14565

Szczegóły
Tytuł 14565
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14565 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14565 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14565 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

David Herbert Lawrence T�umaczenie Zofia Sroczy�ska afmapress OFICYNA WYDAWNICZA WARSZAWA 1991 David Herbert Lawrence T�umaczenie Zofia Sroczy�ska almapress OFICYNA WYDAWNICZA WARSZAWA 1991 Tytu� orygina�u The First Lady Chatterley Redaktor Andrzej Naglak Redaktor techniczny W�odzimierz Kukawski Projekt ok�adki Andrzej Bilewicz c by OW �Alnia-Press" c by Andrzej Bilewicz ISBN 83-7020-097-4 PRZEDMOWA FRIEDY LAWRENCE Odk�d go pozna�am, Lawrence chcia� napisa� powie��, romantyczn� i awanturnicz�. Nie bardzo wiem, co to znaczy. Wiem jednak na pewno, �e przez ca�e �ycie chcia� napisa� �Kochanka lady Chatterley". Tylko Anglik, lub mieszkaniec Nowej Anglii, m�g� co� takiego stworzy�. Jest to ostatnie s�owo purytanizmu. Wiele innych lud�,w r�wnie� uznaje ma��e�stwo, ale tylko narody �r�dziemnomorskie do dzi� zachowuj� homerowsk� tradycj� wiernej Penelopy siedz�cej w domu, gdy m�czyzna w�druje po ca�ym �wiecie, oczarowany wdzi�kami Kirke lub Kalipso, aby wr�ci� do swojej Penelopy, kiedy sprzykrz� mu si� w�dr�wki. Ona zawsze tam czeka na niego. Francuzi maj� �L'amour", Amerykanie szybkie i �atwe rozwody oraz inne uk�ady, tylko Anglicy uparcie trwaj� przy swoim szczeg�lnym rodzaju ma��e�stwa. Nie chodzi tu o wi�zy maj�tkowe, przyja�ni, ani nawet o los dzieci, lecz o nakazan� przez Boga nierozerwalno�� tego zwi�zku. Pot�ga Anglii w du�ej mierze opiera si� na tej g��boko poj�tej koncepcji ma��e�stwa, kt�ra jest jedn� z podstawowych zasad purytanizmu. Lawrence ba� si�, pisz�c �Lady Chatterley". Pisa� j� w g�rzystej Toskanii, w cieniu roz�o�ystych pinii. Nie opodal miejsca, gdzie siadywa� pod ogromnym parasolem roz�o�ystych pi-niowych konar�w, znajdowa�o si� sanktuarium San Eusebio. Wewn�trz ma�ej groty sta�a szeroka kamienna �awa s�u��ca Lawrence'owi za �o�e, a mniejszych rozmiar�w p�aski g�az by� sto�em. Tu� obok bi�o ma�e, weso�e �r�de�ko. By�o to urocze miejsce i Lawrence codziennie chodzi� tam pisa�, szczeg�lnie wiosn�. Pod pini� mia� niedaleko, droga bieg�a w�r�d drzew oliwnych. Wzd�u� �cie�ki ros�y k�py tymianku i mi�ty, szkar- Tytut orygina�u The First Lady Chatterlcy Redaktor Andrzej Naglak Redaktor techniczny W�odzimierz Kukawski Projekt ok�adki Andrzej Bilewicz c by OW �Alma-Press' c by Andrzej Bilewicz ISBN 83-7020-097-4 PRZEDMOWA FRIEDY LAWRENCE Odk�d go pozna�am, Lawrence chcia� napisa� powie��, romantyczn� i awanturnicz�. Nie bardzo wiem, co to znaczy. Wiem jednak na pewno, �e przez ca�e �ycie chcia� napisa� �Kochanka lady Chatterley". Tylko Anglik, lub mieszkaniec Nowej Anglii, m�g� co� takiego stworzy�. Jest to ostatnie s�owo purytanizmu. Wiele innych lud�,w r�wnie� uznaje ma��e�stwo, ale tylko narody �r�dziemnomorskie do dzi� zachowuj� homerowsk� tradycj� wiernej Penelopy siedz�cej w domu, gdy m�czyzna w�druje po ca�ym �wiecie, oczarowany wdzi�kami Kirke lub Kalipso, aby wr�ci� do swojej Penelopy, kiedy sprzykrz� mu si� w�dr�wki. Ona zawsze tam czeka na niego. Francuzi maj� �Uamour", Amerykanie szybkie i �atwe rozwody oraz inne uk�ady, tylko Anglicy uparcie trwaj� przy swoim szczeg�lnym rodzaju ma��e�stwa. Nie chodzi tu o wi�zy maj�tkowe, przyja�ni, ani nawet o los dzieci, lecz o nakazan� przez Boga nierozerwalno�� tego zwi�zku. Pot�ga Anglii w du�ej mierze opiera si� na tej g��boko poj�tej koncepcji ma��e�stwa, kt�ra jest jedn� z podstawowych zasad purytanizmu. Lawrence ba� si�, pisz�c �Lady Chatterley". Pisa� j� w g�rzystej Toskanii, w cieniu roz�o�ystych pinii. Nie opodal miejsca, gdzie siadywa� pod ogromnym parasolem roz�o�ystych pi-niowych konar�w, znajdowa�o si� sanktuarium San Eusebio. Wewn�trz ma�ej groty sta�a szeroka kamienna �awa s�u��ca Lawrence'owi za �o�e, a mniejszych rozmiar�w p�aski g�az by� sto�em. Tu� obok bi�o ma�e, weso�e �r�de�ko. By�o to urocze miejsce i Lawrence codziennie chodzi� tam pisa�, szczeg�lnie wiosn�. Pod pini� mia� niedaleko, droga bieg�a w�r�d drzew oliwnych. Wzd�u� �cie�ki ros�y k�py tymianku i mi�ty, szkar- Oi H �a �� �o ts Sr-^-S t� S ~- 3 g" to1 s' ?8"Ok � u � O5 05 ifififr fri>^ Ob' mi S"5 ' 3 a, � 8 05 g p"� >�* 5 .- eg 2 .* � � e o, g % o o ^ d AS1 05 ri TO CN W Ifiifl t��. ^1 0Q (-v iTj ^ * C "o 2. i4^ g R- O TO J5 w. L 8 "g S- ta a r^T L? o�. �S* rs- ^ 5' o S o S * IlOf p ~- 2 to s 98 �* a 05 >� rf n -. "- <si. **J" ^, �. s? ^ 3 K �^ Cc ^ ^ TO -i �o S � Tutaj � pomy�la�am � iv miejscu gdzie nigdy nie by�, ludzie kupuj� jego ksi��ki. � Ten niepozorny cz�owiek zdoby� tak� w�adz� nad �wiatem. Mia� �yw� �wiadomo�� znaczenia czasu, czu� donios�o�� ka�dej godziny i minuty. Kr�tki okres naszego istnienia, mi�dzy ko�ysk� i grobem, jest wszystkim co mamy, aby okaza� i udowodni� swoj� warto��. Im jest si� starszym, tym bardziej si� ten czas skraca. Prosty fakt ��yj�" staje si� z ka�dym dniem cenniejszy. Lawrence by� tego �wiadomy ju� we wczesnej m�odo�ci. Dzieli�am z nim wszystkie jego prze�ycia. Jego �ycie duchowe by�o tak pot�ne, �e chc�c nie chc�c musia�o si� w nim uczestniczy�. Trudno mi by�o uwierzy�, �e w duszach wielu ludzi nic si� nie dzieje, po prostu nic... Lawrence wierzy�, �e wszystkie stworzenia maj� sw�j ukryty byt. Tylko ludzie cz�sto zdaj� si� go zatraca�. Dla Lawrence'a krowa nie by�a po prostu butelk� mleka na progu domu, ale �ywym wspania�ym zwierz�ciem, stworzeniem, z kt�rym trzeba si� liczy�, o czym na swoje nieszcz�cie bole�nie si� kiedy� na w�asnej sk�rze przekona�. Lawrence gor�co pragn�� zwiedzi� ca�y �wiat, pozna� jego ivszystkie oblicza. Chcia� napisa� powie��, o ka�dym kontynencie. Ale zd��y� tylko o Europie, Australii i Ameryce. R�wnie silnie gna�a go ch�� poznawania coraz to nowych miejsc na �wiecie, jak odkrywania tajnik�w ludzkiej duszy. Wszystkie rasy, wszystkie idee, wszystko co istnieje, porywa�o go. Mia� bogate �ycie, ale bogactwo to tkwi�o przede wszystkim w nim samym. Tak wiele mo�na na �wiecie prze�y�, a wi�kszo�� nas prze�ywa tak ma�o. Skromna posadka, ma�y domek, ma�a �oneczka ma ma�ego George'a, George si� powoli starzeje, wreszcie umiera i na tym koniec. Przegapi� wspania�e, wielkie widowisko. Moim zdaniem najwi�kszym darem Lawrence'a by�o poczucie bezmiaru otaczaj�cego nas �wiata. Nie uznawa� jakichkolwiek granic, ciasnego, dzia�aj�cego na nerwy towarzyskiego �wiatka i nie zabiega� o sukces. A jednak uwa�ali�my, �e ten sukces osi�gn�li�my i maj�c bardzo ma�o pieni�dzy czuli�my si� bardzo bogaci. Je�li kto� ma obraz Botti-cellego, a ja patrz�c na to arcydzie�o prze�ywam wi�cej rado�ci ni� jego w�a�ciciel, obraz staje si� bardziej moj� ni� jego w�as?io�ci�. Nie musimy koniecznie czego� mie�, �eby sta�o si� nasze. Nasz zachwyt znaczy wi�cej ni� posiadanie. 