12436

Szczegóły
Tytuł 12436
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12436 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12436 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12436 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Rabindranath Tagore by� mistrzem szczeg�lnym. W jego aszramie najistotniejszym elementem by� teatr. Tagore namawia� bowiem swych uczni�w do pracy nad sob� dzi�ki sztuce i pi�knu. Zbiorek poetycki Gitanjali, kt�ry przyni�s� mu Nagrod� Nobla, ukaza� si� w 1912 roku w j�zyku angielskim z przedmow� W.B. Yeatesa. Poeta �w pisa�: �Po ca�ych dniach nosi�em ze sob� wsz�dzie r�kopis tych przek�ad�w � czyta�em je w wagonach kolejowych, na platformach omnibus�w i w restauracjach; niejednokrotnie musia�em zeszyt zamyka�, �eby jaki� cz�ek obcy nie dostrzeg� wzruszenia na mej twarzy�. Polskie wydanie tych poezji, czy � jak wol� inni � pie�ni modlitewnych, zyskuje dodatkowe znaczenie dzi�ki t�umaczeniu Jana Kasprowicza. RABINDRANATH TAGORE G I T A N J A L I (PIE�NI OFIARNE) z angielskiego przek�adu autora spolszczy� Jan Kasprowicz Dom Wydawniczy REBIS Pozna� 1996 Tytu� orygina�u: Gitanjali Zdj�cie na ok�adce ze zbior�w Visva-Bharati z Kalkuty Opracowanie graficzne serii: Cezary Ostrowski Wydanie I powojenne ISBN 83-7120-195-8 Dom Wydawniczy REBIS, ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna�, tel.67-47-08, tel./fax 67-37-74 Fotosk�ad dtp Marek Bar��g Pozna� tel/fax 23-16-10 Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A. w Krakowie Druk z dostarczonych diapozytyw�w. Zam. 3714/96 UCZYNI�E� MNIE BEZKRE�NYM, taka jest ch�� twa i wola. Wypr�nia�e� i wypr�nia�e� s�abe to naczynie i ci�gle �wie�em nape�nia�e� je �yciem. Poprzez g�ry i doliny nios�e� t� ma�� fletni� Trzcinow� i przez ni� wieczy�cie nowemi oddycha�e� melodyami. Pod nie�miertelnem dotkni�ciem twej d�oni Serce moje gubi granice swoje w rado�ci i niewys�owione rodzi wyrazy. Niesko�czone twe dary otrzymuje drobnemi r�kami. Wieki mijaj�, a ty wci�� je wylewasz i wci�� tu jest miejsce, aby je nape�ni�. GDY KA�ESZ MI �PIEWA�, wydaje si�, jakoby serce moje p�ka�o z dumy; i spogl�dam w twe oblicze i �zami zachodz� me oczy. I wszystko, co w mem �yciu twardem jest dysonansem, w s�odk� zlewa si� harmonj� � a uwielbienie moje roztacza swe skrzyd�a niby ten ptak radosny, lec�cy poprzez morze. Wiem, �e raduje ci� ma pie��; wiem, �e tylko z pie�ni� stan�� mog� przed twem obliczem. Krajem szeroko rozpi�tych skrzyde� mej pie�ni dotykam st�p twych, kt�rychnym nigdy inaczej nie si�gn��. Pijany rozkosz� �piewania, zapominam si� i nazywam ci� przyjacielem � ciebie, co� panem jest moim. NIE WIEM, JAK �PIEWASZ, m�j mistrzu! s�ucham ci� nieustannie w cichym zadziwie. �wiat�o twej muzyki o�wietla �wiat. �ywotne tchnienie twej muzyki p�ynie od nieba do nieba. �wi�ty strumie� twej muzyki g�a�nie przerywa zapory i toczy si� dalej. Serce moje pragnie po��czy� si� z twym �piewem, ale napr�no walczy o g�os. Chcia�em przem�wi�, lecz mowa moja nie wybucha �piewem i oto krzycz�, zawiedzion. Ach! serce� moje pochwyci� w niesko�czone sid�a muzyki, m�j mistrzu! �YCIE MOJEGO �YCIA! stara� si� b�d� zawsze, aby cia�o utrzyma� w czysto�ci, wiedz�c, i� wszystkie me cz�onki twoje �ywotne owiewa tchnienie. Stara� si� b�d� zawsze, aby od my�li moich wszelak� odgania� nieprawd�, wiedz�c, �e� ty jest prawd�, kt�ra duszy mej zapali�a �wiat�o rozumu. Stara� si� b�d� zawsze, aby od serca mojego wszelkie odgania� z�o i nie pozwala� okwitn�� mi�o�ci mojej, wiedz�c, �e ty kr�lujesz w tego serca wielkim o�tarzu. I d��y� b�d� do objawienia ciebie w mych czynach, wiedz�c, �e moc twa doda mi si�y do dzie�a. PROSZ� CI�, RACZ MI CIERPLIWIE POZWOLI� na chwil� si��� przy twym boku; dzie�a, kt�re mam spe�ni�, dokonam p�niej. Z dala od widoku oblicza twego serce moje nie zna spokoju, ni wytchnienia i dzie�o moje niesko�czonym staje si� trudem na bezbrze�nem morzu trudu. Lato ze swymi szepty i szelesty zjawi�o si� dzi� u mych okien; pszczo�y pobrz�kuj� sw� pie�� mi�osn� na dworze kwitn�cego gaju. Teraz to w�a�nie jest pora siedzie� spokojnie przy Tobie i, patrz�c Ci w oczy, �piewa� Ci w tej cichej, przelewaj�cej si� godzinie spoczynku pie��, po�wi�con� �yciu. PIE�� MA POZBY�A SI� SWYCH OZD�B. Nie che�pi si� strojno�ci�, ni �wiecid�ami. Ozdoby mog�yby zniszczy� nasz� wsp�lno��, mog�yby stan�� mi�dzy tob� a mn�, w ich brz�kad�ach mog�yby zgin�� twe szepty. Moja pr�no�� pie�niarska zamiera ze wstydu na tw�j widok. O ty pie�niarzu mistrzowski, siedzia�em u twoich st�p. Spraw, i�by �ycie moje proste by�o i szczere, podobne fletni trzcinowej, kt�r� ty nape�niasz melodj�. DZIECKO, W KSI���CE ODZIANE SZATY, z klejnotnym na szyi �a�cuchem, traci wszelk� przyjemno�� w zabawie, str�j jego na ka�dym przeszkadza mu kroku. W trwodze, aby go nie rozedrze� lub nie zapyli�, trzyma si� z dala od �wiata, l�ka si� niemal porusza�. Matko, nie na dobre wychodzi ten przymus strojenia, je�li oddziela cz�owieka od zbawczego py�u ziemi, je�li pozbawia go praw wkraczania na wielkie targowisko pospolitego �ycia ludzkiego. O TY SZALE�CZE, pragn�cy na w�asnych d�wiga� si� ramionach! O ty �ebraku, u w�asnych �ebrz�cy bram! Z��-�e sw�j ci�ar w r�ce, kt�re wszystko d�wign�� umiej�, i nie ogl�daj si� po za siebie ze skruch�. ��dza twa zgasi od razu �wiat�o lampy, kt�r� dotkn�a swem tchnieniem. Pozbawiona jest �wi�to�ci � nie przyjmuj dar�w z nieczystych jej r�k. Przyjmuj li to, co nieskalana podaje ci mi�o��. TU OTO JEST TW�J PODNӯEK i stopa twoja spoczywa, gdzie �yj� najbiedniejsi, najlichsi strace�cy. Je�eli spr�buj� nagi�� si� ku tobie, nie dosi�gn�, nagi�wszy si�, g��biny, gdzie stopa twoja spoczywa sr�d najbiedniejszych, najlichszych strace�c�w. Pycha nie dotrze nigdy do