13162

Szczegóły
Tytuł 13162
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13162 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13162 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13162 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kazimiera Iłakowiczówna Wiersze I jeszcze co będę miała 10 Chmury 10 Zdrada 11 Chore serce 11 Migdałowe kwiecie 11 Bose dziewczątko 11 O jesieni, jesieni 12 Gdyby się uczepić 12 Po co te wiersze... 13 Kochankowie szukają ucieczki w śmierci 13 Połów 14 Preludium wiosenne 14 Taki szlak 14 Chwila ciszy 15 O gwiazdę kojącej pogody 15 Lampa z dziecinnych lat 16 Niepokojczyk 16 Anioł Stróż 17 Rozstanie 17 Ćma 17 Kwitnienie lip 17 Na głazie 18 Słodkie zielone słówka 18 Kołysanka lipowa 18 Rzeka 19 Zielona bransoletka 19 Gamma 20 Uśmiech 20 Jest taki błękit 20 Noc 21 Ocalenie 21 Połów 22 Gwiaździsty wzór 22 Duch i ciało 22 Niebo 22 Obrona 23 Bóg szczęśliwych 23 Pułapka 24 Przechadzka 24 Popiół 25 Biała róża 25 Z psami 25 Perły 26 Fermata 26 Upiór 26 Mgły i słowik 27 Pole kapuściane 27 Z nurtem 27 Zwycięstwo 28 Cudowny kołacz 28 Bezlistna pamięć 28 Śmierć 29 Jesienny żart 29 Cierń 30 Modlitwa za wichry 30 O słowikach 30 Odejście 31 Modlitwa w tłoku 31 Obręcz słów 32 Kraska i Europa 32 Zimne perły 32 Nad Samoszem 33 Grób polskiego żołnierza 33 Lament 33 Wyschła rzeka 34 Białość 34 Nie mogę pisać 34 Odejdę od ziemi nieludzkiej... 35 Zdarło się życie... 35 W pokoju będzie ciemno 36 Śmierć kładzie zasłonę 36 Jeszcze na tym wietrze... 36 Tuż obok Boga 37 Spójrz czystymi oczyma... 37 Miejsce, gdzie padnę 37 Nad niewiedzą 38 Niektórzy 38 Nie ma dla mnie miejsca... 38 Zagniećcie pajęczyny 39 Rozmowa 39 Bywają i takie wiersze 40 Kłos 40 Wrona 40 W Dewonie dalekim 41 Nierówny ścieg 41 Czerwone serce 42 Nic nie jest miłe 42 Przeszedł po łąkach zachód 42 Złoty brewiarz 43 Złudzenia i rzeczywistość 43 Modlitwa za lotnictwo 43 Wykorzenienie 44 Szept 44 Gdyby się nauczyć 44 Odejście w tło 45 Niedojrzałość 45 Wspomnienie 45 Grzechy cudze 46 Niechby ta jedna nić... 46 Słowik i księżyc 46 Jaskry 47 Baj 47 Czarownica 48 U studni 48 Lato 48 Trzy struny 49 A ta dudka z zielonej wierzbiny... 49 Zła wróżba 50 Śnieg 51 Powrót 51 Moje rzeki 52 Rózia 52 Bezpieczna godzina 53 Słowik litewski 53 Muzyka nad Powiślem 54 Oczekiwanie 55 Zniszczenie 55 Wszystkie pocałunki pachną prochem 56 Męka 56 Na złotej linie 56 Gdynia i Gdańsk 57 Do Matki Boskiej ukrytej 58 List z wyspy zgubionej 58 Skąd tutaj śpiewać 59 Umarli... znajomi... kochani... 59 Ofiarowanie 60 Jedwabny lśniący sznur 60 Żołnierski grób 61 Rusałki 61 Pokusa 62 Chcę, abyś zginął 62 List 63 Pejzaż 63 Wyszumiało 64 Piosenka 64 Diabeł 65 Sen 65 Ostatnia próba 66 Niepowrotne 66 Jak lampka... 67 Urocznica 67 Tanecznice 67 Ocalony płomień 68 Melodia 69 * * * 69 Tęsknota 69 Po ciężkim śnie pieszczoty 70 Dziedzictwo 70 Kaprys 70 Sam na sam 71 Miłość 71 Serce 71 Rozstanie 71 Róże 72 Kolorowe bańki 73 Obrachunek 73 Czary 74 Puste tygodnie 74 Miłość 74 Miłość 75 Miłość 76 Miłość 76 Bezpieczny dom 77 Wspomnienie 77 Twoje 78 Schadzka 78 Rozłączenie 79 Nie będzie... 79 Po zwycięstwo 79 Nie śmierć, lecz miłość... 80 Bóg jest wszędzie 80 Wszystkie serca... 81 Bóg jest także z nimi... 81 Miłość 81 Koniec 82 Zamiast modlitwy 82 Silniejsza niż moja niewiara 83 I znowu, znowu... 83 Wątpliwość 84 Najlepiej 84 Co się stać musi 84 Jak przechować miłość 85 Absurd o kulawym psie 85 Anna 86 Maciej 87 Aleksander 88 Konrad 89 Ignacy 89 Jerzy 90 Andrzej 90 Weronika 90 Teresa 91 Barbara 91 Magdalena 92 Paweł 92 Wojciech 93 Władysław 93 Jaś 93 Franciszek 94 Gryzelda 94 Helena 95 Krystyna 95 Ewa 95 Kinga 96 Henryk 96 Dominik 97 Tomasz 97 Michał 97 Zofia 98 Marysia 98 Matylda 99 Dorota 99 Wanda 100 Stanisław 100 Jan 100 Stefan 101 Kajetan 101 Tadeusz 102 Kazimiera 102 Izabella 103 Marta 103 Jadwiga 104 Monika 104 Roman 104 Karol 105 Konstanty 105 Roger 106 Adam 106 Elżbieta 107 Katarzyna 107 Tekla 108 Julia 108 Irena 108 Jakub 109 Tytus 109 Juliusz 110 Klemens 110 August 111 Brygida 112 Cecylia 112 Małgorzata 113 Łucja 113 Natalia 113 Sebastian 114 Kazimierz 114 Lucjan 115 Artur 115 Robert 116 Janina 116 Alina 117 Hortensja 118 Estera 118 Eugenia 118 Witold 119 Piotr 120 Baltazar 120 Alfred 121 Antoni 121 Judyta 122 Olga 122 Filomena 123 Franciszka 123 Adela 124 Jacek 124 Hieronim 124 Ludwik 125 Krzysztof 126 Eugeniusz 126 Nina 127 Urszula 127 Marianna 128 Jolanta 128 Aniela 129 Wacław 129 Gustaw 130 Eustachy 130 Leon 131 Waleria 131 Zuzanna 132 Salomea 132 Karolina 133 Alicja 133 Maria 134 Ikarowe loty 134 Bunt młodości 135 * * * 136 W jarzmie 136 Błogosławieństwo 137 Na gościńcu 137 Zakończenie 138 Zostanie... 139 Desolation 139 Nie stało osła i wołu 140 A cóż to przywieźli?... 140 W wigilię powrotu 141 W wigilię powrotu 141 Fragment 142 Modlitwa 142 Słyszcie, jak się Polska modli 143 Czy pamiętacie? 144 Przelotne ptaki 145 Stało się serce moje jako wosk topniejący wpośród żywota mego. 146 Przestańcie płakać, smoki! 148 Bądźcie wy ze mną... 148 Przebudzenie 149 Jak sobie niektóra biedota wyobraża niebo 149 Badyle 150 Śmierć Feniksa 151 Znalezienie lwa 152 Lew przeszkadza 153 Przechadzka 153 Łabędzi podwieczorek 154 Wszystko, co będę miała 154 W pustyni 155 Pożegnanie 156 Nie chcę nic wiedzieć o gwiazdach 156 Nieżyczliwy zwierzchnik 157 O szyby, szyby... 157 Straż 158 Beztroska 158 Kurier z Zachodu 159 Desperation 159 Pejzaż 159 Zjawa leśna 160 Święta Róża - Zbigniew Herbert 160 Szpalery 160 Śmierć róż 161 Anioły 161 Zamęczonemu... 162 Pobojowisko - Kazimiera Iłłakowiczówna 162 Umarła siostrzyczka 163 Śmierć 187 Gosposia 196 Władysław Warneńczyk rozmawia z ojcem swym, Jagiełłą 202 Kraków oczekuje powrotu Władysława Warneńczyka 203 Elżbieta - narzeczona 214 Sowiecki pogrzeb 243 Pogrom w Kolozsvárze* 249 Jest w Poznaniu... 