12810

Szczegóły
Tytuł 12810
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12810 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12810 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12810 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JULIO CORTAZAR W OSIEMDZIESI�T �WIAT�W DOOKO�A DNIA Prze�o�y�a: Zofia Ch�dzy�ska Z odleg�o�ci doprowadzonych do ko�ca, Z niewiernych pretensji, Z dziedziczonych nadziei przemieszanych z cieniem, Z rozdzieraj�co s�odkich obecno�ci I dni z przezroczystych �y� kwietnych pomnik�w C� zostaje, w kr�tkim moim czasie, w mym s�abym owocu? (Pablo Neruda, Diurno doliente) Ach, wy�upcie oczy mojej duszy, Gdyby przyzwyczai�y si� do chmur. (Aragon, Le roman imacheve) Mojemu imiennikowi zawdzi�czam tytu� tej ksi��ki, za� Lesterowi Young swobod� w przeinaczaniu go, nie uw�aczaj�c gwiezdnej sadze Fileasa Fogga Esq. Pewnego wieczoru, kiedy Lester wype�nia� dymem i deszczem melodi� Three Little Words, bardziej ni� kiedykolwiek odczu�em to, co stwarza Wielkich Jazzu, t� wynalazczo�� zawsze wiern� tematowi, z kt�rym walczy, kt�ry transponuje i opromienia t�cz�. Jak�e niezapomniane jest kr�lewskie wej�cie Charlie Parkera w Lady, be good! Lester wyszukiwa� profil, niemal nieobecno�� tematu, ewokuj�c go tak, jak anty- materia ewokuje materi�, a ja pomy�la�em o Mallarmem i o Kidzie Azteca, bokserze, kt�rego widzia�em w Buenos Aires gdzie� w latach czterdziestych, a kt�ry pod lawin� cios�w przeciwnika przybra� owego wieczoru pancerz absolutnej nieobecno�ci, wspieraj�cej si� na misternych unikach, daj�c w ten spos�b pokaz pr�ni, w jakiej ton�y patetyczne ciosy o�miouncjowych r�kawic. Bo dzieje si� jeszcze i to, �e za po�rednictwem jazzu zawsze wydostaj� si� na otwart� przestrze�, uwalniam od raka identyczno�ci, by posi��� g�bk�, porowat� r�wnoczesno��, wsp�udzia�; tej nocy z Lesterem by�y to poruszaj�ce si� strz�py gwiazd, anagramy i palindromy, kt�re w Jakim� momencie niewyt�umaczalnie wywo�a�y wspomnienie mego imiennika, nagle zjawili si� Obie�y�wiat i pi�kna Auda, by�a to podr� w osiemdziesi�t �wiat�w dooko�a dnia, bo u mnie analogia funkcjonuje tak, jak u Lestera schemat melodii przerzucaj�cy go na lew� stron� dywanu, t�, gdzie te same nitki i te same kolory ��cz� si� w zupe�nie inny dese�. To, co teraz nast�pi (nie zawsze mo�na opu�ci� codziennego raka swych pi��dziesi�ciu lat), czerpie mo�liwie jak najwi�cej z owej porowatej g�bki, bezustannie wdychaj�cej i wydychaj�cej ryby wspomnie�, piorunuj�ce zwi�zki czas�w, kraj�w, matem, kt�re powaga, ta zbyt solenna dama, uzna�aby za nie do pogodzenia. Bawi mnie wymy�lanie tej ksi��ki, supozycje na temat wra�enia, jakie ona wywrze na wy�ej wymienionej damie, troch� tak jak kronopio Man Ray cieszy� si� swoim nabijanym gwo�dziami �elazkiem i innymi przedmiotami nie z tej ziemi; gdy stwierdza�: �W �aden �ywy spos�b nie nale�y stosowa� do nich kryteri�w estetycznych ani zasad plastycznej wirtuozerii, kt�rej zazwyczaj oczekuje si� od dziel sztuki. Naturalnie - dodawa�a ta sowa w okularach, my�l�c o znanej nam damie - zwiedzaj�cy moj� wystaw� tracili animusz i nie �mieli u�mia� si�, przyj�wszy, �e galeria obraz�w to sanktuarium, w kt�rym si� nie kpi ze sztuki". Nie �mieli u�mia� si�! Szkoda, Man Ray, �e nie s�ysza�e�, co par� miesi�cy temu wpad�o mi w ucho w Genewie, gdzie w miejskiej galerii na Starym Mie�cie urz�dzono wystaw� po�wi�con� dadaizmowi. Sta�o tam w�a�nie twoje nabijane gwo�dziami �elazko i podczas gdy wy�ej wymieniona dama ogl�da�a je z lodowatym respektem, jaka� ruda z blondyn� prowadzi�y taki oto wzorcowy dialog - W gruncie rzeczy ca�kiem podobne do mojego �elazka. - Jak to? - No pewno, tyle �e to k�uje, a moje party. Albo, by wr�ci� do Lestera: kiedy pewien krytyk muzyczny, r�wnie powa�ny jak owa dama, pyta� go, jakie by�y g��bokie przyczyny estetyczne, kt�re spowodowa�y jego decyzj� zamiany perkusji na saxtenor, odpowiedzia�: �Perkusja ma bardzo ograniczony zasi�g. Co z tego, �e cz�owiek wypatrzy sobie jakie� fajne dziewuszki na widowni, kiedy zanim zrobi porz�dek z perkusj�, ju� ich nie ma". Czytelnik zapewne zauwa�y�, �e cytaty padaj� jak deszcz, ale to nic w por�wnaniu z tym, co nast�pi. W osiemdziesi�ciu �wiatach mojej podr�y doko�a dnia s� porty, hotele i ��ka dla kronopi�w, w dodatku cytowa� - znaczy cytowa� siebie, ju� to po- wiedzia� i zrobi� niejeden, z t� r�nic�, �e pedanci cytuj�, bo to elegancko, a kronopie, bo s� ohydnymi egoistami i chc� akaparowa� przyjaci�, tak jak ja Lestera, Man Raya i tych, co nast�pi�, na przyk�ad Roberta Lebla, kt�ry znakomicie okre�la moj� ksi��k� m�wi�c: �Wszystko, co widzi pan w tym pokoju, albo �ci�lej, w tym sklepie, pozostawili poprzedni lokatorzy; w konsekwencji znajdzie pan tu niewiele rzeczy, kt�re by do mnie nale�a�y, ale wol� te narz�dzia przypadku. R�norodno�� ich natury nie pozwala mi ograniczy� si� do jednostronnych spostrze�e�, i w tym laboratorium, kt�rego zasoby systematycznie inwentaryzuj�, rzecz jasna, w sensie odwrotnym ni� przyrodzony, fantazja moja jako� �atwiej, toruje sobie drog�". Ja potrzebowa�bym do tego z pewno�ci� znacznie wi�cej s��w. Ustami Lebla przemawia ni mniej, ni wi�cej tylko Marcel Duchamp. Do jego sposobu wywo�ywania jakiej� bogatszej rzeczywisto�ci co uzyskuje na przyk�ad zaprowadzaj�c hodowl� kurzu albo stwarzaj�c nowe jednostki miary, system nie bardziej konwencjonalny ni� Inne, polegaj�cy mianowicie na tym, by rzuci� kawa�ek sznura na posmarowan� klejem powierzchni� i uszanowa� d�ugo�� jego i rysunek - do��cza si� co�, czego nie mog� dok�adnie wyrazi�, ale co niejako samo si� wyra�a, co odczepia si� od tego wszystkiego. M�wi� o owym odczuciu substancjalno�ci, o tym poczuciu �ycia (kt�rego tak brakuje w tylu naszych ksi��kach), kiedy pisanie i oddychanie (w indyjskim rozumieniu oddychania jako przyp�ywu i odp�ywu wszechistoty) maj� ten sam rytm. Co� w rodzaju tego, co usi�owa� powiedzie� Antonin Artaud: �... m�wi� o tym minimum �ycia umys�owego w surowym stanie - jeszcze nie sta�o si� s�owem, ale mog�oby sta� si� nim w razie potrzeby - bez kt�rego dusza nie mo�e �y�, a �ycie jest jakby ju� minione� O tym i