12601
Szczegóły |
Tytuł |
12601 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12601 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12601 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12601 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Graham Masterton
Dom szkielet�w
(House of Bones)
Prze�o�y� Karol Ford
Rozdzia� 1
P�dzili nie oznakowan� omeg� przez po�udniowe przedmie�cia Londynu, wyprzedzaj�c,
zaje�d�aj�c autobusy i ci�ar�wki, wymanewrowuj�c ka�dy pojazd, kt�rego kierowca cho� na
u�amek sekundy si� zawaha�.
Prowadz�cy samoch�d inspektor detektyw Carter raz za razem rzuca� niecierpliwie:
� Dawaj, kochany! Pospiesz si�, kolego! Na Boga, masz zielone �wiat�o� ruszaj si�!
Siedz�cy obok sier�ant detektyw Bynoe poch�oni�ty by� ko�czeniem pizzy z peperoni.
� Co w ko�cu powiedzieli? � spyta�, oblizuj�c palce.
� �e znale�li szkielety. Mn�stwo szkielet�w.
Sier�ant detektyw Bynoe pokr�ci� g�ow�.
� My�l�, �e przesadzaj�. Szkielety! Za�o�� si�, �e by�y przeznaczone do u�ytku jakiej�
uczelni medycznej albo co� w tym stylu.
Zjechali z g��wnej ulicy w pe�en zieleni kwarta� wielkich ceglanych dom�w z epoki
edwardia�skiej.
Przed laty okolica musia�a by� bardzo bogata i ekskluzywna, z czasem jednak domy
podzielono na mieszkania i teraz du�a cz�� budynk�w wygl�da�a na porzucone i podupad�e.
Brakowa�o dach�wek, wiele bram powyrywano z zawias�w, a poro�ni�te nie piel�gnowan�
ro�linno�ci� frontowe trawniki by�y zas�ane papierkami po lodach.
Carter skierowa� si� ku po�udniowemu skrajowi kwarta�u, gdzie sta�y dwie ��te ci�ar�wki
do wywozu �mieci. P�ot ze sklejki otacza� resztki niegdy� imponuj�cej rodzinnej rezydencji.
Sta�o tam siedmiu albo o�miu robotnik�w w kaskach, pal�c i pogaduj�c.
� Znajd� tu pana Garretta? � spyta� Carter, pokazuj�c legitymacj�.
� Jest tam. To ten facet w bia�ej koszuli.
� Pan Garrett? � spyta� Carter, podchodz�c do pot�nego, szerokiego w barach m�czyzny
w bia�ej koszuli z kr�tkimi r�kawami i w krawacie klubu krykietowego. � Inspektor detektyw
Carter, Wydzia� Kryminalny Streatham. Poka�e mi pan, co znale�li�cie?
� Jeszcze nigdy czego� takiego nie widzia�em � o�wiadczy� Garrett. � Czasem znajdujemy
szkielety, g��wnie ptasie i kocie. Raz, kiedy burzyli�my dom w Clapham, znale�li�my trzy
dzieci�ce� mieszkaj�ca tam kobieta po ka�dym kolejnym porodzie wsadza�a niemowlaka do
komina. Ale czego� takiego jak to jeszcze nigdy nie widzia�em.
Weszli we tr�jk� przez drzwi w otaczaj�cym rozbierany dom p�ocie i ruszyli w kierunku
ruin. Przy ka�dym kroku pod ich nogami chrz�ci�y kawa�ki cegie� i okruchy szk�a. Zburzono ju�
dwa g�rne pi�tra budynku, ale mury parteru pozosta�y praktycznie nietkni�te � wyj�to jedynie
drzwi i okna i poustawiano je starannie jedno obok drugiego pod p�otem.
Przez dom da�o si� bez trudu dostrzec ogr�d za domem, w kt�rym sta�a dzieci�ca hu�tawka �
milcz�ca pami�tka po kim�, kto tu kiedy� mieszka�.
Weszli do holu wej�ciowego. Zd��ono ju� wyrwa� cz�� posadzki, musieli wi�c ostro�nie
balansowa� na pe�nych gwo�dzi legarach. Garrett zaprowadzi� policjant�w do szerokiego otworu
(jeszcze niedawno musia�y si� tu znajdowa� podw�jne drzwi), przez kt�ry weszli do wielkiego,
mocno zakurzonego salonu.
W �cianie na wprost wej�cia mie�ci� si� ogromny metalowy kominek. Zburzono kawa� �ciany
obok niego, tworz�c ziej�c� dziur�, otoczon� br�zow� tapet� w kwiaty.
� Normalnie rozwaliliby�my to wszystko �elazn� kul� � wyja�ni� Garrett. � Ale tutaj kaza�em
ludziom wymontowa� kominek. Takie jak ten s� w dzisiejszych czasach warte par� groszy.
Wystarczy zdrapa� czarn� farb�, a spod spodu wyjdzie oryginalny Arts i Crafts.
Carter podszed� do dziury i zajrza� do �rodka, by�o tam jednak zbyt ciemno, by cokolwiek
dostrzec. Od razu uderzy� go jednak zapach. Poza typowym dla rozbi�rki dusz�cym zapachem
p�kaj�cych cegie� i kraszonego betonu w powietrzu unosi� si� dziwny aromat, przypominaj�cy
zapach, jaki wydobywa� si� z torebek z mieszanin� zi� i kwiat�w, kt�re jego babcia zwyk�a
wk�ada� do szaf z ubraniami. Zapach ten na chwil� co� przywo�a� w jego pami�ci i cho� Carter
nie by� w stanie dok�adnie okre�li� co, odni�s� wra�enie kontaktu z czym� bardzo starym
i zapomnianym.
� Prosz� � powiedzia� Garrett i poda� inspektorowi lamp� na d�ugim przewodzie
z zabezpieczon� metalowym koszykiem �ar�wk�.
Carter podni�s� lamp� wysoko w g�r� i zn�w zajrza� w dziur�. Bynoe podszed�, stan�� tu� za
jego plecami i mrukn��:
� Niech mnie cholera, szefie�
Mi�dzy po cz�ci wybit� �cian� salonu a zewn�trzn� �cian� budynku znajdowa�a si� spora
jama o powierzchni przynajmniej czterech metr�w kwadratowych � pe�na ludzkich ko�ci.
Wystarczy� jeden rzut okiem, by stwierdzi�, �e musz� tu le�e� setki klatek piersiowych, �opatek,
miednic, ko�ci udowych i czaszek. Niekt�re by�y br�zowawe i wyra�nie stare, inne tak �wie�e
i bia�e, �e a� jarzy�y si� w �wietle. Kiedy Carter opu�ci� lamp�, kt�ra� z czaszek rzuci�a na
ceglany mur wielki zniekszta�cony cie�, poruszaj�cy si� niczym �ywa istota.
Carter widzia� ju� wiele zw�ok � ludzi zabitych w wypadkach samochodowych, porzni�tych
no�em, trupy oblepione zastyg�� krwi�, wisielc�w na drzewach � ale w tej ogromnej stercie ko�ci
by�o co�, co nape�nia�o go strachem, jakiego nie czu� nigdy w �yciu. Ten widok przypomina�
dawne pole bitwy.
� Jak s�dzicie, sier�ancie, ilu tu jest ludzi? � spyta� Bynoe�a.
� Nie wiem, szefie. Trudno powiedzie�, p�ki ich nie wyci�gniemy, a s�d�wka nie po��czy do
kupy g��w, korpus�w i n�g. Dwudziestu. Mo�e trzydziestu. Mo�e wi�cej.
Carter jeszcze raz zajrza� w dziur�.
� By�o tu jakie� wej�cie inspekcyjne? � Popatrzy� w g�r�. � Ukryta klapa w suficie?
� Nie � odpar� Garrett. � Komora by�a dok�adnie zamurowana.
� By�y �wie�e ceg�y?
� No jak? Sam pan widzi. Zaprawa jest tak stara, �e w niekt�rych miejscach przyda�oby si�
j� uzupe�ni�. A tapeta pochodzi chyba z czas�w wojny.
� C� � westchn�� Carter. � Wygl�da na to, �e musimy wykona� pe�en program.
Sprowadzi� jednostk� wypadkow�, technik�w od zabezpieczania �lad�w, fotograf�w. Chyba
zadzwoni� do Barnetta i powiem mu, �e natkn�li�my si� na Armageddon.
Pracowali do p�nej nocy, rozbieraj�c �cian� ceg�a po cegle w �wietle silnych lamp
�ukowych. Carter siedzia� na sto�ku, kt�ry znalaz� w kuchni, i pi� gor�c� jak piek�o, ale
pozbawion� smaku kaw�. Bynoe poszed� ustali�, kto mieszka� w domu, zanim zosta� wykupiony
przez rad� miejsk�, i skompletowa� list� w�a�cicieli od dnia, kiedy go zbudowano.
