1255

Szczegóły
Tytuł 1255
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1255 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1255 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1255 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANTONI PAWLAK KSI��ECZKA WOJSKOWA O PO�YTKACH P�YN�CYCH Z PRZEBYWANIA W MIEJSCACH ZAMKNI�TYCH Gdy wiosn� 1976 szed�em do wojska, wiedzia�em jedno - albo mnie tam wyko�cz�, albo to wszystko opisz�. Nie wyko�czyli. Ludowe Wojsko Polskie by�o w�wczas, w latach siedemdziesi�tych, tematem tabu. W literaturze w�a�ciwie nie istnia�o. Oczywi�cie, je�li nie liczy� propagandowych powie�cide� wydawanych w masowych nak�adach przez Wydawnictwo MON. Wi�c napisa�em i - jak si� okaza�o - wstrzeli�em si�. By�em pierwszy, kt�ry po wojnie opisa� wojsko inaczej. My�l�, �e prawdziwie. Dzi� nie mam wi�kszych z�udze�. Doskonale wiem, �e "Ksi��eczka wojskowa" nie jest wielkim dzie�em literackim. Jest swego rodzaju dokumentem. Dokumentem o bardzo ciekawych, jak s�dz�, losach. Po pierwsze - niezale�ny kwartalnik literacki "Zapis" kupi� ode mnie tekst w ciemno. A rzecz taka m�odemu literatowi (mia�em w�wczas 26 lat) zdarza si�, raczej rzadko. Po drugie - dwa pe�ne nak�ady tego numeru "Zapisu" w ca�o�ci skonfiskowa�a S�u�ba Bezpiecze�stwa. Pozwala mi to do dzi� �ywi� nadziej�, �e w�a�nie m�j tekst by� tak wa�ny. Po trzecie - "Ksi��eczka wojskowa" w wielu jednostkach wojskowych sta�a si� obowi�zkow� lektur� szkoleniow� dla oficer�w. Nigdy nie my�la�em, �e stan� si� kim� w rodzaju autora podr�cznika. Po czwarte - w drugiej po�owie grudnia 1981 roku w wi�zieniu w Bia�o��ce jeden ubek powiedzia� mi, �e w�a�nie "Ksi��eczka..." by�a g��wnym powodem mojego internowania. I w ten spos�b dochodzimy do "Ksi��ki skarg i wniosk�w" - tekstu, w kt�rym staram si� opisa� obozy internowanych. Od grudnia 1981 do lipca 1982 by�em internowany w Bia�o��ce, Jaworzu i Dar��wku. Uda�o mi si� siedzie� z wieloma lud�mi, kt�rzy dzi� (pisz� to na pocz�tku grudnia 1990 r. ) tak du�o znacz�. �eby si� pochwali�, niekt�rych wymieni�: z rz�du - Tadeusz Mazowiecki, Waldemar Kuczy�ski, Jan Lity�ski, Bronis�aw Komorowski, Stefan Kawalec... z ambasador�w - W�adys�aw Bartoszewski, Krzysztof �liwi�ski... z Sejmu i Senatu - Bronis�aw Geremek, Andrzej Szczypiorski, Adam Michnik, Aleksander Ma�achowski, Gabriel Janowski, Andrzej Celi�ski, Stefan Niesio�owski... z telewizji - Andrzej Drawicz, Jan Dworak... I jeszcze wielu polityk�w, dzia�aczy, artyst�w, wydawc�w, dziennikarzy i naukowc�w. Jak wida� jestem - do�� dobrze ustawiony. Czego wszystkim serdecznie �ycz�. Antoni Pawlak "Wr�cicie do cywila i skombinujecie tak wszystko, �e zrobicie ze mnie dup� i skurwysyna, a z siebie inteligenta i pacyfist�, kt�ry jest ponad szarym �yciem pu�kowym". Zbigniew Uni�owski "Dzie� rekruta" I Gdy dowiedzia�em si�, �e mam i�� do wojska, robi�em wszystko, aby to nie dosz�o do skutku. Pomaga�o mi w tym wielu ludzi, co doprowadzi�o do pewnego zamieszania. W ko�cu wezwa� mnie komendant sztabu dzielnicowego. Usiedli�my w jego gabinecie. - Naprawd� nie mog� zrozumie�, dlaczego z takim uporem stara si� pan unikn�� s�u�by wojskowej. Przecie� jest to pa�skim obowi�zkiem. Zreszt� te wszystkie legendy, �e w wojsku nie ma mo�liwo�ci ani czasu, to wierutne brednie. A pan tu jaki� ba�agan robi. A poza tym, nawet jakbym chcia�, nie mog� panu i�� na r�k�. Ja, prosz� pana, musz� rozlicza� si� z ka�dego, kto nie poszed�. Stara�em si� mu wyt�umaczy�, �e studiuj� filozofi�, a w wolnych chwilach pisuj� wierszyki, i obawiam si�, �e dwuletnie koszarowanie nie wyjdzie na dobre ani moim studiom, ani te� wierszykom. - Ale� pan jest w b��dzie! To, �e zajmuje si� pan filozofi� i literatur�, w �aden spos�b nie przeszkodzi panu w odbyciu s�u�by. Zreszt�, dobrze, �e mi pan o tym powiedzia�. Postaramy si� skierowa� pana do takiej jednostki, w kt�rej s�u�ba b�dzie w jaki� spos�b wsp�gra�a z pa�skimi zainteresowaniami. Prawdopodobnie dlatego trafi�em do czo�g�w. - A jakie s� pa�skie plany na przysz�o��? Jako krytyka, oczywi�cie - zapyta� mnie w Pa�acu Kazimierzowskim Nestor Krytyk�w. - Trudno m�wi� o planach. Za tydzie� b�d� ju� w wojsku. - Aha - sapn�� N.K. z nag�ym b�yskiem w oku. - Tego to panu nawet zazdroszcz�. Niech pan Mnie dobrze zrozumie; jest pan m�odym, zdolnym cz�owiekiem. A grozi�o panu zatoni�cie w kawiarnianym bagienku. (Pan wie, co oni o Mnie?) Wie pan, z tego si� bardzo trudno wyci�gn��. Tam za� b�dzie pan mia� pole do naprawd� tw�rczej obserwacji. Wej�cie w tak odmienne �rodowisko, to dla ka�dego tw�rcy cenne, bardzo cenne do�wiadczenie. Zdenerwowa� mnie tylko. Niby �yd, a takie bzdury opowiada. Kazik chcia� uprzyjemni� mi ostatni dzie� wolno�ci. Chod� - powiedzia� - poznam ci� z Postaci� Historyczn�. Lecieli�my przez ca�� Warszaw�, a on do ko�ca nie chcia� wyjawi�, kogo mia� na my�li. Posta� Historyczna i tyle. A P.H. umia� si� znale��. Jak tylko zorientowa� si�, w jakiej jestem sytuacji, zacz�� mnie pociesza�. - Niech si� pan zbytnio nie przejmuje - m�wi�. - Wojsko to tylko karykatura ustroju totalitarnego, do kt�rego - jak s�dz� - zdo�a� si� pan ju� przyzwyczai�. Jak panu wiadomo, ustr�j totalitarny zbudowany jest na zasadzie sieci, kt�ra nas tak naoko�o oplata, oplata. Ale ka�da sie� ma to do siebie, �e posiada oka, w kt�rych przeci�tnie inteligentny cz�owiek potrafi uwi� sobie spokojne gniazdko. Czego i panu serdecznie �ycz�. Przy po�egnaniu Kazik mocno u�cisn�� mi d�o�. - Mam nadziej�, Antoni, �e doczekamy jeszcze czas�w, gdy m�odzi ludzie b�d� pe�ni dumy szli do POLSKIEGO wojska. Ja nie mia�em tej nadziei. Nie mam jej do dzisiaj. Zreszt�, Kazik, wojsko jest zawsze wojskiem. Poza wszystkim innym. Pocz�tkiem drogi by� Dworzec Wschodni. Ca�e t�umy m�odych ludzi. Pijanych m�odych ludzi. Pijanych i wyj�cych m�odych ludzi. Wojskowe piosenki wzbija�y si� pod dach dworca. Jak barany na rze� wsiadali do poci�g�w kolejni obro�cy granic. Ten koszmar towarzyszy� mi przez ca�� drog�. W pewnych chwilach robi�o mi si� wr�cz g�upio za t� moj� trze�wo��, za brak �piewu. Wygl�da�o na to, �e ja jeden boj� si� tego, co nas czeka. �e tamci jad� pe�ni pijanej rado�ci, a ja jeden itd. Sta�em obok jakiego� starszego faceta, kt�ry z pewnym niedowierzaniem obserwowa� ten Weso�y Poci�g. W pewnym momencie facet zacz�� do mnie m�wi�. - Wie