1245
Szczegóły |
Tytuł |
1245 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1245 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1245 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1245 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Alexandre Dumas
Napoleon Bonaparte
Wydawnictwo Oskar
Od redakcji
�ywa, barwna biografia
Napoleona Bonaparte autorstwa
pisarza, kt�ry przyzwyczai� nas
przede wszystkim do pe�nych
przyg�d powie�ci. Tym razem, w
kr�tkiej, zwi�z�ej formie,
�ledzimy losy wielkiego, cho�
kontrowersyjnego bohatera
Francuz�w. A. Dumas, nie
stroni�c od akcent�w sympatii,
potrafi� zdoby� si� na
obiektywizm i wywa�y� racje. W
ksi��ce nie brakuje w zwi�zku z
tym zda� �wiadcz�cych na
przyk�ad - o nienawi�ci
Napoleona do ludzi i o tym, �e
wojna stanowi�a sens jego �ycia.
Rzec by mo�na, �e w oczach
autora by� genialny ale...
niebezpieczny.
Ten kr�tki �yciorys, w
przeciwie�stwie do wielu innych,
ma istotny walor - A. Dumas �y�
w czasach Bonapartego. Tote� w
opowiadaniu wyczuwa si�
autentyzm, cho�by w b�ahych na
poz�r epizodach z �ycia.
Podstaw� jednak s� najwa�niejsze
fragmenty biografii: zwyci�stwa,
wygnanie i kl�ska pod Waterloo.
Napoleon Bonaparte
Dnia 15 sierpnia 1769 r.
przysz�o na �wiat w Ajaccio
dzieci�, kt�re od rodzic�w
otrzyma�o nazwisko Bonaparte,
niebiosa za� obdarzy�y je
imieniem Napoleon.
Pierwsze dni m�odo�ci dziecka
up�yn�y w�r�d gor�czkowego
wrzenia, b�d�cego zazwyczaj
nast�pstwem rewolucji. Korsyka,
kt�ra od p� wieku marzy�a o
niepodleg�o�ci, zosta�a w�a�nie
na wp� zdobyta, na wp�
sprzedana, i zaledwie
wyswobodzi�a si� z niewoli
genue�skiej, uleg�a przemocy
Francji. Paoli, * pokonany pod
Ponte Nuova, szuka� wraz z
siostrze�cem i bra�mi
schronienia w Anglii, gdzie mu
Alfieri * po�wi�ci� swego
"Timoleona". Nowo narodzone
dzieci� wdycha�o duszn�
atmosfer� wzajemnej nienawi�ci
jednych do drugich, dzwon za�, w
kt�ry uderzono przy jego
chrzcie, dr�a� jeszcze odg�osem
surm bojowych.
Pascal Paoli - przyw�dca
powsta�c�w korsyka�skich (przyp.
t�um.).
Wiktor hr Alfieri - g�o�ny
pisarz w�oski, autor dramat�w
"Maria Stuart", "Meropa",
"Timoleon" i traktatu "O
tyranii". Ws�awi� si� pamfletem
przeciwko rewolucyjnej Francji,
zatytu�owanym "Misogallo"
(przyp. t�um.).
Karol Bonaparte, ojciec
dziecka, i Letycja Ramolino,
matka Napoleona, oboje z rod�w
patrycjuszowskich, pochodz�cy z
czaruj�cej wioski San_Miniato,
po�o�onej nieco wy�ej Florencji,
nale�eli zrazu do rz�du
przyjaci� Paolego. Z czasem
jednak porzucili jego
stronnictwo i ulegli wp�ywom
francuskim. St�d te� �atwo im
przysz�o uzyska� od pana de
Marboeufa, kt�ry powr�ci� na
wysp� jako gubernator,
wyl�dowawszy na niej przed
dziesi�ciu laty jako genera�,
przychylne poparcie,
umo�liwiaj�ce umieszczenie
m�odego Napoleona w Szkole
Wojskowej w Brienne. Pro�ba o
przyj�cie zosta�a uwzgl�dniona,
nied�ugo za� potem na li�cie
wychowank�w szko�y w Brienne
wpisano nast�puj�ce s�owa:
"Dnia
dzisiejszego, 23 kwietnia 1779
r. wst�pi� Napoleon
Buonaparte, * licz�cy lat
dziewi��, miesi�cy osiem i pi��
dni do kr�lewskiej Szko�y
Wojskowej w
Brienne_le_Ch~ateau".
Tak brzmia�o nazwisko rodowe,
kt�re Napoleon zmieni� w 1796 r.
na Bonaparte (przyp. t�um.).
Nowy przybysz by� zatem
Korsykaninem, czyli pochodzi� z
kraju, kt�ry jeszcze dzi� z
takim wytrwa�ym uporem zwalcza
cywilizacj� i cho� utraci�
niepodleg�o��, potrafi� jednak
zachowa� sw�j charakter
narodowy. M�ody ucze� m�wi�
dialektem swej rodzinnej wyspy;
wyr�nia� si� te� ciemn� barw�
sk�ry, przepalonej s�o�cem
Po�udnia, odznacza� si� wreszcie
ponurym, przenikliwym wzrokiem
mieszka�ca g�r. Wystarczy�o to
a� nadto, by wznieci� ciekawo��
wsp�towarzyszy i pobudzi� ich
wrodzon� niesforno��; ciekawo��
wieku m�odego jest bowiem z
natury szydercza i nielito�ciwa.
Jeden z profesor�w, nazwiskiem
Dupuis, zlitowa� si� nad
biednym, opuszczonym ch�opcem,
zadaj�c sobie trud wyuczenia go
j�zyka francuskiego. Po trzech
miesi�cach nauki ch�opiec
uczyni� takie post�py, �e zdo�a�
przyswoi� sobie tak�e pierwsze
elementy �aciny; zawsze jednak
odczuwa� niech�� do j�zyk�w
martwych. Natomiast ju� w
pierwszych godzinach nauki
okaza� wielkie zdolno�ci w
naukach matematycznych.
Naturalnym wynikiem tego stanu
rzeczy by�o, �e m�ody Napoleon
rozwi�zywa� kolegom zadania
matematyczne, w zamian za co oni
wyr�czali go w pracach
humanistycznych i przek�adach,
kt�re zawsze uwa�a� za rzecz
okropn�.
Pewne osamotnienie, w kt�rym
przez jaki� czas znajdowa� si�
m�ody Napoleon wskutek tego, �e
z pocz�tku nie umia� jeszcze
wypowiada� swoich my�li,
wytworzy�o pomi�dzy nim a
towarzyszami szkolnymi zapor�,
kt�ra nigdy ju� nie zanik�a.
Poniewa� jednak po owym
pierwszym wra�eniu pozosta�o w
nim przykre wspomnienie,
przechodz�ce niemal w odraz�,
zrodzi�a si� w duszy m�odego
ch�opca przedwcze�nie dojrza�a
nienawi�� do ludzi, prowadz�ca
do samotno�ci. Niekt�rzy
dopatrywali si� w tym proroczych
marze� rodz�cego si� geniusza.