Sze�ciu funkcjonariuszy ostro�nie wynosi�o ko�ci z ponurej krypty i opatrywa�o je
karteczkami, by patolodzy mogli odtworzy� uk�ad, w jakim zosta�y znalezione przez robotnik�w
Garretta.
Doktor George Bott, ubrany w ochronny bia�y kombinezon i zielone kalosze, wyszed�
z �komory szkielet�w� z czaszk� w r�kach.
� Popatrz na to � zwr�ci� si� do Cartera. � Musi mie� siedemdziesi�t albo i osiemdziesi�t lat.
Plomby s� p�nowiktoria�skie, s� tam jednak tak�e czaszki, kt�re nie mog� mie� wi�cej ni� pi��
albo sze�� miesi�cy. Jak si� tam znalaz�y?
� Wygl�da na to, �e mamy Wielk� Tajemnic� Zamurowanego Pokoju z Norbury � stwierdzi�
Carter, ko�cz�c kaw�. � Prawdopodobnie b�dzie si� o niej m�wi� jeszcze wtedy, kiedy my obaj
znajdziemy si� na cmentarzu. � Wsta� i popatrzy� na zegarek. � Wr�c� rano i zobacz�, jak ci
idzie. Dop�ki nie sko�czysz, niewielki tu ze mnie po�ytek.
W�a�nie zamierza� odej��, kiedy w ich kierunku ruszy� komisarz Green. Trzyma� w r�kach
ceg��.
� Szefie, chyba powinien pan rzuci� na to okiem � powiedzia�, podchodz�c, i po�o�y�
przyniesiony okaz na sto�ku.
By�a to standardowa ceg�a, ale z obu jej stron wystawa�a ludzka ko��, najprawdopodobniej
piszczelowa. Tkwi�a w cegle niczym be�t kuszy w kawa�ku drewna.
Doktor Bott podni�s� znalezisko i dok�adnie je obejrza�.
� To niemo�liwe. Nie da si� przebi� ceg�y ludzk� ko�ci�. Ko�� jest zbyt krucha, a ceg�a zbyt
twarda.
� Mo�e w�o�ono ko�� przed wypaleniem?
� To te� niemo�liwe. W piecu ko�� by si� spopieli�a.
� Mamy jeszcze jedn� podobn� � powiedzia� pracuj�cy przy stercie ko�ci komisarz Wright.
Po chwili przyni�s� ceg��, z kt�rej wystawa�y cztery palce, wygl�daj�ce jak ostatnie,
rozpaczliwe b�aganie o ratunek. Zaraz potem kolejny policjant znalaz� trzy po��czone ze sob�
ceg�y, w kt�rych tkwi�a czaszka.
� Co to oznacza, George? � spyta� Carter doktora Botta. � Wsz�dzie pe�no �lad�w
i dowod�w zbrodni, ale �adnego z nich nie rozumiem. Kim byli ci ludzie i dlaczego zamurowano
ich w �cianie?
Rozdzia� 2
Poranek zrobi� si� nieprzyjemnie gor�cy, a John by� dziesi�� minut sp�niony. Kiedy szed�
szybko Streatham High Road, z naprzeciwka nadjecha�o na rolkach jego trzech kumpli ze szko�y
� Micky, Tez i Nasheem. Mieli na g�owach czapki baseballowe, byli ubrani w T-shirty i szorty
i popijali z butelek alkoholizowan� lemoniad�.
Micky objecha� go mocno zdziwiony.
� Co si� z tob� dzieje, cz�owieku? Wskoczy�e� w garnitur. Wygl�dasz, jakby� szed� na
pogrzeb swojej babci.
� Rany, a co zrobi�e� z w�osami? � doda� Nasheem. � I co jest z twoimi kolczykami? Gdzie
masz kolczyki?
� Wiem, co mu si� sta�o � stwierdzi� Tez. � Sko�czy� osiemna�cie lat i jest doros�y. Wydaje
mu si�, �e ma si� ubiera� jak jego ojciec.
� Przepraszam, ch�opaki, ale jestem sp�niony � powiedzia� John. � Wylej� mnie ju�
pierwszego dnia.
� Wylej�? � afektowanie powt�rzy� Tez. � Chcesz powiedzie�, �e znalaz�e� robot�? Musia�e�
oszale�, cz�owieku. Po co szuka�e� pracy, mog�c sp�dzi� wakacje wa��saj�c si� z kumplami? Nie
m�wisz powa�nie, to niemo�liwe�
� Nie sta� mnie na wa��sanie si�, zw�aszcza kiedy mam prac�. Sko�czy�em szko�� i musz�
zacz�� robi� karier�.
� Karier�?! � spyta� sarkastycznie Micky. � Jako kto? Chcesz zosta� dyrektorem banku?
Zawsze m�wi�e�, �e b�dziesz najwi�kszym piosenkarzem rockowym, jaki chodzi� po tej ziemi.
� Tak te� i b�dzie, je�li uda mi si� za�o�y� zesp�. Wys�a�em w par� miejsc kaset� demo
i sam wiesz, �e nikt si� nie zainteresowa�, prawda? Potrzebuj� naprawd� dobrego zespo�u i musz�
wi�cej �wiczy�.
� Co zamierzasz robi� do tego czasu? � spyta� Tez. � Pracowa� dla Inland Revenue?
� Musz� i�� � o�wiadczy� John. � Kazali mi by� o dziewi�tej. Punkt dziewi�ta.
� Naprawd�? � szydzi� Micky, kr���c wok� Johna na rolkach. � Kto ci kaza�?
� Ci, dla kt�rych mam pracowa�.
� Czy�by? A kt� to taki? Centrala Partii Konserwatywnej?
John pchn�� Micky�ego.
� Czego si� czepiacie? Co za�atwili�cie dla siebie? Nic! Sp�dzicie lato na w��czeniu si� po
okolicy i co dalej?! Zasi�ek? To marnotrawstwo czasu! Nawet je�li nie zostan� piosenkarzem
rockowym, na pewno troch� zarobi� i zdob�d� nieco do�wiadczenia.
� No, no � rzuci� wyzywaj�co Tez. � Je�li taki jeste� dumny z tej swojej kariery, powiedz, co
to za firma.
John zawaha� si�, po chwili jednak powiedzia�:
� B�d� pracowa� dla Blighta, Simpsona i Vane�a.
� Hej! A c� ci panowie robi�?
� Maj� agencj� handlu nieruchomo�ciami. Najlepsz� w Streatham.
Tez zamar� z otwartymi ze zdumienia ustami.
� Agencja handlu� nieruchomo�ciami. Chyba �artujesz! B�dziesz pracowa� w agencji
handlu nieruchomo�ciami? C� to za kariera, facet? Ale mi robota! To jeszcze gorsze, ni� zosta�
dyrektorem banku!
John przeczesa� palcami w�osy i ruszy�. Micky, Tez i Nasheem pojechali za nim, kpi�c
z niego i przycinaj�c mu, ale nie odzywa� si� do nich. Nie zamierza� zosta� agentem handlu
nieruchomo�ciami. Chcia� zosta� najlepszym piosenkarzem rockowym w historii, kt�ry gra na
gitarze i �piewa w�asne piosenki, zape�niaj�c Wembley, Rose Bowl i Madison Square Garden.
Jak te t�umy by rycza�y� ale tu� przed Bo�ym Narodzeniem matka dosta�a wylewu, kt�ry
cz�ciowo sparali�owa� lew� stron� cia�a, m�odsza siostra Ruth by�a jeszcze w liceum, a ojciec
ci�gle bra� dodatkowe godziny na taks�wce, by utrzyma� rodzin�.
Marzy� o tym, �e ta�ma demo przyniesie kontrakt za milion funt�w, jednak w odpowiedzi
dosta� tylko par� list�w w rodzaju: �Ciekawe, ale przykro nam�� � a by� wystarczaj�co doros�y,
by zrozumie�, co chciano przez to powiedzie�. By� dobry, ale niewystarczaj�co. Uzna� wi�c, �e
zanim doszlifuje umiej�tno�ci, musi zacz�� zarabia�.
Po jakim� czasie przyjaciele znudzili si� dr�czeniem go i odjechali. Odwr�ci� si� i patrzy�,
jak przemykaj� przez t�um, pokrzykuj�c bojowo i wyrzucaj�c w g�r� r�ce niczym zwyci�scy
bokserzy. Poczu� uk�ucie zazdro�ci.
