14153

Szczegóły
Tytuł 14153
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14153 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14153 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14153 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

IAN CALDWELL uko�czy� w 1998 roku histori� na Uniwersytecie Princeton. Cz�onek elitarnego stowarzyszenia Phi Beta Kappa. Regu�a czterech (2004) stanowi jego debiut literacki. DUSTIN THOMASON uko�czy� w 1998 roku antropologi� i medycyn� na Uniwersytecie Harvarda. W 2003 roku obroni� prac� doktorsk� z medycyny na Uniwersytecie Columbia. Regu�a czterech (2004) jest jego debiutem literackim. Ian Caldwell Dustin Thomason Regu�a czterech Tytu� orygina�u: THE RULE OF FOUR ISBN 83-7359-267-9 WYDAWNICTWO ALBATROS Wydanie I Warszawa 2005 Naszym rodzicom Uwaga historyczna Hypnerotomachia Poliphili to jedna z najcenniejszych i najbardziej niezrozumia�ych ksi��ek, jakie ukaza�y si� w Europie Zachodniej wkr�tce po wynalezieniu druku. Do dzi� zachowa�o si� mniej egzemplarzy Hypnerotomachii ni� Biblii Gutenberga. Uczeni wci�� dyskutuj�, kim by� jej tajemniczy autor, Francesco Colonna, i jaki cel mu przy�wieca�. Dopiero w grudniu 1999 roku, pi��set lat od wydrukowania oryginalnego wydania Hypnerotomachii i kilka miesi�cy po wydarzeniach zrelacjonowanych w Regule czterech, ukaza� si� jej pierwszy pe�ny przek�ad na j�zyk angielski. Szanowny czytelniku, pos�uchaj, jak Polifilo opowiada swe sny, Kt�re zes�a�y mu najwy�sze niebiosa. Tw�j trud nie p�jdzie na marne, a jego s�owa ci� nie znu��, Poniewa� w tym wspania�ym dziele znajdziesz wiele cud�w. Je�li, powa�ny i nudny, gardzisz mi�osnymi historiami, Wiedz, b�agam, �e tu wszystko jest dobrze skomponowane. Odmawiasz? Ale� przynajmniej styl, nowy j�zyk, Powa�ne rozwa�ania i m�dro�� zas�uguj� na uwag�. Je�li to tak�e odrzucasz, zauwa� geometri�, Staro�ytn� m�dro�� wyra�on� znakami Nilot�w, Ujrzysz tu wspaniale pa�ace kr�l�w, Kult nimf, fontann i biesiad. Stra�nicy ta�cz�, ubrani niedbale, a ca�e Ludzkie �ycie zamkni�te jest w mrocznych labiryntach. Hypnerotomachia Poliphili, anonimowa Elegia do czytelnika Prolog My�l�, �e m�j ojciec � tak jak wielu z nas � po�wi�ci� znaczn� cz�� �ycia na rekonstruowanie historii, kt�rej nie dane mu by�o nigdy zrozumie�. Historia ta zacz�a si� niemal pi��set lat przed moim wyjazdem na studia i zako�czy�a si� wiele lat po jego �mierci. Pewnej nocy, w listopadzie 1497 roku, z mrok�w Watykanu wy�onili si� dwaj konni pos�a�cy i pop�dzili do ko�cio�a �w. Wawrzy�ca po�o�onego za murami Rzymu. To, co si� wtedy zdarzy�o, odmieni�o ich losy, a m�j ojciec wierzy�, �e mo�e zmieni� r�wnie� koleje jego �ycia. Nigdy nie przywi�zywa�em wi�kszej wagi do jego wiary. Syn to obietnica, jak� czas sk�ada m�czy�nie, gwarancja, jak� ma ka�dy ojciec, �e to, co jest mu drogie, nie zostanie pewnego dnia uznane za g�upot�, a osoba, kt�r� kocha najbardziej na �wiecie, �le go zrozumie. Jednak m�j ojciec, uczony znawca renesansu, nigdy nie l�ka� si� m�wi� o mo�liwo�ci powt�rnych narodzin. Tak cz�sto opowiada� mi histori� dw�ch pos�a�c�w, �e nawet gdybym bardzo si� stara�, z pewno�ci� nie zdo�a�bym jej zapomnie�. Ojciec wyczuwa�, jak to dzi� rozumiem, �e wynika z niej pewna nauka, pewna prawda, kt�ra w ko�cu nas po��czy. Pos�a�cy zostali wys�ani do ko�cio�a �w. Wawrzy�ca z listem pewnego szlachcica. Zostali ostrze�eni, by go nie otwierali, bo w przeciwnym razie czeka ich �mier�. List by� opatrzony czterema piecz�ciami z ciemnego laku i mia� zawiera� tajemnic�, kt�r� kilka wiek�w p�niej m�j ojciec pr�bowa� rozwik�a� przez trzydzie�ci lat. W tamtych czasach Rzym ogarn�y ciemno�ci, miasto utraci�o dawny polor i jeszcze go nie odzyska�o. Na sklepieniu Kaplicy Syksty�skiej wci�� namalowane by�o rozgwie�d�one niebo, a apokaliptyczny deszcz spowodowa� wylew Tybru, na kt�rego brzegach, jak twierdzi�y stare plotkary, pojawi� si� potw�r z cia�em kobiety i g�ow� os�a. Dwaj chciwi je�d�cy, Rodrigo i Donato, nie pos�uchali ostrze�e� swojego pana. Stopili lakowe piecz�cie nad p�omieniem �wiecy, po czym otworzyli list, by pozna� jego tre��. Przed wyruszeniem w drog� do ko�cio�a ponownie zapiecz�towali list, tak zr�cznie podrabiaj�c piecz��, �e nikt nie m�g�by dostrzec oszustwa. Gdyby ich pan nie by� tak m�drym cz�owiekiem, dwaj kurierzy z pewno�ci� by prze�yli. Przyczyn� zguby Rodriga i Donata nie by�y bowiem piecz�cie, lecz ciemny lak, w kt�rym zosta�y odci�ni�te. Gdy dojechali do �w. Wawrzy�ca, czeka� na nich pewien murarz, kt�ry wiedzia�, �e w laku znajdowa� si� ekstrakt z wilczej jagody, truj�cego ziela, kt�re powoduje rozszerzenie �renic. Dzi� zwi�zek ten u�ywany jest w medycynie, lecz w owych czasach korzysta�y z niego przede wszystkim w�oskie kobiety w celach kosmetycznych, gdy� szerokie �renice uwa�ano za oznak� pi�kno�ci. To w�a�nie z tego powodu ziele nazwano belladonn� co znaczy �pi�kna kobieta�. Gdy Rodrigo i Donato dwukrotnie topili lak, by otworzy� i zapiecz�towa� list, dym dosta� si� do ich oczu. Na miejscu, w ko�ciele, murarz zaprowadzi� ich do �wiecznika przy o�tarzu. Gdy ich �renice nie zw�zi�y si� mimo �wiat�a, wiedzia� ju�, co zrobili. Dwaj pos�a�cy na pr�no usi�owali skupi� wzrok, by zobaczy�, co robi murarz. Ten wykona� otrzymane polecenie: wyci�gn�� miecz i uci�� im g�owy. �To by� sprawdzian, czy s�udzy zas�uguj� na zaufanie�, powiedzia� jego pan. Pos�a�cy nie zdali egzaminu. M�j ojciec pozna� los Rodriga i Donata z dokument�w, kt�re odkry� na kr�tko przed �mierci�. Murarz nakry� zw�oki, po czym wywl�k� je z ko�cio�a, krew za� wytar� kawa�kiem p��tna do wyciskania sera i szmatami. Ich g�owy wsadzi� do juk�w po bokach wierzchowca, kt�rego dosiada�, a cia�a umie�ci� na grzbietach koni pos�a�c�w i przywi�za� je do swojego. W kieszeni Donata znalaz� list, po czym go spali�, poniewa� by�a to mistyfikacja i nie istnia� �aden prawdziwy adresat. Nim odjecha�, ukl�k� jeszcze przed o�tarzem, by wyrazi� skruch� z