Zreszt� przer�ne okoliczno�ci,
kt�re u innych ludzi usz�yby
uwagi, nadaj� pewne cechy
prawdopodobie�stwa teorii
wyra�anej przez niekt�rych
historyk�w, �e niezwyk�emu
�yciu cz�owieka towarzyszy� musi
niezwyk�e dzieci�stwo.
W wolnych chwilach m�ody
Bonaparte zajmowa� si� z du�ym
zami�owaniem upraw� niewielkiej,
ogrodzonej dzia�ki. Pewnego dnia
jeden z jego koleg�w wszed� na
p�ot, chc�c zobaczy�, co te�
porabia w swoim ogr�dku samotny
Napoleon. Ku swemu zdumieniu
spostrzeg�, �e uk�ada on
gorliwie kamienie wedle zasad
taktyki wojennej, przy czym
ranga wojskowa oznaczona by�a
wielko�ci� kamieni. Poniewa�
nieproszony widz zachowywa� si�
ha�a�liwie, Napoleon odwr�ci�
si�, wzywaj�c towarzysza
szkolnego, by natychmiast zszed�
z p�otu. �w jednak drwi� sobie z
m�odocianego stratega, co
wreszcie do tego stopnia
wzburzy�o Napoleona, i� porwa�
najwi�kszy kamie� i wycelowa� w
sam �rodek czo�a kolegi, kt�ry
run�� na ziemi� powa�nie ranny.
W dwadzie�cia pi�� lat potem,
gdy Napoleon znajdowa� si� u
szczytu s�awy zameldowano mu, i�
pewien cz�owiek, podaj�cy si� za
by�ego koleg� szkolnego prosi
cesarza o pos�uchanie. Poniewa�
zdarza�o si� cz�sto, �e
wszelkiego rodzaju oszu�ci
chwytali si� tego fortelu, by
dosta� si� przed jego oblicze,
Napoleon poleci� adiutantowi,
aby zapyta� o nazwisko tego
dawnego kolegi z �awy szkolnej.
Nazwisko jednak nie wywo�a�o
�adnych skojarze�, tote�
powiedzia� do adiutanta: "Id�
pan jeszcze raz do niego i
zapytaj, czy nie m�g�by mi
przytoczy� pewnych okoliczno�ci,
kt�re by obudzi�y moj� pami��".
Spe�niwszy rozkaz, adiutant
wr�ci� z wiadomo�ci�, �e obcy
przybysz zamiast odpowiedzi
wskaza� blizn� na czole. "Ach!
teraz przypominam sobie - rzek�
cesarz - rzuci�em mu genera�em
dywizji w g�ow�!"
W zimie 1783_#1784 spad�y takie
masy �niegu, �e wszelka zabawa
na wolnym powietrzu by�a
niemo�liwa. B�d�c zmuszony
sp�dza� wolny czas, po�wi�cony
zazwyczaj pracy w ogr�dku, w�r�d
g�o�nej wrzawy weso�ych koleg�w,
Napoleon zaproponowa� urz�dzenie
wycieczki za miasto i
wybudowanie tam �opatami ze
�niegu warownej twierdzy, kt�r�
nast�pnie jedna cz�� ch�opc�w
mia�aby zaatakowa�, druga za�
broni�. Projekt by� zbyt pon�tny,
by go m�odzi ch�opcy mieli
odrzuci�. Oczywi�cie tw�rca
projektu zosta� wybrany dow�dc�
jednego z oddzia��w. Obl�ona
twierdza nie mog�a oprze� si�
jego sile, zdobyto j� po
bohaterskiej obronie
nieprzyjaci�. Ju� nazajutrz
�niegi staja�y; jednak ten nowy
spos�b sp�dzania czasu g��boko
utkwi� w pami�ci uczni�w. Ju�
jako doro�li ludzie wspominali
ch�tnie t� zabaw� z m�odych lat,
kiedy za� widzieli, jak jedno
miasto po drugim poddawa�o si�
Napoleonowi, musieli przypomina�
sobie zwa�y �niegu, po kt�rych
wspinali si� pod wodz�
Bonapartego.
W miar� dorastania Napoleona
rozwija�y si� w nim idee, kt�re
od dawna kie�kowa�y na dnie jego
duszy, pozwalaj�c spodziewa� si�
owoc�w, kt�re kiedy� mia�y
wyda�. Znienawidzona mu by�a
my�l o dokonanym przez Francj�
podboju Korsyki, co jako
jedynego Korsykanina w szkole
ukazywa�o jako pokonanego w�r�d
zwyci�zc�w. Gdy razu pewnego
Napoleon by� na obiedzie u
jednego z urz�dnik�w zak�adu,
kilku profesor�w, kt�rzy znali
narodow� wra�liwo�� swego
wychowanka, zacz�o umy�lnie
wyra�a� si� w duchu
nieprzychylnym o Paolim.
Rumieniec natychmiast obla�
oblicze ch�opca. Nie mog�c
d�u�ej si� powstrzyma�
wykrzykn��: "Paoli by� wielkim
cz�owiekiem, kochaj�cym sw�
ojczyzn� tak, jak tylko dawni
Rzymianie kocha� umieli. Nigdy
nie wybacz� memu ojcu, kt�ry
niegdy� by� jego adiutantem, i�
dopom�g� do zjednoczenia Korsyki
z Francj�. Powinien by� p�j�� za
gwiazd� przewodni� swego wodza i
razem z nim pa�� w walce".
Tymczasem m�ody Napoleon
osi�gn�� czwarty kurs nauki i w
zakresie nauk matematycznych
umia� niewiele mniej od swego
nauczyciela, ksi�dza Patraulta.
By� ju� w wieku, w kt�rym
przechodzi�o si� z zak�adu w
Brienne do wy�szej szko�y w
Pary�u. �wiadectwa mia� dobre, w
sprawozdaniu za� pana de
K~eralio, inspektora szk�
wojskowych, wystosowanym do
kr�la Ludwika XVI, powiedziano:
"Kawaler de Bonaparte
(Napoleon), urodzony 15 sierpnia
1769 r., wysoki na cztery stopy,
dziewi�� cali i dziesi�� linii,
uko�czy� kurs czwarty. Budowa
cielesna dobra, zdrowie wyborne,
charakter pos�uszny, przyzwoity
i wdzi�czny, zachowanie bardzo
porz�dne, odznacza� si� zawsze
zdolno�ci� i zami�owaniem do
matematyki. W historii i
geografii wcale dobre post�py, w
�wiczeniach z literatury pi�knej
i �aciny (kt�r� doprowadzi�
tylko do czwartego kursu) wyniki
mniej zadowalaj�ce. Znakomicie
nadaje si� na marynarza.
Zas�uguje na przyj�cie do Szko�y
Wojskowej w Pary�u".
Na podstawie tego �wiadectwa
przyj�to m�odego Bonapartego do
paryskiej Szko�y Wojskowej.