Wkr�tce dotar� do biura firmy Blight, Simpson & Vane. Znajduj�cy si� przy samej Streatham
High Road budynek firmy wygl�da� od frontu do�� staromodnie. W du�ym oknie wisia�a
oprawiona w d�bowe ramy tablica og�oszeniowa ze zdj�ciami oferowanych nieruchomo�ci.
Strumie� jad�cych ulic� samochod�w robi� taki ha�as, �e John ledwie m�g� my�le�. �Bardzo
interesuj�ca rezydencja dla rodziny z pi�cioma sypialniami i widokiem na ��ki�. ��adne
dwupoziomowe mieszkanie z dwoma sypialniami�. �Mieszkanie z wyj�ciem na ogr�d
i mo�liwo�ci� korzystania z gara�u�. Ceny nieruchomo�ci by�y tak astronomiczne, �e nie umia�
sobie wyobrazi�, by kiedykolwiek kogo� takiego jak on by�o na co� podobnego sta�.
Spostrzeg� w lustrze swoje odbicie i ledwie siebie rozpozna�. W zesz�ym tygodniu mia� na
g�owie dzik� pl�tanin� lok�w � teraz jego w�osy by�y schludnie obci�te, a uszy widoczne.
W zesz�ym tygodniu w jego uszach tkwi�y rozmaite k�ka i fantazyjnie zako�czone kawa�ki
drucik�w � dzi� pozosta�y po nich jedynie dziurki. Za�o�y� nowy garnitur od Burtona, zawi�za�
krawat od Burtona i wygl�da� jak ka�dy pocz�tkuj�cy urz�dnik w Wielkiej Brytanii: by� prawie
przystojny, niemal doros�y, mia� br�zowe oczy, mocno zarysowany, g�adko wygolony podbr�dek
i tylko jeden syfek obok nosa.
Sta� przed oknem i gra� w wyobra�ni Susan�s House, obserwuj�c, jak jego palce poruszaj� si�
po wyimaginowanym gryfie, wydymaj�c wargi i poruszaj�c ustami. Uwaga, Eelsi! Przesu� si�,
Beck! Nadchodzi John French � najwi�kszy gitarzysta rockowy w historii wszech�wiata!
Kiedy niemal dochodzi� do fina�u, otworzy� oczy i dostrzeg� obserwuj�cego go znad d�bowej
ramy cz�owieka o w�skiej, wykrzywionej dezaprobat� twarzy. Natychmiast przesta� gra� na nie
istniej�cej gitarze i zacz�� udawa�, �e si� przeci�ga. Drzwi prowadz�ce do budynku otworzy�y si�
i wyszed� z nich chudy m�czyzna o nosie podobnym do ptasiego dziobu � ten sam, kt�ry
prowadzi� z nim rozmow� kwalifikacyjn�.
� Sp�ni�e� si� � zaskrzecza�. � Ju� my�la�em, �e w og�le si� nie poka�esz.
� Jasne, wiem� Przepraszam. Autobus si� sp�ni�.
� W przysz�o�ci b�dziesz musia� lepiej organizowa� sobie dojazd. Poza tym w tej firmie nie
m�wimy �jasne�, lecz �tak jest�, do tego z wytwornym �s�.
� No tak, jasne. To znaczy� tak jesst, oczywi�cie, tak jesst.
� Nie s�dzisz, �e lepiej by by�o, gdyby� wszed� do �rodka i zacz�� pracowa�?
� Tak jesst, chyba tak b�dzie lepiej. Tak jesst.
� Nie musisz na mnie sycze�, do cholery!
� Przepraszam.
M�czyzna zaprowadzi� Johna do g��wnego biura. Wn�trze pomalowano na groszkowo,
a pod ka�d� z d�u�szych �cian ustawiono po pi�� biurek, w dodatku tak, �e sta�y skosem do
�ciany. Jarzeniowe �wiat�o powodowa�o, �e ka�dy z pracownik�w wygl�da�, jakby nie spa� ca��
noc. �cian� w g��bi podpiera�y szeregi metalowych szaf na akta, w przerwie mi�dzy nimi wisia�
wielki plan po�udniowego Londynu.
� Prawdopodobnie pami�tasz, �e nazywam si� David Cleat, ale w biurze masz si� do mnie
zwraca� �panie Cleat�. Jestem zast�pc� dyrektora firmy.
Pan Cleat podszed� do pierwszego biurka, przy kt�rym siedzia� rudy ch�opak
w jaskrawozielonej koszuli, zajadaj�cy jab�ko i zaczytany w �Racing Post�. Jego oczy by�y
zielone jak butelkowe szk�o, a nos mia� upstrzony piegami.
� To jest Liam O�Brien. Liam, chcia�bym, �eby� pozna� Johna.
� Cze��, witamy we wspania�ym �wiecie handlu nieruchomo�ciami � odpar� Liam, mocno
�ciskaj�c Johnowi d�o�. � Teraz tak�e i ty b�dziesz m�g� bez kiwni�cia palcem zarobi� p�
procenta czyich� ci�ko zarobionych pieni�dzy.
� Liam ma nieco pozbawione szacunku podej�cie do tego, co robimy � stwierdzi� pan Cleat,
lekko wydymaj�c wargi. � Ale udaje mu si� sprzedawa� sporo dom�w. Umie zam�ci� ludziom
w g�owie. Ma irlandzki dar wymowy.
� Ale� panie Cleat� � zaprotestowa� Liam. � Czy sprzeda� nieruchomo�ci to nie jedno
wielkie m�cenie ludziom w g�owach? Nazywa� dom �cz�ciowo wolno stoj�cym�, kiedy styka
si� jedn� �cian� z innym�
Pan Cleat pchn�� lekko Johna do nast�pnego biurka, przy kt�rym siedzia� m�ody Murzyn,
studiuj�cy cennik. Przed nim sta�a pleksiglasowa podstawka z wizyt�wk�, identyfikuj�ca go jako
Courtneya Tullocha. By� tak elegancko ubrany, �e a� wydawa� si� nieprawdziwy. Mia� na sobie
granatowy blezer b�d�cy kreacj� kt�rego� ze s�awnych projektant�w mody i czerwony jedwabny
krawat, a w�osy tak przystrzy�one, �e szczyt czaszki tworzy� poziom� powierzchni�. Podni�s�
g�ow� i obdarzy� Johna szerokim, ale pozbawionym emocji u�miechem.
� Nie zwracaj uwagi na Liama � powiedzia�, wyci�gaj�c r�k�. � Je�li b�dziesz si� stara�,
zrobisz w tej agencji maj�tek. Chcesz mie� BMW? Z felgami alu? Ze sprz�tem Kenwooda? Je�li
tak, ta robota ci to za�atwi.
� My�lmy nie tylko o zarobku, ale tak�e o jako�ci us�ug i rzetelno�ci � wtr�ci� pan Cleat
i poci�gn�� nosem.
� Ale nie zapominaj�c o odk�adaniu na porz�dny samoch�d � o�wiadczy� z u�miechem
Courtney.
Pan Cleat zaprowadzi� Johna do ostatniego zaj�tego biurka, gdzie przed komputerem
siedzia�a brunetka w ��tej marynarce z lnu, opisuj�ca �atrakcyjny dwupi�trowy apartament
z �atwym dost�pem do sklep�w�.
� Lucy Mears � przedstawi� j� pan Cleat. � Lucy, chcia�bym, �eby� przywita�a si� z naszym
nowym pracownikiem.
� Cze��! � powiedzia�a Lucy, rzucaj�c na Johna kr�tkie spojrzenie. � Mam nadziej�, �e
dobrze robisz kaw�. Pij� czarn�, z jedn� tabletk� s�odziku.
� Doskonale � stwierdzi� pan Cleat. � Zostawi� ci� teraz w kompetentnych r�kach Courtneya.
Te drzwi z lewej prowadz� do kuchni, gdzie mo�na robi� kaw� i herbat�, a tak�e do ustronnego
miejsca. Personel raz na tydzie� sk�ada si� na napoje i na� hmm� bibu�k�.
John patrzy� na swojego nowego szefa, nic nie rozumiej�c. Pan Cleat poczerwienia�
i wysun�� g�rne z�by niczym Kr�lik Bunny.
� Chodzi o sralny papier � wyja�ni� Liam, nie unosz�c wzroku znad �Racing Post�.
� Dzi�kuj�, Liam � wycedzi� pan Cleat tonem �r�cym jak kwas azotowy, po czym doda�: �
Drzwi po prawej prowadz� do biura pana Vane�a. Jest w tej chwili po cz�ci w stanie spoczynku,
ale czasami zjawia si�, aby dokona� transakcji z paroma wybranymi klientami. Chcia�bym, by�
przyj�� do wiadomo�ci, �e oczekuje wysokiej jako�ci wystroju.
