12436
Szczegóły |
Tytuł |
12436 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12436 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12436 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12436 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Rabindranath Tagore by� mistrzem szczeg�lnym. W jego aszramie najistotniejszym
elementem by� teatr. Tagore namawia� bowiem swych uczni�w do pracy nad sob� dzi�ki
sztuce i pi�knu.
Zbiorek poetycki Gitanjali, kt�ry przyni�s� mu Nagrod� Nobla, ukaza� si� w 1912 roku w
j�zyku angielskim z przedmow� W.B. Yeatesa. Poeta �w pisa�: �Po ca�ych dniach nosi�em ze
sob� wsz�dzie r�kopis tych przek�ad�w � czyta�em je w wagonach kolejowych, na
platformach omnibus�w i w restauracjach; niejednokrotnie musia�em zeszyt zamyka�, �eby
jaki� cz�ek obcy nie dostrzeg� wzruszenia na mej twarzy�.
Polskie wydanie tych poezji, czy � jak wol� inni � pie�ni modlitewnych, zyskuje dodatkowe
znaczenie dzi�ki t�umaczeniu Jana Kasprowicza.
RABINDRANATH TAGORE
G I T A N J A L I
(PIE�NI OFIARNE)
z angielskiego przek�adu
autora spolszczy�
Jan Kasprowicz
Dom Wydawniczy REBIS
Pozna� 1996
Tytu� orygina�u: Gitanjali
Zdj�cie na ok�adce ze zbior�w Visva-Bharati z Kalkuty
Opracowanie graficzne serii: Cezary Ostrowski
Wydanie I powojenne
ISBN 83-7120-195-8
Dom Wydawniczy REBIS, ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna�, tel.67-47-08, tel./fax 67-37-74
Fotosk�ad dtp Marek Bar��g
Pozna� tel/fax 23-16-10
Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A. w Krakowie
Druk z dostarczonych diapozytyw�w. Zam. 3714/96
UCZYNI�E� MNIE BEZKRE�NYM, taka
jest ch�� twa i wola. Wypr�nia�e� i wypr�nia�e�
s�abe to naczynie i ci�gle �wie�em nape�nia�e� je �yciem.
Poprzez g�ry i doliny nios�e� t� ma�� fletni�
Trzcinow� i przez ni� wieczy�cie nowemi
oddycha�e� melodyami.
Pod nie�miertelnem dotkni�ciem twej d�oni
Serce moje gubi granice swoje w rado�ci
i niewys�owione rodzi wyrazy.
Niesko�czone twe dary otrzymuje drobnemi
r�kami. Wieki mijaj�, a ty wci�� je wylewasz
i wci�� tu jest miejsce, aby je nape�ni�.
GDY KA�ESZ MI �PIEWA�, wydaje si�,
jakoby serce moje p�ka�o z dumy; i spogl�dam
w twe oblicze i �zami zachodz� me oczy.
I wszystko, co w mem �yciu twardem jest
dysonansem, w s�odk� zlewa si� harmonj� �
a uwielbienie moje roztacza swe skrzyd�a niby ten
ptak radosny, lec�cy poprzez morze.
Wiem, �e raduje ci� ma pie��; wiem, �e tylko
z pie�ni� stan�� mog� przed twem obliczem.
Krajem szeroko rozpi�tych skrzyde� mej
pie�ni dotykam st�p twych, kt�rychnym nigdy
inaczej nie si�gn��.
Pijany rozkosz� �piewania, zapominam si�
i nazywam ci� przyjacielem � ciebie, co� panem
jest moim.
NIE WIEM, JAK �PIEWASZ, m�j mistrzu!
s�ucham ci� nieustannie w cichym zadziwie.
�wiat�o twej muzyki o�wietla �wiat. �ywotne
tchnienie twej muzyki p�ynie od nieba do nieba.
�wi�ty strumie� twej muzyki g�a�nie przerywa
zapory i toczy si� dalej.
Serce moje pragnie po��czy� si� z twym
�piewem, ale napr�no walczy o g�os. Chcia�em
przem�wi�, lecz mowa moja nie wybucha �piewem
i oto krzycz�, zawiedzion. Ach! serce� moje pochwyci�
w niesko�czone sid�a muzyki, m�j mistrzu!
�YCIE MOJEGO �YCIA! stara� si� b�d�
zawsze, aby cia�o utrzyma� w czysto�ci, wiedz�c,
i� wszystkie me cz�onki twoje �ywotne owiewa
tchnienie.
Stara� si� b�d� zawsze, aby od my�li moich
wszelak� odgania� nieprawd�, wiedz�c, �e� ty jest
prawd�, kt�ra duszy mej zapali�a �wiat�o rozumu.
Stara� si� b�d� zawsze, aby od serca mojego
wszelkie odgania� z�o i nie pozwala� okwitn��
mi�o�ci mojej, wiedz�c, �e ty kr�lujesz w tego
serca wielkim o�tarzu.
I d��y� b�d� do objawienia ciebie w mych
czynach, wiedz�c, �e moc twa doda mi si�y do
dzie�a.
PROSZ� CI�, RACZ MI CIERPLIWIE
POZWOLI� na chwil� si��� przy twym boku;
dzie�a, kt�re mam spe�ni�, dokonam p�niej.
Z dala od widoku oblicza twego serce moje nie
zna spokoju, ni wytchnienia i dzie�o moje
niesko�czonym staje si� trudem na bezbrze�nem
morzu trudu.
Lato ze swymi szepty i szelesty zjawi�o si�
dzi� u mych okien; pszczo�y pobrz�kuj� sw� pie��
mi�osn� na dworze kwitn�cego gaju.
Teraz to w�a�nie jest pora siedzie� spokojnie
przy Tobie i, patrz�c Ci w oczy, �piewa� Ci w tej
cichej, przelewaj�cej si� godzinie spoczynku
pie��, po�wi�con� �yciu.
PIE�� MA POZBY�A SI� SWYCH
OZD�B. Nie che�pi si� strojno�ci�, ni �wiecid�ami.
Ozdoby mog�yby zniszczy� nasz� wsp�lno��,
mog�yby stan�� mi�dzy tob� a mn�, w ich
brz�kad�ach mog�yby zgin�� twe szepty.
Moja pr�no�� pie�niarska zamiera ze wstydu
na tw�j widok. O ty pie�niarzu mistrzowski,
siedzia�em u twoich st�p. Spraw, i�by �ycie moje
proste by�o i szczere, podobne fletni trzcinowej,
kt�r� ty nape�niasz melodj�.
DZIECKO, W KSI���CE ODZIANE
SZATY, z klejnotnym na szyi �a�cuchem, traci
wszelk� przyjemno�� w zabawie, str�j jego na
ka�dym przeszkadza mu kroku.
W trwodze, aby go nie rozedrze� lub nie
zapyli�, trzyma si� z dala od �wiata, l�ka si�
niemal porusza�.
Matko, nie na dobre wychodzi ten przymus
strojenia, je�li oddziela cz�owieka od zbawczego
py�u ziemi, je�li pozbawia go praw wkraczania na
wielkie targowisko pospolitego �ycia ludzkiego.
O TY SZALE�CZE, pragn�cy na w�asnych
d�wiga� si� ramionach! O ty �ebraku, u w�asnych
�ebrz�cy bram!
Z��-�e sw�j ci�ar w r�ce, kt�re wszystko
d�wign�� umiej�, i nie ogl�daj si� po za siebie
ze skruch�.
��dza twa zgasi od razu �wiat�o lampy, kt�r�
dotkn�a swem tchnieniem. Pozbawiona jest
�wi�to�ci � nie przyjmuj dar�w z nieczystych jej r�k.
Przyjmuj li to, co nieskalana podaje ci mi�o��.
TU OTO JEST TW�J PODNӯEK i stopa
twoja spoczywa, gdzie �yj� najbiedniejsi,
najlichsi strace�cy.
Je�eli spr�buj� nagi�� si� ku tobie, nie dosi�gn�,
nagi�wszy si�, g��biny, gdzie stopa twoja spoczywa
sr�d najbiedniejszych, najlichszych strace�c�w.
Pycha nie dotrze nigdy do granic, gdzie ty,
w p�aszczu pokory, kroczysz �r�d najbiedniejszych,
najlichszych strace�c�w.
Serce moje nie znajdzie nigdy drogi w dziedzin�,
gdzie ty si� bratasz z pozbawionymi bra�mi
najbiedniejszymi, najlichszymi strace�cami.
DAJ SPOK�J TYM ZAWODZENIOM,
tym �piewom, temu odmawianiu r�a�ca.
