1431

Szczegóły
Tytuł 1431
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1431 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1431 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1431 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: James Morrow Tytul: Abe Lincoln u McDonalda (Abe Lincoln in McDonald's) Z "NF" 3/92 Z�apa� ostatni poci�g odje�d�aj�cy z roku 1863 i wysiad� w pochmurnym grudniu 2009, nied�ugo przed �wi�tami, po czym przeszed� przez prze�om dekad i nie ogl�daj�c si� za siebie stan�� pi�tego lipca, �eby si� porz�dnie rozejrze�. Nie wystarczy�o by� zwyczajnym turyst�; musi wnikn�� w ten czas i w to miejsce, ogarn�� wszystko swoj� dusz�. W kieszeni kamizelki, przyci�ni�ta do trzepocz�cego rozpaczliwie serca, spoczywa�a ostateczna wersja straszliwego Uk�adu z Seward. Wystarczy, �e z�o�y pod nim sw�j podpis - Jefferson Davis ju� to uczyni� w imieniu od��czonych stan�w - i rozbity nar�d ponownie si� zjednoczy. Nic prostszego jak jeden podpis: A. Lincoln. Poprawiwszy w�ski krawat zanurzy� si� w wype�niaj�cym Pennsylvania Avenue chaosie i zacz�� szuka� banku. - Mam z�e wiadomo�ci - oznajmi� Norman Grant, odk�adaj�c s�uchawk� telefonu jakby to by� zatruty sztylet. - Badania Jimmy'ego da�y wynik pozytywny. Obwis�a, przypominaj�ca dyni� twarz Waltera Shermana poblad�a z przera�enia. - Jeste� pewien? - "Pozytywny wynik", c� za paradoksalne okre�lenie! Ile� ironii kry�o si� w jego klinicznych znaczeniach: nico��, choroba, zag�ada. - Przeprowadzili�my dwukrotnie badanie krwi, a potem jeszcze test na obecno�� antycia�. Przykro mi. Jim ma gor�czk� B��kitnego Nilu. Walter j�kn��. Dzi�ki Bogu, �e jego c�rka by�a akurat u Sheridan�w; przed trzema laty Tanya otrzyma�a Jimmy'ego pod choink�, z listem od �wi�tego Miko�aja, i od tego czasu bardzo pokocha�a starego niewolnika. Nazywa�a go swoim drugim ojcem. Walter nigdy nie m�g� zrozumie�, dlaczego prosi�a akurat o sze��dziesi�ciolatka, a nie o szczeni�, stanowi�ce obiekt marze� wi�kszo�ci dzieci, ale z drugiej strony, czy komu� uda�o si� zg��bi� meandry umys�u przedszkolaka? Gdyby tylko tego cholernego wirusa z�apa� kto� inny, a nie akurat Jimmy! To nie by� taki sobie, zwyczajny niewolnik. Prawda, �e je�li chodzi�o o piel�gnowanie ogrodu, pranie dywan�w czy malowanie domu, to zawsze mia� do wszystkiego dwie lewe r�ce, ale ten jego zwi�zek z Tany�! By� jej opiekunem, towarzyszem zabaw, powiernikiem, a nawet nauczycielem. Walter wci�� jeszcze nie m�g� wyj�� z podziwu nad tym wielkim odkryciem ubieg�ego wieku: wystarczy przyku� do komputera odpowiednio m�ode szczeni� (najlepiej w wieku od dw�ch do sze�ciu lat), a ono wch�onie ogromne zasoby wiedzy i nast�pnie we wspania�y spos�b przeka�e j� dzieciom. Tylko dzi�ki Jimmy'emu Tanya przyswoi�a sobie znacz�c� porcj� informacji na temat geometrii, teorii muzyki, historii Ameryki i Grecji, zanim jeszcze pierwszy raz posz�a do przedszkola. - Jakie s� prognozy? Lekarz westchn�� ci�ko. - Rozw�j choroby przebiega zawsze w ten sam spos�b. Mniej wi�cej za rok dojdzie do drastycznego os�abienia odporno�ci jego organizmu, w wyniku czego zostanie wydany na pastw� setek z�o�liwych infekcji. Jednak najbardziej, rzecz