13453
Szczegóły |
Tytuł |
13453 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13453 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13453 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13453 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
IWAN FRANKO
KIEDY
ZWIERZ�TA UMIA�Y M�WI�
Ilustracje S. K. ART1USZENK1
T�umaczy� z ukra inskiego
MIKO�AJ DURKIEWICZ
IWAN FRANKO
KIEDY
ZWIERZ�TA UMIA�Y M�WI�
BAJKI O Zwierz�tACH
WYDAWNICTWO
LITERATURY DZIECI�CEJ
�WESE�KA"
KIJ�W 1990
Uk�ad i redakcja S. A. KRZYZANOWSKIEGO
ISBN 5-301-00410-7 (YESELKA)
(G) Miko�aj Durkiewicz,
translation, 1990 � Yeselka Publishers, 1976
OSIO� I LEW
By� sobie Osio�. Ci�ko pracowa� u gospodarza.
Do�� tego � pomy�la� sobie � uciekn� do lasu i b�d� �y� na wolno�ci. Le�nych zi� mi nie zabraknie.
Co mi kto zrobi?
Nie zastanawiaj�c si� d�ugo, uciek� do lasu. Dobrze mu tam jest. Pasie si�, gdzie chce, nic nie robi, nikt go nie bije. Odk�d �yje, tak dobrze jeszcze mu nie by�o! A� pewnego razu patrzy � wprost na niego idzie Lew, gro�ny, �e a� strach!
-�J*
Ojej � pomy�la� sobie Osio� � koniec ze mn�!
Zanim jednak Lew si� zbli�y�, Osio� oprzytomnia� i my�li:
� Zaraz, zaraz, a mo�e uda mi si� go oszuka�?
I � b�c na ziemi�, pad� i le�y. Lew ju� z daleka wo�a do Os�a:
� Ej! Kto ty jeste�? Jak �miesz le�e�? Dlaczego nie wstajesz? Dlaczego nie oddajesz mi pok�onu?!
Osio� jakby nie s�ysza�. Le�y i tylko d�ugimi uszami k�apie. Lew zbli�y� si� i zn�w wo�a:
!
mi si�!
� Wstawaj w tej chwili i uk�o�
� A kto� ty taki? � pyta Osio�.
� On jeszcze �mie pyta�! � gro�nie za-rycza� Lew.� Czy�by� nie wiedzia�, �e jestem Lwem, kr�lem wszystkich zwierz�t?
Osio� leniwie podni�s� g�ow� i wytrzeszczy� na niego oczy.
� Co za g�upstwa pleciesz? � rzek�.� Ty kr�lem wszystkich zwierz�t? Kto ci to powiedzia�? Gdzie to jest zapisane? Kto wybra� ciebie na kr�la? No, m�w!
Lwa zamroczy�o, jakby g�ow� o �cian� stukn��.
� Kto mi to powiedzia�? Wszyscy m�wi�, �e jestem kr�lem zwierz�t. Czy�by to by�a nieprawda?
� Pewnie, �e nieprawda, gdy� kr�lem wszystkich zwierz�t jestem ja, a nie ty.
<*""'*"��"'�'*'
Z�,
%
'
.
� Ty? � zdziwi� si� Lew.� A jakie masz na to dowody?
� Chod�, popatrz tu, a zobaczysz!
Osio� podni�s� si�, obr�ci� ty�em do Lwa i podni�s� tylne kopyto podkute nowiusie�k�, b�yszcz�c� podkow�.
� Widzisz? To jest moja kr�lewska piecz��. Gdyby� ty by� kr�lem, to ty mia�by� tak�.
� Dziwne! � powiedzia� Lew.� Nigdy o tym nie pomy�la�em. Mo�e masz racj�. Ale wiesz co, poczekaj! Urz�dzimy zawody. Chod�my do lasu, kt�ry z nas upoluje wi�cej zwierz�t w ci�gu godziny, ten b�dzie prawdziwym kr�lem.
� Zgoda, niech tak b�dzie � powiedzia� Osio� i poszli. Lew zanurzy� si� w le�n� g�stwin�, biega, biega: tu z�apie sarn�, tam zaj�czka, tam znowu jak�� inn� zwierzyn� � w ci�gu godziny z�apa� z pi�� czy sze�� sztuk.
A co tymczasem robi� Osio�? Poszed� na rozleg�� polan�, gdzie przygrzewa�o mile s�oneczko, rzuci� si� na ziemi� po�rodku ��ki, roz�o�y� nogi, zmru�y�y oczy, wywali] j�zyk� ka�dy by powiedzia�, �e martwy. A nxd polan� kr��� jastrz�bie, wr(!my, kapnie, krukKi sroki � r�ne ptactwo drapie�ne. Patrz� �-He�y martwy Osio�. B�dzie uczta! Na pocz�tl obserwowa�y go z daleka, ale p�niej* widz�c, �e si� nie rusza, zacz�y po nim skaka�, dzioba�.
Osio�, kiedy tylko kt�ry� ptak bli�ej podleci, k�ap pyskiem lub stuk kopytem, og�uszy,
:
z�apie i schowa pod siebie, a tak to sprytnie zrobi, �e pozosta�e ptaki nie widz�. Nie min�a i godzina, a on upolowa� ich z p� kopy. Wtedy jak si� zerwie, jak zaryczy, a ptactwo prrrych we wszystkie strony! Osio� zabra� sw�j �up � upolowane ptactwo i poni�s� na to miejsce, gdzie um�wili si� z Lwem. Przychodzi, a Lew ju� tam czeka.
� No i co � m�wi do Os�a i wyci�ga swoj� zdobycz � widzisz, ile upolowa�em?
� Niezbyt sprawny z ciebie my�liwy, Lwie � powiedzia� Osio� i potr�ci� nog�, kt�re� z upolowanych zwierz�t.� Takich m�g�bym z�owi� ze dwie kopy, ale niewiele warte! Popatrz na moje! Ja �apa�em tylko te, kt�re lataj�. Spr�buj ty to zrobi�!
� Nie potrafi� � odpowiedzia� Lew. Przekona�e� mnie, �e to ty jeste� kr�lem zwierz�t, nie ja! Przepraszam, �e tak niegrzecznie rozmawia�em z tob�!
� A widzisz! � odpar� Osio�.� Zawsze trzeba by� grzecznym, bo jak trafisz na mocniejszego od siebie, to co wtedy? M�g�bym ci� surowo ukara�, ale ci daruj�, bo zrobi�e� to z g�upoty, a nie ze z�ej woli. Id� sobie i pami�taj, �eby odnosi� si� do mnie z szacunkiem!
Lew podkuli� ogon pod siebie i uciek�. A wygl�da�, jak zmok�a kura!
Po drodze spotka� Lew Wilka.
� Dzie� dobry, najja�niejszy Panie! � m�wi Wilk i nisko mu si� k�ania.
� Daj spok�j, id�, nie kpij ze mnie! � odpowiada smutny Lew.� Jaki ja tam kr�l?
� Jak to? � wykrzykn�� Wilk.� Kto �mia�by temu zaprzeczy�?
� Milcz, braciszku � wyszepta� Lew.� O tam niedaleko, na polanie, pasie si� prawdziwy kr�l. Gdy us�yszy � i mnie, i tobie b�dzie biada.
� Prawdziwy kr�l pasie si�? � zdziwi� si� Wilk. Kto mo�e by� prawdziwym kr�lem, pr�cz ciebie?
� Jest, jest! � z przestrachem odpowiedzia� Lew.� Sam go widzia�em. Och jaki gro�ny! A jaki zwinny! On �apie nawet takie zwierz�ta, kt�re lataj�. Jestem szcz�liwy, �e mnie �ywego wypu�ci�.
� Poczekaj, o kim ty m�wisz? � zdziwi� si� Wilk. Znam ten las dawno, ale ani rusz odgadn�� nie mog�, kto by to m�g� by�. Jak wygl�da ten nowy kr�l?
� Powiem ci jedno � straszny!� powiedzia� Lew.� Uszy o � takie, g�owa � jak cebrzyk, a na tylnej nodze nosi kr�lewsk� piecz��.
Nie mam poj�cia, kto to jest � dziwi� si� Wilk.� Wiesz co, chod�my, poka�esz mi go.
� Ja? Za �adne skarby! � zawo�a� Lew. Nie mam ch�ci zn�w naje�� si� strachu.
� Chod�my! � zach�ca� go Wilk.� Wiesz co, przywi�� sw�j ogon do mego, ra�niej b�dzie nam i��.
� Prosz� bardzo � rzek� Lew � oto m�j ogon, przywi�zuj!
f/A
10
:
%\ � -'. 4
?
%J
Zrobili w�ze� i poszli. Wdrapali si� na pag�rek nad polan�, gdzie pas� si� Osio�. Lew stan�� i szepcze Wilkowi:
� Widzisz go! Patrz! O, tam... Wilk popatrzy� i jak wrza�nie:
� Ale da�e� si� nabra�, to jest zwyk�y Osio�! Ale Lew kiedy u�wiadomi� sobie, �e nowy
kr�l m�g� us�ysze�, co Wilk powiedzia�, zl�k� si� strasznie i rzuci� si� na prze�aj, przez pie�ki, przez rowy, ile tchu wystarczy�o. Bieg�, bieg�, zm�czy� si�, zatrzyma� si�, spojrza� za siebie.
