1248
Szczegóły |
Tytuł |
1248 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1248 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1248 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1248 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Poczet kr�l�w i ksi���t polskich
Redakcja naukowa: Andrzej Garlicki
"Czytelnik", Warszawa 1998. Wydanie VIII
Wst�p
Teksty sk�adaj�ce si� na t� ksi��k� publikowane by�y uprzednio w tygodniku "Kultura", kt�ry ukazywa� si� do grudnia 1981 r. Przez blisko dwa lata sylwetki kr�l�w i ksi���t polskich towarzyszy�y czytelnikom "Kultury" wywo�uj�c zainteresowanie przekraczaj�ce naj�mielsze nawet przewidywania. Si�gn�a do tego pomys�u i telewizja zapraszaj�c przed kamery historyk�w, by dyskutowali o dawnych w�adcach Polski. A r�wnocze�nie historia nauczana w szkole nie nale�y - �agodnie m�wi�c - do przedmiot�w lubianych przez uczni�w, szkolne podr�czniki historii nie stanowi� lektur, kt�re m�odzie� czyta z wypiekami na twarzy, a publicy�ci co pewien czas g�osz� zmierzch spo�ecznych zainteresowa� odleg�� przesz�o�ci� i bardzo przekonywaj�co uzasadniaj� tego przyczyny. A przecie� - pozornie wbrew logice - myl� si�.
Okazuje si� bowiem, �e zainteresowanie przesz�o�ci� - i to zar�wno t� blisk�, jak i t� nader odleg�� - jest bardzo du�e. Rzecz� socjologa jest wyja�nienie tego fenomenu. Historyk mo�e jedynie sugerowa� obszary, na kt�rych szuka� by nale�a�o odpowiedzi. A wi�c tradycja dw�ch prawie stuleci, gdy historia - wraz z literatur� - spe�nia�a rol� czynnika formuj�cego nowoczesny nar�d polski. Dotyczy�o to zar�wno okresu zabor�w, jak r�wnie� - cho� w inny oczywi�cie spos�b - i lat hitlerowskiej okupacji. Poszukiwano w przesz�o�ci odpowiedzi na pytania, �e z najtragiczniejszych do�wiadcze� potrafili�my przecie� podnie�� si� do dalszej egzystencji. Z jednej wi�c strony rozdrapywanie ran, by nie zaros�y b�on� pod�o�ci, z drugiej poszukiwanie tego, co �wieci�o jasnym �wiat�em w przesz�o�ci, co poni�onym i prze�ladowanym pozwala�o na dum� i nadziej�. Nie by�o to przypadkiem, �e dwie te postawy - charakterystyczne zar�wno
dla historyk�w, jak i odbiorc�w ich prac - wsp�istnia�y ze sob�. I cho� we wzajemnych polemikach niejedno ostre, a cz�sto nawet i krzywdz�ce, pada�o zdanie, to przecie� owa r�norodno�� my�li by�a w sumie zjawiskiem niew�tpliwie po�ytecznym.
Kto� kiedy� powiedzia�, �e ka�de pokolenie musi dokona� w�asnego rozrachunku z histori�, �e musi wytworzy� sobie w�asny spos�b ogl�du przesz�o�ci. Je�li s�d ten jest prawdziwy - a dotychczasowe do�wiadczenia wydaj� si� go potwierdza� - to znaczy, �e historia w sensie spo�ecznym nie stanie si� nigdy zespo�em prawd raz i na zawsze ustalonych, �e pozostanie �ywa i kontrowersyjna. Zar�wno w badaniach, jak i w spo�ecznej ich recepcji.
Laikowi mo�e wydawa� si� dziwne i pozbawione sensu, �e historycy powracaj� w swych badaniach do zagadnie� ju� dawniej naukowo opracowanych i opisanych. I to nawet w�wczas, gdy nie usprawiedliwiaj� tego nowe odkrycia �r�d�owe. Prace w ten spos�b powsta�e cz�sto s� nie mniej interesuj�ce i warto�ciowe ni� te dotycz�ce spraw dot�d nie znanych. Historyk bowiem odkrywa przesz�o�� r�wnie� drog� interpretacji fakt�w znanych, poprzez sformu�owanie nowych pyta�, poprzez odmienny spos�b szukania na nie odpowiedzi. Historyk tym r�ni si� od kronikarza, �e nie tylko ustala fakty, ale stara si� wyja�ni� ich przyczyny i skutki. O ile fakty z regu�y - cho� i tu bywaj� wyj�tki - nie budz� dyskusji, to owe rekonstrukcje przyczyn i skutk�w, czyli to w�a�nie, co jest rozumieniem przesz�o�ci, budz� i budzi� musz� spory i kontrowersje. Wida� to wyra�nie i w tej ksi��ce, gdy autorzy s�siaduj�cych ze sob� tekst�w cz�sto do�� znacznie r�ni� si� w interpretacji, czyli ocenie tych samych fakt�w. Widz� w tym jedn� z zalet tej ksi��ki. Pokazuje ona bowiem wzgl�dno�� ocen historycznych, zach�ca do intelektualnej refleksji. Owe sprzeczno�ci ocen mo�na by�o oczywi�cie usun�� w toku prac redakcyjnych, ale by�aby to z�a przys�uga oddana czytelnikowi. To, �e historia nie nale�y do przedmiot�w popularnych w szkole, wynika - jak si� wydaje - przede wszystkim z tego, �e w szkolnym wydaniu pozbawiona zosta�a wszelkiej dyskusyjno�ci, �e sk�ada si� z sumy dat i autorytatywnych ocen. Nie ma w niej miejsca na intelektualn� przygod�, na emocj� w�asnych pr�b stawiania pyta� i w�asnych na nie odpowiedzi. By� mo�e jest to wobec prze�adowania program�w szkolnych nieuniknione, ale tym bardziej potrzebna jest literatura historyczna nie zwi�zana szkolnymi rygorami.
Ta ksi��ka ma te w�a�nie ambicje. Nie mo�e ona zast�pi� podr�cznika szkolnego, mimo �e obejmuje ponad osiem stuleci naszej historii. W wielu sformu�owaniach r�ni si� od szkolnych podr�cznik�w. Czasami wynika to z tego, �e autorzy starali si� prezentowa� najnowsze wyniki bada�, czasami za� z tego, �e po prostu r�ni� si� w swych interpretacjach od autor�w podr�cznik�w. Nie tylko szkolnych - r�wnie� i uniwersyteckich.
By� czas, gdy pisanie o kr�lach i ksi���tach by�o metodologicznie podejrzane. W owej pierwszej dekadzie Polski Ludowej historiografia nasza podlega�a wielkim procesom przeobra�e� w metodzie badania i rozumienia przesz�o�ci. Rozpoczynano w�wczas studia nad dziejami klas i grup spo�ecznych, nad procesami ekonomicznymi i przejawami aktywno�ci mas pracuj�cych. Mimo uproszcze� i pomy�ek by� to przecie� okres owocny. Mo�e nie tyle przez konkretne dzie�a, co przez znaczne rozszerzenie problematyki badawczej, a przede wszystkim przez upowszechnienie metodologii marksistowskiej.
Lata nast�pne przynios�y zar�wno pog��bienie refleksji metodologicznej, jak i znaczn� ilo�� monografii, kt�re zdoby�y sobie trwa�e miejsce w kanonie podstawowych lektur historyka. Biografistyka by�a jednak w�r�d nich najs�abiej reprezentowana. Mo�e i dlatego, �e
jest to - wbrew pozorom - dziedzina bardzo trudna. Uprawianie jej wymaga przede wszystkim odpowiedzi na pytanie, jak� rol� odgrywa jednostka w procesie dziejowym. Odpowied� teoretyczna, og�lna nie nastr�cza wi�kszych trudno�ci. Rozw�j spo�eczny przebiega wed�ug pewnych og�lnych prawid�owo�ci. Ale potwierdzaj� si� one w d�ugich ci�gach czasowych. Dlatego te� bieg proces�w historycznych mo�e by� op�niony lub przyspieszony przez wiele czynnik�w. R�wnie� przez dzia�anie wybitnych postaci wyciskaj�cych swe pi�tno na historii. W sensie pozytywnym lub negatywnym.
Trudno�ci poczynaj� si� pi�trzy� w�wczas, gdy owe og�lne zasady usi�ujemy zastosowa� w praktyce. Gdy staramy si� ustali�, co w dzia�aniach danej postaci wynika�o z jej uwarunkowa�, z jej okre�lenia przez mo�liwo�ci i konieczno�ci, co za� by�o rezultatem w�asnej decyzji, w�asnego wp�ywu na bieg wydarze�. Innymi s�owy, gdy szukamy proporcji pomi�dzy tym, co obiektywne, i tym, co subiektywne.