O pobycie Bonapartego w tej
szkole nie ma nic szczeg�lnego
do powiedzenia. Nale�a�oby
wspomnie� tylko o memoriale,
kt�ry wystosowa� do swego by�ego
inspektora, ksi�dza Bertona.
M�odociany ustawodawca znalaz� w
urz�dzeniach tej szko�y szereg
b��d�w, kt�rych nie m�g� pomin��
milczeniem rozwijaj�cy si� w nim
talent administratora. Jednym z
tych b��d�w - i to
najniebezpieczniejszym ze
wszystkich - by� zbytek
otaczaj�cy wychowank�w zak�adu.
"Zamiast utrzymywa� liczn�
s�u�b� dla wychowank�w szko�y -
pisa� - zamiast dawa� im dwa
razy na dzie� jedzenie
sk�adaj�ce si� z dw�ch da�,
zamiast utrzymywa� kosztown�
uje�d�alni� dla je�d�c�w i koni,
nale�a�oby raczej przyzwyczai�
student�w, jednak�e bez
uszczerbku dla toku studi�w, do
samodzielnego us�ugiwania sobie,
z wyj�tkiem skromnej kuchni, o
kt�r� sami dba� nie powinni.
Nale�y im podawa� suchary i tym
podobne rzeczy, przyzwyczai� ich
do czyszczenia ubra�, but�w i
trzewik�w. Jako �e s� ubodzy i
do s�u�by wojskowej
przeznaczeni, jest to jedyny
spos�b wychowania, kt�re by im
da� nale�a�o. �ywieni skromnie i
zmuszeni sami dba� o sw� odzie�,
nabior� hartu i naucz� si�
wytrzymywa� surowo�� p�r roku,
podleg�ym za� �o�nierzom wpaja�
�lepy szacunek i pos�usze�stwo".
Bonaparte liczy� pi�tna�cie i
p� roku, gdy zaprojektowa� te
reformy. W dwadzie�cia lat potem
za�o�y� Szko�� Wojskow� w
Fontainebleau.
W roku 1785, po znakomicie
z�o�onych egzaminach, Bonaparte
zosta� mianowany podporucznikiem
w pu�ku Laf~ere, stacjonuj�cym
w�wczas w Delfinacie. Po
kr�tkim pobycie w Grenoble
zamieszka� w Valence. Tutaj
kilka s�onecznych promieni
wspania�ej przysz�o�ci zacz�o
rozja�nia� mroki, w kt�rych
tkwi� w�wczas m�ody, nie znany
cz�owiek. Wiadomo, �e Bonaparte
by� ubogi. Ale mimo ub�stwa
stale pami�ta� o popieraniu
rodziny, a brata Ludwika,
m�odszego od siebie o dziesi��
lat, sprowadzi� do siebie z
Korsyki. Obaj mieszkali u panny
Bon, przy ulicy Wielkiej 4.
Bonaparte zajmowa� sypialni�, na
g�rze za�, na poddaszu, mieszka�
ma�y Ludwik. Wierny
przyzwyczajeniu nabytemu w
Szkole Wojskowej, kt�re tak
bardzo przyda�o mu si� w
p�niejszych latach, podczas
marsz�w wojennych, Napoleon
budzi� brata wcze�nie rano,
pukaj�c lask� w sufit pokoju, po
czym udziela� mu lekcji
matematyki. M�ody Ludwik, kt�ry
z trudem tylko m�g�
podporz�dkowa� si� temu
rozk�adowi zaj��, okaza� si�
pewnego dnia jeszcze bardziej
oporny, oci�gaj�c si� d�u�ej
ani�eli zazwyczaj z zej�ciem na
d�. Napoleon ponownie uderzy� w
sufit, a� w ko�cu opiesza�y
ucze� nareszcie si� pojawi�.
- A c� to si� dzi� z tob�
dzieje, leniuchu? - zawo�a�
Bonaparte.
- O, bracie - odrzek� Ludwik -
taki pi�kny sen mia�em!
- O czym �ni�e�?
- �ni�o mi si�, �e by�em
kr�lem.
- Kim wi�c ja w�wczas by�em...
Cesarzem? - spyta� m�ody oficer,
wzruszaj�c ramionami. - Nu�e, do
roboty!
Po czym nauka sz�a zwyk�ym
trybem, udzielana przez
przysz�ego cesarza przysz�emu
kr�lowi. *
�wiadkiem tej sceny by� pan
Parmentier, lekarz pu�ku, w
kt�rym Napoleon s�u�y� jako
podporucznik.
Mieszkanie Bonapartego
po�o�one by�o naprzeciw sklepu
bogatego ksi�garza nazwiskiem
Marc_Aur~ele, na kt�rego domu
widnia�a data, zdaje si�, 1530.
By� zatem budynek ten klejnotem
z epoki Renesansu. Tutaj to
sp�dza� m�ody oficer niemal
ka�d� woln� chwil�, kt�ra mu
pozostawa�a po zaj�ciach
s�u�bowych i nauczaniu brata, a
czas tu sp�dzony, jak to wnet
zobaczymy, nie poszed� na marne.
Dnia 7 pa�dziernika 1808 r.
Napoleon wyda� w Erfurcie
uroczyst� uczt�. Go��mi jego
byli: car Aleksander, kr�lowa
Westfalii, kr�l bawarski, kr�l
wirtemberski, kr�l saski, ksi���
Wilhelm Pruski, ksi���ta
panuj�cy z Oldenburga,
Meklemburg_Schwerina i Weimaru,
oraz ksi��� prymas. W pewnej
chwili rozmowa zesz�a na temat
z�otej bulli, kt�ra do czasu
utworzenia Zwi�zku Re�skiego
okre�la�a liczb� i przymioty
elektor�w cesarza rzymskiego.
Ksi��� prymas m�wi� szczeg�owo
o tej bulli wspominaj�c, �e
pochodzi�a ona z roku 1409.
- Mam wra�enie, �e Wasza
Eminencja si� myli - rzek�
Napoleon z u�miechem - bulla, o
kt�rej mowa, og�oszona zosta�a w
roku 1356, za panowania cesarza
Karola IV.
- Tak si� rzecz mia�a w
istocie, sire - odrzek� ksi���
prymas - teraz przypominam
sobie, ale sk�d�e wie o tym
Wasza Cesarska Mo��?
- Gdy by�em jeszcze zwyczajnym
podporucznikiem artylerii... -
j�� opowiada� cesarz.
Przy tych s�owach uwidoczni�o
si� na twarzach dostojnych go�ci
uczucie takiego o�ywienia, �e
opowiadaj�cy mimo woli przerwa�.
Rych�o jednak z u�miechem
opowiada� dalej.
"Gdy mia�em zaszczyt by�
zwyczajnym podporucznikiem
artylerii, s�u�y�em przez trzy
lata w garnizonie Valence. Nie
udziela�em si� towarzysko i
�y�em w zupe�nym odosobnieniu.