Do kogo� ty si� modlisz w tym ciemnym k�cie �wi�tyni,
w obr�bie tych bram zamkni�tych?
Otw�rz-�e oczy i patrz, B�g tw�j nie stoi
przed tob�.
On-ci przebywa, gdzie oracz tward� przeoruje
ziemi� i gdzie kamieniarze t�uk� kamienie.
Przebywa z nimi w s�o�cu i na deszczu, a szata
jego pokryta jest py�em. Zdejmij z siebie p�aszcz
ten �wi�ty i jako on zst�p na zapylon� ziemi�!...
Wyzwolenie? Gdzie� znale�� to wyzwolenie?
Mistrz nasz wzi�� rado�nie na siebie wi�zy stworzenia;
zwi�za� si� z nami na wieki.
Wyjd�-�e z swych rozmy�la� i zostaw w spokoju
kwiaty i kadzid�a! C� szkodzi, �e potargasz
i zbrudzisz swe suknie! Id� k`niemu i w pocie
czo�a trud� si� z nim razem.
D�UGI JEST CZAS MEJ PODRӯY
i d�uga jest droga. Wyruszy�em na wozie
z pierwszym promieniem �wiat�a i d��y�em dalej
poprzez dzikie pustynie �wiat�w, �lad sw�j na
niejednej zostawiaj�c gwie�dzie, na niejednej
planecie.
Najdalsza to droga, zbli�aj�ca ci� najbardziej
ku tobie samemu; a najmozolniejsze jest ono �wiczenie,
kt�re wszystkie do najprostszego prowadz� tonu.
Do wszelakich wr�tni cudzych puka� musi
w�drowiec, zanim dojdzie do swoich, trzeba si�
te� przez zewn�trzne przedziera� �wiaty, a�eby
w ko�cu dosta� si� do Przenaj�wi�tszego.
Oczy moje b��dzi�y daleko i szeroko, zanim
je zamkn��em, m�wi�cy: �Tu jeste�!�
Pytanie i krzyk �O, gdzie?� rozp�ywa si�
w tysi�czne potoki �ez i topi �wiat w powodzi
zapewnienia �jestem!�
PIE�NI, KT�R� JA �PIEWA� PRZYSZED�EM,
nie wy�piewano a� do dnia dzisiejszego.
Trawi�em dni na strojeniu i przestrajaniu
mojego narz�dzia.
Miara okaza�a si� niew�a�ciw�, s�owa nie
odpowiada�y za�o�eniu; tylko ��dza zosta�a w sercu.
P�k�wka si� nie rozwin�a, wiatr tylko j�czy
ponad ni�.
Nie widzia�em jego twarzy, nie nads�uchiwa�em
jego g�osu, cichy tylko jego krok s�ysza�em
na drodze obok mego domu.
Dzie�, d�ugi jak �ycie, min�� na przygotowaniu
mu siedzenia na ziemi, dotychczas jeszcze
nie zapalono jednak lampy i ja go w dom m�j
prosi� nie mog�.
�yj� nadziej� spotkania si� z nim, ale
spotkania tego dzi� jeszcze nie ma.
MNOGA JEST LICZBA MYCH PRAGNIE�
a krzyk m�j wzywa mi�osierdzia, ale ty�
wci�� mnie ocala� niez�omnem swem odmawianiem:
a surowa �aska ta przenikn�a na wskro� moje �ycie.
Dzie� za dniem czynisz mnie godnym tych
wielkich, prostych dar�w, kt�rymi� mnie obdarzy�,
nieproszon � tego nieba i tego �wiat�a, tego cia�a
i tego �ycia i duszy � i chronisz mnie od
niebezpiecze�stwa nadmiaru po��da�.
S� chwile, w kt�rych gnu�nie si� oci�gam,
i chwile, w kt�rych budz� si� i �arliwie szukam
swego celu; lecz ty srogo kryjesz si� przede mn�.
Dzie� za dniem, oci�gaj�c si� bezustannie,
czynisz mnie godnym przyj�cia ca�ego
i chronisz mnie od niebezpiecze�stwa lichych
niepewnych po��da�.
JESTEM TU PO TO, I�BY �PIEWA�
PIE�NI. W przybytku twoim miejsce me w k�cie.
W �wiecie twoim nie mam nic do spe�nienia;
bezpo�yteczne me �ycie mo�e tylko bezcelowymi
wybucha� d�wi�kami.
Gdy uderzy godzina milcz�cej twej s�u�by
w ciemnej �wi�tyni p�nocy, rozka�, m�j mistrzu,
stan�� przed sob� i �piewa�.
Gdy z powiewem porannym z�ocist� nastroj�
harf�, spraw mi ten zaszczyt i ka� mi przed
swojem zjawi� si� obliczem.
ZAPROSZONO MNIE na uroczysto��
tego �wiata i oto u�wi�cone jest moje �ycie.
Ujrza�y me oczy i us�ysza�y me uszy.
Zadaniem mem na uroczysto�ci tej by�o gra�
na mem narz�dziu, danem mi by�o uczyni�
wszystko, co mo�na.
A teraz pytam, �ali nareszcie nadszed� czas,
aby mi wolno by�o p�j�� i zobaczy� twe oblicze
i milcz�cem powita� ci� pozdrowieniem?
CZEKAM JEDYNIE NA MI�O��, aby
nareszcie odda� si� w jego r�ce. Dlatego to
op�nienie i dlatego tyle zaniedba�.
Przychodz� ze swemi ustawy i swymi
przepisami, aby skr�powa� me ruchy; ale ja wci��
si� wymykam, albowiem czekam jedynie na mi�o��,
aby nareszcie odda� si� w jego r�ce.
Ludzie mnie gani�, zarzucaj� nieprzezorno��,
nie w�tpi�, �e s�uszne s� ich przygany.
Przemin�� dzie� targowy i cz�owiek skrz�tny
dokona� swej pracy. Ci, co przybyli, aby mnie
wzywa� daremnie, odeszli z gniewem. Czekam
jedynie na mi�o��, aby nareszcie odda� si� w jego r�ce.
CHMURY WAL� SI� ZA CHMURAMI,
ciemnieje. Czemu, najdro�szy, ka�esz mi
czeka� samotnie u bram?
W pracowitej chwili po�udnia jestem razem
z posp�lstwem, ale ten ciemny, samotny dzie�
jest tylko na to, a�eby w tobie jedynie pok�ada�
nadziej�.
Je�li nie uka�esz mi oblicza, je�li mnie
ca�kowicie ominiesz, nie wiem, jak zdo�am przeby�
te d�ugie godziny deszczu.
Oczy wlepione mam w daleki poblask niebios�w,
a serce me w�druje, z niespokojn� j�cz�c wichur�.
GDY TY NIE M�WISZ, milczeniem
nape�ni� trzeba mi serce i cierpie�. Uzbroj� si�
w spok�j, i czeka� b�d�, jak noc z czuwaj�cemi
gwiazdami i z g�ow�, nachylon� w cierpliwo��.
Poranek zjawi si� na pewno, pierzchnie
pomroka i g�os tw�j z�ocistymi rozleje si� potokami
i zerwie si� z niebios�w.
Potem s�owa twoje nabior� skrzyde� w pie�ni
ze wszystkich moich gniazd ptasich, a melodye
twoje zakwitn� kwiatami we wszystkich lesistych
mych gajach.
W DNIU, W KT�RYM ZAKWITN��
KWIAT LOTOSU, duch m�j, ach! b��dzi� w
pustyni, a ja o tem nie wiedzia�am. Kosz m�j by�
pr�ny, a kwiat m�j pozosta� bez opieki.
Tylko od czasu do czasu nawiedza� mnie
smutek, zrywa�am si� te� ze snu i czu�am s�odki
�lad woni w powiewie po�udnia.
Ta s�odycz przelotna nape�ni�a serce me
bolem t�sknoty, zdawa�o mi si� w�wczas, �e jest to
wrz�cy dech lata, szukaj�cego swej pe�ni.
Nie wiedzia�am, �e to by�o tak blizko, �e by�o
mojem, i �e sko�czona s�odycz zakwit�a w g��biach
mojego w�asnego serca.
MUSZ� ODWI�ZA� SW� ��D�. Gnu�ne
godziny mijaj� u brzegu. � O, biada! Wiosna
przekwita i odchodzi. A ja z ci�arem zwi�d�ych,
bezu�ytecznych kwiat�w oci�gam si� i czekam.
Rozszumia�y si� fale, a na cienistem zboczu
wybrze�a dr�y po��k�e li�ciwie i pada.
Na jak�� pustk� spogl�dasz! Nie czujesz
dreszcz�w przenikaj�cych powietrze jak gdyby
odg�osami jakiej� pie�ni, p�yn�cej od tamtych wybrze�y?
