12469

Szczegóły
Tytuł 12469
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12469 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12469 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12469 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jacek Ross Wieża nienawiści Część I „Gorzki smak przygody” -1- Dobiegał świt . Anaximander spojrzał ponad drzewa – niebo było jeszcze ciemne, lecz gwiazdy były już niewidoczne. Zgasił butem resztki tlącego się ogniska i wszedł do namiotu. Jego towarzysze jeszcze spali. Popatrzył na nich przez chwilę i kolejny raz wrócił pamięcią do wydarzeń, które go z nimi złączyły ... Ich wspólna przygoda rozpoczęła się dwa miesiące temu w tawernie w Calunorr. Anaximander znalazł się tam przypadkiem . Po prostu po męczącej nocnej służbie , w trakcie, której kilkukrotnie musiał wraz z grupą podwładnych uspokajać pijaną hołotę , miał ochotę w spokoju i samotności napić się piwa . Wszedł do tawerny zdecydowanym krokiem , rozejrzał się i nie zwracając większej uwagi na klientów gospody zamówił napitek po czym usiadł przy małym stoliku w jednym z rogów sali . Ranek w tawernie był spokojny i nie licząc niewielkiej bijatyki wywołanej przez pijaną służbę nie działo się nic szczególnego . Karczmarz stał znudzony przyglądając się leniwie towarzystwu i ożywiając się od czasu do czasu na widok rzuconej w jego kierunku złotej monety . W tej sennej atmosferze Anaximander dość szybko odciął się od świata przestając zwracać uwagę na jakiekolwiek dźwięki dochodzące do jego uszu i koncentrując się na docieraniu do coraz głębszych przestrzeni kufla zatopił się we własnych myślach . Jednak w ten dzień nie dane mu było spokojnie dokończyć degustację złotego trunku i wyjść . Sącząc cierpki napój nawet nie zastanawiał się , że za chwilę rozegra się scena , która zmieni jego życie . Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie ... Zaczęło się od pojawienia się tajemniczej postaci w szarym płaszczu – niepozornego na pierwszy rzut oka wędrowca skrywającego twarz pod przepastnym kapturem . Stanąwszy w otwartych drzwiach nieznajomy rozejrzał się wolno po sali , zmierzył wzrokiem wszystkich obecnych i nagle niespodziewanie dobył miecza . Anaximander zapamiętał go na zawsze : długi , dwuręczny miecz , ozdobiony bogato kamieniami szlachetnymi , z wygrawerowanym smokiem na rękojeści i jakimiś dziwnymi znakami wymalowanymi wzdłuż ostrza . O takim mieczu zwykły żołnierz mógł tylko pomarzyć . Wędrowiec podniósł go w górę , miecz niespodziewanie rozbłysnął światłem i ... potoczyły się odcięte głowy , trysnęła krew , podniosły się krzyki ... Anaximander także chwycił miecz , lecz widząc , że nieznajomy odwrócił się do niego tyłem i ruszył w kierunku przeciwległego kąta sali opuścił go i zatrzymał się . Przybysz podszedł do stolika , przy którym siedziało troje ludzi . Jak się później okazało byli to przyszli współtowarzysze żołnierza : Jenekee – najemniczka z kraju Pikan , Feodoric – czarownik i doradca namiestnika Calunorr oraz Thissa – wojowniczka pochodząca z rasy Slithów . Wszyscy troje poderwali się ze swoich ław i wyciągnęli broń . Walka zapowiadała się niezwykle ciekawie , jako że zaatakowani byli ludźmi nawykłymi do walki . Widać to było już na pierwszy rzut oka , toteż żołnierz sądził , że bez trudu odeprą atak . Wędrowiec tymczasem wyciągnął do przodu lewą dłoń – wystrzeliło z niej czerwone , pulsujące światło i tylko szybka reakcja Feodorica uratowała Jenekee przed niechybną śmiercią . Czarownik podniósł swą dłoń w górę a z jednego z jego pierścieni wydostał się błyskawicznie niebieski promień , który odbił światło napastnika w bok . Anaximander z podziwem zanotował w pamięci siłę wybuchu spowodowaną energią światła – jedna ze ścian dosłownie przestała istnieć . W tej samej chwili Jenekee i Thissa z dzikimi okrzykami ruszyły na nieznajomego ... Starły się miecze i włócznia Thissy ... Szczęk oręża , błysk stali , okrzyki walczących , tajemnicze mantry Feodorica – ta scena, choć rozegrała się w mgnieniu oka została w pamięci Anaximandra na długo . On jako zwykły żołnierz , choć jeden z najlepszych w swoim fachu , nie widział jeszcze nigdy takiej walki . Wojny , najazdy, oblężenia , turnieje , pojedynki - to był chleb powszedni gwardzistów namiestnika Calunorr . A tu walka przy użyciu prawdziwej magii . To było coś ... Jednak tego wieczoru nie dane było Anaximandrowi pozostać tylko obserwatorem . Walka dość szybko zbliżyła się do rozstrzygnięcia . Nieznajomy wymówił zaklęcie, którego działania nie zdołał zniwelować Feodoric i Jenekee padła na ziemię niczym rażona piorunem . Jednocześnie po kolejnym potężnym ataku ogromnego miecza włócznia Thissy pękła na pół . Młoda wojowniczka cofnęła się pod ścianę do również sparaliżowanego czarami Feodorica . Tajemniczy wędrowiec zatrzymał się i przemówił : - Konieeec waszej bezsensowneeej walki . Godon jest niepokonaaany . Oddajcie mu czeeeeść! Jego głos był przerażający : chrapliwy i cierpki , syczał , charczał i drgał w powietrzu z nieznośną dla ludzkiego ucha częstotliwością . Słuchając go Anaximander czuł jak przenika go lodowate zimno . Choć nie należał do ludzi strachliwych , postanowił nie czekać na dalszy rozwój wydarzeń i ruszył cicho do wyjścia . Nie zależało mu na tym by zginąć tego ranka w obskurnej tawernie z ręki nieznanego wędrowca . Zatrzymało go jednak rozpaczliwe wołanie Thissy : - Żołnierzu !! Pomóż nam ! Walcz !! Stanął w pół drogi – dotąd znajdując się w najciemniejszym kącie sali mógł być niezauważonym obserwatorem . Teraz stał w samym środku zdewastowanego pomieszczenia pomiędzy zakrwawionymi ciałami i połamanymi stołami . Jakieś dziesięć metrów od