o tylu innych rzeczach - osiemdziesi�t �wiat�w, a w ka�dym z nich nowe osiemdziesi�t i w ka�dym... - bzdura, kawiarnia, informacje w rodzaju tych, kt�re zrobi�y cich� renom� Cudownym sekretom Alberta Wielkiego, mi�dzy innymi temu, �e je�eli cz�owiek ugryzie innego, Podczas gdy je soczewic�, ugryzienie to jest nieuleczalne, a tak�e cudownej formule Jak zmusi� do ta�ca dzieweczk� w koszuli? Wzi�� dziki majeranek, majeranek ogrodowy, le�ny tymianek, werben�, mirtowe li�cie razem z trzema li��mi orzecha i trzema cienkimi plasterkami owocu w�oskiego kopru (wszystko to zebrane w noc �wi�toja�sk� przed wschodem), wysuszy� je w cieniu, zemle� i przesia� przez cienkie jedwabne siteczko; chc�c doprowadzi� do ko�ca mi�� zabaw�, nale�y dmuchn�� w pro- szek, kt�ry wzleci w powietrze niedaleko dziewczyny, a�eby go westchn�a, albo da� jej, �eby za�y�a go w charakterze tabaki. Efekt natychmiastowy. Pewien znakomity auta dodaje jeszcze, �e skutek b�dzie znacznie pewniejszy, je�eli owo przekorne do�wiadczenie przeprowadzi si� w miejscu, gdzie b�d� p�on�y lampki na t�uszczu z zaj�ca lub m�odego kozio�ka. Oto formu�a, kt�r� b�d� stosowa� bez ko�ca w moich prowansalskich dolinach, gdzie tak mocno pachn� wszystkie zio�a, nie m�wi�c o dziewczynach. I wiersze, kt�re �al� si� na zapomnienie (mo�e s�usznie, chocia� nigdy nie wiadomo), i melodia, ton, kt�ry chcia�bym por�wna� do Niedziela mnie czeka wielkiego Audibertiego, i The Unyuiet Grave, i tyle stron z Le paysan de Paris, a za tym zawsze Janek ptasznik, kt�ry wyrwa� mnie z moich g�upich buenosaire�skich nastu lat m�wi�c to, co przecie� Jules Verne powiedzia� mi tyle razy, tylko �e nigdy nie rozumia�em tego do ko�ca: jest �wiat, jest osiemdziesi�t �wiat�w na dzie�, jest Dargelos i Hatteras, jest Gordon Pym, jest Palinuro, jest Oppiano Licario (nieznany, prawda? ale pogadamy jeszcze o kronopiu zwanym Lezama Lima, a kt�rego� dnia r�wnie� i o Felisbercie i Maurycym Fourre), a przede wszystkim jest wsp�lnie palony papieros i spacer po najbardziej tajemnych zak�tkach Pary�a czy innych �wiat�w, ale ju� do��, ju� mniej wi�cej widzisz, na co si� tu zanosi, wi�c powt�rzmy za wielkim Macedoniem: �Nie chc� by� �wiadkiem ko�ca mojego pisania, dlatego te� przedtem je zako�cz�". Lato na wzg�rzach Wieczorem sko�czy�em budowa� klatk� dla biskupa z Evreux, pobawi�em si� z kotem o nazwisku Teodor W. Adorno i odkry�em na niebie nad Cazeneuve samotn� chmur�, kt�ra przywiod�a mi na my�l obraz Rene Magritte�a La bataille de l'Argonne. Cazeneuve jest ma�ym miasteczkiem na wzg�rzach na wprost �a�cucha Luberom a kiedy wieje mistral wyg�adzaj�cy powietrze i krajobrazy, lubi� na� patrze� z mojego domku w Saignon i wyobra�a� sobie, �e wszyscy mieszka�cy krzy�uj� palce lewej r�ki lub k�ad� szlafmyce z fio�kowej we�ny, w�a�nie dzisiaj wiecz�r, kiedy ta niebywa�a chmura Magritte zmusi�a mnie, bym przerwa� nie tylko aresztowanie biskupa, ale i moje kozio�ki po trawie z Teodorem, dzia�alno��, kt�r� obaj cenimy so- bie ponad wszystko. Na wyostrzonym niebie Wysokiej Prowansji, kt�re o dziewi�tej wiecz�r jeszcze pe�ne by�o s�o�ca, a ju� ukazywa�o sierp wschodz�cego ksi�yca, chmura Magritte by�a dok�adnie zawieszona ponad Cazeneuve po raz nie wiem kt�ry odczu�em, �e jest odwrotnie: gorej�ca sztuka imitowana jest przez blad� natur�, ta chmura jest plagiatem tak z�owr�bnego u Magritte'a zawieszenia �ycia, a tak�e tajemnych mocy pewnego tekstu, opublikowanego tylko po francusku, tekstu, kt�ry napisa�em wiele lat temu, a kt�ry m�wi: Najprostszy spos�b zburzenia miasta Czeka� na ��ce w ukryciu, a� wielki cumulus zawi�nie dok�adnie nad znienawidzonym miastem. Wtedy wypu�ci� petryfikuj�c� strza��, kt�ra przemieni chmur� w marmur - reszty nie warto omawia�. Moja �ona, wiedz�c, �e jestem zaj�ty pisaniem ksi��ki, z kt�rej pewne s� tylko dwie rzeczy, a mianowicie moja ochota i tytu�, zagl�da mi przez rami� i pyta - Czy to b�d� pami�tniki? Znaczy - ju� skleroza? A gdzie masz zamiar umie�ci� klatk� biskupa? Odpowiadam, �e w moim wieku arterie z pewno�ci� zacz�y ju� swe podst�pne twardnienie, lecz pami�tniki zapobiegaj� narcyzmowi towarzysz�cemu intelektualnej andropauzie, tak �e b�d� mia�y za temat takie rzeczy, jak chmura Magritte, kot Teodor W. Adorno oraz zachowanie najlepiej opisane przez Felisberta Hernandeza, kt�ry w Ziemiach pami�ci (pami�ci, nie pami�tnik�w) odkrywa, �e jego my�l oscyluje zawsze mi�dzy niesko�czono�ci� a kichni�ciem. Co do klatki - najpierw nale�y uwi�zi� biskupa, kt�ry na dodatek jest mandragor�, a potem ju� si� zobaczy, gdzie zawiesimy jego ko�ysz�ce si� piek�o. Nasz dom jest dostatecznie du�y, tyle �e ja zawsze mia�em sk�onno�� do zwalczania pustki, za� moja �ona przeciwnie, co da�o naszemu ma��e�stwu jeden z jego wielu wspania�ych aspekt�w. Gdyby to ode mnie zale�a�o, powiesi�bym klatk� biskupa na samym �rodku living- roomu, a�eby episkopalna mandragora mog�a bra� udzia� w rytmie naszego lata, wi- dzia�a, jak o pi�tej po po�udniu popijamy mate, a kaw� w porze chmury Magritte, nie m�wi�c o podjazdowej wojnie przeciw ko�skim muchom i paj�kom. Najmilsza Maria Zambrano, tak mi�o�nie broni�ca Arachne pod wszelkimi postaciami, przebaczy mi, gdy wyznam, �e tego popo�udnia u�y�em buta, obci��onego siedemdziesi�cioma pi�cioma kilami, przeciw czarnemu paj�kowi wdrapuj�cemu si� na moje spodnie, kt�rym to posuni�ciem do�� niedwuznacznie postanowi�em go zniech�ci�. Oczywi�cie resztki paj�ka zosta�y w��czone do jedzonka przeznaczonego dla biskupa z Evreux, kt�re sk�ada si� w k�ciku klatki, a przy �wietle ogarka rozr�ni� tam mo�na kawa�ki sznurka, niedopa�ki gauloise'�w, suche kwiatki, skorupki �li- mak�w i jeszcze ca�� kup� innych ingrediencji, kt�re zyska�yby aprobat� malarza Alberta Gironelli, jakkolwiek tak klatka, jak biskup wydaliby mu si� dzie�em jakiego� maniaka. Jednym s�owem, nie uda mi si� ulokowa� klatki w livingroomie; niby chmura nad Cazeneuve, pozostanie ona niepokoj�co zawieszona nad moim biurkiem. Ju� zamkn��em biskupa; przy pomocy dw�ch angielskich kluczy zacisn��em �elazn� link� wok� jego szyi, pozostawiaj�c mu zaledwie punkt oparcia dla prawej nogi. �a�cuch, na