13931

Szczegóły
Tytuł 13931
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13931 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13931 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13931 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Byle me on Prze�o�y�a Maria Magdalena Szwarc Wydawnictwo Da Capo Warszawa Tytu� orygina�u HIS AND HERS � 1993 by Cloverdale Press, lnc Published by arrangement Projekt graficzny ok�adki Robert Maciej Sk�ad i �amanie �KOLONEL" For the Polish translation Copyright � 1999 by Wydawnictwo Da Capo For the Polish edition Copyright � 1999 by Wydawnictwo Da Capo Wydanie I ISBN 83-7157-424-X Druk: Drukar�. GS, Krak�w tel.(012)260-15-01 Rozdzia� 1 K.ari Cortland po�piesznie sz�a korytarzem szko�y �redniej w Magnolii. Chcia�a jak najszybciej wydosta� si� z budynku i wr�ci� do domu. Dzisiejsze popo�udnie by�o po prostu katastrof�. Odgarn�a z twarzy d�ugie kr�cone w�osy i omal nie zderzy�a si� z Marsh� Jenkins, z kt�r� siedzia�a na chemii. Staraj�c si� chocia� na chwil� zapomnie� o swoim problemie, u�miechn�a si� do ciemnow�osej kole�anki. - Pewnie na dworze jest bardzo ciep�o - powiedzia�a. - Chcia�abym, �eby wiosny w Luizjanie nie by�y takie gor�ce. - Czasami kusi mnie wyjazd na Alask�. - Kari zachichota�a. June O'Connell Id�c wraz z kole�ank� zat�oczonym korytarzem, pomacha�a do kilku znajomych. W roli przewodnicz�cej przedostatniego rocznika najbardziej podoba�o jej si� to, �e ma kontakty z wieloma lud�mi. Zazwyczaj zwleka�a z powrotem do domu i rozmawia�a ze znajomymi. Jednak dzi� by�o inaczej - chcia�a wyj�� ze szko�y jak najszybciej. Wszystko zacz�o si� zaraz po lunchu. W czasie czwartej lekcji ponad dziesi�� os�b zapyta�o, czy to prawda, �e jej mama spotyka si� z ojcem Brandona Duncana. Kari d�ugo si� nad tym zastanawia�a. Je�li tak by�o, to dlaczego mama nic jej o tym nie powiedzia�a. Jak mog�a utrzymywa� co� takiego w tajemnicy? Na pewno Brandon opowiedzia� kolegom z dru�yny baseballowej o tym, �e jego ojciec um�wi� si� z jej mam�, a oni, nie trac�c czasu, pu�cili plotk� dalej. Jaki wstyd - pomy�la�a ponuro Kari. Ju� mia�a wyj�� ze szko�y, gdy kto� poklepa� j� w rami�. Odwr�ci�a si� i ujrza�a ch�opaka w zielonej sk�rzanej kurtce. - Ej, Kari! To prawda, co powiedzia� Brandon, �e jego ojciec ma randk� z twoj� mam�? - zapyta�, szczerz�c z�by. Tego by�o jej ju� za wiele. - Nie! Mam dosy� ci�g�ego wys�uchiwania tych bzdur! - krzykn�a. Odwr�ci�a si� i wybieg�a za drzwi. Takie sytuacje powtarza�y si� przez ca�e popo�udnie. Skoro mama zacz�a si� z kim� widywa�, to dlaczego musia� to by� akurat ojciec sportowca. Kari nienawidzi�a sportowc�w, a zw�aszcza Brandona Duncana! Bieg�a przez ca�� drog�. Zwolni�a dopiero wtedy, gdy dzieli�o j� od domu zaledwie kilka budynk�w. Byle nie on Natychmiast wbieg�a po schodach do swojego pokoju, rozrzucaj�c wszystkie ksi��ki. Wskoczy�a na ��ko i westchn�a. Je�li to wszystko prawda, to dlaczego mi o tym nie powiedzia�a? Dlaczego musz� si� o tym dowiadywa� w szkole? - zastanawia�a si� za�amana. Ma�y rudy jamnik, Rusty, napiera� na drzwi, dop�ki si� nie otworzy�y, po czym wskoczy� na ��ko. Kari obj�a go ramieniem i przyci�gn�a do siebie, bo potrzebowa�a pociechy. Kiedy umar� jej tata, ona i mama bardzo cierpia�y. W ko�cu jednak nauczy�y si� by� znowu szcz�liwe. A teraz mama mog�a przez jedn� randk� wszystko zmarnowa�. Kari obr�ci�a si� na drugi bok. Wiedzia�a, �e mama i tak wkr�tce kogo� by sobie znalaz�a, ale dlaczego wybra�a akurat ojca ch�opaka ze szko�y? Po chwili us�ysza�a jej kroki na schodach i lekkie pukanie do drzwi. - Mog� wej��?- zapyta�a pani Cortland. Kari nabra�a g��boko powietrza, by zachowa� spok�j. - Prosz�, wejd� - rzuci�a. - Czy co� jest nie w porz�dku? Pozbiera�am twoje ksi��ki; le�a�y porozrzucane na schodach. Chyba nie jeste� chora? - zapyta�a matka, k�ad�c podr�czniki na biurko. - Mamo, jest co�, o czym musz� wiedzie� - wymamrota�a Kari. - Czy um�wi�a� si� na randk� z ojcem Brandona? Pani Cortland popatrzy�a zmieszana i przez moment dziewczyna mia�a nadziej�, �e to by�a jednak tylko g�upia plotka. Mama przesun�a na bok jakie� ubrania i usiad�a na krze�le obok ��ka. Byle nie on June O'Connell - Owszem, um�wi�am si� z nim na czwartek wiecz�r. A wi�c to by�a jednak prawda. Kari zamar�a w bezruchu. �zy zacz�y nap�ywa� jej do oczu, mimo �e stara�a si� robi� wszystko, aby je powstrzyma�. - Dlaczego nic mi nie powiedzia�a�? Wszyscy w szkole wiedzieli. Dlaczego musz� by� ostatni� osob�, kt�ra si� o tym dowiaduje? Pani Cortland westchn�a ci�ko. - Tak mi przykro, Kari. Mia�am ci o tym powiedzie� dzi� wieczorem. Jestem zaskoczona, �e kto� jeszcze o tym wiedzia�. Nie przysz�oby mi do g�owy, �e to co� tak wielkiego. - Wielkiego?! - oburzy�a si� dziewczyna. - To jest po prostu straszne - doda�a zirytowana. - Kochanie, ja z nim id� tylko na kolacj�. - My�la�am, �e jeste�my szcz�liw� rodzin�. Dlaczego musisz si� z kim� umawia�? - Kari zda�a sobie spraw�, jak egoistycznie musia�o to zabrzmie�. Jednak ba�a si�, �e wszystko mi�dzy ni� a matk� zacznie si� zmienia�. Randka by�aby tylko pocz�tkiem. A gdyby mama postanowi�a ponownie wyj�� za m��? -Nie chc�, �eby ktokolwiek zaj�� miejsce taty - powiedzia�a ze smutkiem. - Oj, Kari. - Pani Cortland obj�a c�rk� i odgarn�a ciemnoblond w�osy z jej twarzy. - Nikt nie zajmie miejsca taty, wiesz o tym. I jestem z tob� szcz�liwa. Nie przetrwa�abym tych czterech lat bez ciebie. Potrzebujemy siebie nawzajem, ale ostatnio uzna�am, �e ju� czas mie� jakie� �ycie towarzyskie. No wiesz, za nieca�e dwa lata p�jdziesz na studia, a ja zostan� tu sama. Kari poczu�a si� podle. - Przepraszam, mamo. � Jak mog�a nie pomy�le� o uczuciach matki? Mimo wszystko nadal nie podoba� jej si� pomys� randki z ojcem Brandona. - Nie chodzi mi o to, �eby� nie mia�a przyjaci�. Ale nie mog�a� si� um�wi� z kim� innym? - Co masz do zarzucenia Chad... eee... panu Dun-canowi? - zapyta�a pani Cortland. Kari skrzywi�a si� na d�wi�k tego imienia. - Jego syn chodzi do mojej szko�y i jest ostatnim