8 Lawrence uosabia� wi�kszo�� zalet Anglik�w. Brzmi to �miesznie, ale tak by�o. Bezwzgl�dna uczciwo��, moralna i materialna, jest w du�ej mierze �r�d�em wielko�ci Anglii (jest nie do pomy�lenia, by mo�na by�o przekupi� angielskiego s�dziego lub pos�a), a tak�e poczucie wolno�ci, duma i przede wszystkim odwaga. Trzeba by�o nie lada odwagi, �eby pisa�, jak Lawrence, na przek�r brytyjskim konwencjom. Nie pisa� �pour epater le bourgois" ]>, ale to, co czu�. Pochodzi� z prostej rodziny, co mnie ogromnie wzrusza�o. Po ci�ko pracuj�cych i borykaj�cych si� z bied� przodkach odziedziczy� szczero��, zdrowie moralne i nieugi�t� odwag�. By� Anglikiem, lecz nigdy nie sta� si� angielskim d�entelmenem. M�g� nim zosta�, podobnie jak wielu angielskich pisarzy, ale nie chcia�. Zawsze �yli�my bardzo skromnie, Lawrence chodzi� w�asnymi drogami, a ja sz�am za nim. Nawet takiego drobiazgu, jak sygnet z wyrytym na topazie herbem Richthofen�w, nie chcia� ode mnie przyj��, bo m�g�by si� wyda� pretensjonalny. Przyjrza� mu si� i wida� by�o, �e mu si� przez chwil� podoba�. � Nie � powiedzia� � to nie dla mnie. Anegdota o Lincolnie i senatorze, kt�ry przy�apa� go na czyszczeniu but�w i wykrzykn��: � Ale� panie prezydencie, d�entelmen nie czy�ci sobie but�w! � na co Lincoln odpar�: � A komu je czy�ci? � r�wnie dobrze mog�aby odnosi� si� do Lawrence^. Lincoln te� bywa� przezywany. Lawrence'a przezywano �ma�p�", �pawianem" i jeszcze inaczej, r�wnie mi�o. Robiono z niego stracha na wr�ble. Ale ptaki nigdy si� go nie ba�y. Niekt�rzy m�wili o nim, �e jest zawsze smutny, ponury i pozuje na m�czennika. Rzadko bywa� smutny, za to bardzo cz�sto wpada� w pasj�. Zazwyczaj by� w doskona�ym humorze i pe�en animuszu. Ponurym czynili go g��wnie krytycy. Nie m�g�by dokona� takiego ogromu pracy w ci�gu kr�tkich czterdziestu czterech lat siuego �ycia, gdyby nie mia� niespo�ytych zasob�w energii. Ale spo�ecze�stwo nie chcia�o wtedy przyjmowa� tego, co mu dawa�. Niekt�rzy nazywali go komunist�. Inni �faszyst�. Ani jedno, ani drugie nie by�o prawd�. Obie idee by�y za ciasne dla jego czysto humanistycznego �wiatopogl�du. 1( pour epater le bourgois (franc.) (przyp. t�um.) - �eby zgorszy�, zaimponowa� � Tutaj � pomy�la�am � w miejscu gdzie nigdy nie by�, ludzie kupuj� jego ksi��ki. � Ten niepozorny cz�owiek zdoby� tak� w�adz� nad �wiatem. Mia� �yw� �wiadomo�� znaczenia czasu, czu� donios�o�� ka�dej godziny i minuty. Kr�tki okres naszego istnienia, mi�dzy ko�ysk� i grobem, jest wszystkim co mamy, aby okaza� i udowodni� swoj� warto��. Im jest si� starszym, tym bardziej si� ten czas skraca. Prosty fakt ��yj�" staje si� z ka�dym dniem cenniejszy. Lawrence by� tego �wiadomy ju� we wczesnej m�odo�ci. Dzieli�am z nim wszystkie jego prze�ycia. Jego �ycie duchowe by�o tak pot�ne, �e chc�c nie chc�c musia�o si� w nim uczestniczy�. Trudno mi by�o uwierzy�, �e w duszach wielu ludzi nic si� nie dzieje, po prostu nic... Lawrence wierzy�, �e wszystkie stworzenia maj� sw�j ukryty byt. Tylko ludzie cz�sto zdaj� si� go zatraca�. Dla Lawrence'a kroxva nie by�a po prostu butelk� mleka na progu domu, ale �ywym wspania�ym zwierz�ciem, stworzeniem, z kt�rym trzeba si� liczy�, o czym na swoje nieszcz�cie bole�nie si� kiedy� na w�asnej sk�rze przekona�. Laiurence gor�co pragn�� zwiedzi� ca�y �wiat, pozna� jego ivszystkie oblicza. Chcia� napisa� powie��, o ka�dym kontynencie. Ale zd��y� tylko o Europie, Australii i Ameryce. R�wnie silnie gna�a go ch�� poznawania coraz to nowych miejsc na �wiecie, jak odkrywania tajnik�w ludzkiej duszy. Wszystkie rasy, wszystkie idee, wszystko co istnieje, poryioa�o go. Mia� bogate �ycie, ale bogactwo to tkioi�o przede wszystkim w nim samym. Tak wiele mo�na na �wiecie prze�y�, a wi�kszo�� nas prze�ywa tak ma�o. Skromna posadka, ma�y domek, ma�a �oneczka ma ma�ego George'a, George si� powoli starzeje, wreszcie umiera i na tym koniec. Przegapi� wspania�e, wielkie widowisko. Moim zdaniem najwi�kszym darem Lawrence'a by�o poczucie bezmiaru otaczaj�cego nas �wiata. Nie uznawa� jakichkolwiek granic, ciasnego, dzia�aj�cego na nerwy towarzyskiego �wiatka i nie zabiega� o sukces. A jednak uwa�ali�my, �e ten sukces osi�gn�li�my i maj�c bardzo ma�o pieni�dzy czuli�my si� bardzo bogaci. Je�li kto� ma obraz Botti-cellego, a ja patrz�c na to arcydzie�o prze�ywam wi�cej rado�ci ni� jego w�a�ciciel, obraz staje si� bardziej moj� ni� jego w�asno�ci�. Nie musimy koniecznie czego� mie�, �eby sta�o si� nasze. Nasz zachwyt znaczy wi�cej ni� posiadanie. 8 Lawrence uosabia� wi�kszo�� zalet Anglik�w. Brzmi to �miesznie, ale tak by�o. Bezwzgl�dna uczciwo��, moralna i materialna, jest w du�ej mierze �r�d�em wielko�ci Anglii (jest nie do pomy�lenia, by mo�na by�o przekupi� angielskiego s�dziego lub pos�a), a tak�e poczucie wolno�ci, duma i przede wszystkim odwaga. Trzeba by�o nie lada odioagi, �eby pisa�, jak Lawrence, na przek�r brytyjskim konwencjom. Nie pisa� �pour epater le bourgois" 1J, ale to, co czu�. Pochodzi� z prostej rodziny, co mnie ogromnie wzrusza�o. Po ci�ko pracuj�cych i borykaj�cych si� z bied� przodkach odziedziczy� szczero��, zdrowie moralne i nieugi�t� odwag�. By� Anglikiem, lecz nigdy nie sta� si� angielskim d�entelmenem. M�g� nim zosta�, podobnie jak wielu angielskich pisarzy, ale nie chcia�. Zawsze �yli�my bardzo skromnie, Lawrence chodzi� w�asnymi drogami, a ja sz�am za nim. Nawet takiego drobiazgu, jak sygnet z wyrytym na topazie herbem Richthofen�w, nie chcia� ode mnie przyj��, bo m�g�by si� wyda� pretensjonalny. Przyjrza� mu si� i wida� by�o, �e mu si� przez chwil� podoba�. � Nie � powiedzia� � to nie dla mnie. Anegdota