13575
Szczegóły |
Tytuł |
13575 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13575 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13575 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13575 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
T\ Z�OTEJ RYBCE
J KSIʯNICZCE
inne ba�nie wielkopolskie
Ilustrowa�
JAN MARCIN SZANCER
WYDAWNICTWO POZNA�SKIE � 1985
Wyb�r z tomu pL �Orle gn
wyd. 1971 r.
ok�adce wvkorzTstano ii
*�
(L) Copyright by Wydawnictwo Pozna�skie, Pozna� 1984 ISBN~83-210-0612^4
"Wyb�r z tomu pt. �Orle gniazdo" Stanis�awa �wirki
wycL 1971 r. ________ ^^
nu
(D Copyrieht by Wydawnictwo Pozna�skie, Pozna� 1984 I�BSr83-210-0612^4
O KSI�CIU MILANIE, Z�YM CZERNUCHU
I PI�KNEJ WELENIE
y� pewnego czasu kr�l nazwiskiem Kojata, kt�ry mia� brod� a� do kolan, a by� kr�lem pot�nym. Posiada� bogactw co niemiara, .pa�ace jego b�yszcza�y -od srebra i z�ota, jednak czu� si� nieszcz�liwy, bo mu Pan B�g nie da� potomstwa.
Zdarzy�o si� raz, �e Kojata postanowi� obje�d�a� kraje swoje. Po�egnawszy si� tedy z kr�low�, uda� si� w podr� i po roku- dopiero zacz�� z powrotem zmierza� ku domowi.
Pewnego dnia upa� by� niezno�ny, zdawa�o si�, �e �ywy ogie� pada z nieba na ziemi�. Rozkaza� wi�c kr�l swoim dworzanom rozbi� namioty i pod nimi chcia� czeka� za wieczornym ch�odem. Wtem mu si� pi� zachcia�o, a nigdzie kropli wody znale�� nie by�o mo�na. Spragniony i zniecierpliwiony Kojata wsiad� sam na konia i szuka� zdroju w okolicy. Ledwie co kilka staj ujecha�, spostrzeg� studzienk� pe�n� kryszta�owej wody. Na wierzchu p�ywa� puchar z�oty. Kojata si�gn�� co tchu po niego, ale o cuda! Ilekro� razy mia� go ju�, ju� uchwyci�, zawsze mu si� puchar wymkn�� spod r�ki, plusn�� jak rybka, zanurzy� si� pod wod�, znowu wyp�yn�� i znowu znikn��.
� Nie dam ja z siebie �artowa� � pomy�la� kr�l Kojata. Po�o�y� si� jak d�ugi przed studni�, przytkn�� usta do wody i pi� sobie po prostu nie zwa�aj�c na to, �e d�uga jego broda zanurzy�a si� w studni. Napiwszy si� do woli chce wsta�, a tu oto nie mo�na, bo go kto� w wodzie silnie trzyma za brod�.
� Kto tam? Puszczaj!�krzykn�� kr�l obra�ony.
Ale, miast odpowiedzie�, pokaza�a si� tylko twarz straszliwa spod wody! Dwoje zielonych �cz tkwi�o g��boko w g�owie, w brod� kr�lewsk� wczepi�y si� dwa orle szpony, a usta wykrzywione �miechem szyderczym przem�wi�y chrapliwie w te s�owa:
� Daremnie wydzierasz mi si�, o kr�lu! Nie puszcz� ja ciebie pierwej, p�ki mi nie przysi�esz, �e dostan� to z twego domu, o czym ty wcale nie wiesz.
Kr�l Kojata pomy�la� sobie:
� Nie mo�e to by� rzecz wielkiej wagi, kiedy o niej nie wiem! � I przyrzek� j� poczwarze. W tej chwili uczu� si� wolny i us�ysza� te s�owa:
� Je�eli z�amiesz przysi�g�, biada ci, biada! \
Potem kr�l podni�s� si� z ziemi, otrz�sn�| brod� z wody jak kaczka, kiedy si� zanurzy i strz�pie, wsiad� na ko� i ruszy� dalej. Nie pami�tam, jak tam d�ugo jeszcze podr�owa�, ale gdy doje�d�a� do sto�ecznego swego miasta, wyszed� lud ca�y naprzeciw niego z okrzykiem rado�ci. Na progu pa�acowym przywita�a go pi�kna kr�lowa trzymaj�c ma�e dzieci� na r�ku.
Kojata zblad� jak czeche� �miertelny, zwiesi� g�ow� na piersi i wyrzek� sm�tnym g�osem :'�'-����. �
� Wi�c to dzieci� moje, o kt�rym nie wiedzia�em! � I dwie du�e �zy sp�yn�y na siw� jego brod�, a lud ca�y zdumia� si� niepoma�u. Ale nikt nie �mia� pyta� si� o przyczyn� smutku. Nikt te� nie docieka� tajemnicy kr�la, chocia� wszyscy widzieli, �e ma
jakiego� robaka w sercu, kt�ry go toczy i gryzie. Dni o sen mu z powiek ucieka�.
Tak min�o miesi�cy i lat niema�o. Kr�lewicz Milar
owym zdarze-
ranionego o�o niego szele�ci� ziemi�.
. na ciebie, przecie
� Kto� ty, starcze? � zar
� O tym potem! Teraz s�uchaj, co ci poww
kr�la Kojat� i przypomnij mu o d�ugu, kt�ry ju� dawno mia� si� znowu zobaczymy!
To m�wi�c znik� dziwaczny staruszek, a kr�lewicz zdumiony wr�ci� do domu i opowiedzia�' ojcu ca�e zdarzenie. Kr�l Kojata, s�ysz�c o starcu z zielonymi oczyma, poblad� jak czeche� �miertelny i zawo�a� bole�nie:
� O biada ci, biada, synu ukochany, kr�lewiczu Milanie! Wkr�tce trzeba nam si� b�dzie roz��czy�!
Tutaj odkry� ze �zami okropn� swoj� tajemnic� i przysi�g�, kt�r� z�o�y� przed laty.
� Nie p�acz, m�j ojcze � rzek� weso�o kr�lewicz � nie taki to diabe� czarny, jak go zwykle maluj�! Ka� mi nO okulbaczy� cisaka mojego, a dam ja sobie rad� na �wiecie. Gdybym jednak po siedmiu tygodniach i po siedmiu dniach nie powr�ci�, to mnie ju� na tej ziemi nie zobaczysz. � -'"
Przygotowano wnet wszystko do odjazdu Milana. Kr�l ojciec da� mu z�ote strzemiona, miecz stalowy i b�ogos�awie�stwo swoje ; "Kr�lowa matka zawiesi�a mu na szyi krzy� z�oty i prze�egna�a po trzykro�. Kr�lewicz Milan pu�ci� si� wreszcie w podr�.
Ciekawi pewno jeste�cie, jak mu si� w owej podr�y wiod�o? Oto jecha� bez ustanku jeden dzie�, drugi i trzeci, a gdy s�o�ce po czwarty raz za g�ry si� spu�ci�o, stan�� nad przestronnym jeziorem. Powierzohnia jego jak szyba wyg�adzona pod strych r�wna�a si� z brzegami, zda�o si�,' �e lada wietrzyk przechlu�nie ba�wanem na ziemi�. Ale wietrzyk nawet nie �mia� zam�ci� prze�roczystej wody, w kt�rej si� przegl�da�o nadbrze�ne sitowie i kilka chmurek wieczornych. Kr�lewicz Milan nadjecha� bli�ej.
1 dlaczeg� to z takim podziwieniem spogl�da przed siebie?.Oto trzydzie�ci szarych kaczek p�ywa i k�pie si� mi�dzy traw� i krzakami, a na brzegu le�y trzydzie�ci bia�ych koszulek. Wzi�� jedn� koszulk� i czeka�, co si� dalej stanie. Kaczki tymczasem nurzaj� si� i strzepuj� skrzyde�kami, igraj� z falami i k�pi� si� do woli, a potem dwadzie�cia i dziewi�� wyp�yn�o na brzeg, sk�oni�o si� ku ziemi i wszystkie zmieni�y si� w przecudne dziewice, wszystkie wdzia�y na siebie koszulki i znik�y. Tylko trzydziesta zosta�a na wodzie . kr��y ona, �a�o�nie wyrzekaj�c nad brzegiem, wyci�ga szyjk� do g�ry, wzlatuje i spada, a� jej si� Milanowi �al zrobi�o. Wyszed� wi�c z ukrycia na widok, izwala si�
do niego ludzkim g�osem:
� Kr�lewiczu Milanie, oddaj mi moj� koszulk�,
Wys�ucha� Milan tej pro�by i po�o�y� k przed
a nie r
nim dziewica tak pi�kna, jakiej dzi� nie masz ani pod s�o�cem, ani w powie�ciach, ani w gadkach cudownych. Zarumieniona poda�a mu r�k� i rzek�a:
� Dzi�ki ci, kr�lewiczu Milanie, �e� mej pro�by wys�ucha�. Nie po�a�ujesz tego, powtarzam, bo ja jestem c�rk� czarnoksi�nika Czernucha, imi� moje Welena. Jest nas si�str trzydzie�ci, a ojciec nasz panuje w kr�lestwie podziemnym, nad tysi�cami zamk�w i pa�ac�w przepysznych. Od dawna ju� oczekuje na ciebie i gniewa si�, �e tak d�ugo nie przybywasz. Ale b�d� spokojny, kr�lewiczu, i s�uchaj mojej rady. Skoro staniesz przed ojcem Czernuchem, kr�lem kraj�w podziemnych, padnij na kolana i czo�gaj si� ku niemu. Chocia�by zgrzyta� z�bami i tupa� nog� o ziemi�, nie zwa�aj na to, kr�lewiczu! A teraz za mn�, hop, hop!