Natomiast szcz�liwy traf
sprawi�, �e mieszka�em w pobli�u
niezwykle uczonego i bardzo
uprzejmego ksi�garza. Bibliotek�
jego przestudiowa�em podczas
tych trzech lat s�u�by raz i
drugi, i nie zapomnia�em nawet
tego, co nie odnosi�o si� do
mojej specjalno�ci. Ponadto
natura obdarzy�a mnie dobr�
pami�ci� do cyfr i cz�sto zdarza
si�, �e ministrom moim
przytaczam poszczeg�lne pozycje
i og�lne sumy ich najstarszych
nawet rachunk�w".
Nie by�o to jednak jedyne
wspomnienie Napoleona z Valence.
Do niewielu os�b, kt�re
Napoleon odwiedza� w Valence,
nale�a� pan de Tardivon, opat z
Saint_Ruf, kt�rego zakon
niedawno zosta� rozwi�zany. W
domu jego Bonaparte pozna�
Karolin� de Colombier, do kt�rej
zapa�a� mi�o�ci�. Rodzina owej
panny zamieszkiwa�a dworek
wiejski odleg�y o p� godziny
drogi od Valence. M�ody oficer
mia� dost�p do domu Karoliny i
cz�sto bywa� tam z wizyt�.
Tymczasem pewien szlachcic z
Delfinatu, nazwiskiem Bressieux,
wyst�pi� jako konkurent o r�k�
panny. Napoleon spostrzeg�, �e
czas najwy�szy o�wiadczy� si�,
je�li nie ma si� to sta� za
p�no. Napisa� tedy do Karoliny
obszerny list, w kt�rym wyrazi�
wszystkie uczucia, jakie wobec
niej �ywi�, prosz�c zarazem o
zawiadomienie o tym rodzic�w. Ci
jednak, maj�c do wyboru mi�dzy
nie maj�cym �adnych widok�w
oficerkiem a maj�tnym
szlachcicem, wybrali za zi�cia
tego ostatniego. Bonaparte
dosta� rekuz� w spos�b mo�liwie
najmniej dra�liwy, a list jego
wr�czono trzeciej osobie, kt�ra
go mia�a zwr�ci� Napoleonowi.
M�ody podporucznik odm�wi�
przyj�cia listu. "Prosz� go
zachowa� - rzek� - b�dzie to
kiedy� dokument mojej mi�o�ci i
�wiadczy� b�dzie o czysto�ci
moich uczu� wobec panny
Karoliny".
List ten rodzina przechowuje
po dzi� dzie�.
W trzy miesi�ce potem panna
Karolina po�lubi�a kawalera de
Bressieux.
W roku 1806 pani de Bressieux
zosta�a powo�ana na dw�r w
charakterze damy dworu
cesarzowej_matki, i jej brat
zosta� mianowany prefektem
Turynu, ma��onek za�
podniesiony do godno�ci barona i
ustanowiony zarz�dc� las�w
pa�stwowych.
Kiedy Napoleon opu�ci�
Valence, zostawi� u swego
piekarza, nazwiskiem Coriol,
d�ug w kwocie trzech frank�w
dziesi�ciu sous.
M�ody Korsykanin przyby� do
Pary�a r�wnocze�nie z ziomkiem
swym Paolim. Konstytuanta nada�a
Korsyce prawo korzystania z
dobrodziejstwa ustaw
francuskich, Mirabeau za�
o�wiadczy� z trybuny, i�
nadesz�a chwila, gdy nale�y
powo�a� z powrotem do kraju
zbieg�ych patriot�w, kt�rzy
walczyli w obronie wyspy. W ten
spos�b Paoli wr�ci� do ojczyzny.
Stary przyjaciel ojca powita�
Napoleona jak w�asnego syna,
m�ody marzyciel za� znalaz� si�
w obliczu swego bohatera, kt�ry
dopiero co mianowany zosta�
namiestnikiem i komendantem
wojskowym wyspy.
Bonaparte otrzyma� urlop,
kt�ry wykorzysta�, aby uda� si�
za Paolim i zobaczy� ze sw�
rodzin�, kt�r� opu�ci� przed
sze�ciu laty. Patriotyczny
genera� powitany zosta�
serdecznie przez wszystkich
zwolennik�w niepodleg�o�ci,
m�ody oficer za� by� �wiadkiem
triumfu s�awnego wygna�ca.
Entuzjazm by� tak wielki, �e
jednomy�ln� wol� wszystkich
obywateli Paoli zosta�
wyniesiony do godno�ci
komendanta Gwardii Narodowej i
przewodnicz�cego zarz�du
okr�gowego. Przez pewien czas
Paoli pozostawa� w zupe�nej
zgodzie z Konstytuant� parysk�.
Jednak wniosek ksi�dza
Charriera, kt�ry zaproponowa�,
by Korsyk� zamieni� z ksi�ciem
Parmy na Piacenz�, t� za� odda�
papie�owi jako odszkodowanie za
Awignon, przekona� Paolego, jak
ma�� wag� przywi�zuje Francja do
posiadania jego ojczyzny. W tym
czasie zdarzy�o si�, i� rz�d
angielski, kt�ry udzieli�
Paolemu schronienia, gdy ten by�
wygna�cem, nawi�za� z nowym
prezydentem rokowania. Paoli sam
nie tai�, i� woli bardziej
konstytucj� angielsk� od
francuskiej, kt�r� w�a�nie
zacz�to opracowywa�. Z t� chwil�
rozesz�y si� drogi m�odego
oficera i s�dziwego genera�a.
Bonaparte pozosta� obywatelem
francuskim, Paoli za� sta� si�
zn�w wodzem Korsyki.
Z pocz�tkiem roku 1792
Bonaparte zosta� odwo�any z
powrotem do Pary�a. Odnalaz� tam
swego dawnego koleg� z �awy
szkolnej, Bourrienne'a, kt�ry
powr�ci� w�a�nie z podr�y przez
Prusy i Polsk� drog� na Wiede�.
Obaj towarzysze szkolni nie
czuli si� szcz�liwi.
Postanowili wi�c dla ul�enia
swej niedoli d�wiga� j�
wsp�lnymi si�ami. Jeden ubiega�
si� o stanowisko w armii, drugi
chcia� otrzyma� posad� w
Ministerstwie Spraw
Zagranicznych. Poniewa�
usi�owania wypad�y niepomy�lnie,
zacz�li snu� plany wielkich
interes�w handlowych, kt�rych
jednak z powodu braku kapita�u
nie mogli wykona�. Pewnego dnia
postanowili wydzier�awi� kilka
dom�w, kt�rych budow� w�a�nie
rozpocz�to na ulicy Montholon,
jednak warunki stawiane przez
w�a�cicieli by�y tak wyg�rowane,
�e obaj m�odzie�cy zmuszeni byli
zrezygnowa� z planu. Opuszczaj�c
za� mieszkanie przedsi�biorcy
budowlanego stwierdzili, i� nie
tylko nie jedli jeszcze obiadu,
ale nawet nie mieli ani grosza w
kieszeni, by m�c zaspokoi� g��d.
