12537

Szczegóły
Tytuł 12537
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12537 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12537 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12537 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Robert Silverberg STOCHASTYK tytul org: The Stochastic Man przek�ad: Maciej �wierkocki Wydawnictwo GORD, Wydawnictwo RYT Gda�sk 1993, wydanie I Copyright 1975 by Robert Silverberg To zdumiewaj�ce, �e nauka, kt�rej pocz�tek da�y rozwa�ania wok� gry przypadku, sta�a si� obecnie najwa�niejszym przedmiotem ludzkiej wiedzy... Wszystkie najistotniejsze pytania tycz�ce �ycia wi��� si� z problemami prawdopodobie�stwa. Pierre Simon de Laplace Theorie Analytique des Probabilites Gdy cz�owiek nauczy si� widzie�, odkrywa, �e jest samotny w �wiecie g�upoty. Carlos Castaneda A Separate Reality l Rodzimy si� przypadkowo w czysto losowym wszech�wiecie. �ycie nasze determinuje ca�kowicie przypadkowa kombinacja gen�w. Cokolwiek si� dzieje, dzieje si� przez przypadek. Poj�cia skutku i przyczyny s� fa�szywe. Istniej� jedynie z�udne przyczyny prowadz�ce do pozornych skutk�w. Poniewa� tak naprawd� nic z niczego nie wynika, p�ywamy co dnia w morzach chaosu. Niczego nie mo�na bowiem przewidzie�, nawet zdarze� najbli�szej, bezpo�redniej przysz�o�ci. Wierzycie w to? Je�eli tak, to �al mi was, bo prowadzicie z pewno�ci� zimne, przera�aj�ce i ponure �ycie. I ja wierzy�em kiedy� w podobne rzeczy, gdy mia�em mniej wi�cej siedemna�cie lat, a �wiat wydawa� mi si� nieprzyjazny i niezrozumia�y. Wierzy�em, �e wszech�wiat jest jak�� gigantyczn� gr� w ko�ci, gr� bez celu i bez zasad, do kt�rej my, g�upi �miertelnicy, usi�ujemy wprowadzi� pocieszaj�ce poj�cie przyczynowo�ci, by chroni� sw�j chwiejny i kruchy zdrowy rozs�dek. Wydawa�o mi si�, �e mamy szcz�cie, je�eli w owym kapry�nym i przypadkowym kosmosie udaje nam si� po prostu przetrwa� kolejne godziny, nie m�wi�c ju� o latach, albowiem w ka�dej chwili, bez ostrze�enia i bez przyczyny, S�o�ce mo�e si� sta� now�, a Ziemia zmieni� si� w ogromn� kluch� wazeliny. Wiara i dobre uczynki s� niewystarczaj�ce, ba, wr�cz nieistotne; wszystko mo�e si� przytrafi� ka�demu w ka�dym momencie. A zatem �yjcie chwil� i nie przejmujcie si� jutrem, poniewa� jutro nie przejmuje si� wami. Wielce cynicznie i wielce m�odzie�czo brzmi ta filozofia. M�odzie�czy cynizm to przede wszystkim obrona przed strachem. Przypuszczam, �e w miar� jak doro�la�em, �wiat zdawa� mi si� coraz mniej przera�aj�cy, a ja stawa�em si� coraz mniej cyniczny. Odzyska�em nieco dzieci�cej niewinno�ci i jak ka�de dziecko zaakceptowa�em poj�cie przyczynowo�ci. Popchnijcie niemowlaka, a upadnie. Przyczyna i skutek. Nie podlewajcie przez tydzie� begonii, a zacznie usycha�. Przyczyna i skutek. Kopnijcie mocno pi�k�, a poszybuje w powietrze. Przyczyna i skutek, przyczyna i skutek. Uzna�em, �e wszech�wiat mo�e jest bezcelowy, ale nie pozbawiony zasad. W ten spos�b uczyni�em pierwsze kroki na drodze wiod�cej ku mojej karierze zawodowej, a stamt�d ku polityce i dalej, ku naukom wszechwidz�cego Martina Carvajala, owego tajemniczego i udr�czonego cz�owieka, spoczywaj�cego obecnie w spokoju, kt�rego tak bardzo si� l�ka�. To w�a�nie Carvajal doprowadzi� mnie do tego miejsca w czasie i przestrzeni, kt�re zajmuj� dzisiaj. 2 Nazywam si� Lew Nichols. Mam jasne, piaskowe w�osy, ciemne oczy, dok�adnie dwa metry wzrostu i nie posiadam �adnych blizn, kt�re umo�liwia�yby identyfikacj�. By�em �onaty z Sundar� Shastri, uzyskali�my licencj� na grup� dwuosobow�. Nie mieli�my dzieci i pozostajemy obecnie w separacji, bez oficjalnego orzeczenia s�dowego. Mam prawie trzydzie�ci pi�� lat. Urodzi�em si� w Nowym Jorku l stycznia 1966 roku o godzinie 216. Nieco wcze�niej tej samej nocy odnotowano w Nowym Jorku dwa jednoczesne wydarzenia o historycznym znaczeniu: objecie urz�du burmistrza przez s�awnego i wspania�ego Johna Lindsaya* [* John Vliet Lindsay (1921) - energiczny i samodzielny polityk ameryka�ski o liberalnych pogl�dach, burmistrz Nowego Jorku przez dwie kadencje (1966-1972).] oraz rozpocz�cie pierwszego, wielkiego i katastrofalnego strajku obs�ugi metra. Wierzycie w symultaniczno��? Ja wierze. Nie ma stochastyczno�ci ani zdrowego rozs�dku bez symultaniczno�ci. Zginiemy, je�eli b�dziemy widzie� wszech�wiat jako zbi�r nie powi�zanych wzajemnie wypadk�w, niby pointylistyczne p��tno bezprzyczynowo�ci. Moja matka mia�a rodzi� w po�owie stycznia, ale ja przyszed�em na �wiat o dwa tygodnie za wcze�nie, co okaza�o si� wyj�tkowo niedogodne dla moich rodzic�w, kt�rzy musieli dosta� si� do szpitala w sylwestrow� noc w mie�cie pozbawionym nagle �rodk�w komunikacji. Gdyby ich techniki przewidywania by�y skuteczniejsze, by� mo�e pomy�leliby tamtego wieczora o wynaj�ciu samochodu. A gdyby burmistrz Lindsay stosowa� sprawniejsze techniki przewidywania, to s�dz�, �e biedny dra� zrezygnowa�by z urz�du ju� podczas zaprzysi�enia, oszcz�dzaj�c sobie tym samym wieloletnich b�l�w g�owy. 3 Przyczynowo�� to szacowna, przyzwoita zasada, nie b�d�ca jednak w stanie wyja�ni� wszystkiego. Musimy j� przekroczy�, je�eli chcemy nada� �wiatu sens. Musimy przyzna�, �e pewne istotne zjawiska nie pozwalaj� si� po prostu niedbale zaszufladkowa� i mo�na je opisa� jedynie za pomoc� metod stochastycznych. System, w kt�rym zdarzenia wyst�puj� zgodnie z zasad� prawdopodobie�stwa, lecz nie s� przy tym jednostkowo zdeterminowane prawem przyczynowo�ci, nazywamy systemem stochastycznym. Codzienny wsch�d s�o�ca nie jest wydarzeniem stochastycznym: stale i niezmiennie determinuje go wzgl�dne po�o�enie Ziemi i S�o�ca na niebie, a kiedy raz ju� pojmiemy mechanizm przyczynowo�ci, mo�emy bez �adnego ryzyka przewidywa�, �e s�o�ce wstanie jutro, pojutrze i nast�pnego dnia. Umiemy nawet przewidzie� dok�adny czas wschodu s�o�ca i wcale go nie odgadujemy, lecz znamy go z g�ry. Fakt, �e woda p�ynie na og� w d� zbocza, r�wnie� nie jest zjawiskiem stochastycznym: to funkcja przyci�gania grawitacyjnego, kt�rego warto�� uwa�amy za sta��. Istnieje jednak