pan, wojsko nie jest �atw� rzecz�. Ja si� wcale nie dziwi�, �e oni nie maj� ochoty tam i��. Ale to w sumie niedobrze, bo powinni. Nie, nie dlatego, �e to obowi�zek i tak dalej. Ode mnie pan czego� takiego nie us�yszy, nie jestem dziennikiem telewizyjnym. Po prostu tak ju� w �yciu jest, �e wojsko i wi�zienie to najwi�ksza i najlepsza szko�a �ycia. Ja, panie, by�em ju� w paru wojskach i paru wi�zieniach. Najpierw, w trzydziestym dziewi�tym, w polskim wojsku. Normalne. Zaraz na pocz�tku wojny Niemcy wzi�li mnie do niewoli. Ale obozu jenieckiego nie zobaczy�em, bo uda�o mi si� uciec z transportu. Do czterdziestego trzeciego by�em w AK na terenie Warszawy. I w tedy Niemcy zn�w mnie z�apali. Tym razem gestapo. I po raz drugi uda�o mi si� uciec. By�em ju� spalony w mie�cie i musia�em i�� do lasu, do oddzia�u. A jak w czterdziestym czwartym przyszli Ruskie, to pierwsza rzecz nas zamkn�li. Wtedy w�a�nie uciek�em z wi�zienia po raz ostatni. Ruscy zamykali mnie na fa�szywych papierach, wi�c pod prawdziwym nazwiskiem wst�pi�em do ko�ciuszkowc�w. By�em z nimi, panie, a� do Berlina. Po wojnie chcia�em zosta� w wojsku i nawet zosta�em. Ale nied�ugo. W czterdziestym �smym kto� wpad� na to, �e zwia�em Ruskim. Wie pan, wtedy si� nie patyczkowali, mo�na by�o i czap� lekk� r�czk� zarobi�. Zamkn�li i koniec. Nawet nie mia�em ju� ochoty ucieka�. Wyszed�em zupe�nie legalnie w pi��dziesi�tym pi�tym. I widzi pan: tyle wojsk, tyle wi�zie�. Ale jak patrz� z perspektywy, to nawet jestem zadowolony, �e los mnie tak do�wiadczy�. Nie ma we mnie ch�ci zemsty na kimkolwiek. To naprawd� wielka szko�a. Oni wszyscy, a w ka�dym razie ci inteligentniejsi, tak�e dojd� do tego wniosku. Bardzo w to wierz�. Oby jak najpr�dzej. Nie wyobra�a pan sobie, jak taka �wiadomo�� mo�e im pom�c. Przynajmniej w pocz�tkowym, najtrudniejszym okresie. A poza tym, jakby tak por�wna� wojsko dwadzie�cia lat temu i teraz. To� to sanatorium. Co wcale nie znaczy, �e chcia�bym umniejsza� ich cierpienia. Nie, chyba po prostu tak jest, �e ka�de pokolenie ma inny, sw�j udzia� w cierpieniu. W miejscu docelowym by�em rano. Trze�wy, tylko zm�czony ca�onocn� podr�. I gnany my�l�: musz� tutaj, teraz, jeszcze przed przekroczeniem bramy pozna� kilku z tych, z kt�rymi przyjdzie dzieli� ten okres. Wydawa�o mi si� to konieczne. Wi�cej ni� konieczne. By�em pewien, �e w du�ej mierze u�atwi to aklimatyzacj�. B�dzie wszak kto�, z kim mo�na wr�ci� wspomnieniem do tych kilku ubogich chwil pozostawionych na zewn�trz. Akurat napatoczy�o si� dw�ch. Przyczepi�em si� do nich, stara�em si� upodobni�, sta� si� jednym z nich lub oboma naraz. Wiedzia�em, �e to mo�e by� jedyna droga, �eby mnie zaakceptowali. I poszli�my w tan. Najpierw po butelce wina. Zacz�o si� pierwsze macanie: Sk�d jeste�? Ile razy uda�o ci si� mign��? Itd. Od pierwszej chwili zdoby�em co� w rodzaju szacunku. Nie by�em nawet najstarszy, by�em dla nich po prostu stary. Cztery, sze�� lat to ju� w tym wieku wiele. Ale doros�o�� trzeba potwierdzi� siln� g�ow�. Wi�c dalej, dalej. Wi�c po dwie setki i po dwa piwa. I dalej. Szli�my przez miasteczko zbieraj�c innych, takich jak my. Jeszcze sklep i jeszcze po trzy wina za paski od spodni. Na ulicy, a potem w domu jakiego� miejscowego. Stamt�d te� chyba jeszcze jakie� zakupy. Ale ja si� nie popisa�em, nie pami�tam, straci�em film. Odzyska�em go dopiero w jednostce. Do dzi� nie wiem, w jaki spos�b tam trafi�em. W jednostce najpierw przechodzi si� przez co� w rodzaju powt�rnej komisji wcieleniowej. Kilku lekarzy i facet wypytuj�cy o �yciorys. Tutaj w�a�nie przydzielaj� do poszczeg�lnych pododdzia��w. Przez komisj� przeszed�em bez wi�kszych k�opot�w. Tylko przy tym nielekarskim stoliku wda�em si� w dyskusj� mocno zawi�� z jakim� majorem. Posz�o o to, czy jestem karany. Powiedzia�em mu, �e to skomplikowana historia - i jestem, i nie jestem. Za��da� wyja�nienia. A ja z pijackim uporem powtarza�em w k�ko to samo, dodaj�c co jaki� czas, �e to troch� zbyt skomplikowane, by on to zdo�a� zrozumie�. W ko�cu da� mi spok�j. Zacz�to przerabia� mnie na �o�nierza. Najpierw strzy�enie. Fryzjer o ma�o nie zwariowa� z rado�ci, gdy zobaczy� moje sp�ywaj�ce na plecy w�osy. Od razu na zero. Potem rozbierali�my si� do naga i pakowali�my cywilne ubrania do work�w, z kt�rych pr�bowali�my robi� paczki do domu. I �a�nia. Nadzy i �ysi pod prysznicami z ledwie letni� wod�. Teraz ju� zupe�nie nie mog�em pozna� �wie�ych koleg�w. Fryzjer zmieni� nas w spos�b zasadniczy. Byli�my grup� anonimowych golc�w. Z �a�ni do kilku stoisk - jak w sklepie, tyle, �e bez p�acenia. STOISKO I - bielizna. - Masz tu spodenki i podkoszulk�. Co marudzisz? Jak za du�e, to i lepiej, �e nie za ma�e. Koszulka to nic, ale spodenki ci�gle spadaj�. STOISKO II - moro. - Za du�e, to skr�cisz, za ma�e, to wymienisz. Co si� tak gapisz - spierdalaj. Szybko do nast�pnego. STOISKO III - komplet alarmowy. Jakie� chlebaczki, zapasowe gacie, koszulki itd. Po choler� tego a� tyle? STOISKO IV - galanteria sk�rzana. A wi�c pasy i buty. Tutaj przynajmniej mo�na sobie dobra� na miar�. STOISKO V - obuwie sportowe. tenis�wki (j.w.) STOISKO VI - berety. Te� na miar�. A poza tym w�a�nie tutaj jak najszybciej nale�a�o nauczy� si� zawi�zywa� onuce. Co� nieprawdopodobnie trudnego. Potem wszystko pod pach� i na kompani�. Le�eli�my ju� w ��kach pr�buj�c zasn��, gdy - oko�o wp� do jedenastej - przysz�o dw�ch nowych. Spogl�dali na nas m�tnie, spode �ba. Z zaciekawieniem przygl�dali�my si� ich przygotowaniom do snu. Panowa�o pe�ne napi�cia milczenie. W pewnym momencie jeden z nich zapyta�: A kiedy tu daj� kolacj�? Strasznie nas to roz�mieszy�o. �mieli�my si� d�ugo i niepohamowanie. W tym �miechu by�o co� oczyszczaj�cego. Teraz ju� wiedzieli�my - jeste�my w wojsku. II Drugiego dnia pobytu w jednostce wzbudzi�em zainteresowanie sekcji politycznej. Kazali mnie do siebie, do sztabu, przyprowadzi�. M�ody porucznik posadzi� mnie naprzeciw siebie. - Tak. Ogl�da�e� mo�e telewizj� w cywilu? Bo wiesz, ja tam prowadzi�em jeszcze niedawno program dla m�odzie�y... Z przykro�ci� poinformowa�em go, �e raczej nie zdarza�o mi si� ogl�da� program�w dla m�odzie�y. Ale specjalnie go to nie zniech�ci�o. Okaza�o si�, �e nie tylko po to mnie tutaj wezwano. - Co wy�cie pokr�cili wczoraj przy ewidencji z t� wasz� karalno�ci�? Na wszelki wypadek