diabolicznego nieznajomego , który zwróciwszy na niego uwagę obrócił głowę i zacharczał piekielnym , niskim głosem . Zabrzmiało to jak wyraźne ostrzeżenie by żołnierz nie mieszał się do nie swoich spraw , lecz Anaximander nawet nie zdążył drgnąć , gdy wykorzystując sytuację Thissa wyciągnęła przypięty do nogawki sztylet i rzuciła się do dramatycznego ataku ... Zaatakowany stwór odwrócił głowę w ułamku sekundy i w tym samym momencie zrobił błyskawiczny ruch mieczem odparowując atak Thissy . Jego szybkość była wprost niesamowita – jakby myślał i czynił jednocześnie . Wzniósł miecz do góry , zrobił zamach by zabić Thissę i ... Anaximander nie mógł spokojnie odejść i pozwolić na rzeź : - Skoro i tak muszę kiedyś zginąć , to najlepiej pomagając komuś i to w walce z takim diabelskim potworem . Przynajmniej zostanę bohaterem – pomyślał . Wyciągnął przypięty przy pasie nóż i rzucił w potwora . Nóż tylko odbił się od niego i spadł na podłogę . Zwróciło to jednak uwagę nieznajomego i o to tylko chodziło Anaximandrowi. Nie czekając na reakcję rzucił się na ziemię i przetoczył pod pobliską ścianę . W samą porę , bo napastnik strzelił czerwonym światłem i w miejscu gdzie przed chwilą stał żołnierz pozostała tylko kupka popiołu po zwęglonych deskach podłogi . Teraz żołnierz rzucił w wędrowca dzbanem z piwem i natychmiast odskoczył w inne miejsce . I znów błysnęło światło . Pobliska ściana zapadła się z hukiem , a wraz z nią kawałek dachu . Pomieszczenie pokryło się chmurą gęstego dymu ograniczającą widoczność . Gdy nieznajomy ruszył w kierunku Anaximandra , ten wytężył mięśnie , podniósł ciężki , okuty żelazem stół i rzucił w niego , lecz na nic – stół roztrzaskał się pod ciosem potężnego miecza. Widząc ogromną siłę przeciwnika żołnierz starał się unikać jak najdłużej walki i choć sam nie wiedział co zamierza zrobić to czuł , że czas działa na jego korzyść . Robił uniki i uskakiwał przed niosącym śmierć promieniem wystrzeliwanym przez wędrowca . Instynkt go nie zawiódł – czary, które paraliżowały Jenekee i Feodorica przestały w końcu działać . Stali teraz w czwórkę wokół napastnika w półmroku , dymie i kurzu nie widząc dalej niż na dwa metry . Anaximander ruszył na niego od przodu z mieczem w ręku , Jenekee również z mieczem w dłoni i Thissa z kawałkiem włóczni od tyłu . Nieznajomy wzniósł wyprostowaną dłoń do góry i nagle jakaś niewidzialna energia odrzuciła Anaximandra do tyłu . Uderzył z impetem o ścianę i stracił przytomność ... Obudził się w lesie ... Stali przy nim wszyscy troje i przyglądali mu się z niepokojem . Uspokoili się jednak gdy zobaczyli , że odzyskał przytomność . Z ich relacji dowiedział się dalszego przebiegu walki : Jenekee uderzyła nieznajomego od tyłu mieczem , lecz nie zdołała przebić jego zbroi . To samo magiczne uderzenie , które odrzuciło Anaximandra przewróciło ją także na podłogę . Na szczęście w tej samej chwili Thissa z odłamkiem w ręce skoczyła na niego . Wbiła go wprost w czerń kaptura skrywającą twarz potwora . Ten zaryczał piekielnym głosem , wzniósł dłoń do góry , zrobił nią dziwny gest i ... zniknął . - Kim wy w ogóle jesteście i co to było to coś ? – Anaximandra dręczyło mnóstwo pytań . - Jesteśmy Poszukiwaczami Przygód . Ja nazywam się Jenekee , a to są Thissa i Feodoric – kontynuowała wyjaśnienia Jenekee - Dostaliśmy zlecenie od namiestnika Calunorr, aby zbadać co knują wyznawcy Godona , ostatnio gwałtownie zwiększyła się ich liczba - odprawiają dziwne obrzędy , porywają ludzi ... namiestnika bardzo to niepokoi . - Jesteś dzielny żołnierzu , jeśli chcesz to możesz do nas dołączyć – dodała po chwili - Widząc , że jesteś nieprzytomny mieliśmy zamiar zanieść cię do pobliskiego klasztoru , gdzie zajęto by się tobą , ale teraz, gdy odzyskałeś siły możesz ruszyć z nami na wyprawę . Anaximander słyszał różne rzeczy o Poszukiwaczach Przygód . Większość ludzi nazywała ich po prostu najemnikami , ale oni sami woleli nie używać tej nazwy . Zorganizowani w niewielkie , kilkuosobowe grupy i wynajmowani przez władców , wykonywali najniebezpieczniejsze zadania szybko , dyskretnie i skutecznie . Zabijali potwory , likwidowali bandy zbójców , penetrowali niezbadane przez ludzi tereny , lecz często także dokonywali sabotażu w sąsiednich królestwach , porywali ludzi i okradali skarbce . Królowie nie chcąc wdawać się w otwarty konflikt z sąsiadami nieraz woleli wynająć grupę Poszukiwaczy Przygód , którzy po cichu przeniknęli do stolicy i zabili ważnego oficera , wysadzili spichlerz , albo wyczyścili skarbiec . Sukces oznaczał dla nich świetny zarobek , lecz w razie niepowodzenia kończyli marnie i nikt się do nich nie przyznawał . Życie Poszukiwaczy Przygód , choć często bardzo krótkie , pełne było niespodzianek , skarbów , walk , podchodów i niebezpieczeństw . Dziś tylko mech porasta bezimienne groby śmiałków pokonanych przez śmierć na niedostępnych dzikich pustkowiach . Z drugiej jednak strony ci , którzy przeżyją dorabiają się fortuny i sławy opiewanej w pieśniach bardów ... Również kult Godona był znany Anaximandrowi . Jako dowódca patrolu nieraz wraz ze swoimi ludźmi rozbijał kryjówki wyznawców tego byłego czarnoksiężnika . Godon , niegdyś jeden z najważniejszych doradców króla został wygnany po nieudanej próbie zamachu na swego władcę . Został potem zabity przez grupę Poszukiwaczy Przygód , jednak jego wyznawcy nadal utrzymywali , że ich pan żyje . Kult zdelegalizowany i intensywnie zwalczany w całym królestwie Horamoe ciągle zyskiwał nowych wyznawców . Stał się prawdziwym utrapieniem także dla namiestnika króla w Calunorr . Anaximander zawsze z ochotą zgłaszał się do akcji przeciwko czcicielom Godona , które były właściwie