granic, gdzie ty, w p�aszczu pokory, kroczysz �r�d najbiedniejszych, najlichszych strace�c�w. Serce moje nie znajdzie nigdy drogi w dziedzin�, gdzie ty si� bratasz z pozbawionymi bra�mi najbiedniejszymi, najlichszymi strace�cami. DAJ SPOK�J TYM ZAWODZENIOM, tym �piewom, temu odmawianiu r�a�ca. Do kogo� ty si� modlisz w tym ciemnym k�cie �wi�tyni, w obr�bie tych bram zamkni�tych? Otw�rz-�e oczy i patrz, B�g tw�j nie stoi przed tob�. On-ci przebywa, gdzie oracz tward� przeoruje ziemi� i gdzie kamieniarze t�uk� kamienie. Przebywa z nimi w s�o�cu i na deszczu, a szata jego pokryta jest py�em. Zdejmij z siebie p�aszcz ten �wi�ty i jako on zst�p na zapylon� ziemi�!... Wyzwolenie? Gdzie� znale�� to wyzwolenie? Mistrz nasz wzi�� rado�nie na siebie wi�zy stworzenia; zwi�za� si� z nami na wieki. Wyjd�-�e z swych rozmy�la� i zostaw w spokoju kwiaty i kadzid�a! C� szkodzi, �e potargasz i zbrudzisz swe suknie! Id� k`niemu i w pocie czo�a trud� si� z nim razem. D�UGI JEST CZAS MEJ PODRӯY i d�uga jest droga. Wyruszy�em na wozie z pierwszym promieniem �wiat�a i d��y�em dalej poprzez dzikie pustynie �wiat�w, �lad sw�j na niejednej zostawiaj�c gwie�dzie, na niejednej planecie. Najdalsza to droga, zbli�aj�ca ci� najbardziej ku tobie samemu; a najmozolniejsze jest ono �wiczenie, kt�re wszystkie do najprostszego prowadz� tonu. Do wszelakich wr�tni cudzych puka� musi w�drowiec, zanim dojdzie do swoich, trzeba si� te� przez zewn�trzne przedziera� �wiaty, a�eby w ko�cu dosta� si� do Przenaj�wi�tszego. Oczy moje b��dzi�y daleko i szeroko, zanim je zamkn��em, m�wi�cy: �Tu jeste�!� Pytanie i krzyk �O, gdzie?� rozp�ywa si� w tysi�czne potoki �ez i topi �wiat w powodzi zapewnienia �jestem!� PIE�NI, KT�R� JA �PIEWA� PRZYSZED�EM, nie wy�piewano a� do dnia dzisiejszego. Trawi�em dni na strojeniu i przestrajaniu mojego narz�dzia. Miara okaza�a si� niew�a�ciw�, s�owa nie odpowiada�y za�o�eniu; tylko ��dza zosta�a w sercu. P�k�wka si� nie rozwin�a, wiatr tylko j�czy ponad ni�. Nie widzia�em jego twarzy, nie nads�uchiwa�em jego g�osu, cichy tylko jego krok s�ysza�em na drodze obok mego domu. Dzie�, d�ugi jak �ycie, min�� na przygotowaniu mu siedzenia na ziemi, dotychczas jeszcze nie zapalono jednak lampy i ja go w dom m�j prosi� nie mog�. �yj� nadziej� spotkania si� z nim, ale spotkania tego dzi� jeszcze nie ma. MNOGA JEST LICZBA MYCH PRAGNIE� a krzyk m�j wzywa mi�osierdzia, ale ty� wci�� mnie ocala� niez�omnem swem odmawianiem: a surowa �aska ta przenikn�a na wskro� moje �ycie. Dzie� za dniem czynisz mnie godnym tych wielkich, prostych dar�w, kt�rymi� mnie obdarzy�, nieproszon � tego nieba i tego �wiat�a, tego cia�a i tego �ycia i duszy � i chronisz mnie od niebezpiecze�stwa nadmiaru po��da�. S� chwile, w kt�rych gnu�nie si� oci�gam, i chwile, w kt�rych budz� si� i �arliwie szukam swego celu; lecz ty srogo kryjesz si� przede mn�. Dzie� za dniem, oci�gaj�c si� bezustannie, czynisz mnie godnym przyj�cia ca�ego i chronisz mnie od niebezpiecze�stwa lichych niepewnych po��da�. JESTEM TU PO TO, I�BY �PIEWA� PIE�NI. W przybytku twoim miejsce me w k�cie. W �wiecie twoim nie mam nic do spe�nienia; bezpo�yteczne me �ycie mo�e tylko bezcelowymi wybucha� d�wi�kami. Gdy uderzy godzina milcz�cej twej s�u�by w ciemnej �wi�tyni p�nocy, rozka�, m�j mistrzu, stan�� przed sob� i �piewa�. Gdy z powiewem porannym z�ocist� nastroj� harf�, spraw mi ten zaszczyt i ka� mi przed swojem zjawi� si� obliczem. ZAPROSZONO MNIE na uroczysto�� tego �wiata i oto u�wi�cone jest moje �ycie. Ujrza�y me oczy i us�ysza�y me uszy. Zadaniem mem na uroczysto�ci tej by�o gra� na mem narz�dziu, danem mi by�o uczyni� wszystko, co mo�na. A teraz pytam, �ali nareszcie nadszed� czas, aby mi wolno by�o p�j�� i zobaczy� twe oblicze i milcz�cem powita� ci� pozdrowieniem? CZEKAM JEDYNIE NA MI�O��, aby nareszcie odda� si� w jego r�ce. Dlatego to op�nienie i dlatego tyle zaniedba�. Przychodz� ze swemi ustawy i swymi przepisami, aby skr�powa� me ruchy; ale ja wci�� si� wymykam, albowiem czekam jedynie na mi�o��, aby nareszcie odda� si� w jego r�ce. Ludzie mnie gani�, zarzucaj� nieprzezorno��, nie w�tpi�, �e s�uszne s� ich przygany. Przemin�� dzie� targowy i cz�owiek skrz�tny dokona� swej pracy. Ci, co przybyli, aby mnie wzywa� daremnie, odeszli z gniewem. Czekam jedynie na mi�o��, aby nareszcie odda� si� w jego r�ce. CHMURY WAL� SI� ZA CHMURAMI, ciemnieje. Czemu, najdro�szy, ka�esz mi czeka� samotnie u bram? W pracowitej chwili po�udnia jestem razem z posp�lstwem, ale ten ciemny, samotny dzie� jest tylko na to, a�eby w tobie jedynie pok�ada� nadziej�. Je�li nie uka�esz mi oblicza, je�li mnie ca�kowicie ominiesz, nie wiem, jak zdo�am przeby� te d�ugie godziny deszczu. Oczy wlepione mam w daleki poblask niebios�w, a serce me w�druje, z niespokojn� j�cz�c wichur�. GDY TY NIE M�WISZ, milczeniem nape�ni� trzeba mi serce i cierpie�. Uzbroj� si� w spok�j, i czeka� b�d�, jak noc z czuwaj�cemi gwiazdami i z g�ow�, nachylon� w cierpliwo��. Poranek zjawi si� na pewno, pierzchnie pomroka i g�os tw�j z�ocistymi rozleje si� potokami i zerwie si� z niebios�w. Potem s�owa twoje nabior� skrzyde� w pie�ni ze wszystkich moich gniazd ptasich, a melodye twoje zakwitn� kwiatami we wszystkich lesistych mych gajach. W DNIU, W KT�RYM ZAKWITN�� KWIAT LOTOSU, duch m�j, ach! b��dzi� w pustyni, a ja o tem nie wiedzia�am. Kosz m�j by� pr�ny, a kwiat m�j pozosta� bez opieki. Tylko od czasu do czasu nawiedza� mnie smutek, zrywa�am si� te� ze snu i czu�am s�odki �lad woni w powiewie po�udnia. Ta s�odycz przelotna nape�ni�a serce me bolem t�sknoty, zdawa�o mi si� w�wczas, �e jest to wrz�cy dech lata, szukaj�cego swej pe�ni. Nie wiedzia�am, �e to by�o tak blizko, �e by�o mojem, i �e sko�czona s�odycz zakwit�a w g��biach mojego