12469
Szczegóły |
Tytuł |
12469 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12469 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12469 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12469 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jacek Ross
Wieża nienawiści
Część I
„Gorzki smak przygody”
-1-
Dobiegał świt . Anaximander spojrzał ponad drzewa – niebo było jeszcze ciemne,
lecz
gwiazdy były już niewidoczne. Zgasił butem resztki tlącego się ogniska i wszedł
do namiotu.
Jego towarzysze jeszcze spali. Popatrzył na nich przez chwilę i kolejny raz
wrócił pamięcią
do wydarzeń, które go z nimi złączyły ...
Ich wspólna przygoda rozpoczęła się dwa miesiące temu w tawernie w Calunorr.
Anaximander znalazł się tam przypadkiem . Po prostu po męczącej nocnej służbie ,
w trakcie,
której kilkukrotnie musiał wraz z grupą podwładnych uspokajać pijaną hołotę ,
miał ochotę w
spokoju i samotności napić się piwa . Wszedł do tawerny zdecydowanym krokiem ,
rozejrzał
się i nie zwracając większej uwagi na klientów gospody zamówił napitek po czym
usiadł przy
małym stoliku w jednym z rogów sali . Ranek w tawernie był spokojny i nie licząc
niewielkiej
bijatyki wywołanej przez pijaną służbę nie działo się nic szczególnego .
Karczmarz stał
znudzony przyglądając się leniwie towarzystwu i ożywiając się od czasu do czasu
na widok
rzuconej w jego kierunku złotej monety . W tej sennej atmosferze Anaximander
dość szybko
odciął się od świata przestając zwracać uwagę na jakiekolwiek dźwięki dochodzące
do jego
uszu i koncentrując się na docieraniu do coraz głębszych przestrzeni kufla
zatopił się we
własnych myślach .
Jednak w ten dzień nie dane mu było spokojnie dokończyć degustację złotego
trunku i
wyjść . Sącząc cierpki napój nawet nie zastanawiał się , że za chwilę rozegra
się scena , która
zmieni jego życie . Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie ... Zaczęło się od
pojawienia się
tajemniczej postaci w szarym płaszczu – niepozornego na pierwszy rzut oka
wędrowca
skrywającego twarz pod przepastnym kapturem . Stanąwszy w otwartych drzwiach
nieznajomy rozejrzał się wolno po sali , zmierzył wzrokiem wszystkich obecnych i
nagle
niespodziewanie dobył miecza . Anaximander zapamiętał go na zawsze : długi ,
dwuręczny
miecz , ozdobiony bogato kamieniami szlachetnymi , z wygrawerowanym smokiem na
rękojeści i jakimiś dziwnymi znakami wymalowanymi wzdłuż ostrza . O takim mieczu
zwykły żołnierz mógł tylko pomarzyć . Wędrowiec podniósł go w górę , miecz
niespodziewanie rozbłysnął światłem i ... potoczyły się odcięte głowy , trysnęła
krew ,
podniosły się krzyki ... Anaximander także chwycił miecz , lecz widząc , że
nieznajomy
odwrócił się do niego tyłem i ruszył w kierunku przeciwległego kąta sali opuścił
go i
zatrzymał się . Przybysz podszedł do stolika , przy którym siedziało troje ludzi
. Jak się
później okazało byli to przyszli współtowarzysze żołnierza : Jenekee –
najemniczka z kraju
Pikan , Feodoric – czarownik i doradca namiestnika Calunorr oraz Thissa –
wojowniczka
pochodząca z rasy Slithów . Wszyscy troje poderwali się ze swoich ław i
wyciągnęli broń .
Walka zapowiadała się niezwykle ciekawie , jako że zaatakowani byli ludźmi
nawykłymi do
walki . Widać to było już na pierwszy rzut oka , toteż żołnierz sądził , że bez
trudu odeprą
atak . Wędrowiec tymczasem wyciągnął do przodu lewą dłoń – wystrzeliło z niej
czerwone ,
pulsujące światło i tylko szybka reakcja Feodorica uratowała Jenekee przed
niechybną
śmiercią . Czarownik podniósł swą dłoń w górę a z jednego z jego pierścieni
wydostał się
błyskawicznie niebieski promień , który odbił światło napastnika w bok .
Anaximander z
podziwem zanotował w pamięci siłę wybuchu spowodowaną energią światła – jedna ze
ścian
dosłownie przestała istnieć . W tej samej chwili Jenekee i Thissa z dzikimi
okrzykami ruszyły
na nieznajomego ... Starły się miecze i włócznia Thissy ... Szczęk oręża , błysk
stali , okrzyki
walczących , tajemnicze mantry Feodorica – ta scena, choć rozegrała się w
mgnieniu oka
została w pamięci Anaximandra na długo . On jako zwykły żołnierz , choć jeden z
najlepszych w swoim fachu , nie widział jeszcze nigdy takiej walki . Wojny ,
najazdy,
oblężenia , turnieje , pojedynki - to był chleb powszedni gwardzistów
namiestnika Calunorr .
A tu walka przy użyciu prawdziwej magii . To było coś ...
Jednak tego wieczoru nie dane było Anaximandrowi pozostać tylko obserwatorem .
Walka dość szybko zbliżyła się do rozstrzygnięcia . Nieznajomy wymówił zaklęcie,
którego
działania nie zdołał zniwelować Feodoric i Jenekee padła na ziemię niczym rażona
piorunem .
Jednocześnie po kolejnym potężnym ataku ogromnego miecza włócznia Thissy pękła
na pół .
Młoda wojowniczka cofnęła się pod ścianę do również sparaliżowanego czarami
Feodorica .
Tajemniczy wędrowiec zatrzymał się i przemówił :
- Konieeec waszej bezsensowneeej walki . Godon jest niepokonaaany . Oddajcie
mu czeeeeść!
Jego głos był przerażający : chrapliwy i cierpki , syczał , charczał i drgał w
powietrzu
z nieznośną dla ludzkiego ucha częstotliwością . Słuchając go Anaximander czuł
jak
przenika go lodowate zimno . Choć nie należał do ludzi strachliwych , postanowił
nie czekać
na dalszy rozwój wydarzeń i ruszył cicho do wyjścia . Nie zależało mu na tym by
zginąć
tego ranka w obskurnej tawernie z ręki nieznanego wędrowca . Zatrzymało go
jednak
rozpaczliwe wołanie Thissy :
- Żołnierzu !! Pomóż nam ! Walcz !!
Stanął w pół drogi – dotąd znajdując się w najciemniejszym kącie sali mógł być
niezauważonym obserwatorem . Teraz stał w samym środku zdewastowanego
pomieszczenia
pomiędzy zakrwawionymi ciałami i połamanymi stołami . Jakieś dziesięć metrów od
diabolicznego nieznajomego , który zwróciwszy na niego uwagę obrócił głowę i
zacharczał
piekielnym , niskim głosem . Zabrzmiało to jak wyraźne ostrzeżenie by żołnierz
nie mieszał
się do nie swoich spraw , lecz Anaximander nawet nie zdążył drgnąć , gdy
wykorzystując
sytuację Thissa wyciągnęła przypięty do nogawki sztylet i rzuciła się do
dramatycznego
ataku ... Zaatakowany stwór odwrócił głowę w ułamku sekundy i w tym samym
momencie
zrobił błyskawiczny ruch mieczem odparowując atak Thissy . Jego szybkość była
wprost
niesamowita – jakby myślał i czynił jednocześnie . Wzniósł miecz do góry ,
zrobił zamach
by zabić Thissę i ...
