1320

Szczegóły
Tytuł 1320
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1320 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1320 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1320 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kajetan Morawski Tamten brzeg Wspomnienia i szkice Wst�p i przypisy Jerzego Marka Nowakowskiego EDiTIONS SPOTKANIA Na ok�adce fragment fotografii gabinetu Wincentego Witosa w maju 1926 drugi od prawej Kajetan Morawski W znaku serii wykorzystano szesnastowieczny drzeworyt ze zbior�w J�zefa Muczkowskiego Projekt graficzny Leon Urba�ski W ksi��ce wykorzystano fotografie ze zbior�w: Archiwum Dokumentacji Media Archiwum rodziny Morawskich Biblioteki Narodowej i S BIBLIOTEKA Copyright c by Editions Spotkania System 1996 Sk�ad i �amanie: Oficyna Pacyna s.c.. Warszawa Druk i oprawa wykona�a ETHOSENTERI'RISH Drukarnia 91-310 ��d�, ul. Kominiarska l tel. (0-42) 54 38 '7 ISBN 83-86802-09 X O Kajetanie Morawskim 19 KWIETNIA 1892 R. w Jurkowie, powiatu ko�cia�skiego, w rodzinie zie- mianina i spo�ecznika [prezesowa� m.in. Bankowi Ziemia�skiemu] Stani- s�awa Morawskiego przyszed� na �wiat syn Kajetan. By� potomkiem starej wielkopolskiej rodziny szlacheckiej. Jego przodkowie ws�awili si� tym, �e jako jedni z nielicznych nie kapitulowali przed Szwedami pod Uj�ciem. P�niej, zgodnie z �artobliwym powiedzeniem Stanis�awa Tarnowskiego, i� z polskich rodzin szlacheckich Morawscy maj� najwi�cej b��kitnej krwi, a to przez wzgl�d na przymieszk� atramentu, przedstawiciele tej rodziny zaznaczyli swoj� obecno�� w kulturze polskiej jako profesorowie uniwersytet�w i pisarze. Kajetan Morawski uko�czy� gimnazjum w Lesznie Wielkopolskim. "Wszystkie przedmioty wyk�adano w j�zyku niemieckim - wspomina� po latach. - A historii i literatury polskiej uczyli�my si� jedynie w konspiracyjnych k�kach samokszta�ceniowych". Nast�pnie, podobnie jak wi�kszo�� ziemia�skich dzieci z rodzin wielkopolskich, odby� studia rolnicze i ekonomiczne w niemieckiej uczelni. Pocz�tkowo w Lipsku, sk�d po p�tora roku przeni�s� si� do Monachium.* Skoro mowa o miejscach znacz�cych dla dzieci�stwa i m�odo�ci Kajetana Morawskiego, nie mo�na zapomnie� o jeszcze jednym. We wspomnieniach po�wi�conych przyjacielowi dzieci�stwa i lat dojrza�ycli, Rogerowi Raczy�skiemu z Rogalina, pisa�: (r)W�a�ciwym miastem naszym, kt�re stanowi�o jakby dalszy ci�g Rogalina i Jurkowa, by� Krak�w [...]. Tam, u mego stryja Kazimierza, s�ucha�em z przej�ciem dwunastu uderze� zegara zwiastuj�cych nastanie K. Morawski, Wsp�lna droga, Pary� bdw. dwudziestego wieku. Tam przez nie domkni�te drzwi patrzy�em na Henryka Sienkiewicza i Stanis�awa Tarnowskiego pij�cych herbat� w salonie. Zna�em ich ju� z Jurkowa, ale w Krakowie wydawali si� bardziej znaczni i uroczy�ci [...]. Stamt�d wreszcie wybierali�my si� na pierwsze tajne wyprawy do Jamy Michalikowej, gdzie ol�niewa� nas Boy, gdzie z ponurego milczenia wy�uskiwa� raz po raz skrz�cy dowcipem paradoks..." Wydawa�o si�, �e uko�czywszy studia w roku 1914, jako w�a�ciciel maj�tku po przedwcze�nie zmar�ym [1908 r.] ojcu, zajmie si� gospodarowaniem. Zawar� te� by� w�wczas [9 lutego 1915 r.] zwi�zek ma��e�ski z Mari� Turno. Ale trwa�a przecie� wojna �wiatowa, czas ko�ca starej Europy i odradzania si� Polski. W 1917 r. Kajetan Morawski zosta� powo�any do pracy w administracji �wczesnego genera�-gubernatorstwa warszawskiego. Pocz�tkowo pracowa� w wielkopolskim Rypinie, a i wrze�nia 1918 r. znalaz� si� w Warszawie. Zacz�� prac� w Departamencie Stanu przy rz�dach Rady Regencyjnej. Pod t� nazw� we wrze�niu 1918 r. ukrywa�o si� szcz�tkowe Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wkr�tce zrezygnowano zreszt� z tego kamufla�u i kiedy m�ody ziemianin obejmowa� w swojej instytucji referat spraw niemieckich, nosi�a ona nazw� MSZ. Od tej pory przez lat i6 mia� Kajetan Morawski nieprzerwanie dzia�a� w dyplomacji. W roku 1919 uczestniczy� w pracach komitetu przedplebiscytowego przygotowuj�cego ze strony polskiej plebiscyt na Warmii, Mazurach i Poi�lu. Bra� udzia� w rokowaniach z przedstawicielami pa�stw ba�tyckich oraz w smutnej konferencji w Spa [lipiec 1920]. Podczas tej ostatniej mia� okazj� przekona� si� o warto�ci zobowi�za� sojuszniczych zachodnich partner�w Polski, kt�rzy w najci�szym momencie wojny polsko-sowieckiej uchylili si� od udzielania sojuszniczce realnej pomocy. We wrze�niu 1910 r. niespe�na trzydziestoletni dyplomata awansowa� na naczelnika Wydzia�u P�nocnego MSZ. Warto mo�e ponownie odwo�a� si� do wspomnie� z tomu Wsp�lna droga, by przypomnie�, kto w�wczas pracowa� z Kajetanem Morawskim. "Wsp�pracownik�w mia�em bardzo wybitnych. Zast�pstwo moje obj�� wraz z referatem ekonomicznym dr Tadeusz Jackowski, p�niejszy pose� w Belgii. Referatem og�lnopolitycznym kierowa� Alfred Poni�ski, p�niejszy ambasador w Chinach. Referatem gda�skim Zygmunt Moldinger, p�niejszy pose� w Meksyku, referatem plebiscytowym Gustaw Potworowski, p�niejszy pose� w Szwecji i Portugalii. Opieka nad niezmiernie licznymi w owym okresie polsko-niemieckimi sporami z dziedziny mi�dzynarodowego prawa prywatnego spoczywa�a w r�kach przydzielonego z ministerstwa b. dzielnicy pruskiej dr. Antoniego Ja�d�ewskiego, p�niejszego dyrektora protoko�u dyplomatycznego, oraz dw�ch p�niejszych konsul�w generalnych, Stefana Fiedlera-Albertiego i dr. Adama Mikuckiego. Do grona tego doszed� po kilku miesi�cach jako kierownik referatu austriackiego dr Kazimierz Papce, p�niejszy ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej [...]