jasna, niepokoi mnie ci��a Marge. Blade cia�o Waltera pokry�o si� g�si� sk�rk�. - Czy to znaczy, �e... �e to mo�e zaszkodzi� dziecku? - C�, O�rodek Kontroli Chor�b zaleca natychmiastowe usuni�cie wszystkich zara�onych wirusem ruchomo�ci z dom�w, w kt�rych przebywaj� ci�arne kobiety. - Usuni�cie? - powt�rzy� z oburzeniem Walter. - Przecie� chyba istnieje co� takiego jak bariera pigmentacji? - To prawda - odpar� Grant, �ciszaj�c wyra�nie g�os - ale tu chodzi o z a r o d e k, Walterze, rozumiesz? Zarodki nie maj� rozwini�tego systemu odporno�ciowego. Nie wolno nam ryzykowa�, szczeg�lnie wtedy, kiedy mamy do czynienia z retrowirusem. - Bo�e, to okropne. Naprawd� s�dzisz, �e istnieje ryzyko? - Powiem to inaczej: gdyby to moja �ona by�a w ci��y... - Dobrze, ju� dobrze. - Przyprowad� Jimmy'ego w przysz�ym tygodniu; wszystkim si� zajmiemy, szybko i bezbole�nie. Odpowiada ci wtorek, druga trzydzie�ci? Oczywi�cie, �e odpowiada�. Walter zaj�� si� ortodoncj� g��wnie ze wzgl�du na p�ynne godziny pracy i brak istotnie powa�nych przypadk�w, a tak�e dlatego, �e dzi�ki temu nie musia� p�aci� za aparaciki swoich dzieci. - W takim razie do wtorku - powiedzia�, k�ad�c d�o� na zdruzgotanym sercu. Prezydent wyszed� z siedziby P�nocnowschodniego Banku Federalnego i ruszy� dalej w kierunku zwie�czonego dachem przypominaj�cym melonik Kapitolu. C� za wspania�y budynek; dzi�ki niemu w mie�cie by�o cokolwiek innego opr�cz szklanych wie�owc�w i smutnych, szarych bank�w. - To by�aby ca�kiem normalna operacja, gdyby wci�� jeszcze obowi�zywa� parytet z�ota - pisn�� pe�ni�cy obowi�zki zast�pcy dyrektora g�upiec nazwiskiem Meade, kiedy Lincoln za��da� wymiany swoich monet. A wi�c zrezygnowali ze z�ota! Nie ulega�o najmniejszej w�tpliwo�ci, �e musieli macza� w tym palce demokraci. Na szcz�cie Aaron Green, G��wny Wr�biarz Prezydenta i Doradca Do Spraw Podr�y w Czasie, przygotowa� go na zadziwiaj�ce potworno�ci i pokr�tne innowacje, kt�re teraz atakowa�y jego zmys�y. Po wy�o�onych czarnym kamieniem ulicach p�dzi�y pozbawione koni zaprz�gi, nad jego g�ow� co chwila przelatywa�y wielkie, metalowe ptaki, nios�ce podr�nych na drugi koniec kraju z pr�dko�ci� wieluset mil na godzin�, za� wsz�dzie wok� rozbrzmiewa�a kakofonia tr�bni��, zgrzyt�w i mechanicznego warkotu. Tak, Waszyngton najwyra�niej znajdowa� si� w najw�a�ciwszej dla siebie epoce, ale czy to samo mo�na by�o powiedzie� o ca�ym narodzie? Dwie grupy obna�onych do pasa niewolnik�w pracowicie przebudowywa�y Pennsylvania Avenue - pierwsza rozbija�a asfalt kilofami, za� druga uk�ada�a w wykopie grube rury. Na pokrytych potem grzbietach nie by�o wida� �adnych blizn, ale nie nale�a�o si� temu dziwi�, jako �e nadzorcy nie mieli biczy, tylko dziwne, jednokomorowe pistolety i lekkie karabiny. Na zat�oczonym skrzy�owaniu z Constitution Avenue - ogromna liczba znak�w, kosz�w na �mieci i ma�ych, �wiec�cych budek reguluj�cych ruch powoz�w - uwag� Lincolna przyku�y dwie zielone strza�ki. Na skierowanej na wsch�d widnia� napis "Kapitol", za� na wskazuj�cej przeciwny kierunek "Pomnik Lincolna". Jego w�asny pomnik! A wi�c przysz�o��, skryta w z�owieszczym cieniu Uk�adu z Seward, okaza�a si� dla niego �askawa. Zatrzyma� taks�wk� i zdj�wszy cylinder wcisn�� z trudem swoje mierz�ce ponad sto dziewi��dziesi�t centymetr�w cia�o na tylne siedzenie (nigdy nie nale�y siada� z przodu, ostrzeg� go Aaron Green). - Dzie� dobry - powiedzia� pogodnie. Siedz�ca za kierownic� pulchna kobieta odwr�ci�a si� i odsun�a fragment oddzielaj�cej ich szyby. - Lincoln, zgadza si�? - zapyta�a przez otw�r niczym Pyram rozmawiaj�cy z Tysbe. - Masz wygl�da� jak Lincoln, no nie? Przebieraniec? - Nie, republikanin. - Dok�d? - Do Bostonu. - Je�eli jakiekolwiek miasto mia�o pozosta� zagrzebane w przesz�o�ci, to m�g� to by� tylko Boston. - Boston, Massachusetts? - Zgadza si�. - Czy� ty oszala�, ch�optasiu? To co najmniej pi�� godzin jazdy, nawet je�li stale b�d� przekracza�a dozwolon� pr�dko��. B�dziesz musia� zap�aci� te� za drog� powrotn�. Prezydent wyj�� z kieszeni p�aszcza sakiewk� z pieni�dzmi. Chocia� ich warto�� opiera�a si� teraz wy��cznie na dobrych intencjach, dwudziestowieczne pieni�dze powinny okaza� si� odpowiednie przynajmniej pod wzgl�dem estetycznym: szlachetny profil na jednocent�wkach, przystojne oblicze na pi�ciodolar�wkach. Z tego, co si� zorientowa�, wynika�o, �e tylko on i Waszyngton zostali uhonorowani dwukrotnie. - Ile to b�dzie razem? - Serio? Jakie� czterysta dolar�w. Abe odliczy� ��dan� sum� i poda� banknoty przez okienko. - W takim razie prosz� mnie zawie�� do Bostonu. - S� takie � l i c z n e ! - wykrzykiwa�a co chwil� Tanya, w�druj�c u boku Waltera po Niewolniczym Supermarkecie Sonny'ego, olbrzymim sklepie ust�puj�cym rozmiarami jedynie sklepowi z artyku�ami sportowymi. - Sp�jrz na tego, jakie ma du�e uszka! - W szklanych klatkach roi�o si� od dzieci, �ciskaj�cych w r�czkach najr�niejsze zabawki i bezustannie potykaj�cych si� jedno o drugie. - Czy mo�emy kupi� jednego, tatusiu? Serce Waltera �cisn�o si� bole�nie, kiedy spojrza� w d� i zobaczy� rozpromienion� twarz c�rki. - Tanya, mam z�e wiadomo�ci. Jimmy jest bardzo chory. - Chory? Przecie� dobrze wygl�da. - To B��kitny Nil, kochanie. Jimmy umrze. - Umrze? - Tanya skrzywi�a si� rozpaczliwie, usi�uj�c za wszelk� cen� powstrzyma� nap�ywaj�ce do anielskich oczu �zy; dzielny berbe�, pomy�la� Walter. - Nied�ugo? - Nied�ugo. - Gard�o bola�o go jak zwichni�te kolano. - Wiesz, co zrobimy? Kupimy zaraz ma�ego szczeniaczka, ale nie b�dziemy go u�ywa�, dop�ki... - Dop�ki Jimmy... - st�umiony szloch - ... nie odejdzie? - Uhm. - Biedny Jimmy. Kiedy zbli�yli si� do lady, za kt�r� sta� szczup�y, ��ty m�czyzna, z przyci�ni�tym do g�rnej wargi j�zykiem ustawiaj�cy metodycznie piramid� opakowa� jednorazowych pieluszek, w nozdrza Waltera uderzy� s�odki, o�ywczy zapach nowo narodzonych szczeni�t. - Prosz�, prosz�, oto dziewczynka, kt�ra na pewno potrzebuje przyjaciela! - powiedzia� �piewnie Azjata, obdarzaj�c Tany� sztucznym u�miechem. - Nasz najlepszy niewolnik zachorowa� na B��kitny Nil - wyja�ni� Walter - wi�c chcieliby�my... - Prosz� nic wi�cej nie m�wi�. - Sprzedawca uni�s� obie d�onie jakby kierowa� ruchem na skrzy�owaniu. - Mo�emy zatrzyma� dla pana wybrany egzemplarz a� do sierpnia. - Obawiam si�, �e to potrwa znacznie kr�cej. Sprzedawca zaprowadzi� ich do klatki, w kt�rej znajdowa�o