o Lincolnie i senatorze, kt�ry przy�apa� go na czyszczeniu but�w i wykrzykn��: � Ale� panie prezydencie, d�entelmen nie czy�ci sobie but�w! � na co Lincoln odpar�: � .4 komu je czy�ci? � r�wnie dobrze mog�aby odnosi� si� do Lawrence^. Lincoln te� bywa� przezywany. Lawrence'a przezywano �ma�p�", �pawianem" i jeszcze inaczej, r�wnie mi�o. Robiono z niego stracha na wr�ble. Ale ptaki nigdy si� go nie ba�y. Niekt�rzy m�wili o nim, �e jest zawsze smutny, ponury i pozuje na m�czennika. Rzadko bywa� smutny, za to bardzo cz�sto wpada� w pasj�. Zazwyczaj by� w doskona�ym humorze i pe�en animuszu. Ponurym czynili go g��wnie krytycy. Nie m�g�by dokona� takiego ogromu pracy w ci�gu kr�tkich czterdziestu czterech lat swego �ycia, gdyby nie mia� niespo�ytych zasob�w energii. Ale spo�ecze�stwo nie chcia�o wtedy przyjmowa� tego, co mu dawa�. Niekt�rzy nazywali go komunist�. Inni �faszyst�. Ani jedno, ani drugie nie by�o prawd�. Obie idee by�y za ciasne dla jego czysto humanistycznego �wiatopogl�du. " pour epater le bourgois (franc.) � �eby zgorszy�, zaimponowa� (przyp. t�um.) 9 Ale pr�dy te istnia�y za jego �ycia i nie m�g� ich nie dostrzega�. Potem nazywano go tak�e seksualnym zbocze�cem. Czy nim by�? �Ludzie bowiem tylko tak d�ugo sk�onni s� spokojnie s�ucha� gdy si� kogo� chwali, dop�ki zdolni s� w siebie wm�wi�, �e potrafi� dor�wna� jego osi�gni�ciom. Gdy tylko ten punkt zostanie przekroczony, zjawia si� zawi��, a wraz z ni� podejrzliwo��. " Nikt nigdy nie nazywa� Lawrence'a zawodowym pisarzem. Zawsze geniuszem. Z�o�ci�o go to: �Przyczepili mi etykietk�. Geniusz! I ju� jestem za�atwiony." Wiele os�b uwa�a, �e trudno go zrozumie�. Mo�e dlatego, �e od bardzo dawna przyzwyczaili�my si� odbiera� wra�enia w tak zawi�ej i po�redniej formie, i� razi nas zbyt nagi i bezpo�redni kontakt z �yciem, jaki czytelnikowi daj� dzie�a La-wrence'a. Kiedy� dosta�am list od pewnego m�czyzny, kt�ry napisa�: �Wiesz, �e got�w by�bym umrze� za ciebie". �Co za frazes!" pogardliwie skrzywi� si� Lawrence. �Za nikogo nie mo�na umrze�. Ka�dy z nas musi prze�y� w�asn� �mier�, a tak�e �ycie". Kiedy m�j ojciec zmar� w Niemczech, by�am w Anglii i krz�taj�c si� po ma�ym domku, w kt�rym wtedy mieszkali�my, rozpaczliwie szlocha�am. Lawrence zapyta� mnie ostro: �Czy wyobra�a�a� sobie, �e zachowasz ojca do ko�ca �ycia?" Tak mnie to zaskoczy�o, �e natychmiast przesta�am p�aka�. My�l�, �e spo�r�d wszystkich wad Lawrence'a najwi�ksz� by�y jego nag�e zmiany nastroju i humoru. Niezwykle �atwo wpada� w pasj�. Barometr jego uczu� gwa�townymi skokami spada� i szed� w g�r�. Lawrence niczego w sobie nie t�umi�, natychmiast wybucha� i dlatego �y� z nim wcale nie by�o �atwo. Post�powa�am po swojemu, ale z regu�y przeszkadza�y mi w tym jego reakcje. Nic dziwnego, �e k��cili�my si�. Bezwzgl�dno��, z jak� upiera� si� przy byle drobnostce, doprowadza�a mnie do ob��du. Ka�de g�upstwo stawa�o si� problemem, kt�ry nale�a�o rozwi�za� zgodnie z jego wol�. Nie by� �atwy we wsp�yciu. Do wszystkiego podchodzi� z nieub�agan� zawzi�to�ci�. Kiedy go spotka�am i od razu upar� si�, �e musi mnie po�lubi�, wydawa�o si� to, i rzeczywi�cie by�o, czystym szale�stwem. By�am od niego starsza, mia�am troje dzieci, m�a i ustalon� pozycj� w �wiecie. On by� nikim i nie mia� grosza 10 przy duszy. Oderwa� mnie od wszystkiego, co posiada�am i musia�am zosta� jego �on�, cho�by niebiosa si� wali�y, co nieomal si� sta�o. Cena, kt�r� musia�am zap�aci�, by�a prawie ponad moje si�y i mo�liwo�ci. My�l o opuszczeniu dzieci, kt�rym by�am bezgranicznie oddana, przeszywa�a mnie rozdzieraj�cym b�lem. Lawrence te� cierpia� m�ki z tego powodu. Wiem, �e cz�sto si� zastanawia�: �czy mam prawo odebra� t� kobiet� jej dzieciom? Wobec mego m�a te� odczuwa� wyrzuty sumienia. Czy pami�tacie wiersz �Spotkanie w g�rach", w kt�rym opisuje swoje spotkanie z wie�niakiem o piwnych oczach? Ale z kolei, czy potrafi� opisa� chwil�, gdy rozpocz�li�my wsp�lne �ycie? Musia�o si� to sta�. To, co ludzie osi�gaj� innymi drogami, jedno�� ze wszystkim co �yje i oddycha, najg��bszy spok�j, przechodz�cy wszelkie granice, wszystko to zrodzi�o si� mi�dzy nami i nigdy do ko�ca nie min�o. Mi�o�� mo�e by� spraw� drobn� i ma�o znacz�c�, ale mo�e te� by� czym� wielkim. Wszystko, nawet najpospolitsze wydarzenia, sta�o si� cenne. Moje �ycie z Lawrence'm nabra�o wagi i znamion wielko�ci. Po pierwszym, zdumiewaj�cym szoku naszej nag�ej blisko�ci, kt�ry jak gdyby uni�s� nas na grzbiecie ogromnej fali, ukazuj�c nowe horyzonty, zacz�a budzi� si� we mnie my�l: mo�e m�czyzna, z kt�rym �yj�, jest naprawd� wielkim cz�owiekiem. Chcia�abym wiedzie� na czym polega wielko��. Gdyby to by�o jasne od pierwszej chwili, nie by�oby w tym �adnej wielko�ci, gdy� tylko niepowtarzalna odr�bno�� cz�owieka czyni go wielkim. Nie byli�my sentymentalni, Tristano-Izoldowaci. Nie by�o czasu na dramatyzowanie. Zaw�adn�� nami nowo odkryty �wiat swobody i mi�o�ci. My�li i impulsy Lawrence'a, czerpane z g��bi tych dozna�, stawa�y si� coraz pot�niejsze. �y�am w ci�g�ym podnieceniu. Nasze prze�ycia oddala�y nas od ludzi, kt�rzy czego� podobnego nigdy nie zaznali. By� to mur nie do przebicia. K��cili�my si� straszliwie. Ale zawsze otwarcie i bez cienia pod�o�ci. Stali�my si� wzajemnie tak sobie bliscy, �e �cierali�my si� ze sob�, przed niczym si� nie cofaj�c, nadzy i na wszystko zdecydowani. Te okropne k��tnie bywa�y czasem obrzydliwe. Mogliby�my by� troch� rozs�dniejsi i wzajemnie si� oszcz�dza�, ale nigdy tego nie robili�my. Brali�my wszystko straszliwie na serio. Czasem z ca�� premedytacj� m�wi�am co� szczeg�lnie z�o�liwego i Lawrence tego nie zauwa�a�. Innym razem, gdy powieli dzia�am co�, co wydawa�o mi si� zupe�nie niewinne, wpada� w furi�. Ale zawsze mog�am by� z nim ca�kowicie sob�. Nie mia� �adnego obmy�lonego i niewzruszonego wyobra�enia jaka powinna by� �ona. By�am, jaka by�am, a je�eli swoim zachowaniem wywo�ywa�am zam�t, nie by�o na to rady. Zawsze wielk� ulg� i pociech� jest dla mnie �wiadomo��, �e by�am przy nim do samego ko�ca. Jestem wdzi�czna losowi, �e by�am �wiadkiem jak wraca� do ziemi, kt�r� ukocha�. Uczyni� mnie swoj� �on� w najpe�niejszym znaczeniu tego s�owa, a nawet wi�cej. Da� mi na zawsze samego siebie. Nie potrafi� sobie wyobrazi�, �e mog�abym umrze�, a on zosta�by sam beze mnie. Umar� niez�omny. Ani na chwil� nie straci� zachwytu dla �ycia. Nigdy nie zrobi� niczego, czego by nie chcia� � i nic ani nikt nie m�g� go do tego zmusi�. Nie napisa� ani s�owa, w kt�re by nie wierzy�. Nigdy nie zgodzi� si� na najdrobniejszy nawet kompromis. Je�li kiedykolwiek �y� na �wiecie wolny, dumny cz�owiek, by� nim Lawrence. 