To rzek�szy strzepn�a n�k� i wraz � Milanem przepad�a si� w ziemi�.
W kr�lestwie podziemnym sta� pa�ac zbudowany z w�gli pa�aj�cych i o�wieca� ciemnic�, jak s�o�ce o�wieca ziemi� nasz�. By� to pa�ac czarnoksi�nika Czernucha. Kr�lewicz Milan �mia�o wszed� do niego. Czernuch siedzia� na tronie ognistym, czo�o zdobi�a mu �wietna korona, a oczy skrzy�y si� jak dwa szmaragdy zielone. Skoro go* Milan zobaczy�, upad� na kolana i czo�ga� si� ku niemu. Czarnoksi�nik tupn�� nogami i zawy�, a� podwaliny pa�acu zadr�a�y, ale kr�lewicz, pami�tny s��w Weleny, czo�ga� si� coraz bli�ej, z�o�ywszy r�ce na piersiach.
� Wygra�e�, hultaju, przyprowadzaj�c mnie twoj� postaw� do �miechu � zawo�a� Czernuch i za�mia� si� serdecznie � inaczej -by�by� zgin�� nieomylnie. A wi�c zgoda mi�dzy nami. Za opiesza�o�� twoj� w przybyciu wykonasz mi trzy zadane roboty. Najprz�d wybudujesz nocy dzisiejszej pa�ac z marmuru: okna w �cianach maj� by� kryszta�owe," a dach z�oty. Je�li mi taki pa�ac wystawisz, to dobrze, a nie, to si� po�egnaj z twoj� g�ow�!
Czarnoksi�nik skin�� r�k�, dw�ch s�u��cych przyskoczy�o, wzi�o Milana pod r�ce i wprowadzi�o go do przepysznego pokoju, w kt�rym sta�o ��ko d�a� przygotowane. Na pr�no jednak n�ci�o go mi�kkim puchem do siebie: on zdr�w jak ryba, a jutro ma umrze�, wi�c pewno ostatniej nocy przed �mierci� nie za�nie!
Smutnymi my�lami zaj�ty, siedzia� Milan przy oknie. Wtem nadlecia�a ma�a pszcz�ka i brz�cz�c skrzyde�kami po szybach wo�a�a bez ustanku:
� Wpu�� mnie! Wpu�� mnie! �
Milan otworzy� okno, a pszcz�ka zamieni�a si� w tej chwili w pi�kn� Welen� i rzek�a:
� Witam ci�, kr�lewiczu! Ale czemu� to tak smutny?
� Jutro mam umrze� z r�ki twego ojca � odpowiedzia� zimno kr�lewicz.
� Nie Umrzesz, przysi�gam! Jutro przed �witem stanie pa�ac gotowy, a ty chod� z siekier� doko�a, jak gdyby� co� jeszcze poprawia�.
Sam Czernuch zdumia� si� nad pi�kno�ci� budowy.
� Doskona�y z ciebie cie�la � m�wi� do Milana � ale� si� musia� piorunem zwija� w nocy! Na tym si� jednak nie sko�czy, m�j bracie. Mam ja w domu trzydzie�ci c�rek. Jutro stan� wszystkie przed tob� w rz�dzie, a powiesz mi, kt�ra z nich najm�odsza Welena. Trzy razy wolno ci ka�d� obejrze�. Je�li zgadniesz, to dobrze, je�eli nie, to po�egnasz si� z twoj� g�ow�.
Milan roze�mia� si� w duszy, powr�ci� do swego pokoju i my�la� sobie:
� Teraz to� mi si� na t�gi koncept wysadzi�, panie Czernuchu! Ja bym nie mia� mojej Weleny pozna�?...
� Kt� wie, czyby� j� pozna� bez mojej pomocy�rzek�a pszcz�ka wlatuj�c
ze spuszc�o-miechaj�c, a kr�-t by�o. Powol-i na �adnym czole ^HUa male�ka jak ii Milan dziewic�
Nazajutrz zawo�ar. nymi ku ziemi oczyma. Czer� lewicz, przeszed�szy raz rz�d c niejszym krokiem przeszed� drugi raz i nie by�o. Szmer g�uchy i ciche �miechy ra maczek muszka na skroni �ywym ogniem p�on�ce za' r�k� i zawo�a�:
� To jest Welena, najm�odsza twoja c�rka!
� Hm, hm! Tu mi jaka� baba bru�dzi � rzek� Czernuch zagniewany � bo gdzie diabe� nie mo�e, tam bab� po�le! Ale baby maj� d�ugie w�osy, a kr�tki rozum! Z�api� ja ciebie, ptaszku, poczekaj! Za trzy godziny staniesz znowu przede mn�, wtedy zapal� s�omk�, a pierwej, nim si� do ko�ca dotli, masz uszy� par� but�w. Je�eli je uszyjesz, to ci powiem: �t�gi szewc z ciebie", a jak nie, to si� inaczej rozm�wimy.
Powr�ciwszy do swego pokoju, chodzi� Milan szerokim krokiem i marszczy� czo�o, a� mu si� brwi ze sob� styka�y. >.-. '
� Ja, syn kr�lewski, mam szy� buty?... Nie, nigdy!... Nigdy tak rodu mojego nie splami�!
Kiedy to Milan do siebie przemawia�, wlecia�a pi�kna Welena przez okno:
� Wi�c c� my�lisz robi�? � zapyta�a go z niespokojno�ci�.
� Umrze� wol� z r�ki tego �otra, a szy� but�w nie b�d�!
� Nie, m�j mi�y, ty umrze� nie mo�esz, bo i ja bym wtedy umar�a � rzek�a Welena � albo wi�c prze�am sw�j up�r, albo si� ratuj ucieczk�.
To m�wi�c plun�a na okno, a �lina przymarz�a do szyby. Po czym wyprowadzi�a Milana z pokoju, zatrzasn�a drzwi na rygle i przybywszy na miejsce, k�dy si� w ziemi� zapadli, wyrzek�a: � Hop! hop! � I zn�w przed nimi by�o przestronne jezioro z kwiecistymi brzegami, na kt�rych pas� si� jeszcze cisak kr�lewicza. Ledwo zoczy� swego pana, zar�a� rado�nie, przykl�kn�� do wsiadania i wnet pop�dzi� z Milanem i Welena na wyskok.
Tymczasem Czernuch czeka i czeka na kr�lewicza, a jego jak nie masz, tak nie masz. Wysy�a tedy swych dworzan po niego. Dworzanie, przybywszy do drzwi zamkni�tych, pukaj�, a �lina przymarzni�ta do szyby odpowiada: � Zaraz przyjd�. � T� odpowied� przynosz� Czernuchowi, kt�ry czeka na nowo i wysy�a powt�rnie s�u��cych. Powt�rnie odpowiada �lina pukaj�cym: � Zaraz przyjd�.
Rozgniewany tym do �ywego czarnoksi�nik wrzasn��:
� Czy on mnie my�li na dudka wystrychn��? Wy�amcie drzwi i tu mi go przy-wleczcie!
W mgnieniu oka wylecia�y drzwi podwa�one, a �lina w g�os si� roze�mia�a. Czernuch ledwie nie p�k� ze z�o�ci, postrzeg�szy pr�n� komnat�, i wyda� rozkazy do pogoni. Ca�y rejment z�ych duch�w rozbieg� si� wszystkimi drogami.
Wtedy szepn�a Welena na ucho Milanowi:
� S�ysz� ja z dala t�tent kopyt ko�skich!
Milan zeskoczy� z konia, przy�o�y� ucho do ziemi i rzek�:
� Prawda! Goni� nas, goni� i s� tu� za nami!
Welena, pomrukn�wszy kilka s��w tajemniczych, zmieni�a si� natenczas w rzek�.