si� samotne szczeni�, ss�ce pracowicie ma��, plastykow� kosiark� do trawy. "Samiec, 3 mies., cena $399.95", g�osi�a tabliczka. - Dostali�my go dopiero wczoraj. Gwarantuj�, �e w ci�gu dw�ch tygodni przestanie si� zanieczyszcza�. - By� ju� szczepiony? - Oczywi�cie. Zosta�o jeszcze tylko polio, ale to w przysz�ym miesi�cu. - Tatusiu, on jest uroczy! - zapiszcza�a Tanya, podskakuj�c z podniecenia. - Kocham go! We�my go jeszcze dzisiaj do domu! - Nie mo�emy, pomidorku, bo Jimmy by�by zazdrosny. - Walter mrugn�� do sprzedawcy i poda� mu dwudziestodolarowy banknot. - Prosz� dopilnowa�, �eby przez ten weekend by� dobrze karmiony. - Oczywi�cie, prosz� pana. - Tatusiu? - Tak, pomidorku? - Czy jak Jimmy umrze, to p�jdzie do nieba dla niewolnik�w i spotka tam swoich starych przyjaci�? - Jak najbardziej. - I Buzzy'ego te�? - Jego przede wszystkim. Walter u�miechn�� si� z dum�. Buzzy umar�, kiedy Tanya mia�a zaledwie cztery latka, a mimo to go zapami�ta�a! Strasznie kanciasta ta przysz�o��, pomy�la� Abe wysiadaj�c z taks�wki i rozprostowuj�c swoje d�ugie, zdr�twia�e ko�czyny. Boston zamieni� si� w miejsce pe�ne cegie�, kamieni, smo�y, szk�a, �elaza i stali. - Prosz� tu zaczeka� - powiedzia� do kobiety. Wszed� do parku. Urocze miejsce, uzna�, mijaj�c nie�piesznym krokiem grup� niewolnik�w zaj�t� sadzeniem kwiat�w - dumnych tulipan�w, misternie pozwijanych gladioli i narcyz�w o mocno zaci�ni�tych ustach. Po znajduj�cym si� w pobli�u stawie p�ywa�a wykonana w kszta�cie �ab�dzia ��d�, a w niej bia�a rodzina i schylony nad wios�ami podrostek o sk�rze koloru obsydianu. Opu�ciwszy park obrzuci� spojrzeniem Boylston Street. W odleg�o�ci jakich� stu metr�w od niego pot�nie zbudowany, irlandzki nadzorca obserwowa� unosz�c� si� w g�r� platform� z kilkoma niewolnikami wyposa�onymi w przybory do mycia szyb. Dobry Bo�e, co za praca - frontowa �ciana gigantycznej budowli musia�a sobie liczy� co najmniej milion metr�w kwadratowych i sk�ada�a si� wy��cznie z lustrzanego szk�a. Kanciasta i wymagaj�ca... a mimo to Abe poczu�, jak ogarnia go niezwyk�y spok�j. W ci�gu ostatnich kilku miesi�cy zacz�� pojmowa� prawdziw� przyczyn� wojny. U�wiadomi� sobie, �e w gruncie rzeczy nie chodzi�o wcale o niewolnictwo, lecz, jak zawsze w polityce, o w�adz�. Po�udniowcy zbuntowali si�, poniewa� chcieli wzi�� w swoje r�ce los kraju. Jak d�ugo wszystko zale�a�o od ponurej, prymitywnej, uprzemys�owionej P�nocy, ich ojczyzna nie mia�a najmniejszych szans na to, �eby w pe�ni rozkwitn��. Usi�uj�c rozprzestrzeni� niewolnictwo na nowych terytoriach wszyscy po�udniowcy, zar�wno ci, kt�rzy nienawidzili tej instytucji, jak i ci, kt�rzy j� kochali, m�wili jednym g�osem: "Przeznaczeniem naszego kraju jest po wsze czasy rolnicza utopia." Teraz jednak sta� w sercu Bostonu, roj�cego si� od niewolnik�w, a mimo to ponad wszelk� w�tpliwo�� krocz�cego drog� post�pu. Wszystko wskazywa�o na to, �e Uk�ad z Seward nie sta� si� jednak kamieniem w�gielnym feudalizmu i zacofania, czego obawiali si� doradcy prezydenta. Zgoda, by� okrutny i moralnie dwuznaczny, lecz mimo to niewolnictwo nie przyku�o kraju do przesz�o�ci, nie spowolni�o marszu do nowoczesno�ci i pot�gi. - Podpisz Uk�ad - us�ysza� jaki� wewn�trzny g�os. - Zako�cz wojn�. W niedziel� wypada� Czwarty Lipca, co oznacza�o coroczny piknik z Burnside'ami, czyli z nudnym Ralphem i prostack� Helen - beznadziejne popo�udnie sp�dzone na rzucaniu podkow�, nadmiernym piciu i og�upiaj�cej paplaninie; jedynym ja�niejszym punktem mia�y by� przygotowane przez Libby kotlety schabowe. Marge specjalizowa�a si� w zakupach na wyprzeda�ach i tam w�a�nie uda�o jej si� naby� Libby, zdrow�, dobrze u�o�on� samic�, kt�ra przypadkiem okaza�a si� tak�e znakomit� kuchark�, co przynajmniej dziesi�ciokrotnie zwi�kszy�o jej warto��. Burnside'owie sp�nili si� o godzin�, bowiem ich rikszarz Zippy z�ama� sobie dzie� wcze�niej nog�, zmuszeni wi�c byli skorzysta� z Bubble'a, znacznie gorzej zbudowanego ogrodnika. Dzi�ki temu Walter zyska� rozkoszne sze��dziesi�t minut, podczas kt�rych nie musia� wys�uchiwa� opinii Ralpha na temat ostatnich wydarze� sportowych. Kiedy si� wreszcie zjawili, pierwszym zdaniem, jakie wysz�o z usta Ralpha, by�o: - A nie m�wi�em, �e u Sox�w nie ma porz�dnego rzucaj�cego? Walter natychmiast zesztywnia�, ale na szcz�cie Libby hojnie rozlewa�a bourbona, dzi�ki czemu o trzeciej po po�udniu uda�o mu si� osi�gn�� taki stan znieczulenia, �e bez opor�w zgodzi�by si� nawet na amputacj�, a c� dopiero m�wi� o ch�oni�ciu opinii Ralpha na temat Sox�w, Celtic�w i Patriot�w. Po sz�stym drinku jego odr�twienie przerodzi�o si� w rodzaj dumnej odwagi, w zwi�zku z czym z niezachwianym spokojem zacz�� analizowa� swoje po�o�enie. Tak, to prawda, �e jego �ona najprawdopodobniej spa�a z kilkoma wyk�adowcami z O�rodka Kszta�cenia Doros�ych w Wellesley - szczeg�lnie podejrzany by� ten nadmiernie umi�niony instruktor garncarstwa, cho� opiekuna k�ka dramatycznego te� chyba co� bardzo sw�dzia�o w spodniach - ale z drugiej strony Walterowi tak�e zdarza�o si� u�y� swego fotela w charakterze motelowego ��ka, nie wspominaj�c ju� o co�rodowych figielkach z Katie Mulligan w �a�ni Parowej w West Newton. Poza tym, sp�jrzcie na ten wspania�y dom z kr�gielni�, kortem tenisowym i dwudziesto- pi�ciometrowym basenem. Sp�jrzcie na kwitn�c� praktyk�. Na konto w banku. Porsche. Sebrn� riksz�. �liczn� c�rk� pluszcz�c� si� w sterylnie czystej, turkusowej wodzie (niech szlag trafi Happy'ego, znowu da� za du�o chloru). Sp�jrzcie wreszcie na jego kr�p�, urocz� Marge, unosz�c� si� dostojnie na plecach, z ci�arnym brzuchem stercz�cym z g��bin niczym wulkaniczna wyspa. Walter by� pewien, �e dziecko jest jego. Przynajmniej w osiemdziesi�ciu pi�ciu procentach. Bez w�tpienia uda�o mu si� co� osi�gn�� w �yciu. O zmroku, kiedy Happy zapali� fajerwerki, rozmowa zesz�a na temat B��kitnego Nilu. - W zesz�ym tygodniu dali�my do zbadania Jimmy'ego - wyzna� Walter wypuszczaj�c z g��bi piersi ma�e tornado smutku. - Wynik pozytywny. - M�j Bo�e, i pozwolili�cie mu zosta� w domu? - za�ka� Ralph, chwytaj�c za r�koje�� swojego parabellum. W niebo poszybowa�a kartonowa rakieta, by po chwili wybuchn�� tuzinem szkar�atnych gwiazd, kt�rych odbicia zamigota�y w wodzie basenu niczym fosforyzuj�ce ryby. - Powinni�cie nam wcze�niej powiedzie�. Mo�e nam zarazi� Bubble'a. - Ten wirus trudno si� przenosi - odpar� Walter. W