jedynym urozmaiceniem służby wojskowej w tym spokojnym mieście . Inni dziękowali Bogom, że przyszło im tu służyć jednak Anaximander zaczynał się już nudzić . Dosłużył się stopnia kapitana , lecz czuł , że to nie to – nie tak chciały spędzić życie . Poszukiwacze Przygód od dawna rozpalali jego wyobraźnię .Czuł , że i w jego żyłach płynie niespokojna i awanturnicza krew . Trudno się dziwić , że bez wahania przyjął propozycję Jenekee ... Na początku podchodzili do niego z dystansem , nie wiedząc czy można mu zaufać . Nie wyjawili mu nawet dokładnego celu misji . Zamiast tego przez kolejnych 8 tygodni po wyruszeniu z Calunorr krązyli po terenach rolniczych stopniowo jednak zbliżając się do niezamieszkałych , porośniętych lasami wzgórz na południu królestwa . Od czasu do czasu wykonywali różne misje , a to rozbili obóz bandytów , to znów na zlecenie wójta jednej z wiosek oczyścili jaskinię pełną goblinów . Były to ciekawe przygody , lecz wiadomo było , choć żadne z nich nie mówiło tego wprost , że to dopiero przedsmak tego co ich czeka . Anaximander nie miał wątpliwości . To był okres testowy – sprawdzali czy nadaje się do grupy . Dopiero gdy dotarli do dzikich terytoriów żołnierz dowiedział się jaki dokładnie jest cel ich misji . Poczuł wtedy , że został zaakceptowany i przyjęty do grupy . Wędrowali teraz już prostą drogą do rozległych bagien rozciągających się za górami pokrywającymi południową granicę królestwa . Było to miejsce, do którego ludzie rzadko się zapuszczali a jeśli już to nieczęsto wracali z niego żywi . Prowadząc śledztwo Poszukiwacze Przygód usłyszeli informację mówiącą o pojawieniu się w tamtej okolicy tajemniczej wieży . Wieża podobno pojawiła się z dnia na dzień co oznaczałoby interwencję magii . Feodoric podejrzewał , że ma to coś wspólnego z kultem Godona , a mając w pamięci niebezpieczne praktyki , jakich dopuszczał się czarownik królestwu mogło grozić niebezpieczeństwo . Zbadanie tajemniczej wieży było właśnie zdaniem, które otrzymali od namiestnika Calunorr . Ze względu na niepewną sytuację polityczną i konflikty z sąsiadami namiestnik nie mógł wysłać w te rejony oddziału wojska . Powierzył więc tę misję grupie Poszukiwaczy Przygód . Była to misja z gatunku najniebezpieczniejszych i najwyraźniej słudzy Godona już o niej wiedzieli - dowodziło tego zajście w gospodzie. Jak wytłumaczyła potem Anaximandrowi Jenekee napastnik był demonem przywołanym przez wyznawców Godona . Żołnierza ta sprawa intrygowała coraz bardziej . Demony ? Myślał kiedyś , że to tylko brednie wymyślone przez kapłanów żeby straszyć pospólstwo i dzięki temu kierować nim . A teraz przyszło mu z tym walczyć. Niebezpieczeństwa jakie mogły na niego czyhać w dalszej drodze , choć nie był w stanie sobie ich nawet wyobrazić , nie przerażały go , lecz wprost przeciwnie pociągały coraz bardziej . Czy jednak przyłączenie się do Poszukiwaczy Przygód było dobrym pomysłem ? Czas pokaże ... Anaximander spakował swoje rzeczy i obudził współtowarzyszy . Byli gotowi do drogi . Przyszłość miała ich zaprowadzić do sławy i bogactw , lub ... szybkiej i anonimowej śmierci . -2- Przez kilka kolejnych dni szli przez las . Nie działo się nic ciekawego , więc spędzali większość czasu na luźnych rozmowach . Anaximandra ciekawiła przede wszystkim barwna przeszłość współtowarzyszy . Nie byli z pewnością ludźmi zwyczajnymi - każde z nich skrywało w sobie wiele tajemnic . Wielu z nich nie chcieli mu wyjawić , lecz i tak usłyszał przez te dni wiele fascynujących opowieści i poznał bliżej swoich współtowarzyszy . Jenekee była niezwykłą kobietą . Średniego wzrostu , ciemnowłosa , szczupła , ale o dość atletycznej , jak na kobietę , budowie ciała . Nie była w typie Anaximandra , on zawsze wolał drobne , szczupłe i zgrabne tancerki z Calunorr . Ubierała się prosto i po żołniersku z nieodłączną przepaską spinającą włosy . Przy pasie nosiła krótki , szeroki miecz . Braki siły nadrabiała zręcznością i szybkością - potrafiła ciąć mieczem z taką prędkością , a jednocześnie precyzją , że ledwie go było widać . Do tego była niezwykle zwinna , przebiegła i odporna na ból .W walce z pewnością była w stanie pokonać niejednego mężczyznę . Całość uzupełniał wesoły i sympatyczny uśmiech rzadko opuszczający jej twarz . Jenekee potrafiła opowiadać całymi godzinami swoje przygody , a także opowieści usłyszane od innych i przeróżne legendy . Robiła to naprawdę świetnie , można było jej słuchać i słuchać ... - Anaximanderze , może chcesz posłuchać legendy o początkach powstania profesji Poszukiwaczy Przygód ? - Pewnie , że chcę . Na razie wiem niewiele o Poszukiwaczach , może mi wyjaśnisz skąd się wzięli . - Otóż legendę tą przekazał mi ojciec , jemu jego ojciec , a jemu mój pradziadek , który w zamierzchłych czasach także podobno był Poszukiwaczem Przygód . Posłuchaj jej uważnie , bo choć to tylko legenda kryje się w niej ziarnko prawdy . Ona mówi także o tym kim są dziś prawdziwi Poszukiwacze Przygód i co ich różni od zwykłych najemników . Chcesz posłuchać ? - No zaczynaj , nie mogę się już doczekać – zaśmiał się Anaximander Jenekee zrobiła tajemniczą minę i głosem starego bajarza opowiadającego dzieciom niesamowite historie rozpoczęła opowieść : „Dawno temu , w czasach tak odległych , że nawet za życia mojego pradziadka były one już tylko legendą , tereny dzisiejszego królestwa Horamoe porastała puszcza . Ludzie mieszkali głównie na północ stąd w miejscu dzisiejszych królestw Pikan , Canosty , Daqimeed i Valorim . Nie było podziału na królestwa, lecz wszystkie te krainy rządzone były przez potężnego cesarza . Imperium miało jednak wielu wewnętrznych wrogów i opozycjonistów , którzy skupieni wokół