John zn�w nic nie rozumia�. I tym razem spraw� wyja�ni� Liam.
� Chodzi o to, �e pan Vane nie chce, by jada� w biurze ryb� z frytkami i olewa�
k�opotliwych klient�w.
Pan Cleat nie skomentowa� tego, ale obdarzy� Liama spojrzeniem, kt�re zabi�oby ��wia.
Popatrzy� na zegarek i stwierdzi�:
� No, musz� ju� i��. Mam spotkanie z klientami w sprawie posiad�o�ci Wavertree i nie mog�
si� sp�ni�. John, zapami�taj sobie, �e w tym interesie najwa�niejsza jest punktualno��. Nigdy
nie wolno kaza� klientom czeka�. Zrozumia�e�?
� Jasne. To znaczy tak jesst.
Kiedy pan Cleat wyszed�, wszyscy natychmiast si� rozlu�nili, mo�e z wyj�tkiem Courtneya,
kt�ry w�a�nie rozmawia� przez telefon z potencjalnym klientem o domu z widokiem na Tooting
Bec.
� Wiem, �e pa�skim zdaniem cena jest zbyt wysoka, ale prosz� pomy�le� o widoku � m�wi�.
� Trawa, drzewa, kort tenisowy. Wygl�daj�c przez okno z kuchni mo�na s�dzi�, �e jest si� na
du�ej posiad�o�ci ziemskiej.
� Nie wiem, jak on mo�e tak �ga� w �ywe oczy� � mrukn�� Liam z u�miechem. �
Widzieli�cie Tooting Bec w weekend i przewalaj�ce si� tam t�umy? Wygl�daj� jak k��bowisko
robak�w.
Sko�czywszy rozmow�, Courtney podszed� do Johna.
� Nie b�dziesz mia� dzi� wiele roboty � o�wiadczy�. � Spadnie na ciebie jedynie robienie
herbaty, odpowiadanie na telefony i zaniesienie korespondencji na poczt�. Wezm� ci� te� z sob�
do paru dom�w, kt�re ludzie zamierzaj� kupi�. Mo�e raz czy dwa zostaniesz tu sam, wi�c je�li
kto� przyjdzie i zapyta o dom albo mieszkanie, musisz i�� do szaf z dokumentami, znale��
odpowiedni� teczk�, skopiowa� materia�y i da� je klientowi. � Otworzy� jedn� z szaf i wyj��
b�yszcz�c� teczk�, do kt�rej przypi�to kolorow� fotografi� du�ego domu z sze�cioma
sypialniami. � Je�li kto� powie, �e chce co� zobaczy�, zapisz nazwisko i numer telefonu
i powiedz, �e oddzwonimy, by um�wi� si� na spotkanie w pasuj�cym mu terminie. To wszystko,
co masz robi�.
� Zawsze je�dzi si� z klientem, je�li chce co� obejrze�?
� Zazwyczaj tak, chyba �e jeste�my bardzo zaj�ci albo w�a�ciciel woli sam oprowadzi�
potencjalnego kupca � odpar� Courtney. � Niekiedy, gdy dom jest pusty, po�yczamy ludziom
klucz, by mogli si� sami rozejrze�. � Otworzy� znajduj�c� si� w szafie szuflad�. � Klucze s� tutaj.
Kody alarm�w te�.
� Dzi�ki.
� Powiniene� wiedzie� o jeszcze jednej rzeczy� � zacz�� Courtney, ale w tym momencie
zadzwoni� telefon, wi�c podszed� do biurka, by go odebra�.
John, nie bardzo wiedz�c, co robi�, poszed� za nim, Courtney zas�oni� jednak mikrofon
d�oni� i powiedzia�:
� To chwil� potrwa. Usi�d� przy ostatnim biurku i zacznij przegl�da� list� ofert, �eby�
wiedzia�, co mamy.
John usiad� i spr�bowa� si� u�miechn�� do Lucy, ale ona patrzy�a na niego tak, jakby by�
Niewidzialnym Sta�yst�.
Rozdzia� 3
Pierwszy dzie� pracy Johna by� mieszank� nudy i dezorientacji, przyprawian� od czasu do
czasu za�enowaniem. Ponad godzin� sp�dzi� na kserowaniu plan�w bloku z apartamentami do
wynaj�cia w Gypsy Hill, a potem zrobi� wszystkim napoje: herbat� z trzema kostkami cukru dla
Courtneya, kaw� z mlekiem dla Liama i czarn� dla Lucy.
� A gdzie herbatniki? � zapyta�a, gdy przyni�s� jej kaw�, i kaza�a mu i�� do Sainsbury�ego
po paczk� ciastek w czekoladzie.
Pod sklepem z p�ytami �Our Price� zobaczy� dw�ch ch�opak�w, kt�rych zna� � stali, pal�c
papierosy, �miej�c si� i zagaduj�c przechodz�ce dziewczyny. Poczu� si� jak zamkni�ty w pu�apce
szczur, co jeszcze bardziej pogorszy�o mu nastr�j. Wr�ci� do biura najd�u�sz� mo�liw� drog� �
wzd�u� Pendennis Road i przez Gracefield Gardens. By�o tak gor�co, �e musia� poluzowa�
krawat. Kiedy otworzy� pude�ko, okaza�o si�, �e czekolada sp�yn�a z ciastek.
� Gdzie� ty je kupi�? � zapyta�a Lucy. � W Zimbabwe?
Tu� przed lunchem Courtney zabra� go swoim granatowym BMW na spotkanie
z ma��e�stwem, kt�re chcia�o obejrze� niedu�y domek z dwoma sypialniami w Streatham Park.
Johnowi jazda bardzo si� podoba�a, zw�aszcza �e samoch�d mia� fantastyczny sprz�t graj�cy.
Courtney podkr�ci� g�o�no�� do og�uszaj�cego poziomu i John mia� wra�enie, �e z ka�dym
akordem karoseria auta coraz bardziej si� wybrzusza.
Dom by� ciasny i wyzi�biony � najwyra�niej od d�u�szego czasu nikt w nim nie mieszka�. Na
dywanie w salonie by�a wielka br�zowa plama, na tylnej stronie drzwi spi�arni kto� przybi�
plakat z Barrym Manilowem i flamastrem domalowa� mu okr�g�e okulary. Ma��onkowie mieli po
pi��dziesi�t par� lat i nie byli zdecydowani. On mia� na sobie br�zow� nylonow� koszul�
z kr�tkimi r�kawami, ona sukienk� przypominaj�c� perkalowy pokrowiec na krzes�o. Nie
odzywaj�c si�, zagl�dali z ponurymi minami do ka�dego pomieszczenia. Dopiero na ko�cu m��
spyta�:
� Jaka jest tu ziemia? Kwa�na czy zasadowa?
� Gliniasta � odpar� Courtney.
� To niedobrze. Chc� hodowa� azalie.
� Czasem ma si� ochot� zrobi� im krzywd� � stwierdzi� w drodze powrotnej Courtney. � Po
prostu zrobi� im kuku.
Roze�mia� si�, John te� si� roze�mia�. Zacz�� powoli dochodzi� do wniosku, �e mo�e
w ko�cu polubi t� prac�. Na lunch Courtney zaprosi� go do MacDonalda na cheeseburgera
i frytki, ale John odm�wi�.
� Nie martw si�, stary, ja stawiam � powiedzia� Courtney. � Wiem, jak to jest, kiedy zaczyna
si� prac�.
� Nie o to chodzi, mam pieni�dze. Po prostu nie jestem g�odny.
� Jak chcesz.
� Je�li i tak zostajesz, to p�jd� na zakupy � o�wiadczy�a Lucy, kiedy wr�cili do biura.
Zamkn�li za sob� drzwi i zostawili go samego. W rzeczywisto�ci umiera� z g�odu, mia�
jednak pieni�dze tylko na autobus do domu i nie zamierza� si� do tego przyznawa�. Tata co
prawda wciska� mu pieni�dze na lunch, ale John nie chcia� ich wzi��.
Pan Cleat wyznaczy� mu biurko przy samym wej�ciu do hali biurowej, wi�c gdyby
ktokolwiek wszed�, John musia�by wsta�, by go przywita�. Na jego biurku le�a�a maj�ca chroni�
blat p�achta tektury, na kt�rej sta� komputer, kt�rego nie umia� obs�ugiwa�, i pojemnik na
d�ugopisy z firmowym nadrukiem.
Posprawdza� szuflady, ale poza kilkoma zab��kanymi spinaczami i malownicz� widok�wk�
z Rhyl, na kt�rej napisano: �Drodzy Wszyscy! Odk�d przyjecha�em, leje. Pozdrawiam, Bill� �
by�y puste.
