1356
Szczegóły |
Tytuł |
1356 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1356 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1356 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1356 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Historia Dwudziestolecia
(1918-1939)
Pawe� Zaremba
Historia Dwudziestolecia
(1918-1939)
Do druku przygotowa� Marek �aty�ski
Wroc�aw � Warszawa � Krak�w Zak�ad Narodowy imienia Ossoli�skich Wydawnictwo 1991
Ok�adk� projektowa� Edward Kostka
Przedruk z: P. Zaremba, Historia Dwudziestolecia (1918-1939).
Do druku przygotowa� M. �aty�ski, t. I-II,
Biblioteka "Kultury" t. 333, Instytut Literacki, Pary� 1981
(c) Copyright by Instytut Literacki w Pary�u, 1991 Printed in Poland ISBN 83-04-03594-4
Zamiast wst�pu
Ksi��ka ta stanowi wyb�r pogadanek radiowych, kt�re Pawe� Zaremba wyg�asza� w rozg�o�ni polskiej Radia Wolna Europa. Dyrekcja RW� zgodzi�a si� na ich opublikowanie drukiem. By�o tych pogadanek - tak je autor nazywa� - ��cznie ponad czterysta i nadawane by�y w latach 1967-1979 co tydzie� z rzadkimi tylko przerwami. Autor opowiada� o wsp�czesnej historii Polski - nie przemawia�. I to by�o zapewne jednym z sekret�w powodzenia, jakie mia� u s�uchaczy, zar�wno historyk�w, jak i zwyk�ych mi�o�nik�w historii w�asnego kraju, a szczeg�lnie mo�e w�r�d student�w, kt�rzy szukali u niego ocen odmiennych od oficjalnie obowi�zuj�cych w Polsce. Innym sekretem powodzenia by�a tematyka pogadanek. Nie tu miejsce, by ocenia� ich tre��. Ale powiedzie� nale�y, �e przedstawia� dzieje tego historycznego fenomenu, jakim by�o wskrzeszenie Polski i niepodleg�e istnienie Drugiej Rzeczypospolitej, w spos�b jasny, prosty i g��boki, �e widzia� racje r�ne i �e by� obiektywny i sprawiedliwy.
M�wi� tak�e w swoich pogadankach o latach przed odzyskaniem przez Polsk� niepodleg�o�ci i o drugiej wojnie �wiatowej. Ale zd��y� si� zaj�� tylko niekt�rymi aspektami obu tych okres�w. Pogadanki o latach Polski niepodleg�ej stanowi�y ju� natomiast zamkni�t� ca�o��. Dlatego wybrali�my je do druku.
Stanowi�y ca�o�� zamkni�t�, ale nigdy nie zako�czon�. Wraca� cz�sto do tematu ju� poruszonego i przerabia� wtedy i wzbogaca� to, co napisa� by� przedtem. W takich wypadkach w��czali�my naturalnie do tej ksi��ki wersj� nowsz�. Do tego ogranicza�a si� rola ni�ej podpisanego, a tak�e do skre�lenia powt�rze�, nieuniknionych, kiedy si� wyg�asza co tydzie� przez radio pogadank�, z kt�rych ka�da musi si� logicznie zaczyna� i ko�czy� i by� zrozumia�a dla kogo�, kto mo�e poprzedniej nie s�ysza�. Ale zale�a�o mi na tym, by zachowa� ten szczeg�lny, autorski styl radiowej gaw�dy. Stara�em si� wi�c nie dopisywa� niczego, poza koniecznymi tu i tam paru s�owami.
Pawe� Zaremba urodzi� si� 12 pa�dziernika 1915 roku w Petersburgu jako syn Piotra i Nadziei-Jadwigi z domu Herwarth. Pochodzi� ze starej polskiej rodziny szlacheckiej. Mia� te� powi�zania rodzinne z Angli�.
Kiedy jego rodzina uciek�a z Rosji po rewolucji bolszewickiej, uczy� si� pocz�tkowo we Francji. Potem uko�czy� gimnazjum imienia Karola Marcin-kowskiego w Poznaniu. W tym�e Poznaniu studiowa� od roku 1933 prawo i ekonomi�. Specjalizowa� si� w historii ustroj�w i w roku 1937 otrzyma� stopie� magistra praw. Tematem jego pracy magisterskiej by�y uprawnienia prezydenta w konstytucji Stan�w Zjednoczonych. W czasie studi�w pracowa� w Banku Gospodarstwa Krajowego i pisywa� w prasie pozna�skiej. Przygotowywa� prac� doktorsk� o wp�ywach burgundzkich na ustr�j Polski w wiekach �rednich, ale jej nie uko�czy�.
W roku 1937-1938 s�u�y� w podchor���wce rezerwy piechoty w Kaliszu.
Pod koniec hiszpa�skiej wojny domowej wys�any zosta� do Hiszpanii jako obserwator II Oddzia�u Sztabu Generalnego.
Zmobilizowany, walczy� w kampanii wrze�niowej 1939 roku jako podporucznik 60 pu�ku piechoty z Ostrowa Wielkopolskiego i zosta� dwukrotnie ranny w bitwie o ��czyc�. Wzi�ty do niewoli, przebywa� do ko�ca wojny w Oflagu VII A w Murnau w Bawarii. Bra� udzia� jako wyk�adowca w zaj�ciach samokszta�ceniowych wi�zionych tam polskich oficer�w. Tematami jego wyk�ad�w by�y historia Anglii i Stan�w Zjednoczonych oraz socjologia. Pracowa� te� nad ksi��kami, kt�re chcia� wyda� po wojnie.
Po zwolnieniu z Murnau w kwietniu 1945 roku przyczyni� si� jako oficer polski przy dow�dztwie 7-ej Armii ameryka�skiej do decyzji niewydawania dawnych sowieckich i serbskich je�c�w wojennych z obozu w Memmingen komunistycznym w�adzom ZSRR i Jugos�awii.
S�u�y� nast�pnie przez rok w 2-gim Korpusie we W�oszech jako wsp�pracownik Wydzia�u Propagandy. Wyk�ada� tam znowu i pisa� w prasie wojskowej .
W roku 1946 osiedli� si� w Anglii. Przez nast�pnych lat dwadzie�cia redagowa� r�ne polskie czasopisma, w�r�d nich Or�a Bia�ego, najstarsze pismo �o�nierskie i kombatanckie. Pisa� te� na tematy historyczne i bie��ce do Kultury, Bellony i Tek historycznych. Kierowa� polskimi wydawnictwami i drukarniami. Wsp�pracowa� z sekcj� polsk� BBC.
W roku 1957 wyda� "Histori� Stan�w Zjednoczonych" 1, pierwsz� napisan� przez Polaka, a w roku 1961 pierwszy tom "Historii Polski" 2. Napisa� tak�e "Histori� 15 Pu�ku U�an�w", ale nie zdo�a� uko�czy� ksi��ki na jeden ze swych ulubionych temat�w: mia�a ni� by� historia ameryka�skiej wojny domowej.
Po okresie lu�nej wsp�pracy wszed� w roku 1967 w sk�ad zespo�u kierowniczego rozg�o�ni polskiej Radia Wolna Europa i przeni�s� si� do Monachium. Zmar� 23 kwietnia 1979 roku.
Takie s� suche fakty �yciorysu Paw�a Zaremby - zbyt suche dla tych, kt�rzy - jak autor tych s��w - razem z nim w Monachium pracowali. Zbyt suche r�wnie�, kiedy si� zwa�y, kim i czym by�.
Przede wszystkim by� historykiem, chocia� nie histori� studiowa� na Uniwersytecie Pozna�skim. Historia by�a dla niego - cz�owieka pe�nego �yciowej pasji - pasj� najwi�ksz�.
Jego pasj� by�o tak�e radio - rozg�o�nia polska RW�, kt�r� uwa�a� zawsze za co� wi�cej ni� tylko jedn� z wielu rozg�o�ni nadaj�cych w eter audycje po polsku. Dla niej po�wi�ci� wiele ze swych niespe�nionych autorskich ambicji. Przysz�y kronikarz rozg�o�ni znajdzie �lady jego pracy - redaktora, inspiratora, doradcy - w skryptach setek audycji, o historii, o polityce, o kulturze. Znajdzie je przegl�daj�c redagowane przez niego pismo Na Antenie. Bo by� r�wnie� urodzonym dziennikarzem i potrafi� napisa� szybko i ciekawie o ka�dej niemal sprawie �wiata, w kt�rym �yjemy. Pomaga�a mu w tym
' Biblioteka "Kultury", tom XXIII. 2 Biblioteka "Kultury", tom LXXII.
nadzwyczajna znajomo�� j�zyk�w - angielskiego, francuskiego, hiszpa�skiego, katalo�skiego, niemieckiego, czeskiego, rosyjskiego, w�oskiego. Pomaga�y fl-nu sprawna pami�� i osza�amiaj�ca erudycja, wiedza, kt�ra mog�a onie�miela� wsp�pracuj�cych z nim. Wszystkie te walory oddawa� bez reszty swojej rozg�o�ni. Przez kilkuletni okres ci�kiej choroby rwa� si� do pracy. Pilnowa�, by jego audycje sz�y co niedziel� na anten�. Pisa� je mimo choroby i, p�ki m�g�, sam je nagrywa�. P�niej przysy�a� do redakcji teksty, nieraz wprost z kliniki.