W G��BOKIM CIENIU DESZCZOWEGO
LIPCA cichymi przechadzasz si� krokami,
milcz�cy jak noc, myl�cy stra�nik�w.
Poranek zamkn�� dzi� swe oczy, nie troszcz�c
si� o natarczywe nawo�ywania g�o�nego wiatru
wschodniego; gruba zas�ona pokry�a wiecznie
czujne b��kity niebios.
Umilk�y pie�ni las�w, pozamykano bramy
dom�w. Samotny� w�drowiec na opuszczonych
drogach. O m�j jedyny przyjacielu, m�j ukochany,
otwarte drzwi mego domu, nie przechod� obok
nich, jak sen.
A�ALI W TEJ NOCY BURZLIWEJ odbywasz
podr� mi�o�ci, m�j przyjacielu? Niebiosa j�cz�,
jak cz�owiek pogr��on w rozpaczy.
Nie mog� spa� tej nocy. Otwieram co chwila
drzwi i spokojnie spogl�dam w pomrok�, m�j przyjacielu!
Nie rozpoznaj� niczego przed sob�; gdzie,
pytam si� jest Twoja droga?
Na jakim� to ciemnym brzegu czarnej, jak
smo�a rzeki, na jakim� to okraju puszczy,
w jakich�e to zawrotnych g��biach nocy poszukujesz
drogi, prowadz�cej do mnie, m�j przyjacielu?
GDY ZGA�NIE DZIE�, gdy ptactwo
�piewa� przestanie, gdy zmilknie wiatr utrudzony,
o w�wczas otul mnie grub� os�on� mroku, jak
w snu pow�oki owin��e� ziemi�, jak li�cie marz�cego
lotosu troskliwie przyodzia�e� zmierzchem.
Z w�drowca, kt�rego w�r z zapasami
wyczerpa� si� przed uko�czeniem podr�y, kt�rego
suknie podarte i pokryte py�em, kt�ry pozbawion
jest si�, zdejmij wstyd i ub�stwo, odn�w jego
�ycie, jak kwiat, pod os�on� dobrotliwej nocy.
POZW�L MI W NOCY ZM�CZENIA
ZASN�� BEZ WALKI, pozw�l mi spocz��
w ufno�ci do Ciebie. Nie daj, i�by strudzony duch
m�j zmusza� si� do biednych przygotowa�, a�eby
s�u�y� Tobie.
Ty oto jeste� tym, kt�ry na oczy, znu�one
dniem, zaci�ga przes�on� nocy, a�eby wzrok ich
odnowi� w �wie�ej rado�ci przebudze�.
PRZYSZED� I USIAD� przy mym boku,
ale jam si� nie zbudzi�. Jaki� to przekl�ty by� sen,
o biada mnie, nieszcz�snemu!
Milcz�c� przyszed� noc�, harf� mia� w r�ku
i sny moje nape�ni�y si� jego melodjami.
Biada! Dlaczego tak na marne posz�y wszystkie
me noce. Ach! Dlaczego nie widz� oblicza,
kt�rego oddech dotyka si� mych sn�w?
�WIAT�O, O GDZIE� JEST �WIAT�O?
Zapal je u p�on�cego ognia t�sknoty!
Jest lampa, ale ani razu nie drgnie p�omieniem
taka� twa dola, o serce! Ach! daleko
lepsz� by�aby dla ciebie �mier�!
N�dza puka do twych bram, a wie�� jej opiewa,
�e Pan tw�j czuwa, �e w pomroku nocy na
mi�osne wzywa ci� spotkanie.
Niebo pokrywaj� chmury i deszcz pada
nieustannie. Nie wiem, co tak si� rusza
we mnie � nie wiem co to ma znaczy�.
Nag�a b�yskawica wi�ksz� jeszcze przys�ania
pomrok� me oczy, serce moje szuka omackiem
drogi, na kt�r� wzywaj� mnie g�osy nocy.
�wiat�o! O, gdzie� jest �wiat�o! Zapal je
u p�on�cego ognia t�sknoty! Grzmi i wicher wypada
wyj�c �r�d pustki. Noc czarna, jak czarny g�az.
Niech nie mijaj� chwile w pomrokach. Zapal
lamp� mi�o�ci swem �yciem!
NIE PUSZCZAJ� ME KAJDANY, ale
serce me czuje b�l, gdy zerwa� je pragn�.
Wolno�ci mi trzeba, atoli nadzieja zyskania
jej nape�nia mnie wstydem.
Mam pewno��, �e w tobie nieocenione s�
bogactwa i �e moim najlepszym jeste� przyjacielem,
nie mam przecie� odwagi, a�eby wymie��
szych, nape�niaj�cy m� izb�.
Przyodziewa moja to przyodziewa py�u
i �mierci; nienawidz� jej, a jednak j� kocham.
Winy moje s� wielkie, przest�pstwa moje
ogromne, ha�ba moja tajemna a ci�ka; gdy jednak
przychodz� prosi� o sw�j dobytek, dr��
z trwogi, aby przypadkiem nie wys�uchano mej
pro�by.
TEN, KT�REGO OBEJMUJ� MOJEM
IMIENIEM, p�acze w lochu. Nieustannie wznosz�
mur naoko�o niego, a w miar�, jak dzie� za
dniem ro�nie �ciana ku niebu, w cieniu jej trac�
z oczu prawdziw� m� istot�.
Che�pi� si� tym wielkim murem, zalepiam
go py�em i piaskiem, aby w imieniu tem najmniejszej
nie zosta�o dziury; a dzi�ki tej trosce
trac� z oczu prawdziw� m� istot�.
SAMOTNIE RUSZAM W DROG� na
spotkanie. Ale kt� to pod��a za mn� w
milcz�cym tym zmroku?
Zbaczam, aby go omin��, lecz uj�� mu nie
zdo�am.
Dumnymi kroki porusza py� ziemi; g�osem
dono�nym towarzyszy ka�demu s�owu, kt�re
wypowiadam.
To moje w�asne ma�e ja, panie.
On nie zna wstydu; ale mnie wstyd wchodzi�
w twe bramy w jego towarzystwie.
�POWIEDZ, O WIʏNIU, kto ci� tak
sp�ta�?�
�Mistrz m�j mnie sp�ta�� � odpowiada
wi�zie�. � �Zdawa�o mi si�, �e w bogactwie i mocy
prze�cign��em wszystkich na �wiecie; w skarbcu
moim gromadzi�em pieni�dz, b�d�cy w�asno�ci�
mojego kr�la. Gdy zm�g� mnie sen, wypoczywa�em
na �o�u, przygotowanem dla mego pana,
a obudziwszy si� ujrza�em, �em jest wi�niem
w swoim w�asnym skarbcu�.
�Powiedz mi wi�niu, kto wyku� te niedaj�ce
si� skruszy� �a�cuchy?�
�Ja sam�, powiada wi�zie�, ��arliwie-m ku�
te kajdany. Zdawa�o mi si�, �e z niezwyci�on�
moc� zakuj� �wiat, a�eby tylko sobie nienaruszon�
zapewni� swobod�. Dzie� i noc pracowa�em
nad �a�cuchem, przy wielkim ogniu i z strasznie
twardym m�otem w r�ku. A gdy w ko�cu
dzie�o me by�o gotowe, gdym mia� przed sob�
niedaj�ce si� z�ama� ogniwa, uczu�em, �e jestem
w ich mocy�.
WSZELAKIMI SPOSOBY TRZYMAJ�
MNIE CI, kt�rzy mi�uj� mnie na tym �wiecie.
Ale inaczej jest z twoj� mi�o�ci�, kt�ra jest wi�ksza
od ich mi�o�ci, i dla tego ty mnie wyswobodzisz.
A�eby nie zapomnia�o ich me serce, nie maj�
odwagi zostawi� mnie samego. Jednak�e mijaj�
dnie jeden za drugim, a ciebie nie wida�.
Je�li nie wzywam ci� w modlitwach moich,
je�li nie chowam ci� w mem sercu, to przecie�
mi�o�� Twoja ku mnie na moj� czeka mi�o��.
GDY NASTA� DZIE�, przyszli do mego
domu i rzekli: ���damy dla siebie najmniejszego
li k�ta�.
Powiedzieli: �Pomo�emy ci modli� si� do
twego Boga, a ty z pokor� zadowolnij si� naszem
uczestnictwem w Jego �asce�; a potem zaj�li miejsce
w k�cie i siedzieli cicho i skromnie.