W tej przykrej sytuacji Napoleon
widzia� tylko jedno wyj�cie:
zastawi� zegarek.
Nadszed� tymczasem 20
czerwca, * ponura przygrywka 10
sierpnia. Obaj m�odzie�cy
spotkali si� na �niadaniu w
pewnej restauracji przy ulicy
�wi�tego Honoriusza i w�a�nie
ko�czyli posi�ek, gdy nagle
dosz�y ich z ulicy g�o�ne
okrzyki i wo�ania: "~ca ira!
Niech �yje nar�d! Niech �yj�
sankiuloci! Precz z prawem
weta!". Podeszli do okna i
ujrzeli t�um z�o�ony z 6000_#8000
ludzi, biegn�cy pod wodz�
Santerre'a i markiza de St.
Hurugues w stron� Zgromadzenia
Narodowego. "Chod�my za t�
kanali�" rzek� Napoleon, po czym
obaj ruszyli do Tuileries. Na
trasie u brzegu Sekwany
zatrzymali si�. Napoleon opar�
si� o drzewo, Bourrienne usiad�
na por�czy.
Dnia 20 czerwca 1792 r. wdar�
si� lud paryski po raz pierwszy
do pa�acu tuileryjskiego, po raz
drugi za� 10 sierpnia, przy czym
gwardia Szwajcar�w zosta�a
zamordowana, rodzina kr�lewska
za�, schroniwszy si� do
Zgromadzenia Narodowego, zosta�a
uwi�ziona (przyp. t�um.).
Nie widzieli st�d co zasz�o,
domy�lali si� jednak wypadk�w,
gdy wtem otworzy�o si� okno
prowadz�ce do ogrodu i ukaza�
si� w nim Ludwik XVI z czerwon�
czapk� na g�owie, nasadzon� mu
ko�cem piki przez cz�owieka z
t�umu.
- Coglione! coglione! (w�.
dure�) - mrukn�� w swym
korsyka�skim dialekcie m�ody
oficer, kt�ry do tej chwili sta�
w milczeniu i g��bokiej zadumie.
- Co wed�ug ciebie powinien
uczyni�? - zapyta� Bourrienne
przyjaciela.
- Czterysta do pi�ciuset ludzi
zmie�� armatami - odrzek�
Bonaparte - reszta pierzch�aby
dobrowolnie.
Przez ca�y dzie� m�wi� tylko o
tej scenie, kt�ra wywar�a na nim
olbrzymie wra�enie.
Tak oto Napoleon ujrza�
pierwsze wypadki rewolucji
francuskiej, rozwijaj�ce si�
przed jego oczyma. Jako
zwyczajny widz prze�y� piek�o 10
sierpnia i rze� 2 wrze�nia. Gdy
nast�pnie wci�� jeszcze nie
otrzymywa� przydzia�u w armii,
postanowi� ponownie wyruszy� w
drog� na Korsyk�.
Tajne uk�ady Paolego z rz�dem
angielskim wzi�y podczas
nieobecno�ci Napoleona taki
obr�t, �e nie mo�na ju� by�o
mie� jakichkolwiek z�udze� co do
plan�w starego genera�a. Jako�
rozmowa, kt�r� odby� m�ody
oficer z s�dziwym powsta�cem w
domu gubernatora Corte, *
doprowadzi�a do zerwania. Dawni
przyjaciele rozeszli si�, by
spotka� si� jeszcze na polu
walki. Tego samego wieczoru
jeden z pochlebc�w Paolego
usi�owa� w jego obecno�ci
oczernia� Napoleona. "Zamilcz -
rzek� do� genera�, k�ad�c palce
na wargach - ten m�odzieniec
jest cz�owiekiem dzielnym i
prawym".
Corte - miasteczko na Korsyce.
Wkr�tce Paoli jawnie rozwin��
sztandar powstania. Dnia 23
czerwca 1793 r. mianowany zosta�
przez stronnik�w Anglii
naczelnym wodzem i prezydentem
konsulatu w Corte, a 17 lipca
Konwent Narodowy og�osi� go
wyj�tym spod prawa. Napoleon by�
wtedy nieobecny w stolicy,
nareszcie bowiem uzyska� tak
upragniony przydzia� do czynnej
s�u�by. Otrzymawszy awans na
komendanta Gwardii Narodowej,
znalaz� si� na pok�adzie floty
admira�a Trugueta. Gdy
Bonaparte przyby� zn�w na
Korsyk�, wyspa znajdowa�a si� w
ogniu powstania. Cz�onkowie
Konwentu Salicetti i Lacombe
Saint_Michel, kt�rzy otrzymali
polecenie wykonania dekretu
skierowanego przeciwko
powsta�com, musieli cofn�� si�
do Calvi. Bonaparte pospieszy�
im z pomoc�, usi�uj�c wesp� z
nimi zaatakowa� Ajaccio. Atak
jednak zosta� odparty. Tego
samego dnia w mie�cie wybuch�
po�ar, zamieniaj�c dom rodziny
Bonapart�w w popi� i zgliszcza.
Rych�o te� rz�d rewolucyjny
skaza� Bonapart�w na wieczyste
wygnanie. Po�ar pozbawi� ich
dachu nad g�ow�, banicja za�
odebra�a im ojczyzn�. W tej
niedoli ca�a nadzieja rodziny
zwraca�a si� ku Napoleonowi,
ten za� wpatrzony by� we
Francj�. Nieszcz�sna rodzina
wygna�c�w wsiad�a na s�ab�
�upink�, przysz�y za� Cezar
p�yn�� niesiony przez �agle,
os�aniaj�c skrzyd�ami
szcz�cia swoich czterech
braci, z kt�rych trzem
przeznaczona by�a korona
kr�lewska, oraz trzy siostry, z
kt�rych jedna mia�a otrzyma�
diadem kr�lowej.
Ca�a rodzina zatrzyma�a si� w
Marsylii, zwracaj�c si� o opiek�
do Francji, z powodu kt�rej
zosta�a wygnana. Rz�d wys�ucha�
jej pro�by. J�zef i Lucjan
otrzymali stanowiska w zarz�dzie
armii, Ludwik zosta�
podoficerem, Bonaparte za�
przeszed� w randze porucznika,
zatem z awansem, do czwartego
pu�ku piechoty. Rych�o te�
awansowa� na kapitana drugiej
kompanii tego samego korpusu,
stacjonuj�cego w�wczas w Nicei.
Nadszed� krwawy rok 1793.
Po�owa kraju walczy�a przeciwko
drugiej po�owie, zach�d i
po�udnie sta�y w p�omieniach.
Lyon zdobyty zosta� po
czteromiesi�cznym obl�eniu,
Marsylia podda�a si� Konwentowi,
Tulon za� odda� sw�j port w r�ce
Anglik�w.