w�asnego serca. MUSZ� ODWI�ZA� SW� ��D�. Gnu�ne godziny mijaj� u brzegu. � O, biada! Wiosna przekwita i odchodzi. A ja z ci�arem zwi�d�ych, bezu�ytecznych kwiat�w oci�gam si� i czekam. Rozszumia�y si� fale, a na cienistem zboczu wybrze�a dr�y po��k�e li�ciwie i pada. Na jak�� pustk� spogl�dasz! Nie czujesz dreszcz�w przenikaj�cych powietrze jak gdyby odg�osami jakiej� pie�ni, p�yn�cej od tamtych wybrze�y? W G��BOKIM CIENIU DESZCZOWEGO LIPCA cichymi przechadzasz si� krokami, milcz�cy jak noc, myl�cy stra�nik�w. Poranek zamkn�� dzi� swe oczy, nie troszcz�c si� o natarczywe nawo�ywania g�o�nego wiatru wschodniego; gruba zas�ona pokry�a wiecznie czujne b��kity niebios. Umilk�y pie�ni las�w, pozamykano bramy dom�w. Samotny� w�drowiec na opuszczonych drogach. O m�j jedyny przyjacielu, m�j ukochany, otwarte drzwi mego domu, nie przechod� obok nich, jak sen. A�ALI W TEJ NOCY BURZLIWEJ odbywasz podr� mi�o�ci, m�j przyjacielu? Niebiosa j�cz�, jak cz�owiek pogr��on w rozpaczy. Nie mog� spa� tej nocy. Otwieram co chwila drzwi i spokojnie spogl�dam w pomrok�, m�j przyjacielu! Nie rozpoznaj� niczego przed sob�; gdzie, pytam si� jest Twoja droga? Na jakim� to ciemnym brzegu czarnej, jak smo�a rzeki, na jakim� to okraju puszczy, w jakich�e to zawrotnych g��biach nocy poszukujesz drogi, prowadz�cej do mnie, m�j przyjacielu? GDY ZGA�NIE DZIE�, gdy ptactwo �piewa� przestanie, gdy zmilknie wiatr utrudzony, o w�wczas otul mnie grub� os�on� mroku, jak w snu pow�oki owin��e� ziemi�, jak li�cie marz�cego lotosu troskliwie przyodzia�e� zmierzchem. Z w�drowca, kt�rego w�r z zapasami wyczerpa� si� przed uko�czeniem podr�y, kt�rego suknie podarte i pokryte py�em, kt�ry pozbawion jest si�, zdejmij wstyd i ub�stwo, odn�w jego �ycie, jak kwiat, pod os�on� dobrotliwej nocy. POZW�L MI W NOCY ZM�CZENIA ZASN�� BEZ WALKI, pozw�l mi spocz�� w ufno�ci do Ciebie. Nie daj, i�by strudzony duch m�j zmusza� si� do biednych przygotowa�, a�eby s�u�y� Tobie. Ty oto jeste� tym, kt�ry na oczy, znu�one dniem, zaci�ga przes�on� nocy, a�eby wzrok ich odnowi� w �wie�ej rado�ci przebudze�. PRZYSZED� I USIAD� przy mym boku, ale jam si� nie zbudzi�. Jaki� to przekl�ty by� sen, o biada mnie, nieszcz�snemu! Milcz�c� przyszed� noc�, harf� mia� w r�ku i sny moje nape�ni�y si� jego melodjami. Biada! Dlaczego tak na marne posz�y wszystkie me noce. Ach! Dlaczego nie widz� oblicza, kt�rego oddech dotyka si� mych sn�w? �WIAT�O, O GDZIE� JEST �WIAT�O? Zapal je u p�on�cego ognia t�sknoty! Jest lampa, ale ani razu nie drgnie p�omieniem taka� twa dola, o serce! Ach! daleko lepsz� by�aby dla ciebie �mier�! N�dza puka do twych bram, a wie�� jej opiewa, �e Pan tw�j czuwa, �e w pomroku nocy na mi�osne wzywa ci� spotkanie. Niebo pokrywaj� chmury i deszcz pada nieustannie. Nie wiem, co tak si� rusza we mnie � nie wiem co to ma znaczy�. Nag�a b�yskawica wi�ksz� jeszcze przys�ania pomrok� me oczy, serce moje szuka omackiem drogi, na kt�r� wzywaj� mnie g�osy nocy. �wiat�o! O, gdzie� jest �wiat�o! Zapal je u p�on�cego ognia t�sknoty! Grzmi i wicher wypada wyj�c �r�d pustki. Noc czarna, jak czarny g�az. Niech nie mijaj� chwile w pomrokach. Zapal lamp� mi�o�ci swem �yciem! NIE PUSZCZAJ� ME KAJDANY, ale serce me czuje b�l, gdy zerwa� je pragn�. Wolno�ci mi trzeba, atoli nadzieja zyskania jej nape�nia mnie wstydem. Mam pewno��, �e w tobie nieocenione s� bogactwa i �e moim najlepszym jeste� przyjacielem, nie mam przecie� odwagi, a�eby wymie�� szych, nape�niaj�cy m� izb�. Przyodziewa moja to przyodziewa py�u i �mierci; nienawidz� jej, a jednak j� kocham. Winy moje s� wielkie, przest�pstwa moje ogromne, ha�ba moja tajemna a ci�ka; gdy jednak przychodz� prosi� o sw�j dobytek, dr�� z trwogi, aby przypadkiem nie wys�uchano mej pro�by. TEN, KT�REGO OBEJMUJ� MOJEM IMIENIEM, p�acze w lochu. Nieustannie wznosz� mur naoko�o niego, a w miar�, jak dzie� za dniem ro�nie �ciana ku niebu, w cieniu jej trac� z oczu prawdziw� m� istot�. Che�pi� si� tym wielkim murem, zalepiam go py�em i piaskiem, aby w imieniu tem najmniejszej nie zosta�o dziury; a dzi�ki tej trosce trac� z oczu prawdziw� m� istot�. SAMOTNIE RUSZAM W DROG� na spotkanie. Ale kt� to pod��a za mn� w milcz�cym tym zmroku? Zbaczam, aby go omin��, lecz uj�� mu nie zdo�am. Dumnymi kroki porusza py� ziemi; g�osem dono�nym towarzyszy ka�demu s�owu, kt�re wypowiadam. To moje w�asne ma�e ja, panie. On nie zna wstydu; ale mnie wstyd wchodzi� w twe bramy w jego towarzystwie. �POWIEDZ, O WIʏNIU, kto ci� tak sp�ta�?� �Mistrz m�j mnie sp�ta�� � odpowiada wi�zie�. � �Zdawa�o mi si�, �e w bogactwie i mocy prze�cign��em wszystkich na �wiecie; w skarbcu moim gromadzi�em pieni�dz, b�d�cy w�asno�ci� mojego kr�la. Gdy zm�g� mnie sen, wypoczywa�em na �o�u, przygotowanem dla mego pana, a obudziwszy si� ujrza�em, �em jest wi�niem w swoim w�asnym skarbcu�. �Powiedz mi wi�niu, kto wyku� te niedaj�ce si� skruszy� �a�cuchy?