Atoli w ciemno�ciach nocy widz�, jak moj�
�wi�t� rozbijaj� ark�, g�o�no i niespokojnie, i jak
z bezbo�n� ��dz� kradn� z o�tarza mego
Boga.
ZOSTAW MI T� ODROBIN� ZE MNIE,
by m�dz ciebie nazywa� mem wszystkiem.
Zostaw mi t� odrobin� woli, by ze wszystkich
czu� ci� stron, a�eby ku tobie we wszystkich
zmierza� sprawach, a�eby mi�o�� ci moj� ka�dej
przynosi� chwili.
Zostaw mi t� odrobin� ze mnie, a�eby ci�
nigdy nie zataja�.
Zostaw mi t� odrobin� wi�z�w, kt�remi
zwi�za�a mnie twoja wola i przez kt�re spe�ni� si� tw�j
cel w mojem �yciu � to s� wi�zy twojej mi�o�ci.
GDZIE DUCH NIE ZNA TRWOGI,
i gdzie g�owa wysoko si� nosi;
Gdzie �wiadomo�� jest swobodna;
Gdzie �wiat nie zmienia si� w od�amek
ciasnych �cian domowych;
Gdzie s�owa dobywaj� si� z g��biny prawdy;
Gdzie niestrudzone d��enie wyci�ga rami�
swe ku doskona�o�ci;
Gdzie jasny strumie� rozs�dku nie gubi drogi
swej w suchym, pustynnym piasku martwego
nawyku;
Gdzie duch prowadzon jest przez Ciebie ku
coraz to szerszym my�lom i czynom �
Ku takiemu niebu wolno�ci niechaj si�, Ojcze,
obudzi rodzinna ma ziemia.
OTO MOJA MODLITWA, O PANIE!
G�d� w moje serce, g�d� po sam korze� n�dzy.
Daj mi t� si��, a�ebym lekko znosi� rado�ci
moje i smutki...
Daj mi t� si��, a�eby mi�o�� moja owocna by�a
w swej s�u�bie.
Daj mi t� si��, a�ebym si� nigdy nie zapar�
ubogiego i abym nigdy nie ugina� kolan przed
bezczeln� pot�g� pychy.
Daj mi t� si��, a�ebym ducha swojego wzni�s�
ponad targowisko codzienne.
I daj mi t� si��, a�ebym si�� sw� podda� z mi�o�ci
Twej woli.
ZDAWA�O MI SI�, �E W�DR�WKA
moja dobiega do ko�ca po kres mojej mocy, �e
droga zamkn�a si� przedemn�, �e wyczerpa�y si�
moje zapasy i �e nadszed� czas, aby si� zchroni�
w cichem zapomnieniu.
Atoli widz�, �e nie ma ko�ca ze mn� Twa
wola. A gdy na j�zyku dawne mr� wyrazy, z serca
nowe dobywaj� si� melodje; a gdzie si� dawne
gubi� �lady, tam z swymi si� cudy nowa ods�ania
ziemia.
�E CIEBIE MI POTRZEBA, Ciebie jedynie,
niech serce me powtarza to bez ko�ca. Wszystkie
po��dania, rozrywaj�ce mnie dniem i noc�,
k�amne s� i puste do gruntu.
Jak noc w pomrokach swoich ukrywa ��dz�
�wiat�a, tak z g��bin nie�wiadomo�ci mej dobywa
si� krzyk � Ciebie mi trzeba, Ciebie jedynie.
Jak burza szuka celu swego w spokoju, z ca�ej
mocy zwalczaj�c spok�j, tak bunt m�j uderza
w Tw� mi�o��, z przecie� ten jest m�j krzyk:
Ciebie mi trzeba, Ciebie jedynie!
GDY STWARDNIEJE I WYSCHNIE ME
SERCE, sp�y� na mnie deszczem mi�osierdzia.
Gdy �aska ujdzie z mojego �ywota, sp�y� na
mnie orkanem pie�ni.
Gdy zewsz�d otoczy mnie ha�a�liwy zam�t
pracy i oddzieli mnie od tamt�d, sp�y� ku mnie,
o Panie milczenia, sp�y� z swym spokojem i cisz�.
Gdy �ebracze me serce przykucnie zamkni�te
w k�ciku, rozewrzyj bram� m�j kr�lu, i w kr�lewskim
zjaw si� majestacie.
Gdy ��dza o�lepi mi dusz� z�ud� i py�em,
sp�y� na mnie, Ty �wi�ty, Ty czuwaj�cy,
b�yskawic� i gromem.
DZIE� ZA DNIEM MIJA�, o Bo�e,
a zesch�ego serca mego deszcz nie nawiedzi�. Niebo
jest p�omienisto nagie � najmniejszej nie wida�
przes�ony �agodnego ob�oku, najmniejszego znaku
dalekich, ch�odnych szarug.
Ze�lij�e gniewn� burz�, czarn� jak �mier�,
je�li jest taka twa wola, i biczami b�yskawic smagaj
niebiosa od ko�ca do ko�ca.
Atoli odwo�aj, o Panie, odwo�aj ten przenikliwy
milcz�cy upa�, cichy, surowy i srogi, serce
pos�pn� przepalaj�cy rozpacz�.
Niech ob�ok �aski zawi�nie swoim ci�arem,
jak �zawe spojrzenie matki w dniu ojcowskiego
gniewu.
GDZIE� STOISZ, UMI�OWANY, poza
nimi wszystkimi, ukryty w cieniu?
Potr�caj� Ci�, kurzu pe�n� mijaj� Ci� drog�,
uwa�aj�c Ci� za nic. Ja czekam tu ci�kie godziny,
rozk�adaj�c przeznaczone Ci ofiary, a oto przechodnie
zabieraj� me kwiaty, jeden za drugim,
i kosz m�j niemal jest pusty.
Min�� poranek, min�o po�udnie. W cieniu
wieczora sen k�adzie si� na moje powieki. Przypatruj�
mi si� przechodnie, �miej� si� i nape�niaj�
mnie wstydem. Siedz� niby �abrz�ca dziewczyna
i sukni� zaci�gam na twarz, a gdy mi si� pytaj�,
czego mi potrzeba, spuszczam oczy i nie daj� im
odpowiedzi.
O jak�e� mo�naby im odpowiedzie�, �e czekam
Ciebie i �e obieca�e� przyj�� do mnie. O jak�e�
mo�naby im wyzna� ze wstydem, �e ca�em
mem wianem jest moje ub�stwo. �ywi� t�
dum� w tajni mojego serca.
Siedz� w trawie i spogl�dam w niebiosa
i marz� o nag�ym blasku Twojego przyj�cia �
zapali�y si� wszystkie �wiat�a, z�ociste puchy
op�ywaj� Tw�j rydwan, a ci na drodze z otwartemi
stoj� ustami, widz�c, jak wstajesz z siedzenia,
a�eby podnie�� mnie z py�u i posadzi� mnie
obok siebie, mnie, jak pe�zaj�ca ro�lina na
po�udniowym wietrze.
Ale czas leci, a dot�d nie s�ycha� g�osu k�
Twojego rydwanu. Niejedna procesja przechodzi
z pogwarem i krzykiem i blaskiem swojej �wietno�ci.
�ali Ty jeden masz sta� milcz�cy, w cieniu
po za nimi wszystkimi? I �ali ja jedna mam czeka�
i p�aka� i serce w daremnej trawi� t�sknicy?
WCZESNYM RANKIEM da� si� s�ysze�
poszept, �e mamy pop�yn�� �odzi�, ty i ja, nikt
wi�cej, i �e �adna dusza w �wiecie nie powinna
wiedzie� o tej naszej pielgrzymce do niejakiego
kraju i nijakiego celu.
Na bezbrze�nym oceanie, przy twoim milcz�cym,
nads�uchuj�cym u�miechu pie�ni moje
nabrzmia�yby melodjami, swobodnemi, jak fale,
i wolnemi od wszelkich p�t wyraz�w.
Nie nadszed� jeszcze czas? S� jeszcze jakie�
prace do spe�nienia? Oto wiecz�r s�ania si� ku
wybrze�om a w zamieraj�cem �wietle ptactwo
wraca do swoich gniazd.
Kt� wie, kiedy od��czon b�dzie �a�cuch
i kiedy ��d�, jak ostatni blask zachodz�cego s�o�ca
zniknie �r�d nocy?
BY� DZIE�, KIEDY ME SERCE NIE
BY�O GOTOWE na przyj�cie i oto wtargn��e�
do serca mego, nieproszon, jak pierwszy
lepszy z t�umu, nieznany mi o ty, kr�lu,
i wycisn��e� piecz�� wieczno�ci na niejednej
przelotnej chwili mojego �ywota.