1944 1944 Frieda Lawrence �yjemy w czasach z ca�� pewno�ci� tragicznych, ale stanowczo nie b�dziemy z tego powodu tragizowali. W�a�nie tak� postaw� obra�a Konstancja Chatterley. Wojna ugodzi�a j� straszliwie, lecz postanowi�a nie robi� z tego tragedii. W 1917 roku wysz�a za m�� za Clif forda Chatterley'a, kiedy przyjecha� z wojska, na urlop. Sp�dzili miodowy miesi�c, a potem wr�cili do Francji. W rok p�niej zosta� ci�ko ranny i jako kalek� odes�ano go do domu. Konstancja mia�a wtedy dwadzie�cia trzy lata. Po dwuletniej kuracji Clifford w pewnej mierze odzyska� zdrowie, ale dolna cz�� jego cia�a pozosta�a na zawsze sparali�owana. Nauczy� si� porusza� po mieszkaniu w fotelu na k�kach i sporz�dzono mu inwalidzki w�zek z wbudowanym silniczkiem, w kt�rym m�g� je�dzi� po terenach przylegaj�cych do dworu. Przecierpia� tyle, �e w pewnym stopniu utraci� wra�liwo�� na b�l. By� jak dawniej przystojnym, inteligentnym, pogodnym, zamkni�tym w sobie m�czyzn� z rumian� cer� i jasnymi niebieskimi oczami, kt�re cz�sto mia�y zamy�lony wyraz. By� tak blisko �mierci, �e to co mu pozosta�o z �ycia, wydawa�o mu si� szczeg�lnie cenne. I tak ci�ko dotkn�� go los, �e co� w nim skamienia�o i na zawsze utraci�o zdolno�� czucia. Konstancja, jego �ona, mia�a rumian� cer�, mi�kkie puszyste kasztanowate w�osy, zdrowe, silne cia�o, troch� kanciaste ruchy, �ywe usposobienie, niski �agodny g�os i niebieskie oczy o marzycielskim wejrzeniu. Sprawia�a wra�enie spokojnej mi�ej, wiejskiej dziewczyny. 13 W rzeczywisto�ci by�a jedn� z owych bardzo nowoczesnych kobiet, wiecznie pogr��onych w zadumie i mozolnie nad czym� medytuj�cych. Przez pewien czas studiowa�a w Dre�nie, w Niemczech, i gdy wybuch�a wojna szybko wezwano j� z powrotem do domu. I chocia� z gorzk� ironi� my�la�a teraz, �e to w�a�nie Niemcy � a w ka�dym fazie niemieckie dzia�a � zdruzgota�y jej �ycie, w dalszym ci�gu wspomina�a pobyt w Dre�nie jako najszcz�liwszy okres swojej m�odo�ci. By�a jednak wtedy mo�e nie tyle szcz�liwa, co zafascynowana. Fascynowa�o j� wszystko, �ycie, muzyka, typowo germa�skie dyskusje na abstrakcyjne tematy, b�d�ce pewnego rodzaju filozofowaniem. Te nieko�cz�ce si� dysputy budzi�y w niej najg��bszy odd�wi�k. Studenci filozofii, ekonomii politycznej, m�odzi profesorowie literatury, etnologii, filozofii klasycznej lub nauk przyrodniczych, jak�e oni wspaniale m�wili i jak ona im odpowiada�a! A potem jak jej s�uchali i jak ona ich s�ucha�a, dlatego �e przedtem oni s�uchali jej! Przysz�a wojna i Konstancja powinna by�a wszystko to wspomina� z gorycz�. Ale Clifford, z kt�rym od dawna si� przyja�ni�a i kt�ry studiowa� w Cambridge, nie by� ciasno my�l�cym patriota. Walczy� w obronie ojczyzny, ale szczerze wsp�czu� m�odym inteligentnym Niemcom, kt�rzy podobnie jak on dostali si� w pot�ne tryby straszliwej i znienawidzonej machiny. Podczas urlopu w dalszym ci�gu ch�tnie czyta� jej g�o�no utwory Hauptmanna i Rainera Marii Rilkego. S�ucha�a go z przyjemno�ci�. Postanowi�a �wznie�� si� ponad wojn�", a przynajmniej ponad wojenny szowinizm, kt�ry doprowadza� j� do rozpaczy. Ale zanim nadszed� Untergang des Abendlandeslf, Clifford sta� si� ruin� cz�owieka, a jej �ycie te� leg�o w ruinie. By�a m�oda i niewybaczalnie, nieomal po prostacku zdrowa. Kiedy cios w ni� uderzy�, po prostu zamilk�a. I pozosta�a milcz�ca, wiecznie pogr��ona w rozmy�laniach, kt�re do niczego nie prowadzi�y. W roku 1920 przenie�li si� do Wragby, rodzinnego domu Clifforda. Jego ojciec umar� i teraz on zosta� baronetem2'. Wragby Hali by� niskim, d�ugim, ponurym starym dworem, stoj�cym w bardzo pi�knym parku, w niedalekim s�siedztwie licznych, �wie�o uruchomionych kopalni w�gla. Z oddali do- J) Untergang des Abendlandes (niem.) � zmierzch zachodu (przyp. t�um.) *> Baronet � angielski tytu� szlachecki ustanowiony przez Jakuba I. 14 biega�o sapanie pracuj�cych kopalnianych wyci�g�w i �omot wielkich sortowniczych sit, a przy silniejszym powiewie wiatru czu� by�o w powietrzu sw�d siarki, dolatuj�cy z tl�cych si� ha�d. Konstancja by�a teraz lady Chatterley, �on� kalekiego w�a�ciciela pos�pnego starego dworu w zeszpeconej, pospolitej okolicy, dysponuj�c� skromnym, raczej nie wystarczaj�cym dochodem. Postanowi�a sobie jak najlepiej z tym poradzi�. Mog�a pracowa�, czyta� i medytowa� do woli, jako samotna, wszechw�adna pani tych d�br. Rozs�dne prowadzenie gospodarstwa daj�ce mo�no�� zwi�zania ko�ca z ko�cem, sprawia�o jej satysfakcj�. Lubi�a przyjmowa� go�ci, ka�dego, czyje towarzystwo odpowiada�o Cliffordowi. Ale on wola� samotno��. �y�a tak z dnia na dzie�, bez perspektyw, pogr��ona w wiecznie tych samych, monotonnych zaj�ciach. Zewn�trznie pozosta�a zdrow�, spokojn�, pozornie nie�mia��, a w gruncie rzeczy zamkni�t� w sobie m�od� urodziw� kobiet�. Zasklepiona we w�asnym �wiecie, by�a bezsporn� pani� wszystkiego, co j� otacza�o. Clifford nie by� jej ci�arem. Wype�nia� sobie czas czytaj�c, pisz�c, maluj�c, poruszaj�c si� samodzielnie w inwalidzkim fotelu po starym parku, lub powoli, ostro�nie, tocz�c si� przez park w swoim motorowym w�zku do s�siedniego lasu. Wydawa� rozporz�dzenia ogrodnikom, drwalom i gajowemu. Dogl�da� swego pa�stewka. Jesieni� je�dzi� czasem, bardzo powoli, do lasu i tam, ze strzelb� w r�ce, czatowa� na ba�anta. Niekiedy odwa�a� si� nawet zabiera� z sob� malarskie przybory i pr�bowa� namalowa� jaki� obrazek. Dawniej malowa� du�o i z zapa�em, teraz rzadko si� na to zdobywa�. Ale robi� wra�enie nieomal szcz�liwego, szcz�liwszego ni� przed katastrof�. Niepokoi� si� tylko czasem o Konstancj�. By�a dla niego bardzo dobra, kocha�a go w sw�j szczeg�lny, bezosobowy spos�b. A on oczywi�cie nie m�g�by bez niej �y�. Byli prawdziwymi przyjaci�mi, jak dawniej, przed ma��e�stwem. Ale niew�tpliwie spotka�a ich straszliwa tragedia. Clifford nie m�g� by� dla niej prawdziwym m�em. �y�a z nim jak zam�na zakonnica, siostra w Chrystusie. By�o to tym trudniej znie��, �e oczywi�cie przez jeden po�lubny miesi�c byli normalnym ma��e�stwem. Clifford wiedzia�, �e by�a z natury zmys�owa. Nie m�g� o tym zapomnie�. Nie by� zdolny snu� ponurych rozwa�a�. Mia� tak silnie rozwini�ty ^instynkt samozachowawczy, �e wzrusza�y go i 15 II ' N LB << (B- 3 mKSHllfflU s.