12486
Szczegóły |
Tytuł |
12486 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12486 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12486 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12486 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jan Strządała
NIEOBECNA NOC
PRZEZ NIEBIESKIE OKNO
Przez niebieskie okno
Spala się powietrze
jego niebieskie blizny jak okna
za którymi
całe łany kołyszące się w jaskrawym słońcu
czarny las podchodzi do gardła
jastrząb krąży wśród gorących piersi chmur
spala się dzień
jego złote palce oplatają kamień na kamieniu
wśród pachnących pokrzyw
niebo jest blisko ust
wchodzę przez niebieskie okno
prosto w twoje ramiona
powietrze pali się w moim sercu
niebo jest w moich dłoniach.
Styczeń 1996
5
Świerk pośród świerków
Kiedy wszedłem w ten ogród
w którym byłeś sam wśród swojej modlitwy
świerk pośród świerków
Kiedy wszedłem sam
właśnie cisza ułożyła się w gałęziach
i wypełniła śpiewem puste miejsca w powietrzu
Widziałem ptaki które przelatywały do raju
przez niewidzialne przełęcze i powracały pełne
śpiewu
Wspinałem się wśród drzew
i prowadziły mnie po twoich śladach
ich delikatne ręce
Wtedy poczułem że jestem w Tobie
pomiędzy Twoimi słowami
w ciszy wiecznej wypełniam
swoją modlitwę jak drzewo
jak ptak jak cisza.
10 Stycznia 1996
6
Wypełniałem rzekę
Właśnie wypełniałem rzekę po brzegi
nie miała jeszcze końca
nie miała swojego morza
nawet kamienie
nie stoczyły się
jeszcze do jej dna
Stałem w jaskrawym słońcu
z ciężką głową (pełną zakrętów wodospadów i leniwych toni)
jasna woda jak chmura płynęła
z rąk moich
obmywała żółty piasek
dotykała po raz pierwszy brzegów
i piękniała w strumień
co się boi
odległości
ale biegnie do niej
Nie wiedziałem
którędy brzegi się wywiodą
aż po horyzont
i dalej
aż do środka nieba
ziemia ułożyła się sama jak kochanka
nurt jak dłutem w jej ciało
wzdłuż cienia i światła
wchodził z pomrukiem rozkoszy
stawała się rzeka.
8
Stycznia 1996
7
Garść prochu
Z ziarenek piasku
z cienia błyskawic
z ciszy piorunów
wywodziłem kamień
był tylko garścią prochu
wiatr go niepokoił na mojej dłoni
chciał zniknąć zanim się urodził
bał się przeznaczenia
nie chciał spotkać Abla
pozwoliłem mu ukryć się w pokrzywach
znaleźli go bracia Kaina kiedy budowali swój dom.
9 Stycznia 1996
8
Rozmnażanie
Bardzo nie wiedziałem jak odgadnąć ziarno
było pełne szczelności
milczącej
było szlachetne
i jak mi się wydawało łaskawe
żadne ziarno
nie jest częścią
nie czeka na dopełnienie
pozwala na rozmnażanie czasu
nie boi się godzin ani sekund
ma swój czas
więc wydobyłem je z ciemności
z gęstego ognia
z mleczu
z iskry
wydałem je
na słońce
na deszcz
na ziemię
wyrosło sobą
słońcem
deszczem
i cieniem
spełniło ziemię.
11 Stycznia 1996
9
Możliwość kołysania
Dalej już nie mogłem sięgnąć
ta gałązka była zbyt daleko
pod niewidzialnym drzewem szukałem cienia
kołysała się nade mną
i cień się kołysał
była niewidzialna jak las za horyzontem
nie zauważyłem że miałem
zamknięte oczy
a gałązka kołysała się we mnie.