A dzisiaj, przypadkiem �wiec�c woko�o,
widz� piecz�cie, zapomniane, porozrzucane w pyle,
zmieszanym z wspomnieniami rado�ci i trosk
moich dni powszednich.
Nie odwr�ci�e� si� z pogard� od dziecinnych
mych zabaw w pyle, a kroki, kt�re odzywa�y si�
na placu mych zabaw, s� te same, kt�re echo
podaj� od gwiazdy do gwiazdy.
ROZKOSZ� JEST MOJ� CZEKA� i czuwa�
na przydro�u, gdzie cie� �ciga �wiat�o i gdzie
deszcz pada w chwili budzenia si� lata.
Wys�a�cy z wie�ciami z nieznanych niebios
pozdrawiaj� mnie i p�dz� dalej po drodze.
Serce raduje si� we mnie i s�odkie jest tchnienie
mijaj�cych powiew�w.
Od �witu do zmierzchu siedz� tutaj u bramy
i wiem, �e nagle szcz�liwa zjawi si� chwila,
w kt�rej dane mi b�dzie widzie�.
Tymczasem u�miecham si� i �piewam
w samotni. Tymczasem powietrze nape�nia si�
woni� obietnicy.
NIE S�YSZELI�CIE MILCZ�CYCH
JEGO KROK�W? Zbli�a si�. Zbli�a, nieustannie
si� zbli�a.
Co chwila, co wieki, co dzie� i co noc si�
zbli�a, zbli�a, nieustannie si� zbli�a.
Dusza ma niejedn� na rozmait� mod��
wy�piewa�a pie��, atoli wszystkie jej d�wi�ki
w jednej ��czy�y si� nucie:
Zbli�a si�, zbli�a, nieustannie si� zbli�a.
W woniej�cych dniach s�onecznego kwietnia
le�n� si� zbli�a �cie�yn�, zbli�a, nieustannie si�
zbli�a.
W deszczowych mg�awicach nocy lipcowych,
zbli�a si� na grzmi�cym rydwanie ob�ok�w.
Zbli�a si�, nieustannie si� zbli�a.
W trosce po trosce jego te kroki uciskaj� me
serce, a z�oty blask jego st�p zapala m� rado��.
NIE WIEM, Z JAKICH ODLEG�O�CI
czasu zbli�asz si� i zbli�asz, aby si� spotka� ze
mn�. Ani twe s�o�ce, ani gwiazdy nie zdo�aj� ci�
nigdy zas�oni� mi na zawsze.
Niejednego rana i wieczora dociera�y do
mych uszu odg�osy twych krok�w, zwiastuni
twoi wst�powali do mego serca i wzywali mnie
potajemnie.
Nie wiem, dlaczego dzisiaj wzbiera me
�ycie, dla czego dreszcze rado�ci przenikaj�
me serce.
Zdaje si� jak gdyby nadszed� czas
zako�czenia dzie�a, a w powietrzu czuj�
jak gdyby lekki zapach twej obecno�ci.
NOC PRAWIE UBIEG�A na daremnem
czekaniu na niego. Obawiam si�, aby u wr�t mych
nie zjawi� si� nagle w godzinie poranku, gdy
padn� pod ci�arem snu. O przyjaciele, zostawcie
mu drog� otwart�, - nie zabraniajcie mu wst�pu.
Je�li nie zbudzi mnie odg�os jego krok�w,
nie pr�bujcie wy mnie trze�wi�, b�agam was o to.
Nie �ycz� sobie, aby mnie budzi� ze snu
ha�a�liwy ch�r ptak�w, albo �wist wiatru na
biesiadzie porannego �wiat�a. Pozw�lcie mi spa�
spokojnie a� do chwili, kiedy u wr�t mych zjawi
si� nagle m�j pan.
O �nie m�j, drogocenny �nie, czekaj�cy,
a� znikniesz za jego dotkni�ciem. O zamkni�te
me oczy, powieki swoje otwieraj�ce dopiero na
jego u�miech, gdy stanie przedemn� jak marzenie
wy�aniaj�ce si� z pomrok�w snu.
Niechaj si� zjawi przed memi oczami jako
pierwszy ze wszystkich blask�w i kszta�t�w.
Pierwszy dreszcz rado�ci dla rozbudzonej duszy niech
z jego sp�ynie mi spojrzenia. I niech powr�t
m�j do siebie b�dzie r�wnocze�nie powrotem
do niego.
MORZE PORANNEGO MILCZENIA
rozfalowa�o si� w rozg�o�ny �piew ptak�w; rozweseli�y
si� wszelkie kwiaty przydro�ne; skarbiec z�ota
rozsypa� si� przez szczeliny ob�ok�w, gdy�my
pospiesznie, nie zwa�aj�c na nic, pod��ali naprz�d.
Nie �piewali�my pie�ni weso�ych, nie
bawili�my si�, nie chodzili�my, targowa� po wsiach, nie
m�wili�my ani s�owa, nie u�miechali�my si�, nie
zatrzymywali�my si� po drodze. Przyspieszali�my
kroku w miar�, jak up�ywa� czas.
S�o�ce dosi�g�o szczytu niebios, go��bie grucha�y
w cieniu. Zwi�d�e li�cie ta�czy�y i wirowa�y
w upalne po�udnia. Pastuszek drzema� i marzy�
w cieniu figowego drzewa, a ja, po�o�ywszy si� nad
wod�, rozci�gn��em w trawie cz�onki zm�czone.
Towarzysze moi ur�gali mi zagniewani;
z g�ow� podniesion� do g�ry, p�dzili naprz�d, nie
spojrzawszy na siebie, ani nie spocz�wszy, zgin�li
w dalekiej, b��kitnej �re�odze. Poprzez doliny
i wzg�rza dalekie, cudze, przebywali kraje. Cze��
i szacunek tobie, bohaterski t�umie na drodze
bezkre�lnej. Szyderstwo i wzgarda dodawa�y mi
bod�ca, abym pod��a� dalej, ale odpowiedzi nie
znalaz�y we mnie. Uwa�a�em si� za straconego
w g��binach b�ogiej pokory, w cieniu zmierzchliwej
redo�ci.
Spok�j zielonych, s�o�cem obrze�onych
zmierzch�w, roz�o�y� si� zwolna na mojem sercu.
Zapomnia�em dlaczego w�druj�, bez walki topi�c
dusz� w zam�cie cieni�w i pie�ni.
W ko�cu zbudziwszy si� ze snu, otworzy�em
oczy i przed sob� spostrzeg�em ciebie z u�miechem,
zalewaj�cym m�j sen. O jak�e� jam si� l�ka�,
�e droga ma b�dzie d�ug� i meczac� i �e tward�
b�dzie walka, aby dotrze� do ciebie!
ZST�PI�ES Z TRONU i stan��e� u drzwi
mojej chaty.
�piewa�em w k�ciku sam na sam, a melodj�
m� pochwyci�o twe ucho, zst�pi�e� z swej wy�yny
i stan��e� u drzwi mojej chaty.
Wielu jest mistrz�w w twoim przybytku
i �piewy rozbrzmiewaj� tutaj po wszystkie
godziny. Ale prosty hymn pocz�tkuj�cego zaj�� tw�
mi�o��. �a�osna, nik�a nuta, zmiesza�a si� z wielk�
muzyk� �wiata, a ty zest�piwszy z kwiatem nagrody,
zatrzyma�e� si� u drzwi mojej chaty.
JAK �EBRAK CHODZI�EM DROG�
wiejsk� od bramy do bramy, kiedy w dali ukaza�
mi si�, niby sen wspania�y, tw�j rydwan z�ocisty
i pyta�em zdumiony: �Kto jest ten kr�l ponad
kr�le?�
Nadzieje me strzeli�y do g�ry i zda�o mi si�,
�e koniec dniom mojej n�dzy, i czeka�em ja�mu�ny,
rozdawanej nieprosz�cym, czeka�em bogactw
walaj�cych si� w pyle.
Rydwan zatrzyma� si�, gdzie ja sta�em. Blask
tw�j pad� na mnie i zst�pi�e� z u�miechem. Czu�em,
�e nareszcie zjawi�o si� szcz�cie mojego
�ywota. Wtem nagle podnios�e� prawic� i rzek�e�:
�A czem�e ty mnie obdarzysz?�
Jaki� to �art by� kr�lewski otworzy� d�o�
i �ebra� u �ebraka! Zmieszany sta�em i bezradny,
a potem wyci�gn��em z sakiew najmniejsze ziarko
zbo�a i da�em je tobie.