� No i co, Wilku, widzia�e� nowego kr�la? Wilk tylko j�zyk wywali�. Przywi�zany do
ogona Lwa, ci�gn�� si� za nim przez wertepy, a� omdla�.
� Widzisz � m�wi do niego Lew � m�wi�e�, �e nowy kr�l nie straszny, a gdy zobaczy�e� go z bliska, to z samego strachu zas�ab�e�.
LISICA I RAK
Spotka�a Lisica Raka. Stoi i patrzy, jak on pomale�ku kroczy. Patrzy, patrzy, a potem dalej �mia� si� z niego. Ale� ty jeste� szybki, nie ma o czym m�wi�! Prawdziwy Rak-niebo-rak!
� Powiedz no mi, Raczku-nieboraczku, czy to prawda, �e pewnego razu wys�ano ci� po dro�d�e, a ty przyszed�e� z nimi dopiero po roku i po�rodku izby je rozla�e�?
�� �
�
:
A *
J�
� Mo�e kiedy� tak by�o � m�wi Rak � a teraz to jest k�amstwo.
� Ho, ho, czy�by� zrobi� si� szybkobiegaczem?
� Szybko, czy nie, ale kpi� z siebie nie pozwol�. Je�li chcesz si� przekona�, co potrafi�, to prosz� za��my si�, �e ja szybciej od ciebie dotr� do tego pie�ka.
� Co? Co? Co? � Zdziwi�a si� Lisica.� Ty chcesz si� ze mn� �ciga�?
� Nie tylko b�d� pierwszy, ale puszcz� ci� nawet o krok do przodu, �eby� mia�a kr�tsz� drog� � odpar� Rak.
� Za�o�yli si�. Lisica stan�a krok przed Rakiem, a Rak wczepi� si� kleszczami w jej ogon. Zerwa�a si� Lisica, p�dzi co si�, a� kurz si� unosi. Dobieg�a do pie�ka:
� Raczku gdzie jeste�? Cicho, nikt si� nie odzywa.
�'� Raczku, gdzie jeste�? � jeszcze raz wo�a Lisica i obr�ci�a si� ogonem do pie�ka.
� Tu jestem! Tak dawno ju� czekam na ciebie, �e wybra�em si� na spacer a� za pieniek.
JAK LISICA SAMA SIEBIE PRZECHYTRZY�A
Chodzi� sobie Wilk po lesie, chodzi� i zdarzy�a mu si� taka przygoda. Dojrzeli go my�liwi i zacz�li �ciga�. Ucieka� Wilk, ucieka� lasem, borem, a� wybieg� na bit� drog�. A wte-
12
-
dy w�a�nie z pola, drog�, szed� cz�owiek z workiem i cepem na plecach. Wilk do niego:
� M�j z�ociutki! Ulituj si� nade mn�, schowaj mnie do worka! Za mn� p�dz� my�liwi, chc� mnie z tego �wiata zg�adzi�.
Przysta� cz�owiek na pro�b� Wilka, schowa� go do worka, zarzuci� na plecy i idzie. P�dz� my�liwi.
� Czy nie widzia�e� dobry cz�owieku Wilka?
� Nie, nie widzia�em.
Pognali dalej. Gdy ju� nie by�o ich wida�, Wilk odzywa si� z worka.
� No co, poszli ju� moi prze�ladowcy?
� Poszli.
� To wypu�� mnie teraz!
Cz�owiek rozwi�za� worek i wypu�ci� Wilka na swobod�. A ten do niego:
� Teraz dobry cz�owieku ja ciebie zjem.
� Ale� Wilku! Z takiej opresji ci� uratowa�em, a ty chcesz mnie zje��?
� No c�, taki ju� jest porz�dek na �wiecie: o dobrych uczynkach �atwo si� zapomina.
Widzi cz�owiek, �e to nie przelewki i m�wi do Wilka:
� Skoro tak, to chod�my do zwierz�t, niech nas rozs�dz�. Je�li powiedz�, �e ma by� po twojemu, niech tak b�dzie: zjesz mnie.
Id�. Spotkali star� Koby��. Cz�owiek zwraca si� do niej:
� B�d� taka dobra Koby�o, rozs�d� nas. Dopiero co uratowa�em Wilka od niechybnej
13
�
�
�mierci, a on chce mnie zje��.� I opowiedzia� wszystko, jak by�o.
Koby�a my�la�a, my�la�a i rzek�a:
� Wilk ma racj� cz�owieku! Mieszka�am u gospodarza dwadzie�cia lat, pracowa�am na niego ze wszystkich si�, urodzi�am mu dziesi�cioro �rebi�t, a dzi�, gdy jestem ju� stara i pracowa� nie mog� tak, jak dawniej, gospodarz wygoni� mnie wilkom na po�arcie. Ju� ca�y tydzie�, dzie� i noc, czekam i doczeka� si� nie mog�, kiedy przyjd� wilki i rozedr� mnie na kawa�ki. Tak, tak cz�owiecze, wy�wiadczone przys�ugi �atwo si� zapomina!
� A widzisz, mia�em racj�! � wykrzykn�� Wilk.
Zasmuci� si� cz�owiek i zacz�� prosi� Wilka, �eby poszuka� jeszcze jednego s�dziego. Wilk zgodzi� si�. Id�, id�, napotkali starego Psa. Cz�owiek zwraca si� do niego ze swoj� pro�b�.
Opowiedzia� mu wszystko, jak by�o. Pies my�la�, my�la� i m�wi:
� Nie, cz�owieku, Wilk ma racj�. Pos�uchaj tylko, powiem ci jak by�o ze mn�. S�u�y�em u gospodarza dwadzie�cia lat, pilnowa�em jego domu, gospodarstwa, a kiedy zestarza�em si� i g�os ju� straci�em, on wygna� mnie z zagrody i teraz wa��sam si� bez przytu�ku. O tym, co dobre zapomina si� �atwo, to jest szczera prawda!
� Widzisz, na moje wysz�o! � wykrzykn�� Wilk.
14
^ L^TrracYi si� cz�owiek i zn�w zacz�� prosi� Wilka.
� Pozw�l mi jeszcze jednego sp�ziego za-$m<5 tfj?�'/�fl7 rod ze mn� co chcesz, fesTi'me pami�tasz, �e ci si� przys�u�y�em w biedzie.
� Dobrze,� odpar� Wilk.
Poszli dalej, a� tu naprzeciw nich idzie Lisica.
� Hej, Lisiczko � wo�a ju� z daleka cz�owiek i k�ania si� jej.� B�d� taka dobra, podejd� bli�ej, rozs�d� nas z Wilkiem.
Lisica podesz�a bli�ej, cz�owiek opowiedzia� jej, co i jak by�o. A Lisica nie wierzy.
� Nie mo�e by�, cz�owieku, �eby taki du�y Wilk wlaz� do tego worka!
� Ale to prawda! � zawo�a� Wilk.
� Nie, za nic nie uwierz�! � przy swoim upiera si� Lisica.
Cz�owiek j� przekonuje, Wilk przysi�ga, a Lisica swoje:
� Nie mog� wam uwierzy�, chyba, �e mi poka�ecie, jak to by�o.
� C�, mo�na pokaza� � powiedzia� cz�owiek i rozpostar� worek tak samo, jak wtedy, kiedy chowa� Wilka.
� Widzisz, jak to by�o! � powiedzia� Wilk i wepchn�� g�ow� do worka.
� Jak to, to ty chyba tylko g�ow� schowa�e�? � spyta�a Lisica. Wtedy Wilk ca�y wlaz� do worka.
� No, cz�owieku � rzek�a Lisica � teraz poka�, jak ty jego wi�za�e�?
ff)
TA
16
�
Cz�owiek zawi�za� worek.
� A teraz, cz�owieku, poka� jak ty snopy na klepisku m��cisz?
Cz�owiekowi nie trzeba by�o dwa razy powtarza�.
Jak machnie cepem, jak zacznie bi� po worku. A lisica jeszcze podpowiada:
� Cz�owieku, a jak ty snopy przewracasz? Cz�owiek przewr�ci� worek na drug� stron� i tak wyr�n�� Wilka w g�ow�, �e go zabi�.
� Widzisz, cz�owieku � m�wi Lisica � uratowa�am ci �ycie. Co ja za to otrzymam?
� Dam ci Lisiczko ca�y worek kur.
� Dobrze.
Posz�a Lisica z cz�owiekiem do wsi, stan�a za furtk�, a cz�owiek poszed� do chaty po kury. Wzi�� worek i zacz�� �apa� kury. Wtem wesz�a jego �ona.
� Co robisz, m�u?
Opowiedzia� jej cz�owiek wszystko, co-z nim by�o, z jakiej biedy wyratowa�/ go Lisica i jak� zap�at� jej za to obieca�, j
� Dobrze, �e� �ywy i zdrowy � m�wi �ona.� Ale �eby Lisicy dawa� kury, na to ja si� nigdy nie zgodz�. Lepiej w�� do worka nasze dwa psy � Lisk� i Rabk� � i daj jej.