:��-
Milana zamieni�a w most �elazny, a konia w kruka. Gdy pogo� dotar�a do mostu, stan�a nagle jak wryta, bo dalej tropu nie by�o, a za mostem trzy drogi na trzy si� strony krzy�uj�. Go tu pocz��? Trudna rada, trzeba z niczym powr�ci�. Czernuch wo�a� ju� zMaleka do powracaj�cych:
� P�g��wki, oszukano was! Ten most i owa rzeka, to byli oni sami, dalej za nimi na nowo albo was ukamienowa� ka��!
W tej samej chwili szepn�a pi�kna Welena Milanowi:
� S�ysz� t�tent ko�skich kopyt!
Milan zeskoczy� z konia, przy�o�y� ucho do ziemi i rzek�:
� Goni� nas i s� tu� za nami!
Bez zw�oki wi�c zamieni�a Welena siebie, M^ana i konia w g�st� i ponur� kniej�, z tysi�cem kr�tych �cie�ek. W niej zda�o si� �cigaj�cym, jak gdyby widzieli przed sob� dw�ch je�d�c�w, a goni�c za nimi tak si� zb��kali w bezdro�ach, �e powr�cili na miejsce, k�dy si� schodzi dc podziemnych krain Czernucha. Wtedy dopiero knieja, �cie�ki i je�d�cy jak sen przed nimi znikn�li.
Sam Czernuch wsiad� wi�c na swego karosza, a Welena szepn�a znowu dr��cym g�osem:
� Biada nam! Czernuch, m�j ojciec, nas goni! Ale przy pierwszym ko�ciele ko�czy si� jego w�adza i pot�ga. Podaj wi�c krzy� tw�j, Milanie!
Pos�uszny kr�lewicz oddal sw�j z�oty krzy�yk, kt�ry mu matka kr�lowa na piersi
7
*
powr�ci z kv
kt�r ;rotce sute ^ yprai^^B
innymi mme tak�e. B.
a jednak nikt nie la� za ko�nier
�r mnicha, ^H przed
I r:;iicha.
�| Milan
fniewu,
Hjrtku,
O SYNECZKU STASZKU, DWUNASTU ZB�JCACH
I CZARODZIEJSKIM KONIU
ewien gospodarz we wsi mia� syneczka jedynaka, kt�ry zwa� si� Staszek. Kt�rego� dnia, gdy ojciec by� w polu, Staszek postanowi� zanie�� mu obiad. Ch�opiec by� ma�y, a pole le�a�o daleko za lasem. Staszek tam nigdy jeszcze nie by�. Wi�c ojciec tak mu powiedzia�:
� Je�eli nie b�dziesz wiedzia�, k�dy i��, to patrz na drzewa, b�d� mia�y kor�- naci�t� i wska�� ci drog� na pole.
Jednak�e syneczek zab��dzi� i na ojcowe pole z obiadem nie trafi�. Zgin�y mu znaki na drzewach i zaszed� w wielk� g�stwin�, w kt�rej prawie ca�e ubranie podar�. Nareszcie wyszed� z lasu i zobaczy� pi�kny dom. Drzwi by�y otwarte, wi�c Staszek zajrza� do �rodka, a tam siedzia�o przy stole dwunastu zb�jc�w.
� Ju� �ywy z tego lasu nie wyjd� � pomy�la� sobie ch�opiec. Wtem jeden ze zb�jc�w spostrzeg� go i krzykn��:
� Syneczku, ty� ju� jest nasz!
Ch�opiec ze strachu zblad�. Zb�jcy mieli na sobie pasy, a na nich wisia�y d�ugie no�e, topory, miecze i pa�ki. Jeden ze zb�jc�w wzi�� ch�opca za r�k� i wprowadzi� do izby. Wtedy najstarszy zb�j powiedzia� do ch�opca:
� Jeste� teraz nasz i nie b�dziesz widywa� innych i siebie samego. Je�eli nas nie b�dzie w domu, to ty b�dziesz strzeg� wszystkiego.
Wkr�tce zb�jcy wyruszyli w drog�, a ch�opca zostawili na stra�y. Nakazali mu przedtem, by nie otwiera� drzwi, kt�re znajduj� si� tu� za wyj�ciem, bo b�dzie zabity.
Ale Staszek nie us�ucha� zb�jc�w. Gdy tylko odjechali, odszuka� drzwi tu� za wyj�ciem i otworzy� je.^By�a tam stajnia, a w niej sta� pi�kny ko�, kt�ry przem�wi� do ch�opca ludzkim g�osem:
� Ch�opcze, we� te trzy jab�ka, kt�re le�� na stole, wsi�d� na mnie i uciekaj przez las.
Staszek tak uczyni�, jak mu ko� powiedzia�: wsiad� na niego i pop�dzi� bardzo daleko w las. Wtem pos�ysza� t�tent za sob�. Obejrza� si� i spostrzeg� zb�jc�w, kt�rzy go gonili. Wtedy ko� powiedzia� do ch�opca:
� Nie b�j si�, ch�opcze, we� jedno jab�lo i rzu� za siebie.
Ch�opiec rzuci� jab�ko za siebie i wnet za nim powsta�a ogromna g�stwina, przez kt�r� zb�jcy z trudem wielkim mogli si� przedziera�. A Staszek tymczasem p�dzi� naprz�d na zaczarowanym koniu. Ale po pewnym czasie zb�jcy" przedarli si� przez g�stwin� i zn�w zacz�li dop�dza� zbiega. Teraz ko� zn�w przem�wi� do ch�opca:
� Rzu� drugie jab�ko za siebie, a stanie si� wielka woda.
Staszek spe�ni� rozkaz konia, i wnet za nim powsta�o wielkie jezioro. Zb�jcy zatrzymali si� nad jego brzegiem, lecz potem wskoczyli na koniach do wody, przep�yn�li jezioro i zacz�li zbli�a� si� do ch�opca. Ale zaczarowany ko� zn�w przem�wi�:
� Rzu� teraz za siebie trzecie jab�ko.
n,;: <u< lilii
p�dzeni zb�jcy wpadli w ter. do najbli�szego zamku.
W zamku tym mieszka� pewien zostawi� go w parku, a sam szed� na
� Gdy b�dziesz mnie potrzebowa�,
Ale kr�l przyj�� Staszka z wielka � ksi�ciem. Staszkowi jednak sprzykr_.. �., wr�ci� do wioski rodzinnej i odszuka� sv.. za go�cin�, a potem zagwizda� po trzykro�, lewskiego ogrodu. M�odzieniec wsiad� na niego i pojecha�
Zaczarowany!
;lki ogie�. Roz-j�liwie dojecha�
ch�opcu, by
na pomoc, go swoim iowi� wi�c cowa� mu f niemu z kr�-strony rodzinne.
Przyby� w�a�nie na pole, na kt�re nie m�g� trafi� kiedy� z obiadem, i stan�� wraz z koniem jak skamienia�y: oto przy p�ugu le�a� martwy jego stary, posiwia�y ojciec, a wo�y pochyla�y si� nad nim i spogl�da�y smutno na swego pana.
Zap�aka� Staszek z wielkiego �alu, w�o�y� zw�oki ojca na stoj�cy na miedzy ch�opski w�z i zawi�z� je do domu rodzinnego. Tam sprawi� rodzicowi pi�kny pogrzeb i z�o�y� �lubowanie, �e ju� nie opu�ci nigdy swej rodzinnej ziemi..
Na miejscu domu ojcowskiego zbudowa� dw�r i �y�, w nim d�ugo i szcz�liwie razem ze swoim towarzyszem � czarodziejskim koniem.
O KASI SIEROTCB I Z�EJ MACOSZE
jednej wiosce przed laty mieszka� ch�opek ubogi w s�omianej i lichej chatce. Jedna kr�wka, skrzynka czerwona w kwiaty malowana i koniecznie potrzebnych sprz�t�w troch� by�y jego bogactwem. �ona mu umar�a i zostawi�a g�adk� a grzeczn� dziewoj�. Biedna dziewczyna rzewnie p�aka�a, a p�acz�c izb� uprz�ta�a, kr�wk� doi�a, je�� gotowa�a, a ugotowawszy � ojcu w pole nosi�a. Ona to by�a ozdob� ca�ej wioski, cho� uboga, cho� nie mia�a wie�ca ze z�ocistych kwiat�w ani tak wiele i tak r�nobarwnych wst��ek, w kt�re by si� ustroi� mog�a, jednak chodzi�a ch�dogo, a w wieniec z rozmarynu lub z polnych kwiat�w przybrana, przewy�sza�a urod� niejedn� c�r� gospodarsk�.
