14573
Szczegóły |
Tytuł |
14573 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14573 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14573 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14573 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ondrej Neff
Kirby kontra Dombey
Znikni�cie doktora Philipa Kirby'ego poruszy�o swego czasu brytyjsk�
opini� publiczn�, jednak�e �wiatowe zainteresowanie wzbudzi� ten wypadek
dopiero w�wczas, gdy firma adwokacka Stuart and Stuart dzia�aj�ca w
imieniu Alice Kirby, ma��onki zaginionego, oskar�y�a jego bezpo�redniego
prze�o�onego, profesora Williama Dombeya o spowodowanie ci�kiego
uszkodzenia cia�a i trwa�ego kalectwa u rzeczonego doktora Philipa
Kirby'ego tym, �e bez pisemnej zgody doktora u�y� jego osoby jako
przedmiotu eksperymentu i wys�a� w maszynie czasu w przysz�o��, bez
zapewnienia mo�liwo�ci powrotu. Proces przed�u�a� si� i rezultaty by�y
kompromisowe. Niekt�rzy przyjaciele wypominali pani Alicji, �e nie wybra�a
innych doradc�w prawnych, ale dzielna kobieta broni�a swych adwokat�w.
- Reprezentuj� nasz� rodzin� ju� dwie�cie lat!
Firma adwokacka mia�a w tym czasie dwuosobowe kierownictwo braci Jamesa
i Donalda Stuart�w. Pracowali w tej samej kancelarii co ich przodkowie, w
rozleg�ej sali, kt�rej �ciany otacza�y bogato zdobione rega�y z ksi��kami.
Beletrystyki pr�no by szuka� na tych ci�kich p�kach z ciemnoczerwonego
drewna. Sta�y tutaj wy��cznie prawnicze akta, a tak�e fascyku�y z
dokumentacj� przypadk�w, z kt�rymi kiedykolwiek firma Stuart and Stuart
mia�a do czynienia. Te najstarsze pochodzi�y z czas�w wojny kolonialnej
przeciwko niepos�usznym ameryka�skim osadnikom i by�y oprawione w bia��
sk�r�. Mniej solidny wiek dziewi�tnasty zostawi� po sobie sk�r� czarn�, a
po wstrz�sie spowodowanym buntem sepoj�w nawet brunatno - br�zow�. Wraz z
nieszcz�sn� wojn� bursk� pojawi�y si� segregatory pokryte woskowanym
p��tnem, a utrata Indii mia�a, mi�dzy innymi i ten skutek, �e Stuart and
Stuart wprowadzili klejone broszury. Kiedy potem Wielka Brytania wst�pi�a
do EWG, w pracowni pojawi�y si� metalowe szpule produkcji ameryka�skiej z
plastykowymi wieszakami, a nieco p�niej komputerowy terminal IBM. Pod
wzgl�dem efektywno�ci, stanowi�o to wyra�ny post�p, ale firma Stuart and
Stuart uznawa�a i inne warto�ci, opr�cz zwyczajnej efektywno�ci. Terminal
IBM by� urz�dzeniem dobrze pomy�lanym, ale nie by� w dotkni�ciu mi�kki i
ciep�y. A co najwa�niejsze: w czasach marsza�ka Wellingtona jeszcze nie
istnia�.
Kiedy bracia James i Donald Stuartowie otrzymali od pani Alicji pisemn�
relacj� z wydarzenia, dok�dnie j� przestudiowali i zgodnie z tradycj�
firmy (w kt�rej od niepami�tnych czas�w pracowali co najmniej dwaj
Stuartowie, niezale�nie od tego czy byli bra�mi, ojcem i synem,
ewentualnie bratankiem), zacz�li roztrz�sa� wszystkie aspekty tego
przypadku, �eby dok�adnie przygotowa� si� do rozprawy s�dowej.
- Jeste� got�w, Donaldzie? - upewni� si� starszy brat.
- Prosz�, Jamesie - odpowiedzia� m�odszy.
- W porz�dku. Ja reprezentuj� oskar�ycielk�, ty za� b�dziesz broni�
strony oskar�onej.
Pod sklepionym stropem, sczernia�ym od tytoniowego dymu, py�u i by�
mo�e od ciemnych tajemnic, bracia "rozgrywali" fikcyjny proces.