. Czasowo go�ci�a w�r�d nas jako referentka skandynawska r�wnie� i Kazimiera I��akowicz�wna�. P� roku p�niej zosta� zast�pc� Erazma Pilza - dyrektora kluczowego departamentu politycznego ministerstwa. Wkr�tce wyjecha� na rok do Gda�ska, gdzie zast�powa� chorego komisarza generalnego Rzeczypospolitej. Po powrocie do Centrali, w kwietniu 1924 r. zosta� dyrektorem departamentu politycznego MSZ, a w marcu nast�pnego roku wyjecha� do Genewy jako minister-rezydent przy delegacji RP przy Lidze Narod�w. W grudniu odwo�any do kraju obj�� stanowisko wiceministra przy Aleksandrze Skrzy�skim. Zrelacjonowane tutaj w wielkim skr�cie losy uk�adaj� si� w jedn� z najbardziej b�yskotliwych karier polskiej dyplomacji przed majem 1926 r. Morawski w ci�gu zaledwie ~J lat przeszed� wszystkie szczeble kariery ministerialnej, by� jednym z najm�odszych cz�onk�w rz�du. Kiedy wi�c Wincenty Witos tworz�c rz�d w maju 1926 r. zaproponowa� Morawskiemu kierownictwo dyplomacji, zdawa� by si� mog�o, i� stanowi� ono b�dzie ukoronowanie kariery. Sta�o si� tymczasem zupe�nie inaczej. Rz�d Witosa zosta� obalony przez przewr�t wojskowy marsza�ka Pi�sudskiego. Morawski w przeddzie� zaprosi� do Warszawy gen. Kazimierza Sosnkowskiego, staraj�c si� wysondowa� nastroje pi�sudczyk�w i mo�liwo�ci kompromisu. Ten jednak by� niemo�liwy. Stwierdzi� to r�wnie� gen. Sosnkowski i wr�ciwszy do Poznania, usi�owa� pope�ni� samob�jstwo. Gabinet upad�, a pami�� udzia�u w nim skutecznie z�ama�a na d�ugie lata karier� dyplomatyczn� Morawskiego. O samym przewrocie napisa�: "Bytem g��boko zawstydzony, �e wzorem niekt�rych niedoros�ych jeszcze do systemu parlamentarnego kraj�w Polska szuka� ma w pronunciamento wojskowym rozstrzygni�cia kryzysu w�adzy�. Po maju Kajetan Morawski na kilka lat wycofa� si� ze sto�ecznego �ycia politycznego. Od listopada 1926 do sierpnia 1929 przebywa� na urlopie bezp�atnym gospodaruj�c w swoim maj�tku. Przed wyborami w 1928 r. wraz przyjaci�mi: Rogerem Raczy�skim i Stanis�awom Ch�apowskim wyst�pili z oddzieln� list� pod nazw� Katolicka Unia Ziem Zachodnich. Ale rzecz jasna, nie odnie�li sukcesu. Na kr�tko, dzi�ki �yczliwo�ci ministra Augusta Zaleskiego, wr�ci� do dyplomacji uczestnicz�c od 1929 r. [w randze wiceministra] w pracach G�rno�l�skiej Komisji Mieszanej. Kiedy jednak nast�pc� Zaleskiego w ministerstwie zosta� J�zef Beck, dla ministra gabinetu obalonego przez przewr�t majowy nie by�o ju� miejsca na ulicy Wierzbowej. 31 grudnia 1934 czterdziestosze�cioletni dyplomata zosta� przeniesiony na emerytur�. Rzecz ca�a odby�a si� na dodatek ma�o elegancko, gdy� Morawskiemu na po�egnanie obni�ono stopie� s�u�bowy. Ponownie wr�ci� do rodzinnego maj�tku. Temperament polityka i spo�ecznika nie dawa� mu jednak spokoju. W latach 1934-1935 sta� na czele Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Od grudnia 1935 do lutego 1937 prezesowa� Zwi�zkowi Izb i Organizacji Rolniczych Rzeczypospolitej oraz Zwi�zkowi Eksporter�w Zbo�a, a ponadto od lutego 1936 do lutego 1937 reprezentowa� rolnik�w w radzie Banku Polskiego. Z�o�enie urz�d�w z wyboru wi�za�o si� z kolejnym powrotem do rz�du. W listopadzie 1936 r. Eugeniusz Kwiatkowski zaproponowa� Morawskiemu stanowisko swojego pierwszego zast�pcy w Ministerstwie Skarbu. Podlega�y mu zagadnienia og�lnogospodarcze oraz sprawy rolnictwa. Po wybuchu wojny Kajetan Morawski wraz z rz�dem znalaz� si� w Rumunii, sk�d szybko przedosta� si� do Pary�a. Otrzyma� honorowe stanowisko dyrektora Oddzia�u Politycznego Biura Bada� Cel�w Wojny przy Rz�dzie RP. Po kl�sce Francji wr�ci� do dzia�alno�ci dyplomatycznej. W latach 1940-1941 by� pos�em polskim przy emigracyjnym rz�dzie czechos�owackim. Wbrew pozorom by�o to stanowisko do�� wa�ne, bo w�a�nie w tym czasie gen. Sikorski i prezydent Benesz snuli daleko id�ce plany federacji obu kraj�w. P�niej, do lata 1943, by� sekretarzem generalnym [faktycznie wiceministrem] w MSZ. W zwi�zku z kryzysem rz�dowym z�o�y� rezygnacj�, by obj�� ostatnie ze swoich stanowisk dyplomatycznych, ambasadora przy francuskim Komitecie Narodowym w Algierze [lo IX 1943 r.]. W pa�dzierniku 1944 r. przeni�s� si� do Pary�a, gdzie w gmachu dawnej ambasady RP sprawowa� funkcj� ambasadora przy rz�dzie gen. de Gaulle'a a� do pocz�tku lipca 1945 r., do chwili gdy rz�d francuski, a p�niej rz�dy zachodnie cofn�y swoje uznanie dla rz�du Tomasza Arciszewskiego. Kajetan Morawski opu�ci� w�wczas pa�ac Talleyranda. Zamieszka� niedaleko, przy rue l'Universke, wybieraj�c chleb emigranta. Dzia�a� spo�ecznie w zarz�dzie paryskiej Biblioteki Polskiej oraz Towarzystwa Historyczno-Literackiego. Wielk� wag� przywi�zywa� do swojej dzia�alno�ci politycznej. A� do roku 1969 pe�ni� funkcj� reprezentanta polskiej emigracji we Francji. Jego mieszkanie gra�o rol� nieformalnej ambasady. Poniewa� utrzymywa� stosunki z genera�em de Gaulle'em w czasach jego odosobnienia w Colombey les Deux Egiises, by� osob� przyjmowan� i dobrze widzian� w Pa�acu Elizejskim. Podtrzymywanie kontakt�w polsko-francuskich by�o zreszt� dzia�aniem zgodnym z nakazem serca. Morawski do ko�ca �ycia uwa�a�, �e przyja�� polsko-francuska le�y w najlepiej rozumianym interesie obu narod�w. Uczestniczy� r�wnie� w �yciu politycznym polskiego Londynu. W sporze o legalno�� prezydentury Augusta Zaleskiego opowiedzia� si� po stronie Rady Trzech. Przede wszystkim d��y� jednak do pogodzenia poszczeg�lnych od�am�w emigracji. Jego analiza sytuacji politycznej u progu lat sze��dziesi�tych uderza trafno�ci� s�d�w i precyzj�. Ale przede wszystkim Kajetan Morawski pisa�. W ko�cu 1960 wyszed� tom wspomnie� Tamten brzeg. Ksi��ka znakomita, wyr�niona cenn� i presti�ow� nagrod� (r)Wiadomo�ci�. Jeden z juror�w owej nagrody, Juliusz Sakowski, tak komentowa� warto�� ksi��ki: (r)W chwili zaniedbania i zachwaszczenia j�zyka, zar�wno na emigracji, jak w kraju, znakomity styl Morawskiego, polor i polot jego polszczyzny, jej wykwint, ozdobno��, mo�e nawet przesadna ozdobno�� szlifu, wyr�nia jego ksi��k� spo�r�d innych nie mniej �wietnych... Autor tej ksi��ki obraca si� ze swobod�, pe�n� znawstwa, kultury i smaku, w najr�niejszych dziedzinach: od polityki do poezji, od strajk�w rolnych do wsp�czesnego malarstwa, od klasycznych ech Franciszka Morawskiego do nowych wierszy Wierzy�skiego. Potrafi w kilku s�owach odda� rytm, barw� i nastr�j miasta i wsi. Z kilku zda� o Krakowie i Poznaniu rosn� wizje tych miast - i wzory do antologii literackich^..]. .. .oto kto� przyby� z dyplomacji do literatury polskiej [naraz, przypadkiem], strze�e j�zyka polskiego, broni polszczyzny od szaro�ci, roztacza przed nami jej wspania�y pi�ropusz i zawstydza nas, �e�my tak ma�o o niego dbali. S� w Tamtym brzegu stronice zachwycaj�ce zwi�z�o�ci� i trafno�ci� sformu�owa�, jak chocia�by wielokrotnie cytowane zdanie o Pi�sudskim, dla kt�rego (r)Polska by�a jakim� wielkim Zu�owem czy Piekieliszkami, �e chodzi� po niej gderz�c i dziwacz�c, i kijem s�katym pogania� lub przep�dza� ekonom�w i parobk�w[...]