Nied�ugo jednak przy ojcu mieszka� "mog�a, przyszed� czas nieszcz�sny, gdzie rozsta� si� z nim musia�a i porzuci� domek luby, w kt�rym jej matuchna umar�a. Ojciec bowiem o�eni� si� zn�w z kobiet�, wdow�, maj�c� tak�e c�rk�, ale by�a to wielka z�o�nica. Zazdro�ci�a Kasi i urody, kt�rej c�rka jej nie mia�a, i kawa�ka chleba, na kt�ry ojciec jej krwawo i ci�ko pracowa�. Macocha nie mog�a patrze� na Kasi�, bo c�ry jej uroda tak gas�a przy Kasinej jak �wiat�o miesi�ca przy s�o�cu. Poniewiera�a wi�c niebog�, do roboty nap�dzaj�c, rano wsta� kaza�a, podczas kiedy c�ra jej sobie dolega�a i wszystkich wyg�dek u�ywa�a. Kasia ch�tnie wstawa�a, izb� ch�tnie umiot�a, kr�wk� wydoi�a, wody nanosi�a, ale wszystko macosze za ma�o by�o, wci�� na ni� si� d�sa�a. Bola�o to i ojca, lecz c� mia� robi�? �wi�ty pok�j chc�c w domu zachowa� przedstawia� tylko �onie i prosi�, by si� z c�rk� jego lepiej obchodzi�a. Nic to nie poradzi�o.
Nareszcie naprzykrzy�o si� Kasi siedzie� przy tak z�ej macosze, prosi tedy ojca, by j� pu�ci� z domu na s�u�b�.
� A k�dy p�jdziesz, c�ro kochana? � zapyta� ojciec ze �zami.
� P�jd� w �wiat daleki, gdzie mnie oczy poprowadz�, a cho� to trudna poniewierka u ludzi, mo�e znajd� szcz�cie dla siebie u obcych mi�osiernych.
Da� jej ojciec b�ogos�awie�stwo na drog�, uca�owa� jedyne dziecko i pu�ci� poruczaj�c i� opiece Opatrzno�ci. Cieszy�a si� macocha i radowa�a bardzo, �e si� pozb�dzie znienawidzonej dziewki. .
Sz�a Kasia p�acz�c, fartuszkiem �zy ocieraj�c, co sp�ywa�y po licu by pere�ki, sz�a drog� w �wiat daleki. Znu�ona przysz�a nad studni� ocienion� wysokim jaworem, usiad�a nad ni� i serdecznie rzewnie sobie zacz�a, rozwodz�c skargi na z�o�liw� macoch�. W�r�d �kania s�yszy g�os ze studni:
� Dzieweczko, dzieweczko, wyczy�� mnie, rybeczko!
A by�a ta studnia bardzo zamulona. Wzi�a si� do pracy Kasie�ka, bez oci�gania si� studni� wybra�a, a wybrawszy, w dalsz� pu�ci�a si� drog�. .
� B�d� pami�ta�a o tobie, gdy b�dziesz wraca�a � wo�a� g�os za odchodz�c�. Idzie zn�w dalej rzewni�c sobie, ali�ci nade drog� ro�nie jab�o�, pe�no mchu na niej,
li�cie po��k�e i kwiaty przywi�d�e. Znu�ona siada pod ow� jab�oni�, chc�c odpocz��
�11
r
sobie, lecz ledwie usiad�a, s�yszy jab�o� m�wi�c�:
� Dzieweczko, dzieweczko, oczy�� i podlej mnie, rybeczko!
W oka mgnieniu dziewcz� och�do�yla jab�o� z mchu, listki z��k�e obra�a, suche ga��zki ob�ama�a, a przyni�s�szy wody z bliskiej strugi, podla�a zemdla�e drzewo. Kiedy chcia�a odchodzi�, takie odebra�a podzi�kowanie:
� Nie zapomn� ci tego. ^
Zn�w idzie biedna dziewczyna dalej w �wiat nieznany i przychodzi do pieca w polu stoj�cego. Przechodz�c mimo s�yszy zn�w wo�anie prosz�cym g�osem:
� Dzieweczko, dzieweczko, wymie� mnie, rybeczko!
Wzi�o si� dziewcz� do roboty, wybra�o popi� i piec wymiot�o, a za odchodz�c� wo�a� g�os:
� Jak b�dziesz kiedy powraca�a, zajrzyj do mnie.
Zdziwiona takimi przygodami, niebog� idzie dzie� i drugi, a nigdzie ani dachu, ani ludzi. Spotyka nareszcie starca siwego jak go��bka, kt�ry nie m�g� przej�� przez r�w i prosi� nadchodz�c�, by go jakim sposobem przeprawi�a. Wzi�a go na plecy Kasia i przenios�a. Starzec zacz�� j� wypytywa�, sk�d i dok�d idzie, a gd} si� dowiedzia� o losie jej, zapyta�, czy by u niego s�u�y� nie chcia�a.
� O, czemu nie � rzek�a dziewczyna � ja� przecie za s�u�b� id�, a czy mi u was, czy gdzie indziej s�u�y�, to� mi jedno.
Zgodzi�a si� tedy na lat siedem, bo starzec tak chcia�, i posz�a do chaty ze starcem. W chatce nic pr�cz pieska i kaczki nie by�o. Te to zwierz�tka starzec jej pieczy poruczy�, sam za� cz�sto wychodzi� z domu i chodzi� po �wiecie. Kasia dogl�da�a onego pieska
12 �
i kaczuszki, a i starcowi pos�ugiwa�a ch�tnie, kiedy do dom przyszed�.
Min�o siedem lat, a Kasia zat�skni�a do ojca. Prosi�a wi�c onego starca, by j� ze s�u�by uwolni�, a obiecan� da� nagrod�. Wyp�aci� jej stary daj�c pieni�dzy co niemiara. Lecz nie do�� na tym: kaza� jej i�� na g�r� (pod strych) i wybra� sobie pami�tk�. Sta�y tam skrzynie w pi�kne kwiaty malowane, z�ociste i pi�kne, ale te� i proste, drewniane. Kasia patrzy, kt�r� by wzi��, ale widzi jedn� w k�cie stoj�c�, najgorsz� ze wszystkich, i t� wybiera, a wybrawszy na d� znosi.
� Dzieweczko, czemu� �adniejszej nie wybra�a? � zapyta� starzec.
Lecz dziewczyna, komentuj�c si� ma�ym, rzek�a: i
� B�dzie to dla mnie dosy�, pi�kniejszej nie potrzebuj�.
Starzec da� jej taczk�, aby wie�� mog�a t� skrzyni�, a aby jej t�skno w drodze nie by�o, rozkaza� biec pieskowi i kaczuszce z ni�. Bieg�y tedy dwa te zwierz�tka, a kiedy przyby�y do wsi, wci�� wo�a� piesek:
� Hafu, hafu, hafula, jedzie nasza Kasiula, przed ni� brz�k, za ni� brz�k, wszystko ona dobre wiezie.
A kaczuszka mu przywtarza�a wo�aj�c:
� Tak, tak,, tak!-
Po kilku dniach swej podr�y przychodzi do onego pieca, kt�ry by�a wymiata�a, zagl�da do niego i widzi zdziwiona: pe�en najpi�kniejszych ko�aczy. A kiedy stoi i nie wie, co pocz��, czy bra�, czy nie, s�yszy zn�w g�os:
� Bierz, ile chcesz, a co najlepszego!
Nabra�a wi�c ko�acz�w, ile jej dusza raczy�a, i w dalsz� posz�a drog�. Idzie, a� oto z daleka widzi jab�o�, kt�r� by�a och�do�y�a z mchu i suchych ga��zek, a na niej z�ociste po�yskuj� jab�ka. Gdy si� zbli�y�a, zn�w wo�a co� na ni�:
� Urwij sobie kilka, bo� ty mnie ch�do�y�a!
Urwa�a siedem z�ocistych jab�ek, ar nie bawi�c si� sz�a dalej.
Znu�ona podr� i spragniona przychodzi nad ow� studni�, kt�r� by�a wybra�a. Napi�a si� wody czystej jak kryszta� a ch�odnej, a gdy chcia�a odchodzi�, spostrzega trzy z�ote kule. A zn�w co� wo�a ze studni:
� Dzieweczko, dzieweczko, we� te kule, rybe�zko!
Uradowana biegnie ku domowi, a t�skna mi�o�� ku ojcu kroki jej pr�dszymi czyni�a i ju� z dala widzi ojcowsk� chatk�. I serce jej bije, czy wszystkich zastanie przy �yciu, a osobliwie ojca, i coraz pr�dzej i pr�dzej biegnie, i ju� blisko jest chaty.
Stary ojciec na progu siedzi i my�li o swojej biedzie, i patrzy ciekawie, co za dziewczyna ku niemu si� zbli�a. Powa�nie podni�s� si� starzec, bo pozna� swe dzieci�, u�ciska� c�r� do n�g mu upadaj�c�, a �zy rado�ci sp�ywa�y po licu, bo my�la�, �e si� gdzie zmarnowa�a dzieweczka. Ale macocha niech�tnie spogl�da�a na Kasi�, p�g�bkiem si� z ni� wita�a, a na boku szydersko si� �miej�c m�wi�a do c�rki:
� Siedem lat s�u�by i c� ma, stare skrzynczysko!
