14316
Szczegóły |
Tytuł |
14316 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14316 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14316 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14316 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Czes�aw Chruszczewski
CH�OP �YWEMU NIE PRZEPU�CI
Ojciec Ciep�a noc, synu.
Syn Ciep�a, ojcze.
Ojciec (wzdychaj�c) Dobrze tak siedzie� na �awie przed domem po pracowitym dniu.
Syn Prawda, dzie� by� pracowity.
Ojciec Bo g�upiej kosiarki nie potrafisz zreperowa�. Czego was ucz� na tym uniwersytecie?
Syn Elektroniki, m�wi�em ojcu tyle razy.
Ojciec Na elektrycznych maszynach znasz si�, to i na kosiarce powiniene�. Macha� kos� w
moim wieku.
S y n Ja te� macha�em.
Ojciec A skosili�my tyle, co nic. (grzmoty) Widzia�e�, b�ysn�o si�. B�dzie burza.
Syn Jak to w lipcu.
Ojciec Dziwne, chmur nie wida�.
Syn Pewno s� za horyzontem.
Ojciec Patrz tam! Gwiazda spad�a!
Syn To meteor.
Ojciec Leci prosto na nasz� stodo��.
Syn Z�udzenie optyczne.
Ojciec (z�y) Ty wszystko wiesz lepiej, a ja ci powiadam, �e leci prosto na pole za stodo��.
(�wist)
Syn S�ycha� �wist.
Ojciec Jezus, Maria! Koniec �wiata!
(g�o�ny �wist, cisza)
Ojciec (ci�ko dysz�c) Spad�a? No, m�w. C� to, j�zyk ci ko�kiem w g�bie stan��? Spad�a?
Syn (przestraszony) Chyba spad�a albo� spad�.
Ojciec Ale tak mi�ciutko, jakby na puch. Nie by�o huku.
Syn Huku nie by�o, za to jasno jak w dzie�.
Ojciec Gwiazda zapali�a st�g siana.
Syn Nie gwiazda, meteor.
Ojciec Jajo chce by� m�drzejsze od kury. Biegnij po wod�, smarkaczu.
(brz�k wiadra)
Syn (zadyszany) Nigdzie nie wida� ognia.
Ojciec (p�g�osem) A blask taki, �e oczy bol�. Sk�d tyle tego �wiat�a?
Syn Nic nie rozumiem.
Ojciec Ot, przysz�a kryska na Matyska. I ty wreszcie czego� nie rozumiesz. A ja wiem.
Syn Co tam ojciec wie.
Ojciec Mi�dzy stogami stoi samoch�d. Dwa reflektory o�wietlaj� pole.
Syn To nie samoch�d.
Ojciec A co, kareta?!
Syn To wygl�da inaczej, dziwnie. (terkot)
Ojciec Znowu si� m�drzysz. Uwa�aj, to podje�d�a pod dom. Tylko patrze�, jak wo�nica
strzeli z bata.
Syn Pojazd kosmiczny, jak Boga kocham, pojazd kosmiczny.
Ojciec Chcesz powiedzie�, �e na naszym polu�
Syn (ko�cz�c) Wyl�dowali kosmonauci.
Ojciec �niwa teraz, a oni�
Syn (przerywaj�c) Niech ojciec przestanie. Oni wychodz� z pojazdu.
Ojciec Oni? Ja widz� jednego. Co� m�wi.
O N Dogreob nadr�cz ur.
Ojciec Co on gada? Pewno po niemiecku, bo nic nie rozumiem.
Syn Ciszej, znowu co� m�wi.
O N Dooobry wiecz�r. Mowa wasza trudna. Trzeba troch� czasu� by opanowa� j�zyk
Ziemian.
Ojciec Co on plecie? Jakich Ziemian? My ch�opi, panie, zwyczajni ch�opi, gospodarze
indywidualni, a syn studiuje na uniwersytecie.
O N Witam ch�op�w, witam gospodarzy, witam mieszka�c�w Ziemi. Jestem Onem,
kierownik ekspedycji kosmicznej. Przybyli�my do was z innego �wiata.