wiele obszar�w, na kt�rych przyczynowo�� zawodzi i wtedy na ratunek musi nam pospieszy� stochastyka. Nie potrafimy na przyk�ad przewidzie� ruchu pojedynczej cz�steczki w litrze tlenu, a jednak przy pewnej znajomo�ci teorii kinetycznej mo�emy �mia�o przewidzie� zachowanie ca�ego litra gazu. Nie jeste�my w stanie przepowiedzie�, kiedy dany atom uranu ulegnie rozpadowi radioaktywnemu, a jednak mo�emy dosy� dok�adnie obliczy�, ile atom�w w bry�ce uranu 235 rozpadnie si� w ci�gu dziesi�ciu tysi�cy lat. Nie wiemy, co przyniesie nast�pny obr�t ko�a ruletki, ale w�a�ciciele kasyn umiej� okre�li� w przybli�eniu zysk, jaki osi�gn� w trakcie d�ugiej, wieczornej gry. Za pomoc� technik stochastycznych przewidzie� mo�na wszystkie procesy, cho� wydawa�yby si� one nieprzewidywalne z punktu widzenia sk�adaj�cych si� na nie pojedynczych przypadk�w i ich nast�pstwa w czasie. Stochastyczny. Jak podaje Oksfordzki s�ownik j�zyka angielskiego, wyraz ten ukuto w 1662 roku, obecnie za� jest on rz�d. b�d� przestarz. Nie wierzcie w to. To s�ownik jest przestarz., a nie termin stochastyczny, kt�ry z ka�dym dniem staje si� coraz mniej przestarz. S�owo to pochodzi z greki, w kt�rej pierwotnie oznacza�o �cel� lub �punkt, w kt�ry si� celuje� - od tego rdzenia Grecy utworzyli czasownik �celowa�, kt�ry na mocy metaforycznej ekstensji znaczy� tak�e �zastanawia� si�, �my�le�. W j�zyku angielskim termin stochastyczny pojawi� si� najpierw jako wyszukany spos�b okre�lenia tego, �co domy�lne, odnosz�ce si� do przypuszczenia�, jak w owej uwadze Whitefoota o Sir Thomasie Brownie* [* Thomas B r�wne (1605-1682) - filozof angielski.] z 1712 roku: �Lubo prorokiem �adnym nie by�... wszak w najbli�szej mu zdolno�ci, jako to w stochastyce, przodowa�, i myli� si� rzadko co do przysz�ych zdarze�. Wedle nie�miertelnych s��w Ralpha Cudwortha (1617-1688)* [* Ralph Cudworth - filozof angielski.] : �Potrzeba jest i praktyka os�du stochastycznego i opinii zwi�zanej z prawd� i fa�szem w �yciu ludzkim�. Ci, kt�rych �yciem naprawd� rz�dzi filozofia stochastyczna, s� sprawiedliwi i rozwa�ni, i nieskorzy do generalizacji na podstawie w�t�ych przyk�ad�w. Jak wykaza� na pocz�tku osiemnastego wieku Jacques Bernoulli* [* Jacques (Jacob) Bernoulli (1645-1705)-szwajcarski matematyk, tw�rca podstaw rachunku prawdopodobie�stwa, m.in. wyprowadzi� �prawo wielkich liczb�.], pojedyncze zdarzenie niczego nie zwiastuje, ale im obszerniejszy jest nasz przyk�ad, tym wi�ksze szans� odgadni�cia jego rzeczywistego, wewn�trznego uk�adu zjawisk. To tyle, je�eli idzie o teori� prawdopodobie�stwa. Przemykam szybko i niespokojnie nad rozk�adem Poissona, centralnym twierdzeniem granicznym, aksjomatami Ko�mogorowa, grami Ehrenhafta, �a�cuchami Markowa, tr�jk�tem Pascala i ca�� t� reszt�. Zamierzam oszcz�dzi� wam kr�tych dr�g matematyki. (�Niech p oznacza prawdopodobie�stwo zaj�cia zdarzenia podczas jednej pr�by, a s liczb� zdarze� obserwowalnych w � pr�b...�) Chodzi mi tylko o to, �e prawdziwy stochastyk uczy si� przestrzega� czego�, co my w Centrum Proces�w Stochastycznych nazywamy pauz� Bernoulliego, b�d�c� przerw�, podczas kt�rej pytamy samych siebie: Czy rzeczywi�cie dysponuj� wystarczaj�c� ilo�ci� danych, �eby wyci�gn�� z nich zasadny wniosek? Jestem sekretarzem wykonawczym Centrum, zarejestrowanego cztery miesi�ce temu, w sierpniu roku 2000. Nasze wydatki s� pokrywane z pieni�dzy Carvajala. Obecnie zajmujemy pi�ciopokojowy dom na wsi w p�nocnej cz�ci stanu New Jersey. Nie mam zamiaru bli�ej okre�la� po�o�enia Centrum. Naszym celem jest zredukowanie pauzy Bemoulliego do zera: pragniemy zatem odgadywa� przysz�o�� ze stale rosn�c� dok�adno�ci�, na podstawie coraz mniejszej liczby pr�bek statystycznych. Innymi s�owy: chcemy przej�� od przewidywania probabilistycznego do absolutnego, czyli, parafrazuj�c znowu to stwierdzenie - zast�pi� przypuszczenia jasnowidzeniem. Pracujemy wi�c nad wykszta�ceniem zdolno�ci poststochastycznych. Carvajal nauczy� mnie, �e stochastyka nie jest ko�cem drogi - to zaledwie przemijaj�ca szybko faza ludzkiej walki o wolno�� od tyranii przypadkowo�ci. We wszech�wiecie absolutnym mo�na uwa�a� wszystkie zdarzenia za absolutnie zdeterminowane, a je�li nie postrzegamy �adnych wi�kszych struktur, to tylko ze wzgl�du na u�omno�� naszego widzenia. Gdyby�my naprawd� rozumieli przyczynowo�� na poziomie molekularnym, to nie musieliby�my w naszych przewidywaniach polega� na przybli�onych obliczeniach matematycznych, statystyce i teorii prawdopodobie�stwa. Gdyby nasza percepcja skutku i przyczyny by�a zadowalaj�ca, mogliby�my uzyska� absolutn� wiedz� o przysz�o�ci. Staliby�my si� wszechwiedz�cy. Tak powiedzia� Carvajal. Wierz�, �e mia� racj�. Wy zapewne nie. Macie sk�onno�ci do sceptycyzmu w tych sprawach, prawda? Nic nie szkodzi. Zmienicie zdanie. Wiem, �e tak b�dzie. 4 Carvajal ju� nie �yje. Doskonale wiedzia�, jak i kiedy umrze. Ja jeszcze ci�gle tu jestem, i s�dz�, �e tak�e wiem, jak umr�, chocia� nie jestem tego ca�kowicie pewien, a poza tym nie ma to dla mnie takiego znaczenia, jakie mia�o dla niego. Carvajalovi brak by�o si�y niezb�dnej do ud�wigni�cia swoich wizji. By� wypalonym cz�owieczkiem o zm�czonych oczach i pustym u�miechu, posiadaj�cym zbyt wielki jak na moc swego ducha dar, kt�ry przyczyni� si� do jego �mierci. Je�eli naprawd� go odziedziczy�em, to mam nadziej�, �e b�d� umia� z nim �y� lepiej ni� on. Carvajal nie �yje, ale ja �yj� i b�d� jeszcze �y� przez jaki� czas. Wok� mnie, dwadzie�cia lat w przysz�o�ci, migoc� niewyra�nie nowojorskie wie�owce, po�yskuj�ce w bladym �wietle nie narodzonych jeszcze porank�w. Spogl�dam na pos�pn�, porcelanow� mis� zimowego nieba � widz� swoj� postarza�� twarz. A zatem nie znikn� w najbli�szym czasie. Mam przed sob� do�� d�ug� przysz�o��. Wiem, �e przysz�o�� jest r�wnie trwa�a, niezmienna i dost�pna jak przesz�o��. Dlatego opu�ci�em ukochan� �on�, porzuci�em prac�, kt�ra uczyni�a mnie bogatym, i sta�em si� obiektem wrogo�ci Paula Quinna, potencjalnie najbardziej niebezpiecznego cz�owieka na �wiecie, Paula Quinna, kt�ry za cztery lata zostanie wybrany prezydentem Stan�w Zjednoczonych. Nie obawiam si� go osobi�cie. Nie b�dzie m�g� mnie skrzywdzi�. Mo�e wyrz�dzi� krzywd� demokracji i wolno�ci s�owa, ale mnie nie skrzywdzi. Czuj� si� winny, poniewa� pomog� wprowadzi� Quinna do Bia�ego Domu, ale przynajmniej dziel� si� sw� win� z tob�, z tob� i z tob�, z waszymi �lepymi, bezmy�lnymi g�osami, kt�rych jeszcze po�a�ujecie i kt�re kiedy� zapragniecie odwo�a�. Mniejsza o to. Przetrwamy Quinna. Wska�� wam w�a�ciw� drog�. B�dzie to moja forma pokuty. Mog� ocali� was wszystkich od chaosu, nawet teraz, kiedy Quinn rozsiad� si� ju� na horyzoncie i olbrzymieje z ka�dym dniem. 