grupy potężnych magów zaplanowali zamach na życie cesarza – satrapy . Zamach jednak nie udał się , a rozzłoszczony władca zarządził wygnanie wszystkich swych przeciwników . Tak się złożyło , że w tym samym czasie odkryto wejścia do systemu ogromnych podziemnych jaskiń – setek kilometrów tuneli , korytarzy , ogromnych komór i podziemnych rzek . Cesarz uznał , że to miejsce nadaje się idealnie by raz na zawsze pozbyć się przeciwników . Od tej pory dzień po dniu imperium wysyłało setki ludzi na pewną śmierć w otchłaniach podziemnych korytarzy . Magów i wojowników , kobiety i mężczyzn , starców i dzieci , szlachtę i chłopów . Nazwano ich Wygnańcami . Po wysłaniu wszystkich pod ziemię imperium zniszczyło wejścia do jaskiń odcinając Wygnańców od świata na powierzchni . Lecz ci nie zginęli pod ziemią . Potężni magowie nauczyli ludzi czerpania z zasobów podziemi , sformowali społeczeństwo i utworzyli państwo . Imperium zaś całkowicie przestało interesować się ich losem . Zmieniali się cesarze i cesarzowe , a pod ziemią ludzie zakładali rodziny , hodowali zwierzęta mieszkające w jaskiniach , uczyli dzieci w szkołach i marzyli... Marzyli o słońcu , o drzewach , o ptakach , o wietrze ... Aż pewnego razu zapragnęli wyjść na wolność ... Grupa pięciu śmiałków , nazywanych przez wszystkich Poszukiwaczami Przygód , dzięki czarom wydostała się na powierzchnię i wśliznęła się po cichu do stolicy imperium . Tam dokonała skutecznego zamachu na życie cesarzowej chcąc wywołać tym sposobem chaos w imperium i umożliwić swoim braciom powrót na ziemię . Przyniosło to jednak odwrotny skutek od zamierzonego – imperium wróciło pod ziemię i zaatakowało Wygnańców . Ci , mniej liczni i gorzej uzbrojeni , zaczęli przegrywać i cofać się w coraz głębsze rejony jaskiń . I wtedy niespodziewanie odnaleźli sojusznika . Mała grupa odważnych ludzi , również Poszukiwaczy Przygód odkryła starożytną rasę mieszkańców podziemi – tajemniczych Vahnatai . Nie przetrwały do dzisiejszych czasów żadne opisy ich wyglądu , ale jak głosi legenda byli to potężni czarownicy . Początkowo pragnęli zniszczyć ludzi , którzy zakłócili ich spokój , ale dzięki odwadze , inteligencji i sprytowi Poszukiwacze Przygód zdobyli ich zaufanie i zyskali cenne wsparcie w walce z Imperium , dzięki któremu najeźdźcy zostali zmuszeni do wycofania zostawiając Wygnańców w jaskiniach . Ci jednak po pewnym czasie znaleźli drogę na powierzchnię . Jako pierwsza wyszła kolejna grupa Poszukiwaczy Przygód : czworo dzielnych , młodych ludzi i jeden Slith. Sprawdzili , czy na powierzchni nic nie grozi ich braciom . Po licznych przygodach odkryli , że imperium rozpadło się na trzy walczące ze sobą królestwa . Reszta Wygnańców wkrótce dołączyła do czworga śmiałków i utworzyła na powierzchni własne królestwo . Choć nic już nie było jak dawniej , bo królestwa upadały i powstawały , ludzie walczyli ze sobą i godzili się , a pradawne sztuki magiczne popadły w zapomnienie , to ta legenda o początkach zawodu Poszukiwaczy Przygód przetrwała . Świadczy ona o odwadze , szlachetności , męstwu , inteligencji i sprycie prawdziwych Poszukiwaczy Przygód - ludzi , którzy ratują innych przed złem , pomagają słabszym i odkrywają nieznane . ” - To była niesamowita opowieść ! Anaximander słuchając opowiadania Jenekee czuł prawdziwy powiew historii , historii, która go najbardziej ciekawiła . Czasy dawnych imperiów , pradawnej - starożytnej magii i dzielnych wojowników walczących z potworami i demonami było tym co go od dawna pasjonowało . Jenekee miała szczęście , że od wieków w jej rodzinie prawie wszyscy byli Poszukiwaczami Przygód , podczas gdy on był tylko zwykłym żołnierzem i jedyne co go mogło do tej pory spotkać to walki z bandami rozbójników , czasem jakaś jaskinia pełna goblinów . Aż do tej pory ... Jenekee zdawała się jednak nieco nie doceniać szczęścia , które ją spotkało , bo dodała : - Ach , czasem sobie myślę , że wolałabym nie mieć takiej walecznej rodziny . Chętnie zamieniłabym się z jakąś wieśniaczką i wiodła spokojne życie u boku męża , karmiła kury i czytała dzieciom bajki na dobranoc . Niestety moi rodzice nauczyli mnie tylko walczyć i być Poszukiwaczem Przygód . Była to jednak tylko jakaś wewnętrzna tęsknota , bo zaraz dodała : - Jestem dumna , że kontynuuję wspaniałe rodzinne tradycje . Nie jestem najemnikiem jak mówią niektórzy , bo najemnicy to renegaci , którzy dla zysku napadają na spokojnych ludzi , porywają i mordują na zlecenie . Prawdziwy Poszukiwacz Przygód nie przyjmuje takich misji . Zabija potwory zagrażające ludziom , szuka legendarnych skarbów , przemierza nieodkryte pustkowia i robi wiele innych pożytecznych rzeczy . Anaximander nie dowiedział się jakie jeszcze to rzeczy , ale i tak był zadowolony , że poznał Jenekee i grupę jej przyjaciół . Przy nich na pewno przeżyje wiele przygód . Zwą ich wszak Poszukiwaczami Przygód ... Jenekee lubiła opowiadać o swoich przygodach , miała ich mnóstwo i jej opowieści słuchało się z zapartym tchem . Dla odmiany Thissa była małomówna i skryta , lecz Anaximander wiedział , że pomimo młodego wieku również widziała w życiu niejedno . Jako wojowniczka Slithów była wszechstronnie wykształcona w sztukach walki . Władała świetnie włócznią i oszczepem , była szybka , silna i zwinna - tak jak wszyscy Slithowie . Widział ich w życiu zaledwie kilku . Przybyli ze wschodu przed wiekami , wewnętrznie nie różnili się zbytnio od ludzi . Mieli prawie wszystkie ich złe i dobre cechy . Byli inteligentni , znali się na sztuce , magii , mieli uczucia , słabości , pokusy . Od ludzi odróżniał ich głównie wygląd . Byli nieco niżsi i krępej budowy ciała , skórę mieli lekko zielonkawą i nieco