266 Jaworowa kołysanka dla holenderskiego królewiątka 269 Nostalgia 270 Kto wie, czy się ocknie... 271 Kiedy wół i osieł... 271 Stary koniuch Jędroszyk 272 Kiedy osieł ogrzewał... 272 Betlejemski wół 272 Gwiazda prostaczków i królów 273 Kolędnicy 274 Śpiewała Matka ubożuchna do snu... 274 Jak to się stało... 274 Niósł ją pastuszek... 275 Śniło się kurze pstrej... 275 Kolęda żałosna 276 Kolędy z Anglii 276 Odpowiedź Kajetanowi Dzierżykraj-Morawskiemu 277 Catowi 277 Dola piosenki 278 Spust w hucie 278 Bigotki 279 Jest taka senność... 279 Przypowieść 279 Czerwony dom 280 Siostrzana miłość 280 Marek Aureliusz i niektórzy 281 Młodość 281 Poeta i natchnienie 281 ZGODA 281 Pracowity i leń 282 Coś gminnego 282 Dwa ptaki 282 O wybielenie 283 O prawdę i piękno 283 Co z tym barokiem! 283 Legendy 284 Reginka i pluskwa 284 Jedyna wada 284 Pluskwa i literat 285 Bez wyjścia 285 Jako taki 285 Lala, Lila i Lola 286 Smakosz i jagody 286 Chluba 286 Szatan i baby 286 Żona klasyka 287 Co wolno wojewodzie... 287 Róża i stokrotka 287 Narcyz i fiołek 288 Wojna Białej i Czerwonej Róży 289 Inny kopciuszek 290 Sokół, drozd i samarytanka 291 Symbolizm witryn 291 Remont i remanent 292 Trochę liści 292 Melodia człowieka 293 Sznurki deszczu... 293 Nieistnienie 294 Nie śmierć, lecz miłość... 294 Wypowiedź 294 Krystalizacja niepełna 295 Notatka 295 Daj mi złagodnieć 296 Chrystusowa droga 296 Kot i anioł 296 Kot i wiatr 297 Licho 297 Zielony kubeł 297 Obrazy i mistrz 297 Wątrobiarz 298 Dwaj i muza 298 Zwyciężony 298 Samobójca 299 Złoty relikwiarz 299 Zapadnięta mogiła 299 Matka Boska Świętomarcińska 300 Zaskoczeni, umęczeni... 300 Zapóżniona 301 Diabły na Tumskim Ostrowiu 301 Kto tam był? 302 Zapomniana mogiła 302 Jesień w Poznaniu 302 Kości 303 Matka Boska Pominięta 303 Profesor i cień 303 Bibliotekarki 304 Widok z okna 304 Marzenia 304 Kiedy tramwajarz... 304 Przed noclegiem 305 Warta 305 Wagary 306 Bambereczka 306 Bamberki po procesji 306 Dobre chęci 307 Spraw, żeby dzień... 307 Krysi z "Rymów dziecięcych" 308 Do świętej Cecylii 309 Do świętego Krzysztofa 309 Nie umiem z aniołami... 309 Skarży się najmłodsza córka Noego: 310 Hagar 310 Miphiboseth 310 Nierządnica Rahab 311 Do przyjaciół 311 Znikomość 312 Fontanna 312 Posąg 312 Pod koniec 312 Skamieniałość 313 Wzorek 313 Kształty 313 Warsztatowo 314 Przed zawałem 314 Kwaterunki 314 Przydział 315 Szyfrem... 316 Pewność 316 Przestroga 316 Zła taktyka 317 Dość wyznań 317 Ci, którzy... 317 Nie dają przejść... 318 Topole wysmukłe 318 List do brata w Ameryce od Walerci ze wsi Maciejowiec pow. lwóweckiego 318 Listonoszka Lodzia 319 Leciutkie abecadło dla wycieczek po Poznaniu 321 Łabędzica 325 Kormorany i łabędzie 325 Zatkane uszy 326 Obłok 326 IWAN KRYŁOW - Kot i słowik 326 IWAN KRYŁOW Orzeł i kukułka 327 Jesień 328 Pejzaż 328 Słoneczny puch 329 Bożek 329 Dąb 329 Skarga stworu 330 Branka 330 Anioł w brzozę zmieniony 331 W rajskim ogrodzie 331 Płacz 332 Chwast 332 Ukryta broń 332 Pomiędzy sercem a klonowym liściem... 333 Liście klonowe 333 Trawy i kwiaty 333 Pożar torfów 333 Obłęd 334 Spacer 334 Liście 335 Brzozy 335 Śmierć na Szumawie 335 Najdłuższa miłość 336 Klęska lata 336 Naprzeciwko wyspy Locrum 337 Jabłonie 337 Bukiet 337 Listy z Norwegii 338 Pajęczyny 339 Susza 339 Narcyzy w lesie 340 Bezsilne ręce 340 Czuję przemijanie 340 Z cyklu "Jarzębiny" 341 Liście... 341 ATANAZY FET Noc 342 JÓZEF von EICHENDORFF Na śmierć synka 342 JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Mignon 343 JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Wędrujący dzwon 343 ALEKSANDER PETÖFI Stoję na rozdrożu... 344 ANDRZEJ ADY Pieśń wiślana 344 ANDRZEJ ADY Trzeba nam Mohaczu 345 LUDWIK APRILY Poszła w ogród 345 LUDWIK APRILY Antygona* 346 MICHAŁ EMINESCU O mamo 347 EMILY DICKINSON * * * 347 EMILY DICKINSON * * * 348 EMILY DICKINSON * * * 348 FRYDERYK SZYLLER Wallenstein 348 I jeszcze co będę miała Będę miała grubego bankiera z sercem czasem troszeczkę chorem, kilka razy w tygodniu odwiedzić mnie przyjedzie w karecie wieczorem. Będzie nosił śliczne krawaty, krągły monokl w nieżywym oku i herbową, kosztowną pieczęć na ogromnym złotym breloku. Przy kolacji mu twarz zaświeci w purpurowe i białe plamy, a ja rękę jego ścisnę czulej na znak... jak się bardzo kochamy. Od wypitych przy kawie trunków tak wesoło się wszystko troi! I pójdziemy jak para gołąbków do zacisznych dalszych pokoi. -------------------------------------------------------------------------------- Chmury Ach, jak chmury niziutko stoją! Kocham cię, lecz nie będę twoja... Kocham cię, serce we mnie broczy... Niech nie patrzę dłużej w twoje oczy! Chmury wiszą z mgłą po połowie, Bóg - za nimi, nikt się nie dowie... Nic nie czuję, nie wiem, nie słyszę, usta twe coraz bliższe, bliższe... Kartki Miłosne, Sternik 1994 Warszawa -------------------------------------------------------------------------------- Zdrada Kochanek odejdzie, bo musi kochankę zdradzić, tak już jest, że nie może bez tego sobie poradzić, bo zatęskni się na śmierć inaczej. ...A nigdy już nie będzie to samo, chociaż się mu przebaczy, i chociaż się zostanie wierną do ostatka - to nie będzie kochać miła, to kocha już tylko matka. -------------------------------------------------------------------------------- Chore serce Serce przez jastrzębia rozdarte przestało boleć; może jeszcze odkwitnąć zechce, może się rozraduje powoli. Podaje mu książki, miód, mleko, łagodne akwarele... Leż mi cichutko; uderzaj niegłośno, może cię rozweselę! -------------------------------------------------------------------------------- Migdałowe kwiecie Padają mi przekwitłe kwiateczki migdałowe na posmutniałą duszę, na opuszczoną głowę. Przedwczoraj były w pączkach, w rozkwicie-wczoraj z rana, a teraz