palantem. Pani Cortland wygl�da�a na zaskoczon�. - Naprawd�? S�ysza�am, �e Brandon jest czym� w rodzaju gwiazdy w ka�dej dyscyplinie. - Jest kretynem. Jednak wiele dziewczyn traktuje go jak bo�yszcze - powiedzia�a Kari z niesmakiem. - Daj mu szans�. Mo�e je�li go lepiej poznasz... - Nie chc� go zna�! Jest tak nad�ty, �e rozmawia tylko ze swoimi kolegami debilami, z nikim innym. Pani Cortland westchn�a. - A co z panem Sloanem? Nie ma �ony, jest przystojny - zasugerowa�a jej c�rka. Mama, �miej�c si�, potrz�sn�a jej d�oni�. - Nie baw mi si� tu w swatk�. Sama dam sobie rad�. Najwyra�niej nie, skoro sta� ci� tylko na poderwanie ojca Duncana - pomy�la�a dziewczyna. - A pomijaj�c to, jaki jest jego syn - kontynuowa�a jej mama- pan Duncan jest bardzo mi�y. Poza tym idziemy tylko na kolacj�. - Jak wy w og�le si� spotkali�cie? - Wsp�pracuj� z firm�, w kt�rej on pracuje -wyja�ni�a pani Cortland i wsta�a.- Zrobi� co� na June O'Connell kolacj�. Zjemy dzisiaj wcze�niej, bo mam jeszcze spotkanie. Zatrzymuj�c si� w drzwiach, doda�a: - Kari, nic si� nie zmieni, obiecuj�. - Nie r�b kolacji dla mnie. Zjem u Wendy. Musimy rozwi�za� dwa trudne zadania z matematyki na jutrzejsze zaj�cia z trygonometrii. - Dobrze, ale nie zostawaj u niej za d�ugo. Musisz przecie� wcze�nie wsta�. Kiedy mama wysz�a z pokoju, Kari zeskoczy�a z ��ka. Czu�a si� ju� troch� lepiej, ale tylko troch�. Mia�a nadziej�, �e humor jej si� poprawi, kiedy z Wendy Sawyer, jej najlepsz� przyjaci�k�, podo�a tym potwornym zadaniom. Wzi�a lakier i spryska�a kr�cone w�osy, przetykane ja�niejszymi od s�o�ca pasemkami, bezskutecznie pr�buj�c nada� fryzurze nowy kszta�t. Z westchnieniem od�o�y�a sprej, porwa�a ksi��ki i zbieg�a po schodach. Drzwi do domu Wendy otworzy�a pani Sawyer, Wskaza�a jej r�k� na g�r�, sk�d dochodzi�a g�o�na muzyka. Kari, pokonawszy schody po dwa stopnie naraz, wpad�a do pokoju przyjaci�ki. Wendy siedzia�a na ��ku i czyta�a �Seventeen". - Aj! - krzykn�a Wendy. Czasopismo wypad�o jej z r�ki. Wendy mia�a tylko metr pi��dziesi�t wzrostu, by�a o dobre pi�tna�cie centymetr�w ni�sza od Kari. Jej du�e br�zowe oczy i ciemne, �ci�te w niesamowity spos�b w�osy nadawa�y jej wygl�d modelki. Wendy 10 Byle nie on marzy�a o tym, by pracowa� w �wiecie mody, a Kari, patrz�c na ni�, by�a pewna, �e kiedy� jej si� to uda. - Rozwi�za�a� te zadania z matmy? - zapyta�a Wendy. Kari potrz�sn�a g�ow�. - Uzna�am, �e b�dzie lepiej, je�li zrobimy to razem. Jednak najpierw opowiem ci, jaki koszmar dzieje si� u mnie w domu. Oczy Wendy si� rozszerzy�y. - Co si� sta�o? - Nie s�ysza�a�? My�la�am, �e ca�a szko�a wie. - Nie s�ysza�am o niczym. Co si� dzieje? - Tragedia. Moja mama ma randk� z ojcem Bran-dona Duncana. - Chyba �artujesz! - krzykn�a Wendy. - Czy on jest tak samo boski jak Brandon? - Bo�e, Wendy! On mo�e i nie�le wygl�da, ale nie znasz takich g�upk�w jak on? Chyba kto�, kogo przezywaj� Bubba, nie mo�e straszy� inteligencj�! A Brandon na domiar z�ego jeszcze zadziera nosa. Wendy skrzywi�a si�. - To przezwisko mo�e i jest g�upie, ale sk�d wiesz, �e Brandon jest taki naprawd�? - M�wisz jak moja mama. - Kari j�kn�a. Wendy popatrzy�a na ni� z�o�liwie. - Mnie tylko zastanawia, jak on mo�e by� tak dobry w ka�dej dyscyplinie. Nie uwa�asz, �e by�oby ciekawie um�wi� si� z kim� z naszej szkolnej dru�yny? - Przesta�, Wendy. Nie um�wi�abym si� z Bran-donem, nawet gdyby mnie o to b�aga�. Poza tym nawet go nie znam. - Czy on chodzi z tob� na jakie� zaj�cia? 11 1 Jkne 0'Connell W kuchni nala�a sobie mleka i wyci�gn�a pude�ko . �ytnimi krakersami. Usiad�a przy stole i rzucaj�c lf*stka Rusty'emu, my�la�a o �yciu towarzyskim ma-' V. Nie wini�a jej za to, �e chce nawi�za� nowe ^jomo�ci. Ale skoro chcia�a si� z kim� umawia�, to *im� innym, a nie z ojcem Brandona. Chyba powinnam znale�� mamie odpowiedniego zadecydowa�a w ko�cu Kari. Rozdzia� 2 .Nast�pnego dnia, gdy Kari sta�a na korytarzu w pobli�u klasy, zauwa�y�a Brandona przechadzaj�cego si� z dwoma kolegami. Musia�a przyzna�, �e wiele dziewczyn da�oby si� zabi� dla jego ciemnych kr�conych w�os�w i tych d�ugich, g�stych rz�s. Zagryz�a warg�. Je�li mia�a wykona� jaki� ruch, powinna to zrobi� teraz. Id�c do klasy, zwolni�a kroku, by dotrze� do drzwi w tej samej chwili co Brandon. Kiedy stan�a przy nim, u�miechn�a si� i powiedzia�a: �Cze��". Wyraz rozbawienia znik� z jego twarz. Nie odpowiedzia�, tylko kiwn�� lekko g�ow� i, omijaj�c j�, wszed� do klasy. Kari patrzy�a za nim z narastaj�c� w�ciek�o�ci�. Co on sobie wyobra�a? Pr�bowa�a by� tylko mi�a, a on potraktowa� j� jak powietrze. Co za cham! June 0'Connell Zaciskaj�c z�by, posz�a na swoje miejsce. Stara�a si� udawa�, �e nic si� nie sta�o. Ostro�nie po�o�y�a ksi��ki na stole, chocia� ch�tniej rzuci�aby nimi w Brandona. - Ej, co si� dzieje?- zapyta�a Marsha Jenkins, jej kole�anka z �awki. - Wygl�dasz, jakby ci� przed chwil� ugryz� grzechotnik. - Co� podobnego - oburza�a si� wci�� Kari. Przypuszcza�a, �e Brandon siedzi z ty�u sali i na�miewa si� z niej wraz ze swoimi g�upimi kolegami. Umy�lnie opu�ci�a na pod�og� o��wek. Chcia�a, przekr�caj�c si� na krze�le, by go podnie��, zerkn�� na Brandona. Tymczasem stwierdzi�a ze zdumieniem, �e patrzy prosto na ni�. Kiedy ich spojrzenia si� spotka�y, skrzywi� si� i odwr�ci� wzrok. - O matko, jak on mnie denerwuje! - powiedzia�a Kari na g�os. Podnios�a o��wek i odwr�ci�a si� twarz� do tablicy. - Kto ci tak dzia�a na nerwy? - zapyta�a Marsha. - Brandon Duncan. Wiesz co� o nim? Marsha zerkn�a przez rami�. - Niewiele wi�cej od ciebie. Tylko to, �e jest boski i �e jest najlepszym sportowcem w naszej szkole. Kole�anka, z kt�r� mam angielski, twierdzi, �e on jest ma�om�wny. - Ma�om�wny? Nie mog� w to uwierzy�. Zawsze rozmawia ze swoimi g�upkowatymi kolegami. Marsha wzruszy�a ramionami. - On mnie specjalnie nie obchodzi. Od kiedy pozna�am Jeffa, nie ogl�dam si� za Brandonem. - Ja te� si� nie ogl�dam! Nie cierpi� tych nad�tych sportowc�w. 16 Byle nie on Po chwili do klasy wszed� pan Adams - nauczyciel chemii. Kari otworzy�a