14186
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 14186 |
Rozszerzenie: |
14186 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 14186 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14186 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
14186 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Manula Kalicka
Rycerz w l�ni�cej zbroi
By�a parna sierpniowa noc. Po cichutku wymkn�am si� z chaty, przebieg�am przez
sad
i znalaz�am si� na piaszczystej drodze. S�ycha� by�o szczekanie kundli
zaniepokojonych moimi
krokami.
Sierpie� to na wsi pora ci�kiej pracy. We wszystkich oknach by�o ciemno. Niby
jaka� Laura
bieg�am na randk�, tylko �e nie pod jaworem, lecz w starym zameczku.
Jacka zna�am od dzieci�stwa. Razem wdrapywali�my si� na drzewa, zje�d�ali�my po
strzesze naszej stodo�y na roz�o�one siano. To dopiero by�a jazda! Miejskie
dzieciaki mog� o niej
sobie tylko pomarzy�. Gdy wraca�am po wakacjach do miasta i opowiada�am, co
robili�my, buzie
wszystkim dzieciakom si� otwiera�y z podziwu.
No, mocno to wszystko podbarwia�am, ale naprawd� by�o fajnie. Niestety, w tym
roku nie
bawi�am si� tak doskonale jak kiedy�.
Doros�am. Wszyscy pracowali, a ja obija�am si� z k�ta w k�t, czyta�am ksi��ki,
opala�am si�.
Moi dziadkowie zdali gospodarstwo za rent� i zostawili sobie tylko niewielki
ogr�d i sad.
Nudzi�am si�, nudzi�am, nudzi�am. Na szcz�cie w ostatni� sobot� urz�dzono
zabaw� taneczn�
w remizie. By�o �wietnie. Gra�a fajna kapela � taka troch� disco polo, ale
dobrze si� ta�czy�o.
Mia�am wzi�cie, miejska panienka, super odstawiona, nie opuszcza�am ani jednego
ta�ca.
Przek�ada�o si� to na du�y doch�d miejscowej stra�y po�arnej, bo za ka�dy taniec
trzeba by�o
p�aci�. Odbywa�o si� to tak, �e gdy zesp� przestawa� gra�, wzd�u� sali
przechodzili ze sznurem
stra�acy. Wszyscy musieli wyj��, a potem przepuszczano przez ten sznur tych,
kt�rzy zap�acili
dwa z�ote.
Pe�na egzotyka, czy� nie? Kosztowa�am Jacka �adnych par� z�otych, ale
przeta�czyli�my ca��
noc i um�wili�my si� na romantyczn� randk� w zamczysku.
P�dzi�am zdyszana. Ba�am si� sp�nienia, ale nie mog�am wymkn�� si� wcze�niej.
Babci chytre oczka ca�y czas mnie obserwowa�y. Dopiero przed dwunast�
us�ysza�am, �e
miarowo oddycha. Zna�am dobrze teren, gna�am wi�c jak szalona, p�dzona strachem,
�e mo�e
ju� Jacek poszed�.
Taka w�a�nie rozp�dzona wpad�am w obr�b mur�w zamkowych i z ca�ej si�y waln�am
w co�
twardego i b�yszcz�cego. Otworzy�am szeroko oczy i zamar�am.
W blasku ksi�yca sta� przede mn� rycerz w l�ni�cej zbroi.
Bo�e, to niemo�liwe, pomy�la�am. To mi si� �ni!
� Czego tu szukasz po nocy, dzieweczko?! � odezwa� si� rycerz przyjemnym, trzeba
przyzna�, barytonem.
No c�, trudno powiedzie�, �e nie jestem normalnie wygadana, tym razem jednak
mnie
zatka�o. Co� zagulgota�am, prychn�am, odwr�ci�am si� na pi�cie i usi�owa�am da�
nog�. Rycerz
by� jednak szybszy.
Z�apa� mnie za r�k� i powt�rzy�:
� Czego tu szukasz, dzieweczko? Zaci�� si� czy co?