gęstym śniegiem lecą mi na kolana. ...Na pierś, na twarz, na ręce, na serce i na głowę padają mi przekwitłe płateczki migdałowe. -------------------------------------------------------------------------------- Bose dziewczątko Wyszłam sama na sad przez rosę a dokoła i w górze - mgła, Idzie za mną dziewczątko bose, idzie za mną i gra, Wszystkie róże schylone stoją i ugina się biały bez... Jakże poznać skrzypeczkę moją? Struny - ciężkie od łez! Siwe oczy, jak śnieg sukienka i błękitny u czoła krąg, jedna struna po drugiej pęka i wypada jej z rąk, Śmierć cichutko gotuje kosę, a dokoła i w górze - mgła... Idzie za mną dziewczątko bose, idzie za mną i gra. -------------------------------------------------------------------------------- O jesieni, jesieni Niech się wszystko odnowi, odmieni... O jesieni, jesieni, jesieni... Niech się nocą do głębi przezroczą nowe gwiazdy urodzą czy stoczą, niech się spełni, co się nieodstanie, choćby krzywda, choćby ból bez miary, niesłychane dla serca ofiary, gniew czy miłość, życie czy skonanie, niech się tylko coś prędko odmieni. O jesieni!... jesieni!... jesieni... Ja chcę burzy, żeby we mnie z siłą znowu serce gorzało i biło, żeby życie uniosło mnie całą i jak trzcinę w objęciu łamało! Nie trzymajcie, nie wchodźcie mi w drogę, już się tyle rozprysło wędzideł... Ja chcę szczęścia i bólu, i skrzydeł i tak dłużej nie mogę, nie mogę! Niech się wszystko odnowi, odmieni!... O jesieni!... jesieni!... jesieni! -------------------------------------------------------------------------------- Gdyby się uczepić Gdyby się uczepić piosenki, pokołysać się w chmurze zawisłej, może by się dało dokołysać, dokręcić znad Warty aż nad Wisłę, tam na piach taki piaszczysty. Siąść by sobie z obdartusami, o niczym z nimi nie gadać... ... Bo zimno, bo wiatr, bo można czasami urwać się, bo tak się składa na Powiślu... Ni to deszcz, ni ballada. Może w ten sposób powrócić niewidzialnie, niesłyszalnie dla Warszawy, wszystkie piórka wędrownicze zrzucić, włożyć odzież biedną, odzież dawną, poszarpaną w sławie i niesławie? Może by się jeszcze raz przynęcić, gdyby się uwiesić piosenki -------------------------------------------------------------------------------- Po co te wiersze... Zamarzam runią zieloną, nie wiem jakiego zboża, nie pomnę, skąd mnie rzucono, kto rzucił i o jakiej porze. Nie wiem, czym wychynę spod zimy, pszenicą? żytem? owsem? ... Piaski i dymy, dymy i gliny, a wszystko - obce. Poruszam źdźbłem jeszcze żywym, z tych, co nie zmarzły, najszerszym... A ty się jeszcze dziwisz, po co te wiersze! -------------------------------------------------------------------------------- Kochankowie szukają ucieczki w śmierci Nic ode złego zbawić nas nie może... Lekko ci ręce na włosach położę, moje kochanie, wdzięczny, że DZISIAJ dobiegło do końca, bo jutro może znajoma twarz słońca dla nas nie wstanie. Odpuść mi gorzkie łzy twe i męczarnie: nim słońce zgaśnie, nim nas noc ogarnie, ciemność - zabije, za wszystkie męki i za wszystkie winy ramiona białe, ptaku mój jedyny, zarzuć na szyję! Przeminął w przeszłość dzień radością żyzny, zostało w ręku troszeczkę trucizny - dosyć na dwoje... Rozchyl ust bladych żałosne korale, razem pójdziemy pod najgłebszą falę, o szczęście moje! -------------------------------------------------------------------------------- Połów Od czarnej słodyczy, jedwabnych snów dusza powstaje i tęskni znów, i wije wianki, i powrozy wije, i zarzuca je gwiazdom i księżycom na szyje; wychodzi z ciała na niebieski połów i wraca z siecią pełną ptaków i aniołów. -------------------------------------------------------------------------------- Preludium wiosenne Za fijołkami, za liśćmi mokremi, za zapachem poruszonej ziemi idzie dusza w ciemność, deszcz, wygnanie. Za niziutką trawką, drobną, krzywą, za wierzbiną ledwie, ledwie żywą idzie dusza na ziąb, a głód, na tułactwo bezdrożne, Nisko, nisko czarne wronie, kawcze, krucze skrzydła zawisły, nadsłuchują, patrzą, patrzą, podpatrują, dzioby proste, ostre gotują. Za fijołkami, za liśćmi mokrymi, za wodami nisko rozlanymi, za wołaniem ptasim tuż nad wodą, za przedwiośniem, za porankiem, za urodą idzie dusza w ciemność na ziąb, na deszcz, na głód, na wygnanie. -------------------------------------------------------------------------------- Taki szlak Ptaki, ptaki, powietrzne posłańce, mewy, mewy, powietrzne zdobniki, narysujcie lecąc takie wzory, żeby przez was sięgnąć można kraju, kędy ptaki takich mórz nie znają. Wyciągnijcie bystry szlak ozdobny, żeby on się aż do domu dobył. Nie zostało tam niemowlę słabiutkie ani matka została przy skonaniu, ani brat się męczy w zamknięciu, ani pies wierny skuczy na powrozie. Nie został tam żaden żal zapiekły, żadna skrucha ani żadna pokuta - ale, ptaki, powietrzne posłańce, narysujcie lotem takie wzory, żeby przez nie sięgnąć można kraju. -------------------------------------------------------------------------------- Chwila ciszy Włos każdy brzęczy jak struna dotknięta włos jasny, cienki Kręcą się, kręcą jak młode dziewczęta białe wisienki Włos każdy śpiewa pod ręką jak pszczoła w wielkim kielichu Weszły tańczące konwalie do koła, nucą po cichu Grają i brzęczą - długi włos w warkoczu drobny - u skroni... Bez utkwił we mnie sto tysięcy oczu i także dzwoni. -------------------------------------------------------------------------------- O gwiazdę kojącej pogody O gwiazdę kojącej pogody, o źródło żywiącej wody, o gałęzie kwitnące wiśniowe - żeby je podłożyć pod głowę - - proszę cię, Chryste. O drzewa wysokie w podwórzu, o zbawienie od dymu i kurzu, żeby była w pogotowiu zasłona przezroczysta, w złote wzory zdobiona - proszę cię, Chryste. Nie o serce, nie o serce czyste, lecz o pióra, o pióreczka pawie, żeby oczy zasłaniać na jawie, by