zeszyt, ale nie mog�a si� skupi� na lekcji. Rozpiera�a j� w�ciek�o�� na Brandona i jego ojca. W ko�cu si� uspokoi�a; wmawia�a sobie, �e nie ma si� czym przejmowa�. Mo�e randka mamy z panem Duncanem oka�e si� zupe�n� klap�. W czwartkowy wiecz�r Kari wygl�da�a z okna, czekaj�c na przyjazd pana Duncana. Nie namawia�a mamy na odwo�anie randki, ale nie mia�a zamiaru spotka� go przy drzwiach. Przydrepta� do niej Rusty. Kari, patrz�c przez okno, mechanicznie drapa�a go za uchem. W ko�cu w jej ulic� skr�ci� ciemnozielony samoch�d i podjecha� wolno pod dom. O nie! Mercedes! Czy nie m�g�by je�dzi� poobijanym chevroletem lub czym� podobnym? Odchyliwszy g�ow�, by nie m�g� jej zobaczy�, obserwowa�a pana Duncana, kiedy wysiada� z samochodu i wchodzi� na ganek. Musia�a przyzna�, �e jest naprawd� przystojny. Mia� ciemne w�osy, przypr�szone siwizn�, tak samo kr�cone jak Brandon. By� te� r�wnie dobrze zbudowany jak syn; ramiona prawie rozsadza�y mu kurtk�. Bo�e, dlaczego on nie jest chudy, ko�cisty i szpetny? - pomy�la�a. Rozleg� si� d�wi�k dzwonka. Rusty swoim zwyczajem wybieg� z pokoju, szczekaj�c. - Kari! - zawo�a�a pani Cortland, id�c po schodach, by otworzy� drzwi. � Chcia�abym, �eby� pozna�a pana Duncana. 17 June 0'Connell By�a to ostatnia rzecz, jak� Kari mia�a ochot� us�ysze�. Uciek�a do �azienki i odkr�ci�a do ko�ca kurek prysznica. Bo przecie� skoro bra�a prysznic, nie mog�a nikogo pozna�. - Nie mog� teraz zej��, mamo! - krzykn�a. Kilka minut p�niej, kiedy droga wydawa�a jej si� bezpieczna, pobieg�a do swojego pokoju i wyjrza�a przez okno. Kiedy zobaczy�a, �e pan Duncan otwiera mamie drzwi samochodu, skrzywi�a si�. Mama wygl�da�a �wietnie, zw�aszcza gdy przes�a�a swojemu towarzyszowi czaruj�cy u�miech. Kari mia�a nadziej�, �e randka oka�e si� kompletnym niewypa�em, ale na razie zapowiada�a si� nie�le. P�nym wieczorem, kiedy sko�czy�a prac� domow� z chemii, zabra�a si� do pisania wypracowania z angielskiego. Wci�� jednak zastanawia�a si� nad tym, jak� restauracj� wybra� pan Duncan i czy po kolacji zabierze mam� dok�d� jeszcze. Oko�o dziesi�tej postawi�a na kuchence czajnik z wod�. Mia�a nadziej�, �e po powrocie mamy usi�d� nad fili�ank� herbaty i us�yszy relacj� o tym, jak straszna by�a randka. Kwadrans p�niej us�ysza�a, �e otwieraj� si� frontowe drzwi. - Cze�� - powiedzia�a pani Cortland weso�ym g�osem. Kari wesz�a do przedpokoju. - Chcesz herbaty? - Brzmi zach�caj�co. - Mama pod��y�a za ni� do kuchni. Kari zaparzy�a dwa kubki herbaty, po czym usiad�y razem przy stole. - On ma luksusowy samoch�d - zagai�a. 18 Byle nie on - �adny, prawda? Dziewczyna popatrzy�a krzywo na matk�, kt�ra najwyra�niej buja�a w ob�okach. - Taki samoch�d musi by� bardzo drogi. Czy on jest bogaty? - spyta�a i wstrzyma�a oddech. Nie chcia�a, �eby pan Duncan mia� na swojej li�cie zalet kolejny plus. - To s�u�bowy samoch�d, a poza tym to nie nasz interes, czy pan Duncan jest bogaty, czy nie - odpar�a mama. - Czy on... Czy on co� pr�bowa�, no wiesz... Pani Cortland wybuch�a �miechem. - O, Kari. Co to za pytanie. Chyba wydaje ci si�, �e jeste� moj� matk�, a ja twoj� c�rk�. Nie, nie pr�bowa� niczego. Przez ca�y czas zachowywa� si� jak prawdziwy d�entelmen. Kari wpatrywa�a si� w mam�, kt�ra wygl�da�a tak naiwnie jak nastolatka po powrocie z wielkiego balu. Zda�a sobie spraw�, �e dawno nie widzia�a jej tak szcz�liwej. - Przepraszam, mamo. - Nachyli�a si� i poca�owa�a j� w policzek. - Ciesz� si�, �e si� dobrze bawi�a�. Kiedy le�a�a w ��ku, ci�gle jeszcze widzia�a pe�ne zachwytu oczy matki. Nie chcia�a jej unieszcz�liwia�, ale by�a pewna, �e pan Duncan nie jest jedynym wspania�ym m�czyzn� na �wiecie. Zaczn� szuka� ju� jutro - postanowi�a. Nast�pnego dnia Kari w drodze do szko�y spotka�a Wendy. - I jak tam si� uda�a wczorajsza randka? - zapyta�a przyjaci�ka od razu. 19 June O'Connell - Podoba�o jej S|� _ odpowiedzia�a Kari i westchn�a. Wendy pisn�y z zachwytu, jednak gdy zobaczy�a wyraz jej twarzy t st�umila emocje. - Co robi�a�, ^iedy ich nie by�o? - Sp�dzi�am Caty wiecz�r nad prac� domow�. - Dlaczego nie przysz�a� do mnie? - Chcia�am zobaczy�, jak wygl�da ten pan Duncan -wyja�ni�a Kari. - Ej, szpiegowa�a� ich? - rzuci�a Wendy. - Nie szpiegOwa�am. po prostu go �sprawdza�am", to wszystko. A przy okazji, znasz jakiego� samotnego faceta? Wendy za�mia�a si�. - W szkole pe�no ich - odpar�a. - M�wi� o takim w wieku pana Duncana - sprostowa�a Kari. - O, rozurtiiem odpowiedni dla twojej mamy? Kari kiwn�y g}Ow�. - Wykombinowa�am, �e je�li znajd� mamie innego faceta, pan Duncan zniknie z jej �ycia. Jej przyjaci�lka zachichota�a. - B�d� mi^a oczy otwarte na fajnych starszych pan�w! Kari nie t^g�a si� tego dnia skupi� na lekcjach. By�a zbyt Zaj�ta list� m�czyzn odpowiednich dla mamy. Popatrzy�a na pana Ellisa, kt�ry akurat m�wi� o wojnie arneryka�sko-hiszpa�skiej. Umie�ci�aby go na li�ci e, gdyv> by� 0 dwadzie�cia lat m�odszy. U�miechn�a si�, kiedv wyobrazi�a sobie mam� z siwym i przy-garbionym nauczycielem historii. 20 Byle nie on Gdy na trzeciej lekcji wchodzi�a do pomieszczenia samorz�du szkolnego, nie mia�a jeszcze na li�cie �adnego nazwiska. Po kilku minutach zjawi�a si� Wendy. - Masz ju� jakie� pomys�y? - spyta�a. Kari pokr�ci�a g�ow�. - Nie, ale wydaje mi si�, �e nied�ugo kogo� wymy�l�. A ty? - Te� jeszcze nic, ale ca�y czas si� nad tym zastanawiam. Pos�uchaj: idziesz dzisiaj na mecz? To jeden z tych wa�niejszych. Po po�udniu organizuj� spotkanie z dru�yn�, �eby kibice mogli troch� zapali� zawodnik�w do walki. - Nie wiem co prawda, czy jest kto�, kto mniej ni� ja interesuje si� baseballem i baseballistami, ale jako przedstawiciel samorz�du powinnam tam by�. Chyba p�jd�. Wendy u�miechn�a si�. - To dobrze. Szkoda, �e nie wyst�pi� w kr�tkich spodenkach. Lubi� facet�w w szortach. Kari popatrzy�a na ni� z oburzeniem. - Wendy! Ty masz my�le� o honorze szko�y, a nie o facetach. - Mamy inne priorytety. Chod�, idziemy malowa�. Wykonanie transparent�w na mecz Gator�w - dru�yny high school w Magnolii - by�o obowi�zkiem samorz�du szkolnego; Kari pomaga�a przyjaci�ce w wykonaniu tego zadania. Podnios�a marker i powiedzia�a: - Chyba napisz� na jednym: �Brandon Duncan to idiota". - Nie zrobisz tego - zaprotestowa�a Wendy. Kari zacz�a si� �mia�. 