Lecz jak�e si� zdumia�a, gdy Kasia skrzynczysko ono otworzy�a i wyk�ada� zacz�a .szczeroz�ote wie�ce i stroje, i suknie co najpi�kniejsze, i srebrem tkane fartuszki, gdy icz�a liczy� pieni�dze i kule z�ote, i jab�ka. Zazdro�� porwa�a z�o�liw� kobiet� i w oka lgnieniu w sercu post-m�wi�a i c�r� swoj� w�asn� wysia� na s�u�b�.
Wypytawszy wi�c Kasi� o wszystko, gdzie by�a, wys�a�a c�r� swoj� z domu. Sz�a . sam� drog� co Kasia i przysz�a do studni, kt�ra jej si� prosi�a, by j� wybra�a, bo mu�em r�asz�a. Ale dziewczyna, spiesz�c si�, zamiast si� wzi�� do roboty, rzek�a:
13
r i i
, �-Daj mi spok�j, musz� i�� dalej! ^Hr �
I posz�a. Przysz�a do jab�oni omsza�ej i uw <4PI> s�yszy podobnie
jak Kasia g�os prosz�cy, by jab�o� oczy�ci�a i podla�a.
� A b�d� si� tam skroba� na ciebie i drze� �ac^ ek�a : posz�a dalej. Przychodzi do pieca. I ten j� prosi�, by go wymiona, a i tu si� wym�wi�a.
W drodze spotyka starca: siedzia� nad wod�, kt�rej przej�� nie m�g�. Prosi si� on nadchodz�cej dziewczyny, by mu jako poradzi�a. Z pocz�tku wymawia�a si�, ale gdy jej si� przypomnia�a, �e to mo�e ten sam dziadek, co Kasi tyle da� bogactwa, przenios�a go przez wod� i s�u�b� u niego na siedem lat przyj�a. Ale jak mu s�u�y�a? O pieska i kaczuszk�, kt�rymi si� mia�a opiekowa�, �adnego starania nie mia�a. Kiedy je�� starcowi gotowa�a, to najlepsze k�ski zjada�a.
Min�o siedem lat. Da� jej starek zas�ugi i kaza� jej i�� na g�r� wybra� sobie pami�tk�. Posz�a dziewczyna: blask z�ocistych skrzy� dziwnie j� zastanowi�. Szuka najbogatszej i najpi�kniejszej, a gdy wybra�a, na d� znios�a. Da� jej stary taczk�; w�o�y�a skrzyni�, do kt�rej zagl�da� i otwiera� nie mia�a, a� w domu. Aby jej si� nie d�u�y�o, pieskowi i kaczce kaza� stary jej gospodarz biegn�� jak wprz�dy.
Gdy ju� kilka dni sz�a i je�� si� jej zachcia�o, poczu�a zapach przesmacznych ko�aczy. Ali�ci widzi piec przed sob�, bie�y pr�dko i widzi: pe�en rumianych ko�aczy. Chce bra�, ale g�os okropny, s�yszy:
� Nie bierz, nie bierz, bo� mnie wymiata� nie chcia�a!
Zl�k�a si� bardzo i idzie dalej, a� zn�w zalatuje j� przedziwny zapach jab�ek. A� oto i jab�o�: chce rwa� jab�uszka z�ociste, ale i tu odzywa si� jab�o�:
� Ch�do�y� mnie� nie chcia�a, nie b�dziesz rwa�a!
Smutna idzie, a� znowu przychodzi do studni, w kt�rej napi� si� przynajmniej chcia�a. \ �
� Id� precz! � zawo�a�o co� ze studni i woda opada� zacz�a.
Zes�ab�a, zadumana takimi przygodami, sz�a poma�u, pchaj�c taczk� ze skrzyni�. Przybywa do wsi, gdzie mieszka jej matka. Dziwi� si� ludzie skrzyni, ale piesek wprz�d biegnie, a wola:
� Hafu, hafu, hafula, jedzie nasza Jagula, przed ni� brz�k, za ni� brz�k, nic dobrego nie wiezie.
A kaczuszka przywtarza�a m�wi�c:
� Tak, tak, tak! -
� Widzisz-, widzisz, ch�opie � tak kobiety nazywaj� m��w � moja c�rka idzie ze s�u�by! O, co za skrzynk� ma!
I bieg�a czym pr�dzej ku niej. Wnios�a czym pr�dzej skrzyni� do izby i z wielk� ciekawo�ci� i niezmiernym �akomstwem otwiera wieko skrzynki. A� tu, o zgrozo! Zamiast wie�c�w z�ocistych i sukien, i fartuch�w srebrem tkanych � pe�no gad�w, robak�w, kt�re si� wi�y jak �ma jaka i c�rk� chciw� z matk� z�o�nic� zjad�y.
Tak� to nagrod� odebra�a z�a ona macocha za poniewierk� biednej sieroty.
OJCIEC I TRZEJ SYNOWIE
. yje jeszcze dzi�- pewien stary cz�owiek, kt�ry przed laty bardzo by� ubogi. Mia� za� ten cz�owiek trzech syn�w i wy�ywi� ich nie m�g�. Zawo�a� tedy naj -starszego i rzek�:
� Jestem stary i chory, pracowa� ju� nie mog�, id� wi�c, synu, w �wiat na w�dr�wk� i s�u� u kogo, a gdy rok minie, powr�� z zarobkiem do domu.
Najstarszy syn us�ucha� ojca, wzi�� t�umoczki z chlebem i pow�drowa�. I w�drowa� ju� jeden dzie� pod wielk� bardzo g�r�, a kiedy za t� g�r� zaszed�, zobaczy� staruszka, kt�ry pas� owce przy drodze. I staruszek zapyta� go: -
� Czy nie za s�u�b� idziesz, ch�optysiu?
� A za s�u�b�, staruszku! � odpowiedzia� parobek.
, � Wi�c s�u� u mnie i pilnuj mi tych � owiec, a� wr�c� � rzek� staruszek, odda� parobkowi swoj� torb� z maczug� i znikn��-.
Parobek wzi�� torb� i maczug�, pilnowa� i pas� owce bardzo pilnie, a pas� je ju� rok ca�y, ale ten rok min�� mu jak jeden dzie�. A� wreszcie, kiedy rok min��, wraca staruszek i przynosi ze sob� ma�y stoliczek, i m�wi:
� S�u�y�e� mi, m�j parobku, wiernie, za to ci daj� ten stolik. Wyjd� z nim za g�r� i powiedz: stoliku, stoliku m�j, otw�rz si�.
Parobek wzi�� stolik, wyszed� za g�r� i powiedzia�:
� Stoliku, stoliku m�j, otw�rz si�!
Ledwo co to wym�wi�, nakry� si� stolik bia�ym obrusem, a na stoliku sta� talerz i le�a�y widelec i n�, a wszystko by�o ze srebra. Na innych za� talerzach ze srebra by�y najwyborniejsze potrawy. Parobek nie namy�la� si� d�ugo, ale zacz�� je�� i smakowa�o mu bardzo, bo by� g�odny. A kiedy si� ju� najad� do woli, rzek�:
� Stoliku, stoliku m�j, zamknij'si�!
Tak go bowiem nauczy� staruszek. Ledwo co te� wym�wi�, ju� znowu stolik sta� pr�ny i nic na nim nie by�o. Wzi�� go potem na plecy i szed� dalej, ale noc by�a blisko, robek za� zm�czy� si� d�ug� drog�, wst�pi� na nocleg do gospody, kt�ra sta�a przy dro-Kiedy do tej gospody wst�pi�, zobaczy� tam|Wielu ludzi, ba� si� wi�c, aby mu kto tolika nie ukrad�, odda� go gospodyni do schowania.
Gospodyni ta by�a to ju� bardzo stara kobieta, wi�c te� by�a m�dra. Tak sobie tedy ly�la�a: Dlaczego nosi parobek ze sob� ten stolik? Przecie� on nie wart najgorszego mego �ka, bo jest z prostej, sosnowej deski, nawet nie malowany? A chocia� to takie �adaco', >mina� mnie jednak parobek, abym go dobrze pod klucz schowa�a.Nie na prozno Nie! Jest tu jaka� tajemnica!
Tak sobie my�la�a m�dra gospodyni, posz�a potem do osobnej komory i pocz�a �da� stolik z tej i z tej strony, i ogl�da�a go bardzo pilnie. Mia� za� stolik ten szufladk�, by�a zamkni�ta, a kt�rej m�dra kobieta w �aden spos�b otworzy� nie mog�a, wi�c
15
� M�j dobry stoliczku, otw�rz mi si� sam
Ledwo co to wym�wi�a, nakry� si� stolik bia�ym obrusem, a na stoliku by� talerz i widelec, i n� ze srebra, i by�y wyborne potrawy, wszystko jak pierwszym razem.
