1245

Szczegóły
Tytuł 1245
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1245 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1245 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1245 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Alexandre Dumas Napoleon Bonaparte Wydawnictwo Oskar Od redakcji �ywa, barwna biografia Napoleona Bonaparte autorstwa pisarza, kt�ry przyzwyczai� nas przede wszystkim do pe�nych przyg�d powie�ci. Tym razem, w kr�tkiej, zwi�z�ej formie, �ledzimy losy wielkiego, cho� kontrowersyjnego bohatera Francuz�w. A. Dumas, nie stroni�c od akcent�w sympatii, potrafi� zdoby� si� na obiektywizm i wywa�y� racje. W ksi��ce nie brakuje w zwi�zku z tym zda� �wiadcz�cych na przyk�ad - o nienawi�ci Napoleona do ludzi i o tym, �e wojna stanowi�a sens jego �ycia. Rzec by mo�na, �e w oczach autora by� genialny ale... niebezpieczny. Ten kr�tki �yciorys, w przeciwie�stwie do wielu innych, ma istotny walor - A. Dumas �y� w czasach Bonapartego. Tote� w opowiadaniu wyczuwa si� autentyzm, cho�by w b�ahych na poz�r epizodach z �ycia. Podstaw� jednak s� najwa�niejsze fragmenty biografii: zwyci�stwa, wygnanie i kl�ska pod Waterloo. Napoleon Bonaparte Dnia 15 sierpnia 1769 r. przysz�o na �wiat w Ajaccio dzieci�, kt�re od rodzic�w otrzyma�o nazwisko Bonaparte, niebiosa za� obdarzy�y je imieniem Napoleon. Pierwsze dni m�odo�ci dziecka up�yn�y w�r�d gor�czkowego wrzenia, b�d�cego zazwyczaj nast�pstwem rewolucji. Korsyka, kt�ra od p� wieku marzy�a o niepodleg�o�ci, zosta�a w�a�nie na wp� zdobyta, na wp� sprzedana, i zaledwie wyswobodzi�a si� z niewoli genue�skiej, uleg�a przemocy Francji. Paoli, * pokonany pod Ponte Nuova, szuka� wraz z siostrze�cem i bra�mi schronienia w Anglii, gdzie mu Alfieri * po�wi�ci� swego "Timoleona". Nowo narodzone dzieci� wdycha�o duszn� atmosfer� wzajemnej nienawi�ci jednych do drugich, dzwon za�, w kt�ry uderzono przy jego chrzcie, dr�a� jeszcze odg�osem surm bojowych. Pascal Paoli - przyw�dca powsta�c�w korsyka�skich (przyp. t�um.). Wiktor hr Alfieri - g�o�ny pisarz w�oski, autor dramat�w "Maria Stuart", "Meropa", "Timoleon" i traktatu "O tyranii". Ws�awi� si� pamfletem przeciwko rewolucyjnej Francji, zatytu�owanym "Misogallo" (przyp. t�um.). Karol Bonaparte, ojciec dziecka, i Letycja Ramolino, matka Napoleona, oboje z rod�w patrycjuszowskich, pochodz�cy z czaruj�cej wioski San_Miniato, po�o�onej nieco wy�ej Florencji, nale�eli zrazu do rz�du przyjaci� Paolego. Z czasem jednak porzucili jego stronnictwo i ulegli wp�ywom francuskim. St�d te� �atwo im przysz�o uzyska� od pana de Marboeufa, kt�ry powr�ci� na wysp� jako gubernator, wyl�dowawszy na niej przed dziesi�ciu laty jako genera�, przychylne poparcie, umo�liwiaj�ce umieszczenie m�odego Napoleona w Szkole Wojskowej w Brienne. Pro�ba o przyj�cie zosta�a uwzgl�dniona, nied�ugo za� potem na li�cie wychowank�w szko�y w Brienne wpisano nast�puj�ce s�owa: "Dnia dzisiejszego, 23 kwietnia 1779 r. wst�pi� Napoleon Buonaparte, * licz�cy lat dziewi��, miesi�cy osiem i pi�� dni do kr�lewskiej Szko�y Wojskowej w Brienne_le_Ch~ateau". Tak brzmia�o nazwisko rodowe, kt�re Napoleon zmieni� w 1796 r. na Bonaparte (przyp. t�um.). Nowy przybysz by� zatem Korsykaninem, czyli pochodzi� z kraju, kt�ry jeszcze dzi� z takim wytrwa�ym uporem zwalcza cywilizacj� i cho� utraci� niepodleg�o��, potrafi� jednak zachowa� sw�j charakter narodowy. M�ody ucze� m�wi� dialektem swej rodzinnej wyspy; wyr�nia� si� te� ciemn� barw� sk�ry, przepalonej s�o�cem Po�udnia, odznacza� si� wreszcie ponurym, przenikliwym wzrokiem mieszka�ca g�r. Wystarczy�o to a� nadto, by wznieci� ciekawo�� wsp�towarzyszy i pobudzi� ich wrodzon� niesforno��; ciekawo�� wieku m�odego jest bowiem z natury szydercza i nielito�ciwa. Jeden z profesor�w, nazwiskiem Dupuis, zlitowa� si� nad biednym, opuszczonym ch�opcem, zadaj�c sobie trud wyuczenia go j�zyka francuskiego. Po trzech miesi�cach nauki ch�opiec uczyni� takie post�py, �e zdo�a� przyswoi� sobie tak�e pierwsze elementy �aciny; zawsze jednak odczuwa� niech�� do j�zyk�w martwych. Natomiast ju� w pierwszych godzinach nauki okaza� wielkie zdolno�ci w naukach matematycznych. Naturalnym wynikiem tego stanu rzeczy by�o, �e m�ody Napoleon rozwi�zywa� kolegom zadania matematyczne, w zamian za co oni wyr�czali go w pracach humanistycznych i przek�adach, kt�re zawsze uwa�a� za rzecz okropn�. Pewne osamotnienie, w kt�rym przez jaki� czas znajdowa� si� m�ody Napoleon wskutek tego, �e z pocz�tku nie umia� jeszcze wypowiada� swoich my�li, wytworzy�o pomi�dzy nim a towarzyszami szkolnymi zapor�, kt�ra nigdy ju� nie zanik�a. Poniewa� jednak po owym pierwszym wra�eniu pozosta�o w nim przykre wspomnienie, przechodz�ce niemal w odraz�, zrodzi�a si� w duszy m�odego ch�opca