Zrozumienie motywacji dzia�a� wymaga zrozumienia psychiki podejmuj�cego dzia�ania. Nie jest to �atwe nawet dla psychologa badaj�cego �ywego cz�owieka. C� dopiero, gdy od naszego bohatera dziel� nas setki lat. Jak�e �atwo w�wczas o modernizacj�, o przydawanie opisywanej postaci nieco zarchaizo-wanej dzisiejszej mentalno�ci. Modna ostatnio psychologia historyczna wci�� jeszcze raczej uzmys�awia skal� trudno�ci, ni� proponuje zadowalaj�ce rozwi�zania.
Teksty zawarte w tej ksi��ce s� dobr� ilustracj� wielorakich k�opot�w, kt�re rodzi bio-grafistyka. R�nie rozwi�zywali je autorzy. Owa r�norodno�� wynika�a i z odmienno�ci temperament�w badawczych, i z odmienno�ci materii, kt�r� poszczeg�lni autorzy si� zajmowali. Inne problemy rodzi� brak �r�de�, konieczno�� rekonstrukcji mozaiki, gdy zachowa�y si� jedynie jej fragmenty, inne - selekcja tego, co wa�ne, ze �r�de� obfito�ci. St�d te� niekt�re z tych tekst�w ukazuj� przede wszystkim warsztat historyka, spos�b analizy i krytyki �r�de�, gdy inne staraj� si� przedstawi� pe�ny portret bohatera.
Wszystkie jednak�e staraj� si� poprzez pryzmat opisywanej postaci ukaza� epok�. Cho� oczywi�cie i w tym wypadku spos�b prezentacji jest r�ny w r�nych tekstach.
Wyb�r postaci zgodny jest w zasadzie z "Pocztem kr�l�w i ksi���t polskich" Jana Matejki. Matejkowski poczet rozszerzony zosta� o tych ksi���t, kt�rych dokonania w jaki� spos�b charakterystyczne by�y dla epoki. Wydawa�o si� bowiem, �e rygorystyczne przestrzeganie zasady, �e interesuj� nas tylko kr�lowie i ci z ksi���t, kt�rzy pretendowali do zwierzchnictwa nad wi�cej ni� w�asn� dzielnic�, stanowi� b�dzie zb�dne ograniczenie. Jest to wi�c za�o�enie do�� dowolne, ale w zbiorze esej�w - a tym przecie� jest w rezultacie ta ksi��ka - usprawiedliwione.
Andrzej Garlicki
Do si�dmego wydania:
Mija dwadzie�cia lat od chwili, gdy w warszawskiej ,,Kulturze" zacz�y si� ukazywa� pierwsze teksty, kt�re nast�pnie z�o�y�y si� na wydan� w 1978 r. ksi��k�. Kolejne jej wydania osi�gn�y w sumie 375 tysi�cy egzemplarzy, co jest najlepszym chyba dowodem, �e zaintereso-
Warszawa 1996
wanie histori� jest du�o wi�ksze, ni� nam si� czasami wydaje.
W ci�gu tych dw�ch dziesi�cioleci wszystko w Polsce si� zmieni�o, a mimo to teksty zamieszczone w tej ksi��ce nie straci�y swej warto�ci. Mi�ej lektury wi�c.
A. G.
Grodzisko w Proboszczewicach
Benedykt Zientara
SIEMOWIT
LESTEK
SIEMOMYS�
A wi�c jednak byli!
Zmartwychwstali nieomal po d�ugim, zawzi�tym unicestwianiu przez sceptycznie i hi-perkrytycznie nastawion� cz�� historiografii. Od czasu powstania seminari�w historycznych na polskich od 1870/71 roku uniwersytetach w Krakowie i Lwowie jedna za drug� upada�y legendy, uwiecznione przez �redniowiecznych kronikarzy. Wykszta�ceni na niemieckich uniwersytetach przedstawiciele polskiej mediewis-tyki skrupulatnie analizowali zawarte w naszych kronikach wiadomo�ci i zestawiali je z obcymi �r�d�ami; badali mo�liwo�ci dotarcia do prawdy przez naszych kronikarzy i ich ch�� lub niech�� do pe�nego tej prawdy przekazania. Niewiele przekaz�w Galia i Kad�ubka mog�o si� osta� takiemu �ledztwu. W szczeg�lno�ci za� za "bajeczne" uznano wszystko, co Gali napisa� o przodkach Mieszka I. Mieszko jest - zdaniem owych badaczy - postaci� autentyczn�, bo imi� jego zapisa�y kroniki niemieckie i czeskie. O �adnym z jego przodk�w nie wspomina�y, a wi�c nie s� to postacie historyczne. W dodatku Gali spl�ta� je z bajk� o Popielu zjedzonym przez myszy - a wi�c opowiadanie jego warte jest tyle samo, co opowiadania Kad�ubka o walkach kolejnych Leszk�w z Aleksandrem Wielkim czy Cezarem.
W 1925 roku Aleksander Briickner, podsumowuj�c swe dawniejsze prace, pisa�: "U nas tradycji (historycznej na dworze ksi���cym - przyp. B.Z.) �adnej nie by�o [...]. Nikt nie wiedzia�, czyim synem by� pierwszy ksi���-chrze�-
cijanin (Mieszko - przyp. B.Z.), bo �historia� dopiero od niego zaczyna�a; gdzie na koniec nie tubylec-patriota, lecz obcy przyb��da, acz na podstawie informacji krajowej, dawne dzieje spisywa�".
Zadziwia tu przekonanie wielkiego polihis-tora, �e na dworze polskim nie by�o �adnej tradycji historycznej, zw�aszcza �e tu� obok pisze, i� Gali ,,przyb��da" spisywa� swe dzie�o "na podstawie informacji krajowej". Dlaczego informacja ta nie mog�aby obejmowa� wiadomo�ci o przodkach Mieszka?
Podobne stanowisko zajmowa� znakomity me-diewista Kazimierz Tymieniecki, kt�ry w 1928 roku pisa�: "Nie uzasadnione metodycznie jest traktowanie imion od Piasta a� do Siemomys�a jako os�b historycznych. A�eby na miano takie nie zas�ugiwali, wystarcza ta okoliczno��, �e �adne �r�d�o o nich nie wspomina. Historia pa�stwa polskiego rozpoczyna si� dopiero z Mieszkiem".
Ale je�eli tak, je�eli Mieszko jest pierwszym przedstawicielem dynastii, panuj�cym jednak na wielkim terytorium, to jak dosz�o do nag�ego powstania tego pa�stwa? I tu w luk�, stworzon� przez wyrugowanie przodk�w Mieszka, wcisn�a si� ,,hipoteza najazdu", ciesz�ca si� w pewnych okresach i kr�gach niema�ym powodzeniem, chocia� nie by�a w�a�ciwie oparta na �adnych podstawach �r�d�owych.
Hipoteza o powstaniu pa�stwa polskiego drog� najazdu obcych plemion i podboju przez nie miejscowej ludno�ci pojawia�a si� w Polsce do�� cz�sto od ko�ca XVIII wieku. W ten spos�b usi�owali historycy (m. in. W.A. Macie-jowski, A. Bielowski, K. Szajnocha, F. Pieko-si�ski) wyja�ni� pochodzenie r�nic stanowych w Polsce i genez� podda�stwa ch�op�w. Dwaj historycy niemieccy, O. Lambert Schulte (1915) i Robert Holtzmann (1918), wykorzystali odrzucenie historyczno�ci przodk�w Mieszka I przez znaczn� cz�� historiografii jako argument za powstaniem pa�stwa polskiego w drodze podboju. Mieszko nie mia� polskich przodk�w - poniewa� sam by� przybyszem. By� to mianowicie Normanin imieniem Dago lub Dagr, kt�ry ze sw� dru�yn�, podobnie jak Ru-ryk na Rusi, dokona� podboju plemion mi�dzy Odr� a Wis�� i za�o�y� tam pa�stwo. "Prawdziwe" imi� Mieszka wyprowadzili wspomniani uczeni z zaginionego (a zachowanego w streszczeniu w regestrach papieskich) dokumentu, w kt�rym Mieszko oddawa� pod koniec swego �ycia pa�stwo swe pod opiek� Stolicy Apostolskiej: w dokumencie tym Mieszko wyst�puje pod imieniem Dagome. Jest to zapewne, jak s�dzi Henryk �owmia�ski, imi� chrzestne Mieszka (Dagobert?), kt�rego ksi��� u�y� w korespondencji z papie�em zamiast potocznie u�ywanego imienia, aby zamanifestowa� sw� chrze�cija�sko��; natomiast nie ma powodu przypuszcza�, aby ksi���, znany w Europie pod s�owia�skim, poga�skim imieniem Mieszka, mia� w stosunkach z papiestwem u�ywa� r�wnie poga�skiego imienia skandynawskiego. Co prawda w�r�d zwolennik�w hipotezy najazdu pojawili si� i tacy, kt�rzy nawet imi� Mieszko uwa�ali za t�umaczenie nordyjskiego imienia Bj�rn (nied�wied�), poniewa� Mieszko - to zniekszta�cenie przezwiska Misko, pochodz�cego od poczciwego misia-nied�wiedzia.