. Wszyscy, i co chcieli, i ci, co nie chcieli, bardziej ni� sob� samym byli�my jego wsp�czesnymi*. S� r�wnie� w tej ksi��ce informacje wa�ne dla historyka polityki doby mi�dzywojennej. Wa�ne nie tylko ze wzgl�du na ich warto�� �r�d�ow�. Przede wszystkim dlatego, �e Kajetan Morawski pisa� o owej epoce z dystansem i �yczliwo�ci�. Jak ma�o kto, potrafi� wznie�� si� ponad �wczesne spory i podzia�y, jak ma�o kto, odcedzi� umia� to, co w mi�dzywojennej Polsce by�o szlachetne i wielkie, od ma�o�ci i codzienno�ci. Jednocze�nie za� trudno zarzuci� mu, i� jego ksi��ki i wspomnienia pisane by�y li tylko ku pokrzepieniu serc. Przeciwnie, Morawski nie szcz�dzi swojemu czytelnikowi informacji nie podporz�dkowanych �adnej tezie. Tyle tylko, �e - jak by to banalnie nie zabrzmia�o - patrzy na ow� zamkni�t� epok� oczami patrioty polskiego. Interesuje go, chocia� nigdzie nie wypowiada tego expressis verbis, to co trwa�e. Wielokrotnie m�wi� swoim przyjacio�om i swojemu synowi, dziennikarzowi Radia Wolna Europa, Maciejowi Morawskiemu, �e chcia�by, aby jego ksi��ki dotar�y do m�odzie�y w kraju. I je�li podporz�dkowuje je jakiej� tezie, to w�a�nie dba�o�ci o warto�ci wychowawcze. W dobrym tego s�owa znaczeniu, czyli nie oparte na k�amstwie b�d� przemilczeniu, ale na osadzeniu wiedzy w solidnych fundamentach moralnych. Ponownie wr�ci� do rodzinnego maj�tku. Temperament polityka i spo�ecznika nie dawa� mu jednak spokoju. W latach 1934-1935 sta� na czele Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Od grudnia 1935 do lutego 1937 prezesowa� Zwi�zkowi Izb i Organizacji Rolniczych Rzeczypospolitej oraz Zwi�zkowi Eksporter�w Zbo�a, a ponadto od lutego 1936 do lutego 1937 reprezentowa� rolnik�w w radzie Banku Polskiego. Z�o�enie urz�d�w z wyboru wi�za�o si� z kolejnym powrotem do rz�du. W listopadzie 1936 r. Eugeniusz Kwiatkowski zaproponowa� Morawskiemu stanowisko swojego pierwszego zast�pcy w Ministerstwie Skarbu. Podlega�y mu zagadnienia og�lnogospodarcze oraz sprawy rolnictwa. Po wybuchu wojny Kajetan Morawski wraz z rz�dem znalaz� si� w Rumunii, sk�d szybko przedosta� si� do Pary�a. Otrzyma� honorowe stanowisko dyrektora Oddzia�u Politycznego Biura Bada� Cel�w Wojny przy Rz�dzie RP. Po kl�sce Francji wr�ci� do dzia�alno�ci dyplomatycznej. W latach 1940-1941 by� pos�em polskim przy emigracyjnym rz�dzie czechos�owackim. Wbrew pozorom by�o to stanowisko do�� wa�ne, bo w�a�nie w tym czasie gen. Sikorski i prezydent Benesz snuli daleko id�ce plany federacji obu kraj�w. P�niej, do lata 1943, by� sekretarzem generalnym [faktycznie wiceministrem] w MSZ. W zwi�zku z kryzysem rz�dowym z�o�y� rezygnacj�, by obj�� ostatnie ze swoich stanowisk dyplomatycznych, ambasadora przy francuskim Komitecie Narodowym w Algierze [lo IX 1943 r.]. W pa�dzierniku 1944 r. przeni�s� si� do Pary�a, gdzie w gmachu dawnej ambasady RP sprawowa� funkcj� ambasadora przy rz�dzie gen. de Gaulle'a a� do pocz�tku lipca 1945 r., do chwili gdy rz�d francuski, a p�niej rz�dy zachodnie cofn�y swoje uznanie dla rz�du Tomasza Arciszewskiego. Kajetan Morawski opu�ci� w�wczas pa�ac Talleyranda. Zamieszka� niedaleko, przy rue l'Universite, wybieraj�c chleb emigranta. Dzia�a� spo�ecznie w zarz�dzie paryskiej Biblioteki Polskiej oraz Towarzystwa Historyczno-Literackiego. Wielk� wag� przywi�zywa� do swojej dzia�alno�ci politycznej. A� do roku 1969 pe�ni� funkcj� reprezentanta polskiej emigracji we Francji. Jego mieszkanie gra�o rol� nieformalnej ambasady. Poniewa� utrzymywa� stosunki z genera�em de Gaulle'em w czasach jego odosobnienia w Colombey les Deux Egiises, by� osob� przyjmowan� i dobrze widzian� w Pa�acu Elizejskim. Podtrzymywanie kontakt�w polsko-francuskich by�o zreszt� dzia�aniem zgodnym z nakazem serca. Morawski do ko�ca �ycia uwa�a�, �e przyja�� polsko-francuska le�y w najlepiej rozumianym interesie obu narod�w. Uczestniczy� r�wnie� w �yciu politycznym polskiego Londynu. W sporze o legalno�� prezydentury Augusta Zaleskiego opowiedzia� si� po stronie Rady Trzech. Przede wszystkim d��y� jednak do pogodzenia poszczeg�lnych od�am�w emigracji. Jego analiza sytuacji politycznej u progu lat sze��dziesi�tych uderza trafno�ci� s�d�w i precyzj�. Ale przede wszystkim Kajetan Morawski pisa�. W ko�cu 1960 wyszed� tom wspomnie� Tamten brzeg. Ksi��ka znakomita, wyr�niona cenn� i presti�ow� nagrod� (r)Wiadomo�ci�. Jeden z juror�w owej nagrody, Juliusz Sakowski, tak komentowa� warto�� ksi��ki: (r)W chwili zaniedbania i zachwaszczenia j�zyka, zar�wno na emigracji, jak w kraju, znakomity styl Morawskiego, polor i polot jego polszczyzny, jej wykwint, ozdobno��, mo�e nawet przesadna ozdobno�� szlifu, wyr�nia jego ksi��k� spo�r�d innych nie mniej �wietnych... Autor tej ksi��ki obraca si� ze swobod�, pe�n� znawstwa, kultury i smaku, w najr�niejszych dziedzinach: od polityki do poezji, od strajk�w rolnych do wsp�czesnego malarstwa, od klasycznych ech Franciszka Morawskiego do nowych wierszy Wierzy�skiego. Potrafi w kilku s�owach odda� rytm, barw� i nastr�j miasta i wsi. Z kilku zda� o Krakowie i Poznaniu rosn� wizje tych miast - i wzory do antologii literackich [...]. .. .oto kto� przyby� z dyplomacji do literatury polskiej [naraz, przypadkiem], strze�e j�zyka polskiego, broni polszczyzny od szaro�ci, roztacza przed nami jej wspania�y pi�ropusz i zawstydza nas, �e�my tak ma�o o niego dbali�. S� w Tamtym brzegu stronice zachwycaj�ce zwi�z�o�ci� i trafno�ci� sformu�owa�, jak chocia�by wielokrotnie cytowane zdanie o Pi�sudskim, dla kt�rego (r)Polska by�a jakim� wielkim Zu�owem czy Piekieliszkami, �e chodzi� po niej gderz�c i dziwacz�c, i kijem s�katym pogania� lub przep�dza� ekonom�w i parobk�w[...]