13416

Szczegóły
Tytuł 13416
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13416 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13416 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13416 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JADWIGA COURTHS-MAHLER Niewinna Przek�ad Hildegarda Salacz 13 Ci. ]......rti.......[ '. J'rt'!f 2003"! 14 09. ?005 - L$ LIS 1 10 nr - 28.rOi-| JADWIGA COURTHS-MAHLER Niewinna 4 MC ' -2. 07 Przek�ad Hildegarda Salacz ,13. 09. 7005 11 ii -8 I 2 8IIS. 2003 r) -n-piz J_____L Tytu� orygina�u: Gerlinda ist unschuldig � Copyright by Gustay H. Liibbe Verlag GmbH, Bergisch Gladbach � Copyright for the Polish edition by Edytor, Katowice � Translation by Hildegarda Salacz * . ISBN 83-86812-33-8 Projekt ok�adki i strony tytu�owej Marek Mosi�ski Redakcja Piotr Sto�y Korekta Henryka Dobrza�ska Wydanie pierwsze. Wydawca: Edytor s.c, Katowice 1996 Sk�ad i �amanie: �Studio-Sk�ad" Katowice Druk i oprawa: Opolskie Zak�ady Graficzne Kiedy Gerlinda Olden dojecha�a do wzniesienia, zatrzyma�a wierzchowca. Ostatni odcinek drogi przemierzy�a powoli, poniewa� ko� musia� ostro�nie st�pa� mi�dzy kamieniami, kt�re podczas letnich burz deszcz zmywa� ze skalistego zbocza. Patrzy�a na dolin� u podn�a Alp Bawarskich. Za maj�tkiem Ringberghof, posiad�o�ci� jej ojca, le�a�a w�r�d zielonych ��k wioska z �adnym ko�cio�em. Oddziela� je g�sty las otaczaj�cy dolin� i ca�� okolice. Z ciemnej zieleni wy�ania�y si� ostre wierchy pokryte wiecznym �niegiem. Gerlinda rozmarzonym wzrokiem patrzy�a na wspania�� przyrod�. Z lubo�ci� wdycha�a g�rskie powietrze. To by�o jej ulubione rjiiejsce. Mog�a st�d patrze� w daleki �wiat, tu mniej dr�czy�a j� my�l o m�odo�ci sp�dzanej w odosobnieniu. Wierzchowiec skuba� k�pki trawy, w kt�rych tkwi�y modre kwiatki. Ta rzadka wysokog�rska flora � gentiana � obj�ta ochron� w ca�ej Europie, a tutaj bujnie rosn�ca, nie wzbudza�a zainteresowania Gerlin-dy. Tylko wczesn� wiosn�, kiedy pojawia�y si� pierwszy raz, zbiera�a ma�y bukiecik, by upi�kszy� sw�j pok�j. Westchn�a. By�a pi�kn� dziewczyn�: mia�a du�e, szare oczy ocienione d�ugimi rz�sami i delikatn� twarz. T�skni�a jednak za nieznanym �wiatem, gdzie jak sobie wyobra�a�a, toczy�o si� ciekawe �ycie i mieszkali pogodni ludzie. Kiedy chcia�a zawr�ci� wierzchowca, us�ysza�a wo�anie. Z szerokiej szczeliny w stromej skalistej �cianie dochodzi� m�ski g�os. Zacz�a Tytu� orygina�u: Gerlinda ist unschuldig � Copyright by Gustav H. Liibbe Verlag GmbH, Bergisch Gladbach � Copyright for the Polish edition by Edytor, Katowice � Translation by Hildegarda Salacz i ff�em. ' ISBN 83-86812-33-8 Projekt ok�adki i strony tytu�owej Marek Mosi�ski Redakcja Piotr Sto�y Korekta Henryka Dobrza�ska Wydanie pierwsze. Wydawca: Edytor s.c, Katowice 1996 Sk�ad i �amanie: �Studio-Sk�ad" Katowice Druk i oprawa: Opolskie Zak�ady Graficzne Kiedy Gerlinda Olden dojecha�a do wzniesienia, zatrzyma�a wierzchowca. Ostatni odcinek drogi przemierzy�a powoli, poniewa� ko� musia� ostro�nie st�pa� mi�dzy kamieniami, kt�re podczas letnich burz deszcz zmywa� ze skalistego zbocza. Patrzy�a na dolin� u podn�a Alp Bawarskich. Za maj�tkiem Ringberghof, posiad�o�ci� jej ojca, le�a�a w�r�d zielonych ��k wioska z �adnym ko�cio�em. Oddziela� je g�sty las otaczaj�cy dolin� i ca�� okolice. Z ciemnej zieleni wy�ania�y si� ostre wierchy pokryte wiecznym �niegiem. Gerlinda rozmarzonym wzrokiem patrzy�a na wspania�� przyrod�. Z lubo�ci� wdycha�a g�rskie powietrze. To by�o jej ulubione ftiiejsce. Mog�a st�d patrze� w daleki �wiat, tu mniej dr�czy�a j� my�l o m�odo�ci sp�dzanej w odosobnieniu. Wierzchowiec skuba� k�pki trawy, w kt�rych tkwi�y modre kwiatki. Ta rzadka wysokog�rska flora � gentiana � obj�ta ochron� w ca�ej Europie, a tutaj bujnie rosn�ca, nie wzbudza�a zainteresowania Gerlin-dy. Tylko wczesn� wiosn�, kiedy pojawia�y si� pierwszy raz, zbiera�a ma�y bukiecik, by upi�kszy� sw�j pok�j. Westchn�a. By�a pi�kn� dziewczyn�: mia�a du�e, szare oczy ocienione d�ugimi rz�sami i delikatn� twarz. T�skni�a jednak za nieznanym �wiatem, gdzie jak sobie wyobra�a�a, toczy�o si� ciekawe �ycie i mieszkali pogodni ludzie. Kiedy chcia�a zawr�ci� wierzchowca, us�ysza�a wo�anie. Z szerokiej szczeliny w stromej skalistej �cianie dochodzi� m�ski g�os. Zacz�a nas�uchiwa�. Po chwili ujrza�a m�czyzn� karko�omnymi skokami pokonuj�cego zbocze. � Prosz� zaczeka�! Potrzebuj� pomocy dla rannego! Gerlinda szybko podjecha�a ku wo�aj�cemu. Ojciec Gerlindy wychowywa� c�rk� w izolacji od ludzi i �wiata. Jakikolwiek kontakt z m�odymi m�czyznami by� nie do pomy�lenia. Pos�uszna woli ojca unika�a obcych, jednak w tej chwili czu�a, �e musi post�pi� inaczej. Chodzi�o o ludzkie �ycie! Czeka�a a� nieznajomy zejdzie ze zbocza. Nagle przypomnia�a sobie, �e dzisiaj rano ojciec wybra� si� w g�ry, w�a�nie w t� okolic�, sk�d schodzi� nieznajomy. Wspomnia� o rannym... Czy�by to jej ojciec? Nieznajomy zeskoczy� z ostatniej ska�y tu� przed wierzchowca. Gerlinda zauwa�y�a, �e zacisn�� z�by, jakby chcia� ukry� b�l. Szybko si� opanowa�. � Dzi�kuj�, �e pani zechcia�a zaczeka� i przepraszam, �e zatrzymuj�. Mo�e pani� przestraszy�em? Ale potrzebna jest pomoc. Znalaz�em rannego w szczelinie mi�dzy dwiema skalami. Prawdopodobnie po�lizn�� si� i spad�, a mo�e zas�ab�. To starszy pan o siwych w�osach, wysoki i barczysty. Gerlinda zblad�a. � To m�j ojciec! Nieznajomy, zaskoczony urod� m�odej dziewczyny, zapyta�: � Czy pani s�dzi, �e ranny to pani ojciec? � Obawiam si�, �e to on. Dzisiaj ranp wyruszy� w g�ry i oczekiwa�am, �e nied�ugo wr�ci. Gdzie on jest? Musz� si� tam szybko dosta�! � Zanios�em go w bezpieczne miejsce. My�l�, �e ma z�aman� praw� nog�. Nie wiem, czy s� jeszcze jakie� inne obra�enia. Widzia�em na skroni ran�, ale s�dz�, �e nie jest niebezpieczna. Jednak straci� przytomno��. U�o�y�em go i... Nieznajomy zblad� i dotkn�� lewego uda, potem prawego. Nad kolanami spodnie lepi�y si� od krwi. � Pan jest ranny! � krzykn�a Gerlinda. � To nic powa�nego. Przy schodzeniu z rannym zahaczy�em o skal�. To nie mnie jest potrzebna szybka pomoc. Prosz�, niech pani jedzie i sprowadzi tu kogo�. Niech zabierze liny, nosze i odrobin� mocnego wina. Ja wracam, b�d� czeka� na