14711

Szczegóły
Tytuł 14711
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14711 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14711 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14711 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

1 D�ugo jeszcze w kr�gu znajomych Berni opowiadano, �e tak dobrze ubranych zw�ok �adna z uczestnicz�cych- w jej pogrzebie os�b nie mia�a okazji widzie� przez dziesi�tki lat. Nie znaczy to, �eby kt�ra� z nich by�a sk�onna si� przyzna�, �e tych dziesi�cioleci ma za sob� znacznie wi�cej ni� dwa, tym bardziej �e dzi�ki cudom chirurgii plastycznej mog�a z powodzeniem nie ujawnia� swego prawdziwego wieku. Przechodzili kolejno obok kosztownej trumny i z podziwem spogl�dali na Berni, na nieskazitelnie g�adk� sk�r� jej twarzy. Ka�da zmarszczka, nier�wno��, a nawet pory zosta�y wyg�adzone kolagenem. Wype�nione silikonem piersi wznosi�y si� ku g�rze. W�osy mia�a wspaniale ufarbowane, starannie pomalowane rz�sy, wypiel�gnowane paznokcie, tali� �ci�ni�t� do dziewcz�cego rozmiaru - sze��dziesi�ciu centymetr�w. Ubrana w kostium za siedem tysi�cy dolar�w prezentowa�a si� tak samo atrakcyjnie jak za �ycia. Na twarzach zgromadzonych os�b wida� by�o �lady podziwu i nadziei, �e gdy umr�, b�d� wygl�da� r�wnie dobrze jak ona. �zy po �mierci Berni uronili tylko dwaj m�czy�ni. Jednym z nich by� jej JUDE DLVERMJX fryzjer. �a�owa� swojej zamo�nej klientki, a r�wnocze�nie wiedzia�, �e brak mu b�dzie jej z�o�liwego j�zyka i tych wszystkich soczystych ploteczek, kt�re mu opowiada�a. Drugim �a�obnikiem by� czwarty, ostatni m�� Berni, ale jego �zy by�y �zami rado�ci Ju� nigdy wi�cej nie b�dzie musia� utrzymywa� armii ludzi pracuj�cych nad tym, by pi��dziesi�cioletnia kobieta wygl�da�a jak dwudziestolatka. - Wybierasz si� na cmentarz? - spyta�a jedna z pa� stoj�c� obok kobiet�. - Chcia�abym, lecz niestety nie mog�, jestem um�wiona. To nies�ychanie pilna sprawa sama rozumiesz - odpowiedzia�a. Janin�, jej manikiurzy-stka, b�dzie mia�a tylko chwil� czasu oko�o drugiej, a przecie� ona musi co� zrobi� z paznokciem, kt�ry tak niefortunnie z�ama�a. - Ja te� nie mog� - stwierdzi�a pierwsza z nich i rzuci�a szybkie, uwa�ne, a zarazem w�ciek�e spojrzenie na le��c� w trumnie Berni. W zesz�ym tygodniu kupi�a sobie taki sam kostium, w jaki ubrano zmar��, wi�c teraz b�dzie musia�a go odda�. To ca�a Berni Na ka�dym spotkaniu zjawia�a si� zawsze w najnowszych, najdro�szych strojach. Ale od dzi� ju� nigdy wi�ce to si� nie przydarzy - pomy�la�a t�umi�c �miech. - Bardzo �a�uj�, �e nie mog� pojecha� - doda�a. - Berni i ja by�y�my takimi dobrymi przyjaci�kami, przecie� wiesz o tym. - Wyg�adzi�a swoje jedwabne spodnium z kolekcji Geoffreya Beena. -Naprawd� musz� ju� wyj��. Po pewnym czasie okaza�o si�, �e wi�kszo�� �a�obnik�w ma r�ne um�wione pilne spotkania i w ko�cu na cmentarz uda� si� sam tylko fryzjer. Za karawanem jecha�o dwadzie�cia limuzyn - Berni 6 WRӯKA zorganizowa�a i op�aci�a sw�j pogrzeb wiele lat temu - lecz dziewi�tna�cie z nich by�o pustych. Wyg�oszono przy mogile mow� pogrzebow� (u�o�on� przez Berni), od�piewano i odegrano pie�� (r�wnie� przez ni� zaplanowan�) i jedyny �a�obnik odjecha� do domu. Zasypany i ob�o�ony �wie�� darni� gr�b o�wietli�o zachodz�ce s�o�ce. Cztery godziny p�niej �adna z os�b �egnaj�cych zmar�� nie my�la�a ju� o kobiecie, kt�ra kiedy� tak wiele dla nich znaczy�a. Jadali u niej, bawili si� na organizowanych przez ni� przyj�ciach, bez ko�ca plotkowali z ni� i o niej, ale nikt nie �a�owa�, �e odesz�a. Absolutnie nikt. KUCHNIA Mia�a wra�enie, �e zaspa�a. Jej pierwsz� my�l� by�o, �e nie zd��y na um�wione spotkanie z Janin�, manikiurzystk�, a ta ma�pa jest bezlitosna, je�li klient si� sp�nia. Na pewno powie teraz, �e w najbli�szym tygodniu nie ma czasu i w rezultacie Ber-ni przez kilka dni b�dzie cierpie� z powodu paskudnie wygl�daj�cych paznokci. Zemszcz� si� na niej - pomy�la�a. - Powiem Dianie, �e Janin� spa�a z jej m�em. Przy temperamencie Diany b�dzie mia�a szcz�cie, je�li wyjdzie z tego �ywa. Berni u�miechn�a si� i postanowi�a wsta�. Stwierdzi�a jednak, �e wcale nie le�y w ��ku i wtedy w�a�nie zorientowa�a si�, �e co� jest nie w porz�dku. Nie le�y, lecz stoi. Nie ma na sobie jedwabnej nocnej koszuli od Diora, ale nowy bia�y kostium z kolekcji Dupioniego - taki sam, jaki Lois Simons kupi�a na wyprzeda�y. Berni zamierza�a pierwsza si� w nim pokaza�, a wtedy Lois nie b�dzie mog�a ju� za�o�y� swojego; spr�buje go odda�, ale je�li 7 JlIDE DEVERAUX oka�e si� to niemo�liwe, zostanie z kostiumem za cztery tysi�ce dolar�w, kt�rego nie b�dzie mog�a nosi�. Na my�l o tym znowu u�miechn�a si�. Rozejrza�a si� wok� i u�miech znikn�� z jej twarzy. Otacza�a j� g�sta mg�a, w kt�rej nie mog�a dostrzec niczego poza s�cz�cym si� gdzie� z oddali z�oto��tym �wiat�em. Co teraz? - pomy�la�a. Zmru�y�a nieco oczy pr�buj�c co� dostrzec, ale nie widzia�a nic, chocia� po przebytej w zesz�ym roku operacji wzrok mia�a bardzo dobry. Zrobi�a kilka krok�w i wtedy dostrzeg�a wy�aniaj�c� si� z mg�y �cie�k�. Ze zdziwienia �ci�gn�a brwi, ale w por� si� powstrzyma�a. Od tego przecie� robi� si� zmarszczki. To pewnie jaki� g�upi pomys� jej ostatniego kochanka - dwudziestoletniego muskularnego m�odzie�ca, poderwanego kilka miesi�cy temu, kt�rym zaczyna�a ju� by� znudzona. Wci�� powtarza�, �e pragnie zosta� re�yserem filmowym i chcia�, aby Berni finansowa�a jego pomys�y. Mo�e ten dowcip z mg�� ma u�atwi� otwarcie jej ksi��eczki czekowej? Po kilku minutach dostrzeg�a o�wietlone z�otawym �wiat�em du�e biurko i siedz�cego za nim przystojnego siwego m�czyzn�. Na jego widok Berni nabra�a odwagi i tak wypr�y�a ramiona, by jej j�drne piersi wycelowane by�y prosto do przodu. - Halo, jak si� masz - powiedzia�a swoim najbardziej seksownym, g��bokim g�osem. M�czyzna uni�s� g�ow�, spojrza� na ni�, a potem zn�w skierowa� wzrok na le��ce na biurku papiery. Zawsze niepokoi�o j�, gdy m�czy�ni nie reagowali natychmiast na jej urod�. Mo�e - pomy�la�a - powinnam w przysz�ym tygodniu zam�wi� sobie wizyt� u chirurga? WRӯKA - Przyszed�e� tutaj z Lance'em? - zapyta�a maj�c na my�li swego m�odego kochanka. M�czyzna nie odpowiada� i wci�� przygl�da� si� dokumentom, wi�c Berni