Anaximander nie mógł spokojnie odejść i pozwolić na rzeź :
- Skoro i tak muszę kiedyś zginąć , to najlepiej pomagając komuś i to w
walce z
takim diabelskim potworem . Przynajmniej zostanę bohaterem – pomyślał .
Wyciągnął przypięty przy pasie nóż i rzucił w potwora . Nóż tylko odbił się od
niego i
spadł na podłogę . Zwróciło to jednak uwagę nieznajomego i o to tylko chodziło
Anaximandrowi. Nie czekając na reakcję rzucił się na ziemię i przetoczył pod
pobliską
ścianę . W samą porę , bo napastnik strzelił czerwonym światłem i w miejscu
gdzie przed
chwilą stał żołnierz pozostała tylko kupka popiołu po zwęglonych deskach podłogi
. Teraz
żołnierz rzucił w wędrowca dzbanem z piwem i natychmiast odskoczył w inne
miejsce . I
znów błysnęło światło . Pobliska ściana zapadła się z hukiem , a wraz z nią
kawałek dachu .
Pomieszczenie pokryło się chmurą gęstego dymu ograniczającą widoczność . Gdy
nieznajomy ruszył w kierunku Anaximandra , ten wytężył mięśnie , podniósł ciężki
, okuty
żelazem stół i rzucił w niego , lecz na nic – stół roztrzaskał się pod ciosem
potężnego
miecza. Widząc ogromną siłę przeciwnika żołnierz starał się unikać jak najdłużej
walki i
choć sam nie wiedział co zamierza zrobić to czuł , że czas działa na jego
korzyść . Robił
uniki i uskakiwał przed niosącym śmierć promieniem wystrzeliwanym przez wędrowca
.
Instynkt go nie zawiódł – czary, które paraliżowały Jenekee i Feodorica
przestały w końcu
działać .
Stali teraz w czwórkę wokół napastnika w półmroku , dymie i kurzu nie widząc
dalej
niż na dwa metry . Anaximander ruszył na niego od przodu z mieczem w ręku ,
Jenekee
również z mieczem w dłoni i Thissa z kawałkiem włóczni od tyłu . Nieznajomy
wzniósł
wyprostowaną dłoń do góry i nagle jakaś niewidzialna energia odrzuciła
Anaximandra do
tyłu . Uderzył z impetem o ścianę i stracił przytomność ...
Obudził się w lesie ... Stali przy nim wszyscy troje i przyglądali mu się
z niepokojem .
Uspokoili się jednak gdy zobaczyli , że odzyskał przytomność .
Z ich relacji dowiedział się dalszego przebiegu walki : Jenekee uderzyła
nieznajomego od
tyłu mieczem , lecz nie zdołała przebić jego zbroi . To samo magiczne uderzenie
, które
odrzuciło Anaximandra przewróciło ją także na podłogę . Na szczęście w tej samej
chwili
Thissa z odłamkiem w ręce skoczyła na niego . Wbiła go wprost w czerń kaptura
skrywającą
twarz potwora . Ten zaryczał piekielnym głosem , wzniósł dłoń do góry , zrobił
nią dziwny
gest i ... zniknął .
- Kim wy w ogóle jesteście i co to było to coś ? – Anaximandra dręczyło
mnóstwo
pytań .
- Jesteśmy Poszukiwaczami Przygód . Ja nazywam się Jenekee , a to są Thissa
i
Feodoric – kontynuowała wyjaśnienia Jenekee - Dostaliśmy zlecenie od
namiestnika Calunorr, aby zbadać co knują wyznawcy Godona , ostatnio
gwałtownie zwiększyła się ich liczba - odprawiają dziwne obrzędy , porywają
ludzi ... namiestnika bardzo to niepokoi .
- Jesteś dzielny żołnierzu , jeśli chcesz to możesz do nas dołączyć – dodała
po
chwili - Widząc , że jesteś nieprzytomny mieliśmy zamiar zanieść cię do
pobliskiego klasztoru , gdzie zajęto by się tobą , ale teraz, gdy odzyskałeś
siły
możesz ruszyć z nami na wyprawę .
Anaximander słyszał różne rzeczy o Poszukiwaczach Przygód . Większość ludzi
nazywała ich po prostu najemnikami , ale oni sami woleli nie używać tej nazwy .
Zorganizowani w niewielkie , kilkuosobowe grupy i wynajmowani przez władców ,
wykonywali najniebezpieczniejsze zadania szybko , dyskretnie i skutecznie .
Zabijali
potwory , likwidowali bandy zbójców , penetrowali niezbadane przez ludzi tereny
, lecz
często także dokonywali sabotażu w sąsiednich królestwach , porywali ludzi i
okradali
skarbce . Królowie nie chcąc wdawać się w otwarty konflikt z sąsiadami nieraz
woleli
wynająć grupę Poszukiwaczy Przygód , którzy po cichu przeniknęli do stolicy i
zabili
ważnego oficera , wysadzili spichlerz , albo wyczyścili skarbiec . Sukces
oznaczał dla nich
świetny zarobek , lecz w razie niepowodzenia kończyli marnie i nikt się do nich
nie
przyznawał . Życie Poszukiwaczy Przygód , choć często bardzo krótkie , pełne
było
niespodzianek , skarbów , walk , podchodów i niebezpieczeństw . Dziś tylko mech
porasta
bezimienne groby śmiałków pokonanych przez śmierć na niedostępnych dzikich
pustkowiach
. Z drugiej jednak strony ci , którzy przeżyją dorabiają się fortuny i sławy
opiewanej w
pieśniach bardów ...
Również kult Godona był znany Anaximandrowi . Jako dowódca patrolu nieraz wraz
ze swoimi ludźmi rozbijał kryjówki wyznawców tego byłego czarnoksiężnika . Godon
,
niegdyś jeden z najważniejszych doradców króla został wygnany po nieudanej
próbie
zamachu na swego władcę . Został potem zabity przez grupę Poszukiwaczy Przygód ,
jednak
jego wyznawcy nadal utrzymywali , że ich pan żyje . Kult zdelegalizowany i
intensywnie
zwalczany w całym królestwie Horamoe ciągle zyskiwał nowych wyznawców . Stał się
prawdziwym utrapieniem także dla namiestnika króla w Calunorr .
Anaximander zawsze z ochotą zgłaszał się do akcji przeciwko czcicielom Godona ,
które były właściwie jedynym urozmaiceniem służby wojskowej w tym spokojnym
mieście .