Czas pe�z� jak ��w. John przerzuci� lokaln� �Property Gazette�, potem podszed� do okna
i zacz�� wygl�da� znad d�bowej ramy. Nad Streatham High Road unosi�y si� k��by kurzu, ale
ulica by�a pe�na �wiat�a. Chodnikami pomyka�o mn�stwo dziewczyn w kr�tkich sp�dniczkach.
John zrobi� sobie fili�ank� kawy i zjad� trzy czekoladowe ciastka, zlepione jak przek�adana
kanapka. W�a�nie si� zastanawia�, czy zaryzykowa� zjedzenie czwartego ciastka, kiedy
zadzwoni� dzwonek przy drzwiach wej�ciowych i do biura wkroczy� wysoki m�czyzna
w kremowym blezerze. Mia� szerok�, opalon� twarz, krzaczaste brwi i okulary w grubych
rogowych oprawkach. Rzuci� na biurko Johna br�zow� sk�rzan� akt�wk� i niemal krzykn��:
� Mountjoy Avenue sze��dziesi�t sze��! � G�os mia� tak dono�ny, �e gdyby lekko si� wysili�,
s�ycha� by go by�o z odleg�o�ci pi�ciu kilometr�w.
� Oj! � j�kn�� John.
M�czyzna przyjrza� mu si� dok�adnie, a potem, starannie wymawiaj�c zg�oski, jakby
rozmawia� z debilem, doda�:
� Chc� obejrze� ten dom.
� Oj!
� Dzwoni�em w zesz�ym tygodniu. Rozmawia�em z Davidem.
� Rozumiem, z panem Cleatem. Nie ma go w tej chwili. Nikogo nie ma.
� Pan jest.
� Tak, ale to m�j pierwszy dzie� pracy.
� No to co? Chc� tylko rzuci� okiem na t� nieruchomo��. Od wiek�w szukam domu na
Mountjoy Avenue. Tamtejsze domy trafiaj� na rynek najwyra�niej tylko wtedy, gdy kto� umrze.
� Przykro mi, ale nikogo w tej chwili nie ma.
� Mog� chyba po�yczy� klucz? Zwr�c� go za trzy kwadranse.
� Nie wiem, czy�
� S�uchaj, ch�opcze. Korzysta�em z us�ug tej agencji, kiedy ty jeszcze sika�e� w pieluchy.
Gram z Davidem w golfa. Dom jest pusty, nie ma w nim nic do ukradzenia. Poza tym raczej nie
wygl�dam na w��cz�g�, co? A mo�e wygl�dam?
� Nie. Oczywi�cie, �e nie.
John podszed� do szuflady i zacz�� przegl�da� klucze. By�y u�o�one w porz�dku
alfabetycznym i starannie oznakowane, nie by�o jednak w�r�d nich klucza opatrzonego tabliczk�
�Mountjoy Avenue 66�.
� Przykro mi. Nie ma klucza. Gdyby m�g� pan przyj�� p�niej�
� Nie mog� przyj�� p�niej. Mam o drugiej wa�ne spotkanie. Musicie gdzie� mie� ten klucz.
David powiedzia�, �e to jedna z waszych specjalnych nieruchomo�ci i zajmuje si� ni� pan Vane.
John wzruszy� ramionami.
� Przykro mi. Je�li nie ma tu klucza�
� Je�li to jego nieruchomo��, to mo�e pan Vane ma go w swoim gabinecie?
� Mo�e � odpar� niech�tnie John. � Zobacz�.
Otworzy� drzwi do gabinetu pana Vane�a i wszed� do �rodka. �aluzje by�y zas�oni�te, wi�c
w �rodku panowa� mrok. Pod �cianami sta�y szeregi starych mahoniowych szaf na akta, pod
jedn� z nich kr�lowa�o olbrzymie, zas�ane dokumentami i ksi��kami mahoniowe biurko. Mi�dzy
szafami wisia� portret �adnej kobiety w karmazynowej sukience z lat dwudziestych.
� Pospiesz si�, ch�opcze, nie mam ca�ego dnia do dyspozycji! � zawo�a� go��.
John otworzy� �rodkow� szuflad� biurka. By�o tu pe�no chaotycznie powpychanych
okular�w, pi�r, gumowych opasek, kopert i starych fotografii. W lewej szufladzie le�a�y paczki
starych list�w, powi�zanych r�ow� tasiemk�. W prawej znalaz� klucze � dziewi�� sztuk. Przy
ka�dym wisia�a plakietka z dok�adnym opisem. Po chwili mia� w r�ku ten od Mountjoy Avenue
sze��dziesi�t sze��.
� Znalaz�e�? � zapyta� go��.
John zawaha� si�. Chyba nic si� nie stanie, je�li kto� rzuci okiem na kt�r�� z nieruchomo�ci
pana Vane�a� Je�li temu facetowi dom si� spodoba, mo�e z�o�y ofert� kupna i pan Vane b�dzie
zadowolony, nawet je�li wszystko odb�dzie si� pod jego nieobecno��.
Zamkn�� szuflad� i wr�ci� do biura.
� Dobra robota � mrukn�� m�czyzna na widok klucza i wyci�gn�� r�k�. Na palcu
serdecznym mia� grub� obr�czk�, zrobion� z przeplataj�cych si� pasemek z�ota i platyny.
John zacisn�� palce na kluczu.
� Chyba powinienem zapisa� pa�skie nazwisko. Wie pan, to m�j pierwszy dzie� i nie chc�
popa�� w k�opoty.
� Rogers � niecierpliwie rzuci� m�czyzna. John zapisa� nazwisko w notesie z firmowym
nadrukiem.
� A pa�ski adres?
� David wie, gdzie mieszkam! By� u mnie na kolacji!
John dalej trzyma� d�ugopis nad papierem.
� No dobra. Welham Road sto trzy.
Kiedy John powoli zapisywa� adres, m�czyzna wierci� si� i podrygiwa�. Gdy dosta� klucz,
natychmiast wymaszerowa�, niemal zderzaj�c si� w drzwiach z wracaj�cym Courtneyem.
� A to kto? � spyta� Courtney.
John uni�s� notes.
� Pan Rogers. Chcia� popatrze� na dom, wi�c po�yczy�em mu klucz. Mam nadziej�, �e nie
zrobi�em nic z�ego. Zapisa�em jego adres.
� To �wietnie. Je�li kupi nieruchomo��, dostaniesz premi�. Przy tym tempie b�dziesz mia�
BMW jeszcze przed �wi�tami.
� Dzi�kuj� � odpar� John, bardzo z siebie zadowolony. � Chcesz fili�ank� kawy? W�a�nie
zamierza�em zaparzy�.
� Ch�tnie. M�g�by� dzi� po po�udniu poselekcjonowa� akta. � Courtney wskaza� na le��c� na
biurku stert�. � Nieruchomo�ci znajduj�ce si� w ofercie ponad trzy miesi�ce odk�adaj, �eby�my
mogli je przejrze� i zastanowi� si�, czy zareklamowa� je ponownie w prasie bran�owej i czy nie
poradzi� w�a�cicielom, by obni�yli cen�.
� Oczywi�cie, zajm� si� tym.
W tym momencie wr�cili Liam i Lucy. Liam opowiada� w�a�nie jak�� absurdaln� histori�
o Tarzanie, kt�ry z powodu braku pracy w d�ungli wyst�puje o zasi�ek dla bezrobotnych.
� Jak tam, John? � spyta� Liam. � Sprzeda�e� co�, gdy nas nie by�o?
� Mo�liwe � odpar� za Johna Courtney. � By� kto� i pyta� o dom.
� To wspaniale. Mam nadziej�, �e chodzi o Cedars. Ju� trzy lata pr�bujemy wepchn�� komu�
t� stert� pr�chna.
� Nie. Chodzi�o o Mountjoy Avenue sze��dziesi�t sze��.
Liama zatka�o, patrzy� na Johna z otwartymi ustami. Courtney zakry� twarz d�o�mi. Lucy
wykrzykn�a:
� Nie wierz�!
� O co chodzi? � spyta� John. � Chyba nie zrobi�em nic z�ego? Facet twierdzi�, �e zna pana
Cleata. Powiedzia�, �e grywa z nim w golfa, zaprasza go na kolacj� itepe. � Czu�, �e czerwienieje
i zaczyna mu �omota� serce.
� Mountjoy Avenue sze��dziesi�t sze�� to nieruchomo�� pana Vane�a � odpar�a Lucy. �
Znajduje si� na jego specjalnej li�cie. Nikomu nie wolno jej sprzedawa�.
� Sk�d mia�e� klucz? � spyta� Liam.