Ale jak wielkie by�o me zdumienie, kiedy,
wysypuj�c u schy�ku dnia zawarto�� mej sakwy,
sr�d ubo�uchnego dobytku znalaz�em male�kie
ziarnko z�ota. Gorzkom zap�aka�, �e nie mia�em
tyle serca, aby ci odda� wszystko, com posiada�.
NADSZED� MROK NOCY. Dzie�o nasze
dnia zosta�o spe�nione. Mniemali�my, �e ostatni
na noc zjawi� si� go�� i pozamykano wszystkie
bramy wsi. Niekt�rzy tylko m�wili, �e kr�l ma
zawita�. My�my si� �miali i rzekli: �Nie, to by�
nie mo�e!�
Zdawa�o si�, �e kto� puka do drzwi, my
przecie� powiedzieli�my, �e wiatr to, nic wi�cej.
Zgasili�my �wiat�o i po�o�yli�my si� do snu. Niekt�rzy
tylko m�wili: �To jest zwiastun�. My�my
si� �miali i rzekli: �Nie, to tylko jest wiatr!�
Wtem jaki� odg�os przerwa� martwot� nocy.
Zdawa�o si� nam we �nie, �e to jaki� grzmot
daleki. Ziemia si� zatrz�s�a, zachwia�y si� mury,
wyrywaj�c nas ze snu. Niekt�rzy tylko m�wili,
�e by� to wark k�. Ale my�my szepn�li przez sen:
�Nie, to by� zapewne trzask chmur!�
Ciemna by�a jeszcze noc, gdy zabrzmia�a
surma. Ozwa� si� g�os: �Zbudzi� si�! Nie zwleka�!�
Przycisn�li�my r�ce do serc, przej�� nas dreszcz
trwogi. Niekt�rzy tylko m�wili: �Patrzcie, oto
proporzec kr�lewski!� Zerwali�my si� na nogi,
wo�aj�c: �Nie pora jest zwleka�!�
Kr�l si� pojawi�, ale gdzie� s� �wiat�a, gdzie�
wie�ce? Gdzie� tron, aby zasiad� na nim? O ha�bo!
O ha�bo straszliwa! Gdzie� jest przybytek,
ozdoby? A kto� zawo�a�: �Daremny to krzyk!
Pustemi witajcie go r�kami, w nagie wprowad�cie
go izby!�
Otw�rzcie bramy, niech si� odezw� muszle!
W g��bi nocy zjawi� si� Kr�l w nasz ciemny,
smutny dom! Grzmoty tocz� si� po niebie, mrok
przecinaj� b�yskawice. Wynie��e zblak�y kobierzec
i roz�ciel go na dziedzi�cu. Razem z burz� zjawi�
si� nagle nasz kr�l w nocy, przepe�nionej trwog�.
ZDAWA�O MI SI�, �E TRZEBA CI�
BY�O PROSI� � tylko mi zbrak�o odwagi �
o ten wieniec r�any, kt�ry mia�e� na szyji.
Czeka�am wi�c do rana � po twem odej�ciu � czy
jakowych� resztek nie znajd� na twojem �o�u. I jak
�ebrz�cy cz�ek, szuka�am jednego czy dw�ch
porzuconych listk�w.
Ach! i c� ja znajduj�? Jaki� to znak zostawi�a
mi twa mi�o��? Ni kwiat to, ni kadzid�o, ani
naczynie z wod� pachn�c�. Pot�ny to miecz tw�j,
gorej�cy, jak p�omie�, ci�ki, jak be�t piorunowy.
M�ode �wiat�o poranku wschodzi przez okno
i rozlewa si� na �o�u. Ptactwo poranne �wierka
i pyta: �Niewiasto! c�e� to znalaz�a?� Ni kwiat
to, ni kadzid�o, ani naczynie z wod� pachn�c� �
to miecz straszliwy.
Siedz� i my�l� zdumiona, co znaczy ten dar
tw�j. Nie mog� znale�� miejsca, gdzie�by go z�o�y�.
Wstydz� si� go nosi�, albowiem s�aba jestem,
a on mnie rani, gdy go przycisn� do �ona. Ale
w sercu mem nosi� b�d� zaszczyt tego ci�aru
b�lu, kt�ry mnie spotka� z twym darem.
Od tej chwili nie pozostanie we mnie �adna
trwoga �wiata, a ty zwyci�a� b�dziesz w ka�dej
mej walce. �mier� zostawi�e� mi za towarzysza
i ja ukoronuj� go mem �yciem. Miecz tw�j jest na
to, a�eby rozcina� me wi�zy i nie zostanie ju� we
mnie �adna trwoga �wiata.
Od tej chwili pozb�d� si� wszelkich �wiecide�;
Panie mojego serca! Nie b�d�-ci ja czeka� i p�aka�
po k�tach � precz z l�kiem i nie�mia�o�ci�. Da�e�
mi miecz sw�j na ozdob�! Nic ju� we mnie ze
strojnej lalki!
PI�KNY JEST TW�J NARAMIENNIK,
pokryty gwiazdami, umiej�tnie ozdobion drogimi,
przetysi�cznym blaskiem p�on�cymi klejnoty.
Ale daleko pi�kniejszym jest dla mnie tw�j miecz
z tym kr�giem b�yskawicy, podobny do rozpi�tych
skrzyde� boskiego ptaka Wisznu, ca�y zatopion
w czerwonych barwach p�omieni gniewnego
zachodu.
Dr�y on, jak ostatni znak �ycia w ekstazie
bole�ci, gdy �mier� ostateczny wymierza mu cios;
pali si�, jak nieskalany p�omie� bytu, gwa�townym
ogniem ziemskie spalaj�c zmys�y.
Pi�kny jest tw�j naramiennik, pokryty gwiazdami,
gwia�dzistymi ozdobion klejnoty, przecie�
miecz tw�j, o panie grom�w, najprzedniejszej jest
pi�kno�ci, strasznie jest patrze� na niego i strasznie
my�le� o nim.
NIE ��DA�AM NICZEGO OD CIEBIE;
imienia mego nie zwierza�am twym uszom.
Milcza�am, kiedy� si� �egna� ze mn�. Sta�am sama
u studni, kt�ra przecina cie� drzewa, a sk�d
niewiasty wraca�y z wod�, wype�niaj�c� brunatne,
gliniane dzbany po brzegi. Wo�a�y mnie, krzycz�c:
�Chod� z nami! Poranek kroczy ku po�udniowi�.
Alem ja gnu�nie czeka�a, w pos�pnej si�
gubi�c zadumie.
Nie s�ysza�am nadchodz�cych twych krok�w.
Smutne by�o twe spojrzenie, gdy pad�o na mnie;
g�os tw�j by� zm�czony, kiedy� cicho przem�wi�:
�Ach! spragniony jestem w�drowiec!� Z sennej
zbudzi�am si� jawy i na splecione twe r�ce wody
nala�am z kru�y. Li�� szele�ci� nad nami, z ciemni
dobywa� si� g�os niewidzialnej kuku�ki, a od zakr�tu
drogi p�yn�a ku nam wo� kwiat�w b a b l a.
Sta�am niema i zawstydzona, gdy� si� zapyta�
o me imi�. Zaiste c� ja uczyni�am dla ciebie, �e
masz mnie w pami�ci? Atoli my�l, �e mog�am
poda� ci wody i zgasi� twoje pragnienie, nie opuszcza
mojego serca i napawa je s�odko�ci�. P�na
godzina poranku, ptactwo znu�onym odzywa si�
g�osem, li�cie m e l i i szeleszcz� mi nad g�ow�,
a ja siedz� i dumam i dumam.
ZM�CZENIE OGARNIA TWE SERCE
i sen dotychczas ci�y na twoich powiekach.
�ali nie dosz�o do ciebie s�owo o wspania�o�ci
kwiatu, kwitn�cego sr�d cierni? Zbud� si�,
o zbud�! Niech czas ci nie p�ynie daremne!
U kresu kamiennej drogi, w kraju dziewiczej
samotno�ci, przyjaciel m�j siedzi sam na sam.
Nie rozczaruj go! Zbud� si�, o zbud� si�!
C�, �e niebiosa dr�� i faluj� w upale
po�udniowego s�o�ca � c�, �e piasek piek�cy
rozpo�ciera sw�j p�aszcz pragnienia?
�ali nie radujesz si� do g��bi serca?
Czy� pod ka�dym twym krokiem nie rozebrzmi
harfa drogi s�odk� melodj� bole�ci?
DLA TEGO TAK PRZEPE�NIA MNIE
TWOJA RADO��. Dla tego zst�pi�e� ku mnie.
O panie wszystkich niebios�w, gdzie� podzia�aby
si� twa mi�o��, gdyby nie by�o mnie?