My�la�, my�la� cz�owiek i pos�ucha� �ony. Wepchn�� psy do worka, wyni�s� za wrota i m�wi:
� Masz tu Lisiczko worek kur! Zarzu� go na plecy i nie� do lasu, we wsi nie rozwi�zuj, �eby si� nie rozbieg�y.
* �
�'
� ,
I
2 1202�9
17
' ,
A
Wzi�a Lisica worek, ledwie go niesie, taki ci�ki! Siad�a wreszcie, �eby odpocz��, za wsi� na pag�rku i my�li sobie:
� Tylko spojrz�, ile tam kur w tym worku?
Rozwi�za�a worek, nie zd��y�a dobrze popatrze�, a tu z worka wyskoczy�y Liska i Rabka i huzia na Lisic�. Lisica ucieka�a, co mia�a si�y, ledwie zd��y�a wpa�� do lasu i skry� si� w swej norze. Troch� odetchn�a i zacz�a sama ze sob� rozmawia�.
� Moje ocz�ta, c�e�cie robi�y, gdy za mn� z�e psy goni�y?
� My�my uwa�nie patrzy�y, �eby� widzia�a, kt�r�dy najlepiej od nich ucieka�.
� A wy, n�ki moje, c�e�cie robi�y?
� My�my bieg�y z ca�ej si�y, �eby ciebie psy nie mog�y dopa��.
� A wy, moje uszy, c�e�cie robi�y?
� My�my s�ucha�y, czy nie zbli�aj� si� twoi wrogowie.
� A ty, ogonisko, c�e� robi�?
Ogon rozz�o�ci� si�, �e tak niegrzecznie si� do niego zwraca, wi�c m�wi na z�o�� Lisicy:
� A ja si� kiwa�em to .t�dy, to ow�dy, zaczepia�em si� o pie�ki, o ga��zki, �eby ciebie zatrzyma�, �eby ciebie psy dopad�y.
� To� ty taki! �-krzykn�a Lisica.� Wyno� si� st�d. Z tymi s�owami wysun�a ogon z nory i jeszcze krzyczy:
� Hej, Lisko i Rabko, na-tu, na-tu! Macie ogon Lisicy! Bierzcie go!
18
� Liska i Rabka tylko na to czeka�y. Chwyci�y ogon Lisicy i tak szarpn�y, �e wyci�gn�y ca�� Lisic� z nory i poturbowa�y j� tak, �e d�ugo o tym pami�ta�a.
ZAJ�C I JE�
Sta� sobie Je� przy drzwiach swojego domostwa. Z�o�y� �apki na brzuchu, wystawi� nos do ciep�ego wietrzyka i cichute�ko pomrukiwa� sobie piosenk� � mo�e �adn�, a mo�e brzydk� � co komu do tego? Jak umie tak �piewa.
Pomrucza� sobie cichute�ko, a p�niej pomy�la�:
� Dop�ki �ona myje i ubiera dzieci, p�jd� troch� na pole, przejd� si� i na swoje buraki popatrz�, czy du�e uros�y.
Buraki ros�y niedaleko od jego chatki. Je� bra� ich zawsze ile mu by�o potrzeba na posi�ki dla swojej rodziny, dlatego m�wi� �moje buraki". Cichusie�ko zamkn�� za sob� drzwi i podrepta� �cie�k� na pole. Odszed� niezbyt daleko, a tu naprzeciw'idzie Zaj�c. On te� wyszed� przej�� si� i na �swoj� kapust�" popatrze�.
Zobaczywszy Zaj�ca, Je� grzecznie si� przywita�. Lecz Zaj�c uwa�a� si� za wielkiego pana. Nie odpowiedzia� na przywitanie, tylko z g�ry spojrza� na niego i odezwa� si�:
� Oho, a ty czego tak z samego rana w��czysz si� po polu?
� .���
J
19
te.
' �d^
I
i
� Wyszed�em przej�� si� � odpowiedzia� Je�.
� Przej�� si�? � zarechota� Zaj�c. A ja my�la�em, �e z twoimi kr�tkimi nogami lepiej by�oby w domu siedzie�, a nie na spacery chodzi�!
Ta uwaga bardzo rozgniewa�a Je�a, bo nogi mia� rzeczywi�cie kr�ciutkie, cho� mocne.
� Ty pewnie s�dzisz � m�wi Je� do Zaj�ca � �e na swoich d�ugich nogach szybciej ode mnie biegasz?
� Oczywi�cie � odpowiedzia� Zaj�c.
� Mo�emy spr�bowa�m�wi Je�.-Ghod�, za��my si�, �e ci� przegoni�.
� Pusty �miech rnnie bierze. Ty na swoich �apinach mnie przegonisz � �mia� si� Zaj�c. Spr�bujmy, skoro masz ch��. No, ju� biegniemy!
� A po co tak si� spieszy� � odpowiedzia� Je�. P�jd� najpierw do domu zje�� �niadanie, a za p� godziny wr�c� na to miejsce.
Zaj�c nie mia� nic przeciwko temu, bo sam te� chcia� przedtem zje�� �wie�ej kapusty. Je� tymczasem pow�drowa� do nory. Gdy tylko przyszed� do domu, m�wi do swej �ony:
� Zbieraj si� szybciutko, p�jdziesz ze mn� w pole.
� Po co mam i�� w pole? � pyta �ona Je�a.
� Widzisz, mam si� �ciga� z Zaj�cem.
� Czy� ty m�u zwariowa�, czy co? � lamentowa�a �ona Je�a.� Ty z Zaj�cem chcesz si� �ciga�?
20
Yk.
:i
V
� Rozumie si�, �e chc�. I ty musisz mi w tym pom�c.
Co mia�a zrobi�. Posz�a z m�em. Po drodze Je� m�wi do niej:
� Widzisz to d�ugie pole? Tutaj odb�d� si� nasze wy�cigi. Zaj�c b�dzie bieg� jedn� bruzd�, a ja drug�. St�d, z g�ry, zaczniemy biec. Ot� ty staniesz sobie tutaj, w bru�dzie i gdy Zaj�c przybiegnie podniesiesz g�ow� i krzykniesz: � jestem tutaj!
Tak rozmawiaj�c przyszli na um�wione pole. Je� zostawi� �on� na wyznaczonym miejscu, a sam poszed� bruzd� na drugi koniec pola. Przyszed�, a Zaj�c ju� czeka.
� No i co, biegniemy? � pyta Zaj�c.� No to, raz... dwa... Jeden stan�� w jednej bru�dzie, drugi w drugiej. Zaj�c krzykn�� �trzy" i jak wiatrem ponios�o go po polu.
Je� przebieg� mo�e ze trzy kroki, przytai� si� _w bru�dzie i wr�ci� na to samo miejsce. A Zaj�c mknie. Gdy ju� dobieg� do ko�ca pola, wtedy �ona Je�a z drugiej bruzdy krzyczy mu naprzeciw:
� Ju� jestem tutaj!
Zaj�c ze zdziwienia oczy wytrzeszczy�, os�upia�, ale do g�owy mu nie przysz�o, �e to nie ten Je�, bo wiecie, Je� i Je�owa wygl�daj� zupe�nie tak samo.
� Jak to mo�liwe? � zawo�a� Zaj�c.� Biegnijmy jeszcze raz! Z powrotem!
Nie odpocz�wszy dobrze, jak wiatr pogna� po polu, uszy po�o�ywszy na grzbiet. �ona Je�a
J
d
r
i -
21
� ��
W \\
zosta�a na tym samym miejscu, gdzie sta�a. A gdy Zaj�c dobieg� do drugiego ko�ca pola, tam zn�w Je� krzyczy mu naprzeciw:
� Ju� jestem tutaj!
Rozgniewa� si� Zaj�c. Co za licho? �eby mnie, Zaj�ca, kr�tkonogi Je� przegoni�? I nie wiedz�c co czyni, ze z�o�ci krzykn��:
� Chod�, biegnijmy jeszcze raz!
� Prosz� bardzo � odpar� Je�.�Mo�emy biec cho� i dziesi�� razy, mnie wszystko jedno.
Pobieg� Zaj�c, na dole znowu s�yszy:
� Ja ju� jestem tutaj!
� Biegnie jeszcze raz pod g�r� � to samo! Tak nieszcz�sny Zaj�c biega� a� siedemdziesi�t trzy razy, tam i z powrotem, a Je� i Je�owa za ka�dym razem m�wili �Ju� jestem tutaj".
A gdy Zaj�c bieg� siedemdziesi�ty czwarty raz, ju� nie dobieg� do ko�ca. Dok�adnie na �rodku pola pad� na ziemi� i tchu z�apa� nie mo�e. Tak si� zm�czy�.
Je� zawo�a� swoj� �on� i oboje poszli do domu.
Po tym wydarzeniu ca�y r�d zaj�czy zarzek� si� wy�cig�w z je�ami.