pomoc. Nieznajomy dok�adnie opisa�, gdzie zostawi� rannego. Gerlinda na szcz�cie zna�a to miejsce. Zanim odjecha�a z trosk� spojrza�a na m�odego m�czyzn�. � Przecie� pan jest ranny i potrzebuje pomocy! Zniecierpliwiony machn�� r�k�. � To mo�e poczeka�! Najpierw musimy si� zaj�� pani ojcem. Gdybym pani nie spotka�, musia�bym zej�� do wsi po pomoc. Prosz� si� pospieszy�! Nieznajomy powiedzia� to bardzo stanowczo i Gerlinda ruszy�a do maj�tku tak szybko, jak na to pozwala�a stroma droga. Kiedy nieznajomy zosta�, twarz wykrzywi� mu grymas b�lu. Wyj�� z kieszeni podr�czn� apteczk�. Zdj�� spodnie i zobaczy� na obu udach g��bokie rany. Zabanda�owa� je, ubra� si� i powoli zacz�� wspina� si� z powrotem. Rannego zasta� p�przytomnego. Le�a� na pelerynie, g�owa spoczywa�a na plecaku. Ojciec Gerlindy, Martin Olden, z trudem otworzy� oczy i patrzy� na swojego zbawc�. Nieznajomy, a by� nim Norman Verden, nachyli� si� i zapyta�: � Jak pan si� czuje? � Nie najlepiej. Sk�d si� tutaj wzi��em? � Znalaz�em pana tam, na g�rze, mi�dzy ska�ami, w szczelinie i przynios�em tutaj. � Dzi�kuj� panu! Wiem, �e musia�o kosztowa� to pana wiele wysi�ku. Jestem ci�ki. Tak, tak, teraz przypominam sobie. Chcia�em przeskoczy� w�sk� szczelin�, �eby skr�ci� drog�. Robi�em to nie raz. Tym razem po�lizn��em si� i spad�em. Kiedy odzyska�em przytomno��, stwierdzi�em, �e le�� na cudzej pelerynie, a pod g�ow� mam cudzy plecak. � Poszed�em szuka� pomocy, poniewa� nie mam si�, �eby samemu pana zanie�� do wsi. Te� jestem ranny, ale to nic powa�nego. Ucieszy�em si�, gdy spotka�em m�od� dam� na koniu niedaleko st�d. � O, to moja c�rka! � Tak. Domy�li�a si�, �e chodzi o jej ojca chcia�a zaraz tutaj przyj��, ale jej wyt�umaczy�em, �e pan potrzebuje pomocy i poprosi�em, �eby pojecha�a do wsi. Opisa�em dok�adnie miejsce, gdzie jeste�my. Nied�ugo powinna wr�ci�. Musimy pana przetransportowa�, sam pan nie mo�e zej�� z g�ry. nas�uchiwa�. Po chwili ujrza�a m�czyzn� karko�omnymi skokami pokonuj�cego zbocze. � Prosz� zaczeka�! Potrzebuj� pomocy dla rannego! Gerlinda szybko podjecha�a ku wo�aj�cemu. Ojciec Gerlindy wychowywa� c�rk� w izolacji od ludzi i �wiata. Jakikolwiek kontakt z m�odymi m�czyznami by� nie do pomy�lenia. Pos�uszna woli ojca unika�a obcych, jednak w tej chwili czu�a, �e musi post�pi� inaczej. Chodzi�o o ludzkie �ycie! Czeka�a a� nieznajomy zejdzie ze zbocza. Nagle przypomnia�a sobie, �e dzisiaj rano ojciec wybra� si� w g�ry, w�a�nie w t� okolic�, sk�d schodzi� nieznajomy. Wspomnia� o rannym... Czy�by to jej ojciec? Nieznajomy zeskoczy� z ostatniej ska�y tu� przed wierzchowca. Gerlinda zauwa�y�a, �e zacisn�� z�by, jakby chcia� ukry� b�l. Szybko si� opanowa�. � Dzi�kuj�, �e pani zechcia�a zaczeka� i przepraszam, �e zatrzymuj�. Mo�e pani� przestraszy�em? Ale potrzebna jest pomoc. Znalaz�em rannego w szczelinie mi�dzy dwiema ska�ami. Prawdopodobnie po�lizn�� si� i spad�, a mo�e zas�ab�. To starszy pan o siwych w�osach, wysoki i barczysty. Gerlinda zblad�a. � To m�j ojciec! Nieznajomy, zaskoczony urod� m�odej dziewczyny, zapyta�: � Czy pani s�dzi, �e ranny to pani ojciec? � Obawiam si�, �e to on. Dzisiaj ranp wyruszy� w g�ry i oczekiwa�am, �e nied�ugo wr�ci. Gdzie on jest? Musz� si� tam szybko dosta�! � Zanios�em go w bezpieczne miejsce. My�l�, �e ma z�aman� praw� nog�. Nie wiem, czy s� jeszcze jakie� inne obra�enia. Widzia�em na skroni ran�, ale s�dz�, �e nie jest niebezpieczna. Jednak straci� przytomno��. U�o�y�em go i... Nieznajomy zblad� i dotkn�� lewego uda, potem prawego. Nad kolanami spodnie lepi�y si� od krwi. � Pan jest ranny! � krzykn�a Gerlinda. � To nic powa�nego. Przy schodzeniu z rannym zahaczy�em o ska��. To nie mnie jest potrzebna szybka pomoc. Prosz�, niech pani jedzie i sprowadzi tu kogo�. Niech zabierze liny, nosze i odrobin� mocnego wina. Ja wracam, b�d� czeka� na pomoc. Nieznajomy dok�adnie opisa�, gdzie zostawi� rannego. Gerlinda na szcz�cie zna�a to miejsce. Zanim odjecha�a z trosk� spojrza�a na m�odego m�czyzn�. � Przecie� pan jest ranny i potrzebuje pomocy! Zniecierpliwiony machn�� r�k�. � To mo�e poczeka�! Najpierw musimy si� zaj�� pani ojcem. Gdybym pani nie spotka�, musia�bym zej�� do wsi po pomoc. Prosz� si� pospieszy�! Nieznajomy powiedzia� to bardzo stanowczo i Gerlinda ruszy�a do maj�tku tak szybko, jak na to pozwala�a stroma droga. Kiedy nieznajomy zosta�, twarz wykrzywi� mu grymas b�lu. Wyj�� z kieszeni podr�czn� apteczk�. Zdj�� spodnie i zobaczy� na obu udach g��bokie rany. Zabanda�owa� je, ubra� si� i powoli zacz�� wspina� si� z powrotem. Rannego zasta� p�przytomnego. Le�a� na pelerynie, g�owa spoczywa�a na plecaku. Ojciec Gerlindy, Martin Olden, z trudem otworzy� oczy i patrzy� na swojego zbawc�. Nieznajomy, a by� nim Norman Verden, nachyli� si� i zapyta�: � Jak pan si� czuje? � Nie najlepiej. Sk�d si� tutaj wzi��em? � Znalaz�em pana tam, na g�rze, mi�dzy ska�ami, w szczelinie i przynios�em tutaj. � Dzi�kuj� panu! Wiem, �e musia�o kosztowa� to pana wiele wysi�ku. Jestem ci�ki. Tak, tak, teraz przypominam sobie. Chcia�em przeskoczy� w�sk� szczelin�, �eby skr�ci� drog�. Robi�em to nie raz. Tym razem po�lizn��em si� i spad�em. Kiedy odzyska�em przytomno��, stwierdzi�em, �e le�� na cudzej pelerynie, a pod g�ow� mam cudzy plecak. � Poszed�em szuka� pomocy, poniewa� nie mam si�, �eby samemu pana zanie�� do wsi. Te� jestem ranny, ale to nic powa�nego. Ucieszy�em si�, gdy spotka�em m�od� dam� na koniu niedaleko st�d. � O, to moja c�rka! � Tak. Domy�li�a si�, �e chodzi o jej ojca chcia�a zaraz tutaj przyj��, ale jej wyt�umaczy�em, �e pan potrzebuje pomocy i poprosi�em, �eby pojecha�a do wsi. Opisa�em dok�adnie miejsce, gdzie jeste�my. Nied�ugo powinna wr�ci�. Musimy pana przetransportowa�, sam pan nie mo�e zej�� z g�ry. � Nie. S�dz�, �e z�ama�em praw� nog�. � Tak. Je�eli pan pozwoli, za�o�� prowizoryczny opatrunek na skro�. Mam w plecaku wszystko, co trzeba. Obanda�owa�em ju� siebie. � Przykro mi, �e skaleczy� si� pan z mojego powodu! � rzek� Martin Olden. � Nie ma o czym m�wi�! Nie odwa�� si� jednak rusza� pa�skiej nogi. M�g�bym raczej zaszkodzi�, ni� pom�c. Miejmy nadziej�, �e pa�ska c�rka szybko wr�ci. Kiedy Norman Verden wspomnia� o Gerlindzie, ranny zmarszczy� , czo�o. Martin