5 Przez siedem lat zajmowa�em si� zawodowo teori� prawdopodobie�stwa, zanim w og�le us�ysza�em o Martinie Carvajalu. Pocz�wszy od wiosny 1992 roku moj� specjalno�ci� sta�y si� prognozy. Patrz� na �o��d� d�bu i widz� stos drewna na opa� - to dar, kt�ry posiadam. Za odpowiedni� op�at� powiedzia�bym wam, czy produkcja mikrochip�w b�dzie nadal przemys�em rozwojowym, czy otwarcie salonu tatua�u w Topeka to dobry pomys� i czy moda na ogolone czaszki potrwa na tyle d�ugo, by op�aca�o si� wam rozbudowywa� fabryk� depilator�w w San Jose. I pewnie mia�bym racj�. M�j ojciec powiada�: �Nie wybieramy swojego �ycia. To �ycie wybiera nas�. By� mo�e. Nie przypuszcza�em nigdy, �e b�d� pracowa� w zawodzie proroka. W�a�ciwie nie przypuszcza�em, �e b�d� pracowa� w jakimkolwiek zawodzie. Ojciec ba� si�, �e zostan� darmozjadem. W dniu, w kt�rym odebra�em dyplom uko�czenia studi�w (Uniwersytet Nowojorski, 1986) - istotnie wszystko na to wskazywa�o. Prze�lizgn��em si� przez trzy lata uczelni, nie maj�c poj�cia, co chcia�bym zrobi� ze swoim �yciem, poza tym �e powinno by� to co� zespo�owego, tw�rczego, dochodowego i stosunkowo u�ytecznego spo�ecznie. Nie chcia�em zosta� powie�ciopisarzem, nauczycielem, aktorem, prawnikiem, maklerem gie�dowym, genera�em ani ksi�dzem. Nie poci�ga�y mnie finanse ani przemys�, medycyna przekracza�a granice mych zdolno�ci, a polityka wydawa�a mi si� wulgarna i nieprzyzwoita. Wiedzia�em, �e posiadam przede wszystkim talenty werbalne i koncepcyjne, a moje potrzeby koncentruj� si� g��wnie wok� poczucia bezpiecze�stwa i spokoju. Nie boj� si� ci�kiej pracy, by�em i jestem b�yskotliwy, towarzyski, rzutki, energiczny i otwarcie oportunistyczny, cho� mam nadziej�, �e nie oportunistycznie otwarty. Ale kiedy uczelnia wypu�ci�a mnie na wolno��, brakowa�o mi ogniskowej, centralnego punktu, p�aszczyzny odniesienia. �ycie wybiera nas. Mia�em zawsze dziwny dar niezwyk�ych przeczu�; stopniowo uczyni�em sobie z niego �rodek utrzymania. Pracowa�em kiedy� podczas wakacji jako ankieter na p� etatu. Kt�rego� dnia wyg�osi�em w biurze kilka przenikliwych uwag na temat pewnych prawid�owo�ci, jakie wykazywa�y nasze dane pierwotne, i szef zaproponowa� mi przygotowanie na nast�pny etap ankiety prognostycznego modelu pr�bkowania. Jest to program wskazuj�cy, jakie pytania nale�y zadawa�, aby uzyska� potrzebne informacje. Robota by�a ekscytuj�ca, a bieg�o��, jak� wykaza�em, przynios�a nagrod� memu ego. Wykorzysta�em szans�, gdy pewien wa�ny klient mojego pracodawcy poprosi�, �ebym zrezygnowa� z posady i ju� jako wolny strzelec zaj�� si� konsultingiem. Od tej chwili droga do mojej w�asnej firmy konsultingowej sta�a si� kwesti� kilku miesi�cy. Gdy pracowa�em w doradztwie i prognozach, wielu nie doinformowanych facet�w uwa�a�o mnie za ankietera. Nie, to ankieterzy pracowali dla mnie, wynajmowa�em ich ca�y pluton. Byli dla mnie tym, czym m�ynarze dla piekarza: oddzielali ziarno od plew, a ja produkowa�em siedmiowarstwowe torty. Moja praca wykracza�a daleko poza ankietowanie. Na podstawie pr�bek danych, zebranych za pomoc� zwyk�ych, quasi-naukowych metod, stawia�em daleko id�ce prognozy, wykonywa�em intuicyjne skoki, czyli - kr�tko m�wi�c - zgadywa�em, i to zgadywa�em dobrze. Robi�em na tym pieni�dze, ale odczuwa�em ponadto co� w rodzaju ekstazy. Kiedy stawa�em przed stosem pierwotnych pr�bek, na kt�rych mia�em oprze� jak�� powa�n� prognoz�, czu�em si� jak nurek skacz�cy z wysokiej ska�y w iskrz�cy b��kit morza w poszukiwaniu l�ni�cego, z�otego dublonu, skrytego w bia�ym piasku g��boko pod falami: wali�o mi serce, szumia�o w g�owie, a duch m�j doznawszy kwantowej podniety przechodzi� w wy�szy, zintensyfikowany stan energetyczny. Ekstaza. To, co robi�em, by�o skomplikowane i wielce specjalistyczne, cho� by� to tak�e rodzaj czar�w. P�awi�em si� w �rednich harmonicznych, sko�nych dodatnich i parametrach rozk�adu. Moje biuro stanowi�o labirynt monitor�w i wykres�w. Zmusza�em do pracy bateri� megakomputer�w przez dwadzie�cia cztery godziny na dob�, a to, co wygl�da�o jak zegarek na mojej prawej r�ce, by�o w istocie terminalem danych, kt�ry rzadko miewa� okazj� przestygn��. Ale skomplikowana matematyka i pot�na hollywoodzka technologia by�y jedynie aspektami przygotowawczej fazy mojej pracy, etapem gromadzenia informacji. IBM nie m�g� mi pom�c, gdy przychodzi�o do stawiania prognoz. Dokonywa�em tej sztuczki wy��cznie z pomoc� w�asnego umys�u, bez �adnej asysty. Stawa�em w strasznej samotno�ci na skraju ska�y, i chocia� sonar ukaza� mi ukszta�towanie dna oceanu, cho� najnowocze�niejsze transpondery General Electric zarejestrowa�y pr�dko�� p�ywu pr�du, temperatur� wody i wska�nik zm�tnienia, to w chwili ostatecznej realizacji by�em zupe�nie sam. Przymru�onymi oczami wpatrywa�em si� uwa�nie w wod� zginaj�c kolana, ko�ysz�c ramionami, wci�gaj�c powietrze do p�uc - czekaj�c, a� zaczn� widzie�, naprawd� widzie�, a gdy poczu�em wirowanie pod powiekami, nareszcie skaka�em, puszcza�em si� g�ow� w d� w faluj�ce morze w poszukiwaniu z�otego dublonu. Wystrzeliwa�em nagi, bezbronny i nieomylny ku memu celowi. Od wrze�nia 1997 roku do marca roku 2000, jeszcze dziewi�� miesi�cy temu, obsesyjnie pragn��em uczyni� Paula Quinna prezydentem Stan�w Zjednoczonych. Obsesja. To mocne s�owo. Pachnie Sacher-Masochem* [* Leopold Sacher-Masoch (1836-1895)- pisarz austriacki. Postacie jego utwor�w obsesyjnie