twardszą niż u człowieka . Jeszcze jedna rzecz odróżniała ich od ludzi : choć mieli większość ludzkich słabości to byli niesamowicie lojalni wobec zasad , które sobie obrali . Jeżeli Slith urodził się wojownikiem to aż do śmierci przestrzegał kodeksu wojowników - musiał postępować honorowo , bo taki po prostu czuł wewnętrzny nakaz . Jeśli zaś w młodości wszedł na drogę przestępczą to po to by już nigdy z niej nie zejść . Tak więc jeśli zyskałeś w Slithu przyjaciela to masz szczęście , bo on gotów będzie zginąć dla ciebie , a jak wroga ... to prędzej będziesz musiał go zabić niż zostanie twoim przyjacielem . Slithowie nie zbudowali nigdy rozległych państw , lecz żyli w porozrzucanych pomiędzy terytoriami ludzi miastach . Miasta były niezależne od siebie i jedynie raz na kilkadziesiąt lat ich przedstawiciele spotykali się razem na naradzie by wspólnie ustalić z kim zawrzeć pokój a z kim walczyć. Początkowo Slithowie walczyli z ludźmi , lecz w końcu obie strony doszły do porozumienia. Głównie za sprawą kotołaków , których Slithowie nienawidzili . Zawarto porozumienie obowiązujące do dziś na mocy, którego ludzie nie będą wtrącać się do spraw Slithów i zostawią ich wioski w spokoju , a ci będą zabijać kotołaki , gobliny i inne potwory napadające spokojnych wieśniaków . Tak żyją sobie od lat na obrzeżach królestw ludzi , będąc cenionymi żołnierzami i najemnikami . I choć nie brak takich , którzy ich tępią („nieczystą , zieloną rasę”) , a także i renegatów wśród samych Slithów sprzymierzających się z hordami bandytów , to widok niskiego , zielonego człowieka na ulicy miasta Calunorr nie budził sensacji u Anaximandra. Nie budziła u niego sensacji też Thissa, choć skoro już ją poznał osobiście to chętnie dowiedziałby się szczegółów o zwyczajach Slithów , o jej przeszłości , o szkoleniu na wojownika i wielu innych ciekawych spraw, o których już nawet nie wspominał (np. czy u Slithów jest monogamia ?) . Thissa jednak pozostawała skryta i dyskretna ... - Nieśmiała jest – komentowała ten fakt Jenekee – i nieufna wobec ludzi jak wszyscy Slithowie Na to Thissa zwykle potrząsała głową i odpowiadała : - Wcale nie , ja lubię ludzi . - My cię też lubimy Thisso – odpowiadała Jenekee i z uśmiechem poklepywała Thissę po plecach . Od Thissy jeszcze bardziej tajemniczy był Feodoric . Wyglądał na nieco ponad trzydzieści lat , lecz mógł mieć ich naprawdę znacznie więcej . Jego życiorys był nawet bardziej burzliwy niż Jenekee , ale czarownik nie chciał o nim dużo opowiadać . Raczej krótkie urwane epizody niż całą historię życia . Anaximander układał z tych strzępków całość jak mógł , bowiem im bardziej mag milczał tym bardziej go intrygował . Ale tak to już jest z czarownikami , że lubią być dyskretni . Nie pomagały nalegania żołnierza by pokazał mu szczegóły działania poszczególnych zaklęć oraz zapewnienia, że nikomu o tym nie powie . Feodoric i tak milczał . Z nielicznych szczegółów jego życia Anaximander złożył w miarę spójny, choć niezbyt dogłębny życiorys . Czarownik jako dziecko z niewyjaśnionych powodów trafił do Zakonu Świętego Ognia – tajemniczego zakonu kapłanów- czarowników zgłębiających tajemnice żywiołu ognia . Stamtąd wyjechał (uciekł ? , został wyrzucony ? ) do królestwa Valorim i w jego stolicy został przyjęty do słynnej Akademii Magów. Nauka w tej szkole jest wielką nobilitacją i świadczy o dużym talencie bowiem do Akademii przyjmowano tylko wybitnych uczniów . Testy, którym poddawano kandydatów obrosły już legendami . Tylko nieliczni wychodzili z nich żywi a jeszcze rzadziej byli przyjmowani . Nauka w Akademii trwała zwykle kilkadziesiąt lat , stąd też dość zaskakujące było to , że Feodoric opuścił ją już po 10 latach (Ale nie chciał się przyznać z jakim skutkiem , czy był tak zdolny i ją ukończył , czy też ... wyrzucili go) . Faktem było , że jego wiedza i talent magiczny musiały być wielkie skoro sam arcykapłan Michaelus – pierwszy mag na dworze namiestnika w Calunorr – przyjął go jako asystenta . O tym zresztą akurat Feodoric opowiedział zabawną anegdotkę : - Gdy przybyłem do Calunorr zatrudniłem się u Michaelusa jako jeden z jego pomocników . Praca była prosta , ot takie tam przygotowywanie różnych mikstur. Któregoś dnia wyszedłem poza mury miasta aby nazbierać rosnących tam ziół . Gdy wszedłem w nieco gęściejszą kępkę drzew zastałem wielkiego maga otoczonego przez zamaskowanych napastników – jak się później okazało wyznawców Godona . Był bez swoich magicznych pierścieni i innych przyborów, więc jego możliwości były znacznie mniejsze . Pomimo to bronił się zaciekle , lecz wrogów było zbyt wielu . Na jego szczęście w ostatniej chwili dołączyłem się do walki i uratowałem go , a on w zamian za to ofiarował mi posadę swojego asystenta . - Musiałeś nieźle walczyć skoro Michaelus był pod takim wrażeniem twoich umiejętności , że dał ci tą posadę – zauważył Anaximander . - No tak – odparł skromnie Feodoric – ale ta historia ma też drugie , zabawne dno. - Jakie ? - Nie ciekawi cię czemu taki wielki mag jak Michaelus wyszedł poza mury miejskie bez chroniących go magicznych talizmanów ? I to wiedząc , że słudzy Godona polują na niego ? - Pewnie, że chciałbym wiedzieć – odparł zaciekawiony Anaximander widząc kątem oka zanoszącą się od śmiechu Jenekee , która znała już tą historię . - Otóż już ci mówię : Wielki Michaelus , arcykapłan Kościoła Thriviusa , wielki mag Calunorr , arcymag Akademii Magów w Valorim , członek Najwyższej Rady Magów Horamoe , doradca namiestnika Calunorr ... - No dalej, co takiego zrobił – popędzał Anaximander widząc , że Jenekee aż krztusi się od powstrzymywanego z trudem śmiechu . - Krótko mówiąc cieszący się nieskazitelną opinią