przedwcze�nie dojrza�a nienawi�� do ludzi, prowadz�ca do samotno�ci. Niekt�rzy dopatrywali si� w tym proroczych marze� rodz�cego si� geniusza. Zreszt� przer�ne okoliczno�ci, kt�re u innych ludzi usz�yby uwagi, nadaj� pewne cechy prawdopodobie�stwa teorii wyra�anej przez niekt�rych historyk�w, �e niezwyk�emu �yciu cz�owieka towarzyszy� musi niezwyk�e dzieci�stwo. W wolnych chwilach m�ody Bonaparte zajmowa� si� z du�ym zami�owaniem upraw� niewielkiej, ogrodzonej dzia�ki. Pewnego dnia jeden z jego koleg�w wszed� na p�ot, chc�c zobaczy�, co te� porabia w swoim ogr�dku samotny Napoleon. Ku swemu zdumieniu spostrzeg�, �e uk�ada on gorliwie kamienie wedle zasad taktyki wojennej, przy czym ranga wojskowa oznaczona by�a wielko�ci� kamieni. Poniewa� nieproszony widz zachowywa� si� ha�a�liwie, Napoleon odwr�ci� si�, wzywaj�c towarzysza szkolnego, by natychmiast zszed� z p�otu. �w jednak drwi� sobie z m�odocianego stratega, co wreszcie do tego stopnia wzburzy�o Napoleona, i� porwa� najwi�kszy kamie� i wycelowa� w sam �rodek czo�a kolegi, kt�ry run�� na ziemi� powa�nie ranny. W dwadzie�cia pi�� lat potem, gdy Napoleon znajdowa� si� u szczytu s�awy zameldowano mu, i� pewien cz�owiek, podaj�cy si� za by�ego koleg� szkolnego prosi cesarza o pos�uchanie. Poniewa� zdarza�o si� cz�sto, �e wszelkiego rodzaju oszu�ci chwytali si� tego fortelu, by dosta� si� przed jego oblicze, Napoleon poleci� adiutantowi, aby zapyta� o nazwisko tego dawnego kolegi z �awy szkolnej. Nazwisko jednak nie wywo�a�o �adnych skojarze�, tote� powiedzia� do adiutanta: "Id� pan jeszcze raz do niego i zapytaj, czy nie m�g�by mi przytoczy� pewnych okoliczno�ci, kt�re by obudzi�y moj� pami��". Spe�niwszy rozkaz, adiutant wr�ci� z wiadomo�ci�, �e obcy przybysz zamiast odpowiedzi wskaza� blizn� na czole. "Ach! teraz przypominam sobie - rzek� cesarz - rzuci�em mu genera�em dywizji w g�ow�!" W zimie 1783_#1784 spad�y takie masy �niegu, �e wszelka zabawa na wolnym powietrzu by�a niemo�liwa. B�d�c zmuszony sp�dza� wolny czas, po�wi�cony zazwyczaj pracy w ogr�dku, w�r�d g�o�nej wrzawy weso�ych koleg�w, Napoleon zaproponowa� urz�dzenie wycieczki za miasto i wybudowanie tam �opatami ze �niegu warownej twierdzy, kt�r� nast�pnie jedna cz�� ch�opc�w mia�aby zaatakowa�, druga za� broni�. Projekt by� zbyt pon�tny, by go m�odzi ch�opcy mieli odrzuci�. Oczywi�cie tw�rca projektu zosta� wybrany dow�dc� jednego z oddzia��w. Obl�ona twierdza nie mog�a oprze� si� jego sile, zdobyto j� po bohaterskiej obronie nieprzyjaci�. Ju� nazajutrz �niegi staja�y; jednak ten nowy spos�b sp�dzania czasu g��boko utkwi� w pami�ci uczni�w. Ju� jako doro�li ludzie wspominali ch�tnie t� zabaw� z m�odych lat, kiedy za� widzieli, jak jedno miasto po drugim poddawa�o si� Napoleonowi, musieli przypomina� sobie zwa�y �niegu, po kt�rych wspinali si� pod wodz� Bonapartego. W miar� dorastania Napoleona rozwija�y si� w nim idee, kt�re od dawna kie�kowa�y na dnie jego duszy, pozwalaj�c spodziewa� si� owoc�w, kt�re kiedy� mia�y wyda�. Znienawidzona mu by�a my�l o dokonanym przez Francj� podboju Korsyki, co jako jedynego Korsykanina w szkole ukazywa�o jako pokonanego w�r�d zwyci�zc�w. Gdy razu pewnego Napoleon by� na obiedzie u jednego z urz�dnik�w zak�adu, kilku profesor�w, kt�rzy znali narodow� wra�liwo�� swego wychowanka, zacz�o umy�lnie wyra�a� si� w duchu nieprzychylnym o Paolim. Rumieniec natychmiast obla� oblicze ch�opca. Nie mog�c d�u�ej si� powstrzyma� wykrzykn��: "Paoli by� wielkim cz�owiekiem, kochaj�cym sw� ojczyzn� tak, jak tylko dawni Rzymianie kocha� umieli. Nigdy nie wybacz� memu ojcu, kt�ry niegdy� by� jego adiutantem, i� dopom�g� do zjednoczenia Korsyki z Francj�. Powinien by� p�j�� za gwiazd� przewodni� swego wodza i razem z nim pa�� w walce". Tymczasem m�ody Napoleon osi�gn�� czwarty kurs nauki i w zakresie nauk matematycznych umia� niewiele mniej od swego nauczyciela, ksi�dza Patraulta. By� ju� w wieku, w kt�rym przechodzi�o si� z zak�adu w Brienne do wy�szej szko�y w Pary�u. �wiadectwa mia� dobre, w sprawozdaniu za� pana de K~eralio, inspektora szk� wojskowych, wystosowanym do kr�la Ludwika XVI, powiedziano: "Kawaler de Bonaparte (Napoleon), urodzony 15 sierpnia 1769 r., wysoki na cztery stopy, dziewi�� cali i dziesi�� linii, uko�czy� kurs czwarty. Budowa cielesna dobra, zdrowie wyborne, charakter pos�uszny, przyzwoity i wdzi�czny, zachowanie bardzo porz�dne, odznacza� si� zawsze zdolno�ci� i zami�owaniem do matematyki. W historii i geografii wcale dobre post�py, w �wiczeniach z literatury pi�knej i �aciny (kt�r� doprowadzi� tylko do czwartego kursu) wyniki mniej zadowalaj�ce. Znakomicie nadaje si� na marynarza. Zas�uguje na przyj�cie do Szko�y Wojskowej w Pary�u". Na podstawie tego �wiadectwa przyj�to m�odego Bonapartego