. - Tak. - Helen u�miechn�a si� szeroko, co nie zdarza�o jej si� zbyt cz�sto.- Jest g�odna. Nakarm j�, a ona ci pomo�e. - Mam j� nazywa� Azor? - zapyta�, sil�c si� na z�o�liwo��, ale jego ton jeszcze bardziej j� roz�mieszy�. - Pora wraca� do pracy - stwierdzi�a, wstaj�c. Sp�dza�a w transie najciemniejsze godziny nocy, patrz�c na �ycie i w przysz�o�� swoich klient�w. Wprawdzie go dra�ni�a, ale teraz, kiedy zbiera�a si� do wyj�cia, wpad� w panik�. - Jeste� pewna co do niej? Poradzi sobie? B�dzie chcia�a to zrobi�? Helen zatrzyma�a si� przed drzwiami, a kiedy na niego spojrza�a, jej twarz by�a zupe�nie powa�na. - Tworzymy przysz�o��. W tej chwili mo�esz wszystko zepsu�, albo odnie�� sukces. Nie potrafi� powiedzie�, co z tego wyniknie, dop�ki nie spotkasz si� z t� Mansfield. - Monroe - poprawi� j� Adam. Helen lekko si� u�miechn�a. - Pami�taj, nie wolno ci jej dotyka�. - Co takiego? - oburzy� si� Adam. - Mia�bym jej dotyka�? Czy ja wygl�dam na desperata? To chude biedactwo, pewnie dorasta�a w wiejskiej chacie. Co to za szko�a, o kt�rej wspomina�a? Co� dla panien? Dotyka� jej?! Te� co�! Wola�bym raczej... Umilk�, bo Helen wysz�a z pokoju i zamkn�a za sob� drzwi. Jej �miech jeszcze przez chwil� rozbrzmiewa� na korytarzu. Adam nigdy nie s�ysza�, �eby �mia�a si� na g�os. - Nie znosz� jasnowidz�w - mrukn��, kiedy zosta� sam. Postanowi� jeszcze raz przejrze� podanie. Ciekawe, co znaczy �T", zastanawia� si�, z niepokojem kr�c�c g�ow�. Za ka�dym razem, kiedy do pokoju wchodzi�a jaka� d�ugonoga pi�kno��, na przyk�ad z Dakoty Po�udniowej, jego serce zaczyna�o bi� szybciej. Gdyby si� okaza�o, �e to ona jest t� w�a�ciw�, sp�dza�by z ni� ka�d� chwil�, wszystkie dnie i noce, razem prze�yliby przygod�. Niestety, gdy pi�kno�ci opuszcza�y pok�j, spogl�da� na Helen, kt�ra tylko szyderczo si� u�miecha�a, bo przecie� widzia�a Jude Deveraux 5#. Na zawsze wszystkie jego lubie�ne wizje i w milczeniu kr�ci�a g�ow�. Nie, �adna z pi�kno�ci nie by�a t� w�a�ciw�. Ale �eby ona? Ta Darci T. Monroe- niespokrewniona z t� drug� - nie wygl�da�a na kogo�, kto m�g�by mu pom�c w osi�gni�ciu celu. Mo�e si� i nadawa�a, no c�, fizycznie. W to by� sk�onny uwierzy�. A l e �eby... ? - Do diab�a z tym wszystkim - wycedzi� przez z�by, si�gn�� po telefon i wykr�ci� numer, kt�ry poda�a w zg�oszeniu. Mam jeszcze dwa tygodnie, my�la�, czekaj�c na po��czenie. Mo�e trafi� na kogo� z odpowiednimi kwalifikacjami, pocieszy� si�, kiedy w telefonie odezwa� si� kobiecy g�os. Ro r zdzia� Dwa arci jeszcze nigdy nie widzia�a tak pi�knego m i e j s c a jak G a j w Camwell, w stanie Connecticut. Zajazd i tereny wok� niego nale�a�y niegdy� do bogatego farmera. Zupe�nie jak Mount Vernon George'a Washingtona, pomy�la�a, kiedy pierwszy raz ujrza�a zabudowania. Dom