. Wszyscy, i co chcieli, i ci, co nie chcieli, bardziej ni� sob� samym byli�my jego wsp�czesnymi)). S� r�wnie� w tej ksi��ce informacje wa�ne dla historyka polityki doby mi�dzywojennej. Wa�ne nie tylko ze wzgl�du na ich warto�� �r�d�ow�. Przede wszystkim dlatego, �e Kajetan Morawski pisa� o owej epoce z dystansem i �yczliwo�ci�. Jak ma�o kto, potrafi� wznie�� si� ponad �wczesne spory i podzia�y, jak ma�o kto, odcedzi� umia� to, co w mi�dzywojennej Polsce by�o szlachetne i wielkie, od ma�o�ci i codzienno�ci. Jednocze�nie za� trudno zarzuci� mu, i� jego ksi��ki i wspomnienia pisane by�y li tylko ku pokrzepieniu serc. Przeciwnie, Morawski nie szcz�dzi swojemu czytelnikowi informacji nie podporz�dkowanych �adnej tezie. Tyle tylko, �e - jak by to banalnie nic zabrzmia�o - patrzy na ow� zamkni�t� epok� oczami patrioty polskiego. Interesuje go, chocia� nigdzie nie wypowiada tego expressis yerbis, to co trwa�e. Wielokrotnie m�wi� swoim przyjacio�om i swojemu synowi, dziennikarzowi Radia Wolna Europa, Maciejowi Morawskiemu, �e chcia�by, aby jego ksi��ki dotar�y do m�odzie�y w kraju. I je�li podporz�dkowuje je jakiej� tezie, to w�a�nie dba�o�ci o waro�ci wychowawcze. W dobrym tego s�owa znaczeniu, czyli nie oparte na k�amstwie b�d� przemilczeniu, ale na osadzeniu wiedzy w solidnych fundamentach moralnych. Przed 1989 r., pisz�c o tw�rczo�ci Kajetana Morawskiego, stwierdza�em, �e jego wspomnienia i pogadanki radiowe s� najlepszym wprowadzeniem do historii dwudziestolecia, �e powinny by� szkoln� lektur�. Od tego czasu zosta�a zniesiona cenzura, ukaza�o si� wiele warto�ciowych publikacji, a jednak sformu�owan� w�wczas opini� mo�na spokojnie powt�rzy�. Zderzamy si� z fal� publikacji z jednej strony pe�nych mit�w i apologetyki [b�d�cej naturaln� reakcj� na wcze�niejsze zak�amanie], a z drugiej taniej sensacji. W tym kontek�cie spokojna analiza jest tym bardziej potrzebna. Mo�e nawet bardziej ni� kiedy�, gdy� w naszym �yciu publicznym mamy okazj� przekona� si� o wszystkich niedogodno�ciach, o mankamentach demokracji. A ksi��ki Kajetana Morawskiego cechuje m�dry konserwatyzm, ucz�cy, i� wszelka droga na skr�ty, jak atrakcyjnie by nie wygl�da�a, prowadzi w istocie na manowce. Bez natr�tnego dydaktyzmu, ch�odno i elegancko analizuj�c fakty i przyk�adaj�c do nich zwyk�� miar� �yciowej drogi uczciwego cz�owieka, Kajetan Morawski pokazuje rol� warto�ci podstawowych zar�wno w polityce, jak w �yciu. Dlatego by� mo�e jego ksi��ki dotychczas nie zosta�y wydane w kraju, bo sensacja i brutalno�� lepiej si� sprzedaj�. Ale skoro powiadamy, �e budujemy Trzeci� Rzeczpospolit�, warto si�gn�� do najlepszych do�wiadcze�: Tamtego brzegu, kt�ry jest nam bli�szy, ni� by� w czasach, gdy powstawa�y wspomnienia Morawskiego. Po Tamtym brzegu powsta�y jeszcze pi�kne wspomnienia o przyjacielu Rogerze Raczy�skim Wsp�lna droga, wyb�r pami�tnik�w de Gaulle'a, pogadanki zawarte w tomie Wczoraj oraz zapiski wspomnieniowe Na prze�aj. Pr�cz tego wyg�asza� Kajetan Morawski audycje na falach Wolnej Europy i publikowa� sporo artyku��w w prasie emigracyjnej. W roku 1969 przeni�s� si� do domu ludzi starych w Lailly-en-Val ko�o Orleanu. Notabene dom ten znajduje si� w pa�acu wykupionym przez fundacj� Fond Humankaire Polonais, kt�rej pierwszym prezesem by�a Maria Morawska, �ona Kajetana. W 1971 r. zmar�a �ona, Maria z Tum�w. On sam prze�y� j� o dwa lata. Umar� 2 listopada 1973 r. i zosta� pochowany obok �ony na cmentarzu w Lailly-en-Val. By� postaci� bardzo pi�kn�: �wietnym pisarzem, wybitnym dyplomat�, doskona�ym gospodarzem i rolnikiem. Dzisiaj w kraju jest w�a�ciwie zapomniany. Cz�owiek, kt�ry reprezentowa� najlepsze cechy polskiego ziemia�srwa, wart jest przypomnienia i pami�ci na brzegu, kt�ry dla niego pod koniec �ycia by� (r)tamtym brzegiem�. Jerzy Marek Nowakowski Pami�ci mojej c�rki Magdy poleg�ej w Warszawie 6 sierpnia 1944 roku Od autora ZE SZKIC�W l WSPOMNIE� zebranych w rym romie rylko opowiadanie o locarne�skim spotkaniu Aleksandra Skrzy�skiego z Briandem i Stresemannem og�oszone by�o ju� w 1932 roku w warszawskim "Przegl�dzie Wsp�czesnym". Wszystko inne zosta�o napisane po wojnie z da�a od Kraju. Literatura emigracyjna ma w Polsce szczeg�ln� tradycj�. Stoi pod znakiem inwokacji zamieszczonej u wst�pu Pana Tadeusza. Jest wyrazem t�sknoty i nadziei. Uchod�c� dzieli od ojczyzny nie tylko szlaban graniczny. Dzieli te� przegroda sp�dzonego poza ni� czasu. Gdy gwa�t zadany jego narodowi odci�� go od losu tych, co pozostali przypisani ziemi, w rozpami�tywaniu lat minionych szuka si�y i budulca na jutro. Ponad k��bi�ce si� wiry stara si� rzuci� pomost ��cz�cy przesz�o�� z przysz�o�ci�. Dzieje ucz�, �e trud uchod�cy nie jest daremny. �wi�t� Ksi�g� Polak�w by�y przez sto lat ksi�gi pielgrzymstwa. Pisa� je nie tylko Mickiewicz; pisali S�owacki, Norwid, Krasi�ski. Pisa� szabl� D�browski i Mieros�awski. Sk�adano je w arce przymierza na paryskiej Wyspie �w. Ludwika, gromadzono w Rapperswilu, kolebce Ligi Polskiej. Jako odbicie z ich kart t�oczono w konspiracji londy�skiej drukarni pierwsze numery (r)Robotnika�. Szed� wi�c pr�d o�ywczy od narodu rozproszonego do narodu osiad�ego. ��obi� sobie drog� poprzez (r)obcych ludzi �any�, ale z polskiego �r�d�a bra� sw�j pocz�tek i na polskiej ziemi znajdowa� uj�cie. Wartki nurt jego przyspiesza� stateczny nurt wi�lany, tak �e opada� mu� nizinny i kryszta�owym blaskiem ja�nia�y wody najwierniejszej rzeki. A gdy nadesz�a godzina niepodleg�o�ci, tym wyrazi�ciej zarysowa� si� w nich obraz i omsza�ego dawno�ci� Wawelu, i przywr�conej do sto�ecznej godno�ci Warszawy. Dzi�, po nowej kl�sce, jedna pi�ta narodu polskiego �yje w rozproszeniu. Stanowi grup� zbyt liczn�, by nawet ci, co odnosz� si� do niej wrogo, bo wymyka si� ich nakazom, mogli przemilcze� jej znaczenie. Emigracja straci�a cechy elitarne. Przekszta�ci�a si� w zjawisko masowe, wa��ce politycznie, gospodarczo i spo�ecznie. Sta�a si� zarazem skromniejsza i pewniejsza swej si�y ni� w ubieg�ym stuleciu. Skromniejsza, bo znaj�c dobrze zahartowan� w walce i cierpieniu pr�no�� spo�ecze�stwa krajowego nie przypisuje sobie roli kierowniczej, nie ubiega si� o przyw�dztwo duchowe. Pewniejsza swej si�y, bo wie i stwierdza co dzie�, �e postawa jej jest wsp�lnych d��e� ca�ego narodu najszczerszym, najswobodniejszym wyrazem. I poniewa� widzi, �e gdy z wysoko�ci czerwonego Kremla pada has�o nieub�aganej wojny ideologicznej, cho�by w ramach pokojowego wsp�istnienia, na tej w�a�nie p�aszczy�nie linia podzia�u mi�dzy Polakami biegnie szlakiem zupe�nie odmiennym od granicy geograficznej wykre�lonej mi�dzy Wschodem a Zachodem. Pomimo