powodu grzechu, jaki pope�ni� na polecenie swego pana. Mia� wra�enie, �e sze�� kolumn ko�cio�a �w. Wawrzy�ca to wielkie, czarne z�by z otworem po�rodku. Prosty murarz przyzna�, �e zadr�a� na ten widok, poniewa� jako dziecko dowiedzia� si�, siedz�c na kolanach matki, wdowy, jak Dante opisa� piek�o. Wiedzia�, �e najwi�ksi grzesznicy mieli za kar� by� wiecznie prze�uwani przez lo�mperador del doloroso regno*. By� mo�e stary �wi�ty Wawrzyniec wreszcie wyjrza� z grobu, zobaczy� krew na r�kach biedaka i mu wybaczy�. Mo�e murarz nie doczeka� si� przebaczenia i zgodnie z obyczajami wsp�czesnych �wi�tych i m�czennik�w Wawrzyniec zachowa� kamienne milczenie. Jeszcze tej samej nocy, zgodnie z rozkazami pana, murarz zawi�z� cia�a pos�a�c�w do rze�nika. Zapewne lepiej, by�my nie wnikali, co si� z nimi sta�o. Ich kawa�ki murarz i rze�nik rozrzucili na ulicach. Mam nadziej�, �e zosta�y zebrane przez �mieciarzy lub zjedzone przez psy, nim kto� zd��y� je upiec. Rze�nik wymy�li� natomiast inny spos�b wykorzystania g��w nieszcz�nik�w. Miejski piekarz, kt�ry mia� w sobie diab�a, kupi� g�owy od rze�nika i nim poszed� wieczorem do domu, umie�ci� je w piecu chlebowym. Zgodnie z �wczesnym zwyczajem wdowy z miasteczka mog�y korzysta� z pieca po zmroku, gdy jeszcze nie wystyg�. Na widok ludzkich g��w w piecu niewiasty wrzasn�y z przera�enia i o ma�o nie zemdla�y. Tak oto g�owy Donata i Rodriga zosta�y wykorzystane do sp�atania figla starym kumoszkom, co wydaje si� do�� pod�ym losem. Wyobra�am sobie jednak, �e w ten spos�b obaj zdobyli s�aw�, o jakiej za �ycia mogli tylko marzy�. W ka�dej cywilizacji to w�a�nie wdowy s� stra�nikami zbiorowej pami�ci, te za�, kt�re znalaz�y ich g�owy w piecu chlebowym, z pewno�ci� nigdy tego nie zapomnia�y. Nawet, gdy piekarz przyzna� si�, co zrobi�, wdowy z pewno�ci� opowiada�y wszystkim rzymskim dzieciom o swoim odkryciu i tak kolejne pokolenie zapami�ta�o histori� o g�owach w piecu r�wnie dok�adnie, jak relacje o potworze wyrzuconym przez pow�d� na brzeg Tybru. Opowie�� o dw�ch pos�a�cach w ko�cu popad�a w zapomnienie, ale jedno nie ulega w�tpliwo�ci: murarz dobrze wykona� swoje zadanie. Sekret jego pana nigdy nie wydosta� si� poza mury �w. Wawrzy�ca. Rano, po zamordowaniu Donata i Rodriga, �mieciarze zebrali do beczek strz�py ich cia� i nikt nie zwr�ci� uwagi, �e zgin�li dwaj ludzie. Powolny proces przekszta�cania si� pi�kna w zgnilizn� i zgnilizny w materi� trwa� nadal, i niczym smocze z�by, kt�re posia� Kadmos, z�a krew wsi�k�a w rzymsk� gleb� i przynios�a odrodzenie. Min�o pi��set lat, nim kto� odkry� prawd�. Po pi�ciu wiekach i �mier� znalaz�a now� par� pos�a�c�w, a ja ko�czy�em w�a�nie ostatni rok studi�w w Princeton. Rozdzia� 1 Czas to dziwna rzecz. Najbardziej przygniata tych, kt�rzy maj� go najmniej. Trudno czu� si� l�ej ni� w m�odo�ci, gdy d�wiga si� na ramionach �wiat; czas daje tak uwodzicielskie poczucie mo�liwo�ci, �e nie ma si� �adnych w�tpliwo�ci, i� s� do zrobienia rzeczy wa�niejsze ni� kucie do egzamin�w. Widz� dzi� siebie tego wieczoru, kiedy wszystko si� zacz�o. Le�� na wznak na starej, czerwonej sofie w naszym pokoju w akademiku, �l�cz�c nad rozdzia�em o Paw�owie i jego psach w podr�czniku podstaw psychologii i zastanawiaj�c si�, dlaczego, u licha, nie odwali�em wymaganego wyk�adu z nauk przyrodniczych na pierwszym roku, tak jak wszyscy. Na ma�ym stoliku przede mn� le�� dwa listy. Ka�dy zawiera pewn� wizj� tego, co mia�bym robi� w przysz�ym roku. Jest wielkopi�tkowy wiecz�r, zimny kwiecie� w Princeton w stanie New Jersey. Przed sob� mam ju� tylko miesi�c studi�w i pod jednym wzgl�dem nie r�ni� si� od wszystkich koleg�w z rocznika tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�t dziewi��: z trudem odrywam si� od rozmy�la� o przysz�o�ci. Charlie siedzi na pod�odze przy lod�wce i bawi si� Magnetycznym Szekspirem, kt�rego kto� zostawi� w naszym pokoju tydzie� temu. Powie�� Fitzgeralda, kt�r� powinien czyta� do swojej pracy ko�cowej z angielskiego, le�y otwarta na pod�odze. Ma z�amany grzbiet i wygl�da jak zdeptany motyl, a on uk�ada zdania z magnes�w z wypisanymi na nich s�owami z szekspirowskich sztuk. Gdyby kto� go zapyta�, dlaczego nie czyta Fitzgeralda, mrukn��by w odpowiedzi, �e to bez sensu. Z jego punktu widzenia literatura pi�kna to tylko zabawa wykszta�conych ludzi, odpowiednik gry w trzy karty dla t�umu z uniwersytet�w: nigdy nie wychodzi to, co widzisz. Dla faceta o nastawieniu naukowym, takiego jak Charlie, jest to szczyt perwersji. Jesieni� zamierza zacz�� studiowa� medycyn�, ale my wszyscy wci�� musimy wys�uchiwa�, jak to w marcu dosta� dostateczny z plusem za prac� z angielskiego w po�owie semestru. Gil spogl�da na nas z u�miechem. Udaje, �e przygotowuje si� do egzaminu z ekonomii, ale w telewizji leci �niadanie u Tiffany'ego, a Gil ma s�abo�� do starych film�w, zw�aszcza z Audrey Hepburn. Dla Charliego mia� prost� rad�: je�li nie chcesz przeczyta� ksi��ki, wypo�ycz film. Profesor si� nie zorientuje. Gil ma zapewne racj�, ale Charlie uwa�a, �e to nieuczciwe, a co wi�cej, takie rozwi�zanie nie pozwoli�oby mu wyrzeka� na beznadziejn� literatur�, dlatego zamiast Daisy Buchanan ogl�damy po raz kolejny Holly Golightly. Wyci�gam r�k� i przestawiam s�owa na lod�wce, a� wreszcie zdanie na drzwiach przyjmuje posta�: Zda� czy nie zda�, oto jest pytanie. Charlie unosi g�ow� i patrzy na mnie z dezaprobat�. Kiedy siedzi na pod�odze, ma g�ow� prawie na tym samym poziomie co ja, cho� p�le�� na sofie. Gdy stoimy obok siebie, Charlie wygl�da jak Otello na sterydach. Jest czarny, wa�y dziewi��dziesi�t siedem kilogram�w i ma metr dziewi��dziesi�t pi��. Ja natomiast mam metr sze��dziesi�t siedem w butach. Charlie lubi m�wi� o nas Czerwony Olbrzym i Bia�y Karze�, poniewa� czerwone olbrzymy to bardzo du�e i jasne gwiazdy, natomiast bia�e kar�y s� ma�e i ciemne. Musz� mu czasem przypomina�, �e Napoleon mia� tylko metr pi��dziesi�t pi��, nawet je�li Paul ma