1242

Szczegóły
Tytuł 1242
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1242 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1242 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1242 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TOWARZYSTWO NAUKOWE WARSZAWSKIE WYDZIA� II NAUK HISTORYCZNYCH, SPO�ECZNYCH I FILOZOFICZNYCH JAN ADAMUS O MONARCHII GALLOWEJ WARSZAWA 1952 NAK�ADEM TOWARZYSTWA NAUKOWEGO WARSZAWSKIEGO Z ZASI�KU MINISTERSTWA SZKӣ WY�SZYCH I NAUKI WYDAWNICTWA TOWARZYSTWA NAUKOWEGO WARSZAWSKIEGO Warszawa. Pa�ac Staszica. Nowy �wiat 72 Rocznik T.N W. r. XXXIX, 1946. W-wa 1947 ..... . . z�. 6.� r. XL, 1947. W-wa 1948 ........... 12.68 r. XLI, 1948. W-wa 1949 .......... 6.� r. XLII, 1949. W-wa 1950 .........'� 15.� r. XLIII, 1950. W-wa 1951 .......... 15.� Sprawozdania z posiedze� T.N.W, Wydz. I j�zykoznawstwa i historii literatury i Wydz. II nauk historycznych, spo�ecznych i filozoficznych r. XXXIII�XXXVIII, 1940�1945. zesz. I W-wa 1945 . . � 2.55 Sprawozdania z posiedze� T.N.W. Wydz. I j�zykoznawstwa i historii literatury r. XXXIX, 1946. zesz. I i II. W-wa 1947 ...... 6.� r. XL, 1947. W-wa 1948 ...... ; . . . � 7.20 r. XLI, 1948. W-wa 1949 .......... 4.50 r. XLII, 1949. W-wa 1950 .......... 20.� Sprawozdania z posiedze� T.N.W. Wydz. II nauk historycznych, spo�ecznych i filozoficznych. r. XXXVIII�XXXIX, 1945�1946. zesz. I. W-wa 1946 . . � 2.55 r. XXXIX, 1946. W-wa 1947 ......... 8.60 r. XL, 1947. W-wa 1949 .......... 12.� r. XLI, 1948. W-wa 1950 .......... 6.� r. XLII, 1949. W-wa 1950 .......,.� 20.� Sprawozdania z posiedze� T.N.W. Wydz. III nauk matematyczno-fizycznych. r. XXXIII�XXXVIII, 194O�1945. W-wa 1946 . . . � 3.60 r. XXXIX, 1946. W-wa 1947 ......... 9.15 r. XL, 1947. W-wa 1948 .......... 22.98 r. XLI, 1948. W-wa 1950 .......... 34.� r. XLII, 1949. W-wa 1952 .......... 65.� Sprawozdania z posiedze� T.N.W. Wydz. IV nauk biologicznych r. XXXIX�XL, 1945�1946. W-wa 1947 ...... 10.20 r. XLI, 1947�1948. W-wa 1950 ......... 15.� Sprawozdania z posiedze� Komisji J�zykowej T.N.W. t. III, 1948. W-wa 1949 ........... 25.50 Archiwum Mineralogiczne. T.N.W. t. XV, 1945: W-wa 1945 . . t. XVI, 1946. W-wa 1947 t. XVII, 1947. W-wa 1948 . � 15 � wyczerp. � 39.30 Swiatowit (Bocznik Muzeum Archeologicznego T.N.W.> t. XVIII, 1939�1945. W-wa 1947 ........ 27'.30 t. XIX, 1946�1947. W-wa 1948 ......... 54.30 t. XX, 1948�1949. W-wa 1949 ......... 106.05 O MONARCHII GALLOWEJ / TOWARZYSTWO NAUKOWE WARSZAWSKIE WYDZIA� II NAUK HISTORYCZNYCH, SPO�ECZNYCH I FILOZOFICZNYCH l/1V JAN ADAMUS O MONARCHII GALLOWEJ Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie 100016232^ WARSZAWA, 1952 NAK�ADEM TOWARZYSTWA NAUKOWEGO WARSZAWSKIEGO Z ZASI�KU MINISTERSTWA SZKӣ WY�SZYCH I NAUKI W, 4 426 Redaktor Naczelny wydawnictw T. N. W. MIECZYS�AW BRAHMER Redaktor wydawnictw Wydzia�u II: BOGDAN SUCHODOLSKI B U U "02 l 5 l 5* k., Nak�ad 1,000 egz. Papier satynowany drukowy kl. V g 70 70 X 100. Obj. 95/8 ark. Zam. nr 366 z dn. 3,X.1951., druk uko�cz, dn. 5.Y.1952. Warszawska Drukarnia Naukowa, Warszawa, Sniadeckich 8. 