� No, ten, tego... Przysz�am na spacer � wyj�ka�am i podj�am jeszcze jedn�
pr�b� ucieczki,
tym razem kopi�c rycerza z ca�ej si�y, dok�adnie tak, jak uczono mnie na kursach
samoobrony.
Zad�wi�cza�o przera�liwie. Bo�e! TAM te� by� zakuty!
� Co czynisz, g�upia niewiasto?
Bo�e, ratuj! � j�kn�am w duchu, a g�o�no powiedzia�am:
� Bardzo prosz�, niech mnie pan pu�ci. Babcia czeka w cha�upie i b�dzie si�
martwi�.
Ksi�yc odbija� si� w jego przy�bicy, ca�a posta� robi�a wra�enie pos�gu.
� Niech�e mnie pan pu�ci, prosz�!
Rycerz milcza�.
Bo�e, ja jestem chyba chora, bior� go powa�nie, a przecie� to nie mo�e by� �aden
duch �
my�la�am intensywnie. � Przez duchy noga przechodzi, o ile mnie pami�� nie myli.
A tu
zad�wi�cza�o tak, �e pewnie we wsi s�ycha� by�o. No i strasznie mnie boli. To
jaki� kawa� Jacka.
Tylko sk�d wzi�� tak� zbroj�?
� Jacek, nie wyg�upiaj si�... � zaryzykowa�am. � To by�o zabawne, ale ju� nie
jest. Pu��
mnie. Sk�d wzi��e� to �elastwo?
D�o� zacisn�a si� mocniej na moim przedramieniu.
� B�d� mia�a siniaki. Pu�� mnie w tej chwili! � wydar�am si� strasznie i
tupn�am nog�.
Zabola�o.
Cholera, zostan� inwalidk� przez tego idiot�.
� Cichaj wa�panna � powiedzia� rycerz.
� Jacek, daj spok�j � poprosi�am ugodowo. � To naprawd� nie jest zabawne.
� Kto to Jacek?
� Ch�opak, z kt�rym si� tu um�wi�am.
� A... Widzia�em, zmyka� niby zaj�c, gdym zad�wi�cza� przy�bic�.
� Zmyka�!?
� A� si� kurzy�o.
No tak, daj� si� w to wci�gn��. Konwersuj� z widmem. Nie, to nie mo�e by�
naprawd�.
Dozna�am na pewno urazu g�owy od uderzenia.
� A ciebie jak zowi�, dzieweczko? � wyszepta� zakuty mi�ym barytonem.
O Bo�e! Na romanse mu si� chyba zebra�o.
� Maria � odpar�am skromniutko, by u�pi� jego czujno��.
� Pi�kne imi�. A gdzie mieszkasz?
Ciekawski ten duch. Pokaza�am mu jednak grzecznie chat� dziadk�w, widoczn� w
oddali.
� To� wa�panna prosta w�o�cianka � skonstatowa�o wstr�tne widmo.
� Teraz jest r�wno��. Wszyscy s� r�wni � poinformowa�am �opatologicznie
zakutego.
� Jacy r�wni?
� No, nie ma ju� pan�w, w�o�cian, ch�op�w i szlachty. Nie ma te� rycerzy.
Wszyscy s� r�wni!
Rycerz zaduma� si�.
� A kr�l? � zapyta� po jakim� czasie.
� Kr�la nie ma. Ostatniego zdetronizowano w osiemnastym wieku.
� Zde... co?
� Pozbawiono tronu.
� Aha, w osiemnastym wieku, powiadasz? To kt�ry jest teraz wiek?
� Dwudziesty pierwszy � powiedzia�am surowo. Niech wie, �e jest prze�ytkiem. � A
ty
z kt�rego jeste� wieku? � zainteresowa�am si�. No tak, daj� si� w to wci�gn��.
� Zgin��em, broni�c tego grodu, roku Pa�skiego tysi�c dwie�cie
dziewi��dziesi�tego
czwartego.
� Jeste� strasznie stary, b�dziesz mia� ju�, czekaj, niech policz�... siedemset
jedena�cie lat!
� No, sp�dzi�em jako duch tyle lat, ale jako m�� prze�y�em tylko dwadzie�cia i
trzy wiosny!
� uni�s� si� ambicj� zakuty.