racj�, �e po poprawnym przeliczeniu francuskich miar d�ugo�ci na angielskie wypada nieco wi�cej. Z naszej czw�rki w pokoju brakuje tylko Paula. Znikn�� gdzie� przed po�udniem i od tamtej pory nikt go nie widzia�. W ci�gu ostatniego miesi�ca mi�dzy nim a mn� cz�sto dochodzi�o do scysji, a poniewa� ma ostatnio bardzo du�o pracy, woli uczy� si� w Ivy, studenckim klubie, do kt�rego nale�� on i Gil. Paul pisze rozpraw� ko�cow� � to czeka wszystkich student�w Princeton, je�li chc� otrzyma� dyplom. Charlie, Gil i ja robiliby�my to samo, gdyby na naszych wydzia�ach nie obowi�zywa�y wcze�niejsze terminy. Charlie zidentyfikowa� nowe oddzia�ywanie mi�dzy bia�kami w pewnym szlaku neuronowym, Gil wysmarowa� co� na temat podatku liniowego, a ja z�o�y�em w ca�o�� r�ne kawa�ki rozprawy w wolnych chwilach mi�dzy wysy�aniem poda� o prac� a wyjazdami na rozmowy kwalifikacyjne. Jestem pewny, �e dysertacja zatytu�owana Frankenstein nie spowoduje rewolucji w humanistyce. Rozprawa dyplomowa to rzecz, kt�r� niemal wszyscy gardz�. Absolwenci z rozmarzeniem wspominaj� jak pisali swoje dysertacje, jakby nie mogli sobie wyobrazi� nic przyjemniejszego ni� pisanie stustronicowej pracy naukowej, gdy trwaj� jeszcze wyk�ady i trzeba podj�� decyzj� o wyborze kariery zawodowej. W rzeczywisto�ci praca nad rozpraw� to irytuj�ca, ci�ka har�wka. �To wprowadzenie do doros�ego �ycia�, powiedzia� Charliemu i mnie pewien profesor, tym denerwuj�cym, profesorskim tonem, jakiego nie mog� pozby� si� profesorowie, nawet, gdy nie wyk�adaj�. Chodzi o wzi�cie na swoje barki czego� tak wielkiego, �e prawie nie mo�na si� spod tego wygrzeba�. �To si� nazywa odpowiedzialno��, m�wi�. Dobierzcie sw�j rozmiar�. Co z tego, �e jedyn� rzecz�, kt�rej rozmiary sam bada�, by�a �adna studentka Kim Silverman. Liczy si� odpowiedzialno��. Musia�em si� zgodzi� z tym, co powiedzia� wtedy Charlie. Je�li Kim Silverman to w�a�nie ci�ar, spod jakiego nie mog� si� wydosta� doro�li, to prosz� mnie wpisa� na list�. W przeciwnym razie zaryzykuj� i pozostan� m�ody. Paul, jako ostatni z nas, ko�czy rozpraw� i nie ma w�tpliwo�ci, �e jego b�dzie najlepsza. Mo�e okaza� si� najlepsza na ca�ym roku, na wydziale historii i wszystkich innych. Magia inteligencji Paula polega na tym, �e jest najcierpliwszym cz�owiekiem, jakiego kiedykolwiek pozna�em. On po prostu zam�cza problemy, a� wreszcie �amie ich op�r. Kiedy� powiedzia� mi, �e policzenie stu milion�w gwiazd w tempie jedna na sekund� wydaje si� zadaniem, na kt�rego wykonanie nie starczy �ycia jednego cz�owieka, a w rzeczywisto�ci trwa�oby to tylko trzy lata. Kluczem jest koncentracja, umiej�tno�� i wola, by nie da� si� rozprasza�. To tajemnica talentu Paula: intuicyjne zrozumienie, jak wiele mo�na osi�gn�� powoli. Zapewne dlatego wszyscy tak wiele oczekuj� po jego rozprawie � wiedz�, ile gwiazd potrafi�by policzy� w trzy lata, a przecie� nad swoj� dysertacj� zacz�� pracowa� ju� prawie cztery lata temu. Typowy student wybiera temat rozprawy jesieni�, na ostatnim roku studi�w, i ko�czy pisa� wiosn�, natomiast Paul zacz�� ju� na pierwszym roku. Kilka miesi�cy po rozpocz�ciu jesiennego semestru postanowi�, �e zajmie si� ma�o znanym renesansowym tekstem Hypnerotomachia Poliphili. Potrafi� wym�wi� ten skomplikowany tytu� tylko dlatego, �e m�j ojciec bada� t� ksi��k� przez wi�ksz� cz�� swojej zawodowej kariery historyka renesansu. Trzy lata i sze�� miesi�cy p�niej, na dwadzie�cia cztery godziny przed terminem, Paul mia� ju� do�� materia�u, by zadowoli� nawet najbardziej wybrednego dziekana studium doktorskiego, a nie tylko college�u. Scysje mi�dzy nami bior� si� st�d, �e, zdaniem Paula, ja r�wnie� powinienem cieszy� si� z tych fanfar. Zim� przez kilka miesi�cy pracowali�my razem nad ksi��k� i wsp�lnie uda�o nam si� osi�gn�� wyra�ny post�p. Dopiero wtedy zrozumia�em, co mia�a na my�li moja mama, gdy m�wi�a, �e m�czy�ni w naszej rodzinie zakochuj� si� w pewnych ksi��kach r�wnie mocno jak w kobietach. Hypnerotomachia zapewne nie mog�a pochwali� si� szczeg�lnym urokiem zewn�trznym, lecz mia�a w sobie uwodzicielski spryt brzydkiej kobiety. Ci�g�e powroty do kryj�cej si� w niej tajemnicy stopniowo zmienia�y si� w na��g. Gdy zauwa�y�em, �e powoli staj� si� uzale�niony, tak jak m�j ojciec, zdo�a�em wyrwa� si� ze szpon�w na�ogu i rzuci� r�cznik na ring, nim zrujnowa�em zwi�zek z dziewczyn�, kt�ra zas�ugiwa�a na co� lepszego. Od tej pory stosunki mi�dzy Paulem a mn� wyra�nie si� zmieni�y. Kiedy ja si� wycofa�em, Paul poprosi� o pomoc Billa Steina, doktoranta, z kt�rym si� zaprzyja�ni�. Zbli�a si� ju� termin oddania dysertacji, a Paul sta� si� dziwnie tajemniczy. Zwykle wiele opowiada� o swojej pracy, natomiast od tygodnia przesta� o tym m�wi� nie tylko ze mn�, ale r�wnie� z Charliem i Gilem. Dysertacja sta�a si� tematem tabu. � No wi�c, na co si� decydujesz, Tom? � pyta Gil. � No � wzdycha Charlie, unosz�c g�ow� znad lod�wki. � Wszyscy siedzimy jak na szpilkach. Gil i ja j�czymy. Charlie u�y� angielskiego idiomu on tenter-hooks. Na kolokwium z angielskiego napisa�, �e pochodzi on z Moby Dicka, nie za� Adventures of Roderick Random Tobiasa Smolletta, poniewa� uzna�, �e brzmi jak nazwa przyn�ty rybackiej, nie za� s�owo oznaczaj�ce napi�cie. Od tej pory u�ywa tego zwrotu przy ka�dej okazji. � Sko�cz ju� z tym � m�wi Gil. � Wymie� jednego lekarza, kt�ry wie, co to takiego tenter-hook � odpowiada Charlie. Nim kto� odpowiedzia�, s�yszymy jaki� ha�as w sypialni, kt�r� dziel� z Paulem. Nagle w drzwiach pojawia si� Paul, w slipkach i koszulce. � Tylko jednego? � pyta, tr�c oczy. � Tobias Smollett. By� chirurgiem. Mog�em zgadn�� � m�wi Charlie, odrywaj�c wzrok od swoich magnes�w. Gil �mieje si�, ale nic nie m�wi. My�leli�my, �e poszed�e� do Ivy � Charlie po chwili przerywa niezr�czne milczenie. Paul kr�ci g�ow� i wraca do sypialni po notes. Jego w�osy koloru siana s� przygniecione z jednej strony, a na policzku wida� odci�ni�te fa�dy poduszki. � Trudno