� Zajrza�em do biurka pana Vane�a.
� Zajrza� do jego biurrrka� � wycedzi� przez z�by Courtney. � On naprawd� robi si�
niebezpieczny.
� Przecie� nie wiedzia�em� � j�kn�� John. By� bliski �ez. Musia� raz za razem prze�yka�, by
pozby� si� ucisku w gardle.
� Nie powiedzia�e� mu? � spyta�a Courtneya Lucy. � Jezu, Courtney, powiniene� by� mu
powiedzie�! Courtney popatrzy� na swego rolexa.
� Dawno temu ten facet wyszed�? Mo�e zd��� go z�apa�, zanim dojedzie na miejsce?
� Jakie� dziesi�� minut temu.
Jakie mog�o mie� znaczenie, �e da� panu Rogersowi klucz? � zastanawia� si� John. Przecie�
nie pr�bowa� mu sprzeda� nieruchomo�ci ani nic w tym stylu. I tak nie wiedzia�, jak to si� robi.
Liam obj�� go i powiedzia� uspokajaj�co:
� Nie przejmuj si�, John. To nie by�a twoja wina. Nie mog�e� wiedzie�. Wydawa�o ci si�, �e
robisz, co nale�y.
John tylko skin�� g�ow� � nie mia� odwagi si� odezwa�.
� Teraz mo�emy jedynie czeka�, a� pan Rogers odniesie klucz, i mie� nadziej�, �e nie z�o�y
oferty kupna � doda�a Lucy.
Jeszcze rozmawiali o Mountjoy Avenue 66, kiedy wr�ci� pan Cleat. Poza akt�wk� mia�
papierow� torb� na zakupy od Tesco z butelk� lambrusco, czekoladow� ekierk� i zamro�onym
daniem obiadowym na jedn� osob�.
� Co si� dzieje? � spyta�, widz�c ich miny. � To nie wiecz�r samotnych matek, a agencja
handlu nieruchomo�ciami, w kt�rej wre praca!
Liam nie zdejmowa� r�ki z ramienia Johna. Johnowi sprawia�a przyjemno�� jego
opieku�czo��, ale wola�by, by zabra� r�k�. Czu� si� g�upio, jak potrzebuj�cy nia�ki ma�olat.
� John troch� nabroi� � poinformowa� pana Cleata Liam. � W przerwie przyszed� jaki� facet
i wy�udzi� od niego klucze do Mountjoy Avenue sze��dziesi�t sze��.
Pan Cleat odstawi� torby i wbi� w Johna wzrok.
� S�ucham�?
� Nazywa� si� Rogers. Powiedzia�, �e pana zna.
� Rzeczywi�cie mnie zna. I da�e� mu klucz do Mountjoy Avenue sze��dziesi�t sze��?
� To nie by�a wina Johna � wtr�ci� si� Courtney. � Zapomnia�em mu powiedzie� o specjalnej
li�cie pana Vane�a.
Pan Cleat najpierw otworzy� usta, a potem je zamkn��, jakby mia� k�opoty z oddychaniem.
Podszed� do swojego biurka, zaraz jednak wr�ci� do Johna.
� I co teraz? � spyta� w przestrze�. � Co my teraz zrobimy?
� Mam jego nazwisko i adres � wyja�ni� John. � Poza tym obieca� natychmiast odnie�� klucz.
Pan Cleat zdawa� si� tego nie s�ysze�.
� Mo�e telefon na Mountjoy nie jest jeszcze wy��czony. Mo�e powinni�my spr�bowa� go
z�apa�?
� Je�li pan chce, m�g�bym tam podjecha� � zaoferowa� si� Courtney.
� Nie! Sam pojad� � odpar� pan Cleat. � Wol� nie my�le�, co powie pan Vane. W tym
tygodniu mia� kolejny atak astmy i nie jest w najlepszym humorze.
� Naprawd� mi przykro � pr�bowa� usprawiedliwia� si� John. � Nie wiedzia�em.
Pan Cleat poda� mu swoj� torb� z Tesco.
� W�� to do zamra�arki. Gdyby ktokolwiek mnie szuka�, nie ma mnie i mam wy��czony
telefon.
Powiedziawszy to, wypad� na zewn�trz. John widzia�, jak biegnie na parking po drugiej
stronie High Road, lawiruj�c mi�dzy autobusami i ci�ar�wkami.
� Nic z tego nie rozumiem � stwierdzi�. � To przecie� tylko dom. Co za r�nica, kto go
sprzeda?
� Ja te� tego nie rozumiem � powiedzia�a Lucy. � Ale je�li istnieje cokolwiek, czego mo�na
si� nauczy� pracuj�c dla Blighta, Simpsona i Vane�a, to w�a�nie maksymy: �R�b, co ci ka��, i nie
zadawaj g�upich pyta�.
� No tak. Przepraszam. Chcesz fili�ank� kawy?
� Jasne � odpar�a Lucy i po raz pierwszy tego dnia u�miechn�a si� do niego.
Pan Cleat wr�ci� mniej wi�cej po godzinie. Poszed� natychmiast do gabinetu pana Vane�a
i wrzuci� klucz od domu przy Mountjoy Avenue 66 do szuflady jego biurka. Sprawia� wra�enie
mocno podenerwowanego. Wygl�da� jak kto�, kto przed chwil� by� �wiadkiem wypadku
samochodowego.
Kiedy wyszed� z gabinetu pana Vane�a, podszed� prosto do Johna.
� Nigdy, pod �adnym pozorem, nie wydajemy nikomu kluczy do nieruchomo�ci pana
Vane�a, rozumiesz? Nigdy! Jestem got�w przyj�� do wiadomo�ci fakt, �e to tw�j pierwszy dzie�
i Courtney nie ostrzeg� ci� o istnieniu listy specjalnej, je�li jednak w przysz�o�ci ktokolwiek
b�dzie pyta� o kt�r�� z naszych nieruchomo�ci, zawsze najpierw masz sprawdza� w aktach. Je�li
co� znajduje si� na specjalnej li�cie pana Vane�a, masz zapisa� nazwisko i dane
zainteresowanego i zostawi� na biurku pana Vane�a notatk�. Na tym twoja rola si� ko�czy.
John skin�� g�ow�.
� Teraz wiem. Jeszcze raz przepraszam. Gdybym wiedzia� wcze�niej, nic takiego bym nie
zrobi�.
� No tak, oczywi�cie. Miejmy nadziej�, �e pan Vane b�dzie tak samo wyrozumia�y jak ja.
Reszt� popo�udnia John sp�dzi�, przyklejaj�c zdj�cia dom�w do specjalnych kart
i odpowiadaj�c na telefony. Raz za razem spogl�da� na pana Cleata i zastanawia� si�, dlaczego
kierownik biura popad� w tak� panik� w zwi�zku z domem przy Mountjoy Avenue 66. Dlaczego
pan Vane obstawa� przy specjalnym zestawie nieruchomo�ci, zastrze�onych do sprzeda�y tylko
przez niego? Przecie� powinien si� cieszy�, gdyby kt�ry� z jego ludzi co� sprzeda�.
Pod koniec dnia jeszcze o tym my�la�, kiedy pan Cleat nagle zatrzasn�� teczk�, nad kt�r�
siedzia�, i oznajmi�:
� No, to by by�o na tyle. Ju� wp� do sz�stej. Chyba mieli�my wszyscy do�� jak na jeden
dzie�.
Rozdzia� 4
Przyjecha� do domu o sz�stej, kiedy ojciec sma�y� na grillu kotlety wieprzowe na kolacj�.
Matka, ubrana w szlafrok, siedzia�a przy stole w kuchni nad fili�ank� herbaty. Po wylewie
posiwia�a i wygl�da�a znacznie starzej ni� powinna. Na szcz�cie mog�a m�wi�, u�ywa� prawej
r�ki i kr�ci� si� po domu.
John widzia�, �e ojciec te� si� postarza�, cho� mo�e wynika�o to st�d, �e ostatnio szybko
dojrzewa� i po raz pierwszy zwr�ci� uwag� na jego wygl�d. By� teraz osiem, mo�e nawet dziesi��
centymetr�w wy�szy od ojca, dzi�ki czemu widzia� z g�ry jego zaczynaj�c� si� �ysin� o �rednicy
pi��dziesi�ciopens�wki.
� No i jak ma si� nasz agent handlu nieruchomo�ciami? � spyta� na powitanie ojciec.
John pochyli� si� nad matk� i poca�owa� j�. Podnios�a r�k�, dotkn�a jego policzka
i u�miechn�a si� jedn� stron� ust.
� Kiedy wr�ci Ruth? � spyta� John.