� �Ja sam�, powiada wi�zie�, ��arliwie-m ku� te kajdany. Zdawa�o mi si�, �e z niezwyci�on� moc� zakuj� �wiat, a�eby tylko sobie nienaruszon� zapewni� swobod�. Dzie� i noc pracowa�em nad �a�cuchem, przy wielkim ogniu i z strasznie twardym m�otem w r�ku. A gdy w ko�cu dzie�o me by�o gotowe, gdym mia� przed sob� niedaj�ce si� z�ama� ogniwa, uczu�em, �e jestem w ich mocy�. WSZELAKIMI SPOSOBY TRZYMAJ� MNIE CI, kt�rzy mi�uj� mnie na tym �wiecie. Ale inaczej jest z twoj� mi�o�ci�, kt�ra jest wi�ksza od ich mi�o�ci, i dla tego ty mnie wyswobodzisz. A�eby nie zapomnia�o ich me serce, nie maj� odwagi zostawi� mnie samego. Jednak�e mijaj� dnie jeden za drugim, a ciebie nie wida�. Je�li nie wzywam ci� w modlitwach moich, je�li nie chowam ci� w mem sercu, to przecie� mi�o�� Twoja ku mnie na moj� czeka mi�o��. GDY NASTA� DZIE�, przyszli do mego domu i rzekli: ���damy dla siebie najmniejszego li k�ta�. Powiedzieli: �Pomo�emy ci modli� si� do twego Boga, a ty z pokor� zadowolnij si� naszem uczestnictwem w Jego �asce�; a potem zaj�li miejsce w k�cie i siedzieli cicho i skromnie. Atoli w ciemno�ciach nocy widz�, jak moj� �wi�t� rozbijaj� ark�, g�o�no i niespokojnie, i jak z bezbo�n� ��dz� kradn� z o�tarza mego Boga. ZOSTAW MI T� ODROBIN� ZE MNIE, by m�dz ciebie nazywa� mem wszystkiem. Zostaw mi t� odrobin� woli, by ze wszystkich czu� ci� stron, a�eby ku tobie we wszystkich zmierza� sprawach, a�eby mi�o�� ci moj� ka�dej przynosi� chwili. Zostaw mi t� odrobin� ze mnie, a�eby ci� nigdy nie zataja�. Zostaw mi t� odrobin� wi�z�w, kt�remi zwi�za�a mnie twoja wola i przez kt�re spe�ni� si� tw�j cel w mojem �yciu � to s� wi�zy twojej mi�o�ci. GDZIE DUCH NIE ZNA TRWOGI, i gdzie g�owa wysoko si� nosi; Gdzie �wiadomo�� jest swobodna; Gdzie �wiat nie zmienia si� w od�amek ciasnych �cian domowych; Gdzie s�owa dobywaj� si� z g��biny prawdy; Gdzie niestrudzone d��enie wyci�ga rami� swe ku doskona�o�ci; Gdzie jasny strumie� rozs�dku nie gubi drogi swej w suchym, pustynnym piasku martwego nawyku; Gdzie duch prowadzon jest przez Ciebie ku coraz to szerszym my�lom i czynom � Ku takiemu niebu wolno�ci niechaj si�, Ojcze, obudzi rodzinna ma ziemia. OTO MOJA MODLITWA, O PANIE! G�d� w moje serce, g�d� po sam korze� n�dzy. Daj mi t� si��, a�ebym lekko znosi� rado�ci moje i smutki... Daj mi t� si��, a�eby mi�o�� moja owocna by�a w swej s�u�bie. Daj mi t� si��, a�ebym si� nigdy nie zapar� ubogiego i abym nigdy nie ugina� kolan przed bezczeln� pot�g� pychy. Daj mi t� si��, a�ebym ducha swojego wzni�s� ponad targowisko codzienne. I daj mi t� si��, a�ebym si�� sw� podda� z mi�o�ci Twej woli. ZDAWA�O MI SI�, �E W�DR�WKA moja dobiega do ko�ca po kres mojej mocy, �e droga zamkn�a si� przedemn�, �e wyczerpa�y si� moje zapasy i �e nadszed� czas, aby si� zchroni� w cichem zapomnieniu. Atoli widz�, �e nie ma ko�ca ze mn� Twa wola. A gdy na j�zyku dawne mr� wyrazy, z serca nowe dobywaj� si� melodje; a gdzie si� dawne gubi� �lady, tam z swymi si� cudy nowa ods�ania ziemia. �E CIEBIE MI POTRZEBA, Ciebie jedynie, niech serce me powtarza to bez ko�ca. Wszystkie po��dania, rozrywaj�ce mnie dniem i noc�, k�amne s� i puste do gruntu. Jak noc w pomrokach swoich ukrywa ��dz� �wiat�a, tak z g��bin nie�wiadomo�ci mej dobywa si� krzyk � Ciebie mi trzeba, Ciebie jedynie. Jak burza szuka celu swego w spokoju, z ca�ej mocy zwalczaj�c spok�j, tak bunt m�j uderza w Tw� mi�o��, z przecie� ten jest m�j krzyk: Ciebie mi trzeba, Ciebie jedynie! GDY STWARDNIEJE I WYSCHNIE ME SERCE, sp�y� na mnie deszczem mi�osierdzia. Gdy �aska ujdzie z mojego �ywota, sp�y� na mnie orkanem pie�ni. Gdy zewsz�d otoczy mnie ha�a�liwy zam�t pracy i oddzieli mnie od tamt�d, sp�y� ku mnie, o Panie milczenia, sp�y� z swym spokojem i cisz�. Gdy �ebracze me serce przykucnie zamkni�te w k�ciku, rozewrzyj bram� m�j kr�lu, i w kr�lewskim zjaw si� majestacie. Gdy ��dza o�lepi mi dusz� z�ud� i py�em, sp�y� na mnie, Ty �wi�ty, Ty czuwaj�cy, b�yskawic� i gromem. DZIE� ZA DNIEM MIJA�, o Bo�e, a zesch�ego serca mego deszcz nie nawiedzi�. Niebo jest p�omienisto nagie � najmniejszej nie wida� przes�ony �agodnego ob�oku, najmniejszego znaku dalekich, ch�odnych szarug. Ze�lij�e gniewn� burz�, czarn� jak �mier�, je�li jest taka twa wola, i biczami b�yskawic smagaj niebiosa od ko�ca do ko�ca. Atoli odwo�aj, o Panie, odwo�aj ten przenikliwy milcz�cy upa�, cichy, surowy i srogi, serce pos�pn� przepalaj�cy rozpacz�. Niech ob�ok �aski zawi�nie swoim ci�arem, jak �zawe spojrzenie matki w dniu ojcowskiego gniewu. GDZIE� STOISZ, UMI�OWANY, poza nimi wszystkimi, ukryty w cieniu? Potr�caj� Ci�, kurzu pe�n� mijaj� Ci� drog�, uwa�aj�c Ci� za nic. Ja czekam tu ci�kie godziny, rozk�adaj�c przeznaczone Ci ofiary, a oto przechodnie zabieraj� me kwiaty, jeden za drugim, i kosz m�j niemal jest pusty. Min�� poranek, min�o po�udnie. W cieniu wieczora sen k�adzie si� na moje powieki. Przypatruj� mi si� przechodnie, �miej� si� i nape�niaj� mnie wstydem. Siedz� niby �abrz�ca dziewczyna i sukni� zaci�gam na twarz, a gdy mi si� pytaj�, czego mi potrzeba, spuszczam oczy i nie daj� im odpowiedzi. O jak�e� mo�naby im odpowiedzie�, �e czekam Ciebie i �e obieca�e� przyj�� do mnie. O jak�e� mo�naby im wyzna� ze wstydem, �e ca�em mem wianem jest moje ub�stwo. �ywi� t� dum� w tajni mojego serca. Siedz� w trawie i spogl�dam w niebiosa i marz� o nag�ym blasku Twojego przyj�cia � zapali�y si� wszystkie �wiat�a, z�ociste puchy op�ywaj� Tw�j rydwan, a ci na drodze z otwartemi stoj� ustami, widz�c, jak wstajesz z siedzenia, a�eby podnie�� mnie z py�u i posadzi� mnie obok siebie, mnie, jak pe�zaj�ca ro�lina na po�udniowym wietrze. Ale czas leci, a dot�d nie s�ycha� g�osu k� Twojego rydwanu. Niejedna procesja przechodzi z pogwarem i krzykiem i blaskiem swojej �wietno�ci. �ali Ty jeden masz sta� milcz�cy, w cieniu po za nimi wszystkimi? I �ali ja jedna mam czeka� i p�aka� i serce w daremnej trawi� t�sknicy? WCZESNYM RANKIEM da� si� s�ysze� poszept, �e mamy pop�yn�� �odzi�, ty i ja, nikt wi�cej, i �e �adna dusza w �wiecie nie powinna wiedzie� o tej naszej pielgrzymce do niejakiego kraju i nijakiego celu. Na bezbrze�nym oceanie, przy twoim milcz�cym, nads�uchuj�cym u�miechu pie�ni moje nabrzmia�yby melodjami, swobodnemi, jak fale, i wolnemi od wszelkich p�t wyraz�w. Nie nadszed� jeszcze czas? S� jeszcze jakie� prace do spe�nienia? Oto wiecz�r s�ania si� ku wybrze�om a w zamieraj�cem �wietle ptactwo wraca do swoich gniazd. Kt� wie, kiedy od��czon b�dzie �a�cuch i kiedy ��d�, jak ostatni blask zachodz�cego s�o�ca zniknie �r�d nocy? BY� DZIE�, KIEDY ME SERCE NIE BY�O GOTOWE na przyj�cie i oto