Ale nie by� molem ksi��kowym. Marzy� o karierze wojskowej - los mu na ni� nie pozwoli�. Kocha� �on�, kt�r� zostawi�, i swoich dwoje dzieci. Docenia� urod� kobiet i lubi� czerwone wino. By� �wietnym, pe�nym wdzi�ku rozm�wc� i, cho� stroni� od g�upoty, by� wyrozumia�y dla s�abo�ci cz�owieka. Nie u�ywa� wielkich s��w. Pot�pia� zawsze pod�o��, dwulicowo�� i fa�sz.
By� po�r�d nas jednym z najlepszych.
Marek �aty�ski
Cz�� pierwsza
Pierwsze lata
U progu niepodleg�o�ci
W 1918 roku odrywano kartki z kalendarza ko�cz�cej si� pierwszej wojny �wiatowej. Nie tylko w Polsce. Wsz�dzie czekano na upragniony moment poddania si� Niemiec. Wiedziano, �e Niemcy nie walcz� o zwyci�stwo. Ich marzenia o kompromisie mi�dzy niepodbitymi wrogami rozwia�y si� ju� w sierpniu. Niemcy walczy�y dalej ju� tylko o najlepsze warunki kapitulacji. Zdobycie nowego dnia w kalendarzu nie by�o ju� zas�ug� niepokonanego w polu wojska niemieckiego, lecz wynikiem przetarg�w wewn�trznych w�r�d sprzymierzonych - wielkich i ma�ych - oraz mi�dzy sprzymierzonymi i "mocarstwem stowarzyszonym", jak kaza�y si� nazywa� Stany Zjednoczone.
Je�li jednak na koniec wojny czekano z upragnieniem wsz�dzie - wsz�dzie, bo i w Niemczech - to w Polsce owo zrywanie kartek z kalendarza inny mia�o charakter. Nie czekano tylko na powr�t do domu zmobilizowanych ojc�w, syn�w i braci. Gdy o Polakach mowa, o wi�kszo�ci rodziny nie wiedzia�y nawet, gdzie ich losy wojny zagna�y w zaborczym mundurze armii niemieckiej, austriackiej czy nieistniej�cej ju� armii carskiej. Nie czekano te� na otwarcie "normalnej" fabryki w budynku, kt�ry produkowa� z konieczno�ci amunicj� lub umundurowanie. Nie czekano nawet na powr�t gospodarza wygnanego ze swej kar�owatej ojcowizny jeszcze w roku 1915 podczas pierwszego odwrotu Rosjan. Oczywi�cie r�nie by�o w ka�dej dzielnicy, w ka�dej niemal okolicy. Ale rzecz� podstawow� i najwa�niejsz� by�a powszechna akceptacja Polski jako pa�stwa niepodleg�ego, rz�dzonego przez Polak�w we w�asnym, polskim imieniu.
Przymiotnik "powszechna" przy rzeczowniku "akceptacja" mo�e by� i by� przez pewien czas przedmiotem w�tpliwo�ci. Kwestionowano dojrza�o�� patriotyczn� czy poczucie narodowe ch�op�w w niekt�rych cz�ciach kraju. Dodawano do tych - w�tpliwych zreszt� - w�tpliwo�ci problemy prawdziwe, wyrastaj�ce z r�nic interes�w gospodarczych, kt�re dzisiaj nazywa si� czynnikiem "klasowym", najcz�ciej bez logicznego uzasadnienia. A obok nich problemy inne - na przyk�ad wcale nie bagatelne uprzedzenia dzielnicowe, jakimi obdarowali nas zaborcy. W�r�d nich poczesne miejsce zajmowa�y warto�ci materialne. W nich przejawia�y si� r�nice rzucaj�ce si� bole�nie nieraz w oczy, dra�ni�ce i ponad miar� w umys�ach wyolbrzymiane. Wa�niejsze by�y r�nice kultury, r�nice stopnia rozwoju spo�ecznego, przyuczenie do pierwocin demokracji politycznej w granicach tego lub innego pa�stwa zaborczego, upowszechnienie o�wiaty. A r�wnie� poziom i warto�ci moralne inteligencji w nowoczesnym, a tak�e w tradycyjnym jeszcze, pozie-mia�skim wydaniu, by nie zapomnie� o roli duchowie�stwa na wsi polskiej, jego wyrobienia spo�ecznego obok kwalifikacji wyniesionych z seminarium duchownego.
List� r�nic, przyczyn powstawania r�nic i ich skutk�w mo�na by wyd�u�y�. Ale wi� j�zykowa i tradycyjno-kulturowa sk�ada�a si� na �a�cuch
11
o ogniwach r�nej t�go�ci, a nawet kszta�tu czy wymiaru, lecz przecie� tak mocny, �e go wysi�ek wiekowy trzech najwi�kszych pot�g europejskich rozerwa� nie zdo�a�. Chocia� mocno go nadw�tli� i to w�a�nie tu� przed wybuchem pierwszej wojny �wiatowej, u ko�ca okresu zapocz�tkowanego Powstaniem Styczniowym, ostatnim - jak .si� wydawa�o - "polskim wybijaniem si� na niepodleg�o��", wed�ug s��w, kt�re przypisujemy Ko�ciuszce.
Pa�dziernik 1918. �adne w�tpliwo�ci sprzed kilku jeszcze miesi�cy nie licz� si� ju� w grze politycznej. Ca�a Polska, wszyscy Polacy m�wi� o sobie "lud polski" i m�wi� o niepodleg�o�ci, kt�ra jest tylko kwesti� czasu, kwesti� dni. Sk�d ma nadej��? Jedni s�dz�, �e z Pary�a, od sprzymierzonych. Inni, �e j� osi�gniemy wysi�kiem w�asnym tych o�rodk�w, kt�re ju� s� i dzia�aj� - oboj�tnie, czy jest nim wierna J�zefowi Pi�sudskiemu POW, czy organa Rady Regencyjnej, czy zaczynaj�ce si� tworzy� Rady Delegat�w Robotniczych.
Jeszcze we wrze�niu, kiedy generalny sztab niemiecki zawiadomi� rz�d, �e nie ma �adnych z�udze� co do mo�liwo�ci zmontowania jeszcze jednej ofensywy na froncie zachodnim, w okupowanej Warszawie dokonywano ci�gle aresztowa� w�r�d m�odzie�y nale��cej do Polskiej Organizacji Wojskowej. Akcja ta przybra�a nawet na sile, co by�o oczywistym znakiem, �e Rzesza Niemiecka obawia si� powstania zbrojnego na terytorium Polski. Powstanie takie bowiem obali�oby nadzieje osi�gni�cia kompromisowego pokoju.
W pa�dzierniku nadzieje te z ka�dym dniem s�ab�y. Nawet Rada Regencyjna stawia�a op�r rozporz�dzeniom niemieckim. Ludno�� Kr�lestwa Kongresowego, a tak�e Polacy w zaborach pruskim i austriackim kierowali spojrzenia jednocze�nie na Pary� i na Magdeburg. W Magdeburgu by� internowany przez Niemc�w Pi�sudski i zdawano sobie spraw�, �e wyst�pienie zbrojne na obszarze �rodkowej i po�udniowej czy p�nocnej Polski jest nie do pomy�lenia bez jego udzia�u albo - by powiedzie� �ci�lej - bez jego rozkazu.
