12537
Szczegóły |
Tytuł |
12537 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12537 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12537 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12537 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert Silverberg
STOCHASTYK
tytul org: The Stochastic Man
przek�ad: Maciej �wierkocki
Wydawnictwo GORD, Wydawnictwo RYT
Gda�sk 1993, wydanie I
Copyright 1975 by Robert Silverberg
To zdumiewaj�ce, �e nauka, kt�rej pocz�tek da�y rozwa�ania wok� gry przypadku,
sta�a si� obecnie najwa�niejszym przedmiotem ludzkiej wiedzy... Wszystkie najistotniejsze
pytania tycz�ce �ycia wi��� si� z problemami prawdopodobie�stwa.
Pierre Simon de Laplace
Theorie Analytique des Probabilites
Gdy cz�owiek nauczy si� widzie�, odkrywa, �e jest samotny w �wiecie g�upoty.
Carlos Castaneda
A Separate Reality
l
Rodzimy si� przypadkowo w czysto losowym wszech�wiecie. �ycie nasze
determinuje ca�kowicie przypadkowa kombinacja gen�w. Cokolwiek si� dzieje, dzieje si�
przez przypadek. Poj�cia skutku i przyczyny s� fa�szywe. Istniej� jedynie z�udne przyczyny
prowadz�ce do pozornych skutk�w. Poniewa� tak naprawd� nic z niczego nie wynika,
p�ywamy co dnia w morzach chaosu. Niczego nie mo�na bowiem przewidzie�, nawet zdarze�
najbli�szej, bezpo�redniej przysz�o�ci.
Wierzycie w to?
Je�eli tak, to �al mi was, bo prowadzicie z pewno�ci� zimne, przera�aj�ce i ponure
�ycie.
I ja wierzy�em kiedy� w podobne rzeczy, gdy mia�em mniej wi�cej siedemna�cie lat, a
�wiat wydawa� mi si� nieprzyjazny i niezrozumia�y. Wierzy�em, �e wszech�wiat jest jak��
gigantyczn� gr� w ko�ci, gr� bez celu i bez zasad, do kt�rej my, g�upi �miertelnicy, usi�ujemy
wprowadzi� pocieszaj�ce poj�cie przyczynowo�ci, by chroni� sw�j chwiejny i kruchy zdrowy
rozs�dek. Wydawa�o mi si�, �e mamy szcz�cie, je�eli w owym kapry�nym i przypadkowym
kosmosie udaje nam si� po prostu przetrwa� kolejne godziny, nie m�wi�c ju� o latach,
albowiem w ka�dej chwili, bez ostrze�enia i bez przyczyny, S�o�ce mo�e si� sta� now�, a
Ziemia zmieni� si� w ogromn� kluch� wazeliny. Wiara i dobre uczynki s� niewystarczaj�ce,
ba, wr�cz nieistotne; wszystko mo�e si� przytrafi� ka�demu w ka�dym momencie. A zatem
�yjcie chwil� i nie przejmujcie si� jutrem, poniewa� jutro nie przejmuje si� wami.
Wielce cynicznie i wielce m�odzie�czo brzmi ta filozofia. M�odzie�czy cynizm to
przede wszystkim obrona przed strachem. Przypuszczam, �e w miar� jak doro�la�em, �wiat
zdawa� mi si� coraz mniej przera�aj�cy, a ja stawa�em si� coraz mniej cyniczny. Odzyska�em
nieco dzieci�cej niewinno�ci i jak ka�de dziecko zaakceptowa�em poj�cie przyczynowo�ci.
Popchnijcie niemowlaka, a upadnie. Przyczyna i skutek. Nie podlewajcie przez tydzie�
begonii, a zacznie usycha�. Przyczyna i skutek. Kopnijcie mocno pi�k�, a poszybuje w
powietrze. Przyczyna i skutek, przyczyna i skutek. Uzna�em, �e wszech�wiat mo�e jest
bezcelowy, ale nie pozbawiony zasad. W ten spos�b uczyni�em pierwsze kroki na drodze
wiod�cej ku mojej karierze zawodowej, a stamt�d ku polityce i dalej, ku naukom
wszechwidz�cego Martina Carvajala, owego tajemniczego i udr�czonego cz�owieka,
spoczywaj�cego obecnie w spokoju, kt�rego tak bardzo si� l�ka�. To w�a�nie Carvajal
doprowadzi� mnie do tego miejsca w czasie i przestrzeni, kt�re zajmuj� dzisiaj.
2
Nazywam si� Lew Nichols. Mam jasne, piaskowe w�osy, ciemne oczy, dok�adnie dwa
metry wzrostu i nie posiadam �adnych blizn, kt�re umo�liwia�yby identyfikacj�. By�em
�onaty z Sundar� Shastri, uzyskali�my licencj� na grup� dwuosobow�. Nie mieli�my dzieci i
pozostajemy obecnie w separacji, bez oficjalnego orzeczenia s�dowego. Mam prawie
trzydzie�ci pi�� lat. Urodzi�em si� w Nowym Jorku l stycznia 1966 roku o godzinie 216. Nieco
wcze�niej tej samej nocy odnotowano w Nowym Jorku dwa jednoczesne wydarzenia o
historycznym znaczeniu: objecie urz�du burmistrza przez s�awnego i wspania�ego Johna
Lindsaya* [* John Vliet Lindsay (1921) - energiczny i samodzielny polityk ameryka�ski o
liberalnych pogl�dach, burmistrz Nowego Jorku przez dwie kadencje (1966-1972).] oraz
rozpocz�cie pierwszego, wielkiego i katastrofalnego strajku obs�ugi metra. Wierzycie w
symultaniczno��? Ja wierze. Nie ma stochastyczno�ci ani zdrowego rozs�dku bez
symultaniczno�ci. Zginiemy, je�eli b�dziemy widzie� wszech�wiat jako zbi�r nie
powi�zanych wzajemnie wypadk�w, niby pointylistyczne p��tno bezprzyczynowo�ci. Moja
matka mia�a rodzi� w po�owie stycznia, ale ja przyszed�em na �wiat o dwa tygodnie za
wcze�nie, co okaza�o si� wyj�tkowo niedogodne dla moich rodzic�w, kt�rzy musieli dosta�
si� do szpitala w sylwestrow� noc w mie�cie pozbawionym nagle �rodk�w komunikacji.
Gdyby ich techniki przewidywania by�y skuteczniejsze, by� mo�e pomy�leliby tamtego
wieczora o wynaj�ciu samochodu. A gdyby burmistrz Lindsay stosowa� sprawniejsze techniki
przewidywania, to s�dz�, �e biedny dra� zrezygnowa�by z urz�du ju� podczas zaprzysi�enia,
oszcz�dzaj�c sobie tym samym wieloletnich b�l�w g�owy.
3
Przyczynowo�� to szacowna, przyzwoita zasada, nie b�d�ca jednak w stanie wyja�ni�
wszystkiego. Musimy j� przekroczy�, je�eli chcemy nada� �wiatu sens. Musimy przyzna�, �e
pewne istotne zjawiska nie pozwalaj� si� po prostu niedbale zaszufladkowa� i mo�na je
opisa� jedynie za pomoc� metod stochastycznych.
System, w kt�rym zdarzenia wyst�puj� zgodnie z zasad� prawdopodobie�stwa, lecz
nie s� przy tym jednostkowo zdeterminowane prawem przyczynowo�ci, nazywamy systemem
stochastycznym. Codzienny wsch�d s�o�ca nie jest wydarzeniem stochastycznym: stale i
niezmiennie determinuje go wzgl�dne po�o�enie Ziemi i S�o�ca na niebie, a kiedy raz ju�
pojmiemy mechanizm przyczynowo�ci, mo�emy bez �adnego ryzyka przewidywa�, �e s�o�ce
wstanie jutro, pojutrze i nast�pnego dnia. Umiemy nawet przewidzie� dok�adny czas wschodu
s�o�ca i wcale go nie odgadujemy, lecz znamy go z g�ry. Fakt, �e woda p�ynie na og� w d�
zbocza, r�wnie� nie jest zjawiskiem stochastycznym: to funkcja przyci�gania grawitacyjnego,
kt�rego warto�� uwa�amy za sta��. Istnieje jednak wiele obszar�w, na kt�rych przyczynowo��
zawodzi i wtedy na ratunek musi nam pospieszy� stochastyka.