tam o spok�j � wyja�nia. � Pracowa�em w ��ku i zasn��em. Paul pewnie nie zmru�y� oka przez ostatnie dwa dni, mo�e nawet d�u�ej. Jego promotor, doktor Vincent Taft, naciska� bez przerwy, by Paul znalaz� jeszcze wi�cej materia��w. W odr�nieniu od wi�kszo�ci profesor�w, kt�rzy s� zadowoleni, gdy studenci nie zawracaj� im g�owy, Taft od pocz�tku dok�adnie �ledzi� prac� Paula. � No, co w ko�cu zrobisz, Tom? � pyta Gil, bo znowu zrobi�o si� cicho. � Podj��e� decyzj�? Spogl�dam na stolik. Gil ma na my�li dwa listy, na kt�re zerkam po ka�dym przeczytanym zdaniu. Jeden to list z Uniwersytetu Chicagowskiego z zawiadomieniem, �e zosta�em przyj�ty na studia doktoranckie na filologii angielskiej. Mam ksi��ki we krwi, dok�adnie tak samo jak Charlie medycyn�. Tytu� doktorski z Chicago bardzo by mi pasowa�. Musia�em powalczy� o przyj�cie troch� bardziej, ni� si� spodziewa�em, cz�ciowo dlatego, �e moje stopnie w Princeton zacz�y opada� w kierunku �redniej, ale wa�niejsza by�a druga przyczyna. Wci�� nie wiem, co w�a�ciwie chcia�bym w �yciu robi�, a dobry dziekan studium doktoranckiego potrafi wyw�szy� brak zdecydowania r�wnie dobrze, jak pies wyczuwa l�k. � My�l o pieni�dzach � m�wi Gil, nawet na chwil� nie odrywaj�c oczu od Audrey Hepburn. Gil jest synem bankiera z Manhattanu. Princeton nigdy nie by�o dla niego stacj� ko�cow�, a tylko przystankiem w drodze na Wall Street, okazj�, by si� rozejrze�. Pod tym wzgl�dem stanowi karykatur� samego siebie, ale potrafi si� �mia�, gdy z niego �artujemy. Dobrze wiemy, �e b�dzie si� tak u�miecha�, a� zostanie prezesem banku. Nawet Charlie, kt�ry z pewno�ci� zbije niez�� fortun� jako lekarz, nie b�dzie m�g� por�wna� swoich dochod�w z pensj� Gila. � Nie s�uchaj go � wtr�ca Paul z drugiego ko�ca pokoju. � S�uchaj g�osu serca. Spogl�dam na niego zdziwiony, �e my�li o czymkolwiek poza swoj� rozpraw�. � S�uchaj brz�czenia forsy � m�wi Gil i wstaje, by wyj�� z lod�wki butelk� wody. � Ile daj�? � pyta Charlie, na chwil� zapominaj�c o magnesach. � Czterdzie�ci jeden tysi�cy � zgaduje Gil. Zatrzaskuje lod�wk�, a z drzwiczek spada kilka el�bieta�skich wyraz�w. � Plus pi�� tysi�cy premii. No i opcje. Semestr wiosenny to gor�cy sezon na rynku pracy. W 1999 roku jest to rynek kupuj�cego. Czterdzie�ci jeden tysi�cy rocznie to mniej wi�cej dwa razy wi�cej, ni� si� spodziewa�em z moim dyplomem z filologii angielskiej, ale gdy por�wna si� t� kwot� z ofertami, kt�re dosta�o paru koleg�w z roku, mo�na pomy�le�, �e to zaledwie ja�mu�na. Si�gam po list z Daedalusa, firmy internetowej z Austin, kt�ra twierdzi, �e opracowa�a najlepszy na �wiecie software dla biur korporacji. Nie wiem prawie nic o tej firmie, a tym bardziej o biurach korporacji, ale koledzy nam�wili mnie, �ebym pojecha� na rozmow�. Tak te� zrobi�em, zach�cony pog�oskami o pensjach, jakie dostaj� na pocz�tek pracownicy sp�ek internetowych. Daedalus, zgodnie z panuj�c� mod�, nie przejmowa� si� tym, �e nie wiem nic o firmie i jej dzia�alno�ci. Je�li tylko oka�e si�, �e potrafi� rozwi�za� kilka �amig��wek, m�wi� poprawn� angielszczyzn� i jestem sympatyczny, dostan� prac�. I tak, w dobrym stylu Cezara, rozwi�za�em, by�em i dosta�em. � Prawie zgad�e� � m�wi�, czytaj�c list. � Czterdzie�ci trzy tysi�ce rocznie. Trzy tysi�ce premii z okazji podj�cia pracy. Opcje na tysi�c pi��set. � I gruszki na wierzbie � dodaje Paul. Tylko on zachowuje si� tak, jakby m�wienie o pieni�dzach by�o jeszcze gorsze od nich samych. � Marno�� nad marno�ciami. � Marno�� nad marno�ciami, a wszystko marno�� � powtarza Charlie, na�laduj�c gniewny baryton pastora z jego ko�cio�a, niskiego Murzyna z Georgii, kt�ry niedawno otrzyma� dyplom Seminarium Teologicznego w Princeton, po czym wraca do magnes�w. � B�d� ze sob� szczery, Tom � niecierpliwi si� Paul, ale nie patrzy mi w oczy. � �adna firma, kt�ra s�dzi, �e zas�ugujesz na tak� pensj�, nie przetrwa d�ugo na rynku. Nie wiesz nawet, co oni robi�. � Paul zn�w skrobie co� w notesie. Jak niemal wszyscy prorocy jest skazany na lekcewa�enie. Gil nie odrywa wzroku od telewizora, ale Charlie podnosi g�ow�, bo us�ysza� napi�cie w g�osie Paula. Pociera r�k� brod� pokryt� szczecin� zarostu. � No dobra, wszyscy maj� przesta�. Pora na troch� pary. Gil w ko�cu odwraca si� od telewizora. Zapewne, tak jak ja, us�ysza� lekki nacisk, z jakim Charlie wym�wi� s�owo �para�. � Teraz? � pytam. � Sko�czymy za p� godziny � m�wi Gil, spogl�daj�c na zegarek. Najwyra�niej pomys� Charliego przypad� mu do gustu, bo na znak poparcia wy��cza telewizor. Audrey znika z ekranu. Charlie zatrzaskuje Fitzgeralda. Perspektywa zakazanego owocu podzia�a�a na niego podniecaj�co. Z�amany grzbiet ksi��ki j�kn�� w prote�cie i Fitzgerald zn�w si� otworzy�, ale Charlie rzuci� go na sof�. � Ja pracuj� � protestuje Paul. � Musz� to sko�czy�. Paul dziwnie mi si� przygl�da. � O co ci chodzi? � pytam, ale on nie odpowiada. � Co z wami, dziewczyny? � niecierpliwi si� Charlie. � �nieg pada � przypominam im. Pierwsza �nie�yca w tym roku nawiedzi�a miasto w�a�nie dzisiaj, gdy ju� si� wydawa�o, �e na ka�dej ga��zce wida� przycupni�t� wiosn�. Zapowiadaj� trzydzie�ci centymetr�w �niegu, mo�e wi�cej. Uniwersytet zmieni� plan uroczysto�ci wielkanocnych, kt�re w tym roku mia�y obejmowa� wielkopi�tkowy wyk�ad Vincenta Tafta, promotora Paula. To nie najlepsza pogoda na pomys� Charliego. � Spotkanie z Currym masz dopiero o wp� do dziewi�tej, prawda? � Gil pyta Paula, pr�buj�c go nam�wi�. � Spokojnie zd��ymy. Popracowa� mo�esz wieczorem. Richard Curry, ekscentryczny stary przyjaciel mojego ojca i Tafta, by� mentorem Paula od pocz�tku studi�w. To on przedstawi� go kilku najwybitniejszym historykom sztuki i finansowa� jego badania nad Hypnerotomachi�. Paul patrzy na notes. To wystarcza, by w jego oczach pojawi�o si� znu�enie. � Sko�czymy za pi�tna�cie �sma � zach�ca go Charlie, kt�ry wyczu�, �e Paul jest bliski zgody. � Jak si� dzielimy? � pyta Gil. � Tom gra ze mn� � odpowiada