Michaelus miał kochankę i spotykał się z nią incognito za murami miasta ... - Czy to taka sensacja ? - Nie zapominaj , że Michaelus był kapłanem i złożył śluby czystości . Nie mówię oczywiście , że my magowie jesteśmy tacy zawsze święci , ale ktoś na takim stanowisku jak on musiał uważać by nie prowokować plotek . Mógłby zostać wykluczony z Kościoła i z Rady . Tak więc zwykle, gdy się z nią spotykał szedł przebrany za parobka – bez amuletów , różdżek i pierścieni . I choć Michaelus i bez tego był potężny to jednak jak go spotkałem był w niezbyt dobrej sytuacji , szczególnie , że napastnicy też znali magię ... - Zapomniałeś dodać , że pierwszy raz spotkałeś ich in flagranti ... – wtrąciła Jenekee - A tak , zastałem ich podczas czynności mało mających wspólnego z magią , ale udałem , że ich nie widzę – zaśmiał się Feodoric – i poszedłem dalej szukać ziół. Lecz niestety kochanka Michaelusa była przekupiona przez sługi Godona . Po chwili usłyszałem z oddali odgłosy walki , więc wróciłem ... Mag mało się potem pod ziemię nie zapadł ze wstydu i obiecał mi , że nauczy mnie swoich najtajniejszych zaklęć jeśli nikomu nie powiem o zajściu . - No to można powiedzieć , że wykorzystałeś tego biedaka . To prawie szantaż – śmiał się Anaximander . - Nie , wcale nie , to los zesłał mi okazję , a ja jej nie zmarnowałem , w końcu nie musiałem spełniać jego prośby o milczenie , sam jestem pobożnym kapłanem i moim obowiązkiem było powiadomić kogo trzeba . „Taki z ciebie pobożny kapłan jak ze mnie cesarz” – mruknęła pod nosem Jenekee , ale tak, że Feodoric tego nie mógł usłyszeć . Z pewnością wiedziała o nim więcej , bo jak na razie dla Anaximandra życiorys czarownika miał więcej niewiadomych niż faktów . I choć można było od niego usłyszeć wiele ciekawych opowieści takich jak ta to opowiadał z chęcią głównie o innych , starannie unikając mówienia o sobie . Poszukiwacze Przygód opuścili już płaskie tereny i weszli w góry . Droga ciągnęła się przez zalesione pagórki , lecz nic ciekawego się nie działo . Rozmowa była ich jedyną rozrywką , toteż rozmawiali długo o najróżniejszych sprawach . Czasem jednak zapadała cisza. W trakcie takich chwil ciszy każde z nich rozmyślało o przyszłości . Co przyniosą najbliższe dni ? Jakie czyhają na nich niebezpieczeństwa i czy los okaże się łaskawy i pozwoli stawić im czoła ? Czy uda im się wypełnić misję i wrócą do domów jako bohaterowie , czy też ... ? -3- Droga wiła się przez zalesione wzgórza niezliczoną ilością zakrętów . Anaximandrowi wydawało się chwilami , że kręcą się w kółko i wracają wciąż w to samo miejsce . Jedynie od czasu do czasu ogromne wapienne skały urozmaicały okolicę i upewniały ich , że są na dobrej drodze . Skały były najbardziej charakterystycznym elementem okolicy . Zdarzało się nieraz , że nagle całkowicie niespodziewanie w środku lasu wyrastał 20 metrowy , porośnięty mchem pionowy blok skalny szeroki na kilka metrów, o dziwacznie rozszerzającej się górze . Przypominał gigantyczną maczugę rzuconą przed wiekami przez olbrzyma. To znów musieli omijać strome i niebezpieczne skalne urwisko ciągnące się przez kilkaset metrów , albo szukać drogi , która nagle rozmyła się po ulewnym deszczu lub została zmieciona z powierzchni ziemi przez lawiny błota i kamieni . Całość dopełniały niesamowite krajobrazy , które mogli podziwiać gdy już wspięli się na jeden ze szczytów . Jak okiem sięgnąć gołe , nieporośnięte lasem szczyty świeciły się malowniczo w słońcu . Uderzające było to , że wzgórza, choć strome przy podstawie , były płaskie u góry , a łańcuchy takich płaskich szczytów ciągnęły się kilometrami . Wchodząc na jeden z nich można było płaskim terenem przejść prawie całe pasmo górskie . Nieliczne niezalesione stoki pokryte były tysiącami małych lub większych skałek o fantastycznych i niesamowitych kształtach . Jedna z gór , dominowała nad innymi wysokością . Od dołu porośnięta była lasem, z którego wystawała skalna czapa - płaska z wierzchu i powyginana w najrozmaitsze kształty po bokach . Inne ze wzgórz , nieporośnięte prawie wcale lasem , miało stok pokryty tysiącami małych , pionowych , kilkumetrowych skałek . Te niewielkie kamienne słupy z odległości kilku kilometrów wyglądały jak armia żołnierzy przyczajonych na nieprzyjaciela właśnie tu , w tym odległym zakątku świata . Anaximander był już parę razy w tych okolicach , jednak jadąc w orszaku wojskowym nie miał czasu , ani możliwości przyjrzenia się widokom . A było na co popatrzeć ... Właśnie mijali grupę skał o wyjątkowo niesamowitych kształtach . Najpierw zobaczyli postać ogromnego niedźwiedzia , który stał z łapami uniesionymi w górze i zdawał się ryczeć na wędrowców . Minąwszy go weszli pomiędzy większe skupisko skał . Przeciskali się teraz wąskimi rozpadlinami lub schodzili ostrożnie po schodkach wykutych przez naturę prosto do ciągnących się kilkanaście metrów i głębokich na dwa , trzy metry wąwozów . Nieraz przechodzili przez szczeliny tak wąskie , że mieli kłopoty by się przez nie przecisnąć . Tuż przed szczytem widok zdominowała stojąca na stromym zboczu ogromna , obła skała . Miała kształt ogromnego jajka położonego na boku . Na jej szczycie przyczepiony był nieco mniejszy kamień w kształcie kuli , od którego odchodziły dwie podłużne skały , a całość dopełniała jeszcze jedna mniejsza kula po drugiej stronie największej ze skał . „Królik” - pomyślał Anaximander natychmiast jak tylko zobaczył ten cud natury . „Ciekawe jaki jeszcze zwierzyniec tu spotkamy ” . Doszli do szczytu . Ponad szczytem górowała kilkunastometrowa bryła skalna . Przy podstawie wąska rozszerzała się ku górze by zakończyć się szeroką płaską powierzchnią przy jednym z