Nie potrafimy na przyk�ad przewidzie� ruchu pojedynczej cz�steczki w litrze tlenu, a
jednak przy pewnej znajomo�ci teorii kinetycznej mo�emy �mia�o przewidzie� zachowanie
ca�ego litra gazu. Nie jeste�my w stanie przepowiedzie�, kiedy dany atom uranu ulegnie
rozpadowi radioaktywnemu, a jednak mo�emy dosy� dok�adnie obliczy�, ile atom�w w
bry�ce uranu 235 rozpadnie si� w ci�gu dziesi�ciu tysi�cy lat. Nie wiemy, co przyniesie
nast�pny obr�t ko�a ruletki, ale w�a�ciciele kasyn umiej� okre�li� w przybli�eniu zysk, jaki
osi�gn� w trakcie d�ugiej, wieczornej gry. Za pomoc� technik stochastycznych przewidzie�
mo�na wszystkie procesy, cho� wydawa�yby si� one nieprzewidywalne z punktu widzenia
sk�adaj�cych si� na nie pojedynczych przypadk�w i ich nast�pstwa w czasie.
Stochastyczny. Jak podaje Oksfordzki s�ownik j�zyka angielskiego, wyraz ten ukuto w
1662 roku, obecnie za� jest on rz�d. b�d� przestarz. Nie wierzcie w to. To s�ownik jest
przestarz., a nie termin stochastyczny, kt�ry z ka�dym dniem staje si� coraz mniej przestarz.
S�owo to pochodzi z greki, w kt�rej pierwotnie oznacza�o �cel� lub �punkt, w kt�ry si� celuje�
- od tego rdzenia Grecy utworzyli czasownik �celowa�, kt�ry na mocy metaforycznej
ekstensji znaczy� tak�e �zastanawia� si�, �my�le�. W j�zyku angielskim termin
stochastyczny pojawi� si� najpierw jako wyszukany spos�b okre�lenia tego, �co domy�lne,
odnosz�ce si� do przypuszczenia�, jak w owej uwadze Whitefoota o Sir Thomasie Brownie*
[* Thomas B r�wne (1605-1682) - filozof angielski.] z 1712 roku: �Lubo prorokiem �adnym
nie by�... wszak w najbli�szej mu zdolno�ci, jako to w stochastyce, przodowa�, i myli� si�
rzadko co do przysz�ych zdarze�.
Wedle nie�miertelnych s��w Ralpha Cudwortha (1617-1688)* [* Ralph Cudworth -
filozof angielski.] : �Potrzeba jest i praktyka os�du stochastycznego i opinii zwi�zanej z
prawd� i fa�szem w �yciu ludzkim�. Ci, kt�rych �yciem naprawd� rz�dzi filozofia
stochastyczna, s� sprawiedliwi i rozwa�ni, i nieskorzy do generalizacji na podstawie w�t�ych
przyk�ad�w. Jak wykaza� na pocz�tku osiemnastego wieku Jacques Bernoulli* [* Jacques
(Jacob) Bernoulli (1645-1705)-szwajcarski matematyk, tw�rca podstaw rachunku
prawdopodobie�stwa, m.in. wyprowadzi� �prawo wielkich liczb�.], pojedyncze zdarzenie
niczego nie zwiastuje, ale im obszerniejszy jest nasz przyk�ad, tym wi�ksze szans�
odgadni�cia jego rzeczywistego, wewn�trznego uk�adu zjawisk.
To tyle, je�eli idzie o teori� prawdopodobie�stwa. Przemykam szybko i niespokojnie
nad rozk�adem Poissona, centralnym twierdzeniem granicznym, aksjomatami Ko�mogorowa,
grami Ehrenhafta, �a�cuchami Markowa, tr�jk�tem Pascala i ca�� t� reszt�. Zamierzam
oszcz�dzi� wam kr�tych dr�g matematyki. (�Niech p oznacza prawdopodobie�stwo zaj�cia
zdarzenia podczas jednej pr�by, a s liczb� zdarze� obserwowalnych w � pr�b...�) Chodzi mi
tylko o to, �e prawdziwy stochastyk uczy si� przestrzega� czego�, co my w Centrum
Proces�w Stochastycznych nazywamy pauz� Bernoulliego, b�d�c� przerw�, podczas kt�rej
pytamy samych siebie: Czy rzeczywi�cie dysponuj� wystarczaj�c� ilo�ci� danych, �eby
wyci�gn�� z nich zasadny wniosek?
Jestem sekretarzem wykonawczym Centrum, zarejestrowanego cztery miesi�ce temu,
w sierpniu roku 2000. Nasze wydatki s� pokrywane z pieni�dzy Carvajala. Obecnie
zajmujemy pi�ciopokojowy dom na wsi w p�nocnej cz�ci stanu New Jersey. Nie mam
zamiaru bli�ej okre�la� po�o�enia Centrum. Naszym celem jest zredukowanie pauzy
Bemoulliego do zera: pragniemy zatem odgadywa� przysz�o�� ze stale rosn�c� dok�adno�ci�,
na podstawie coraz mniejszej liczby pr�bek statystycznych. Innymi s�owy: chcemy przej�� od
przewidywania probabilistycznego do absolutnego, czyli, parafrazuj�c znowu to stwierdzenie
- zast�pi� przypuszczenia jasnowidzeniem.
Pracujemy wi�c nad wykszta�ceniem zdolno�ci poststochastycznych. Carvajal nauczy�
mnie, �e stochastyka nie jest ko�cem drogi - to zaledwie przemijaj�ca szybko faza ludzkiej
walki o wolno�� od tyranii przypadkowo�ci. We wszech�wiecie absolutnym mo�na uwa�a�
wszystkie zdarzenia za absolutnie zdeterminowane, a je�li nie postrzegamy �adnych
wi�kszych struktur, to tylko ze wzgl�du na u�omno�� naszego widzenia. Gdyby�my naprawd�
rozumieli przyczynowo�� na poziomie molekularnym, to nie musieliby�my w naszych
przewidywaniach polega� na przybli�onych obliczeniach matematycznych, statystyce i teorii
prawdopodobie�stwa. Gdyby nasza percepcja skutku i przyczyny by�a zadowalaj�ca,
mogliby�my uzyska� absolutn� wiedz� o przysz�o�ci. Staliby�my si� wszechwiedz�cy. Tak
powiedzia� Carvajal. Wierz�, �e mia� racj�. Wy zapewne nie. Macie sk�onno�ci do
sceptycyzmu w tych sprawach, prawda? Nic nie szkodzi. Zmienicie zdanie. Wiem, �e tak
b�dzie.
4
Carvajal ju� nie �yje. Doskonale wiedzia�, jak i kiedy umrze. Ja jeszcze ci�gle tu
jestem, i s�dz�, �e tak�e wiem, jak umr�, chocia� nie jestem tego ca�kowicie pewien, a poza
tym nie ma to dla mnie takiego znaczenia, jakie mia�o dla niego. Carvajalovi brak by�o si�y
niezb�dnej do ud�wigni�cia swoich wizji. By� wypalonym cz�owieczkiem o zm�czonych
oczach i pustym u�miechu, posiadaj�cym zbyt wielki jak na moc swego ducha dar, kt�ry
przyczyni� si� do jego �mierci. Je�eli naprawd� go odziedziczy�em, to mam nadziej�, �e b�d�
umia� z nim �y� lepiej ni� on.
Carvajal nie �yje, ale ja �yj� i b�d� jeszcze �y� przez jaki� czas. Wok� mnie,
dwadzie�cia lat w przysz�o�ci, migoc� niewyra�nie nowojorskie wie�owce, po�yskuj�ce w
bladym �wietle nie narodzonych jeszcze porank�w. Spogl�dam na pos�pn�, porcelanow�
mis� zimowego nieba � widz� swoj� postarza�� twarz. A zatem nie znikn� w najbli�szym
czasie. Mam przed sob� do�� d�ug� przysz�o��. Wiem, �e przysz�o�� jest r�wnie trwa�a,
niezmienna i dost�pna jak przesz�o��. Dlatego opu�ci�em ukochan� �on�, porzuci�em prac�,
kt�ra uczyni�a mnie bogatym, i sta�em si� obiektem wrogo�ci Paula Quinna, potencjalnie
najbardziej niebezpiecznego cz�owieka na �wiecie, Paula Quinna, kt�ry za cztery lata zostanie
wybrany prezydentem Stan�w Zjednoczonych. Nie obawiam si� go osobi�cie. Nie b�dzie
m�g� mnie skrzywdzi�. Mo�e wyrz�dzi� krzywd� demokracji i wolno�ci s�owa, ale mnie nie
skrzywdzi. Czuj� si� winny, poniewa� pomog� wprowadzi� Quinna do Bia�ego Domu, ale
przynajmniej dziel� si� sw� win� z tob�, z tob� i z tob�, z waszymi �lepymi, bezmy�lnymi
g�osami, kt�rych jeszcze po�a�ujecie i kt�re kiedy� zapragniecie odwo�a�. Mniejsza o to.