21 June 0'Connell - Nie zrobi�, al e mia�abym ochot�. Wreszcie dziewczyny zebra�y swoje prace i wysz�y na dw�r na szkoln^ dziedziniec, gdzie czeka�a reszta os�b, kt�re mia�y ^'e zaj�� transparentami. - Sko�czmy z t^mjak najszybciej i chod�my na t� imprez� - powiedz ^�a Wendy. Przez nast�pn� �odzin� pracowali w szale�czym tempie, by sko�czy� na czas. Gdy rozleg� si� d�wi�k dzwonka, Kari, We ndy i inni pod��yli do sali gimnastycznej, gdzie mia�fc* si� odby� impreza. Na sali dziewczyny z zespo�u dopinguj�cego rozpocz�y ju� sw�j sta�y popis. Kiedy pojawili si� zawodnicy, t�um zacz�� wiwatowa�. - Chyba nie musimy przejmowa� si� honorem szko�y! - wrzasn�a Wendy, chc�c przekrzycze� ha�as z trybun. Dru�yna Gator�W usiad�a obok zespo�u dopinguj�cego, kt�rego Uderza po kolei przedstawia�a i wychwala�a ka�dego ^Portowca, gdy ten wychodzi� na podium. Brandon Duncan by� ostatni. Kiedy podszed� do mikrofonu, t�um Zacz�� szale�. Kari popatrzy�a na Wendy i skrzywi�a si�. - Wygl�da na to, �e jestem tu w mniejszo�ci. - Dobrze przynajmniej, �e to widzisz - odpar�a jej przyjaci�ka, �miej�^ si�. Ha�as ucich�, gdy� wszyscy chcieli us�ysze� to, co Brandon ma do powadzenia o meczu, kt�ry wkr�tce mia� si� odby�. Nie Powiedzia� wiele. - Southfield zostaje dzi� pokonany. Nie maj� szans z Gatorami! - Ale to by�o g�upfe - wyszepta�a Kari. - Chod�my st�d. Od tego gadania robi mi si� niedobrze. 22 Byle nie on - Czy pi�ciuset kibic�w mo�e si� myli�? - zapyta�a niewinnie Wendy. - Szalej� za nim tylko dlatego, �e jest niez�ym sportowcem. Gdyby by� zwyk�ym uczniem, nie cieszy�by si� tak� popularno�ci�. Wendy zachichota�a. - Faceta o takim wygl�dzie trudno nazwa� zwyk�ym uczniem. Kari wiedzia�a, �e przyjaci�ka ma racj�. Nawet gdyby nie by� najlepszym sportowcem, dziewczyny by za nim szala�y - tak by� przystojny. Jednak Kari wola�a inteligentnych ch�opak�w, a Brandona do nich nie zalicza�a. 1 ii 00 p. es o 31 S 2.9 3 - N S5 9 cv i 0Q 5 N N P N N N <1> l l 8 N N o- P P O co & z ^ a -d I S v> P *"2 . & \ P P CD CO N 3 " 1 3 S 9 3 L2 p SSiisTi co N a t/i CD o O o N o p .p S.np 3 31.5: o p^ p p vi PT fi- L.L N- OJ O o N L2 .cl ct> n o- -? o* p N N CO co t/i N %*-% ^ ^ P- W T3 2i y- co **S CV P" ct> n^BS-^ 8 2cf5 N CO AP p ^ g N 8� ^ o c a.-e co ^- *~t t/l NI' f�.ass-s.�^s^^s. ^ & N li&ps.-ts *S: 1^ B&l .H P ^^^3 B ^^3 ?r N N � < p &.*� 3 O v> o P o C6 Q�S ^ ^ 2. P*. o s o- 2 ^ l S o 2 2. � p P ^ ^ 5 K.. R SB L'9 51 <co *g. co p " 3&. o p P CO ^ CM^ 3 s B ? �" p 0Q "-< -C6 p_ CD p p co _ o o. ?*-< p 21^ o p 3;e 3. & ? i p^ js *� <0 co s o- p p II S- o <� g. -fis. co t/i O o -cu co p 7^ co i-> P i N- 3 E. W CD �5*^ CD .o 8 3,cg I N P 52 P- ?? C o o N- � ci- ts w^ co ^^< cd o era p P- CO ct&S 5a CD p N- <D 69 s. B ^ F 2 p CD f> ara 2. O CD O- s b p & N 5 N CO t�i <S> 5* C <D ?r^ ^ p B-^ -d KT3 N t/l p N E p p Ni g1. S *�' i. co N CD � O, o jP ^ o 2 o o o<a N"P O N.O *f. CD 3 p� SL n CD �a-s* b s & N es 51 E feg --? ?Qi5NO p o a >t� <-> ^T3 p 3 p- CD N C P ' N P e p N P P P P- P P LJ. P * St S' ^ <CD -5 8 CD co i p p cc* o 2 P <!*; P N N co p o es O S-3 p >^ p p. d CL �2 P 8 8 a ? O P/ N N oB a 1 i sr.L� & !L er p B O Bu .CD i co % g- O CD P 3-O <D *� *5 O O CD ^ CD CO N 1 ' a b. 3 N O b p* co p Q & O &3 1 p p I co - p I I *s CD 3- CD i ByJe i 5. o June O'Connell Kari otworzy�a drzwi i zobaczy�a listonosza, wpychaj�cego listy do skrzynki pocztowej. - Cze��, Sam. Jest co� do mnie? - zapyta�a. - Poczekaj, a� ten potw�r si� zamknie. - Wyci�gn�� z torby ciasteczko dla ps�w i rzuci� je Rusty'emu. Jamnik z�apa� je i pobieg� z powrotem do domu. -Nadal czekasz na list od ksi�cia z bajki? - za�artowa� Sam. - By�abym szcz�liwa, gdyby ktokolwiek do mnie napisa�. - Nagle Kari zacz�a dok�adniej przygl�da� si� Samowi. By� ca�kiem atrakcyjny, na sw�j �listonoszo-wy" spos�b. I by� wy�szy od mamy, i...- Sam-odezwa�a si�, troch� si� wahaj�c - czy ty jeste� �onaty? Popatrzy� na ni� zaskoczony. - Ja? �onaty? Od dziesi�ciu lat nie. - Co si� sta�o z twoj� �on�? - wyrzuci�a z siebie Kari i bardzo si� zarumieni�a, kiedy zda�a sobie spraw� z tego, co powiedzia�a. Sam nie zwr�ci� na to uwagi. - Odesz�a z jakim� bogatym facetem. Roznosz�c poczt�, niewiele si� zarabia. - U�miechn�� si� pod nosem i poda� dziewczynie kilka list�w i czasopism. -Do zobaczenia wkr�tce. Kari zamkn�a drzwi i min�a Rusty'ego, zaj�tego obgryzaniem psiego ciasteczka. Jak zwr�ci� uwag� mamy na to, �e Sam jest tak samo wolny jak pan Duncan? Kiedy w sobot� p�nym popo�udniem zadzwoni� telefon, Kari rzuci�a si� do niego, ale mama zd��y�a go ju� odebra�. Po wyrazie twarzy pani Cortland 28 Byle nie on mo�na by�o od razu pozna�, z kim rozmawia. Dziewczyna mrukn�a co� pod nosem i opu�ci�a kuchni�, jednak nie mog�a nie s�ysze� s��w matki: - Nie wiem, czy to odpowiedni dzie� - powiedzia�a pani Cortland, a po przerwie doda�a: - Mog� j� o to zapyta�. Kari skrzywi�a si�. Wiedzia�a, �e to, o co mama chcia�a j� zapyta�, nie b�dzie jej si� podoba�. - Kari! - zawo�a�a pani Cortland. - Musz� z tob� porozmawia�. Staraj�c si� przybra� oboj�tny wyraz twarzy, dziewczyna wr�ci�a do kuchni i usiad�a przy stole. Mama zaj�a miejsce naprzeciwko niej. - Trudno mi o tym m�wi�, kochanie, ale czy mia�aby� co� przeciwko temu, gdybym jutro wybra�a si� na piknik z panem Duncanem? - Ale jutro jest niedziela! - oburzy�a si� Kari. -Niedziela nale�y przecie� tylko do nas. Zawsze sp�dza�y ten dzie� razem. Zazwyczaj planowa�y sobie co� wyj�tkowego, ale najbardziej cieszy�o je to, �e s� razem. A tu nagle mama chcia�a zmieni� tradycj� tylko dlatego, �eby si� spoka� z panem Duncanem. Kari by�a za�amana. - To jest piknik organizowany przez jego firm� i... on chcia�by, �ebym spotka�a jego wsp�pracownik�w - powiedzia�a pani Cortland. - Jednak je�li to ci si� nie podoba, powiem mu, �e nie mog� i�� -doda�a