Inni dziękowali Bogom, że przyszło im tu służyć jednak Anaximander zaczynał się
już nudzić
. Dosłużył się stopnia kapitana , lecz czuł , że to nie to – nie tak chciały
spędzić życie .
Poszukiwacze Przygód od dawna rozpalali jego wyobraźnię .Czuł , że i w jego
żyłach płynie
niespokojna i awanturnicza krew . Trudno się dziwić , że bez wahania przyjął
propozycję
Jenekee ...
Na początku podchodzili do niego z dystansem , nie wiedząc czy można mu
zaufać .
Nie wyjawili mu nawet dokładnego celu misji . Zamiast tego przez kolejnych 8
tygodni po
wyruszeniu z Calunorr krązyli po terenach rolniczych stopniowo jednak zbliżając
się do
niezamieszkałych , porośniętych lasami wzgórz na południu królestwa . Od czasu
do czasu
wykonywali różne misje , a to rozbili obóz bandytów , to znów na zlecenie wójta
jednej z
wiosek oczyścili jaskinię pełną goblinów . Były to ciekawe przygody , lecz
wiadomo było ,
choć żadne z nich nie mówiło tego wprost , że to dopiero przedsmak tego co ich
czeka .
Anaximander nie miał wątpliwości . To był okres testowy – sprawdzali czy nadaje
się do
grupy . Dopiero gdy dotarli do dzikich terytoriów żołnierz dowiedział się jaki
dokładnie jest
cel ich misji . Poczuł wtedy , że został zaakceptowany i przyjęty do grupy .
Wędrowali teraz już prostą drogą do rozległych bagien rozciągających się
za górami
pokrywającymi południową granicę królestwa . Było to miejsce, do którego ludzie
rzadko się
zapuszczali a jeśli już to nieczęsto wracali z niego żywi . Prowadząc śledztwo
Poszukiwacze
Przygód usłyszeli informację mówiącą o pojawieniu się w tamtej okolicy
tajemniczej wieży .
Wieża podobno pojawiła się z dnia na dzień co oznaczałoby interwencję magii .
Feodoric
podejrzewał , że ma to coś wspólnego z kultem Godona , a mając w pamięci
niebezpieczne
praktyki , jakich dopuszczał się czarownik królestwu mogło grozić
niebezpieczeństwo .
Zbadanie tajemniczej wieży było właśnie zdaniem, które otrzymali od namiestnika
Calunorr .
Ze względu na niepewną sytuację polityczną i konflikty z sąsiadami namiestnik
nie mógł
wysłać w te rejony oddziału wojska . Powierzył więc tę misję grupie Poszukiwaczy
Przygód .
Była to misja z gatunku najniebezpieczniejszych i najwyraźniej słudzy Godona już
o niej
wiedzieli - dowodziło tego zajście w gospodzie. Jak wytłumaczyła potem
Anaximandrowi
Jenekee napastnik był demonem przywołanym przez wyznawców Godona . Żołnierza ta
sprawa intrygowała coraz bardziej . Demony ? Myślał kiedyś , że to tylko brednie
wymyślone
przez kapłanów żeby straszyć pospólstwo i dzięki temu kierować nim . A teraz
przyszło mu z
tym walczyć. Niebezpieczeństwa jakie mogły na niego czyhać w dalszej drodze ,
choć nie był
w stanie sobie ich nawet wyobrazić , nie przerażały go , lecz wprost przeciwnie
pociągały
coraz bardziej . Czy jednak przyłączenie się do Poszukiwaczy Przygód było dobrym
pomysłem ? Czas pokaże ...
Anaximander spakował swoje rzeczy i obudził współtowarzyszy . Byli gotowi do
drogi . Przyszłość miała ich zaprowadzić do sławy i bogactw , lub ... szybkiej i
anonimowej
śmierci .
-2-
Przez kilka kolejnych dni szli przez las . Nie działo się nic ciekawego , więc
spędzali
większość czasu na luźnych rozmowach . Anaximandra ciekawiła przede wszystkim
barwna
przeszłość współtowarzyszy . Nie byli z pewnością ludźmi zwyczajnymi - każde z
nich
skrywało w sobie wiele tajemnic . Wielu z nich nie chcieli mu wyjawić , lecz i
tak usłyszał
przez te dni wiele fascynujących opowieści i poznał bliżej swoich
współtowarzyszy .
Jenekee była niezwykłą kobietą . Średniego wzrostu , ciemnowłosa , szczupła ,
ale o
dość atletycznej , jak na kobietę , budowie ciała . Nie była w typie Anaximandra
, on zawsze
wolał drobne , szczupłe i zgrabne tancerki z Calunorr . Ubierała się prosto i po
żołniersku z
nieodłączną przepaską spinającą włosy . Przy pasie nosiła krótki , szeroki miecz
. Braki siły
nadrabiała zręcznością i szybkością - potrafiła ciąć mieczem z taką prędkością ,
a
jednocześnie precyzją , że ledwie go było widać . Do tego była niezwykle zwinna
, przebiegła
i odporna na ból .W walce z pewnością była w stanie pokonać niejednego mężczyznę
. Całość
uzupełniał wesoły i sympatyczny uśmiech rzadko opuszczający jej twarz . Jenekee
potrafiła
opowiadać całymi godzinami swoje przygody , a także opowieści usłyszane od
innych i
przeróżne legendy . Robiła to naprawdę świetnie , można było jej słuchać i
słuchać ...
- Anaximanderze , może chcesz posłuchać legendy o początkach powstania
profesji Poszukiwaczy Przygód ?
- Pewnie , że chcę . Na razie wiem niewiele o Poszukiwaczach , może mi
wyjaśnisz skąd się wzięli .
- Otóż legendę tą przekazał mi ojciec , jemu jego ojciec , a jemu mój
pradziadek ,
który w zamierzchłych czasach także podobno był Poszukiwaczem Przygód .
Posłuchaj jej uważnie , bo choć to tylko legenda kryje się w niej ziarnko prawdy
.
Ona mówi także o tym kim są dziś prawdziwi Poszukiwacze Przygód i co ich
różni od zwykłych najemników . Chcesz posłuchać ?