kt�rym wisi klatka, skrzypi za ka�dym razem, kiedy otwieraj� si� drzwi do mego pokoju, i widz� biskupa en face, en trois guarts, czasem z ty�u. �a�cuch pomaga jednak troch� w utrzymaniu klatki w jednej pozycji. Kiedy nadchodzi godzina posi�ku i zapalam �wiec�, cie� biskupa odbija si� na pomalowa- nych �cianach: na cieniu jego podobie�stwo do mandragory jest jeszcze jaskrawsze. Jako �e w Saignon jest bardzo ma�o ksi��ek, zaledwie osiemdziesi�t lub sto, kt�re przeczytamy w lecie, plus te, kt�re kupimy w ksi�garni Dumasa, kiedy b�dziemy je�dzi� w dni targowe do Apt. brak mi wiadomo�ci o tamtym biskupie i nie wiem, czy w wi�zieniu siedzia� luzem, czy te� skuty. Gdy my�l� o nim jako o biskupie, wol�, �eby by� zwi�zany, natomiast niepokoi mnie ten proceder w stosunku do niego jako mandragory. M�j problem jest trudniejszy ni� Ludwika XI, dla kt�rego by� on czysto episkopalny: ja mam biskupa-mandragor�, a na dodatek obie te rzeczy s� trzeci�, o kszta�cie p�du winoro�li, licz�cej jakie� pi�tna�cie centymetr�w, z wielkim nieokre�lonym seksem, g�ow� zako�czon� dwoma rogami, wzgl�dnie czujkami, o ramionach mog�cych podst�pnie obj�� skazanego na �amanie ko�em lub te� s�u��c�, kt�ra nie do�� wystrzega si� ptak�w. M�wi� o powrozie na szyi i po�ywieniu pochodz�cym od diab�a; dla mandragory znajdzie si� od czasu do czasu spodeczek mleka, nie m�wi�c o tym, co zas�ysza�em, �e mandragory nale�y �askota� pi�rkiem, �eby by�y zadowolone i obrzuca�y �askami. Ironiczne pytanie mojej �ony zawis�o nade mn� troch� jak chmura nad Cazeneuve. A niby dlaczego nie pami�tniki? Je�eli mi si� zechce, to dlaczego nie? Ale� hipokryty te sudamerykany, ale� strach, �eby aby nie uchodzi� za pr�nego albo za pedanta! Je�eli Robert Graves lub Simone de Beauvoir m�wi� o sobie - respekt i szacunek. Je�eli Carlos Fuentes albo ja wydaliby�my nasze pami�tniki, zaraz by nam zarzucono, �e robimy si� wa�ni. Jednym z powod�w niedorozwoju naszych kraj�w jest brak naturalno�ci jego pisarzy. Drugim - brak poczucia humoru, kt�re nie istnieje bez naturalno�ci. W innych spo�eczno�ciach suma naturalno�ci i humoru sk�ada si� na osobowo�� pisarza. Graves i Beauvoir zasiadaj� do pami�tnik�w tego dnia, kt�rego im si� zachce, t ani on, ani ona, ani czytelnicy nie widz� w tym nic nadzwyczajnego. My, nie�mia�e produkty autocenzury i u�miechni�tej czujno�ci przyjaci� i krytyk�w, ograniczamy si� do pisania pami�tni- k�w zast�pczych, wychylaj�cych si� a la Fregoli spoza naszych powie�ci. A cho� ka�dy pisarz zawsze po trochu tak robi, bo wynika to z samej natury rzeczy, my zostajemy w �rodku, tam, w naszych ksi��kach ustanawiamy sobie oficjalne miejsce zamieszkania, a kiedy wychodzimy na ulic�, to jeste�my nudnymi, przewa�nie ciemno ubranymi panami. Chwileczk�. Dlaczego nie mia�bym napisa� pami�tnik�w, teraz, kiedy nadchodzi m�j zmierzch, kiedy sko�czy�em klatk� dla biskupa i zgrzeszy�em wzg�reczkiem ksi��ek, kt�re w pewien spos�b daj� mi prawo do pierwszej osoby Liczby pojedynczej? Problem zostaje rozstrzygni�ty przez Teodora W. Adorno, kt�ry z�o�liwie skecze mi na kolana, drapi�c i namawiaj�c do zabawy, co sprawia, �e zapominam o pami�tnikach, natomiast mam ochot� wyja�ni�, �e wsta� tak nazwany nie przez ironi�, lecz przeciwnie, przez niesko�czon� rozkosz, kt�r� tak mnie, jak i mojej �onie sprawiaj� pewne argenty�skie skojarzenia. Ale zanim to zostanie wyja�nione, prosz� zauwa�y�, �e bawi mnie o mele bardziej m�wienie o Teodorze i innych kotach i ludziach ni� o mnie samym. Albo o mandragorze, o kt�rej jeszcze nic nie zosta�o powiedziane. Albert Marie Schmidt wyja�nia, �e Adam kabalist�w nie tylko zosta� wygnany z raju, ale �e Jehowa, ten ptaszek-uparciuszek, odm�wi� mu Ewy. We �nie Adam zobaczy� tak wyra�nie obraz ukochanej kobiety, �e dzi�ki pragnieniu posiad� j�, a nasienie pierwszego cz�owieka, pad�szy na ziemi�, pocz�o ro�lin� o ludzkich kszta�tach. W �redniowieczu (i niemieckim kinie) panuje przekonanie, �e mandragora by�a owocem szubienicy, ostatniego z�owrogiego spazmu wisielca. Przyda�by si� kronopio o bardzo d�ugich czujkach, a�eby przeprowadzi� pomost pomi�dzy tak r�nymi wersjami. Czy� Jezus nie jest nowym Adamem, czy� nie zosta� powieszony na drzewie, jak to jest powiedziane w Dziejach Apostolskich? Chrze�cija�ska przyzwoito�� zatai�a - dos�ownie - korze� podania, kt�re zosta�o zdegradowane do poziomu bajki Grimma, do owego dziewiczego, nies�usznie powieszonego m�odzie�ca, u st�p kt�rego rodzi si� mandragora. Ale tym m�odzie�cem jest Chrystus, kt�ry w braku czego� lepszego mimo woli zap�adnia wyobra�ni� ludow�. Jeszcze o kotach i filozofach C� to za wyj�tkowe szcz�cie by� Argenty�czykiem, kt�ry nie czuje si� zmuszony do pisania serio, do bycia serio, do zasiadania przy maszynie w wyglansowanych bucikach i z grobow� �wiadomo�ci� powagi chwili. W�r�d zda�, kt�re, jakby w przeczuciu tego, uwielbi�em w dzieci�stwie, by�o nast�puj�ce, wypowiedziane przez jednego z moich koleg�w: �Ale ubaw! Wszyscy p�akali!" Nic zabawniejszego ni� powaga poj�ta jako nieodzowny walor wszelkiej �co� znacz�cej" literatury (jeszcze jedno za�o�enie niebywale �mieszne), ta powaga pisz�cego, jakby kto� z musu szed� na velorio albo policzkowa� ksi�dza. Na temat velori�w musz� opowiedzie� co�, co pewnego razu us�ysza�em od doktora Aleksandra Gancedo, ale jeszcze przedtem wracam do kota, bo najwy�szy czas wyt�umaczy�, dlaczego nazywa si� Teodor. W pewnej powie�ci, sma��cej si� na wolnym ogniu, by� ust�p, kt�ry skasowa�em (oka�e si� zreszt�, �e w tej powie�ci skasowa�em tyle rzeczy, �e - jak by powiedzia� Macedonio o ile skasuj� jeszcze jedn�, nie b�dzie powie�ci), w kt�rym to ust�pie trzech Argenty�czyk�w, ani powa�nych, ani maj�cych znaczenie, omawia problem niedzielnych dodatk�w do pism buenosaire�skich i spraw z tym zwi�zanych. Zdaje si�, �e zosta� ju� wzmiankowany pewien czarny kot. Nale�y zaznaczy�, �e nazywa� si� Teodor, po�rednio ku czci niemieckiego my�liciela, i �e imi� to nadali mu Juan, Calac i Polanco po wyg�oszeniu odpowiednich glos do tekst�w, przez wierne ciotki nadsy�anych im znad La Platy. W tych tekstach bowiem domoro�li (�e tak powiem : palcem zrobieni) socjologowie obficie cytowali s�awnego Adorno, aby tym efektownym nazwiskiem dos�ownie �ozdobi�" swoje eseje. Zreszt� w owym czasie niemal wszystkie artyku�y roi�y si� od cytat�w z Adorna i Wittgensteina, dlatego te� Polanco twierdzi�, �e kot zas�uguje raczej na nazwisko Tractatus; to jednak me zosta�o zaaprobowane ani przez Calaca, ani przez Juana, ani nawet przez samego kota, kt�ry sk�din�d bez najmniejszej niech�ci zgodzi� si� na imi� Teodora. Wed�ug Polanca, kt�ry by� najstarszy, dwadzie�cia lat przedtem i z tych samych powod�w, kot powinien by� nazywa� si� Reiner Maria, troch� p�niej Albert albo William - zgaduj, zgadula - a potem Saint-John Perse (je�eli dok�adnie to rozwa�y�, wspania�e imi� dla kota) lub Dylan. Machaj�c wycinkami ze starych rodzimych gazet przed zdumionymi oczyma Juana i Calaca, podejmowa� si� wykaza� bezspornie, �e socjologowie wsp�pracuj�cy z tymi pismami byli w gruncie rzeczy jednym i tym samym socjologiem, a jedyn� rzecz� zmieniaj�c� si� w miar� lat by�y cytaty, kr�tko m�wi�c, �e wa�ne jest stosowa� si� w tej dziedzinie do mody i pod kar� utraty presti�u unika� wszelkiej wzmianki o autorach przytaczanych w po- przednich dziesi�cioleciach. Pareto - nieelegancko. Durkheim - drobnomieszcza�sko. Gdy tylko przychodzi�y gazety, trzy dzikusy sprawdza�y, czym ich socjolog zajmowa� si� w ostatnich tygodniach, me przejmuj�c si� podpisem pod artyku�ami, jako �e jedyn� rzecz� wa�n� by�o odkrycie co par� wierszy cytatu z Wittgensteina lub Adorno, bez kt�rych artyku� by� nie do pomy�lenia. �Poczekaj momencik m�wi� Polanco - ani si� obejrzysz, jak przyjdzie kolej na Levi- Straussa, je�eli jeszcze me przysz�a, a wtedy, ch�opaki, trzyma� si� mocno, jak Boga kocham". Juan mimochodem przypomina� sobie, �e najs�awniejsze d�insy ameryka�skie s� wyrabiane przez niejakiego Levy-Straussa, ale Calac i Polanco czynili go uwa�nym, �e to nie na temat, po czym wszyscy trzej przechodzili do sprawdzania ostatnich posuni�� Grubej. Sprawy Grubej niemal wy��cznie le�a�y w kompetencji Calaca, kt�ry umia� na pami�� dziesi�tki sonet�w s�awnej poetki, recytuj�c na przemian cztero- i trzywierszowe strofki, przy czym nikt nie widzia� mi�dzy nimi r�nicy ani nikogo nie dziwi�o, �e Gruba z niedzieli �smego mia�a dwa nazwiska, a z dwudziestego dziewi�tego tylko jedno, co jednak nie zmienia�o oczywistego faktu, �e istnieje tylko jedna Gruba, zamieszkuj�ca w rozmaitych miejscach, pod rozmaitymi nazwiskami, z rozmaitymi m�ami, kt�ra wszak�e, w spos�b nie przestaj�cy nas wzrusza�, stale pisuje te same albo prawie te same sonety. �To fantazjonauka - mawia� Calac. - Czysta mutacja, bracie. Istnieje jaka� z�o�ona protoplazma, kt�ra do tej chwili nie wie, �e mog�aby spokojnie p�aci� tylko jeden czynsz. Badacze powinni sprowokowa� jakie� zbli�enie pomi�dzy Socjologiem a Grub�, a�eby zobaczy�, czy nie przeskoczy iskra genetyczna. Co by to by� za niebywa�y skok naprz�d !" Wszystko to ma�o obchodzi�o Teodora, o ile dostawa� swoj� miseczk� podgrzanego mleka obok ��ka Calaca, kt�re by�o agor�, gdzie omawiano owe po�udniowoameryka�skie losy. Juliusze w akcji W ci�gu dziewi�tnastego wieku ucieczka w metafizyk� by�a najlepszym sposobem przeciw timor mortis, smutkom hic et nunc i uczuciu absurdu, kt�rym obejmujemy zar�wno siebie, jak �wiat. Wtedy pojawi� si� Juliusz Laforgue, kt�ry, jako kosmonauta, w pewnym sensie uprzedzi� tamtego Juliusza i ukaza� nam znacz- nie prostsze wyj�cie: po co nam mglista metafizyka, kiedy pod r�k� mamy fizyk� namacaln�? W epoce, w kt�rej ka�de uczucie dzia�a�o na zasadzie bumerangu, Laforgue rzuci� swoim, niby oszczepem w s�o�ce, w rozpaczliw� tajemnic� kosmosu. Jeszcze raz do tej gwiazdy Jakie� tam s�o�ce! My�lisz - patrzcie ich - pajace W morfinie, o�lim mleku i kawie sk�pani; Daremnie bez wytchnienia przeze mnie g�askani Promieniami - wnet �ycie z wycie�czenia strac�. Ej�e - to ty swe tracisz w pustce mro�nej race, A my w�a�nie m�odo�ci� i zdrowiem tryskamy! Ziemia to wielki kiermasz, gdzie w dal nad zbo�ami Nasze hurra radosne grzmi nad rojne place. To ty z�bami dzwonisz, bo plamy rosn�ce Po�eraj� ci� niby naro�la - o s�o�ce, Wielka, z�ota cytryno! - kpiarzu jasnow�osy Wnet po tylu zachodach w purpurze ws�awiona Po�miewiskiem si� staniesz glob�w bezlitosnych, Gwiazdo ��ta, dziobata, chochlo roz�arzona! Prze�o�y� Bogdan Ostrom�cki �e by� na dobrej drodze, dowi�d� czas w dwudziestym wieku nic lepiej nie leczy nas z antropocentryzmu, �r�d�a naszych cierpie�, ni� studiowanie fizyki obiekt�w niesko�czenie du�ych (i niesko�czenie ma�ych). Jakikolwiek tekst, udost�pniaj�cy nam osi�gni�cia nauki, budzi w nas poczucie absurdu, ale jest to po- czucie w zasi�gu r�ki. zrodzone z rzeczy dotykalnych, oczywistych, uczucie niemal pocieszaj�ce. Ju� me trzeba wierzy� tylko dlatego, �e to absurd, natomiast staje si� to absurdem tylko dlatego, �e trzeba w to wierzy�. Moje buduj�ce lektury zaczerpni�te z naukowego dodatku le Moncle (wychodzi w ka�dy czwartek) maj� jeszcze i ten plus, �e zamiast oddala� mnie od absurdu, sk�aniaj� mnie do uznania, �e jest to naturalny spos�b przyswajania sobie niepoj�tej rzeczywisto�ci, a to nie jest ju� tylko przyswajaniem jej, lecz podejrze- waniem w tym absurdzie wyzwania, kt�re fizyka podj�a sama, nie wiedz�c, jak si� sko�czy jej oszala�y wy�cig podw�jnym tunelem (czy aby tunel ten jest rzeczywi�cie podw�jny?) tele- i mikroskopu. Kronopie maj� od dziecka nader konstruktywn� �wiadomo�� absurdu, wi�c a� podskakuj�, gdy widz�, jak famy zupe�nie spokojnie czytaj� notatki na przyk�ad w tym rodzaju: Nowa cz�stka elementarna (N z gwiazdk� trzy tysi�ce dwie�cie czterdzie�ci pi��) �yje stosunkowo d�u�ej ni� inne znane cz�stki, chocia� nie przekracza jednej tysi�cznej milionowej milionowej milionowej sekundy. (Le Monde, czwartek 7 lipca 1966). - S�uchaj no, Koka - powiada fama po przeczytaniu tej informacji - podaj mi zamszowe p�buciki, bo dzi� po po�udniu jest wa�ne zebranie w Zwi�zku Pisarzy. Mamy omawia� sprawy konkursu poetyckiego w Curuzu Cuatia, a jestem ju� sp�niony o dwadzie�cia minut. Tymczasem kronopie bardzo zdenerwowa�y si� hipotez� - o