Charlie po chwili namys�u. Mamy zagra� w now� wersj� jednej z ulubionych gier: szybki mecz paintballa w labiryncie tuneli ciep�owniczych pod kampusem. W tunelach jest wi�cej szczur�w ni� lamp, nawet zim� temperatura przekracza czterdzie�ci stopni, a teren jest tak niebezpieczny, �e policji nie wolno tam wchodzi�. Charlie i Gil wpadli na ten pomys� w trakcie sesji na drugim roku, a �r�d�em inspiracji by�a stara mapa, kt�r� Gil i Paul znale�li w swoim klubie, oraz gra, jak� uprawia� ojciec Gila i jego koledzy, gdy studiowali w Princeton. Nowa gra stopniowo zyskiwa�a popularno��; po pewnym czasie bra�o w niej udzia� kilkunastu cz�onk�w Ivy i prawie wszyscy kumple Charliego z pogotowia ratunkowego. Wi�kszo�� graczy by�a zaskoczona, �e to Paul okaza� si� jednym z najlepszych nawigator�w. Tylko my wiedzieli�my, �e Paul cz�sto korzysta� z tuneli, by przej�� z akademika do Ivy. Stopniowo jednak traci� zainteresowanie gr�. Frustrowa�o go, ze inni gracze nie dostrzegaj� tkwi�cych w niej mo�liwo�ci strategicznych i taktycznego baletu. Nie by�o go pod ziemi�, gdy w czasie wielkiego meczu w �rodku zimy niecelny strza� przebi� rur� z par�. Eksplozja spowodowa�a zerwanie plastikowej izolacji z przewod�w wysokiego napi�cia na odcinku sze�ciu metr�w. Niewiele brakowa�o, a dwaj pijani studenci trzeciego roku zostaliby usma�eni, na szcz�cie Charlie w por� ich wyci�gn��. Policja uniwersytecka zorientowa�a si�, co si� dzieje, i po kilku dniach dziekan wymierzy� liczne kary. Po tym wypadku Charlie zast�pi� strzelby na pociski z farb� czym� szybszym i bezpieczniejszym: kupi� na wyprzeda�y stary zestaw karabin�w laserowych. Jednak z uwagi na zbli�aj�cy si� koniec roku w�adze uniwersytetu og�osi�y, �e nie b�d� tolerowa� �adnych wykrocze� dyscyplinarnych. Wpadka mog�a oznacza� zawieszenie, a nawet relegacj�. Charlie wychodzi z sypialni z dwoma plecakami. Jeden podaje mnie. Wreszcie wk�ada czapk�. � Chryste, Charlie � j�czy Gil. � Idziemy tylko na p� godziny. Mia�em mniej rzeczy, gdy wyje�d�a�em na ferie. � B�d� przygotowany � odpowiada Charlie i zarzuca na ramiona wi�kszy plecak. � Zawsze to powtarzam. � Ty i skauci � mamrocz�. � Prawdziwi skauci � podkre�la Charlie, poniewa� wie, �e swoj� harcersk� karier� sko�czy�em na zuchach. � Panie gotowe? � przerywa nam Gil, staj�c w drzwiach. Paul bierze g��boki oddech, usi�uje si� obudzi�, po czym kiwa g�ow�. Przed wyj�ciem bierze z pokoju pager i przypina do paska. Charlie i ja rozstajemy si� z Gilem i Paulem przed naszym akademikiem Dod Hall. Wejdziemy do tuneli w dw�ch r�nych miejscach i b�dziemy dla siebie niewidzialni, dop�ki kt�ry� z zespo��w nie wykryje przeciwnik�w. � Nie s�ysza�em, �e jest co� takiego jak czarny skaut � m�wi� Charliemu, gdy idziemy przez kampus. Napada�o ju� wi�cej �niegu, ni� si� spodziewa�em. Jest zimno. Dopinam kurtk� narciarsk� i wbijam d�onie w r�kawiczki. � Nie przejmuj si� � odpowiada Charlie. � Nim ci� pozna�em, nie wiedzia�em, �e jest co� takiego jak bia�a cipa. Idziemy przez kampus jak we mgle. Od wielu dni, od kiedy sko�czy�em pisa� rozpraw� i coraz bli�szy by� termin sko�czenia studi�w, �wiat wok� wydawa� mi si� wirem niepotrzebnego ruchu � m�odsi biegaj� na zaj�cia, studenci czwartego roku pilnie pisz� dysertacje w dusznej pracowni komputerowej, teraz z nieba sypi� si� p�atki �niegu, zataczaj�c w powietrzu k�ka, nim wreszcie opadn� na ziemi�. Po paru minutach marszu zaczyna mnie bole� noga. Od wielu lat blizna na udzie regularnie zapowiada z�� pogod� sze�� godzin po tym, jak pogoda si� psuje. Ta blizna to pami�tka po wypadku. Nied�ugo po szesnastych urodzinach mia�em wypadek samochodowy, po kt�rym na ca�e lato wyl�dowa�em w szpitalu. Szczeg�y tego wydarzenia rozmy�y si� w mojej pami�ci, ale wci�� doskonale pami�tam, jak p�ka lewa ko�� udowa, przebija mi�nie i sk�r� i widz� jej koniec. Mia�em akurat tyle czasu, by zarejestrowa� ten widok, nim pod wp�ywem szoku straci�em przytomno��. Z�amane by�y jeszcze obie ko�ci lewego przedramienia i trzy �ebra z tej samej strony. Wed�ug lekarza z pogotowia ratunkowego, krwotok z t�tnicy uda�o si� zatamowa� w ostatniej chwili. Nim jednak wyci�gn�li mnie z wraku samochodu, m�j ojciec, kt�ry prowadzi�, ju� nie �y�. Oczywi�cie, wypadek bardzo mnie zmieni�. Po trzech operacjach i dw�ch miesi�cach rehabilitacji zosta�y mi b�le fantomowe, wyst�puj�ce z sze�ciogodzinnym op�nieniem po zmianie pogody, metalowe gwo�dzie w ko�ciach, blizna na nodze i dziwna luka w pami�ci, kt�ra w miar� up�ywu czasu wydawa�a mi si� coraz wi�ksza. Zmiany zacz�y si� od ubra� � najpierw inne rozmiary spodni i szort�w, nim wreszcie odzyska�em dawn� wag�, p�niej nowe fasony, skrywaj�ce przeszczep sk�ry na udzie. Zacz��em dostrzega� te� zmiany w rodzinie � najwi�ksze w matce, kt�ra zamkn�a si� w sobie, ale r�wnie� w starszych siostrach, Sarah i Kristen, coraz mniej czasu sp�dzaj�cych w domu. Po jakim� czasie zmienili si� moi przyjaciele i znajomi, a raczej powinienem chyba powiedzie�, �e to ja ich zmieni�em. Nie jestem pewny, czy potrzebowa�em przyjaci�, kt�rzy lepiej by mnie rozumieli, inaczej mnie widzieli, czy o co w�a�ciwie mi chodzi�o, ale starzy, niczym znoszone ubranie, po prostu ju� nie pasowali. Ludzie lubi� powtarza� ofiarom, �e czas leczy rany, tak jakby czas by� wielkim lekarzem. Po sze�ciu latach rozmy�la� mam na ten temat inne zdanie. Czas to taki facet w weso�ym miasteczku, kt�ry maluje ludziom obrazki na koszulach. Z pistoletu do malowania wylatuje rzadka kolorowa mg�a. W powietrzu unosz� si� pojedyncze krople, czekaj�c, a� trafi� na miejsce przeznaczenia. Gdy wreszcie ca�y proces dobiega ko�ca, na koszuli powstaje jaki� bohomaz. Podejrzewam, �e ktokolwiek kupuje takie koszule, jaki� jeden zbiorowy klient wiecznego weso�ego miasteczka, budzi si� rano i zastanawia, co, u licha, dostrzeg� w tych obrazkach. W tej analogii my jeste�my odpowiednikiem farby, jak wyja�ni�em to kiedy� Charliemu. Czas za� jest czynnikiem, kt�ry