g�rze przemkn�� ze �wistem szrapnel, w nast�pnym u�amku sekundy zamieniaj�c si� w b��kitno-czerwon� mandal�. - Mo�na si� zarazi� tylko przez �lin� lub krew. - Ale i tak nie uwierz�, �e go zatrzymacie. Przecie� Marge jest w ci��y i w og�le... Dziesi�� ognistych kul poszybowa�o w noc niczym jask�ki. - Szczerze m�wi�c, um�wi�em si� z Grantem na poniedzia�ek. - Wiesz co, Walter? Gdyby Jimmy by� m�j, da�bym mu szans� umrze� z godno�ci�. Nie prowadzi�bym go do kliniki. Na niebie wykwit� u�o�ony ze sztucznych ogni portret Lincolna. - A co by� zrobi�? - Wiesz doskonale, co. Walter skrzywi� si�. Godno��. Do cholery, Ralph mia� racj�. Jimmy s�u�y� rodzinie z oddaniem i ochot�. Byli mu to winni. Prezydent wkroczy� do baru McDonalda, rozkoszuj�c si� zapachem zawiesistych sos�w i przypraw, kt�ry prze�lizgn�� si� po jego j�zyku i stoczy� do �o��dka. Gdyby nie by� ju� na sta�e przykuty do innego czasu - jako polityk, prawnik, a tak�e bohater rodz�cego si� powoli mitu - z pewno�ci� chcia�by si� osiedli� tutaj, w 2010. McDonald wywar� na nim wielkie wra�enie. Oferowane tu menu, a szczeg�lnie frytki, koktajle waniliowe, coca-cola i pieczone kurcz�ta, w por�wnaniu z dziewi�tnastowieczn� diet� stanowi�o ogromny krok naprz�d. Do tego wszystkiego dochodzi� jeszcze koj�cy wystr�j wn�trza, w kt�rym ka�da p�aszczyzna by�a czysta i g�adka, jakby wyci�ta z bry�y ciep�ego lodu. W oknie wisia� ogromnych rozmiar�w portret jakiego� clowna imieniem Ronald, za� na zewn�trz, po drugiej stronie ulicy u�o�ony z eleganckich, staro�wieckich liter napis informowa�, �e mie�ci si� tam Klub Country "Na Orzechowym Wzg�rzu". Nieco dalej, na rozleg�ych, trawiastych terenach m�czy�ni i kobiety wykonywali dziwne czynno�ci, polegaj�ce na uderzaniu niewielkich pi�eczek d�ugimi, noszonymi przez niewolnik�w w specjalnych torbach, kijami. - Przepraszam pani� - zwr�ci� si� Abe do siedz�cej obok niego puco�owatej kobiety. - Czym zajmuj� si� ci ludzie? Czy ma to jaki� zwi�zek z religi�? - Nie ma co, wcale z pana udany Lincoln. - Kobieta trzyma�a w d�oni przyrz�d do pisania i stawia�a litery w ma�ych krateczkach na ostatniej stronie le��cej na stoliku gazety. - Serio pan pyta? Po prostu graj� w golfa. - Czy to jaki� sport? - Uhm. - Kobieta zabra�a si� za nast�pn� krzy��wk�. - Co� w rodzaju krykieta, prawda? - Po prostu golf i ju�. Pofa�dowane niczym powierzchnia morza pole golfowe przywiod�o Lincolnowi na my�l pag�rkowate rejony Wirginii, gdzie znajdowa�a si� forteca genera�a Lee. Z ust szesnastego prezydenta wydoby� si� cichy j�k. Odrzuciwszy Hookera i Sedgwicka na drugi brzeg Rappahannock, Lee zyska� znakomit� pozycj� wyj�ciow� do zaatakowania teren�w Unii, albo poprzez bezpo�rednie uderzenie na Waszyngton, albo, co wydawa�o si� bardziej prawdopodobne, tworz�c niezale�ne korpusy pod dow�dztwem Longstreeta, Hilla i Ewella, i wkraczaj�c do Pensylwanii. Spustoszywszy przygraniczne miasta z pewno�ci� przetnie drog�, kt�r� dociera�o zaopatrzenie i posi�ki do Vicksburga, po czym zacznie przygotowywa� armi� P�nocnej Wirginii do ostatecznego szturmu na stolic�. By�o to zbyt straszne, �eby si� nad tym zastanawia�. Abe westchn�� ci�ko, wyj�� z kieszeni kamizelki Uk�ad