rozejrza�em si� woko�o. Ale byli�my sami. C�, trzeba si� b�dzie przyzwyczai� do drugiej osoby liczby mnogiej. Wyja�ni�em, �e owszem, by�em karany, ale ju� nie jestem. Bowiem wyrok z zawieszeniem po zako�czeniu zawieszenia ulega automatycznemu zatarciu. Przekonywa� mnie, �e tak wcale nie jest. "Nie znacie prawa, ot co". Bardzo delikatnie suponowa�em mu, �e mo�e by� akurat odwrotnie. Jako� nie mogli�my si� dogada�. - No, dobra - zniecierpliwi� si� po chwili. - Zostawmy to na razie. Mam nadziej�, �e nie przyszli�cie tutaj po to, by ods�u�y�, ale po to, by s�u�y�. Bez wzgl�du na wasze (katolickie - prawda?) pogl�dy, powinni�cie by� dumni, �e mo�ecie spe�ni� zaszczytny obowi�zek wobec ojczyzny. Je�eli b�dziecie szczerze s�u�y�, b�dzie dobrze. I, mam nadziej�, nie b�dziecie pr�bowali za wszelk� cen� st�d si� wyrwa�. My�my tu nawet mieli jednego takiego, te� katolik. I wyszed�. Ale co? - do dzi� nie mo�e pracy znale��, a to ju� przesz�o rok. Porucznik pocz�stowa� mnie jeszcze obietnic�, �e je�li podczas okresu unitarnego b�d� si� bardzo stara� by� dobrym �o�nierzem, to b�d� m�g� pracowa� w ich sekcji jako "pisarz - maszynista". - B�dziesz mia� z�ote �ycie. Twoi kumple si� upierdol�, a� im si� jaja w pocie zagotuj�, a ty - jak pan. Na po�egnanie chcia� jeszcze sprawdzi�, czy rzeczywi�cie tak biegle pisz� na maszynie. Da� mi papier i kaza� pisa�: "Jestem dumny i szcz�liwy, �e odbywam zasadnicz� s�u�b� wojskow�". Po chwili powa�nej rozterki napisa�em: " Urodzi�em si� czwartego sierpnia pi��dziesi�tego roku w Sopocie". Nie by� ze mnie zadowolony. Jak zawsze: najtrudniejsze s� pierwsze dni. Wrzucaj� ci� w jak�� zbiorowo�� i wydaje ci si�, �e �wiat ten, za murami, przesta� nagle istnie�. Zanim otrzymasz pierwszy list - to jedyne potwierdzenie istnienia �wiata - mija tydzie� do dw�ch. Przez ten czas masz tak� cholern� pewno��, �e wszyscy o tobie zapomnieli. Przychodz� do g�owy r�ne g�upie pomys�y. Na przyk�ad: czy warto pr�bowa� ocala� siebie, swoj� godno��. Dla kogo, skoro i tak nikt nie zauwa�y� twojego znikni�cia z tamtego, dobrego �wiata. Zaczynasz liczy� dni, kt�re dziel� ci� od powrotu. Z pocz�tku jest ich oko�o siedmiuset czternastu. Przez pierwsze dni - mo�e tydzie� - m�j m�zg w og�le nie pracowa�. By� wy��czony jak zb�dne urz�dzenie. Nie my�la�em, nie zastanawia�em si� nad niczym. Kiedy pytano mnie o nazwisko, musia�em mie� troch� czasu na przypomnienie sobie. Nie tylko ja. Byli�my wszyscy jak �ci�le zaprogramowane automaty. Reagowali�my tylko na krzyk i tryb rozkazuj�cy. Biegali�my, maszerowali�my, �piewali�my, czo�gali�my (si�), myli�my (si�), spali�my, jedli�my, palili�my - wszystko tylko na rozkaz. W�asn� inicjatyw� przejawiali�my tylko w sprawie potrzeb fizjologicznych. Zreszt� ja dopiero po trzech dniach. Do tego bowiem czasu mia�em wy��czony tak�e �o��dek. A poza tym to deprymuj�ce uczucie wstydu, gdy musisz przy wszystkich: - Obywatelu kapralu, szeregowy Jab�kowski melduje si� z zapytaniem... Czy mog� i�� do ubikacji? A taki buc na to: Siusiu czy kupk�? Pocz�tkowo jedn� z najtrudniejszych rzeczy, obok skomplikowanego sposobu s�ania ��ek, by�o poranne mycie. Dok�adnie dwie minuty na umycie - n�g, r�k w��cznie z wyczyszczeniem paznokci (do sprawdzenia), twarzy, i jeszcze si� ogoli�. Najgorsze by�o to ostatnie. W domu mia�em maszynk� elektryczn�, ale tutaj nie wolno. Tutaj wszyscy musz� mie� identyczne przybory, wi�c najprymitywniejsze maszynki �yletkowe marki JUNIOR po 45 z�otych. Nigdy przedtem nie goli�em si� �yletk�. Po ka�dej pr�bie wygl�da�em jak korporant po pojedynku. �o�nierz przed przysi�g� nie mo�e opuszcza� terenu jednostki. Nie mo�e nawet bez opieki porusza� si� poza budynkiem kompanii. Ale jednemu z nas poszcz�ci�o si�. By� w cywilu kelnerem i w zwi�zku z tym dane mu by�o prze�y� Przygod�. Urz�dzano dla rodzin kadry co� w rodzaju pikniku nad jeziorem. Potrzebni byli kucharze i kelnerzy. Pojecha� i on. Wr�ci� ca�kowicie za�amany. Opowiada�: Podsma�a�em w�gorza dla jakiego� majora. I patrzy�em. M�wi� wam, jakie dziewczyny. Jedz�, ta�cz�, p�ywaj�, opalaj� si�. Dopiero jak tam by�em, u�wiadomi�em sobie, w co ja si� da�em wpakowa�. Zrozumia�em, �e �ycie przecieka mi mi�dzy palcami. �e wszystko to, co jest udzia�em tych dziewczyn, przemyka obok mnie. �e zostawi�em po tamtej stronie muru zbyt wiele. Chcia�o mi si� p�aka�. Ch�opaki, nie potrafi� tego wszystkiego tak dobrze opowiedzie�, ale naprawd� mia�em �zy w oczach. Nie wstydz� si� tego. A poza tym, s�uchajcie, one m�wi�y do mnie "prosz� pana". S�owo honoru. Nie istnia�em dla nich jako facet, jako m�czyzna, ale m�wi�y "prosz� pana". "Uprzejmie zawiadamiamy, �e syn Wasz............ zameldowa� swoje przybycie do naszej jednostki w nakazanym terminie i przyst�pi� do odbywania zasadniczej s�u�by wojskowej w szeregach Ludowego Wojska Polskiego. Przekraczaj�c bram� koszar syn Wasz wszed� w nowy okres swego m�odzie�czego �ycia, kt�ry wywrze istotny wp�yw na dalszy proces rozwoju jego osobowo�ci. S�u�ba wojskowa jest bowiem zaszczytnym patriotycznym obowi�zkiem obywateli Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, w toku kt�rej, sposobi�c si� do obrony granic i niepodleg�ego bytu Ojczyzny, m�odzi obywatele zdobywaj� rozleg�� wiedz� i praktyczne umiej�tno�ci ofiarnej i rzetelnej s�u�by dla dobra narodu, socjalizmu i pokoju. Jednostka wojskowa, w kt�rej synowi przypad�o odby� ten podstawowy obowi�zek obywatelski, legitymuje si� powa�nymi osi�gni�ciami szkoleniowo - wychowawczymi. Kontynuuj�c chlubne post�powe i rewolucyjne tradycje narodu polskiego i jego or�a przysporzy�a ona naszej ludowej Ojczy�nie liczne zast�py ofiarnych i doskonale wyszkolonych obro�c�w - gor�cych patriot�w i internacjonalist�w, s�u��cych z ca�ego serca i wszystkich si� sprawie ludu pracuj�cego. Zdajemy sobie spraw�, �e nieobecno�� syna w gronie rodzinnym wywo�uje w�r�d najbli�szych mu os�b t�sknot� i trosk� o jego los. Pragniemy przeto uspokoi� Was, donosz�c niniejszym, �e syn wasz godnie przyj�ty zosta� do wielkiej rodziny wojskowej, pozyskuj�c nowych serdecznych przyjaci� oraz do�wiadczonych, troskliwych i sprawiedliwych prze�o�onych. Otrzyma� nale�yte umundurowanie i oporz�dzenie osobiste, mieszka wygodnie i schludnie, otrzymuje wysokokaloryczne po�ywienie, ma solidn� opiek� lekarsk� oraz dobre warunki wypoczynku, rekreacji i