nas rozprasza. By� mo�e najlepiej wyrazi� to Paul, wkr�tce po tym, jak si� poznali�my. Ju� w�wczas by� fanatykiem renesansu. Mia� osiemna�cie lat i g��boko wierzy�, �e od �mierci Micha�a Anio�a cywilizacja stacza si� coraz ni�ej. Przeczyta� wszystkie ksi��ki mojego ojca na temat odrodzenia i ju� kilka dni po rozpocz�ciu pierwszego roku podszed� do mnie, �eby si� przedstawi�, poniewa�, przegl�daj�c galeri� zdj�� student�w, zwr�ci� uwag� na moje drugie imi�. Mam osobliwe drugie imi�, kt�re w pewnych okresach dzieci�stwa by�o prawdziwym kamieniem m�y�skim u mojej szyi. Ojciec chcia� nada� mi imi� swojego ulubionego kompozytora, ma�o znanego W�ocha z XVII wieku, bez kt�rego, zdaniem taty, nie by�oby Haydna, a tym samym r�wnie� Mozarta. Natomiast matka stanowczo nie zgodzi�a si� wype�ni� metryki urodzenia dziecka zgodnie z jego �yczeniem, poniewa� jeszcze przed moimi narodzinami twierdzi�a, �e Arcangelo Corelli Sullivan to dla dziecka zbyt wielkie nieszcz�cie, prawdziwa tr�jg�owa hydra imion. Sama by�a za Thomasem, na cze�� jej ojca. Cho� wyb�r ten nie �wiadczy� o wielkiej wyobra�ni, stosown� rekompensat� by�a wielka subtelno��. Gdy zatem rozpocz�y si� b�le porodowe, mama, jak to okre�li�a, rozpocz�a obstrukcj� na sali porodowej i nie pozwala�a mi pojawi� si� na �wiecie, dop�ki ojciec nie przysta� na kompromis. W chwili nie tyle inspiracji, co raczej desperacji, zosta�em nazwany Thomas Corelli Sullivan i tak ju� zosta�o. Mama mia�a nadziej�, �e uda mi si� ukrywa� drugie imi� mi�dzy pierwszym i nazwiskiem. Ojciec, kt�ry przywi�zywa� du�e znaczenie do imion i nazwisk, zawsze twierdzi�, �e Corelli bez Arcangela to jak Stradivarius bez strun. Uleg� matce, twierdzi�, tylko dlatego, �e chodzi�o o wi�ksz� stawk�, ni� ona by�a gotowa przyzna�. Mama rozpocz�a obstrukcj�, wyja�ni� z lekkim u�miechem, w ��ku ma��e�skim, a nie na sali porodowej. Tata nale�a� do ludzi, kt�rzy uwa�aj�, �e umowa zawarta pod wp�ywem nami�tno�ci jest jedynym dobrym usprawiedliwieniem b��dnego s�du. Kilka tygodni po poznaniu Paula opowiedzia�em mu t� histori�. � Masz racj� � powiedzia�, gdy przedstawi�em mu moj� analogi� z pistoletem do malowania. � Czas to �aden da Vinci. � Przez chwil� zastanawia� si� z tym swoim �agodnym u�miechem. � To nawet nie Rembrandt. To tylko tandetny Jackson Pollock. Mia�em wra�enie, �e Paul od pocz�tku �wietnie mnie rozumia�. Tak by�o z ca�� tr�jk�: Paulem, Charliem i Gilem. Rozdzia� 2 Charlie i ja stoimy przy wej�ciu do kana�u w pobli�u Dillon Gym, w po�udniowej cz�ci kampusu. Znaczek dru�yny Philadelphia 76 na jego we�nianej czapce wisi ju� tylko na pojedynczej nitce i ta�czy na wietrze. Ponad nami, w pomara�czowym �wietle sodowych lamp, kr��� ogromne roje �nie�nych p�atk�w. Czekamy. Charlie zaczyna traci� cierpliwo��, poniewa� marnujemy czas z powodu dw�ch studentek drugiego roku, kt�re stoj� po przeciwnej stronie ulicy. � Powiedz mi, co mam robi� � m�wi�. � Jest siedem po si�dmej � odpowiada Charlie, patrz�c na pulsuj�cy wy�wietlacz zegarka. � Policjanci zmieniaj� si� o si�dmej trzydzie�ci. Mamy dwadzie�cia trzy minuty. � My�lisz, �e wystarczy nam dwadzie�cia minut, �eby ich z�apa�? � Na pewno. � Charlie nie ma w�tpliwo�ci. � Je�li tylko zgadniemy, gdzie s�. � Spogl�da na drug� stron� ulicy. � No, ju� st�d, dziewczyny. Jedna z nich paraduje, mimo zamieci, w wiosennej sukience, zupe�nie jakby �nieg z�apa� j�, gdy si� ubiera�a i nie zd��y�a przebra�. Druga, Peruwianka, kt�r� znam z uniwersyteckich zawod�w, ma na sobie wiatr�wk� dru�yny p�ywackiej. � Zapomnia�em zadzwoni� do Katie. � Nagle doznaj� ol�nienia. Charlie spogl�da na mnie. � Dzi� ma urodziny. Mia�em jej powiedzie�, o kt�rej przyjd�. Katie Marchand z drugiego roku stopniowo staje si� dziewczyn�, na jak� nie zas�u�y�em. Jej rosn�ce znaczenie w moim �yciu jest faktem, kt�ry Charlie jako� akceptuje tylko dlatego, �e cz�sto powtarza sobie, i� inteligentne kobiety nierzadko wykazuj� fatalny gust w wyborze m�czyzn. � Masz jaki� prezent? � pyta. � Tak � m�wi� i zakre�lam d�o�mi prostok�t. � Zdj�cie z tej galerii w... � To mo�esz si� nie przejmowa�, �e nie zadzwoni�e� � przerywa mi Charlie, po czym wydaje z siebie co� mi�dzy mrukni�ciem i �miechem. � Zreszt�, teraz pewnie my�li o czym� zupe�nie innym. � A to co ma znaczy�? Charlie wyci�ga r�k� i �apie p�atek �niegu. � Pierwszy �nieg w tym roku. Naga Olimpiada. � Chryste, zupe�nie zapomnia�em. Naga Olimpiada to jedna z najbardziej lubianych tradycji Princeton. Ka�dego roku, gdy spada pierwszy �nieg, studenci drugiego roku gromadz� si� na dziedzi�cu Holder Hall. Otoczeni przez t�um widz�w z ca�ego kampusu, przybywaj� setkami, by z heroiczn� beztrosk� leming�w zrzuci� ubranie, biega� nago dooko�a i tarza� si� w �niegu. Rytua� ten narodzi� si� dawno temu, gdy Princeton by� uczelni� dla m�czyzn i masowa nago�� stanowi�a m�sk� prerogatyw�, tak jak sikanie na stoj�co i udzia� w wojnie. Gdy do zabawy przy��czy�y si� kobiety, niewielka impreza zmieni�a si� w wa�ne zdarzenie w kalendarzu, kt�re wszyscy koniecznie chc� zobaczy�. Przybywaj� nawet media, dziennikarze i telewizyjne wozy transmisyjne z tak odleg�ych miast jak Nowy Jork i Filadelfia. Sama my�l o Nagiej Olimpiadzie zwykle wystarcza, by rozja�ni� zimowe mroki w college�u, ale w tym roku, poniewa� przysz�a kolej na Katie, zdarzenie to jest dla mnie szczeg�lnie podniecaj�ce. � Jeste� gotowy? � pyta Charlie, gdy dziewczyny wreszcie sobie posz�y. Zmiatam nog� �nieg z pokrywy w�azu. Charlie kuca i wk�ada palce wskazuj�ce w dwa otwory w pokrywie. �nieg t�umi zgrzyt metalu o asfalt, gdy Charlie odci�ga klap�. Rozgl�dam si� czujnie. � Ty pierwszy � m�wi, k�ad�c mi r�k� na ramieniu. � Co z plecakami? � Przesta� marudzi�. Ruszaj si�. Kl�kam i opieram si� d�o�mi o ziemi� po obu stronach otworu. � do�u wydobywa si� g�sta fala gor�ca. Gdy pr�buj� zej��, wypchane kieszenie kurtki zawadzaj� o brzeg. � Do diab�a, Tom, ruszasz si� jak �limak. Wymacaj nog� �elazny