Olden ukrywa� c�rk� przed lud�mi, zw�aszcza przed m�odymi m�czyznami. Nie zdawa� sobie sprawy, jak bardzo krzywdzi m�od� dziewczyn�. Obawa, �e c�rka odziedziczy po matce sk�onno�� do lekkomy�lno�ci, uczyni�a z tego rozs�dnego m�czyzny cz�owieka podejrzliwego i dziwaka. Ta obawa spowodowa�a, �e przed szesnastu laty kupi� maj�tek Ringberghof, �eby �y� z c�rk� w odosobnieniu z dala od ludzi i �wiata. Nawet teraz, kiedy le�a� ranny, zdany na pomoc obcego cz�owieka, zaniepokoi�o go, �e Gerlinda rozmawia�a z nieznajomym. Badawczo obserwowa� swojego wybawc�: by� wysoki, przystojny, o szlachetnych rysach twarzy, opalony i wysportowany. Budzi� zaufanie. � Czy pan ma silne b�le? � Nie, je�eli si� nie ruszam. Prosz� si� nie martwi�. S�dz�, �e mo�e mnie pan spokojnie zostawi� tutaj. Moja c�rka zna ka�d� g�rsk� �cie�k�, znajdzie mnie i moi ludzie zabior� nas do domu. Pan mo�e kontynuowa� wycieczk�. Nieznajomy u�miechn�� si� i pokr�ci� g�ow�. � Przecie� nie zostawi� rannego cz�owieka w g�rach. � Ale pan te� jest okaleczony i potrzebuje pomocy lekarza! � To nie s� powa�ne rany. Sam za�o�y�em opatrunek. Martin Olden nadal badawczo patrzy� na nieznajomego. Ciemne oczy patrzy�y szczerze. Uspokoi� si� nieco i pomy�la�: �Nie wygl�da na bawidamka, kt�ry zaleca si� do ka�dej m�odej kobiety! No, ale jest bardzo przystojny i mo�e zaimponowa� takiej niedo�wiadczonej dziewczynie, jak� jest moja c�rka". Przecie� to pierwszy obcy wykszta�cony m�czyzna, kt�rego pozna�a. W dodatku okaza� si� zbawc� jej ojca, a tego Gerlinda nigdy nie zapomni. Olden zacz�� si� pociesza� my�l�, �e nieznajomy wyjedzie, a Gerlinda szybko przestanie o nim my�le�. Norman wyj�� z plecaka p�ask� buteleczk�. � Czy mog� panu poda� �yk koniaku? O, przepraszam, jeszcze si� nie przedstawi�em. Nazywam si� Norman Verden, jestem in�ynierem i wybra�em si� na kr�tki urlop w g�ry. Zreszt� jest to zwi�zane z moj� prac�. Mo�e zje pan te� kostk� czekolady? To bardzo wzmacnia organizm. Nie mam nic do jedzenia, tylko czekolad�, poniewa� obiad zaplanowa�em w gospodzie we wsi. � Nie, dzi�kuj�, nie jestem g�odny! � rzek� Olden. Norman usiad� obok rannego. Obaj patrzyli na dolin� i wie�. M�ody m�czyzna odczuwa� silny b�l, zacisn�� jednak z�by i milcza�. Nie chcia� niepokoi� starszego pana. Kiedy po pewnym czasie spojrza� na niego, stwierdzi�, �e znowu straci� przytomno��. B�l pot�gowa� si�, rany piek�y, nogi puch�y. Marzy�, �eby ju� by� we wsi i po�o�y� si� do ��ka. Jednak cierpliwie czeka� na pomoc. Gerlinda galopem wjecha�a na obszerny dziedziniec g�o�no wo�aj�c s�u�b�. By�a pora obiadowa. Stajenny, szofer, ogrodnik i dziewcz�ta siedzieli w izbie. S�ysz�c g�os m�odej pani wybiegli z domu. Z kuchni szybko wysz�a siwow�osa kobieta w niebieskiej, lnianej sukience i bia�ym fartuchu. Dawna mamka Gerlindy prowadzi�a dom w Ringberghofie i by�a traktowana jak cz�onek rodziny. Zdenerwowana zapyta�a przera�on� Gerlind�. � Dziecinko, co si� sta�o? � Ojciec! Brigit, ojciec wpad� do szczeliny, z�ama� nog�, le�y tam na g�rze na Jochwand, wiesz, tam na skalistym zboczu. Michel, siadaj do auta i jed� po lekarza, a wy dwoje we�cie nosze, liny i koce i ruszajcie na Jochwand. Gerlinda zeskoczy�a z konia i podesz�a do Brigit Stangel. � M�w, dziecinko, m�w co si� wydarzy�o? Gerlinda dr��cym g�osem opowiedzia�a o wypadku. � Musz� zaraz wraca�. Zostawi� konia pod zboczem, a potem p�jd� na Jochwand, �eby jak najpr�dzej by� przy ojcu. Daj mi butelk� burgunda. Ojciec musi si� wzmocni�, a poza tym i ten nieznajomy, kt�ry ojca uratowa�, te� jest ranny. Wydoby� ojca ze szczeliny w skale w ostatniej chwili. M�g� run�� w przepa�� ! � Wielkie nieba! A kim jest ten obcy m�czyzna? Czy jest m�ody, czy stary? � zapyta�a zaniepokojona Brigit, wiedz�c, �e jej pan zabroni� c�rce rozmawia� z m�odymi m�czyznami. Gerlinda zamy�li�a si� i po chwili rzek�a: � Czy jest m�ody? S�dz�, �e nie ca�kiem m�ody, ale te� nie stary. Chyba ma oko�o trzydziestki. � A jak wygl�da? M�w, dziecino! � Wysoki, tak jak ojciec, szczup�y, ma ciemne oczy i jest opalony. Jednak widzia�am, �e jest blady. Bol� go pewnie rany na udach. Ale musz� wraca�. Lekarz niech czeka, a� wr�cimy. Przygotuj sypialni� ojca. Wiesz co, Brigit? Chyba wypada temu cz�owiekowi zaproponowa�, �eby zosta� u nas. Lekarz go te� zbada. Przygotuj pok�j go�cinny, ten m�czyzna nie mo�e sam i�� do wsi, potrzebuje naszej pomocy. � Dziecinko, to niemo�liwe! M�ody m�czyzna tutaj, w Ringberg-hof? Ojciec nigdy si� nie zgodzi. � Ale� Brigit! Ojciec zawdzi�cza mu �ycie! Przecie� nie mo�emy pozwoli�, �eby szed� ranny do wsi! Nie wierz�, by ojciec pozwoli� na co� podobnego. Lekarz musi go zbada� i zadecydowa�, co dalej. Przygotuj pok�j go�cinny! Brigit by�a innego zdania. Zna�a chorobliw� obaw� Martina Oldena: strach, �e jego c�rka mog�aby spotka� niew�a�ciwego m�czyzn�! Brigit zacz�a pracowa� w domu Oldena przed dwudziestu laty. Wtedy mieszka� w pi�knej willi w Monachium. Zatrudni� Brigit jako mamk� do dziecka, a jej m�a jako dozorc�. Gerlinda urodzi�a si� kilka tygodni po �mierci c�reczki Brigit. Zrozpaczona m�oda m�atka ca�ym sercem pokocha�a dziewczyn� i zosta�a jej mamk�, poniewa� pi�kna �ona Oldena nie zajmowa�a si� dzieckiem. Brigit by�a z tego bardzo zadowolona, cho� oburza�a j� bezduszno�� matki, kt�ra zaniedbywa�a w�asne dziecko. Potem nasta�y ci�kie czasy. Matka Gerlindy by�a oboj�tna nie tylko wobec c�reczki. Cz�sto sama wychodzi�a na przyj�cia, a pod nieobecno�� m�a przyjmowa�a wizyty wielu m�czyzn. Pewnego razu Brigit przypadkowo us�ysza�a, jak pani Olden zwierza�a si� jednemu z wielbicieli, �e nie kocha swojego m�a. Wysz�a za niego, poniewa� jest bogaty i mo�e jej zapewni� beztroskie, luksusowe �ycie. Brigit by�a zrozpaczona. Otoczy�a czu�� opiek� dziecko i ojca jakby chcia�a ich chroni� przed z�em. A jej pan ub�stwia� kapry�n� �on� i spe�nia� ka�d� jej zachciank�. Pewnego dnia dosz�o do katastrofy. Olden niespodziewanie wcze�niej wr�ci� z podr�y s�u�bowej i zasta� �on� w ramionach kochanka. Rzuci� si� na niego i omal nie udusi�. Tej samej nocy kaza� �onie opu�ci� dom. Przez kilka dni nie opuszcza� sypialni. Kiedy si� nieco uspokoi�, przeprowadzi� rozw�d. Wzi�� win� na siebie, jednak pod warunkiem, �e �ona zrezygnuje