- No zaczynaj , nie mogę się już doczekać – zaśmiał się Anaximander
Jenekee zrobiła tajemniczą minę i głosem starego bajarza opowiadającego dzieciom
niesamowite historie rozpoczęła opowieść :
„Dawno temu , w czasach tak odległych , że nawet za życia mojego pradziadka były
one już tylko legendą , tereny dzisiejszego królestwa Horamoe porastała puszcza
. Ludzie
mieszkali głównie na północ stąd w miejscu dzisiejszych królestw Pikan , Canosty
,
Daqimeed i Valorim . Nie było podziału na królestwa, lecz wszystkie te krainy
rządzone były
przez potężnego cesarza . Imperium miało jednak wielu wewnętrznych wrogów i
opozycjonistów , którzy skupieni wokół grupy potężnych magów zaplanowali zamach
na
życie cesarza – satrapy . Zamach jednak nie udał się , a rozzłoszczony władca
zarządził
wygnanie wszystkich swych przeciwników . Tak się złożyło , że w tym samym czasie
odkryto
wejścia do systemu ogromnych podziemnych jaskiń – setek kilometrów tuneli ,
korytarzy ,
ogromnych komór i podziemnych rzek . Cesarz uznał , że to miejsce nadaje się
idealnie by raz
na zawsze pozbyć się przeciwników . Od tej pory dzień po dniu imperium wysyłało
setki
ludzi na pewną śmierć w otchłaniach podziemnych korytarzy . Magów i wojowników ,
kobiety i mężczyzn , starców i dzieci , szlachtę i chłopów . Nazwano ich
Wygnańcami . Po
wysłaniu wszystkich pod ziemię imperium zniszczyło wejścia do jaskiń odcinając
Wygnańców od świata na powierzchni . Lecz ci nie zginęli pod ziemią . Potężni
magowie
nauczyli ludzi czerpania z zasobów podziemi , sformowali społeczeństwo i
utworzyli państwo
. Imperium zaś całkowicie przestało interesować się ich losem . Zmieniali się
cesarze i
cesarzowe , a pod ziemią ludzie zakładali rodziny , hodowali zwierzęta
mieszkające w
jaskiniach , uczyli dzieci w szkołach i marzyli... Marzyli o słońcu , o drzewach
, o ptakach , o
wietrze ... Aż pewnego razu zapragnęli wyjść na wolność ... Grupa pięciu
śmiałków ,
nazywanych przez wszystkich Poszukiwaczami Przygód , dzięki czarom wydostała się
na
powierzchnię i wśliznęła się po cichu do stolicy imperium . Tam dokonała
skutecznego
zamachu na życie cesarzowej chcąc wywołać tym sposobem chaos w imperium i
umożliwić
swoim braciom powrót na ziemię . Przyniosło to jednak odwrotny skutek od
zamierzonego –
imperium wróciło pod ziemię i zaatakowało Wygnańców . Ci , mniej liczni i gorzej
uzbrojeni
, zaczęli przegrywać i cofać się w coraz głębsze rejony jaskiń . I wtedy
niespodziewanie
odnaleźli sojusznika . Mała grupa odważnych ludzi , również Poszukiwaczy Przygód
odkryła
starożytną rasę mieszkańców podziemi – tajemniczych Vahnatai . Nie przetrwały do
dzisiejszych czasów żadne opisy ich wyglądu , ale jak głosi legenda byli to
potężni
czarownicy . Początkowo pragnęli zniszczyć ludzi , którzy zakłócili ich spokój ,
ale dzięki
odwadze , inteligencji i sprytowi Poszukiwacze Przygód zdobyli ich zaufanie i
zyskali cenne
wsparcie w walce z Imperium , dzięki któremu najeźdźcy zostali zmuszeni do
wycofania
zostawiając Wygnańców w jaskiniach . Ci jednak po pewnym czasie znaleźli drogę
na
powierzchnię . Jako pierwsza wyszła kolejna grupa Poszukiwaczy Przygód : czworo
dzielnych , młodych ludzi i jeden Slith. Sprawdzili , czy na powierzchni nic nie
grozi ich
braciom . Po licznych przygodach odkryli , że imperium rozpadło się na trzy
walczące ze sobą
królestwa . Reszta Wygnańców wkrótce dołączyła do czworga śmiałków i utworzyła
na
powierzchni własne królestwo . Choć nic już nie było jak dawniej , bo królestwa
upadały i
powstawały , ludzie walczyli ze sobą i godzili się , a pradawne sztuki magiczne
popadły w
zapomnienie , to ta legenda o początkach zawodu Poszukiwaczy Przygód przetrwała
.
Świadczy ona o odwadze , szlachetności , męstwu , inteligencji i sprycie
prawdziwych
Poszukiwaczy Przygód - ludzi , którzy ratują innych przed złem , pomagają
słabszym i
odkrywają nieznane . ”
- To była niesamowita opowieść !
Anaximander słuchając opowiadania Jenekee czuł prawdziwy powiew historii ,
historii, która go najbardziej ciekawiła . Czasy dawnych imperiów , pradawnej -
starożytnej
magii i dzielnych wojowników walczących z potworami i demonami było tym co go od
dawna pasjonowało . Jenekee miała szczęście , że od wieków w jej rodzinie prawie
wszyscy
byli Poszukiwaczami Przygód , podczas gdy on był tylko zwykłym żołnierzem i
jedyne co
go mogło do tej pory spotkać to walki z bandami rozbójników , czasem jakaś
jaskinia pełna
goblinów . Aż do tej pory ...
Jenekee zdawała się jednak nieco nie doceniać szczęścia , które ją spotkało , bo
dodała :
- Ach , czasem sobie myślę , że wolałabym nie mieć takiej walecznej rodziny
.
Chętnie zamieniłabym się z jakąś wieśniaczką i wiodła spokojne życie u boku
męża , karmiła kury i czytała dzieciom bajki na dobranoc . Niestety moi rodzice
nauczyli mnie tylko walczyć i być Poszukiwaczem Przygód .
Była to jednak tylko jakaś wewnętrzna tęsknota , bo zaraz dodała :
- Jestem dumna , że kontynuuję wspaniałe rodzinne tradycje . Nie jestem
najemnikiem jak mówią niektórzy , bo najemnicy to renegaci , którzy dla zysku
napadają na spokojnych ludzi , porywają i mordują na zlecenie . Prawdziwy
Poszukiwacz Przygód nie przyjmuje takich misji . Zabija potwory zagrażające
ludziom , szuka legendarnych skarbów , przemierza nieodkryte pustkowia i robi
wiele innych pożytecznych rzeczy .
Anaximander nie dowiedział się jakie jeszcze to rzeczy , ale i tak był
zadowolony , że
poznał Jenekee i grupę jej przyjaciół . Przy nich na pewno przeżyje wiele
przygód . Zwą ich
wszak Poszukiwaczami Przygód ...
Jenekee lubiła opowiadać o swoich przygodach , miała ich mnóstwo i jej
opowieści
słuchało się z zapartym tchem . Dla odmiany Thissa była małomówna i skryta ,
lecz
Anaximander wiedział , że pomimo młodego wieku również widziała w życiu niejedno
.
Jako wojowniczka Slithów była wszechstronnie wykształcona w sztukach walki .
Władała
świetnie włócznią i oszczepem , była szybka , silna i zwinna - tak jak wszyscy
Slithowie .
Widział ich w życiu zaledwie kilku . Przybyli ze wschodu przed wiekami ,
wewnętrznie nie
różnili się zbytnio od ludzi . Mieli prawie wszystkie ich złe i dobre cechy .