d��� do odczuwania b�lu i cierpie� psychicznych.], Krafft-Ebingiem* [* Richard Krafft-Ebing (1840-1902) - niemiecki psychiatra, zajmowa� si� patologiami seksualnymi i hipnotyzmem.], rytualnym myciem r�k i gumow� bielizn�. A jednak s�dz�, �e trafnie okre�la m�j stosunek do Quinna i jego ambicji. Haig Mardikian przedstawi� mnie Quinnowi latem 1995 roku. Haig i ja chodzili�my razem do prywatnej szko�y - Dalton, 1980-82; du�o grali�my wtedy w koszyk�wk� - i odt�d byli�my w sta�ym kontakcie. Mardikian jest eleganckim prawnikiem o rysich oczach, mierz�cym prawie trzy metry wzrostu. Pragn�� mi�dzy innymi zosta� pierwszym prokuratorem generalnym Stan�w Zjednoczonych pochodzenia ormia�skiego, i by� mo�e zostanie. (By� mo�e? Jak mog� w to w�tpi�?) Pewnego skwarnego sierpniowego popo�udnia zadzwoni� do mnie z wiadomo�ci�: - Sarkisian urz�dza dzisiaj wielki ochlaj. Jeste� zaproszony. Gwarantuje, �e z tego przyj�cia wyniknie dla ciebie co� po�ytecznego. Sarkisian jest po�rednikiem w handlu nieruchomo�ciami i w�a�cicielem obu brzeg�w rzeki Hudson na odcinku sze�ciuset czy siedmiuset kilometr�w. - Kto jeszcze b�dzie? - spyta�em. - Opr�cz Ephrikiana, Missakiana, Hagopiana, Manoogiana, Garabediana i Boghosiana. - Berberian i Khatisian - odpar�. - Oraz... - Tu Mardikian wyrecytowa� wspania��, ol�niewaj�c� list� s�awnych nazwisk ze �wiata finans�w, polityki, przemys�u, nauki i sztuki. - ...i Paul Quinn - zako�czy�. Po�o�y� znacz�cy nacisk na to ostatnie nazwisko. - Czy powinienem go zna�? - Powiniene�, ale na razie pewnie jeszcze nie znasz. Obecnie jest przewodnicz�cym zgromadzenia ustawodawczego w Riverdale. To cz�owiek, kt�ry daleko zajdzie w �yciu publicznym. Nie mia�em specjalnej ochoty, �eby sp�dzi� sobotni wiecz�r s�uchaj�c jakiego� ambitnego, m�odego irlandzkiego polityka, wyk�adaj�cego swoje plany odnowy Galaktyki, ale z drugiej strony opracowywa�em ju� kiedy� kilka prognoz dla polityk�w i zarobi�em na tym pieni�dze, a Mardikian wiedzia� chyba, co jest dla mnie dobre. Nie mog�em si� ponadto oprze� li�cie zaproszonych os�b, a poza tym moja �ona sp�dza�a sierpie� w Oregonie jako go�� cierpi�cej chwilowo na niedobory personalne sze�cioosobowej grupy, i zdaje si�, �e snu�em z nadziej� marzenia o powrocie do domu tego wieczoru w towarzystwie jakiej� ognistej, ciemnow�osej Ormianki. - O kt�rej godzinie? - spyta�em. - O dziewi�tej - powiedzia� Mardikian. A zatem w drog� do Sarkisiana: potr�jny apartament na dachu dziewi��dziesi�ciopi�trowego, okr�g�ego wie�owca z onyksu i alabastru, wzniesionego z dala od brzegu na nawodnej platformie w pobli�u dzielnicy Lower West Side. Stra�nicy o twarzach bez wyrazu, kt�rzy r�wnie dobrze mogliby by� stworami z metalu i plastiku, potwierdzili moj� to�samo��, sprawdzili, czy nie mam broni i wpu�cili mnie do wn�trza. Powietrze w �rodku by�o b��kitn� mgie�k�. Nad wszystkim g�rowa� ostry, kwa�ny zapach sproszkowanych ko�ci: tego roku palili�my wapno z dodatkiem narkotyk�w. Ca�e mieszkanie okala�y owalne, krystaliczne okna, przypominaj�ce ogromne iluminatory. Widok z pokoi wychodz�cych na wsch�d zas�ania�y dwie monolityczne p�yty gmach�w World Trade Center, ale w innych pomieszczeniach Sarkisian zaprezentowa� nam przyzwoit�, dwustus�edemdziesi�ciostopniow� panoram� Zatoki Nowojorskiej, stanu New Jersey, autostrady West Side Expressway i chyba cz�ci stanu Pensylwania. Iluminatory by�y nieprzezroczyste tylko w jednym z ogromnych, klinowatych pokoi - przekona�em si� dlaczego, gdy wszed�em do s�siedniego klina i pod ostrym k�tem wyjrza�em na zewn�trz: ta �ciana wie�owca wychodzi�a na nie rozebrany jeszcze kikut Statuy Wolno�ci i Sarkisian najwyra�niej nie chcia�, �eby ten przygn�biaj�cy widok �le wp�yn�� na samopoczucie jego go�ci. (Pami�tajcie, �e dzia�o si� to w 1995 roku, w jednym z gwa�towniejszych okres�w tamtej dekady, i wspomnienie zamachu bombowego na Statu� Wolno�ci ci�gle jeszcze wytr�ca�o wszystkich z r�wnowagi.) Go�cie! Zgodnie z zapowiedzi� stanowili okaza�y r�j kontralt�w, astronaut�w, napastnik�w dru�yn futbolowych i przewodnicz�cych rozmaitych zarz�d�w. Stroje od wieczorowych po ekstrawaganckie, spodziewany pokaz piersi i genitali�w, cho� awangarda zaprezentowa�a pierwsze oznaki findesieclowej mi�o�ci do dyskrecji, kt�ra przewa�a obecnie, objawiaj�c si� w postaci wysokich ko�nierzyk�w i obcis�ych przepasek na w�osy. Sze�ciu m�czyzn i kilka kobiet nosi�o kostiumy duchownych. Przyby�o te� blisko pi�tnastu pseudogenera��w, tak g�sto poobwieszanych orderami, �e mogliby zawstydzi� niejednego afryka�skiego dyktatora. Wydawa�o mi si�, �e w pozbawionym plis, promiennozielonym kombinezonie i potr�jnym naszyjniku z banieczek wype�nionych gazem by�em ubrany z niejak� prostot�. Chocia� w mieszkaniu panowa� t�ok, przebieg przyj�cia nie by� bynajmniej bezkszta�tny, widzia�em bowiem o�miu lub dziesi�ciu postawnych, smag�ych, uprzejmych, bezpretensjonalnie odzianych m�czyzn - cz�onk�w wszechobecnej arme�skiej mafii Heiga Mardikiana - rozstawionych w salonie w r�wnej odleg�o�ci od siebie, jak pionki na szachownicy, jak s�upki bramek, jak s�upy telegraficzne. Zajmowali wyznaczone, z g�ry ustalone pozycje i pracowicie oferowali go�ciom papierosy oraz napoje, anonsowali uczestnik�w balu i kierowali ludzi ku tym, z kt�rymi ci mieliby ochot� nawi�za� znajomo��. Z �atwo�ci� da�em si� wci�gn�� w t� delikatn� sie�. Pozwoli�em mi�tosi� swoj� d�o� Arze Garabedianowi, Jasonowi Komurjianowi czy mo�e George�owi Missakianowi, a wszed�szy na orbit� znalaz�em si� na kursie kolizyjnym ze z�otow�os� kobiet� o s�onecznej twarzy, Autumn, kt�ra nie by�a Ormiank� i z kt�r� istotnie wr�ci�em do domu wiele godzin p�niej. Jednak na d�ugo przedtem, zanim Autumn i ja zdecydowali�my si� wyj�� razem, delikatnie przepychano mnie przez rotacyjny kr�g rozm�wc�w, jak w odbijanym ta�cu, podczas kt�rego: ... rozmawia�em z pewn� czarnosk�r�, inteligentn�, osza�amiaj�co pi�kn� i o p� metra wy�sz� ode mnie osob� p�ci przeciwnej, kt�ra zgodnie z moimi przypuszczeniami okaza�a si� by� Ilen� Mulamba, szefow� Sieci