Przetrwamy Quinna. Wska�� wam w�a�ciw� drog�. B�dzie to moja forma pokuty. Mog�
ocali� was wszystkich od chaosu, nawet teraz, kiedy Quinn rozsiad� si� ju� na horyzoncie i
olbrzymieje z ka�dym dniem.
5
Przez siedem lat zajmowa�em si� zawodowo teori� prawdopodobie�stwa, zanim w
og�le us�ysza�em o Martinie Carvajalu. Pocz�wszy od wiosny 1992 roku moj� specjalno�ci�
sta�y si� prognozy. Patrz� na �o��d� d�bu i widz� stos drewna na opa� - to dar, kt�ry
posiadam. Za odpowiedni� op�at� powiedzia�bym wam, czy produkcja mikrochip�w b�dzie
nadal przemys�em rozwojowym, czy otwarcie salonu tatua�u w Topeka to dobry pomys� i czy
moda na ogolone czaszki potrwa na tyle d�ugo, by op�aca�o si� wam rozbudowywa� fabryk�
depilator�w w San Jose. I pewnie mia�bym racj�.
M�j ojciec powiada�: �Nie wybieramy swojego �ycia. To �ycie wybiera nas�.
By� mo�e. Nie przypuszcza�em nigdy, �e b�d� pracowa� w zawodzie proroka.
W�a�ciwie nie przypuszcza�em, �e b�d� pracowa� w jakimkolwiek zawodzie. Ojciec ba� si�,
�e zostan� darmozjadem. W dniu, w kt�rym odebra�em dyplom uko�czenia studi�w
(Uniwersytet Nowojorski, 1986) - istotnie wszystko na to wskazywa�o. Prze�lizgn��em si�
przez trzy lata uczelni, nie maj�c poj�cia, co chcia�bym zrobi� ze swoim �yciem, poza tym �e
powinno by� to co� zespo�owego, tw�rczego, dochodowego i stosunkowo u�ytecznego
spo�ecznie. Nie chcia�em zosta� powie�ciopisarzem, nauczycielem, aktorem, prawnikiem,
maklerem gie�dowym, genera�em ani ksi�dzem. Nie poci�ga�y mnie finanse ani przemys�,
medycyna przekracza�a granice mych zdolno�ci, a polityka wydawa�a mi si� wulgarna i
nieprzyzwoita. Wiedzia�em, �e posiadam przede wszystkim talenty werbalne i koncepcyjne, a
moje potrzeby koncentruj� si� g��wnie wok� poczucia bezpiecze�stwa i spokoju. Nie boj�
si� ci�kiej pracy, by�em i jestem b�yskotliwy, towarzyski, rzutki, energiczny i otwarcie
oportunistyczny, cho� mam nadziej�, �e nie oportunistycznie otwarty. Ale kiedy uczelnia
wypu�ci�a mnie na wolno��, brakowa�o mi ogniskowej, centralnego punktu, p�aszczyzny
odniesienia.
�ycie wybiera nas. Mia�em zawsze dziwny dar niezwyk�ych przeczu�; stopniowo
uczyni�em sobie z niego �rodek utrzymania. Pracowa�em kiedy� podczas wakacji jako
ankieter na p� etatu. Kt�rego� dnia wyg�osi�em w biurze kilka przenikliwych uwag na temat
pewnych prawid�owo�ci, jakie wykazywa�y nasze dane pierwotne, i szef zaproponowa� mi
przygotowanie na nast�pny etap ankiety prognostycznego modelu pr�bkowania. Jest to
program wskazuj�cy, jakie pytania nale�y zadawa�, aby uzyska� potrzebne informacje.
Robota by�a ekscytuj�ca, a bieg�o��, jak� wykaza�em, przynios�a nagrod� memu ego.
Wykorzysta�em szans�, gdy pewien wa�ny klient mojego pracodawcy poprosi�, �ebym
zrezygnowa� z posady i ju� jako wolny strzelec zaj�� si� konsultingiem. Od tej chwili droga
do mojej w�asnej firmy konsultingowej sta�a si� kwesti� kilku miesi�cy.
Gdy pracowa�em w doradztwie i prognozach, wielu nie doinformowanych facet�w
uwa�a�o mnie za ankietera. Nie, to ankieterzy pracowali dla mnie, wynajmowa�em ich ca�y
pluton. Byli dla mnie tym, czym m�ynarze dla piekarza: oddzielali ziarno od plew, a ja
produkowa�em siedmiowarstwowe torty. Moja praca wykracza�a daleko poza ankietowanie.
Na podstawie pr�bek danych, zebranych za pomoc� zwyk�ych, quasi-naukowych metod,
stawia�em daleko id�ce prognozy, wykonywa�em intuicyjne skoki, czyli - kr�tko m�wi�c -
zgadywa�em, i to zgadywa�em dobrze. Robi�em na tym pieni�dze, ale odczuwa�em ponadto
co� w rodzaju ekstazy. Kiedy stawa�em przed stosem pierwotnych pr�bek, na kt�rych mia�em
oprze� jak�� powa�n� prognoz�, czu�em si� jak nurek skacz�cy z wysokiej ska�y w iskrz�cy
b��kit morza w poszukiwaniu l�ni�cego, z�otego dublonu, skrytego w bia�ym piasku g��boko
pod falami: wali�o mi serce, szumia�o w g�owie, a duch m�j doznawszy kwantowej podniety
przechodzi� w wy�szy, zintensyfikowany stan energetyczny. Ekstaza.
To, co robi�em, by�o skomplikowane i wielce specjalistyczne, cho� by� to tak�e rodzaj
czar�w. P�awi�em si� w �rednich harmonicznych, sko�nych dodatnich i parametrach rozk�adu.
Moje biuro stanowi�o labirynt monitor�w i wykres�w. Zmusza�em do pracy bateri�
megakomputer�w przez dwadzie�cia cztery godziny na dob�, a to, co wygl�da�o jak zegarek
na mojej prawej r�ce, by�o w istocie terminalem danych, kt�ry rzadko miewa� okazj�
przestygn��. Ale skomplikowana matematyka i pot�na hollywoodzka technologia by�y
jedynie aspektami przygotowawczej fazy mojej pracy, etapem gromadzenia informacji. IBM
nie m�g� mi pom�c, gdy przychodzi�o do stawiania prognoz. Dokonywa�em tej sztuczki
wy��cznie z pomoc� w�asnego umys�u, bez �adnej asysty. Stawa�em w strasznej samotno�ci
na skraju ska�y, i chocia� sonar ukaza� mi ukszta�towanie dna oceanu, cho�
najnowocze�niejsze transpondery General Electric zarejestrowa�y pr�dko�� p�ywu pr�du,
temperatur� wody i wska�nik zm�tnienia, to w chwili ostatecznej realizacji by�em zupe�nie
sam. Przymru�onymi oczami wpatrywa�em si� uwa�nie w wod� zginaj�c kolana, ko�ysz�c
ramionami, wci�gaj�c powietrze do p�uc - czekaj�c, a� zaczn� widzie�, naprawd� widzie�, a
gdy poczu�em wirowanie pod powiekami, nareszcie skaka�em, puszcza�em si� g�ow� w d� w
faluj�ce morze w poszukiwaniu z�otego dublonu. Wystrzeliwa�em nagi, bezbronny i
nieomylny ku memu celowi.
Od wrze�nia 1997 roku do marca roku 2000, jeszcze dziewi�� miesi�cy temu,
obsesyjnie pragn��em uczyni� Paula Quinna prezydentem Stan�w Zjednoczonych. Obsesja.
To mocne s�owo. Pachnie Sacher-Masochem* [* Leopold Sacher-Masoch (1836-1895)-
pisarz austriacki. Postacie jego utwor�w obsesyjnie d��� do odczuwania b�lu i cierpie�
psychicznych.], Krafft-Ebingiem* [* Richard Krafft-Ebing (1840-1902) - niemiecki
psychiatra, zajmowa� si� patologiami seksualnymi i hipnotyzmem.], rytualnym myciem r�k i
gumow� bielizn�. A jednak s�dz�, �e trafnie okre�la m�j stosunek do Quinna i jego ambicji.