kulturalnego rozwoju. Obecnie syn przechodzi szkolenie unitarne, zapoznaj�c si� z podstawowymi powinno�ciami �o�nierskimi i elementarnymi zasadami rzemios�a wojskowego. Jego dotychczasowe zachowanie i podej�cie do wykonywania obowi�zk�w s�u�bowych jest nienaganne. Specyfika wsp�czesnej s�u�by wojskowej oraz to, �e Ludowe Wojsko Polskie jest armi� na wskro� nowoczesn� sprawia, �e dalsze nale�yte wywi�zywanie si� z ci���cych na� obowi�zk�w wymaga� b�dzie z jego strony du�ej rzetelno�ci, wysokiego zdyscyplinowania i samozaparcia w pokonywaniu codzienno�ci. W imieniu dow�dztwa jednostki oraz bezpo�rednich dow�dc�w i wychowawc�w zapewniamy Was, �e uczynimy wszystko, aby syn z honorem m�g� wype�ni� sw�j zaszczytny i odpowiedzialny obowi�zek obywatelski. Prosimy jednak o pomoc z Waszej strony w postaci ciep�ych patriotycznych s��w rodzicielskiej zach�ty w korespondencji do syna, co z pewno�ci� pomo�e mu w pe�nej adaptacji do warunk�w �ycia wojskowego oraz w osi�gni�ciu wzorowych wynik�w w szkoleniu i wychowaniu. Z �O�NIERSKIM POZDROWIENIEM Przez pewien czas mia�em wra�enie pe�nego roztopienia si� w zbiorowo�ci. Przekonanie o uniformizacji nie tylko zewn�trznej by�o we mnie stosunkowo silne i sprawia�o mi swego rodzaju rado��. W warunkach pe�nej anonimowo�ci wydawa�o mi si� to bardzo korzystne. Temu prze�wiadczeniu zdawa�o si� wszystko sprzyja�. Nie by�em sam - by�em taki sam. Tak samo jak moi koledzy odczuwa�em zm�czenie, zimno, t�sknot� za domem i nienawi�� do kaprali. Ale stosunkowo szybko zosta�em wyrwany z samozadowalaj�cego uczucia to�samo�ci. I - przynajmniej z pocz�tku - w nowej roli, w roli innego, nie czu�em si� najlepiej. Pierwszy sygna� odmienno�ci odebra�em na zaj�ciach politycznych. Prowadz�cy opowiada� nam o historii hymnu narodowego. W cz�ci dyskusyjnej zaj�� o g�os poprosi� Ada�. - Obywatelu poruczniku, jak ja s�ysz� nasz hymn, jak graj� "Jeszcze Polska nie zgin�a", to mnie co� tu, o tu mnie, mnie... I szarpie si� za bluz� na piersiach. Pomy�la�em wtedy: dobry dowcip, tylko gorzej, jak si� porucznik zorientuje, �e z niego Ada� balona robi. Po chwili jednak ze zdumieniem zrozumia�em, �e ch�opak m�wi serio. �e oto wylewa przed nami ca�e swoje jestestwo. By� to dla mnie swego rodzaju szok. Potem dowody tej niewygodnej inno�ci posypa�y si� ju� lawinowo. By�em chyba jedynym �o�nierzem LWP, kt�ry za nic nie chcia� zafundowa� sobie pami�tki z wojska w postaci fotografii w mundurze. Wszyscy chcieli mie� takie zdj�cie, tylko ja jako� nie. Ale mam. Do jednego zosta�em formalnie zmuszony przez dow�dc� plutonu. P�niej, kiedy nas puszczano do dom�w, r�nili�my si� stosunkiem do munduru. Oni przyje�d�aj�c do dom�w zabierali si� od razu do prasowania i czyszczenia munduru i potem robili w nim obch�d rodziny i znajomych. Ja inaczej. Z dworca na te swoje Stegny niemal przemyka�em si� podw�rkami, byle tylko nikt ze znajomych nie zauwa�y�. W domu ciska�em mundur w k�t i a� do wyjazdu stara�em si� nawet na niego nie patrze�. Wstydzi�em si� swego pobytu w wojsku. Ten wstyd pozosta� mi do dzisiaj. Tak�e chusty. Kiedy wychodzi si� z wojska, robi si� na t� okazj� chusty z kawa�k�w prze�cierad�a. Taki zwyczaj. Po brzegach chust� obszywa si� fr�dzlami. Na �rodku si� maluje. Najlepsze elementy do wymalowania, elementy nieodzowne to: czo�g, orze�, go�a dupa, statua wolno�ci z tego ameryka�skiego miasta oraz napis "fredom" albo "fre". W wolnych miejscach koledzy z poboru wpisuj� swoje adresy. Wszyscy dziwili si� dlaczego nie mam chusty. Uciekaj�. Wszyscy mo�liwymi sposobami staraj� si� st�d wydosta�. Od prymitywnych, obliczonych na kr�tk� met� pr�b przeskoczenia przez mur, po sposoby bardziej wyrafinowane. Najcz�ciej przez zak�ad psychiatryczny. ZBYSZEK Wzorowy dow�dca dru�yny. Rok s�u�by. Raptem znika. Po dw�ch dniach sam wraca do koszar. Tego samego dnia wieczorem truje si� jakimi� tabletkami. Po odratowaniu idzie na miesi�czn� obserwacj� do zak�adu. Jednak�e wraca z orzeczeniem, �e zdrowy i zdolny do dalszego pe�nienia s�u�by. Stara si� wi�c o przeniesienie do innej jednostki, co przez kadr� zostaje przyj�te z ulg�. Tam robi kilka podobnych numer�w i nareszcie zostaje zwolniony. Na cztery miesi�ce przed terminem. ANDRZEJ Trzeci dzie� w wojsku. Nie wytrzymuje ci�g�ego krzyku i gadania. Rzuca si� na dow�dc� dru�yny z no�em od niezb�dnika. Miesi�czna obserwacja i niezdolny do dalszej s�u�by. MAREK P� roku s�u�by. Z jakich� powod�w nie chc� go pu�ci� do domu na przepustk�. W nocy, w �wietlicy demonstracyjnie tnie si� �yletk�, a raczej - jak sam m�wi� - mojk�. Tnie si� po przegubach, piersiach, brzuchu i policzkach. Staczamy z nim szalon� walk� o �yletk�, bo ma ochot� pokiereszowa� tak�e i innych. Miesi�czna obserwacja i do domu. JAN Uparta, ch�opska walka przez ca�e dwa lata. Obrzucenie kadry kompanii taboretami. Pogo� za dy�urnym z siekier� w d�oniach. Ale zyska� tylko tyle, �e jako jedyny �o�nierz pu�ku nie bra� udzia�u w zaj�ciach strzeleckich i nie pe�ni� warty. Nikt z kadry nie chcia� bra� na siebie odpowiedzialno�ci za wydanie mu broni czy amunicji. Ale trzymali go, nie wiadomo po co, przez ca�y okres s�u�by. ANDRZEJ II Podci�� sobie �y�y na tydzie� przed przysi�g�. Przedtem pisa� jakie� podania o zamienienie mu s�u�by wojskowej na pi�� lat wi�zienia. By� to typowy "git" przekonany, �e wi�zienie, opr�cz tego, �e go nobilituje, b�dzie �atwiejsze. RYSZARD Przez ca�y rok nocne moczenie, kt�rego w rzeczywisto�ci nie mia�. W ko�cu uda�o mu si�, dosta� roczne odroczenie. Ten ch�opak wzbudzi� we mnie co� w rodzaju szczerego podziwu. Ca�y rok wysila� si�, aby systematycznie la� w nocy pod siebie. Wy�miewany i bity przez koleg�w, nie podda� si�. Przysi�ga wojskowa jest chyba najdziwniejszym ze �wi�t �wieckich. Mo�e to wina niecodziennych warunk�w, w jakich si� odbywa, w ka�dym razie czasem wydaje mi si�, �e przypomina ona wszystkie sakramenty naraz. Tak jakby z ka�dego z nich bra�a po trochu. Na wiele dni przed sam� przysi�g� w oddalonych czasem o setki kilometr�w domach trwa podniecenie. Cz�ciej odwiedzane s� sklepy. Trzeba synusiowi kupi� przynajmniej troch� w�dliny. Tak ich tam �le karmi�, pisa� przecie�. I owoce, bo to zawsze witaminy, na pewno nie daj� im tam owoc�w. Aha, i alkohol, niech se ch�opak �yknie przy swoim �wi�cie. Rodzice, dziewczyny, koledzy. Wszyscy chcieliby jecha�. Bo