Zacz�� James Stuart:
- W imieniu wdowy po zmar�ym Philipie Kirbym oskar�am jego
bezpo�redniego prze�o�onego, profesora matematyki i fizyki
eksperymentalnej Uniwersytetu Oxford, doktora honoris causa Williama
Dombeya, laureata Nagrody Nobla, o pope�nienie zab�jstwa na osobie
wzmiankowanego Philipa Kirby'ego, swojego asystenta. Profesor Dombey od
roku 1986 pracowa� nad sposobami przemieszczania cz�owieka lub
nieo�ywionej materii w dowolnym kierunku czasu, w przysz�o�� b�d� w
przesz�o��. W zesz�ym roku, dok�adnie w marcu 1992, przyst�pi� do pr�b
praktycznych. Wys�a� w przysz�o�� doktora Philipa Kirby'ego, aczkolwiek
wiedzia�, �e nieszcz�nik nie ma mo�liwo�ci powrotu, i zrobi� to bez jego
wiedzy. W wyniku tego czynu Philip Kirby nie znajdzie si� wi�cej �ywy
mi�dzy nami, czego nie mo�na kwalifikowa� inaczej ni� jako �mier�, za� ze
wzgl�du na to, i� oskar�ony dokona� tego z zamys�em, przy kt�rym okre�lon�
rol� gra�a zazdro�� ma��e�ska i profesjonalna, co udowodnimy w przebiegu
dalszego post�powania s�dowego, nale�y jego czyn zakwalifikowa� jako
zab�jstwo z premedytacj�, dokonane z niskich i haniebnych pobudek.
- Wysoki . S�dzie, Szanowny Panie Przewodnicz�cy, Wysoka �awo - Donald
Stuart zwr�ci� si� do tej cz�ci biblioteki, gdzie l�ni�y folia�y w bia�ej
sk�rze, ozdobione nieraz z�otymi koronami i herbami rodowymi. - Dzi�kuj�
mojemu szanownemu przeciwnikowi za jasne i wyczerpuj�ce przedstawienie
istoty sprawy, w spos�b odpowiadaj�cy jego zdolno�ciom i prawniczej
erudycji. Pragn��bym jednak u�ci�li� pewne okoliczno�ci prawne, kt�re, jak
mi si� wydaje, rzuc� na spraw� poniek�d inne �wiat�o, co jest tym bardziej
wskazane, �e nie mo�emy oprze� si� na �adnym precedensie. Prawd� jest, i�
profesor Dombey wys�a� Philipa Kirby'ego w przysz�o��, i w tej fazie
rozprawy uwa�a�bym za drugorz�dn� odpowied� na pytanie, czy Kirby zgodzi�
si� na eksperyment b�d� czy profesor Dombey mia� powody do zazdro�ci.
Skoncentrujmy si� na podstawowym problemie: czy w przypadku Philipa
Kirby'ego chodzi faktycznie o zab�jstwo?
- Philipa Kirby'ego nie ma mi�dzy nami, podobnie jak praojca Adama,
Wilhelma Zdobywcy czy sir Isaaca Stuarta, za�o�yciela naszej kancelarii,
tak �e rozpatrujemy problem �mierci.
- Bratanka naszego str�a, pana Hilla, r�wnie� nie ma w�r�d nas,
poniewa� pojecha� odwiedzi� rodzin� w Sydney, w Australii. Czy �wiadczy to
o jego zgonie?
- Pan Hill mo�e wr�ci�, podczas gdy Kirby w �aden spos�b.
- Przypu��my, �e pan Hill b�dzie w Sydney skazany na do�ywotnie
wi�zienie albo zostanie na skutek ob�o�nej choroby przykuty na zawsze do
��ka i nigdy nie wr�ci. Czy na skutek tego b�dziemy uwa�ali go za
martwego?
- W �adnym razie, poniewa� nawet w wi�zieniu pan Hill pozostanie
cz�onkiem ludzkiego spo�ecze�stwa, a tym samym naszym wsp�czesnym. Kirby
natomiast zosta� z naszego spo�ecze�stwa wyrwany i jakikolwiek zwi�zek z
nim jest bezpowrotnie stracony:
- Za martwego uznaje si� takiego cz�owieka, kt�rego procesy �yciowe
usta�y w spos�b nieodwracalny, co zosta�o urz�dowo potwierdzone lekarskim
�wiadectwem zgonu, albo te� takiego, kt�ry zagin�� w okoliczno�ciach
wykluczaj�cych mo�liwo�� prze�ycia i nie powr�ci� po up�ywie prawnie
oznaczonego terminu. Pan Kirby jednak�e nie zagin��, bowiem wiemy gdzie
si� znajduje. Jest w Londynie, co prawda w przysz�o�ci. Nawet sama strona
oskar�aj�ca nie odwa�y si� twierdzi�, �e jego procesy �yciowe usta�y w
spos�b nieodwracalny. Gdyby jednak zdecydowa�a si� tak twierdzi�,
musieliby�my trwa� przy tym, by przed�o�y�a niezb�dny dokument, to znaczy
akt zgonu.