do paryskiej Szko�y Wojskowej. O pobycie Bonapartego w tej szkole nie ma nic szczeg�lnego do powiedzenia. Nale�a�oby wspomnie� tylko o memoriale, kt�ry wystosowa� do swego by�ego inspektora, ksi�dza Bertona. M�odociany ustawodawca znalaz� w urz�dzeniach tej szko�y szereg b��d�w, kt�rych nie m�g� pomin�� milczeniem rozwijaj�cy si� w nim talent administratora. Jednym z tych b��d�w - i to najniebezpieczniejszym ze wszystkich - by� zbytek otaczaj�cy wychowank�w zak�adu. "Zamiast utrzymywa� liczn� s�u�b� dla wychowank�w szko�y - pisa� - zamiast dawa� im dwa razy na dzie� jedzenie sk�adaj�ce si� z dw�ch da�, zamiast utrzymywa� kosztown� uje�d�alni� dla je�d�c�w i koni, nale�a�oby raczej przyzwyczai� student�w, jednak�e bez uszczerbku dla toku studi�w, do samodzielnego us�ugiwania sobie, z wyj�tkiem skromnej kuchni, o kt�r� sami dba� nie powinni. Nale�y im podawa� suchary i tym podobne rzeczy, przyzwyczai� ich do czyszczenia ubra�, but�w i trzewik�w. Jako �e s� ubodzy i do s�u�by wojskowej przeznaczeni, jest to jedyny spos�b wychowania, kt�re by im da� nale�a�o. �ywieni skromnie i zmuszeni sami dba� o sw� odzie�, nabior� hartu i naucz� si� wytrzymywa� surowo�� p�r roku, podleg�ym za� �o�nierzom wpaja� �lepy szacunek i pos�usze�stwo". Bonaparte liczy� pi�tna�cie i p� roku, gdy zaprojektowa� te reformy. W dwadzie�cia lat potem za�o�y� Szko�� Wojskow� w Fontainebleau. W roku 1785, po znakomicie z�o�onych egzaminach, Bonaparte zosta� mianowany podporucznikiem w pu�ku Laf~ere, stacjonuj�cym w�wczas w Delfinacie. Po kr�tkim pobycie w Grenoble zamieszka� w Valence. Tutaj kilka s�onecznych promieni wspania�ej przysz�o�ci zacz�o rozja�nia� mroki, w kt�rych tkwi� w�wczas m�ody, nie znany cz�owiek. Wiadomo, �e Bonaparte by� ubogi. Ale mimo ub�stwa stale pami�ta� o popieraniu rodziny, a brata Ludwika, m�odszego od siebie o dziesi�� lat, sprowadzi� do siebie z Korsyki. Obaj mieszkali u panny Bon, przy ulicy Wielkiej 4. Bonaparte zajmowa� sypialni�, na g�rze za�, na poddaszu, mieszka� ma�y Ludwik. Wierny przyzwyczajeniu nabytemu w Szkole Wojskowej, kt�re tak bardzo przyda�o mu si� w p�niejszych latach, podczas marsz�w wojennych, Napoleon budzi� brata wcze�nie rano, pukaj�c lask� w sufit pokoju, po czym udziela� mu lekcji matematyki. M�ody Ludwik, kt�ry z trudem tylko m�g� podporz�dkowa� si� temu rozk�adowi zaj��, okaza� si� pewnego dnia jeszcze bardziej oporny, oci�gaj�c si� d�u�ej ani�eli zazwyczaj z zej�ciem na d�. Napoleon ponownie uderzy� w sufit, a� w ko�cu opiesza�y ucze� nareszcie si� pojawi�. - A c� to si� dzi� z tob� dzieje, leniuchu? - zawo�a� Bonaparte. - O, bracie - odrzek� Ludwik - taki pi�kny sen mia�em! - O czym �ni�e�? - �ni�o mi si�, �e by�em kr�lem. - Kim wi�c ja w�wczas by�em... Cesarzem? - spyta� m�ody oficer, wzruszaj�c ramionami. - Nu�e, do roboty! Po czym nauka sz�a zwyk�ym trybem, udzielana przez przysz�ego cesarza przysz�emu kr�lowi. * �wiadkiem tej sceny by� pan Parmentier, lekarz pu�ku, w kt�rym Napoleon s�u�y� jako podporucznik. Mieszkanie Bonapartego po�o�one by�o naprzeciw sklepu bogatego ksi�garza nazwiskiem Marc_Aur~ele, na kt�rego domu widnia�a data, zdaje si�, 1530. By� zatem budynek ten klejnotem z epoki Renesansu. Tutaj to sp�dza� m�ody oficer niemal ka�d� woln� chwil�, kt�ra mu pozostawa�a po zaj�ciach s�u�bowych i nauczaniu brata, a czas tu sp�dzony, jak to wnet zobaczymy, nie poszed� na marne. Dnia 7 pa�dziernika 1808 r. Napoleon wyda� w Erfurcie uroczyst� uczt�. Go��mi jego byli: car Aleksander, kr�lowa Westfalii, kr�l bawarski, kr�l wirtemberski, kr�l saski, ksi��� Wilhelm Pruski, ksi���ta panuj�cy z Oldenburga, Meklemburg_Schwerina i Weimaru, oraz ksi��� prymas. W pewnej chwili rozmowa zesz�a na temat z�otej bulli, kt�ra do czasu utworzenia Zwi�zku Re�skiego okre�la�a liczb� i przymioty elektor�w cesarza rzymskiego. Ksi��� prymas m�wi� szczeg�owo o tej bulli wspominaj�c, �e pochodzi�a ona z roku 1409. - Mam wra�enie, �e Wasza Eminencja si� myli - rzek� Napoleon z u�miechem - bulla, o kt�rej mowa, og�oszona zosta�a w roku 1356, za panowania cesarza Karola IV. - Tak si� rzecz mia�a w istocie, sire - odrzek� ksi��� prymas - teraz przypominam sobie, ale sk�d�e wie o tym Wasza Cesarska Mo��? - Gdy by�em jeszcze zwyczajnym podporucznikiem artylerii... - j�� opowiada� cesarz. Przy tych s�owach uwidoczni�o si� na twarzach dostojnych go�ci uczucie takiego o�ywienia, �e opowiadaj�cy mimo woli przerwa�. Rych�o jednak z u�miechem opowiada� dalej. "Gdy mia�em zaszczyt by� zwyczajnym podporucznikiem artylerii, s�u�y�em przez trzy lata w garnizonie Valence. Nie udziela�em si� towarzysko i �y�em w zupe�nym odosobnieniu. Natomiast szcz�liwy traf sprawi�, �e mieszka�em w pobli�u niezwykle uczonego i bardzo uprzejmego ksi�garza. Bibliotek� jego