Ku Pary�owi spogl�dano za� dlatego, �e dzia�a� tam Komitet Narodowy Polski pod przewodnictwem Romana Dmowskiego, ju� uznany przez rz�dy mocarstw sprzymierzonych jako organ reprezentuj�cy pa�stwo polskie i posiadaj�cy uprawnienia mi�dzynarodowe rz�du polskiego, sprzymierzonego z Francj�, Wielk� Brytani�, Stanami Zjednoczonymi i innymi pa�stwami b�d�cymi w wojnie z Niemcami. O dzia�alno�ci Komitetu wiedziano w kraju sporo albo raczej bardzo du�o. A o nastrojach ludno�ci �wiadczy najlepiej fakt, �e ju� od szeregu miesi�cy Niemcy nie pr�bowali nawet zbyt drastycznie wyst�powa� przeciwko publicznym pochodom i zgromadzeniom, w kt�rych oddawano ho�d osobie prezydenta Wilsona. Reprezentowa� on bowiem w przekonaniu ca�ego �wiata, a nie tylko Polski, konkretny plan urz�dzenia Europy powojennej w oparciu o poszanowanie prawa mi�dzynarodowego, moralno�ci w stosunkach mi�dzy narodami i przede wszystkim ich samostanowienia o swym ustroju i niepodleg�o�ci. Zreszt� i rz�d niemiecki z pewnymi zastrze�eniami zacz�� powo�ywa� si� tak�e na deklaracj� Wilsona, zw�aszcza na zasad� samostanowienia.
12
Tymczasem przestawa�y istnie� Austro-W�gry - nie tylko jako mocarstwo walcz�ce, ale po prostu jako organizm pa�stwowy. Zar�wno w zaborze austriackim, jak i w okupowanej przez Austri� cz�ci Kongres�wki - to znaczy og�lnie w Lubelskiem, Kieleckiem i Zag��biu D�browskim - przygotowania do przej�cia w�adzy prowadzono zupe�nie jawnie, cho� w du�ej mierze chaotycznie. Liczono si� przy tym z szybkim utworzeniem si�y zbrojnej, nie tylko spo�r�d cz�onk�w Polskiej Organizacji Wojskowej, lecz tak�e spo�r�d licznych Polak�w demobilizuj�cych si� ju�, najcz�ciej na w�asn� r�k�, z armii austriackiej. Zamiar ten nie powi�d� si� w pe�ni w�a�nie na odcinku wojskowym, gdy� zdo�a�y mu postawi� skuteczne przeszkody etapowe w�adze austriackie.
Ale przys�ania� to - i inne trudno�ci - fakt, �e w ostatnich dniach pierwszej wojny �wiatowej wskrzeszenie niepodleg�ej pa�stwowo�ci nie tylko by�o nieomal wyznaniem wiary, gdy� tym sta�o si� ju� w roku 1916 czy 1917, lecz tak�e uwa�ano je za pewnik historyczny. Widziano w nim przywr�cenie s�usznego i sprawiedliwego stanu rzeczy, zdruzgotanego przez bezprawie i gwa�t, jakimi by�y rozbiory Polski. W pi�tym pokoleniu licz�c od rozbior�w Polacy doczekali si� zwyci�stwa nad przemoc�.
Zwyci�stwa tego, to znaczy utworzenia niepodleg�ego pa�stwa polskiego, nie uwa�a� nar�d polski za akt rewolucyjny. �aden z Polak�w, z wyj�tkiem nielicznych komunist�w skupionych w SDKPiL i PPS-Lewicy, nie kwestionowa� prawa Polski do niepodleg�ego bytu. Nikt te� nie podawa� w w�tpliwo�� celowo�ci i konieczno�ci poniesienia ofiar osobistych.
Oczywi�cie powszechne by�y w�r�d ch�op�w, robotnik�w, a tak�e mieszcza�stwa polskiego pragnienie, nadzieja, a niekiedy bodaj pewno��, �e niepodleg�o�� pa�stwowa po��czy si� z wprowadzeniem w �ycie zasad sprawiedliwo�ci spo�ecznej. W niekt�rych �rodowiskach te nadzieje wi�za�y si� tak �ci�le z my�l� o niepodleg�o�ci, i� mog�o si� zdawa�, �e powstaj�ce ju� rady robotnicze maj� charakter rewolucyjny. Wra�enie to mog�y wzmocni� wydarzenia, na kt�re ju� nied�ugo trzeba by�o czeka�, takie jak wyst�pienie zbrojne robotnik�w w D�browie G�rniczej lub tworzenie r�nych "republik lokalnych", z kt�rych najmocniej utkwi�a w pami�ci tak zwana "republika tarnobrzeska", utworzona przez miejscowego ksi�dza nazwiskiem Oko�. Niew�tpliwie tego rodzaju wyst�pienia i tendencje znajdowa�y natchnienie czy podniet� w wyidealizowanym obrazie rewolucji bolszewickiej z jej propagandowym has�em "ca�a w�adza w r�ce rad". Od rewolucji tej nie up�yn�� rok i wiadomo�ci o chaosie, anarchii, bezmy�lnym okrucie�stwie i celowym terrorze, g�odzie i zupe�nej katastrofie gospodarczej przyjmowano jeszcze cz�sto z pow�tpiewaniem. Mo�e dlatego, �e wydawa�y si� w�wczas zbyt potworne, by im wierzy� na podstawie opowiada� lub artyku��w prasowych, zw�aszcza gdy si� ukazywa�y w prasie prawicowej. Je�li jednak tego rodzaju zapatrzenie w rewolucj� bolszewick� by�o drobnym, lecz konkretnym sk�adnikiem sceny politycznej na ziemiach polskich, to przesta�o nim by� bardzo szybko.
Jakie wi�c by�y konkretne aktywa narodowo-polskie u progu niepodleg�ego bytu? Po pierwsze - powszechna wiara i wola niepodleg�o�ci. Po
13
drugie - przyznanie Polsce prawa do niepodleg�o�ci na arenie mi�dzynarodowej i przyznanie jej miejsca sojusznika w obozie alianckim. I wreszcie pewnej i wola, �e - gdy tylko nastanie odpowiedni moment - b�dzie komu obj�� w�adz� w Warszawie i stworzy� lub odtworzy� wojsko polskie.
Na tym ko�czy�y si� w�a�ciwie aktywa. Pozwala�y mo�e zapomnie� o codziennej poniewierce, lecz nie na d�ugo. Polska by�a krajem wyniszczonym gospodarczo, po�owa ludno�ci lub wi�cej �y�a w n�dzy, a prawie ca�a reszta w biedzie. Pomimo strat liczba ludno�ci wzrasta�a jednak z dnia na dzie�, gdy� ju� wracali wywiezieni na roboty do Niemiec (tych by�o 700 tysi�cy) oraz pierwsi repatrianci z Rosji z masy prawie dwumilionowej. Przemys� by� unieruchomiony w 60%. Fabryki nie mia�y maszyn, bo je wywie�li Rosjanie albo Niemcy. Kolejnictwo straci�o 80% taboru i zdatnych do u�ytku tor�w. W zaborze rosyjskim zniszczono 60% dworc�w i 50% most�w. Straszny by� spadek produkcji rolnej, przeci�tnie do po�owy produkcji przedwojennej. W Galicji wydajno�� z hektara spad�a w ziemniakach ze 117 kwintali do 52. Ziemia by�a wyja�owiona, nie by�o w og�le nawoz�w sztucznych. Pog�owie byd�a, a tak�e koni, spad�o do 54%. ��cznie z nienaruszonym gospodarczo Pozna�skiem produkowano zaledwie jedn� trzeci� cukru w por�wnaniu z rokiem 1913. Tragicznie przedstawia�a si� sytuacja w g�rnictwie w�glowym - nie licz� tu �l�ska, gdy� m�g� pokry� zaledwie 40% zapotrzebowania. Panowa�o wi�c bezrobocie i n�dza mieszkaniowa. Zag�szczenie w Warszawie wynosi�o 3,7 os�b na izb�.
Z tego wszystkiego spo�ecze�stwo zdawa�o sobie spraw�, lecz w swej wi�kszo�ci wierzy�o, �e poradzi sobie z odbudow� gospodarcz�, gdy Polska stanie si� niepodleg�a i gdy si� sko�czy wojna.
II
By powiedzie� wi�cej o wojsku u progu niepodleg�o�ci, trzeba si� cofn�� wstecz. Bowiem rozbiorowe dzieje polskie wytworzy�y szczeg�lny, gdzie indziej nieznany stosunek narodu do w�asnych si� zbrojnych. One to od Legion�w D�browskiego nadawa�y sens s�owom hymnu narodowego: "Jeszcze Polska nie zgin�a, p�ki my �yjemy". By�y to s�owa porywaj�ce, kt�re odzwierciedla�y uczucia i my�li ogarniaj�ce Polak�w na magiczny nieomal d�wi�k nazwy "Wojsko Polskie". By�o w tym uczuciu sporo legendy wyolbrzymionej i upi�kszonej przez przywi�zanie i wdzi�czno�� do �o�nierzy-tu�aczy, �o�nierzy-powsta�c�w, �o�nierzy zwyci�skich i �o�nierzy sponiewieranych w kl�skach. By� tak zwany niepoprawny w mniemaniu obcych, a niekiedy i swoich, polski romantyzm. Lecz by�a tak�e pot�na dawka zdrowej my�li politycznej, rozumiej�cej, �e wojsko nawet w zal��kowej i niedoskona�ej postaci jest wa�nym ci�arkiem, jaki Polacy rzuci� mog� na szal� swych przeznacze�. Bo reprezentuje konkretn� wol� i konkretn� si��.