WILK W�JTEM
Pewnego razu pas� si� na pastwisku Osio� i jako� niechc�cy podszed� do lasu. A za pniem siedzia� Wilk. Skoczy� do Os�a i chcia� go po�re�. A Osio�, chocia� wszyscy uwa�aj� go za
22
g�upca, od razu zorientowa� si�, co ma zrobi�. Wilk biegnie ku niemu, a on mile u�miecha si� do Wilka, nisko mu si� k�ania i m�wi:
� Och jak dobrze, och jak dobrze, panie Wilku, �e pan przyszed�! Tyle czasu pana szukam!
� A na co ci jestem tak pilnie potrzebny? � pyta Wilk.
� Widzi pan, ludzie ze wsi wys�ali mnie, do pana i tak powiedzieli:
� Id� i bez Wilka nie wracaj do wioski.
� A po co ja jestem wsi potrzebny? � zdumia� si� Wilk.
� Bo wie� w�jta wybiera.
� I co z tego, �e wybiera?
� Bieda w tym � m�wi Osio� � �e nikogo nie mo�e wybra�. Wszyscy gospodarze pok��cili si� ze sob� i w ko�cu doszli do wniosku, �e tylko Wilk z lasu na w�jta si� nadaje. No i wys�ali mnie, �ebym pana zaraz do wsi przyprowadzi�.
Us�yszawszy tak� nowin�, Wilk a� ogon podni�s� do g�ry z rado�ci i dumy. Od razu siad� na Os�a i jedzie do wsi. A gdy ju� przyjechali, Osio� jak zaryczy swoim przera�liwym g�osem! Z dom�w powybiega�i ludzie, patrz�, Wilk jedzie wierzchem na O�le. Rzucili si� 'z pa�kami, cepami, �erdziami i dawaj Wilka m��ci�. Bili, bili, Wilk ledwie �ywy uciek� ze wsi.
Biegnie nieszcz�sny i ogl�da si�, czy jeszcze go ludzie goni�. A gdy wie� wreszcie znik�a mu
t JM
J
. 1.
>#IV *�
,
23
z oczu, Wilk zobaczy� st�g siana, wskoczy� na niego, rozci�gn�� si�, odpoczywa i sam ze sob� g�o�no rozmawia:
� M�j ojciec w�jtem nie by�, m�j dziadek w�jtem nie by� i tylko mnie g�upiemu zachcia�o si� raptem zosta� w�jtem. �al, �e nie ma tu jakiego� silnego ch�opaka, co by mi porz�dnie plecy wygarbowa� i rozumu nauczy�.
Pod stogiem siedzia� krzepki m�odzieniec �z wid�ami w r�kach. Us�yszawszy to, jak wyskoczy, jak przeci�gnie Wilka dziesi�� razy po grzbiecie, a� Wilk p�dem do lasu uciek�.
�Jf...
B3!k?�wj
LIS I DROZD
Szed� Dzik do miasta na targ, a tu naprzeciwko idzie Wilk. /*"
� Dziku, Dziku, dok�d ijdziesz?
� Do miasta na targ.
� We� i mnie ze sob�.
� Chod� przyjacielu.
Id�, id�, a naprzeciw idzie Lis i pyta:
� Dziku, Wilku, dok�d idziecie?
� Do miasta na targ.
� We�cie mnie ze sob�.
� Chod� przyjacielu.
Id�, id�, a napreciw idzie �aj�c i pyta:
� Dziku, Wilku, Lisie, dok�d idziecie?
� Do miasta na targ.
� We�cie i mnie ze sob�.
� Chod�, braciszku.
��
24
Id� wszyscy razem. Szli, szli, a w nocy niespodzianie natrafili na g��bok� i szerok� jam�. Dzik skaka� � nie przeskoczy�, za nim wszyscy skakali i tak�e nie przeskoczyli, powpadali do jamy. Co robi�, trzeba nocowa�. Wyg�odnieli strasznie, a wyle�� jako� nie mog� i je�� nie ma co. Lis my�la�, my�la� i wymy�li�.
� Dalej, m�wi � za�piewajmy. Kto najcie�szym g�osem poci�gnie tego zjemy.
�piewaj�. Wilk, wiadomo, najni�ej: u-u-u! Dzik nieco wy�ej: chrum, chrum! Lis jeszcze wy�ej ci�gnie: e-e-e! A Zaj�czek ca�kiem ju� cieniusie�ko: i-i-i! Rzucili si� wi�c wszyscy na nieszcz�snego Zaj�czka, a ten ledwo im si� po grzbietach wdrapa� i uciek�. A ci, co zostali � tacy g�odni, �e ledwie �yj�!
Lis znowu podjudza:
� Za�piewajmy. Tylko teraz kto najni�szym g�osem za�piewa tego zjemy. -**
�piewaj�. Wilk chcia� cieniusie�ko za�piewa� i jak zawyje u-u-u! Rzucili si� na niego, ale Wilk k�ami b�ysn��, po ich grzbietach jako� z do�u si� wydosta� i uciek�. Zosta�o ich dw�ch: Dzik i Lis. Dzie� nasta�, widno si� zrobi�o, korzonk�w jakich�, �uczk�w i d�d�ownic, co na dnie jamy by�y, wyskrobali, zjedli, ale to ma�o. Lis gdzie� w k�cie jak�� ko�� z resztkami mi�sa znalaz�, ale z Dzikiem si� nie podzieli�, tylko w k�ciku siedzi i je.
� Co ty, Lisie, tam jesz? � pyta Dzik.
� Oj, Dziku � wzdycha Lis.� Z wielkiego g�odu pij� w�asn� krew. Zr�b i ty to samo.
* *
.,
ml
�
* i*
25
f:
i
Przegry� sobie �y�� na nodze i pij powoli w�asn� krew, zobaczysz, �e ci l�ej b�dzie.
Pos�ucha� g�upi Dzik Lisa.
Rozpru� sobie nog� k�ami i zanim zd��y� si� porz�dnie napi�, ca�a krew wyciek�a z niego i Dzik �ycie zako�czy�. Lis teraz przez kilka dni mia� dziczyzn� do jedzenia. Z czasem jednak i tego zabrak�o. Siedzi wi�c Lis w jamie i znowu mu g��d dokucza. Nad jam� ros�o drzewo, a na tym drzewie Drozd wi� gniazdo. Patrzy Lis z jamy na Drozda i pyta:
� Dro�dzie, Dro�dzie, co ty robisz?
� Gniazdo buduj�.
� Po co ci gniazdo?
� Jajek nanios�.
� Po co ci jajka?
� Dzieci wywiod�.
� Dro�dzie, Dro�dzie, je�eli mnie z tej jamy nie wyzwolisz, to ja twoje dzieci zjem.
� Nie jedz, Lisie, zaraz ci� wyzwol� � prosi Drozd. I my�li Drozd, my�li, jak Lisa z jamy wyzwoli�. Lata wi�c co tchu po lesie, zbiera ga��zie, patyki i wszystko to wrzuca do jamy. Rzuca� tak, rzuca�, dop�ki Lis po fych ga��ziach nie wydosta� si� z jamy. S�dzi� Drozd, �e teraz Lis p�jdzie sobie precz. Ale sk�d! Lis po�o�y� si� pod drzewem i m�wi:
� Dro�dzie, Dro�dzie, wyzwoli�e� mnie z jamy?
� Wyzwoli�em.
� A teraz nakarm mnie, bo inaczej zjem twoje dzieci.
26
f
f
My�li Drozd, my�li, jak ma Lisa nakarmi�. Wymy�li� wreszcie i m�wi do Lisa:
� Chod� ze mn�!
Wyszli z lasu, skrajem polna droga bieg�a.
� Po�� si� tutaj � m�wi Drozd � a ja postaram si� ciebie nakarmi�. Patrzy Drozd, a tu �cie�k� idzie kobieta, m�owi obiad w pole niesie. Skoczy� Drozd w ka�u��, zamoczy� si� w wodzie, w piasku si� wytarza� i biega po drodze, to tu, to tam, prych, jakby lata� nie umia�. Widzi kobieta, ptaszek mokry, lichy, s�aby.
� Z�api� go � pomy�la�a sobie � przynios� do domu, b�dzie zabawka dla dzieci.
Pobieg�a za Drozdem � on skacze, prycha, ale nie leci. Postawi�a kobieta sw�j koszyk na drodze, a sama pobieg�a za Drozdem. Drozd to podbiegnie, to podleci, a wci�� dalej i dalej, a kobieta za nim i za nim. Widzi Drozd, �e dosy� daleko odesz�a od koszyka, wzbi� si� w g�r� i polecia�. Kobieta tylko r�k� machn�a i posz�a z powrotem. Oj! A to ci dopiero!
Gdy kobieta biega�a za Drozdem, Lis tymczasem wyskoczy� z �yta i dobra� si� do garnk�w. Co m�g� wyjad� czy�ciusie�ko, reszt� porozlewa� i uciek�.
Siad� Drozd na drzewie i gniazdo wije, patrzy w d�, a pod drzewem Lis siedzi.
� Dro�dzie, Dro�dzie � m�wi Lis � uwolni�e� mnie z jamy?
� Uwolni�em ci� Lisie.
� I nakarmi�e� mnie?
� Nakarmi�em.