3-B-50250 Pomi�ci Ojca, kt�ry przelewa� na syna Swoj� pokorn� cze�� dla nauki PRZEDMOWA Blisko 20 lat temu pocz�li�my bada� jedn� z kwestii nast�pstwa tronu w Polsce jagiello�skiej. Problem ten wi�za� si� blisko z innymi i wypad�o rozszerzy� go tak tre�ciowo, jak i czasowo, a ka�dy z dalszych problem�w ci�gn�� znowu za sob� ca�y �a�cuch coraz dalszych nowych zagadnie�. Ostatecznie uznali�my, i� istnieje w�a�ciwie jedna wielka ca�o��, kt�ra obejmuje co do tre�ci ca�� histori� monarchii i zasadniczej budowy pa�stwowej, a co do czasu si�ga od najdawniejszej epoki a� po pierwsz� po�ow� wieku XVI. W ca�o�ci tej jeden szczeg� zale�y w jakim� stopniu od innych. Napoz�r paradoksalnie okre�limy sytuacj�' w ten spos�b, �e Galia i Kad�ubka przeszka-^ dzaj� nam rozumie� b��dne poj�cia o czasach jagiello�skich, a odwrotnie Jagiellon�w nie mo�emy wyrozumie� z racji wadliwego pojmowania najstarszych kronik. Maj�c ju� poniek�d jaki taki obraz tej ca�o�ci, nara�amy si� na niebezpiecze�stwo, i� czytelnik naszej pracy traktuj�cej narazie jedynie o jednym z wielu odcink�w tej ca�o�ci mo�e nie chcie� podejmowa� razem z nami tak d�ugiej drogi. W dodatku nasza rewizja musi by� nie tylko generalna, ale te� i radykalna. Podj�li�my ongi� �mia�� u nas w�wczas pr�b� krytycznego zbadania polskiej historiografii na naszym odcinku. Najwa�niejsz� nauk�, jak� z tej pr�by wyci�gn�li�my, by� wzmo�ony krytycyzm wobec niekt�rych pozycyj tej historiografii i wobec ka�dego w niej autorytetu. Autorytet w pewnym, skrajnym znaczeniu s�owa dowodzi zbyt ma�ego krytycyzmu, a zatem i nie da si� pogodzi� z duchem nauki. �atwowierno��, w �yciu i w nauce, globalnie wszystkiemu wierzy, a odwrotnie sceptycyzm r�wnie globalnie wszystkiemu nie wierzy. Krytycyzm natomiast polega na tym, �e pocz�tkowo w�tpimy metodycznie, ale nie po to, aby na w�tpieniu rzecz zako�czy�, lecz by rzecz nale�ycie sprawdzi�. Prawda krytyczna to jest prawda sprawdzona. Historia, kt�ra by rezygnowa�a z tego swego obowi�zku, musia�a by wyrzec si� nazwy nauki. Krytycyzm naukowy zostaje pog��biony przez badanie historiografii. ' Wydaje si� nam zatem, i� im pewna koncepcja jest starsza, im silniej mchem obros�a, tym mniej jest godna zaufania, je�li nie zosta�a poddana krytycznemu sprawdzeniu. Rozpowszechnienie pewnej koncepcji wcale nie oznacza jej oczywisto�ci ni te� pewno�ci, lecz mo�e znaczy� tylko tyle, co jakie� nader mocne uprzedzenie. Nie ma koncepcyj, kt�re by �nauka ustali�a" raz na zawsze, bez potrzeby zdobywania na nowo po-zycyj, zdawa�o by si�, dawno ju� zdobytych. S�usznie uczy nas