Byli inteligentni ,
znali się na sztuce , magii , mieli uczucia , słabości , pokusy . Od ludzi
odróżniał ich głównie
wygląd . Byli nieco niżsi i krępej budowy ciała , skórę mieli lekko zielonkawą i
nieco
twardszą niż u człowieka . Jeszcze jedna rzecz odróżniała ich od ludzi : choć
mieli większość
ludzkich słabości to byli niesamowicie lojalni wobec zasad , które sobie obrali
. Jeżeli Slith
urodził się wojownikiem to aż do śmierci przestrzegał kodeksu wojowników -
musiał
postępować honorowo , bo taki po prostu czuł wewnętrzny nakaz . Jeśli zaś w
młodości
wszedł na drogę przestępczą to po to by już nigdy z niej nie zejść . Tak więc
jeśli zyskałeś w
Slithu przyjaciela to masz szczęście , bo on gotów będzie zginąć dla ciebie , a
jak wroga ... to
prędzej będziesz musiał go zabić niż zostanie twoim przyjacielem . Slithowie nie
zbudowali
nigdy rozległych państw , lecz żyli w porozrzucanych pomiędzy terytoriami ludzi
miastach .
Miasta były niezależne od siebie i jedynie raz na kilkadziesiąt lat ich
przedstawiciele
spotykali się razem na naradzie by wspólnie ustalić z kim zawrzeć pokój a z kim
walczyć.
Początkowo Slithowie walczyli z ludźmi , lecz w końcu obie strony doszły do
porozumienia.
Głównie za sprawą kotołaków , których Slithowie nienawidzili . Zawarto
porozumienie
obowiązujące do dziś na mocy, którego ludzie nie będą wtrącać się do spraw
Slithów i
zostawią ich wioski w spokoju , a ci będą zabijać kotołaki , gobliny i inne
potwory
napadające spokojnych wieśniaków . Tak żyją sobie od lat na obrzeżach królestw
ludzi ,
będąc cenionymi żołnierzami i najemnikami . I choć nie brak takich , którzy ich
tępią
(„nieczystą , zieloną rasę”) , a także i renegatów wśród samych Slithów
sprzymierzających
się z hordami bandytów , to widok niskiego , zielonego człowieka na ulicy miasta
Calunorr
nie budził sensacji u Anaximandra. Nie budziła u niego sensacji też Thissa, choć
skoro już ją
poznał osobiście to chętnie dowiedziałby się szczegółów o zwyczajach Slithów , o
jej
przeszłości , o szkoleniu na wojownika i wielu innych ciekawych spraw, o których
już nawet
nie wspominał (np. czy u Slithów jest monogamia ?) . Thissa jednak pozostawała
skryta i
dyskretna ...
- Nieśmiała jest – komentowała ten fakt Jenekee – i nieufna wobec ludzi jak
wszyscy Slithowie
Na to Thissa zwykle potrząsała głową i odpowiadała :
- Wcale nie , ja lubię ludzi .
- My cię też lubimy Thisso – odpowiadała Jenekee i z uśmiechem poklepywała
Thissę po plecach .
Od Thissy jeszcze bardziej tajemniczy był Feodoric . Wyglądał na nieco ponad
trzydzieści lat , lecz mógł mieć ich naprawdę znacznie więcej . Jego życiorys
był nawet
bardziej burzliwy niż Jenekee , ale czarownik nie chciał o nim dużo opowiadać .
Raczej
krótkie urwane epizody niż całą historię życia . Anaximander układał z tych
strzępków całość
jak mógł , bowiem im bardziej mag milczał tym bardziej go intrygował . Ale tak
to już jest z
czarownikami , że lubią być dyskretni . Nie pomagały nalegania żołnierza by
pokazał mu
szczegóły działania poszczególnych zaklęć oraz zapewnienia, że nikomu o tym nie
powie .
Feodoric i tak milczał . Z nielicznych szczegółów jego życia Anaximander złożył
w miarę
spójny, choć niezbyt dogłębny życiorys . Czarownik jako dziecko z
niewyjaśnionych
powodów trafił do Zakonu Świętego Ognia – tajemniczego zakonu kapłanów-
czarowników
zgłębiających tajemnice żywiołu ognia . Stamtąd wyjechał (uciekł ? , został
wyrzucony ? ) do
królestwa Valorim i w jego stolicy został przyjęty do słynnej Akademii Magów.
Nauka w tej
szkole jest wielką nobilitacją i świadczy o dużym talencie bowiem do Akademii
przyjmowano tylko wybitnych uczniów . Testy, którym poddawano kandydatów obrosły
już
legendami . Tylko nieliczni wychodzili z nich żywi a jeszcze rzadziej byli
przyjmowani .
Nauka w Akademii trwała zwykle kilkadziesiąt lat , stąd też dość zaskakujące
było to , że
Feodoric opuścił ją już po 10 latach (Ale nie chciał się przyznać z jakim
skutkiem , czy był
tak zdolny i ją ukończył , czy też ... wyrzucili go) . Faktem było , że jego
wiedza i talent
magiczny musiały być wielkie skoro sam arcykapłan Michaelus – pierwszy mag na
dworze
namiestnika w Calunorr – przyjął go jako asystenta . O tym zresztą akurat
Feodoric
opowiedział zabawną anegdotkę :
- Gdy przybyłem do Calunorr zatrudniłem się u Michaelusa jako jeden z jego
pomocników . Praca była prosta , ot takie tam przygotowywanie różnych mikstur.
Któregoś dnia wyszedłem poza mury miasta aby nazbierać rosnących tam ziół .
Gdy wszedłem w nieco gęściejszą kępkę drzew zastałem wielkiego maga
otoczonego przez zamaskowanych napastników – jak się później okazało
wyznawców Godona . Był bez swoich magicznych pierścieni i innych przyborów,
więc jego możliwości były znacznie mniejsze . Pomimo to bronił się zaciekle ,
lecz wrogów było zbyt wielu . Na jego szczęście w ostatniej chwili dołączyłem
się do walki i uratowałem go , a on w zamian za to ofiarował mi posadę swojego
asystenta .
- Musiałeś nieźle walczyć skoro Michaelus był pod takim wrażeniem twoich
umiejętności , że dał ci tą posadę – zauważył Anaximander .
- No tak – odparł skromnie Feodoric – ale ta historia ma też drugie ,
zabawne dno.
- Jakie ?
- Nie ciekawi cię czemu taki wielki mag jak Michaelus wyszedł poza mury
miejskie bez chroniących go magicznych talizmanów ? I to wiedząc , że słudzy
Godona polują na niego ?
- Pewnie, że chciałbym wiedzieć – odparł zaciekawiony Anaximander widząc
kątem oka zanoszącą się od śmiechu Jenekee , która znała już tą historię .
- Otóż już ci mówię : Wielki Michaelus , arcykapłan Kościoła Thriviusa ,
wielki
mag Calunorr , arcymag Akademii Magów w Valorim , członek Najwyższej Rady
Magów Horamoe , doradca namiestnika Calunorr ...
- No dalej, co takiego zrobił – popędzał Anaximander widząc , że Jenekee aż
krztusi się od powstrzymywanego z trudem śmiechu .
- Krótko mówiąc cieszący się nieskazitelną opinią Michaelus miał kochankę i
spotykał się z nią incognito za murami miasta ...