�'.-;;�>
27
� Teraz musisz mnie napoi�, bo inaczej zjem twoje dzieci.
� Nie jedz, Lisie, ja ci� napoj�.
My�li Drozd, my�li, jak ma Lisa napoi�. Wreszcie wymy�li� i m�wi:
� Chod� ze mn�!
Wyszli z lasu znowu na t� sam� dr�k�.
� Po�� si� w �yto i le� � m�wi Drozd � a ja postaram si� ciebie napoi�. Zobaczy� Drozd, �e drog� jedzie cz�owiek i wiezie wod� w beczce. Kapust� b�dzie podlewa� na polu. Podlecia� Drozd, siad� koniowi na g�owie i dziobie go.
. � A sio! krzykn�� cz�owiek i zamierzy� si� na Drozda batem. Drozd frun��, a ko� dosta� batem po g�owie i w k�us ruszy�. W�z si� trz�sie na wybojach, a� beczka z wod� pokatulka�a si� i spad�a na ziemi�, a woda co w niej by�a wyla�a si� i rzeczk� pop�yn�a po drodze. Wyskoczy� Lis z �yta, napi� si� wody ile chcia�, a cz�owiek przeklinaj�c Drozda, wzi�� pr�n� beczk� i pojecha� do domu.
Siedzi Drozd na drzewie i wije gniazdo. Zerka w d�, a tam zn�w Lis pod drzewem siedzi.
� Dro�dzie, Dro�dzie, wyci�gn��e� mnie z jamy?
� Wyci�gn��em.
� Nakarmi�e� mnie?
� Nakarmi�em.
� Napoi�e� mnie?
� Napoi�em.
28
i,v;
A
Teraz musisz mnie roz�mieszy�, bo jak nie, to twoje dzieci zjem.
� Nie jedz, Lisie,ja ci� roz�miesz�. My�li Drozd, my�li, jak ma Lisa roz�mieszy�, po czym m�wi:
� Chod� ze mn�.
Wyszli z lasu na t� sam� dr�k�. Lis skry� si� w �ycie i czeka. Drog� jedzie ten sam cz�owiek, kt�ry jecha� z wod�: siedzi z przodu, a z ty�u jego syn z kijkiem w r�ku. Podlecia� Drozd, siad� na ramieniu cz�owiekowi i dzioba� go pr�buje.
� Oj, tatu�ku � krzyczy ch�opiec � na tobie ptak jaki� siedzi! Nie ruszaj si�, ja go sp�dz�.
Jeszcze ojciec dobrze nie dos�ysza� o co chodzi, a ch�opiec jak machnie kijkiem � b�c, ojca po ramieniu!
Drozd sfrun�� i za chwil� siad� na drugie rami�. Syn rozmachn�� si� i jeszcze silniej uderzy� ojca po ramieniu.
� Oj, co robisz? � krzykn�� ojciec.
� Czekaj, ojcze! Jaki� ptak ci�gle siada na twoje rami�, musz� go z�apa�.
� �ap, ale nie bij! � krzykn�� ojciec. Pokr��y�, pokr��y� Drozd i usiad� na g�owie
wo�nicy. Dziobie jego s�omiany kapelusz, jak gdyby co� tam do jedzenia znalaz�. Ch�opiec si�gn�� r�k�, chcia� go z�apa�. Drozd frun��. Siad� znowu, ch�opiec jeszcze raz si� zamachn��, ale tylko kapelusz s�omiany z ojca g�owy str�ci�, a on sam z wozu spad�. Drozd frun�� i po-
i.
**
3b
� �
�ts
mMfi�.'
w^8�mi
f\
.. ;,;|>
Jf
^
lecia� sobie, jakby nigdy nic. Lis, siedz�c w �ycie, wszystko to widzia� i a� zatacza� si� ze �miechu, tak mu si� spodoba�y drozdowe psoty. Zobaczywszy, �e Lis jest zadowolony, Drozd spokojnie odetchn��.
� Nareszcie � pomy�la� � da mi spok�j, nie b�dzie zagra�a� moim dzieciom.
Ledwie jednak wzi�� si� za robot� � gniazdo ko�czy�, patrzy w d�, Lis ju� zn�w siedzi pod drzewem.
� Dro�dzie, Dro�dzie � m�wi Lis � uwolni�e� mnie z jamy?
� Uwolni�em.
� Nakarmi�e� mnie?
� Nakarmi�em. j&&
� Napoi�e� mnie?
� Napoi�em.
� Roz�mieszy�e� mnie?//
� Roz�mieszy�em, r-"
� Teraz jeszcze musisz mnie nastraszy�. Bo je�li tego nie zrobisz, to zjem twoje dzieci.
My�li Drozd, my�li,/w jaki spgs�b ma nastraszy� Lisa. Co mam z tob� zrobi�? � m�wi wreszcie. Chod�, sprpbuj� ci� nastraszy�.
Prowadzi Drozd Lisa na ogromne pastwisko, gdzie pas�o si� wielkie -stado owiec. Pasterze siedzieli w sza�asie, a psy biega�y naoko�o stada, pilnowa�y owiec. Lis zobaczywszy psy, stan�� na brzegu lasu i nie chce i�� dalej.
� Co, Lisiej strasznie? � pyta Drozd.
� Nie, nie strasznie � odpowiada Lis � tylko jestem zm�czony, nie chc� i�� dalej.
A.
?>3fer-
i
T3f ^p?t IK'Rf W t"
31
"i* -�W -t ,-
�t�
� Jak�e ja ciebie nastrasz�, kiedy nie chcesz i�� dalej? � pyta Drozd.
� Jak umiesz � odpowiada Lis � ale wiedz, �e je�li ci si� to nie uda, to zjem twoje dzieci.
� Dobrze � m�wi Drozd � po�� si� tutaj w tej k�pie traw i patrz, co ja b�d� robi�. Je�eli ci b�dzie strasznie, to daj zna�, �ebym przesta�.
Polecia� Drozd, siad� na ziemi naprzeciwko ps�w i drapie ziemi� n�kami. Rzuci�y si� psy do niego. Drozd podlecia� i siad� znowu, ale ju� bli�ej Lisa. Lis patrzy, co z tego b�dzie. Raptem Drozd zrywa si� z ziemi, jednym skrzyd�em macha, jak gdyby by� przetr�cony i leci wprost na Lisa. Psy za nim.
Widzi Lis, �e �le si� dzieje, skoczy� wi�c z miejsca i krzyczy na Drozda:
� Co robisz g�upcze! Psy na mnie naprowadzasz?
A psy, jak tylko zobaczy�y Lisa od razu pobieg�y za nim. Lis ledwie im uciek�, ale tyle strachu si� najad�, �e ju� nigdy nie wr�ci� pod drzewo, na kt�rym Drozd mieszka�.
ZAJ�C I NIED�WIED�
�y� w puszczy ogromnej ogromny i okrutny Nied�wied�. Kiedy szed� przez las, wszystko co w �apy mu wpad�o dusi� i rozdziera�. Jedn� ofiar� zje, a dziesi�� zabija dla zabawy. Las by� ogromny i zwierza by�o w nim du�o, ale
�- .<
�
i i
32
V
strach ogarn�� wszystkich. Przecie� nie minie rok, a w ca�ej puszczy �ywej duszy nie zostanie, je�eli ten gbur b�dzie si� tak rz�dzi�. Rada w rad� zwierz�ta postanowi�y wys�a� do Nied�wiedzia pos�a�ca, �eby mu tak powiedzia�:
� Wielce szanowny panie Nied�wiedziu! Dlaczego si� nad nami zn�casz? Jedno zwierz� zjesz, a dziesi�� ze z�o�ci r�z&�arpiesz i rzucisz. Przecie� za rok �ywej duszy w lesie nie zostanie. Sied� spokojnie w swoim bar�ogu, a my b�dziemy codziennie przysy�a� ci jedno z nas na po�arcie.
Wys�ucha� Nied�wied� uwa�nie i m�wi:
� Dobrze! Ale pami�tajcie, je�li cho� raz mnie �k�amiecie, to wszystkie rozszarpi�!
Od tego czasu zwierz�ta codziennie posy�a�y Nied�wiedziowi jedno spo�r�d nich na obiad. Losowano: na kogo wypadnie, ten musi i�� do Nied�wiedzia.
W ko�cu los pad� na Zaj�ca. Przestraszy� si� biedaczysko, ale co mia� robi�? Wyprosi� tylko jedn� godzin�, �eby po�egna� si� z �on� i dzie�mi. Ale zanim znalaz� �on�, zanim ca�� rodzin� zwo�a�, zanim po�egnali si�, to s�o�ce ju� zasz�o. Wtedy\ dopiero wyruszy� Zaj�c w drog�. Idzie niebo^k do bar�ogu Nied�wiedzia, idzie. Nie my�lcV �e mknie jak wiatr zaj�czym krokiem-skokier�. Ho! Ho! Teraz biednemu Zaj�czkowi nie do)%ok�w. Wlecze nog� za nog� i rz�siste �zy r�'ni,Aci�ko wzdycha, �e a� echo rozchodzi si� po lesie. Wtem patrzy, a tu w�r�d lasu studnia kamieniem ob�o�ona,
.