W pierwszej wojnie �wiatowej polityka polska koncentrowa�a si� na wyzyskiwaniu, a tak�e na stwarzaniu korzystnych dla Polski koniunktur mi�dzynarodowych. Lecz my�l o wojsku jako o nie jedynym, lecz na pewno
14
wa�nym elemencie d��enia do niepodleg�o�ci uzupe�nia�a prac� polityczn�. Pi�sudski by� czo�owym przedstawicielem idei wojska polskiego jako konieczno�ci politycznej. Nie by� w tym odosobniony. Bo wsz�dzie, gdzie by�a po temu najmniejsza mo�liwo��, tworzono wojskowe oddzia�y polskie, widz�c w nich nie tylko namiastk� przysz�ych si� zbrojnych, lecz tak�e namiastk� pa�stwowo�ci polskiej. Dlatego w roku 1917 istnia�o ju� wojsko polskie, cho� nie istnia�o jeszcze pa�stwo polskie. Istnia�o wiele formacji niepodobnych do siebie w niczym poza przymiotnikiem "polski" w nazwie. W listopadzie 1918 roku w oparciu o nie przysz�o tworzy� si�y zbrojne zdolne do obrony i do wywalczenia granic wskrzeszonego pa�stwa. Nie by�o to dzie�o �atwe. Ani w sensie organizacyjnym, ani nawet w sensie politycznym, gdy� poszczeg�lne formacje mia�y ju� w�asne tradycje bojowe, a tak�e w�asne tradycje polityczne czy pogl�dowe, co zale�a�o w du�ej mierze od tego, kt�ry z polskich o�rodk�w politycznych patronowa� ich powstaniu.
Niestety, p� roku przedtem korpusy polskie powsta�e w Rosji uleg�y likwidacji pod wsp�lnym naciskiem zbrojnym Niemc�w i rz�du leninowskiego. Kapitulacja w Bobrujsku, bitwa pod Kaniowem - oto wystarczaj�ce przyk�ady tego, co si� w Rosji sta�o. Na terytorium Rosji pozosta�a jednak czwarta dywizja genera�a �eligowskiego, kt�r� czeka�a jeszcze d�uga w�dr�wka do Polski z Kubania przez Odess� i Besarabi�. Podobnie rzecz si� mia�a z dywizj� syberyjsk�, kt�rej szcz�tki dotr� do Gda�ska dopiero w po�owie 1920 roku. By� tak�e nieliczny oddzia� polski w Murma�sku, podlegaj�cy dow�dztwu armii polskiej we Francji.
Armia ta zosta�a uznana przez rz�dy zachodnie za sprzymierzon� Armi� Polsk�. Nazwano j� Armi� B��kitn� od koloru mundur�w lub armi� Hallera od nazwiska genera�a, kt�ry obj�� nad ni� dow�dztwo, przedostawszy si� do Francji spod Kaniowa drog� przez Murma�sk. Armia ta podlega�a Komitetowi Narodowemu Polskiemu w Pary�u. S�u�yli w niej je�cy-Polacy z armii pruskiej i austriackiej i ochotnicy z Ameryki, Kanady i innych kraj�w zamorskich. Rozwin�a si� z czasem w 6 dywizji.
W Polsce jedyn� zorganizowan� si�� zbrojn� w mundurach by� pi�ciotysi�czny korpus stworzony przez Niemc�w - �a�osna raczej pami�tka poronionych plan�w niemieckich wyci�gni�cia z Kr�lestwa Polskiego rekruta za cen� mglistych obietnic. �o�nierz ten pos�u�y� jako pierwszy zal��ek wojska polskiego w kraju. 7 pa�dziernika 1918 roku Rada Regencyjna odebra�a dow�dztwo nad nim niemieckiemu genera�owi Beselerowi i powierzy�a je genera�owi Rozwadowskiemu.
Lecz w�a�ciw� siatk� organizacyjn� dla wojska polskiego by�o POW - Polska Organizacja Wojskowa, tajna i ogarniaj�ca swymi kom�rkami wszystkie ziemie polskie. Od ostatnich dni pa�dziernika jej oddzia�y przyst�pi�y do rozbrajania Austriak�w, a od 10 listopada do rozbrajania Niemc�w. Natychmiast te� odtwarzaj� si� dawne pu�ki legionowe, otrzymuj�c zaszczytn� numeracj� w pierwszej dziesi�tce. Ich rdzeniem s� legioni�ci internowani przez Niemc�w w Szczypiornie i Beniaminowie. R�wnocze�nie powstaj� samorzutnie tworzone oddzia�y ochotnicze. Niekt�re z nich powstaj� w walce, jak na przyk�ad we Lwowie, gdzie od l listopada trwa wojna mi�dzy
15
nie istniej�c� jeszcze Polsk� a wojskiem Republiki Zachodniej Ukrainy. W Pozna�skiem tworz� si� oddzia�y stra�y bezpiecze�stwa i stra�y bojowej z Polak�w demobilizuj�cych si�, najcz�ciej na w�asn� r�k�, z armii pruskiej. 11 listopada J�zef Pi�sudski obejmie funkcje Naczelnika Pa�stwa i naczelnego wodza Polskich Si� Zbrojnych. Po��czenie dw�ch najwy�szych stanowisk w jego osobie jest zar�wno odbiciem przekonania og�u Polak�w, �e niepodleg�o�� i posiadanie w�asnego wojska s� poj�ciami nierozerwalnymi, jak i wyrazem prawid�owej oceny po�o�enia mi�dzynarodowego odradzaj�cego si� pa�stwa. Bo pa�stwo to nie ma jeszcze granic i nie ma ani jednego przyjaznego s�siada. Wysi�ek organizacyjny jest ogromny. Wojsko osi�ga stan 100 tysi�cy w styczniu 1919 roku, p�niej z ka�dym miesi�cem przybywa mu kilkadziesi�t tysi�cy �o�nierzy. Tymczasem wy��cznie zaci�gu ochotniczego. S� to �o�nierze dawnych Legion�w, �o�nierze korpus�w polskich w Rosji, kt�rym uda�o si� przedosta� do kraju, cz�onkowie POW, Sokoli, harcerze, a tak�e ci rezerwi�ci wyszkoleni w armii carskiej, kt�rych Rosjanie po wybuchu wojny nie zd��yli zmobilizowa�. Oficer�w jest sporo, lecz ma�o jest takich, kt�rzy posiadaj� do�wiadczenie potrzebne dla dowodzenia na wy�szych szczeblach. Te braki zape�niaj� po cz�ci oficerowie-Polacy z armii austriackiej i rosyjskiej.
Przeszkod� w rozbudowie wojska nie jest brak ludzi, lecz brak broni, umundurowania, amunicji i koszar. Przeszkod� jest tak�e brak czasu na przeszkolenie i organizacj�. Trwa bowiem pogotowie zbrojne przeciwko Niemcom od strony Prus Wschodnich, Bia�ostocczyzny i �l�ska. Sama Wielkopolska jest ju� w pe�nej wojnie w�asnymi si�ami z pa�stwem niemieckim. W Galicji Wschodniej te� trwa wojna. W styczniu ma miejsce kr�tkie, lecz krwawe starcie zbrojne z Czechos�owacj� na �l�sku Cieszy�skim. A 17 lutego 1919 roku rozpoczyna si� dwuletnia wojna z Rosj� bolszewick�. W niej stawk� jest istnienie Polski. Trwa dalej wy�cig z czasem. Oddzia�y ochotnicze id� po kilku nieraz dniach do akcji w dora�nych zwi�zkach po kilka batalion�w, baterii i szwadron�w. Dopiero p�n� wiosn� 1919 roku mo�na przyst�pi� do tworzenia dywizji piechoty i brygad kawalerii. W pracy organizacyjnej na pami�� historii zas�uguj� szefowie sztab�w - kolejno genera�owie Rozwa-dowski, Szeptycki, Stanis�aw Haller i znowu Rozwadowski - oraz z pocz�tku wiceminister, a p�niej minister wojny genera� Sosnkowski.