� Mia�e� �on�?
� Nie, ale m�� nie znaczy, �e �eniaty, tylko �e m��.
� Rozumiem. � Rozumie�, to rozumia�am, cho� by�o zawik�ane ale przyj�� do
wiadomo�ci,
�e konwersuj� z siedemsetletnim duchem, by�o trudno. Ci�gle bi�am si� z my�lami.
Duch to czy
nie duch. Tymczasem rycerz wyra�nie si� rozkr�ca�.
� Ty, dziewko, zwracaj si� do mnie z szacunkiem, nie tykaj mnie, bom nie tw�j
druh!
� Co takiego?
� Z wa�panny prosta w�o�cianka, a jam na rycerza pasowan. Pochodz� ze
staro�ytnego rodu
G�rk�w i wa�pannie tyka� mnie si� nie godzi.
� No to jak mam do pana m�wi�? � Chyba zaczyna�o mnie to bawi�.
� �askawy panie, wielmo�ny panie, ja�nie panie � wyrecytowa� bez zaj�kni�cia i
wstydu.
No nie. Bezczel z niego kompletny! Ale si� przezwyci�y�am i powiedzia�am:
� Dobrze, �askawy panie, ale przypominam ci, �e mamy wiek dwudziesty pierwszy i
panuje
r�wno��!
� No co� tam Mary�ka brechta�a�, alem nie s�ucha�.
� Jaka Mary�ka? � Parskn�am �miechem. � Nie jestem dla ciebie �adn� Mary�k�.
� Nie? A jak mam ci� wo�a�, je�li� w�o�cianka?
Bo��, ratuj, zabij� go za chwil�!
� Mo�e by� ta wa�panna!
� Tytu� wa�panny nie przystoi zwyk�ej w�o�ciance. Mary�ka, tak si� m�wi do
niewiast twego
stanu o tym imieniu � wyrecytowa�. Chyba powinnam zmieni� temat, bo za chwil�
eksploduj� ze
z�o�ci. Potw�r, zwyk�y potw�r. Podj�am jeszcze jedn� pr�b� wyszarpni�cia r�ki
uwi�zionej
przez tego upiora. Bezskuteczn�.
Postanowi�am go zagada�.
� A jak jasny pan ma na imi�? � Spyta�am grzecznie acz jadowicie.
Rycerz wyprostowa� si� i rzuci� dumnie:
� Jam Prandota z rodu G�rk�w herbu Janina...
Korci�o mnie, by zapyta�, co te� ma pod przy�bic�. Czy jest tam ciemno�� i
pustka, trupia
czaszka, czy fosforyzuj�ce oczodo�y? Widzia�o si� tych par� horror�w.
� Jasny panie, czy by�by� �askaw okaza� mi swoje oblicze, ukryte pod t�
przy�bic�? �
ozwa�am si� dwornie.
� W rzeczy samej kapcan ze mnie � oznajmi� i w tej samej chwili podni�s�
przy�bic�.
�adna ciemno��, �adna czaszka. Patrzy�y na mnie �liczne chabrowe oczy
umieszczone
w najurodziwszej twarzy, jak� kiedykolwiek widzia�am.
J�kn�am, a taki wida� zachwyt objawi� si� na moim obliczu, �e Prandota rzek�
z przechwa�k�:
� G�adki by� ze mnie m��!
Co on ci�gle z tym m�em? By�oby go szkoda. No tak. Dostaj� ob��du, bez dw�ch
zda�.
� Prawda � potwierdzi�am z entuzjazmem. � A dlaczego straszysz w tym zamku?
� Bom zgin�� z r�ki zdradzieckiej i moja dusza nie mo�e zazna� spokoju!
� No to wszyscy, kt�rzy polegli w tej bitwie, powinni w takim razie tutaj
straszy�.
� Jam zgin�� nie z wra�ej r�ki, ale druha mego serdecznego Zdobys�awa!
� Mam rozumie�, �e w czasie bitwy �w Zdobys�aw ci� zamordowa�?
� Tak w�a�nie by�o. Chmara tatarskiej ho�oty dosta�a si� na lew� flank�.