Ojciec (p�g�osem) Masz ci los. Te� pora na sk�adanie wizyt. W �niwa czasu nima.
Syn Co ojciec wygaduje. Rozumne istoty z innej planety nawi�za�y z nami ��czno��. To
niebywa�y wyczyn. Co za wspania�a cywilizacja, co za technika! Ojciec nie zdaje sobie
sprawy, jakie trudno�ci trzeba pokona� w czasie kosmicznej wyprawy. A ile to kosztuje.
Jedna rakieta sk�ada si� z trzystu tysi�cy cz�ci.
Ojciec Z trzystu tysi�cy, powiadasz. No, go�� w dom� Kosili�my dzisiaj, praca ci�ka, bo
kosiarka popsu�a si�, cho� sk�ada si� z kilku cz�ci. Czym chata bogata, tym rada. Prosimy
do �rodka.
(kroki)
Ojciec Matka! Mamy go�cia z innego �wiata.
Matka Bo�e, zmi�uj si�.
Ojciec Podaj co� do picia.
Syn Pan mo�e nie pije.
Ojciec Pije, pije. Ju� jak ja spojrz� na cz�owieka, to od razu wiem, pije, czy nie pije.
Syn (p�g�osem) To nie cz�owiek, ojcze.
Ojciec (p�g�osem) Jak�e nie cz�owiek, wygl�da jak cz�owiek.
Syn (szeptem) G�ow� ma wi�ksz�. A oczy� jak dwa p�on�ce w�gle, (g�o�niej) Jakie�
aparaty na he�mie.
Ojciec Przecie� widz�. Niech�e pan siada. Wypijemy, przek�simy, pogadamy. Matka,
zagrzej troch� bigosu.
Matka Bo�e, miej nas w swojej opiece. Nie ma bigosu.
Ojciec No to daj kie�bas�. Pan nie pogardzi. Czysto wieprzowa.
Ojciec (jedz�c) Z daleka bogi prowadz�?
O n e m (jedz�c) Z uk�adu ORSI.
Ojciec (jedz�c) Nie znam.
Syn (jedz�c) To daleko, tatku.
O n e m Jad�c Mleczn� Drog� na po�udnie trzecia bocznica w lewo, potem spiral� w prawo i
ju� jeste�my na miejscu. B�dzie z trzy miliardy kilometr�w.
Ojciec Kawa� drogi. Kto� was zaprosi�?
O n e m Nie, nikt nie zaprasza�.
Ojciec No c�, mo�na i bez zaproszenia.
O n e m (ponuro) Bez, bo my chcemy opanowa� Ziemi�, ludzi nam trzeba, r�k do pracy�
Roboty tyle, �e sami nie mo�emy podo�a�.
Ojciec P�acicie za dni�wk� czy miesi�cznie?
O n e m P�acimy raz na sto lat.
Ojciec Do diab�a z tak� robot�.
Syn Ojcze.
Ojciec Ziemi� chc� opanowa�! Ludzi potrzebuj� do pracy. A samemu r�kawy zakasa� i do
roboty, nie �aska?
S y n Co te� ojciec m�wi.
Ojciec To, co my�l�, (szeptem) Sp�jrz, jak mu si� �lepia �wiec�, jak wilkowi. To diabe�.
S y n To istota z innego �wiata.
Ojciec Na jedno wychodzi.
O n e m Wyl�dowa�em tutaj, w pobli�u tej zagrody, bo dobrze m�wili o waszej m�dro�ci,
gospodarzu.
Ojciec (p�g�osem do syna) S�ysza�e�, znaj� mnie w piekle. Trzeba b�dzie rozm�wi� si� z
proboszczem. Co niedziel� rzucam na tac� dziesi�� z�otych. I co?
O n e m Powiecie, gospodarzu, innym, o co nam chodzi. B�dziecie naszym pos�em. Dobrze
zap�acimy.
Ojciec Masz babo kaftan, chce p�aci�. Ile?
O n e m Jaka praca, taka p�aca.