szczebel. Na �cianie jest drabina. Wyczuwam pod butem szczebel i zaczynam schodzi�. � Dobra � m�wi Charlie. � We� to. Charlie przeciska przez otw�r najpierw m�j plecak, p�niej sw�j. W p�mroku ledwo wida� rury ci�gn�ce si� wzd�u� �cian. Z ciemno�ci dobiegaj� metaliczne odg�osy i syk pary. Jeste�my w jednym z tuneli ciep�owniczych pod kampusem, w kt�rych znajduj� si� rury dostarczaj�ce gor�c� par� z odleg�ej kot�owni do akademik�w i innych budynk�w uniwersyteckich. Charlie twierdzi, �e ci�nienie pary w rurach wynosi dwadzie�cia atmosfer. Obok ci�gn� si� mniejsze rury z gazem oraz przewody wysokiego napi�cia. Mimo to nigdy nie zauwa�y�em w tunelach �adnej tabliczki z ostrze�eniem, �adnego fosforyzuj�cego tr�jk�ta lub komunikatu uniwersyteckiej policji. Uniwersytet wola�by zapomnie� o istnieniu tuneli. Przy tym wej�ciu jest tylko jeden napis, kt�ry kto� ju� dawno wymalowa� czarn� farb�: LASCIATE OGNIE SPERANZA, VOI CH�ENTRATE. Paul, kt�ry zachowywa� si� tak, jakby w og�le nie czu� l�ku, gdy przeczyta� to po raz pierwszy, u�miechn�� si�, po czym przet�umaczy� Dantego na nasz u�ytek: Ty, kt�ry wchodzisz, �egnaj si� z nadziej�*. Teraz schodzi Charlie. Przed zej�ciem na d� wci�ga na miejsce pokryw�, by zamkn�� otw�r. Zeskakuje z ostatniego szczebla i zdejmuje czapk�. �wiat�o odbija si� od kropel potu na jego czole. Charlie od czterech miesi�cy nie by� u fryzjera i swoim afro prawie dosi�ga sufitu. �To nie afro, przekonywa� nas wielokrotnie. To tylko p�afro�. Charlie wdycha kilka razy st�ch�e powietrze, po czym wyci�ga z plecaka tub� Vick�s VapoRub. � Posmaruj si� pod nosem. Nie b�dziesz czu� smrodu � m�wi do mnie. Macham r�k�. Charlie nauczy� si� tej sztuczki podczas letniej praktyki u lokalnego lekarza s�dowego, kt�ry w ten spos�b chroni� si� przed smrodem trup�w podczas sekcji. Od wypadku ojca nigdy nie darzy�em szczeg�lnym szacunkiem przedstawicieli medycyny. Lekarze to dla mnie ob�udne t�paki, bez w�asnego zdania. Co innego Charlie. On jest cz�owiekiem do zada� specjalnych miejscowej ekipy pogotowia ratunkowego, facetem, kt�ry je�dzi do wszystkich trudnych przypadk�w i zawsze znajduje dwudziest� pi�t� godzin� doby, by da� nieznajomym ludziom szans� na pokonanie, jak to okre�la, Z�odzieja. Charlie wyci�ga z plecaka dwa karabiny laserowe, szare w paski, potem ta�my velcro. Gdy on grzebie w plecakach, ja zaczynam zdejmowa� kurtk�. Ju� teraz czuj�, �e ko�nierz koszuli przylepi� mi si� do karku. � Uwa�aj � upomina mnie Charlie i powstrzymuje gestem, nim zd��y�em rzuci� kurtk� na najwi�ksz� rur�. � Nie pami�tasz, co sta�o si� z wiatr�wk� Gila? � Zupe�nie zapomnia�em. Gil powiesi� kiedy� kurtk� na gor�cej rurze; po pewnym czasie stopi�a si� warstwa zewn�trzna i zapali�o wype�nienie. Musieli�my zadepta� ogie�. � Zostawimy tutaj kurtki i we�miemy je, gdy b�dziemy wracali � m�wi Charlie, wyjmuje mi z r�k kurtk� i wciska do sk�adanej torby podr�nej, kt�r� wiesza pod sufitem na jednym z pask�w. � Dzi�ki temu szczury nie dobior� si� do naszych rzeczy � wyja�nia i wyci�ga z plecaka kolejne przedmioty. Podaje mi latark� i walkie-talkie, po czym wyci�ga dwie butelki z wod� i mocuje je na zewn�trz plecaka. Na zimnych butelkach wida� krople rosy. � Pami�taj � m�wi � je�li si� rozdzielimy, nie id� z pr�dem. Je�li zobaczysz, �e kana�em p�ynie woda, id� pod pr�d. Inaczej, je�li wzro�nie poziom wody, mo�e ci� zala�. To nie twoje Ohio. Tu poziom wody ro�nie naprawd� szybko. To kara za to, �e zab��dzi�em poprzednim razem, gdy byli�my w jednej dru�ynie. Wachluj� si� po�� koszuli. � Chuck, Ohio wcale nie p�ynie w pobli�u Columbus. Charlie czeka, a� umocuj� detektor �wiat�a do uprz�y na piersiach, i ignoruje moj� uwag�. � No, to jaki mamy plan? � pytam. � Dok�d idziemy? � To zale�y od ciebie � u�miecha si� Charlie. � Dlaczego? � Bo ty jeste� Szerp� � wyja�nia, klepi�c mnie po g�owie. Charlie m�wi to tak, jakby Szerpowie byli magiczn� ras� kar�owatych przewodnik�w, jakimi� hobbitami. � Czego ode mnie oczekujesz? � Paul zna tunele lepiej od nas. Musimy wymy�li� odpowiedni� strategi�. � Gdzie jest najbli�sze wej�cie do tuneli po ich stronie kampusu? � pytam po chwili namys�u. � Jest jedno za Clio. Cliosophic to stary budynek towarzystwa dyskusyjnego. Usi�uj� wyobrazi� sobie nasze pozycje, ale gor�co m�ci mi my�li. � Stamt�d jest prosta droga do miejsca, w kt�rym stoimy. � Prosto na po�udnie, prawda? Teraz Charlie przez chwil� m�czy si� nad rozk�adem tuneli. � Prawda � potwierdza wreszcie. A on nigdy nie chodzi prostymi �cie�kami. � Nigdy. Wyobra�am sobie Paula, kt�ry zawsze usi�uje wyprowadzi� wszystkich w pole. � Zatem dzisiaj to zrobi. P�jdzie prosto. Przybiegnie prosto z Clio i spr�buje zaatakowa�, nim b�dziemy gotowi. � Racja � zgadza si� ze mn� Charlie i wbija wzrok w czelu�� tunelu. Na jego ustach pojawia si� u�miech. � Musimy wi�c go obej�� � m�wi�. � Zaj�� od ty�u. W oczach Charliego pojawiaj� si� b�yski. Klepie mnie po plecach tak mocno, �e pod ci�arem plecaka niemal zwalam si� na ziemi�. � Chod�my � m�wi. Zaczynamy i�� tunelem, ale nagle z radia wydobywa si� szum. Odczepiam je od paska i naciskam guzik. � Gil? Cisza. � Gil?... Nie s�ysz� ci�... W dalszym ci�gu �adnej odpowiedzi. � To zak��cenia. S� za daleko, �eby przes�a� sygna� � m�wi Charlie. Znowu wo�am Gila. Nic z tego. � M�wi�e�, �e to radio ma zasi�g � m�wi� do Charciego. � Przecie� oni s� ponad trzy kilometry od nas. � Trzy kilometry, gdy fale rozchodz� si� w powietrzu � wyja�nia Charlie. � Przez beton i ziemi� zasi�g jest znacznie mniejszy. � Radia s� przeznaczone do u�ycia w sytuacjach alarmowych. Jestem pewny, �e s�ysza�em g�os Gila. Przemierzamy w milczeniu jakie� sto metr�w, omijaj�c ka�u�e mazi i odchody. Nagle Charlie �apie mnie za ko�nierz i ci�gnie do ty�u. � Co, do cholery? � prycham, z trudem utrzymuj�c r�wnowag�. Charlie o�wietla latark� drewnian� k�adk� przerzucon� nad g��bokim rowem w tunelu. Przechodzili�my ni� w czasie poprzedniej