Hipoteza Holtzmanna i Schultego, poparta autorytetem jednego z najbardziej wp�ywowych mediewist�w niemieckich okresu mi�dzywojennego, Alberta Brackmanna, zyska�a sobie wielkie powodzenie w kr�gach hitlerowskich, opieraj�cych m.in. na niej twierdzenie o braku pa�stwowotw�rczych zdolno�ci w�r�d S�owian oraz o specjalnych w tym wzgl�dzie talentach German�w. Ukaza�o si� sporo ksi��ek i moc artyku��w, w kt�rych liczni niemieccy historycy i archeologowie gorliwie zbierali materia�y, maj�ce z hipotezy stworzy� pewnik naukowy. Tym bardziej trzeba podkre�li� trze�we podej�cie takich uczonych, jak Adolf Hof-meister i Herbert Ludat, kt�rzy sceptycznie
10
y-(tm)y^y-
� ^: C^^P^^ �"ww* ^rft^Kwu �id^cewrwt.il <* t�(.�<yi'(it
^" niilm - 1A <"w tiUJlfp1"^"0^""^"1' fwil��f<iw.iw� i "^ auflfticw. ��r rt�rcil�iyt^r ufc� rryff im^u^ fhw- rMHT.wf
| L "l pduCCffilClfb.tITWy �4�tC-< irf�pl.lCl�ICCT1*f)<1CV-<^
1 ( r^tweritii-Lw.i.i-epflP"^1^"1^1^^*1*11^!*^!!-
<t' ' � . � i� ' �..* l t
ppeill�fref^w^ ay^fW'6-^w bCTt�eo�r<'�(rr/�n dmyin f e^mon-^wt' <|oil�.�l�wr ctiw ?C( � iuw:tMttff<{uwefc.w rnri�^^U*'<I"tli.il�<*r"-ciurc�efV"t' luxI<l.Ill<�f<:^ fr etflflttieuo&nMr^ri�i-�^ti^r^^^^yturcfl^wrtlti-u� i
fc^�filuf?' L- Iyxc�<lIofSflp(�/?��<'��rrr' pil.im(//-$r IJUIIM (�crrr ('mit.irrfMiH-BetItCiw.imntju^rrnirrKY-Mun'. n�^it'f(lirr .KrUi�U.tntP^cit*^*"^1 c^p^nl"^""
f^^eiifctmr va� a.mulirrutItTWA^�AOcelifTt*"^**'
�t �� � i *� �� � �
T
011
Fragment relacji tzw. Geografa Bawarskiego
oceniaj�c te wysi�ki, odrzucali hipotez� o nor-ma�skiej genezie pa�stwa polskiego jako nieuzasadnion�.
Hipoteza ta upad�a razem z lansuj�cym j� re�imem hitlerowskim. Ju� w czasie polemiki z ni�, prowadzonej energicznie w latach trzydziestych XX wieku przez polskich mediewis-t�w i archeolog�w, zacz�to ponownie przypatrywa� si� wymienionym przez Galia przodkom Mieszka I: istnienie ich by�o przecie� koronnym argumentem przeciwko hipotezie najazdu. Je�eli Mieszko by� synem Siemomys�a, to nie musia� przekszta�ca� si� w skandynawskiego Dagona ani Bj�rna, aby stworzy� pa�stwo polskie: on odziedziczy� to pa�stwo, zbudowane wysi�kiem trzech pokole� przodk�w.
W�r�d historyk�w polskich zawsze byli i tacy, kt�rzy wierzyli w historyczno�� relacji Galia. Jedni jakby nie�mia�o napomykali, �e jednak tradycja dworska mog�a zachowa� pami�� o imionach pierwszych ksi���t, drudzy g�osili otwarcie, �e ,,,Polska nie mog�a wyskoczy� jak Minerwa z g�owy Jowisza", i szukali w obcych �r�d�ach imion, przypominaj�cych pierwszych, rzekomo legendarnych, Piast�w. Od Micha�a Bobrzy�skiego i Stanis�awa Sm�ki przez Stanis�awa Zakrzewskiego i Romana Gr�deckiego a� po Zygmunta Wojciechowskiego i Henryka �owmia�skiego trwa�a tradycja obrony historyczno�ci Siemowita, Lestka i Siemomys�a. A jednak nawet ostateczne odrzucenie hipotezy najazdu nie przynios�o triumfu zagubionym tw�rcom pa�stwa polskiego. Obchodzili�my hucznie tysi�clecie tego pa�stwa w tysi�cz-
11
na rocznic� pierwszych wyst�pie� Mieszka I zapominaj�c, �e Joachim Lelewel ju� sto lat wcze�niej organizowa� jedno milenium, cho� obchody nie uda�y si� z powodu szykan w�adz pruskich.
Z ostatnim atakiem na wymykaj�cych si� unicestwieniu przodk�w Mieszka ruszy� Jerzy Dowiat (1968). Z w�a�ciw� sobie pomys�owo�ci� usun�� ich spo�r�d �miertelnik�w, rezerwuj�c im zaszczytn� emerytur�... w�r�d bog�w. Uzna� mianowicie, �e piastowska lista dynastyczna wywodzi ksi���t od b�stw, kt�rych chrze�cija�ski kronikarz sprowadzi� na ziemi� (czyli, wyra�aj�c si� naukowo, zeuhemeryzo-wa�). Podobnie skandynawskie listy kr�lewskie wywodz� si� od boga Odina (a wykorzystuj�cy je du�ski kronikarz Saxo Grammaticus zrobi� z Odina ub�stwionego przez ludzi bohatera). Tylko �e listy skandynawskie zawieraj� d�ugi wykaz pokole�, a piastowska - tylko trzy imiona.
Z wolna sceptycy trac� argumenty. Szeroko zakrojone wykopaliska archeologiczne w najstarszych o�rodkach pa�stwa polskiego - Gnie�nie i Poznaniu - wykaza�y ci�g�o�� rozwojow� od IX a nawet VIII wieku a� po wiek XI. Nie ma tu miejsca na �aden prze�om w po�owie X wieku. Mieszko musia� mie� poprzednik�w, bez wzgl�du na to, jak si� nazywali.
Ale dlaczego w�a�ciwie nie mieliby si� nazywa� tak, jak to przekaza� nam Gali Anonim? Dlaczego nie mieliby nosi� imion Siemowit, Lestek, Siemomys�? Przeciwko autentyczno�ci listy dynastycznej wysuni�to dwa g��wne argumenty: pierwszym jest splecenie tej listy z legendarnymi w�tkami o Popielu zjedzonym przez myszy i o Pia�cie nagrodzonym za go�cinno�� przez anio��w; s� one niew�tpliwie obcego pochodzenia; pierwszy wywodzi si� z Nadrenii (legenda o arcybiskupie Hattonie, zjedzonym przez myszy), drugi za� z francuskiej legendy o �w. Germanie (szczodrobliwo�� nagrodzona). Drugi argument, ju� przeze mnie wspomniany, stanowi rzekoma niemo�no�� przetrwania ustnej tradycji o pierwszych Piastach na dworze ich potomk�w w okresie od IX do pocz�tku XII wieku.
Rozpatruj�c pierwszy argument, stwierdzimy od razu, �e Gali wyra�nie oddziela opowie�� o Popielu i Pia�cie od relacji o panowaniu Siemowita, Lestka i Siemomys�a. Nie tu miejsce na analiz� samej opowie�ci o upadku poprzedniej dynastii; warto tylko przypomnie�, �e wed�ug Galia Piast nigdy nie by� sam ksi�ciem; pierwszym ksi�ciem nowej dynastii jest jego syn Siemowit. Dodajmy te� dla pikanterii, �e i Mieszko I (w przeciwie�stwie do swego ojca, dziada i pradziada) jest u Galia bohaterem legendy; wszak mia� by� od urodzenia niewidomy i przejrza� dopiero w si�dmym roku �ycia przy okazji postrzy�yn!
Przeczytajmy, co pisze Gali o przodkach Mieszka:
,,Siemowit tedy, osi�gn�wszy godno�� ksi���c�, m�odo�� sw� sp�dza� nie na rozkoszach i p�ochych rozrywkach, lecz oddaj�c si� wytrwa�ej pracy i s�u�bie rycerskiej zdoby� sobie rozg�os zacno�ci i zaszczytn� s�aw�, a granice swego ksi�stwa rozszerzy� dalej, ni� ktokolwiek przed nim. Po jego zgonie na jego miejsce wst�pi� syn jego Lestek, kt�ry czynami rycerskimi dor�wna� ojcu w zacno�ci i odwadze. Po �mierci Lestka nast�pi� Siemomys�, jego syn, kt�ry pami�� przodk�w potroi� zar�wno urodzeniem, jak godno�ci�". (T�umaczenie R. Gr�deckiego).