Przeciwko zdradzieckiemu
Tulonowi wyruszy�a armia z�o�ona
z 30.000 ludzi, kt�ra pod wodz�
Kellermanna oblega�a przedtem
Lyon. Walka rozpocz�a si� w
w�wozach Ollioules. Genera� du
Tayle, kt�ry mia� dowodzi�
artyleri�, by� nieobecny;
genera� Dammartin, jego
zast�pca, sta� si� w pierwszej
potyczce niezdolny do walki. Na
czele oddzia��w stan�� wi�c jego
zast�pca, by� nim Bonaparte. W
tym wypadku szcz�liwy traf
przyszed� z pomoc� geniuszowi,
cho� kto wie, czy dla geniusza
przypadek nie jest
przeznaczeniem.
Otrzymawszy nominacj�,
Bonaparte przedstawia si�
sztabowi generalnemu.
Zaprowadzono go przed genera�a
Carteaux, dumnego, od st�p do
g�owy wyz�oconego oficera, kt�ry
zapyta� Napoleona, czym mo�e mu
s�u�y�. M�ody oficer pokazuje mu
nominacj�, stosownie do kt�rej
ma pod rozkazami genera�a
kierowa� operacjami artylerii.
"Artyleria - odpar� butny
genera� - niepotrzebna nam
zgo�a. Dzi� wieczorem
zdob�dziemy Tulon bagnetami, a
jutro pu�cimy miasto z dymem".
Mimo jednak wielkiej pewno�ci
siebie, nie uda�o si� genera�owi
zdoby� miasta bez uprzedniego
rozpoznania. Przeczeka� wi�c
cierpliwie do nast�pnego dnia,
ale ju� o �wicie wsiad� do wozu
polowego, by skontrolowa�
wykonanie pierwszych dyspozycji
do ataku. Towarzyszy� mu
adiutant oraz szef batalionu
Bonaparte. Za namow� Napoleona
genera�, cho� niech�tnie, da�
spok�j bagnetom, powierzaj�c
g��wn� rol� artylerii. Skutkiem
tego sam wyda� rozkazy, kt�re
uwa�a� za stosowne, i przyszed�
w�a�nie, by dopilnowa� zlece� i
zapewni� im sukces.
Zaledwie min�li wzniesienie, z
kt�rych roztacza si� widok na
Tulon, k�pi�cy swe stopy w
morzu, ukrywaj�c si� w�r�d na
wp� orientalnego ogrodu, gdy
genera� oraz towarzysz�cy mu
dwaj m�odzi ludzie wysiedli z
wozu, znikaj�c po chwili w
pobliskiej winnicy. Tutaj
genera� spostrzega kilka armat
ustawionych za pewnego rodzaju
opancerzeniem. Napoleon ogl�da
si� za siebie, poj�cia nie
maj�c, co si� woko�o dzieje.
Genera�owi wydaje si� to
zdziwienie m�odego szefa
batalionu wcale zabawne, powiada
tedy do adiutanta z u�miechem
zdradzaj�cym pewno�� siebie i
zadowolenie:
- To s� nasze baterie,
nieprawda�?
- Tak jest, generale -
odpowiada adiutant.
- A nasz park amunicyjny?
- Cztery kroki st�d.
- A nasze pociski?
- Roz�arza si� je w
najbli�szej chatce.
Oczom w�asnym nie zawierzy�by
Napoleon, musi jednak da� wiar�
uszom. Wprawnym wzrokiem
artylerzysty odmierza m�ody
oficer przestrze� i dochodzi do
przekonania, �e bateria oddalona
jest od miasta o co najmniej
p�torej godziny. Zrazu Napoleon
przypuszcza�, �e genera� chce
wypr�bowa� swego m�odego szefa
batalionu, jednak powaga, z jak�
Carteaux w dalszym ci�gu
traktuje swe zarz�dzenia, nie
pozostawia �adnych w�tpliwo�ci.
Rzuca tedy ostro�nie uwag� na
temat odleg�o�ci, wyra�aj�c
obaw�, �e roz�arzone pociski nie
dosi�gn� miasta.
- Naprawd� tak s�dzisz? -
zapyta� Carteaux.
- Obawiam si� o to, generale -
odpar� Bonaparte. - Zreszt�
mo�na by przecie�, nie u�ywaj�c
�arz�cych pocisk�w, wypr�bowa�
nie rozgrzanymi, by zmierzy�
odleg�o�� strza�u".
Pomys� podoba si� genera�owi,
ka�e tedy nabi� armat� i
wystrzeli�. I podczas gdy
genera� obserwuje mury miasta,
by sprawdzi� na nich skutki
strza�u, Napoleon wskazuje mu
kul� w odleg�o�ci niespe�na
tysi�ca krok�w, jak uderza w
drzewa oliwne, powoduje bruzdy
na ziemi, odbija si� i
podskakuje, trac�c si��,
przeleciawszy zaledwie trzeci�
cz�� przestrzeni obliczonej
przez genera�a.
Dow�d by� a� nadto
przekonywaj�cy. Carteaux jednak
nie chcia� da� za wygran� i
rzek�: "To ci arystokraci
marsylscy zepsuli proch".
Skoro jednak pociski nie nios�
dalej, trzeba si� uciec do
innych �rodk�w. Wszyscy trzej
wracaj� do g��wnej kwatery,
gdzie Napoleon ka�e poda� plan
Tulonu, rozwija go na stole i,
rozwa�ywszy przez chwil�
po�o�enie miasta i r�nych
miejsc obronnych, wskazuje na
dopiero co wybudowany przez
Anglik�w szaniec, o�wiadczaj�c
ze zdecydowan� zwi�z�o�ci�
geniusza: - "Tu jest Tulon".
Carteaux jednak, kt�ry nie
m�g� nad��y� za biegiem my�li
Napoleona, wzi�� jego uwag�
dos�ownie i zwracaj�c si� do
swego adiutanta rzek�: "Zdaje mi
si�, �e "kapitan Armata" niezbyt
jest mocny w geografii".
By� to pierwszy przydomek
Bonapartego. Zobaczymy potem,
w�r�d jakich okoliczno�ci
przezwano go "ma�ym kapralem".
W tej chwili do namiotu wszed�
deputowany Gasparin, o kt�rym
Napoleon s�ysza�, �e jest nie
tylko szczerym, szlachetnym i
dzielnym patriot�, ale tak�e
rozumnym i m�drym cz�owiekiem.
Szef batalionu podchodzi wprost
do niego ze s�owami:
- Przedstawicielu ludu, jestem
szefem batalionu artylerii.
Wskutek nieobecno�ci genera�a du
Tayle i poniewa� genera�
Dammartin jest ranny, bro� ta
pozostaje pod moim dow�dztwem.
��dam, by nikt poza mn� do
sprawy si� nie miesza�, w
przeciwnym razie nie r�cz� za
nic.
- O - zawo�a� ze zdziwieniem
deputowany - kim�e to jeste�, by
za cokolwiek r�czy�? - Zdumiony
by�, �e m�odzieniec
dwudziestotrzyletni przemawia do
niego takim tonem i z tak�
pewno�ci� siebie.