z du�ym gankiem i du�� liczb� okien zosta� wybudowany w 1 7 2 7 roku. P o d � o g i wykonano z g r u -bych d�bowych desek. Na lewo od recepcji, gdzie od razu si� zg�osi�a, znajdowa� si� ogromny salon z mi�kkimi, wygodnymi fotelami i dwiema sofami ustawionymi na wprost masywnego kamiennego kominka. - Jak tu pi�knie - szepn�a do m�odego ch�opaka, kt�ry ni�s� jej malutk� walizeczk�. - B�dzie pani mieszka� w domku �Kardyna�" razem z panem Montgomerym- poinformowa�, mierz�c j� wzrokiem od st�p do g��w. - Tak? A czy pan Montgomery cz�sto tu bywa? - O ile wiem, jest u nas po raz pierwszy - wyja�ni�, kiedy wyszli z budynku i skierowali si� na ty�y zajazdu. Darci u�miechn�a si�, widz�c ukwiecone �cie�ki prowadz�ce do niewielkich domk�w, ukrytych pod ogromnymi drzewami. - Przyleg�o�ci - powiedzia�a cicho. - S�usznie - odpar� ch�opak z u�miechem. - Niewielu ludzi zna to s�owo. Lubi pani histori�? - Lubi� wiele rzeczy. Czy pan Montgomery ju� jest? - Tak, zameldowa� si� kilka godzin temu - powiedzia� i skr�ci� �cie�k� w lewo. - Wszystkie domki dla go�ci maj� ptasie nazwy. Tak mi�dzy nami, pa�stwa domek s�u�y� kiedy� jako lodow-nik. Nie powinienem tego m�wi�... - �ciszy� g�os. - Niech pani zajrzy pod ��ko. Znajdzie pani drzwi do piwniczki. Dawno temu trzymano tam l�d. - A jest tam jaki� strumyk? �eby l�d si� nie topi�? Jude Deveraux �� Na zawsze - Kiedy� by�, ale teraz ju� chyba nic nie ma. Jeste�my na miejscu. - Otworzy� drzwi i wszed� do domku. By�a to mniejsza wersja budynku g��wnego. W �rodku znajdowa�y si� dwie sypialnie, dwie �azienki, male�ka, �wietnie wyposa�ona kuchnia i niewielki, ale przytulny salon. Stare i nowe meble by�y wspaniale utrzymane, a ca�e wn�trze gustownie zaaran�owane. - Pi�knie tu - zauwa�y�a cicho Darci. - Musi pan kocha� t� prac�. - Na op�acenie rachunk�w wystarczy. Kt�ry pok�j? - Och... nie wiem. Chyba ten wolny - odpar�a. Zauwa�y�a, �e ch�opak si� u�miechn��, wchodz�c do sypialni po prawej. Darci westchn�a. Sama pochodzi�a z ma�ego miasteczka, wi�c wiedzia�a, jak to jest. By�a pewna, �e wszyscy mieszka�cy Camwell wkr�tce si� dowiedz�, �e nie przyjecha�a tu z nowym szefem dla erotycznych rozkoszy. Szkoda, pomy�la�a. Bardzo chcia�a, �eby ludzie uwa�ali, �e robi co� podniecaj�cego. Ch�opak postawi� jej walizk� przy ��ku i odwr�ci� si� wyczekuj�co. Darci dopiero po chwili uprzytomni�a sobie, �e on czeka na napiwek. Powoli otworzy�a torebk� i wyj�a dwie dwudziesto-pi�ciocent�wki. Ch�opak ze zdumieniem przyjrza� si� monetom, kt�re mu poda�a, po czym u�miechn�� si� do niej. - Dzi�ki - powiedzia� z rozbawieniem. Kiedy Darci w ko�cu zosta�a sama, usiad�a na brzegu ��ka i zacz�a si� zastanawia�, co teraz b�dzie. Ostatnie dwa tygodnie okaza�y si� najdziwniejszym okresem w jej �yciu, wi�c