Gr�decki rozr�nia� pomi�dzy faktami, �kt�re mo�na i nale�y uwa�a� za pewne i pozytywnie stwierdzone, a tymi, kt�re � mimo �e przyj�y si� i niejako zakorzeni�y si� w �wiadomo�ci interesuj�cego si� tym og�u � nie maj� jednak pewnej podstawy �r�d�owej i s� albo b��dami dawniejszych historyk�w albo te� zawdzi�czaj� swe istnienie �atwowiernemu uznaniu dowolnych domys��w i przypuszcze� za fakta udowodnione" l. * W rezultacie, z racji zwi�zku jednej kwestii z drug�, nie mogli�my pozostawi� �adnego szczeg�u b��dnego, kt�ry m�g�by potem przeszkadza� i bru�dzi�, a poniewa� niezbyt wiele rzeczy na naszym odcinku przesz�o ogniow� pr�b� sprawdzenia krytycznego, wypada�o te� cz�sto sprzeciwia� si� jakim� dawno przyj�tym pogl�dom i interpretacjom. Sprzeciw taki nara�a na powa�ne ryzyko. Bywa i tak, jak w o wiele �atwiejszej sprawie pisa� ongi� Potka�ski: �Sta�o si� to bowiem ju� 1 Mistrz Wincenty biskup krakowski (Roczn. Krak., t. 19, 1923, str. 31 n.). Zjawisko zaobserwowane przez Gr�deckiego jest zjawiskiem nieb�d�cym specyficznie polskim. Mo�na je nazwa� psychologi� cechow� (habits of the guild). Tak np. Amer. Hist. Rev., t. 50, 1945, str. 595 n. �przyjmowanie tradycyjnych pogl�d�w" lub te� �zgodno�� z przewa�aj�cymi sposobami my�lenia". Z przeciwnej strony natomiast przypomnie� nale�y wyst�pienie A. A. Saachmiatowa, kt�ry w recenzji o pracy swego ucznia zarzuca� mu zanadto wielkie opieranie si� o wyniki prac swego mistrza, tj. prac swoich w�asnych. powszechnie przyj�t�, uznan� i utart� opini�, a takich uznanych opinii nie zrzeka si� nikt �atwo � narusza� je za� niebezpiecznie"! Literatur� dotycz�c� naszych zagadnie� cechuje na og� fragmentaryczno��. Nie tylko historycy epoki, w kt�rej kwjJL-kult przyczjnkQW-i.mikrQlogiU.ale na naszym odcinku w og�le wszyscyTiistorycy woleli raczej bada� tylko fragmenty. Ca�o�� podawa�y jedynie podr�czniki w paru s�owach i cz�sto bez dowod�w. Niekt�re z najwa�niejszych i najtrudjijejszych zagadnie� s� za�atwiane og�lnikami. Dzi�ki tej fragmentaryczno�ci te� g��boko_zakorzeni�a si� w literaturze modernizacja dawnych wyobra�e� o monarchii ~czy te� pa�stwie: na t�o naszych w�asnych wyobra�e� rzucano owe szczeg�y, brakowa�o szerszej rewizji. Gdy za� u nas ustabilizowa�y si� te proporcje, jakie poszczeg�lne elementy zaj�y wobec siebie w umys�ach Polak�w wieku XVIII, w okresie walki o reform� ustroju, � kwestia nast�pstwa tronu g�ruje nad wszelkimi kwestiami. W tym za� stosunek zasady elekcyjno�ci do zasady dziedziczno�ci wydaje si� nam zawsze ten sam dla wszystkich epok naszej historii. Tymczasem ju� nie tylko Gali, ale nawet �r�d�a wieku XVI m�wi� zgo�a odmiennym od naszego j�zykiem, operuj�c innymi poj�ciami, a my, czytaj�c je bez u�wiadomienia sobie tej r�nicy, musimy ich gruntownie nie zrozumie�. Dogmatyzacja pewnych koncepcyj i brak wi�kszego