r�wnie� spojrza�a na biurko. Z trudem powstrzyma�a si�, by nie okaza� zaskoczenia, gdy dostrzeg�a, �e wykonane jest z dwudziestoczterokaratowego z�ota. Przed wielu laty Berni nauczy�a si� ocenia� bi�uteri� tak precyzyjnie, �e umiej�tno�� ta by�aby przedmiotem dumy ka�dego jubilera. Szybko i z �atwo�ci� potrafi�a odr�ni� dwunastokaratowe od osiemnasto-karatowego, a to od prawdziwego, czystego dwu-dziestoczterokaratowego. Wyci�gn�a r�k�, by dotkn�� blatu, ale cofn�a j�, gdy tylko m�czyzna spojrza� na ni�. - Bernardina - powiedzia�. Berni skrzywi�a si�. Nie s�ysza�a swego pe�nego imienia od lat. Nie u�ywa�a go. By�a pewna, �e j� postarza. - Berni - powiedzia�a stanowczo. - Z �i" na ko�cu. Przygl�da�a si�, jak m�czyzna notowa� co� staromodnym wiecznym pi�rem. W ko�cu poczu�a, �e narasta w niej irytacja. - Wiesz co? Mam ju� tego do��. Je�li to ty i Lance wysma�yli�cie ten numer, to ja i tak... - iy nie �yjesz. - ...zamierzam go wyrzuci�. Nie mam zamiaru dawa� mu pieni�dzy, a... - Zmar�a� podczas snu, zesz�ej nocy. Atak serca. - ...jego zwariowane pomys�y... - przerwa�a i spojrza�a uwa�nie na m�czyzn�. - Ja, co? - Umar�a� we �nie zesz�ej nocy, a teraz jeste� w Kuchni. Berni zamruga�a oczami, a potem wybuchn�a JUDU DEVEKAUX �miechem. Zapomnia�a o zmarszczkach i o tym, jak nieatrakcyjnie wygl�da kobieta �miej�ca si� g�o�no, a nie skromnie i nie�mia�o. - �wietny dowcip - powiedzia�a. - Ale nie dam si� nabra�. Wiem, �e chodzi wam o to, bym da�a Lance'owi pieni�dze, mo�esz wi�c ju� wy��czy� t� maszyn� do robienia mg�y i... Zamilk�a widz�c, �e m�czyzna jej nie s�ucha. Uj�� le��c� na biurku wielk� piecz�� i energicznie ostemplowa� ni� jeden z dokument�w, potem odwr�ci� si� w praw� stron�. Zza mg�y wy�oni�a si� kobieta, mniej wi�cej w wieku Berni - w jej prawdziwym wieku, a nie tym, na jaki wygl�da�a -ubrana w d�ug� sukni� z koronkami przy r�kawach. Robi�a wra�enie, jakby zesz�a w�a�nie ze sceny, na kt�rej grano sztuk� z �ycia Marty i Geor-ge'a Washington�w. Berni pomy�la�a, �e by�oby lepiej dla jej m�odego kochanka, gdyby znikn�� z domu, zanim ona wr�ci. - Chod� ze mn� - odezwa�a si� stanowczo kobieta i Berni pos�usznie ruszy�a za ni�. Wci�� otacza�a je mg�a, ale gdy sz�y, rozst�powa-�a si� przed nimi. Po chwili kobieta zatrzyma�a si� na wprost czego�, co wygl�da�o na wej�cie zwie�czone �ukiem wykonanym r�wnie� z dwudzie-stoczterokaratowego z�ota. W g�rze widnia� napis �Niedowierzanie". - S�dz�, �e w�a�nie to jest ci potrzebne - powiedzia�a kobieta cofaj�c si� o krok. Berni z oci�ganiem wkroczy�a w mg�� po drugiej stronie wej�cia. Gdy po pewnym czasie wysz�a z pomieszczenia, w jej oczach nie by�o ju� gniewu, lecz ciekawo�� zabarwiona odrobin� niepokoju. Pozwolono jej 10 WRӯKA tam obejrze� swoj� �mier�, pogrzeb, a nawet pracownik�w balsamuj�cych jej cia�o. Przed wej�ciem z napisem �Niedowierzanie" czeka�a na ni� ta sama kobieta. - Poczu�a� si� lepiej? - zapyta�a. - Kim jeste�? - wyszepta�a Berni. - Czy to jest piek�o czy niebo? Kobieta u�miechn�a si�. - Mam na imi� Paulina, a to nie jest ani piek�o, ani niebo. Jeste�my w Kuchni. - Kuchnia? Umar�am i zosta�am skazana na kuchni�? - g�os Berni zabrzmia� histerycznie. Paulina nie wygl�da�a na zdziwion� jej reakcj�. - Kuchnia to... s�dz�, �e w czasach, w kt�rych �y�a�, nazywano to motelem, taki dom w po�owie drogi. To miejsce mi�dzy piek�em a niebem przeznaczone tylko dla kobiet - nie dla zupe�nie z�ych kobiet, ale i nie w pe�ni dobrych - dla takich, kt�re nie zas�u�y�y ani na piek�o, ani na niebo. Berni sta�a zdumiona z rozchylonymi ustami. - Jest to miejsce dla... - Paulina zastanowi�a si� przez chwil�. - Na przyk�ad: dla tych religijnych niewiast, kt�re recytuj� wersety z Biblii i uwa�aj�, �e s� lepsze od innych. One tak naprawd� nie s� z�e, a wi�c nie mog� by� wys�ane do piek�a. Ale poniewa� przez ca�e �ycie wszystkich os�dzaj� �le, nie mo�na ich wys�a� prosto do nieba. - Skierowano je wi�c tutaj? Do Kuchni? - wyszepta�a Berni. - W�a�nie tak. Wida� by�o, �e Paulina nie ma ochoty na dalsz� rozmow�, a Berni wci�� stara�a si� otrz�sn�� z wra�enia, jakie wywar�a na niej wiadomo�� o w�asnej �mierci. - �adna suknia - Po d�u�szej chwili Berni zde- 11 JUDE DEVERAUX cydowa�a si� zn�w nawi�za� rozmow�. - Od Halsto-na? Paulina u�miechn�a si�. Albo nie zrozumia�a, albo stara�a si� zignorowa� jej z�o�liwo��. - Mo�esz spotka� tu kobiety, kt�re �y�y w najr�niejszych ziemskich epokach. Szczeg�lnie wiele jest purytanek. Berni poczu�a, �e od tych wszystkich informacji kr�ci jej si� w g�owie. - Czy jest tu jakie� miejsce, gdzie mog�abym si� czego� napi�? - Oczywi�cie. Co si� teraz pije na ziemi? Chyba d�in? - Och, d�in to dawne dzieje - odpowiedzia�a Berni i ruszy�y poprzez rozst�puj�c� si� mg��. - Znajdziesz tutaj ka�dy nap�j, na kt�ry b�dziesz mia�a ochot�. W chwil� p�niej Paulina zatrzyma�a si� przed malutkim stolikiem, na kt�rym sta�a wysoka oszroniona szklanka nape�niona koktajlem �Margarita". Berni siadaj�c z wdzi�cznym u�miechem si�gn�a po drinka. Paulina usiad�a naprzeciwko niej. - Dlaczego nazywacie to miejsce Kuchni�? - zapyta�a Berni podnosz�c wzrok. - To taka potoczna nazwa. Jestem pewna, �e ma ono inn� nazw�, ale nikt ju� jej nie pami�ta. M�wi si� o nim Kuchnia, poniewa� to kojarzy si� z �yciem kobiety na ziemi. Umieraj�c masz nadziej�, �e p�jdziesz do nieba. Podobnie, gdy wychodzisz za m��: wydaje ci si�, �e b�dziesz mia�a niebo na ziemi. W obydwu tych przypadkach zamiast do nieba dostajesz si� do kuchni. Berni o ma�o nie zakrztusi�a si� drinkiem. Powinna by�a si� roze�mia�, ale zamiast tego oczy rozszerzy�y si� jej z przera�enia. 12 WRӯKA - Chyba nie chcesz mi powiedzie�, �e mam sp�dzi� ca�� wieczno�� gotuj�c i... rozmra�aj�c lod�wk�? - wykrzykn�a. Czy cz�owiek, kt�ry umar�, mo�e pope�ni� samob�jstwo? - zastanowi�a si�. - Och nie, nic podobnego. To miejsce jest mi�e. Bardzo mi�e. Naprawd� tak urocze, �e sporo kobiet wcale nie chce st�d odej��. Nie wywi�zuj� si� dobrze ze swoich zada� i pozostaj� tu przez ca�e wieki. - Jakich zada�? - spyta�a Berni z zaciekawieniem. Na sam� my�l o latach mycia pod��g, zlew�w, kuchenek i pieczenia przekl�tego indyka na coroczne �wi�to Dzi�kczynienia z przera�enia poczu�a zawr�t