przestudiowa�em podczas tych trzech lat s�u�by raz i drugi, i nie zapomnia�em nawet tego, co nie odnosi�o si� do mojej specjalno�ci. Ponadto natura obdarzy�a mnie dobr� pami�ci� do cyfr i cz�sto zdarza si�, �e ministrom moim przytaczam poszczeg�lne pozycje i og�lne sumy ich najstarszych nawet rachunk�w". Nie by�o to jednak jedyne wspomnienie Napoleona z Valence. Do niewielu os�b, kt�re Napoleon odwiedza� w Valence, nale�a� pan de Tardivon, opat z Saint_Ruf, kt�rego zakon niedawno zosta� rozwi�zany. W domu jego Bonaparte pozna� Karolin� de Colombier, do kt�rej zapa�a� mi�o�ci�. Rodzina owej panny zamieszkiwa�a dworek wiejski odleg�y o p� godziny drogi od Valence. M�ody oficer mia� dost�p do domu Karoliny i cz�sto bywa� tam z wizyt�. Tymczasem pewien szlachcic z Delfinatu, nazwiskiem Bressieux, wyst�pi� jako konkurent o r�k� panny. Napoleon spostrzeg�, �e czas najwy�szy o�wiadczy� si�, je�li nie ma si� to sta� za p�no. Napisa� tedy do Karoliny obszerny list, w kt�rym wyrazi� wszystkie uczucia, jakie wobec niej �ywi�, prosz�c zarazem o zawiadomienie o tym rodzic�w. Ci jednak, maj�c do wyboru mi�dzy nie maj�cym �adnych widok�w oficerkiem a maj�tnym szlachcicem, wybrali za zi�cia tego ostatniego. Bonaparte dosta� rekuz� w spos�b mo�liwie najmniej dra�liwy, a list jego wr�czono trzeciej osobie, kt�ra go mia�a zwr�ci� Napoleonowi. M�ody podporucznik odm�wi� przyj�cia listu. "Prosz� go zachowa� - rzek� - b�dzie to kiedy� dokument mojej mi�o�ci i �wiadczy� b�dzie o czysto�ci moich uczu� wobec panny Karoliny". List ten rodzina przechowuje po dzi� dzie�. W trzy miesi�ce potem panna Karolina po�lubi�a kawalera de Bressieux. W roku 1806 pani de Bressieux zosta�a powo�ana na dw�r w charakterze damy dworu cesarzowej_matki, i jej brat zosta� mianowany prefektem Turynu, ma��onek za� podniesiony do godno�ci barona i ustanowiony zarz�dc� las�w pa�stwowych. Kiedy Napoleon opu�ci� Valence, zostawi� u swego piekarza, nazwiskiem Coriol, d�ug w kwocie trzech frank�w dziesi�ciu sous. M�ody Korsykanin przyby� do Pary�a r�wnocze�nie z ziomkiem swym Paolim. Konstytuanta nada�a Korsyce prawo korzystania z dobrodziejstwa ustaw francuskich, Mirabeau za� o�wiadczy� z trybuny, i� nadesz�a chwila, gdy nale�y powo�a� z powrotem do kraju zbieg�ych patriot�w, kt�rzy walczyli w obronie wyspy. W ten spos�b Paoli wr�ci� do ojczyzny. Stary przyjaciel ojca powita� Napoleona jak w�asnego syna, m�ody marzyciel za� znalaz� si� w obliczu swego bohatera, kt�ry dopiero co mianowany zosta� namiestnikiem i komendantem wojskowym wyspy. Bonaparte otrzyma� urlop, kt�ry wykorzysta�, aby uda� si� za Paolim i zobaczy� ze sw� rodzin�, kt�r� opu�ci� przed sze�ciu laty. Patriotyczny genera� powitany zosta� serdecznie przez wszystkich zwolennik�w niepodleg�o�ci, m�ody oficer za� by� �wiadkiem triumfu s�awnego wygna�ca. Entuzjazm by� tak wielki, �e jednomy�ln� wol� wszystkich obywateli Paoli zosta� wyniesiony do godno�ci komendanta Gwardii Narodowej i przewodnicz�cego zarz�du okr�gowego. Przez pewien czas Paoli pozostawa� w zupe�nej zgodzie z Konstytuant� parysk�. Jednak wniosek ksi�dza Charriera, kt�ry zaproponowa�, by Korsyk� zamieni� z ksi�ciem Parmy na Piacenz�, t� za� odda� papie�owi jako odszkodowanie za Awignon, przekona� Paolego, jak ma�� wag� przywi�zuje Francja do posiadania jego ojczyzny. W tym czasie zdarzy�o si�, i� rz�d angielski, kt�ry udzieli� Paolemu schronienia, gdy ten by� wygna�cem, nawi�za� z nowym prezydentem rokowania. Paoli sam nie tai�, i� woli bardziej konstytucj� angielsk� od francuskiej, kt�r� w�a�nie zacz�to opracowywa�. Z t� chwil� rozesz�y si� drogi m�odego oficera i s�dziwego genera�a. Bonaparte pozosta� obywatelem francuskim, Paoli za� sta� si� zn�w wodzem Korsyki. Z pocz�tkiem roku 1792 Bonaparte zosta� odwo�any z powrotem do Pary�a. Odnalaz� tam swego dawnego koleg� z �awy szkolnej, Bourrienne'a, kt�ry powr�ci� w�a�nie z podr�y przez Prusy i Polsk� drog� na Wiede�. Obaj towarzysze szkolni nie czuli si� szcz�liwi. Postanowili wi�c dla ul�enia swej niedoli d�wiga� j� wsp�lnymi si�ami. Jeden ubiega� si� o stanowisko w armii, drugi chcia� otrzyma� posad� w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Poniewa� usi�owania wypad�y niepomy�lnie, zacz�li snu� plany wielkich interes�w handlowych, kt�rych jednak z powodu braku kapita�u nie mogli wykona�. Pewnego dnia postanowili wydzier�awi� kilka dom�w, kt�rych budow� w�a�nie rozpocz�to na ulicy Montholon, jednak warunki stawiane przez w�a�cicieli by�y tak wyg�rowane, �e obaj m�odzie�cy zmuszeni byli zrezygnowa� z planu. Opuszczaj�c za� mieszkanie przedsi�biorcy budowlanego stwierdzili, i� nie tylko nie jedli jeszcze obiadu, ale nawet nie mieli ani grosza w kieszeni, by m�c zaspokoi� g��d. W tej przykrej sytuacji