^.rc k ~a-iL �� C INS CT o II1111 u I j f f f l i li f f f Pi! fifilll�liilllffeffllilf O cr-P � 3 g 95 p liii! a* I L2 S N o 3 fii-fff!f - c �L.S .w �3 ^Q ro rio W i�. 3 � 5 o p* S' n i o ro er 3 M" '- p o rD N- � ^D P- o �L 3 "2 ^5" ? P N - fll fl a i! li! L4 fe I- 2^1^ I m � "u c ^ & <: a. o "S. K- m � S K o o tv g a. o*o I fD O O' O *O � '^2 B CLT3 3 N_ o *3 p' l4.^- o R 05 << 95 P N I I O ca�� pewno�ci� ba�a si� m�czyzny, kt�ry by� jej ojcem. Konstancja poczu�a do niego niech��. Nic dziwnego, �e �ona go opu�ci�a. Pomy�la�a, �e w gruncie rzeczy Parkin nie lubi swojej c�reczki. � B�dzie z wami przez ca�y dzie�? � zapyta�a. � Matka jest w domu � powiedzia�, szybko obracaj�c g�ow� w stron� gaj�wki. � Przychodzi zwykle w sobot�, z�by troch� posprz�ta�. Konstancja czu�a, �e gajowy zmusza si� do uprzejmo�ci, lecz jej nie lubi, dlatego �e jest kobiet�. � Zaprowadz� ma�� do domu, do babki. Jak si� nazywasz, kochanie? Dziewczynka zerkn�a na ni� nieufnie. W jej ciemnych oczach Konstancja dostrzeg�a up�r i niech��. � Connie Parkin � odpar�a. � No to chod�my � powiedzia�a Konstancja u�miechaj�c si� do niej. � Zaprowadz� ci� do domu, a tymczasem Parkin... a tymczasem tw�j ojciec sko�czy swoj� robot�. � Nie trzeba, psze pani � zaprotestowa� gajowy. � Zaprowadz� j� � powt�rzy�a Konstancja, bior�c ma�� za r�czk�. Czu�a, �e Parkin stoi i patrzy za nimi z niech�ci�. Nie lubi� kobiet i gardzi� nimi. By� po prostu g�upi. W gaj�wce ma�a energiczna staruszka, ze smugami sadzy na nosie czy�ci�a palenisko. Wzdrygn�a si�, gdy dziewczynka niespodzianie podbieg�a do niej. Odwr�ci�a si� i zobaczy�a Konstancj�. � Co� takiego! � wykrzykn�a. � Dzie� dobry � powiedzia�a Konstancja. � Przyprowadzi�am pani wnuczk�. Bardzo si� przestraszy�a, kiedy jej ojciec zastrzeli� k�usuj�cego kota. � Co� takiego! Bardzo pani �askawa, psz� pani. Co si� pani m�wi za to^�e ci� psyprowadzi�a do domu, Connie? � Dzi�kuj� � powiedzia�a Connie, �mia�o patrz�c na Konstancj� ciemnymi oczami, ale jednocze�nie z zak�opotania wk�adaj�c palec do ust. � Dzi�kuje wielmo�nej pani � pouczy�a j� babka. Ale dziewczynka odwr�ci�a si� i nie chcia�a powt�rzy�. G�rnicy nigdy nie m�wili �mylady", je�li mogli tego unikn��. Dziewczynka wzdraga�a si� nawet powiedzie� �wielmo�na". By�a wyra�nie onie�mielona. � Wiedzia�am, �e b�dzie awantura, jak j� we�mie z sob� do lasu. Trudno z nim wytsyma�, nawet kiedy jest w najlep- 22 sym humoze. Bardzo dzi�kuj�, ze jom pani psyprowadzi�a. Bardzo dzi�kuje. Staruszka by�a wyra�nie oszo�omiona odwiedzinami Konstancji, ale jednocze�nie niezadowolona, �e przy�apano j� przy czyszczeniu paleniska, w dodatku z nosem usmarowanym sadz�. Konstancja wr�ci�a do dworu, g��boko �wiadoma dystansu mi�dzy ni� i tymi lud�mi. Nie byli do niej wrogo usposobieni, ale czuli wyra�n� ulg�, gdy ich po�egna�a. Z zadowoleniem wr�ci�a do Clifforda i w�asnego �rodowiska. Nie wiadomo dlaczego ci ludzie z�o�cili j�. Jakie zuchwa�e oczy mia�o dziecko Parkina! Tego wieczoru z prawdziw� przyjemno�ci� siedzia�a w gabinecie Clifforda, kiedy g�o�no jej czyta�. Uspokaja�o to jej ura�on� dum�. W nast�pn� sobot� Clifford mia� jak�� spraw� do Parkina. Ale poprzedniej nocy pada� ulewny deszcz i nie mo�na by�o wyjecha� w�zkiem. Po po�udniu Konstancja posz�a wi�c pieszo, �eby przekaza� polecenie m�a. Lubi�a mie� cel dla swoich spacer�w. Frontowe drzwi gaj�wki by�y zamkni�te i nikt nie wyszed� ich otworzy�. Okr��y�a wi�c dom i nagle zobaczy�a Parkina myj�cego si� na podw�rku. Zwyczajem g�rnik�w zdj�� koszul�, odwin�� spodnie na biodrach i zanurzy� g�ow� w miednicy z wod�. Konstancja wycofa�a si� natychmiast i wr�ci�a do lasu, �eby jeszcze chwil� pospacerowa�. Ale w wilgotnym p�mroku lasu zacz�a dr�e�, nie mog�c si� opanowa�. Bia�y tors m�czyzny uparcie majaczy� jej przed oczami i wydawa� si� niezwykle pi�kny. Bia�e, muskularne, cudowne cia�o, obleczone g�adk� i mocn� jak jedwab sk�r�. C� znaczy jego twarz, nastroszone w�sy i nieprzyjazne, zuchwa�e oczy. C� znaczy jego g�upota. Jego cia�o by�o bosko pi�kne i roz�wietla�o mrok jak objawienie. Clifford nawet w swoim najlepszym okresie nie mia� tak poci�gaj�co g�adkiej i j�drnej sk�ry i nie by� tak nadludzko pi�kny. Z trudem przemog�a si�, �eby wr�ci� do domku i zapuka� do drzwi. Stoj�c na progu, dr�a�a z t�umionej emocji. Nigdy dot�d ani przez chwil� nie pomy�la�a o Par kinie inaczej, jak o podw�adnym gajowym. Wyda�o si� jej niemal wyst�pkiem, �e jego cia�o mo�e by� tak nieskalanie pi�kne. Pos�ysza�a, �e schodzi po schodach. Przebiera� si� przed p�j�ciem do miasta. S�owa uwi�z�y jej w gardle, gdy stan�� przed ni� w czystej koszuli, nowym krawacie i od�wi�tnych 23 spodniach. J�ka�a si�, przekazuj�c mu polecenie m�a, a on s�ucha� patrz�c na ni� zimno, hardymi oczami. Nie podoba�a jej si� jego twarz. Zda�a sobie spraw�, �e obrzyd�y jej twarze prostak�w, ich bezduszno�� oraz nudne, wulgarne sprawy zaprz�taj�ce ich my�li. Czy mo�liwe, �eby pod t� �mieszn�, czyst� koszul� i krawatem kry�o si� tak pi�kne cia�o samotnego m�czyzny? � Tak jest, mylady � powiedzia�. � Wiem, czego �yczy sobie sir Clifford. Zajm� si� tym. Konstancja odwr�ci�a si� i odesz�a. Wchodz�c w mrok lasu czu�a, �e Parkin za ni� patrzy. Na pewno my�li co� g�upiego i wulgarnego. Niech sobie my�li. Jest niczym. Pomimo ukrytego pi�kna swego cia�a, jest niczym. Ci g�upi pro�ci ludzie obrzydli jej do ostateczno�ci. Ale wieczorem, w sypialni, przygl�da�a si� swemu nagiemu cia�u, zastanawiaj�c si� czy i w nim kto� m�g�by dostrzec to zjawiskowe pi�kno, jakie ona przez kr�tk� chwil� dostrzeg�a w tamtym cz�owieku. Czy jaki� m�czyzna ujrzy w niej takie same pi�kno? Przygn�biona, narzuci�a nocn� koszul�. Po co to wszystko? I tak nic z tego. Clifford, kt�ry by� kulturalnym m�czyzn�, w sensie fizycznym by� dla niej stracony. A m�czy�ni o pi�knych cia�ach mieli pospolite, g�upie twarze, kt�re jej nie inte-, resowa�y i