g�owy. - Ka�da kobieta przebywaj�ca w Kuchni dostaje co jaki� czas zadanie do wykonania. Musi pom�c komu� na ziemi. Za ka�dym razem s� to inne polecenia. Czasem trzeba si� kim� zaj��, czasem u�atwi� komu� podj�cie decyzji. Jest mn�stwo r�nych zada�. Je�li kobiecie nie uda si� ich wykona�, zostaje tutaj. - A je�li si� jej powiedzie i udzieli pomocy wskazanej osobie, to co za to dostaje? - W ko�cu osi�ga niebo. - Czy niebo te� jest pe�ne tej mg�y? - Nie mam poj�cia. - Paulina wzruszy�a ramionami. - Nigdy tam nie by�am, ale wyobra�am sobie, �e jest w nim niepor�wnanie lepiej ni� tu. - W porz�dku - odrzek�a Berni wstaj�c. - Daj mi pierwsze zadanie. Nie mam ochoty przebywa� w miejscu, kt�re cho�by tylko z nazwy jest kuchni�. Paulina wsta�a. St�, krzes�a i pusta szklanka znikn�y. Ruszy�y dalej. Pod��aj�c za Paulina Ber-ni intensywnie zastanawia�a si� nad tym, co us�ysza�a. 13 JlJDE DEVERAUX - Pom�c komu� na ziemi? - mrukn�a wreszcie i zatrzyma�a si�. Paulina stan�a r�wnie� i spojrza�a na ni�. - Czy my jeste�my... - spyta�a Berni - czy mamy pe�ni� rol� dobrych wr�ek? - Mniej wi�cej - odpowiedzia�a Paulina i u�miechn�wszy si� ruszy�a do przodu. Berni przyspieszy�a kroku i zr�wna�a si� z ni�. - Chcesz powiedzie�, �e mam by� czyj�� dobr� wr�k�? Czarodziejska r�d�ka? Spe�nianie �ycze�, Kopciuszek i tym podobne sprawy? - Masz pe�n� swobod� wyboru. Grymas niech�ci na twarzy Berni tylko dlatego pozosta� niezauwa�ony, �e jej cera by�a sztywna od grubej warstwy kolagenu. - Nie podoba mi si� to - powiedzia�a. - Wol� �y� dla samej siebie. Nie chc� by� jak�� t�g�, siw� kobiet�, kt�ra krz�ta si� wok� innych i u�ywaj�c tajemnych zakl�� zamienia dyni� w karoc�. Paulina zamruga�a, wyra�nie nie rozumiej�c aluzji. - To, �e �y�a� dla samej siebie, sprawi�o, jak s�dz�, �e zamiast w niebie znalaz�a� si� tutaj. - Ale dlaczego? Przez ca�e swoje �ycie nigdy nikogo nie skrzywdzi�am. - Ani te� nikomu nie pomog�a�. Zajmowa�a� si� wy��cznie sob�. Nawet jako dziecko nigdy nie bra�a� pod uwag� pragnie� innych ludzi. Po�lubi�a� kolejno czterech m�czyzn wy��cznie dla pieni�dzy, a potem wykorzystuj�c to, �e nie byli z ciebie zadowoleni, rozwiod�a� si� z nimi, zabieraj�c ka�demu p� maj�tku. - Ale� w dwudziestym wieku wszyscy tak robi�. - Nie wszyscy. Dba�a� znacznie bardziej o swoje stroje ni� o kt�regokolwiek z twoich m��w. 14 WRӯKA - Stroje sprawia�y mi wi�cej przyjemno�ci -stwierdzi�a Berni. - A zreszt� dostali to, co chcieli. Oni te� nie byli bez winy. Gdyby spe�niali moje oczekiwania, nie rozwodzi�abym si� z nimi. Paulina milcza�a. B�d�c osob� wychowan� w osiemnastym wieku nie wiedzia�a, �e to, co m�wi Berni, jest efektem wieloletniej, kosztownej psychoterapii. Berni wybiera�a sobie takich psychoterapeut�w, kt�rzy pytali j�: Czego ty oczekujesz od �ycia? Co jest dla ciebie najwa�niejsze? Jakie s� twoje potrzeby? Zawsze znajdowa�a kogo�, kto uzasadnia� i usprawiedliwia� przekonanie, �e to, czego ona chce, jest wa�niejsze od tego, czego pragn� inni. Paulina odwr�ci�a si� z cichym westchnieniem i ruszy�a dalej. - Wygl�da na to, �e pozostaniesz tu troch� d�u�ej - powiedzia�a �agodnie. Id�c za ni� Berni pomy�la�a, �e Paulina przemawia podobnie jak jej czterej m�owie. Byli na wskro� samolubni, zawsze mieli pretensje, �e zupe�nie o nich nie dba, �e po�lubi�a ich tylko dlatego, aby ich wykorzysta�. Po pewnym czasie zatrzyma�y si�. Mg�a wok� nich zacz�a rzedn�� i Berni spostrzeg�a, �e znajduj� si� w pustym pomieszczeniu z wej�ciami zwie�czonymi �ukowymi sklepieniami. Ponad nimi widnia�y napisy: �Romantyczne prze�ycia", �Przepych", �Zachcianki", �Stroje", �Uczty", �Pr�niactwo", �Przyj�cia". - Wybieraj - powiedzia�a Paulina. - Co mam wybra�? - zapyta�a Berni, odczytuj�c napisy. - Zanim zostanie znalezione dla ciebie w�a�ciwe zadanie, musisz chwil� poczeka� w jednym z tych 15 JUPE DEVICRAUX pomieszcze�. Co najbardziej chcia�aby� teraz robi�? - zapyta�a. - I�� na przyj�cie - powiedzia�a Berni bez wahania. Mo�e g�o�ne, weso�e spotkanie towarzyskie pozwoli jej zapomnie� o w�asnym pogrzebie i rozmowie o by�ych m�ach? Paulina skierowa�a si� w stron� wej�cia z napisem �Przyj�cia". Berni posz�a za ni�. W pomieszczeniu, do kt�rego wesz�y, po prawej stronie znajdowa�o si� nast�pne zwie�czone �ukiem wej�cie, r�wnie� wype�nione mg��. Ponad nim widnia� napis �Epoka El�bieta�ska". Wkroczy�y w mg�� i Berni zobaczy�a scen� jak ze sztuki Szekspira. M�czy�ni w pelerynach, w obcis�ych trykotach wraz z ubranymi w gorsety kobietami wykonywali zawi�e figury szesnastowiecznego ta�ca. - Chcesz si� do nich przy��czy�? - zapyta�a Paulina. - To nie jest przyj�cie, o jakim my�la�am - odpowiedzia�a zniech�cona Berni. Cofn�y si� wi�c i skierowa�y do nast�pnego wej�cia. W ten spos�b odwiedzi�y co najmniej p� tuzina pomieszcze�, zanim natrafi�y na przyj�cie, kt�re zainteresowa�o Berni. By�o to spotkanie z czas�w Regencji. Kobiety ubrane w mu�linowe suknie pi�y herbat� ze spodeczk�w i rozmawia�y o ostatnich eskapadach Lady Caroline Lamb. Widzia�y r�wnie� ta�ce kowboj�w, wiktoria�skie przyj�cie z grami towarzyskimi, trzynastowieczn� uczt�, kt�r� urozmaica�y wyst�py zgrabnych i pon�tnych akroba-t�w, japo�sk� ceremoni� parzenia herbaty, zabawne tahita�skie ta�ce, ale w ko�cu Berni zdecydowa�a si� na przyj�cie z lat sze��dziesi�tych. Og�u- 16 WRӯKA szaj�ca muzyka zespo�u Rolling Stones, kolorowe mini-sp�dniczki, wdzianka w stylu Nehru, wo� marihuany, wyginaj�ce si� w ta�cu cia�a d�ugow�osych kobiet i m�czyzn, przypomnia�y jej m�ode lata. - Tak - szepn�a i wesz�a do �rodka. W tym momencie spostrzeg�a, �e ma na sobie mini-sp�dniez-k�, a jej w�osy s� d�ugie i proste. Natychmiast podbieg� do niej ch�opak prosz�c j� do ta�ca. Nie obejrza�a si� nawet, aby zobaczy�, co si� sta�o z jej przewodniczk�. Kiedy w ko�cu pojawi�a si� Paulina, Berni wraz z gromad� innych dzieci-kwiat�w pali�a marihuan� i s�uchaj�c muzyki Franka Zappy rozmawia�a z Suzi Creamcheese. Gdy tylko spojrza�a na Pauli-n�, wiedzia�a ju�, �e musi opu�ci� przyj�cie. Oci�gaj�c si� posz�a za ni�. Gdy min�y zwie�czone z�otym �ukiem wej�cie, mg�a zas�oni�a pok�j, skry�a wszystkie �wiat�a i st�umi�a d�wi�ki. Ozdobne wisiorki oraz kr�tka, jaskrawa sp�dniczka Berni znikn�y wraz z