Rzuci�em si� na pomoc, gdy si�a jaka� niezwyczajna kaza�a mi si� obejrze� i �em
zobaczy�
Zdobka, jak mierzy we mnie z kuszy. W tym samym momencie ugodzi�a mnie strza�a.
�miertelna. Widzia�em rado�� w jego oczach, a potem ju� tylko ciemno��.
� To straszne. A wiesz chocia�, dlaczego ten Zdobek ci to zrobi�?
� Za Halszk� z Rohatyna, co by�a jego dziewk� umi�owan�, a jak mnie obaczy�a, to
ju�
nikogo widzie� nie chcia�a, jeno mnie.
� Czy ty aby nie jeste� zarozumia�y?
� Jaki?
� No, zadufany, za pewny siebie.
� Niewiasty mi�owa�y mnie bez pami�ci. A Halszka co noc wabi�a do swojej
komnaty. Nie
wiedzia�em jednak, �e Zdobek zwiedzia� si� o tym. Psubrat przekl�ty!
� I z tego powodu pa��tasz si� po murach przez siedemset lat?
� Co to jest pa��ta� si�?
� No, chodzisz, straszysz, grzechoczesz t� przy�bic�...
� Straszenie to ju� mi si� znudzi�o kilka wiek�w temu. Tak sobie chodz� i
patrz�, co si�
dzieje na dole, we wsi. Ale niewiele z tego rozumiem, a i ma�o co si� noc�
dzieje. Mo�e by� mi
wa�panna co nieco� opowiedzia�a?
� Z przyjemno�ci� � odrzek�am, mile po�echtana t� wa�panna, i zacz�am
opowiada�.
Prawd� m�wi�c, zmieni�am si� w polsk� Szeherezad�, bo opowiedzie� komu�, co si�
wydarzy�o
przez marne siedemset lat, nie jest wcale �atwo.
Spotyka�am si� z Prandota noc w noc przez ca�e wakacje. Odm�wi�am wcze�niejszego
powrotu do domu. Babcia gada�a, a ja chodzi�am ca�e dnie �pi�ca lub zaszywa�am
si� w starej
stodole i spa�am. A noc� na zameczku, siedz�c na kamieniu, dalej snu�am swoj�
opowie��.
Po�yczy�am nawet podr�czniki do historii, �eby mi si� fakty nie myli�y. Prandota
s�ucha� i pyta�,
i by� taki pi�kny, �e patrz�c w jego oczy, zapomina�am o ca�ym �wiecie.
By�o cudownie! Byli�my tylko my i ksi�yc, i gwiazdy...
Nie b�d� si� czai�. Powiem wprost: zakocha�am si� w facecie, kt�ry mia�
siedemset
jedena�cie � nie, siedemset trzydzie�ci cztery lata i g�adysz by� z niego
nies�ychany. Mi�y, dobry,
weso�y. Nie mo�na by�o mu si� oprze�.
Ja nie mog�am!
Wakacje si� ko�czy�y, musia�am wraca� do miasta. Ostatniej nocy Prandota
u�cisn�� mnie,
uca�owa�, tak naprawd�, i przysi�gli�my sobie, �e si� spotkamy w przysz�e
wakacje.
W noc �wi�toja�sk�.
Tak sko�czy�a si� moja niezwyk�a przygoda z duchem.
Siedz� teraz w mie�cie, ucz� si�, za oknem wiosenna plucha, i bij� si� z
my�lami. T�skni� za
Prandota nieprzytomnie, budz� si� z my�l� o nim, zasypiam, marz�c o nim, ale
musz� czeka� do
czerwca. Kocham go, uwielbiam, ale czy ta mi�o�� ma przysz�o��?
Kochana redakcjo, jestem wasz� wiern� czytelniczk�. Napiszcie mi, czy ma
przysz�o��
zwi�zek z cudownym m�em, nie, m�czyzn� lat siedemset je... nie: siedemset
trzydzie�ci cztery,
kt�ry ukazuje si� tylko po p�nocy?
Serdecznie Was pozdrawiam, prosz� o szybki odpis � wierna czytelniczka Marysia.