Napoleon widzia� tylko jedno wyj�cie: zastawi� zegarek. Nadszed� tymczasem 20 czerwca, * ponura przygrywka 10 sierpnia. Obaj m�odzie�cy spotkali si� na �niadaniu w pewnej restauracji przy ulicy �wi�tego Honoriusza i w�a�nie ko�czyli posi�ek, gdy nagle dosz�y ich z ulicy g�o�ne okrzyki i wo�ania: "~ca ira! Niech �yje nar�d! Niech �yj� sankiuloci! Precz z prawem weta!". Podeszli do okna i ujrzeli t�um z�o�ony z 6000_#8000 ludzi, biegn�cy pod wodz� Santerre'a i markiza de St. Hurugues w stron� Zgromadzenia Narodowego. "Chod�my za t� kanali�" rzek� Napoleon, po czym obaj ruszyli do Tuileries. Na trasie u brzegu Sekwany zatrzymali si�. Napoleon opar� si� o drzewo, Bourrienne usiad� na por�czy. Dnia 20 czerwca 1792 r. wdar� si� lud paryski po raz pierwszy do pa�acu tuileryjskiego, po raz drugi za� 10 sierpnia, przy czym gwardia Szwajcar�w zosta�a zamordowana, rodzina kr�lewska za�, schroniwszy si� do Zgromadzenia Narodowego, zosta�a uwi�ziona (przyp. t�um.). Nie widzieli st�d co zasz�o, domy�lali si� jednak wypadk�w, gdy wtem otworzy�o si� okno prowadz�ce do ogrodu i ukaza� si� w nim Ludwik XVI z czerwon� czapk� na g�owie, nasadzon� mu ko�cem piki przez cz�owieka z t�umu. - Coglione! coglione! (w�. dure�) - mrukn�� w swym korsyka�skim dialekcie m�ody oficer, kt�ry do tej chwili sta� w milczeniu i g��bokiej zadumie. - Co wed�ug ciebie powinien uczyni�? - zapyta� Bourrienne przyjaciela. - Czterysta do pi�ciuset ludzi zmie�� armatami - odrzek� Bonaparte - reszta pierzch�aby dobrowolnie. Przez ca�y dzie� m�wi� tylko o tej scenie, kt�ra wywar�a na nim olbrzymie wra�enie. Tak oto Napoleon ujrza� pierwsze wypadki rewolucji francuskiej, rozwijaj�ce si� przed jego oczyma. Jako zwyczajny widz prze�y� piek�o 10 sierpnia i rze� 2 wrze�nia. Gdy nast�pnie wci�� jeszcze nie otrzymywa� przydzia�u w armii, postanowi� ponownie wyruszy� w drog� na Korsyk�. Tajne uk�ady Paolego z rz�dem angielskim wzi�y podczas nieobecno�ci Napoleona taki obr�t, �e nie mo�na ju� by�o mie� jakichkolwiek z�udze� co do plan�w starego genera�a. Jako� rozmowa, kt�r� odby� m�ody oficer z s�dziwym powsta�cem w domu gubernatora Corte, * doprowadzi�a do zerwania. Dawni przyjaciele rozeszli si�, by spotka� si� jeszcze na polu walki. Tego samego wieczoru jeden z pochlebc�w Paolego usi�owa� w jego obecno�ci oczernia� Napoleona. "Zamilcz - rzek� do� genera�, k�ad�c palce na wargach - ten m�odzieniec jest cz�owiekiem dzielnym i prawym". Corte - miasteczko na Korsyce. Wkr�tce Paoli jawnie rozwin�� sztandar powstania. Dnia 23 czerwca 1793 r. mianowany zosta� przez stronnik�w Anglii naczelnym wodzem i prezydentem konsulatu w Corte, a 17 lipca Konwent Narodowy og�osi� go wyj�tym spod prawa. Napoleon by� wtedy nieobecny w stolicy, nareszcie bowiem uzyska� tak upragniony przydzia� do czynnej s�u�by. Otrzymawszy awans na komendanta Gwardii Narodowej, znalaz� si� na pok�adzie floty admira�a Trugueta. Gdy Bonaparte przyby� zn�w na Korsyk�, wyspa znajdowa�a si� w ogniu powstania. Cz�onkowie Konwentu Salicetti i Lacombe Saint_Michel, kt�rzy otrzymali polecenie wykonania dekretu skierowanego przeciwko powsta�com, musieli cofn�� si� do Calvi. Bonaparte pospieszy� im z pomoc�, usi�uj�c wesp� z nimi zaatakowa� Ajaccio. Atak jednak zosta� odparty. Tego samego dnia w mie�cie wybuch� po�ar, zamieniaj�c dom rodziny Bonapart�w w popi� i zgliszcza. Rych�o te� rz�d rewolucyjny skaza� Bonapart�w na wieczyste wygnanie. Po�ar pozbawi� ich dachu nad g�ow�, banicja za� odebra�a im ojczyzn�. W tej niedoli ca�a nadzieja rodziny zwraca�a si� ku Napoleonowi, ten za� wpatrzony by� we Francj�. Nieszcz�sna rodzina wygna�c�w wsiad�a na s�ab� �upink�, przysz�y za� Cezar p�yn�� niesiony przez �agle, os�aniaj�c skrzyd�ami szcz�cia swoich czterech braci, z kt�rych trzem przeznaczona by�a korona kr�lewska, oraz trzy siostry, z kt�rych jedna mia�a otrzyma� diadem kr�lowej. Ca�a rodzina zatrzyma�a si� w Marsylii, zwracaj�c si� o opiek� do Francji, z powodu kt�rej zosta�a wygnana. Rz�d wys�ucha� jej pro�by. J�zef i Lucjan otrzymali stanowiska w zarz�dzie armii, Ludwik zosta� podoficerem, Bonaparte za� przeszed� w randze porucznika, zatem z awansem, do czwartego pu�ku piechoty. Rych�o te� awansowa� na kapitana drugiej kompanii tego samego korpusu, stacjonuj�cego w�wczas w Nicei. Nadszed� krwawy rok 1793. Po�owa kraju walczy�a przeciwko drugiej po�owie, zach�d i po�udnie sta�y w p�omieniach. Lyon zdobyty zosta� po czteromiesi�cznym obl�eniu, Marsylia podda�a si� Konwentowi, Tulon za� odda� sw�j port w r�ce Anglik�w. Przeciwko zdradzieckiemu Tulonowi wyruszy�a armia z�o�ona z 30.000 ludzi, kt�ra pod wodz� Kellermanna oblega�a przedtem Lyon. Walka rozpocz�a si� w w�wozach Ollioules. Genera� du Tayle, kt�ry mia� dowodzi� artyleri�, by� nieobecny; genera� Dammartin, jego