i� przysz�o nam �y� z dala od domu ojczystego, w wielkiej polskiej rodzinie nie my, uchod�cy, czujemy si� osamotnieni. W Kraju obowi�zuje obecnie prawo tych, co zapoznaj�c przyrodzony p�d cz�owieka ku coraz pe�niejszemu rozwojowi swej osobowo�ci, staraj� si� wznowi� �redniowieczn� zasad� cuius regio eius religio. Prawo tych, co tworzywo dobra powszechnego upatruj� w krzywdzie jednostki, a sprawiedliwo�� spo�eczn� pragn� osi�gn�� r�wnaj�c wszystkich w pos�uchu i niedoli. Wi�c cho� czas cudotw�rca zaleczy� rany wojenne, cho� okalecza�y w �ywym ciele nar�d odzyska� si�y i zdrowie, cho� miasta podnosz� si� z ruin, cho� rodz� si� nowe pomys�y i wzrasta wytw�rczo��, coraz wi�cej ludzi szuka ucieczki od okalaj�cej ich rzeczywisto�ci. Uciekaj� niekiedy w �wiat daleki, cz�ciej w przesz�o��. Sk�onno�� do zag��biania si� my�l� w lata minione przesta�a by� cech� szczeg�ln� emigrant�w. Badaj�c zestawienia og�aszane w polskiej prasie krajowej, trudno nie dostrzec wysoko�ci nak�ad�w i poczytno�ci powie�ci historycznych oraz pami�tnik�w. Objaw to dodatni, bo �wiadczy o zakorzenionym w duszy narodu poczuciu dziejowej ci�g�o�ci, objaw zarazem zastanawiaj�cy, bo rozmiar i nasilenie jego m�wi� wiele o nastrojach mas czytelniczych. Ludy m�ode i ludy szcz�liwe skorsze s� do siej by ni� do �niwowania. A nie m�odo�ci braknie naszemu narodowi. Oby rych�o i drugi, rzadszy go��, szcz�cie, zawita� w jego progi! Ksi��ka niniejsza zawiera w przewa�nej mierze wspomnienia osobiste autora. M�wi o czasach dawnych, o niepodleg�ym dwudziestoleciu, o okresach ostatniej wojny. Powsta�a na obczy�nie, lecz z my�l� o Kraju i jego przysz�o�ci. Je�li wpl�ta�o si� w ni� s�owo gorzkie, to tylko z troski o t� przysz�o��. 130 lat temu modli� si� tu, w Pary�u, Mickiewicz o powr�t cudem na ojczyzny �ono. Dzi� nowe pokolenie uchod�c�w powtarza za Kazimierzem Wierzy�skim, �e (r)nie ma ziemi wybieranej, jest tylko ziemia przeznaczona". I wierne przeznaczeniu nie przestaje mimo up�ywu lat wpatrywa� si� w tamten brzeg. Niech opowiadania, kt�re nast�pi�, b�d� tej prawdy �wiadectwem. Klasyczne i romantyczne Janowi Lechoniowi ZA �YCIA MEGO dziadka osiad� w jurkowskim lesie nie znany nikomu z imienia i nazwiska �wi�tobliwy pustelnik. Dzie� ca�y sp�dza� na lekturze i medytacji, �ywi� si� jagodami le�nymi oraz chlebem i mlekiem, kt�re co rano przynosi�y kobiety z pobliskiej wioski. Za proste dary p�aci� m�dr� rad� i w miar� potrzeby czyni� drobne cuda. Kt�rego� poranka zasta�y kobiety drzwi zawarte, dzban mleka i bochen chleba z poprzedniego dnia nie napocz�te. Podnios�y lament, pobieg�y po mego dziadka, kt�ry kaza� wrota wywa�y� i wszed� po raz pierwszy do wn�trza zbudowanej z okr�glak�w chaty. Na przykrytym opo�cz� pos�aniu z li�ci i mchu le�a� stary pustelnik z zamkni�tymi na zawsze oczyma. W r�ku trzyma� gruby tom oprawny w z�otem t�oczon� sk�r�. U wezg�owia jego sta�a, jako jedyny sprz�t w pustej poza tym izdebce, p�ka z nie heblowanych desek, wype�niona wielu podobnego wygl�du i formatu ksi��kami. Stanowi�y komplet dzie� Wokera. W tak�� sam� z�otem t�oczon� sk�r�, z wyci�ni�tymi misternie inicja�ami, oprawny by� panie�ski album mojej prababki. Na pierwszej jego stronie widnia� wypisany drobnymi, lecz pi�knymi literami tytu�: Les fites de Pu�awy decrites par la princesse* Wychowywana przez ksi�n� genera�ow� ziem podolskich na prawach dalekiej i - cho� w dzieci�stwie po Worcellach wzi�a wcale poka�n� szlacheck� fortun� - niezamo�nej krewnej, spisywa�a tam przysz�a genera�owa Franciszkowa Morawska w�asne i swej opiekunki wra�enia nieustannych przyj�� i zabaw. Jak w lustrze odbija�y si� w jej sztambuchu sylwetki dwornych pan�w w strojach francuskich i przebranych za pasterki wielkich dam, kt�re w�r�d ruin greckich i rzymskich wiod�y pe�ne erudycji rozmowy lub lekkomy�lnie snu�y mi�osne intrygi. * Uroczysto�ci pu�awskie opisane przez ksi�n�. Genera� Franciszek Morawski Z le�nej pustelni pochodz�ce dzie�a Wokera w mojej bibliotece oraz pami�tnik prababki w biurku sta�y si� dla mnie symbolem najodleglejszej od nas cz�ci dziewi�tnastego stulecia. Sta�y si� zarazem kluczem do jej zrozumienia. Mi�dzy Wokerem a Szekspirem i Walterem Scottem, kt�rymi zachwycali si� pierwsi romantycy, istnia� odst�p r�wny temu, jaki dzieli� wykwintn� i frywoln� atmosfer� Pu�aw od pe�nego uroczystej powagi nastroju Hotelu Lambert. Ci, kt�rzy wkraczaj�c w okres naszych najwi�kszych zryw�w i najwi�kszej niemocy, s�uchali przy akompaniamencie klawikordu wdzi�cznej piosenki o tym, jak Filis posz�a do ogrodu, prze�y� mieli wiek m�ski przy akordach poloneza As dur i Etiudy Rewolucyjnej. Zrozumienie tej przemiany, rozeznanie tych dw�ch faz rozwojowych by�o dla mnie tym bardziej istotne, �e cho� brzmi to jak anachronizm, wczesna m�odo�� moja wype�niona by�a nie zamilk�ym jeszcze echem walk klasyk�w z romantykami. Dzia�a�o tu zapewne nie znane wtedy uczonym prawo wsp�zale�no�ci czasu i przestrzeni. W pe�ni epoki pozytywizmu i pracy organicznej, gdy nad reszt� kraju wlok�y si� dymy komin�w fabrycznych, zalega�y zagubion� odleg�� nizin� obrza�sk�, gdzie sta� m�j dom rodzinny, nadal opary wspomnie�. Razem z mg�� wieczorn� przenika�y szczelnie zamkni�te okiennice, otacza�y lampy naftowe tajemnicz� po�wiat� i cicho, bezszelestnie k�ad�y si� na stare meble i dusze m�odych. Zastanawia�em si� nieraz, dlaczego w�a�nie na tym niegdy� wojennym, a potem przemytniczym szlaku, na tej przerywanej tylko s�owia�skimi grodziszczami i szwedzkimi sza�cami r�wninie, nad kt�r� panowa�a strzelaj�ca wysoko w niebo wie�a lubo�skiego klasztoru, zatrzyma� si� czas i trwa� nadal urok dawno�ci. Czy by�o to spraw� i spu�cizn� normandzkich rycerzy, kt�rzy przybywszy z oddali tu w�a�nie stawiali swe pierwsze grody i ko�cio�y? Czy po prostu na moczarach, na kt�rych noc� zwodnie ta�czy�y b��dne ogniki, lotniejsz� stawa�a si� wyobra�nia, ale ci�szym krok ludzki, kt�ry zwalnia� rytm up�ywaj�cych lat? Nawet zwierz�ta i przedmioty martwe stosowa�y si� do tego obyczaju. Zamiast �wistu szukaj�cych sobie innych dr�g lokomotyw s�uchano wieczorami na ganku w dworze mego dziadka, jak wilki wy�y w Obrze. Gdy na tak� wi�c ziemi� powr�cili z wojny lub zes�ania napoleo�scy �o�nierze