13 Stycznia 1996
10
Nad ciemną rzeką
Rysowałem na mokrym piasku drzewo
traciło liście
gałęzie były zbyt blisko wody
narysowałem je odwrotnie
traciło korzenie
coraz głębiej
aż podniosło się z kolan
stanęło na przeciw
rosło
rysowało w mokrym powietrzu
znaki
nie mogłem ich odczytać
aż wstało słońce
wszędzie rosły drzewa
poranne
las nad ciemną rzeką.
15 Stycznia 1996
11
Góra codzienna
Przyleciały do mnie
ptaki
pochyliły się
drzewa
rosły
kamienie
przytuliłem się do nich
przyjęły mnie bez wahania
patrzyliśmy w niebo
aż narodził się
głód góry
rysowały go ptaki ponad drzewami
w granatach i graniach
świeciły go
spocone skronie
słyszeliśmy oddychanie góry
w przepaściach
powietrza całe doliny
obrastały skałami
Wyniosła
się z chmury
ponad drzewa kamienie i ptaki
szliśmy do jej szczytu
aż do zmierzchu
sen zabrał nas do nieba
rano z ptakami odlecieliśmy
na równinę
Słońce co wieczór rysowało jej kształt na horyzoncie
był za każdym razem inny
kochaliśmy ją
i z pierwszym promieniem słońca
wspinaliśmy się na jej szczyt.
16 Stycznia 1996
12
Było tak jasno
Kiedy otworzyłem oczy w zieloność Twojej łąki
było tak jasno jak w pierwszym dniu stworzenia
Wszystkie trawy i zioła były przejrzyste i wesołe
Oczekiwały na Twoje przyjście
oczekiwały Twojego słowa
Jasna zieloność oddzieliła mnie od przeszłości
wszedłem w chłodne trawy z gorączką w dłoniach
z silnym postanowieniem przytulenia ziemi
z jej drzewami kamieniami i liśćmi
Moje serce było pełne krwi nowej jasnej
Słyszałem śpiewanie ptaka i spowiedź świerszcza
czułem jak skrzydła motyla dotykają powietrza
jak łaskoczą moją twarz otwartą na dzień
Czy widziałeś jak mówią
oczy, włosy, dłonie, uśmiechnięte twarze
jak mówią do siebie
jak opowiadają najciszej o miłości
Tak ugina się trawa od wiatru
i słońce od wody
i rzeka od brzegu
Tak staje się Ziemia od Nieba.
15 grudnia 1996
13
Mały chłopczyk
Położyłem się w trawie
zmęczony
dzień położył się obok mnie
wiatr przyniósł żywy zapach
kwiatów
a słońce otworzyło moje oczy na chmury kolorowe
trawa była taka zielona
jak niebieskie niebo
a droga przecinająca trawę
była jak usta
otwierała tajemnicę łąki
kiedy jej dotykałem
koleiny były miękkie
i gorące od słońca widziałem
ślady drobnych stóp na końcu
drogi
mały chłopczyk uciekał do domu
dzień potoczył się za horyzont.
4 Lutego 1996
14
Chmury płyną
Kiedy wśród trawy
otwieram niebo
chmury przesuwają się
albo ja płynę
Niebieskość dotyka mojej twarzy
albo ja w nią spadam
Ziemia gorączką szepcze mi do ucha
albo milczy chłodna
Ja - kłębek ciała
z tętnem w środku świata
modlę się.
2 maja 1997
15
II.
NIEOBECNA NOC
16
Otwarte okno
Kiedy otwieram okno
jasne powietrze uderza mi do głowy
przez zielone liście
widzę
kawałki niebieskiego nieba
Drzewo stoi oblane słońcem
ptaki zamilkły
na jedną chwilę
Tylko dzieci przekrzykują się
jak wróble
Dzień oddycha jasnością
nieprzerwaną.