Haig Mardikian przedstawi� mnie Quinnowi latem 1995 roku. Haig i ja chodzili�my
razem do prywatnej szko�y - Dalton, 1980-82; du�o grali�my wtedy w koszyk�wk� - i odt�d
byli�my w sta�ym kontakcie. Mardikian jest eleganckim prawnikiem o rysich oczach,
mierz�cym prawie trzy metry wzrostu. Pragn�� mi�dzy innymi zosta� pierwszym
prokuratorem generalnym Stan�w Zjednoczonych pochodzenia ormia�skiego, i by� mo�e
zostanie.
(By� mo�e? Jak mog� w to w�tpi�?) Pewnego skwarnego sierpniowego popo�udnia
zadzwoni� do mnie z wiadomo�ci�:
- Sarkisian urz�dza dzisiaj wielki ochlaj. Jeste� zaproszony. Gwarantuje, �e z tego
przyj�cia wyniknie dla ciebie co� po�ytecznego.
Sarkisian jest po�rednikiem w handlu nieruchomo�ciami i w�a�cicielem obu brzeg�w
rzeki Hudson na odcinku sze�ciuset czy siedmiuset kilometr�w.
- Kto jeszcze b�dzie? - spyta�em. - Opr�cz Ephrikiana, Missakiana, Hagopiana,
Manoogiana, Garabediana i Boghosiana.
- Berberian i Khatisian - odpar�. - Oraz... - Tu Mardikian wyrecytowa� wspania��,
ol�niewaj�c� list� s�awnych nazwisk ze �wiata finans�w, polityki, przemys�u, nauki i sztuki. -
...i Paul Quinn - zako�czy�. Po�o�y� znacz�cy nacisk na to ostatnie nazwisko.
- Czy powinienem go zna�?
- Powiniene�, ale na razie pewnie jeszcze nie znasz. Obecnie jest przewodnicz�cym
zgromadzenia ustawodawczego w Riverdale. To cz�owiek, kt�ry daleko zajdzie w �yciu
publicznym.
Nie mia�em specjalnej ochoty, �eby sp�dzi� sobotni wiecz�r s�uchaj�c jakiego�
ambitnego, m�odego irlandzkiego polityka, wyk�adaj�cego swoje plany odnowy Galaktyki,
ale z drugiej strony opracowywa�em ju� kiedy� kilka prognoz dla polityk�w i zarobi�em na
tym pieni�dze, a Mardikian wiedzia� chyba, co jest dla mnie dobre. Nie mog�em si� ponadto
oprze� li�cie zaproszonych os�b, a poza tym moja �ona sp�dza�a sierpie� w Oregonie jako
go�� cierpi�cej chwilowo na niedobory personalne sze�cioosobowej grupy, i zdaje si�, �e
snu�em z nadziej� marzenia o powrocie do domu tego wieczoru w towarzystwie jakiej�
ognistej, ciemnow�osej Ormianki.
- O kt�rej godzinie? - spyta�em.
- O dziewi�tej - powiedzia� Mardikian.
A zatem w drog� do Sarkisiana: potr�jny apartament na dachu
dziewi��dziesi�ciopi�trowego, okr�g�ego wie�owca z onyksu i alabastru, wzniesionego z dala
od brzegu na nawodnej platformie w pobli�u dzielnicy Lower West Side. Stra�nicy o
twarzach bez wyrazu, kt�rzy r�wnie dobrze mogliby by� stworami z metalu i plastiku,
potwierdzili moj� to�samo��, sprawdzili, czy nie mam broni i wpu�cili mnie do wn�trza.
Powietrze w �rodku by�o b��kitn� mgie�k�. Nad wszystkim g�rowa� ostry, kwa�ny zapach
sproszkowanych ko�ci: tego roku palili�my wapno z dodatkiem narkotyk�w. Ca�e mieszkanie
okala�y owalne, krystaliczne okna, przypominaj�ce ogromne iluminatory. Widok z pokoi
wychodz�cych na wsch�d zas�ania�y dwie monolityczne p�yty gmach�w World Trade Center,
ale w innych pomieszczeniach Sarkisian zaprezentowa� nam przyzwoit�,
dwustus�edemdziesi�ciostopniow� panoram� Zatoki Nowojorskiej, stanu New Jersey,
autostrady West Side Expressway i chyba cz�ci stanu Pensylwania. Iluminatory by�y
nieprzezroczyste tylko w jednym z ogromnych, klinowatych pokoi - przekona�em si�
dlaczego, gdy wszed�em do s�siedniego klina i pod ostrym k�tem wyjrza�em na zewn�trz: ta
�ciana wie�owca wychodzi�a na nie rozebrany jeszcze kikut Statuy Wolno�ci i Sarkisian
najwyra�niej nie chcia�, �eby ten przygn�biaj�cy widok �le wp�yn�� na samopoczucie jego
go�ci. (Pami�tajcie, �e dzia�o si� to w 1995 roku, w jednym z gwa�towniejszych okres�w
tamtej dekady, i wspomnienie zamachu bombowego na Statu� Wolno�ci ci�gle jeszcze
wytr�ca�o wszystkich z r�wnowagi.)
Go�cie! Zgodnie z zapowiedzi� stanowili okaza�y r�j kontralt�w, astronaut�w,
napastnik�w dru�yn futbolowych i przewodnicz�cych rozmaitych zarz�d�w. Stroje od
wieczorowych po ekstrawaganckie, spodziewany pokaz piersi i genitali�w, cho� awangarda
zaprezentowa�a pierwsze oznaki findesieclowej mi�o�ci do dyskrecji, kt�ra przewa�a obecnie,
objawiaj�c si� w postaci wysokich ko�nierzyk�w i obcis�ych przepasek na w�osy. Sze�ciu
m�czyzn i kilka kobiet nosi�o kostiumy duchownych. Przyby�o te� blisko pi�tnastu
pseudogenera��w, tak g�sto poobwieszanych orderami, �e mogliby zawstydzi� niejednego
afryka�skiego dyktatora. Wydawa�o mi si�, �e w pozbawionym plis, promiennozielonym
kombinezonie i potr�jnym naszyjniku z banieczek wype�nionych gazem by�em ubrany z
niejak� prostot�. Chocia� w mieszkaniu panowa� t�ok, przebieg przyj�cia nie by� bynajmniej
bezkszta�tny, widzia�em bowiem o�miu lub dziesi�ciu postawnych, smag�ych, uprzejmych,
bezpretensjonalnie odzianych m�czyzn - cz�onk�w wszechobecnej arme�skiej mafii Heiga
Mardikiana - rozstawionych w salonie w r�wnej odleg�o�ci od siebie, jak pionki na
szachownicy, jak s�upki bramek, jak s�upy telegraficzne. Zajmowali wyznaczone, z g�ry
ustalone pozycje i pracowicie oferowali go�ciom papierosy oraz napoje, anonsowali
uczestnik�w balu i kierowali ludzi ku tym, z kt�rymi ci mieliby ochot� nawi�za� znajomo��.
Z �atwo�ci� da�em si� wci�gn�� w t� delikatn� sie�. Pozwoli�em mi�tosi� swoj� d�o� Arze
Garabedianowi, Jasonowi Komurjianowi czy mo�e George�owi Missakianowi, a wszed�szy
na orbit� znalaz�em si� na kursie kolizyjnym ze z�otow�os� kobiet� o s�onecznej twarzy,
Autumn, kt�ra nie by�a Ormiank� i z kt�r� istotnie wr�ci�em do domu wiele godzin p�niej.
Jednak na d�ugo przedtem, zanim Autumn i ja zdecydowali�my si� wyj�� razem,
delikatnie przepychano mnie przez rotacyjny kr�g rozm�wc�w, jak w odbijanym ta�cu,
podczas kt�rego:
... rozmawia�em z pewn� czarnosk�r�, inteligentn�, osza�amiaj�co pi�kn� i o p� metra
wy�sz� ode mnie osob� p�ci przeciwnej, kt�ra zgodnie z moimi przypuszczeniami okaza�a si�
by� Ilen� Mulamba, szefow� Sieci Czwartej; dzi�ki naszemu spotkaniu uzyska�em
interesuj�cy kontrakt konsultingowy na opracowanie ich transmisji telewizyjnych,
dokonywanych za pomoc� sygna��w dzielonych ze strefy etnicznej...