i listopadowi powsta�cy, przywiezione przez nich w terlicach opowie�ci i spory utrzymywa�y si� w okolicy jak zapomniane przez wiosenne s�o�ce p�aty �niegu w przydro�nym parowie. Za m�odo�ci mej dawno pomarli byli genera� Franciszek Morawski i genera� Dezydery Ch�apowski. �y� pono ju� tylko pa� Marceli Z�towski, adiutant genera�a Kickiego w bitwie pod Ostro��k�. Ale w domach ich, w Luboni, w Turwi i Cza nadal �ywo oburzano si� na intrygi, kt�rymi Krukowiecki po bitwi Lipskiem odsun�� D�browskiego od naczelnego dow�dztwa. Spier raz po raz, czy wyprawa Gie�guda i Dembi�skiego na Litw� by�a po a stosunki mi�dzy stronnikami Ch�opickiego i zwolennikami Skrzyneckiego uk�ada�y si� tylko na poz�r poprawnie. Rok 48, powstanie styczniowe, to by�y osobiste, bolesne, pokrywane dyskrecj� prze�ycia. Tamte, dawniejsze, pozostawa�y zawsze aktualne i g�o�ne. Inne, nie �o�nierskie, ale r�wnie wojownicze wiano wspomnie� wnie�li w �wiat s�siedzki dwaj bracia Ko�mianowie2, gdy Stanis�aw, prezes Pozna�skiego Towarzystwa Przyjaci� Nauk, zamieszka� w Przylepkach, a Jan, tw�rca i wydawca "Przegl�du Pozna�skiego", w oddanym mu przez te�cia, gen. Ch�apowskiego, Kopaczewie. Wyro�li w cieniu stryja, g�owy i nestora literackiej szko�y klasycznej, dobyli z sakwoja��w wielkie tomy eposu o Stefanie Czarnieckim i wzorowane na georgikach, a tak wypolerowane przez Ludwika Osi�skiego, �e a� nieczytelne, Ziemia�stwo^. Niebawem pod��y� za nimi jedyny syn kasztelana Kajetana Ko�miana, Andrzej Edward, w listopadowej potrzebie agent dyplomatyczny Rz�du Narodowego w Pary�u, Zygmunta Krasi�skiego przyjaciel najbli�szy, autor subtelnych raport�w politycznych, pe�nych werwy list�w do rodziny i artyku��w w (r)Czasie�, a nade wszystko niezr�wnany gaw�dziarz, umiej�cy u�y� �ycia i bacznie je obserwowa�. Zbyt niespokojny by� to duch, by wzorem braci stryjecznych osiedla� si� na sta�e w zapad�ym zak�tku Wielkopolski. Gdy spiesz�c w 1857 r. z Warszawy do Pary�a wst�pi� na kaw� do genera�a Morawskiego w Luboni i gdy zacz�� z nim wspomina� stare dzieje, dopiero w roku 1859 ruszy� w dalsz� drog�. Genera� wita� go �artobliwym wierszem: Rzuci�e� dla nas �wiata zdradne w�dki Kielich, kwindecza, trufle i gaw�dki, Wracasz przyjazne nios�c nam uczucie, Witaj wi�c, witaj, mi�y ba�amucie, i cieszy� si� nim szczerze. Przypominali sobie, go�� i gospodarz, w toku tego dwuletniego postoju, jak to w przedpowstaniowej Warszawie wyroczni� gustu by� Ludwik Osi�ski, a uznanymi mistrzami poezji W�yk, Niemcewicz i Kajetan Ko�mian; jak w tym dostojnym gronie spotykali si� na czwartkowych obiadach u gen. Wincentego Krasi�skiego, gdzie z oburzeniem i pogardliwym �miechem przyjmowano pierwsze gminne i niezrozumia�e ballady wydane w Wilnie przez m�odego kowie�skiego profesora; jak z wolna rosn�ca s�awa i wp�yw Adama Mickiewicza zacz�y ich niepokoi�, i jak wreszcie mimo ostatecznego pogr��enia i o�mieszenia Dziad�w przez zab�jcz� parodi� Osi�skiego: Ciemno wsz�dzie, g�ucho wsz�dzie, g�upio by�o, g�upio b�dzie... we w�asnym obozie klasyk�w zmienia�y si� opinie i zarysowa�y odst�pstwa. W tym miejscu obaj przyjaciele u�miechali si� znacz�co, kryj�c z trudem, jeszcze po up�ywie lat tylu, zak�opotanie. Pami�tali, �e starszy z nich, oporny wobec ballad, otwarcie ju� s�awi� pi�kno Sonet�w krymskich i o�mieli� si� nawet rzuci� towarzyszom wyzwanie: Sk�d�e�cie to klasycy tak gniewnie zajadli Na ten biedny romantyzm od lat kilku wpadli! i dalej: Maj� oni swe b��dy, lecz i wy je macie Takie g�upstwo jest w starej, jak i w nowej szacie, Wreszcie, je�li co� znaczy wyrok s�awnych ludzi, Ka�dy rodzaj jest dobry pr�cz tego co nudzi... Darmo odpowiada� z oburzeniem Kajeran Ko�mian: Gdy r�wnie s�ynny pieniem jak Marsowym szykiem Morawski mi powiada: Nie chc� by� klasykiem! I wo�a na nie�mia�e Feba towarzysze Nie ucz si�, lecz pisz jak chcesz. A sam rak nie pisze... darmo dodawa�: (r)jak ognia z wod�, tak mnie z Mickiewiczem ��czy� nie mo�na. W�asny syn jego ulega� stopniowo urokowi litewskiego prostaka. A Franciszek Morawski brn�� dalej na drodze herezji, a� wreszcie napisa� Dworzec mego dziadka, o kt�rym w wiele lat p�niej wytworny profesor Stanis�aw Tarnowski m�wi� bardzo dyskretnie i bardzo na stronie, �e czytaj�c go po Panu Tadeuszu ma si� wra�enie, jakby mu si� odbi�o po dobrym obiedzie. Przemieniaj�ca si� stopniowo w podziw s�abo�� cz�onka warszawskiego areopagu klasyk�w dla litewskiego romantyka zostawi�a trwa�e �lady w Wielkopolsce. W sierpniu 1831 roku przebywa� tam Adam Mickiewicz. Genera� Franciszek Morawski, zatrzymany w stolicy jako minister wojny, gor�co poleca� listownie m�odego, a ju� s�awnego podr�nika swemu starszemu bratu. Mickiewicz z rekomendacji skorzysta� tym skwapliwiej, �e trafem by� pa� J�zef Morawski5, zamieszka�y w�wczas w s�siaduj�cej z jego w�asnym maj�tkiem, Oporowem, a nale��cej do genera�a Franciszka Luboni, opiekunem m�odej i pi�knej Konstancji �ubie�skiej. Tak dobrze znane mi niegdy� z wielu list�w, zapisk�w i opowiada� rodzinnych szczeg�y pobytu Mickiewicza w Luboni stan�y zn�w �ywo przed oczyma, gdy pod koniec ostatniej wojny przyniesiono mi, wyratowany z rozbitego niemieck� bomb� courtu w Londynie, pi�kny rysunek przedstawiaj�cy J�zefa Morawskiego z rodzin� w salonie lubo�skim w�a�nie w epoce, w kt�rej przyjmowali tam tw�rc� Dziad�w. Klasyczne dekoracje �cian, empirowe meble, empirowe stroje, �wiadcz� o stylu �ycia i domu, w kt�rym niespodziane wtargni�cie romantycznego wieszcza wywo�a�o wstrz�s nie mniejszy ni� zachwyt. Pa� J�zef Morawski, za Ksi�stwa Warszawskiego referendarz stanu, wycofa� si� po roku l8i^ w zacisze wiejskie, na poz�r by zaj�� si� interesami rodzinnymi, w istocie by odda� si� bez przeszk�d lekturze i studiom filozoficznym, kt�re rozwija� w wydanej nast�pnie korespondencji z przyjacielem, J�zefem Go�uchowskim. By� cz�owiekiem �agodnym, ma�om�wnym, bardzo wykszta�conym. Rej wodzi�a w domu i rodzinie jego �ona, Paula, c�rka ministra Feliksa �ubie�skiego. Pe�na wyobra�ni i temperamentu, nie pozbawiona talentu pisarskiego, lubi�a wspomina�, jak jako m�oda panienka w pa�acu Potockich w Warszawie prowadzi�a w pierwszej parze mazura przed Napoleonem; jak ku jej przera�eniu, wydaj�cy