Czwartej; dzi�ki naszemu spotkaniu uzyska�em interesuj�cy kontrakt konsultingowy na opracowanie ich transmisji telewizyjnych, dokonywanych za pomoc� sygna��w dzielonych ze strefy etnicznej... ... �agodnie odrzuci�em swawolne zaloty radnego Ronalda Holbrechta, samozwa�czej tuby spo�eczno�ci homoseksualnej, pierwszego cz�owieka spoza Kalifornii, kt�ry zwyci�y� w wyborach przy poparciu Partii Homofil�w... ... natrafi�em na rozmow� pomi�dzy dwoma wysokimi, siwymi m�czyznami o wygl�dzie bankier�w, kt�rzy w rzeczywisto�ci okazali si� specjalistami od bioenergetyki z uniwersytet�w Bellevue i Columbia-Presbyterian, wymieniaj�cymi ploteczki na temat prowadzonych metod� sonopunktury aktualnych bada� nad ultrad�wi�kowym leczeniem zaawansowanych zwyrodnie� kostnych... ... wys�ucha�em przedstawiciela laboratori�w CBS, kt�ry opowiada� jakiemu� m�odzie�cowi o wy�upiastych oczach o wynalezionym w�a�nie przez tamtejszych uczonych wzmacniaczu charyzmy, pracuj�cym na zasadzie p�tli biologicznego sprz�enia zwrotnego... ... dowiedzia�em si�, �e m�odzieniec o wy�upiastych oczach to Lamont Friedman z Asgard Equities, owego z�owrogiego i szeroko rozga��zionego domu bankowego... ... pogaw�dzi�em sobie z Nolem Maclverem z Ekspedycji Ganimedesa, z Claudem Parksem z Patrolu Narkotycznego (przyni�s� sw�j molekularny saksofon i nie trzeba by�o go zach�ca�, �eby zagra�), z trzema gwiazdami zawodowej koszyk�wki i jakim� jaskrawo ubranym prawoskrzyd�owym, z organizatorem nowego administracyjnego zwi�zku prostytutek, municypalnym inspektorem dom�w publicznych, gromadk� nie najmodniej wystrojonych urz�dnik�w miejskich i z kustoszem Brookly�skiego Muzeum Sztuk Przelotnych, Mei-ling Pulvermacherem... ... spotka�em po raz pierwszy pe�nomocniczk� Wyznania Transgresji, drobn�, lecz przekonywaj�c� pann� Catalin� Yarber, kt�ra przyjecha�a w�a�nie z San Francisco i natychmiast pr�bowa�a mnie nawr�ci�, czemu przy pomocy mglistych wym�wek skutecznie si� opar�em... ... i pozna�em Paula Quinna. Tak, Quinn. Czasami budz� si� dr��cy i spocony z sennej powt�rki tego przyj�cia, na kt�rym widz� siebie niesionego przemo�nym pr�dem przez morze rozgadanych, s�awnych osobisto�ci ku z�otej, u�miechni�tej postaci Paula Quinna, czekaj�cego na mnie niczym Charybda z rozwart� paszcz� i b�yszcz�cymi oczami. Mia� wtedy trzydzie�ci cztery lata, o pi�� wi�cej ode mnie; barczysty niski, masywnie zbudowany blondyn o szeroko rozstawionych oczach, ciep�ym u�miechu, konserwatywnym gu�cie i twardym, m�skim u�cisku d�oni - przy powitaniu chwyta� nie tylko r�k�, lecz r�wnie� wewn�trzn� cz�� bicepsa, nawi�zuj�c kontakt wzrokowy z nieomal s�yszalnym trzaskiem i natychmiast doskonale porozumiewaj�c si� z partnerem. By�o to wszystko standardow� technik� polityczn�, z kt�r� niejednokrotnie spotyka�em si� wcze�niej, lecz nigdy przedtem nie by�a ona stosowana z podobn� si�� i intensywno�ci�. Quinn tak szybko i pewnie pokona� mi�dzyludzk� barier�, �e zacz��em podejrzewa�, i� nosi w uchu jedn� z tych wzmacniaj�cych charyzm� p�tli z CBS. Mardikian przedstawi� nas i Quinn bezzw�ocznie wstrzeli� si� we mnie m�wi�c: �Jest pan jednym z ludzi, kt�rych najbardziej pragn��em dzi� pozna�, i: �Prosz� m�wi� mi Paul�, i: �Chod�my w jakie� troch� spokojniejsze miejsce, Lew�; a ja wiedzia�em, �e jestem po prostu po mistrzowsku robiony w konia i mimo to pozwoli�em si� za�atwi�. Zaprowadzi� mnie do saloniku po�o�onego kilka pokoi na p�nocny zach�d od sali g��wnej. Gliniane, prekolumbijskie figurki, maski afryka�skie, pulsarowe ekrany, b�otniki - ciekawa mieszanina starych i nowych poj�� zdobnictwa wn�trz. Tapet� by� �New York Times�, rocznik bodaj�e 1980. - Niez�e przyj�cie - powiedzia� Quinn z u�miechem. Przelecia� szybko wzrokiem po li�cie go�ci, dziel�c si� ze mn� ch�opi�cym zachwytem, wywo�anym sw� obecno�ci� w�r�d tak znakomitych os�b. Potem zaw�zi� pole dzia�ania i zacz�� si� przygotowywa� do natarcia. By� dobrze poinformowany. Wszystko o mnie wiedzia� - gdzie chodzi�em do szko�y, jakie sko�czy�em studia, czym si� zajmuj�, gdzie mie�ci si� moje biuro. Zapyta�, czy przyszed�em z �on�: - Ma zdaj� si� na imi� Sundara? Jest Azjatk�? - Jej rodzina pochodzi z Indii. - Podobno jest pi�kna. - W tym miesi�cu bawi w Oregonie. - Mam nadziej�, �e b�d� jeszcze mia� okazj� j� pozna�. Mo�e zadzwoni� do ciebie, kiedy nast�pnym razem wybior� si� gdzie� w okolice Richmond? A w og�le jak ci si� mieszka na Staten Island* [* Staten Island - wyspa i jedna z pi�ciu wielkich dzielnic Nowego Jorku. Do 1975 roku obecna dzielnica Staten Island nosi�a nazw� Richmond.]? To te� ju� zna�em, ca�� t� Obr�bk�, skomputeryzowany umys� polityka w dzia�aniu, klik-klik-klik - trzaska�y w nim kryszta�ki mikrouk�adu, gdy tylko by�y potrzebne fakty, i podejrzewa�em nawet przez chwil�, �e jest czym� w rodzaju robota. Ale Quinn by� zbyt dobry, �eby by� nierzeczywistym. Z jednej strony przekazywa� mi wszystko, co mu o mnie powiedziano, i robi� to znakomicie, a z drugiej wyra�a� zdziwienie nad nies�ychanym nieumiarkowaniem swojego w�asnego szelmostwa, jakby pomrugiwa� do mnie w duchu i m�wi�: �Musz� troszeczk� przesadza�, Lew, takie jest moje zadanie w tej g�upiej grze�. Zauwa�y� te� chyba, i zaintrygowa�o go, �e by�em zar�wno rozbawiony, jak i zaskoczony jego zr�czno�ci�. By� dobry. Przera�aj�co dobry. M�j umys� zacz�� automatycznie prognozowa�, podsuwaj�c mi kilka nag��wk�w z �Timesa� o takiej mniej wi�cej tre�ci: QUINN, CZ�ONEK ZGROMADZENIA NA BRONXIE, WYST�PUJE PRZECIWKO OPӏNIENIOM W LIKWIDACJI SLUMS�W BURMISTRZ QUINN NAWO�UJE DO REFORMY STATUTU MIEJSKIEGO SENATOR QUINN TWIERDZI, �E JEGO CELEM JEST BIA�Y DOM QUINN PROWADZI NOWYCH DEMOKRAT�W DO OG�LNOKRAJOWEGO ZWYCI�STWA PODSUMOWANIE PIERWSZEJ KADENCJI PREZYDENTA QUINNA M�wi� i m�wi�, u�miechaj�c si� przez ca�y czas, utrzymuj�c ze mn� kontakt wzrokowy, wbijaj�c mnie na pal. Wypytywa� o m�j zaw�d, wyci�gn�� ze mnie moje przekonania polityczne i wy�o�y� mi swoje w�asne pogl�dy. �M�wi si�, �e masz najlepszy wska�nik niezawodno�ci na ca�ym P�nocnym Wschodzie... Ale za�o�� si�, �e nawet ty nie przewidzia�e� zab�jstwa Gottfrieda... Nie trzeba by� wielkim prorokiem, �eby wsp�czu� temu palantowi DiLaurenzio, kt�ry pr�buje kierowa� Rad� Miejsk� w takich czasach... Tym miastem nie mo�na rz�dzi�, nale�y nim manipulowa�... Czy jeste� tak�e niezadowolony z tej lipnej Ustawy o w�adzy dzielnicowej, jak ja?... Co my�lisz o projekcie Con Edisona* [*Con Edison - s�ynna ameryka�ska korporacja, zajmuj�ca si� elektryfikacj�, technologi� radiowo- telewizyjn� i energetyk�.] po��czenia Dwudziestej Trzeciej Ulicy?... Powiniene� zobaczy� blokowe schematy program�w, kt�re znaleziono w biurowym sejfie Gottfrieda...