- Czy to taka sensacja ?
- Nie zapominaj , że Michaelus był kapłanem i złożył śluby czystości . Nie
mówię
oczywiście , że my magowie jesteśmy tacy zawsze święci , ale ktoś na takim
stanowisku jak on musiał uważać by nie prowokować plotek . Mógłby zostać
wykluczony z Kościoła i z Rady . Tak więc zwykle, gdy się z nią spotykał szedł
przebrany za parobka – bez amuletów , różdżek i pierścieni . I choć Michaelus i
bez tego był potężny to jednak jak go spotkałem był w niezbyt dobrej sytuacji ,
szczególnie , że napastnicy też znali magię ...
- Zapomniałeś dodać , że pierwszy raz spotkałeś ich in flagranti ... –
wtrąciła
Jenekee
- A tak , zastałem ich podczas czynności mało mających wspólnego z magią ,
ale
udałem , że ich nie widzę – zaśmiał się Feodoric – i poszedłem dalej szukać
ziół.
Lecz niestety kochanka Michaelusa była przekupiona przez sługi Godona . Po
chwili usłyszałem z oddali odgłosy walki , więc wróciłem ... Mag mało się potem
pod ziemię nie zapadł ze wstydu i obiecał mi , że nauczy mnie swoich
najtajniejszych zaklęć jeśli nikomu nie powiem o zajściu .
- No to można powiedzieć , że wykorzystałeś tego biedaka . To prawie szantaż
–
śmiał się Anaximander .
- Nie , wcale nie , to los zesłał mi okazję , a ja jej nie zmarnowałem , w
końcu nie
musiałem spełniać jego prośby o milczenie , sam jestem pobożnym kapłanem i
moim obowiązkiem było powiadomić kogo trzeba .
„Taki z ciebie pobożny kapłan jak ze mnie cesarz” – mruknęła pod nosem Jenekee ,
ale tak,
że Feodoric tego nie mógł usłyszeć . Z pewnością wiedziała o nim więcej , bo jak
na razie dla
Anaximandra życiorys czarownika miał więcej niewiadomych niż faktów . I choć
można było
od niego usłyszeć wiele ciekawych opowieści takich jak ta to opowiadał z chęcią
głównie o
innych , starannie unikając mówienia o sobie .
Poszukiwacze Przygód opuścili już płaskie tereny i weszli w góry . Droga
ciągnęła się
przez zalesione pagórki , lecz nic ciekawego się nie działo . Rozmowa była ich
jedyną
rozrywką , toteż rozmawiali długo o najróżniejszych sprawach . Czasem jednak
zapadała
cisza. W trakcie takich chwil ciszy każde z nich rozmyślało o przyszłości . Co
przyniosą
najbliższe dni ? Jakie czyhają na nich niebezpieczeństwa i czy los okaże się
łaskawy i pozwoli
stawić im czoła ? Czy uda im się wypełnić misję i wrócą do domów jako
bohaterowie , czy
też ... ?
-3-
Droga wiła się przez zalesione wzgórza niezliczoną ilością zakrętów .
Anaximandrowi
wydawało się chwilami , że kręcą się w kółko i wracają wciąż w to samo miejsce .
Jedynie od
czasu do czasu ogromne wapienne skały urozmaicały okolicę i upewniały ich , że
są na dobrej
drodze . Skały były najbardziej charakterystycznym elementem okolicy . Zdarzało
się nieraz ,
że nagle całkowicie niespodziewanie w środku lasu wyrastał 20 metrowy ,
porośnięty mchem
pionowy blok skalny szeroki na kilka metrów, o dziwacznie rozszerzającej się
górze .
Przypominał gigantyczną maczugę rzuconą przed wiekami przez olbrzyma. To znów
musieli
omijać strome i niebezpieczne skalne urwisko ciągnące się przez kilkaset metrów
, albo
szukać drogi , która nagle rozmyła się po ulewnym deszczu lub została zmieciona
z
powierzchni ziemi przez lawiny błota i kamieni . Całość dopełniały niesamowite
krajobrazy ,
które mogli podziwiać gdy już wspięli się na jeden ze szczytów . Jak okiem
sięgnąć gołe ,
nieporośnięte lasem szczyty świeciły się malowniczo w słońcu . Uderzające było
to , że
wzgórza, choć strome przy podstawie , były płaskie u góry , a łańcuchy takich
płaskich
szczytów ciągnęły się kilometrami . Wchodząc na jeden z nich można było płaskim
terenem
przejść prawie całe pasmo górskie . Nieliczne niezalesione stoki pokryte były
tysiącami
małych lub większych skałek o fantastycznych i niesamowitych kształtach . Jedna
z gór ,
dominowała nad innymi wysokością . Od dołu porośnięta była lasem, z którego
wystawała
skalna czapa - płaska z wierzchu i powyginana w najrozmaitsze kształty po bokach
. Inne ze
wzgórz , nieporośnięte prawie wcale lasem , miało stok pokryty tysiącami małych
,
pionowych , kilkumetrowych skałek . Te niewielkie kamienne słupy z odległości
kilku
kilometrów wyglądały jak armia żołnierzy przyczajonych na nieprzyjaciela właśnie
tu , w tym
odległym zakątku świata . Anaximander był już parę razy w tych okolicach ,
jednak jadąc w
orszaku wojskowym nie miał czasu , ani możliwości przyjrzenia się widokom . A
było na co
popatrzeć ... Właśnie mijali grupę skał o wyjątkowo niesamowitych kształtach .
Najpierw
zobaczyli postać ogromnego niedźwiedzia , który stał z łapami uniesionymi w
górze i
zdawał się ryczeć na wędrowców . Minąwszy go weszli pomiędzy większe skupisko
skał .
Przeciskali się teraz wąskimi rozpadlinami lub schodzili ostrożnie po schodkach
wykutych
przez naturę prosto do ciągnących się kilkanaście metrów i głębokich na dwa ,
trzy metry
wąwozów . Nieraz przechodzili przez szczeliny tak wąskie , że mieli kłopoty by
się przez nie
przecisnąć . Tuż przed szczytem widok zdominowała stojąca na stromym zboczu
ogromna ,
obła skała . Miała kształt ogromnego jajka położonego na boku . Na jej szczycie
przyczepiony
był nieco mniejszy kamień w kształcie kuli , od którego odchodziły dwie podłużne
skały , a
całość dopełniała jeszcze jedna mniejsza kula po drugiej stronie największej ze
skał . „Królik”
- pomyślał Anaximander natychmiast jak tylko zobaczył ten cud natury . „Ciekawe
jaki
jeszcze zwierzyniec tu spotkamy ” .
Doszli do szczytu . Ponad szczytem górowała kilkunastometrowa bryła skalna .