pospolite, g�upkowate g�osy, kt�rych wola�aby nigdy wi�cej nie s�ysze�. Clifford czyta� jej g�o�no, prawie co wiecz�r. Czasem bywa� zm�czony. Jego kalectwo wywo�ywa�o stany znu�enia, kt�re dzia�a�y na niego jak naturalna narkoza. Ale czytanie g�o�no sprawia�o mu wielk� przyjemno��, oboj�tnie jakiej ksi��ki. Ostatnio najbardziej odpowiada�y mu zabawne powie�ci. Czyta� Had�i Bab�. Konstancja s�ucha�a ze schylon� g�ow�, szyj�c lub haftuj�c. D�ugie l�ni�ce, kasztanowate w�osy bujnym w�z�em swobodnie le�a�y na jej karku. Clifford nie podejrzewa� jakie my�li snuj� si� w jej pozornie niewinnej, dziewcz�cej g�owie. Pogr��ony w lekturze czu� si� szcz�liwy, �e ma j� przy sobie, stale czym� zaj�t� i nie narzekaj�c� na los. �mia� si� serdecznie z Had�i Baby, gdy tego walecznego bohatera przejmowa� odraz� widok obna�onych twarzy angielskich kobiet. Och, gdyby te kobiety zakry�y twarze, jaki ogie� nami�tno�ci rozpali�by serce Had�iego! Ale nieprzystoj-na nago�� ich oblicza gasi�a w nim ogie� po��dania. 24 Clifforda nies�ychanie to bawi�o. Konstancja unios�a g�ow� i spojrza�a na niego du�ymi niebieskimi oczami, pe�nymi smutku i zadumy. � Czy nie uwa�asz, �e naprawd� szkoda, i� u ludzi nie widzimy nigdy nic innego, tylko ich twarze? � zapyta�a. � Czy nie s�dzisz, �e twarz jest chyba najmniej udan� cz�ci� cia�a wi�kszo�ci ludzi? � Chcesz przez to powiedzie�, �e lepiej by�oby, gdyby zakryli twarze i chodzili nago? � za�mia� si�. � Wspania�y pomys�! Przypomina mi Renoira. M�wi�, �e zawsze stara si� pozbawi� twarze znaczenia i uczyni� je po prostu jednym z ma�o istotnych fragment�w postaci. � Tak � odpar�a. � Dlaczego zawsze mamy widzie� tylko czyj�� twarz, a nie ca�� posta�? Jestem pewna, �e to b��d. � By� mo�e. Wydaje mi si� jednak, �e w�a�nie w twarzy odzwierciedla si� osobowo�� ka�dego z nas. � Ale jest mo�e w nas jeszcze co�, poza osobowo�ci�? Co�, co si� nigdy nie uzewn�trznia. Zastanowi� si� nad tym: jeszcze co� poza osobowo�ci�? Poczu� ogarniaj�cy go niepok�j. Spojrza� uwa�nie na �on�. Ale ona nadal szy�a z niezm�conym spokojem. � Co mo�e w nas by�, poza osobowo�ci�? � zapyta�. Podnios�a g�ow� i spojrza�a na niego z zadum� w niewinnych b��kitnych oczach. � Czy cia�o nie mo�e mie� w�asnego �ycia, mo�e nawet autentyczniejszego ni� osobowo��? � Cia�o... to znaczy �o��dek, serce, p�uca? � zapyta�. Ale ona my�la�a o czym� innym. � Dlaczego tors cz�sto bywa w rze�bie taki pi�kny, bez g�owy? �yje w�asnym �yciem. � Mo�liwe � zgodzi� si� z ni�, urywaj�c dyskusj�. Poczu� si� na niebezpiecznym gruncie i wyostrzony zmys� samozachowawczy powstrzyma� go przed dalsz� rozmow�. Zn�w zacz�� czyta�. Lecz ona mia�a nowy mglisty temat do rozmy�la�: cia�o �yj�ce czystym, niepokalanym w�asnym �yciem, niezale�nie od twarzy, deformowanej tak wielu r�nymi uczuciami, frustracj�, lub wr�cz wulgarno�ci�. Twarze prawie zawsze s� pospolite. Nawet jej w�asna wyra�a�a rozgoryczenie, z czego Konstancja zdawa�a sobie spraw�. Zakry�a j� g�st� woalk�, jak mahometanka, zostawiaj�c ods�oni�te tylko oczy. Potem stan�a przed lustrem i patrzy�a 25 na swoje leniwe, z�ociste, milcz�ce cia�o. Te� by�o niewinnie pi�kne i przemawia�o utajon� t�sknot�. Jej piersi by�y oczami, a p�pek ustami stulonymi w t�sknym oczekiwaniu. Wszystko to m�wi�o swoistym milcz�cym j�zykiem, bez tanich s��w. Ale wkr�tce ten nastr�j zn�w j� opu�ci� i ca�kowicie zapomnia�a o swoim ciele. Nadesz�o Bo�e Narodzenie, a z nim mn�stwo rozmaitych obowi�zk�w. By�a teraz niezwykle trze�wa, rozs�dna i zapracowana. Nie przysz�o jej nawet na my�l wraca� do tamtych ob��kanych rozwa�a� o ciele. Dzi�ki Bogu sko�czy�a z tymi bzdurami. Mia�a tysi�c spraw do za�atwienia. W czasie �wi�t Bo�ego Narodzenia i Nowego Roku mieli go�ci, g��wnie przyjaci� i krewnych Clifforda. Wszyscy byli bardzo mili i Clifford by� w dobrej formie. Panowa� mi�y, weso�y nastr�j, przypominaj�cy niemal czasy przedwojenne. Lady Ewa Rolleston, ciotka Clifforda sp�dzi�a u nich kilka dni. Pozosta�o w niej co� z dawnej grand� dam�, gdy� pochodzi�a z jednego z najznakomitszych angielskich rod�w. Utraci�a jednak dobr� reputacj�, z powodu nami�tno�ci do kart i poci�gu do alkoholu. By�a teraz wdow�, wysok� szczup�� dam�, pozornie pow�ci�gliw� i odrobin� roztargnion�. Jej niebieskie oczy wydawa�y si� troch� bezmy�lne, a kszta�tny arystokratyczny nos by� lekko zaczerwieniony. Mimo to pozosta�a grand� dam�. Pozornie prosta i bezpo�rednia, nadal potrafi�a wymusza� szacunek dla swojej osoby. S�czy�a swoj� brandy z dystyngowan� oboj�tno�ci�, nie przejmuj�c si� szeptanymi po cichu komentarzami. Konstancja lubi�a j�, ale czu�a si� w jej towarzystwie onie�mielona. Lady Ewa, stale ubrana na czarno i oryginalnie naiwna naiwno�ci� w stylu niemal ujmuj�co dziewcz�cym, wygl�da�a jak zjawa z innego �wiata. A jednak za t� jej dziewcz�c� prostot� tkwi�a zdecydowana i bezwzgl�dna nieust�pliwo��. Wewn�trznie nieczu�a i nieprzyst�pna, by�a jak Matter-horn � i to przede wszystkim charakteryzowa�o lady Ew�. Swoj� siostrzenic�, Konstancj�, troch� gardzi�a. Jej zamglone niebieskie oczy cz�sto z ch�odn� oboj�tno�ci� patrzy�y na m�od�, �adn� kobiet�. Konstancja zawsze serdecznie, niemal czule odnosi�a si� do ciotki, kt�ra nie odwzajemniaj�c tych uczu�, lekcewa�y�a j�. C�rka starego kontradmira�a nie pochodzi�a z klasy panuj�cej. Nie potrafi�a w�ada�. Mog�a by� bardzo dobr� pani� domu. Umia�a wymaga�, ale nie w�ada�, to nie le�a�o w jej naturze. Pod tym wzgl�dem Clifford by� lepszy. 