Pozwoli�e� mi uczestniczy� we wszystkich
twoich bogactwach. W sercu mojem spe�nia si�
nieustanna gra, twej rozkoszy. W mem �yciu wola
twoja, wiecznie przybiera kszta�ty.
I dla tego, Ty kr�lu nad kr�le, przystroi�e� si�
w pi�kno��, a�eby uwi�zi� me serce, I dla tego to
mi�o�� twoja gubi si� w mi�o�ci mi�uj�cego i ty
oto jawisz si� w ca�kowitym po��czeniu dw�ch
istot.
�WIAT�O, ME �WIAT�O, �wiat�o,
wype�niaj�ce �wiat, �wiat�o, ca�uj�ce oczy, �wiat�o,
serce koj�ce!
O, �wiat�o ta�czy, umi�owanie ty moje, na
dnie mego �ycia; �wiat�o, umi�owanie ty moje,
uderza w struny mej mi�o�ci; rozwar�y si� niebiosy,
rozp�ta�a si� wichura, �miech przebiega ziemi�.
Motyle rozwijaj� �agle swe nad morzem
�wiat�a. Lilje i ja�miny strzelaj� w fale �wiat�a.
�wiat�o, umi�owanie ty moje, rozsiewa z�oto
po ka�dym ob�oku, rozsypuje bezmiary klejnot�w.
Rado�� i bezgraniczna uciecha, umi�owanie ty
moje, rozprzestrzenia si� od li�cia! Strumie� niebios
wyst�pi� z brzeg�w, rozla�y si� fale rozkoszy.
NIECH WSZYSTKIE STRUNY
ROZKOSZY ZESTROJ� SI� w ostatni� m�
pie�� � rozkoszy, dzi�ki kt�rej ziemia przelewa
si� bezmiern� obfito�ci� traw, rozkoszy, kt�ra �ycie
i �mier� w bli�niacz� zamienia bra�, ta�cz�c� po
obszarach �wiata, rozkoszy, przebiegaj�cej razem
z burz�, rozkoszy, dzi�ki kt�rej wszystko, co jest,
od radosnego dr�y �miechu, rozkoszy, ze �zami
w oku spoczywaj�cej w kielichu czerwonego lotosu
bole�ci, rozkoszy, w py� rzucaj�cej wszystko,
co posiada, i �adnego nie znaj�cej s�owa.
O TAK, JA WIEM, �e nie istnieje nic, o ty
umi�owanie mojego serca � ponad tw� mi�o��,
ponad to �wiat�o z�ote, ta�cz�ce sr�d li�cienia, te
gnu�ne po niebie w�druj�ce ob�oki, ten powiew
przelotny, zostawiaj�cy ch��d na mem czole
�wiat�o�� poranna zalewa mi oczy � twojego
serca to zwiastun, wys�any ku mnie. Oblicze twoje
nachyla si� nad mojem, oczy twe patrz� w me
oczy a serce moje dotkn�o si� twych st�p.
NA MORSKIEM WYBRZE�U*
bezgranicznych �wiat�w spotykaj� si� dzieci.
Niebiosa bezkre�ne zawis�y nieruchomie nad
g�owami, niespokojny ocean pieni si� i burzy.
Na morskiem wybrze�u bezgranicznych
�wiat�w spotykaj� si� dzieci, krzycz�c i ta�cz�c
z rado�ci.
Domki buduj� z piasku i pustemi bawi� si�
muszlami. Z zwi�d�ych li�ci plot� sobie �odzie i ze
�miechem na bezdenne puszczaj� g��bie. Dzieci
bawi� si� na morskiem wybrze�u �wiata.
Nie umiej� p�ywa�, nie umiej� zarzuca� �odzi.
Po�awiacze pere� nurkuj� za per�ami, kupcy �egluj�
na swoich statkach, dzieci za� zgarniaj� kamyki,
aby je zn�w porozrzuca�. Nie poszukuj�
skarb�w ukrytych, nie umiej� zarzuca� sieci.
Morze nabrzmiewa �miechem, wybrze�e
bladymi po�yskuje u�miechami. �mierciono�ne fale
�piewaj� dzieciom niezrozumia�e ballady, podobnie
jak to czyni matka, ko�ysz�ca kolebk� dzieci�cia.
Morze bawi si� z dzie�mi, wybrze�e bladymi
po�yskuje si� u�miechami.
Na wybrze�u bezkre�nego �wiata spotykaj�
si� dzieci. Burza szaleje na bezdro�nych niebiosach,
okr�ty rozbijaj� si� bez �ladu na wodach,
�mier� naoko�o, a dzieci si� bawi�. Wybrze�e
bezkre�nego �wiata jest miejscem schadzki dla
dzieci.
____
* W przek�adzie angielskim autora ust�p ten znajduje si� r�wnie� w �Ksi�ycu przybieraj�cym�.
__________
GDY CI TE BARWNE PRZYNOSZ�
ZABAWKI, me dzieci�, rozumiem, dlaczego
graj� barwami ob�oki i woda, dlaczego tak
r�norodnie mieni� si� kwiaty � gdy ci te barwne
przynosz� zabawki, me dzieci�.
Gdy ci za�piewam do ta�ca, rozumiem, zaiste,
sk�d ta muzyka li�ci i dlaczego fale posy�aj�
sercu nads�uchuj�cej ziemi roz�piewany ch�r
g�os�w � gdy ci za�piewam do ta�ca.
Gdy chciwym r�cz�tom twym przynosz�
s�odycze, rozumiem, dlaczego mi�d jest w kielichu
kwiat�w i dlaczego owoce nape�niaj� si� potajemnie
s�odkim sokiem � gdy chciwym r�cz�tom
twym przynosz� s�odycze.
Gdy ca�uj� twe lica, aby� mi si� u�miechn�o,
umi�owanie ty moje, rozumiem niezawodnie rozkosz,
przelewaj�c� si� z niebios w �wiat�o poranku i
jak� przyjemno�� urocz� sprawia memu cia�u
powiew lata � gdy ci� ca�uj�, i�by� u�miechn�o
si� do mnie.
PRZYWIOD�E� MNIE KU PRZYJA�
CIO�OM, kt�rych nie zna�em. Pos�dzi�e� mnie
w domu, kt�ry nie jest moim. Zbli�y�e� ku mnie
to, co dalekie, i zbrata�e� mnie z tem, co jest obce.
Niepok�j czuj� w sercu, gdy �egna� mam
dach, do kt�regom przywyk�, zapominam,
�e stare przemieszkuje zawsze w nowem i �e
i ty tak samo tam przemieszkujesz.
Przez narodziny i �mier� w tym �wiecie czy
w innych, dok�dkolwiek mnie wiedziesz, ty jeste�,
zawsze ten sam, jedyny towarzysz mego
bezkre�nego �ywota, w�z�ami rado�ci wi���cy me
serce z tem, do czegom nie by� przywyk�.
Kto zna ciebie, temu nic nie jest obce, �adne
drzwi nie s� przed nim zamkni�te. O spe�nij�e
moje mod�y, i�bym nie utraci� nigdy b�ogos�awie�stwa
ujmowania jednego w grze wielo�ci.
NAD URWISKIEM RZEKI SAMOTNEJ,
�r�d traw wysokich, rzek�em-ci do niej:
�Dok�d�e idziesz, dziewczyno, p�aszczem
ociemniaj�ca sw� lamp�? Dom m�j ciemny jest
i samotny � u�ycz mi �wiat�a swojego!�
Podnios�a na chwil� ciemne oczy i poprzez
mroki patrza�a mi w twarz. �Przesz�am do rzeki� �
odpowie � �aby na fal� pu�ci� sw� lamp�,
gdy �wiat�o dnia ginie na zachodzie�. Sta�em
samotny sr�d traw wysokich, patrz�cy, jak nie�mia�e
�wiat�o jej lampy ucieka bezu�ytecznie z falami.
W ciszy wzmagaj�cej si� nocy rzek�em-ci do
niej: �Dziewczyno, zapalone wszystkie �wiat�a �
dok�d�e d��ysz z sw� lamp�? Dom m�j ciemny
jest i samotny, u�ycz mi �wiat�a swojego�. Podnios�a
ku obliczu memu ciemne swe oczy i sta�a
niepewna przez chwil�. A potem �przysz�am�,
powiada, �a�eby lamp� sw� odda� na us�ugi
niebiosom�. Sta�em, �ledz�cy �wiat�o, bezu�ytecznie
p�on�ce w pustkowiu.