się chwiały, chwiały - kołysały i nic więcej oczy nie widziały - proszę cię, Chryste. -------------------------------------------------------------------------------- Lampa z dziecinnych lat Była biała lampa z wytłoczonym krajobrazem, grzała, usypiała i dzwoniła zarazem, świecił na niej księżyc, domek z jasnym okienkiem, dym ulatywał u góry pasmem takim cienkiem. Przemytnicy szli, jodły gór im sprzyjały, padał z przełęczy w przepaść potok jak mleko biały; przemytnicy szli długim, długim jak wąż korowodem, most przez rzekę leżał, woda świeciła pod spodem. O dzwonie, dzwonie lampy, o głębokie przeciągłe dudnienie, o, matczyne na włosach ręce, na szyi, na policzkach tchnienie, sucharek z lukrem przy twarzy, w czekoladzie dwie małe pięście i przez całą noc na sercu bijącym szczęście, skrzydlate szczęście. -------------------------------------------------------------------------------- Niepokojczyk Wybiega z oddali, z mroków i nie chce tam wrócić znów, chwyta się woni wiszących i chwyta się skrzydeł sów... I przytula się do kolan klęczących i pyta, i pyta, i pyta: "Czy to jeszcze północ, czy to jeszcze przepaść? czy jeszcze rano nie świta?!" Wypełza spod jaśminów w ogrodzie, zarzuca w powietrze sieć, z potem do ramienia się garnie i zaczyna przy twarzy drżeć. I wypuszcza płacząc motyle i pyta, i pyta, i pyta: "Czy to jeszcze śmierć, czy to jeszcze wieczność, czy jeszcze skowronek nie świta?" -------------------------------------------------------------------------------- Anioł Stróż Aniele Stróżu, stoisz w złocie i różu, w purpurze, zieleni i najprzezroczystszym błękicie i jak smukła kolumna w źródło - patrzysz w moje życie. O zstąp, zstąp z kamiennego, zimnego zastygłego podnóża i umocz święte, święte ręce twe we krwi, we krwi, w której się serce nurza. -------------------------------------------------------------------------------- Rozstanie Kołysanie się klonów nic nie przypomina... To była - nie wiem już! lipa? jesion? jarzębina? drzewa jakieś tracące liść i całe kapiące od złota i rozbiegające się drogi, i pootwierane wrota, i tętent koni, i płacz zgłuszony tętentem, i tętent przerwany płaczem... ...Nie, to nie były klony... Nic, nic nie przypomina!... ... To drzewa, wszystko - one! To nie ja rozpaczam. -------------------------------------------------------------------------------- Ćma To nie ślepa puszysta ćma, to - ja. Z ciemności lecę, spod jesionów, dębów i lip do okien jarzących, do szyb. Żadnej z tych szyb nie omijam, o każdą się rozbijam, tęsknię do lampy, do świecy... Na śmierć, na śmierć, na śmierć lecę! -------------------------------------------------------------------------------- Kwitnienie lip Poszum i pobrzęk, jaśnienie przezroczystych gronek; wieszanie się - niby oparu - pszczół, opadanie - jak ciężkiej rosy - zapachu i duszno pod kopułami lip jak w natłoczonym rzeszą wiernych gmachu. Posłuchaj: coś stuka i dźwięczy. Rozbitego coś. To serce moje.. To dzwonek. -------------------------------------------------------------------------------- Na głazie Nie zagłębię się, delikatnym drążeniem ściany nie przebiję; przywiało mnie tu, uczepiona korzeniem na tym głazie - żyję. Uderzają o mnie krocie skrzydeł wichrowych, suszy mnie jego dech; tęsknię do nizin, do cienia, do ciemnej wilgoci, gdzie soczyste, pierzaste paprocie stoją i zieloną ławicą bujny rośnie mech. Tęsknię i do głazu mojego przywieram, przywieram i serca jego szukam daremnie - i zda się, że już umieram. Lecz zawsze jakaś kropla wędrowna, ukradziona niwie, dojdzie mnie, przeniknie i - ku mej męce - na nowo ożywi. -------------------------------------------------------------------------------- Słodkie zielone słówka Słodkie zielone słówka nizane na nitkę jedwabną, jak motyle, jak motyle zmęczone coraz cichną, coraz bledną i słabną. Słodkie jedwabne słówka, jak motyle, gdy w wodę opadną, jeszcze chwilę kołują po rzece, zanim umrą i pójdą na dno. Żałosne słówka, zwiane razem z wiotkim dotknięciem oddechu... Zęby w strachu śmiertelnym dzwoniące, serca nagle zająknione od śmiechu. Łkanie ucichłe samo, zaplątane we włosach jak w sieci... Pocałunek, pocałunek ostatni jeszcze dotąd w sercu świeci. -------------------------------------------------------------------------------- Kołysanka lipowa Łódeczka zawieszona pomiędzy lipą a domem chwieje się chwianiem słodkim, chwieje się chwianiem ruchomem; jeden ma żagiel do miesiąca perłowy, kwietnej piany lipowej pełna jest do połowy. Bezpieczne ją powiewy usypiają spieką, miękko pieszczą i pieszcząc do brzegów ciepłych wleką... I pieje jej cienkim pieniem pijany miodem świerszcz lepki pieśń nieustannie pieściwą jak niańki śpiew u kolebki. -------------------------------------------------------------------------------- Rzeka Rozbija mnie o kamienie każde twe westchnienie. Jam jest żywioł bieżący, płynny, a tyś - brzeg, postawiony na to, byś mnie strzegł. Polujesz na łąkach, liczne i celne twe strzały mordują na mej piersi ptactwo dzikie i kaczuszki białe; ścinasz olchy i dęby, drzewa pomne wieków, i puszczasz je na wody me, aby kłody uniosły daleko. Przychodzisz i klękasz - zziajany, brudny i spragniony - nade mną, a ja odbijam sobie obraz twój zmącony i - gdy mnie pijesz - staję się chłodna i czysta i lekka a dusza ma przez skrwawione ręce twe przecieka, przecieka. -------------------------------------------------------------------------------- Zielona bransoletka W zielonej bransoletce tęsknota zamknięta o wszystkim, o wszystkim zapomnianym pamięta: o tęczach, pawich piórach, o złocistych karocach, o łzach najkrwawszej krzywdy wypłakanych po nocach; o złotowłosej lalce z chabrowymi oczami, o ślicznej białej sukni naszywanej perłami, o pstrej kotce, co żółte miewałą kocięta - o wszystkim, o wszystkim, o wszystkim pamięta! W