� Oj, p�no � odpar� ojciec. � Zn�w um�wi�a si� z Peterem Millsem. Sama zrobi sobie
kolacj�.
Obr�ci� kotlety i zacz�� gotowa� broku�y.
� Jak min�� dzie�? Podoba�o ci si� tam?
� Hm� nie by�o �le. Nie musia�em zbyt du�o robi�. Troch� grzeba�em w aktach, i tyle.
� Nie sprzeda�e� �adnego domu za milion?
John pomy�la� o panu Rogersie i kluczu, kt�rego nie powinien by� dawa�. Pokr�ci� g�ow�.
� My�lisz, �e ci si� spodoba? � spyta� ojciec.
� Jeszcze nie wiem. Ale chyba tak.
� W tym w�a�nie problem z tob�. Dryfujesz przez �ycie nie wiedz�c, czego chcesz. Nie masz
ambicji, nie masz celu. Twoja siostra jest taka sama. Zanim sko�czy dwadzie�cia jeden lat,
b�dzie ju� pewnie �on� jakiego� g�upiego i beznadziejnego Petera Millsa, z tr�jk� bachor�w
w trzypokojowym komunalnym mieszkaniu w East Croydon.
� Daj spok�j, Reg � wtr�ci�a matka chrypliwym g�osem, wydobywaj�cym si� z jednej
po�owy ust. � To dopiero jego pierwszy dzie�.
Usiedli w kuchni i zabrali si� do kolacji. Ojciec musia� matce wszystko kroi� na kawa�eczki
jak dziecku, �eby mog�a je�� �y�eczk�. Po kolacji John pozmywa� i poodk�ada� talerze do szafek.
Rodzice siedzieli na kanapie i ogl�dali Coronation Street.
� Wyjd� na chwil� � powiedzia�, wycieraj�c r�ce.
� Tylko nie wracaj za p�no � odpar� ojciec. � Pami�taj, �e jutro idziesz do pracy.
Jak m�g�by o tym zapomnie�? Sta� przed lustrem i czesa� si�. W�a�nie prze�y� najgorszy
dzie� w �yciu, a jutro prawdopodobnie b�dzie jeszcze gorzej. Otworzy� szaf�. Po wewn�trznej
stronie drzwi przypi�� zdj�cia nagich dziewczyn z czasopism, gwiazd rocka i du�� fotografi�
dru�yny Crystal Pa�ace. Wyj�� czarn� bluz� od Yvesa St Laurenta, kt�r� ojciec kupi� za
dwana�cie funt�w od znajomego taks�wkarza. Prawdopodobnie by�a to podr�ba, ale i tak bardzo
j� lubi�. Wklepa� w policzki troch� wody po goleniu i wyszed� tylnymi drzwiami.
W dole ulicy, przy sklepach, spotka� paru kumpli. Wyg�upiali si� przy sklepie na rogu, palili
papierosy i zaczepiali dziewczyny. Do��czy� do nich i na nast�pne dwie godziny zapomnia�
o firmie Blight, Simpson i Vane, panu Rogersie i Mountjoy Avenue 66.
Nast�pnego dnia zrobi� sobie przed wyj�ciem kilka kanapek i zadba� o to, by zjawi� si�
w pracy za pi�� dziewi�ta. Pan Cleat ju� by� w biurze i przerzuca� stert� um�w.
� Dzie� dobry � przywita� ch�odno Johna, jakby przyj�cie pi�� minut za wcze�nie by�o takim
samym grzechem jak sp�nienie.
� Dzie� dobry, panie Cleat. Kolejny gor�cy, co?
� Gor�cy co?
� No, wie pan� dzie�.
Pan Cleat prychn��.
� Zr�b mi, z �aski swojej, fili�ank� herbaty. I poprosz� odrobin� wi�cej cukru ni� wczoraj.
Nie jestem cukrzykiem.
John poszed� w��czy� czajnik i kiedy czeka�, a� woda si� zagotuje, zjawi� si� Liam. John
wyra�nie us�ysza�, jak m�wi:
� Dzie� dobry, panie Cleat. Kolejny gor�cy, co? Pan Cleat nie odpowiedzia�. Liam chwil�
zaczeka�, po czym stwierdzi�:
� Jak pan uwa�a.
Poranek okaza� si� niespodziewanie pracowity. Najpierw przysz�y trzy ma��e�stwa, aby
obejrze� dokumenty dotycz�ce starej szko�y w Tooting Bec, potem jaki� gryma�ny m�czyzna
kaza� sobie poda� szczeg�y dotycz�ce wszystkich budynk�w wok� Valley Road, kt�re da�oby
si� przerobi� na kawalerki. John musia� i�� dwa razy do fotografa po wywo�ane zdj�cia nowych
nieruchomo�ci i do delikates�w po serek, kanapk� z og�rkiem i butelk� wody mineralnej dla
Lucy.
W biurze by�o akurat mn�stwo ludzi, kiedy drzwi wej�ciowe otwar�y si� nagle. Wszyscy
zwr�cili g�owy w ich kierunku. Stan�� w nich, niezbyt wyra�nie widoczny z powodu
wpadaj�cego z zewn�trz �wiat�a, wysoki, chudy jak szkielet m�czyzna w panamie na g�owie
i szarym dwurz�dowym garniturze, z wetkni�t� w kieszonk� na piersi chusteczk� z czarnego
jedwabiu. Kiedy w ko�cu wszed� do �rodka, zdj�� kapelusz, ukazuj�c stalowoszare, sczesane
g�adko do ty�u w�osy. Wygl�da� na pi��dziesi�t pi�� lat, mia� szczup�� twarz o ostrych rysach
i zapadni�te, niemal bezbarwne oczy, co nadawa�o mu wygl�d jastrz�bia.
Pan Cleat wsta� natychmiast, tak samo Liam i Lucy (Courtneya nie by�o, ogl�da� dom przy
Streatham Common). Przybysz przeszed� przez biuro i skrzecz�cym, zaflegmionym g�osem
powiedzia�:
� Dzie� dobry.
Potem poszed� prosto do drzwi z napisem R. VANE i znikn�� za nimi.
� Nie spodziewa�em si� go dzi� � mrukn�� Liam. � We wtorki zwykle grywa w golfa.
A przynajmniej tak twierdzi. Jako� nie mog� go sobie wyobrazi� w kraciastych spodniach do
golfa.
Pan Cleat by� wyra�nie podniecony. Podszed� do drzwi gabinetu pana Vane�a, zaraz jednak
wr�ci� do swego biurka. W ko�cu zebra� si� na odwag�, podszed� znowu i zapuka�. Po chwili
drzwi si� uchyli�y i pan Vane kiwn�� palcem, zapraszaj�c pana Cleata do �rodka.
� Na pewno b�d� rozmawia� o domu przy Mountjoy Avenue � stwierdzi� Liam. � Ale nie
martw si�, mimo �e Cleat to dziwak, dba o swoich pracownik�w.
Po kilku minutach drzwi gabinetu zn�w si� otwar�y i pan Cleat wyszed�.
� John, pan Vane prosi ci� na s��wko.
John ze strachem popatrzy� na Liama, kt�ry u�miechn�� si� i podni�s� zach�caj�co kciuk,
ci�gle jednak musia� prze�yka�, a wn�trza d�oni mrowi�y, jakby w�drowa�o tamt�dy stado
mr�wek. Zapuka� do drzwi i wszed� do gabinetu.
Tak jak przedtem, panowa�a tu niemal kompletna ciemno��. Pan Vane siedzia� za biurkiem,
prawie niewidoczny za g�r� broszur, ksi��ek i dokument�w.
� Dosz�o do mnie, �e pope�ni�e� wczoraj powa�ny b��d � zacz��.
� Przykro mi, sir. To by� m�j pierwszy dzie�. Nie wiedzia�em� � wymamrota� John.
� C�, w�a�ciwie to nie by� tw�j b��d. Pan Cleat powinien by� ci u�wiadomi�, �e pod �adnym
pozorem nie wolno ci zajmowa� si� moimi nieruchomo�ciami, a tym bardziej grzeba� w moim
biurku. Tym bardziej grzeba� w moim biurku! � powt�rzy�, jakby by� to jaki� straszliwy,
niewyobra�alny grzech. � C� poniewa� jeste� nowy, a pan Cleat twierdzi, i� zapowiadasz si�
obiecuj�co, tym razem mog� zapomnie� o ca�ej sprawie.
� Bardzo dzi�kuj�, sir.
� Zapami�taj sobie jednak, �e masz si� trzyma� z dala od nieruchomo�ci z mojej listy
specjalnej. Tylko ja si� nimi zajmuj� i nikt wi�cej. Jeszcze jeden b��d i ka�� ci odej��.