� Zgrabnie bada� grunt wsp�lnej p�aszczyzny naszej filozofii politycznej, cho� z pewno�ci� zdawa� sobie spraw�, �e podziela�em wi�kszo�� jego pogl�d�w. Je�eli bowiem wiedzia� o mnie a� tyle, to musia� s�ysze�, �e jestem cz�owiekiem Nowych Demokrat�w, stawia�em prognozy grupie Manifestu Dwudziestego Pierwszego Wieku oraz ich ksi��ce Ku prawdziwej ludzko�ci, i �e podobnie jak on ocenia�em kwestie wszelkich problem�w priorytetowych, reform i owej idiotycznej, puryta�skiej koncepcji, zmierzaj�cej do nadania moralno�ci mocy ustawy. Im d�u�ej rozmawiali�my, tym bardziej mnie fascynowa�. Zacz��em dokonywa� nie�mia�ych, niepokoj�cych por�wna� pomi�dzy Quinnem i niekt�rymi wielkimi politykami przesz�o�ci - Franklinem D. Rooseveltem, Rockefellerem, Johnsonem i pierwszym z Kennedych. Wszyscy oni posiadali t� ciep��, pi�kn�, sprzeczn� zdolno�� wygrywania rytua��w politycznego podboju i zarazem wskazywania swym nieco inteligentniejszym ofiarom, �e nikogo si� tu nie nabiera, �e wszyscy wiemy, i� chodzi jedynie o rytua�, �ale czy nie uwa�acie, �e jestem dobry w tej grze?� Ju� wtedy, tego pierwszego wieczoru w 1995 roku, kiedy Quinn by� tylko m�odym, nie znanym poza swoj� dzielnic� cz�onkiem zgromadzenia, widzia�em go wkraczaj�cego do historii obok Roosevelta i Johna F. Kennedy�ego. P�niej zacz��em stosowa� wznio�lejsze por�wnania pomi�dzy Quinnem i takimi osobisto�ciami jak Napoleon, Aleksander Wielki, czy nawet Jezus, a je�li z�ymacie si� s�ysz�c podobne brednie, to pami�tajcie, prosz�, �e jestem mistrzem sztuki stochastycznej, a m�j wzrok jest bystrzejszy ni� wasz. Quinn nie powiedzia� wtedy nic na temat swoich plan�w ubiegania si� o wy�szy urz�d. Kiedy wracali�my do reszty go�ci, stwierdzi� po prostu: �Jeszcze za wcze�nie, �ebym m�g� zacz�� kompletowa� zesp� wsp�pracownik�w. Ale gdy to nast�pi, upomn� si� o ciebie. Haig b�dzie z tob� w kontakcie�. - Co o nim my�lisz? - zapyta� Mardikian pi�� minut p�niej. - W 1998 roku b�dzie burmistrzem Nowego Jorku. - A potem? - Jak chcesz wiedzie� co� wi�cej, bracie, to skontaktuj si� z moim biurem i uzgodnij termin wizyty. Zap�acisz pi��dziesi�t za godzin� i powiem ci wszystko, co widz� w szklanej kuli. Haig tr�ci� mnie lekko w rami� i odszed� ze �miechem do go�ci. Dziesi�� minut p�niej pali�em fajk� ze z�otow�os� dam� imieniem Autumn. Autumn Hawkes, nowy, os�awiony sopran Metropolitan Opera. Porozumieli�my si� szybko co do reszty wieczoru jedynie wzrokiem, milcz�cym je�ykiem cia�a. Powiedzia�a, �e przysz�a na przyj�cie z Victorem Schottem (ponurym, m�odym, olbrzymim pruskim typem w upstrzonym orderami stroju wojskowym), kt�ry mia� tej zimy poprowadzi� jej rol� w operze Lulu, ale Schott najwyra�niej um�wi� si� z radnym Holbrechtem, i Autumn musia�a sobie radzi� sama. Radzi�a sobie. Nie zwiod�a mnie jednak w kwestii prawdziwego obiektu swojego zainteresowania, widzia�em bowiem, jak przez ca�y pok�j spogl�da �akomie na Paula Quinna i jak b�yszcz� jej oczy. Quinn przyszed� tu w interesach i nie usidli�aby go �adna kobieta. (Ani m�czyzna!) - Ciekawa jestem, czy umie �piewa� - powiedzia�a z zadum� Autumn. - Chcia�aby� wyst�pi� z nim w duecie? - By� Izold� dla jego Tristana. Turandot dla Kalafa. Aid� dla Radamesa. - Salome dla Jana Chrzciciela* [* Salome dla Jana Chrzciciela - aluzja do opery Salome (R. Strauss, O. Wilde). Wilde dokona� skandalizuj�cej interpretacji opowie�ci biblijnej o �w. Janie Chrzcicielu: Salome domaga�a si� �ci�cia �w. Jana, a g�ow� jego kaza�a przynie�� sobie na tacy, bowiem �w. Jan wzgardzi� jej zmys�ow� mi�o�ci�.]? - podsun��em. - Nie dra�nij si� ze mn�. - Podziwiasz jego pogl�dy polityczne? - Mog�abym, gdybym je zna�a. - Jest libera�em i przy zdrowych zmys�ach - powiedzia�em. - A zatem podziwiam jego pogl�dy polityczne. Uwa�am ponadto, �e jest obezw�adniaj�co m�ski i nies�ychanie przystojny. - Politycy na dorobku nie nadaj� si� podobno na kochank�w. Wzruszy�a ramionami. - Zas�yszane opinie nie robi� na mnie wra�enia. Popatrz� tylko na m�czyzn� - wystarczy mi jedno spojrzenie - i wiem od razu, czy si� nadaje, czy nie. - Dzi�kuj� - powiedzia�em. - Oszcz�d� sobie komplement�w. Czasami si� myl� - powiedzia�a z jadowit� s�odycz�. - Nie zawsze, ale czasami tak. - Ja te� si� czasem myl�. - Co do kobiet? - Co do wszystkiego. Jestem jasnowidzem. Przysz�o�� jest dla mnie otwart� ksi�g�. - Zdaje si�, �e nie �artujesz - powiedzia�a. - Nie. W ten spos�b zarabiam na �ycie. Prognozami. - Co widzisz w mojej przysz�o�ci? - zapyta�a na wp� nie�mia�o, na wp� szczerze. - Najbli�szej czy odleg�ej? - Jednej i drugiej. - W najbli�szej - powiedzia�em - noc szalonych hulanek i spokojny, poranny spacer w lekkim deszczu. W odleg�ej - triumf za triumfem, s�aw�, will� na Majorce, dwa rozwody i szcz�cie w jesieni �ycia. - Wi�c jeste� cyga�sk� wr�k�? Potrz�sn��em g�ow�. - Jestem tylko technikiem stochastycznym, o pani. Pos�a�a spojrzenie Quinnowi. - Co widzisz w przysz�o�ci dla niego? - Dla niego? Zostanie prezydentem. Co najmniej prezydentem. 