15 kwietnia 1997
17
Jasne noce
Słońce w moich palcach
przesuwa czas
czerwona Venus nad horyzontem
ciemne świerki czeszą
błękitne czoło
Jest cicho jak w dolinie
moja twarz miękko wtula się w powietrze
otwieram oczy po drugiej stronie
księżyca
Widzę czerwoną krwinkę
wolno spada
w jasne jodły dni skąpych
A jednak gwiazdy istnieją na prawdę
dotykają mojej skóry
mówią do mnie
ich jasne słowa
zapalają stokrotki w trawie
A jednak słońce nie zawsze wschodzi
czasem zapomina się
i nocuje w kaczeńcach
Wtedy Jutrzenka w różowej pościeli
budzi w nas jasność.
16 Lutego 1996
18
Zwykły świt
Nie jestem senny
jestem daleko bliżej
sam
oderwany od kartki nocy
pełen
dotkliwie otwarty
bliski utraty
jestem
na jawie otwieram okna jasne
powietrze dotyka serca mówi
do mnie
przybliża świt zwykły.
21 Lutego 1996
19
Pobiegnijmy do lasu
Przechodzenie przez puste pole
jest dotykaniem jego duszy
przywoływaniem znaków
jest namawianiem jego serca
do bicia
Jest pokornym mierzeniem czasu
od miedzy do miedzy
Przechodzenie ziemi
jest dotykaniem nieba bosą stopą
Zaklinaniem przestrzeni
tęsknotą za nieskończonością
Pobiegnijmy do lasu przez łąkę
żeby nie być tak daleko
żeby poczuć bicie serca.
12 Kwietnia 1996
20
Przywoływanie ciepła
Odsłanianie nieba jest czystą łzą
słońcem wśród rozkołysanej trawy
jest jak dłoń
dotykająca twarzy
chmurą otwierającą oczy
Odsłanianie nieba jest przywoływaniem ciepła
niskim słońcem nad poręczą horyzontu
schodzeniem do ciepłego jeziora
Jest nieobecną nocą
znakiem pokoju
Zaproś mnie na spacer
zieloną łąką wśród błękitu i słońca
pokaż mi szybującego ptaka
obejmij ramieniem
Przytulmy się do wrzosu.
15 Września 1996
21
Dobry czas
Jeżeli przyjdzie do ciebie dzień
zmęczony wiatr przyniesie go
wieczorem
spójrz mu prosto w oczy
nie bój się że milczy
Mów do niego otwarcie
Musisz go oswoić
wieczór to dobry czas na rozmowę
Otworzy swoje godziny jak kartki
z sekund
poskładane słowa
kilka pełnych zdań
kilka pytań
wątpliwości już zaprzyjaźnione
Będzie się z tobą bawił
w pustych ogrodach
Zaśpiewaj mu to co lubisz
Będzie cię słuchał aż zaśnie
Będzie cię szukał
do dnia.
21 Października
1996
22
Odwiedziny
Dom który stał na końcu drogi
zamykał linię horyzontu
kropką
był pełen czerwonego dachu
Dzień który odchodził
wstąpił na chwilę przez szyby do środka
uśmiechnął się na podłodze
wesoło przymknął jedno oko
i za chwilę szarości wyszły z wszystkich kątów
Byłem gościem w ten wieczór
bo dom stał otworem
przyjaźnie skrzypiały deski
zapraszały poręcze
ściany łagodnie przylgnęły do ciszy.
21 listopada 1996 r.
23
Nie znam
Nie znam takiej ściany
słonecznej
na której cień
nie znalazł swojego miejsca
a kiedy po raz pierwszy słoneczny wiatr
dotknął jej skóry
obudziła się wśród powietrza
najpiękniejsza
Nie znam takiej nocy
która byłaby od cienia
ciemniejsza
biegnę przez słoneczne pole
do mojej ściany
czekam na mój cień
którego jeszcze nie znam.
23 listopada 1996 r.