Ojciec (ubawiony) Widzisz go, zna nawet przys�owia.
O n e m Za wykonanie naszych polece� zap�acimy po kr�lewsku albo� albo zrobimy z
ciebie, gospodarzu, kr�la.
Ojciec Jaki tam ze mnie kr�l, z ch�opa kr�l?
O n e m Potrafimy wszystko, jeste�my wszechmocni, je�li zechcemy, przewr�cimy �wiat do
g�ry nogami.
Ojciec O, co to, to nie. Teraz w czasie �niw niczego nie b�dziecie przewraca�, a potem
tak�e nie.
O n e m Jeste�my pot�ni, wielcy, ogromni. Patrzcie ludzie.
Syn On ro�nie w oczach.
Ojciec Tfu! Diabelskie sztuczki. Uwa�aj na powa��. Wyr�niesz �bem o belk�, jeszcze mi
uszkodzisz cha�up�.
Onem (nieco zdeprymowany) To wyjd�my na dw�r.
Ojciec Wyjd�my.
Onem Patrzcie! Drzyjcie!
Ojciec Patrze�, popatrzymy, a dr�e� nie ma powodu, lipcowa noc ciep�a.
Syn Ro�nie i ro�nie, kolana mi dr��.
Ojciec Masz ci los. Po to na uniwersytet chodzisz, �eby si� ba� byle czego.
Syn Jest ju� taki wielki jak drzewo.
Onem (g�os z oddalenia) Mog� by� jeszcze wi�kszy.
Ojciec Wierzymy na s�owo. Zr�b si� nieco mniejszy, bo g�osu nie s�ycha� i trudno gada� z
topol�.
Onem Gdy zechc�, ciskam piorunami.
Ojciec A co, nie m�wi�em, �e grzmia�o.
Syn Ojciec m�wi�, �e b�ysn�o.
Onem Mog� b�ysn��.
Ojciec No to b�y�nij, m�j drogi, b�y�nij.
(trzask)
Ojciec B�g zap�a�, zgubi�em cybuszek od fajki, dzi�ki b�yskawicy znalaz�em. To trudna
sztuka?
Onem Ciskam b�yskawice bez najmniejszego trudu. Zion� ogniem. Mog� spali� te lasy.
Ojciec Ani si� wa�.
Onem Spal�, je�li nie b�dziesz pos�uszny.
Ojciec B�d� No, wracajmy do chaty. Wypijemy, przek�simy, to i mo�e dogadamy si�.
(brz�k szk�a)
Onem Wykonasz, co trzeba, nie po�a�ujesz. Spe�nimy ka�de twoje �yczenie.
Ojciec Ej�e, ka�de?
O n e m Ka�de. Nie wierzysz, ch�opie?
Ojciec (p�g�osem) Ju� si� spoufali�. (g�o�niej) Nie wierz�. Poka�, co umiesz.
O n e m Co mam uczyni�?
Ojciec Zamie� t� k�od� drzewa, co le�y na podw�rku za oknem, w mleczn� krow�.
O n e m Krow�? Jak wygl�da krowa?
Ojciec (chichocz�c) �wiat chce podbi�, a krowy nie widzia�. Zaprowad� go�cia do obory.
(skrzypni�cie)
Ojciec Halo! Z komendantem posterunku, migiem Zo�ka, ��cz piorunem, bo to sprawa
gard�owa� Halo! Tak, tu Stanis�aw. Mam go�cia z innego �wiata� Nie, nie pi�em, panie
komendancie, jak Boga jedynego� Kieliszka w ustach� No, jeden czy dwa�
Wyl�dowa� na mojej polanie. Lasy chce pali�, �wiat postawi� na g�owie, diabe� wcielony.
Pszenica jak z�oto, nie wolno do tego dopu�ci� Co? Przyprowadzi� go na posterunek?