... �agodnie odrzuci�em swawolne zaloty radnego Ronalda Holbrechta, samozwa�czej
tuby spo�eczno�ci homoseksualnej, pierwszego cz�owieka spoza Kalifornii, kt�ry zwyci�y� w
wyborach przy poparciu Partii Homofil�w...
... natrafi�em na rozmow� pomi�dzy dwoma wysokimi, siwymi m�czyznami o
wygl�dzie bankier�w, kt�rzy w rzeczywisto�ci okazali si� specjalistami od bioenergetyki z
uniwersytet�w Bellevue i Columbia-Presbyterian, wymieniaj�cymi ploteczki na temat
prowadzonych metod� sonopunktury aktualnych bada� nad ultrad�wi�kowym leczeniem
zaawansowanych zwyrodnie� kostnych...
... wys�ucha�em przedstawiciela laboratori�w CBS, kt�ry opowiada� jakiemu�
m�odzie�cowi o wy�upiastych oczach o wynalezionym w�a�nie przez tamtejszych uczonych
wzmacniaczu charyzmy, pracuj�cym na zasadzie p�tli biologicznego sprz�enia zwrotnego...
... dowiedzia�em si�, �e m�odzieniec o wy�upiastych oczach to Lamont Friedman z
Asgard Equities, owego z�owrogiego i szeroko rozga��zionego domu bankowego...
... pogaw�dzi�em sobie z Nolem Maclverem z Ekspedycji Ganimedesa, z Claudem
Parksem z Patrolu Narkotycznego (przyni�s� sw�j molekularny saksofon i nie trzeba by�o go
zach�ca�, �eby zagra�), z trzema gwiazdami zawodowej koszyk�wki i jakim� jaskrawo
ubranym prawoskrzyd�owym, z organizatorem nowego administracyjnego zwi�zku
prostytutek, municypalnym inspektorem dom�w publicznych, gromadk� nie najmodniej
wystrojonych urz�dnik�w miejskich i z kustoszem Brookly�skiego Muzeum Sztuk
Przelotnych, Mei-ling Pulvermacherem...
... spotka�em po raz pierwszy pe�nomocniczk� Wyznania Transgresji, drobn�, lecz
przekonywaj�c� pann� Catalin� Yarber, kt�ra przyjecha�a w�a�nie z San Francisco i
natychmiast pr�bowa�a mnie nawr�ci�, czemu przy pomocy mglistych wym�wek skutecznie
si� opar�em...
... i pozna�em Paula Quinna.
Tak, Quinn. Czasami budz� si� dr��cy i spocony z sennej powt�rki tego przyj�cia, na
kt�rym widz� siebie niesionego przemo�nym pr�dem przez morze rozgadanych, s�awnych
osobisto�ci ku z�otej, u�miechni�tej postaci Paula Quinna, czekaj�cego na mnie niczym
Charybda z rozwart� paszcz� i b�yszcz�cymi oczami. Mia� wtedy trzydzie�ci cztery lata, o
pi�� wi�cej ode mnie; barczysty niski, masywnie zbudowany blondyn o szeroko
rozstawionych oczach, ciep�ym u�miechu, konserwatywnym gu�cie i twardym, m�skim
u�cisku d�oni - przy powitaniu chwyta� nie tylko r�k�, lecz r�wnie� wewn�trzn� cz��
bicepsa, nawi�zuj�c kontakt wzrokowy z nieomal s�yszalnym trzaskiem i natychmiast
doskonale porozumiewaj�c si� z partnerem. By�o to wszystko standardow� technik�
polityczn�, z kt�r� niejednokrotnie spotyka�em si� wcze�niej, lecz nigdy przedtem nie by�a
ona stosowana z podobn� si�� i intensywno�ci�. Quinn tak szybko i pewnie pokona�
mi�dzyludzk� barier�, �e zacz��em podejrzewa�, i� nosi w uchu jedn� z tych wzmacniaj�cych
charyzm� p�tli z CBS. Mardikian przedstawi� nas i Quinn bezzw�ocznie wstrzeli� si� we mnie
m�wi�c: �Jest pan jednym z ludzi, kt�rych najbardziej pragn��em dzi� pozna�, i: �Prosz�
m�wi� mi Paul�, i: �Chod�my w jakie� troch� spokojniejsze miejsce, Lew�; a ja wiedzia�em,
�e jestem po prostu po mistrzowsku robiony w konia i mimo to pozwoli�em si� za�atwi�.
Zaprowadzi� mnie do saloniku po�o�onego kilka pokoi na p�nocny zach�d od sali
g��wnej. Gliniane, prekolumbijskie figurki, maski afryka�skie, pulsarowe ekrany, b�otniki -
ciekawa mieszanina starych i nowych poj�� zdobnictwa wn�trz. Tapet� by� �New York
Times�, rocznik bodaj�e 1980.
- Niez�e przyj�cie - powiedzia� Quinn z u�miechem. Przelecia� szybko wzrokiem po
li�cie go�ci, dziel�c si� ze mn� ch�opi�cym zachwytem, wywo�anym sw� obecno�ci� w�r�d
tak znakomitych os�b.
Potem zaw�zi� pole dzia�ania i zacz�� si� przygotowywa� do natarcia.
By� dobrze poinformowany. Wszystko o mnie wiedzia� - gdzie chodzi�em do szko�y,
jakie sko�czy�em studia, czym si� zajmuj�, gdzie mie�ci si� moje biuro. Zapyta�, czy
przyszed�em z �on�:
- Ma zdaj� si� na imi� Sundara? Jest Azjatk�?
- Jej rodzina pochodzi z Indii.
- Podobno jest pi�kna.
- W tym miesi�cu bawi w Oregonie.
- Mam nadziej�, �e b�d� jeszcze mia� okazj� j� pozna�. Mo�e zadzwoni� do ciebie,
kiedy nast�pnym razem wybior� si� gdzie� w okolice Richmond? A w og�le jak ci si�
mieszka na Staten Island* [* Staten Island - wyspa i jedna z pi�ciu wielkich dzielnic Nowego
Jorku. Do 1975 roku obecna dzielnica Staten Island nosi�a nazw� Richmond.]?
To te� ju� zna�em, ca�� t� Obr�bk�, skomputeryzowany umys� polityka w dzia�aniu,
klik-klik-klik - trzaska�y w nim kryszta�ki mikrouk�adu, gdy tylko by�y potrzebne fakty, i
podejrzewa�em nawet przez chwil�, �e jest czym� w rodzaju robota. Ale Quinn by� zbyt
dobry, �eby by� nierzeczywistym. Z jednej strony przekazywa� mi wszystko, co mu o mnie
powiedziano, i robi� to znakomicie, a z drugiej wyra�a� zdziwienie nad nies�ychanym
nieumiarkowaniem swojego w�asnego szelmostwa, jakby pomrugiwa� do mnie w duchu i
m�wi�: �Musz� troszeczk� przesadza�, Lew, takie jest moje zadanie w tej g�upiej grze�.
Zauwa�y� te� chyba, i zaintrygowa�o go, �e by�em zar�wno rozbawiony, jak i zaskoczony
jego zr�czno�ci�. By� dobry. Przera�aj�co dobry. M�j umys� zacz�� automatycznie
prognozowa�, podsuwaj�c mi kilka nag��wk�w z �Timesa� o takiej mniej wi�cej tre�ci:
QUINN, CZ�ONEK ZGROMADZENIA NA BRONXIE, WYST�PUJE
PRZECIWKO OPӏNIENIOM W LIKWIDACJI SLUMS�W
BURMISTRZ QUINN NAWO�UJE DO REFORMY STATUTU MIEJSKIEGO
SENATOR QUINN TWIERDZI, �E JEGO CELEM JEST BIA�Y DOM
QUINN PROWADZI NOWYCH DEMOKRAT�W DO OG�LNOKRAJOWEGO
ZWYCI�STWA
PODSUMOWANIE PIERWSZEJ KADENCJI PREZYDENTA QUINNA
M�wi� i m�wi�, u�miechaj�c si� przez ca�y czas, utrzymuj�c ze mn� kontakt
wzrokowy, wbijaj�c mnie na pal. Wypytywa� o m�j zaw�d, wyci�gn�� ze mnie moje
przekonania polityczne i wy�o�y� mi swoje w�asne pogl�dy. �M�wi si�, �e masz najlepszy
wska�nik niezawodno�ci na ca�ym P�nocnym Wschodzie... Ale za�o�� si�, �e nawet ty nie
przewidzia�e� zab�jstwa Gottfrieda... Nie trzeba by� wielkim prorokiem, �eby wsp�czu�
temu palantowi DiLaurenzio, kt�ry pr�buje kierowa� Rad� Miejsk� w takich czasach... Tym
miastem nie mo�na rz�dzi�, nale�y nim manipulowa�... Czy jeste� tak�e niezadowolony z tej
lipnej Ustawy o w�adzy dzielnicowej, jak ja?... Co my�lisz o projekcie Con Edisona* [*Con
Edison - s�ynna ameryka�ska korporacja, zajmuj�ca si� elektryfikacj�, technologi� radiowo-
telewizyjn� i energetyk�.] po��czenia Dwudziestej Trzeciej Ulicy?... Powiniene� zobaczy�
blokowe schematy program�w, kt�re znaleziono w biurowym sejfie Gottfrieda...� Zgrabnie
bada� grunt wsp�lnej p�aszczyzny naszej filozofii politycznej, cho� z pewno�ci� zdawa� sobie
spraw�, �e podziela�em wi�kszo�� jego pogl�d�w. Je�eli bowiem wiedzia� o mnie a� tyle, to
musia� s�ysze�, �e jestem cz�owiekiem Nowych Demokrat�w, stawia�em prognozy grupie
Manifestu Dwudziestego Pierwszego Wieku oraz ich ksi��ce Ku prawdziwej ludzko�ci, i �e
podobnie jak on ocenia�em kwestie wszelkich problem�w priorytetowych, reform i owej
idiotycznej, puryta�skiej koncepcji, zmierzaj�cej do nadania moralno�ci mocy ustawy. Im
d�u�ej rozmawiali�my, tym bardziej mnie fascynowa�.