James Stuart zaj�kn�� si�. Chocia� by� o sze�� lat starszy od Donalda,
�atwiej ulega� stresom. W�a�nie w tym tkwi�a przyczyna skrytej z�o�ci
starszego na m�odszego. Przy fikcyjnych procesach James cz�sto traci�
g�ow� i mimowolnie wspiera� pozycj� brata, a Donald nabiera� pewno�ci
siebie przy ka�dej wpadce Jamesa.
- Pan obro�ca �ongluje poj�ciem paradoksu czasowego i sprowadza ca�y
przypadek ad absurdum. Gdyby�my mieli przyj�� jego interpretacj� -
krzycza� do rejestratur - musieliby�my przest�pstwo zab�jstwa wykre�li� z
kodeksu karnego, poniewa� ka�dy obro�ca m�g�by wnosi� apelacj�, powo�uj�c
si� na wynalazek Dombeya ze stwierdzeniem, �e ofiara w przesz�o�ci �yje,
jest wi�c czasowo gdzie indziej, i �e ka�dy mo�e u�ywaj�c tego urz�dzenia
ofiar� odwiedzi�, wi�c zab�jstwo nie zosta�o pope�nione. Czy Wysoki S�d
rozumie absurdalno�� takiego rozumowania? Prawo ma tylko jeden wymiar
czasowy, a jest nim tera�niejszo��!
Donald z zainteresowaniem obserwowa� plamy na twarzy Jamesa, powsta�e
na tle nerwowym, uprzejmie si� u�miecha�, a kiedy brat sko�czy�,
odpowiedzia� cicho:
- Wynalazek profesora Dombeya w �aden spos�b nie narusza zasad prawa
karnego, takich jakie je znamy ju� z tradycji rzymskiej republiki. Za
po�rednictwem wymienionego urz�dzenia mo�emy naturalnie odnale�� Johna
Lennona jako m�odziutkiego debiutanta na kt�rej� z amatorskich scen
Liverpoolu, co w najmniejszym stopniu nie zwalnia Hinckleya z
odpowiedzialno�ci za zab�jstwo. Dlaczego? Poniewa� na skutek czynu
Hinckleya usta�y w spos�b nieodwracalny procesy �yciowe Johna Lennona
przez co organizm zabitego przeszed� ze stanu �ycia do stanu �mierci, z
bytu do niebytu. To jest przyczynowo - skutkowa istota zab�jstwa i dlatego
zab�jstwo pozostanie zab�jstwem, nawet w�wczas, kiedy podr� w czasie;
dzisiaj sprawa wyj�tkowa, dzi�ki urz�dzeniu profesora Dombeya b�dzie
r�wnie banalna, jak przejazd metrem lub przelot samolotem. Do przyczynowo
- skutkowej istoty zab�jstwa w przypadku Kirby'ego nie dosz�o, jego
procesy �yciowe trwaj� nadal, procesy metaboliczne zachodz� normalnie i
Kirby zbli�a si�, dzie� po dniu, tak jak my wszyscy, do naturalnej
�mierci. Pozwol� sobie zwr�ci� uwag� Wysokiego S�du na fantastyczn�
absurdalno�� wywodu pana oskar�yciela: za��my, �e zgodzimy si� z
interpretacj� oskar�enia i uznamy profesora Dombeya winnym pope�nienia
przest�pstwa zab�jstwa, i jako takiego ska�emy go na odpowiedni� kar�,
zgodnie z liter� prawa. Kirby w tym czasie b�dzie kontynuowa� sw�
egzystencj� a� do fatalnego dnia, kiedy na przyk�ad napadnie go narkoman w
g�odzie narkotycznym i zabije. Policja aresztuje sprawc� i odda w r�ce
s�du. Obro�ca zapozna si� ze spraw� i zwr�ci uwag� Wysokiego S�du, tego
przysz�ego, �e za zab�jstwo Kirby'ego zosta� ju� jeden cz�owiek skazany! A
czy mog� by� dwaj ludzie skazani za zab�jstwo jednej i tej samej osoby?