trzeba: tyle si� go ju� nie widzia�o, a poza tym podnie�� na duchu. Bo wypada: do ka�dego przecie� kto� przyje�d�a, a do naszego nikt? Albo po prostu dlatego, �e nadarza si� jeszcze jedna polska okazja do wypicia. A potem w poci�gach, gromadnie, z tobo�ami wypchanymi mi�sem, w�dlin�, ciastem; s�odyczami i w�dk�. Jedyne polskie �wi�to, kt�re zawsze sp�dza si� poza domem. Od wczesnego rana przed bram� jednostki. �o�nierze z biura przepustek pocz�tkowo rewiduj� wszystkie baga�e w poszukiwaniu alkoholu. A potem ju� tylko wyrywkowo, zbyt du�y t�ok jak na ich mo�liwo�ci. Przeci�tnie na jednej przysi�dze konfiskuje si� (czy raczej - bierze na przechowanie) grubo ponad sto litr�w alkoholu. A i tak wiadomo, �e co najmniej drugie tyle uda�o si� odwiedzaj�cym przeszmuglowa� na teren jednostki. Potem to niecierpliwe czekanie. Jeszcze tyle godzin. Sama uroczysto�� zacznie si� dopiero oko�o godziny dziesi�tej. I potrwa swoje. Wi�c kiedy si� nim nacieszy�? I ju�: maszeruj�! Czasem wr�cz trudno pozna� tego, do kt�rego si� przyjecha�o. Taki jaki� obcy. Bez brody, bez w�os�w i bez tej dzinsowej kurtki. Ale w sumie, popatrz matka, ca�kiem mu do twarzy w mundurze. No, elegancko. I na twarzy si� troch� poprawi�. A w jednostce, w�r�d nas, ju� na tydzie� przed, nerwowa atmosfera. Dzie� w dzie� wielogodzinne pr�by defilady i samej uroczysto�ci. A� do znudzenia, do upad�ego. W przeddzie� zebranie w �wietlicy. Ostrze�enie kadry. - Obywatele, ju� nied�ugo wasze wielkie �wi�to. Przysi�ga, po kt�rej staniecie si� �o�nierzami w pe�nym tego s�owa znaczeniu. Zwi�kszy si� wasz zakres obowi�zk�w, ale i zwi�ksz� si� uprawnienia. Na przyk�ad b�dziecie mogli ju� je�dzi� na przepustki i urlopy, a wiem, �e o to chodzi wam najbardziej. Tylko ostrzegam: �eby mi tu nie by�o �adnego picia na przysi�dze. Je�eli stwierdz�, �e kto� z was sobie chocia� troch� wypi�, ma z g�owy przepustki na co najmniej p� roku. I te p� roku to nie b�dzie okres najmilej w �yciu wspominany. My�l�, obywatele, �e doskonale si� wszyscy rozumiemy i nie b�dzie �adnych nieprzyjemnych wypadk�w. A po po�udniu, gdy kadra spokojnie siedzi w domach przed telewizorami, tak� sam� pogadank� urz�dzaj� dla nas dow�dcy dru�yn. - M�odzie� s�ysza�a, �e ma nie pi�, nie? S�uchajcie, obywatele, powoli przestajecie by� jebanymi sier�ciuchami. Ale nie my�lcie sobie za wiele. Jak mi kto� podskoczy, to i tak go zajebi�, cho�by mia� i tysi�c przysi�g. Zrozumiano? I pami�tajcie: �adnego picia. Jak wam przywioz� w�dk�, to najpierw swojego kaprala poprosi�, �eby z wami wypi�. Jasne? No! A wy �o�nierzu, podobno macie siostr�. Fajna chocia�? Fajna, to da dupy kapralowi, nie? Niechby spr�bowa�a nie da�, to b�dziesz mia� kocie przesrane do ko�ca mojej fali. A ja zn�w obserwuj� t� denerwuj�c� inno��, kt�ra oddala mnie od moich koleg�w coraz bardziej. Przys�uchuj� si� ich rozmowom w nocy, podczas prasowania mundur�w. Jeste�my sami, w swoim gronie, kaprale ju� �pi�. Ch�opcy si� naprawd� ciesz�, �e stan� si� nareszcie prawdziwymi �o�nierzami, �e w zasadniczy spos�b zmieni si�, poprawi ich sytuacja. Ale ja wiem, �e zmieni si� tylko o tyle, �e b�dziemy mogli z rzadka je�dzi� do domu. A to przecie� jest niewiele, nie zmienia to istoty zupe�nie wi�ziennego odosobnienia. - Ch�opaki, trzeba si� postara�, �eby nasza kompania wypad�a najlepiej ze wszystkich na przysi�dze, nie? Nie! Denerwuje mnie to wszystko. A najbardziej przera�a perspektywa mojego udzia�u w przysi�dze. Ju� teraz czuj� si� tym upokorzony. Nie do��, �e b�d� musia� pokazywa� si� najbli�szym w mundurze, to jeszcze ta defilada. Jak kuk�a. Jak na pr�bach, kiedy krok defiladowy kaza� nam kapral �wiczy� w takt wierszyka. Wi�c maszerujemy w t� i z powrotem w dwudziestu kilku i jak idioci skandujemy: r�czka sprz�czka n�ka wy�ej do przysi�gi coraz bli�ej A jeszcze mam takie troch� niedorzeczne, swoje problemy, kt�rymi nawet podzieli� si� nie ma z kim. Dowiedzia�em si� od kilku bardziej ustosunkowanych �o�nierzy, �e jest niedobra atmosfera. Nie b�dzie przepustek nawet na miasto. W tym pu�ku po raz pierwszy od paru lat. - Rozumiesz, stary, podobno w Radomiu i jeszcze gdzie� s� jakie� awantury. To przez te podwy�ki. A jeste�my obok du�ego miasta przemys�owego. I w razie czego musimy by� w pogotowiu. I w�a�nie w zwi�zku z tym mam te swoje k�opoty. Zbyt dobrze pami�tam wypadki grudniowe, aby si� nie obawia�. Co prawda, widzia�em je tylko z okna, ale by�o to okno w Gda�sku, a nie w Honolulu. Zaczynam obsesyjnie my�le�, co si� stanie ze mn�, gdy wy�l� nas pacyfikowa� jakie� miasto. Nie wiedzia�em, jaki zasi�g ma to wszystko w Radomiu. Ale wiedzia�em, �e gdyby zasz�a potrzeba, wys�aliby wojsko. Wi�c jak post�pi�, co zrobi�... W przeddzie� przysi�gi przepisywa�em co� na maszynie w sztabie. Bardzo si� z tej pracy cieszy�em, bo w tym samym czasie moi koledzy mieli wyczerpuj�ce przygotowania do defilady. Niechc�cy sta�em si� �wiadkiem rozmowy, kt�ra podtrzyma�a, wzmocni�a m�j niepok�j. By� to telefon z dywizji. Przekazano wyra�nie polecenie, aby a� do odwo�ania nie dostarcza� �o�nierzom prasy centralnej. By�o to co najmniej zaskakuj�ce, zwa�ywszy, �e dzie� przedtem premier odwo�a� podwy�ki. Czy�by upad� gabinet? Stoimy w kolumnach czw�rkowych na nas�onecznionym placu. Wznosimy palce. Jak w dzieci�stwie nie otwieram ust, gdy �o�nierze powtarzaj� s�owa przysi�gi. Czy chcia�em mie� to dziecinne usprawiedliwienie: ja przecie� nie przysi�ga�em... T�po wpatruj� si� w trybun� honorow�. Dow�dztwo jednostki, ojcowie miasta, kilku wiarus�w ze ZBoWiD-u i przedstawiciele zaprzyja�nionej ze mn� Armii Radzieckiej. Ale t�py wyraz twarzy to tylko poz�r. Bo oto w g�owie rodzi si� pomys� skontaktowania si� z prawnikiem. A potem, je�li moje domys�y s� s�uszne, napisa� artyku� "Wa�no�� przysi�gi wojskowej w �wietle prawa polskiego". I - oczywi�cie - udowodni�, �e jest niewa�na. Bo przecie� musi by� w ustawodawstwie polskim przepis uniewa�niaj�cy przysi�gi i przyrzeczenia sk�adane pod przymusem. A je�li ma si� do wyboru s�u�b� wojskow�, co w konsekwencji prowadzi do przysi�gi, lub "do pi�ciu lat wi�zienia", to trudno nie m�wi� o jakiej� formie przymusu. Ta my�l pokrzepia mnie. Na trybun� wchodzi jeden z nas. Wyci�ga kartk� i czyta: "Obywatelu Pu�kowniku! Obywatelu Majorze! Szanowni Go�cie! Drodzy Rodzice! �o�nierze! Przed chwil� z�o�yli�my