szybko. Kari westchn�a. - Nie, id� spokojnie. Znajd� sobie co� do roboty. Ale mam nadziej�, �e to si� nie b�dzie cz�sto powtarza�o. 29 June O'Co/wetl Zauwa�y�a, �e twarz mamy si� rozra-omimi,, d � Cortland by�a ostatnio bardzo szcLS n ' * Orz�cymi r�koma wsta�a i ^7^ d jest ionf chyb nie pr6 � L 7 By�am tylko ciekawa - odpowi L Ni r d�l j * L L c�Nrir r �da,�le j * �L fani Lortland unios�a oczy ku niebu nie~zfaczvT�' * UmaWiam ^ Z panem Peanem czvzna y' mam Zamiar Sl� rozszale�. Jeden m�czyzna na razie mi wystarczy. c W�a�nie tego si� obawiam - szepn�a pod nosem i� prac� domow�, ale nie co� pod nosem 30 Po kilku minutach przed domem zatrzyma�a si� Wendy. - Musia�am si� st�d wyrwa� - wyja�ni�a Kari, wskakuj�c do samochodu. Rozumiem. To pewnie dziwne uczucie, kiedy mama umawia si� z nim w wasz dzie�. - Powiedzia�a, �e to tylko w t� niedziel�, ale nie jestem tego pewna- przyzna�a Kari przygn�biona. Jej przyjaci�ka kiwn�a g�ow�. - Cz�owiek niczego nie mo�e by� pewny. Ej, nie zapytasz mnie, jak mi posz�o na przes�uchaniu w agencji modelek? - O, zupe�nie o tym zapomnia�am. Jak ci posz�o? Wendy zmarszczy�a nos. - I �le, i dobrze. Oczywi�cie zwr�cili uwag� na m�j wzrost. Ju� od dawna wiem, �e jestem za niska. Ale powiedzieli mi, �e poszukaj� dla mnie odpowiedniej pracy. - Brzmi nie�le. - Kari stara�a si� doda� przyjaci�ce otuchy. Wiedzia�a, jak bardzo zale�y jej na pracy modelki. Kiedy dotar�y na miejsce, najpierw wesz�y do sklepu z dodatkami do ubra�, poniewa� Wendy potrzebowa�a paska do nowego d�insowego kompletu. Kari ogl�da�a kolczyki, podczas gdy jej przyjaci�ka przymierza�a po kolei ka�dy pasek w sklepie. Kiedy si� wreszcie zdecydowa�a, zap�aci�a i posz�y do butiku z m�odzie�owymi ciuchami. Kari przy�o�y�a do siebie sweterek z kwiatkami wyhaftowanymi na ko�nierzu. - Chcia�abym, �eby moje kieszonkowe by�o na tyle 31 June O'Connell du�e, �ebym mog�a sobie na niego pozwoli� - powie- dzia�a rozmarzonym g�osem. w* Ch/ba widzia�am taki sam na wyprzeda�y przy Martin Road. - Wendy zerkn�a na kole�ank� pomi�dzy wisz�cymi w rz�dku spodniami. - Mo�emy tam p�j�� p�niej. - Chod�my najpierw na g�r� do sklepu zoologicznego - zasugerowa�a Kari. Wendy u�miechn�a si�. - Tylko nie pozw�l mi' nic kupi�. Je�li wr�c� do domu z kolejnym zwierzakiem, mama wyrzuci mnie na bruk! Kari za�mia�a si�. Wendy mia�a dwa psy trzy koty i ca�� gromad� ma�ych zwierz�tek w klatkach Nie potrafi�a si� oprze� mi�ym stworzeniom Przy ruchomych schodach Kari popatrzy�a na g�r� i wstrzyma�a oddech. Na drugim pi�trze stali oparci o balustrad�, ch�opcy 2e szkolnej dru�yny. W�r�d nich by� tak�e Brandon Duncan; rozmawia� z Jakiem, kt�ry tak�e nale�a� do dru�yny. Kiedy zn�w zerkn�a w g�r� zauwa�y�a, �e Jake klepie swego koleg� w rami� i pokazuje w jej kierunku. - Tam jest Brandon - powiedzia�a cicho do przyjaci�ki. Wendy spojrza�a na g�r�. - Patrzy na ciebie - szepn�a. Kari buntowniczo zadar�a g�ow� i spojrza�a prosto na ch�opaka. Jego twar* nie wyra�a�a �adnych uczu�. Nagle szturchn�� Jake'a i razem z innymi odeszli W sklepie ze zwierz�tami Kari ci�gle my�la�a o Bran-donie. Ciekawa by�a, co czu�, kiedy na ni� patrzy� Nie wygl�da� na w�ciek�ego; sprawia� wra�enie, jakby 32 Byle nie on wszystko by�o w porz�dku. Zniecierpliwiona, potrz�s-iT ^ ""^ i zastanawia� si� nad - Ej! Mo�e, zanim pojedziemy, wst�pimy na mro�ony jogurt? - zapyta�a przyjaci�k�. No, zjad�abym czekoladowy posypany pokruszonym snickersem. sz ? ^a Wendy za ramie j uszy�a przed siebie im krokiem. - Robi� si� przez ciebie g�odna. Chod�my! X � iUA S1Cdzia�y Przy stoIiku nad Jogurtami, si� odezwa�a: dZiWne' ale �d kiedy m�Ja mama zacz�a si� z panem Duncanem, bardzo cz�sto wpadam na Brandona. Wcze�niej nigdy go nie widywa�am. ^s:g;:;t tez zostawi� go dzi� samego ~ - Nigdy o tym nie pomy�la�am J^hk Stanf,wia�a Si�' CZy niedzieIa te� nie by�a Przypadkiem dla Brandona specjalnym dniem. Mo�e i jemu by�o smutno. nhli^ieSZ' Kif' tak Si� zastanawia�am... - Wendy obliza�a swoj� �y�k� i konfidencjonalnie zbli�y�a si� doprzyjaci�ki. - Nie s�dzisz, �e twoja mama i pan ^ ti StaniC Zr�bi� Jak�� g�upotc' na k�ad Dopiero po chwili dotar�y do Kari s�owa przyjaci�ki. -Ma��e�stwo!-wykrzykn�a. Rr, ^lelZ'lu�� takiegO m�Sioby si� zdarzy�. Wtedy Brandon by�by twoim przyrodnim bratem. ZeStan; WCndy- T� jest ^mo�liwe. Prosz� to jest niemo�liwe! 33 June O'Connell - Nie powinnam by�a tego m�wi� - wyzna�a Wendy szybko. - Tylko mi tak przysz�o do g�owy. Znasz mnie przecie�, cz�sto gadam od rzeczy. - Mama nigdy by mi tego nie zrobi�a. Lecz nawet kiedy to m�wi�a, Kari czu�a si� tak, jakby by�a chora; �o��dek si� w niej skr�ca�. Czy mama mog�aby wyj�� za pana Duncana? Rozdzia� 4 Po powrocie do domu Kari usi�d� w kuchni i zacz�a zastanawia� si� nad tym, Co powiedzia�a Wendy. Nie mog�a dopu�ci� do �lubu tnamy z panem Duncanem, a do tego potrzebowa�a pomocy Mimo �e nigdy nie chcia�a poprosi� o nic Brandona, postanowi�a do niego zadzwoni�, i tc> zanim straci zimn� krew. Zajrza�a do ksi��ki telefonicznej, Zna\az\a numer Chada Duncana, po czym wykr�ci�a g0 powoli i niech�tnie. Kiedy odebra� Brandon, zdziw- <.;- ^ :p�n g�os brzmi tak mi�o. - Cze��, Brandon. M�wi Kari Cortlan(j. - Pr�buj�c ze wszystkich si� nada� g�osowi normaln� barw� ci�gn�a: - Na pewno wiesz, co si� dzieje mi�dzy naszymi rodzicami... 35 N P f <P I � O 2 N n O-O *^ era x"< p l lii g p >o o ii N <-�� p N N-O O P O p 3 i- C/3 P c. 3 g^2 t p n ^ i* p o 3 i � o- g" a. p | a. I p ^ o=2 3 3 ' li % o N fr lis 3 3 ^ -o era o 3 C^ II ff is'i w^ 3 6- E* S1 M. I. o 22 8 era o y* N O O P tltlfl 'k�u� N sr o n o �8 CL p c� � P X- 8-3: p " p <� o' � 3 ? 54 O n O N P i" N -.NO) '� 3 3I P O *t c �o N- to" g � June Wendy z^ac^�a opowiada� o wyje�dzie, ale my�li Kari by�y Z uranie gcjzie indziej. ^^ kogo� odpowiedniego dla mojej ma- y?-zapyvko�cu Jej przyjaciela pOtrz�Sn�a g�ow�. - Nie. Ws�zyscy dobrze wygl�daj�cy faceci s� �onaci. - C�, trzymaj oczy otwarte. Kari opowiedzia�a jej 0 Samie. - Trudno, J^re�l go. Znajdziemy kogo� innego -zapewni�a j 4 ^nd JVari skonc/y�a do�� wcze�nie prac� w samorz�dzie, wi�c posz�a w . 