Nie ma tu �adnych legend ani fantazji, poza amplifikacjami, jakimi ch�tnie pos�ugiwali si� nie tylko �redniowieczni dziej opisowie, gdy brak�o im konkret�w; wszak i dzisiaj niejeden autor, gdy trudno mu napisa� co� o sytuacji ch�op�w w danym okresie, b�ka o "dokr�caniu �ruby ucisku feudalnego". Pa�stwo si� rozszerza�o - rozumowa� Gali - a wi�c ksi���ta, znani mu z listy, musieli by� energiczni i wojo-
12
wniczy. Przeto z dobr� wiar� przypisa� im dopiero co wspomniane cechy.
Jak nietrudno dostrzec, staram si� nie wyczyta� w tej li�cie dynastycznej zbyt wiele. Najwi�kszy z �yj�cych mediewist�w polskich, Henryk �owmia�ski, rozpatruj�c w pi�tym tomie swego dzie�a "Pocz�tki Polski" czasy pierwszych Piast�w, uzna� za mo�liwe bardziej intensywne wykorzystanie przekazu Galia. Zrozumia� on z niego, �e decyduj�ce fakty w zakresie terytorialnego rozszerzania pa�stwa Polan na inne ziemie p�niejszej Polski zasz�y za Siemowita i Lestka. Za czas�w Lestka pa�stwo Piast�w by�o ju� tak pot�ne, �e wiedziano o nim za granic�. Siemomys� wprawdzie "po-troi�" pami�� przodk�w ,,zar�wno urodzeniem (rzeczywi�cie mia� trzech syn�w - przyp. B.Z.) jak godno�ci�", ale terytorium w zasadzie nie rozszerzy�: zadanie to mia�o spa�� na jego dziedzica Mieszka.
Czytelnik zdziwi si� - o ile nie zna dzie�a �owmia�skiego - wiadomo�ci�, �e pa�stwo polskie by�o znane w Europie przed Mieszkiem. By�o znane - odpowiada �owmia�ski - ale oczywi�cie nie jako Polska: nazwa ta jako okre�lenie ca�o�ci pa�stwa ustali�a si� w�a�ciwie dopiero w XI wieku. Poprzednio rozmaicie j� okre�lano: raz jako Sclavini�, czyli S�owia�szczyzn�, raz jako ,,pa�stwo gnie�nie�skie";
czasem Mieszko I nosi� w relacjach tytu�,,kr�la P�nocy". Ot� w po�owie X wieku poddanych Piast�w okre�lano zdaniem �owmia�skiego najcz�ciej jako "ludzi Lestka": Lestk�w lub Lestkowic�w. Tak mo�na interpretowa� mieszkaj�cy nad Wis�� lud Litzike, wymieniony przez bizantyjskiego cesarza-literata Kon-stantyna Porfirogenet�, tak te� najpro�ciej wyt�umaczy� zwrot niemieckiego kronikarza Wi-dukinda, kt�ry podaje, �e Mieszkowi podlegali ,,S�owianie, zwani Licikaviki". Lestek Siemo-witowic musia� by� wobec tego wielk� indywidualno�ci�, skoro niewiele brakowa�o, aby�my wszyscy zostali do dzi� Lestkowicami.
G�owa drewnianego pos�gu z Jankowa ko�o Mogilna
Ale nawet gdyby�my nie ulegli tej frapuj�cej argumentacji i pozostali przy bardziej oszcz�dnej interpretacji tekstu Galia, to same imiona ksi���t w nim wyst�puj�ce mo�emy ju� dzi� z ca�ym spokojem uznawa� za autentyczne. Co wi�cej, ci�ar dowodu nale�y - w obecnym stanie rzeczy - przerzuci� na tych, kt�rzy kwestionuj� list�. Nie tylko imiona przodk�w Mieszka zna� Gali z tradycji dworskiej: z tej�e tradycji pochodzi�o te� wszystko, co wiedzia� o Mieszku I, i prawie wszystko, co wiedzia� o Chrobrym, dla rz�d�w kt�rego mia� bodaj tylko jedno �r�d�o pisane: zaginiony p�niej
13
"�ywot �w. Wojciecha". Gdyby�my nic nie wiedzieli o Mieszku ze �r�de� obcych, mo�na by kwestionowa� tak�e i jego istnienie.
Ju� od dawna wskazywano na przechowywanie w ustnej tradycji lud�w pierwotnych Afryki i Polinezji d�ugich list, wywodz�cych genealogi� naczelnik�w plemiennych. Co prawda, Kazimierz Tymieniecki �artowa� z szermuj�cych tym argumentem zwolennik�w autentyczno�ci listy piastowskiej, �e jest to miecz obosieczny, "gdy� zawierzaj�c �lepo tej pami�ci musieliby�my si� pogodzi� z pochodzeniem np. od wieloryba". Ale sytuacja si� zmieni�a, gdy zamiast tradycji prymitywnych plemion zacz�to analizowa� dawne afryka�skie organizmy pa�stwowe, zorganizowane stosunkowo wysoko, cho� nie posiadaj�ce spisanej tradycji.
Rozwini�te po ostatniej wojnie badania nad dawnymi pa�stwami Czarnej Afryki pozwoli�y historykom zmieni� zdanie na temat autentyczno�ci list dynastycznych. Tradycja ustna przechowa�a tam imiona nie trzech (jak w Polsce) czy o�miu (jak w Czechach), ale kilkudziesi�ciu
kolejno po sobie panuj�cych w�adc�w. Afryka�skie listy dynastyczne zgadzaj� si� na og� ze wzmiankami, pochodz�cymi ze �r�de� europejskich: brakuje w nich jedynie w�adc�w, uwa�anych za uzurpator�w, kt�rych celowo postanowiono wymaza� z ustnie przekazywanej historii. Co najwa�niejsze - zapami�tywaniem tradycji dynastycznej i jej przekazywaniem zajmowali si� w Afryce specjalnie do tego wyznaczeni funkcjonariusze, kt�rych badacze europejscy niezbyt zgrabnie nazywaj� "tradycjonalistami".
Specjalizacja i poczucie wa�no�ci sprawowanej funkcji przyczyni�y si� do udoskonalenia przez nich sposob�w zapami�tywania i przechowywania w pami�ci tekst�w, uk�adanych zazwyczaj w rytmiczny wiersz.
Jak w Afryce, tak i w Europie �rodkowej dbaj�ca o sw�j presti� dynastia musia�a kultywowa� pami�� o przodkach i zapewni� spos�b jej przekazywania. Badacze czescy na przyk�ad sk�onni s� widzie� w uk�adzie imion przekazanej przez kronikarza Kosmasa listy dynastii
Inkrustowany top�r wczesno�redniowieczny z Gubina
14
Przemy�lid�w w�a�nie wiersz rytmiczny. Na pewnym etapie dosz�o do utrwalenia listy przodk�w na pi�mie - z t� chwil� "specjali�ci od zapami�tywania" nie byli ju� potrzebni. Mo�e ju� Gali korzysta� z zapisu listy dynastycznej? W ka�dym razie list� t� nale�y dzi� uwa�a� za pe�noprawne �r�d�o historyczne. Nie mo�na bez dowod�w uznawa� za b�stwo Siemowita tylko dlatego, �e autentyczni bogowie (jak np. znany �wi�towit) mieli tak� sam� ko�c�wk� imienia. Nic dziwnego, �e nawet Ty-mieniecki w ostatnich pracach bardziej ostro�nie formu�owa� swe zdanie na temat pierwszych Piast�w. Dzi� w licznych monografiach oraz wydawnictwach podr�cznikowych i s�ownikowych Siemowit, Lestek i Siemomys� wymieniani s� ju� jako postacie historyczne.
Gdzie� w drugiej po�owie IX wieku, zapewne nie bez wp�ywu pot�nego w�wczas pa�stwa wielkomorawskiego, dosz�o w Gnie�nie do obalenia panuj�cej nad Polanami dynastii, kt�rej ostatnim przedstawicielem by� Popiel. Tron obj�� Siemowit, po nim Lestek i Siemomys�; rz�dy ich przypadaj� na drug� po�ow� IX i pierwsz� X wieku. W tym czasie pa�stwo Polan, obejmuj�ce dzisiejsz� Wielkopolsk� i Kujawy, rozszerzy�o si� na p�niejsze ziemie sieradzk� i ��czyck�. Mazowsze, ziemi� L�-dzian (Sandomierszczyzna), a mo�e pod koniec rz�d�w Siemomys�a tak�e na Ziemi� Lubusk�. Ta ostatnia zdobycz naruszy�a ju� stref� interes�w pa�stwa niemieckiego, rozszerzaj�cego swe zabory na ziemie mi�dzy �ab� a Odr�. Syn Siemomys�a stan�� wi�c wobec decyzji o znaczeniu prze�omowym. To, �e potrafi� je podj�� i zdo�a� stawi� czo�o wszystkim przeciwno�ciom losu, to, �e przez opanowanie �l�ska, Pomorza, a mo�e r�wnie� Ma�opolski zbli�y� obszar swego pa�stwa do terytorium, kt�re dzi� nazywamy Polsk�, zawdzi�cza� nie tylko swym talentom, ale w du�ej mierze organizacji stworzonej przez ojca, dziada i pradziada, kt�rym nale�y si� dobre miejsce w polskiej tradycji historycznej.