wtargn��e� do serca mego, nieproszon, jak pierwszy lepszy z t�umu, nieznany mi o ty, kr�lu, i wycisn��e� piecz�� wieczno�ci na niejednej przelotnej chwili mojego �ywota. A dzisiaj, przypadkiem �wiec�c woko�o, widz� piecz�cie, zapomniane, porozrzucane w pyle, zmieszanym z wspomnieniami rado�ci i trosk moich dni powszednich. Nie odwr�ci�e� si� z pogard� od dziecinnych mych zabaw w pyle, a kroki, kt�re odzywa�y si� na placu mych zabaw, s� te same, kt�re echo podaj� od gwiazdy do gwiazdy. ROZKOSZ� JEST MOJ� CZEKA� i czuwa� na przydro�u, gdzie cie� �ciga �wiat�o i gdzie deszcz pada w chwili budzenia si� lata. Wys�a�cy z wie�ciami z nieznanych niebios pozdrawiaj� mnie i p�dz� dalej po drodze. Serce raduje si� we mnie i s�odkie jest tchnienie mijaj�cych powiew�w. Od �witu do zmierzchu siedz� tutaj u bramy i wiem, �e nagle szcz�liwa zjawi si� chwila, w kt�rej dane mi b�dzie widzie�. Tymczasem u�miecham si� i �piewam w samotni. Tymczasem powietrze nape�nia si� woni� obietnicy. NIE S�YSZELI�CIE MILCZ�CYCH JEGO KROK�W? Zbli�a si�. Zbli�a, nieustannie si� zbli�a. Co chwila, co wieki, co dzie� i co noc si� zbli�a, zbli�a, nieustannie si� zbli�a. Dusza ma niejedn� na rozmait� mod�� wy�piewa�a pie��, atoli wszystkie jej d�wi�ki w jednej ��czy�y si� nucie: Zbli�a si�, zbli�a, nieustannie si� zbli�a. W woniej�cych dniach s�onecznego kwietnia le�n� si� zbli�a �cie�yn�, zbli�a, nieustannie si� zbli�a. W deszczowych mg�awicach nocy lipcowych, zbli�a si� na grzmi�cym rydwanie ob�ok�w. Zbli�a si�, nieustannie si� zbli�a. W trosce po trosce jego te kroki uciskaj� me serce, a z�oty blask jego st�p zapala m� rado��. NIE WIEM, Z JAKICH ODLEG�O�CI czasu zbli�asz si� i zbli�asz, aby si� spotka� ze mn�. Ani twe s�o�ce, ani gwiazdy nie zdo�aj� ci� nigdy zas�oni� mi na zawsze. Niejednego rana i wieczora dociera�y do mych uszu odg�osy twych krok�w, zwiastuni twoi wst�powali do mego serca i wzywali mnie potajemnie. Nie wiem, dlaczego dzisiaj wzbiera me �ycie, dla czego dreszcze rado�ci przenikaj� me serce. Zdaje si� jak gdyby nadszed� czas zako�czenia dzie�a, a w powietrzu czuj� jak gdyby lekki zapach twej obecno�ci. NOC PRAWIE UBIEG�A na daremnem czekaniu na niego. Obawiam si�, aby u wr�t mych nie zjawi� si� nagle w godzinie poranku, gdy padn� pod ci�arem snu. O przyjaciele, zostawcie mu drog� otwart�, - nie zabraniajcie mu wst�pu. Je�li nie zbudzi mnie odg�os jego krok�w, nie pr�bujcie wy mnie trze�wi�, b�agam was o to. Nie �ycz� sobie, aby mnie budzi� ze snu ha�a�liwy ch�r ptak�w, albo �wist wiatru na biesiadzie porannego �wiat�a. Pozw�lcie mi spa� spokojnie a� do chwili, kiedy u wr�t mych zjawi si� nagle m�j pan. O �nie m�j, drogocenny �nie, czekaj�cy, a� znikniesz za jego dotkni�ciem. O zamkni�te me oczy, powieki swoje otwieraj�ce dopiero na jego u�miech, gdy stanie przedemn� jak marzenie wy�aniaj�ce si� z pomrok�w snu. Niechaj si� zjawi przed memi oczami jako pierwszy ze wszystkich blask�w i kszta�t�w. Pierwszy dreszcz rado�ci dla rozbudzonej duszy niech z jego sp�ynie mi spojrzenia. I niech powr�t m�j do siebie b�dzie r�wnocze�nie powrotem do niego. MORZE PORANNEGO MILCZENIA rozfalowa�o si� w rozg�o�ny �piew ptak�w; rozweseli�y si� wszelkie kwiaty przydro�ne; skarbiec z�ota rozsypa� si� przez szczeliny ob�ok�w, gdy�my pospiesznie, nie zwa�aj�c na nic, pod��ali naprz�d. Nie �piewali�my pie�ni weso�ych, nie bawili�my si�, nie chodzili�my, targowa� po wsiach, nie m�wili�my ani s�owa, nie u�miechali�my si�, nie zatrzymywali�my si� po drodze. Przyspieszali�my kroku w miar�, jak up�ywa� czas. S�o�ce dosi�g�o szczytu niebios, go��bie grucha�y w cieniu. Zwi�d�e li�cie ta�czy�y i wirowa�y w upalne po�udnia. Pastuszek drzema� i marzy� w cieniu figowego drzewa, a ja, po�o�ywszy si� nad wod�, rozci�gn��em w trawie cz�onki zm�czone. Towarzysze moi ur�gali mi zagniewani; z g�ow� podniesion� do g�ry, p�dzili naprz�d, nie spojrzawszy na siebie, ani nie spocz�wszy, zgin�li w dalekiej, b��kitnej �re�odze. Poprzez doliny i wzg�rza dalekie, cudze, przebywali kraje. Cze�� i szacunek tobie, bohaterski t�umie na drodze bezkre�lnej. Szyderstwo i wzgarda dodawa�y mi bod�ca, abym pod��a� dalej, ale odpowiedzi nie znalaz�y we mnie. Uwa�a�em si� za straconego w g��binach b�ogiej pokory, w cieniu zmierzchliwej redo�ci. Spok�j zielonych, s�o�cem obrze�onych zmierzch�w, roz�o�y� si� zwolna na mojem sercu. Zapomnia�em dlaczego w�druj�, bez walki topi�c dusz� w zam�cie cieni�w i pie�ni. W ko�cu zbudziwszy si� ze snu, otworzy�em oczy i przed sob� spostrzeg�em ciebie z u�miechem, zalewaj�cym m�j sen. O jak�e� jam si� l�ka�, �e droga ma b�dzie d�ug� i meczac� i �e tward� b�dzie walka, aby dotrze� do ciebie! ZST�PI�ES Z TRONU i stan��e� u drzwi mojej chaty. �piewa�em w k�ciku sam na sam, a melodj� m� pochwyci�o twe ucho, zst�pi�e� z swej wy�yny i stan��e� u drzwi mojej chaty. Wielu jest mistrz�w w twoim przybytku i �piewy rozbrzmiewaj� tutaj po wszystkie godziny. Ale prosty hymn pocz�tkuj�cego zaj�� tw� mi�o��. �a�osna, nik�a nuta, zmiesza�a si� z wielk� muzyk� �wiata, a ty zest�piwszy z kwiatem nagrody, zatrzyma�e� si� u drzwi mojej chaty. JAK �EBRAK CHODZI�EM DROG� wiejsk� od bramy do bramy, kiedy w dali ukaza� mi si�, niby sen wspania�y, tw�j rydwan z�ocisty i pyta�em zdumiony: �Kto jest ten kr�l ponad kr�le?� Nadzieje me strzeli�y do g�ry i zda�o mi si�, �e koniec dniom mojej n�dzy, i czeka�em ja�mu�ny, rozdawanej nieprosz�cym, czeka�em bogactw walaj�cych si� w pyle. Rydwan zatrzyma� si�, gdzie ja sta�em. Blask tw�j pad� na mnie i zst�pi�e� z u�miechem. Czu�em, �e nareszcie zjawi�o si� szcz�cie mojego �ywota. Wtem nagle podnios�e� prawic� i rzek�e�: �A czem�e ty mnie obdarzysz?