zielonej bransoletce śpi - jak w świętym rynsztunku... Wie o każdym uśmiechu, o każdym pocałunku, pamięta zapach włosów, leciuchne ust skrzywienie i każdy dreszcz, i każde osłabłej ręki drgnienie, każdy powiew rozwagi, każde pchnięcie do zguby; pamięta, jak się szczęście chwyta i jak się - grzebie... ... i nie wezmę jej na rękę, kiedy pójdę do ciebie... -------------------------------------------------------------------------------- Gamma Len na niskim polu kiedy wysoko, wysoko kwitnie... Wejrzenie - jak ciemny miód, które spojrzy nagle błękitnie... W ciszy jabłoń biała przy wichrowym majowym rozejmie... Smutna, wąska ręka niespokojna, gdy ją nagle dwoje dłoni obejmie... Przez ciemną wilgoć łąk szlak jak wstęga wyraźny i suchy, złoty most od serca do serca kołysany przez oddechy, podmuchy... Patrząca z głębi wody twarz księżyca z zimną wieczną przestrogą i oczy... oczy co wierzą, lecz nie mogą już znaleźć nikogo. -------------------------------------------------------------------------------- Uśmiech Łatwiej uśmiechać się ustom, gdy oczy będą zamknięte... O weź złocistą muchę, twym myślom weź na przynętę, posłuchaj tylko, posłuchaj, jak brzęczą skrzydła rozpięte. Łatwiej uśmiechać się ustom, gdy lampy będą zgaszone... stopy o kamień oparte, ręce na piersi spleciona. Serce pod ręką ucichłe, serce jak lampa - zgaszone. Łatwiej uśmiechać się ustom, gdy oczy będą zamknięte. -------------------------------------------------------------------------------- Jest taki błękit Jest taki błękit - ale ja go nie widzę, nie czuję; jest taka gwiazda - ale ona w nieznanej orbicie kołuje; jest taki płomień - ale pali się tylko raz jeden, na stypie; jest takie szczęście - ale je oddech własny na świata cztery strony rozsypie. -------------------------------------------------------------------------------- Noc Płoty były takie niskie, niskie, dróżki były od dżdżów ciepłych śliskie, bez był mokry, mokry - włos u skroni, skrzypła ławka, gdy wbiegano po niej. Okno było od zmroku otwarte, drżały ręce silne i uparte, nikt nie krzyknął, nikt nie wyjrzał z cienia, jasna bluzka błysła u ramienia. Bez był taki za oknem wysoki, włosy były duszne jak obłoki; mołą białą plamę od miesiąca zasłaniała ćma przelatująca. Brzęk komara był jak lutnia śpiewny, deszcz przed świtem zapłakał ulewny, przez otwarte okno bez okiennic zajrzał świt przestrachem wielkich źrenic. 1906 -------------------------------------------------------------------------------- Ocalenie Śród spiekoty deszczowej przechowa w przezroczy kielicha krople przeczystej wody róża mleczna, a pogoda przez wiatr udręczona ramiona w płaszcz owinie, twarz skryje w ramiona i zanim wiatr z rozpędu wzbije się i zginie, ona - słodka, różana i cicha - przeleży pod okapem dachu wśród gołębi - bezpieczna. Ocaleją z rabunku kolorowe klejnoty schowane pod skrzydłami ptaków uciekających, tulipan pod osłoną chwastu ostoi się, chociaż go szukać będzie zbójców kilkunastu; rybka w słoju ukryje - przycisnąwszy piersią do dna - pierścień złoty; do klematysów pnących wpadnie rajski ptak, i nikt z rabusi nie schwyta go i nie zdusi. Przez złe, gwałtowne rzeki cud przerzuci mosty i szlak będzie daleki w poprzek gór i prosty, tak, że pośród głębokiej wieczorowej pory zobaczyć będzie można przez chwilę, jak bezbrzeżny ocean na łódeczkach z kory przepływają białe motyle. -------------------------------------------------------------------------------- Połów O czarna Matko Boska uwięziona w srebrnej ikonie, którą trzymasz nad głową Dzieciątka wąskie, mocno złożone dłonie, spójrz na nędzę mego połowu, na dno moich podartych sieci, i niech z rąk twych nagle rozwartych ptak, świetlisty cały, ku mnie zleci! -------------------------------------------------------------------------------- Gwiaździsty wzór Skrzydlate gwiazdy, okrągłe miesiące, obłąkany wzór, który rozplączę, roztrącę, rozedrę jak paciorki splątane z jedwabiem. I nie odejdę, i nie usnę, i nie spocznę, dotąd odosobnione nie staną widoczne - wielkie, świecące w skrzydłach blasku, jak w żaglach korabie! -------------------------------------------------------------------------------- Duch i ciało Duch nieśmiertelny, zamknięty w ciele człowieka - nienawidzę opornej gliny, która mnie, więżąc, obleka; od wysiłku mych skrzydlisk i szponów rysuje się przeklęta skorupa... Z jakimż hymnem niebosiężnej radości wylecę zwycięsko na trupa! -------------------------------------------------------------------------------- Niebo Umarli najukochańsi, gdy przebrnę przez wężowiska i ciernie, i pnącze, przez całą puszczę szarpiącą, syczącą i wrogą, i nareszcie, po latach tęsknoty, z wami się połączę, ostatnia z waszych bliskich, tutaj nie powstrzymywana przez nikogo - umarli moi, rodzice nieznajomi, poważni przodkowie, dziadku mój promienisty, praojcze bohaterze - niech, kiedy spotkam was witających mnie głowa przy głowie, znajdę u was tę miłość, w którą wierzyłam i wierzę, której szukałam wśród twarzy i dłoni i głosów, wygnanka z waszych włości po cudzych dziedzinach biegająca boso. Kiedy przebrnę... kiedy dojdę... gdy odpocznę, o niech mi moje szczęście stanie się widoczne, niech uwierzę, że wyzuta z imienia, domu i własności, byłam szczęśliwa lepiej, gwałtowniej i prościej niż tłum sytych... I niech to szczęście tak się rozpromieni na teraźniejszość i na przyszłość, że się już nie zmieni! Gdy dojdę, gdy za progiem wieczności upadnę i czekać będę wyroku, o, niech przystąpi w litości obłoku ta, co mi była matką, własnością i domem w dzieciństwie mym, której serce przeze mnie ranione zawsze mnie brało w obronę... ... O niech się zbliży w tym samym kształcie ciała i przysięgnie, że przeze mnie nigdy nie cierpiała, że wszystko było znośne, jej serce było pełnią i potrzebą!... ... A wtedy zacznie się