wysi�ku dla zrozumienia odmiennego j�zyka �r�de� zmu^za�yjDra^ wie do dedukowania fakt�w z dogmatu. Jest to ju� istotnie me-Tioda historyczna na wywr�t. Normalna droga wiedzie �z do�u do g�ry": najpierw zrozumienie �r�de�^jjptem dopiero ustalanie fakt�w, a na samym ko�cujuog�lnienia oraz teorie. Zmia-"na w rozumieniu �r�d�a powoduje zmiany w faktach, a po�rednio te� i w uog�lnieniach. Je�li na g�rze miejsce zajmie sztywny dogmat, ca�a normalna procedura si� odwraca. Istotnie, jak to jeszcze zobaczymy, na nasz nieszcz�liwy odcinek zdo�a�a si� te� zakra�� nawet �droga z g�ry na d�", dedukcja tak fakt�w, jak i sposob�w interpretacji �r�de�. Zagl�dnijmy do s�siad�w, �nam tua res agitur, paries cum proximus ardet". Handelsman podda� surowej krytyce literatur� naszych najstarszych dziej�w, uwa�a on j� za �w du- . �ym stopniu ja�ow�". ��r�d�a tej niemocy" sprowadza �do wysuwania na plan pierwszy jiipotez przed faktami stwierflzo�y-mi �r�d�owo, do opierania konstrukcji rozumowania nafikcjaic�i "przyjmowanych przewa�nie apriorycznie, a zatem na rozwi�zaniach gotowych przynoszonych do badania jeszcze przed przyst�pieniem do niego". Pomi�dzy innymi, na jednej hipotezie "buduje si� �dalsze rusztowanie rozumowa� hipotetycznych". Przewa�a dowolne winterpretowanie rozwi�za� w fakty badane, st�d rodz� si� wywody nie daj�ce si� skontrolowa� i obraz ko�cowy fa�szywy". �Z�udzenia" te_�po pewnym czasie przyjmuje si� bez zastrze�en~z!Tpewniki". �Nale�a�o~T>y ze �r�de�... wyinterpretowywa� rozwi�zania^ a nie naodwr�t winterpreto-wywa� w nie konkluzje powszechnie przyj�te"2. Krytyczne nastawienie wobec literatury naszego przedmiotu nie wyklucza wcale tego, i� znajdujemy w dotychczasowej literaturze spory zas�b zdrowych naszym zdaniem my�li i spostrze�e�. Staramy si� je w naszej pracy powo�a� i z�o�y� przez to nale�ne dzi�ki wysi�koffi~"poprzednik�w. Dla nas osobi�cie najwi�ksze znaczenie posiada�a wymiana zda� pomi�dzy Gr�deckim i Tycem na tematpryncypjaJtu_j;?Qjy|!gi obaj znakomici autorzy pr�bowali rozwi�za� jeden z najtrudniejszych problem�w Gallowych i borykali si� z os�awionymi niedom�wieniami Gallowymi, gdy w rozmaitych zreszt� innych kwestiach trzymali si� dawniej �ustalonych" pogl�d�w czy metod. Studium tych dwu rozpraw wiod�o nas ju� do wniosku, �e_rewizja jednego tylko fragmentu wyrwjmegp z tej ca�o�ci, o kt�rej wspomnieli�my, ko�czy� si� musi niepowodzeniem, �e tu potrzeba rewizji generalnej i radykalnej. Tak te� z trudem odrywali�my si� stopniowo od tego wszystkiego, co w literaturze polega�o na rozumowaniach, a im krytyczniej stawali�my si� nastrojeni wobec tego typu literatury, tym usilniej starali�my si� wczyta� w �r�d�a. Je�li w czymkolwiek i mimo woli mogli�my wyrz�dzi� jakiemu� autorowi krzywd� przez niedocenienie jego wysi�ku, to przecie� silniejsze oparcie o �r�d�a mo�e taki b��d zdo�a naprawi�. A nawet za- 2 Na marginesie naszej najnowszej literatury o najdawniejszych dziejach Polski (Studia staropolskie, Ksi�ga ku czci A. Brucknera, 1928). 