zast�pca, sta� si� w pierwszej potyczce niezdolny do walki. Na czele oddzia��w stan�� wi�c jego zast�pca, by� nim Bonaparte. W tym wypadku szcz�liwy traf przyszed� z pomoc� geniuszowi, cho� kto wie, czy dla geniusza przypadek nie jest przeznaczeniem. Otrzymawszy nominacj�, Bonaparte przedstawia si� sztabowi generalnemu. Zaprowadzono go przed genera�a Carteaux, dumnego, od st�p do g�owy wyz�oconego oficera, kt�ry zapyta� Napoleona, czym mo�e mu s�u�y�. M�ody oficer pokazuje mu nominacj�, stosownie do kt�rej ma pod rozkazami genera�a kierowa� operacjami artylerii. "Artyleria - odpar� butny genera� - niepotrzebna nam zgo�a. Dzi� wieczorem zdob�dziemy Tulon bagnetami, a jutro pu�cimy miasto z dymem". Mimo jednak wielkiej pewno�ci siebie, nie uda�o si� genera�owi zdoby� miasta bez uprzedniego rozpoznania. Przeczeka� wi�c cierpliwie do nast�pnego dnia, ale ju� o �wicie wsiad� do wozu polowego, by skontrolowa� wykonanie pierwszych dyspozycji do ataku. Towarzyszy� mu adiutant oraz szef batalionu Bonaparte. Za namow� Napoleona genera�, cho� niech�tnie, da� spok�j bagnetom, powierzaj�c g��wn� rol� artylerii. Skutkiem tego sam wyda� rozkazy, kt�re uwa�a� za stosowne, i przyszed� w�a�nie, by dopilnowa� zlece� i zapewni� im sukces. Zaledwie min�li wzniesienie, z kt�rych roztacza si� widok na Tulon, k�pi�cy swe stopy w morzu, ukrywaj�c si� w�r�d na wp� orientalnego ogrodu, gdy genera� oraz towarzysz�cy mu dwaj m�odzi ludzie wysiedli z wozu, znikaj�c po chwili w pobliskiej winnicy. Tutaj genera� spostrzega kilka armat ustawionych za pewnego rodzaju opancerzeniem. Napoleon ogl�da si� za siebie, poj�cia nie maj�c, co si� woko�o dzieje. Genera�owi wydaje si� to zdziwienie m�odego szefa batalionu wcale zabawne, powiada tedy do adiutanta z u�miechem zdradzaj�cym pewno�� siebie i zadowolenie: - To s� nasze baterie, nieprawda�? - Tak jest, generale - odpowiada adiutant. - A nasz park amunicyjny? - Cztery kroki st�d. - A nasze pociski? - Roz�arza si� je w najbli�szej chatce. Oczom w�asnym nie zawierzy�by Napoleon, musi jednak da� wiar� uszom. Wprawnym wzrokiem artylerzysty odmierza m�ody oficer przestrze� i dochodzi do przekonania, �e bateria oddalona jest od miasta o co najmniej p�torej godziny. Zrazu Napoleon przypuszcza�, �e genera� chce wypr�bowa� swego m�odego szefa batalionu, jednak powaga, z jak� Carteaux w dalszym ci�gu traktuje swe zarz�dzenia, nie pozostawia �adnych w�tpliwo�ci. Rzuca tedy ostro�nie uwag� na temat odleg�o�ci, wyra�aj�c obaw�, �e roz�arzone pociski nie dosi�gn� miasta. - Naprawd� tak s�dzisz? - zapyta� Carteaux. - Obawiam si� o to, generale - odpar� Bonaparte. - Zreszt� mo�na by przecie�, nie u�ywaj�c �arz�cych pocisk�w, wypr�bowa� nie rozgrzanymi, by zmierzy� odleg�o�� strza�u". Pomys� podoba si� genera�owi, ka�e tedy nabi� armat� i wystrzeli�. I podczas gdy genera� obserwuje mury miasta, by sprawdzi� na nich skutki strza�u, Napoleon wskazuje mu kul� w odleg�o�ci niespe�na tysi�ca krok�w, jak uderza w drzewa oliwne, powoduje bruzdy na ziemi, odbija si� i podskakuje, trac�c si��, przeleciawszy zaledwie trzeci� cz�� przestrzeni obliczonej przez genera�a. Dow�d by� a� nadto przekonywaj�cy. Carteaux jednak nie chcia� da� za wygran� i rzek�: "To ci arystokraci marsylscy zepsuli proch". Skoro jednak pociski nie nios� dalej, trzeba si� uciec do innych �rodk�w. Wszyscy trzej wracaj� do g��wnej kwatery, gdzie Napoleon ka�e poda� plan Tulonu, rozwija go na stole i, rozwa�ywszy przez chwil� po�o�enie miasta i r�nych miejsc obronnych, wskazuje na dopiero co wybudowany przez Anglik�w szaniec, o�wiadczaj�c ze zdecydowan� zwi�z�o�ci� geniusza: - "Tu jest Tulon". Carteaux jednak, kt�ry nie m�g� nad��y� za biegiem my�li Napoleona, wzi�� jego uwag� dos�ownie i zwracaj�c si� do swego adiutanta rzek�: "Zdaje mi si�, �e "kapitan Armata" niezbyt jest mocny w geografii". By� to pierwszy przydomek Bonapartego. Zobaczymy potem, w�r�d jakich okoliczno�ci przezwano go "ma�ym kapralem". W tej chwili do namiotu wszed� deputowany Gasparin, o kt�rym Napoleon s�ysza�, �e jest nie tylko szczerym, szlachetnym i dzielnym patriot�, ale tak�e rozumnym i m�drym cz�owiekiem. Szef batalionu podchodzi wprost do niego ze s�owami: - Przedstawicielu ludu, jestem szefem batalionu artylerii. Wskutek nieobecno�ci genera�a du Tayle i poniewa� genera� Dammartin jest ranny, bro� ta pozostaje pod moim dow�dztwem. ��dam, by nikt poza mn� do sprawy si� nie miesza�, w przeciwnym razie nie r�cz� za nic. - O - zawo�a� ze zdziwieniem deputowany - kim�e to jeste�, by za cokolwiek r�czy�? - Zdumiony by�, �e m�odzieniec dwudziestotrzyletni przemawia do niego takim tonem i z tak� pewno�ci� siebie. - Kim jestem - odpar� Napoleon, prowadz�c go do k�ta i m�wi�c szeptem - jestem cz�owiekiem, kt�ry si� zna na rzeczy, a dosta� si� pod komend� ludzi, kt�rzy o niczym nie maj� poj�cia. Prosz� zapyta� genera�a o jego plan bitwy, a zobaczycie obywatelu, czy mam s�uszno��, czy jej nie mam. M�ody oficer przemawia� z takim przekonaniem, �e Gasparin nie waha� si� ani przez chwil�. - Generale - rzek�, zbli�aj�c si� do Carteaux - przedstawiciele ludu �ycz� sobie, aby� w ci�gu trzech dni przed�o�y� sw�j plan bitwy. - Wystarczy, �e zaczekasz trzy minuty, a dam ci go - odrzek� Carteaux. Genera� usiad�, wzi�� do r�ki pi�ro, po czym na ma�ym �wistku papieru napisa� �w os�awiony plan strategiczny, kt�ry sta� si� swego rodzaju wzorem, a kt�ry brzmia�, jak nast�puje: - Dow�dca artylerii b�dzie przez trzy dni bombardowa� Tulon, po czym trzema kolumnami zaatakuj� miasto i zdob�d� je. Carteaux". Plan ten wys�ano do Pary�a i wr�czono komisji strategicznej, kt�ra orzek�a, �e jest on raczej humorystyczny ani�eli wojskowy. W rezultacie Carteaux zosta� odwo�any, na jego miejsce za� wys�ano Dugommiera. Przybywszy na pozycje, przekona� si� nowy dow�dca, �e jego szef batalionu wyda� ju� wszystkie zarz�dzenia. Chodzi�o w tym wypadku o obl�enie, przy kt�rym przemoc i odwaga nie mia�yby �adnego zastosowania; armaty i taktyka musia�y wpierw oczy�ci� pole. Nie by�o te� ani jednego punktu na wybrze�u, na kt�rym by nie przyst�pi�a do dzie�a artyleria. Armaty grzmia�y zewsz�d na kszta�t olbrzymiej burzy, kt�rej b�yskawice si� krzy�uj�, grzmia�y ze szczyt�w g�r, z wysokich mur�w, grzmia�y od strony r�wniny i morza. Zdawa�o si�, jak gdyby nawa�nica i wulkan zjednoczy�y swe wszystkie moce. Og�lny atak rozpocz�� si� 16 grudnia i odt�d obl�enie przesz�o w nieustanny szturm. Nazajutrz rano zdobyli nasi forty Pas_de_Leidet i Croix_Faron, w po�udnie wyp�dzili sprzymierzonych z sza�ca Saint Andr~e, wreszcie pod wiecz�r wtargn�li republikanie w blasku b�yskawic, burzy i armat do sza�c�w angielskich. Trafiony bagnetem w kolano, Napoleon, osi�gn�wszy sw�j cel, czu� si� ju� panem miasta i rzek� do genera�a Dugommiera, wyczerpanego utrat� krwi po ranach odniesionych w rami� i nog�: - Wypocznijcie, generale, zdobyli�my w�a�nie Tulon, pojutrze b�dzie si� genera� m�g� wyspa�. Ju� 18 grudnia pad�y dalsze forty l'Eguilette i Balagnier, po czym mo�na by�o skierowa� baterie na Tulon. Gdy wojska sprzymierzone ujrza�y p�on�ce domy w mie�cie i us�ysza�y �wist kul przelatuj�cych nad ulicami, powsta�y k��tnie w ich obozie. Nagle wojska obl�nicze ujrza�y po�ar w kilku punktach miasta, kt�rych nie bombardowano. To Anglicy, zdecydowawszy si� na opuszczenie Tulonu, podpalili arsena�, magazyny marynarki oraz okr�ty francuskie, kt�rych nie zdo�ali z sob� zabra�. Na widok p�omieni podnosi si� zewsz�d okrzyk w�ciek�o�ci. Ca�a armia domaga si� szturmu. Ale ju� jest za p�no. Anglicy zaczynaj� wsiada� na okr�ty w ogniu naszych baterii, pozostawiaj�c na �ask� losu tych, kt�rzy zdradzili im Francj�, teraz za� w dow�d wdzi�czno�ci zostali z kolei przez nich zdradzeni. Tymczasem noc zapada. P�omienie, kt�re w kilku punktach miasta wystrzeli�y wysoko w g�r�, gasn� nagle w�r�d g�o�nego syku. To galernicy zerwali kajdany, kt�rymi byli przykuci, i teraz gasz� wzniecony przez Anglik�w po�ar. Nazajutrz, 19 grudnia wojska republika�skie wkroczy�y do miasta, wieczorem za�, zgodnie z przepowiedni� Napoleona, genera� Dugommier u�o�y� si� do snu w Tulonie. Genera� nie zapomnia� zas�ug m�odego szefa batalionu. W dwana�cie dni po zdobyciu miasta, Napoleon otrzyma� nominacj� na genera�a brygady. Odt�d przechodzi do historii i przetrwa w niej ju� po wieczne czasy. A teraz szybkimi krokami towarzyszy� b�dziemy Bonapartemu w dalszej drodze jego �ycia, kt�r� przeby� jako genera�, konsul, cesarz i wygnaniec. Gdy go potem ujrzymy, niby �wiec�cy meteor, na chwil� jeszcze w blasku tronu, p�jdziemy za nim na wysp� dalek�, gdzie zako�czy� �ycie, tak jak znale�li�my go na owej wyspie, na kt�rej przyszed� na �wiat. Genera� Bonaparte Widzieli�my, �e za wybitne zas�ugi, po�o�one dla republiki przy zdobyciu Tulonu, awansowa� Napoleon na genera�a artylerii w armii nicejskiej. W Nicei m�odego genera�a ��czy�y bliskie stosunki z m�odszym Robespierrem, kt�ry przy tej armii zajmowa� stanowisko deputowanego ludu. Odwo�any na kr�tko przed 9 termidora z powrotem do Pary�a, Robespierre daremnie stara� si� wp�yn�� na Napoleona, by ten poszed� za nim do stolicy. Napoleon stanowczo odm�wi�. Jeszcze nie wybi�a jego godzina. Zatrzymywa� go tak�e inny wzgl�d, i mia��eby to znowu by� przypadek, kt�ry roztoczy� swe opieku�cze skrzyd�a nad geniuszem? Tym razem szcz�liwy traf uciele�ni� si� w pi�knej i m�odej ma��once pos�a, przedstawiciela ludu, kt�ra towarzyszy�a m�owi w jego urz�dowej podr�y do Nicei. Napoleon �ywi� wobec niej