niebo. -------------------------------------------------------------------------------- Obrona Chwiejna stoję, migocąca i majacząca, i rani mnie wszystko, i każdy mnie potrąca; ci, którzy mnie kochają, gwałtowni i prości, nie mają nade mną litości, a którzy nienawidzą mnie - są źli i są olbrzymi, i wiedzą, że drżę przed nimi. Więc jedno tylko jest pomiędzy mną a grozą świata: skrzydła i ręce przezroczyste, z rąk i skrzydeł krata, leciutkie szkielety widm jak weneckie szkiełka kruche, kosteczki szeleszczące i błony skrzydeł suche. -------------------------------------------------------------------------------- Bóg szczęśliwych Nigdy z męką do mnie nie zszedł Bóg, nigdy krzyż niosącej Duch nie podał czaszy, nigdy zabłąkanej w żmijowisku dróg Chrystus nie ukazał się i ścieżki nie naznaczył. I w niebezpieczeństwie - jak krzywy sierp oręża - lucyferyczny tylko migał błysk, błysk głowy Węża. Za to w glorii szczęścia, u radości moich zenitu płonął zawsze Bóg w Trójcy świetlany, jak sztandar u wieży szczytu, jak potwierdzenie wieczności dla wszystkiego, co jest moje i mną, a hosanna słało się w dole, jak głębokie złociste dno. -------------------------------------------------------------------------------- Pułapka Nie wysycha nigdy żal, trzciną obrosłe bagienko... Księżyc młody wyszedł i lśni uroczyście, wyraźnie i cienko; narzucam na sierp jego nić, prowadzę za sobą wraz z wędką i mijam aleję i sad, i cały dom mijam prędko. Mijam cały sad, cały dom daleko błądząc oczyma, aż księżyc targnie mnie wstecz, na skraju trawnika zatrzyma; aż targnie i wciągnie mój wzrok na szczyt najwyższego z modrzewi, gdzie splątana zawisła nić w srebrnego światła zalewie. I oto stoimy tak, on na górze - ja na dole w cieniu, a strwożony miesięczny ptak lata między nami w milczeniu. -------------------------------------------------------------------------------- Przechadzka Któż by to wówczas przeczuł? Zachód za lasem bladł. W majowy, przeczysty wieczór wyszłyśmy w sad. Ptak gałęźmi przed snem szeleścił, pióreczkami o piórka bił, leciał deszczem okwiat czereśni na zgrzytliwy pod nogą żwir. Od warkoczów ciasno splecionych dreszcze cieniutki po plecach biegł... Gasi ostatni poblask czerwony na sukience białej jak śnieg. Ręka twoja na moim ramieniu jakby wczoraj, jakby tak samo... ... Włosy twoje siwe - dawno w ziemi... ... mamo... mamo... -------------------------------------------------------------------------------- Popiół Klucz, serce i pierścionek żar zmieszał i stopił na złoty zlepek, na bezkształtną bryłkę... Przesypuję popiół, przesypuję popiół, jak żałobnik, co po latach naruszył mogiłkę. Oddechem przerywanym od płaczu dmucham na lekkie pyły... Nic że więcej nad TO nie znaczy spalona do końca miłość?! Nie znaleźć że mi iskry żywej? atomu czującego nie znaleźć?... Wygorzało całe paliwo... Niech runie czarny piorun i ten grób zawali! -------------------------------------------------------------------------------- Biała róża Raj ten obrasta cierniem, które nie chce kwitnąć - przyjdą wieczór żniwiarze, cały zbiór mój wytną. Zasadzą inne krzewy, strojne w białe pąki: i śpiewające drzewo, i drzewo rozłąki, a w samym środku białą różę pożegnania. Tam cię odnajdę: będziesz stał i patrzał na nią. -------------------------------------------------------------------------------- Z psami Przystanęła siwowłosa pod leszczynami: było słońce zachodzące, była rosa, mgły wstawały po nizinie na pokosach. Pies szczekał w bramie... Najwierniejsze posiadały wkoło na trawie, na ich sierści zachód pokładł kółeczka pawie i zziajane ciężko pyski i kły zakrwawił. Leszczynowe krągłe liście w dreszczu się chwieją... Poszła z psami ku domowi długą aleją. -------------------------------------------------------------------------------- Perły Jak dziwnie - kłaść się spać bez płaczu!... "Czy wiesz, że nigdy, nigdy nie zobaczysz tych gorzkich ust, tych oczu ciemniejących, że nigdy dnie nie będą czarne i pachnące od czekania na chwilę, której czas się liczy spadającymi z wolna kroplami słodyczy?" Wiem... Sen głęboki tuż jest... Jego zjawie jedynej tylko w oczy chcę zaglądać pawie. Są w nim narcyzy chłodne i wielkie wachlarze, którym twarz spokojniejszą od śmierci pokaże. Wiem o wszystkim... Tam, we śnie, jest taka kaplica, gdzie nieznane świętości twarz mają księżyca, a wkoło nich, jak rosa, co drży i migota, pasmami i kołami promienieją wota. Tam - dźwięczne kolorami, nasycone ciszą - sznury łez mych ostygłych, perły moje wiszą, a Świętość Nieznajoma, Miłość Niepojęta zważyła każdą łzę mą, o każdej pamięta i dzierży pod stopami swymi, swymi berły, całe me wypłakane serce, zmienione na perły. Wiem - o czym mówisz... Ale Miłość Niepojęta i tamto ma w swym skarbcu, o tamtym pamięta i trwa w migocie wotów i oczu - jednaka... W ten idę sen. Znużyłam się... I sił nie starczy już płakać. -------------------------------------------------------------------------------- Fermata O jakiś strop skrzydło się w locie zazębia i staje szczęście... i pieszczota już nie sięga głębi, i miłość już serca nie sięga... Tylko się snuje coś - nerw, nitka, wstęga, coś wieczystego. Coś, co w cieniu kolorowym z róż i heliotropu zaczepiło się tam, tam... Tam - razem ze skrzydłami... u stropu. -------------------------------------------------------------------------------- Upiór Śmierć wypiłam, gdy miłość wzięła mnie za gardło; widziałam, żałobnicy wynieśli umarłą. Strzeżcie się tej, co rolę żyjącej odgrywa, nigdy nie miała takich ust gorących żywa! -------------------------------------------------------------------------------- Mgły i słowik Późno na łące w maju mgły bez przyczyny wstają, na cienkich wzrosłe łodygach nie mogą się prędko ścigać, wyciągają tępe głowy do młodej brzózki majowej. Jedne gęstsze, inne bledsze