14486
Szczegóły |
Tytuł |
14486 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14486 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14486 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14486 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JAROSŁAW MOŹDZIOCH
CZARNA
FILIP DEMALLA - RELACJA SKRYBY
e-edition
©www.e-biblioteka.com
A.D. MMV
Filip de Malla - relacja skryby
- „ArcybiskupBeardoux , wracając z soboru, wziął mnie na służbę. Ja, Filip deMalla byłem jego
skrybą, aż do śmierci jego. A oto myśli moje spisane, które potomnym z pomocą bożą zostaną
zachowane....”
- Zacznij o tego miejsca – pokazała palcem mniej więcej środek kartki.
- „IN NOMINE PATRIS ET FILII ET SPIRITUS SANCTI.AMEN.
W roku pańskim tysiąc dwieście siedemdziesiątym pierwszym, przeze mnie Filipa deMalla ,
skrybę sędziego duchownego, na ten urząd przez członków Kapituły zSaintGermain , wybranym,
spisane zostało to, co zaszło.
Przedstawiono panuJehan deMonsoreau , arcybiskupowi, żale i skargi mieszkańców, których
podanie poniżej dołączone będzie: stanęło kilku z panów szlachty, mieszczan i poddanych z
diecezji, którzy opowiedzieli o czarodziejskich sprawach i sztukach złego ducha, który podobno
kobiecą postać na się przybrał, wiele krzywdy duszom w diecezji wyrządził, obecnie zaś w
więzieniu kapituły zamknięty został. Aby prawdziwość tychże krzywd wyjaśnić, rozpoczęliśmy
sądy dnia jedenastego grudnia po odprawieniu mszy świętej. Niechajże każdy wypowie swoje
krzywdy złemu duchowi, aby gowybadać co do zarzutów stawianych i osądzić według praw,
ustanowionychcontrademonies .
W spisywaniu tej sprawy pomagał miWilhelmVautelaine ,rubrykator kapituły, człowiek wielce
uczony.
Najsampierwstawił się przed nami Karol,zwanyCorloneas , mieszczanin zTours , utrzymujący
zajazdPod Kołem na Placu Gęsim, który przysiągł na zbawienie swej duszy, rękę na Ewangeliach
położywszy, jako nic innego nie powie, jeno to, co sam usłyszał i widział. Potem mówił, co
następuje:
- Wyznaję, że zeszłego roku, zanim nadszedł dzień Św. Jana, kiedy ognie wesołe palą, szlachcic
jeden, przeze mnie nieznany, ale niewątpliwie człowiek do króla Jegomości należący, a który
wtedy z Ziemi Świętej powrócił, przyszedł do mnie i chciał, abym mu odnajął dom.
W tymże domu ów pan umieścił kobietę, której twarzy nikt nigdy nie widział, bo ubrana była w
czarne szaty, a kaptur przesłaniał ją cały, a dłonie chowała w rękawach. Nikomu na nią patrzeć nie
pozwalał, ani też zbliżyć się do niej chyba na odległość strzału. Ów rycerz, już dziś nieboszczyk,
śmiercią też zagroził każdemu, kto by śmiał wejść do tego domu, tedy z lękiem dom
wynajmowałem i aż do dnia dzisiejszego w tajemnicy zatrzymałem różne myśli i wątpliwościmoje
co do niesamowitego wyglądu tej cudzoziemki.
Nikt jej nie widział przez całe lato; mówiono oniej że jestMauretanką lub niewiastą zinszych ,
dalszych krain, i pewnikiem zapomniano by o niej, gdyby nie zaczęła pojawiać się przed
domostwami nocą. Szum wielki powstał w mieście,bo mimo że nic nie robiła, ino stała przed
bramami domostw, to groza nachodziła na mieszczan.
Po skończeniu swojej opowieści, ów mieszczanin żarliwie się zaklinał na wiarę chrześcijańską,
że nic więcej nie wie.