24
Biegnę
Kawałki nieba połykam
biegnę w powietrzu niebieskim
w oczach drży ozimina
szron pali się
na horyzoncie
ostrzy się niebo
w płucach
i jestem tak blisko
ziemi
cielesny
z gorączką pod skórą
biegnę w powietrzu niebieskim
ziemia brązowa kołysze niebo
aż łamią się palce horyzontu.
5 grudnia 1996 r.
25
Wieczorna gonitwa
Drzewo i słońce dotykały chmury
kochające ptaki
pełne skrzydeł
przecinały niebo
przecinały ziemię
wobec cichego pejzażu
pokorniały
i spadały
w bruzdy najcieplejsze
Wiatr je przykrywał
szalonym szelestem
Stałem zdumiony
w różowym wieczorze
zapadały w ciemność
iskry złote
w czarnej kuli nieba zimne
iskry mroźne
spadały do nóg
jak jabłka z drzewa
Wystraszony zając spod miedzy
wyskoczył
i uciekał w czarną przepaść nocy
Zgubiłem dzień
w wieczornej gonitwie
oderwany z drzewa i słońca i chmury.
6 grudnia 1996
26
Szczęśliwe powietrze
Powietrze które dotyka szczytu
jest białe ze szczęścia
Świerk który rośnie na stoku
jest mocny jak wiatr
kamień
i jak deszcz czysty
Moje przychodzenie do nich
jest silne jak gorączka
Widzę jak jastrząb kołuje nad nami
zasłania słońce
i krąży
w białym powietrzu u szczytu
poluje na moje szczęście
spada jak kamień
i wtedy deszcz
oczyszcza
Słońce znów patrzy mi w oczy.
21 grudnia 1996
27
III.
LEŚNE OGRODY
28
Nie byłem sam
Kiedy po raz pierwszy przybiegłem pod
to niebo
ziemia była ciepła
wiatr właśnie ustał
a od kępy drzew oderwał się jastrząb i kołował
w majestacie chmur
w czarnej gotowości
bezszelestny
przyszyty do powietrza
morderca
Nie byłem sam
przybiegły ze mną wszystkie moje dziewczyny
od początku świata
były jeszcze piękniejsze
a ich delikatne ciała
mieszały się wzajemnie
odkrywając tajemnice
rozgrzane
świetlistą łąką
Tańczyły i otwierały słoneczne oczy
Jastrząb płonął w jeziorze nieba
by spaść
kroplą ognia.
7 sierpnia 1995
29
Szukam drogi
Między płonącym słońcem
i czarną kulą nocy
w niebieskie jasne dni
pełne czerwcowych łąk
błądzę
Szukam drogi
A tam las woła mnie zieloną ciemnością
Zioła pachną i płoną
razem ze słońcem.
2 czerwca 1997
30
Leśne jezioro
Kiedy przybiegłem do jeziora
słońce strzelało oczami
po konarach
odbijało się od tafli
tańczyło we mgle
leniwie odrywającej się od brzegów
Ryba właśnie odpłynęła w głębinę
żółty piasek mokry i miękki
milczał u moich stóp
ani śladu
Dzień wstawał cicho
nie chciał poruszyć tataraku
dzikie ptaki rozcinały lustro
bezszelestnie
Ten spokój jeziora lasu i nieba
wnikał w każdą moją tkankę
oswajał moje ciało
uczył mnie ciszy
czystej jak krople rosy
Tylko gdzieś we mnie
brudna kula gniewu
wypalała
czarne jeziora strachu
Kurczyło się moje oparzone serce
Skoczyłem w jasną milczącą wodę
zamknęła się za mną
jak spokój.
21 kwietnia 1997
31
Jasny strzelisty jesion samosiejka
Kiedy otwierasz ogród
jesteś jak motyl
pełen miłości
Kiedy wchodzisz w jego cień
otwierasz tajemnicę
cicho rosnących drzew
Kwiaty patrzą ci w oczy
z ufnością
Gałązki rozplatają swoje liście
a ty idziesz
Ścieżką zarosłą
do tego krzewu
który pamiętasz z dzieciństwa
Jest już drzewem
Więc mijasz nie poznając
więc błądzisz nie wiedząc
Pomiędzy jabłonią i gruszą
jasny strzelisty jesion samosiejka.