Bezcenny wk�ad w potencja� zbrojny narodu wnosi Armia Wielkopolska, kt�ra organizuje si� w walkach z Niemcami. Sprawnie przeprowadzony pob�r podnosi jej stany do ponad 70 tysi�cy �wietnie uzbrojonego i wyszkolonego �o�nierza, nie licz�c s�u�b i oddzia��w pomocniczych. Jej dow�dc� zostaje wkr�tce genera� Dowb�r-Mu�nicki. Oficerowie Polacy z dawnej armii rosyjskiej obsadzaj� wy�sze dow�dztwa. Lecz w wi�kszo�ci kadra dow�dcza Poznaniak�w wywodzi si� z twardych szeregowych i podoficer�w maj�cych za sob� cztery lata wojny. Niejednym batalionem dowodzi sier�ant. Dopiero po podpisaniu Pokoju Wersalskiego Armia Wielkopolska mo�e si� po��czy� z wojskiem Rzeczypospolitej, staj�c si� bodaj czy nie najt�szym jej cz�onem.
Z Francji przybywa Armia Hallera, niestety nie transportem morskim przez Gda�sk, lecz kolejowym przez Niemcy. Jej dzia�ania zadecydowa�y
16
o zwyci�stwie nad Ukrai�cami. Musiano j� jednak zreorganizowa� z dywizji trzech-pu�kowych na cztero-pu�kowe na wz�r pozosta�ych dywizji polskich. Jednocze�nie zbyt pochopne zwalnianie starszych rocznik�w, jak w wypadku ochotnik�w z Ameryki, nadszarpn�o warto�� tych doskona�ych zreszt� dywizji. W roku 1920 b�d� ju� 24 dywizje, prawie 700 tysi�cy �o�nierza. Powstan� te� wy�sze zwi�zki operacyjne. By upro�ci� system dowodzenia w wojnie ruchomej na ogromnych przestrzeniach, a tak�e z powodu niemo�no�ci obsadzenia sztab�w, zrezygnuje si� z tworzenia korpus�w, ��cz�c dywizje od razu w armie, co zreszt� odpowiada �wczesnej organizacji Armii Czerwonej, z kt�r� toczy� si� b�dzie wojna od D�winy po Kamieniec Podolski.
Wojsko to pope�nia�o b��dy, ponosi�o kl�ski, bez kt�rych nie ma zwyci�stw. W og�lnej ocenie jednak bi�o si� dobrze i dowodzono nim dobrze. Wykszta�ci�o warto�ci �o�nierskie otoczone troskliwo�ci�, je�li nie mi�o�ci�, ca�ego spo�ecze�stwa. Mi�o�� ta przetrwa�a i nie wygas�a w pami�ci. Niedobrze by by�o, gdyby mia�a wygasn�� kiedykolwiek.
III
11 listopada 1918 roku przesta�y dzia�a� na wi�kszo�ci terytorium Polski instytucje prawa publicznego, spe�niaj�ce rol� tymczasowej administracji. W dniu tym usta�a tak�e kuratela okupacyjna Niemiec i Austro-W�gier na terenie Kr�lestwa Polskiego i Galicji. W�adz� obj�� J�zef Pi�sudski. Przekazanie w�adzy zosta�o dokonane przez trzy instytucje. Pierwsz� by�a pozbawiona ca�kowicie wp�yw�w i nie ciesz�ca si� �adnym presti�em w spo�ecze�stwie Rada Regencyjna w Warszawie, utworzona swego czasu przez Niemc�w. Wa�niejsze by�o podporz�dkowanie si� Pi�sudskiemu Rz�du Lubelskiego, utworzonego 7 listopada i reprezentuj�cego niepodleg�o�ciowe i post�powe elementy, kt�re odci�y si� wyra�nie i zdecydowanie od jakiejkolwiek zale�no�ci. Trzeci� wreszcie instytucj� by�a dzia�aj�ca w Krakowie Komisja Likwidacyjna, kt�ra postawi�a sobie za zadanie natychmiastow� likwidacj� stosunk�w z w�adzami monarchii habsburskiej. 16 listopada Pi�sudski notyfikowa� telegraficznie pa�stwom europejskim i Stanom Zjednoczonym powstanie niepodleg�ego pa�stwa polskiego oraz powo�a� pierwszy rz�d Rzeczypospolitej Polskiej z dzia�aczem socjalistycznym, J�drzejem Moraczewskim, na czele.
Nowo powsta�e pa�stwo posiada�o wi�c rz�d, posiada�o wyros�� spod ziemi armi� i posiada�o terytorium, chocia� jego granice nie by�y jeszcze �ci�le okre�lone. W rzeczywisto�ci pierwsze dwa lata niepodleg�ego bytu po�wi�cone by�y przede wszystkim na wywalczenie i obron� granic. Drugim zadaniem nowego pa�stwa by�o przygotowanie gmachu ustrojowego, kt�ry by odpowiada� �yczeniom wi�kszo�ci jego mieszka�c�w. ��czy�o si� to z szeregiem reform spo�ecznych i gospodarczych, kt�re w swej post�powej koncepcji wykracza�y daleko poza stosunki w innych pa�stwach na zach�d, po�udnie i wsch�d od Polski. Podstawowe zdobycze �wiata pracy, �eby wspomnie�
17
tylko o�miogodzinny dzie� pracy, wprowadzenie systemu ubezpiecze� spo�ecznych i ochron� lokator�w w domach czynszowych, zosta�y wprowadzone przez �e�d Moraczewskiego ju� 23 listopada. By�a to odpowied� na wyrazy niepewno�ci czy obawy, czy tworz�cy pa�stwo polskie "inteligenci", owa - jak cz�sto jeszcze m�wiono - szlachta, nie czyni� wszystkiego na rachunek w�asny i we w�asnym interesie. Podejrzenia takie do�� �atwo zbywano wzruszeniem ramion tam, gdzie "lud" - jak to m�wiono - osi�gn�� wysoki stopie� u�wiadomienia i umiej�tno�ci organizacyjnych. Tak by�o w Galicji, gdzie ch�opskie stronnictwa polityczne nie by�y nowo�ci�, tak by�o w Pozna�skiem czy na Pomorzu, gdzie ch�op by� czym� wi�cej ni� wsp�gospoda-rzem ziemi polskiej, bo by� g��wnym jej obro�c� i dumnym ze swej roli piastunem polsko�ci. Ale inaczej by�o na niekt�rych obszarach Kongres�wki, gdzie dopiero odej�cie Rosjan wprowadzi�o obowi�zek szkolny i gdzie pa�szczyzna nie by�a odleg�ym wspomnieniem. W ci�gu paru lat wojny i tutaj jednak rozwin�� si� ch�opski ruch polityczny, cz�ciowo naniesiony z Galicji, cz�ciowo w�asnego chowu. Niemniej w Kongres�wce - geograficznym, a w przekonaniu obcych, niekiedy i swoich, tak�e duchowym sercu Polski - inteligentowi w walce o sprawy polskie rzadziej towarzyszy� �w dzi� tak romantycznie w naszych uszach brzmi�cy "lud wiejski", a cz�ciej klasa ci�gle jeszcze m�oda i pr�na, nawi�zuj�ca do tradycji polskiego rzemios�a, zahartowana wielk� pami�ci� post�powego socjalizmu. Czyli klasa robotnicza. A wi�c jeszcze pro�ciej i prawdziwie): robotnicy.
IV
Jednolita by�a nowa Polska tylko pod jednym wzgl�dem. W�r�d wszystkich Polak�w panowa�a jednomy�lno��, �e niepodleg�e pa�stwo jest ich prawem i ich �yczeniem. Wszelkie obawy dotycz�ce przysz�o�ci gin�y i cich�y w nastroju powszechnego entuzjazmu narodowego. Powstanie Polski niepodleg�ej wita�y z rado�ci� wszystkie warstwy spo�eczne i wszystkie orientacje polityczne. Pod tym wzgl�dem ze wszystkich kraj�w europejskich, kt�re odzyska�y niepodleg�o�� u ko�ca pierwszej wojny �wiatowej, Polska by�a w po�o�eniu najszcz�liwszym: posiada�a pe�ni� �wiadomo�ci narodowej. Jej uchowanie pod rozbiorami by�o najwi�kszym historycznym sukcesem narodu polskiego.