kt�rej niedawno si� dowiedzia�y - �e �wiat m�g�by okaza� si� asymetryczny, co by�oby zupe�nie sprzeczne ze wszystkim, czego nas nauczono. Pewien badacz nazwiskiem Paolo Franzini i jego �ona, Juliet Lee Franzini (zauwa�yli�cie, jak niezale�nie od jednego Juliusza, kt�ry redaguje, i drugiego, kt�ry ilustruje, ju� si� do��czy�o dw�ch Juliusz�w i jedna Juliet?), wiedz� bardzo du�o o nie na�adowanym mezonie eta, kt�ry nie- dawno wy�oni� si� z anonimatu i posiada ciekaw� w�a�ciwo�� bycia swoj� w�asn� antycz�steczk�. Gdy go roz�o�y�, mezon wytwarza trzy mezony pi, z kt�rych jeden jest, biedaczek, neutralny, a z pozosta�ych jeden na�adowany dodatnio, za� drugi ujemnie w stosunku do olbrzymiej r�wnowagi �wiata. A� tu nagle (przy pomocy Franzinich) okazuje si�, �e zachowanie dw�ch mezon�w pi jest asymetryczne. Harmonijne poj�cie, �e antymateria jest dok�adnym odbiciem materii, p�ka jak balo- nik. Co z nami b�dzie? Franzimch absolutnie to nie niepokoi. Bardzo dobrze, �e oba mezony pi s� bra�mi rywalami - to pomaga w rozpoznaniu ich i zidentyfikowaniu. Nawet fizyka ma swoich Talleyrand�w. Kronopie czuj�, jak mimo ich uszu przelatuje zawrotny wicher, kiedy czytaj� zako�czenie tej notatki : �W ten spos�b, dzi�ki asymetrii. b�dzie mo�na identyfikowa� cia�a niebieskie stworzone z antymaterii, za�o�ywszy, �e istniej�, co twierdz� niekt�rzy naukowcy s�dz�c po irradiacjach przez nie emitowanych". Na temat fam wypowiedzia� si� ju� Laforgue z jednej ze swoich przestrzennych kabin Wi�kszo�� umrze nie zdaj�c sobie sprawy wcale Z dziej�w ni n�dzy globu. (Inne �yj� w chwale.) Nie przewiduj� s�o�ca agonii w przysz�o�ci. Nie domy�la si� niebios wiekuistej fety, Nic nie wie, nic nie pozna. Ilu� z�o�y ko�ci W gr�b, nie zwiedziwszy nawet w�asnej swej planety? prze�o�y� Stefan Godlewski, P.S. Kiedy zapisa�em: �Najzwyklejsza sekwencja patafizyczna", wskazuj�c na zwi�zek Laforgue-Duchamp, kt�ry w taki czy inny spos�b zawsze mnie otacza, nie wyobra�a�em sobie, �e jeszcze raz otworzy si� doj�cie do �wiata �Wielkich Przezroczystych" Tego samego popo�udnia (11.12.66), zako�czywszy prac� nad tym w�a�nie tekstem, postanowi�em p�j�� na wystaw� po�wi�con� dadaistom. Pierwszym obrazem, kt�ry rzuci� mi si� w oczy, gdy wszed�em, by� Schodz�cy po schodach. Akt, specjalnie przys�any do Pary�a przez Muzeum w Filadelfii. O uczuciu bycia nie ca�kiem Jamais reel et taujours vrai (podpis pod rysunkiem Antonina Artaud) W wielu dziedzinach zawsze pozostan� dzieckiem, ale jednym z tych dzieci, kt�re od pocz�tku nosz� w sobie doros�ego, potworem, kt�ry, gdy doro�nie, z kolei nie przestanie nosi� w sobie dziecka, co nel mezzo del camin daje w wyniku koegzystencj� nie zawsze pokojow�, opatrzon� co najmniej dwoma wylotami na �wiat. Mo�na to rozumie� metaforycznie, ale w ka�dym razie wskazuje to na usposobienie, kt�re nie zrezygnowa�o z dziecinnego spojrzenia za cen� uzyskania spojrzenia doros�ego, za� to zestawienie (daj�ce poet�, mo�e kryminalist�, na pewno kronopia, a ewentualnie humoryst� kwestia dozowania, akcentowania, wyboru: teraz si� bawi�, teraz zabijam) manifestuje si� uczuciem bycia nie ca�kiem we wszelkich strukturach, wszystkich paj�czynach, kt�re prz�dzie �ycie, a w kt�rych jeste�my r�wnocze�nie paj�kiem i much�. Wiele z tego, co napisa�em, mo�na podci�gn�� Pod poj�cie ekscentryczno�ci, jako �e pomi�dzy �yciem a pisaniem nigdy w�a�ciwie nie zauwa�y�em wyra�nej r�nicy. Je�eli w �yciu (w moim przypadku) udaje mi si� zatuszowa� ten m�j nieca�kowity udzia� - w pisaniu nie jestem w stanie go ukry�; przecie� dlatego w�a�nie pisz�, �e mnie nie ma lub �e jestem cz�ciowo; pisz� przez bankructwo, przez rozpacz. Ale poniewa� pisz� �spomi�dzy", stale zapraszam innych, by szukali swoich �pomi�dzy" i z nich spogl�dali na ogr�d pe�en drzew, kt�rych owoce mog�yby by� na przyk�ad drogimi kamieniami. Potworek si� nie zmienia. Ta ci�g�a obecno�� ludyczna t�umaczy, o ile nie usprawiedliwia, wiele z tego, co napisa�em, je�eli nie wiele z tego, co prze�y�em. Zarzuca si� moim powie�ciom - tym igraszkom na kraw�dzi balkonu, tej zapa�ce obok butelki z benzyn�, nabitemu rewolwerowi le��cemu na nocnym stoliku -intelektualne poszukiwanie w zakresie samej powie�ci, kt�re jest jakoby sta�ym komentarzem akcji, wielokrotnie za� akcj� komentarza. Nudzi mnie dowodzenie a posteriori, �e stosuj�c t� magiczn� dialektyk� m�czyzna-dziecko gra o �ycie; �e tak, �e nie, �e polega na. A czy� gdy patrzymy z bliska, ta gra nie jest procederem poczynaj�cym si� z rozpaczy, a�eby doj�� do umieszczenia si�, uplasowania: gol, szach-mat, rzut wolny. Czy� nie jest zako�czeniem pewnej ceremonia zmierzaj�cej do ostatecznego zastygni�cia, kt�re by j� ukoronowa�o? Dzisiejszy cz�owiek z �atwo�ci� wierzy, �e jego wiadomo�ci z historii i filozofii wyzwalaj� go od naiwnego realizmu. Zar�wno na wyk�adach uniwersyteckich, jak w kawiarnianych rozmowach ch�tnie przyznaje, �e nie jest tym, na kt�rego wygl�da, zawsze got�w jest twierdzi�, �e zmys�y zwodz� go, za� inteligencja stwarza zno�ny, chocia� niekompletny. obraz �wiata. Ilekro� zamy�la si� metafizycznie, staje si� �smutniejszy i m�drszy", ale to zamy�lenie jest chwilowe, jest wyj�tkiem, podczas gdy ci�g�o�� �ycia wszystkimi sposobami lokuje go w pozorach, utwierdza je wok� niego, zdobi je w definicje, funkcje, warto�ci. Ten cz�owiek jest raczej naiwnym realist� ni� realist� naiwnym. Wystarczy obserwowa� jego stosunek do nie- codzienno�ci, wyj�tkowo�ci : albo sprowadza je do zjawiska estetycznego, wzgl�dnie poetycznego (�to by�o zupe�nie surrealistyczne, daj� ci s�owo..."), albo z miejsca rezygnuje z badamy �mi�dzyspojrzenia", kt�re ewentualnie m�g� mu da� sen, jakie� niepowodzenie, rzadko spotykana asocjacja s�owna lub przyczynowa, niepokoj�cy zbieg okoliczno�ci -jakiekolwiek, cho�by migawkowe p�kni�cie ci�g�o�ci. Je�eli go zapyta�, odpowie, �e w og�le nie wierzy w codzienn� rzeczywisto��, �e akceptuje j� tylko pragmatycznie. Akurat nie wierzy! To jedyna rzecz, w kt�r� wierzy. Jego odczuwanie �ycia podobne jest do mechanizmu jego spojrzenia: czasem miewa efemeryczn� �wiadomo��, �e co ile� tam sekund mrugni�cie przerywa