akt �lubowania Ojczy�nie - Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Jest to dla nas wszystkich wielkie prze�ycie i wzruszenie. M�dre i wiele znacz�ce s�owa przysi�gi wojskowej zapad�y mocno w nasze �o�nierskie serca, traktujemy je jako osobiste zobowi�zanie wobec narodu i partii. Zdajemy sobie spraw� z tego, �e przysi�ga wojskowa jest wyra�eniem cel�w i zada� postawionych nam przez nar�d. Przecie� to przysi�ga na ca�e �ycie, przysi�ga Polsce, kt�rej synami jeste�my, kt�rej praw i honoru b�dziemy zawsze broni� jako obywatele i �o�nierze Ludowego Wojska Polskiego, spadkobiercy jego wspania�ych tradycji bojowych. Pragn� podzi�kowa� wszystkim prze�o�onym za ukszta�towanie z nas, kt�rzy jeszcze dwa miesi�ce temu nie mieli�my poj�cia o wojsku, dobrych �o�nierzy. Zapewniam, �e nie zawiedziemy naszych prze�o�onych, nie zawiedziemy naszych rodzic�w, kt�rzy - wiemy o tym - pragn� w nas widzie� swoj� chlub�, �e b�dziemy wzorowymi �o�nierzami. W imieniu wszystkich �o�nierzy dzi�kuj� serdecznie naszym drogim rodzicom za ofiarno�� w naszym wychowaniu i za przybycie na uroczysto��". Na drugi dzie� przy�apa�em go. - S�uchaj, stary, �e by�e� wsp�autorem tego idiotyzmu, to jeszcze p� biedy. Ale co si� sta�o, �e zgodzi�e� si� wyg�osi� to? Zdziwi� si�: Przecie� dosta�em za to pi�� dni urlopu. Ale tu, na placu, znowu ogarnia mnie panika. Czekaj� mnie jeszcze przecie� te odwiedziny z domu. I rzeczywi�cie. Tak d�ugo brak osobistego kontaktu, tak ma�o czasu teraz. Duszna, nie wietrzona sala pe�na potu i kurzu. Z obu stron dyskretne spojrzenia rzucane wprost w oczy zegarka. I przepraszaj�ce gesty. I zapewnienia: jako� to przecie� b�dzie, Kiedy� si� musi sko�czy�. A czas p�ynie. Dochodzi do tego, �e wracam do koszar z pewn� ulg�. Poniewa� ko�czy si� sztywna atmosfera. Wracam do miejsca, kt�re znam, nie czuj� w nim skr�powania. Chocia� nie ma te� przyzwyczajenia. Wi�kszo�� wraca pijana. Cz�stuj� dow�dc�w dru�yn. A raczej daj� im haracz. Dow�dcy dru�yn bowiem nie pytaj�, czy mog�. Chodz� mi�dzy nimi dos�ownie wydzieraj�c co smakowitsze k�ski. A wi�c ko�czy si� pewien etap. Od nast�pnego dnia, od samej pobudki, b�dzie si� tym, kogo nazywaj� �wiadomym �o�nierzem. Jak si� czujesz, �wiadomy �o�nierzu? Ale w�a�nie fakt, �e si� wie o zako�czeniu tego pierwszego, podstawowego etapu s�u�by, z przera�aj�c� jasno�ci� pozwala sobie wyobrazi�, jak d�ugo jeszcze trzeba b�dzie tu siedzie�. To przecie� zaledwie dwa miesi�ce. Liczba dni, kt�re jeszcze przed nami, w dalszym ci�gu niewyobra�alna. III KR�TKI S�OWNIK OPISOWY GWARY WOJSKOWEJ (PR�BA) S�ownik ten nie ma ambicji wyczerpania problemu. Ka�da jednostka wnosi do gwary swoiste, niepowtarzalne elementy. S�u�y�em tylko w trzech pu�kach, w zwi�zku z tym moja znajomo�� gwar jest raczej �rednia. ANCEL - Areszt wojskowy. BIA�E SZALE�STWO - Bia�y ser ze �mietan�. Bardzo cz�sto zamiast posi�ku na kolacj�. BLACHA - Blaszana ko�c�wka Falomierza. Ka�dy rezerwista ma prawo nosi� j� na pasku od zegarka. Bywa jednak i tak, �e m�ody �o�nierz jad�c na przepustk� zak�ada Blach�. To niedopuszczalne. FALA - Tym mianem okre�la si� liczba dni, jaka zosta�a do cywila. Np. 214 dni do cywila nazywa si� "Fala 214", a zapisuje si� (na murze) "F-214". Ale biada temu, kto pochwali� si� tak� fal�. Fal� mia� prawo si� chwali� tylko Falowiec. Fal� liczy si� od ty�u. Na pocz�tku jest 714, a na ko�cu 0. FALA SI� JEB�A - Dosta�o si� par� dni Ancla, kt�ry automatycznie o t� sam� liczb� dni przed�u�a s�u�b�. Trzeba te dni doliczy� do swojej Fali. FALOWIEC - �o�nierz posiadaj�cy Fal�. Fal� posiada si� wtedy, gdy wyszli ju� wszyscy, kt�rzy mieli wyj�� przed tob� i jeste� pierwszym kandydatem do wyj�cia. Tylko Falowcowi przys�uguje prawo meldowania Fali na sto��wce. Zgodnie z niepisanymi prawami, Falowiec nic nie robi, wys�uguj�c si� wszystkimi m�odymi. Czasami kadra przestrzega tych zwyczaj�w, a czasami nie. FALOWA� - Dawa� wszystkim do zrozumienia, �e jest si� Falowcem. Do najwa�niejszych atrybut�w Falowania nale�� mi�dzy innymi: czapka na bakier, d�u�sze w�osy, wylegiwanie si� w ��ku w czasie niedozwolonym, trzymanie r�k w kieszeniach, samowolne bezrobocie, arogancki stosunek do m�odych, meldowanie Fali, chodzenie w dzie� w tenis�wkach, dobre wsp�ycie z kadr�, wys�ugiwanie si� kociarstwem (np. czyszczenie but�w, przynoszenie kolacji itp.) FALOMIERZ - Odpowiednio spreparowany centymetr krawiecki. Prawie dzie�o sztuki. Ka�da cyfra oznacza jeden dzie� i jest lekko naci�ta, aby �atwiej j� by�o oderwa� podczas meldowania. Wiele dni Wicki pieszcz� swoje Falomierze w ukryciu przed prawdziwymi Falowcami. Koloruj�, ozdabiaj�... Na odwrotnej (czystej) stronie maluje si� go�e dupy i pokrzepiaj�ce wierszyki w rodzaju: gdy rezerwa g�o�no chrapie to kociarstwo kible drapie Falomierz nosi si� w tzw. kondonierce. Instrukcja u�ycia Falomierza zawarta jest w ha�le Meldowa� Fal�. Ponadto Falomierzem mo�na dowoli bi� kociarstwo w my�l wymalowanej na odwrocie zasady: je�li przyjdzie ci ochota we� falomierz uderz kota. W niekt�rych jednostkach opr�cz falomierza w�a�ciwego stosuje si� tak�e dodatkowe. - Kupon Toto-Lotka. W tym wypadku skre�la si� nie od 150, a od 49, i oczywi�cie zupe�nie inaczej wygl�da meldowanie. - Blaszane kalendarzyki przypinane do paska od zegarka. W tym wypadku liczy si� od 31 i wydrapuje �yletk� poszczeg�lne, zdezaktualizowane liczby. GRANAT - Nieregulaminowa komenda. R�wnoznaczna z "padnij". ILE CI ZOSTA�O - Jedno z najcz�ciej stawianych w�r�d �o�nierzy pyta�. Czasami pytanie ma wyd�wi�k ironiczny, gdy Falowiec zwraca si� z nim do Kota. Biada Kotu, kt�ry odwa�y si� odpowiedzie�. JAKA FALA - Jak wy�ej. JOLI MELDOWA� - Odsy�acz. Przyk�adowy zreszt�. Ka�� ci wykona� jak�� prac�, a ty masz Fal� i nie wypada. M�wisz wtedy: "Joli mo�esz to zameldowa�" lub w formie skr�towej: "Joli". Ale jest to tylko odsy�acz przyk�adowy. "Jola" jest w nim wymienna. Rzeczownik ten mo�e by� zast�piony ka�dym innym w zale�no�ci od osobistej inwencji odsy�aj�cego. Im bardziej jest to rzeczownik zaskakuj�cy, tym wi�ksze wra�enie. Do najcz�ciej stosowanych nale��: krokodylowi, babci, klempie, Zuzi, �ososiowi, koniowi, Krupskiej, pi�dzie, to ju� wiesz komu, ko�skiej kenedykcie itd. KALORYFER - Plutonowy (ze wzgl�du na du�� liczb� belek). KAPRAL PODPORUCZNIK - Podpu�kownik. KOC�WA - Nocny, anonimowy