Po��czona z wol� utrzymania niepodleg�o�ci w ramach jednego pa�stwa, �wiadomo�� ta nie by�a wszak�e jednoznaczna z natychmiastowym scaleniem obszar�w rz�dzonych dotychczas przez trzy pa�stwa zaborcze. Nie by�a jednoznaczna z niwelacj� wszystkich r�nic, zar�wno tych, kt�re wyznacza�y odmienne systemy gospodarcze i odmienna baza materialna, jak i tych, kt�re wytworzy�y si� w ci�gu stu kilkudziesi�ciu lat przebiegania obcych granic pa�stwowych przez polskie terytorium narodowe. W dodatku do niwelowania tych r�nic nie mo�na by�o przyst�pi� od razu. Pa�stwo polskie powstawa�o w�r�d walk o poszczeg�lne cz�ci swego terytorium, granice jego miano
2 - Historia dwudziestolecia
18
dopiero wyznaczy�, a walka o granice przeradza�a si� w walk� o utrzymanie bytu pa�stwowego.
Jest pozornym paradoksem historii, �e dwa pierwsze lata niepodleg�o�ci Polski, kt�rej trzeba by�o broni� na wschodzie i na zachodzie, wzmocni�y te warto�ci psychiczne, kt�re stanowi�y o pe�ni �wiadomo�ci narodowej i o woli tw�rczego niepodleg�ego bytu pa�stwowego. By� to, historycznie bior�c, pozytywny skutek niebezpiecze�stw wojennych. Lecz mia� i odwrotn� stron�. Pog��bia� trudno�ci gospodarcze, op�nia� reformy spo�eczne, a przede wszystkim nie pozwala� na stworzenie konsekwentnego planu niwelacji r�nic mi�dzy dzielnicami. W tym okresie g��wnym niwelatorem, podstawowym czynnikiem pracuj�cym nad zespoleniem narodowym i nad niwelacj� lokalnych nawyk�w i umi�owa� dzielnicowych by�o wojsko polskie. Jego zespolenie z tak r�nych cz�ci sk�adowych by�o zach�t� dla spo�ecze�stwa i na j wy ra�nie j szy m symbolem jedno�ci mi�dzy dzielnicowej. Wojsko polskie w tym okresie by�o nie tylko najwa�niejsz�, ale te� najsprawniej funkcjonuj�c� instytucj� pa�stwow�.
By�y i inne przeszkody na drodze do likwidacji pozosta�o�ci rozbiorowych, kt�rym na imi� r�nice obyczaj�w, struktury, prawodawstwa cywilnego i w sensie gospodarczym tak�e interes�w poszczeg�lnych dzielnic. P�ynna by�a jeszcze ustrojowo-polityczna koncepcja pa�stwowa. Sytuacja na obszarach po�o�onych mi�dzy wschodni� granic� etnicznego osiedlenia Polak�w a ziemiami zamieszkanymi przez Rosjan nasuwa�a pomys�y tworzenia zwi�zk�w federacyjnych Polski z pa�stwami narodowymi Litwin�w, Bia�orusin�w i Ukrai�c�w, z pa�stwami, kt�re jeszcze nie istnia�y i kt�re w�asnym wysi�kiem powsta� by nie mog�y. Koncepcj� federacyjn� reprezentowa� J�zef Pi�sudski. My�l o zwi�zku z pa�stwami narodowymi po�o�onymi mi�dzy Polsk� a Rosj� ��czy�a si� jednocze�nie z potrzeb� zabezpieczenia przysz�o�ci dla Polak�w, kt�rzy na tych terenach mieszkali i kt�rzy, cho� nie wsz�dzie liczni, byli przecie� elementem przoduj�cym kulturalnie i - co mo�e w danej chwili wydawa�o si� wa�niejsze - ambicjonalnie.
Z koncepcj� t� �ciera�a si� inna, d���ca do utworzenia pa�stwa scentralizowanego, o charakterze wy��cznie polskim, z pozostawieniem tylko pewnego marginesu swob�d narodowych dla innych narodowo�ci na terytorium pa�stwowym Polski zamieszka�ych. Wynik wojny polsko-bolsze-wickiej mia� przes�dzi� na rzecz koncepcji centralistycznej, kt�ra do zada� niwelacji r�nic dzielnicowych doda�a zagadnienie u�o�enia stosunk�w z mniejszo�ciami narodowymi. Na tym polu nadzieje wci�gni�cia mniejszo�ci narodowych do pe�nego zaanga�owania psychicznego w �ycie pa�stwa polskiego spe�ni�y si� tylko w drobnej cz�ci i to g��wnie w�r�d mniejszo�ci �ydowskiej, kt�ra nie stanowi�a nigdzie grupy zwartego osiedlenia, cho� procentowo w wielu miastach Polski �rodkowej i wschodniej si�ga�a jednej trzeciej mieszka�c�w.
Na przeszkodzie wci�gni�ciu dzielnic rozbiorowych w jednolity rytm �ycia pa�stwowego sta�y skutki ponad stuletniego rozwoju w ramach r�nych, i to diametralnie r�nych system�w prawnych. Kodyfikacja by�a prac� bardzo trudn�, zw�aszcza �e chc�c przestrzega� zasad praworz�dno�ci w �yciu
19
obywateli nie mo�na jej by�o dokonywa� w spos�b mechaniczny, bez ogl�dania si� na skutki gospodarcze.
Odmienny system prawny by� zreszt� w pewnej mierze odbiciem odmiennych proces�w rozwoju gospodarczego w poszczeg�lnych dzielnicach. To z kolei ��czy�o si� z r�nicami spo�ecznymi. Ju� sam fakt zniesienia podda�stwa w�o�cian w r�nych okresach, w r�nych zaborach i na r�nych w ka�dym z nich zasadach powodowa� dalekosi�ne skutki spo�eczne, a tak�e kulturalne. Zadaniem najwa�niejszym bodaj by�o przestawienie produkcji zar�wno rolniczej, jak i przemys�owej na nowe rynki zbytu przy jednoczesnej przebudowie systemu kredytowego i przy radykalnej zmianie �r�de� kredytowych. W ramach dawnej Rzeszy Niemieckiej Pozna�skie by�o spichlerzem �ywno�ciowym. Kierunek wywozu nadwy�ki p�od�w szed� na zach�d. G�rny �l�sk tak�e znajdowa� g��wny odp�yw na terenie Niemiec b�d� te� na rynkach eksportowych, do kt�rych droga prowadzi�a przez Niemcy. Galicja by�a krajem o produkcji rolnej nie wystarczaj�cej nawet na potrzeby w�asne i o bardzo s�abo rozwini�tym przemy�le. Kierunek wymiany handlowej z ziemiami by�ego zaboru rosyjskiego by� dla niej kierunkiem zupe�nie nowym i przekszta�caj�cym dotychczasow� synchronizacj� potrzeb i mo�liwo�ci. Przemys� by�ego Kr�lestwa Polskiego - w�glowy, metalowy i w��kienniczy - zaopatrywa� dawne imperium rosyjskie i z handlu tego ci�gn�� zyski, kt�re chocia� w pewnej mierze wynagradza�y niedostatki wyp�ywaj�ce z niskiego poziomu kultury rolnej. Obecnie wszystkie te r�ne systemy i przeciwstawne kierunki obrotu handlowego trzeba by�o zsynchronizowa� w system nowy, szuka� mo�liwo�ci eksportowych ca�o�ci kraju i wyr�wnywa� niedobory produkcyjne poszczeg�lnych dzielnic w oparciu o nowy wsp�lny o�rodek planowania gospodarczego. Nie mog�o si� to oby� bez wstrz�s�w. Wstrz�sy te znajdowa�y odbicie w pogarszaniu lub polepszaniu si� po�o�enia poszczeg�lnych obszar�w Polski. R�nice stopy �yciowej zatrze� si� od razu nie da�y.