końców wygiętą w górę . Anaximandrowi przypominało to ogromną rękę wystającą ze szczytu góry sięgającą ku niebu swą otwartą dłonią . Jenekee jednak nie podzielała tego poglądu twierdząc , że to na pewno jest fotel jej pradziadka . Sprzeczali się przez chwilę aż pogodził ich Feodoric , któremu skała przypominała tron królewski . Najbardziej praktycznie do tego niezwykłego zjawiska podeszła Thissa . Wdrapała się na szczyt skały by ponad drzewami rozejrzeć się po okolicy . Szczyt nareszcie okazał się być ostatnim . Przed nimi rozciągała się szeroka na 30 kilometrów kotlina . Widać już było małe , białe domki i kolorowe szachownice pól uprawnych , a dalej na horyzoncie majaczyły niewyraźne , bladoniebieskie kształty kolejnych pasm górskich . Była to Senna Kotlina . Anaximander był tu już kilka razy w życiu wraz ze swoim oddziałem - zbierali podatki i likwidowali bandy napadające miejscowych chłopów . To ostatnie nie zdarzało się jednak często i wieśniacy żyli tu niezwykle spokojnie i dostatnio . Żyzna , wydarta niegdyś lasom , gleba rodziła wyśmienicie, a czysta woda i panujący tu niezwykły lokalny klimat dawały mieszkańcom długi żywot . Można było tu spotkać starców , którzy pamiętali czasy odległe nawet o sto lat wstecz . Najprawdopodobniej właśnie ze względu na spokój jaki tu zwykle panował nazwano to miejsce Senną Kotliną . Gdy zatrzymali się na krótki odpoczynek Anaximander przypomniał sobie , że właściwie to można było ominąć te tereny i iść do celu krótszą drogą : - Czy nie mieliśmy iść na południe ? O ile się orientuję to zboczyliśmy nieco na zachód i nadkładamy drogi . W Sennej Kotlinie raczej nie znajdziemy wyznawców Godona . – zapytał Jenekee . - Musimy znaleźć kogoś, kto nam powie więcej na temat Godona i jego praktyk . O ile wiem to mieszka w tej okolicy starzec o imieniu Luxiculus . Mój szpieg wśród członków kultu w Calunorr podał mi o nim informację . Podobno to mędrzec i czarownik , który ma sporo wiadomości o Godonie i jego ludziach . I dlatego właśnie chciałabym z nim porozmawiać . - Niestety jeszcze jedna przeszkoda przed nami – dodała po chwili - Anaximanderze , czy byłeś już w tej okolicy ? Znasz Błędne Skały ? Moja wiedza kończy się na tym wzgórzu , a o tych skałach tylko słyszałam ... - Jako dowódca oddziału wojsk namiestnika schodziłem kilka razy do Sennej Kotliny , ale zawsze mieliśmy mapy ... Z mapami przejście przez Błędne Skały zajmowało nam nie więcej niż godzinę . Niestety nie mogłem zabrać tych map , są pilnie strzeżone w Calunorr , żołnierze mają do nich dostęp tylko podczas wyprawy w te okolice . - A co nam grozi w tych Błędnych Skałach ? – wtrącił się Feodoric . - Błędne Skały to miejsce, w którym gubiły się całe oddziały wojska . Jak wejdziesz tam bez mapy to spędzisz wiele godzin lub nawet tygodni , a legendy głoszą o ludziach, którzy zostali tam na zawsze , tzn. umarli z głodu i teraz straszą tam jako zjawy a ich ciała zmieniły się w zombie – odrażające chodzące zwłoki . Anaximander był zadowolony , że może okazać się pomocny , choć to, co mówił to była tylko zasłyszana przy ognisku legenda . - Na zjawy to ja mam swoją włócznie – mruknęła cicho Thissa . - Tak na oko to te skały mają tylko kilka kilometrów długości . Pięć , może sześć . To nie powinien być kłopot ... Choć z drugiej strony to może lepiej będzie je ominąć – Feodoric był dziś wyjątkowo niezdecydowany . - Ominięcie byłoby dość trudne .Tu wokół jak okiem sięgnąć są same strome urwiska . Do Kotliny można podobno zejść jeszcze po drugiej stronie , czyli od jej południowego krańca , ale biorąc pod uwagę trudny teren i brak dróg w tym rejonie zabrałoby to nam ze cztery dni drogi . No i nie mamy pewności , że znajdziemy to drugie zejście , bo podobno jest dobrze ukryte . W Błędnych Skałach z kompasem mamy szansę . Może zajmie nam to nie więcej niż dzień drogi , ale to jest także spore ryzyko . Co o tym myślisz Jenekee ? - Spróbujmy , w końcu mamy kompas , a skoro ty tam byłeś to może jakoś przejdziemy . - Obawiam się , że to akurat nie pomoże nam za wiele . Zresztą jak już tam wejdziemy to zobaczycie , że mój pesymizm nie był przesadzony . Ruszyli przed siebie szybkim krokiem . Był poranek , więc do zmierzchu pozostawało jeszcze wiele godzin . Anaximander miał nadzieję , że nie będą mieć problemów w Błędnych Skałach i nie zabawią tam długo . Nocleg w takim miejscu nie uśmiechał mu się i choć gdyby przyszło mu walczyć z jakąś zjawą to nie przestraszyłby się tylko poczęstował ją mieczem , to po co było kusić los i ryzykować . Szczególnie , że mogą przenocować w miłym , ciepłym i bezpiecznym miejscu . Senna Kotlina to znacznie ciekawsze miejsce . Pamiętał , że zawsze gdy przybywał tam oddział wojska z Calunorr , co miało miejsce nie częściej niż raz , dwa razy w roku , chłopi urządzali zabawę . Kotlina słynęła nie tylko z długowieczności swych mieszkańców . Słynęła także z urodziwych kobiet . Anaximander uśmiechnął się do swoich myśli i zabrał za rozglądanie po okolicy . Im szybciej miną Błędne Skały , tym lepiej ... Początkowo poruszali się pomiędzy grupą luźno stojących skałek w kształcie kilkumetrowych grzybów . Szli raźno , prosto przed siebie , najkrótszą drogą rozmawiając przy tym na jakieś luźne tematy . Gdy byli już mniej więcej w jednej trzeciej drogi zaczęły się problemy. Skały zaczęły gęstnieć i mieć coraz bardziej skomplikowane kształty . Tworzyły prawdziwy , naturalny labirynt . Teraz już co chwilę musieli zbaczać i omijać jakieś przeszkody . W pewnym momencie drogę zagrodziła im ogromna ściana szeroka na trzydzieści metrów . Aby ją ominąć spędzili kilkadziesiąt minut na szukaniu drogi przez jakieś szczeliny , otwory , przejścia między