sama ju� nie wiedzia�a, czego si� spodziewa�. O tym, �e dosta�a prac�, dowiedzia�a si� od ciotki Thelmy, kt�ra odebra�a telefon. - Co m�wi�? - dopytywa�a si� Darci. - Kiedy mam si� stawi� do pracy? I gdzie? Ciotka Thelma nie mia�a poj�cia. Jej pierwsz� my�l� by�o to, �e z przyjemno�ci� powie m�owi: �A nie m�wi�am?". Kiedy wuj Vem wr�ci� do domu, od razu zacz�� si� zastanawia�, ile powinni policzy� Darci za pok�j, opierunek i przywilej przebywania w ich towarzystwie. Jude Deveraux yQ Na zawsze Je�li chodzi o Darci, to nie s�ysza�a ani s�owa z ca�ej sprzeczki. By�a szcz�liwa, bo sprawdzi�o si� jej przeczucie, �e wszystko jako� samo si� u�o�y. Przez nast�pne dwa tygodnie nowy pracodawca skontaktowa� si� z ni� wy��cznie po to, by zapyta� o numer ubezpieczenia i inne tego typu informacje potrzebne, by wype�ni� czek, kt�ry zamierza� przys�a� jej w ramach zaliczki. Poza tym Darci nie dowiedzia�a si� niczego wi�cej. W ko�cu wuj Vern zacz�� powtarza�, �e ta ca�a praca to tylko pretekst, �eby podrywa� dziewczyny takie jak ona. - A co to niby ma znaczy�? - parskn�a ciotka Thelma. Odk�d siostrzenica z�apa�a prac�, kt�ra mia�a przynosi� sto tysi�cy dochodu rocznie, ciotka uzna�a, �e Darci zajmuje teraz wy�sz� pozycj� ni� jej m��. - Kto to s� �dziewczyny takie jak ona", Verno-nie? - wycedzi�a, zaciskaj�c usta. - Jaka matka, taka c�rka - odci�� si� wuj Vern. Darci na wszelki wypadek wysz�a z pokoju. W ko�cu listonosz przyni�s� list i czek na sum�, jakiej Darci w �yciu nie widzia�a. Dopiero wtedy wuj Vern przekona� si�, �e dziewczyna faktycznie odziedziczy�a co� po Jerlene Monroe i wcale nie by�a to ta cecha, o kt�rej zawsze my�la�. Kiedy tylko zobaczy� czek, od razu wpad� na pomys�, by Darci zdeponowa�a go na jego koncie. - W ten spos�b b�dziesz mia�a wi�ksze odsetki - t�umaczy� przesadnie uprzejmym g�osem. - Wuju Vernonie, mo�e ja otworz� w�asne konto i ty zdeponujesz u mnie swoje pieni�dze- odpar�a z u�miechem Darci. Tu Darci zosta�a zasypana lawin� s��w, na szcz�cie ju� dawno do tego przywyk�a. Gdyby tak bardzo nie potrzebowa�a pieni�dzy, a potrzebowa�a ich do tego stopnia, �e zdeterminowa�o to ca�e jej �ycie, ch�tnie by si� podzieli�a swoim szcz�ciem. Niestety, nie mog�a odda� ani centa. - Wiesz, jakie Darci ma d�ugi- przypomnia�a ciotka Thelma, ale dziewczyna czu�a, �e i ona nie jest zachwycona pomys�em, by siostrzenica zatrzyma�a wszystkie pieni�dze dla siebie. Poza tym dobrze wiedzia�a, �e nikt z krewnych nie uwa�a jej d�ugu za tak potworny ci�ar jak ona sama. Jude Deveraux �Q Na zawsze Ostatecznie Darci obieca�a rozwa�y� ��dania wuja Verna, a odpowied� mia�a da� nast�pnego dnia. Nie powiedzia�a im, �e w kopercie opr�cz czeku znajdowa� si� list od jakiego� Adama Montgomeryego. Darci domy�la�a si�,