Nie mniej wa�ne by�y r�nice uwarstwienia spo�ecznego. Nie pozostawa�y bez wp�ywu na uk�ad si� politycznych i przekonania polityczne dominuj�ce w poszczeg�lnych dzielnicach. Zdrowy instynkt narodowy zapobiega� powstawaniu stronnictw politycznych regionalnych, a wi�c reprezentuj�cych przede wszystkim jedn� dzielnic�. Oba podstawowe i najsilniejsze kierunki ideologiczne - to jest Polska Partia Socjalistyczna, po jej formalnym po��czeniu si� z Parti� Socjal-Demokratyczn� Galicji i �l�ska Cieszy�skiego, oraz wyros�a z og�lnopolskiej Ligi Narodowej Narodowa Demokracja - d��y�y konsekwentnie i jeszcze przed odzyskaniem niepodleg�o�ci do zdobycia wp�yw�w we wszystkich dzielnicach. Troch� odmiennie kszta�towa�y si� stosunki w stronnictwach ch�opskich, czyli w ruchu ludowym. I ten jednak sta� si� natychmiast po odzyskaniu niepodleg�o�ci ruchem og�lnopolskim. Natomiast wp�ywy poszczeg�lnych stronnictw by�y r�ne w r�nych dzielnicach. I tak Wielkopolska i Pomorze o bardzo niewielkiej ilo�ci elementu robotniczego sk�ania�y si� ku kierunkom prawicowym, wyznaj�c zasady solidaryzmu klasowego, kt�ry zreszt� pozwoli� tej dzielnicy przeprowadzi� skuteczn�, przez pokolenia trwaj�c� walk� gospodarcz� i kulturalno-naro-
20
dow� z niemczyzn� i z Niemcami. I wreszcie niejednolito�� kadry przyw�dczej. W by�ym zaborze rosyjskim, w Kr�lestwie przede wszystkim, inteligencja wywodzi�a sw�j rodow�d przewa�nie ze �rodowisk drobno-szlachec-kich, pozbawionych ziemi, lecz pozostaj�cych w pewnym psychiczno-oby-czajowym stosunku do ubogiego w swej wi�kszo�ci ziemia�stwa. Wzmaga� j� ilo�ciowo nap�yw element�w robotniczych i ch�opskich, a tak�e ludzi spo�r�d asymilowanej mniejszo�ci �ydowskiej. W zaborze pruskim inteligencja by�a w swym g��wnym zr�bie przedstawicielk� wolnych zawod�w lub polskiego kupiectwa. Nie uto�samia�a si� z ziemia�stwem. W Galicji za to inteligencja by�a przede wszystkim urz�dnicza i intelektualna. Wynika�o to z trwaj�cych przez kilka pokole� swob�d samorz�dowych i kulturalnych. Inteligencja galicyjska mia�a te� pewien zas�b do�wiadczenia administracyjnego, dzi�ki kt�remu mog�a i musia�a zape�ni� luki powstaj�ce w innych dzielnicach z chwil�, gdy odp�yn�a z nich administracja zaborcza. Nie spotyka�o si� to z przychylnym przyj�ciem ju� cho�by z powodu na poz�r ma�o istotnych, lecz w �yciu bardzo wa�nych r�nic obyczaju towarzyskiego. Galicja te� dostarcza� musia�a kadry nauczycielskiej w szkolnictwie, od najni�szego po uniwersytety w��cznie.
Polskie o�rodki intelektualne wy�szego rz�du rozwija� si� mog�y przed odzyskaniem niepodleg�o�ci w oparciu o uniwersytety we Lwowie i w Krakowie. Na terenie zaboru pruskiego szk� wy�szych nie by�o, je�li nie liczy� ca�kowicie niemieckich we Wroc�awiu i Gda�sku. W zaborze rosyjskim polski uniwersytet w Warszawie odtworzony zosta� dopiero w czasie wojny. Stary Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie nie istnia� ju� od dawna, a Polacy wy�sze wykszta�cenie zdobywa� mogli w Kijowie, Petersburgu, Rydze lub Dorpacie, je�li nie uda�o si� im wyjecha� na studia do Krakowa lub Lwowa. Szkolnictwo �rednie by�o celowo hamowane w zaborze rosyjskim, a jako polskie istnia�o tylko w austriackim. Nier�wny wi�c by� poziom o�wiaty - i pod wzgl�dem formalnej warto�ci szko�y, i pod wzgl�dem zag�szczenia szk�, i pod wzgl�dem mo�liwo�ci piel�gnowania polskiej kultury naukowej.
Taka by�a mozaika spo�eczna, gospodarcza, kulturalna i prawna Polski u progu niepodleg�o�ci. Dodajmy do tego decentryczno�� sieci kolejowej i drogowej, r�nice budownictwa mieszkaniowego, r�nice jako�ci i przyzwyczaje� w sposobie od�ywiania i obraz nam si� wype�ni. R�nice te na szcz�cie nie si�ga�y spraw j�zykowych, je�li nie liczy� lokalnego akcentu i r�nych nalecia�o�ci gwarowych. Nad stworzeniem i pog��bieniem r�nic pracowali zaborcy celowo przez sto lat. Ich niwelacja trwa�a lat niespe�na dziesi��. To, co z nich pozosta�o, zaliczy� mo�na by�o w latach trzydziestych do r�nic anegdotycznych. Wyj�tkiem by�y r�nice po�o�enia gospodarczego. Te utrzymywa�y si� d�u�ej, cho� mala�y z roku na rok. Mala�y konsekwentnie i - co najwa�niejsze - mala�y wsp�lnym wysi�kiem spo�ecze�stwa, kt�re prac� nad niwelacj� r�nic uwa�a�o za konieczno�� oczywist� i naturaln�. Poza prac� kodyfikacyjn� i ujednolicaniem administracji w�adze pa�stwowe nie potrzebowa�y nikogo do niczego zmusza� ani nawet nak�ania�. Tak szybka i dog��bna likwidacja skutk�w rozdarcia rozbiorowego by�a zjawiskiem bez precedensu. Uzna� j� mo�na za jeden z najwi�kszych sukces�w
21
historycznych, na jakie zdoby� si� nar�d polski. A r�wnocze�nie za zbiorowy dow�d wielkiej pr�no�ci spo�ecznej.
Rewolucja pa�dziernikowa i niepodleg�o�� Polski
Dzisiejsza publicystyka i historiografia komunistyczna podaje jako pewnik, �e rewolucja pa�dziernikowa i jej bezpo�rednie skutki by�y najwa�niejsz�, je�li nie jedyn� przyczyn� odzyskania przez Polsk� niepodleg�o�ci. Jest to dogmat polityczny, kt�rego nie wolno podawa� w w�tpliwo�� i nad kt�rym nie wolno dyskutowa�. Podpiera si� ten dogmat z jednej strony tak zwan� leninowsk� zasad� "samostanowienia narod�w", z drugiej za� kilkoma deklaracjami awansowanymi do rz�du wielkich wydarze� politycznych o historycznym znaczeniu.
W�r�d tych deklaracji znajdujemy uchwa�� piotrogrodzkiej Rady Robotniczej i �o�nierskiej z dnia 27 marca 1917 roku, tak zwany dekret o pokoju, Deklaracj� Praw Narod�w Rosji, uchwalon� na drugim og�lnorosyjskim zje�dzie Sowiet�w 8 listopada 1917 roku i wreszcie - jako dokument rzekomo najwa�niejszy - dekret numer 698 uchwalony przez Rad� Komisarzy Ludowych 29 sierpnia 1918 roku. Dekret ten nazywa si� obecnie po prostu "przekre�leniem rozbior�w Polski".
Teza og�lna sprowadza si� do twierdzenia, �e Polska nie mog�aby odzyska� niepodleg�o�ci, gdyby nie wielkoduszno�� Rosji, kt�ra po rewolucyjnym ugruntowaniu w�adzy bolszewickiej uniewa�ni�a rozbiory i do�o�y�a wszystkich stara� na polu mi�dzynarodowym, by w Polsce mog�o powsta� niepodleg�e pa�stwo. Oczywi�cie logicznym wnioskiem tego rodzaju tezy jest podkre�lenie swojego rodzaju braku wdzi�czno�ci ze strony "bur�uazyjnego" czy "nacjonalistycznego" rz�du i Sejmu odrodzonej Rzeczypospolitej, kt�re na ten prezent sowiecki odpowiedzia�y polityk� wrog� wobec Rosji, polityk� rzekomego imperializmu i wys�ugiwania si� interesom kapita�u zachodniego. W tej interpretacji wszystko, co si� sta�o po 11 listopada 1918 roku, by�o wywichni�ciem prawid�owej linii rozwoju na ziemiach polskich.