Bestia silna, w jednej chwili robi si� wielki jak drzewo. I na pewno nie ma pozwolenia na
bro� Tak, fuzj�, kt�ra strzela piorunami� Nie, nie p�jd� do ��ka, dop�ki� Halo! A
niech to! Od�o�y� s�uchawk�. (powracaj�ce kroki)
O n e m Widzia�em krow�. Teraz przemieni� t� k�od� drzewa, (�wist) Gotowe.
Ojciec (z podziwem) A to ci sztukmistrz. No, no. Jest krowa jak �ywa. Mleczna?
O n e m Mleczna.
Ojciec I co ty na to, synu?
Syn Dysponuj� wspania�� technik�. Znacznie nas wyprzedzili.
Ojciec Technika technik�, a z tej cha�upy, drogi go�ciu, zrobisz wi�kszy dom?
O n e m Zrobi�.
Ojciec Taki jak Powiatowy Dom Kultury?
O n e m Nie widzia�em.
Ojciec Powiniene� zobaczy�. Elegancki, a jak�e, dwa pi�tra, �wietlica, kawiarnia,
biblioteka, jest i kino. Pojedziemy tam, zobaczysz.
Onem Nigdzie nie pojedziemy. Zrobi� na oko. Dwa pi�tra, kino�
Ojciec Czekaj, nie tak szybko. Kina nie potrzeba.
(�wist)
Prawdziwy czort. Dom niczego sobie. Solidny?
Onem Sprawd�, tupnij nog�, trza�nij drzwiami. (trza�niecie)
Ojciec Dobra, budynek nie rozlecia� si�. Jak ju� jeste�my przy tej robocie, przyda�oby si�
troch� nowych mebli, kuchnia elektryczna i zabudowania gospodarcze i kombajn. Czego
chcesz, synu?
Syn Dla mnie, tatku, motocykl.
Ojciec �eby� kark skr�ci�. To ju� lepiej samoch�d. Zr�b dwa, elegancki, na wysoki po�ysk,
niedzielny i zwyczajny na co dzie�.
(�wist)
Ojciec A niech go nie znam. To dopiero magik. Jest wszystko. Jak to robisz, do licha?
Onem Koncentruj� atomy wed�ug form ukszta�towanych przez psychoatomy.
Ojciec Co on powiedzia�, synu?
Syn Tego jeszcze nie uczyli nas, ojcze.
Ojciec Prezenty �liczne, pi�knie dzi�kujemy. Co chcesz za to?
Onem Oto lista nazwisk ludzi, kt�rym dor�czysz pisma zawieraj�ce om�wienie warunk�w
kapitulacji mieszka�c�w Ziemi.
Ojciec Kapitulacji, powiadasz.
O n e m Musz� podda� si� woli m�drzejszych od siebie.
Ojciec (p�g�osem) Chwali si� i chwali, (g�o�niej) Co potem?
Onem B�d� nakr�ca� nasze zegary, nasze maszyny, nasze roboty. G�owy nosimy nie od
parady. Jeden rozumniejszy od drugiego, lecz mi�nie wiotkie.
Ojciec Brak krzepy, co?
Onem Brak si�y fizycznej, a maszyny trzeba stale nakr�ca�, bo przestan� dzia�a�, bo �adna
rakieta nie poleci w Kosmos, bo m�zgi elektroniczne przestan� funkcjonowa�.
Ojciec I ludzi wam potrzeba do nakr�cania tych maszyn?
Onem Ano, ludzi.
Ojciec Ilu?
Onem Wszystkich.
Ojciec A je�li powiedz�: �Nie chcemy niczego nakr�ca�, mamy wa�niejsze sprawy na
g�owie, ot, cho�by �niwa�. Co wtedy?
Onem Wtedy przemienimy Ziemi� w ob�ok pary.
Ojciec Przemienimy? Jeste� przecie� sam.
Onem Ja to my, my to ja. W tej chwili jeste�my skoncentrowani w jednym kszta�cie, ale w
ci�gu trzech sekund mo�e nast�pi� dekoncentracja i na tym polu przed domem stanie
tysi�c ONEM�W, ca�a ekspedycja.