8 pewne przesuni�cie nacisku_j�|Lwjiejjo_j:_Jitej^ uznane by� winno za do�� fundamentalna, zdobycz naszejpracy, � -- ., ,^�^,^rt^�..nz-<tBMm�aH'W-':�1�-'i�M'"'^ ��-fe,�� -w4fBi-~c�tf�JTj-'--� �l�lT--J.L3B.J.iMJ�Jf'�**-' bo zamiast "wk�ada� dalej wysi�ek w bezp�odne komentowanie teorii mistrz�w w�o�y� go nale�y w nale�yte wyrozumienie �r�d�a. Taki wysi�ek powinien by� na pewno owocnie j szy. Dlatego te� nasza obecna praca jest w�a�ciwie tylko pr�b� nowej interpretacji Kroniki tzw. Galia-Anonima. Idzie nam o mo�liwie pe�ne zrozumienie tekstu Kroniki. Zadanie takie, nieledwie mo�na powiedzie�, nie bj�ojgodejjnowanfi. Czasami powstawa�y nawet w naszej gallologii metody zgo�a swoiste, z kt�rych niezawsze mo�emy by� dumni. R�wnocze�nie po s�abym rozpracowaniu samego tekstu Kroniki przechodzono zbyt szybko do ustalania fakt�w, przy czym rozumowania i dedukcje zast�powa�y braki pracy w�o�onej w sam� Kronik�. My ze swej strony, nawet niejednokrotnie pomimo w�o�enia wi�kszego wysi�ku w zrozumienie Kroniki, nie uwa�amy, by ta praca i jej mo�e nawet jakie� pozytywne wyniki upowa�nia�y nas ju� do ustalania fakt�w. Tylko czasami posuwamy si� do ustalania prostych fakt�w wyczytanych tak lub te� inaczej w tek�cie. Od uog�lnie� wreszcie czy teorii zasadniczo si� powstrzymujemy w tej naszej pracy; trzeba jeszcze b�dzie (szczeg�lnie do najbardziej nas interesuj�cych fakt�w i uog�lnie� ustrojowych) conajmniej wykona� analogiczn� prac� nad Kronik� Kad�ubka, aby z wi�ksz� pewno�ci� wyeliminowa� "z"�bu ich indywidualne zapatrywania, a ustali� nareszcie pewne fakta ustrojowe na d�u�szej ju� nieco przestrzeni czasu. Ten spos�b uj�cia zada� naszej pracy zabezpiecza nam szczeg�lnie dotrzymanie przez nas postulatu oddolnego ustalania fakt�w, ale dla czytelnika przywyk�ego raczej do tworzenia �brevi manu" ca�ych teorii mo�e si� wyda� zanadto negatywnym, krytycznym. Tymczasem wydaje si� nam, i� praca nasza ustala te� pewne punkty wyj�cia do pozytywnej budowy nowej ca�o�ci. Nie nale�y zapomina�, i�, jak dotychczas, nasze przedsi�wzi�cie jest raczej do�� jednostkowe i sami te� musimy wykonywa� wszystkie prace zwi�zane z rozbi�rk� wal�cej si� starej rudery, jak i nast�pnie z budow� od fundament�w nowego budynku. W tej chwili znajdujemy si� dopiero przy pracy nad fundamentami. S� one jeszcze czym� nies�ychanie odleg�ym od gotowego budynku, ale ju� teraz obserwator dostrze�e mo�e w tym jaki� zarys planu ca�o�ci. CZʌCI. NIEKT�RE KWESTIE WST�PNE 1. Ucz�owieczenie Galia Je�li krytycyzm nauki polskiej wobec Galia z ko�cem wieku XIX por�wnamy z r�wnoczesnym stosunkiem historyk�w Rusi do �Powiesti wriemiennych let", to