łapami gniotą powietrze. A na skraju z owej brzózki młodej słowik strąca czyste zgłoski jak kropelki wody. -------------------------------------------------------------------------------- Pole kapuściane Pole kapuściane, wiejące fioletem, gdy przed tobą stanę, jak stawałam przedtem - nie będę tęskniła do raju ani do zamorskich krajów, ani do sławy... O pole łaskawe, o pole dorodne, oczy me - głodne ciebie jak nigdy przedtem - będą się tylko twoim syciły fioletem. -------------------------------------------------------------------------------- Z nurtem Kołysze mnie wieczność ramionami: z szklanym chrzęstem dzień powszedni się lamie, lecą w skrach małe, znajome przedmioty, skruszałe, zwiotczałem przepalone na złoto. Zmienione sposobem magicznym mijają czarne smutki niby sny prześliczne, leje się gorzkie wino, ścieka grzech ognistymi łzami... Dłoń świetlistą, bezważką, kładzie mi wieczność na ramię. Po chrzęstliwych, kolorowych szczątkach prowadzi mnie, tłumaczy wszystko od początku: odrabia stracone dnie, prostuje garbate wspomnienia, i odnajduje i opromienia mnie - tobie i ciebie - mnie. -------------------------------------------------------------------------------- Zwycięstwo Wróciłam do ciebie z zatrutej męką czeluści. Nie widziałeś, gdziem była, aleś mi wszystko odpuścił, Cierpiałam, łańcuch gryzłam, głazy dźwigałam. Z radością witałeś mnie: "Jednegoś mnie tylko kochała." Zdarłam młodość do krwi, uśmiech przeżarła włóczęga. Nigdyś do mego piekła promienną myślą nie sięgał. Wydobyłam się, ręce wzniosłam nie wierząc skowronkom i niebu... W jasnej, szczęśliwej pewności czekałeś mię u wrót Erebu. -------------------------------------------------------------------------------- Cudowny kołacz Zabrała się duszyczka z ziemi bezdrożnej, zostawiła klejnoty, odzienie różne... Uniosła się leciutka, wesoła jak jaskółka, Zostawiła stroje, suknie przyjaciółkom: tej najmniej miłej - perły i diamenty, tej średniej, kochanej - domy i okręty, w tej trzeciej, najwierniejszej - kołacz napoczęty. Pierwsza się przyodziała jak królowa, druga liczy, rachuje, nigdy nie gotowa... ...A ta trzecia, tamtym nierówna, przekonała się, że ten kołacz - cudowny. Już od rana kawał sobie ukraje, roześmiana cała w oknie staje. Cała okolica zadziwiona, patrzą, leci ptactwo z każdej strony, kolorowym pierzem szumią wiatry, lecą gile, kraski, kuropatwy... A ta trzecia, innym nierówna, łamie, kruszy, dzieli kołacz cudowny. -------------------------------------------------------------------------------- Bezlistna pamięć Z pamięci opada liść więdnący jak z lipy, tak samo go byle wiew potrąca,- popycha. I oto stoi - anioł odarty ze wspomnienia, jak drzewo, które słota szarpie w jesieni. -------------------------------------------------------------------------------- Śmierć Poezja mnie stoczyła jak wnętrze owocu, które czerw wielokrotnie przeżarł i wydrążył: tuczone moją krwią, skrzydlone moją mocą, wiersze pełzają i krążą, jak kruki dziobią i jak osy tną, i obce, groźne... śmieszne - jednak są nieodwołalnie mną. Byłam światem. Lecz świat ten drążony mnóstwem tuneli stracił swą jedność i na części drobne się podzielił, na ułameczki, odcinki, sektory. I rysuje się powierzchnia świata, bo świat jest chory, chory od zbytniego mnóstwa, od wielości nie do zniesienia. I oto stanie się pusty, jak w Piśmie stało, jak pusty chaos, przed dniem stworzenia. O niech na spustoszeniu jałowym, zamiast śmierci i pogrzebu, zwycięski krzew purpurowy strzeli ku niebu. i zrodzi róże, żywe i śmiałe jak święta! I niechaj o mnie żadna z tych róż nie pamięta. -------------------------------------------------------------------------------- Jesienny żart Klon krwawy i żółta lipa liście, listeczki sypią. Zrzuca je ptak lecący, strąca osa niechcący. Wiatrowi na płacz się zbiera, że liście się poniewiera; chodzi dołem i górą i zbiera je oburącz, i płacze nad nimi deszczem, po gałęziach je mokrych wiesza. Nic z tego... Oczywiście, Potem mówią, że wiatr zrywa liście. -------------------------------------------------------------------------------- Cierń Łąkami bieży ruczaj, jeżyny poi, mrucząc. Jeżyny tracą siłę, stoją pochyłe, opiłe. A na skale trochę wyżej cierń rośnie koło krzyża, wyschły, lecz korzeniami głaz drąży, skałę łamie. Zostać mi w górze, na pustce pochyłej, z głazu wyłamać życie, z walki czerpać siły. -------------------------------------------------------------------------------- Modlitwa za wichry Zmiłuj się, Boże, nad wichrami... ... W jarzębinach jesień. ... Niechaj skrzydeł nie połamią. ... Nocą szron na murawie. Biegły lasem wichry ślepe, krew im po policzkach ciekła. Jeszcze jesień, jeszcze ciepło, szron znika zaraz o świcie. ... Tarninami i po lesie wichry się daremnie krwawią: łomot, chrzęst, i gwizd, i wycie cierniem, zboczem, konarami!... ... W jarzębinach - jesień... Zmiłuj się, Boże, nad wichrami. -------------------------------------------------------------------------------- O słowikach Zatrzymały dzieci żebraczkę pod obłokiem z płomienia i srebra: "Powiedz nam o słowikach, dlaczego ulatują do nieba?" Przystanęła znużona podróżna, Cała uschła, cała zmięta, cała zgrzebna: "Wszystkie najśpiewniejsze słowiki najchętniej ulatują do nieba. Pióreczka choćby najlżejsze, Pazurki i dziób, i czaszka Są za ciężkie dla słowika, Dla najśpiewniejszego ptaszka. I nawet własne pieśni Ciążą mu jak bochen chleba. Jedne później, drugie wcześniej - wszystkie ulatują do nieba..." -------------------------------------------------------------------------------- Odejście Nie oderwę się przecie od razu, lekka, świetlista, strzelista... Przytrzymaj mnie, jeśli możesz, Ziemio, objęciem z żelaza w uścisku. Co dzień ciężar upalny się zmniejsza, błękitnieje, rozsrebrza się los. Co dzień słyszę pogodniejsza, chłodniejsza - burzliwy nad sobą głos. Oczy twoje płoną żarem miast, dłonie od żniw - całe szorstkie. ... A ja odchodzę do gwiazd w skrzydłach ostrych, przezroczystych paciorkach. Nie zazdrość mi strojów najprostszych... Wichr boży i tak całą krasę połamie... Wszystkie moje zimne paciorki wypłakałam za życia łzami. -------------------------------------------------------------------------------- Modlitwa w tłoku O Boże, daj mi ciemność, ciemność i ciszę, i taką moc tajemną, żeby nie słyszeć. I sławę bezimienną, i drogę bezpowrotną. O Boże, daj mi ciemność i samotność. 