Grot /. �ob�wka wyk�adany br�zem i srebrem
Aleksander Gieysztor
MIESZKO I
Liczebnik przy jego imieniu ma podw�jn� wymow�. Przyszli bowiem po nim nast�pni Mieszkowie, w�r�d nich dwaj w�adcy ca�ej Polski, a potem nieco drobiazgu dzielnicowego. Po wt�re, zaczyna on nie tylko ich seri�, ale otwiera tak�e poczet monarch�w polskich. Jest pierwszym z tych, o kt�rym wiemy do�� du�o, potrafimy oceni� jego dzia�ania i rezultaty niepor�wnanie szerzej ni� jego poprzednik�w i dojrze� jego znaczenie jako w�adcy-zjedno-czyciela bardzo znacznej po�aci naszego kraju. Jak pisa� o nim w roku 1813 Joachim Lelewel:
"ju� mi�dzy S�owianami przemo�ny, wok� Warty i Wis�y, od Odry do najwschodniejszych Bugu zako��w, od Noteci do Pilicy, po cz�ci od morza ko�o uj�cia Wis�y, a mo�e i w zachodnich Odry stronach, obszerne posiad�o�ci trzymaj�cy, a przez to s�siad niemieckiej polityki, albo winien by� jej dzielnie si� zastawi�, albo jej ulec".
Imi� dosta� Mieszko wcale dla nas zagadkowe. Zauwa�ono trafnie, �e w jego rodzinie co drugi w�adca nosi imi� rozwini�te, a co drugi jakby skr�cone. Bo, w rzeczy samej, najpierw poczet imion w�a�ciwych, pe�nych, dostojnych i wr�ebnych: Siemowit (to najstarsza forma, nie Ziemowit), niby ten co panuje rodzinie;
Siemomys� (podobnie nie Ziemomys�), ten co nad jej zastanawia si� losem; wreszcie najstarszy syn Mieszka, Boles�aw, powi�kszyciel s�awy, kt�ry to imi� wzi�� po swoim czeskim dziadzie macierzystym. Ale ju� Cho�cisko brzmi wyra�nie przezwiskowe, zapewne od miot�y, podobnie jak Piast od piasta-t�uczka, a nie od piastuna, jak b�yskotliwie wywodzi� Tadeusz Wojciechowski. Imi� za� Lestka (zupe�nie p�no przemienione w Leszka) niesie sens I�ciwo-�ci, czyli przemy�lno�ci.
A Mieszko? Aby to imi� rozpozna�, wysuwano wiele przypuszcze�, z kt�rych najlepsze by�o to, kt�re upatrywa�o w nim posta� zdrobnia�� imion M�cis�awa lub Mies�awa czy nawet Miets�awa. Powstaje jednak obiekcja: brak takich rozwini�tych imion i dla Piasta z Cho�cis-kiem, i dla Lestka. A mo�e wi�c i Mieszko z nie znanych nam bli�ej powod�w, tkwi�cych w mentalno�ci �wczesnej, otrzyma� tylko przezwisko? Przezwisko zast�pcze, np. od miecha, mieszka, czy, jak Aleksander Briickner zak�ada�, od nied�wiedzia, w�wczas mied�wiedzia--miodojada, u�yte po to, aby pokry� jakie� tabu, utajon� nazw� w�a�ciw�, kt�r� co drugie pokolenie chowano w magiczny spos�b przed niepomy�lnym losem.
Mieszko nie by� natomiast pierwszym Piastem na stolcu gnie�nie�skim. Pochodzi� z kil-kupokoleniowej ju� dynastii ksi���cej, kt�ra skutecznie przechowywa�a �wiadomo�� swych pocz�tk�w. Rozk�adaj� si� one na bardzo d�ugi, wyd�u�ony wiek X. Je�li panowanie Mieszka obj�o lat bez ma�a czterdzie�ci w drugiej po�owie tego stulecia, to rz�dy jego przodk�w cofaj� si� a� do ostatniej �wierci wieku IX. Z ich rodowodu opowiadanego wsp�czesnym p�yn�a donios�a legitymizacja w�adzy zwierzchniej. By� wi�c ojciec Siemomys�, kt�ry wed�ug Galla-Anonima ,,pami�� przodk�w potroi� zar�wno urodzeniem jak godno�ci�"; posta� wi�c wybitna, acz przes�oni�ta grub� mg�� naszej niewiedzy szczeg�u. By� dziad Lestko, ksi��� tak znaczny, �e to jego imieniem nazywano czas jaki� mieszka�c�w rozleg�ego ju� kraju podleg�ych jego mieczowi, Lestkowic�w lub L�cikowic�w. By� wreszcie pradziad Siemowit, kt�ry doszed� do rz�d�w usun�wszy poprzedni� dynasti�. Dalej wstecz wspomnienia ludzi �yj�cych w pocz�tku XII wieku gmatwa�y si�. Za praszczura uznawano Piasta Cho-�cikowica, rolnika osiad�ego na podgrodziu
16
Denar Mieszka I (awers i rewers)
gnie�nie�skim. Cz�onk�w tej rodziny ksi���cej nigdy jednak w �redniowieczu Piastami nie nazywano. To porz�dkuj�cy pomys� historiografii nowo�ytnej, powsta�y najpierw na �l�sku, mo�e nawet w ko�cu XVI w., upowszechniony w wieku XVII i przej�ty przez Adama Naru-szewicza. Je�li dawniej odczuwano potrzeb� nazwy zbiorowej, to wystarcza�o miano domu ksi���t polskich, ,,pan�w przyrodzonych", jak to zapisa� ku nauce potomnych, a przestrodze �yj�cych wspomniany pisarz obcy, pouczony na dworze Boles�awa Krzywoustego, co i jak nale�a�o z dziej�w jego przodk�w przedstawi�.
Je�li los u�miecha� si� do Mieszka Siemomy-s�owica, to potrafi� on z niego w pe�ni korzysta�, a chwile zas�pione przeczekiwa� lub im przeciwdzia�a�. Cz�owiek sukcesu? Na pewno nie ci�g�ego, czasem wahiiwego, w ostatecznym rachunku sukcesu jednak nad podziw trwa�ego. Trudniej o nim m�wi� ni� o jego synu Boles�awie, kt�rego ekstrawertyczne cechy charakteru s� w tekstach i przekazanych przez nie czynach wcale czytelne, i to raczej w kontra�cie ni� w zgodzie z indywidualno�ci� jego ojca. Wspomniana tradycja dworska przekaza�a z dzieci�stwa Mieszka szczeg� niepochlebny, a wi�c wiarygodny, cho� ex post postarano si� go obja�nia� jako zdarzenie cudowne i zapowied� losu. Ot� Mieszko mia� by� przez lat siedem od swego urodzenia niewidomy, a przejrze� dopiero w czasie uczty postrzy�ynowej. Ta d�ugotrwa�o�� upo�ledzenia (powik�ania ja-gliczne?), jak mo�liwe jego skutki w psychice, np. w mechanizmach kontroli i obrony, pozostan� dla nas tajemnic�. Zapisy, jakimi rozporz�dzamy do biografii Mieszka, dotycz� g��wnie wojny i polityki. To nie bogactwo tekst�w p�niejszego �redniowiecza i nowo�ytno�ci europejskiej ani te� zdumiewaj�ca kopalnia pami�tnik�w japo�skich z wiek�w X i XI, niekiedy o zakroju Saint-Simona. Nasz� wiedz� o Mieszku budujemy z okruch�w, z nier�wnym powodzeniem, kt�re czasem staje si� nawet wi�kszym udzia�em powie�ciopisarza ni� nauki historycznej.
Nie oddamy jednak i tego Piasta we w�ada-
PoC7et kr�l�w..
17
& aasscyE -^Bi^siawt^-^aMa- p�aS-.
.;� ^ <^e^iE�'^aa & a�i: i-^^t�gi. ^ ^saac fet* <to l.^afaait.im ^K^rr
^ "'e�.-^aa-
A..ax;w�-A a�aT6: w. A^.^H
^C&"X�*;1M Rt�tl.'*** ai^JHWB
*�--A\WitWt-
(^tsw^^ieas^^jp^.^^-Rt^;
K dii- ' \ ,
3^ iS. �s.^^s-^y^^ JSKt- '^^ ^cwlft: "^tifr?
^ ifi1 ta-htseasn.)' �* sa;?e>^iW in,es^i" '.^ ?L
....�
Fragment "Rocznika �wi�tokrzyskiego starszego''
nie fikcji literackiej ani ikonograficznej, ale te� nie poprzestaniemy na traktowaniu go wy��cznie jako wyznacznika grupy mo�now�adczej lub tylko jako rzecznika jej zamierze� i interes�w. Rzecz jasna, �e pe�ni� t� rol� spo�eczn� jak ka�dy monarcha �wczesny, ale gra� j� �ywy cz�owiek, kt�rego charakter modelowa� owe zadania, kt�ry mia� sw�j w�asny los ludzki.