ścianami , wąwozy i skalne mostki ponad nimi . Gdy już ją minęli po kilkunastu metrach w miarę prostej drogi znów natrafili na rozległa skałę , której nie dało się w prosty sposób ominąć . Tym razem jednak znajdowała się w niej mała jaskinia , która najwyraźniej prowadziła we właściwym kierunku . Anaximander przez chwilę zastanawiał się czy poprowadzić przyjaciół do środka . Pokładali w nim spore zaufanie , a on nie wiedział dokąd prowadzi ta jaskinia - mogli zgubić się w niej i spędzić wiele czasu na samym szukaniu wyjścia . Jak prowadził żołnierzy za pomocą mapy to wszystko wydawało mu się znacznie prostsze . „Może trzeba było wcześniej inaczej skręcić , a nie iść najkrótszą drogą . Nie przypominam sobie żadnej jaskini” – pomyślał . Zaraz jednak dodał głośno : - Myślę , że powinniśmy zaryzykować i wejść . Czuję , że już blisko do końca tych przeklętych skał . Jak zaczniemy je omijać to znowu będziemy się cofać i zgubimy drogę . Wejdę do tej jaskini z pochodnią i rozejrzę się , a wy poczekajcie tutaj . Jak zobaczę , że jaskinia nie ma wyjścia lub rozwidla się to wrócę. Jak powiedział tak zrobił . Zapalił pochodnię i wszedł z nią do jaskini . Nie było go już dobre piętnaście minut i Thissa z Jenekee zaczęły się już niepokoić czy aby nie zabłądził , gdy nagle ze środka dobiegł przytłumiony głos : - Chodźcie prędko . Musicie koniecznie to zobaczyć . To był dobiegający z wnętrza jaskini głos Anaximandra. Reszta grupy natychmiast weszła przez otwór i pobiegła w kierunku migoczącego płomyka pochodni . Żołnierz stał kilkanaście metrów od wejścia blady jak kreda . Widząc nadbiegających przyjaciół wskazał im pochodnią jedną ze ścian . Widok, jaki ujrzeli sprawił , że stanęli jak wryci : pod ścianą leżał martwy człowiek ubrany w chłopską sukmanę. Musiał tu leżeć od niedawna , bo ciało nie zaczęło się jeszcze rozkładać . Nawet biorąc pod uwagę konserwujący wpływ chłodu jaskini nie mogło to być więcej niż tydzień . Ciało było zmasakrowane w okropny sposób . Zanim ten nieszczęśnik dowlókł się w to miejsce ktoś dosłownie zmiażdżył mu rękę i zadał straszliwą ranę w brzuch, od której w końcu wykrwawił się na śmierć . - To straszne , kto mógł to zrobić ? – zapytał Feodoric trochę retorycznie . - Ziemia jest pełna niebezpiecznych stworzeń , tajemniczych , krwiożerczych i bezlitosnych – odparła Jenekee . Jej ciepły zwykle głos w tym ciemnym , wilgotnym miejscu , oświetlonym tylko przez niepokojące światło pochodni zabrzmiał wyjątkowo nieprzyjemnie. - Po tych terenach nieraz grasują bandyci , a także trolle i gobliny . Błędne Skały to dla nich idealna kryjówka – podsumował Anaximander – Patrzcie tam coś jest – dodał po chwili . Spojrzeli na ścianę . Wieśniak zanim umarł własną krwią napisał jakiś napis . Choć napis zdążył nieco zblednąć i pokryć się pajęczynami , lecz przytykając do niego pochodnię byli w stanie wciąż go odczytać . „Podążaj za Wyrmem” - głosił napis , choć pewności nie mieli , bo końcówka była niewyraźna . - Czy on chciał nam coś przekazać ? – spytała Thissa , - Może tak , a może nie , ale i tak nie mam pojęcia co to oznacza – odparł tajemniczo Feodoric . - Nie wiemy też kto go tak zmasakrował , to mi nie wygląda na rany od miecza . – dodała Jenekee – Raczej na jakieś duże narzędzie w rodzaju ... maczugi . Spójrzcie , ma ogromną dziurę w brzuchu i dziwnie poszarpaną ranę na ramieniu , ale kto mógł być tak okrutny , silny i jednocześnie używać takiej broni ? Zapadła cisza ... Przerwał ją Anaximander , który wzruszając ramionami rzekł : - Nie wiemy , trudno . Musimy jednak natychmiast ruszać jeśli nie chcemy spędzić nocy w tych skałach . Czas leci szybko , a ta jaskinia okazała się ślepa , więc musimy znów nadłożyć drogi i ominąć tą ścianę skalną . Wyszli z jaskini ... Słońce minęło już swój najwyższy punkt i zaczęło z wolna opadać . Rozpoczynały się godziny popołudniowe , a oni wciąż tkwili w samym środku Błędnych Skał . Znajdowali się na północno-zachodnim stoku pasma górskiego , w dodatku zasłonięci przez pobliski szczyt . W takich miejscach zmrok zapada szybko , więc starali się jak tylko mogli by znaleźć najkrótszą drogę do wyjścia . Niestety nie było to takie proste . Były chwile , że jedno z nich musiało się wspinać na jakiś słup skalny aby sprawdzić którędy najlepiej ominąć blokującą drogę skałę . Raz Feodoric użył jednego ze swych magicznych pierścieni by rozbić kamień, który stoczył się wprost na ich ścieżkę . To znów wydawało im się , że skały już , już rozrzedzają się i lada chwila wyjdą na otwartą przestrzeń , gdy po chwili znów jakaś grupa olbrzymich bloków piaskowca zastępował im drogę . Czas płynął , a oni to kluczyli pomiędzy słupami skalnymi , to znów weszli do jakiegoś wąwozu wymytego przez strumień . Wąwóz zaczynał się prosto , lecz po chwili skręcał znienacka o ponad 90 stopni , potem jeszcze raz i jeszcze raz , i po kilku takich zakrętach wędrowcy nie widząc nawet słońca skrytego za 10-metrowymi skałami nie wiedzieli w jakim kierunku podążają . Gdyby nie kompas to z pewnością zabłądziliby i prędzej wrócili tam skąd zaczynali , lub nie wyszli wcale niż trafili do wyjścia . Anaximander teraz dopiero zrozumiał dlaczego mieszkańcy Sennej Kotliny wiedli takie spokojne życie . Otoczeni skałami i naturalnym labiryntem nie musieli obawiać się , że ktoś do nich trafi . Oni sami znali te rejony od urodzenia , żołnierze namiestnika mieli mapy , a jakby chciał tu trafić ktoś inny , np. banda rozbójników , to niechybnie zabłądziłby w tych skałach i został na zawsze . To nie tłumaczyło jednak skąd wzięły się tu zwłoki wieśniaka . Ci z kotliny raczej by nie zabłądzili. Innych wiosek w okolicy nie było . Dla Anaximandera nie miało to