Zacz��em dokonywa� nie�mia�ych, niepokoj�cych por�wna� pomi�dzy Quinnem i
niekt�rymi wielkimi politykami przesz�o�ci - Franklinem D. Rooseveltem, Rockefellerem,
Johnsonem i pierwszym z Kennedych. Wszyscy oni posiadali t� ciep��, pi�kn�, sprzeczn�
zdolno�� wygrywania rytua��w politycznego podboju i zarazem wskazywania swym nieco
inteligentniejszym ofiarom, �e nikogo si� tu nie nabiera, �e wszyscy wiemy, i� chodzi jedynie
o rytua�, �ale czy nie uwa�acie, �e jestem dobry w tej grze?� Ju� wtedy, tego pierwszego
wieczoru w 1995 roku, kiedy Quinn by� tylko m�odym, nie znanym poza swoj� dzielnic�
cz�onkiem zgromadzenia, widzia�em go wkraczaj�cego do historii obok Roosevelta i Johna F.
Kennedy�ego. P�niej zacz��em stosowa� wznio�lejsze por�wnania pomi�dzy Quinnem i
takimi osobisto�ciami jak Napoleon, Aleksander Wielki, czy nawet Jezus, a je�li z�ymacie si�
s�ysz�c podobne brednie, to pami�tajcie, prosz�, �e jestem mistrzem sztuki stochastycznej, a
m�j wzrok jest bystrzejszy ni� wasz.
Quinn nie powiedzia� wtedy nic na temat swoich plan�w ubiegania si� o wy�szy
urz�d. Kiedy wracali�my do reszty go�ci, stwierdzi� po prostu: �Jeszcze za wcze�nie, �ebym
m�g� zacz�� kompletowa� zesp� wsp�pracownik�w. Ale gdy to nast�pi, upomn� si� o
ciebie. Haig b�dzie z tob� w kontakcie�.
- Co o nim my�lisz? - zapyta� Mardikian pi�� minut p�niej.
- W 1998 roku b�dzie burmistrzem Nowego Jorku.
- A potem?
- Jak chcesz wiedzie� co� wi�cej, bracie, to skontaktuj si� z moim biurem i uzgodnij
termin wizyty. Zap�acisz pi��dziesi�t za godzin� i powiem ci wszystko, co widz� w szklanej
kuli.
Haig tr�ci� mnie lekko w rami� i odszed� ze �miechem do go�ci.
Dziesi�� minut p�niej pali�em fajk� ze z�otow�os� dam� imieniem Autumn. Autumn
Hawkes, nowy, os�awiony sopran Metropolitan Opera. Porozumieli�my si� szybko co do
reszty wieczoru jedynie wzrokiem, milcz�cym je�ykiem cia�a. Powiedzia�a, �e przysz�a na
przyj�cie z Victorem Schottem (ponurym, m�odym, olbrzymim pruskim typem w upstrzonym
orderami stroju wojskowym), kt�ry mia� tej zimy poprowadzi� jej rol� w operze Lulu, ale
Schott najwyra�niej um�wi� si� z radnym Holbrechtem, i Autumn musia�a sobie radzi� sama.
Radzi�a sobie. Nie zwiod�a mnie jednak w kwestii prawdziwego obiektu swojego
zainteresowania, widzia�em bowiem, jak przez ca�y pok�j spogl�da �akomie na Paula Quinna
i jak b�yszcz� jej oczy. Quinn przyszed� tu w interesach i nie usidli�aby go �adna kobieta. (Ani
m�czyzna!)
- Ciekawa jestem, czy umie �piewa� - powiedzia�a z zadum� Autumn.
- Chcia�aby� wyst�pi� z nim w duecie?
- By� Izold� dla jego Tristana. Turandot dla Kalafa. Aid� dla Radamesa.
- Salome dla Jana Chrzciciela* [* Salome dla Jana Chrzciciela - aluzja do opery
Salome (R. Strauss, O. Wilde). Wilde dokona� skandalizuj�cej interpretacji opowie�ci
biblijnej o �w. Janie Chrzcicielu: Salome domaga�a si� �ci�cia �w. Jana, a g�ow� jego kaza�a
przynie�� sobie na tacy, bowiem �w. Jan wzgardzi� jej zmys�ow� mi�o�ci�.]? - podsun��em.
- Nie dra�nij si� ze mn�.
- Podziwiasz jego pogl�dy polityczne?
- Mog�abym, gdybym je zna�a.
- Jest libera�em i przy zdrowych zmys�ach - powiedzia�em.
- A zatem podziwiam jego pogl�dy polityczne. Uwa�am ponadto, �e jest
obezw�adniaj�co m�ski i nies�ychanie przystojny.
- Politycy na dorobku nie nadaj� si� podobno na kochank�w. Wzruszy�a ramionami. -
Zas�yszane opinie nie robi� na mnie wra�enia. Popatrz� tylko na m�czyzn� - wystarczy mi
jedno spojrzenie - i wiem od razu, czy si� nadaje, czy nie.
- Dzi�kuj� - powiedzia�em.
- Oszcz�d� sobie komplement�w. Czasami si� myl� - powiedzia�a z jadowit�
s�odycz�. - Nie zawsze, ale czasami tak.
- Ja te� si� czasem myl�.
- Co do kobiet?
- Co do wszystkiego. Jestem jasnowidzem. Przysz�o�� jest dla mnie otwart� ksi�g�.
- Zdaje si�, �e nie �artujesz - powiedzia�a.
- Nie. W ten spos�b zarabiam na �ycie. Prognozami.
- Co widzisz w mojej przysz�o�ci? - zapyta�a na wp� nie�mia�o, na wp� szczerze.
- Najbli�szej czy odleg�ej?
- Jednej i drugiej.
- W najbli�szej - powiedzia�em - noc szalonych hulanek i spokojny, poranny spacer w
lekkim deszczu. W odleg�ej - triumf za triumfem, s�aw�, will� na Majorce, dwa rozwody i
szcz�cie w jesieni �ycia.
- Wi�c jeste� cyga�sk� wr�k�?
Potrz�sn��em g�ow�. - Jestem tylko technikiem stochastycznym, o pani.
Pos�a�a spojrzenie Quinnowi. - Co widzisz w przysz�o�ci dla niego?
- Dla niego? Zostanie prezydentem. Co najmniej prezydentem.
7
Rankiem, kiedy trzymaj�c si� za r�ce spacerowali�my po zadrzewionych alejkach
Sz�stego Kana�u Bezpiecze�stwa, pada� lekki deszcz. Tani sukces: s�ucham prognozy
pogody, jak wszyscy. Autumn wyjecha�a na pr�by, sko�czy�o si� lato, Sundara wr�ci�a
szcz�liwa i zm�czona z Oregonu, g�ow� zaprz�tali mi nowi klienci p�ac�cy sowite honoraria,
i �ycie toczy�o si� dalej.