si� jej wcieleniem diab�a, stary ks. Talleyrand poprowadzi� j� tego� wieczora do kolacji; jak p�niej uchodz�c wraz z ojcem z kraju, w czasie bitwy pod Lipskiem ksi�ciu J�zefowi Poniatowskiemu, kt�ry z adiutantem wpad� zziajany i spragniony, by par� minut odpocz��, poda�a ostatni� przed �mierci� w Elsterze szklank� wody. Zgodnie z w�a�ciwym ka�demu z nich usposobieniem przyj�li pa�stwo J�zefostwo Morawscy Adama Mickiewicza, on z zainteresowaniem i przyja�ni�, ona z entuzjazmem, oboje z �yczliwo�ci� i niepokojem. �yczliwo�� uzasadniona by�a opini� wydan� przez brata i szwagra, genera�a Franciszka, niepok�j admiracj�, jak� litewski poeta objawia�, wbrew prawom ludzkim i boskim, dla m�odej, lecz zam�nej Konstancji �ubie�skiej. Co gorzej, admiracja ta nie przeszkadza�a, jak si� niebawem okaza�o, wr�cz przeciwnie, pomaga�a mu w ba�amuceniu dorastaj�cych ju� c�rek domu, z kt�rych najpi�kniejsza, Irena, wychodz�c za Karola de la Barre Bodenham z Rotherwas, stworzy� mia�a wybiegaj�cy na sto lat naprz�d precedens dla tak licznych ostatnio ma��e�stw anglo-polskich. Wi�d� wi�c m�ody litewski poeta z panem J�zefem uczone dysputy filozoficzne, czytywa� �onie jego wiersze, chodzi� z m�odzie�� na d�ugie spacery, a nade wszystko wieczorami bra� o�ywiony udzia� w grach towarzyskich, kt�re, zwane z francuska jeux d'esprit, wielce w tych czasach by�y modne. Genera� Morawski, wr�ciwszy par� lat potem z zes�ania w Wo�ogdzie, znalaz� w jakiej� zapomnianej szufladzie stos �wistk�w papieru zapisanych na przemian przez domownik�w i go�ci, a w�r�d nich Adama Mickiewicza. Na pomi�tej kartce odczyta� pytanie stawione przez jedn� z domowych panienek, zapewne pod wp�ywem coraz to gorszych wiadomo�ci o losie powstania: Co czyni rolnik, gdy grad zbije mu nadziej� �niw? i odpowied� Mickiewicza: sieje na nowo. S�owa te, wplecione w zatytu�owany Nadzieja wiersz Franciszka Morawskiego, obiec mia�y ca�� Polsk�. Pani Konstancja �ubie�ska liczy�a w Wielkopolsce wielu krewnych i znajomych. Lubi�a ich odwiedza�, a ka�da zmiana miejsca jej pobytu powodowa�a now� w�dr�wk� romantycznego admiratora. Rzemiennym dyszlem je�dzi� Mickiewicz od Luboni Morawskich do �mie�owa Gorze�skich, od Kopaszewa Sk�rzewskich do Choryni Taczanowskich i Komarzewa Bojanowskich, od Objezierza Tum�w do Lubosrronia, gdzie wita� go Stefan Garczy�ski6. Raz zbli�a� si�, raz oddala� od b�d�cej w�a�ciwym celem jego podr�y granicy p�on�cego w ogniu powsta�czym Kr�lestwa. Wielki musia� by� jego urok osobisty, je�li ci wielkopolscy ziemianie, ma�o z natury wyrozumiali dla pozama��e�skich mi�ostek, je�li ci z tradycji rodzinnej gospodarze i �o�nierze, z kt�rych ka�dy prawie mia� syna lub brata w powstaniu, witali go z otwartymi r�koma i niemal z nabo�e�stwem. Wspomnienie jego wros�o w okolic�, wzbogaci�o jej legend�, przybiera�o z latami coraz wyrazistsze kszta�ty i kolory. Ile� wypad�o mi w dzieci�stwie ogl�da� d�b�w, pod kt�rymi pisa� Mickiewicz, pokoi, kt�re zamieszkiwa�, album�w, w kt�rych zostawi� jaki� wiersz lub aforyzm. Przyzna� trzeba, �e ta litewsko-wielkopolska sielanka by�a obustronna. Jeszcze dzi� czytaj�c i odczytuj�c Pana Tadeusza, gdy przypominam sobie, �e Wojski sw�j kunszt kucharski czerpa� z ksi��ki przywiezionej z Kopaszewa, gdy s�ucham, jak Protazy poucza Gerwazego, �e intercyz� zako�czy� proces sw�j (r)z Kwileckimi Turno�, gdy znajduj� jak gdyby o ile� wcze�niejsze echo tylokrotnych w�asnych polowa� (r)w lasach Objezierza�, wydaje mi si� nieraz, �e ten Ostatni zajazd na Litwie rodzinnymi, pozna�skimi po�yska barwami. Tam w�a�nie Salom Asz na zje�dzie Pen-Clubu wyznawa� pisarzom polskim, �e Wis�a szemrze dla� po �ydowsku. Ale bo te� nie tylko, �e (r)...po owym zwyci�stwie, prawie wszyscy Dobrzy�scy schronili si� w Ksi�stwie"; co prawda Warszawskim, nie Pozna�skim. Ile� wielkopolskich postaci, anegdot, dykteryjek wsi�k�o w mury Soplicowa! Wieloletni, wci�� od�ywaj�cy, a nigdy nie rozstrzygni�ty sp�r mi�dzy Ksawerym a Ka- likstem Bojanowskim, o go�cze zalety posiadanych przez ka�dego z braci chart�w, stanowi chyba najbardziej znany przyk�ad tych opowie�ci, kt�re zrodzone gdzie� mi�dzy Wart� a Odr� dopiero w Panu Tadeuszu uzyska�y litewskie obywatelstwo. �ycie nawet wielkich poet�w w okresach rozdarcia mi�dzy zewem mi�o�ci a patriotycznym obowi�zkiem nie sk�ada si� z samych wzlot�w. Mickiewicz potrafi� robion� mu przez Kajetana Ko�miana reputacj� prostactwa uzasadni� wybrykami bardziej urwisowskiego ni� salonowego humoru. W Objezierzu przyjmowano go w pi�knej, za Stanis�awa Augusta stawianej rezydencji. Dopiero przyszli dziedzice mieli przebudowuj�c pa�ac zepsu� jego klasyczne linie, a ulepszy� sanitarne urz�dzenia. W roku 1831 ograniczy�y si� one do zacisznej �wi�tyni dumania, zaopatrzonej w dwoje drzwi i do tego okr�g�ej, bo o dziwo! oplecionej wiod�cymi do aparrament�w pierwszego pi�tra g��wnymi schodami. Zbli�ony system, zachowany jako curiosum architektoniczne, widzia�em jeszcze kilkana�cie lat temu w bli�niaczo do Objezierza podobnym domu rodzinnym ambasadora J�zefa Lipskiego7 w Lewkowie. Kt�rej� nocy Mickiewicz zb��dziwszy dotar� nieoczekiwanie do znajduj�cych si� za schodami drugich drzwi usilnie poszukiwanego przybytku. Z triumfem napisa� na nich kred�: Czy od ty�u, czy od przodka, zawsze trafisz do wychodka. Po wyje�dzie jego namy�lano si� d�ugo, czy drzwi nie wyj�� z zawias�w i nie z�o�y� do rodzinnego archiwum. �wiadczy�yby tam dodatkowo o r�nicach zarysowuj�cych si� mi�dzy klasykami a romantykami nie tylko, gdy byli wznio�li, ale i w�wczas, gdy beztrosko si� �miali. W jednym z nie publikowanych dot�d list�w Franciszka Morawskiego opowiada Kajetan Ko�mian potoczystym wierszem przygody nad wyraz ma�o przystojne. Niekt�re ust�py brzmi� tak niedwuznacznie, �e Boy w St�wkach by si� ich nie powstydzi�. W ka�dym obrazie, w ka�dym okre�leniu czu� jednak trosk� autora, by wyszukan� form� pokry� wyuzdanie tre�ci. Chwyta �ycie na gor�cym nieraz uczynku, ale chwyta je r�k� odzian� w r�kawiczk�. Pisze g�sim pi�rem na welinowym papierze, nie kred� na drzwiach wychodka. Przeniesiona w trywialniejsz� dziedzin� zaznacza si� tu ta sama rozbie�no��, kt�ra sprawi�a, i� ju� w zaraniu romantyzmu autor Ziemia�stwa