Kiedy si� urodzi�? Umieraj�c w roku 992 uchodzi� za cz�owieka starego. Termin senex w �wczesnej klasyfikacji wieku, gdy jego przeci�tna wynosi�a, jak dzi� w Trzecim �wiecie,
niewiele wy�ej ni� lat 25, m�g� obejmowa� zar�wno m�czyzn� po pi��dziesi�tce, jak starca. W latach sze��dziesi�tych X wieku Mieszko by� ju� w�adc� samodzielnym z podporz�dkowanymi sobie doros�ymi bra�mi, mia� wi�c zapewne lat oko�o trzydziestu. Urodzi� si� m�g� przeto w okolicy roku 930, ale mimo innych pomys��w niewiele tylko wcze�niej, najpewniej za� w Gnie�nie, jako �e w stolicy ksi��� �wczesny trzyma� zazwyczaj swe skarby i rodzin�.
�wczesne Gniezno - bardzo warowny, jak wiemy z wykopalisk, gr�d g��wny - by�o dla syn�w Siemomys�a szko�� polityczn�, kt�rej nie spos�b rozpatrywa� w kategoriach jakiego� prymitywizmu poj��, zachowa�, cel�w i �rodk�w dzia�ania. Od trzech co najmniej pokole� gromadzi� si� tu zas�b informacji wykraczaj�cych poza horyzont plemienny w stron� potrzeb wczesnego pa�stwa i takich metod pomna�ania autorytetu w�adzy, jakie kronikarz przypisa� Siemowitowi: ,,prac� i wojn�" - to polityczne i zbrojne oblicze monarchy. Od ostatniej tercji IX wieku nap�ywa�y do Gniezna bliskie, bo rodzime zachodnios�owia�skie wzory tworzenia organizacji politycznej wysokiego rz�du, mianowicie z Moraw, kt�rych s�awa prze�y�a ich za�amanie pod uderzeniem w�gierskim oko�o roku 905, skoro jednemu ze swych syn�w nada� Mieszko znakomite morawskie imi� dynastyczne �wi�tope�ka. Dosz�y wkr�tce wzory czeskie, ruskie i niemieckie obejmuj�c szerok� gam� dzia�a�: jak zdobywa� obszary s�siednie, jak podporz�dkowywa� ich starszyzn�, jak wzbudza� zainteresowanie g�ry spo�ecznej po�ytkami, kt�re p�yn�y nie tylko z ekspansji, ale i z udzia�u we w�adzy nad lud�mi, z jej agend skarbowych, s�dowych i ko�cielnych.
Jako� doko�a Gniezna i jego w�adc�w skupiali si� ci, kt�rych �r�d�a s�owia�skie - w�a�nie z Moraw wieku IX - nazywaj� bogatymi, wielmo�ymi gospodzinami, w�adykami ziemi. Inicjatywa nale�a�a zapewne do Polan, ale ju�
18
rozleg�o�� obszar�w poddanych panowaniu ich ksi���t poucza, �e potrafili oni dogadywa� si� z miejscowymi przyw�dcami, uzale�nia� ich cho�by tak jak w�ardcy czescy czynili ze swymi dependencjami politycznymi tak dalekimi od Pragi jak kraj nad g�rn� Wis��.
Mieszko dziedziczy� wi�c w�adz� gotow� i skupion� w r�ku monarchy. Obj�� te� terytorium rozleg�e, oko�o 200 ty�. kilometr�w kwadratowych, nier�wnego, rzecz jasna, zaludnienia i zagospodarowania. Spo�r�d wielkich plemion tej cz�ci S�owia�szczyzny nale�a�y do niego ziemie Polan nad doln� Wart�, Goplan nad g�rnym jej biegiem i nad Gop�em, Mazo-wszan nad doln� Bzur� i na prawym brzegu
Wis�y, a tak�e L�dzian sandomiersko-lubels-ko-przemyskich. Nadto - mo�e za Siemomys-�a - rozci�gni�to zwierzchnictwo na Pomorze, cho� bez Wolina. Zapewne u progu swego panowania pozyska� Mieszko tak�e Lubusz staj�c w ten spos�b na lewym brzegu Odry. Ta pierwsza Polska by�a wi�c Polsk� nizinn� oraz nadmorsk�, z wyj�ciem na wy�yny po�udnio-wo-wschodnie. �l�sk i Krak�w, a tak�e to, co le�a�o za Odr�, pozostawa�y jeszcze poza mo�liwo�ciami podboju, cho� nie horyzontem politycznym tych, co uczyli Mieszka rzemios�a monarszego.
Widnokr�g ten obejmowa� s�siad�w r�nym stopniem aktywno�ci. Je�li ma�e, rozdrobnione
Ruiny palatium i rotundy na Ostrowie Lednickim
19
-Odsrz 3J015[ '033I5[031UI3IU B{OIOSO^ I 13ZJBS30
3u(Xsiui afsuapJd o^Bf af OTUSOO ppireiniAO^
5[^JU3p{ 'U3ZOZSOJ Sq3p[Ef 3IUBMOpTM5[T(Z O Z03] 'OMpTUqOZ-I3tMZ O ir) 0{ZS 9IU OUMSd Wt 3IZBJ
uiApzB5[ yW �qoXu(XoB')9.idJ3iui M0iodo{i[ OJods 3(rqoMAM oo '"�I.IB�Y od ZB" 05[i^i a(B 'ninqX.n mu33B{d op o33T?[S(od BioSis5[ ^A\XzfeiMoqoz I urauono z "^G-1 zogai AIJBMPZ pfnn
�qoBqo3Z3 M B5[iuzsnfos oz3(Buz i ui3A\iSJBS33 z ipioAlA snp
-Olu ?B5[nzs :^uroA\pod B{Xq 'anizarar) M SBZOM
-OM B{pBdrz Tswy^ 'BfzXo9Q �o33i?[SJOiuod npo s^z o?[(/4 siu 'Avopo nJ^d srosszooupsf pio5iu
-SfelSO B(p A\05[pOJS felOS05[l�J3 fefBIMIZpTZ o3ail[
-S]0d ET05lS5[ ZSZJd 3l�IUgfepAA\ 3f3U3A\5[3SUO-5I
-35[ZEJOd feUp3r 3Z3ZS3f B5[ZS31p\[ V^Vi� Z3Zjd
ui^uozpoMop uii?[spd mo{is 3fefBpt?z i 'fe-ipo T'z
3UA\3dBZ /<UBJqod ^dn{ I5[pTA\" nui 3fefeJ3IZpXM
uBmqoi^ ji3]3 iMO?[zs9i]/\[ A\p3ZJd 1796 n5[OJ M
{idfelsAM BTU3imEJ; SUMSdBZ 0�3f 7 �PUO.ISr)
o�3iqEJ8JEm o�3pp3Turaiu zszJd feupMOMBJds
'Eiq^{0j I3S�ZO fsi fa{BO felOJlU05[ feUMXl5[E Z 5lS
oKzoi[ zai �Bisnp\[ �Moou3ZJ3iuiXzJds oSaf i '08
-3MO}JOd npOJg 0�3UZ3TOZ 'EUI(OYVV 019-IOdO Z 5lS ^J9pS 3Tl[S(Od AS9J3-)UI 3IZpg 'C3T5[SJOia
-odorapolpfz i5[^ii(od Biu^MonuAiuo5[ losouzo
-31U05[ Z {^5[IUXM UE{BTZp 3[3UnJ3I5[ ^ZSMJalj
�XopB{M Biu9iu[opzn r 5[BC TauzaAliiod lyBJg
-03� T f90feZ3Tq TU01Siq 3IUBMZi<M OMO OUMOJ
-BZ /(^Mop^oap TsMopoJpuKzp^n.n siusos fsus
-3ZOMO BU 313MOlp13Z �IS {BIUI tefclS5[ Ogsf 5[l!f
�f3A\05[S(bA\ I f3U^5[Sy ifOBZIUES
-JO oSsf o Mo^oSazozs zsi UTEII {AzoJrisop 'szs
-�5[SlMfeU <;96 n5[OJ 0{05(0 �IS nUI 0{13pAA\ 3T5[S(od OMISUBd '0�3I5[SJB3{nq I 0�3I5[S3Z3 'o33I:5pXzJ
-poqo �uzi 'qoi5[sunA\0(s A\')sui3d r3i5[sqBJr nu
-Bdzsi]-i z iA\05[iuzoJpod qoXuBUz 3p B{s[ "^Tqr{
-OJ ui3iirenre{q3M i Xqoo{/^ m fc(suEds5[3 qoi5[
-SUBTA\0{S MISUBd Znf qO^UBMOZIUB3JOZ B]p 3IM
-�ys�zozs feuoiqr{so 'aizpoqosA\ TU o�3T5[03iui3TU
PMISUBd 3(SUBdS5[9 T]BA\OZI(B3J I Z31 Ijatpod /(3
-SBS 3IAYOUBJ '^ZSfolUZBMfeu 3IS ^ZB5[0 'q3I5[SBS IIII'?[1SXZSM 3p3ZJd 'q015[03IUI3TU MOp13ISi?S 5[Sp
BZ3311T) Z U-IpH
-BU qoXJ015[ pOJSM 'Xp05[ZS9ZJd 3UOZ�IOi<MZ3ZJd