Moje spotkanie z Paulem Quinnem nie mia�o bezpo�rednich nast�pstw, ale i tak ich
nie oczekiwa�em. W politycznym �yciu Nowego Jorku wrza�o wtedy jak w kotle czarownic.
Zaledwie kilka tygodni przed przyj�ciem u Sarkisiana jaki� niezadowolony bezrobotny
podszed� do burmistrza Gottfrieda na balu Partii Liberalnej i usun�wszy z talerza zdumionego
urz�dnika na wp� zjedzony grejpfrut, cisn�� na jego miejsce gram Ascenseura - nowego,
francuskiego, politycznego materia�u wybuchowego. Wskutek jednej wspania�ej eksplozji
odeszli w za�wiaty: Jego Wysoko��, zab�jca, czterech okr�gowych przewodnicz�cych i
kelner. Spowodowa�o to pr�nie w�adzy w mie�cie. Wszyscy s�dzili, �e pot�ny burmistrz
zostanie wybrany na cztery lub pi�� kolejnych kadencji, bo trwa�a dopiero druga, a� nagle
zabrak�o niezwyci�onego Gottfrieda, jak gdyby B�g umar� pewnego niedzielnego poranka,
kiedy kardyna� zaczyna� w�a�nie dzieli� chleb i wino. Nowy burmistrz, dawny
przewodnicz�cy Rady Miejskiej, DiLaurenzio, by� kompletnym zerem: Gottfried, jak ka�dy
prawdziwy dyktator, lubi� otacza� si� ugrzecznionymi, s�u�alczymi ba�wanami. By�o dla
wszystkich rzecz� oczywist�, �e DiLaurenzio jest postaci� przej�ciow�, kt�r� ka�dy
przeci�tnie silny kandydat usunie ze sceny w wyborach na burmistrza. A za kulisami czeka�
ju� Quinn.
Przez ca�� jesie� nie mia�em o nim ani od niego �adnych wiadomo�ci. Trwa�y prace
cia� ustawodawczych i Quinn siedzia� za biurkiem w Albany* [* Albany - stolic� stanu Nowy
Jork nie jest Nowy Jork, ale licz�ce 100 tys. mieszka�c�w miasto Albany. Tam mieszcz� si�
w�adze stanowe, kontroluj�ce m.in. wydatki miejskie Nowego Jorku.], wiec dla
nowojorczyk�w m�g�by r�wnie dobrze by� na Marsie. Znajomy, dziwaczny cyrk ruszy� w
mie�cie pe�n� par�, tym bardziej, �e ze sceny zosta�a usuni�ta pot�na, freudowska si�a w
osobie burmistrza Gottfrieda, Miejskiego Ojca Wszechmog�cego o ciemnych brwiach i
d�ugim nosie, opiekuna s�abych i kastratora niesfornych. Milicja 125 Ulicy, nowy,
samozwa�czy murzy�ski oddzia�, kt�ry przechwala� si� od miesi�cy, �e kupuje czo�gi w Syrii
- zaprezentowa� na ha�a�liwej konferencji prasowej trzy opancerzone potwory, i wys�a� je
nast�pnie z niszczycielsk� misj� przez Columbus Avenue na Hiszpa�ski Manhattan, gdzie
podpalono cztery kwarta�y ulic i pozostawiano za sob� dziesi�tki zabitych. W pa�dzierniku,
kiedy Czarni obchodzili Dzie� Marcusa Garveya* [* Marcus Garvey (1887-1940) -
nacjonalistyczny przyw�dca murzy�ski. Zorganizowa� pierwszy powszechny ruch Murzyn�w
w USA. Zosta� skazany na dwa lata wi�zienia i deportowany na Jamajk�.], Portoryka�czycy
przypu�cili na Harlem atak komandos�w, dowodzonych osobi�cie przez dw�ch z ich trzech
izraelskich pu�kownik�w. (Barrios wynaj�li Izraelczyk�w w celu szkolenia swoich �o�nierzy
w 1994 roku, tu� po ratyfikacji antymurzy�skiego przymierza, zawartego pomi�dzy
Portoryka�czykami i niedobitkami �ydowskiej ludno�ci miasta.) Komandosi w
b�yskawicznym ataku wzd�u� Lenox Avenue nie tylko wysadzili w powietrze warsztaty wraz
ze wszystkimi trzema czo�gami, lecz opr�nili tak�e pi�� sklep�w monopolowych i g��wne
centrum komputerowe, podczas gdy ich si�y dywersyjne przekrad�y si� na zach�d, by
zbombardowa� Apollo Theater.
Kilka tygodni p�niej na terenie Elektrowni Termoj�drowej na Dwudziestej Trzeciej
Ulicy Zachodniej mia�a miejsce strzelanina pomi�dzy ugrupowaniem zwolennik�w energii
nuklearnej Jasne Miasta a antytermoj�drowcami Odpowiedzialni Obywatele Przeciwko
Niekontrolowanej Technologii. Zlinczowano czterech stra�nik�w Con Edisona; �mier�
ponios�o trzydziestu dw�ch demonstrant�w - dwudziestu jeden z JM i jedenastu z OOPNT, w
tym po obu stronach wiele zaanga�owanych politycznie matek i nawet kilkoro niemowl�t.
Sprawa wywo�a�a og�lne przera�enie, podnios�y si� g�osy oburzenia (nawet w Nowym Jorku
mo�na wzbudzi� silne emocje strzelaj�c do dzieci podczas demonstracji), i burmistrz
DiLaurenzio uzna�, �e nale�y powo�a� specjalistyczn� komisj� do ca�o�ciowego zbadania
problemu wznoszenia elektrowni termoj�drowych w granicach miasta. Poniewa� w praktyce
oznacza�o to zwyci�stwo OOPNT, grupa uderzeniowa JM zablokowa�a Ratusz Miejski i jako
wyraz protestu rozpocz�a podk�adanie min w krzakach; ale demonstrant�w rozproszy�
oddzia� powietrznej policji ogniem z helikoptera, za cen� kolejnych dziewi�ciu zabitych.
Informacje na ten temat �Times� zamie�ci� na stronie dwudziestej si�dmej.
Burmistrz DiLaurenzio zaapelowa� o �ad i porz�dek, przemawiaj�c z Zast�pczego
Ratusza Miejskiego gdzie� na wschodnim Bronxie. Ustanowi� siedem takich urz�d�w w
odleglejszych dzielnicach - zamieszka�ych g��wnie przez ludno�� pochodzenia w�oskiego - a
ich dok�adna lokalizacja stanowi�a pilnie strze�on� tajemnic�. Jednak�e nikt w mie�cie nie
zwraca� na burmistrza wi�kszej uwagi; po pierwsze, dlatego �e by� takim myd�kiem, po
drugie - dlatego �e po usuni�ciu ze sceny politycznej z�owrogiego, ponurego Gauleitera
Gottfrieda nast�pi�a w�r�d ludzi reakcja kompensacyjna. DiLaurenzio nafaszerowa� swoimi
przyjaci�mi ca�� administracje, od komisarzy policji po hycli i inspektor�w czysto�ci
powietrza, co - jak s�dz� - nie by�o pozbawione sensu, W�osi bowiem jako jedyni w mie�cie
okazywali mu szacunek, cho� i tak tylko dlatego, �e wszyscy byli jego kuzynami albo
siostrze�cami. Oznacza�o to jednak, �e polityczne poparcie burmistrza p�yn�o wy��cznie z
jednego �r�d�a etnicznej mniejszo�ci, kt�ra kurczy�a si� codziennie coraz bardziej. (Nawet
Ma�e W�ochy stopnia�y do czterech kwarta��w Mulberry Street, na ka�dej bocznej uliczce
roi�o si� ju� od Chi�czyk�w, a nowe pokolenie paisanos* [* Paisanos (w�., �argon.) - rodacy,
�nasi�.] pochowa�o si� bezpiecznie w Patchogue i New Rochelle* [* Patchogue, New
Rochelle-osiedla po�o�one na peryferiach Nowego Jorku.].) Artyku� redakcyjny w �Wall
Street Journal� sugerowa�, �eby zawiesi� nadchodz�ce wybory burmistrzowskie i wprowadzi�
w Nowym Jorku administracj� wojskow� z zastosowaniem cordon sanitaire w celu
uniemo�liwienia nowojorskiej zarazie rozprzestrzeniania si� na reszt� kraju.
- My�l�, �e lepszym pomys�em by�yby si�y pokojowe ONZ - powiedzia�a Sundara.