7 Rankiem, kiedy trzymaj�c si� za r�ce spacerowali�my po zadrzewionych alejkach Sz�stego Kana�u Bezpiecze�stwa, pada� lekki deszcz. Tani sukces: s�ucham prognozy pogody, jak wszyscy. Autumn wyjecha�a na pr�by, sko�czy�o si� lato, Sundara wr�ci�a szcz�liwa i zm�czona z Oregonu, g�ow� zaprz�tali mi nowi klienci p�ac�cy sowite honoraria, i �ycie toczy�o si� dalej. Moje spotkanie z Paulem Quinnem nie mia�o bezpo�rednich nast�pstw, ale i tak ich nie oczekiwa�em. W politycznym �yciu Nowego Jorku wrza�o wtedy jak w kotle czarownic. Zaledwie kilka tygodni przed przyj�ciem u Sarkisiana jaki� niezadowolony bezrobotny podszed� do burmistrza Gottfrieda na balu Partii Liberalnej i usun�wszy z talerza zdumionego urz�dnika na wp� zjedzony grejpfrut, cisn�� na jego miejsce gram Ascenseura - nowego, francuskiego, politycznego materia�u wybuchowego. Wskutek jednej wspania�ej eksplozji odeszli w za�wiaty: Jego Wysoko��, zab�jca, czterech okr�gowych przewodnicz�cych i kelner. Spowodowa�o to pr�nie w�adzy w mie�cie. Wszyscy s�dzili, �e pot�ny burmistrz zostanie wybrany na cztery lub pi�� kolejnych kadencji, bo trwa�a dopiero druga, a� nagle zabrak�o niezwyci�onego Gottfrieda, jak gdyby B�g umar� pewnego niedzielnego poranka, kiedy kardyna� zaczyna� w�a�nie dzieli� chleb i wino. Nowy burmistrz, dawny przewodnicz�cy Rady Miejskiej, DiLaurenzio, by� kompletnym zerem: Gottfried, jak ka�dy prawdziwy dyktator, lubi� otacza� si� ugrzecznionymi, s�u�alczymi ba�wanami. By�o dla wszystkich rzecz� oczywist�, �e DiLaurenzio jest postaci� przej�ciow�, kt�r� ka�dy przeci�tnie silny kandydat usunie ze sceny w wyborach na burmistrza. A za kulisami czeka� ju� Quinn. Przez ca�� jesie� nie mia�em o nim ani od niego �adnych wiadomo�ci. Trwa�y prace cia� ustawodawczych i Quinn siedzia� za biurkiem w Albany* [* Albany - stolic� stanu Nowy Jork nie jest Nowy Jork, ale licz�ce 100 tys. mieszka�c�w miasto Albany. Tam mieszcz� si� w�adze stanowe, kontroluj�ce m.in. wydatki miejskie Nowego Jorku.], wiec dla nowojorczyk�w m�g�by r�wnie dobrze by� na Marsie. Znajomy, dziwaczny cyrk ruszy� w mie�cie pe�n� par�, tym bardziej, �e ze sceny zosta�a usuni�ta pot�na, freudowska si�a w osobie burmistrza Gottfrieda, Miejskiego Ojca Wszechmog�cego o ciemnych brwiach i d�ugim nosie, opiekuna s�abych i kastratora niesfornych. Milicja 125 Ulicy, nowy, samozwa�czy murzy�ski oddzia�, kt�ry przechwala� si� od miesi�cy, �e kupuje czo�gi w Syrii - zaprezentowa� na ha�a�liwej konferencji prasowej trzy opancerzone potwory, i wys�a� je nast�pnie z niszczycielsk� misj� przez Columbus Avenue na Hiszpa�ski Manhattan, gdzie podpalono cztery kwarta�y ulic i pozostawiano za sob� dziesi�tki zabitych. W pa�dzierniku, kiedy Czarni obchodzili Dzie� Marcusa Garveya* [* Marcus Garvey (1887-1940) - nacjonalistyczny przyw�dca murzy�ski. Zorganizowa� pierwszy powszechny ruch Murzyn�w w USA. Zosta� skazany na dwa lata wi�zienia i deportowany na Jamajk�.], Portoryka�czycy przypu�cili na Harlem atak komandos�w, dowodzonych osobi�cie przez dw�ch z ich trzech izraelskich pu�kownik�w. (Barrios wynaj�li Izraelczyk�w w celu szkolenia swoich �o�nierzy w 1994 roku, tu� po ratyfikacji antymurzy�skiego przymierza, zawartego pomi�dzy Portoryka�czykami i niedobitkami �ydowskiej ludno�ci miasta.) Komandosi w b�yskawicznym ataku wzd�u� Lenox Avenue nie tylko wysadzili w powietrze warsztaty wraz ze wszystkimi trzema czo�gami, lecz opr�nili tak�e pi�� sklep�w monopolowych i g��wne centrum komputerowe, podczas gdy ich si�y dywersyjne przekrad�y si� na zach�d, by zbombardowa� Apollo Theater. Kilka tygodni p�niej na terenie Elektrowni Termoj�drowej na Dwudziestej Trzeciej Ulicy Zachodniej mia�a miejsce strzelanina pomi�dzy ugrupowaniem zwolennik�w energii nuklearnej Jasne Miasta a antytermoj�drowcami Odpowiedzialni Obywatele Przeciwko Niekontrolowanej Technologii. Zlinczowano czterech stra�nik�w Con Edisona; �mier� ponios�o trzydziestu dw�ch demonstrant�w - dwudziestu jeden z JM i jedenastu z OOPNT, w tym po obu stronach wiele zaanga�owanych politycznie matek i nawet kilkoro niemowl�t. Sprawa wywo�a�a og�lne przera�enie, podnios�y si� g�osy oburzenia (nawet w Nowym Jorku mo�na wzbudzi� silne emocje strzelaj�c do dzieci podczas demonstracji), i burmistrz DiLaurenzio uzna�, �e nale�y powo�a� specjalistyczn� komisj� do ca�o�ciowego zbadania problemu wznoszenia elektrowni termoj�drowych w granicach miasta. Poniewa� w praktyce oznacza�o to zwyci�stwo OOPNT, grupa uderzeniowa JM zablokowa�a Ratusz Miejski i jako wyraz protestu rozpocz�a podk�adanie min w krzakach; ale demonstrant�w rozproszy� oddzia� powietrznej policji ogniem z helikoptera, za cen� kolejnych dziewi�ciu zabitych. Informacje na ten temat �Times� zamie�ci� na stronie dwudziestej si�dmej. Burmistrz DiLaurenzio zaapelowa� o �ad i porz�dek, przemawiaj�c z Zast�pczego Ratusza Miejskiego gdzie� na wschodnim Bronxie. Ustanowi� siedem takich urz�d�w w odleglejszych dzielnicach - zamieszka�ych g��wnie przez ludno�� pochodzenia w�oskiego - a ich dok�adna lokalizacja stanowi�a pilnie strze�on� tajemnic�. Jednak�e nikt w mie�cie nie zwraca� na burmistrza wi�kszej uwagi; po pierwsze, dlatego �e by� takim myd�kiem, po drugie - dlatego �e po usuni�ciu ze sceny politycznej z�owrogiego, ponurego Gauleitera Gottfrieda nast�pi�a w�r�d ludzi reakcja kompensacyjna. DiLaurenzio nafaszerowa� swoimi przyjaci�mi ca�� administracje, od komisarzy policji po hycli i inspektor�w czysto�ci powietrza, co - jak s�dz� - nie by�o pozbawione sensu, W�osi bowiem jako jedyni w mie�cie okazywali mu szacunek, cho� i tak tylko dlatego, �e wszyscy byli jego kuzynami albo siostrze�cami. Oznacza�o to jednak, �e polityczne poparcie burmistrza p�yn�o wy��cznie z jednego �r�d�a etnicznej mniejszo�ci, kt�ra kurczy�a si� codziennie coraz bardziej. (Nawet Ma�e W�ochy stopnia�y do czterech kwarta��w Mulberry Street, na ka�dej bocznej uliczce roi�o si� ju� od Chi�czyk�w, a nowe pokolenie paisanos* [* Paisanos (w�., �argon.) - rodacy, �nasi�.] pochowa�o si� bezpiecznie w Patchogue i New Rochelle* [* Patchogue, New Rochelle-osiedla po�o�one na peryferiach Nowego Jorku.].) Artyku� redakcyjny w �Wall Street Journal� sugerowa�, �eby zawiesi� nadchodz�ce wybory burmistrzowskie i wprowadzi� w Nowym Jorku administracj� wojskow� z zastosowaniem cordon sanitaire w celu uniemo�liwienia nowojorskiej zarazie rozprzestrzeniania si� na reszt� kraju. - My�l�, �e lepszym pomys�em by�yby si�y pokojowe ONZ - powiedzia�a