gry. � Co si� sta�o? Charlie ostro�nie stawia nog� na k�adce. � W porz�dku. � W jego g�osie s�ycha� wyra�n� ulg�. � Nie zgni�a. Ocieram pot z czo�a. � Dobra � m�wi Charlie. � Chod�my. Charlie pokonuje desk� dwoma wielkimi krokami. Robi�, co mog�, by zachowa� r�wnowag�. Wreszcie bezpiecznie l�duj� po drugiej stronie rowu. � Masz � Charlie podaje mi butelk�. � Napij si�. Szybko prze�ykam �yk wody i id� za nim. Jeste�my w raju grabarza � dooko�a widok jak w trumnie, ciemne �ciany powoli zbiegaj� si� ku sobie w mroku. � Czy wszystkie tunele w tej okolicy wygl�daj� jak katakumby? � pytam. Moje my�li przerywaj� trzaski dochodz�ce z odbiornika. � Jak co? � Katakumby. Grobowiec. � Nie bardzo. Nowsze fragmenty s� zrobione z blachy falistej � m�wi Charlie, wykonuj�c d�o�mi fale. � Masz wra�enie, �e chodzisz po �ebrach. Mo�na pomy�le�, �e po�kn�� ci� wieloryb. Jak... � Charlie pstryka palcami, szukaj�c w my�lach por�wnania. � Co� z Biblii. Albo z Melville�a, z wyk�adu z angielskiego. � Jak Pinokio � wtr�cam. Charlie spogl�da na mnie i pr�buje zrozumie� �art. � Ju� chyba blisko � m�wi, gdy mu si� to nie udaje. Odwraca si� do mnie i dotyka radia. � Nie martw si�. Skr�cimy, trafimy ich kilka razy i do domu. W tym momencie w odbiorniku zn�w rozlega si� g�os. Tym razem nie ma w�tpliwo�ci, to Gil. � Ko�c�wka, Charlie. � Co to ma znaczy�? � pytam, staj�c. Charlie marszczy brwi. Czeka na powt�rzenie wiadomo�ci, ale radio milczy. � Nie dam si� na to nabra� � o�wiadcza wreszcie. � Nabra� na co? � Na has�o ko�c�wka. To ma oznacza� koniec gry. � Nie pieprz, Charlie. Dlaczego? � Bo co� si� sta�o. � Co takiego? Charlie podnosi palec, by mnie uciszy�. W oddali s�ycha� g�osy. � To oni � szepcz�. � Chod�my � odpowiada Charlie, unosz�c karabin laserowy. Charlie wyd�u�a krok i nie mam wyboru, te� musz� przy�pieszy�. Dopiero teraz, usi�uj�c za nim nad��y�, doceniam sprawno��, z jak� porusza si� w ciemno�ciach. Robi�, co mog�, by nie znikn�� poza zasi�giem mojej latarki. Gdy zbli�amy si� do skrzy�owania, Charlie mnie zatrzymuje. � Nie wychylaj si� za r�g. Zga� latark�, bo nas zobacz�. Macham r�k�, by do mnie podszed�. Gil znowu nadaje. � Ko�c�wka, Charlie. Jeste�my w tunelu p�noc-po�udnie pod Edwards Hall. G�os Gila jest teraz znacznie wyra�niejszy, bli�szy. Ruszam w kierunku skrzy�owania, ale Charlie mnie odpycha. Dwa snopy �wiat�a z latarek gwa�townie poruszaj� si� w przeciwnych kierunkach. Mru��c oczy w ciemno�ciach, dostrzegam dwie sylwetki. Us�yszeli nas i odwr�cili si�, kieruj�c latarki na nasze twarze. � Cholera! � warczy Charlie, zas�aniaj�c oczy. Na o�lep? kieruje karabin w stron� �wiat�a i naciska spust. W tym samym momencie s�ysz� mechaniczny g�os w odbiorniku: � Przesta�cie! � syczy Gil. � Co si� sta�o? � krzyczy Charlie, gdy jeste�my ju� blisko. Paul stoi nieruchomo za Gilem. Z g�ry pada na nich �wiat�o, przedostaj�ce si� przez kratk� zakrywaj�c� wej�cie do kana�u. Gil k�adzie palec na ustach i wskazuje kratk�. Z trudem dostrzegam dwie osoby stoj�ce nad nami przed Edwards Hall. � Bill pr�buje si� do mnie dodzwoni� � m�wi Paul, unosz�c pager do �wiat�a. Jest wyra�nie podniecony. � Musz� si� st�d wydosta�. Charlie spogl�da na niego zdziwiony, po czym wzywa gestem Gila i jego, by odsun�li si� od �wiat�a. � On nie chce si� ruszy� � szepcze Gil. Paul stoi bezpo�rednio pod metalow� kratk� i gapi si� na wy�wietlacz pagera. Z g�ry kapie stopiony �nieg. S�ycha�, jak kto� si� porusza. � Przez ciebie wpadniemy � sycz� do Paula. � Twierdzi, �e nigdzie indziej nie ma zasi�gu � wyja�nia Gil. � Bill nigdy si� tak nie zachowywa� � odpowiada cicho Paul. Ci�gn� go za rami�, ale on si� wyrywa. W��cza wy�wietlacz pagera i pokazuje go nam. Dostrzegam trzy cyfry � 911. � A to co ma znaczy�? � szepcze Charlie. � Bill musia� co� znale�� � niecierpliwi si� Paul. � Musz� si� z nim skontaktowa�. Kto� przechodzi po kratce i podeszwami przeciska �nieg przez szczeliny. Charlie sztywnieje. � S�uchaj, to jaki� przypadek. Tu nie ma zasi�gu... Przerywa mu ponowny pisk pagera. Teraz na wy�wietlaczu pojawia si� numer telefonu 116-7718. � Co to za numer? � pyta Gil. Paul odwraca wy�wietlacz do g�ry nogami. Teraz cyfry tworz� wiadomo�� BILL-911. � Wychodz� st�d, i to ju� � o�wiadcza Paul. � Nie przez t� dziur� � kr�ci g�ow� Charlie. � Na g�rze jest za du�o ludzi. � Paul chce, �eby�my wyszli przy Ivy � m�wi Gil. � Powiedzia�em mu, �e to za daleko. Mo�emy wr�ci� do Clio. Mamy jeszcze kilka minut do zmiany dy�uru policji. W pewnej odleg�o�ci pojawiaj� si� czerwone koraliki. To szczury czekaj� na to, co b�dzie dalej. � Dlaczego tak ci si� �pieszy? � pytam Paula. � Trafili�my na co� bardzo wa�nego... � zaczyna Paul, ale Charlie nie daje mu sko�czy�. � Clio to nasza szansa � m�wi, po czym spogl�da na zegarek i rusza na p�noc. � Jest si�dma dwadzie�cia cztery. � Lepiej si� po�pieszymy. Rozdzia� 3 Gdy zmierzamy na p�noc, korytarz nadal wygl�da jak pud�o, ale coraz cz�ciej �ciany s� z kamienia, a nie betonu. S�ysz� g�os ojca, wyja�niaj�cego etymologi� s�owa �sarkofag�: �Po grecku oznacza to �zjadaj�cy cia�o�... poniewa� Grecy robili grobowce z wapienia, kt�ry w ci�gu czterdziestu dni z�era� cia�o � zostawa�y tylko z�by�. Przewaga Gila wzros�a do siedmiu metr�w. Podobnie jak Charlie idzie bardzo szybko, bo dobrze zna tunele. W b��dz�cym �wietle latarki od czasu do czasu pojawia si� twarz Paula. Wilgotne od potu w�osy przyklei�y mu si� do czo�a. Przypominam sobie, �e od paru dni prawie w og�le nie spa�. Trzydzie�ci metr�w dalej czeka Gil. Rozgl�da si�, poganiaj�c nas do wyj�cia. Zastanawia si� nad planem awaryjnym. Tracimy za du�o czasu. Zamykam oczy i pr�buj� wyobrazi� sobie plan kampusu. � Jeszcze pi�tna�cie metr�w! � wo�a Charlie do Paula. � Najwy�ej trzydzie�ci. Wreszcie dochodzimy do w�azu ko�o Clio. � Unios� pokryw� i rozejrz� si� po okolicy � proponuje Gil. � B�d�cie gotowi do ucieczki t� sam� drog�, kt�r� przyszli�my. � Zerka na zegarek. � U mnie jes