26 Konstancja wiedzia�a, �e grand� dam� b�d�ca jej ciotk� w istocie �ywi dla niej wzgard�. Ale ta grand� dam�, to by� tylko ostatni trick ciotki Ewy, jej ostatnia atutowa karta. Cho� tylko do pewnych granic. Z chwil�, gdy przestawano si� litowa� nad pi�kn�, troch� skompromitowan� lady, jej �grand� dame-rie", jak to nazywa� Cliffoicd, w og�le przestawa�y by� jakimkolwiek atutem. � Jeste� naprawd� cudowna, kochanie � powiedzia�a lady Ewa, siedz�c z Konstancj� w jej saloniku. � Dlaczego? � zapyta�a Konstancja, lekko zaniepokojona, gdy� spodziewa�a si� jakiej� zasadzki. � Ten tw�j stosunek do Clifforda. Jest naprawd� wspania�y! Musisz mie� cudown� natur�. � Dlaczego? � powt�rzy�a Konstancja. � Biedny ch�opiec, tak strasznie okaleczony. Mo�na powiedzie�, �e zosta�a z niego po�owa m�czyzny. Oczywi�cie, ta w�a�ciwa dla takich os�b jak ja. Jest taki dowcipny i zajmuj�cy. Ale nie wiem, czy �onie to mo�e wystarczy�. � Clifford jest bez zarzutu, zapewniam cioci� � odpar�a Konstancja. Jest nieomal doskona�ym m�em. � Na pewno, zauwa�y�am to. Ogromnie si� stara zachowa� twoje uczucie. Dobrze wie, co robi. Gdyby nie ten wypadek na wojnie, by�by na pewno idea�em m�a. Ale tak jak si� rzeczy maj�, musisz bardzo bole�nie odczuwa� brak pewnej dziedziny �ycia. Zosta�a� jej pozbawiona. � Wcale nie! � wykrzykn�a Konstancja. � Nie zosta�am pozbawiona niczego, czego mog�abym pragn��. Prosz� mi wierzy�. Lady Ewa spojrza�a na ni� z niedowierzaniem. � W takim razie bardzo si� ciesz� � powiedzia�a. � By�oby okropne, gdyby� cierpia�a z tego powodu. Nie ma nic gorszego, jak wyrzec si� czego� w m�odo�ci, od�ywa to potem w cz�owieku kiedy jest ju� za stary. Nie ma nic gorszego dla kobiety w �rednim wieku ni� uczucie, �e j� co� omin�o. Mo�e w�a�nie co� najwa�niejszego. � Ale co jest w �yciu najwa�niejsze? � zapyta�a Konstancja. � Tego nie wiem. Ale ma to jaki� zwi�zek z m�czyznami. By�am wierna swemu m�owi. Nie m�wi�, �e tego �a�uj�. Ale czasem ogromnie mi brakowa�o, �e nie zazna�am czego� innego. To straszliwa rzecz czu�, �e si� umrze bez zakosztowania tego, po co w pewnym sensie zosta�o si� stworzonym. 27 � Lecz po co zostali�my stworzeni? � z przymusem zapyta�a Konstancja. � Wydaje mi si�, �e dla bardzo wielu cel�w. A mo�e bez �adnego celu w og�le. To kwestia prywatnego s�du ka�dego z nas. � Nie wiem, nie jestem tego pewna � powiedzia�a lady Ewa. � Kiedy by�am m�oda, chcia�am wprowadza� reformy, my�la�am o polityce i innych tego rodzaju sprawach. I zdoby�am to, czego chcia�am. Oboje z m�em byli�my tak po uszy zag��bieni w polityce, �e w�a�ciwie wszystko inne gin�o nam z oczu. Oczywi�cie pobrali�my si� z mi�o�ci... i mamy troje dzieci. Ale pod koniec, maj�c oko�o czterdziestu sze�ciu lat, poczu�am, �e �y�am absolutnie nadaremnie. Nigdy nie zazna�am jedynej rzeczy, kt�rej naprawd� pragn�am. A potem ju� by�o za p�no. Nie mo�e spotka� kobiety nic straszliwszego. My�l�, �e powinny wi�cej eksperymentowa�. Nabijamy sobie czym� g�owy i pozostajemy g�uche na wszystko inne. Gdyby kobiety mia�y szersze spojrzenie i wi�cej eksperymentowa�y w poszukiwaniu tego, czego naprawd� chc�, na pewno by co� znalaz�y. � Ale co? Co mo�na znale��? � zapyta�a zdumiona Konstancja. � Nie wiem. Ale zawsze czym� zaprz�tamy sobie g�ow�. Ja wm�wi�am w siebie, �e chc� romantycznej mi�o�ci i polityki... jak gdyby z powie�ci George'a Mereditha. Osi�gn�am jedno i drugie. I wcale nie by�o to tym, czego pragn�am. Kobiety powinny by� bardzo ostro�ne, gdy w gr� wchodz� sprawy, o kt�rych na pewno wiedz�, �e ich pragn� najbardziej. Prawie zawsze si� myl� i kiedy wreszcie spe�ni� si� ich pragnienia, spotyka je gorzkie rozczarownie. � Ale co ciocia mog�a by mie� takiego, co by cioci� uszcz�liwi�o? � Nie wiem dok�adnie. Ale my�l�, �e gdybym swego czasu uci�a sobie ma�y romansik z przystojnym, weso�ym policjantem, czu�abym si� dzi� lepiej. W ka�dym razie teraz mi si� wydaje, �e w�a�nie tego chcia�am. Konstancja zacz�a cicho si� �mia�. � Jakie to si� wydaje proste � powiedzia�a. � Nieprawda�? � odpar�a lady Ewa. � Ale jak by�am m�oda r�wnie �atwo by�oby mi zacz�� fruwa�. Nigdy nie mog�abym weso�emu m�odemu policjantowi pozwoli� na to... to znaczy dop�ki bym go nie przemieni�a w co� innego, co nie by�oby ju� weso�ym, m�odym policjantem. Po prostu nie mog�am. 28 A teraz tego �a�uj�. Czy nie wydaje ci si� to absurdem w ustach starej kobiety? Lady Ewa nie by�a stara, brakowa�o jej jeszcze kilka dobrych lat do sze��dziesi�tki. Ale uwa�a�a swoj� m�odo�� za sko�czon�. � Rzeczywi�cie wydaje si� to troch� dziwne � powiedzia�a Konstancja. � Dlatego chcia�am ci� ostrzec. Pr�buj i bierz czego pragniesz, za m�odu. Starzej�ca si� kobieta, op�tana daremnymi �alami, to gorsze, ni� gdyby op�ta� j� diabe�. Konstancja spojrza�a badawczo na ciotk�. � Dzi�kuj� za ostrze�enie � powiedzia�a. � Ale ja naprawd� my�l�, �e mam wszystko, czego chc�. Czy nie s�dzisz ciociu, �e kobiety s� utrapieniem... nawet dla siebie samych? Nie przypuszczam, �eby naprawd� w mniejszym lub wi�kszym stopniu mia�o to zwi�zek z symbolicznym policjantem. Wszystkie czujemy si� zawiedzione zbli�aj�c si� do pi��dziesi�tki, niezale�nie od tego co mia�y�my w �yciu. Jestem pewna, �e �ony policjant�w te� si� tak czuj�, mo�e nawet bardziej ni� my. � Nie wiem � zastanowi�a si� lady Ewa. � Nie s�dz�. Ale ty jeste� ode mnie o tyle m�drzejsza. � Wcale nie jestem m�dra � zaprzeczy�a Konstancja. � Tylko my�l�, �e mam wszystko, czego pragn�... �- Ostatnie zdanie zabrzmia�o troch� niepewnie i lady Ewa spojrza�a na ni� z niedowierzaniem wiedz�c, �e jej siostrzenica k�amie. Wi�c jednak co� ukrywa! Spodziewa�a si�, �e musi tak by�. Konstancja te� wiedzia�a �e k�amie. Dlaczego zawsze musi si� zdradzi�? Jej ciotka gotowa sobie wyobrazi� niestworzone historie. Go�cie rozjechali si�, ulotni� si� �wi�teczny nastr�j i opuszczona, m�oda para pozostawiona sobie zrozumia�a, �e wszystko to by�o �a�osn� fikcj�. Przez d�u�szy czas �yli odizolowani, w swoim w�asnym �wiecie. Potem nagle wpu�cili do swego domu ten inny �wiat, z zewn�trz. Teraz czuli si� przybici i wyczerpani. Z powrotem popadli w stan denerwuj�cego przygn�bienia. Cliffordowi wr�ci�y ostre b�le i z poblad�� twarz� cierpia� w milczeniu. Konstancja robi�a dla niego wszystko, co mog�a. Po�wi�ci�a mu si� teraz ca�kowicie. Gdyby mu to cho� cokolwiek pomog�o, nie �a�owa�aby tego. Ale co si� raz zepsu�o, by�o nie do naprawienia. Poczucie bezcelowo�ci tych wysi�k�w zatruwa�o jej dusz�. 