Odkry�a wi�c gospodyni tajemnic� stolika, bo by�a bardzo m�dra, ale przy tym by�a bardzo z�a. Tak tedy do m�a rzek�a:
� Stolika tego nie oddamy parobkowi, lecz zr�b w nocy podobien stolik i ten mu oddamy.
M�� jej pocz�� zaraz robi� stolik podobny i robi� go przez ca�� noc, nad ranem za� sko�czy�. Kiedy ju� �wita� pocz�o, obudzi� si� parobek i wsta�. Gospodyni odda�a mu stolik, kt�ry m�� jej zrobi� w nocy. Z nim poszed� dalej i w samo po�udnie stan�� w domu swoim, sk�d przed rokiem by� wywT�drowa�, i zawo�a� ojca swego i braci, aby im pokaza� sw�j zarobek. My�la� bowiem, �e to jest ten sam stolik, kt�ry sobie u dziada wys�u�y�, wi�c rzek�:
� Patrzcie, com sobie przez rok s�u�by mojej zarobi�. Nie potrzeba wam odt�d pracowa� na kawa�ek chleba, bo b�dziemy mieli co pi� i co je��.
Ojciec i dwaj m�odsi bracia my�leli, �e zapewne w szufladce stolika s� schowane jakie wielkie skarby, ale kiedy j� otworzyli i nic w niej nie by�o, dziwili si� bardzo mowie parobka, kt�ry potem rzek� do stolika:
� Stoliku, stoliku m�j, otw�rz si�!
Ale stolik nie nakry� si� tym razem i nie by�o na nim talerzy srebrnych ani potraw wybornych. Rzek� wi�c drugi raz i trzeci raz to samo, ale gdy stolik nie nakry� si� jednak, por�ba� go rozgniewany i spali�.
Wi�c znowu mia� ojciec w domu trzech syn�w, a by� bardzo ubogi, wy�ywi� ich nie m�g�. Zawo�a� zatem �redniego, kt�remu by�o na imi� Lampart, i rzek� do niego:
� Jestem stary i chory, pracowa� ju� nie mog�, id� synu w �wiat na w�dr�wk�, a po roku wracaj z zarobkiem do domu. Zawsze mi by�e� jedyny, bo� te� najm�drszy z twych braci, nie daj si� wi�c tak �atwo wyg�upi�.
Lampart us�ucha� ojca, wzi�� t�umoczki � chlebem na drog� i pow�drowa�. I w�drowa� ju� jeden dzie� pod wielk� bardzo g�r�, a za t� g�r� zobaczy� staruszka, kt�ry pas� owce przy drodze, i ten staruszek zapyta� go tak�e, czy idzie w s�u�b�. I urz�dzi� Lamparta za owczarka, odda� mu torb�, maczug� i znikn��.
Lampart pasa� owce przez rok ca�y, ale ten rok min�� mu jak jeden dzie�. Po roku za� wr�ci� staruszek i przyni�s� ze sob� ma�ego baranka, i rzek�: - � S�u�y�e� mi, m�j parobku, wiernie, za to ci daj� tego baranka. Wyjd� z nim za g�r� i powiedz: baranku, baranku m�j, otrz��nij si�!
Przypomnia� sobie Lampart nauk� ojcowsk� i los starszego brata, nie chcia� tedy przysta� na takie zas�ugi. Ale staruszek, niebie m�wi�c, znikn��. A on by� bardzo ciekawy, co si� te� to zrobi. Wzi�� wi�c baranka i rzek�' za g�r�:
� Branku, baranku m�j, otrz��nij si�!
Ledwo co to wym�wi�, otrz�sn�� si� baranek, a z baranka spad�a srebrna we�na. Wzi�� on t� we�n� w torb�, a baranka wzi�� na plecy i szed� dalej a� do wieczora. Noclegiem za� stan�� w tej samej gospodzie, gdzie przed rokiem brat jego nocowa�. Odda� tak�e owej starej gospodyni swego baranka, aby go napas�a mlekiem i owsem, i kaza�a mu w osobnej komorze poda� mi�kkiego siana, zamkn�� potem drzwi od tej komory na k��dk� i klucz wzi�� do siebie. To dziwi�o star� gospodyni�, rzek�a wi�c do m�a:
16
� Nie bez kozery zamkn�� parobek tak starannie swego baranka, trzeba mi go zobaczy�.
Potem poszli do sklepu, sk�d ma�ymi drzwiczkami przecisn�li si� do komory zamkni�tej na k��dk�. Baranek te� si� w siano zagrzeba�, �e go ledwie znale�li. Potem ogl�da�a go gospodyni z tej i z tej strony, ale nie mog�a dobrze obejrze� we�ny jego, bo si� na niej bardzo wiele siana pozawiesza�o, wi�c rzek�a:
� Kiedy� si� w siano zagrzeba�, tohy� si� z niego m�g� otrz�sn��, baranku m�j!
Ledwo co to wym�wi�a, otrz�sn�� si� baranek, a z baranka spad�a srebrna we�na. Wyzbierawszy srebro, rzek�a do m�a:
� Baranka tego nie oddamy parobkowi, ale wybierz z owczarni podobnego baranka, kt�rego mu oddamy.
Kiedy �wita� zaczyna�o, wsta� Lampart, odebra� podobnego baranka i szed� dalej. W po�udnie stan�� w domu swoim i zwo�a� wszystkie domowniki, i rzek�: ,
� Oto patrzcie, co wys�u�.y�em sobie przez rok s�u�by mojej! Ju� nam teraz nie potrzeba pracowa� na pan�w, bo sami panami b�dziemy.
Podni�s� potem baranka na st� i rzek�:
� Baranku, baranku m�j, otrz��nij si�!
Ale tym razem nie otrz�sn�� si� baranek i nie spad�a � niego we�na. Rzek� wi�c drugi i trzeci raz to samo, na pr�no jednak. �artowali i �miali si� z niego wszyscy, a on rozgniewany zabi� baranka.
Wi�czn�w mia� ojciec w domu trzech syn�w, kt�rych wy�ywi� nie m�g�. Ostatniego nie my�la� jednak w �wiat wyprawia�, bo mu si� zda�o, �e ten trzeci by� najg�upszy z jego syn�w. W ca�ej okolicy nie zwano go inaczej, tylko Gawron, dlatego, �e nie umia� ta�czy� ani dru�bo wa� po weselach. Wi�c tego Gawrona nie chcia� stary ojciec wysy�a� na w�dr�wk�, ale on widzia� i czu� bied�, kt�ra si� w domu rozgo�ci�a, a ojca swego kocha� bardzo. Nie chcia� te�, aby na stare lata g��d i niedostatek cierpia�. Cichaczem tedy nabra� w t�u-moczek chleba i pow�drowa�. I w�drowa� tak�e za ow� g�r�, gdzie przy drodze pas� owce staruszek. U niego przyj�� s�u�b�, podobnie jak bracia, i pilnowa� gromady przez rok ca�y. Po roku wr�ci� znowu staruszek i przyni�s� ze sob� miech podarty, i rzek�:
� S�u�y�e� mi, m�j parobku, wiernie, za to ci daj� ten miech. Jak wyjdziesz za g�r�, �tvo powiedz: mieszku, mieszku m�j, odwi�� si�!
Gdy to Gawron wyrzek� za g�rami, miech si� odwi�za�, a z miecha wypad�y dwa d�bowe kije i bi�y naoko�o, a� ziemia j�cza�a. Parobek przestraszony kaza� im co tchu si� f schowa�. Szed� potem do wieczora, a na nocleg stan�� w tej samej gospodzie, gdzie by�a >m�dra gospodyni, i rzek� do niej:
� Schowajcie mi, gosposiu, ten mieszek pod kluczem, bo mam w nim wielkie ^skarby! �
Pomiarkowa�a od razu gosposia, �e nie bez kozery kazano jej schowa� te stare mie-/sko. Nietrudno jej by�o tak�e odkry� tajemnicze s�owa, bo si� ju� wprawi�a na stoliku baranku. Ale tym razem po�a�owa�a swej m�dro�ci. Skoro bowiem wyrzek�a: � Lieszku, mieszku m�j, odwi�� si�! � wypad�y z miecha dwa kije i bi�y bab� nielito�nie. b�lu i strachu zapomnia�a rozkaza�, aby si� na powr�t schowa�y. Wi�c bij� owe kije
�r�, lecz z�� kobiet�, a m�dra, lecz z�a kobieta ca�ym gard�em wo�a ratunku. Na ten obudzi� si� Gawron i wbieg� do komory. Ju� od dw�ch lat nie wolno by�o nikomu
17
do niej zaziera�, bo tam by�o schowanie stolika i baranica Pozna� Gawron rzeczy braci swoich od razu i dorozumia� si� podst�pu. Zawofat
� Niech ka�dy kij bab� siecze, p�ki krew z niej nie pociecze!
Gosposia w mod�y:
� M�j ch�optysiu, zmi�uj si�! Oddam wszystko, powiem wszystko, tylko si� zmi�uj nade mn�.