37,
1202 -9
33
ocembrowana, z wod� g��bok�. Stan�� Zaj�c nad studni�, patrzy w d�, a �zy kap-kap do wody. Zobaczy� w wodzie swe odbicie, przygl�da si� uwa�nie i nagle... a� podskoczy� z rado�ci. Przysz�a mu do g�owy szcz�liwa my�l, jak si� samemu od �mierci uratowa� i wszystkie zwierz�ta uwolni� od okrutnego Nied�wiedzia.
Ju� nie p�acze i nie wzdycha, lecz co si� w nogach mknie do bar�ogu Nied�wiedzia.
By� ju� wiecz�r. Nied�wied� ca�y dzie� czeka�, kiedy zwierz�ta przy�l� mu kt�re� z nich na obiad. Czeka� i czeka�, g��d zacz�� dokucza� mu, a razem z g�odem narasta�a w nim z�o��.
� Co to ma znaczy�! � rycza�.� Co oni sobie my�l�? Mo�e zapomnieli o mnie, a mo�e my�l�, �e jedna wrona wystarczy mi na dwa dni? O przekl�ci! Je�li zaraz nie dostan� posi�ku, to przysi�gam, �e jutro o �wicie wyruszam do lasu i wydusz� wszystko co �ywe, ani jednego nie zostawi�!
Mija�y minuty, mija�y godziny, a posi�ku jak nie ma, tak nie ma. Pod wiecz�r Nied�wied� nie wiedzia�, co ma czyni� z g�odu i z�o�ci.
W takim nastroju zasta� go Zaj�c.
� Co ty sobie my�lisz, dlaczego tak p�no przychodzisz? Przez ciebie ca�y dzie� mam by� g�odny? � rycza� Nied�wied�.
� Zl�k� si� Zaj�c, us�yszawszy ryk Nied�wiedzia, ale za chwil� uspokoi� si�. Stan�� przed Nied�wiedziem na tylnych �apkach i przem�wi� jak najgrzeczniej:
� Wielce szanowny panie Nied�wiedziu!
34
�
i :
'>
^ v � * * -
Nie jest to moja wina, �e tak p�no przychodz�. Zwierz�ta te� nie s� winne. Dzi�, w dniu twoich urodzin, jeszcze o �wicie postanowili�my wybra� dla ciebie czworo nas i wszyscy pop�dzili�my do ciebie, �eby� mia� dzi� dobry obiad.
� No i co? Dlaczego wi�c tak p�no przychodzisz i w dodatku sam? � pyta Nied�wied�.
� Zdarzy� si� nam nieprzyjemny wypadek � odpowiedzia� Zaj�c. Idziemy sobie spokojnie �cie�k�, kiedy raptem z warownego, kamiennego zamku wyskoczy� jaki� inny ogromny nied�wied� i od razu do nas.
� St�jcie! � krzyczy. Stan�li�my.
� Dok�d idziecie? Powiedzieli�my wszystko.
� No, no! � krzykn��.� Nic z tego nie b�dzie. To jest m�j las i nie pozwol�, �eby�cie swoim mi�sem karmili jakiego� tam przyb��d�. Ja was bior� sobie na obiad.
Prosili�my, b�agali�my, m�wili�my, �e dzi� twoje urodziny, �e nie�adnie b�dzie, gdy w taki dzie� zostaniesz bez obiadu. Ale nic z tego, nawet s�ucha� nie chcia�.
� Ja tu jestem panem! � rycza�. I tylko ja mam do was prawo i nikt nie mo�e tu protestowa�.
Wzi�� nas wszystkich do swego zamku. Ledwie ub�aga�em go, �eby chocia� mnie jednego wypu�ci� do ciebie. Teraz, szanowny panie Nied�wiedziu, sam pomy�l, czy jeste�my winni, �e ty dzi� g�odujesz i co masz dalej robi�.
Us�yszawszy tak� opowie�� Nied�wied�
35
ca�� sw� z�o�� obr�ci� na tego drugiego nied�wiedzia, kt�ry tak niespodziewanie stan�� mu na drodze.
� Co za w��cz�ga �mia� si� tu wedrze�? � rycza�, drapi�c ziemi� pazurami.� Ej, Zaj�cu, prowad� mnie do niego, rozedr� go na kawa�ki!
� Wielce szanowny panie Nied�wiedziu � m�wi Zaj�c � to jest pot�ny zwierz, straszny...
� Co? My�lisz, �e ja si� go przel�kn�? Prowad� mnie zaraz do niego, zobaczysz, kto jest silniejszy.
� Wielce szanowny Panie, ale on mieszka w kamiennym zamku...
� E, co mi tam jego zamek! Prowad� mnie do niego, ju� ja sobie z nim poradz�, cho�by si� schowa� na czubku sosny.
Przyprowadzi� Zaj�c Nied�wiedzia do studni i m�wi:
� Wielce szanowny Panie! Twoja pot�ga jest wielka! Patrz, tw�j wr�g, gdy zobaczy�, �e si� zbli�asz, uciek� i schowa� si� do zamku.
� Gdzie? Gdzie on? � rycza� Nied�wied�, ogl�daj�c si� woko�o.
� Sp�jrz tutaj! � powiedzia� Zaj�c i zaprowadzi� Nied�wiedzia do studni. Stan�� Nied�wied� nad studni�, spojrza� w d�, a tam rzeczywi�cie Nied�wied� w lustrze wody widnieje.
� Widzisz go tam, w dole? � pyta Zaj�c.
� Nie b�d� sob�, je�li go st�d nie wykurz�! � powiedzia� Nied�wied� i jak zaryczy
*
36
z ca�ej si�y w g��b studni. A ze studni wr�ci� odbity od powierzchni wody jego g�os, dwa razy silniejszy i gro�niejszy.
� Ach tak! � krzykn�� Nied�wied�.� Ty jeszcze mi grozisz? Poczekaj, ja ci poka��!
Z tymi s�owami skoczy� do studni i tam ju� zosta� na zawsze. Zaj�c pomkn�� do zwierz�t i opowiedzia� im, jak to uda�o mu si� pozby� Nied�wiedzia i wyzwoli� wszystkich od nieszcz�cia. Nie trzeba dodawa�, jaka rado�� zapanowa�a w ca�ym lesie i jak wszyscy podziwiali spryt Zaj�ca.
WRONA I �MIJA
Nad rzek�, na roz�o�ystej wierzbie z wielk� dziupl�, Wrona uwi�a sobie gniazdo. Nie podejrzewa�a nawet, �e mo�e j� tu spotka� nieszcz�cie... Znios�a jajka, wysiedzia�a, a gdy wyl�g�y si� piskl�ta, stara Wrona polecia�a szuka� dla nich jedzenia.
�W dziupli tej wierzby zadomowi�a si� czarna �mija. I tylko na to czeka�a, �eby Wrona wywiod�a piskl�ta. Gdy Wrona odlecia�a na poszukiwanie pokarmu, �mija wype�z�a z dziupli, w�lizgn�a si� do wroniego gniazda, chwyci�a jedno piskl� i zanios�a do swej nory. Wraca Wrona, patrzy, jednego wroni�cia nie ma. Pokraka�a, pokraka�a, ale wnet przesta�a. Bo co mia�a robi�? Na drugi dzie� patrzy, ju� i drugiego piskl�cia brakuje. Nie min�� tydzie�, kiedy m�ode, kt�re nawet jeszcze nie zd��y�y
"\
/��
i -
.,*� r .<
�
38
si� opierzy�, wszystkie pogin�y. Kraka�a, narzeka�a stara Wrona, ale nic nie pomog�o. Musia�a jeszcze raz znie�� jajka i wysiedzie� m�ode. Ale co z tego, kiedy zn�w sta�o si� to samo nieszcz�cie. Gdy tylko piskl�ta powykluwa�y si�, a matka opuszcza�a gniazdo, by szuka� dla dzieci pokarmu, �mija codziennie wpe�za�a na wierzb� i zabiera�a piskl�ta, jedno po drugim.
Pewnego razu Wrona podpatrzy�a jednak, kto jest sprawc� jej nieszcz�cia. Zauwa�y�a �mij�, gdy ta porywa�a jej ostatnie piskl�. Ale c� z tego! Chocia� Wrona przy wej�ciu do dziupli �mii zrywa�a sobie gard�o, kracz�c i przeklinaj�c rozb�jniczk� � �mija siedzia�a spokojnie w dziupli, wiedz�c, �e Wrona nic jej zrobi� nie mo�e.
Zrozumia�a Wrona w ko�cu, �e narzekanie nic nie pomo�e. Posz�a wi�c prosi� o rad� swoj� przyjaci�k� Lisic�, kt�ra w pobli�u, na stromym brzegu, mia�a chatk�.
� Och Lisiczko � kracze Wrona � porad� mi, co mam czyni� ze z�� s�siadk� czarn� �mij�? Mieszka ona na moje nieszcz�cie w dziupli tej samej wierzby, na kt�rej ja uwi�am gniazdo. Ju� drugi raz wysiaduj� piskl�ta i za ka�dym razem ta z�odziejka wyci�ga mi je z gniazda i po�era. A ja w �aden spos�b nie mog� wydosta� jej z tej dziupli.