Ta oficjalna interpretacja komunistyczna jest dosy� �wie�ej daty. Do roku 1936 historiografia i publicystyka sowiecka nie przypisywa�a rewolucji pa�dziernikowej takich zas�ug. Spraw� odzyskania przez Polsk� niepodleg�o�ci przedstawia�a w spos�b niezwykle brutalny i wrogi, lecz o wiele bli�szy prawdy. Do roku 1936 Polska by�a tworem Traktatu Wersalskiego, owego "traktatu z�odziei i rabusi�w", jak m�wi� Lenin. Jej powstanie by�o kl�sk� dla Rosji, stworzy�o barier� w poprzek drogi zwyci�skiego marszu rewolucji bolszewickiej w g��b Europy. Polska by�a tworem "nacjonalist�w" i "bur�uazji". Jej
22
niepodleg�o�� stanowi�a krzywd� dla interes�w przysz�ych proletariackich Niemiec, Ponosi�a Polska win� za za�amanie si� rewolucji w Niemczech i w "Austro-W�grzech", bo tak z uporem okre�lano wszystkie kraje, kt�re kiedy� wchodzi�y w sk�ad monarchii habsburskiej. Dopiero w roku 1936 pot�piono tak zwan� historyczn� szko�� Pokrowskiego i kazano dokona� rewizji historii, przede wszystkim na odcinku polityki narodowo�ciowej ZSSR i leninowsko-stalinowskiej doktryny samostanowienia narod�w. Pot�pienie by�o raczej gwa�towne, gdy� wi�za�o si� z wyrokiem �mierci na kilkudziesi�ciu historyk�w sowieckich z Andriejem Bubnowem i Niko�ajem �ukinem na czele. Rewizja pogl�d�w historycznych pozostawa�a w zwi�zku z now� taktyk� czy strategi� dialektyczn�, kt�ra przygotowywa�a si� do stworzenia tezy o mo�liwo�ci pogodzenia rewolucji socjalnej z powstawaniem pa�stw o charakterze narodowym. Rewizja ta dokonywa�a si� bardzo d�ugo, gdy� jeszcze w pa�dzierniku 1939 roku, po rozbiorze Polski dokonanym przez Zwi�zek Sowiecki w przymierzu z Niemcami hitlerowskimi, Wiaczes�aw Mo�otow nazywa� Polsk� "poronionym p�odem Traktatu Wersalskiego".
Nowa teza zosta�a ugruntowana ostatecznie w latach 1943-44 i sta�a si�
cz�ci� obowi�zuj�cej dogmatyki politycznej Zwi�zku Sowieckiego. Od tej chwili niepodleg�o�� Polski w roku 1918 przesta�a by� dziejowym nieszcz�ciem dla ludzko�ci. Przeciwnie - sta�a si� dzie�em rewolucji pa�dziernikowej .
Nowa doktryna historyczna przyczyni�a sporo k�opot�w, gdy chodzi
o ocen� dzia�alno�ci SDKPiL oraz PPS-Lewicy, czyli - inaczej m�wi�c - Komunistycznej Partii Polski w okresie powstawania pa�stwa polskiego. Komuni�ci polscy wyst�powali w�wczas jako bezwgl�dnie wierne plac�wki dywersyjne Rosji sowieckiej, zwalczaj�c - jak im kazano - ide� niepodleg�o�ci i staraj�c si� dopom�c w jej obaleniu. Znaleziono wi�c dzi� formu�� naszpikowan� okre�leniami w rodzaju dogmatyzm, lewactwo, brak obiektywnej oceny �wczesnej sytuacji i tak dalej. Po to, by w dalszym ci�gu udowadnia�, �e pomimo wszystko komuni�ci najlepiej rozumieli polsk� racj� stanu, co im pozwoli�o t�e racj� stanu urzeczywistnia� przy pomocy Armii
Czerwonej w roku 1944.
Uporz�dkujmy fakty. Odezwa piotrogrodzkiej Rady Delegat�w Robotniczych i �o�nierskich rzeczywi�cie stwierdza�a, �e "Polska ma prawo do ca�kowitej niepodleg�o�ci pod wzgl�dem pa�stwowo-mi�dzynarodowym". By� to dezyderat nigdy nie powt�rzony przez rz�d Lenina ani te� przez parti� bolszewick�. Lenin by� zreszt� jeszcze wtedy w Zurychu, a Rada piotrogrodzka posiada�a wi�kszo�� socjal-demokrat�w - mienszewik�w, to znaczy antykomunist�w. Deklaracj� redagowa� Henryk Erlich, cz�onek Bundu, to znaczy �ydowskiej partii socjalistycznej w Polsce. Rozstrzelano go w 1942 roku w Moskwie razem z Wiktorem Alterem jako rzekomych "szpieg�w niemieckich". Deklaracja by�a og�oszona na d�ugo przed rewolucj� pa�dziernikow� i na d�ugo przed opanowaniem Rady piotrogrodzkiej przez bolszewik�w.
Nast�pnym dokumentem by�a uchwa�a drugiego zjazdu Sowiet�w. M�-
23
wi�a o potrzebie "pokoju bez odszkodowa� i bez aneksji" oraz okre�la�a tak zwane "prawa narod�w Rosji". Dekret o pokoju by� przygotowaniem do porzucenia koalicji walcz�cej z mocarstwami centralnymi i do zawarcia odr�bnego pokoju z Niemcami. Deklaracja praw narod�w Rosji wyk�ada�a �wcze�nie obowi�zuj�c� doktryn� o samostanowieniu. Z samej nazwy wynika, �e chodzi o Polsk�, traktowa�a j� w�a�nie jako "jeden z narod�w Rosji". Istnia�a w�wczas sprzeczno�� mi�dzy pogl�dami Lenina i R�y Luksemburg. W praktyce przewa�a�o zdanie komisarza do spraw narodowo�ci w rz�dzie bolszewickim. By� nim J�zef Stalin. Wed�ug niego zasada samostanowienia polega� mia�a na powstawaniu "Rad jako w�adzy" i "Republik Rad" jako formacji pa�stwowych z zadaniem przy��czenia si� do ju� istniej�cej Rosyjskiej Republiki Sowieckiej, zwanej w�wczas federacyjn�. Tworzy� rady i okre�la� na czym polega wola narodu mia� nie og� mieszka�c�w, ale proletariat, proletariat robotniczy, bez wzgl�du na swoj� liczebno�� w stosunku do og�u ludno�ci. Lecz jednocze�nie dyktatura proletariatu polega�a na centralizmie demokratycznym. Z czego wynika�o, �e o tym, czego chce proletariat, decydowa� ma grupa ludzi, kt�rym uda�o si� opanowa� w�adz� i utrzyma� si� przy niej w drodze terroru. W stosunku do "narod�w Rosji" nierosyjskiej narodowo�ci "deklaracja" mia�a zapewni� w�adz� przyw�dcom rosyjskiego proletariatu robotniczego nad mas� obcoj�zycznego ch�opstwa. By�o to rz�dowi bolszewickiemu potrzebne w jego walce z kontrrewolucj�, kt�ra operowa�a si�ami wojskowymi g��wnie na terenach nierosyjskich rosyjskiego imperium.
Lenin przychyli� si� do tej interpretacji w przededniu pokoju brzeskiego, w kt�rym kapitulowa� przed Niemcami i zdradza� sprzymierze�c�w. Stwierdzi� w�wczas, �e "interes socjalizmu stoi znacznie wy�ej od zasady samostanowienia narod�w". Interes socjalizmu - w tym wypadku interes Rosji - wymaga� zawarcia pokoju z Niemcami za wszelk� cen�. Bolszewicy ani nie wierzyli w zwyci�stwo koalicji, ani sobie jego nie �yczyli. Wierzyli w si�� Niemiec i chcieli by� z nimi w zgodzie, nawet wtedy, gdy stracili nadziej� na rewolucj� w Niemczech. W roku 1918 nadziej� t� mieli i tym byli sk�onniejsi do zawarcia z Niemcami pokoju.
Dekret "uniewa�niaj�cy rozbiory" wreszcie by� po prostu dope�nieniem warunk�w postawionych przez Niemcy w Traktacie Brzeskim. Gdy bolszewicy odnawiali Traktat w sierpniu 1918 roku, za��dano od nich, by og�osili spis wszystkich um�w mi�dzynarodowych zawartych przez Rosj� carsk� i by je uniewa�nili jako sprzeczne z postanowieniami traktatu pokojowego zawartego w Brze�ciu. Um�w tych by�o oko�o dw�ch tysi�cy. By�y w�r�d nich umowy celne z nieistniej�cym ju� ksi�stwem Oldenburskim, umowa o sp�at� posagu jednej z ksi�niczek meklemburskich, umowa dotycz�ca handlu z ksi�stwem Sachsen-Meiningen oraz traktaty rozbiorowe. Odr�bny artyku�, trzeci w numeracji, dotyczy� spraw polskich. Nie wchodzi� w szczeg�y, lecz stwierdza�, �e rz�d sowiecki anuluje akty prawne zawarte przez rz�d cesarstwa rosyjskiego z kr�lestwem pruskim i cesarstwem austriackim na temat podzia�u terytori�w polskich. Naturalnie traktaty rozbiorowe by�y na d�ugiej li�cie najciekawsze z punktu widzenia dziennikarskiego. Dlatego wspomina�a
24
o nich w tytule artykulu o dekrecie moskiewska Prawda. Redakcja zamie�ci�a przy tym kilka s��w od siebie, by� mo�e na zlecenie Lenina, �e rozbiory s� niezgodne z rewolucyjnym poczuciem prawnym narodu