� Jaki� to �art by� kr�lewski otworzy� d�o� i �ebra� u �ebraka! Zmieszany sta�em i bezradny, a potem wyci�gn��em z sakiew najmniejsze ziarko zbo�a i da�em je tobie. Ale jak wielkie by�o me zdumienie, kiedy, wysypuj�c u schy�ku dnia zawarto�� mej sakwy, sr�d ubo�uchnego dobytku znalaz�em male�kie ziarnko z�ota. Gorzkom zap�aka�, �e nie mia�em tyle serca, aby ci odda� wszystko, com posiada�. NADSZED� MROK NOCY. Dzie�o nasze dnia zosta�o spe�nione. Mniemali�my, �e ostatni na noc zjawi� si� go�� i pozamykano wszystkie bramy wsi. Niekt�rzy tylko m�wili, �e kr�l ma zawita�. My�my si� �miali i rzekli: �Nie, to by� nie mo�e!� Zdawa�o si�, �e kto� puka do drzwi, my przecie� powiedzieli�my, �e wiatr to, nic wi�cej. Zgasili�my �wiat�o i po�o�yli�my si� do snu. Niekt�rzy tylko m�wili: �To jest zwiastun�. My�my si� �miali i rzekli: �Nie, to tylko jest wiatr!� Wtem jaki� odg�os przerwa� martwot� nocy. Zdawa�o si� nam we �nie, �e to jaki� grzmot daleki. Ziemia si� zatrz�s�a, zachwia�y si� mury, wyrywaj�c nas ze snu. Niekt�rzy tylko m�wili, �e by� to wark k�. Ale my�my szepn�li przez sen: �Nie, to by� zapewne trzask chmur!� Ciemna by�a jeszcze noc, gdy zabrzmia�a surma. Ozwa� si� g�os: �Zbudzi� si�! Nie zwleka�!� Przycisn�li�my r�ce do serc, przej�� nas dreszcz trwogi. Niekt�rzy tylko m�wili: �Patrzcie, oto proporzec kr�lewski!� Zerwali�my si� na nogi, wo�aj�c: �Nie pora jest zwleka�!� Kr�l si� pojawi�, ale gdzie� s� �wiat�a, gdzie� wie�ce? Gdzie� tron, aby zasiad� na nim? O ha�bo! O ha�bo straszliwa! Gdzie� jest przybytek, ozdoby? A kto� zawo�a�: �Daremny to krzyk! Pustemi witajcie go r�kami, w nagie wprowad�cie go izby!� Otw�rzcie bramy, niech si� odezw� muszle! W g��bi nocy zjawi� si� Kr�l w nasz ciemny, smutny dom! Grzmoty tocz� si� po niebie, mrok przecinaj� b�yskawice. Wynie��e zblak�y kobierzec i roz�ciel go na dziedzi�cu. Razem z burz� zjawi� si� nagle nasz kr�l w nocy, przepe�nionej trwog�. ZDAWA�O MI SI�, �E TRZEBA CI� BY�O PROSI� � tylko mi zbrak�o odwagi � o ten wieniec r�any, kt�ry mia�e� na szyji. Czeka�am wi�c do rana � po twem odej�ciu � czy jakowych� resztek nie znajd� na twojem �o�u. I jak �ebrz�cy cz�ek, szuka�am jednego czy dw�ch porzuconych listk�w. Ach! i c� ja znajduj�? Jaki� to znak zostawi�a mi twa mi�o��? Ni kwiat to, ni kadzid�o, ani naczynie z wod� pachn�c�. Pot�ny to miecz tw�j, gorej�cy, jak p�omie�, ci�ki, jak be�t piorunowy. M�ode �wiat�o poranku wschodzi przez okno i rozlewa si� na �o�u. Ptactwo poranne �wierka i pyta: �Niewiasto! c�e� to znalaz�a?� Ni kwiat to, ni kadzid�o, ani naczynie z wod� pachn�c� � to miecz straszliwy. Siedz� i my�l� zdumiona, co znaczy ten dar tw�j. Nie mog� znale�� miejsca, gdzie�by go z�o�y�. Wstydz� si� go nosi�, albowiem s�aba jestem, a on mnie rani, gdy go przycisn� do �ona. Ale w sercu mem nosi� b�d� zaszczyt tego ci�aru b�lu, kt�ry mnie spotka� z twym darem. Od tej chwili nie pozostanie we mnie �adna trwoga �wiata, a ty zwyci�a� b�dziesz w ka�dej mej walce. �mier� zostawi�e� mi za towarzysza i ja ukoronuj� go mem �yciem. Miecz tw�j jest na to, a�eby rozcina� me wi�zy i nie zostanie ju� we mnie �adna trwoga �wiata. Od tej chwili pozb�d� si� wszelkich �wiecide�; Panie mojego serca! Nie b�d�-ci ja czeka� i p�aka� po k�tach � precz z l�kiem i nie�mia�o�ci�. Da�e� mi miecz sw�j na ozdob�! Nic ju� we mnie ze strojnej lalki! PI�KNY JEST TW�J NARAMIENNIK, pokryty gwiazdami, umiej�tnie ozdobion drogimi, przetysi�cznym blaskiem p�on�cymi klejnoty. Ale daleko pi�kniejszym jest dla mnie tw�j miecz z tym kr�giem b�yskawicy, podobny do rozpi�tych skrzyde� boskiego ptaka Wisznu, ca�y zatopion w czerwonych barwach p�omieni gniewnego zachodu. Dr�y on, jak ostatni znak �ycia w ekstazie bole�ci, gdy �mier� ostateczny wymierza mu cios; pali si�, jak nieskalany p�omie� bytu, gwa�townym ogniem ziemskie spalaj�c zmys�y. Pi�kny jest tw�j naramiennik, pokryty gwiazdami, gwia�dzistymi ozdobion klejnoty, przecie� miecz tw�j, o panie grom�w, najprzedniejszej jest pi�kno�ci, strasznie jest patrze� na niego i strasznie my�le� o nim. NIE ��DA�AM NICZEGO OD CIEBIE; imienia mego nie zwierza�am twym uszom. Milcza�am, kiedy� si� �egna� ze mn�. Sta�am sama u studni, kt�ra przecina cie� drzewa, a sk�d niewiasty wraca�y z wod�, wype�niaj�c� brunatne, gliniane dzbany po brzegi. Wo�a�y mnie, krzycz�c: �Chod� z nami! Poranek kroczy ku po�udniowi�. Alem ja gnu�nie czeka�a, w pos�pnej si� gubi�c zadumie. Nie s�ysza�am nadchodz�cych twych krok�w. Smutne by�o twe spojrzenie, gdy pad�o na mnie; g�os tw�j by� zm�czony, kiedy� cicho przem�wi�: �Ach! spragniony jestem w�drowiec!� Z sennej zbudzi�am si� jawy i na splecione twe r�ce wody nala�am z kru�y. Li�� szele�ci� nad nami, z ciemni dobywa� si� g�os niewidzialnej kuku�ki, a od zakr�tu drogi p�yn�a ku nam wo� kwiat�w b a b l a. Sta�am niema i zawstydzona, gdy� si� zapyta� o me imi�. Zaiste c� ja uczyni�am dla ciebie, �e masz mnie w pami�ci? Atoli my�l, �e mog�am poda� ci wody i zgasi� twoje pragnienie, nie opuszcza mojego serca i napawa je s�odko�ci�. P�na godzina poranku, ptactwo znu�onym odzywa si� g�osem, li�cie m e l i i szeleszcz� mi nad g�ow�, a ja siedz� i dumam i dumam. ZM�CZENIE OGARNIA TWE SERCE i sen dotychczas ci�y na twoich powiekach. �ali nie dosz�o do ciebie s�owo o wspania�o�ci kwiatu, kwitn�cego sr�d cierni? Zbud� si�, o zbud�! Niech czas ci nie p�ynie daremne! U kresu kamiennej drogi, w kraju dziewiczej samotno�ci, przyjaciel m�j siedzi sam na sam. Nie rozczaruj go! Zbud� si�, o zbud� si�! C�, �e niebiosa dr�� i faluj� w upale po�udniowego s�o�ca � c�, �e piasek piek�cy rozpo�ciera sw�j p�aszcz pragnienia? �ali nie radujesz si� do g��bi serca? Czy� pod ka�dym twym krokiem nie rozebrzmi harfa drogi s�odk� melodj� bole�ci? DLA TEGO TAK PRZEPE�NIA MNIE TWOJA RADO��. Dla tego zst�pi�e� ku mnie. O panie wszystkich