12 grudnia 1996 r.
32
Gałązka
Gałązka
śpiewająca wierzbowe tęsknoty
wycięta z powietrza
i deszczu
i słonka
przez czułe palce
chłopca z nad rzeki
zamieniona w instrument
jest pamięcią łąki.
7 grudnia 1996
33
Leśny motyl
Patrzyłem na zielone korony drzew
las stał na końcu pola wyprostowany
jakby miał odejść na wojnę
dzieliło nas powietrze
promienie słońca
i cisza ułożona w bruzdach
Patrzyłem z daleka na las
i przypominał mi dzieciństwo
wśród drzew, jałowców, ostrężyn
wiatr przyjacielski, otulający
Las przyciągał mnie swoim ciemnym światłem
obiecywał nienazwane energie
nazywał głosy ptaków po imieniu
i opowiadał jasne polany
Zbliżyłem się do lasu
i on otworzył swoją ciemność
zamienił mnie w motyla
jak promień
zabłądziłem w raju.
15 stycznia 1997
34
Niskie słońce
Przez białe ogrody zapalone śniegiem
ciemna iskra ptaka przemyka
po drutach mrozu
płyną w ciszy
rozmowy drzew śpiących i sny
i marzenia
Kolorowych liści owoców gałęzi korzeni
palą niewidzialne ogniki
w białych ogrodach
jasne nitki
jak babie lato w przymkniętych oczach zimy
drżą oniemiałe
złote od niskiego słońca
jasne anioły.
5 czerwca 1997
35
IV.
AŻ PO KOLANA
36
Pachnąca dziewczyna
W gorącym lesie porannym
na stoku pańskiej góry
ze szczytu której widać
Kalwarię Zebrzydowską
dziewczyna bosa w słońcu
zbiera jagody
Pięknieje od niej łąka
i dęby i brzozy
Granatowe jej oczy i usta
ciepłe i jasne jej włosy
Pachnąca jeszcze mlekiem
gorąca jeszcze od snu
śpiewa
i śpiew ten budzi
gałązki pełne rosy.
6 czerwca 1997
37
Pocałunek
Usta
dotykały nagrzanej skóry
jabłka
czerwone przecinki
nieba
zielone kontynenty
uciekały
palce otwierały się na skroniach chmur
złote węże gotowały się
do skoku
liście tańczyły i kwitły jeziora
cienie drzew pochylały się
coraz bliżej
nagrzanej ziemi
oczy sciemniały chmury pękły
deszcz
jak modlitwa
usta
jabłko
palcami dotknąłem błękitu
zapaliło się powietrze
wybuchły wszystkie jeziora
cienie drzew odleciały
do nieba.
12 kwietnia 1995
38
Góra
Stoję naprzeciw góry
jej las stromo wspina się do nieba
mierzę jej wielkość
na oko
to trzy godziny posłuszne
i gorące jak oddech
Pamiętam jej ostre kamienie
i lodowaty wiatr
Pamiętam jej ciepłe groty
i splątane korzenie
Jej energia wylewa się potokami
Ta góra jest jak kula
która wbiła się w moje serce
burzy moją krew
rozrywa słowa
dławi się powietrzem
Ta góra
spada
w przepaść
mojego ciała
aż do stóp.