z Seward i poprosi� s�siadk�, �eby zechcia�a po�yczy� mu na chwil� swego pi�ra. W poniedzia�ek by� dzie� wolny od pracy. Zaraz po �niadaniu Walter przebra� si� w str�j do golfa, wyci�gn�� z k�ta kije i oznajmi� Jimmy'emu, �e sp�dz� na polu ca�y dzie�. Ostatecznie zdecydowa� si� na przej�cie ca�ej trasy, cz�ciowo po to, �eby prze�wiczy� wszystkie elementy gry, a cz�ciowo dlatego, �eby nieco oddali� to, co nieuchronne. Po najlepszym uderzeniu - 350 metr�w, metalowy kij numer jeden - pi�eczka przelecia�a nad osiemnast� przeszkod� i wyl�dowa�a na trawie. Wszystko wskazywa�o na to, �e ma szans� zako�czy� gr� ju� nast�pnym uderzeniem, mieszcz�c si� tym samym z zapasem w limicie. Ociekaj�c potem w promieniach bezlitosnego, lipcowego s�o�ca, Jimmy wyci�gn�� z torby kij przeznaczony do ko�czenia rozgrywek. Wspania�y okaz, dorodny i dobrze zbudowany, o du�ych, �ywych oczach, we�nistych w�osach poprzetykanych srebrnymi nitkami i pot�nych, czarnych bicepsach, kontrastuj�cych z bia�� koszulk� jak czarne i bia�e kwadraty na szachownicy. Tak, z pewno�ci� b�dzie go brakowa�o. - Nie, Jimmy, nie trzeba. Podaj mi tylko torb�. Dzi�kuj�. Kiedy Walter wyci�gn�� spomi�dzy kij�w sw�j wojskowy karabin kalibru 22, na twarzy Jimmy'ego pojawi� si� wyraz zdumienia. - Czy mog� zapyta�, po co panu bro�? - zapyta�. - Po to, �eby ci� zastrzeli�. - H�? - �eby ci� zastrzeli�! - Jak to? - W czwartek nadesz�y wyniki bada�. To B��kitny Nil, Jimmy. Przykro mi. Bardzo chcia�bym ci� zatrzyma�, ale to zbyt niebezpieczne, zw�aszcza �e Marge jest przecie� w ci��y. - B��kitny Nil? - Niestety. Szcz�ki Jimmy'ego zacisn�y si� z potworn� si��. - W takim razie niech mnie pan sprzeda. To chyba uczciwe wyj�cie. - B�d�my rozs�dni. Nikt nie kupi niewolnika, u kt�rego stwierdzono B��kitny Nil, po to tylko, �eby patrze�, jak choruje i umiera. - W takim razie... W takim razie niech mnie pan uwolni. - Po mahoniowej twarzy niewolnika �cieka�y stru�ki potu. - Sp�dz� ostatnie lata �ycia na w�dr�wce. Ja... - Uwolni� ci�? Nie wolno mi w ten spos�b podwa�a� podstaw naszej ekonomii. Jestem pewien, �e sam to rozumiesz. - Jest co�, co zawsze chcia�em panu powiedzie�, panie Sherman. - S�ucham. - Ot� moim zdaniem jest pan chyba najwi�kszym dupkiem w ca�ym Massachusetts. - Nie ma potrzeby, �eby�my w ten spos�b ze sob� rozmawiali, Jimmy. A teraz usi�d� sobie tutaj na trawie i... - Nie. - Prosz� ci�, nie komplikuj sytuacji. Usi�d�, a ja strzel� ci w ty� g�owy. To bezbolesna, godna �mier�. Je�eli b�dziesz ucieka�, dostaniesz kul� w plecy. Wyb�r nale�y do ciebie. - Oczywi�cie, �e b�d� ucieka�, ty zdegenerowany debilu! - Siadaj! - Nie! - S i a d a j ! Jimmy odwr�ci� si� i pop�dzi� w kierunku szczytu pag�rka. Walter b�yskawicznie podrzuci� karabin do ramienia i niczym biolog, kieruj�cy obiektyw mikroskopu na preparat, uchwyci� w pole widzenia pot�nej lunety oddalaj�ce si� szybko plecy swojej w�asno�ci. - St�j! W chwili, gdy Jimmy znalaz� si� na szczycie wzg�rza, Walter nacisn�� spust. Kula przeszy�a lew� �ydk� niewolnika, kt�ry wyda� przeci�g�y, ochryp�y skowyt i run�� na ziemi�, ale niemal natychmiast podni�s� si�, �ciskaj�c w d�oni zgubiony przez kogo�, zardzewia�y kij, maj�c