1937 -------------------------------------------------------------------------------- Obręcz słów Wiersze - łzy, które są na okaz, Wiersze - łzy, których nikt nie otarł, wypłakane przecie tylko po to... ... Po co? ... Żeby żadne nie widziało oko walki skrzydeł z owadzią niemocą, walki płaza z tęsknotą, Po to, żeby skrzydłem, które tnie i siecze, nawet płaza ni owada nie zniszczyć, ale wznieść go, ale porwać... Ale błyszczeć wierszem, który płazom jest niemocą, wypłakaną łzami - żeby błyszczeć, wypłakaną przecie tylko po to! -------------------------------------------------------------------------------- Kraska i Europa Kraska na trzcinie wysokiej. Woda pijąca obłoki. Chwała Bogu - daleko Europa, czarujący, niepotrzebny opar. Kiedy zwiozą suche kopy siana, kiedy lato polegnie złamane, kiedy kraska zbrudzi barwne suknie - miłość moja zwiędnie i pożółknie, i odejdzie w zimnej szacie zgrzebnej do Europy - czarującej, niepotrzebnej. -------------------------------------------------------------------------------- Zimne perły Zimny ptaszek nadziany muzyką jak perłami księżycowe powietrze przenika nad nami. Z gardziołka wystrzela rakieta po rakiecie, osypuje się kwiecie nie kwiecie, stawem ucieka przez rzęsę przesiane. Zbiorę go pełne ręce, gdziekolwiek nad rzeczką przystanę. -------------------------------------------------------------------------------- Nad Samoszem Bawoły uwięzłe przy młynie i Samosz, co dołem płynie, i księżyc nad nami drżący wodę przesiewający, a w tej obcości całej - serce moje od księżyca skostniałe. -------------------------------------------------------------------------------- Grób polskiego żołnierza Najcichsza z cisz... Dębowy pęknięty krzyż, róża na grobie i powoje. Nie przelata żadna chorągiew... I co noc ktoś krzyże wokół rąbie, i kwiaty unosi jak swoje. Co ręka cierpliwa ozdobi, zdepce przechodzień, sponiewiera złodziej. ...Ale czasami przechodzi najcichsza z cisz i na ławce lub na drewnianym płocie spocznie w przelocie. Oto stoi, oczy zasłania i w serce żołnierskie przenika, choć bez oblicza. Anioł?... Beatrycze?... Nike?!... -------------------------------------------------------------------------------- Lament Tylko na tej mogile jednej, tylko na tej mogile wysokiej, tylko takie same obłoki... Przechodzą tamtędy płaczki, w szarudze wroniska kraczą... ... Tylko na tej mogile jednej, tylko na tej mogile wysokiej... W prawo krzyż, w lewo trzy kroki nie widać nic: zionie przepaść. Tamtędy to płaczki ślepe, płaczki ślepe i ptaki oślepłe, i krzyż oślepły od płazu i obłoki... obłoki... Tylko na tej mogile jednej, tylko na tej mogile wysokiej. -------------------------------------------------------------------------------- Wyschła rzeka Od boków i dębów szum stoi, mgła rzekę wyschniętą poi. Całe lato nie było dżdżów ani w sercu zbytecznych słów, ani mgły, ani wieści, ni ros. Wyschła rzeka i zacichł głos. A teraz - wilgoć w powietrzu o całe niebo się wesprze. A teraz rosną w głębi eody, których nic nie wytępi. I słyszę - i wiem, i czekam. jak wzbierają serce i rzeka. -------------------------------------------------------------------------------- Białość Tylko tyle białości, co w tym kwiecie. Reszta - żeby powiedzieć najprościej - śmiecie. Płatki drobniusieńkie, zębate, światłość nad nimi lata... A ja schodziłam pół świata, przekochałam, prześniłam siebie tylko po to, żeby w tej kolebie, śród ździebełek na pochyłości, znaleźć tyle białości, co w tym kwiecie. -------------------------------------------------------------------------------- Nie mogę pisać Nie mogę pisać wierszy, bo nie mam słów. Cisną się żale najszczersze na usta znów. Cisną się, piętrzą miłości najczerwieńsze, najtęższe wina. Najlżej by było, najprościej, żagle rozwinąć i pod chmurami gnać z prądem, co ziemię żłobi... A ja dokoła spoglądam, patrzę po sobie; majaczą mi się oczy szydercze i uśmiech, co schodzi w grób... I nie mogę pisać wierszy, bo nie mam słów. -------------------------------------------------------------------------------- Odejdę od ziemi nieludzkiej... Odejdę od ziemi nieludzkiej, w pustce się straszliwej obrócę, napełnię pustką płuca. Każdy obrót brzmi jak kapela, z każdej nuty złota gwiazda wystrzela, jakby roje, miodne roje pszczele. Każda pszczoła skrzydłem o mnie trąca, że się kręcę dźwiękiem promieniejąca w groźnej pustce bez początku i bez końca. Odejdę od ziemi nieludzkiej, w kręcącą się gwiazdę obrócę. -------------------------------------------------------------------------------- Zdarło się życie... Zdarło się życie na wichrze szorstkim, spływa coraz słabsze i cichsze jak paciorki. Założyłam paciorki na szyję, czekam pełni... Już mi serce kończące się nie bije prawie zupełnie. -------------------------------------------------------------------------------- W pokoju będzie ciemno Przecięta nitka po nitce i ciągle pracują nożyce. Już tylko jedna struna... A potem zasłony zesuną. W pokoju będzie ciemno, a za oknem strzeliście, załopocą skrzydła srebrne niby w jesieni liście. -------------------------------------------------------------------------------- Śmierć kładzie zasłonę Na oczy moje otwarte śmierć kładzie zasłonę srebrną. Teraz widzę, że nie było trzeba