niebios�w, gdzie� podzia�aby si� twa mi�o��, gdyby nie by�o mnie? Pozwoli�e� mi uczestniczy� we wszystkich twoich bogactwach. W sercu mojem spe�nia si� nieustanna gra, twej rozkoszy. W mem �yciu wola twoja, wiecznie przybiera kszta�ty. I dla tego, Ty kr�lu nad kr�le, przystroi�e� si� w pi�kno��, a�eby uwi�zi� me serce, I dla tego to mi�o�� twoja gubi si� w mi�o�ci mi�uj�cego i ty oto jawisz si� w ca�kowitym po��czeniu dw�ch istot. �WIAT�O, ME �WIAT�O, �wiat�o, wype�niaj�ce �wiat, �wiat�o, ca�uj�ce oczy, �wiat�o, serce koj�ce! O, �wiat�o ta�czy, umi�owanie ty moje, na dnie mego �ycia; �wiat�o, umi�owanie ty moje, uderza w struny mej mi�o�ci; rozwar�y si� niebiosy, rozp�ta�a si� wichura, �miech przebiega ziemi�. Motyle rozwijaj� �agle swe nad morzem �wiat�a. Lilje i ja�miny strzelaj� w fale �wiat�a. �wiat�o, umi�owanie ty moje, rozsiewa z�oto po ka�dym ob�oku, rozsypuje bezmiary klejnot�w. Rado�� i bezgraniczna uciecha, umi�owanie ty moje, rozprzestrzenia si� od li�cia! Strumie� niebios wyst�pi� z brzeg�w, rozla�y si� fale rozkoszy. NIECH WSZYSTKIE STRUNY ROZKOSZY ZESTROJ� SI� w ostatni� m� pie�� � rozkoszy, dzi�ki kt�rej ziemia przelewa si� bezmiern� obfito�ci� traw, rozkoszy, kt�ra �ycie i �mier� w bli�niacz� zamienia bra�, ta�cz�c� po obszarach �wiata, rozkoszy, przebiegaj�cej razem z burz�, rozkoszy, dzi�ki kt�rej wszystko, co jest, od radosnego dr�y �miechu, rozkoszy, ze �zami w oku spoczywaj�cej w kielichu czerwonego lotosu bole�ci, rozkoszy, w py� rzucaj�cej wszystko, co posiada, i �adnego nie znaj�cej s�owa. O TAK, JA WIEM, �e nie istnieje nic, o ty umi�owanie mojego serca � ponad tw� mi�o��, ponad to �wiat�o z�ote, ta�cz�ce sr�d li�cienia, te gnu�ne po niebie w�druj�ce ob�oki, ten powiew przelotny, zostawiaj�cy ch��d na mem czole �wiat�o�� poranna zalewa mi oczy � twojego serca to zwiastun, wys�any ku mnie. Oblicze twoje nachyla si� nad mojem, oczy twe patrz� w me oczy a serce moje dotkn�o si� twych st�p. NA MORSKIEM WYBRZE�U* bezgranicznych �wiat�w spotykaj� si� dzieci. Niebiosa bezkre�ne zawis�y nieruchomie nad g�owami, niespokojny ocean pieni si� i burzy. Na morskiem wybrze�u bezgranicznych �wiat�w spotykaj� si� dzieci, krzycz�c i ta�cz�c z rado�ci. Domki buduj� z piasku i pustemi bawi� si� muszlami. Z zwi�d�ych li�ci plot� sobie �odzie i ze �miechem na bezdenne puszczaj� g��bie. Dzieci bawi� si� na morskiem wybrze�u �wiata. Nie umiej� p�ywa�, nie umiej� zarzuca� �odzi. Po�awiacze pere� nurkuj� za per�ami, kupcy �egluj� na swoich statkach, dzieci za� zgarniaj� kamyki, aby je zn�w porozrzuca�. Nie poszukuj� skarb�w ukrytych, nie umiej� zarzuca� sieci. Morze nabrzmiewa �miechem, wybrze�e bladymi po�yskuje u�miechami. �mierciono�ne fale �piewaj� dzieciom niezrozumia�e ballady, podobnie jak to czyni matka, ko�ysz�ca kolebk� dzieci�cia. Morze bawi si� z dzie�mi, wybrze�e bladymi po�yskuje si� u�miechami. Na wybrze�u bezkre�nego �wiata spotykaj� si� dzieci. Burza szaleje na bezdro�nych niebiosach, okr�ty rozbijaj� si� bez �ladu na wodach, �mier� naoko�o, a dzieci si� bawi�. Wybrze�e bezkre�nego �wiata jest miejscem schadzki dla dzieci. ____ * W przek�adzie angielskim autora ust�p ten znajduje si� r�wnie� w �Ksi�ycu przybieraj�cym�. __________ GDY CI TE BARWNE PRZYNOSZ� ZABAWKI, me dzieci�, rozumiem, dlaczego graj� barwami ob�oki i woda, dlaczego tak r�norodnie mieni� si� kwiaty � gdy ci te barwne przynosz� zabawki, me dzieci�. Gdy ci za�piewam do ta�ca, rozumiem, zaiste, sk�d ta muzyka li�ci i dlaczego fale posy�aj� sercu nads�uchuj�cej ziemi roz�piewany ch�r g�os�w � gdy ci za�piewam do ta�ca. Gdy chciwym r�cz�tom twym przynosz� s�odycze, rozumiem, dlaczego mi�d jest w kielichu kwiat�w i dlaczego owoce nape�niaj� si� potajemnie s�odkim sokiem � gdy chciwym r�cz�tom twym przynosz� s�odycze. Gdy ca�uj� twe lica, aby� mi si� u�miechn�o, umi�owanie ty moje, rozumiem niezawodnie rozkosz, przelewaj�c� si� z niebios w �wiat�o poranku i jak� przyjemno�� urocz� sprawia memu cia�u powiew lata � gdy ci� ca�uj�, i�by� u�miechn�o si� do mnie. PRZYWIOD�E� MNIE KU PRZYJA� CIO�OM, kt�rych nie zna�em. Pos�dzi�e� mnie w domu, kt�ry nie jest moim. Zbli�y�e� ku mnie to, co dalekie, i zbrata�e� mnie z tem, co jest obce. Niepok�j czuj� w sercu, gdy �egna� mam dach, do kt�regom przywyk�, zapominam, �e stare przemieszkuje zawsze w nowem i �e i ty tak samo tam przemieszkujesz. Przez narodziny i �mier� w tym �wiecie czy w innych, dok�dkolwiek mnie wiedziesz, ty jeste�, zawsze ten sam, jedyny towarzysz mego bezkre�nego �ywota, w�z�ami rado�ci wi���cy me serce z tem, do czegom nie by� przywyk�. Kto zna ciebie, temu nic nie jest obce, �adne drzwi nie s� przed nim zamkni�te. O spe�nij�e moje mod�y, i�bym nie utraci� nigdy b�ogos�awie�stwa ujmowania jednego w grze wielo�ci. NAD URWISKIEM RZEKI SAMOTNEJ, �r�d traw wysokich, rzek�em-ci do niej: �Dok�d�e idziesz, dziewczyno, p�aszczem ociemniaj�ca sw� lamp�? Dom m�j ciemny jest i samotny � u�ycz mi �wiat�a swojego!� Podnios�a na chwil� ciemne oczy i poprzez mroki patrza�a mi w twarz. �Przesz�am do rzeki� � odpowie � �aby na fal� pu�ci� sw� lamp�, gdy �wiat�o dnia ginie na zachodzie�. Sta�em samotny sr�d traw wysokich, patrz�cy, jak nie�mia�e �wiat�o jej lampy ucieka bezu�ytecznie z falami. W ciszy wzmagaj�cej si� nocy rzek�em-ci do niej: �Dziewczyno, zapalone wszystkie �wiat�a � dok�d�e d��ysz z sw� lamp�? Dom m�j ciemny jest i samotny, u�ycz mi �wiat�a swojego�. Podnios�a ku obliczu memu ciemne swe oczy i sta�a niepewna przez chwil�. A potem �przysz�am�, powiada, �a�eby lamp� sw� odda� na us�ugi niebiosom�. Sta�em, �ledz�cy �wiat�o, bezu�ytecznie p�on�ce w pustkowiu. W bezmiesi�cznym mroku p�nocy rzek�em-ci do niej: �Dziewczyno, w jakim�e celu przyciskasz t� lamp� do serca. Dom m�j samotny jest i ciemny, u�ycz mi �wiat�a swojego!