z dziecka. Matka nie przepada�a za Gerlind�. Zadowoli�a si� pieni�dzmi, za kt�re wyjecha�a z kochankiem za granic�. Nikt nie wiedzia� gdzie i jak �yli. Wkr�tce Martin sprzeda� will� i kupi� obszerny dom z ogrodem i lasem daleko od miasta. Do nowo kupionego maj�tku zabra� tylko c�reczk� i Brigit z jej m�em. Poza nimi zatrudni� obcych, kt�rzy nic nie wiedzieli o jego przesz�o�ci. Olden ub�stwia� swoj� c�reczk�, ale nieustannie l�ka� si�, �e dziewczynka odziedziczy�a po matce sk�onno�� do lekkomy�lnego �ycia. Z tego powodu nie utrzymywa� kontakt�w towarzyskich z nikim, z wyj�tkiem wiejskiego pastora, jego �ony i dwu c�rek w wieku Gerlindy. Dwa razy w miesi�cu, w niedziel�, podejmowano obiadem tylko te cztery obce osoby. A teraz nagle zjawia si� m�ody m�czyzna! Brigit zatroskana patrzy�a za galopuj�c� Gerlind�. G��boko westchn�a i szepn�a do siebie: �Nadszed� czas, �eby dziecinka pozna�a ludzi i �wiat. Przecie� ma dwadzie�cia lat! M�j pan nie powinien si� zadr�cza�. Gerlind� jest inna ni� jej matka. Wda�a si� w swojego ojca, chocia� jest pi�kna jak matka!" Po chwili wr�ci�a do kuchni. Dom by� obszernym budynkiem, wzniesionym na wz�r luksusowych szwajcarskich rezydencji wiejskich. Przypomina� ma�y dworek. Martin kupi� go od pewnego ministra. Dom sta� w du�ym ogrodzie pe�nym starych buk�w i jode�. W pewnej odleg�o�ci, za wysokim �ywop�otem, sta�y budynki gospodarcze i domek, w kt�rym mieszka�a s�u�ba. Tylko Brigit zajmowa�a pok�j obok sypialni Gerlindy. Zewn�trzny, g�ralski styl budynku nie zdradza� luksusowego wyposa�enia wn�trza, zaopatrzonego we wszystkie udogodnienia cywilizacji. W ogrodzie za �ywop�otem by� gara�, warzywniak cieplarnia i kurnik. Stajni� zajmowa�y rasowe konie, obor� kilka kr�w. Pan domu stale dostarcza� �wie�e zaj�ce, sarny i kuropatwy do kuchni. 10 Wszelkie sprawunki za�atwiano w Monachium, dwie godziny jazdy samochodem. Du�e sklepy spo�ywcze i domy mody przygotowywa�y towary na telefoniczne zam�wienia. Odbiera� je szofer. Wszystko uk�ada�o si� jak najlepiej. Z dala od ruchu miejskiego nie odczuwano braku towarzystwa, a Gerlind� nie musia�a rezygnowa� z modnych sukien, kostium�w sportowych i stroj�w do jazdy konnej. Gdy mia�a pi�tna�cie lat, ojciec sprowadzi� wykwalifikowan� nauczycielk�. Uczy�a Gerlind� j�zyk�w obcych, historii, geografii i literatury. Nauka trwa�a cztery lata. Kiedy Olden uzna�, �e c�rka jest dostatecznie wykszta�cona, zwolni� nauczycielk�. Odt�d Gerlind� �y�a z ojcem i Brigit, kt�ra owdowia�a. Po �mierci m�a stara mamka po�wi�ci�a swoje �ycie wychowance, kt�ra niedawno uko�czy�a dwadzie�cia lat. By�a jednak niedo�wiadczona i wiedzia�a o �yciu mniej ni� czternastoletnie dziewczynki z du�ych miast. Dwie c�rki pastora, z kt�rymi spotyka�a si� dwa razy w miesi�cu, opowiada�y o ��yciu w mie�cie". By�y tam przez rok na pensji, sk�d przywozi�y tajemnicze wiadomo�ci, kt�re dziwi�y Gerlind�. Nie przystawa�y bowiem zupe�nie do sposobu �ycia w Ringberghof. P�dzi�a do rannego ojca. Na ko�cu �cie�ki zeskoczy�a z konia, przywi�za�a wodze do drzewa i zacz�a si� wspina� po zboczu. Po kilkunastu minutach dotar�a na Jochwand. Przykl�k�a przy ojcu. Wyj�a z torby butelk� burgunda, nape�ni�a p�aski pucharek i poda�a rannemu. � Lindo! To ty? � � Kochany ojcze � jak si� czujesz? � Nie najgorzej, ale wola�bym le�e� w mi�kkim ��ku. Gerlind� spojrza�a na Verdena. U�miechn�� si� i rzek� spokojnie: � Prosz� si� nie martwi� o ojca! S�dz�, �e dozna� nieskomplikowanego z�amania nogi, a rana na skroni nie jest gro�na, chocia� bardzo bolesna. Pani ojciec poczuje si� lepiej, kiedy b�dzie ju� w domu i lekarz opatrzy z�aman� nog�. Wyci�gaj�c ku niemu r�k� powiedzia�a: � Serdecznie dzi�kuj� za pomoc okazan� mojemu ojcu, mimo �e pan sam dozna� obra�e�. Mam nadziej�, �e nie jest pan powa�nie ranny. 11 Gerlinda m�wi�a to z tak wielkim przej�ciem, �e Martin Olden spojrza� na ni� zaniepokojony. Wydawa� si� sam sobie niewdzi�cznikiem, jednak pragn��, �eby ten m�ody m�czyzna odszed�. Ku swojemu przera�eniu patrzy�, jak nieznajomy trzyma podan� d�o� Gerlindy i u�miechaj�c si� odpowiada: � Prosz� si� o mnie nie martwi�, teraz potrzebuje pomocy pani ojciec. Czy ludzie z noszami s� ju� w drodze? � Tak, nied�ugo powinni tutaj by�. Jecha�am konno, wi�c ich wyprzedzi�am. Chcia�am, poda� ojcu troch� burgunda. Mo�e i pan zechce si� napi�, panie... Gerlinda zawaha�a si�, a m�ody m�czyzna uk�oni� si�. � Nazywam si� Norman Verden. � Mo�e i pan zechce si� napi�, panie Verden. � Musisz m�wi� �panie doktorze Verden"! � mrukn�� niech�tnie Martin Olden. � O, zapami�tam pa�skie nazwisko! Gdyby nie pan, nikt nie znalaz�by ojca w tej g��bokiej szczelinie. Poniewa� zawsze wracasz z g�rskiej wyprawy dopiero wieczorem, poszukiwania rozpocz�liby�my noc�. Kto wie, jak d�ugo musia�by� tam le�e�? Nie chc� o tym my�le�! Panie doktorze, jeszcze raz serdecznie panu dzi�kuj�! Olden by� niespokojny. Po chwili zapyta�: � Dlaczego oni tak d�ugo nie przychodz�? Gerlinda uspokaja�a ojca, a oczarowany Verden obserwowa� smuk�� sylwetk� i zgrabne ruchy. Mia� wra�enie, �e jeszcze nigdy w �yciu nie widzia� tak pi�knej kobiety. Us�yszeli wo�anie. Gerlinda wysz�a naprzeciw wo�aj�cym kilka krok�w. Wkr�tce wr�ci�a. � Panie doktorze, obawiam si�, �e b�dzie bardzo trudno znie�� ojca z tej g�ry. � Prosz� si� nie martwi�! U�o�ymy go na noszach i przywi��emy linami. Nic z�ego nie mo�e si� wydarzy�. Oczywi�cie musimy schodzi� powoli i ostro�nie. Kiedy zjawili si� zdyszani ludzie z maj�tku, Verden wyda� polecenia. By� do�wiadczonym alpinist� i wiedzia�, jak zabezpieczy� rannego na noszach. Po kilkunastu minutach mieli za sob� najtrudniejszy odcinek �cie�ki. Przystan�li u podn�a zbocza, gdzie 12 pas� si� wierzchowiec Gerlindy. Po kr�tkim odpoczynku ruszyli ku dolinie. W domu ju� czeka� lekarz. Rannego u�o�ono w sypialni. Kiedy Gerlinda chcia�a pom�c przy badaniu, lekarz rzek�: � To nie jest odpowiedni widok dla pani delikatnego serduszka! Pani Brigit ma do�wiadczenie i b�dzie mi asystowa�. Po opatrzeniu rany na czole i nastawieniu z�amanej nogi b�dzie pani mog�a przyj�� do ojca. Gerlinda wysz�a przed dom i zobaczy�a oddalaj�cego si� Verdena. Szybko pobieg�a za nim. � Panie doktorze! Odwr�ci� si� i widz�c jej