widzenie, kt�re jego �wiadomo�� postanowi�a uznawa� za nieprzerwane; ale niemal natychmiast mruganie z powrotem staje si� pod�wiadome, za� ksi��ka czy te� jab�ko utrwalaj� si� w pozornie ci�g�ym trwaniu. Mi�dzy okolicz- no�ciami a tymi, kt�rzy tym okoliczno�ciom podlegaj�, tworzy si� co� w rodzaju d�entelme�skiej umowy; ty nie wytr�casz mnie z moich zwyczaj�w, ja ci� nie dra�ni� i nie �askocz�. Czasem jednak m�czyzna-dziecko nie jest d�entelmenem, czasem jest kronopiem, nie wyznaj�cym si� w liniach zbie�nych, kt�re albo stwarzaj� zadowalaj�c� perspektyw�, albo, jak w nieudolnych kola�ach, zdradzaj� sw� nieodpowiedni� skal�: mr�wka nie mie�ci si� w pa�acu, a czw�rka zawiera trzy lub pi�� jednostek. Mnie zdarzaj� si� dos�ownie takie rzeczy: raz jestem wi�kszy od konia, kt�rego dosiadam, raz wpadam w kt�ry� , z moich pantofli, t�uk�c si� bole�nie, nie m�wi�c o trudno�ciach wylezienia ze�, potykaniu si� na supe�kach sznurowade� i potwornym odkryciu ju� na samym skraju, �e kto� wsadzi� bucik do szafy i jestem w gorszej sytuacji ni� Edmund Dantes w zamku d'If, bo w moich szafach nie ma �adnego proboszcza. I podoba mi si�, i jestem straszliwie szcz�liwy w moim piekle, i pisz�. �yj� i pisz� zagro�ony ow� �boczno�ci�", t� prawdziw� paralaks�, tym byciem zawszy troch� za bardzo na lewo lub za bardzo w g��b od miejsca, w kt�rym nale�a�oby by�, a�eby wszystko zsiad�o si� pomy�lnie w jeszcze jeden dzionek bezkonfliktowego �ycia. Od ma�ego, z zaci�ni�tymi z�bami, przyj��em ten los, kt�ry odr�nia� mnie od moich koleg�w, jednocze�nie poci�gaj�c ich ku dziwakowi, ku orygina�owi, ku temu, kt�ry pcha paluch w kr�c�cy si� wentylator. Ale i ja mia�em swoje przyjemno�ci : jedynym warunkiem by�o, �eby cho� czasem zidentyfikowa� si� z kim� (z koleg�, z ekscentrycznym wujem, z jak�� star� wariatk�), z kim�, kto by tak�e nie pasowa� do swojej matryku�y - co rzecz jasna nie by�o �atwe. Ale szybko odkry�em koty, w kt�rych mog�em doszukiwa� si� mojej doli, i ksi��ki pe�ne hej po brzegi. W tych latach mog�em by� przepowiada� sobie - mo�e apokryficzne - wiersze Poego From childhood's hour I have not been As others were; I have not seen As others saw; I could not bring My passions from a common spring. Ale to, co dla niego by�o stygmatem (lucyferycznym, ale przez to samo - potwornym), kt�ry izolowa� go i skazywa� And all I loved, I loved alone mnie nie odrywa�o od tych, z kt�rych ob�ym wszech�wiatem styka�em si� tylko w jednym punkcie. Subtelna hipokryzja, zdolno�� do wszelkich mimetyzm�w, czu�o��, kt�ra przekracza�a granice, ale r�wnocze�nie je zaciera�a, zaskoczenia i zmartwienia dzieci�stwa zabarwia�y si� uprzejm� ironi�. Przypominam sobie, jak maj�c jedena�cie lat po�yczy�em koledze Tajemnic� Wilhelma Storitza, gdzie Verne ofiarowywa� mi, jak zawsze, naturalne i serdeczne podej�cie do rzeczywisto�ci nie ca�kowicie r�nej od normalnej. Kolega zwr�ci� mi ksi��k�: �Nie doczyta�em jej, jest zbyt fantastyczna". Nigdy nie zapomn� zgorszonego zdumienia tej chwili. Niewidoczno�� cz�owieka fantastyczna? A wi�c tylko futbol, poranna kawa i pierwsze zwierzenia seksualne mia�yby nas ��czy�? B�d�c dorastaj�cym ch�opcem, hak tylu innych wierzy�em, �e moje wyobcowanie jest znakiem zapowiadaj�cym poet�, i w tym okresie �ycia, w kt�rym wszystkie fary literatury znajduj� swoje odbicie w cz�owieku, pisa�em wiersze, jakie wtedy si� pisze. Z latami odkry�em, �e o ile ka�dy poeta jest wyobcowany, o tyle nie ka�dy wyobcowany jest poet� w og�lnie przyj�tym znaczeniu tego s�owa. Tu wkraczam na teren polemiczny: kto chce, niech podnosi r�kawic�. Je�eli pod s�owem poeta teoretycznie rozumiem cz�owieka pisz�cego wiersze, pow�d, dla kt�rego je pisze (me dyskutuj�c ich jako�ci), bierze si� z tego, �e jego wyobcowanie, jako takie, zawsze wprawia w ruch mechanizmy challenge und response. Tym sposobem, ilekro� poeta okazuje si� wra�liwy na w�asn� �boczno��", na w�asne wyobcowanie w stosunku do rzeczywisto�ci pozornie pozostaj�cej w zgodzie z otoczeniem, reaguje poetycko (niemal chcia�bym rzec �profesjonalnie", zw�aszcza pocz�wszy od pewnej dojrza�o�ci technicznej). Inaczej m�wi�c, pisze wiersze, b�d�ce jakby petryfikacj� tego wyobcowania, kt�re widzi i czuje zamiast czego�, obok czego�, poni�ej czego�, wbrew czemu�, co inni widz� takim, jakim im si� wydaje, �e jest, bez przesuni�� ani autokrytyki. W�tpi�, czy istnieje cho�by jeden wielki poemat, kt�ry by nie by� albo rezultatem tego wyobcowania, albo go nie wyra�a�. Wi�cej: kt�ry by go nie uczynnia� i nie pot�gowa� w przeczuciu, �e w�a�nie to �pomi�dzy" jest stref�, kt�r� wiedzie droga. R�wnie� i filozof wyobcowuje si� i odrywa, dobrowolnie szukaj�c p�kni�� w tym, co jest na powierzchni; jego poszukiwanie tak�e bierze si� z mechanizmu challenge and response. W obu tych wypadkach, jakkolwiek cele s� r�ne, pojawia si� odpowied� robocza, podej�cie techniczne do okre�lonego przedmiotu. Ale jak ju� wiemy, nie wszyscy wyobcowani s� poetami czy te� zawodowymi filozofami. Prawie wszyscy zawsze zaczynaj� od tego, �e s� nimi lub chc� by�, lecz nadchodzi dzie�, w kt�rym zdaj� sobie spraw�, �e nie mog� ani te� nie musz� udziela� tej response niemal z g�ry przes�dzonej, jak� jest wiersz lub filozofia wobec challenge'u wyobcowania. Ich postawa staje si� defensywna, ewentualnie na- wet egoistyczna, je�eli za�o�y�, �e chodzi o zachowanie za wszelk� cen� jasno�ci my�li, o przeciwstawienie si� podst�pnej deformacji, kt�r� skodyfikowana codzienno�� montuje w �wiadomo�ci z czynnym udzia�em intelektu, �rodk�w informacji, hedonizmu, sklerozy, inter alfa ma��e�stwa. Humory�ci, niekt�rzy anarchi�ci, niema�o kryminalist�w i wielka ilo�� powie�ciopisarzy sytuuje si� w tym nie�atwym do zdefiniowania sektorze, w kt�rym dola wyobcowanego nie zmusza do wypowiedzi o charakterze poetyckim. Ci niezawodowi poeci znosz� swoje wyobcowanie z wi�ksz� naturalno�ci�, acz z mniejszym blaskiem, i mo�na by niemal powiedzie�, �e ich �wiadomo�� wyobcowania jest bardziej ludyczna w por�wnaniu do lirycznej czy te� tragicznej wypowiedzi poety. Podczas gdy on zawsze podejmuje walk�, ci �po prostu wyobcowani" ��cz� si� w ekscentryczno�ci, ale