29 co Smmsm mmm �mmm cja. 32 � Na Jowisza, na pewno tak! I doskonale panuj� nad ka�dym z nich. Tylko my, biedni �miertelnicy, nie umiemy poskromi� Czarnego � odpar� weso�o Clifford. � Czy nie uwa�asz, ze Sokrates okrutnie obchodzi si� ze swoim czarnym rumakiem? Tak szarpie w�dzid�o, �e j�zyk mu krwawi i pysk ma pe�en krwi, oraz bezlito�nie ok�ada go batem. Czy nie my�lisz, �e mo�na w �agodniejszy spos�b poradzi� sobie z koniem? Clifford spojrza� na ni� uwa�nie. Dopatrzy�a si� �ladu brutalno�ci nawet u Sokratesa. Nawet Sokrates by� brutalem! A Konstancja z g��bi duszy nienawidzia�a wszelkiego rodzaju okrucie�stwa. � Chyba nie z tak� upart� besti� � powiedzia�. � Mo�e jednak czarny rumak nie jest a� tak z�o�liwy. Czy nie s�dzisz, �e gdyby go kto� zapyta�, czego naprawd� chce, mia�by r�wne prawo domaga� si� spe�nienia swych pragnie�, jak siwek, lub nawet sam wo�nica? Ale Sokrates uwa�a, �e trzeba do krwi kaleczy� mu pysk i zmusza� do uleg�o�ci. Zastanowi�o to Clifforda. Konstancja zupe�nie dobrze pos�ugiwa�a si� symbolami. Doskonale zna�a symbolik� mit�w Platona. Oboje swobodnie pos�ugiwali si� ni� w swoich rozmowach. Ale Konstancja, zamiast uwa�a� Sokratesa za wz�r doskona�o�ci, zawsze zajmowa�a odmienne stanowisko. � Wyja�nij mi dok�adnie, co w tym przypadku nazywasz czarnym koniem? � Czy nie chodzi tu o zaspokajanie pop�d�w? � odpar�a Konstancja. � Czy nie symbolizuje tu cia�a, kt�re gwa�townie domaga si� spe�nienia swoich ��da�? Kiedy na przyk�ad odgryza czubek czaszki wuja Everetta, lub robi cokolwiek innego. � Zapewne masz racj� � rzek� Clifford. � Ale chyba nie powiesz, �e by�oby w�a�ciwe post�pi� z wujem Everettem tak, jak by to zrobi� czarny rumak? Konstancja od�o�y�a rob�tk� i spojrza�a na m�a. � Pos�uchaj � powiedzia�a powoli. � Na twoim miejscu pewnego dnia bez chwili wahania odgryz�abym wujowi Eve-rettowi czubek g�owy. Niechby wszyscy ujrzeli, �e jest g�upcem pozbawionym krzty rozumu. Zrobi�abym to z ca�� premedytacj�. Uwa�a�abym, �e m�j czarny rumak ma pe�ne prawo go ugry��. Zn�w zaj�a si� szyciem, a on, ogromnie podniecony, zastanawia� si� przez chwil� nad tym nowym stosunkiem do czarnego rumaka. 2 Kochanek lady 33 � Czy chcesz powiedzie�, �e czarny rumak ma prawo spe�nia� wszystkie swoje zachcianki? � zapyta�. � A ty my�lisz inaczej? Oczywi�cie z zastrze�eniem, �e robi�by to we w�a�ciwym czasie i w odpowiedniej kolejno�ci. Czy nie uwa�asz, �e bia�y rumak i wo�nica, zamiast wsp�lnie wyt�a� si�y �eby udaremni� zamiary czarnego, powinni powiedzie� mu: � Spokojnie! Tylko spokojnie! Zachowaj spok�j, a pojedziemy gdzie chcesz. Biegnij r�wno, nie wywracaj rydwanu, a zajedziemy dok�adnie tam, gdzie sobie �yczysz. Spojrza� na ni� podejrzliwie. � My�lisz, �e by pos�ucha�? � zapyta�. � A czemu� by nie? � odpar�a. � Albo czarny rumak ma ca�kowite prawo do istnienia, do w�asnych pragnie� i ich zaspokajania, albo nie powienien istnie�. A przecie� sam powiedzia�e�, �e nie poradzi�by� sobie maj�c tylko jednego konia w zaprz�gu. Strach ci� ogarnia na my�l, �e tw�j czarny rumak nie �yje, a jednak pozwalasz mu �y� tylko po to, �eby� go m�g� ujarzmia�. Gwa�towne podniecenie Clifforda nagle min�o. Czu�, �e w twierdzeniu Konstancji kryje si� co�, co jest mu wrogie. � Czy ty nie poskramiasz swego czarnego rumaka. Kon? � zapyta�. � Nie chc� tego robi� � odpar�a z g�ow� nisko opuszczon� nad rob�tk�. � Nie mam takiego zamiaru. Chc� pozwoli� mu p�dzi� swobodnie do jego mety, gdy tylko znajdzie drog�. Clifford poczu� rosn�cy w nim bunt przeciwko temu, co powiedzia�a. Ale odpar� spokojnie: � Chyba masz racj�, kochanie. Zn�w my�li ich si� rozesz�y. ��czy�a ich dziwna blisko��, szczeg�lnego rodzaju za�y�o��, subtelny zwi�zek dusz, wyzwalaj�cy si� w mowie, w s�owach. Jego istot� by� tocz�cy si� mi�dzy nimi sp�r. Jak gdyby za ka�dym razem, gdy wytwarza� si� mi�dzy nimi �w nastr�j za�y�o�ci, wype�za� l�ni�cy, dotkliwie pokaleczony w�� jej duszy, by walczy� z zazdrosnymi psami jego duszy. Po ka�dej takiej rozmowie wycofywali si� niczym walcz�cy na arenie zapa�nicy, ka�de na swoj� wyj�ciow� pozycj�. Przez d�u�szy czas Konstancja przegrywa�a. Czu�a, �e duch walki wygasa w niej i si�y j� opuszczaj�. Opanowywa�y j� s�abo�� i zm�czenie, a dni up�ywa�y jej ospale i bez celu. Ciotka Ewa sprawi�a, �e wszystko wydawa�o si� niewa�ne. Konstancja poczu�a w sobie g��bok� oboj�tno�� wobec nie�miertelno�ci w interpretacji Cliff orda i jego czysto abstrakcyjnego nieba, 34 cho� jemu wydawa�o si� tak cudowne. Jego niebo budzi�o w niej tylko drugorz�dne zainteresowanie o po�lednim znaczeniu, ostatnio za� zacz�o wyra�nie upodabnia� si� do wi�zienia, przypominaj�c roz�arzone do bia�o�ci stalowe �ciany z opowiadania Poe'go. Nienawidzi�a tego nieba Clifforda, nieba czystej sprawiedliwo�ci i prawdy. Czu�a si� podst�pnie, niezno�nie przez niego tyranizowana, w imi� tego nieba najczystszej sprawiedliwo�ci. Czu�a, �e Plato, idealizuj�c swoje niebo czystej sprawiedliwo�ci, przez ca�y czas pope�nia� straszliw� niesprawiedliwo��. Krzywdzi� czarnego rumaka i �wietlistego, pokaleczonego w�a nieub�agan�, okrutn� niesprawiedliwo�ci�. W�a�nie tak! By�o to jeszcze jedno niebo oparte na tyranii. Na tyranizowaniu przez negacj�. Clifford zadr�cza� j�, do niczego jawnie nie zmuszaj�c, swoj�, podst�pn� negacj�. Ca�kowicie ignorowa� cz�� jej duszy, kt�r� zabija� nie uznaj�c jej istnienia. Tak samo mo�na kogo� zabi�, pozbawiaj�c go powietrza. Tak w�a�nie zabija� j� Clifford. D�awi� w niej t� cz�� duszy, kt�ra by�a jej prawdziwym istnieniem. Post�powa�by identycznie, gdyby nie zosta� ranny na wojnie. Tylko �e wtedy nie widzia�by sytuacji tak jasno. Straszliwa katastrofa uczyni�a j� jasnowidz�c�. Nieszcz�sny czarny rumak jej �ycia? Przez d�ugie miesi�ce le�a� jak martwy, ze skr�con� w bok szyj�, jak gdyby z�aman� szczeg�lnie z�o�liwym szarpni�ciem wodz�w. Mia�a uczucie, �e zmar�, a ona nosi trupa w swym wn�trzu. Ale teraz nieszcz�nik walczy�, usi�uj�c zn�w stan�� na nogi. A ona czu�a, �e, musi go broni�, broni� przed Cliffordem i ca�ym �wiatem. Musi milcze� i zachowa� jego byt w tajemnicy. Musi go chroni� i trzyma� w bezpiecznej kryj�wce. Mia�a jednak sprzymierze�ca w osobie piel�gniarki, pani Bolton, kt�rej m��, g�rnik, zgin�� przed dwudziestu laty w kopalni, pozostawiaj�c j� z dwojgiem ma�ych dzieci. Ci�ko potem pracowa�a i zdobywszy dyplom przez wiele lat zajmowa�a stanowisko rejonowej piel�gniarki, odwiedzaj�cej chorych w domu. Obecnie zrezygnowa�a z tej pracy, kt�ra sta�a si� dla niej za m�cz�ca. Kocha�a swego m�a. Mia� zaledwie dwadzie�cia osiem lat, gdy zgin�� w podziemnym wybuchu. Pracuj�cy na przodku r�bacz krzykn�� do reszty g�rnik�w, �eby padli na ziemi�, a oni natychmiast to wykonali. Ale Ted Bolton sta� wtedy za w�g�em i nie us�ysza� wezwania. Wybuch przeszed� g�r� nad le��cymi g�rnikami i