najwyra�niej zamiar pos�u�y� si� nim jako lask�. Nie zd��y� jednak tego uczyni�, bowiem kiedy si� wyprostowa�, nitki celownika spocz�y na jego wysokim, pokrytym zmarszczkami czole i Walter ponownie nacisn�� spust. Pocisk wyszed� przez skro�, wyrywaj�c znaczny fragment ko�ci, sk�ry i m�zgu. Cia�o Jimmy'ego skr�ci�o si� w powietrzu i upad�o tu� ko�o obsypanego bia�ymi kwiatami krzaka r�. Godna �mier�, co do tego nie mog�o by� �adnych w�tpliwo�ci. Z oczu Waltera, niczym z dw�ch kroplomierzy, pociek�y �zy. Och, Jimmy, Jimmy... A najgorsze mia�o dopiero nadej��. Oczywi�cie, Tanya nie mog�a dowiedzie� si� prawdy. "Jimmy bardzo cierpia�" - powie jej. "To by�o nie do wytrzymania, wi�c pan dokt�r go u�pi�. Teraz jest ju� w niebie dla niewolnik�w". Po�egnaj� go uroczy�cie, z kwiatami i minut� ciszy. Mo�liwe, �e uda mu si� nam�wi� pastora McCellana, �eby wzi�� udzia� w ceremonii. Walter ruszy� w kierunku szczytu wzg�rza. �eby urz�dzi� pogrzeb, potrzebne jest cia�o. Z pewno�ci� ludziom z kostnicy uda si� jako� za�ata� g�ow�, nada� twarzy wyraz b�ogiego zadowolenia i z�o�y� d�onie na piersi... Z przeciwnej strony zbli�a� si� wysoki, brodaty m�czyzna w stroju Abrahama Lincolna. Chyba jaki� ekscentryk, a mo�e nawet prawdziwy wariat. Walter utkwi� spojrzenie w krzaku r� i przy�pieszy� kroku. - Widzia�em, co pan zrobi� - powiedzia� z oburzeniem w g�osie nieznajomy. - Ch�opak zachorowa� na B��kitny Nil - wyja�ni� Walter. S�o�ce uderza�o w jego twarz niczym nadzorca na rzymskiej galerze, wyznaczaj�cy rytm dla przykutych do wiose� niewolnik�w. - To by� akt �aski. Hej, Czwarty Lipca by� przecie� wczoraj, wi�c po co to przebranie? - Wczoraj jeszcze wcale nie jest za p�no - o�wiadczy� zagadkowo nieznajomy, wyci�gaj�c z kieszeni jaki� po��k�y papier. - Nigdy nie jest za p�no - doda� i sk�pany w gor�cym blasku s�o�ca przedar� kartk� na p�. Dla Waltera Shermana, os�abionego upa�em, zrozpaczonego utrat� niewolnika i zm�czonego spoczywaj�cym na nim ci�arem �aski, �wiat nagle zm�tnia� do tego stopnia, �e z trudem tylko m�g� dostrzec wysok� posta� nieznajomego, oddalaj�c� si� szybkim krokiem w kierunku pobliskiego baru McDonalda. Walter czu�, �e zbli�a si� niezwyk�y wiecz�r i jeszcze bardziej niezwyk�e dni, podczas kt�rych zachwiej� si� i run� niewzruszone do tej pory podstawy dotychczasowego sposobu �ycia. Przeczuwa� t� niepokoj�c� przysz�o��, stoj�c bez ruchu w pobli�u golfowego do�ka. Wra�enie to jeszcze bardziej si� nasili�o, kiedy z wal�cym rozpaczliwie sercem, zamglonymi oczami i g�ow� wype�nion� o�lepiaj�cym �wiat�em zatoczy� si� w kierunku krzaka r�. Przeczucie zamieni�o si� w pewno��, gdy zamiast na zw�oki Jimmy'ego jego d�onie natrafi�y na ciep�e jeszcze cia�o humanoidalnej maszyny, sk�pane w oleistej, s�cz�cej si� z przedziurawionej g�owy cieczy. Prze�o�y� Arkadiusz Nakoniecznik JAMES K. MORROW Ameryka�ski krytyk i autor, ku fantastyce zwr�ci� si� w 1981 r. pisz�c powie�� "The Wine of Violence". Wszystkie jego ksi��ki spotka�y si� z bardzo ciep�ym przyj�ciem krytyki. Za najlepsz� powie�� uchodzi "This is the Way to the Worlds End" z 1986 r. Morrowa interesuje cz�owiek i mit. A poza pisarstwem - gry komputerowe i krytyka literacka. D.M.