-9IU EU ofefe^lodBU 53oJp 5l EU B{ZS3A\ f3Z3
-13J T 'nfoJisn SfoBziuJapolU BU 5is ^{Xqopz ain B5[sqB{od EUzXz3zsumA\o{s iSEimo�B|\[ 'JKis i 8ng od smiaiz 'T?[zs3ip\[ msppizp z azJods M au
-MSdBZ 'OfeOBJl 'M03[BJ-^ od I 5[Sfe^ BU A\BJOp\[ 1 q03ZO Z 0{�U��IS n5[3IM X 3IA\0{Od M 3-IO')5[
'3T?[S3zo OMisurd o{Xq qoi?[surTA\0{soiupoqo
-BZ uonu9(d niuazaoupsr A\ ui3i5[iupOA\BZ(odsM
mXUZfMOd �UII5[SUBIAVO{S IUOOJOZM O^ZS�IZpM
-vz oupgfsiu 3JO:c?[ 'BMisu^d 3iA\opnq BU - fe8
-mp T' '^doJng f3TOpoq3Bz i r3iupoqoTZ-OAVomp
-n{od �UOJIS A\ 05[(Xi qoAuozpBA\OJd 'qoAzazaid
-n} q3BAVi3JdXM qoi5[9[Bp oofefBMSilnnpz BU i(izp
-�ds moain}S �MO{od fezsMJSid XzJOi5[ 'AzJS�y^ q3izp3is va}'s[3vd.m's[ uiai5[n{ ^7 �uii5[snJ uraM
-ISUEd UI^OfersIUZ�IOd Z OMIZpSISfeS 5TS 0{13A\OS
-;<J n�[3TA\ x AMO{od po (bzofUT 01 'il"suBds5[3 rq
-90 i�EMn o�3Upo3 TUB 'muazoJgBZ ogauz^Mod
IUB �lMOUBIS 3IU AoOU{Od VU 3I5[SnJd EUOIUI3{d
ciln. cuitsK wawcie antt(T& wmm^tynai �^fiM!^ Cic l�gu; ift? caa?i^aimi<mJ'U^W5p>al4tii.^^
ul*<? t^wio fi4>]^e^v.y JOagw ittbpc.7<w<r TUtrcc T^Uij e<y- wiCicA. 'smwcfl^iuiiif Iow WG
^^- ^ J^
mlUurttttC ciwMti? tron. ^p�- ^ ft^ineftie l^yiim CIA p^m^ w^fulsytn^ tRal?<�aBi�cs^c' uwir apw<?Uf&t<i^waw' fin^pm^^e'. u�>m
^^
locu fl&r ruflt.Tfiiw tu<tr gcmi^enor 14^5 uwcefC, ^ -ruf^A^fluw o^�cit-,tectr ft?�u a.^aUlmiwe-.?^ roA al emum i�f^p Icm iwi're 7Afine wil^-e- wctt;^ c�^?wc .�?<^w (iiiceut^ iiy^otftuw b^em. 1^'ip^w
nTciu.iRtt? fclune^ic'. y j te' uUo wwulo ewwo */ , <"�. �
Jeden z przekaz�w regestu dokumentu zwanego "Dagome iudex"
kojono danin� z tak okre�lonego obszaru, za- mika saskiego na us�ugach Wolinian. Utrwale-pewne stanowi�cego jedn� trzeci� pa�stwa nie si� Mieszka u uj�cia Odry nast�pi�o w kon-Mieszkowego, czyli trzecizn�, powszechnie flikcie zbrojnym z margrabi� Hodonem, kt�ry wtedy stosowanym podzia�em dochod�w, pr�bowa� zahamowa� ekspansj� polsk�, jed-Drugi uk�ad, bodaj dok�adnie r�wnoczesny, nak w bitwie pod Cedyni� 24 czerwca 972 roku otworzy� perspektyw� pe�nego w��czenia si� do poni�s� kl�sk� z r�k Mieszka i jego brata Czci-Europy chrze�cija�skiej z polityczn� pomoc� bora. W czasie pertraktacji w Kwedlinburgu czesk�, potrzebn� tak�e i w p�aszczy�nie wojs- na Wielkanoc nast�pnego roku, mimo zrozu-kowej. mia�ego nacisku cesarskiego nie s�ycha�, aby
Rok p�niej "Dobrawa przybywa do Miesz- Mieszko mia� zrezygnowa� z Wolina; zadowo-ka", jak zapisa� polski rocznik dworski, w ro- �ono si� ze strony niemieckiej wzi�ciem jako ku kolejnym ,,Mieszko ksi��� chrzci si�", a je- zak�adnika siedmioletniego Boles�awa Miesz-szcze w nast�pnym posi�ki czeskie umo�liwiaj� kowica, zreszt� na bardzo kr�tko. Inicjatywa zlikwidowanie Wichmana, uci��liwego awantu- polityczna, jak wynika z toku zdarze�, pozos-
21
tawa�a nadal w r�ku ksi�cia gnie�nie�skiego. Nast�pny cesarz, Otto II, w roku 979 przedsi�wzi�� wypraw� na Mieszka, aby go ukara� za poparcie udzielone przeze� opozycji bawarskiej i za wzi�cie wielu je�c�w z ziem cesarskich. Sko�czy�o si� na uk�adzie pokojowym przypiecz�towanym, nast�pnym po �mierci Dobrawy, ma��e�stwem Mieszka z Od�, c�rk� jednego z margrabi�w, kt�r� "dla zbawienia ojczyzny i utwierdzenia koniecznego pokoju" trzeba by�o zabra� z klasztoru, gdzie by�a zakonnic�. Mieszko za� sw�j, jak wida�, chwiejny dot�d sojusz z cesarzem umocni� uznaniem si� za wasala, cho� Polska - w odr�nieniu od Czech - nie wesz�a w sk�ad Cesarstwa. Po kr�tkim wahaniu, po kt�rej stronie stan�� w kolejnej walce o tron niemiecki, Mieszko wybra� drog� lojalizmu, udzielaj�c pomocy regencji ma�oletniego Ottona III; roczniki saskie zapisa�y w 986 roku z uznaniem jego liczne dary dla kr�lewskiego ch�opca; znalaz� si� w�r�d nich wielb��d powi�kszaj�c zwierzyniec egzotyczny w�adcy, jako �wiadek kontakt�w handlowych pa�stwa polskiego. Jednocze�nie Mieszko pomy�la� o zwi�zaniu si� z Brykiem kr�lem szwedzkim wydaj�c za� swoj� c�rk�.
Dojrzewa� w tym wszystkim drugi kierunek dzia�ania, dla kt�rego stawa�o si� niezb�dne odwr�cenie sojusz�w. Wiemy, �e Praga ubieg�a Gniezno w jednoczeniu Polski po�udniowej, z kt�rej tylko l�dzia�ska cz�� po�udniowo--wschodnia przypad�a ksi���tom polskim. A i tu nast�pi�a w roku 981 powa�na wyrwa:
"szed� W�odzimierz ku Lachom i zaj�� grody ich Przemy�l, Czerwie� i inne grody"; w istocie Rusi przypad�y grody nad Bugiem, natomiast Przemy�l pozostawa� jeszcze w XI wieku w pa�stwie polskim. Istotniejsze by�y losy ziem �l�skiej i krakowskiej podleg�ych zwierzchnictwu czeskiemu i czeskiej organizacji ko�cielnej. Doko�czenia budowy Polski mo�na by�o dokona� tylko drog� usuni�cia tej dominacji. W roku 990 wybuch�a dotkliwa dla obu stron wojna, w�adca czeski, Boles�aw II, utraci�,,kr�lestwo (tzn. kraj - przyp. A. G.) mu zabrane", i wiele wskazuje na to, �e by� nim �l�sk. A co z Krakowem?
Wiele o to toczono w nauce spor�w, i nie ma widok�w, aby ucich�y. Jak na wielu polach humanistyki, tak te� w historii nie ma w�a�ciwie szans udowodnienia hipotezy, natomiast istniej� sposoby obalenia poprzedniej i wysuni�cia nowej, kt�ra ostoi si� do czasu podobnej udanej pr�by jej zast�pienia. Ot� w kontrowersjach na temat czeskiego Krakowa i polskiego w nim w�adztwa - oczywistego dopiero w roku 1000, gdy ustanowiono tam biskupstwo zwi�zane z Gnieznem - niedawno postawiono tak� w�a�nie hipotez�, kt�ra jest wyra�nie lepsza od poprzednich, cho� jej przes�anki i szczeg�y rozwini�cia s� r�nej wagi.