7 stycznia 1997
39
Mrówka
Kołyszą się drzewa przy polnej drodze
przez gorący piasek mrówka niesie źdźbło
wracam do tego miejsca
gdzie po raz pierwszy widziałem gwiazdę
i słuchałem jak rośnie trawa
Wspinanie się
ścieżkami w górach
jest podobne przechodzeniu
przez ucho igielne
kiedy wejdziesz wyżej niż ostatnie
drzewa
Zobaczysz
dusze dróg i mrówek i gwiazd
i potoków cienie
wśród kamiennych łąk
będziesz stąpał lekko
po chmurach
aż dotkniesz cienkiej szyby nieba
i spadniesz w gorący piasek
polnej drogi.
7 marca 1997
40
Aż po kolana
Słoneczne krople w trawie
rozrzucone garściami
radosne
kaczeńce
majowe piekielniki
to spadanie
tańczenie
otwieranie okien nieba
budzenie ciepłego wiatru dotknięciem
promienia
czułość łąki
która cię zaprasza
żebyś wszedł w nią aż po kolana
aż po szepty
trawy
chłodne szczenięta chmur
i ciszy boskiej
trwanie wśród szumów wszechświata
żeby cię przeniknęły złote trawy
opuszczonej kuli słońca
aż do serca
do dna
do jądra
żebyś nie zgubił śladu
rozchylonej łąki wracając nad ranem.
15 maja 1995
41
Dziewczyny uległe
Słońce
od kamienia coraz ciemniejsze głosy
odlatują w wiecznym
płomieniu ptaków i motyli
bo nikt kamienia nie przytulił nie wyjął z lodowca
pękanie słyszę
od krawędzi nieba do czaszki zenitu
krew
księżyca
spływa
oniemiałe dziewczyny co uległe słońcu
w koniczynie zielonej śnią
kwiaty do wianka
a tu
piasek lodowiec i płomień
na bagnach
sypią im się do serca
góry piasku i wstydu.
Lampy białego śniegu
sen
ponad miarę niebieski i słony
czerwone latawce
uparcie się modlą do wiatru
szukają księżyca
w nim długie palce światła i nadziei.
3 marca 1995
42
Na srebrzystym polu
Kiedy doszedłem do twojej trawy
gorąca zieleń
błękitność
powietrza niewidzialne otwierały
ogarniały
paliły się
u moich kolan
klęczały
w ciszy w środku pól
w Tobie były
w gliniastej drodze słońcem wilgotnej
Zamknąłem oczy
stałeś jasny jak słup powietrza
przed zapaleniem
słowa
słońca krople czerwone
maki
rosa na trawie
i garść moich grzechów
czarny sporysz
na Twoim polu
w srebrzystym żyta łanie.
7 lipca 1995
43
Dotyk
Twoja naga
skóra topi śnieg
Twój krzyk ucieka
nieba dotykam
słońce pulsuje we krwi
konie rżą w stajni.
Nic nie mów
stań w słońcu
i zdejm suknię
prosto
do stóp
wiersza.
2 września 1995
44
Śnieg
Lodowiec jest wulkanem polarnym
gorącą tajemnicą białego niedźwiedzia
W białym miłosnym śniegu
idziemy do słońca
Lód jest zdziwioną wodą
zamarłą przez chwilę w lustrze powietrza
skupioną i pełną ciszy
Jest ukaraną kochanką
osuniętą od słońca w cień
bieguna
Pękają złote iskry
niebo jest blisko
biały niedźwiedź mruczy jak wulkan
Złoty strumień światła
jak twoja skóra gorący
zapala skrawek nocy.
29 sierpnia 1995
45
V.
ŚPIEWANIE PTAKA
46
Śpiewanie ptaka
Śpiewanie ptaka jest wycinaniem powietrza
wzdłuż słoi
karmieniem drzewa
rosą
i niepokojem
miłością wiatru
śpiewanie jest czystym lotem nad ciszą
jest ciemnością światła
źrenicą nieba
można przez nią zobaczyć
wesołego Pana Boga.
23 czerwca 1996
47
Stukają
Wróble nie muszą śpiewać
wystarczy że stukają
w okno
wróble wiedzą że okna przewodzą światło
a światło płynie do serca
i otwiera dni
pełne ziarna
kochają nas z prędkością światła.