samos�d. Najcz�ciej sugerowany przez kadr�. Je�li kadra nie daje sobie rady z �o�nierzem, zaczyna stosowa� odpowiedzialno�� zbiorow� wobec pododdzia�u. Po pewnym czasie: Sami widzicie, obywatele, �e wszyscy macie przejebane przez tego jednego chuja. Dajcie mu sami wycisk do wiwatu, to mo�e si� zmieni, mo�e zrozumie. Jest to tzw. wychowanie przez kolektyw. KOMARUNEK - Drzemka w czasie niedozwolonym. KOT - Ka�dy �o�nierz nie b�d�cy Falowcem. LASTRYKO - Plaster bia�ego salcesonu. LEWIZNA - Nielegalne przebywanie poza terenem jednostki. MELDOWA� FAL� - Fal� melduje si� po zako�czeniu obiadu w my�l zasady: obiad zjedzony dzie� zaliczony Ko�cz�c obiad Falowiec oddziera aktualny odcinek Fali od Falomierza i wrzucaj�c do resztek na talerzu, krzyczy kolejn� liczb�. Wywo�uje to nieprawdopodobn� zazdro�� kociarstwa i przewa�nie jest zwalczane przez kadr� za pomoc� sankcji. Je�li swoj� fal� pr�buje meldowa� jaki� Sier�ciuch, jest odpowiednio doceniany przez Falowca i nikogo to nie dziwi, nawet rzeczonego Kota. W wypadku posiadania dodatkowego Falomierza w postaci kuponu Toto- Lotka, zamiast cyfry melduje si� odpowiadaj�c� jej dyscyplin� sportow�. I tak, zamiast np. 49, krzyczy si� "�UZEL!!" M�ODY - Patrz Kot. NUREK - Szef kompanii. Od nurkowania pod ��kami w poszukiwaniu kurzu. OKRESOWA - Barszcz czerwony. OLA� - Np. "Ola� go", czyli mie� go w dupie. PASOWANIE - Po przysi�dze na �o�nierzy, przed odej�ciem na Falowc�w itd. Oczywi�cie pasami. I to bardzo mocno. PI�CIOB�J - �o�nierz s�u�by pi�cioletniej, ochotnik. Ostatnio s�u�ba ta zosta�a zlikwidowana. Z Pi�ciobojami bowiem zbyt du�o k�opot�w, a za ma�o po�ytku. PRZYCINKA - Inna nazwa Pasowania, bowiem Pasowanie polega na przycinaniu kity (ogona). ROZJECHANY KAPITAN - Plutonowy; kapitan, kt�remu gwiazdki rozjecha� walec drogowy. SIER�� - Patrz Kot. SIER�CIUCH - Jak wy�ej, tyle, �e najcz�ciej w towarzystwie przymiotnik�w w rodzaju jebany, zapchlony, niemi�y... SKR�CI� MURZYNKA - Delikatniej: wydali� ka�. TROTYL - Ser ��ty. UCHO CZOMBEGO - Salceson czarny. WICEK - Wicerezerwista. Wed�ug Falowc�w klasa nie istniej�ca. WYGONI� KRETA - patrz Skr�ci� Murzynka. WY�CIG POKOJU - Kara ZOK- u (Zakaz Opuszczania Koszar). Polega ona na tym, �e trzeba si� kilka razy dziennie meldowa� u oficera dy�urnego w pe�nym oporz�dzeniu. W bardzo r�nych celach, to troch� jak loteria. Czasami po nic. Czasami oficer sprawdza, czy czego� nie brakuje w plecaku. Czasem zalicza si� odpowiedni� liczb� rundek wok� jednostki (w pe�nym obci��eniu: plecak, maska, he�m), a pomocnik oficera jedzie z ty�u na rowerku i pogania. Cz�sto ZOK- owicz�w wysy�a si� do prac nadprogramowych, jak np. roz�adowywanie wagon�w. W�a�ciwie wszystko zale�y od tego, jaki oficer ma akurat s�u�b�. Bo bywaj� r�ni oficerowie. Na przyk�ad dowcipni. Mia�em akurat s�u�b� w kuchni, gdy na ZOK- owiczach wy�ywa� si� taki dowcipni�. Stawia� im pytania i je�li nie znali odpowiedzi, musieli w ci�gu pi�ciu minut znale�� kogo�, kto m�g� im podpowiedzie�. Pytania by�y przer�ne. - Jak mia� na imi� Zag�oba? - Tytu�y pi�ciu polskich miesi�cznik�w? - Kto to naprawd� jest Joe Alex? Siedzia�em na krzese�ku przed sto��wk� i udziela�em odpowiedzi spoconym ch�opcom. Bywaj� te� oficerowie pieprzni�ci. Jeden taki og�asza� alarm ZOK- u zaraz po capstrzyku. Zbiera� wszystkich w Klubie �o�nierskim i przez godzin� czyta� co� z Marksa. W ramach resocjalizacji zapewne. ZIOM - Kolega z tych samych stron. ZLEW - �o�nierz zawodowy. ZLEWISKO - Jak wy�ej. Najcz�ciej z przymiotnikami w rodzaju: jebane. ZLEWOWSKI URLOP - Dziesi�ciodniowy urlop przys�uguj�cy �o�nierzowi, kt�ry deklaruje ch�� podpisania na Zlewa. Przewa�nie po wykorzystaniu tego urlopu ch�opcy wycofuj� si� z poprzedniej deklaracji. Niemniej musz� ods�u�y� ten urlop - czyli siedzie� dziesi�� dni d�u�ej. Nie op�aca si�. IV Pierwsza przepustka na miasto garnizonowe. Po dw�ch miesi�cach prawie absolutnej izolacji. Jakie� to krzepi�ce! Ta b�oga �wiadomo��, �e jeszcze nie ca�y �wiat maszeruje. Istnieje co� takiego jak spacerowy krok. �e dziewczyny s� takie, jakie s�, a nie takie, jak w opowie�ciach �o�nierskich przy skrobaniu ziemniak�w. �e nie wszystkich jeszcze podstrzy�ono. Marian pisa� do pisarza, kt�ry "ma chody". Zarzuci� mu, �e ten nic nie robi w celu wyci�gni�cia mnie z wojska. A powinien, od czego niby ma t� funkcj�. Pisarz odpisa�: "Mog� obieca�, �e poczyni� starania na tyle, na ile to b�dzie mo�liwe. Musz� jednak doda�, �e czyni� to b�d� wbrew w�asnym przekonaniom, nie uwa�am bowiem, aby s�u�ba wojskowa, tak cz�sto lekcewa�ona przez m�odych, by�a czym� uci��liwym czy ubli�aj�cym". To cudowne! - dla mnie akurat by�a jednym i drugim. Ale tego mu nie napisa�em. Opisa�em mu jeden dzie� z �ycia przeci�tnego �o�nierza. Tylko tyle. Odpisa�, �e; - nie wiedzia� - nie my�la� - nie wyobra�a� sobie. A od czego si� - pytam - jest pisarzem? Chyba od tego, �eby wiedzie�, my�le� i wyobra�a� sobie. Szkolenie polityczne jest najwa�niejszym przedmiotem szkoleniowym w wojsku. To jedyne zaj�cia, z kt�rych prawie nikomu nie udaje si� zwolni�. Program tych zaj�� nie nale�y do najatrakcyjniejszych. Ale nie chodzi przecie� o pogo� za atrakcj�. W�a�ciwie mo�na wyr�ni� trzy podstawowe zagadnienia, kt�re przez ca�e dwa lata przeplataj� si� ze sob� w najprzer�niejszych wariantach: - Pr� do wojny �li Niemcy z RFN. - Miesza si� w nieswoje sprawy z�y Ko�ci�. - My i Rosjanie jeste�my cacy (ca�y nasz wielki ob�z z ma�ymi wyj�tkami Chin i Albanii). Tematy te przeplatane s� informacjami czy raczej komentarzem dotycz�cym wydarze� politycznych oraz nieustaj�cym zapewnieniem, �e kapitalizm chyli si� ku upadkowi. Po serii wyk�ad�w za�wita� mi w g�owie pomys� groteski: Zreszt� nie takiej zn�w groteskowej i oderwanej, jak to si� z pocz�tku wydawa� mo�e. Pr�buj� pisa�: "Kapitan rze�ko przechadza� si� mi�dzy stolikami. Zaciera� raz po raz r�ce, jakby mu zimno by�o. - Dobrze, obywatele - rozpocz�� nagle. - Dzi� pom�wimy o konieczno�ci przestrzegania tajemnicy wojskowej i pa�stwowej oraz o potrzebie czujno�ci. Prosz� tak w�a�nie zanotowa� temat. Zapewne doskonale orientujecie si�, dlaczego w zasadzie wszystko w wojsku otoczone jest �cis�� tajemnic� wojskow�. Ot�, s� jeszcze ludzie, kt�rzy my�l� tylko o tym, aby nacisn�� spust karabinu wymierzonego w nasz� pier�. Chc� oni, �e tak si� wyra��, zniszczy� nasz