Sundara. By� pocz�tek grudnia, noc pierwszej zimowej zadymki. - To nie jest miasto, to miejsce konfrontacji wszystkich etnicznych i rasowych uprzedze�, jakie naros�y w ci�gu ostatnich trzech tysi�cy lat. - Niezupe�nie - powiedzia�em. - Dawne urazy nie maj� tu nic do rzeczy. Hindusi i Pakista�czycy mieszkaj� razem w Nowym Jorku, a Turcy i Ormianie zak�adaj� sp�ki i otwieraj� restauracje. W tym mie�cie wymy�lamy nowe uprzedzenia. Nowy Jork jest niczym, je�li nie jest awangard�. Zrozumia�aby� to, gdyby� mieszka�a tutaj ca�e �ycie, jak ja. - Czuj� si� tak, jakbym mieszka�a w tym mie�cie ca�e �ycie. - Nie zostaje si� tubylcem po sze�ciu latach. - Sze�� lat w �rodku nieustaj�cej wojny partyzanckiej to d�u�ej ni� trzydzie�ci lat gdziekolwiek indziej - powiedzia�a. Oho. G�os mia�a rozbawiony, ale w jej ciemnych oczach ja�nia�y z�o�liwe iskierki. Prowokowa�a mnie, �ebym odparowa� cios, zaprzeczy�, rzuci� jej wyzwanie. Poczu�em, �e powietrze wok� mnie l�ni gor�czkowo. Zmierzali�my nagle ku rozmowie o nienawi�ci do Nowego Jorku. Dyskusje o tym zawsze nas dzieli�y, i wkr�tce pok��ciliby�my si� na serio. Tubylec mo�e nienawidzi� Nowego Jorku z mi�o�ci�; obcy - a moja Sundara zawsze b�dzie tu obca - wytwarza intensywn� i pot�n� energie odrzucaj�c to szalone miasto, w kt�rym zdecydowa� si� zamieszka�, nadyma si� i rozbudza w sobie mordercze instynkty w niepohamowanej w�ciek�o�ci. Chc�c unikn�� scysji powiedzia�em: - No to przenie�my si� do Arizony. - Hej, to s�owa z mojej roli! - Przepraszam. Pewnie pomyli�em postaci. Napi�cie znikn�o. - To naprawd� okropne miasto, Lew. - Wi�c jed� do Tucson. Zimy s� tam o wiele l�ejsze. Chcesz zapali�, kochana? - Tak, ale nie znowu te sproszkowane ko�ci. - Zwyczajn�, star�, prehistoryczn� traw�? - Tak - powiedzia�a. Si�gn��em po swoje zapasy. Atmosfera mi�dzy nami by�a kochaj�ca i czysta. �yli�my ze sob� od czterech lat i chocia� pojawia�y si� czasami jakie� dysonanse, to wci�� byli�my dla siebie najlepszymi przyjaci�mi. Kiedy skr�ca�em fajki, Sundara masowa�a mi mi�nie karku, domy�lnie uderzaj�c 28 napi�te miejsca i wyp�dzaj�c dwudziesty wiek z moich wi�zade� i kr�g�w. Jej rodzice pochodzili z Bombaju, ale ona urodzi�a si� w Los Angeles. Jej mi�kkie palce odgrywa�y parti� Radhy przede mn�, Kryszn�* [*Radhai Kryszna - wg mitologii indyjskiej pi�kna pasterka Radha by�a kochank� boga Kryszny.], jak gdyby Sundara zmieni�a si� w padmin* [*Padmini - kobieta lotos, w staro�ytnych Indiach najdoskonalszy typ kobiety.] hinduskiego �witu, kobiet� lotosu - kt�r� w istocie by�a - wprawion� mistrzowsko w erotycznych �astrach i sutrach; kszta�ci�a si� jednak sama i nie ko�czy�a �adnych tajnych akademii w Benares* [*Benares - �wi�te miasto indyjskie nad Gangesem, miejsce rytualnych k�pieli, cel masowych pielgrzymek, o�rodek tradycyjnej nauki hinduskiej.]. L�ki i traumatyczne niepokoje Nowego Jorku wydawa�y si� nieprzyzwoicie odleg�e, kiedy stali�my blisko siebie przy d�ugim, krystalicznym oknie, wpatruj�c si� w zimow�, ksi�ycow� noc i widz�c jedynie nasze w�asne odbicia - wysoki, jasnow�osy m�czyzna i szczup�a, ciemna kobieta, rami� przy ramieniu, rami� przy ramieniu, sprzymierzeni przeciwko mrokowi. W�a�ciwie �adne z nas nie uwa�a�o �ycia w mie�cie za ci�kie. Jako cz�onkowie zamo�nej mniejszo�ci, byli�my w znacznym stopniu izolowani od niebezpiecze�stw: pilnowani w domu, w �ci�le strze�onym wie�owcu mieszkalnym na wzg�rzu, os�aniani ekranami i labiryntami filtr�w podczas jazdy miejskimi kapsu�ami na Manhattan i chronieni w podobny spos�b w biurach. Je�li pragn�li�my pieszej, bezpo�redniej konfrontacji twarz� w twarz z miejsk� rzeczywisto�ci�, mogli�my j� mie� w ka�dej chwili, a je�li nie, to czujne serwouk�ady dba�y o to, �eby nie sta�a si� nam krzywda. Podawali�my sobie nawzajem papierosa, �agodnie pozwalaj�c palcom pie�ci� palce podczas ka�dej wymiany. Wydawa�a mi si� wtedy doskona�a, moja �ona, moja mi�o��, moje drugie ja, inteligentna i wdzi�czna, tajemnicza i egzotyczna, o wysokim czole, czarnogranatowych w�osach i twarzy jak ksi�yc w pe�ni - ale ksi�yc za�miony, zasnuty fioletowym cieniem; doskona�a kobieta lotosu i sutr, o delikatnej, g�adkiej sk�rze, l�ni�cych i pi�knych, wspaniale osadzonych, czerwonych w k�cikach oczach niczym oczy �ani, twardych, pe�nych i wzniesionych piersiach, smuk�ej szyi oraz prostym i pe�nym wdzi�ku nosie. Joni jak otwarty p�k lotosu, g�os niski i melodyjny jak g�os tropikalnego ptaka; moja nagroda, moja mi�o��, moja towarzyszka, moja obca �ona. W ci�gu nast�pnych dwunastu godzin mia�em wkroczy� na �cie�k� prowadz�c� do jej utraty i mo�e dlatego przygl�da�em si� jej owego �nie�nego wieczoru z takim nat�eniem, cho� nie wiedzia�em nic o tym, co si� stanie, nie wiedzia�em absolutnie nic. Ale powinienem wiedzie�. Delirycznie upaleni rozci�gn�li�my si� wygodnie na szorstkiej, zszytej z czerwono- ��tych kawa�k�w materia�u kanapie stoj�cej przed wielkim oknem. By�a pe�nia; zmro�ona bia�a latarnia zalewa�a miasto czystym, lodowym �wiat�em. Na dworze b�yszcza�y, wiruj�c pi�knie w podmuchach, p�atki �niegu. Mieli�my widok na po�yskliwe wie�owce w centrum Brooklynu, dok�adnie po przeciwnej stronie zatoki. Daleki? egzotyczny Brooklyn, najciemniejszy Brooklyn, Brooklyn czerwony od k��w i pazur�w. Co si� dzi� dzia�o w tej d�ungli nisko zabudowanych, niechlujnych ulic, za fasad� wysokich wzniesie� nadbrze�a? Okaleczenia, uduszenia, strzelaniny, zyski i straty? Podczas gdy my tulili�my do siebie nasze upalone marihuan� g�owy, w ciep�ym, szcz�liwym odosobnieniu, mniej uprzywilejowani mieszka�cy do�wiadczali prawdziwego Nowego Jorku w tej melancholijnej dzielnicy. �upieskie bandy siedmiolatk�w, nie zwa�aj�c na srogi �nieg, napada�y strudzone, powracaj�ce do dom�w wdowy na Flatbush Avenue. Ch�opcy uzbrojeni w palniki tlenowe rado�nie ci�li pr�ty lwich klatek w Zoo w Prospekt Parku, a rywalizuj�ce ze sob� gangi m�odocianych prostytutek, ubranych w ods�aniaj�ce uda barwne podkoszulki cieplne i aluminiowe diademy, odbywa�y swoje okrutne, conocne terytorialne walki na Gran