opask� na w�osach. Nie odczuwa�a ju� tak�e efekt�w palenia marihuany. Zn�w mia�a na sobie jedwabny kostium, ten, w kt�rym zosta�a pochowana. - Dopiero co tam wesz�am - westchn�a smutno. - W�a�nie zaczyna�am si� dobrze bawi�... - Wed�ug ziemskiego czasu sp�dzi�a� tam czterna�cie lat. Berni zdumia�a si�. Czterna�cie lat? Wydawa�o jej si�, �e przysz�a na to przyj�cie przed chwil�. Wiedzia�a, �e by�a inaczej ubrana, ale nie s�dzi�a, �e przebywa�a tam a� tak d�ugo. Nie spa�a w tym czasie ani nie jad�a, pi�a niewiele, no i ani razu nie mia�a okazji z kimkolwiek porozmawia� o Kuchni, o czekaj�cych j� pr�bach. 17 JlJDE DEVERAUX - Mam ju� zadanie d�a ciebie - powiedzia�a Paulina. - To wspaniale - odrzek�a Berni u�miechaj�c si�. Ciekawa by�a, jakie przyjemno�ci czekaj� j� w niebie, je�li przejdzie pomy�lnie t� pr�b� i znajdzie si� w�a�nie tam. Na pewno jest to �wietne miejsce, znacznie lepsze od Kuchni. Sz�y korytarzem, mijaj�c szereg ozdobnych wej��. Berni mia�a ogromn� ochot� zobaczy�, co si� za nimi kryje. Nad jednym z nich widnia� napis �Haremowe fantazje", nad innym �Piraci". W ko�cu Paulina skr�ci�a w stron� drzwi z napisem �Pok�j Widze�" i wesz�a do du�ego pomieszczenia, w kt�rym sta�y ustawione w p�kole mi�kkie klubowe fotele pokryte brzoskwiniowym welwetem. Wok� nich k��bi�a si� g�sta bia�a mg�a. - Prosz�, usi�d� wygodnie. Berni usadowi�a si� w fotelu i na�laduj�c Pauli-n� spojrza�a na znajduj�c� si� przed nimi �cian� mg�y. Po paru sekundach, jak na ekranie, ukaza� im si� obraz, ale nie p�aski jak w kinie, lecz bardziej nawet realny ni� na scenie teatru. M�oda kobieta, szczup�a i �adna, z br�zowymi, zebranymi do ty�u w�osami, sta�a przed wysokim lustrem. Ubrana by�a w d�ug� sukni� z ciemnozielonego jedwabiu z bufiastymi r�kawami, ozdobion� wok� gorsu b�yszcz�cymi wisiorkami. Kobieta mia�a tak mocno �ci�ni�t� tali�, �e by�o zastanawiaj�ce w jaki spos�b w og�le mo�e oddycha�. Na pod�odze sta�y trzy otwarte pud�a na kapelusze. Kobieta przymierza�a jeden kapelusz po drugim. Pok�j sprawia� mi�e wra�enie. Znajdowa�o si� w nim ��ko, szafa na ubrania, toaletka, stojak z umywalk�, dywan i kominek. Wszystko razem nie 18 WRӯKA przypomina�o j e d n a k wn�trza pa�acowego. Na p�ce nad kominkiem le�a�y zaproszenia. - Jestem pewna, �e ona nas nie widzi - powiedzia�a Berni. - Tak, nie ma poj�cia, �e kto� na ni� patrzy. Nazywa si� Terel Grayson. Ma dwadzie�cia lat. Mieszka w Chandler w Kolorado. Jest rok 1896. - A wi�c chcesz, �ebym z Kopciuszka, kt�rym jest ta staro�wiecka dziewczyna, zrobi�a pi�kn� ksi�niczk�? Nie znam dobrze historii. Wola�abym zaj�� si� kim� z moich czas�w. - W Kuchni ziemski czas nie ma znaczenia. Berni powr�ci�a do ogl�dania rozgrywaj�cej si� przed nimi sceny. Kiwn�a g�ow�. - Dobrze. Ale gdzie jest Pi�kny Ksi��� i z�a przyrodnia siostra? Paulina nie odpowiedzia�a, Berni patrzy�a wi�c dalej w milczeniu. Terel szybko kr��y�a po pokoju, to spogl�daj�c na zaproszenie, to zn�w szperaj�c w du�ej mahoniowej szafie. Wyra�nie niezadowolona potrz�sa�a g�ow�. Z szafy wyci�ga�a suknie jedn� po drugiej, po czym rzuca�a je na ��ko. - Zupe�nie jak ja - stwierdzi�a Berni i u�miechn�a si�. - Dostawa�am mn�stwo zaprosze�, a potem zazwyczaj nie wiedzia�am w co mam si� ubra�. Oczywi�cie nie mia�am powod�w, aby si� martwi�. Mog�am za�o�y� na siebie worek, a i tak by�abym kr�low� balu. - Tak, Terel jest podobna do ciebie - powiedzia�a mi�kko Paulina. - Mog�abym co� z niej zrobi� - stwierdzi�a Ber-ni. - Lepsza fryzura, troch� kosmetyk�w. Niewiele jej brakuje. Wprawdzie nie jest tak �adna jak ja w jej wieku, ale poradz� sobie. Ona ma du�e mo�li- 19 ./UDE DEVERAUX wo�ci - zwr�ci�a si� do Pauliny. - Wi�c kiedy mog� zacz��? - O, zobacz - powiedzia�a Paulina - w�a�nie nadchodzi Nelli. Berni spojrza�a zn�w przed siebie. Na scenie otworzy�y si� drzwi i do pokoju wesz�a kobieta, starsza od Terel, wy�sza i znacznie od niej t�sza. - T�u�ciutka. Chyba wa�y sto kilo, prawda? -spyta�a Berni, kt�ra odczuwa�a obsesyjny strach przed oty�o�ci�, pog��biony jeszcze faktem, �e wi�kszo�� swojego �ycia sp�dzi�a g�odz�c si�, aby zachowa� szczup�� sylwetk�. Zawsze obawia�a si�, �e je�li cho� na kr�tko przestanie konsekwentnie ogranicza� swoje posi�ki, osi�gnie rozmiary Nelli. - Ostatnio osiemdziesi�t - odpowiedzia�a Paulina. - Nelli to starsza siostra Terel. Ma dwadzie�cia osiem lat, jest niezam�na, opiekuje si� Terel i ojcem. Matka ich zmar�a, gdy Terel mia�a cztery, a Nelli dwana�cie lat. Po �mierci �ony Charles Grayson sk�oni� starsz� c�rk�, by porzuci�a szko�� i zaj�a si� domem. Nelli matkowa�a Terel przez wi�kszo�� jej �ycia. - Rozumiem - powiedzia�a Berni. - Po��czenie z�ej siostry i matki. Biedna Terel. Nie ma w�tpliwo�ci, �e potrzebuje pomocy dobrej wr�ki. - Spojrza�a na Paulin�. - Czy dostan� czarodziejsk� r�d�k�? - Je�li b�dziesz chcia�a. Mo�emy ci dostarczy� cokolwiek zechcesz, ale pomys�y musz� by� twoje. - To b�dzie proste. Wiem, �e Terel powinna dosta� to, na co zas�uguje i nie dopuszcz�, aby jej oty�a siostra pozbawi�a j� czegokolwiek w �yciu. Czy wiesz, �e ja mia�am r�wnie� t�g� siostr�? By�a zazdrosna o mnie i zawsze pr�bowa�a w�cibia� nos w moje sprawy. - Berni poczu�a gniew, narastaj�cy 20 WRӯKA wraz ze wspomnieniami. - Nienawidzi�a mnie i tego, co si� ze mn� wi�za�o. By�a tak zazdrosna, �e zrobi�aby wszystko, aby uczyni� mnie nieszcz�liw�. Uda�o mi si� jednak odegra�. - Co zrobi�a�? - spyta�a �agodnie Paulina. - M�j pierwszy m�� by� jej narzeczonym - odpowiedzia�a Berni u�miechaj�c si�. - To safandu�a i najnudniejszy z m�czyzn jakich zna�am, lecz pomimo wszystko doprowadzi�am do tego, �e zainteresowa� si� mn�. - Uwiod�a� go, prawda? - Mniej wi�cej. Potrzebowa� tego. Moja siostra by�a... jest... tak� nudziar� i... - Spojrza�a z wyrzutem na Paulin�. - Nie patrz tak na mnie. Dostarczy�am temu cz�owiekowi wi�cej atrakcji w ci�gu pi�ciu lat ma��e�stwa, ni� mia�by przez ca�e �ycie z moj� oty��, nieciekaw� i g�upi� siostr�. W ko�cu jej te� si� uda�o. Wysz�a za m�� i ma kilka t�ustych bachor�w. S� lud�mi ze �redniej klasy, na sw�j spos�b szcz�liwymi. - O tak, jestem pewna, �e wy wszyscy byli�cie bardzo szcz�liwi. A przede wszystkim ty. Berni nie spodoba� si� ten ton, ale zanim zd��y�a odpowiedzie�, Paulina spyta�a: - Popatrzymy? Berni poprawi�a si� w fotelu i zn�w zacz�a obserwowa� kobiety znajduj�ce si� w sypialni. Pomy�la�a, �e musi znale�� jaki� spos�b, aby pom�c tej szczup�ej, �adnej Terel. CHANDLER, KOLORADO 1896 Nelli zbiera�a rozrzucone po pokoju ubrania i wiesza�a je w szafie. Kapelusze wk�ada�a ostro�nie do pude�. 