blad�, wzburzon� twarz zapyta�: � Co si� sta�o? � Dok�d pan idzie? � Do wsi, do gospody, gdzie mieszkam. Tutaj nie jestem ju� potrzebny. Patrzy�a na niego z wyrazem wyrzutu w oczach i rzek�a: � Prosz� pana! Chyba pan nie pos�dza nas o brak serca! Jak mogliby�my pozwoli�, �eby pan z okaleczonymi nogami szed� do wsi! To godzina drogi. Je�eli m�j ojciec nie zaprosi� pana, to sta�o si� to wy��cznie z powodu szoku. Przecie� jest rzecz� naturaln�, �e zostanie pan w Ringberghof tak d�ugo, a� b�dzie pan m�g� swobodnie chodzi�. � Nie chcia�bym pa�stwu sprawia� k�opotu! � Jak mo�e pan m�wi� co� podobnego? Zbawca mojego ojca nie mo�e by� uci��liwym go�ciem w naszym domu! Nie pozwalam panu opuszcza� nas. Pok�j dla pana jest przygotowany, a lekarz po zbadaniu ojca zajmie si� panem! Wzi�a Normana pod r�k� i prowadzi�a ku domowi. M�ody m�czyzna nie czu� si� najlepiej. Ch�tnie zgodzi� si� zosta�. Mo�e kusi�a go te� perspektywa bli�szego poznania czaruj�cej m�odej damy? Oczywi�cie nie mia� poj�cia, �e jego pobyt w Ringberghof b�dzie Martinowi Oldenowi bardzo niemi�y. � A wi�c wolno mi przyj�� pani mi�e zaproszenie? � Oczywi�cie, nie trzeba o to pyta�! Gerlinda zapyta�a pokoj�wk�, kt�ry pok�j przygotowano dla pana doktora Verdena. Us�ysza�a, �e pani Brigit poleci�a po�cieli� ��ko w pokoju dawniej zajmowanym przez nauczycielk�. Gerlinda za- 13 prowadzi�a go�cia na pierwsze pi�tro do du�ego, s�onecznego pokoju z �azienk�. � Prosz�, panie doktorze! Zaraz tu przyjdzie szofer, Michel, on zawsze pomaga ojcu przy toalecie. � A mo�e pani ojciec potrzebuje jego pomocy? � Chwilowo nie! S� przy nim Brigit i lekarz. Kiedy pan si� po�o�y, prosz� pos�a� Michela do kuchni po drugie �niadanie. � Jak mam pani dzi�kowa� za tyle uprzejmo�ci? � Je�eli mowa o tym, kto ma dzi�kowa�, to z ca�� pewno�ci� jeste�my to my, m�j ojciec i ja! A wi�c lekarza po�l� do pana, jak tylko wyjdzie z sypialni ojca. � To nie jest pilne! � A w�a�nie �e pilne. Zbyt d�ugo zaniedbywa� pan swoje rany. Widz�, �e pan cierpi, chocia� stara si� ukrywa� b�l. Mo�e mog�abym panu pom�c? Umiem robi� opatrunki! Ch�tnie pozwoli�by pi�knej dziewczynie zaj�� si� ranami, lecz obawia� si�, �e krew i spuchni�te nogi nie b�d� mi�ym widokiem. Podzi�kowa�: � Pani jest bardzo uprzejma, ale zaczekam na lekarza. Skin�a g�ow� i zesz�a po schodach. Po chwili zjawi� si� szofer, kt�ry czasem pe�ni� obowi�zki s�u��cego Martina Oldena. Ni�s� tac� z zak�sk�. Postawi� j� na stole i podszed� do Normana, kt�ry z trudem zdejmowa� buty. Szybko mu pom�g� przy rozbieraniu, a kiedy ujrza� g��bokie rozci�cia na udach, zawo�a�: � Jezusie! Ale si� pan urz�dzi�! Czy pan te� spad� ze ska�y? � Nie, niezgrabnie przeskoczy�em szczelin� spiesz�c z pomoc� panu Oldenowi. Prosz� przygotowa� k�piel, tylko �eby woda nie by�a gor�ca. Musz� zmy� krew. Michel nie by� przekonany, czy rany nale�y my� wod�, ale Norman kaza� wyj�� z plecaka �rodek aseptyczny, kt�ry wla� do wanny. Od�wie�ony i przebrany w czyst� bielizn� Norman w ko�cu po�o�y� si� do ��ka. Michel u�miechn�� si� i rzek�: � No, teraz pan wreszcie mo�e solidnie odpocz��. P�jd� po lekarza. Te rany nie wygl�daj� dobrze. Nogi spuch�y, sk�ra sczerwienia�a. Nie ka�dy cz�owiek wytrzyma�by tak d�ugo tam na g�rze! 14 � Przecie� nie mog�em zostawi� rannego na �asce losu! Ka�dy post�pi�by tak jak ja, czy� nie, Michel? Szofer podrapa� si� po g�owie. � No, nie jestem taki pewny. Musi pan by� bardzo silny. Ale teraz prosz� co� zje��. Panienka nakaza�a mi si� panem zaj��, a do obiadu jeszcze ca�a godzina. Pani Brigit musi najpierw zadba� o naszego pana. Norman spojrza� na tac�. � Wydaje mi si�, �e b�d� m�g� czeka� na obiad d�u�ej ni� godzin�. Tyle tu wspania�ych rzeczy! � Panienka w�asnor�cznie to przygotowa�a. Michel zadowolony stwierdzi�, �e Verden z apetytem zabra� si� do jedzenia. Przed odej�ciem zamierza� go�cia nakry� lekk� ko�dr�, ale Norman rzek�: � Prosz� tego nie robi�. Nie chc� rusza� ran, dop�ki nie przyjdzie lekarz. Poza tym nie jest mi zimno. � Prosz� pana, rany s� g��bokie. Bardzo si� pan skaleczy�! � Tak, uderzy�em o ostr� ska��, kiedy schodzi�em tam gdzie le�a� pan Olden. By�o stromo i dziwi� si�, �e sam nie spad�em w przepa��. Bogu dzi�ki, pan Olden dozna� tylko z�amania nogi. � My�l�, �e ko�� szybciej si� zaro�nie, ni� zagoj� si� pa�skie rany! � Mam nadziej�, �e po za�o�eniu w�a�ciwego opatrunku b�d� m�g� wr�ci� do wsi. � O tym musi zadecydowa� lekarz � stwierdzi� rzeczowo Michel i zapyta�, czy jest jeszcze potrzebny. Poprawi� poduszki, wzi�� tac� i opu�ci� pok�j. Norman le�a� czekaj�c na lekarza a przed oczyma mia� twarz pi�knej dziewczyny, kt�ra od pierwszego wejrzenia wywar�a na nim g��bokie wra�enie. Badaj�c Martina lekarz stwierdzi� proste z�amanie nogi i powierzchowne skaleczenie na skroni. Po up�ywie p� godziny poproszono Gerlind� do sypialni ojca, �eby si� naocznie przekona�a o stanie jego zdrowia. � Ojcze, czy bardzo bola�o? � Nie, Lindo, ale jestem strasznie zm�czony. Chc� spa�! Lekarz da� mi �rodek uspokajaj�cy. � Pani ojciec potrzebuje spokoju � potwierdzi� lekarz delikatnie wyprowadzaj�c dziewczyn� z pokoju. Na korytarzu dziewczyna obj�a Brigit. � Prosz�, powiedz, czy ojciec bardzo cierpi? � Uspok�j si�, dziecinko! Wszystko w porz�dku! Musimy dzi�kowa� Panu Bogu, �e nie sta�o si� nic gorszego! � Tak. Panu Bogu i wybawcy ojca! Tylko panu doktorowi Verdenowi zawdzi�czamy �ycie ojca! Ale teraz musz� prosi� lekarza, �eby poszed� do naszego go�cia. Obawiam si�, �e ma silne b�le. Prosz�, p�jd� z lekarzem do niego i zajmij si� wszystkim, �eby czu� si� tutaj dobrze. Pami�taj o dobrym jedzeniu. Brigit nieco zmartwiona patrzy�a na Gerlind�. � Dziecinko! A co na to powie ojciec? Przyj�li�my pod nasz dach tego m�odego m�czyzn�. B�dzie niezadowolony! Dziewczyna sp�sowia�a. � Czy mia�y�my pozwoli�, �eby ranny szed� do wsi? By� ju� w drodze, ale go dogoni�am. Przecie� ojciec nie odm�wi pomocy 16 cz�owiekowi kt�ry z nara�eniem w�asnego �ycia uratowa� go od niechybnej �mierci! Spiesz�c do ojca sam odni�s� powa�ne rany. Nie pos�dzam ojca o brak serca! � Nie, nie! Nie to mia�am na my�li. Ale wiesz, �e ma swoje zasady. Nie chce, �eby� zawiera�a znajomo�ci z m�odymi m�czyznami. � Dlaczego? Brigit powiedz mi, dlaczego