Przy
podstawie wąska rozszerzała się ku górze by zakończyć się szeroką płaską
powierzchnią przy
jednym z końców wygiętą w górę . Anaximandrowi przypominało to ogromną rękę
wystającą
ze szczytu góry sięgającą ku niebu swą otwartą dłonią . Jenekee jednak nie
podzielała tego
poglądu twierdząc , że to na pewno jest fotel jej pradziadka . Sprzeczali się
przez chwilę aż
pogodził ich Feodoric , któremu skała przypominała tron królewski . Najbardziej
praktycznie
do tego niezwykłego zjawiska podeszła Thissa . Wdrapała się na szczyt skały by
ponad
drzewami rozejrzeć się po okolicy .
Szczyt nareszcie okazał się być ostatnim . Przed nimi rozciągała się szeroka na
30
kilometrów kotlina . Widać już było małe , białe domki i kolorowe szachownice
pól
uprawnych , a dalej na horyzoncie majaczyły niewyraźne , bladoniebieskie
kształty kolejnych
pasm górskich . Była to Senna Kotlina . Anaximander był tu już kilka razy w
życiu wraz ze
swoim oddziałem - zbierali podatki i likwidowali bandy napadające miejscowych
chłopów .
To ostatnie nie zdarzało się jednak często i wieśniacy żyli tu niezwykle
spokojnie i dostatnio .
Żyzna , wydarta niegdyś lasom , gleba rodziła wyśmienicie, a czysta woda i
panujący tu
niezwykły lokalny klimat dawały mieszkańcom długi żywot . Można było tu spotkać
starców
, którzy pamiętali czasy odległe nawet o sto lat wstecz . Najprawdopodobniej
właśnie ze
względu na spokój jaki tu zwykle panował nazwano to miejsce Senną Kotliną . Gdy
zatrzymali się na krótki odpoczynek Anaximander przypomniał sobie , że właściwie
to można
było ominąć te tereny i iść do celu krótszą drogą :
- Czy nie mieliśmy iść na południe ? O ile się orientuję to zboczyliśmy
nieco na
zachód i nadkładamy drogi . W Sennej Kotlinie raczej nie znajdziemy
wyznawców Godona . – zapytał Jenekee .
- Musimy znaleźć kogoś, kto nam powie więcej na temat Godona i jego praktyk
. O
ile wiem to mieszka w tej okolicy starzec o imieniu Luxiculus . Mój szpieg
wśród członków kultu w Calunorr podał mi o nim informację . Podobno to
mędrzec i czarownik , który ma sporo wiadomości o Godonie i jego ludziach . I
dlatego właśnie chciałabym z nim porozmawiać .
- Niestety jeszcze jedna przeszkoda przed nami – dodała po chwili -
Anaximanderze , czy byłeś już w tej okolicy ? Znasz Błędne Skały ? Moja wiedza
kończy się na tym wzgórzu , a o tych skałach tylko słyszałam ...
- Jako dowódca oddziału wojsk namiestnika schodziłem kilka razy do Sennej
Kotliny , ale zawsze mieliśmy mapy ... Z mapami przejście przez Błędne Skały
zajmowało nam nie więcej niż godzinę . Niestety nie mogłem zabrać tych map ,
są pilnie strzeżone w Calunorr , żołnierze mają do nich dostęp tylko podczas
wyprawy w te okolice .
- A co nam grozi w tych Błędnych Skałach ? – wtrącił się Feodoric .
- Błędne Skały to miejsce, w którym gubiły się całe oddziały wojska . Jak
wejdziesz tam bez mapy to spędzisz wiele godzin lub nawet tygodni , a legendy
głoszą o ludziach, którzy zostali tam na zawsze , tzn. umarli z głodu i teraz
straszą tam jako zjawy a ich ciała zmieniły się w zombie – odrażające chodzące
zwłoki .
Anaximander był zadowolony , że może okazać się pomocny , choć to, co mówił to
była
tylko zasłyszana przy ognisku legenda .
- Na zjawy to ja mam swoją włócznie – mruknęła cicho Thissa .
- Tak na oko to te skały mają tylko kilka kilometrów długości . Pięć , może
sześć .
To nie powinien być kłopot ... Choć z drugiej strony to może lepiej będzie je
ominąć – Feodoric był dziś wyjątkowo niezdecydowany .
- Ominięcie byłoby dość trudne .Tu wokół jak okiem sięgnąć są same strome
urwiska . Do Kotliny można podobno zejść jeszcze po drugiej stronie , czyli od
jej południowego krańca , ale biorąc pod uwagę trudny teren i brak dróg w tym
rejonie zabrałoby to nam ze cztery dni drogi . No i nie mamy pewności , że
znajdziemy to drugie zejście , bo podobno jest dobrze ukryte . W Błędnych
Skałach z kompasem mamy szansę . Może zajmie nam to nie więcej niż dzień
drogi , ale to jest także spore ryzyko . Co o tym myślisz Jenekee ?
- Spróbujmy , w końcu mamy kompas , a skoro ty tam byłeś to może jakoś
przejdziemy .
- Obawiam się , że to akurat nie pomoże nam za wiele . Zresztą jak już tam
wejdziemy to zobaczycie , że mój pesymizm nie był przesadzony .
Ruszyli przed siebie szybkim krokiem . Był poranek , więc do zmierzchu
pozostawało
jeszcze wiele godzin . Anaximander miał nadzieję , że nie będą mieć problemów w
Błędnych
Skałach i nie zabawią tam długo . Nocleg w takim miejscu nie uśmiechał mu się i
choć gdyby
przyszło mu walczyć z jakąś zjawą to nie przestraszyłby się tylko poczęstował ją
mieczem , to
po co było kusić los i ryzykować . Szczególnie , że mogą przenocować w miłym ,
ciepłym i
bezpiecznym miejscu . Senna Kotlina to znacznie ciekawsze miejsce . Pamiętał ,
że zawsze
gdy przybywał tam oddział wojska z Calunorr , co miało miejsce nie częściej niż
raz , dwa
razy w roku , chłopi urządzali zabawę . Kotlina słynęła nie tylko z
długowieczności swych
mieszkańców . Słynęła także z urodziwych kobiet . Anaximander uśmiechnął się do
swoich
myśli i zabrał za rozglądanie po okolicy . Im szybciej miną Błędne Skały , tym
lepiej ...
Początkowo poruszali się pomiędzy grupą luźno stojących skałek w kształcie
kilkumetrowych grzybów . Szli raźno , prosto przed siebie , najkrótszą drogą
rozmawiając
przy tym na jakieś luźne tematy . Gdy byli już mniej więcej w jednej trzeciej
drogi zaczęły
się problemy. Skały zaczęły gęstnieć i mieć coraz bardziej skomplikowane
kształty .
Tworzyły prawdziwy , naturalny labirynt . Teraz już co chwilę musieli zbaczać i
omijać jakieś
przeszkody . W pewnym momencie drogę zagrodziła im ogromna ściana szeroka na
trzydzieści metrów . Aby ją ominąć spędzili kilkadziesiąt minut na szukaniu
drogi przez
jakieś szczeliny , otwory , przejścia między ścianami , wąwozy i skalne mostki
ponad nimi .