21 JUDU DEVERAUX - Nie wiem, w kt�rym z nich jest mi bardziej do twarzy - powiedzia�a Terel rozdra�nionym g�osem. - Dlaczego musimy mieszka� w tej dziurze! Czemu nie mo�emy si� przenie�� do Denver, St. Louis czy do Nowego Jorku? - Ojciec prowadzi tutaj interesy - spokojnie powiedzia�a Nelli i poprawi�a pi�rko na jednym z kapeluszy. Nie nale�a�y do nich - zosta�y wypo�yczone od modystki. Mog�y sobie pozwoli� na kupno tylko jednego z nich. Pozosta�e kapelusze b�d� musia�y niestety odda�, trzeba wi�c by�o dba� o nie. - Interesy! - powiedzia�a Terel, rzucaj�c si� na ��ko. - W tym mie�cie m�wi si� wy��cznie o tym. Interesy! Dlaczego nie ma tu wcale wytwornego towarzystwa? Nelli rozprostowa�a nast�pny kapelusz i zanim w�o�y�a go do pud�a, poprawi�a kolibra przyczepionego do jego g��wki. - Przyj�cie u Mankin�w w zesz�ym tygodniu by�o bardzo mi�e, a Bal Do�ynkowy ma si� odby� u pa�stwa Taggert�w. Terel prychn�a. ' - Wszyscy ci tutejsi bogacze nie maj� �adnej og�ady. Ka�dy przecie� wie, �e Taggertowie s� niewiele lepsi od g�rnik�w. - Wydaj� si� jednak bardzo mili. - Och, Nelli, ty uwa�asz, �e wszyscy s� mili. - Terel podpar�a si� na �okciu i patrzy�a, jak siostra porz�dkuje jej ubrania. W�a�nie w zesz�ym tygodniu, po raz tysi�czny us�ysza�a jak kto� m�wi�, �e Nelli ma niezwykle pi�kn� twarz i tylko szkoda, �e jest taka t�ga. Zauwa�y�a te�, jak Marc Fenton przygl�da� si� Nelli. Marc jest przystojny i bogaty, wi�c je�li na kogo� powinien patrze�, to nie na Nelli, lecz przede wszystkim na ni�. 22 WRӯKA Terel wsta�a z ��ka i podesz�a do toaletki. W y -sun�a szuflad� i wyj�a pude�ko czekoladek. - Mam dla ciebie prezent - powiedzia�a. Nelli odwr�ci�a si� i spojrza�a na swoj� ukochan� ma�� siostrzyczk�. - Nie powinna� mi niczego dawa�. Mam wszystko, czego potrzebuj�. - Twarz Nelli rozja�ni� u�miech. Kt�ra� z kobiet powiedzia�a kiedy� Terel, �e jej siostra blaskiem swojego u�miechu mog�aby o�wietli� ca�y pok�j. - Chyba nie odm�wisz przyj�cia prezentu, prawda? - powiedzia�a Terel wydymaj�c usta w uroczym d�sie i podsun�a jej pude�ko z czekoladkami. Nelli zrzed�a mina. - Nie lubisz s�odyczy? - spyta�a Terel p�aczliwym g�osem. - Oczywi�cie, �e lubi� - Nelli wzi�a czekoladki - ale ostatnio staram si� mniej je��, bo chc� schudn��. - Nie musisz si� odchudza� - stwierdzi�a Terel. - Dla mnie i tak jeste� pi�kna. Nelli u�miechn�a si� z wdzi�czno�ci�. - Dzi�kuj�, siostrzyczko. To mi�o mie� kogo�, kto kocha mnie tak�, jaka jestem. Terel szczup�ym ramieniem obj�a pulchn� Nelli. - Nie pozw�l, aby kto� ci� zmieni�. Jeste� pi�kna. To, �e nie podobasz si� m�czyznom, nie ma znaczenia. Co oni mog� wiedzie�? Je�eli nawet tylko ja i ojciec kochamy ci�, to c� z tego. Nasze uczucia s� wystarczaj�co mocne, aby zrekompensowa� ci mi�o�� wszystkich m�czyzn �wiata. Nelli poczu�a si� nagle bardzo g�odna. Nie rozumia�a, dlaczego s�owa Terel wywo�a�y u niej przy- 23 JUPE DEVF.RMJX p�yw apetytu. Zdarza�o si� to bardzo cz�sto. Nie widzia�a w tym �adnego sensu, ale wygl�da�o na to, �e istnieje jaki� zwi�zek pomi�dzy mi�o�ci� i jedzeniem. Gdy tylko Terel powiedzia�a, �e j� kocha, poczu�a g��d. - Zjem tylko jedn� czekoladk� - powiedzia�a Nelli i dr��c� d�oni� w�o�y�a do ust od razu trzy. Terel odwr�ci�a si� z u�miechem. - Jak my�lisz, w co powinnam si� dzisiaj ubra�? Nelli ukradkiem zjad�a czwart� czekoladk�. - To, co masz na sobie, jest �liczne - powiedzia�a. Nie odczuwa�a ju� g�odu. - Ten szkaradny stary �ach? Mia�am go na sobie wiele razy. Wszyscy ju� go widzieli. - Dwa razy - powiedzia�a z pob�a�aniem Nelli, zamykaj�c ostatnie pud�o na kapelusze. - Dzisiejszy go�� ci� nie zna, wi�c nie m�g� tego stroju widzie�. - No wiesz, Nelli! Ty zupe�nie nie rozumiesz, co znaczy by� atrakcyjn� kobiet� i mie� jeszcze ca�e �ycie przed sob�. Przecie� by�a� m�oda nie a� tak dawno, �eby� tego nie pami�ta�a. Nelli zn�w poczu�a g��d. - Terel, ja nie jestem tak stara, jak my�lisz. - Oczywi�cie, �e nie jeste� stara, jeste� tylko... no c�, Nelli. Nie chcia�abym by� niemi�a, ale ciebie nikt nie bierze ju� pod uwag�. Mnie tak, wi�c musz� wygl�da� jak najlepiej. Nelli zjad�a nast�pne cztery czekoladki. W tym momencie rozleg�o si� energiczne pukanie do drzwi i pojawi�a si� Anna, jedyna s�u��ca w domu Grayson�w. M�oda i silna, lecz nies�ychanie powolna, wykorzystywa�a swoj� ograniczon� inteligencj� wy��cznie do migania si� od pracy. Za ka�dym razem gdy Nelli narzeka�a, �e Anna nie- 24 WRӯKA wiele jej pomaga, Charles Grayson stwierdza�, �e nie sta� go na inn� lub drug� s�u��c� i Nelli musi sobie jako� radzi�. - On ju� przyszed� - powiedzia�a Anna. Spod czepka wysuwa�y si� jej t�uste w�osy. - Kto taki? - zapyta�a Terel. - M�czyzna, kt�ry mia� przyj�� na obiad. Jest tutaj, a tw�j ojciec nie ma. - Twojego ojca - poprawi�a j� Terel. - C� ten cz�owiek sobie my�li? Przyszed� godzin� za wcze�nie. Nie jestem jeszcze ubrana i... Nelli, czy obiad jest gotowy? - Tak - odpowiedzia�a. Sp�dzi�a ca�e popo�udnie gotuj�c i jeszcze teraz poplamiony fartuch przys�ania� jej niezbyt czyst� domow� sukienk�. - Anno, zaprowad� go do saloniku i popro�, aby poczeka�. Przyjmiemy go, jak b�dziemy gotowe. - Nelli - powiedzia�a przera�ona Terel - nie mo�esz pozwoli�, aby ten cz�owiek czeka� sam przez godzin�. Ojciec by�by w�ciek�y. Ten m�czyzna uratowa� mu �ycie, a teraz zamierzaj� wsp�lnie robi� interesy. Nie mo�esz go tak zostawi�. - Ale� Terel, popatrz, jak ja wygl�dam. Jestem brudna. To niemo�liwe, abym przyj�a go w takim stroju. Ty natomiast wygl�dasz jak zwykle �licznie. Zejd� do niego, a ja tak szybko, jak tylko b�d�... - Ja? - powiedzia�a Terel. - Ja? Przecie� musz� si� przebra� i uczesa�. Nie Nelli, ty jako starsza siostra jeste� tu gospodyni�. Id�, porozmawiaj z nim i pozw�l, �e si� przebior�, a potem jak zejd�, ty to zrobisz. My�l�, �e to najlepsze wyj�cie. A poza tym, co powiem temu staremu