25 czerwca 1996
48
Położyłem się w trawie
Położyłem się w trawie
i niebo dotknęło moich piersi
Zbliżyło się natychmiast tak
jakby czekało na moją zgodę
Położyłem się w niebie
i trawa otuliła moje biodra
tak cicho i gorąco
jak
słońce
I czułem jak Ziemia obraca się
w niebie
jak kochanka gdy kamień
jej ostry dotyka
I słyszałem jak płynie złota
krew przez ciemność
i zapala
niebieską
pajęczynę życia.
3 kwietnia 1995
49
Największa
Największa mała czułość
choć chwilkę zagubiona w trawie
nie doczeka się słońca przed dotknięciem
wiatru
nie pozwoli twoim palcom
uciec
od mojej skóry
urosną nam skrzydła i choć słońce już dawno
za lasem
w powietrzu jeszcze dużo miejsca na twoje śpiewanie.
21 października 1995
50
Kochałem to śpiewanie
Prześpiewałem kilka lat szczęśliwych
nad rzeką w słoneczne poranki
Kochałem to śpiewanie
kiedy budziła się łąka
Drzewa stały spokojne
i wtórowały mi szelestem
ziemia parowała snem
Śpiewałem całą doliną
rzeką i słońcem i łąką.
19 grudnia 1996
51
Wielkie oczy
Słyszę muzykę
słyszę słowa nie moje
cisza jest we mnie
nie słyszę Ciebie
Nie słyszę Boga
Tak śpiewa mój strach
Boję się
Mam wielkie oczy
widzę elektrony.
14 sierpnia 1995
52
Przypływ
Kiedy fala niesie
gorzką pianę
morze zapomina
o swej skończoności
uderza
we wszystkie strony
powietrze ustępuje
i wypełnia puste miejsca
niebo się mroczy
i zbliża
Łagodny piasek
gotuje się bez ognia
woda ziemia i niebo przemieszane z sobą
zagubione
w łoskocie próbują odnaleźć
drogę powrotną.
13 maja 1997
53
Ryba
Kiedy wyciągnęli sieć
ryba szamotała się
myliła powietrze z wodą
Wyjęli ją z oka
upadła w piasek
usta miała pełne krzyku
a jednak milczała
Wrzucili ją do wiadra
nie nalali wody
żeby nie utonęła
myśleli że umrze na żywo
Kiedy nieśli ją do stołu
była ciężka
Ryba zamieniła się w kamień
więc wrzucili go do rzeki
Teraz milczy na dnie razem z rybami.
19 grudnia 1996
54
VI.
KILKA WRON
55
Kilka wron
Przez szczelinę okna
widzę zamarznięte grzbiety dachów
drewniany dom
opiera się o zbocze wystraszoną ścianą
w jego wybitych szybach
płoną od mrozu białe ptaki
Dziewczyna zbiera sztywne prześcieradła
rumieniec w śnieżnym puchu
milczy
I na kasztanie krwawym
gdzie przymarłe palce jeszcze
trzymają trzy sczerniałe gwiazdy
kolczaste
pełne miłości
od drzewa i światła
gorące brązem i mrozem i latem
Kilka wron zatrzęsło
przeźroczystość świata
I granatem wybuchła ciemność
GROZNEGO BIHACZA.
15 Luty 1995
56
Dom zapala się od domu
Za ścianą białej kartki
w poprzek słowa
odwrócony palcami światła
do szyby
w nocy pełnej śpiewających dni
otwieram okno
I wysypują się słowa
jak kawałki rozbitego szkła
Milczy moja ulica
wsłuchuje się w odległy płacz domów
odbity od krwawych gwiazd
nad Sarajewem
Wojna
Domowa
Dom zapala się od domu
drzewo od drzewa
słowo od słowa
Piorun zła.