- Kim jestem - odpar�
Napoleon, prowadz�c go do k�ta i
m�wi�c szeptem - jestem
cz�owiekiem, kt�ry si� zna na
rzeczy, a dosta� si� pod komend�
ludzi, kt�rzy o niczym nie maj�
poj�cia. Prosz� zapyta� genera�a
o jego plan bitwy, a zobaczycie
obywatelu, czy mam s�uszno��,
czy jej nie mam.
M�ody oficer przemawia� z
takim przekonaniem, �e Gasparin
nie waha� si� ani przez chwil�.
- Generale - rzek�, zbli�aj�c
si� do Carteaux -
przedstawiciele ludu �ycz�
sobie, aby� w ci�gu trzech dni
przed�o�y� sw�j plan bitwy.
- Wystarczy, �e zaczekasz trzy
minuty, a dam ci go - odrzek�
Carteaux.
Genera� usiad�, wzi�� do r�ki
pi�ro, po czym na ma�ym �wistku
papieru napisa� �w os�awiony
plan strategiczny, kt�ry sta�
si� swego rodzaju wzorem, a
kt�ry brzmia�, jak nast�puje:
- Dow�dca artylerii b�dzie
przez trzy dni bombardowa�
Tulon, po czym trzema kolumnami
zaatakuj� miasto i zdob�d� je.
Carteaux".
Plan ten wys�ano do Pary�a i
wr�czono komisji strategicznej,
kt�ra orzek�a, �e jest on raczej
humorystyczny ani�eli wojskowy.
W rezultacie Carteaux zosta�
odwo�any, na jego miejsce za�
wys�ano Dugommiera.
Przybywszy na pozycje,
przekona� si� nowy dow�dca, �e
jego szef batalionu wyda� ju�
wszystkie zarz�dzenia. Chodzi�o
w tym wypadku o obl�enie, przy
kt�rym przemoc i odwaga nie
mia�yby �adnego zastosowania;
armaty i taktyka musia�y wpierw
oczy�ci� pole. Nie by�o te� ani jednego
punktu na wybrze�u, na kt�rym by
nie przyst�pi�a do dzie�a
artyleria. Armaty grzmia�y
zewsz�d na kszta�t olbrzymiej
burzy, kt�rej b�yskawice si�
krzy�uj�, grzmia�y ze szczyt�w
g�r, z wysokich mur�w, grzmia�y
od strony r�wniny i morza.
Zdawa�o si�, jak gdyby nawa�nica
i wulkan zjednoczy�y swe
wszystkie moce.
Og�lny atak rozpocz�� si� 16
grudnia i odt�d obl�enie
przesz�o w nieustanny szturm.
Nazajutrz rano zdobyli nasi
forty Pas_de_Leidet i
Croix_Faron, w po�udnie
wyp�dzili sprzymierzonych z
sza�ca Saint Andr~e, wreszcie
pod wiecz�r wtargn�li
republikanie w blasku b�yskawic,
burzy i armat do sza�c�w
angielskich. Trafiony bagnetem w
kolano, Napoleon, osi�gn�wszy
sw�j cel, czu� si� ju� panem
miasta i rzek� do genera�a
Dugommiera, wyczerpanego utrat�
krwi po ranach odniesionych w
rami� i nog�:
- Wypocznijcie, generale,
zdobyli�my w�a�nie Tulon,
pojutrze b�dzie si� genera� m�g�
wyspa�.
Ju� 18 grudnia pad�y dalsze
forty l'Eguilette i Balagnier,
po czym mo�na by�o skierowa�
baterie na Tulon. Gdy wojska
sprzymierzone ujrza�y p�on�ce
domy w mie�cie i us�ysza�y �wist
kul przelatuj�cych nad ulicami,
powsta�y k��tnie w ich obozie.
Nagle wojska obl�nicze ujrza�y
po�ar w kilku punktach miasta,
kt�rych nie bombardowano. To
Anglicy, zdecydowawszy si� na
opuszczenie Tulonu, podpalili
arsena�, magazyny marynarki oraz
okr�ty francuskie, kt�rych nie
zdo�ali z sob� zabra�. Na widok
p�omieni podnosi si� zewsz�d
okrzyk w�ciek�o�ci. Ca�a armia
domaga si� szturmu. Ale ju� jest
za p�no. Anglicy zaczynaj�
wsiada� na okr�ty w ogniu
naszych baterii, pozostawiaj�c
na �ask� losu tych, kt�rzy
zdradzili im Francj�, teraz za�
w dow�d wdzi�czno�ci zostali z
kolei przez nich zdradzeni.
Tymczasem noc zapada. P�omienie,
kt�re w kilku punktach miasta
wystrzeli�y wysoko w g�r�, gasn�
nagle w�r�d g�o�nego syku. To
galernicy zerwali kajdany,
kt�rymi byli przykuci, i teraz
gasz� wzniecony przez Anglik�w
po�ar.
Nazajutrz, 19 grudnia wojska
republika�skie wkroczy�y do
miasta, wieczorem za�, zgodnie z
przepowiedni� Napoleona, genera�
Dugommier u�o�y� si� do snu w
Tulonie.
Genera� nie zapomnia� zas�ug
m�odego szefa batalionu. W
dwana�cie dni po zdobyciu
miasta, Napoleon otrzyma�
nominacj� na genera�a brygady.
Odt�d przechodzi do historii i
przetrwa w niej ju� po wieczne
czasy.
A teraz szybkimi krokami
towarzyszy� b�dziemy Bonapartemu
w dalszej drodze jego �ycia,
kt�r� przeby� jako genera�,
konsul, cesarz i wygnaniec. Gdy
go potem ujrzymy, niby �wiec�cy
meteor, na chwil� jeszcze w
blasku tronu, p�jdziemy za nim
na wysp� dalek�, gdzie zako�czy�
�ycie, tak jak znale�li�my go na
owej wyspie, na kt�rej przyszed�
na �wiat.
Genera� Bonaparte
Widzieli�my, �e za wybitne
zas�ugi, po�o�one dla republiki
przy zdobyciu Tulonu, awansowa�
Napoleon na genera�a artylerii w
armii nicejskiej. W Nicei
m�odego genera�a ��czy�y bliskie
stosunki z m�odszym
Robespierrem, kt�ry przy tej
armii zajmowa� stanowisko
deputowanego ludu. Odwo�any na
kr�tko przed 9 termidora z
powrotem do Pary�a, Robespierre
daremnie stara� si� wp�yn�� na
Napoleona, by ten poszed� za nim
do stolicy. Napoleon stanowczo
odm�wi�. Jeszcze nie wybi�a jego
godzina.
Zatrzymywa� go tak�e inny
wzgl�d, i mia��eby to znowu by�
przypadek, kt�ry roztoczy� swe
opieku�cze skrzyd�a nad
geniuszem? Tym razem szcz�liwy
traf uciele�ni� si� w pi�knej i
m�odej ma��once pos�a,
przedstawiciela ludu, kt�ra
towarzyszy�a m�owi w jego
urz�dowej podr�y do Nicei.