� Tak jest, sir.
Pan Vane wsta� i odsun�� fotel. Obszed� biurko, trzymaj�c d�onie na biodrach, podszed� do
Johna i wbi� wzrok w jego oczy. By� tak blisko, �e John widzia� ka�d� zmarszczk� wok� jego ust
i ��te z�by.
Nie odwracaj�c wzroku, pan Vane po�o�y� Johnowi d�o� na ramieniu.
� To wspania�e by� m�odym, prawda?
� Hm� to zale�y.
� Te� by�em kiedy� m�ody. Wydaje mi si�, jakby by�o to bardzo dawno temu. Nie wolno ci
roztrwoni� m�odo�ci�. kiedy minie, wi�cej nie wr�ci.
� Tak jest� � mrukn�� John. Marzy� o tym, by stary zdj�� r�k� z jego ramienia.
� Dam ci dwie rady � powiedzia� pan Vane. � Pierwsza brzmi: �Nie wsadzaj nosa, gdzie nie
prosz��, druga: �Nigdy nie sk�adaj obietnic, kt�rych mo�esz �a�owa�.
John energicznie pokiwa� g�ow�.
� Rozumiesz?
� Tak jest, oczywi�cie.
� No to wracaj do pracy.
John wyszed� z gabinetu pana Vane�a i wr�ci� do swojego biurka. Lucy szturchn�a go
d�ugopisem.
� Jeste� blady jak p��tno. Wszystko w porz�dku?
� Jasne, pewnie. Nic mi nie jest.
� Kupi� ci co� na lunch. Wiem, �e wczoraj nic nie jad�e�.
� Nie trzeba, przynios�em dzi� kanapki � odpar� i poklepa� stoj�c� na biurku torb�.
Zanim zd��y� j� powstrzyma�, Lucy otworzy�a torb�, zajrza�a do �rodka i roz�o�y�a jedn�
z kanapek, by sprawdzi�, co jest w �rodku.
� D�em malinowy? � spyta�a marszcz�c nos. � Nie mo�esz pracowa� ca�y dzie� na d�emie
malinowym. Kupi� ci w �Lighthouse� ryb� z frytkami.
Policzki Johna zrobi�y si� jaskrawoczerwone. Rozejrza� si� bezradnie i zauwa�y�
machaj�cego do niego Liama, kt�ry m�wi� bezg�o�nie: �Nie wyg�upiaj si� � odwr�ci� si� wi�c
do Lucy i powiedzia�:
� Jasne, dzi�ki. Znakomity pomys�.
Ryba z frytkami okaza�a si� najlepsz� ryb� z frytkarni, jak� jad� w �yciu, a Lucy okaza�a si�
zupe�nie inn� osob�, ni� wydawa�a si� wczoraj. By�a zabawna i niesamowicie sarkastyczna
wobec wszystkiego, co dzia�o si� w firmie Blight, Simpson i Vane i cho� poprzedniego dnia John
nie uzna� jej za szczeg�lnie �adn�, teraz ujrza� j� w ca�kiem innym �wietle. Mia�a szeroko
rozstawione b��kitne oczy, pe�ne usta i figlarny u�miech.
� Wczoraj zdawa�o mi si�, �e mnie nie lubisz � powiedzia�, kiedy sko�czy� je��.
Lucy wyj�a z torebki lusterko i zacz�a si� przegl�da�.
� Nie powinnam twoim zdaniem skorygowa� sobie nosa? Mam zasad�, by pierwszego dnia
nikogo nie polubi�. Cz�owiek mo�e okaza� si� kompletnym palantem i wychodzi si� wtedy na
g�upka. Nie nale�y si� przyja�ni� z palantami.
� Uwa�asz mnie za palanta?
� Czasem masz przegi�cia, ale wyro�niesz z nich. Musisz zdoby� si� na troch� wi�cej
zaufania do samego siebie.
Kiedy wracali do biura, John stwierdzi�:
� Ten pan Vane jest naprawd� dziwny. Dzi� rano nie�le mnie nastraszy�.
� Na jego temat kr��� najr�niejsze plotki. Liam uwa�a, �e jest wampirem, a Courtney
dostaje pot�w, kiedy znajdzie si� z nim w jednym pomieszczeniu. By�by szcz�liwy jak diabli,
gdyby Vane dzi� nie przyszed�.
� A co ty o nim s�dzisz?
� Moim zdaniem ma jak�� okropn�, straszliw� tajemnic�. Jest tak potworna, �e pragnie j�
przed wszystkimi ukry�. W ka�dym z dom�w ze swojej specjalnej listy schowa� po kawa�ku tej
tajemnicy i dlatego nie chce, by ktokolwiek inny mia� z nimi do czynienia.
� Co to za tajemnica?
� Sk�d mam wiedzie�? Gdybym wiedzia�a, nie by�aby to ju� tajemnica, prawda?
Wieczorem, kiedy matka posz�a spa�, a Ruth zamkn�a si� w swoim pokoju, by s�ucha� p�yt,
John siedzia� z ojcem w salonie i ogl�da� razem z nim telewizj�. Obaj byli zm�czeni i niewiele
si� odzywali, ale nie by�o to konieczne.
Po wiadomo�ciach ojciec wsta� i przeci�gn�� si�.
� Chyba czas na mnie. Zaczynam jutro o sz�stej.
W�a�nie zamierza� wy��czy� telewizor, w kt�rym sz�o streszczenie lokalnych wiadomo�ci,
kiedy na ekranie mign�a jaka� twarz.
� Tato, nie! Chc� to obejrze�! � zawo�a� John.
� Co?
Spiker w�a�nie czyta�: ��i zagin��. Policja twierdzi, �e wczoraj po po�udniu wybiera� si� na
wa�ne spotkanie w interesach, wyznaczone na drug�, ale si� nie zjawi�. Jego samoch�d
znaleziono w bocznej uliczce niedaleko stacji Streatham Common, razem z akt�wk� i innymi
dokumentami. Jak na razie nie wiadomo, dok�d pan Rogers m�g� si� uda�.
� To pan Rogers! � wykrzykn�� z podnieceniem John. � Tato, to pan Rogers!
� A kt� to taki? W�a�ciciel sklepu ze zwierz�tami?
� Nie, to tylko zbie�no�� nazwisk. Ten cz�owiek przyszed� wczoraj do biura i poprosi� mnie
o klucze do domu przy Mountjoy Avenue sze��dziesi�t sze��. To przez niego mia�em k�opoty.
� Nie m�wi�e�, �e mia�e� k�opoty. Od razu pierwszego dnia?
� Nie, pos�uchaj! Pan Rogers chcia� klucz do domu przy Mountjoy Avenue sze��dziesi�t
sze��, wi�c mu go da�em, a potem okaza�o si�, �e nie powinienem. Na szcz�cie pan Cleat
pojecha� na Mountjoy i zabra� mu go. A teraz pan Rogers zagin���
� C�, to chyba nie twoja wina.
� Nie, oczywi�cie �e nie, ale zagin��! M�g� zosta� porwany, no nie? Mo�e nawet nie �yje!
Ojciec popatrzy� na niego zdziwionym wzrokiem.
� Je�li tak twierdzisz�
Rozdzia� 5
Nast�pnego dnia, zaraz po przyje�dzie Lucy, John niecierpliwymi gestami nak�oni� j� do
wej�cia do kuchni. Mia�a na sobie czarn� bluzk� z kr�tkimi r�kawami, kr�tk� bia�� lnian�
sp�dnic� i upi�a wysoko w�osy.
� Widzia�a� wieczorem wiadomo�ci? � spyta�.
� Nie, by�am w klubie.
� M�wili o panu Rogersie. To ten cz�owiek, kt�remu da�em klucz do Mountjoy Avenue
sze��dziesi�t sze��. Zagin��.
� O czym ty m�wisz?
� Da�em mu klucz, tak? A potem pan Cleat za nim pojecha� i przywi�z� klucz. Pan Rogers
mia� si� zjawi� o drugiej na jakim� wa�nym spotkaniu, ale nie przyszed�. Znaleziono jego
samoch�d niedaleko stacji Streatham Common, z akt�wk� w �rodku i tak dalej. S�ucha�em rano
wiadomo�ci i m�wili, �e jeszcze si� nie odnalaz�.
� No i co?
� To, �e pan Cleat by� prawdopodobnie jedn� z ostatnich os�b, kt�ra go widzia�a.
Lucy zmarszczy�a czo�o.
� To mo�liwe. Ale po co pan Cleat mia�by kogo� porywa�?
� Nie wiem, ale sama powiedzia�a�, �e pan Vane ma jak�� okropn�, straszliw� tajemnic�
i ka�d