Gdy już ją minęli po kilkunastu metrach w miarę prostej drogi znów natrafili na
rozległa skałę
, której nie dało się w prosty sposób ominąć . Tym razem jednak znajdowała się w
niej mała
jaskinia , która najwyraźniej prowadziła we właściwym kierunku . Anaximander
przez chwilę
zastanawiał się czy poprowadzić przyjaciół do środka . Pokładali w nim spore
zaufanie , a on
nie wiedział dokąd prowadzi ta jaskinia - mogli zgubić się w niej i spędzić
wiele czasu na
samym szukaniu wyjścia . Jak prowadził żołnierzy za pomocą mapy to wszystko
wydawało
mu się znacznie prostsze . „Może trzeba było wcześniej inaczej skręcić , a nie
iść najkrótszą
drogą . Nie przypominam sobie żadnej jaskini” – pomyślał . Zaraz jednak dodał
głośno :
- Myślę , że powinniśmy zaryzykować i wejść . Czuję , że już blisko do końca
tych
przeklętych skał . Jak zaczniemy je omijać to znowu będziemy się cofać i
zgubimy drogę . Wejdę do tej jaskini z pochodnią i rozejrzę się , a wy
poczekajcie
tutaj . Jak zobaczę , że jaskinia nie ma wyjścia lub rozwidla się to wrócę.
Jak powiedział tak zrobił . Zapalił pochodnię i wszedł z nią do jaskini .
Nie było go już dobre piętnaście minut i Thissa z Jenekee zaczęły się już
niepokoić czy aby
nie zabłądził , gdy nagle ze środka dobiegł przytłumiony głos :
- Chodźcie prędko . Musicie koniecznie to zobaczyć .
To był dobiegający z wnętrza jaskini głos Anaximandra. Reszta grupy natychmiast
weszła przez otwór i pobiegła w kierunku migoczącego płomyka pochodni .
Żołnierz stał kilkanaście metrów od wejścia blady jak kreda . Widząc
nadbiegających
przyjaciół wskazał im pochodnią jedną ze ścian . Widok, jaki ujrzeli sprawił ,
że stanęli jak
wryci : pod ścianą leżał martwy człowiek ubrany w chłopską sukmanę. Musiał tu
leżeć od
niedawna , bo ciało nie zaczęło się jeszcze rozkładać . Nawet biorąc pod uwagę
konserwujący wpływ chłodu jaskini nie mogło to być więcej niż tydzień . Ciało
było
zmasakrowane w okropny sposób . Zanim ten nieszczęśnik dowlókł się w to miejsce
ktoś
dosłownie zmiażdżył mu rękę i zadał straszliwą ranę w brzuch, od której w końcu
wykrwawił się na śmierć .
- To straszne , kto mógł to zrobić ? – zapytał Feodoric trochę retorycznie .
- Ziemia jest pełna niebezpiecznych stworzeń , tajemniczych , krwiożerczych
i
bezlitosnych – odparła Jenekee .
Jej ciepły zwykle głos w tym ciemnym , wilgotnym miejscu , oświetlonym tylko
przez
niepokojące światło pochodni zabrzmiał wyjątkowo nieprzyjemnie.
- Po tych terenach nieraz grasują bandyci , a także trolle i gobliny .
Błędne Skały to
dla nich idealna kryjówka – podsumował Anaximander – Patrzcie tam coś jest –
dodał po chwili .
Spojrzeli na ścianę . Wieśniak zanim umarł własną krwią napisał jakiś napis .
Choć
napis zdążył nieco zblednąć i pokryć się pajęczynami , lecz przytykając do niego
pochodnię
byli w stanie wciąż go odczytać . „Podążaj za Wyrmem” - głosił napis , choć
pewności nie
mieli , bo końcówka była niewyraźna .
- Czy on chciał nam coś przekazać ? – spytała Thissa ,
- Może tak , a może nie , ale i tak nie mam pojęcia co to oznacza – odparł
tajemniczo Feodoric .
- Nie wiemy też kto go tak zmasakrował , to mi nie wygląda na rany od miecza
. –
dodała Jenekee – Raczej na jakieś duże narzędzie w rodzaju ... maczugi .
Spójrzcie , ma ogromną dziurę w brzuchu i dziwnie poszarpaną ranę na ramieniu ,
ale kto mógł być tak okrutny , silny i jednocześnie używać takiej broni ?
Zapadła cisza ... Przerwał ją Anaximander , który wzruszając ramionami rzekł :
- Nie wiemy , trudno . Musimy jednak natychmiast ruszać jeśli nie chcemy
spędzić
nocy w tych skałach . Czas leci szybko , a ta jaskinia okazała się ślepa , więc
musimy znów nadłożyć drogi i ominąć tą ścianę skalną .
Wyszli z jaskini ... Słońce minęło już swój najwyższy punkt i zaczęło z wolna
opadać .
Rozpoczynały się godziny popołudniowe , a oni wciąż tkwili w samym środku
Błędnych
Skał . Znajdowali się na północno-zachodnim stoku pasma górskiego , w dodatku
zasłonięci
przez pobliski szczyt . W takich miejscach zmrok zapada szybko , więc starali
się jak tylko
mogli by znaleźć najkrótszą drogę do wyjścia . Niestety nie było to takie proste
. Były chwile
, że jedno z nich musiało się wspinać na jakiś słup skalny aby sprawdzić którędy
najlepiej
ominąć blokującą drogę skałę . Raz Feodoric użył jednego ze swych magicznych
pierścieni
by rozbić kamień, który stoczył się wprost na ich ścieżkę . To znów wydawało im
się , że
skały już , już rozrzedzają się i lada chwila wyjdą na otwartą przestrzeń , gdy
po chwili znów
jakaś grupa olbrzymich bloków piaskowca zastępował im drogę . Czas płynął , a
oni to
kluczyli pomiędzy słupami skalnymi , to znów weszli do jakiegoś wąwozu wymytego
przez
strumień . Wąwóz zaczynał się prosto , lecz po chwili skręcał znienacka o ponad
90 stopni ,
potem jeszcze raz i jeszcze raz , i po kilku takich zakrętach wędrowcy nie
widząc nawet
słońca skrytego za 10-metrowymi skałami nie wiedzieli w jakim kierunku podążają
. Gdyby
nie kompas to z pewnością zabłądziliby i prędzej wrócili tam skąd zaczynali ,
lub nie wyszli
wcale niż trafili do wyjścia . Anaximander teraz dopiero zrozumiał dlaczego
mieszkańcy
Sennej Kotliny wiedli takie spokojne życie . Otoczeni skałami i naturalnym
labiryntem nie
musieli obawiać się , że ktoś do nich trafi . Oni sami znali te rejony od
urodzenia , żołnierze
namiestnika mieli mapy , a jakby chciał tu trafić ktoś inny , np. banda
rozbójników , to
niechybnie zabłądziłby w tych skałach i został na zawsze . To nie tłumaczyło
jednak skąd
wzięły się tu zwłoki wieśniaka . Ci z kotliny raczej by nie zabłądzili. Innych
wiosek w
okolicy nie było . Dla Anaximandera nie miało to