Wi�c Gawron rzek�:
� Kije w miech!
Potem odebra� skradzione rzeczy swych braci, bo gospodyni si� przyzna�a z b�lu/ do wszystkiego.
Ju� te� �wita� zacz�o. Gawron zabra� si� w dalsz� drog� i przyszed� do domu swego ko�o po�udnia, kiedy wszyscy za sto�em siedzieli. Dwaj bracia, widz�c stolik i baranka", zeskoczyli z �aw i ka�dy chwyci� za swoje. Wtem kije z miecha wypad�y. Struchleli wszyscy, a Gawron dopiero zacz�� rozpowiada�, jak si� to sta�o, i tak zako�czy�:
� Nie do was, bracia nale�y stolik i baranek, ale do mnie. Mog� nimi rozporz�dza� do woli i tak rozporz�dzam, aby nam wszystkim jednako s�u�y�y, a co moje, to wasze, co wasze, to moje. Czy przystajecie na to, tatusiu?
� Przystajemy, przystajemy! � zawo�ali wszyscy i odt�d poczyna si� ich szcz�cie. Baranka wzi�� stary ojciec do swej zarodowej owczarni i dochowa� si� z niego pi�knej
gromady. Miech powieszono w stodole, a kije wym�acaj� wszelkie zbo�e. Stolik za� ustawiono w du�ej izbie, a za stolikiem siedz� go�cie dniem i noc�, i dobrze si� maj�, bo nigdy na wybornych potrawach nie zbywa i nigdy podniebienie im nie schnie. Mnie tak�e jeszcze nie usch�o, bo dopiero co z tej biesiady wr�ci�em.
O ZAPIECKU, Z�OTEJ RYBCE I PI�KNEJ KSIʯNICZCE
I
>oga jedna wdowa, �yj�ca z ci�kiej pracy swoich r�k, tym si� przynajmniej pociesza�a w biedzie, �e jak jej syn doro�nie, b�dzie mia�a z niego pomoc i wyr�czenie. Tymczasem omyli�a j� nadzieja, bo syna�ek wyr�s� wprawdzie jak d�b, by� zdr�w jak xydz, ale c� po tym3 kiedy polubiwszy z m�odu nieszcz�sne lenistwo, wcale si� do roboty nie garn��; jad�, pi�, spa� wybornie, lecz te� o niczym wi�cej nie my�la�. Nie chcia�o mu si� i z miejsca ruszy� a dla wi�kszej wygody i spokojno�ci, aby go nikt nie wybija� z s�odkiego o niebieskich migda�ach marzenia, obra� sobie rezydencj� na przypiecku, kt�r� chyba w najgwa�towniejszej opuszcza� potrzebie. Tam dnie ca�e i noce przep�dzaj�c uwa�any by� za prawego tej zimowej kwatery dziedzica i ju� nawet, pr�cz matki, nikt imienia jego nie pami�ta�, a tylko go Zapieckiem nazywano.
Pewnego razu biedna matka, wys�awszy dziewuch� do roboty, zosta�a sama w domu, a piek�c chleb, nie mia�a si� kim pos�u�y�. Wo�a wi�c:
� M�j syna�ku! Zejd� jeno z przypiecka i przynie� mi wody, bo widzisz, �e zarabiam w dzie�y, a Mary�ka na pa�skim.
Synalek zamiast odpowiedzi przewr�ci� si� tylko na drug� stron�. Biedna matka, krz�taj�c si� oko�o pieczywa, przeklina�a siebie i swe niezdarne dziecko. Na koniec jednak wpad�a na koncept i odezwa�a si� do niego:
� Zapiesiu! Jak mi przyniesiesz wody, upiek� ci du�y ko�acz. Tylko �wawo, ruszaj si� przecie! -
Zapiecek zwykle drugim uchem wypuszcza�, co pierwszym us�ysza�, ale to s�owo �ko�acz" jako� go uderzy�o i ju� go nawet zalatywa� zapach �wie�ego pieczywa. Niepodobna wi�c by�o oprze� si� takiej pon�cie, zw�aszcza �e g��d porz�dnie mu by� dokuczy�.
Schodzi wi�c z zapiecka, przeci�ga si�, ziewa. Ale bierze konewki i leniwym krokiem wlecze si� po wod�; schyla si� do strumienia, z kt�rego zwyk�e wod� czerpano, i nabrawszy spostrzega, �e co� po wierzchu p�ywa. D�ugo Zapiecek �owi�, nim mu si� uda�o schwyta� prze�liczn� rybk�, ��t� i l�ni�c� jak z�oto. Dlatego te� rado�� jego nie mia�a granic, gdy tak wielkiego dokona� dzie�a, i trzymaj�c mocno rybk� w r�ku zacz�� j� zewsz�d ogl�da� i rozmierza�, m�wi�c do sieb^:
� Ot, to dzwonko b�dzie dla ciebie, Zapiesiu, a to dla matusi!
Ale jak�e si� zl�k�, gdy rybka �ebrz�cym g�osem przem�wi�a do niego:
� Nie czy� tego, Zapiecku, bo c� ci st�d przyjdzie, �e mnie zabijesz i por�biesz na �wierci: jestem ma�a, niesmaczna. Na pr�no mnie zgubisz, a siebie nie nasycisz. Raczej pu�� mnie do wody, a mog� ci si� na co przyda�.
� A na c� by� mi si� przyda�a, biedne stworzenie? � zapyta� o�mielony troch� Zapiecek.
� Oto � rzek�a rybka � je�eli mi �ycie darujesz, zrobi� ci� szcz�liwym.
� A to jak? � zapyta� si� dalej, coraz ciekawszy.
19
� Odkryj� ci wa�n� tajemnic� � rzek�a rybka � czego tylko b�dziesz ��da�, wszystko si� stanie natychmiast, jak tylko wym�wisz te s�owa: niech tak b�dzie, w imi� boskie i z�otej rybki. .
Zapiecek, ucieszony obietnic�, ale nie dowierzaj�c jej troch�, wyrzek� dla pr�by:
�- Konewki, ruszajcie do domu w imi� boskie i z�otej rybki!
I o cudo! Widzi z najwi�kszym swoim podziwieniem tocz�ce si� konwie z wod� prosto ku domowi, kt�re przybywszy na podw�rek stan�y przede drzwiami czekaj�c, a� im kto otworzy. Zapiecek pu�ci� rybk� i post�powa� za nimi wolnym krokiem.
Matka jego wychodz�c z chaty zobaczy�a konwie i by�a pewna, �e jej synalek, pospieszywszy si� tym razem i przyni�s�szy wody, poszed� sobie na wie� bawi� si� z ch�opcami. Po niejakim czasie powraca r Zapiecek z weso�� min� i pyta o ko�acz. Podaje mu go czym pr�dzej matka kontenta, �e jej cho� raz w �yciu us�ucha�.
W kilka dni potem matusia mia�a zn�w Wielkie pranie w domu, a drzewa nie by�o. W tym k�opocie prosi zn�w synalka, aby si� nad ni� zmi�owa� i ur�ba� drew, a za to nagotuje mu na obiad klusek. �
� Ale matusiu! Nie masz ani kawa�ka na podw�rku, c� b�d� r�ba�?
� Wi�c jed� do boru i przywie� jak� choink�.
" Trafi�a mu matka w dobry iiurnor. Zapiecek wsiada na w�z, jedzie do boru, i tam upatrzywszy sobie najt�sz� sosn�, rzecze: ,
� Moja choinko, w imi� boskie i z�otej rybki po�� si� na ten w�z i ruszaj do domu! Ledwo te s�owa wym�wi�, powsta� najprz�d szum, a potem trzask �amanych ga��zi:
ogromne sosnisko z korzeniami i swoim d�ugim wierzcho�kiem, le��c jak najbezpieczniej na wozie, w�druje prosto do domu. Zapiecek usiad� sobie na niej i wraca� do matusi jak na triumfalnym rydwanie.
Lecz wjazd takiej machiny nabawi� go wielkiego k�opotu. Poniewa� droga by�a ciasna i kr�ta, niepodobna by�o ustrzec si� szkody. Tak wi�c t�ocz�c si� �rodkiem wsi p�oty porozrzuca�, chlewy i chaty stoj�ce na zawadzie blisko drogi poobala�, nim przyw�drowa� do domu. St�d w ca�ej wsi powsta� wielki ha�as i skargi na Zapiecka. Ca�a gromada, poszukuj�c swych szk�d, posz�a z u�aleniem do kr�la, ��daj�c wynagrodzenia. Kr�l, wys�uchawszy skargi, ciekaw by� pozna� tak dziwnego wo�nic�, wyda� wi�c rozkaz, aby si� natychmiast przed nim stawi�.