ojciec jest taki dziwny w�a�nie pod tym wzgl�dem? Brigit wzruszy�a ramionami. Nie chcia�a i nie mia�a prawa poda� prawdziwego powodu, ale wiedzia�a, �e byle wym�wka Gerlindy nie przekona. � Dziecinko, ojciec bardzo ci� kocha i martwi si� o tw�j los. Jeste� dla niego jedyn� kochan� istot�, kt�ra mu zosta�a na �wiecie. Ojciec wyobra�a sobie, �e obcy ludzie mogliby ci� skrzywdzi�. Z tego powodu �yjemy tutaj w odosobnieniu. Gerlinda za�o�y�a r�ce na piersi. � Przecie� nie mog� wiecznie �y� w tej g�rskiej pustelni! T�skni� za �wiatem i lud�mi! Brigit przerazi� ten wybuch szczero�ci. Po raz pierwszy Gerlinda otwarcie wyrazi�a swoje marzenie. Stara mamka doskonale rozumia�a m�od� dziewczyn�. Sil�c si� na spok�j powiedzia�a: � Lindo, dziecinko, nie powinna� tak m�wi�. Gdyby ojciec to s�ysza�, bardzo by si� zmartwi�. Pami�taj, wiele prze�y� i wycierpia�. Pojawi� si� lekarz. � Pani ojciec �pi. Prosz� mu nie przeszkadza�, sen dobrze mu zrobi. Wieczorem przyjd� jeszcze raz. Gerlinda zatrzyma�a go. � Prosz� pana, teraz musi pan obejrze� rany na nogach tego m�odego cz�owieka, kt�ry uratowa� ojca. � Ach tak, by�bym zapomnia�. Gdzie on jest? � Zaprowadz� pana do niego, le�y w pokoju na pi�trze � odezwa�a si� Brigit. � Mam nadziej�, �e to nic powa�nego. Gerlinda sta�a i zatroskana patrzy�a za odchodz�cymi. By�a niespokojna nie tylko z powodu wypadku ojca. Obecno�� obcego m�czyzny, w dodatku inteligentnego �wiatowca, przyprawia�a ja o dziwne wzruszenia. Taki kto� go�ci w domu jej ojca! Doktor Norman Yerden 2 Niewinna 17 wywar� na dziewczynie ogromne wra�enie: by� bardzo przystojny i sympatyczny, ale przede wszystkim zaimponowa� jej swoim zachowaniem i odwag�. Cieszy�o j�, �e zosta� i przyj�� zaproszenie. Nie potrafi�a sobie wyobrazi�, �eby ojciec m�g� odm�wi� go�ciny cz�owiekowi, kt�ry go uratowa�. Gdyby jednak ojciec to uczyni�, nie pozwoli�aby Verdenowi odej��. Nie, z ca�� stanowczo�ci� sprzeciwi�aby si� woli ojca! Dobrze si� sta�o, �e nie musia�a pyta� o pozwolenie i sama podj�a decyzj�. Brigit wprowadzi�a lekarza do pokoju go�cia. Podzi�kowa�a mu, �e uratowa� jej pana, a potem asystowa�a lekarzowi. � No, no, ale si� pan urz�dzi�! � mrukn�� lekarz. � Co pan robi�? Nast�pi�o zapalenie sk�ry wok� ran! Na szcz�cie jest pan m�ody i silny, wi�c wszystko sko�czy si� dobrze, chocia� straci� pan du�o krwi. Pole�y pan kilka dni, powiedzmy tydzie� wcze�niej nie wolno panu wstawa� z ��ka! � Wykluczone! Panie doktorze, mam jeszcze tylko osiem dni urlopu! Mia�bym le�e� w ��ku zamiast w�drowa� po g�rskich szlakach? � Przez te osiem dni nie b�dzie pan w stanie chodzi�, wi�c prosz� si� po�egna� z my�l� o wspinaczkach. Zreszt� niech pan spojrzy przez okno: Alpy s� jak na d�oni! Mo�e si� pan rozkoszowa� g�rami, ile pan chce. Ale w ��ku. � Przecie� nie mog� by� ci�arem dla pa�stwa Olden przez ca�y tydzie�! � Poniewa� uratowa� pan �ycie gospodarzowi tego pi�knego domu, jest rzecz� naturaln�, �e b�dzie pan tutaj piel�gnowany, dop�ki pan nie stanie na nogi. Brigit przesta�a si� obawia� gniewu Oldena. Dobry B�g wiedzia�, co robi. Poza tym Gerlinda �yczy�a sobie, �eby Norman Verden zosta� do dnia, kiedy b�dzie m�g� chodzi�. Wyprostowa�a si� i patrz�c na Normana rzek�a zdecydowanym g�osem: � Prosz� pana, nie jeste�my dzikusami i niewdzi�cznikami! Nie pozwolimy odej�� cz�owiekowi, kt�ry potrzebuje pomocy. Nasza panienka nie pozwoli�aby, �eby pan ruszy� w drog� z takimi ranami! Prosz� si� nie martwi�, wyleczymy pana! Norman u�miechn�� si� i odpar�: 18 � Nie mam odwagi sprzeciwia� si� woli panny Olden. Jednak nie b�d� le�a� w ��ku. Tam, przy oknie, stoi kanapa, po�o�� si� na niej. B�d� mia� pi�kny widok. � Dobrze, mo�e pan le�e� na kanapie, ale prosz� si� nie rusza�, �eby szwy nie pop�ka�y. Dam zastrzyk, nie b�dzie bola�o � zapewni� lekarz. � Zgadzam si� na wszystko, chc� szybko wyzdrowie�. Nie chc� by� ci�arem dla moich mi�ych gospodarzy. � O tym nie ma mowy! � zapewnia�a go�cia Brigit zastanawiaj�c si�, jak powiadomi� o wszystkim swojego srogiego pana. Po up�ywie p� godziny Norman mia� zabanda�owane uda. Lekarz rzek�: � � B�dzie pan mia� pami�tk�, kilka blizn. Pod ubraniem nie b�d� widoczne. � �eby tylko kolana nie by�y sztywne! � martwi� si� Norman. � To panu nie grozu, jednak musi pan spokojnie le�e�! W przeciwnym razie za nic nie r�cz�! � B�d� le�a� nieruchomo. � Je�eli pan b�dzie pos�usznym pacjentem, za osiem dni wyruszy pan w g�ry. Czy jeszcze jakie� �yczenia? Mo�e przes�a� komu� wiadomo��? �onie, rodzinie. Mog� nada� telegram. Brigid nadstawi�a uszu. � Nie mam �ony. Chcia�bym jednak przes�a� ten adres siostrze. Prosz� nie wspomina� o wypadku. Nie chc�, �eby si� niepokoi�a! Napisa� na kartce kilka s��w i poda� j� lekarzowi. Kiedy lekarz zjawi� si� na parterze, Gerlinda podesz�a do� z l�kiem w oczach. � Jak si� czuje doktor Verden? � Zjawi�em si� w ostatniej chwili. Straci� du�o krwi i nie mo�na by�o d�u�ej zwleka� z zaopatrzeniem ran. S� g��bokie i musia�em za�o�y� kilka szw�w. Ten m�ody cz�owiek musi le�e� z osiem dni, absolutnie nie wolno mu chodzi�. Ca�e szcz�cie, �e nie poszed� do wsi. Mog�oby si� to �le sko�czy�. No, jest silny, m�ody i szybko wyzdrowieje. Prosi�, �eby m�g� le�e� na kanapie przy oknie, by m�g� patrze� na g�ry. Martwi si�, �e sprawia pa�stwu k�opot, ale pani Brigit wyt�umaczy�a mu, �e zbawcy pana Oldena nale�y si� go�cinno�� i opieka. 