'ei"Unku boiska baseballowego. Obserwowa�a ost#tn 3 cz�� treningu z miejsca, w kt�rym ani Brandon* aI11 Jake nie mogli jej zobaczy�. Ch�opcy rozgrywali mec^ mi�dzy sob�. Najwyra�niej �wietnie si� przy tym troili. Kiedy ca�a ^U�yna posz�a do przebieralni, Kari po�pieszy�a Pr^ 2 Ulic� do Pizza Pa�ace. Kupi�a sobie jaki� nap�j ga^ .^any i znalaz�a stolik w k�cie w g��bi lokalu. Pi�tflas le minut p�niej pojawi� si� Brandon. Mia� nadal rno/^e w�osy po prysznicu i czy si� to Kari podoba�o, czy *tie, wygl�da� �wietnie. Zauwa�y� j� i skin�� g�oW4- . upi� sobie co� do picia i porozmawia� chwilk� ze ZnaJOniymi, kt�rzy siedzieli z przodu sali. W ko�cu pods/ed� do Kari. - No i jestem1 - powiedzia� bardzo naturalnie. - Dzi�kuje * Przyszed�e� - odpowiedzia�a, u�miechaj�c si�. 38 Byle nie on Wiedzia�a, �e nic nie zdzia�a, je�li zacznie rozmow� od k��tni. Brandon odsun�� krzes�o i usiad� przy stoliku. - Wydaje mi si�, �e nie da si� nic zrobi�. - Mo�emy przynajmniej o tym porozmawia�. - A co nam przyjdzie z gadania? Straciwszy cierpliwo��, Kari uderzy�a r�k� w st�. - Pos�uchaj, Brandon. Je�eli przynajmniej nie spr�bujemy czego� zrobi�, mo�e si� to sko�czy� tak, �e b�d� twoj� przyrodni� siostr�. Ch�opak wygl�da� na zdumionego. - Nigdy o tym nie my�la�em. - Wi�c pomy�l teraz - uci�a Kari. - Ma��e�stwo. Bo�e! - Brandon pokr�ci� g�ow�. -Masz racj�, musimy co� zrobi�. My�la�em, �eby ich rozdzieli�, ale nie mia�em �adnego pomys�u. Ju� mu powiedzia�em, �e jej nie lubi� - rzek� pos�pnie. Kari popatrzy�a na niego z w�ciek�o�ci�. - Jak mo�esz nie lubi� mojej mamy? Nie znasz jej przecie�. Ka�dy m�czyzna marzy�by o takiej kobiecie jak ona. Brandon spiorunowa� j� wzrokiem. - Mo�e ka�dy, ale nie m�j ojciec. Nie potrzebujemy kobiet w naszym �yciu. Kobiety zawsze wszystko niszcz�. - Wiesz, jaki� m�czyzna w�a�nie niszczy �ycie moje i mojej matki. Dlatego musimy zdecydowa�, co robi�. Ju� my�la�am o kilku rzeczach. - Wydaje mi si�, �e wszystko dok�adnie opracowa�a�. - Brandon u�miechn�� si� szyderczo. - O co ci chodzi? Wzruszy� ramionami. 39 June O'Connell - Nale�ysz do tych ludzi, kt�rzy zawsze s� zorganizowani. - Przynajmniej stara�am si� przyj�� na spotkanie z tob� z jakimi� planami! - Dobra, dobra. Przedstaw mi je. - Opar� brod� na r�kach i popatrzy� ponuro na Kari. - Po pierwsze, pomy�la�am, �e mo�emy stara� si� odbiera� telefony i je�eli jedno z nich dzwoni, m�wi�, �e drugiego nie ma w domu. - Zapomnij o tym, przecie� mog� do siebie dzwoni� do pracy. Kari zmarszczy�a czo�o. - No c�, to tylko propozycja. Pomy�la�am te�, �e kiedy tw�j ojciec b�dzie dzwoni�, mog� udawa�, �e go pomyli�am z kim� innym. Wtedy b�dzie my�la�, �e w �yciu mojej mamy s� tak�e inni m�czy�ni. Brandon za�mia� si�. - Niewiele wiesz o m�czyznach, co? Kari spojrza�a na niego zaniepokojona. - O co ci zn�w chodzi? Co ci si� nie podoba w moim pomy�le? - Je�li m�j ojciec b�dzie uwa�a�, �e za twoj� mam� ugania si� wielu facet�w, b�dzie zazdrosny i zacznie dzwoni� jeszcze cz�ciej. Nie pomy�la�a o tym i musia�a przyzna�, �e Brandon mo�e mie� racj�. - Ale chyba nie zaszkodzi spr�bowa� - powiedzia�. - Co jeszcze wymy�li�a�? - M�g�by� postara� si� znale�� inn� przyjaci�k� dla twojego ojca. - Dlaczego mia�bym to robi�. Nie chc�, �eby jakakolwiek kobieta miesza�a si� w nasze �ycie. - Tak samo jest w moim przypadku. Jednak uwa- 40 Byle nie on �arn, �e mama ma prawo si� z kim� spotyka�, byle nie z twoim ojcem. - Chcesz powiedzie�, �e m�j tata nie jest odpowiedni dla twojej mamy?! - wrzasn�� Brandon. Obejrza� si� za siebie, by sprawdzi�, czy kto� znajomy go nie us�ysza�, po czym doda� ciszej: - M�j ojciec jest naprawd� bardzo fajny. - Wierz� ci, ale to nie jest facet dla mojej mamy. - Je�li chcesz znale�� dla niej jakiego� faceta, to w porz�dku, ale ja wol�, �eby m�j ojciec nie by� z nikim zwi�zany. - Ciesz� si�, �e mam twoje pozwolenie - zakpi�a Kari zdenerwowana. K�tem oka zauwa�y�a, �e do lokalu wchodzi Jake, kolega Brandona. Ch�opak rozgl�da� si� dooko�a, a kiedy ich zauwa�y�, zawo�a�: - Hej, Bubba! Wsz�dzie ci� szuka�em. - Popatrzy� na Kari z zaciekawieniem. Brandon wsta� z krzes�a. - Chyba ju� nie mamy o czym gada�. Przytakn�a, wi�c odwr�ci� si� do kolegi. - Chod�. Zobaczymy, dlaczego masz problemy z ga�nikiem. Kiedy odchodzili, Kari westchn�a. Rozmowa nie okaza�a si� zbyt pomocna, wi�c dziewczyna nie by�a pewna, czy Brandon w og�le co� zrobi. Owszem, nie podoba� mu si� zwi�zek ich rodzic�w, ale czy podejmie jakie� dzia�ania? Czu�a, �e nie mo�e na nim polega�. Powinna jak najszybciej znale�� faceta dla mamy i stara� si� odbiera� wszystkie telefony od pana Duncana. 41 et era ct1 o � ' g * n n .p' i O O <p o o ~ z�' o �3 O H. N � S.Et o p 5 f * C/5 O p -^ 8 I i. CD e co N S 2. li Cl 3 *< 5 p N P la g P N- b s 9.i v> ii. ' o21-5.g.a& CL � 2 o- o B.3 p ^ p^ L* ~ p era i. i f ��� P N O p P N- s ^_ B. 9 3 p3op?T-^^'g' s* �� CL N O p p o e. % 3 li S o ii CL P"- P ero o Vi p era fl CD o I ero o Vi N &� CD P O s s 3 cd' o N O I % O Z <D D P ^ � ". �L. 3 ^'3 ' 3 H vj S O |. g* U 1 �"s 3 � ^3 � S & o t" n I 3 J^^ o a w w Vi *< S Jf �T � 3.,o N 3 S- *�< a p g-u p 3 K ^ p H o I !�& 15 S P June 0'Connell Przyjaci�ka z�apa�a j� za r�k� i poci�gn�a do drzwi. - No chod�. Ja b�d� m�wi�. Przest�pi�y pr�g sklepu i podesz�y do lady. Czy naog� m�wi� z panem Thomsonem? - zapyta�a takim tonem, jakby przysz�a w interesach. Kr�py m�czyzna o blond w�osach podszed� do dziewcz�t. _ To ja. Czym mog� s�u�y� m�odym damom? - Nazywam si� Kari Cortland, jestem c�rk� Eliza-beth Cortland- Dzwoni� pan i przekaza�, �e nasza kosiarka jest ju� gotowa. Przysz�am po ni� z kole�ank�. _ a tak, przypominam sobie. Zaraz j� przynios�. Kari obserwowa�a go, jak wychodzi na zaplecze po kosiark�- Wygl�da� mi�o i by� uroczy. Szkoda, �e nie by� wy�szy. Szturchn�a Wendy w �ebra. _ Ca�kiem niez�y - powiedzia�a, poruszaj�c tylko ustami i nie wydaj�c �adnego d�wi�ku. Daj�c Wendy znak, �eby si� nie odzywa�a, zacz�a grzeba� w portmonetce. Pan Thomson wr�ci� z kosiark� i zacz�� wypisywa� paragon. Nagle Kari wykrztusi�a. O, nie! Tak mi g�upio. Zapomnia�am zabra� z domu portfel. i nie szkodzi. We� kosiark�, a zap�acisz mi N p�niej- Wiem, gdzie mieszkasz. _ \\fie pan? Ehm... to znaczy, nie wiem, czy powinnam ja zabiera�. Moja mama odbierze j� kt�rego� dnia w drodze z pracy. Pan Thomson za�mia� si�. _ {Robisz wszystko, ieby nie kosi� trawy? _ Tvla pan racj�- odpowiedzia�a Kari z g�upim u�miechem. - Moja mama j� odbierze. Nazywa si� Cortland. 