Lisica pomy�la�a, g�ow� pokr�ci�a, ogonem pomacha�a i m�wi:
� Si�� nic nie zrobisz, trzeba pos�u�y� si� fortelem.
N*s
39
1 w
, / y
:rsc
� &;�. �
� I ja tak my�l� � przytakn�a Wrona.� Ale niestety sama nic sprytnego wymy�le� nie mog�.
� Mog� ci co� podpowiedzie�. Nad rzek� cz�sto przychodzi k�pa� si� kr�lewska c�rka. Podpatrz j� i gdy kr�lewna po�o�y na brzegu z�oty �a�cuszek lub inn� b�yskotk�, ty chwy� j� i le� z ni�, ale tak, �eby s�u�ba kr�lewska to widzia�a. Oni b�d� biec za tob� i krzycze�, a ty le� prosto do wierzby i rzu� t� b�yszcz�c� rzecz prosto do dziupli �mii, a sama uciekaj. Zobaczysz, co z tego wyniknie.
Pos�ucha�a Wrona Lisicy. Gdy kr�lewna przysz�a si� k�pa�, rozebra�a si� i po�o�y�a na piasku sw�j b�yszcz�cy z�oty �a�cuszek. Wrona podlecia�a, chwyci�a go w dzi�b i polecia�a w stron� wierzby. S�u�ba kr�lewska zauwa�y�a to i z krzykiem rzuci�a si� za Wron�, a ta rzuci�a �a�cuszek do dziupli �mii, sama za� siad�a na pobliskim drzewie i przygl�da sie, co z tego wyniknie.
S�udzy widzieli dobrze, �e Wrona z �a�cuszkiem w dziobie usiad�a na wierzbie, a odlecia�a ju� bez �a�cuszka. Znaczy, �e gdzie� tutaj go rzuci�a. Zacz�li wi�c szuka�. Jeden ze s�u�by zauwa�y� dziupl�, zajrza� do niej, a tam w �rodku b�yszczy si� �a�cuszek. S�udzy rozwalili dziupl� i zauwa�yli na dnie zwini�t� w k��bek ogromn� czarn� �mij�. Wyci�gn�li j� z dziury, zat�ukli kijami, a �a�cuszek zabrali.
Wrona od tego czasu mieszka sobie spokojnie na wierzbie, a jej dzieciom nic nie zagra�a.
40
� ..
*;
,
I
MYSIKR�LIK I NIED�WIED�
Szed� Nied�wied� z Wilkiem przez las, a� tu w krzakach za�wiergota� ptaszek. Podeszli bli�ej, a malusie�ki ptaszek z zadartym ogonkiem skaczee po ga��zkach i �wiergocze.
� Wilku, co to za ptak, kt�ry tak pi�knie �piewa? � pyta Nied�wied�.
� Ciszej, Nied�wiedziu, to jest Mysikr�-lik! � szeptem odpowiada mu Wilk.
� Mysi-kr�lik? � jeszcze ciszej powt�rzy� przestraszony Nied�wied�.� Oj, to trzeba mu si� w takim razie uk�oni�?
� Oczywi�cie � m�wi Wilk i razem uk�onili si� Mysikr�likowi, a� do ziemi. A Mysikr�lik nawet nie spojrza� w ich stron�, skaka� sobie po ga��zkach i �wiergota�, wywija� ogonkiem.
� Popatrz na niego, ma�y, a taki dumny! � zauwa�y� Nied�wied�.� Nawet nie spojrzy na nas. Ciekaw jestem, jak wygl�da jego pa�ac.
� Nie wiem, czy to jest pa�ac � odpowiedzia� Wilk � chocia� wiem, gdzie mieszka, ale zajrze� do niego nie o�mieli�em si�.
Boisz
i�?
� Ba� si� nie ma czego, ale jako� nie wypada.
� Chod�my, ja popatrz�! � powiedzia� Nied�wied�.
Podeszli do dziupli, w kt�rej by�o gniazdo Mysikr�lika. Nied�wied� ju� g�ow� nachyli� i chcia� zajrze� do �rodka, ale Wilk cap go za sk�r�.
v
i
\.
'
i
^ *
# t m-
4 1202
V ��*
/
A W A
***
, �
� Nie teraz � wyszepta� � zaczekaj.
� Dlaczego?
� Widzisz przecie, �e Mysikr�lik z �on� w�a�nie przylecieli! Nie wypada przy nich zagl�da�.
Nied�wied� z Wilkiem odeszli w krzaki, a Mysikr�lik i jego �ona wlecieli do gniazda i zacz�li karmi� ma�e. Gdy wylecieli po now� porcj� jedzenia dla piskl�t, Nied�wied� podszed� do dziupli i zajrza� do �rodka. W dziupli, jak to w dziupli: spr�chnia�e drzewo, troch� suchej trawy i pierze na�cielone, a na nim pi�cioro male�kich Mysikr�lik�w.
� I to ma by� kr�lewska izba � zarycza� Nied�wied�. To jest zwyczajna dziupla. A te piskl�ta maj� by� kr�lewskimi dzie�mi? � Tfu, jakie brzydkie golasy!
Prychn�� Nied�wied� i chcia� ju� odej��, a tu ma�e Mysikr�iki zapiszcza�y g�o�no w swoim gnie�dzie.
� Ach Nied�wiedziu! Jak �miesz prycha� na nas i m�wi�, �e jeste�my brzydkie? Odpowiesz za t� zniewag�!
Nied�wiedziowi ciarki przesz�y po plecach od tych pogr�ek. Szybko oddali� si� od dziupli, siad� i siedzi. A ma�e Mysikr�iki w gnie�dzie tak si� rozkrzycza�y, �e dopiero ojciec z matk� przylecieli i uspokoili je.
� Dlaczego tak krzyczycie? Co si� sta�o?� pytaj� rodzice, podaj�c dzieciom to robaka, to much�, co kto przyni�s�.
� Nie chcemy much! Nie chcemy robak�w!
42
.
l;\\
i i
\v%..
� Co si� sta�o? � dopytuj� si� rodzice.
� By� tu Nied�wied� i powiedzia�, �e jeste�my brzydkie i jeszcze skrytykowa� nasze gniazdo � skar�� si� ma�e Mysikr�liki.
� Tego mu nie podaruj� � za�wierka� stary Mysikr�lik i nie my�l�c d�ugo polecia� do domu Nied�wiedzia.
� Ty stary gburze � m�wi Mysikr�lik, usiad�szy na ga��zi nad g�ow�. Nied�wiedzia � co ty sobie my�lisz? Dlaczego moje dzieci brzydalami nazywasz i do tego jeszcze prychasz w moje gniazdo? Nie ujdzie ci to p�azem! Jutro o �wicie staniesz ze mn� do walki!
Jak wojna to wojna. Poszed� wi�c Nied�wied� wo�a� na pomoc zwierz�ta: Wilka, Dzika, Lisa, Borsuka, Sarn�, Zaj�ca, wszystkie kt�re biegaj� na czterech nogach po lesie. A Mysikr�lik zwo�a� ca�e ptactwo, a najwi�cej le�nej drobnicy owadziej � much, szerszeni, trzmieli, komar�w i rozkaza� im szykowa� si� na jutro do wielkiej bitwy.
� Pos�uchajcie � m�wi � trzeba kogo� wys�a� na zwiady do obozu naszego przeciwnika, musimy wiedzie�, kto tam u nich jest genera�em i jaki maj� plan bitwy.
Rada uchwali�a, �e ma i�� Komar jako najmniejszy i najsprytniejszy. Polecia� Komar do obozu Nied�wiedzia, a tam w�a�nie rozpocz�a si� narada.
� Ty Lisie � m�wi Nied�wied� � jeste� najsprytniejszy, wi�c b�dziesz genera�em.
� Dobrze � zgadza si� Lis.� Widzicie,
�
44
�
�
...
�
�
;.
gdyby�my mieli spraw� z czworonogami, to najlepiej, �eby genera�em by� Nied�wied�, ale w naszym przypadku spraw� mamy ze skrzydlat� drobnic� i chyba ja lepiej si� sprawi�. Najwa�niejsze, �eby mie� bystre oko i rozum. Pos�uchajcie, jaki mam plan. Wojsko wroga b�dzie lata� w powietrzu. Ale to nam nie wadzi. Idziemy prosto do gniazda Mysikr�lika i zabieramy mu dzieci. Gdy ju� je z�apiemy, zmusimy starego Mysikr�lika, �eby zako�czy� wojn� i podda� si� nam. No i tyle.
� Wspaniale, wspaniale! � zawo�ali wszyscy.
� Dlatego � m�wi dalej lis � musimy i�� zwart� �aw�, trzymaj�c si� razem. U wroga s� or�y, jastrz�bie i inne ptactwo; gdy b�dziemy i�� pojedynczo, gotowi powyk�uwa� nam oczy. Razem b�dzie bezpieczniej.
� Lis ma racj�, to prawda � krzykn�� Zaj�c, u kt�rego na sam� my�l o Orle, a� nogi si� zatrz�s�y.