tylko do punktu, w kt�rym wyj�tkowo�� - filozofa czy te� poet� pobudzaj�ca do challenge'u - staje si� ich naturalnym losem, losem, kt�ry zaczynaj� kocha�, przystosowuj�c swoje zachowanie do tej powolnej akceptacji. My�l� o Jarrym, o tym d�ugim dzia�aniu na zasadzie humoru, ironii, poufa�o�ci, kt�re w ko�cu przechyla szal� na stron� wyj�tk�w, anuluj�c skandaliczn� r�nic� pomi�dzy zwyk�ym a niezwyk�ym, i pozwala zwyczajnie (ju� bez konkretnej response, bo ju� nie ma challenge'u) przej�� na plan, kt�ry w braku lepszego okre�lenia b�dziemy nadal nazywa� rzeczywisto�ci�, lecz nie b�d�c� ju� ani flatus vocis, ani g�upi� pociech�, �e lepsze to ni� nic. Powracaj�c do Eugenii Grandet Mo�e tym razem zdo�am wyt�umaczy�, o co mi chodzi w tym, co pisz�, i tym sposobem zlikwidowa� nieporozumienia, niepotrzebnie podnosz�ce obroty firm �Waterman" i �Pelikan". Ci, kt�rzy maj� mi za z�e, �e pisz� powie�ci, gdzie niemal�e nieustannie podaje si� w w�tpliwo�� to, co si� przed chwil� stwierdzi�o, lub te� stwierdza si� z uporem s�uszno�� wszelkich w�tpliwo�ci, podkre�laj�, �e stosun- kowo najstrawniejsze w moim pisarstwie s� niekt�re nowele, o�ywione jak�� jednoznaczn� my�l�, bez spojrzenia wstecz i hamletowskich wycieczek w sam� struktur� narracji. Co� mi tak chodzi po g�owie, �e to warto�ciuj�ce rozr�nienie pomi�dzy dwoma sposobami pisania opiera si� nie tyle na racjach czy te� osi�gni�ciach autora, ile na wygodzie czytaj�cego. Po c� wraca� do znanego faktu, �e im bardziej ksi��ka przypomina fajeczk� opium, tym wi�ksze zadowolenie odczuwa Chi�czyk, kt�ry j� pali, w najlepszym razie got�w dyskutowa� jako�� opium, ale me jego efekty usypiaj�ce. Zwolennicy tych opowiada� przechodz� mimo faktu, �e anegdotyczna tre�� ka�dej noweli jest r�wnie� �wiadectwem wyobcowania, o ile nie pr�b�, by wzbudzi� je w czytelniku. M�wi si�, �e w moich opowiadaniach fantazja odrywa si� od rzeczywisto�ci albo wtapia si� w ni� i �e to w�a�nie gwa�towne i prawie zawsze nieoczekiwane niedopasowanie pomi�dzy zadowalaj�co rozs�dnym horyzontem a wtargni�ciem motywu nieprawdopodobie�stwa jest wyk�adnikiem ich literackiej sprawno�ci. Ale wobec tego c� szkodzi, �e w tych opowiadaniach nie dba si� o ci�g�o�� akcji zdolnej urzec czytelnika, skoro tym, co pod�wiadomie go urzeka, nie jest jedno�� narracji, lecz w�a�nie roz�am przy wszelkich pozorach jednoznaczno�ci. Znajomo�� rzemios�a, umiej�tno�� mo�e ujarzmi� czytelnika, nie pozwalaj�c mu, by w czasie lektury rozwija� sw�j zmys� krytyczny, tym bardziej �e nie z powodu samego metier opowiadania te r�ni� si� od innych pr�b literackich; dobrze czy �le napisane, s� po wi�kszej cz�ci z tego samego tworzywa, co moje powie�ci: wyloty na wyobcowanie, stopnie wiod�ce ku jakiemu� �wymiejscowieniu", gdzie zwyczajno�� nie jest ju� koj�ca, bo nie istnieje, je�eli tylko podda� j� wytrwa�emu, milcz�cemu badaniu. Zapyta� Macedonia, Francisa Ponge, Michaux. Kto� powie, �e inn� spraw� jest ukazanie wyobcowania takiego, jakim jest lub jakie si� mie�ci w literackiej parafrazie, a zupe�nie inn� omawianie go na planie dialektycznym, jak si� to dzieje w moich powie�ciach. Co do czytelnika, to ma on pe�ne prawo wole� taki rodzaj wehiku�u od innego, wypowiada� si� za czynnym udzia�em lub za refleksj�. Tym niemniej powinien wstrzyma� si� od krytykowania powie�ci w imieniu opowiadania (albo odwrotnie, o ile by znalaz� si� kto�, kto by tego pr�bowa�), poniewa� zasadnicze za�o�enie jest to samo, za� jedyn� rzecz� r�n� s� perspektywy, z kt�rych korzysta autor, aby m�c mno�y� swoje mo�liwo�ci z pogranicza. Gra w klasy jest w pewnej mierze filozofi� moich opowiada�, indagacj� na temat tego, co na przestrzeni wielu lat okre�li�o ich materi�, ich impulsy. Nie zastanawiam si�, a je�eli, to niewiele, kiedy pisz� opowiadanie; tak jak w wierszach, mam wra�enie, �e napisa�oby si� i samo, i nie mam uczucia, �e si� chwal� m�wi�c, �e wiele z nich ma w sobie co� z zawieszenia, przypadkowo�ci i niewiary, w kt�rych Coleridge widzia� nut� zastrze�on� dla operacji poetyckiej najwy�szego lotu. W przeciwie�stwie do nich powie�ci pisane s� systematyczniej, za� alienacja wywodz�ca si� z poetyckich korzeni w��cza si� tylko od czasu do czasu, a�eby popchn�� do przodu akcj�, wstrzymywan� przez refleksj�. Czy� zosta�o dostatecznie zauwa�one, �e owo zastanawianie si�, owa refleksja ma mniej wsp�lnego z logik� ni� z wieszczeniem, �e jest nie tyle dialektyk�, ile asocjacj� s�own�, wzgl�dnie wyobra�niow�. To, co nazywam tutaj refleksj�, zas�ugiwa�oby raczej na inn� nazw�, a ju� w ka�dym razie na inne zaszeregowanie. Przecie� i Hamlet duma nad swoimi uczynkami i sw� bierno�ci�, tak jak Ulrich Musila, jak konsul Malcolma Lowry. Ale jest niemal nieuniknione, �e te przerwy w hipnozie, w kt�rych autor wymaga czynnego w��czenia si� czytelnika, b�d� przyjmowane przez klient�w palarni opium z du�ymi oporami. A�eby zako�czy�: mnie tak�e podobaj� si� te rozdzia�y Gry w klasy, kt�re krytycy zgodnie chwalili: koncert Berthe Trepat, �mier� Rocamadoura. Tym niemniej nie my�l�, �eby nawet w ma�ej cz�ci by�y uzasadnieniem ksi��ki. Nie mog� nie wiedzie�, �e ci, kt�rzy chwal� te rozdzia�y, nieuchronnie chwal� jeszcze jedno ogniwo �a�cucha powie�ci tradycyjnej, terenu znanego i praworz�dnego. Przy��czam si� do tych nielicznych krytyk�w, kt�rzy zechcieli dojrze� w Grze w klasy niedoskona�e i rozpaczliwe oskar�enie establishmentu literatury r�wnocze�nie lustra i ekranu tego innego establishmentu, kt�ry z Adama robi cybernetycznie i dok�adnie to, co zdradza jego imi� czytane na wspak : nic. Temat dla �wi�tego Jerzego Od czasu do czasu Lopez musi znowu zabiera� si� do roboty, forsa bowiem posiada niesympatyczn� w�a�ciwo�� kurczenia si� i nagle pi�kny i du�y banknot stufrankowy wychodzi z jego kieszeni w postaci pi��dziesi�ciofrank�wki, potem, kiedy on zupe�nie o tym nie my�li, zmienia si� w dziesi�ciofrank�wk� i w ko�cu, obci��aj�c kieszenie i pozwalaj�c s�ysze� sympatyczne sk�din�d pobrz�kiwanie, okazuje si� paroma jednofrankowymi monetami. W tej sytuacji �w nieszcz�sny osobnik wydaje g��bokie westchnienia, podpisuje miesi�czny kontrakt z firm�, gdzie