� Zatrzyma�a si� chwil�, i zadumawszy si�, patrzy�a mi w mroku w oblicze. �Przynios�am �wiat�o� � odpowie � �aby je z��czy� z procesj� lamp�. Sta�em, patrz�cy, jak jej �wiat�o gin�o bez po�ytku �r�d �wiate�. JAKI� TO BOSKI CHCIA�ES MIE� NAP�J, m�j Bo�e, z przelewaj�cej si� czary mojego �ywota? Poeto m�j! Jest-�e dla ciebie rozkosz� mojemi na stworzenie patrze� oczyma i sta� u bram moich uszu, a�eby w milczeniu twych w�asnych, wiecznych s�ucha� harmonji? �wiat tw�j wplata s�owa w m� dusz�, ale � rado�� twoja dodaje do niej melodj�. Oddajesz mi si� w mi�o�ci, a potem czujesz we mnie s�odycz w�asnego wn�trza. TA, CO ZOSTA�A MI NA ZAWSZE w g��bi mojej istoty, w zmierzchu �ysk�w i prze- b�ysk�w � ta, kt�ra nigdy nie rozwin�a zas�ony swej w �wietle poranku � ta b�dzie ostatnim mym darem, z�o�onym tobie, o Bo�e, otulonym w ostatni� m� pie��. S�owa zaleca�y si� do niej, ale jej zdoby� nie mog�y; przekonywanie daremnie wznosi�o ku niej st�sknione ramiona. W�drowa�em od kraju do kraju, chowaj�c j� na dnie serca; oko�o niej pi�� si� i opada� wzrost i upadek mojego �ywota. My�li me i czyny pod jej wy��czn� by�y w�adz�, a przecie� mieszka�a sama i zdala. Niejeden cz�owiek stuka� do mych drzwi, pyta� si� o nia i odwraca� si� z rozpacz�. Nie by�o nikogo na �wiecie, coby j� widzia� na oczy, a ona przebywa w swej samotno�ci i czeka na twe poznanie. TY JESTE� NIEBEM i gniazdem jeste� zarazem. O ty m�j pi�kny, tam, w tem gnie�dzie prze- mieszkuje twa mi�o��, zamykaj�ca dusz� barw� �wiate�, d�wi�kiem i woni�. Tam oto nadchodzi poranek z koszem z�ocistym, z wie�cem pi�kno�ci w prawicy, aby w milczeniu uwie�czy� ziemi�. I tam oto jawi si� wiecz�r ponad samotne, przez stada opuszczone ��ki, nietkni�temi jawi si� drogami i w kru�y z�ocistej niesie od zachodniego oceanu Spokoju ch�odny powiew ciszy. Ale tam, gdzie niesko�czone roztacza si� niebo, i�by dusza mog�a ulata� ku niemu, panuje bia�a �wiat�o�� bez skazy. Dnia tam nie ma, ni nocy, kszta�tu, ni barwy, i nigdy, nigdy ni s�owa. S�ONECZNY TW�J PROMIE� schodzi z wyci�gni�tymi ramiony, na ziemi� t� moj�, jak dzie� d�ugi wystaje u mych drzwi i pod stopy twoje zanosi z powrotem ob�oki, utworzone z mych �ez, z mych westchnie� i pie�ni. Z g��bok� rozkosz� otulasz gwia�dziste swe piersi tym p�aszczem wilgotnego ob�oku, w niezliczone przemieniasz go kszta�ty i fa�dy i nieustannie zmieniaj�cemi si� barwisz go barwami. Wiotki jest i powiewny, subtelny, �zawy i mroczny, a to dlatego, i� go mi�ujesz, o ty nieska�ony, pogodny! I dlatego te� wznios�e, bia�e twe �wiat�o mo�e go nakry� bole�ciwym swym cieniem. TEN SAM STRUMIE� �YCIA, dniem i noc� p�yn�cy w mych �y�ach, przep�ywa tak�e �wiat i rytmicznemi skacze miarami. To samo jest to �ycie, co wskro� py�u ziemi strzela rado�nie bezmiarem traw i bucha fal� li�ci i kwiat�w. To samo jest to �ycie, kt�re ko�ysze si� w oceanowej kolebce narodzin i �mierci, przyp�ywu i odp�ywu. Czuj�, i� cz�onki moje promieniej� od dotkni�cia �wiata mego �ywota. I duma moja rodzi si� z �ywotnego pulsu wiek�w, ta�cz�cych tej chwili w mej krwi. �ALI PRZECHODZI TWE SI�Y RADO- WA� SI� rado�ci� tych rytm�w? da� si� porwa�, zagubi�, zdruzgota� wirowi tej trwogi pe�nej rozkoszy? Wszystko, co jest, p�dzi naprz�d, nie staje w miejscu, nie spogl�da poza siebie, niema pot�gi, coby je zatrzyma�a � wszystko, co jest, p�dzi naprz�d. Aby dotrzyma� kroku tej nie znaj�cej spoczynku, gwa�townej muzyce, pory roku jawi� si� w podskokach i nikn� � barwy, d�wi�ki i wonie w bezkre�lnych przelewaj� si� kaskadach i w bezde� rado�ci, rozrzucaj�cej, rozdaj�cej i mr�cej co chwila. �E MIA�EM DU�O UCZYNI� Z SWEGO JA, �e mia�em na wszystkie zwraca� je strony, a�eby w blaski twoje barwne rzuca� cienie � taka jest twa m a y a . Przedzia� postawi�e� w swojem w�asnem wn�trzu i rozdzielone ja przyzywasz mirjadami d�wi�k�w. I to twoje rozdzielone ja sta�o si� cia�em we mnie. Przenikliwy �piew odzywa si� na niebiosach echem mnogobarwnych �ez, u�miech�w, trw�g i nadziei; fale podnosz� si� i opadaj�, sny roz- wiewaj� si� i kszta�tuj� na nowo. We mnie jest twoje samozniszczenie. Przegrod�, kt�r�� zbudowa�, p�dzel dnia i nocy w przetysi�czne maluje wzory. Tron tw�j poza ni� z przedziwnie tajemniczych ustroj�w utkany jest krzywizn, pozbawion wszelkich linji o ch�odnej prostocie. Ogromne widowisko twojej i mojej istoty rozpostar�o si� po niebiesiech. Melodje twego i mego ja wibruj� wokr�g przestworza, wieki mijaj� na skrywaniu i szukaniu ciebie i mnie. ON, TEN NAJWEWN�TRZNIEJSZY, tajemnem dotkni�ciem budzi m� istot�. On k�adzie czar sw�j na te me oczy i rado�nie gra na strunach mego serca � na odmian� pie�� rozkoszy i b�lu. On tka zas�on� m a j i w przelotnych barwach z�otych i srebrnych, b��kitnych i zielonych, zas�on�, z poza kt�rej przeb�yskuj� jego stopy � zapominam o sobie, gdy si� ich dotkn�. Dnie jawi� si� i mijaj� wieki, a on porusza me serce, pod rozmait� porusza je nazw�, pod rozmait� postaci�, wezbraniem rozmaitej rozkoszy i troski. ZRZECZENIE SI� NIE JEST DLA MNIE WYZWOLENIEM. Czuj� u�cisk swobody w tysi�cznych wi�zach rozkoszy. Ty wci�� mnie raczysz �wie�ym haustem swojego wina o przer�nej barwie i przer�nym zapachu, po brzegi to ziemskie wype�niaj�c naczynie. �wiat m�j zapala twoim p�omieniem te sto lamp rozmaitych i stawia je na o�tarzu twojej �wi�tyni. Nie, nigdy nie zamkn� ja bram moich zmys��w. Rozkosze wzroku, s�uchu i dotyku twoja przenika� b�dzie rozkosz. Tak, wszystkie me z�udy zmieni� si� w p�omienny ogie� wesela, a wszystkie po��dania moje w dojrza�e owoce mi�o�ci. DZIE� JU� MIN��, cienie le�� na ziemi. Czas p�j�� mi do rzeki i nape�ni� konew. Powietrze przesycone ciemn� muzyk� wody. Ach! co� mnie ci�gnie w zmierzch. Nikt mnie n