Nie ustraszony niczym Zapiecek, zajmuj�cy sw� zwyczajn� kwater�, chc�c woli kr�lewskiej w ten moment zado�� uczyni�, zawo�a�:
� M�j piecku, zawie� mnie do kr�la Hv imi� boskie i z�otej rybki!
I zaraz piec wyruszy� otwartymi drzwiami, a na nim le�a� sobie spokojnie Zapiecek na brzuchu i gwizda� piosneczk�:
wlaz� kotek na p�otek i mruga...
Przyby� do stolicy w�a�nie w tej chwili, gdy kr�l wyprawia� wielk� uczt�. By�a to nadzwyczajna feta, albowiem kr�l, maj�cy c�rk� jedynaczk� przecudnej urody, postanowi� za m�� j� wyda�, i w tym celu zjecha�o si� mn�stwo r�nych ksi���t z r�nych kraj�w, spomi�dzy kt�rych kr�lewna sama m�a sobie wybra� mia�a. Dostojni go�cie, siedz�c w�a�nie u sto�u, zajadali przewyborne k�ski i popijali smaczne winko. Zapiecek, dostawszy si� � ju� nie wiem, jakim sposobem HKi^o, wszed�
w piec tej sali, gdzie sto�y by�y zastawione, i tam . ^^^^B^' PrzyPatry-
wa� si� wszystkiemu z wielk� ciekawo�ci�. Uraczorr. �^r ^^^^Ht i kr�l�w jak
najkosztowniej ubranych, razem bies:aJtracvch romrit -^^^�
20
t
� Ach, �eby� te� i ty m�g� tak si� weseli� jak oni, je��, pi� i bankietowa�. W imi� boskie i z�otej rybki, niech�e ja te� mam to, co oni.
Ledwie te^s�owa wyrzek�, ju� ujrza� przed sob� st� nakryty i zastawiony najwy-borniejszymi przysmakami. Wzi�� si� zatem do jad�a i wnet zapomnia� o kr�lach;, ksi���tach i ca�ej dworskiej czeredzie. Ale gdy g��d sw�j zaspokoi� i po�o�y� si� znowu na brzuchu, jak zwykle by� czyni�, kiedy si� czul .zupe�nie szcz�liwy, zacz�� znowu patrze� dziurk� z ciekawo�ci, co dalej b�dzie. Wtedy to dopiero przypatrzy� si� lepiej ca�emu dworowi: lokajom z galonami, panom bogato ubranym, wysmuk�ym dworakom, nadskakuj�cym i przypodchlebiaj�cym si� kr�lowi i damom przecudnej urody. Wszystko mu si� bardzo podoba�o, ale najbardziej ta dama, siedz�ca obok kr�la, na kt�r� wszystkich oczy by�y zwr�cone. Nic podobnego jeszcze w �yciu swoim nie widzia�. Westchn�wszy zatem i w zachwyceniu marz�c o kr�lestwie sam nie wiedzia�, jak w nim powsta�o �yczenie posiadania �licznej ksi�niczki za �on�. Zapewne wni�s� o to pro�b� do z�otej rybki.
A� tu naraz kr�l powstaje ze swego krzes�a, pije zdrowie swej c�rki i przysz�ego jej ma��onka, kt�rego w tej chwili obra� sobie mia�a, i pyta sam ciekawy:
� Kog� wi�c serce twoje wybra�o?
Zadr�eli ksi���ta przej�ci trwog� i ciekawo�ci� w tej wa�nej chwili. Ksi�niczka powstaje tak�e i powa�nym g�osem rzecze: ,
� Tego! � i wskazuje na piec, kt�ry si� cudownym sposobem rozwali�, przedstawiaj�c zdumionemu dworowi brudnego Zapiecka.
�atwo sobie wystawi� zamieszanie, jakie sprawi�o wyst�pienie na scen� nowego konkurenta. Wszyscy z miejsc swych powstali. Kr�l, zapalony gniewem i zawstydzony tak osobliwym wyborem c�rki, poj�� tego wcale nie mo�e. Ksi���ta wo�aj� oburzeni:
� Kto ty? Co ty? N�dzniku! Precz st�d, je�li chcesz unie�� �eb ca�y!
Ale kr�lewna, zbli�aj�c si� ku niemu i podaj�c mu r�k�, rzek�a uroczystym tonem:
� To m�j ma��onek, kt�rego z woli kr�la a ojca mego sobie obieram. Tak chc�, tak si� sta� musi, nikt ju� nie zmieni mego postanowienia.
Zawstydzeni ksi���ta, �e brudny Zapiecek pierwsze�stwo otrzyma�, rozjechali si� niebawem, a kr�l zagniewany, nie mog�c cofn�� danego s�owa, my�la� tylko o zem�cie i o zatracie tak nier�wnego zi�cia. Udaje, �e pozwala na wszystko, lecz po �lubie zaraz kaza� oboje zamkn�� w du�� szklan� bani� i wrzuci� w morze.
Zapiecek, uszcz�liwiony posiadaniem cudnego anio�a, ma�o si� troszczy� o to, co kr�l o ich losie postanowi; przeciwnie za� kr�lewna, ta pogr��ona by�a w wielkim smutku, �e zacz�wszy dopiero kosztowa� s�odyczy ma��e�skiego stanu, tak marnie gin�� musi. Osadzeni w bani i wrzuceni w morze, zrazu o niczym nie wiedzieli. �mier� okropna, stoj�ca przed oczyma, wszelk� im -odj�a przytomno��. Zapiecek, pierwszy � przyszed�szy do siebie i obejrzawszy si� naokof) po swym niebezpiecznym mieszkaniu, przekona� si� wkr�tce, i� bez nadzwyczajnej zr�czno�ci niepodobna b�dzie ocali� bani, a tym samym unikn�� �mierci. Tu wieloryby i potwory morskie otwieraj� straszliwe paszcze, tam znowu stercz�ce ska�y pewnym gro�� rozbiciem. Trzeba by�o wielkiej odwagi i bieg�o�ci, aby uj�etylu niebezpiecze�stw. Zapiecek zacz�� sterowa�, wywija� si� pomi�dzy ska�ami, aby si� bania nierozbi�a lub na piasku nie osiad�a. Znu�ony ci�k� prac� zasn�� s�odko przy swej cudnej kr�lewnie i �ni�o mu si� o ko�aczu, kluskach, kie�baskach i kwa�nej kapu�cie, kt�re dawniej u swej matki,z najwi�kszym zjada� apetytem.
Na wp� we �nie, wp� na jawie wyrzek� owe znane nam s�owa, a� tu ujrza� stolik
21
md
mi�dzy sob� a dostojn� ma��onk� z wymienionymi wiejskimi przysmaczkami. Jak g�odnego Zapiecka ucieszy�, tak kr�lewn� przerazi� zapach kapusty i widok �okciowej kie�basy p�ywaj�cej w rumianym sosie jak wieloryb po morzu. Ju� je zg�odnia�y sternik po�era� oczyma, gdy jejmo�� nagle dosta�a spazm�w i przerwa�a mu smaczny wiejski obiadek:
� A pfe � rzek�a kr�lewna � c� ja to widz�? Ch�opskie przysmaczki na stole kr�lewskiego zi�cia? Fi donc! Udusi mnie ten brzydki zaduch. Ach! Dla Boga, mdlej�! Ratuj tw� kochaj�c� �on�!
Zapiecek w strachu tysi�c �ycze� wyrzek� w tej krytycznej chwili: kolo�ska, perfumy, olejki r�ane, wszystko to by�o na placu i wszystko nie wiedzie� jak stan�o na jego rozkazy. Wkr�tce te� kr�lewn� omin�y md�o�ci, gdy na ��danie Zapiecka, zamiast, wiejskiej strawy, ujrza�a najwyszuka�sze francuskie przysmaki i w�oskie �akocie. Mi�kkie to by�o i niesmaczne dla strawnego �o��dka naszego Zapiecka, jednak ten�e, obawiaj�c si� powt�rnych md�o�ci swej �ony, zajada� i chwali�, jak m�g�, wykwintne potrawy, a wpad�szy ju� raz na pa�ski tor, zacz�� rozmy�la� nad tym, jak by to potem po pa�sku, a raczej po kr�lewsku �y� na �wiecie.
Przy pomocy boskiej i wiadomej opieki czarodziejskiej rybki przyp�yn�a bania na wysp� obfituj�c� we wszystko. Tutaj, st�uk�szy bani�, wyl�dowa� Zapiecek. A nie tak z w�asnej woli, jako raczej dla przypodobania si� swej dostojnej ma��once, wiadomym sposobem wystawi� przepyszny pa�ac w najpi�kniejszej okolicy, umeblowany z najwi�kszym przepychem: ekwipa�e, lokaje, kasa zawsze pe�na, wszystko to by�o na ich zawo�anie. Ich s�awa wkr�tce po ca�ej wyspie si� rozesz�a, a co wi�ksza, dosz�a nawet do uszu jego kr�le