44 Byle nie on - Zapami�tam - obieca� pan Thomson i ruszy� z kosiark� na zaplecze. - Mi�ego dnia! - zawo�a� jeszcze przez rami�. Po wyj�ciu ze sklepu dziewczyny opad�y na �awk� przed sklepem z ubraniami. Wendy �mia�a si� tak g�o�no, �e kiedy pr�bowa�a co� powiedzie�, zach�ysn�a si� powietrzem. - To by�o przedstawienie, za kt�re powinna� dosta� Oscara. Kari! Powinna� wyst�powa� w szkolnym teatrze. - M�j plan si� powi�d� - powiedzia�a Kari z triumfem w g�osie. - Mo�e facet nie wygl�da tak, jak si� spodziewa�am, ale jest wystarczaj�co uroczy. S�dzisz, �e si� spodoba mamie? Wendy wzruszy�a ramionami. - Mo�e. Kto wie? Ale co b�dzie, je�li oka�e si�, �e jest �onaty? - Nie mia� obr�czki, popatrzy�am na praw� r�k�. Teraz musz� tylko wymy�li�, jak doprowadzi� pana Thomsona do tego, �eby um�wi� si� z mam�. Byle nie on Rozdzia� 5 Kiedy nast�pnego wieczoru zadzwoni� telefon, Kari natychmiast odebra�a. W s�uchawce us�ysza�a g�os pana Duncana; zapyta�, czy jest mama. - O, dobry wiecz�r, panie Thomson - powiedzia�a pogodnie. - Mama ma dzisiaj spotkanie. By�a szcz�liwa, �e matki naprawd� nie ma w domu. - Emmm... - Zawaha� si�. -Nazywam si� Duncan, nie Thomson. Przeka�esz mamie, �e dzwoni�em? - Zostawi� jej kartk� - odpowiedzia�a wymuszenie s�odkim g�osem. Od�o�y�a s�uchawk�, zapisa�a wiadomo��, po czym wrzuci�a j� do szuflady w stole. Przez chwil� czu�a si� bardzo podle, ale dosz�a do wniosku, �e s� w �yciu chwile, kiedy trzeba by� podst�pnym. Pani Cortland 46 wr�ci�a do domu p�no. Kari umy�lnie po�o�y�a si� wcze�nie spa�, by mama nie mog�a zapyta�, czy kto� dzwoni�. W ��ku u�miechn�a si� do siebie. Pan Duncan wydawa� si� zaskoczony, kiedy us�ysza� o panu Thomsonie. Nie mog�a si� doczeka�, kiedy powie o tym Brandonowi. Nast�pnego dnia spotka�a go przed sal�, w kt�rej mieli angielski. Po raz pierwszy nie by� z Jakiem. - Czy sytuacja si� jako� rozwija? - zapyta�. Zaskoczona, �e pierwszy zacz�� rozmow�, opowiedzia�a o rozmowie z jego ojcem. - Musimy si� jednak bardziej postara� - doda�a na ko�cu. - No. Ojciec ma dwa bilety na jaki� spektakl, lez� na komodzie. Pewnie chce zaprosi� twoj� mam�. Nied�ugo b�dzie si� czu� zobowi�zany zwi�za� si� z ni� na sta�e. - Je�li tylko uda nam si� zwolni� bieg wypadk�w, to zd��� znale�� kogo� dla mamy. Brandon uni�s� brwi. - Co ci si� nie podoba w moim ojcu? Dlaczego tak bardzo chcesz si� go pozby�? - No, ja... - Kari nie mog�a powiedzie�, �e nie chce, by mama spotyka�a si� z ojcem g�upiego, przem�drza�ego sportowca, kt�rym, jak si� okaza�o, Brandon wcale nie by�. . - Niewa�ne - odezwa� si� Brandon, zanim zd��y�a wymy�li� jakie� sensowne wyt�umaczenie. - Te� nie chc�, by twoja mama zwi�zywa�a si� z moim tat�. Sami jako� damy sobie rad�. Kari wyci�gn�a do niego r�k�. - Wi�c wsp�praca? 47 00 5^ N li N CL ii 0> i N S S �! l"0 ps o (V 3-3 BS" i o5.a��is S" 3 ero * o ^ �^^o B & CL N n �"P"N a � �L & 3 c o- _ 3 N 2;c � l 3 � s o GB C/3 f3 i N 3 ps n a L^ ^ r- / � . P5 O) 3 % S ^ " 3 � g o 3 � <. a o �^ 2. 3 � � S � o < 2. 11! CC O) � � & cl a' �* g N . o ps ^ a' ^ 3 & PO 3 O ! �8 ** < N I? s CT g-3 ^3 3 o Jufle 0'Connell C6fltron, hand.owego fprzeja�d�ki L na kolacje w ; RoWa wszystko, kolacje w p trzyma� ja paleta oap Brandonowi, kt6ry wy; y iak najwi�cej czasu sadza� f Sie spotykaj�. A pis canem. czasie swoinu jaci�mi, a ja ze swoimi. 4^ : porozmawia� zdziwieniem. 50 Byie nie on - Kiedy� robi�a� wszystko, �eby rozmawia� z nim jak najp�niej - Wiesz, o co chodzi. Wendy przytakn�a. - A�e reszta szko�y nie wie. Wszyscy o was plotkuj�. My�l�, �e mi�dzy wami co� jest. Kari opad�a szcz�ka. Czy naprawd� bior� ich za par�? - Dlaczego mi o tym nie powiedzia�a�? - spyta�a. - Pr�bowa�am kilka razy - odpar�a Wendy, zbieraj�c ksi��ki. - Ale przecie� nie widzia�am si� z tob� prawie w og�le, od kiedy postanowi�a� wi�cej czasu sp�dza� z mam�. Kari westchn�a. - Przepraszam. Nie mog� sobie wyobrazi�, �e ludzie my�l�, �e ja i Brandon... - Ale my�l� - uci�a przyjaci�ka. Wysz�y z domu i ruszy�y w kierunku szko�y. - Nie opowiedzia�am ci o mnie - zacz�a Wendy. -Zadzwonili do mnie z agencji modelek i powiedzieli, �e maj� dla mnie prac�. - Jak fajnie! - ucieszy�a si� Kari. - Dlaczego nie powiedzia�a� mi o tym wcze�niej? - Jak ju� wspomnia�am, rzadko si� widywa�y�my. Kari po cichu obieca�a sobie, �e ju� tak nie b�dzie, i przez ca�� drog� do szko�y m�wi�y o karierze Wendy. Potem zmieni�y temat; zn�w skupi�y si� na poszukiwaniu w�a�ciwego faceta dla pani Cortland. - Praktycznie sko�czy�y mi si� pomys�y - o�wiadczy�a Kari. - Trudno jest znale�� kogo� we w�a�ciwym wieku, nie zwi�zanego z nikim i przystojnego. - Sprawdzam ka�dego, kogo spotkam. - Wendy rozpromieni�a si�. - M�odszych dla mnie, a starszych dla twojej mamy. 51 N t$' ? � ^ N N Og P O? P p- \ V 6 i o 2-2 c/ N n 03 1 CO c/3 3 # 3 po 8 *� p_ p �?� P n p r N 5: era ^ � g. O3 2- Z. o r 3 C/3 N 3 o- N �3 o o CL CT5 <C0 O- N P B- co N O co 9 � "5- co ^1 o <S B O,(jq mii ct> ct>' o c/5 N- CO co 03 r* P O 2*. P ^ CO* O N O N- P 8 CO N <J<3 CO o 3 C� pf n3 o =i. O 3 2- p S p - p ps P ci� n> co I-i 8 CO 53 s= p 5^^ p. c/5 N I III i 3 f ^ p co -co p er N <5 co P N '.CTQ g- W to" s 55' o June 'Connell ^hod�mv Te� mam tam zaj�cia. - <J �v�a �e kilku uczni�w przygna im By�a pewna, �e plotkuj�, o tym, jak Jf fomans z Brandonem. Romans, aku- Tdotbaczenia -powiedzia�Brandon kiedy ^U sS przy sali, w kt�rej mia�a lekcj�- - ^r- rozsw . JK'*. ie�li si� co� stanie. muj mme i daj ^^J odchodzi�. Chyba lubi� t/an obserwowa�a go, gw � � t z �^mawia� i musia�a przyzna�, ze z ma jest podobnie. Kari dotar�a do domu po szkole Rusty me *om,e�ie dochodz� z ku � sta�o?