nar�d, obali� ustr�j itede. Nie b�d� nawet konkretyzowa�, o jakich to ludziach m�wi�, gdy� wszyscy doskonale wiemy, ze chodzi o rz�d i mieszka�c�w Republiki Federalnej Niemiec. Wiecie dobrze, obywatele, �e najskuteczniej mo�na przeprowadzi� atak maj�c wszelkie mo�liwe dane o sile zbrojnej przeciwnika. I tym w�a�nie t�umaczy si� potrzeba zachowania tajemnicy wojskowej oraz sta�ej czujno�ci wobec agent�w wywiadu zachodnioniemieckiego. Dla nikogo na �wiecie, a szczeg�lnie dla nas, nie jest tajemnic�, �e Niemcy maj� doskonale rozbudowany aparat szpiegowski w znacznej mierze oparty na dawnych siatkach wywiadowczych gestapo, abwehry czy SS. Agenci niemieccy, dzi�ki pomys�owo�ci i finansom swoich ameryka�skich chlebodawc�w, s� nieprawdopodobnie trudni do wychwycenia. A to z kolei wymaga naszej podwojonej czujno�ci. Pos�u�� si� przyk�adem dla lepszego zilustrowania tego wszystkiego, co tu wam powiedzia�em. A nawet paroma przyk�adami. My, w Polsce, doskonale wiemy, �e ka�dy egzemplarz mercedesa, volkswagena czy opla ma fabrycznie wbudowany ma�y zestaw wywiadowczy, kt�ry sk�ada si� z mikrokamer i mikronadajnik�w. Dobrze, obywatele, my o tym wiemy, ale przeci�tny obywatel Niemiec Zachodnich nie ma o tym poj�cia. I na tym polega k�opot. Co roku przyje�d�a do naszego kraju bardzo wielu turyst�w zachodnioniemieckich takimi w�a�nie samochodami. Absurdem by�oby przypuszcza�, �e ka�dy z nich jest szpiegiem czy dywersantem. A przecie� w ka�dym ich samochodzie znajduje si� sprz�t szpiegowski. Sami teraz widzicie, jak trudno naszemu kontrwywiadowi wy�uska� szpiega z tego morza prawie niewinnych ludzi. Inny przyk�ad. Par� lat temu nieopodal naszych koszar mieszka� pewien emeryt. Przez oko�o p� roku, wcze�nie rano, wyprowadza� na spacer olbrzymiego wilczura. Emeryt by� niezwykle sympatyczny i zawsze podczas swoich porannych spacer�w znalaz� chwil� czasu, aby zamieni� par� s��w z wartownikami na biurze przepustek. Po pewnym czasie �o�nierze przyzwyczaili si� do niego i jego spokojnego psa. Jednak�e pewnego ranka pies przyszed� sam i przedosta� si� na teren jednostki. Biega� po budynkach koszarowych, po Parku Woz�w Bojowych i �asi� si� do �o�nierzy. Nikt na niego nie zwraca� szczeg�lnej uwagi. Ale zainteresowa� si� tym przypadkiem nasz �wczesny oficer kontrwywiadu. Co� mu w tym wszystkim, jak to si� m�wi, nie gra�o. Kaza� �o�nierzom z�apa� psa i przyprowadzi� do siebie. Nie b�d� wchodzi� w szczeg�y, kt�rych zreszt� nie znam, tylko powiem, obywatele, co si� w ko�cu okaza�o. Ot� pies ten jedno oko mia� prawdziwe, a drugie sztuczne. I w tym sztucznym oku zamontowana by�a mikroskopijna kamera filmowa. Widzicie, jak daleko posuni�ta jest pomys�owo�� i perfidia naszego wroga. Mam nadziej�, �e nikt z was nie b�dzie, obywatele, w�tpi� w konieczno�� zachowania czujno�ci". Ale czy potrzebna groteska? Pewien porucznik opowiada� nam o Ko�ciele. Bo Ko�ci� jest z�y i trzeba nam o tym zaraz opowiedzie�. �eby�my wiedzieli, pami�tali i strzegli si� na przysz�o��. Jeden nasz kardyna� (tu b��d: nie zanotowa�em nazwiska, kt�re pad�o) to ma dobra ziemskie w Turcji. Jaki� pa�ac. A wi�c po co tak wtr�ca si� w nasze polskie sprawy? A ka�dy ksi�dz to ma swoj� bab�, kt�r� wali. Absolutnie ka�dy. To przecie� normalne, ka�dy od czasu do czasu musi, nie? Tylko dlaczego tak si� wypieraj�? A poza tym Ko�ci� jako taki jest ju� niegro�ny. Sta� si� prze�ytkiem, a wierni wymieraj�. Jak w rezerwacie. Wystarczy wej�� do pierwszego lepszego ko�cio�a. I co widzimy? Widzimy obywatele, tylko jakie� stare babcie, kt�re boj� si� �mierci i dlatego tu przychodz�. M�odzie� do ko�cio�a nie chodzi wcale. Naprawd�. M�odzie� jak gdzie� chodzi, to tylko do dyskoteki. I to jest objaw ze wszelkich miar pozytywny. I w tym momencie nie wytrzyma�em. Co� mnie kopn�o najwyra�niej. Wsta�em i przepisowo poprosi�em o g�os. Obywatelu poruczniku, chcia�bym obywatelowi porucznikowi podzi�kowa�. Naprawd�. Bo, okazuje si�, jeszcze w cywilu, to ja mia�em okazuje si�, r�ne tam omamy wzrokowe. Jeszcze w Warszawie chodzi�em cz�sto do takiego lokalu na Freta. I tam by�o kup� m�odzie�y. Mnie si� wtedy wydawa�o, �e to by�o Duszpasterstwo Akademickie prowadzone przez dominikan�w. Teraz wiem, �e to by�a po prostu dyskoteka. Kiedy zorientowa� si� w moich intencjach, obieca�, �e zostan� ukarany. Ale jako� mi si� uda�o. Jest informacja polityczna. Taki przegl�d bie��cych wydarze� z komentarzem. A mo�e raczej przegl�d bie��cych komentarzy. Gdzie� stycze� 1977. Prowadz�cy opowiada o "Arabach czy Murzynach". W ka�dym razie o jakich� facetach, kt�rych bij�. Nie pami�tam. W pewnym momencie o g�os prosi J�ziu, taki prosty ch�opak z lubelskiej wsi. - Obywatelu kapitanie, ja chcia�em zapyta� o jedn� spraw�. W�a�ciwie to chcia�em sam doj�� do tego, ale ani w gazetach, ani w Dzienniku Telewizyjnym nic na ten temat nie by�o. Wi�c mo�e obywatel kapitan nam powie - co to jest Komitet Obrony Robotnik�w i dlaczego w Dzienniku nic o tym nie ma? Zmartwia�em. Mo�e nie tak bardzo jak prowadz�cy zaj�cia, ale jednak. Kapitan prze�kn�� g�o�no �lin� i zapyta�: - No, dobrze. Ja si� nie b�d� uchyla� od tego trudnego pytania. Ale chcia�bym, �eby� mi powiedzia�, sk�d ty wiesz o istnieniu tej organizacji? J�ziu na to ze szczerym u�miechem: - Z Wolnej Europy, a co, nie wolno s�ucha�? - Nie, nie, oczywi�cie, �e wolno. Tego nikt nie mo�e zabroni�. Przecie� wiesz, �e w Polsce takie rzeczy masz zagwarantowane konstytucyjnie... Co to jest Komitet Obrony Robotnik�w? Widzisz, odpowied� na to pytanie nie jest taka prosta. W prasie i telewizji nie m�wi� o tym, poniewa� jest to marginalna grupka nie posiadaj�ca �adnego znaczenia. Prasa i telewizja zajmuj� si� powa�nymi problemami, nie mog� sobie pozwoli� na zajmowanie si� g�upotami. Co to jest KOR? Widzicie, jest to taka organizacja antypa�stwowa, kt�ra wymy�la oszczercze i nieprawdziwe rzeczy i przekazuje je na Zach�d. W sk�ad tej organizacji wchodzi kilka dziadk�w, kt�rzy nie odgrywaj� w naszym kraju �adnej roli. Wi�kszo�� z nich zawsze pr�bowa�a walczy� z w�adz� ludow� i socjalizmem. To przewa�nie byli cz�onkowie takich faszystowskich organizacji jak NSZ. Zreszt� w wi�kszo�ci to nie s� tak do ko�ca Polacy, przewa�nie �ydzi. To mi si� bardzo spodoba�o. Przez kilka dni nie opuszcza�a mnie wizja �yd�w z Narodowych Si� Zbrojnych. To napra