Zawezwany z kolei Marcin, parobek folwarczny, zeznał, że na rozkaz wspomnianego rycerza,
wraz z kilkunastoma innymi, najęci byli do pogłębienia studni, stojącej na dziedzińcu domu i,
niekiedy, widział tajemniczą panią, która z okien przyglądała się ich robocie. Zaklinał się, że nigdy
nie podszedł do niej, ani ona do niego, alegroza jaką rozsiewała była tak ogromna, że wszyscy
pracowali w strachu wielkim.
Potem przed nami stawił się rycerz, GotfrydBueil , pan na zamku deRose . On to, przysiągłszy na
Ewangelie, że tylko prawdę będzie mówił, rzekł:
-TaSaracenka , albo zinszych jakiś krain mieszkanka znana mi jest, i widziałem ją w takich
okolicznościach: Pan deCroimarewyzwan został na ubitą ziemię przez rycerza Marcina
zTousser .Poranion wielce w tej potyczce, deCroimareodwiezion został przez swoich na zamek.
Tam, w łożu konał. Byłem przy nim, a prócz mnie był jego bratanek – pan deLascaux , żona i
panowie Jakub deNoir i Anzelm deCruche , i medycy Teodor zTours , Józef zwanyGuidon i
AleksanderMargitti . Trzy dni trwała już męka i gorączka Gotfryda; medycy mogli mu tylko ulżyć
w cierpieniu, a namaszczenie olejami świętym i spowiedź święta pomóc dojść do lepszego świata.
Trzeciej nocy, gdy Gotfryd leżał bezprzytomnie, a myśmy pozostawiwszy medyków u jego
wezgłowia, poszli wieczerzać, krzyki nasjakoweś poderwały od jadła. Pobiegliśmy do komnaty
Gotfryda, a tam ujrzeliśmy zalegających podłogę bezprzytomnie medyków, a u łoża konającego -
czarną postać. Jakaś magiczna siła zatrzymała nas we drzwiach, bo niechybnie każdy z nas
pochwyciwszy za miecz i mając na ustach imię Jezusa Chrystusa, rzuciłby się na tą nieczystą siłę w
obronie panaBueil . Na naszych oczach z Gotfryda wynurzać się poczęły nieziemski a diabelskie
ohydztwa, które wnikały w stojącą nieruchomo postać. Czar na nasjakowyś rzuciła, bo jakeśmy
oprzytomnieli nikogo w komnacie, prócz Gotfryda na leży, a kwilących medyków na podłodze, nie
było.
Podbiegliśmy do panaBueil i okazało się, że on w trzeźwości ciała a umysłu jest. Byłblady ale ,
jak rzekł, dusza jego oczyszczona jest z całych jego plugastw i czysty stanie przed Panem
naniebiesiech . Odpuścił nam grzechy nasze i wrogów swoich, a znakiem Krzyża Świętego
pobłogosławił małżonkę i bratanka, i o świcie zmarł.
(...)
Słuchanie świadków trwało 8 dni, a było ich dwudziestu trzech. Na sam koniec przyprowadzono
przed Trybunał kobietę, której nikt nigdy imienia nie znał, a i ona go podać nie chciała,tak więc
nazywano ją „Czarna” a to ze względu na jej kolor skóry. Była toSaracenka , ale znakiem Świętego
Krzyża, gdy jej to na próbę nakazano, żegnała się i litanię do Najświętszej Panny Maryi
wypowiedziała, i znaków nijakich na ciele, anikołowatowości języka nie zaznała. Mowę naszą
znała, ale w łacińskim języku bieglejsza była.Tak więc , to co powiedziała słowo w słowo, w
języku Kościoła Świętego i Jedynego spisałem:
-Jam jest Oczyszczająca Dusze. Pełna jestem nieczystości ludzkiej i wszelakiej plugawości,alem
ja służka tylko. W Ziemi Świętej przebywając, zbierałam zło, a wiele nas było i wiele w
oczyszczający ogień rzuciło się.Jam przyszła prosić o to samo, bo ciało moje już wypełnione jest.
Nic więcej nie chcę, jeno łaski ognia dostąpić nakazanego przez wasze prawo.
Na pytanie wielkiego penitencjariusza, czy diabła a innych demonów w sobie nosi
odpowiedziała:
- Pełna nich jestem, ale to nie moje zmory, jeno wasze;jam służka tylko.