ju� tyle razy przej�ciowo pracowa�, i w poniedzia�ek si�dmego siedemdziesi�tego drugiego, punkt dziewi�ta rano, wchodzi do sekcji osiemnastej, czwarte pi�tro, drugie schody, i brzd�k - nos w nos natyka si� na mi�ego smoka-potwora. Nie ulega kwestii, �e nie jest �atwo uwierzy� w mi�ego smoka-potwora, cho�by dlatego, �e w pokoju nie ma w og�le �adnego smoka-potwora: sk�d by si� wzi�� potw�r tam, gdzie szef i koledzy przyjmuj� Lopeza z otwartymi ramionami, prze�cigaj� si� w opowiadaniu, co s�ycha�, i w cz�stowaniu papierosami. Obecno�� smoka-potwora to co� ca�kiem innego, co�, co narzuca si� uko�nie albo zgo�a pod spodem tego, co si� b�dzie dzia�o tego dnia i nast�pnych, i Lopez musi to uzna�, chocia� nikt inny smoka-potwora nie widzia�, dlatego �e potw�r jest w�a�nie wtedy, kiedy go nie ma, kiedy znajduje si� tu niby jakie� �yj�ce nic, rodzaj pustki obejmuj�cej, posiadaj�cej i s�ysz�cej to, co mi si� zdarzy�o wczoraj wieczorem, Lopez, wyobra� sobie, �e moja �ona. W ten spos�b od razu wie si� o istnieniu potwora, w�a�nie dlatego, �e jest nieprawdopodobny, nie do wiary, s�uchaj, bracie, mieli da� wyr�wnanie na stycznia, a teraz sam widzisz, co si� dzieje, naturalnie, jak zawsze, ministerstwo. Gdyby nale�a�o go okre�li�, zasypa� talkiem s��w, aby wyodr�bni� jego kszta�ty i granice, prawdopodobnie w��czy�yby si� sprawy takie, jak fajka Suareza, kaszel, kt�ry co chwila dochodzi z pokoju panny Schmidt, perfumy miss Roberts o zapachu z lekka cytrynowym, dowcipy Toguiniego (a o Japo�czyku ju� ci opowiada�em?), spos�b stukania o��wkiem w celu podkre�lenia wa�no�ci zda�, czym urozmaica sw� proz� doktor Uriarte, co� na kszta�t zupy ubijanej metronomem. A r�wnie� okre�lone �wiat�o drzew i chmur, wyrywaj�ce kolorowe upierzenie z polaroidowych szyb w oknach, w�zeczek z kaw� i dro�d�owymi bu�kami o dziesi�tej czterdzie�ci punktualnie, popielaty b�ysk teczek z aktami. Nic z tego nie jest w�a�ciwie smokiem-potworem, a mo�e i jest, ale raczej jako nic nie znacz�ca manifestacja jego obecno�ci, �lady jego n�g, ekskrement�w, jego dalekie wycie. A jednak potw�r �yje z fajki, z kaszlu, z postukiwania o��wkiem, z takich rzeczy sk�ada si� jego krew i jego charakter, zw�aszcza charakter, bo w ko�cu Lopez zdaje sobie spraw�, �e jest on r�ny od innych znanych mu potwor�w, wszystko zale�y od tego, z czego jest zrobiony, jakie kaszle, okna, cygara p�yn� w jego �y�ach. Gdyby Lopez kiedykolwiek przypu�ci�, �e potw�r jest zawsze taki sam, �e jest czym� umiej- scowionym i nieuniknionym, wystarczy�oby popracowa� w innych firmach, �eby zobaczy�, �e jest ich wiele, jakkolwiek w pewien spos�b wszystkie s� tym samym, cho�by dlatego, �e inni koledzy ich nie zauwa�aj�. Lopez osi�gn�� tyle, ze potwory z placu Azincourt, z Villa Calvin i z Vindobona Street r�ni� si� od siebie pewnymi niejasnymi cechami, intencjami, tytoniem. Wie na przyk�ad, �e na placu Azincourt potw�r jest krzykliwy, ale poczciwe ch�opisko, mo�na powiedzie�, �e to raczej uprzejmy potworek, wsz�dzie robi�cy ba�agan, przekorny i sk�onny do zapominania, jeden z takich, jakie ju� wysz�y z mody, podczas gdy ten z Vindobona Street jest zgorzknia�y i osch�y, pozornie nawet sam z sob� sk��cony, ca�y ziej�cy hochsztapler- stwem i gad�etami, pe�en pretensji, nieszcz�sny smok-potw�r. Teraz Lopez znowu zacz�� pracowa� w jednej z firm, gdzie ju� dawniej bywa� zatrudniony, i podczas gdy siedzi przy zawalonym papierami biurku, przymykaj�c oczy pali papierosa i s�ucha koleg�w opowiadaj�cych kawa�y, czuje powolne, nieub�agane, meopisywalne krzepni�cie potwora, kt�ry czeka� na jego powr�t, �eby zaistnie� znowu, a�eby przebudzi� si� ze snu i nad�� wszystkimi pretensjami, fajkami, kaszlem. Przez chwil� jeszcze wydaje mu si� z�udzeniem, �e potw�r czeka� w�a�nie na niego, a nie na �adnego z koleg�w, kt�rzy nic nie wiedz� o jego istnieniu, a nawet gdyby wiedzieli, nie zak��ci�oby to ich spokoju, ale mo�e w�a�nie tak jest, bo przecie� kiedy s� tylko oni, bez Lopeza - nie ma potwora. Wszystko to wydaje mu si� tak absurdalne, �e chcia�by by� daleko, nie by� zmuszonym do pracy - ale to na nic, jego nieobecno�� nie zabije potwora, kt�ry b�dzie czeka� w�r�d dymu fajki, w�r�d skrzypienia stolika z kaw� wwo�onego punktualnie o dziesi�tej czterdzie�ci, w kawale o Japo�czyku. Potw�r jest cierpliwy i uprzejmy, nigdy nic nie powie, gdy Lopez odchodz�c odbiera mu zdolno�� widzenia, po prostu w swoich ciemno�ciach czeka w pogotowiu, pokojowo, sennie. Tego ranka, gdy Lopez zasi�dzie do biurka w gronie koleg�w, kt�rzy b�d� pozdrawia� go i poklepywa� po plecach, smok-potw�r ucieszy si�, �e oto raz jeszcze si� budzi, ucieszy si� ohydn�, niewinn� rado�ci�, �e jego oczy raz jeszcze stan� si� oczami, kt�rymi Lopez b�dzie na niego patrzy�, nie- nawidz�c. O powadze na veloriach Pewnego razu, gdy wraca�em do Francji na pok�adzie jednego z tych czubatych stateczk�w naszej floty handlowej (znam z nich Rio Bermejo i Rio Belgrano, przypominam sobie kapitana Locatelli, eksperta w dziedzinie begonii, ka- merdynera Francisco, jednego z tych niewiarygodnych Hiszpan�w z Galicji, jakich ju� me ma na �wiecie, oraz barmana, kt�ry nauczy� mnie przyrz�dzania cocktailu �Serce Indianina", jak sama nazwa wskazuje bardzo popularnego w Belgii), mia�em szcz�cie sp�dzi� rozkoszne trzy tygodnie w towarzystwie doktora Aleksandra Gancedo, jego �ony i dw�ch syn�w, wymarzonych kronopi�w. Szybko wysz�o na jaw, �e Gancedo jest z tej samej rasy, co Mansilla i Edward Wilde, znakomici gaw�dziarze, a przy kieliszku i z cygarem w palcach staje si� arcydzie�em w�asnego przemys�u; jak tamten Wilde, �yje z talentem, chocia� nie brak mu go i w ksi��kach. Wiele opowie�ci Ganceda pami�tam do dzi�, co dowodzi, jak dobrze by�y opowiedziane (ka�de opowiadanie zale�y od tego, jak si� je opowiada, dow�d, �e tre�� i forma nie s� oddzielnymi sprawami, tak �e dobry gaw�dziarz me r�ni si� niczym od dobrego nowelisty, jakkolwiek przes�dy i wydawcy staj� po stronie tego ostatniego). Spo�r�d jego historyjek wybieram - wiedz�c, �e j� popsuj� opowiastk� o tym, jak pewni znajomi Ganceda, kt�rych dla ostro�no�ci nazw� Lucas Solano i Copitas