19 wywar� na dziewczynie ogromne wra�enie: by� bardzo przystojny i sympatyczny, ale przede wszystkim zaimponowa� jej swoim zachowaniem i odwag�. Cieszy�o j�, �e zosta� i przyj�� zaproszenie. Nie potrafi�a sobie wyobrazi�, �eby ojciec m�g� odm�wi� go�ciny cz�owiekowi, kt�ry go uratowa�. Gdyby jednak ojciec to uczyni�, nie pozwoli�aby Verdenowi odej��. Nie, z ca�� stanowczo�ci� sprzeciwi�aby si� woli ojca! Dobrze si� sta�o, �e nie musia�a pyta� o pozwolenie i sama podj�a decyzj�. Brigit wprowadzi�a lekarza do pokoju go�cia. Podzi�kowa�a mu, �e uratowa� jej pana, a potem asystowa�a lekarzowi. � No, no, ale si� pan urz�dzi�! � mrukn�� lekarz. � Co pan robi�? Nast�pi�o zapalenie sk�ry wok� ran! Na szcz�cie jest pan m�ody i silny, wi�c wszystko sko�czy si� dobrze, chocia� straci� pan du�o krwi. Pole�y pan kilka dni, powiedzmy tydzie� wcze�niej nie wolno panu wstawa� z ��ka! � Wykluczone! Panie doktorze, mam jeszcze tylko osiem dni urlopu! Mia�bym le�e� w ��ku zamiast w�drowa� po g�rskich szlakach? � Przez te osiem dni nie b�dzie pan w stanie chodzi�, wi�c prosz� si� po�egna� z my�l� o wspinaczkach. Zreszt� niech pan spojrzy przez okno: Alpy s� jak na d�oni! Mo�e si� pan rozkoszowa� g�rami, ile pan chce. Ale w ��ku. � Przecie� nie mog� by� ci�arem dla pa�stwa Olden przez ca�y tydzie�! � Poniewa� uratowa� pan �ycie gospodarzowi tego pi�knego domu, jest rzecz� naturaln�, �e b�dzie pan tutaj piel�gnowany, dop�ki pan nie stanie na nogi. Brigit przesta�a si� obawia� gniewu Oldena. Dobry B�g wiedzia�, co robi. Poza tym Gerlinda �yczy�a sobie, �eby Norman Verden zosta� do dnia, kiedy b�dzie m�g� chodzi�. Wyprostowa�a si� i patrz�c na Normana rzek�a zdecydowanym g�osem: � Prosz� pana, nie jeste�my dzikusami i niewdzi�cznikami! Nie pozwolimy odej�� cz�owiekowi, kt�ry potrzebuje pomocy. Nasza panienka nie pozwoli�aby, �eby pan ruszy� w drog� z takimi ranami! Prosz� si� nie martwi�, wyleczymy pana! Norman u�miechn�� si� i odpar�: 18 � Nie mam odwagi sprzeciwia� si� woli panny Olden. Jednak nie b�d� le�a� w ��ku. Tam, przy oknie, stoi kanapa, po�o�� si� na niej. B�d� mia� pi�kny widok. � Dobrze, mo�e pan le�e� na kanapie, ale prosz� si� nie rusza�, �eby szwy nie pop�ka�y. Dam zastrzyk, nie b�dzie bola�o � zapewni� lekarz. � Zgadzam si� na wszystko, chc� szybko wyzdrowie�. Nie chc� by� ci�arem dla moich mi�ych gospodarzy. � O tym nie ma mowy! � zapewnia�a go�cia Brigit zastanawiaj�c si�, jak powiadomi� o wszystkim swojego srogiego pana. Po up�ywie p� godziny Norman mia� zabanda�owane uda. Lekarz rzek�: � B�dzie pan mia� pami�tk�, kilka blizn. Pod ubraniem nie b�d� widoczne. � �eby tylko kolana nie by�y sztywne! � martwi� si� Norman. � To panu nie grozu, jednak musi pan spokojnie le�e�! W przeciwnym razie za nic nie r�cz�! � B�d� le�a� nieruchomo. � Je�eli pan b�dzie pos�usznym pacjentem, za osiem dni wyruszy pan w g�ry. Czy jeszcze jakie� �yczenia? Mo�e przes�a� komu� wiadomo��? �onie, rodzinie. Mog� nada� telegram. Brigid nadstawi�a uszu. � Nie mam �ony. Chcia�bym jednak przes�a� ten adres siostrze. Prosz� nie wspomina� o wypadku. Nie chc�, �eby si� niepokoi�a! Napisa� na kartce kilka s��w i poda� j� lekarzowi. Kiedy lekarz zjawi� si� na parterze, Gerlinda podesz�a do� z l�kiem w oczach. � Jak si� czuje doktor Verden? � Zjawi�em si� w ostatniej chwili. Straci� du�o krwi i nie mo�na by�o d�u�ej zwleka� z zaopatrzeniem ran. S� g��bokie i musia�em za�o�y� kilka szw�w. Ten m�ody cz�owiek musi le�e� z osien^ dni, absolutnie nie wolno mu chodzi�. Ca�e szcz�cie, �e nie poszed� do wsi. Mog�oby si� to �le sko�czy�. No, jest silny, m�ody i szybko wyzdrowieje. Prosi�, �eby m�g� le�e� na kanapie przy oknie, by m�g� patrze� na g�ry. Martwi si�, �e sprawia pa�stwu k�opot, ale pani Brigit wyt�umaczy�a mu, �e zbawcy pana Oldena nale�y si� go�cinno�� i opieka. 19 Gerlinda odetchn�a z ulg�. � Brigit ma racj�! Mamy d�ug wdzi�czno�ci wobec doktora Verdena i ojciec musi wyrazi� zgod� na jego pobyt w naszym domu. � Czy pani dopuszcza my�l, �e ojciec m�g�by si� sprzeciwi�? � Prosz� pana, jest pan naszym lekarzem od lat i wie pan jak ojciec unika wszelkich kontakt�w z obcymi lud�mi i nie godzi si�, �eby nam przeszkadzano w naszej samotno�ci. ' � Tak, tak, znam go i wiem, �e to jego obsesja. Wszyscy mamy jakie� dziwactwa, ale w tym wyj�tkowym wypadku musi odst�pi� od swojej zasady. Wieczorem znowu przyjd� i wtedy wyt�umacz� mu, jak sprawa wygl�da. Jednak nie wierz�, by si� sprzeciwia�. � Och, kochany panie doktorze! Prosz�, niech pan przekona ojca! Na razie nie powiemy mu, �e doktor Verden le�y w naszym domu. � Pan Olden dosta� �rodek nasenny i b�dzie spa� do wieczora. Prosz� si� zda� na mnie! Brigit, kt�ra w�a�nie nadesz�a, s�ysza�a ostatnie s�owa lekarza. � Dziecinko, to dobrze, �e pan doktor przekona ojca o konieczno�ci udzielenia go�ciny i opieki panu Verdenowi. Wielki Bo�e, te rany wygl�daj� strasznie. Ale nie narzeka� i nie j�cza�, kiedy pan doktor zak�ada� szwy. Prosi� tylko, �eby mu pozwoli� le�e� na kanapie przy oknie. B�d�c w ogrodzie mo�esz z nim rozmawia�, �eby mu czas szybciej mija�. Z pewno�ci� go to ucieszy. Martwi si�, �e sprawia nam k�opot, ale zaraz mu wyt�umaczy�am, �e nie jeste�my niewdzi�cznikami! Nie wierz�, �eby tw�j ojciec wyrazi� sprzeciw. W ko�cu ten m�ody cz�owiek uratowa� mu �ycie. � Ja te� tak s�dz�! A jak czuje si� doktor Verden? � My�l�, �e dobrze. Jest jednak niezadowolony, i� musi le�e� i nie mo�e chodzi� po g�rach. Wiesz, dziecinko, prosi� lekarza o nadanie telegramu do rodziny z naszym adresem, ale zastrzeg�, �eby nic nie wspomina� o wypadku. Gerlinda zblad�a. � Do rodziny? Czy on ma �on�? Brigit zaniepokoi� wyraz twarzy Gerlindy, stara�a si� jednak m�wi� spokojnie. � Nie, nie! Nie ma �ony, ma starsz� siostr� i nie chce, �eby si� niepokoi�a. No, id� do kuchni. Musz� si� zaj�� obiadem. 20 � Brigit, postaraj si�, �eby wszystko by�o smaczne. Doktor Verden musi nabra� si� �eby szybko wyzdrowie�! � Oczywi�cie. Obiad b�dzie taki, jakiego potrzebuj� rekonwalescenci. Nie martw si�, dziecinko! Id� do ogrodu i porozmawiaj z naszym go�ciem! � Czy nie powinnam zajrze� do ojca? � Nie, nie przeszkadzaj mu, �pi. Kiedy si� obudzi, na pewno nas zawo�a. � Brigit, czy to wypada, �ebym rozmawia�a przez okno z doktorem Verdenem? � M�j Bo�e! B�dzie zadowolony, �e nie musi si� nudzi�. No zmykaj. Gerlinda powoli wysz�a z domu. Obesz�a dom i z silnym biciem serca stan�a pod oknem. By�o jednak wysoko i z trudem mog�a go dostrzec. Przypomnia�a sobie, �e dawniej wspina�a si� na konary starej gruszy. Wtedy siadywa�a na konarach i rozmawia�a z nauczycielk�. A mo�e by teraz zn�w wspi�� si� na drzewo? Cofn�a si� kilka krok�w, stan�a na polcach unios�a g�ow� do g�ry: zobaczy�a twarz Normana. By� blady i mia� zamkni�te oczy. Pomy�la�a, �e �pi i chcia�a wr�ci� do domu, ale Verden otworzy� oczy, jakby poczu� jej wzrok. � Och, to pani! Gerlinda sp�sowia�a, lecz odpar�a sil�c si� na spok�j. � My�la�am, �e pan �pi i chcia�am odej��. Brigit jest zdania, �e pan si� nudzi i kaza�a mi tutaj przyj��. � To bardzo mi�o z jej strony! � Jak