ba�wanowi? Znacznie lepiej ni� ja dajesz sobie rad� w rozmowach z s�dziwymi lud�mi. On ci mo�e przytrzyma� w��czk� od twojej rob�tki. Ojciec m�wi�, �e jest wdow-25 JUDE DLV1LRAUX cem, wi�c porozmawiaj z nim o sma�eniu konfitur albo o czym� podobnym. Tak b�dzie najlepiej. S�dz�, �e si� ze mn� zgodzisz, je�li tylko spojrzysz na to mniej egoistycznie. Nelli poczu�a si� zn�w strasznie g�odna. Wiedzia�a, �e Terel ma racj�. Ona jest tu przecie� gospodyni� i znakomicie potrafi rozmawia� z lud�mi w wieku swojego ojca, podczas gdy Terel zwykle ziewa w takim towarzystwie. Nie chcia�a urazi� cz�owieka, kt�rego ojciec pr�bowa� nam�wi� do wsp�pracy w swoim przedsi�biorstwie transportowym. - Powiedz mu, �e zaraz zejd� - Nelli spokojnie zwr�ci�a si� do Anny. Ruszy�a w stron� drzwi, lecz Terel j� zatrzyma�a. - Nie jeste� na mnie z�a, prawda? - zapyta�a, opieraj�c r�ce na ramionach Nelli- To, jak wygl�dasz nie ma przecie� znaczenia, wszyscy ci� lubi�. Nawet gdyby� mia�a wymiary s�onia i tak budzi�aby� sympati�, lecz ja powinnam zawsze prezentowa� si� doskonale. Prosz�, nie gniewaj si�, nie znios�abym tego. - Ale� nie - westchn�a Nelli. - Nie jestem na ciebie z�a. Przebierz si� i b�d� pi�kna. Zajm� si� go�ciem. Zadowolona Terel poca�owa�a siostr� w policzek. Gdy Nelli wychodzi�a z pokoju, poda�a jej pude�ko z czekoladkami. - Nie zapomnij o tym. Nelli wzi�a pude�ko i na korytarzu, zanim zdj�a fartuch i zesz�a na d�, wepchn�a sobie w usta sze�� czekoladek. Terel z u�miechem zajrza�a do szafy, by dobra� odpowiedni str�j, lecz nagle si� rozmy�li�a. Nelli chyba mia�a racj�. Suknia, kt�r� ma na sobie, jest 28 WRӯKA odpowiednia do obiadu ze starszym m�czyzn�, kt�ry przyszed� nie do niej przecie�, lecz do ojca. Nie ma to wi�kszego znaczenia, jak b�dzie ubrana. Go�� jest pewnie za stary na to, aby cokolwiek dostrzec. Odchyli�a narzut� na ��ku, wsun�a r�k� pod materac i wyj�a ukryty tam romans. Je�li nie b�dzie si� przebiera�, mo�e sobie poczyta� przez godzin�. 2 Nelli przystan�a u podn�a schod�w, aby przejrze� si� w lustrze wisz�cym na �cianie. Jej jasnobr�zowe w�osy wi�y si� w nie�adzie wok� karku, w k�ciku ust pozosta� �lad po czekoladzie, a na ko�nierzyku widnia�a plama, najprawdopodobniej ze szpinaku. Nie wystarczy�o jej odwagi, by uwa�niej obejrze� swoj� star�, br�zow� sukienk�, gdy� wiedzia�a, �e jest nie�wie�a, a lam�wk� ma brudn�. Terel wci�� jej powtarza�a, �e powinna o siebie zadba�, a nawet proponowa�a, �e pomo�e jej w kupnie nowych ubra�, ale ona nigdy nie mia�a na to czasu. Zaj�ta nieustannie domem zaniedbanym przez Ann� my�la�a tylko o tym, aby siostra mog�a prowadzi� bogate �ycie towarzyskie. Kupowanie dla siebie nowych stroj�w uwa�a�a za zbyt frywolne i niestosowne. Nie do��, �e ma na g�owie obiad i musi poinstruowa� Ann�, jak ma jej pom�c podawa� do sto�u, to jeszcze go�� pojawi� si� o godzin� za wcze�nie. Dlaczego? - zastanowi�a si�. Wesz�a do saloniku i zobaczy�a go. Sta� odwr�cony plecami do niej i wygl�da� przez okno. Od razu zorientowa�a si�, �e nie jest stary. - Panie Montgomery - powiedzia�a podchodz�c do niego. 28 WRӯKA Odwr�ci� si�. Nelli ze zdumienia niemal straci�a oddech. Sta� przed ni� przystojny m�ody cz�owiek. Nawet bardzo przystojny. Terel b�dzie mile zaskoczona, gdy go zobaczy. - Przykro mi, �e musia� pan czeka�. Ja... - Prosz� nie przeprasza� - powiedzia� g�osem pasuj�cym do jego twarzy i ca�ej postaci. By� wysokim, szczup�ym, muskularnym m�czyzn� o ciemnych w�osach i oczach. - Zachowa�em si� bardzo niegrzecznie pojawiaj�c si� tak wcze�nie i ja... -opu�ci� bezradnie wzrok. Nelli zawsze potrafi�a intuicyjnie odgadn�� potrzeby innych ludzi. Domy�li�a si�, �e jest samotny i u�miechn�a si�. Przystojny m�ody cz�owiek, kt�ry chcia�by czego� od niej, wprawi�by j� na pewno w zak�opotanie, ale samotny m�czyzna, przystojny czy nie, m�ody czy stary, by� cz�owiekiem, kt�rym potrafi�a si� zaj��. Zapomnia�a natychmiast o swojej brudnej sukience. - Cieszymy si� bardzo, �e pan przyszed� - powiedzia�a Nelli z u�miechem, kt�ry sprawi�, �e jej buzia sta�a si� pi�kna. Nie zauwa�y�a te�, jak zmieni� si� wyraz jego twarzy. Przesta� spogl�da� na ni� z zak�opotaniem, a zacz�� patrze� z przyjemno�ci�, jak na �adn� kobiet�. Nawet gdyby Nelli by�a �wiadoma zmiany wyrazu jego twarzy, wci�� nie wiedzia�aby, co to oznacza. Przystojni m�czy�ni zwykle zwracali uwag� na Te-rel, a nie na ni�. - Mamy �liczny ogr�d - powiedzia�a. -1 jest tam znacznie ch�odniej. Mo�e zechcia�by go pan zobaczy�. - Ch�tnie - odrzek� u�miechaj�c si� do niej. Na jego prawym policzku dostrzeg�a do�eczek. Poprowadzi�a go przez salonik, wzd�u� holu do 29 JUOE DEVERAUX bocznych drzwi prowadz�cych do ogrodu za domem. Ogr�d by� jedn� z najwi�kszych przyjemno�ci Nel�i. Ojciec uwa�a� co prawda, �e zajmowanie nawet skrawka ziemi pod kwiaty jest co najmniej niestosowne, ale w tej jednej sprawie Nelli potrafi�a postawi� na swoim. W promieniach p�nojesiennego s�o�ca ogr�d wygl�da� uroczo. Pomi�dzy wysok� kukurydz� ros�y nagietki, a chryzantemy s�siadowa�y z kapust�. Grz�d� na wprost nich zajmowa�y zio�a, kt�rych Nelli u�ywa�a jako przypraw, a wzd�u� parkanu kwit�y maki. - Jak�e tu pi�knie - wykrzykn��, a Nelli u�miechn�a si� z rado�ci�. Rzadko mia�a okazj� pochwali� si� swym ogrodem. - Czy to pani dzie�o? - Dwa razy w tygodniu przychodzi ch�opiec, kt�ry pomaga mi w pieleniu, ale g��wnie ja dbam o wszystko. - Ogr�d jest tak samo wspania�y jak jego w�a�cicielka - powiedzia� patrz�c na ni�. Niewiele brakowa�o, by Nelli sp�on�a rumie�cem, ale szybko zda�a sobie spraw�, �e go�� jest po prostu dobrze wychowanym m�czyzn�. - Czy zechcia�by pan usi���? - zapyta�a, id�c w stron� niewielkiej ogrodowej �awki stoj�cej pod winoro�l�. Chcia�a jak najszybciej zako�czy� �uskanie fasoli, kt�r� tam pozostawi�a, gdy Terel zawo�a�a j� do pomocy przy doborze kapeluszy. - Tak, dzi�kuj� - odpowiedzia�. - Nie ma pani nic przeciwko temu, �e jej pomog�, prawda? Dzi�ki temu poczuj� si� tak, jakbym by� w domu. - Oczywi�cie, bardzo prosz�. - Postawi�a puste miski pomi�dzy nimi, jedn� na str�ki, drug� na 30 WRӯKA ziarna, i po�o�y�a na kolanach gar�� pe�nych str�k�w. - Gdzie pan mieszka, panie Montgomery? - zapyta�a. - W Warbrooke w stanie Maine - odpowiedzia� i bez dalszych zach�t zacz�� m�wi� o sobie. Jest tak samotny jak ja - pomy�la�a Nelli i natychmiast si� poprawi�a. - Jak�e mog� czu� si� samotna, maj�c Terel i ojca? Opowiedzia� jej o swoim dzieci�stwie, o �yciu nad morzem i o tym, �e tyle samo czasu sp�dzi� na �odziach co na l�dzie. - Pokocha�em Juli�, gdy mia�em dwadzie�cia pi�� lat - rzek�. Nelli zerkn�a na niego. Dostrzeg�a smutek w jego oczach, wyczu�a gorycz w g�osie. Ojciec wspomnia�, �e go�� jest wdowcem. - Zosta�a pana �on�? Spojrza� na ni�, a b�l widoczny na jego twarzy udzieli� si� Nelli. - Tak - odpowiedzia� mi�kko. - Umar�a w czasie porodu, cztery lata temu. Straci�em �on� i dziecko na dwa dni przed moimi trzydziestymi urodzinami. Si�gn�a ponad sto�em z miskami i serdecznie u�cisn�a mu d�o�. Dotyk jej r�ki jakby go obudzi�. Zamruga� oczami, a potem u�miechn�� si�. - Chyba rzuci�a pani na mnie czar, panno Gray-son. Nie rozmawia�em o Julii od czasu, gdy ona... - To ta fasola - powiedzia�a pogodnie, chc�c go rozbawi�. - To zaczarowane str�ki. - Nie - odrzek� i spojrza� na ni� uwa�nie. - S�dz�, �e to pani mnie zaczarowa�a. Nelli poczu�a, �e si� rumieni. - Panie Montgomery, to nie�adnie �artowa� sobie ze starej panny. 31 JUDE DEVERAUX Nie roze�mia� si�. Twarz mia� powa�n�. - Kto powiedzia�, �e jest pani star� pann�? Nelli poczu�a si� zak�opotana. - Nikt mi tego nie musia� m�wi�. Ja... - nie wiedzia�a, co dalej powiedzie�. Nigdy nie zdarzy�o si�, aby flirtowa� z ni� tak pi�kny m�czyzna. Za chwil� zobaczy siostr� - pomy�la�a - a Terel, ubrana w jedn� ze swych wieczorowych sukni, mo�e wprawi� w os�upienie ka�dego, nawet najprzystojniejszego m�czyzn�. - M�j Bo�e, panie Montgomery, niech pan spojrzy, kt�ra godzina. Obiad nie doko�czony, a ojciec wkr�tce wr�ci do domu i Terel zejdzie na d�. Musz� si� przebra� i... - Dobrze - za�mia� si�. - Widz�, �e chce mnie pani odprawi�. - Wzi�� obydwie miski nie pozwalaj�c, aby Nelli je nios�a i zatrzyma� si� na �cie�ce tak, �e nie mog�a go wymin��. - Niech mi pani powie, panno Grayson, czy pani talenty kulinarne s� r�wnie wspaniale jak pani uroda? Nelli poczu�a, �e twarz jej pokrywa si� rumie�cem. - Widz�, �e lubi pan prawi� komplementy, panie Montgomery. S�dz�, �e jest pan w stanie wywo�a� rumieniec na twarzy ka�dej kobiety w Chan dl er. Delikatnie wzi�� j� za r�k�. - W�a�ciwie - powiedzia� mi�kko - ja nigdy nie prawi� komplement�w. Tak naprawd�, to od �mierci Julii nie spojrza�em na inn� kobiet�. Nelli oniemia�a. To, �e ten przystojny m�czyzna, kt�ry m�g�by rozpali� serce ka�dej dziewczyny, zwr�ci� uwag� w�a�nie na ni� - t�g� star� pann�, by�o ju� dziwne, ale �e zachowywa� si� tak, jakby 32 WRӯKA n i e istnia�y i n n e kobiety, by�o czym� d o p r a w d y zdumiewaj�cym. Uwolni�a d�o�. - Nie jestem a� tak naiwna, panie Montgomery -powiedzia�a. - Szkoda dla mnie tych pa�skich pi�knych s��w. Powinien pan sw�j uwodzicielski talent skierowa� na kobiet� m�odsz� i bardziej lekkomy�ln� ni� ja. Mia�a ochot� jeszcze surowiej go potraktowa�, ale on u�miechn�� si� i zn�w na policzku pojawi� mu si� do�eczek. - Mi�o mi s�ysze�, �e mam talent uwodziciela - odrzek� z b�yskiem rozbawienia w oczach. Nelli poczu�a, �e zn�w si� czerwieni. Odwr�ci�a si� i ruszy�a w stron� domu. Pan Montgomery szed� tu� za ni�. W domu panowa�o zamieszanie. Ojciec wr�ci� ju� do domu i zamiast zobaczy� to, czego oczekiwa� - dwie c�rki zabawiaj�ce go�cia - nie zasta� nikogo. Anna jak zwykle gdzie� znikn�a, nie m�g� te� znale�� Terel ani Nelli, no i nigdzie nie by�o go�cia. Pojawili si� r�wnocze�nie. Od strony ogrodu wesz�a Nelli wygl�daj�ca jak pomoc domowa wynaj�ta do ci�szych prac. Za ni� kroczy� Montgomery nios�c miski pe�ne str�k�w fasoli. R�wnocze�nie na schodach ukaza�a si� Terel ubrana w zwyk�� dzienn� sukienk�, a nie w wieczorowy str�j, jak �yczy� sobie ojciec. Charles Grayson poczu�, jak narasta w nim furia. - Popatrzcie na siebie! - powiedzia� szeptem. -Obydwie na siebie sp�jrzcie! Tak �le ubran� s�u��c� jak ty, Nelli, zwolni�bym natychmiast z pracy. Czy postanowi�a� zrobi� z naszego go�cia pomoc kuchenn�? - zapyta� ruszaj�c w stron� misek z fasol�. Zanim Nelli zdo�a�a cokolwiek powiedzie�, pan 33 Jt/PL DEVF.RAUX Montgomery stan�� pomi�dzy ni� a ojcem, jak gdyby chcia� jej broni�. - Panna Grayson uprzejmie zgodzi�a si� posiedzie� ze mn� w ogrodzie, gdy� by�em tak niegrzeczny, �e przyszed�em zbyt wcze�nie na obiad. Nelli wstrzyma�a oddech. W g�osie pana Mont-gomery'ego zabrzmia� ostry ton wskazuj�cy na to, �e potrafi przeciwstawi� si� jej ojcu. W taki spos�b nikt si� nie zwraca� do Char�esa Graysona. Zanim ojciec zdo�a� odpowiedzie�, a pan Montgomery doda� co� wi�cej, ze schod�w sfrun�a Te-rel. Oczy jej zal�ni�y na widok pi�knego m�czyzny. - O c� to ca�e zamieszanie? - zapyta�a swoim najbardziej uwodzicielskim g�osem wybranym z repertuaru: �Jest - tu - w - pokoju - przystojny -m�czyzna". - Prosz� nam wybaczy�, sir - doda�a podchodz�c do pana Montgomery'ego ze skromnie pochylon� g�ow� i rzucaj�c mu spojrzenie spod d�ugich rz�s. - Zazwyczaj jeste�my bardziej go�cinni. - Nie odrywaj�c wzroku od jego twarzy m�wi�a dalej. - Wstyd? si�, Nelli. Nie powiedzia�a� nikomu, �e pan Montgomery ju� przyby�. Gdybym wiedzia�a, natychmiast oderwa�abym si� od moich spraw, aby zaj�� si� go�ciem. A tak, jak pan widzi, nie mia�am nawet czasu, aby si� odpowiednio ubra�. Mog� to wzi��? Terel wyj�a z jego r�k miski z fasol� i poda�a je Nelli. - Dlaczego nie powiedzia�a�, �e jest m�ody i przystojny? - zasycza�a. - Pr�bowa�a� zatrzyma� go dla siebie? Zanim Nel�y zd��y�a odpowiedzie�, Terel wsun�a r�k� pod rami� pana Montgomery'ego i poprowadzi�a go w stron� jadalni. Nelli odwr�ci�a si� i posz�a do kuchni. No tak, 34 I WRӯKA musz� szybko zapomnie� o mi�ym popo�udniu i zapewnieniach tego przystojnego m�czyzny, �e to co� ryi�cej ni� flirt - pomy�la�a. Ale chocia� wiedzia�a, �e nie powinna si� by�a niczego innego spodziewa�, poczu�a si� nagle bardzo g�odna, tak g�odna jak jeszcze nigdy w �yciu. Na szafce le�a�a rolada, kt�r� zrobi�a na deser. By�o to delikatne ciasto biszkoptowe z d�emem domowej roboty, zwini�te w rulon. Nelli nie zastanawiaj�c si� nad tym, co robi, nie zawracaj�c sobie g�owy talerzem ani widelcem, w jednej chwili zjad�a ca�y deser. Potem z niepokojem spojrza�a na pusty talerz. Anna, kt�r� ojciec wreszcie odszuka�, wbieg�a do kuchni. - Oni chc� obiad i chc� go teraz. - Spojrza�a na ubrudzon� d�emem twarz Nelli. U�miechn�a si� g�upawo. - Znowu zjad�a� ca�y deser? Nelli odwr�ci�a si�. Nie b�dzie p�aka�. - Id� do cukierni - wyda�a polecenie, pr�buj�c powstrzyma� �zy. - Zamkni�ta - stwierdzi�a Anna g�osem, w kt�rym brzmia� ukryty tryumf. - Spr�buj wej�� od ty�u. Powiedz, �e to nies�ychanie wa�ne. - Tak jak poprzednim razem? - Id� ju� - rzek�a Nelli b�agalnie. Nie chcia�a, aby przypominano jej o tym, �e ju� parokrotnie zdarzy�o si� jej zje�� deser przeznaczony dla ca�ej rodziny. W czasie obiadu ca�y czas mia�a spuszczon� g�ow�. Anna leniwie podawa�a do sto�u, a Terel 1 Charles zabawiali pana Montgomery'ego wartk� rozmow�. 