Oczywi�cie, �e nie! Je�li ska�emy Dombeya, postawimy Kirby'ego poza
ochron� prawa. Czy akceptuje Wysoki S�d tak� posta� sprawiedliwo�ci?
- Masz zbyt wybuja�� wyobra�ni�, Donaldzie - wymamrota� starszy brat.
- Bynajmniej. Jestem tylko przewiduj�cy.
M�odszy brat zamy�li� si� i po d�ugiej ciszy, przerywanej jedynie
monotonnym tykaniem zegara, rzek�:
- Przedmiotem naszego sporu jest przedzia� mi�dzy czasem tera�niejszym
a przysz�ym, w kt�rym znowu spotkamy si� z Kirbym, o ile nam na to B�g
pozwoli, daj�c tak d�ugie �ycie. Zak�adam, � w tym przedziale czasu
egzystencja Kirby'ego jest zerowa...
- To oznacza �mier� - zawo�a� z rado�ci� James. - Czy zerowa
egzystencja nie jest �mierci�?
- Przypomina raczej sen fakira. Mo�emy wi�c oskar�y� profesora Dombeya
najwy�ej o wynalezienie nowego sposobu snu.
- Wynalaz� nowy spos�b �mierci.
- Dzi�kuj� za tak� �mier�, na ko�cu kt�rej jest �ycie!
- Przeklinam takie �ycie, kt�re jest uzale�nione od �mierci!
Obaj bracia westchn�li - ci�ko i wsun�li si� g��biej w swe solidne
fotele. M�odszy czeka�, a� starszy si� uspokoi i przem�wi.
- �mierci Philipa Kirby'ego nie mo�na udowodni� - zacz�� w ko�cu James
- tak samo jak nie mo�na udowodni�, �e �yje. Jedno jest wszak�e pewne.
�aden oskar�yciel nie usunie w�tpliwo�ci, a jak przewiduje nasz kodeks
karny, w przypadku zab�jstwa wina musi by� udowodniona bez �adnych
w�tpliwo�ci.
- Skre�lamy mo�liwo�� zab�jstwa - na po�y pytaj�co zaznaczy� Donald.
- Tak - potwierdzi� James. - Teraz przebadajmy spraw� z innej strony:
czy mamy do czynienia z ograniczeniem wolno�ci? A mo�e chodzi o trwa�e
uszkodzenie cia�a i kalectwo?
Wiele dni bracia przygotowywali si� do prowadzenia sprawy Kirby kontra
Dombey. Nie szcz�dzili trud�w, dobrze wiedz�c, i� rozprawa pos�u�y za
precedens w podobnych procesach s�dowych, kt�re b�d� odbywa� si� w
przysz�o�ci. Rozprawa rzeczywi�cie trwa�a d�ugo i protoko�y z jej
posiedze� wydano w formie ksi��ki jesieni� 1993 roku. Sta�y si�
obowi�zkow� lektur� wszystkich m�odych juryst�w korony brytyjskiej. Za�
niuanse sprawy badali drobiazgowo prawnicy na ca�ym �wiecie. Specjali�ci z
zainteresowaniem �ledzili dalsze losy sprawy Kirby kontra Dombey,
zw�aszcza po przeniesieniu si� sporu z obszaru prawa karnego w
niezmierzon� d�ungl� rozlicze� maj�tkowych. Bracia Stuartowie walczyli w
interesach pani Kirby ze wszystkich si�, ale nie uda�o si� im udowodni�
przest�pczych zamiar�w profesora Dombeya ani te� obali� hipotetycznego
za�o�enia adwokata profesora, �e by� mo�e Kirby'emu podoba si� w
przysz�o�ci i jest swemu dawnemu szefowi wdzi�czny.
W najwy�szej instancji s�d postanowi� nast�puj�co: profesor Dombey
b�dzie sk�ada� u notariusza regularnie co miesi�c pewn� sum� ;jako
odszkodowanie, kt�re zostanie zamro�one a� do momentu pojawienia si�
Kirby'ego w przysz�o�ci. Wtedy proces rozpocznie si� od nowa i s�d w
przysz�o�ci rozstrzygnie na podstawie dowod�w nie b�d�cych w dyspozycji
niniejszego trybuna�u, czy Kirby rzeczywi�cie dozna� uszczerbku i
zas�uguje na odszkodowanie. W tym przypadku zdeponowana kwota zostanie
wyp�acona Kirby'emu razem z odsetkami. Przy przeciwnym werdykcie suma
przypadnie spadkobiercom Dombeya. Po tym wyroku s�dzia zawiesi�
post�powanie na czas nieokre�lony.