By� pocz�tek grudnia, noc pierwszej zimowej zadymki. - To nie jest miasto, to miejsce
konfrontacji wszystkich etnicznych i rasowych uprzedze�, jakie naros�y w ci�gu ostatnich
trzech tysi�cy lat.
- Niezupe�nie - powiedzia�em. - Dawne urazy nie maj� tu nic do rzeczy. Hindusi i
Pakista�czycy mieszkaj� razem w Nowym Jorku, a Turcy i Ormianie zak�adaj� sp�ki i
otwieraj� restauracje. W tym mie�cie wymy�lamy nowe uprzedzenia. Nowy Jork jest niczym,
je�li nie jest awangard�. Zrozumia�aby� to, gdyby� mieszka�a tutaj ca�e �ycie, jak ja.
- Czuj� si� tak, jakbym mieszka�a w tym mie�cie ca�e �ycie.
- Nie zostaje si� tubylcem po sze�ciu latach.
- Sze�� lat w �rodku nieustaj�cej wojny partyzanckiej to d�u�ej ni� trzydzie�ci lat
gdziekolwiek indziej - powiedzia�a.
Oho. G�os mia�a rozbawiony, ale w jej ciemnych oczach ja�nia�y z�o�liwe iskierki.
Prowokowa�a mnie, �ebym odparowa� cios, zaprzeczy�, rzuci� jej wyzwanie. Poczu�em, �e
powietrze wok� mnie l�ni gor�czkowo. Zmierzali�my nagle ku rozmowie o nienawi�ci do
Nowego Jorku. Dyskusje o tym zawsze nas dzieli�y, i wkr�tce pok��ciliby�my si� na serio.
Tubylec mo�e nienawidzi� Nowego Jorku z mi�o�ci�; obcy - a moja Sundara zawsze b�dzie tu
obca - wytwarza intensywn� i pot�n� energie odrzucaj�c to szalone miasto, w kt�rym
zdecydowa� si� zamieszka�, nadyma si� i rozbudza w sobie mordercze instynkty w
niepohamowanej w�ciek�o�ci.
Chc�c unikn�� scysji powiedzia�em:
- No to przenie�my si� do Arizony.
- Hej, to s�owa z mojej roli!
- Przepraszam. Pewnie pomyli�em postaci.
Napi�cie znikn�o. - To naprawd� okropne miasto, Lew.
- Wi�c jed� do Tucson. Zimy s� tam o wiele l�ejsze. Chcesz zapali�, kochana?
- Tak, ale nie znowu te sproszkowane ko�ci.
- Zwyczajn�, star�, prehistoryczn� traw�?
- Tak - powiedzia�a.
Si�gn��em po swoje zapasy. Atmosfera mi�dzy nami by�a kochaj�ca i czysta. �yli�my
ze sob� od czterech lat i chocia� pojawia�y si� czasami jakie� dysonanse, to wci�� byli�my dla
siebie najlepszymi przyjaci�mi. Kiedy skr�ca�em fajki, Sundara masowa�a mi mi�nie karku,
domy�lnie uderzaj�c
28
napi�te miejsca i wyp�dzaj�c dwudziesty wiek z moich wi�zade� i kr�g�w. Jej rodzice
pochodzili z Bombaju, ale ona urodzi�a si� w Los Angeles. Jej mi�kkie palce odgrywa�y
parti� Radhy przede mn�, Kryszn�* [*Radhai Kryszna - wg mitologii indyjskiej pi�kna
pasterka Radha by�a kochank� boga Kryszny.], jak gdyby Sundara zmieni�a si� w padmin*
[*Padmini - kobieta lotos, w staro�ytnych Indiach najdoskonalszy typ kobiety.] hinduskiego
�witu, kobiet� lotosu - kt�r� w istocie by�a - wprawion� mistrzowsko w erotycznych �astrach i
sutrach; kszta�ci�a si� jednak sama i nie ko�czy�a �adnych tajnych akademii w Benares*
[*Benares - �wi�te miasto indyjskie nad Gangesem, miejsce rytualnych k�pieli, cel masowych
pielgrzymek, o�rodek tradycyjnej nauki hinduskiej.].
L�ki i traumatyczne niepokoje Nowego Jorku wydawa�y si� nieprzyzwoicie odleg�e,
kiedy stali�my blisko siebie przy d�ugim, krystalicznym oknie, wpatruj�c si� w zimow�,
ksi�ycow� noc i widz�c jedynie nasze w�asne odbicia - wysoki, jasnow�osy m�czyzna i
szczup�a, ciemna kobieta, rami� przy ramieniu, rami� przy ramieniu, sprzymierzeni
przeciwko mrokowi.
W�a�ciwie �adne z nas nie uwa�a�o �ycia w mie�cie za ci�kie. Jako cz�onkowie
zamo�nej mniejszo�ci, byli�my w znacznym stopniu izolowani od niebezpiecze�stw:
pilnowani w domu, w �ci�le strze�onym wie�owcu mieszkalnym na wzg�rzu, os�aniani
ekranami i labiryntami filtr�w podczas jazdy miejskimi kapsu�ami na Manhattan i chronieni
w podobny spos�b w biurach. Je�li pragn�li�my pieszej, bezpo�redniej konfrontacji twarz� w
twarz z miejsk� rzeczywisto�ci�, mogli�my j� mie� w ka�dej chwili, a je�li nie, to czujne
serwouk�ady dba�y o to, �eby nie sta�a si� nam krzywda.
Podawali�my sobie nawzajem papierosa, �agodnie pozwalaj�c palcom pie�ci� palce
podczas ka�dej wymiany. Wydawa�a mi si� wtedy doskona�a, moja �ona, moja mi�o��, moje
drugie ja, inteligentna i wdzi�czna, tajemnicza i egzotyczna, o wysokim czole,
czarnogranatowych w�osach i twarzy jak ksi�yc w pe�ni - ale ksi�yc za�miony, zasnuty
fioletowym cieniem; doskona�a kobieta lotosu i sutr, o delikatnej, g�adkiej sk�rze, l�ni�cych i
pi�knych, wspaniale osadzonych, czerwonych w k�cikach oczach niczym oczy �ani,
twardych, pe�nych i wzniesionych piersiach, smuk�ej szyi oraz prostym i pe�nym wdzi�ku
nosie. Joni jak otwarty p�k lotosu, g�os niski i melodyjny jak g�os tropikalnego ptaka; moja
nagroda, moja mi�o��, moja towarzyszka, moja obca �ona. W ci�gu nast�pnych dwunastu
godzin mia�em wkroczy� na �cie�k� prowadz�c� do jej utraty i mo�e dlatego przygl�da�em si�
jej owego �nie�nego wieczoru z takim nat�eniem, cho� nie wiedzia�em nic o tym, co si�
stanie, nie wiedzia�em absolutnie nic. Ale powinienem wiedzie�.
Delirycznie upaleni rozci�gn�li�my si� wygodnie na szorstkiej, zszytej z czerwono-
��tych kawa�k�w materia�u kanapie stoj�cej przed wielkim oknem. By�a pe�nia; zmro�ona
bia�a latarnia zalewa�a miasto czystym, lodowym �wiat�em. Na dworze b�yszcza�y, wiruj�c
pi�knie w podmuchach, p�atki �niegu. Mieli�my widok na po�yskliwe wie�owce w centrum
Brooklynu, dok�adnie po przeciwnej stronie zatoki. Daleki? egzotyczny Brooklyn,
najciemniejszy Brooklyn, Brooklyn czerwony od k��w i pazur�w. Co si� dzi� dzia�o w tej
d�ungli nisko zabudowanych, niechlujnych ulic, za fasad� wysokich wzniesie� nadbrze�a?
Okaleczenia, uduszenia, strzelaniny, zyski i straty? Podczas gdy my tulili�my do siebie nasze
upalone marihuan� g�owy, w ciep�ym, szcz�liwym odosobnieniu, mniej uprzywilejowani
mieszka�cy do�wiadczali prawdziwego Nowego Jorku w tej melancholijnej dzielnicy.
�upieskie bandy siedmiolatk�w, nie zwa�aj�c na srogi �nieg, napada�y strudzone,
powracaj�ce do dom�w wdowy na Flatbush Avenue. Ch�opcy uzbrojeni w palniki tlenowe
rado�nie ci�li pr�ty lwich klatek w Zoo w Prospekt Parku, a rywalizuj�ce ze sob� gangi
m�odocianych prostytutek, ubranych w ods�aniaj�ce uda barwne podkoszulki cieplne i
aluminiowe diademy, odbywa�y swoje okrutne, conocne terytorialne walki na Gran