Ojciec Kiedy� przyjecha� do naszej wsi magik. Pokazywa� podobn� sztuk�; wk�ada� do
cylindra jedn� bia�� chusteczk�, potem m�wi�: �Hokus�pokus� i wyjmowa� dwa tuziny
kolorowych chusteczek.
O n e m Moja sztuka lepsza.
Ojciec Lepsza, lepsza.
Onem No wi�c, p�jdziesz i zaniesiesz pisma?
Ojciec P�jd� i zanios� komu trzeba. Wypijmy jeszcze po jednym.
(brz�k kieliszk�w)
Ojciec Jak ci smakuje?
Onem Niez�e, niez�e.
Ojciec Masz mocn� g�ow�, ale troch� szumi, co?
Onem Minimalnie.
Ojciec No to wypijmy za twoj� mocn�, m�dr� g�ow�.
Onem Wypijmy za moj� bardzo mocn� i bardzo m�dr� g�ow�. Najm�drzejsz� z m�drych.
Ojciec Ej, czy ty si� nie przechwalasz. M�j syn te� m�dry, za dwa lata sko�czy
uniwersytet, a kosiarki nie umia� zreperowa�. Psu na bud� taka m�dro��. Ty te� du�o
gadasz, a jakby co do czego przysz�o�
Onem Ja zreperuj�.
Ojciec Naprawisz kosiark�, ej�e?
Onem Naprawi�.
Ojciec No, s�owo si� rzek�o. Chod�my do stodo�y.
(skrzypni�cie)
Ojciec Oto kosiarka. Poka� co umiesz, go�ciu.
Onem Zdumiewaj�ca konstrukcja.
Ojciec Kosiarka jak kosiarka. Ma kosi�, a nie kosi. Na m�j rozum m�zg elektryczny�
Syn Elektroniczny, ojcze.
Ojciec M�zg elektroniczny, kt�ry kosiark�� ee�
Syn Steruje.
Ojciec Wi�c, na m�j rozum, ten m�zg wysiad�. Cz�owiekowi czasem pomieszaj� si� klepki
we �bie, to i maszyna mo�e zg�upie�.
O n e m Gdzie ten m�zg?
Syn Ale przecie�, tatku�
Ojciec (przerywaj�c) Nie przeszkadzaj. O, tutaj w tym otworze.
O n e m Male�ki ten otw�r.
Ojciec Otw�r w sam raz, ty jeste� za wielki.
O n e m Mog� si� zmniejszy�.
Ojciec Je�li dasz rad�?
O n e m Mog� zmale� tak, �e wejd� do tego otworu.
Ojciec Chyba kpisz sobie z nas.
Onem Nie kpi�. Patrzcie uwa�nie.
(�wist)
Ojciec (z podziwem) To si� nazywa technika. Jeste� ma�y, niczym Tomcio Paluch.
Onem Nie znam. Teraz wejd� do otworu i naprawi� m�zg kosiarki.
Ojciec Mo�e po�wieci�?
Onem Nie potrzeba, �wiec� oczami.
Onem (dysz�c) Otw�r ciasny.
Ojciec Jeszcze jeste� ciut za du�y.
Onem Musz� bardziej zmale�.
Ojciec Bardziej? To niemo�liwe!
Onem (zirytowany) Dla chc�cego nic trudnego.
(�wist, miaukni�cie kota)
Syn (nieco przestraszony) Ten kot, ojcze� Kot po�kn��� O Bo�e!
Ojciec Tak, synu. Dzi�ki niemu �niwa uko�czymy jak Pan B�g przykaza�.
S y n (z �alem) Dwupi�trowy dom znikn��, diabli go wzi�li.
Ojciec Bo robota diab�a by�a warta.
Syn Mi�dzy stogami zosta� statek kosmiczny.
Ojciec We� traktor i przyci�gnij pojazd do stodo�y, w gospodarstwie wszystko si� przyda.
Mo�e zast�pi kosiark� Ach� noc ciep�a.
Syn Wiadomo, lipcowa.
Ojciec A nie m�w nikomu o tej wizycie i tak nie uwierz�.