Poruszenie wielkie nastało i dopytywanie się o imiona demonów, które ją opętały, a o których
ona mówi z takim spokojem. Też świętą wodą ją polano, ale spodziewanych skutków nie
było.Saracenka nie tarzała się w boleściach po podłodze, ani też nie wywracała oczyma jako się
wszyscy spodziewali.
- Tyś szalona jest i drwisz z Trybunału, a to grzech ciężki i okrutna kara czekać cię może –
powiedział jej wielki penitencjariusz.
Na co ona rzekła:
-Rozumnam jest. Czuję boleść duszy mojej kąsanej przez ohydztwa. Proszę o łaskę
oczyszczającego ognie – dodała z uporem.
Nazajutrz, po mszy świętej, zebraliśmy się na obrady.
Jak zatwierdzili swoimi podpisami sędziowie Wielkiej Inkwizycji,najsampierw należało
przesłuchać Czarną i dowiedzieć się plugawych imion demonów, które jakoby nosiła wsobie.
Jeśliby nie pomogły perswazje, ni zaklinania, należało ją poddać próbom w sali tortur. Tak też
uczyniono, boSaracenka nie chciała po dobroci ujawnić imion demonów.
Następnego dnia po mszy świętej ponowiono przesłuchanie, a i tym razemSaracenka milczała, a
na różne pytania, zawsze odpowiadała jednako:
- Proszę o łaskę oczyszczającego ognia.
Zapewne jeden zjakowyś demonów siedzących w niej dodawał jej sił i chronił przed boleściami
tortur,tak więc zarządzono próbę igły, by odnaleźć na jej ciele znamię szatańskie.
Wyprowadzono ją z sali i przy obecności sędziów i świadków, nakłuwano gorącą igłą ciało, by
odszukać „szatańskie znamię”.
Skutku to nie odniosło. Czarna wiła się w boleściach i wołała o pomoc do Pani Najświętszej,
orędowniczki swojej. Wszyscy myśleliśmy, że ma na myśli Marię Dziewicę, ale okazało się, że ta
skryta i podstępna poganka omamiła nas jeno wcześniej i swoimi czarami uchroniła się od wody
święconej, bo nie o Najświętszą Dziewicę jej chodziło, nie do niej wznosiła modły tazaprzanka ,
jeno do Pani Nocy.
- Pani Nocy, Pani Najświętsza a Jedyna, daj mi siły by z bólu nie wyrzucić plugastwa jątrzącego
me ciało – wołała. A my na te słowa żegnaliśmy się znakiem Krzyża Świętego i modlili za tą
straconą duszę.
Aby wybawić jej duszę ode złego, kat mękami - przy naszej obecności - nakłaniał ją do tego
przez pięć dni. Ale to nic nie dało.Saracenka wznosiła jeno swe plugawe, pogańskie modły do
swojego bałwana.
Nareszcie, roku pańskiego 1271, dnia 22 grudnia, któremu patronuje św. Franciszek, wyrokiem
Najwyższego Trybunału zapadł wyrok.
InNominePatris et Filii et SpiritusSancti . Amen.
My niżej podpisani oświadczamy:
By duszę uchronić, by niezaprzepadła na wieki w ogniu piekielnym, by zapobiec jeszczeinszym
rozlicznym a niechybnym klęskom spowodowanych czarodziejską a nieczystą magią i by dać kres
demonom w ciele tej oto kobiety, zwanej „Czarna”, nakazujemy modlitwę iegzorcyzmy trwające
pięć dni, a na sam koniec spalenie na stosie za murami miasta. Oczyszczenie świętym ogniem
Inkwizycji dziać się będzie z naszego wyroku, a także na prośbę „Czarnej”, o co w świadomości i
jasności umysły prosiła. Niech tak się stanie.
I stało się tak. Wszystko to,com spisał prawdziwym jest, co pod przysięgą nad Ewangelią
potwierdzić mogę.”
KONIEC
OpowiadanieCzarna jest fragmentem powieściMaska Luny
wydanejprzez Zysk iSka 2005
ABC Amber LIT Converter http://www.processtext.com/abclit.html
ABC Amber LIT Converter http://www.processtext.com/abclit.html