13 maja 1995
57
Strzelam
Nie mam już czasu
nad głową karabin jak miłość
gorący
jeszcze dymi
obok lasu komin jak oparzony palec
palą oczy
niewyspane tygodnie śmierci
kartki
nikt ich nie czyta
wiatr wystraszony zgubił się pod płotem
otwiera połamaną bramę
upadł jak kamień
wieje spaloną drogą
i chowa się w oczach płaczącego dziecka z za lasu
Nie mam już czasu
strzelam.
15 maja 1995
58
Złote ptaki Azji
Dreszcz jak chmura
spadł
różowy
fala tętna otwiera ciepłą twarz
pod powiekami plac niebiańskiego spokoju
gąsienicami zorany
chmurami żółtych motyli rozpalona ziemia
płacze
Chiński Mur skurczył się z bólu
Twoi synowie
Twoi synowie
złote ptaki Azji.
19 maja 1995
59
Tańczący z bólu syn
Dzień się pochylił ponad miarę
nie płakałaś
odjeżdżały te pociągi za późne
milkły ptaki po ogrodach
postarzałe
byłaś twarda jak łza
oniemiała
Noc oddaliła tory
lśniły w poświacie księżyca
puste
noc cię przygarnęła
do swojej czułej gęstości
i szłaś w tę ciemność naga
ogarnięta rozpaczą
matka zastrzelona
matka zabita
w środku świata
tańczący z bólu syn
jak kula
śpiewu pełna
przewracająca trawy kochanka
pszczoła
nic nie powstrzyma już wschodzącego słońca
światło w oczy otwarte
oczy martwe
w jasny dzień
mały Czeczen.
27 maja 1995
60
Studnia
Przez chwilę najbielszą
w jasnym prostokącie nieba
zobaczyłem
jak się potknął o kawałek światła
było już za późno
spadał
i tylko zacisnąłem powieki
myślałem że zatrzymam światło i złapie się kreski
bałem się
tego ułamka sekundy
ciszy wiecznej
i tępe uderzenie o poręcz balkonu
otworzyło mi oczy
nawet nie drgnął
upadł
i już nie żył
w jasną studnię nieba wystrzelił
wiatr porwał białą kartkę
i poniósł nad dachem.
Marzec 1995
61
Wiatr uliczny
Czasem biały śnieg ściemnia niebo
tak mocno
że
nocą wylatuje czarny ptak
słońca
i wypala oczodoły
w śpiących miastach
górach smutku
wypełniają je
błękitne oczy morza
śnieg w pustych gniazdach
topi ciemność
Widzę gorące plaże
ogień
i wiatr uliczny
który rozrzuca groby.
Kwiecień 1995
62
Śmiertelne litery
Małe są pola przez które przebiegają
niewielkie są drzewa
na których wiją gniazda
zimne są deszcze które opłakują
spalone pola i drzewa
obłoki
cienie
ptaki piekła
rozpalają małe ogniska w twoim sercu.
Kwiecień 1995
63
Za tobą
Zielone krzaki pełne białych oczu
na polnym cmentarzu
spoglądanie za siebie
Słońce właśnie zaróżowiło marmurowy krzyż
głogi pulsują wśród kolców i liści
ziemia zrównała z sobą wszystko
Pamiętasz
tyle lat już tu nie byliśmy
a cisza
przytulona do liści
ta sama
i Twoja smutna twarz.
2
Listopada 1996
64
Kartka
Moje dłonie obejmują kartkę
patrzę jak delikatnie milczą
Pusta kartka jest pełna
napiętej ciszy
jest jak wiosenna ziemia
jasna i drżąca
otwarta na słowo
Moje dłonie są cierpliwe
przywołują słowa z dalekich stron.
1 stycznia 1997
65
Jestem tu
Ja jestem tu ukryty
wśród liter
wystaje tylko mała
literka życia
kropka.
2 maja 1995
66