uczucia g��bokiej sympatii, kt�rej dowody dawa� na spos�b prawdziwie wojowniczy. Razu pewnego, na przechadzce w pobli�u Col di Tenda, m�ody genera� zapragn�� da� swej pi�knej towarzyszce widowisko miniaturowej bitwy. Nakaza� tedy posterunkom wszcz�� utarczk�. Dwunastu ludzi pad�o ofiar� tej rozrywki, a Napoleon, b�d�c ju� na Wyspie �wi�tej Heleny, nieraz przyznawa�, �e tych dwunastu ludzi zabitych bez istotnej przyczyny, tylko z czystego kaprysu, sprawia mu daleko wi�ksze wyrzuty sumienia, ani�eli �mier� 600.000 �o�nierzy, kt�rych ko�ci pozostawi� w lodowych stepach Rosji. Tymczasem reprezentanci ludu przy armii w�oskiej powzi�li decyzj�, kt�rej moc� genera� Bonaparte mia� si� uda� do Genui, by w porozumieniu z przedstawicielami republiki francuskiej prowadzi� uk�ady z rz�dem genue�skim. Gdy Napoleon spe�nia� powierzon� mu misj�, Robespierre zosta� stracony na szafocie, w miejsce za� terrorystycznego reprezentanta ludu obj�li w�adz� Albitte i Salicetti. Ci dwaj, przybywszy do Barcelonetty, powzi�li nast�puj�c� uchwa�� - mia�a to by� podzi�ka dla wracaj�cego Napoleona - kt�r� og�osili wszem i wobec: "Zwa�ywszy, �e genera� Bonaparte, g��wnodowodz�cy artylerii w armii w�oskiej, nadu�y� zaufania przedstawicieli ludu swoim podejrzanym zachowaniem si�, a szczeg�lnie ostatni� podr� do Genui, postanawiamy, i�: Genera� brygady Bonaparte zostaje a� do odwo�ania usuni�ty ze swego stanowiska. Pod osobist� odpowiedzialno�ci� genera�a g��wnodowodz�cego wspomnianej armii nale�y go uwi�zi� i pod siln� stra�� sprowadzi� do Pary�a, gdzie stan�� ma przed wydzia�em bezpiecze�stwa kraju. Albitte, Salicetti, Laporte". Uchwa�� wykonano i Bonaparte zosta� osadzony w wi�zieniu w Nicei, gdzie pozosta� przez 14 dni, po czym decyzj� tych samych ludzi odzyska� wolno��. Napoleon unikn�� niebezpiecze�stwa po to tylko, by go spotka� mia�a inna przykro��. Termidor przyni�s� z sob� gruntowne zmiany w komisjach Konwentu. Pewien stary kapitan, nazwiskiem Aubry, stan�� na czele komisji, a pierwsz� jego czynno�ci� by� nowy plan organizacji armii, w kt�rym sam sobie nada� rang� genera�a artylerii. Co si� tyczy Napoleona, nadano mu jako zado��uczynienie za odebrane stanowisko genera�a artylerii - stopie� genera�a piechoty w Wandei. Uwa�aj�c jednak teren wojny domowej w ma�ym zak�tku Francji za zbyt ciasny dla swej ambicji, odm�wi� przyj�cia nadanego mu stanowiska. W rezultacie zosta� moc� uchwa�y komisji Konwentu skre�lony z listy czynnych oficer�w. Zbyt ju� uwa�a� si� Napoleon za cz�owieka, kt�rego we Francji nikt nie zdo�a zast�pi�, by go ta niesprawiedliwo�� nie mia�a g��boko urazi�. Cho� nie osi�gn�� jeszcze w �yciu tych wy�yn, z kt�rych roztacza si� widok na ca�y horyzont, kt�ry nale�a�o jeszcze przebiec, to jednak �ywi� ju� na to niejakie nadzieje, nie maj�c jeszcze pewno�ci. Nadzieje te obecnie rozwia�y si�. On, kt�ry przewidywa� w sobie tyle mo�liwo�ci i tyle geniuszu, widzia� si� teraz skazany na d�ug�, je�li nie wieczn� bezczynno��, i to w okresie, w kt�rym ka�dy kto szed� naprz�d, osi�ga� sw�j cel! Na razie wynaj�� pok�j w domu przy ulicy Mail, sprzeda� za 6000 frank�w swe konie i pow�z i z t� niewielk� sumk� pieni�dzy postanowi� osi��� na wsi. Wzmo�ona si�a wyobra�ni �atwo czyni przeskok z jednej skrajno�ci w drug�. Wygnany z obozu wojennego, nie widzia� Napoleon przed sob� nic ponad �ycie na wsi. Nie mog�c by� Cezarem, zamierza� zosta� Cyncynatem. W tej sytuacji przysz�o mu znowu na my�l miasteczko Valence, gdzie nie znany nikomu prze�y� tak szcz�liwie trzy lata. Tam to skierowa� swe kroki w towarzystwie brata J�zefa, kt�ry wraca� do Marsylii. W pobli�u Mont~elimar obaj w�drowcy zatrzymali si�. Bonapartemu spodoba�o si� po�o�enie i klimat miejsca, zapyta� tedy, czy nie mo�na by w okolicy naby� skromnego maj�teczku ziemskiego. Ludzie odsy�aj� go do pana Grassona, bardzo uprzejmego adwokata, u kt�rego obaj bracia ogl�daj� niewielk� posiad�o��, nazwan� "Beauserret", kt�rej sama nazwa - "Pi�kna siedziba" - �wiadczy�a ju� o uroczym po�o�eniu miejsca. Posiad�o�� ta spodoba�a si� Napoleonowi i jego bratu, obawiali si� jedynie, czy cena nie b�dzie zbyt wyg�rowana z uwagi na rozmiary i dobry stan maj�tku. Wreszcie zdobywaj� si� na odwag�, by zapyta� o cen�. - Trzydzie�ci tysi�cy frank�w. Jakby za darmo! Napoleon i J�zef wracaj� do Mont~elimar, gdzie odbywaj� narad�. Niewielka sumka, kt�r� razem posiadali, pozwala im na ulokowanie jej w t� przysz�� posiad�o��, wyra�aj� tedy na trzeci dzie� sw� decyzj�. Chc� jeszcze na miejscu dobi� targu, tak im si� "Beauserret" spodoba�o. Pan Drasson oprowadza ich na nowo po maj�tku. Obaj ogl�daj� posiad�o�� jeszcze dok�adniej ani�eli za pierwszym razem. Nagle, zdziwiony niepomiernie, �e za tak pi�kny maj�tek ziemski ��da si� tak niewiele, Na