Napoleon �ywi� wobec niej
uczucia g��bokiej sympatii,
kt�rej dowody dawa� na spos�b
prawdziwie wojowniczy. Razu
pewnego, na przechadzce w
pobli�u Col di Tenda, m�ody
genera� zapragn�� da� swej
pi�knej towarzyszce widowisko
miniaturowej bitwy. Nakaza� tedy
posterunkom wszcz�� utarczk�.
Dwunastu ludzi pad�o ofiar� tej
rozrywki, a Napoleon, b�d�c ju�
na Wyspie �wi�tej Heleny, nieraz
przyznawa�, �e tych dwunastu
ludzi zabitych bez istotnej
przyczyny, tylko z czystego
kaprysu, sprawia mu daleko
wi�ksze wyrzuty sumienia,
ani�eli �mier� 600.000
�o�nierzy, kt�rych ko�ci
pozostawi� w lodowych stepach
Rosji.
Tymczasem reprezentanci ludu
przy armii w�oskiej powzi�li
decyzj�, kt�rej moc� genera�
Bonaparte mia� si� uda� do
Genui, by w porozumieniu z
przedstawicielami republiki
francuskiej prowadzi� uk�ady z
rz�dem genue�skim.
Gdy Napoleon spe�nia�
powierzon� mu misj�, Robespierre
zosta� stracony na szafocie, w
miejsce za� terrorystycznego
reprezentanta ludu obj�li w�adz�
Albitte i Salicetti. Ci dwaj,
przybywszy do Barcelonetty,
powzi�li nast�puj�c� uchwa�� -
mia�a to by� podzi�ka dla
wracaj�cego Napoleona - kt�r�
og�osili wszem i wobec:
"Zwa�ywszy, �e genera�
Bonaparte, g��wnodowodz�cy
artylerii w armii w�oskiej,
nadu�y� zaufania przedstawicieli
ludu swoim podejrzanym
zachowaniem si�, a szczeg�lnie
ostatni� podr� do Genui,
postanawiamy, i�:
Genera� brygady Bonaparte
zostaje a� do odwo�ania usuni�ty
ze swego stanowiska. Pod
osobist� odpowiedzialno�ci�
genera�a g��wnodowodz�cego
wspomnianej armii nale�y go
uwi�zi� i pod siln� stra��
sprowadzi� do Pary�a, gdzie
stan�� ma przed wydzia�em
bezpiecze�stwa kraju.
Albitte, Salicetti,
Laporte".
Uchwa�� wykonano i Bonaparte
zosta� osadzony w wi�zieniu w
Nicei, gdzie pozosta� przez 14
dni, po czym decyzj� tych samych
ludzi odzyska� wolno��.
Napoleon unikn��
niebezpiecze�stwa po to tylko,
by go spotka� mia�a inna
przykro��. Termidor przyni�s� z
sob� gruntowne zmiany w
komisjach Konwentu. Pewien stary
kapitan, nazwiskiem Aubry,
stan�� na czele komisji, a
pierwsz� jego czynno�ci� by�
nowy plan organizacji armii, w
kt�rym sam sobie nada� rang�
genera�a artylerii. Co si� tyczy
Napoleona, nadano mu jako
zado��uczynienie za odebrane
stanowisko genera�a artylerii -
stopie� genera�a piechoty w
Wandei. Uwa�aj�c jednak teren
wojny domowej w ma�ym zak�tku
Francji za zbyt ciasny dla swej
ambicji, odm�wi� przyj�cia
nadanego mu stanowiska. W
rezultacie zosta� moc� uchwa�y
komisji Konwentu skre�lony z
listy czynnych oficer�w.
Zbyt ju� uwa�a� si� Napoleon
za cz�owieka, kt�rego we Francji
nikt nie zdo�a zast�pi�, by go
ta niesprawiedliwo�� nie mia�a
g��boko urazi�. Cho� nie
osi�gn�� jeszcze w �yciu tych
wy�yn, z kt�rych roztacza si�
widok na ca�y horyzont, kt�ry
nale�a�o jeszcze przebiec, to
jednak �ywi� ju� na to niejakie
nadzieje, nie maj�c jeszcze
pewno�ci. Nadzieje te obecnie
rozwia�y si�. On, kt�ry
przewidywa� w sobie tyle
mo�liwo�ci i tyle geniuszu,
widzia� si� teraz skazany na
d�ug�, je�li nie wieczn�
bezczynno��, i to w okresie, w
kt�rym ka�dy kto szed� naprz�d,
osi�ga� sw�j cel!
Na razie wynaj�� pok�j w domu
przy ulicy Mail, sprzeda� za
6000 frank�w swe konie i pow�z i
z t� niewielk� sumk� pieni�dzy
postanowi� osi��� na wsi.
Wzmo�ona si�a wyobra�ni �atwo
czyni przeskok z jednej
skrajno�ci w drug�. Wygnany z
obozu wojennego, nie widzia�
Napoleon przed sob� nic ponad
�ycie na wsi. Nie mog�c by�
Cezarem, zamierza� zosta�
Cyncynatem.
W tej sytuacji przysz�o mu
znowu na my�l miasteczko
Valence, gdzie nie znany nikomu
prze�y� tak szcz�liwie trzy
lata. Tam to skierowa� swe kroki
w towarzystwie brata J�zefa,
kt�ry wraca� do Marsylii. W
pobli�u Mont~elimar obaj
w�drowcy zatrzymali si�.
Bonapartemu spodoba�o si�
po�o�enie i klimat miejsca,
zapyta� tedy, czy nie mo�na by w
okolicy naby� skromnego maj�teczku
ziemskiego. Ludzie odsy�aj� go
do pana Grassona, bardzo
uprzejmego adwokata, u kt�rego
obaj bracia ogl�daj� niewielk�
posiad�o��, nazwan�
"Beauserret", kt�rej sama nazwa
- "Pi�kna siedziba" - �wiadczy�a
ju� o uroczym po�o�eniu miejsca.
Posiad�o�� ta spodoba�a si�
Napoleonowi i jego bratu,
obawiali si� jedynie, czy cena
nie b�dzie zbyt wyg�rowana z
uwagi na rozmiary i dobry stan
maj�tku. Wreszcie zdobywaj� si�
na odwag�, by zapyta� o cen�.
- Trzydzie�ci tysi�cy frank�w.
Jakby za darmo!
Napoleon i J�zef wracaj� do
Mont~elimar, gdzie odbywaj�
narad�. Niewielka sumka, kt�r�
razem posiadali, pozwala im na
ulokowanie jej w t� przysz��
posiad�o��, wyra�aj� tedy na
trzeci dzie� sw� decyzj�. Chc�
jeszcze na miejscu dobi� targu,
tak im si� "Beauserret"
spodoba�o. Pan Drasson oprowadza
ich na nowo po maj�tku. Obaj
ogl�daj� posiad�o�� jeszcze
dok�adniej ani�eli za pierwszym
razem. Nagle, zdziwiony
niepomiernie, �e za tak pi�kny
maj�tek ziemski ��da si� tak
niewiele, Na