Henryk �owmia�ski wskaza� imiennie na ksi�cia krakowskiego pod w�adztwem czeskim sprzed przy��czenia ca�ego naszego po�udnia do pa�stwa gnie�nie�skiego. M�g� nim by� nie znany nam bli�ej Dobromir, ojciec trzeciej �ony Boles�awa Chrobrego, Emnildy. Szukano dla� bez wi���cego rezultatu pochodzenia po-�abskiego. Domys� o Dobromirze w Krakowie t�umaczy wy��czenie tego grodu i Boles�awa z opisu pa�stwa gnie�nie�skiego powsta�ego tu� przed zgonem Mieszka I. Jest mo�liwe, �e to w�a�nie Boles�aw zosta� jeszcze w roku 987 osadzony w Krakowie jako nast�pca swego te�cia na podobnych co on jeszcze warunkach zale�no�ci od Pragi. Uleg�y one zmianie albo w roku 990, albo dopiero wtedy, gdy po �mierci swego wuja, ksi�cia czeskiego. Chrobry, ju� jako w�adca ca�ej Polski, zerwa� w roku 999 jakiekolwiek wi�zy obcej podleg�o�ci swej po�udniowej stolicy. Pisze �owmia�ski: "Zas�uguje na uwag� forma po��czenia Krakowa z Gnieznem na zasadzie nie podporz�dkowania, lecz r�wnorz�dno�ci, kt�ra uczyni�a Pias-
22
t�w naturalnymi panami na Wawelu i zapewni�a Krakowowi wyj�tkowe stanowisko w hierarchii grod�w piastowskich".
Dorzu�my inny �lad owej wi�zi patrymonia-Inej przetrwa�y w sferze imionnictwa dynastii, kt�re nios�o w�wczas tre�ci ideowe potrzebne do samoutwierdzania si� w prawach i roszczeniach sukcesyjnych. W�adca, kt�ry ustali� stolic� ca�ego kraju w Krakowie, Kazimierz Odnowiciel nosi� imi� dot�d Piastom nie znane. Jedyn� drog�, kt�r� mog�o ono do nich dotrze�, wydaje si� w�a�nie tradycja babki ojczystej, Emnildy i jej ojca Dobromira. ,,Mo�na zwr�ci� uwag� - wysun�� ju� dawno Stanis�aw K�trzy�ski - �e forma imienia Kazimierz (Kazi-mir)jest zbli�ona do formy imienia Dobromir";
istotnie wykorzystywano rdzenie imion dziedziczonych dla tworzenia nowych, w cz�ci podobnych. Gdy ojciec Kazimierza, Mieszko II, urodzony oko�o roku 990, a wi�c najpewniej w Krakowie, dosta� imi� podkre�laj�ce jego prawa dziedziczne w Gnie�nie, to jego syn urodzony najpewniej tam w�a�nie, za �ycia jeszcze babki Emnildy, otrzyma� imi�-program innej tradycji sto�ecznej.
Trzeci kierunek aktywno�ci Mieszka I to sprawy wewn�trzne, spo�r�d kt�rych chrzest jego i kraju mu podleg�ego wchodzi jednocze�nie w stref� polityki mi�dzynarodowej. Pisano ju� wiele o uchrze�cijanieniu rozpocz�tym w roku 966, a rozk�adaj�cym si� na kilka generacji potomk�w ludzi, kt�rzy t� decyzj� podj�li i jej sprzyjali. O�wietlono wielostronnie okoliczno�ci polityczne, po�r�d kt�rych na najwy�sz� uwag� zas�uguje milczenie zainteresowanych sk�din�d kronikarzy niemieckich o jakiejkolwiek presji zewn�trznej. By� to akt w pe�ni suwerenny, przemy�lany przez ksi�cia i jego mo�nych jako konsekwencja wspomnianego uk�adu polsko-czesko-niemieckiego z roku 964. Ale nie ma powodu przypuszcza�, aby mia� by� to tylko krok taktyczny. Wymaga�a
go bowiem od d�u�szego czasu strategia pa�stwa gnie�nie�skiego, kt�re nie mog�o pozostawa� poza Europ� chrze�cija�sk�. A to bez wysokiego ryzyka zar�wno obcej interwencji misyjnej i politycznej, jak te� coraz bardziej wyra�nego zacofania kulturalnego grupy rz�dz�cej. Pe�noprawne i w pe�ni urz�dzone pa�stwo �wczesne musia�o mie� tak�e sw�j Ko�ci�, jeden ze sk�adnik�w swego ustroju. Przyk�ad�w tego ryzyka i zarazem przegranej dostarczaj� losy S�owia�szczyzny po�abskiej. Napisano te� wiele, czasem bardzo efektownie, o miejscu chrztu, o tym, kto go udzieli�, wreszcie o imieniu chrzestnym Mieszka. Tu mo�na powiedzie�, �e kolejne hipotezy bynajmniej nie obali�y pogl�du, kt�ry w swoim zr�bie ustali� si� u schy�ku XIX wieku w kr�gu tzw. szko�y krytycznej, doznaj�c paru uzupe�nie�: najprawdopodobniej aktu chrztu dokona� biskup misyjny Jordan, w kraju, imi� za� Dagome, pod kt�rym Mieszko wyst�pi raz jeden w �r�d�ach pod koniec �ycia, wydaje si� Dagobertem, dostojnym imieniem �wi�tego czczonego w zachodniej cz�ci Europy.
Wiadomo te�, �e Jordan - duchowny w�oski lub iryjski sprowadzony za zgod� cesarza - "wiele napoci� si�" nad chrystianizacj� ksi�cia i jego ludu. Niema�e te� by�y problemy organizacji ko�cielnej, kierowanej zrazu przez biskupa misyjnego, na pewno nie podleg�ego arcy-biskupstwu magdeburskiemu, a to dzi�ki przezornej polityce Mieszka, kt�ry rych�o, bo w roku 968 doprowadzi� do egzempcji, czyli do bezpo�redniej podleg�o�ci swego Ko�cio�a pa-piestwu. By� to sukces dyplomatyczny, kt�rego miar� daje to, �e Czechom tego rodzaju niezale�no�� nie powiod�a si�, gdy w roku 973 uzyskali w�asne biskupstwo uzale�nione jednak od jednej z metropolii niemieckich.
Z ostatnich lat �ycia Mieszka, najpewniej z roku 991 pochodzi dokument nazywany od pierwszych s��w zachowanego streszczenia
23
"Dagome iudex". Inny to temat-rzeka polskiej i obcej mediewistyki. Jest to akt ofiarowania �w. Piotrowi grodu Gniezna z przynale�no�cia-mi, przez owego Dagome, jego �on� Od� i dwu ich syn�w. Mimo pr�b przypisywania temu nadaniu walor�w politycznych wychodz�cych zreszt� poza realne mo�liwo�ci �wczesnego pa-piestwa, podporz�dkowanego �ci�le cesarzowi, trzeba w nim widzie� sens g��wnie ko�cielny:
zabezpieczenie raz jeszcze zdobyczy podstawowej, w�asnego biskupstwa, za cen� nadania, kt�rego istota sprowadza�a si� do �wi�topietrza, a wi�c daniny z podstawowego trzonu pa�stwa gnie�nie�skiego. W dokumencie nie ma wzmianki o Boles�awie Chrobrym. Czy�by to ,,wewn�trzny dramat w rodzinie Mieszka I, przybieraj�cy pocz�tkowo pomy�lny obr�t dla
Rotunda NMP w Krakowie
Ody w jej walce o wy��czne nast�pstwo swych syn�w", jak przypuszcza �owmia�ski, kaza� starzej�cemu si� ksi�ciu odsun�� pierworodnego od uprzywilejowanego nast�pstwa? Nie wydaje si�, je�li przestaniemy owemu aktowi z 991 roku przypisywa� cokolwiek poza zamierzeniem ko�cielnym. W momencie spisywania Boles�aw, jak wiemy, mia� swe zaopatrzenie w Krakowie; trzon gnie�nie�ski pozostawa� w r�kach ojca, i tylko ten obszar obejmowa�a pierwsza polska diecezja. Je�li nawet Mieszko I, jak sugeruje kronikarz niemiecki, pozostawi� w dniu swej �mierci 25 maja 992 r. "swe pa�stwo do podzia�u mi�dzy kilku", to mog�o to by� jakie� zaopatrzenie terytorialne wdowy i nieletnich jej dzieci. Boles�aw z�ama� bezwzgl�dnie od razu jakiekolwiek pr�by rozbicia poparte przez dwu wielmo��w, Odolana i Przybywoja, i pa�stwo swoje "lisi� chytro�ci� z��czy� w jedno". W istocie za� rzeczy doko�czy� dzie�a ojca i jego poprzednik�w, kiedy stolica krakowska na ty