skar�y� si� z gorzk� ironi�: ...precz wi�c Grecy z Parnasu, precz Rzymian prawid�a, Nasz Helikon za piecem, a muzy u byd�a... a Mickiewicz w tyle bli�szej nam, przepi�knej inwokacji, ark� przymierza mi�dzy dawnymi a nowymi laty uczyni� mia� z pie�ni gminnej. Za Stanis�awom Bali�skim8 m�g�bym o moich rodzinnych stronach powiedzie�, �e (r)poeci przeszli tamt�dy, zmienili ziemi� w legendy". Na wierszach Ko�miana i Franciszka Morawskiego niemal�e uczy�em si� czyta�. Wspominki o Adamie Mickiewiczu wype�nia�y ca�e s�siedztwo. Pa� Zygmunt Krasi�ski patrza� na mnie z fotografii na biurku i sztychu na �cianie; dwie grube paczki jego list�w odes�a�em do Rogalina dopiero, gdy Adam Z�rowski9 zaczyna� przygotowywa� ich wydanie. Zosta� mi nawet wtedy przywieziony przez mego dziadka z zagranicy w podszewce od p�aszcza - bo Nieznany Poeta lubi� konspiracj� i tajemniczo�� - r�kopis wiersza: .. .Je�eli dot�d jedno dumne jeszcze Bija gdzie� serce na tej sm�tnej ziemi... Jedynie przemilczanego Juliusza S�owackiego odkry�em p�niej i zupe�nie samodzielnie. Za to prze�ycie nie mniej wdzi�czny jestem mojej rodzinie ni� za pozostawion� mi spu�cizn� wspomnie� i tradycji. Wyrwa� si� z ich zaczarowanego ko�a dopom�g� mi w�a�nie S�owacki. Co prawda si�� przyzwyczajenia pr�bowa�em jeszcze nieraz do okalaj�cego mnie nowego �wiata stosowa� wpojone w dzieci�stwie normy i kryteria, ale z biegiem czasu zbyt wiele przesta�o si� zgadza�. Nie zgadza�o si�, pomimo �e w Krakowie, kt�ry wyr�s� na Mekk� literack� mojej generacji, natrafiali�my ci�gle na analogi� z przedpowstaniow� Warszaw�. Miejsce klasycznej warszawskiej (r)Astrei� brat dodatek literacki do (r)Czasu�, potem w pewnej mierze "Przegl�d Polski�. Przeciwstawia�a im si� jak Melitele Ody�ca, tylko skuteczniej i trwalej, budz�ca nasz zachwyt (r)Chimera�. Ber�o arbitra elegantiarum, niegdy� dzier�one przez Ludwika Osi�skiego, znalaz�o si� jakby z urz�du w r�kach Stanis�awa Tarnowskiego. Zn�w zamienia�a si� katedra literatury w trybun�, z kt�rej pada�y przybrane w pi�kn� form� nieodwo�alne wyroki i zn�w nie waha� si� sam dostojny profesor wst�powa� w szranki polemiczne, by zr�cznie uj�t� parodi� o�mieszy� i pogr��y� bezczeszcz�cych �wi�tyni� sztuki m�odych barbarzy�c�w. Mi�dzy Osi�skiego (r).. .g�upio by�o, g�upio b�dzie...� a Tarnowskiego Czy��cem S�owackiego nie ma r�nicy ani intencji, ani metody, ani te� skutku. Jak Mickiewicz, tak opar� si� Wyspia�ski gromom krytyki i zatrutym strza�om szyderstwa. Lecz co w walce tej musia�o dziwi� i niepokoi�, to �e pozycje wyj�ciowe zdawa�y si� odwr�cone. Wesele, Wyzwolenie g�osi�y nakaz przezwyci�enia pokus romantyzmu. Nie staremu profesorowi przychodzi�y w sukurs boginie greckiego Olimpu, ale m�odemu �wi�tynioburcy. Zda�o si�, �e za jego spraw� sza� ogarn�� niebo i ziemi� i �e pod uderzeniami zrodzonego w jego pracowni huraganu ulane z najtwardszego stopu formy skr�caj� si� w bardziej jeszcze polskim ni� secesyjnym spazmie, a ustalone przez generacje poj�cia zaczynaj� wirowa� jak zesch�e, opadaj�ce jesieni� li�cie. Wtenczas dopiero spogl�daj�c wstecz dostrzegli�my, �e przyw�dca polskiego romantyzmu sta� si� pi�miennictwa polskiego najznamienitszym klasykiem. A niewiele p�niej, z dala od placu boju, us�yszeli�my znacznie cichszy, mniej porywaj�cy, ale dziwnie wybiegaj�cy w przysz�o�� i dojrzale brzmi�cy g�os lwowskiego poety: ...nie dla przechodni�w cie� rzucaj� drzewa stoj�ce w s�o�cu... Wojna, ju� nie literacka, ale ta, o kt�r� modli� si� Mickiewicz, wojna lud�w, wyp�oszy�a nas na lata z krakowskich kawiar� i sal bibliotecznych. Jej zwyci�ski koniec wyp�oszy� z Krakowa poezj�. Sp�yn�a Wis�� do Warszawy. W miejscu, sk�d bra� sw�j pocz�tek, zamkn�� si� dla mnie kr�g wspomnie� wiod�cy poprzez Wielkopolsk� i gr�d podwawelski. Zamkn�� si� r�wnocze�nie, co wykracza poza ramy prze�y� osobistych, kr�g inny. W komedii francuskiej stara markiza na zapytanie, dlaczego Ludwika Filipa uwa�a za najwi�kszego w dziejach monarch�, odpowiada po prostu: bo za jego panowania mia�am dwadzie�cia lat. Zastanawia�em si�, czy nie daj� si� uwie�� tym samym uczuciom, twierdz�c, �e dopiero w roku 1918 zako�czy� si� w naszej literaturze wiek dziewi�tnasty i rozpocz�a nowa, odr�bna, tchn�ca nowym �yciem era. Niestety, mo�e nie nadmierna, ale wa��ca zw�aszcza za m�odu r�nica wieku mi�dzy moim pokoleniem a poetami Pikadora i Skamandra chroni mnie od takiego zarzutu. W�a�nie to, �e my, nieco starsi, wychowani za drutem kolczastym wspomnie� w niewolnym kraju, cho� ju� przez Wyspia�skiego poderwani do buntu przeciw zasiekom, dopiero w g�osie m�odszych od nas odnale�li�my nasz w�asny g�os - to zdaje mi si� �wiadczy� o prawdzie i sile polskiego poetyckiego risorgimento. Trafnie powiedzia� Lecho�, �e aby znale�� miar� nowo�ci, trzeba wch�on�� w siebie przesz�o��. Ksi��ka, kt�r� on w�a�nie trzyma w r�ku na portrecie Kramsztyka, mog�aby i powinna by nawet by� Panem Tadeuszem. Zwi�zki Bali�skiego ze S�owackim biegn� nie tylko poprzez Ludwik� �niadeck�. Ale i dziedzictwa dawniejszej, przedromantycznej epoki nie wyrzekli si� skamandryci. Czy� Wierzy�skiego Laur olimpijskim. by�by zyska� aplauzu wsp�biesiadnik�w gen. Wincentego Krasi�skiego? Sam Ludwik Osi�ski znalaz�by si� w k�opocie, gdyby mu przysz�o poprawi� nieskalany, tryskaj�cy jak bia�a fontanna heksametr pie�ni o Karolu Hoffie. Czy� apostrofa do n�g (r)nadziei mi�o�ci i obietnicy kochania" nie wywodzi si� z tego samego Owidiuszowskiego Ars amandi, co zawarta w li�cie do Franciszka Morawskiego wzmianka Ko�miana o dzielno�ci, (r)kt�r� na dziewczynie po pi�� razy przeszytej wykaza� w Lublinie"? I czy� wreszcie nie jest znamiennym, �e jedna z najg��bszych skarg, jakie poezja polska wyszlocha�a po kl�sce wrze�niowej, obiecuje w ja�niejszej wizji przysz�o��, i� (r)...wtedy w g�szczu pinii zobaczysz kszta�t klasycznych linii, Aten� z�ot� po�r�d ska��? Na prawie polski krajobraz zapada wczesna lotary�ska jesie�. (r)... Teraz siano skoszone na ��kach si� grabi..." Z jego zapachu i z mgie� wstaj�cych o zmroku na obrza�skim bagnie zrodzi�y si� te wspomnienia. M�j pradziad na wp� kpi�co, na wp� rzewnie kaza� szczyci� si� ogrodnikowi, �e (r).. .po tym mo�cie jaki� pa� Mickiewi