35 JUOE DEVEKAUX Nelli nie w��cza�a si� do konwersacji, gdy� przera�a�a j� my�l o tym, co si� stanie, kiedy oka�e si�, �e zjad�a deser. Ojciec specjalnie prosi� j� o rolad� z d�emem na dzisiejszy wiecz�r i wiedzia�a, �e b�dzie z�y, gdy jej nie dostanie. Wiedzia�a r�wnie�, �e natychmiast zrozumie, co si� z ni� sta�o. Przypomnia�a sobie teraz wszystko to, co przez lata m�wi� o jej �akomstwie. W czasie posi�ku modli�a si�, aby ojciec nie powiedzia� nic na ten temat w obecno�ci pana Montgomery'ego. Kiedy Anna wnios�a ciasto z cukierni, zapad�a cisza. Nelli zwiesi�a g�ow� jeszcze ni�ej. - Czy to zn�w si� wydarzy�o, Nelli? - zapyta� Charles Grayson. Przytakn�a szybko. W jadalni zapad�a d�uga cisza. - Anno, podaj ciasto - powiedzia� Charles. - Ale jak s�dz�, moja starsza c�rka nie ma na nie ochoty. - Nelli ma ma�y problem - powiedzia�a Terel scenicznym szeptem do pana Montgomery'ego - cz�sto zdarza si� jej zjada� ca�e ciasta i torty. Kiedy�... - Prosz� mi wybaczy� - powiedzia�a Nelli. Rzuci�a serwetk� na st� i wybieg�a z jadalni. Zatrzyma�a si� dopiero w ogrodzie. Przez chwil� sta�a pr�buj�c uspokoi� g�o�no bij�ce serce. Przysi�ga�a sobie, �e w przysz�o�ci b�dzie panowa� nad swym apetytem, �e spr�buje straci� na wadze. Powtarza�a to wszystko, co wielokrotnie obiecywa�a ojcu podczas rozm�w w jego gabinecie. - Dlaczego przynosisz wstyd mnie i swojej siostrze? - mawia� setki razy. - Dlaczego nie mo�esz sta� si� osob�, z kt�rej byliby�my dumni? Boimy si� wychodzi� z tob� gdziekolwiek. Boimy si�, �e b�dziesz mia�a jeden z twoich atak�w g�odu i zjesz p� tuzina szarlotek na oczach wszystkich. My... 36 WRӯKA - Halo! Nelli drgn�a. _ Och, panie Montgomery, nie zauwa�y�am pana. Czy szuka pan Terel? - Nie. Szukam pani. Rodzina pani nie wie, �e tu jestem. Powiedzia�em im, �e musz� ju� i��. Wyszed�em frontowymi drzwiami, a wszed�em tylna, bram�. Nie mia�a odwagi spojrze� na niego w �wietle ksi�yca. By� taki wysoki i przystojny, a ona nigdy w �yciu nie czu�a si� taka gruba, brzydko ubrana i zaniedbana. - Obiad by� �wietny - powiedzia�. - Dzi�kuj� - zdo�a�a wyszepta�. - Musz� ju� i�� do domu. Czy chce si� pan zobaczy� z Terel? - Nie. Nie chc� widzie� si� z pani siostr�. Czekaj! Nie odchod�! Prosz�, Nelli, czy mog�aby� usi��� tu ze mn� na chwil�? Przyjrza�a mu si� uwa�nie. Zwr�ci� si� do niej po imieniu. - Dobrze, panie Montgomery. - Usiad�a na �aweczce, na kt�rej tak mi�o sp�dzili czas przed obiadem. Milczeli przez d�u�sz� chwil�. - Mo�e pani mi doradzi, co m�g�bym robi� w Chandler? - zapyta�. - Mamy tu r�ne organizacje ko�cielne, mo�e jazda konna, spacery w parku... niewiele wi�cej. �yjemy w ma�ym nudnym miasteczku. Terel zna tu wszystkich i mo�e przedstawi� pana. - Czy p�jdziesz ze mn� na Bal Do�ynkowy u Tag-gert�w? Za dwa tygodnie? Spojrza�a na niego przelotnie. - U jakich Taggert�w? - zapyta�a wymijaj�co. - Kane'a i jego �ony Klary - odpowiedzia�, chocia� wiedzia�, �e w mie�cie nie by�o �adnych innych Taggert�w. 37 JUOE DliVERAUX Nelli zamruga�a oczami ze zdumienia. Kane Tag-gert by� jednym z najbogatszych ludzi w Ameryce. Mieszka� we wspania�ym domu na wzg�rzu g�ruj�cym ponad miastem. Jego pi�kna �ona wydawa�a przyj�cia dla przyjaci�, a raz w roku wspania�y bal. Zesz�ej jesieni ona i siostra zosta�y zaproszone, lecz Tere� posz�a sama. Musia�o si� tam co� zdarzy�, gdy� w tym roku, ku rozpaczy siostry, nie dosta�y zaproszenia. - Terel bardzo chcia�aby tam p�j�� - powiedzia�a Nelli. - Ona pragn�aby... - Zapraszam ciebie, a nie twoj� siostr�. Nelli nie mia�a poj�cia, co odpowiedzie�. Gdy mia�a dwadzie�cia lat i by�a znacznie szczuplejsza ni� teraz, dosta�a kilka zaprosze� od m�czyzn, ale rzadko mog�a z nich skorzysta�. Musia�a ju� wtedy troszczy� si� o ojca i dwunastoletni� siostr�, a ojciec nie lubi�, gdy obiad nie by� w por� podany. - Panie Montgomery, ja... - Jace. - Przepraszam, nie dos�ysza�am. - Mam na imi� Jace. - Nie mog� zwraca� si� do pana po imieniu. Dopiero co si� poznali�my. - Je�eli wybierzesz si� ze mn� na bal, poznasz mnie lepiej. - Nie s�dz�, by to by�o mo�liwe. Ja musz�... - nie mog�a wymy�li� �adnego powodu, ale wiedzia�a, �e jest to niemo�liwe. - Je�li p�jdziesz ze mn� na bal i zaczniesz zwraca� si� do mnie po imieniu, przyjm� t� prac�, kt�r� proponuje mi tw�j ojciec. Nelli wiedzia�a, �e ojcu zale�y na tym, aby pan Montgomery pracowa� razem z nim. Wiedzia�a, �e 38 WRӯKA potrzebuje kogo� do pomocy w prowadzeniu firmy, ale nie widzia�a �adnego sensownego zwi�zku mi�dzy tym a JeJ P�j�ciem na bal. - Ja... ja nie wiem, prosz� pana. Nie wiem, czy ojciec mi pozwoli. A Terel potrzebuje... - Wszystko, czego ta m�oda dama potrzebuje, to..- - n ie sko�czy! zdania. - Nie podejm� tej pracy, dop�ki nie zgodzisz si� p�j�� ze mn�. Jeden wiecz�r, tylko o to prosz�. Nelli wyobrazi�a sobie, jak wchodzi do wielkiego bia�ego domu na wzg�rzu pod r�k� z tym niezwykle przystojnym m�czyzn� i nagle bardzo tego zapragn�a. Chcia�a, by to zdarzy�o si� chocia� raz. - Dobrze - szepn�a. U�miechn�� si� do niej, wsta� i nawet w ciemno�ci mog�a dostrzec do�eczek na jego policzku. - To �wietnie - odpowiedzia�. - Bardzo si� ciesz�. B�d� czeka�. Za�� na siebie co� pi�knego. - Nie mam nic takiego... - nie sko�czy�a. - Ja r�wnie� b�d� czeka� na ten wiecz�r - wyszepta�a. Zn�w si� u�miechn��, w�o�y� r�ce do kieszeni i pogwizduj�c opu�ci� ogr�d. Nelli pozosta�a t