Po kilku dniach do pracowni braci Stuart wpad� niezwykle wzburzony
profesor Dombey. Zdawkowo u�cisn�� r�ce swoich antagonist�w i
zakomunikowa�:
- Kirby �yje i dobrze mu si� powodzi.
- Wr�ci�? - zawo�ali bracia jednocze�nie.
- To nie, ale refundowa� mi miesi�czn� wp�at�! Ledwo zd��y�em przela�
odpowiedni� sum� na konto notariusza, gdy wp�ata automatycznie powr�ci�a!
Kirby w przysz�o�ci kontynuuje moje badania i w ten spos�b nawi�za� ze mn�
kontakt.
- Gratuluj� panu, panie profesorze! - odpar� James Stuart bardzo
uprzejmie, a jego brat przytakiwa� z u�miechem.
- Przychodz� do pan�w jako reprezentant�w pani Kirby. Trwacie przy
tym, �ebym w dalszym ci�gu p�aci�?
- Czy trwamy? Szanowny panie profesorze, to jest pa�ski obowi�zek
postanowiony wyrokiem s�du! Gdyby pan przesta� p�aci�, wnie�liby�my
natychmiast oskar�enie i w tym przypadku wygraliby�my na ca�ej linii!
- To przecie� nonsens! Rozumiecie, Kirby zwraca mi ca�� sum�... -
be�kota� zmieszany profesor, ale po chwili umilk�, poniewa� j�zyk mu
zamar� pod wp�ywem lodowatych spojrze� prawnik�w.
P�aci� wi�c regularnie dalej i Kirby z podobn� regularno�ci� pieni�dze
te odsy�a�, w �aden inny spos�b nie pr�buj�c nawi�za� kontaktu z Dombeyem.
Tak min�o trzydzie�ci pi�� lat i osiem miesi�cy.
W nast�pnym miesi�cu Kirby przesta� p�aci�.
W tym czasie �y� ju� tylko James Stuar't, z wolna przekazuj�c ber�o w.
r�ce Patricka Stuarta, jedynego syna Donalda. Stare�ki profesor Dombey
dowl�k� si� do kancelarii Stuart and Stuart i opowiedzia� uwa�nie
przys�uchuj�cemu si� Patrickowi co si� sta�o. James siedzia� nieruchomo w
fotelu i tylko drgania jego jaszczurczych powiek �wiadczy�y o tl�cej si�
iskierce �ycia pod zwiotcza�� sk�r� starego prawnika.
- Istniej� dwie mo�liwo�ci - rozwa�a� w zamy�leniu Patrick Stuart. -
Albo Kirby zmar� i dlatego przesta� p�aci�, albo...
- A gdyby zmar�?
- Dla pana to nie ma znaczenia. Pan musi wyznaczon� wyrokiem s�dowym
kwot� sk�ada� w dalszym ci�gu u notariusza. S�d przysz�o�ci zadecyduje, co
z tym depozytem zrobi�.
James Stuart zgodnie zasycza�.
- A jaka jest druga mo�liwo��? - zapyta� profesor.
- Kirby by� mo�e te pieni�dze zdefraudowa�. Wtedy go. zniszczymy.
- Kto?
- Oczywi�cie my! O ile b�dzie pan sobie tego �yczy�. Pani Kirby zmar�a
przed o�mioma laty i nie mamy w stosunku do niej �adnych zobowi�za�!
- No c�, �yczy�bym sobie, ale jak... Rozumiecie? Kirby znajduje si� w
przysz�o�ci, a wy...
- Czy�by pan przypuszcza�, panie profesorze - wstaj�c rzek� z uraz� w
g�osie Patrick Stuart - �e firma Stuart and Stuart, za�o�ona patentem Jego
Wysoko�ci Jakuba II, nie b�dzie w przysz�o�ci reprezentowa� interes�w
swoich klient�w r�wnie solidnie jak dzisiaj? O fizyce czasu nie mam
wielkiego poj�cia, ale jedno wiem na pewno: firma Stuart and Stuart i
wieczno�� to dwie strony tej samej monety, panie profesorze!
przek�ad : Zbigniew Foniok
powr�t