si� pan czuje? � Teraz ju� dobrze. Niestety, lekarz kaza� mi le�e�. Zabroni� chodzenia i wycieczek w g�ry. To pokuta za moje grzechy! � To bardzo �agodna pokuta! � Ale ja nie mam grzech�w! Jak si� miewa pani ojciec? � �pi. � . � Czy nie przeszkadzamy mu rozmawiaj�c? � Nie, jego sypialnia jest po drugiej stronie domu. � To si� �wietnie sk�ada. Obawiam si� jednak, �e pani si� szybko zm�czy stoj�c na placach i patrz�c w okno z uniesion� g�ow�. Mo�e 21 zechcia�aby pani przynie�� krzes�o? Przecie� to bardzo niewygodna pozycja! � Krzes�o niewiele pomo�e. Jest inny spos�b, jednak obawiam si�, �e pan wy�mieje si� ze mnie! � Z ca�� pewno�ci� tego nie zrobi�. Daj� s�owo! Gerlinda spojrza�a na grusz�. � Pok�j, w kt�rym pan le�y, zajmowa�a dawniej moja nauczycielka. Cz�sto wspina�am si� na konary tej gruszy, siada�am tam i rozmawia�y�my. Mog�abym to zrobi� r�wnie� teraz, ale przecie� nie jestem ju� dzieckiem. � Zauwa�y�em dzisiaj, �e pani jest doskona�� alpinistk�. Gerlinda by�a jeszcze w stroju je�dzieckim. Zanim Norman sko�czy� zdanie, wspi�a si� na grusz� i wygodnie usiad�a mi�dzy dwoma grubymi konarami. � Czy jest pan zadowolony, �e teraz mi wygodniej? Zaskoczony patrzy� na m�od� dziewczyn�. � Tak! Pani jest zwinna jak wiewi�rka! � Od dzieci�stwa wspinam si� na drzewa. Ale chyba nie wypada, �eby m�oda dama siedzia�a na drzewie. Brigit gniewa si�, kiedy mnie przy�apie na gruszy. A co pan o tym s�dzi? � Uwa�am, �e to bardzo roztropnie, je�eli cz�owiek usuwa z drogi wszelkie przeszkody. M�ode damy w miastach nie maj� okazji wspina� si� na drzewa. Uprawiaj� inne sporty. Czy pani stale mieszka tutaj, w Ringberghof? Zamy�li�a si�. � Tak. Od lat, od kiedy pami�tam. Zawsze sami: ojciec, ja i Brigit i oczywi�cie s�u�ba. Naszymi jedynymi go��mi s� pastor z �on� i ich dwie c�rki. Przyje�d�aj� dwa razy w miesi�cu. Te dwie m�ode panny opowiadaj� mi o �yciu na �wiecie. By�y przez rok na pensji w Monachium. � Pani nigdy nie opuszcza Ringberghof? � Nie. Nigdy nie chodz� dalej ni� do wioski. Pan jest naszym pierwszym go�ciem, poza pastorem i jego rodzin�. Ojciec obawia si�, �eby �li ludzie nie wyrz�dzili mi krzywdy. Brigit m�wi�a, �e ojciec sta� si� odludkiem, od kiedy mia� ci�kie prze�ycia. Prosz� si� nie dziwi�, �e nie zaprasza� pana do pozostania u nas. Strasznie boi si� o mnie! Bardzo 22 mnie kocha i ja kocham jego. Jeste�my sami na �wiecie, nie mamy nikogo. � Czy pani matka nie �yje? � Nie. Umar�a, kiedy by�am bardzo ma�a. Nie pami�tam nawet jak wygl�da�a. Ojciec nie chce rozmawia� o matce. Bardzo kocham ojca, ale czasem t�skni� za matk�. � Moja matka zmar�a przed dwudziestu laty, przy porodzie mojej m�odszej siostry. Mam jeszcze jedn� siostr�, starsz� ode mnie o siedem lat. Ona zast�powa�a nam matk�. � Czy pan mieszka z siostrami? � Nie. Mam mieszkanie w pobli�u naszej firmy, a szwagier i siostry mieszkaj� w domu rodzic�w w Monachium. M�j szwagier zajmuje si� dzia�em handlowym firmy, a ja technicznym. � Czy wolno zapyta�, co pan robi? � Prosz� pyta� o wszystko, co pani� interesuje. Jestem go�ciem w pani domu i powinna pani wiedzie�, komu ofiarowa�a go�cin�. Gerlinda obla�a si� rumie�cem. � Och, prosz� mnie nie zrozumie� �le! Pan sobie w og�le nie mo�e wyobrazi�, co czuj�, kiedy s�ysz� o �yciu w mie�cie. Moje przyjaci�ki, c�rki pastora, musz� mi dok�adnie opowiada� wszystko, co prze�y�y na pensji. Musz� z nimi rozmawia� po kryjomu. Ojciec nie �mie wiedzie�, �e t�skni� za �wiatem i za �yciem w mie�cie! Poruszony patrzy� na jej smutn� twarz. � Prosz� si� nie przejmowa�. Przecie� ojciec nie b�dzie m�g� pani na zawsze zatrzyma� w Ringberghof. Czy mog� zapyta�, ile pani ma lat? � Nied�ugo sko�cz� dwadzie�cia. � Wygl�da pani o wiele m�odziej. W�a�ciwie powinna pani by� wdzi�czna, �e ojciec chroni pani� przed z�ymi wp�ywami wielkomiejskiego towarzystwa. Tam dziej� si� dziwne i przykre rzeczy! � A pa�ska m�odsza siostra? � Jest wprawdzie nowoczesn� m�od� dam�, ale moja starsza siostra doskonale j� wychowa�a. Jest powa�na i pracowita. Codziennie sp�dza w biurze osiem godzin. Od roku jest trzecim udzia�owcem w naszej firmie. � Pan jeszcze nie powiedzia� czym si� pan zajmuje. 23 � Nasza firma specjalizuje si� w przedsi�wzi�ciach in�ynierskich. M�j szwagier kieruje przedsi�biorstwem, a ja nadzoruj� roboty techniczne. Zdradz� pani tajemnic�. W pobli�u budujemy kolejk� linow� na najwy�szy szczyt. Gerlinda poruszy�a si� tak gwa�townie, �e omal nie spad�a z drzewa. � S�ysza�am o tym. Czy pan b�dzie tutaj, przy budowie tej kolejki? � B�d� musia� cz�sto przyje�d�a�, �eby sprawdza�, jak post�puj� prace. � O, bardzo si� ciesz�! � zawo�a�a i natychmiast umilk�a. � Mam nadziej�, �e b�dzie mi wolno odwiedzi� pani�! Speszy�a si� i szepn�a: � �eby tylko ojciec wyrazi� zgod�! � Musi si� zgodzi�. Mo�e uda mi si� przekona� pana Oldena, �e nie mo�e pani d�u�ej trzyma� w tym odosobnieniu? � Obawiam si�, �e si� sprzeciwi. � Czy by�oby pani przykro, gdyby�my si�... gdyby�my si� wi�cej nie spotkali? � Tak, by�oby mi bardzo przykro! Normana cieszy�a jej niewinno�� i naturalno��. � Naprawd�? � szepn��. Gerlinda u�wiadomi�a sobie, �e nie powinna by�a tego powiedzie�. � Przecie� pan jest wybawc� mojego ojca. Jak mog�abym nie czyt sobie ponownego spotkania z panem? � A wi�c tylko z tego powodu? A ja wyobra�a�em sobie, �e wydaj� si� pani cho� troch� sympatyczny. Przez chwil� milcza�a. � Oczywi�cie. Jest pan sympatyczny! Czy mo�e by� inaczej, skoro pan uratowa� �ycie mojego ojca? � Ciesz� si�. Ja te� poczu�em do pani sympati� od pierwszej chwili. Gerlinda zarumieni�a si� i zacz�a ostro�nie z�azi� z drzewa. � Musz� wraca� do domu. Nied�ugo podadz� obiad, musz� si� przebra�. � Szkoda! Bardzo szybko min�a ta pogaw�dka! � Je�eli pan chce, mog� przyj�� po obiedzie. � B�dzie to z pani strony dobry uczynek. Oczywi�cie, je�eli w sukience zdo�a pani wej�� na drzewo. 24 Spojrza�a na niego zdziwiona. � Czy pan my�li, �e nie potrafi�? Sukienka wcale mi nie przeszkadza. � A wi�c mog� powiedzie�: do zobaczenia? � Dobrze, wr�c� za godzin�. A mo�e pan chce si� zdrzemn��? � Nie,'nie jestem do tego przyzwyczajony. � Przecie� pan jest ranny! � Nie, nie, prosz� mnie nie zostawia� samego. B�d� si� bardzo nudzi�. � Dzisiaj mog