W bezmiesi�cznym mroku p�nocy rzek�em-ci
do niej: �Dziewczyno, w jakim�e celu przyciskasz
t� lamp� do serca. Dom m�j samotny jest
i ciemny, u�ycz mi �wiat�a swojego!� Zatrzyma�a
si� chwil�, i zadumawszy si�, patrzy�a mi w mroku
w oblicze. �Przynios�am �wiat�o� � odpowie �
�aby je z��czy� z procesj� lamp�.
Sta�em, patrz�cy, jak jej �wiat�o gin�o bez
po�ytku �r�d �wiate�.
JAKI� TO BOSKI CHCIA�ES MIE�
NAP�J, m�j Bo�e, z przelewaj�cej si� czary
mojego �ywota?
Poeto m�j! Jest-�e dla ciebie rozkosz� mojemi
na stworzenie patrze� oczyma i sta� u bram moich
uszu, a�eby w milczeniu twych w�asnych, wiecznych
s�ucha� harmonji?
�wiat tw�j wplata s�owa w m� dusz�, ale �
rado�� twoja dodaje do niej melodj�. Oddajesz mi
si� w mi�o�ci, a potem czujesz we mnie s�odycz
w�asnego wn�trza.
TA, CO ZOSTA�A MI NA ZAWSZE
w g��bi mojej istoty, w zmierzchu �ysk�w i prze-
b�ysk�w � ta, kt�ra nigdy nie rozwin�a zas�ony
swej w �wietle poranku � ta b�dzie ostatnim
mym darem, z�o�onym tobie, o Bo�e, otulonym
w ostatni� m� pie��.
S�owa zaleca�y si� do niej, ale jej zdoby� nie
mog�y; przekonywanie daremnie wznosi�o ku niej
st�sknione ramiona.
W�drowa�em od kraju do kraju, chowaj�c j�
na dnie serca; oko�o niej pi�� si� i opada� wzrost
i upadek mojego �ywota.
My�li me i czyny pod jej wy��czn� by�y w�adz�,
a przecie� mieszka�a sama i zdala.
Niejeden cz�owiek stuka� do mych drzwi,
pyta� si� o nia i odwraca� si� z rozpacz�.
Nie by�o nikogo na �wiecie, coby j� widzia�
na oczy, a ona przebywa w swej samotno�ci i czeka
na twe poznanie.
TY JESTE� NIEBEM i gniazdem jeste�
zarazem.
O ty m�j pi�kny, tam, w tem gnie�dzie prze-
mieszkuje twa mi�o��, zamykaj�ca dusz� barw�
�wiate�, d�wi�kiem i woni�.
Tam oto nadchodzi poranek z koszem z�ocistym,
z wie�cem pi�kno�ci w prawicy, aby w milczeniu
uwie�czy� ziemi�.
I tam oto jawi si� wiecz�r ponad samotne,
przez stada opuszczone ��ki, nietkni�temi jawi si�
drogami i w kru�y z�ocistej niesie od zachodniego
oceanu Spokoju ch�odny powiew ciszy.
Ale tam, gdzie niesko�czone roztacza si� niebo,
i�by dusza mog�a ulata� ku niemu, panuje
bia�a �wiat�o�� bez skazy. Dnia tam nie ma, ni
nocy, kszta�tu, ni barwy, i nigdy, nigdy ni s�owa.
S�ONECZNY TW�J PROMIE� schodzi
z wyci�gni�tymi ramiony, na ziemi� t� moj�, jak
dzie� d�ugi wystaje u mych drzwi i pod stopy
twoje zanosi z powrotem ob�oki, utworzone
z mych �ez, z mych westchnie� i pie�ni.
Z g��bok� rozkosz� otulasz gwia�dziste swe
piersi tym p�aszczem wilgotnego ob�oku, w
niezliczone przemieniasz go kszta�ty i fa�dy i
nieustannie zmieniaj�cemi si� barwisz go barwami.
Wiotki jest i powiewny, subtelny, �zawy
i mroczny, a to dlatego, i� go mi�ujesz, o ty
nieska�ony, pogodny! I dlatego te� wznios�e, bia�e
twe �wiat�o mo�e go nakry� bole�ciwym swym cieniem.
TEN SAM STRUMIE� �YCIA, dniem
i noc� p�yn�cy w mych �y�ach, przep�ywa tak�e
�wiat i rytmicznemi skacze miarami.
To samo jest to �ycie, co wskro� py�u ziemi
strzela rado�nie bezmiarem traw i bucha fal� li�ci
i kwiat�w.
To samo jest to �ycie, kt�re ko�ysze si� w
oceanowej kolebce narodzin i �mierci, przyp�ywu
i odp�ywu.
Czuj�, i� cz�onki moje promieniej� od
dotkni�cia �wiata mego �ywota. I duma moja rodzi
si� z �ywotnego pulsu wiek�w, ta�cz�cych tej
chwili w mej krwi.
�ALI PRZECHODZI TWE SI�Y RADO-
WA� SI� rado�ci� tych rytm�w? da� si� porwa�,
zagubi�, zdruzgota� wirowi tej trwogi pe�nej
rozkoszy?
Wszystko, co jest, p�dzi naprz�d, nie staje
w miejscu, nie spogl�da poza siebie, niema pot�gi,
coby je zatrzyma�a � wszystko, co jest, p�dzi
naprz�d.
Aby dotrzyma� kroku tej nie znaj�cej
spoczynku, gwa�townej muzyce, pory roku jawi� si�
w podskokach i nikn� � barwy, d�wi�ki i wonie
w bezkre�lnych przelewaj� si� kaskadach i w bezde�
rado�ci, rozrzucaj�cej, rozdaj�cej i mr�cej co
chwila.
�E MIA�EM DU�O UCZYNI� Z
SWEGO JA, �e mia�em na wszystkie zwraca� je
strony, a�eby w blaski twoje barwne rzuca� cienie �
taka jest twa m a y a .
Przedzia� postawi�e� w swojem w�asnem
wn�trzu i rozdzielone ja przyzywasz mirjadami
d�wi�k�w. I to twoje rozdzielone ja sta�o
si� cia�em we mnie.
Przenikliwy �piew odzywa si� na niebiosach
echem mnogobarwnych �ez, u�miech�w, trw�g
i nadziei; fale podnosz� si� i opadaj�, sny roz-
wiewaj� si� i kszta�tuj� na nowo. We mnie jest
twoje samozniszczenie.
Przegrod�, kt�r�� zbudowa�, p�dzel dnia i nocy
w przetysi�czne maluje wzory. Tron tw�j poza
ni� z przedziwnie tajemniczych ustroj�w utkany
jest krzywizn, pozbawion wszelkich linji
o ch�odnej prostocie.
Ogromne widowisko twojej i mojej istoty
rozpostar�o si� po niebiesiech. Melodje twego i mego
ja wibruj� wokr�g przestworza, wieki mijaj� na
skrywaniu i szukaniu ciebie i mnie.
ON, TEN NAJWEWN�TRZNIEJSZY,
tajemnem dotkni�ciem budzi m� istot�.
On k�adzie czar sw�j na te me oczy i rado�nie
gra na strunach mego serca � na odmian� pie��
rozkoszy i b�lu.
On tka zas�on� m a j i w przelotnych barwach
z�otych i srebrnych, b��kitnych i zielonych,
zas�on�, z poza kt�rej przeb�yskuj� jego stopy �
zapominam o sobie, gdy si� ich dotkn�.
Dnie jawi� si� i mijaj� wieki, a on porusza
me serce, pod rozmait� porusza je nazw�, pod
rozmait� postaci�, wezbraniem rozmaitej
rozkoszy i troski.
ZRZECZENIE SI� NIE JEST DLA MNIE
WYZWOLENIEM. Czuj� u�cisk swobody w
tysi�cznych wi�zach rozkoszy.
Ty wci�� mnie raczysz �wie�ym haustem
swojego wina o przer�nej barwie i przer�nym
zapachu, po brzegi to ziemskie wype�niaj�c
naczynie.
�wiat m�j zapala twoim p�omieniem te sto
lamp rozmaitych i stawia je na o�tarzu twojej
�wi�tyni.
Nie, nigdy nie zamkn� ja bram moich zmys��w.
Rozkosze wzroku, s�uchu i dotyku twoja przenika�
b�dzie rozkosz.
Tak, wszystkie me z�udy zmieni� si� w
p�omienny ogie� wesela, a wszystkie po��dania moje
w dojrza�e owoce mi�o�ci.
DZIE� JU� MIN��, cienie le�� na ziemi.
Czas p�j�� mi do rzeki i nape�ni� konew.
Powietrze przesycone ciemn� muzyk� wody.
Ach! co� mnie ci�gnie w zmierzch. Nikt mnie n