- zapyta�a i wtedy pies g* f na kanapce fzadzwoni�a do 54 nie on Um�wi�a si� na sz�st�, po czym wzi�a jamnika na kolana i tuli�a go mocno, czekaj�c, a� mama wr�ci z pracy. Mia�a nadziej�, �e si� nie sp�ni, bo wiedzia�a, �e pies bardzo cierpi. Min�o ponad p� godziny, zanim us�ysza�a, jak mama podje�d�a pod dom. Z Rustym w ramionach wysz�a jej na spotkanie do drzwi. - Rusty znowu ma zapalenie ucha - powiedzia�a. - To chyba infekcja. - Biedaczek! - Pani Cortland postawi�a na pod�odze akt�wk� i podrapa�a zwierz� pod brod�. - Zadzwoni�a� do doktora Evansa? - Tak. Mamy by� u niego o sz�stej. Mo�emy jecha� ju� teraz. - Mo�e przyjmie go wcze�niej. - Oczywi�cie. Po�pieszy�y do samochodu. Na szcz�cie w klinice dla zwierz�t nie musia�y d�ugo czeka�; piel�gniarka od razu zaprowadzi�a je do gabinetu, a weterynarz natychmiast zacz�� bada� psa. - Maj � panie racj� - powiedzia�. - To zapalenie ucha. Kiedy m�wi�, Kari patrzy�a w jego du�e br�zowe oczy. Tak martwi�a si� o Rusty'ego, �e dopiero po kilku minutach przyjrza�a si� weterynarzowi uwa�niej. Dlaczego wcze�niej o nim nie pomy�la�a? By� w odpowiednim wieku i wiedzia�a, �e nie jest �onaty. Poza tym wygl�da� o wiele lepiej od pana Duncana! Kiedy doktor Evans odwr�ci� si�, by dok�adniej zbada� psa, Kari szturchn�a mam� w bok i szepn�a: - On jest naprawd� przystojny. Pani Cortland wznios�a oczy ku niebu, jednak po chwili przytakn�a i obie z trudem zapanowa�y nad �miechem. 55 June O'Connell Gdy weterynarz podni�s� wzrok, dziewczyna zdziwi�a si�, �e dotychczas nie zauwa�y�a jego zwalaj�cego z n�g u�miechu. Mia�a nadziej�, �e nie uszed� on uwagi mamy. Kandydat numer trzy, czyli doktor Evans, by� najbardziej do wzi�cia ze wszystkich facet�w, kt�rych dotychczas bra�a pod uwag�. Teraz wystarczy�oby tylko, �eby mama si� nim zainteresowa�a. Rozdzia� 6 O m�j Bo�e. Jest juz �potdc � Kari wyskoczy�a z lozk* ' �mLwita si� o Rus-ubrania. Zaspa�a, bo przez cala noc martw ty.ego. X^S^ P-te przez cala drog� do szko�y b>eg^ my Bran. 57 June O'Connell Zdziwi�a si�, widz�c Branld�na przy jej szafce - Sp�ni�am si� dzi� na irandk� - j�kn�a my�l�c o tym, jak beznadziejnie to musia�o zabr2mje� A on nie by� na tyle g�upi, �eby te?go nie zauwa�y� - Nie �artuj. - Wygl�da� nja Przygn�bionego - Czeka�em na ciebie pi�tna�cie raflinut. - Naprawd�? Dzieje si� c��� nowego? - Tak. Tata zabiera twoj� m�arn� w nast�pn� sobote na kolacj� do La Cherie. S�ysza�em jak rezerwowa� stolik - O, nie! To najbardziej jromantyczna restauracja w mie�cie. - By�a to francuska restauracja- wznosi�a si� nad rzek�, przy kt�rej ci�gn�a si� promenada Nie wolno dopu�ci�, by ich rodzicie tam poszli. _ Dlaczego zarezerwowa� stolik z takim wyprzedzeniem? - Nie mam poj�cia. Mo�e trudno tam 0 miejsce? - Czy b�dzie wtedy pe�niia ksi�yca? _ zanVta�a Kari z obaw�. yy - Ksi�yca? - Brandon wpatrzy� si� w nj� ze zdzi_ wieniem. - A co ma do tego Jksi�yc? - Bardzo du�o. Pe�nia ksi�-�^ca b�dzie za roman tyczna - wyja�ni�a Kari. - Mierny ich poWstrzyma� - Na pocz�tek odwo�a�em rezerwacj� -_ powiedzia� Brandon z u�miechem. Kari by�a naprawd� zaskoczona. Nareszcie wzi�� sprawy w swoje r�ce. - �wietnie! Ale co robimy dalej? U�miech znikn�� z twarzy ch�opaka. - I tu mamy problem. S� jakie� pomys�y? Kari zamy�li�a si�. - Nie za bardzo chc� to robi�, ale chyba zostawie mamie wiadomo��, �e tw�j ojcaec dzwoni� i odwo�a� spotkanie. 58 Byle nie on - To mo�e zadzia�a�. Mam nadziej�, �e nie zadzwoni, �eby si� dowiedzie� dlaczego. - Te� mam tak� nadziej�. O, dzwonek. Lepiej ju� id�my. - Dobrze. Zobaczymy si� w czasie lunchu. O co mu chodzi�o z tym lunchem? - zastanawia�a si� Kari, patrz�c za odchodz�cym Brandonem. Dotychczas nie rozmawiali ze sob� tak cz�sto. Przypomnia�a sobie jednak o doktorze Evansie, o kt�rym w ko�cu Brandonowi nie powiedzia�a. Uzna�a, �e lunch b�dzie tak sarno dobr� por� jak ka�da inna, by to nadrobi�. Wchodz�c w po�udnie do sto��wki, Kari zauwa�y�a Brandona opieraj�cego si� o s�upek w pobli�u stolika, przy kt�rym zazwyczaj siedzia�a. Postanowi�a porozmawia� z nim, zanim we�mie sobie jedzenie i zanim wparuje Wendy. - Cze�� - powiedzia�, u�miechaj�c si�. - Jak leci? Kari od�o�y�a ksi��ki na st�. - Mia�am klas�wk� z matmy i czeka mnie du�o pracy w samorz�dzie, bo zbli�aj� si� wybory. Zapanowa�a niezr�czna cisza. W ko�cu odezwa� si� Brandon: - Wiesz, my�la�em nad... - Masz nowy pomys�? - Niezupe�nie. To znaczy, mam na my�li... Nigdy nie udaje nam si� d�ugo porozmawia� mi�dzy lekcjami, a i teraz si� troch� �piesz�... - Chcesz si� znowu spotka� po lekcjach? - zapyta�a Kari. 59 June O'Connell spisek, maj�cy doprowadzi� do rozpadu zwi�zku ich rodzic�w. Kari wr�ci�a do domu p�no, gdy� mia�a du�o pracy w samorz�dzie, a mimo to mamy jeszcze nie by�o. Wiedzia�a, �e musi co� zrobi� z tym wieczorem w La Cherie. Nie chcia�a k�ama� mamie w oczy, wi�c napisa�a na kartce wiadomo��, �e pan Duncan dzwoni� i odwo�a� randk� w nast�pn� sobot�. Pani Cortland mia�a odebra� Rusty' ego z kliniki i jej c�rka �ywi�a nadziej�, �e co� zaiskrzy mi�dzy ni� i przystojnym weterynarzem. Mo�e lepiej si� poznaj�, mo�e nawet doktor Evans zaprosi j� na randk�. Mama pewnie by si� zgodzi�a, bo najwyra�niej go lubi�a. Kiedy Kari us�ysza�a samoch�d wje�d�aj�cy na podjazd, natychmiast pop�dzi�a na dw�r. Rusty na jej widok opar� �apki o drzwi auta, przycisn�� nos do szyby i zacz�� merda� ogonem tak, �e wygl�da� jak nakr�cana zabawka. - Rusty! - zawo�a�a, otwieraj�c drzwi i bior�c go na r�ce. - Ju� ci o wiele lepiej! Pani Cortland wysiad�a z samochodu. - Doktor Evans powiedzia�, �e zabieg nie by� bardzo skomplikowany i zaraz po przebudzeniu si� Rusty czu� si� ju� dobrze. Kari wzi�a od matki ma�e opakowanie. - Musisz pami�ta� o dawaniu mu tych lekarstw -powiedzia�a pani Cortland. - Czy doktor Evans wygl�da� dzisiaj tak samo dobrze jak wczoraj? - zapyta�a Kari, kiedy sz�y do domu. Mama u�miechn�a si�. 62 Byle nie on - Jest bardzo prz