� Ja b�d� i�� na czele, a wszyscy za mn� � dalej m�wi Lis.� Widzicie m�j ogon � to b�dzie nasz sztandar. Wszyscy uwa�nie patrzcie na m�j ogon. Dop�ki b�d� go trzyma� wzniesiony do g�ry, b�dzie oznacza�o, �e wszystko w porz�dku, a gdy zauwa�� niebezpiecze�stwo, to opuszcz� ogon troch� ni�ej. Oznacza� to b�dzie, �e trzeba i�� powoli i ostro�nie. A gdy b�dzie bardzo �le, wtedy ogon wezm� mi�dzy nogi, a wy wszyscy uciekajcie co si�.
� Wspaniale, wspaniale! � zakrzycza�y
K-SS*-^**
,-�}
'���-''���';
\
45
-
wszystkie zwierz�ta i bardzo pochwali�y rozs�dek Lisa. Komar wys�uchawszy przemowy Lisa polecia� do Mysikr�lika i opowiedzia� mu wszystko jak najdok�adniej.
Na drugi dzie�, skoro �wit, czworonogi uszykowa�y si� w kolumn�. Ziemia huczy, ga��zie trzeszcz�, wsz�dzie ryk, krzyk, pisk, a� strach ogarnia. W drugim za� obozie ptaki si� zlecia�y: w powietrzu szum, li�cie z drzew si� sypi�, krzyk, ha�as, krakanie. Zwart� �aw� id� czworonogi do gniazda Mysikr�lika; g�st� chmur� lataj� nad nimi ptaki, lecz zatrzyma� ich nie mog�. Stary Mysikr�lik nie przejmuje si� tym wcale. Gdy zobaczy� Lisa, jak dumnie maszeruje, na czele swego wojska, z ogonem podniesionym do g�ry, wezwa� do siebie Szerszenia i m�wi mu:
� Sp�jrz przyjacielu! Czy widzisz tam daleko Lisa? To jest genera� naszych wrog�w. Le� co tchu i wsad� mu ��d�o w brzuch.
Szersze� polecia� i siad� Lisowi na brzuchu. Lis poczu�, �e co� mu tam �azi; chcia� op�dzi� si� ogonem, ale nie mo�e, jego ogon jest teraz sztandarem bojowym, musi go trzyma� w g�rze! A Szersze� ��dli Lisa w najbardziej czu�e miejsce.
� Rety! � krzykn�� Lis i opu�ci� ogon do po�owy.
� Co tam? � zaszumia�o w�r�d zwierz�t.
� Chyba... jaka�... zasadzka � zamamro-ta� Lis, zaciskaj�c z�by z b�lu.
W
W JP
v-^ .
46
� Zasadzka, zasadzka! � rozleg�y si� g�osy mi�dzy napastnikami, ostro�nie, zasadzka!
Za chwil� Szersze� zn�w jak u��dli Lisa z ca�ej si�y! Lis zawy� z b�lu, podskoczy� do g�ry, po czym podkuli� ogon mi�dzy nogi i chodu! Zwierz�ta nie pyta�y, co si� sta�o, lecz jedne za drugimi rzuci�y si� do ucieczki. Ptaki, osy, komary, szerszenie za nimi, bij� z g�ry, k�uj�, gryz�. Straszny to by� b�j! Mysikr�lik wraz z ptactwem i owadami odni�s� wielkie zwyci�stwo. Radosny przylecia� do gniazda i m�wi do dzieci:
� Teraz mo�ecie je�� spokojnie, poniewa� odnie�li�my wielkie zwyci�stwo nad armi� Nied�wiedzia.
� Nie � m�wi� dzieci � nie b�dziemy je�� dop�ty, dop�ki Nied�wied� nie przyjdzie tutaj i nie przeprosi nas.
Co mia� robi� Mysikr�lik? Polecia� do Nied�wiedzia, siad� na ga��zi nad jego g�ow� i m�wi:
� No i co gburze, zachcia�o ci si� wojowa� z Mysikr�likiem, co?
Nied�wiedzia, kt�remu podczas zamieszania Dzik, Sarna i Jele� racicami stratowa�y �ebra, teraz le�a� i j�cza�.
� Daj mi spok�j � burkn�� Nied�wied�. Prawnukom zapowiem, �eby si� z tob� nie zadawa�y.
� Nie, ty gburze, to ma�o � powiedzia� Mysikr�lik.
� P�jdziesz zaraz do dziupli i przeprosisz
.-�
�J
/1
s*s�~�<rv
i1^
' -
47
moje dzieci, bo je�li nie, to inaczej si� z tob� rozprawi�.
Musia� Nied�wied� p�j�� i przeprosi� ma�e Mysikr�liki. Dopiero wtedy uspokoi�y si� i zacz�y je��.
LISICA I �URAW
Lisica i �uraw postanowili zosta� przyjaci�mi. Lisica zaprosi�a wi�c �urawia w go�ci.
� Przyjd�, �urawiu! Przyjd�, kochanie! Czym chata bogata tym rada.
Przyszed� �uraw na proszony obiad. Lisica ugotowa�a kasz� na mleku, rozla�a cieniusie�-ko po talerzu i postawi�a przed �urawiem.
� Cz�stuj si�, nie odmawiaj. Sama gotowa�am. �uraw dziobie, dziobie po talerzu, ale chwyci� nic nie mo�e. Lisica tymczasem jak przypad�a do talerza, li�e i li�e kasz�, wkr�tce talerz by� czy�ciusie�ki, a kiedy ju� wszystko wyliza�a, m�wi do �urawia.
� Przepraszam ci�, m�j drogi, wi�cej ju� nic nie mam.
� Dzi�kuj� i za to � odpowiedzia� g�odny �uraw. Prosz� ci� teraz ty Lisico, przyjd� do mnie.
� Dobrze, przyjd�, przyjd�, m�j �urawiu, na pewno przyjd�.
Przychodzi na drugi dzie� Lisica w go�ci do �urawia. �uraw zrobi� smaczny obiad, ugotowa� mi�so, buraki, fasol�, ziemniaki, wszystko
\nj
48
'
Zm
t�
�
\
to posieka� drobniusie�ko, w�o�y� do dzbanka z d�ug� i w�sk� szyjk� i postawi� na stole przed Lisic�.
� Prosz� cz�stuj si�. Prosz� jedz � zaprasza �uraw.
W�cha lisica � pachnie smacznie. Wk�ada g�ow� do dzbanka � g�owa nie wchodzi. Pr�buje �ap� � nie si�ga. Kr�ci si�, skacze naoko�o dzbanka, a si�gn�� nie mo�e. �uraw tymczasem k�s za k�sem wyci�ga, je powoli, nie spiesz�c si�. Kiedy ju� wszystko zjad�, co przygotowa�, to powiedzia�:
� Przepraszam ci�, czym mia�em, tym cz�stowa�em, wi�cej ju� nic nie mam.
Rozgniewa�a si� Lisica, nawet dzi�kuj� gospodarzowi nie powiedzia�a. My�la�a, �e naje si� na ca�y tydzie�, a obesz�a si� smakiem. Od tego czasu sko�czy�a si� przyja�� Lisicy z �urawiem.
LISICA KUM�
Pewnego razu Wilk i Lisica postanowili wsp�lnie uczciwie zarabia� na chleb. Znale�li skrawek pola i um�wili si�, �e posadz� na nim ziemniaki. Skoro �wit wyszli oboje do pracy � kopa� do�ki i sadzi� ziemniaki. Zjedli w domu �niadanie, a obiad i podwieczorek, �eby nie biega� do domu, wzi�li ze sob�: garnek miodu i ca�y koszyk pszennych plack�w. Schowali wszystko w krzaki, a sami wzi�li si� do roboty.
'^'�s ��'-,- ��
50
P
i,
%v*
S4
i��?
\
Kopi�, kopi�, ale Lisicy szybko sprzykrzy�a si� uczciwa praca. Udaje, �e kopie, a sama my�li tylko, jakby si� wyrwa� w krzaki i miodu poje��. A tu w pobliskim b�ocie w trzcinach na ca�e gard�o Bekas skrzeczy:
� Hup-hup-hup!
� Chwileczk�, chwileczk� swacie � zawo�a�a Lisica, jak gdyby to j� wo�ano. Rzuci�a motyk� i ju� chce i��.
� Ty dok�d Lisico? � pyta j� Wilk.
� Czy�by� nie s�ysza�, �e kum Bekas mnie wo�a?
� Po co?
� Widzisz, jeszcze wczoraj mi m�wi�, �e on dzi� wyprawia chrzciny i prosi mnie za kum�.
� Kiedy tak, to id�, tylko nie na d�ugo.
� Zaraz wr�c�! � powiedzia�a Lisica. Ty kop swoj� cz��, a ja ci� dogoni�.
Pobieg�a Lisica w krzaki, najad�a si� miodu, zak�si�a pszennym plackiem, wszystko �adnie zawi�za�a, obliza�a si� i wraca do Wilka kr�c�c ogonem.
� Co, ju� po chrzcinach? � pyta Wilk.
� Ju� � odpowiada Lisi