mo�e b�dziemy mogli �wczesn� �atwowierno�� obu mniej wi�cej zr�wna�. Dla jednych w�wczas obowi�zywa� oparty o latopisca dogmat norma�-ski, a natomiast drudzy pr�bowali doszuka� si� w spos�b �atwy �ladu w�tk�w historycznych w Popielach i Piastach. Lecz od prze�omu obu stuleci drogi obu nauk zdecydowanie si� rozesz�y i posz�y we wr�cz przeciwnych kierunkach. Bur�uazyjna nauka rosyjska wesz�a na drog� krytycyzmu, na drog� s�uszn� i kontynuowan� dzisiaj przez nauk� radzieck�1). Natomiast polska nauka jeszcze pog��bi�a swoj� �atwowierno��, a sta�o si� to dzi�ki teorii prawdom�wno�ci Galia wykoncypowanej przez Tadeusza Woj ciechowskiego. Odt�d przez p� wieku wszelkie sprawy Kroniki stoj� pod wp�ywem tego wielkiego uczonego, wielkiego tak w swoich zaletach, jak i w swoich wadach, a na- 1 Czeriepnin, Pow�esfwriemlennych let, jeje riedakcii i priedszie-stwujuszczije jej letopisnyje swody (Istor. Zapiski, t. 25) daje przegl�d g��wnych pogl�d�w, od A. A. Szachmatowa pocz�wszy. Lichaczow w �Po-wiest' wriemiennych let", 1950, t. 2, str. 45 o Szachmatowie i jego bur-�uazyjnym podej�ciu do �r�d�a. Czeriepnin, A. S. �appo-Danilewskij bur�uazyjnyj istorik i istocznikowied (Wopr. Ist., 1949, VIII, str. 45, 50) wyja�nia r�nic� pomi�dzy bur�uazyjnym a marksistowskim �r�d�oznawstwem. Pierwsze wyja�nia �r�d�o psychologi� autora, a drugie przedstawia je jako wyraz walki klasowej i wewn�trzno-klasowej. Por. te� Paszuto (Wopr. Ist., 1950, Nr 11, str. 145 nn. i Izw. Ak. Nauk SSSR, Sier. ist. i fi�., t. 6, 1949, str. 360). 10 wet wprost dziwactwach. Do dnia dzisiejszego rozpozna� mo�na odrazu historyka polskiego silniej oczytanego w dzie�ach Woj-ciechowskiego i najcz�ciej �w wp�yw musimy uzna� za zjawisko dodatnie (wnikliwo�� interpretacji i pomys�owo�� oraz erudycyjno�� konstrukcji). Lecz w niejednym te� wp�yw ten daje podstawy do krytyki, zw�aszcza gdy nie ��czy si� z jak�� prac� krytyczn� lub nie krzy�uje z innymi wp�ywami. Stosunek nasz do postaci Woj ciechowskiego jest swoisty i do�� nawet zagadkowy. Nawykli�my przyjmowa� na jej dobro wszelkiego rodzaju frazesy, byle najbardziej entuzjastyczne. Nawet tak niezwyk�y autor, jak Ty�, zanotowa� sobie do�� rozpowszechnion� opini�, i� prace Woj ciechowskiego �mog� by� zrozumiane i wykosztowane tylko przez zupe�nie nielicznych" 2. A przecie� do tego ezoterycznego k�ka wtajemniczonych zaliczaj� siebie nie tylko historycy nie pracuj�cy nad Gallem, ale nawet literaci pisz�cy dytyramby pochwalne na cze�� Woj ciechowskiego lub wreszcie nie cofaj�cy si� przed zachwalaniem jego wielkiej naukowo�ci. Krytyka Sm�ki, a tak�e St. Za-krzewskiego nie wydawa�a si� robi� wi�kszego wra�enia i popularno�� oraz autorytet Woj ciechowskiego wydaje si� ci�gle jednakowo wielkim, ci�gle jeszcze nieprzetrawionym. Je�li �na bogaty dorobek naukowy Woj ciechowskiego sk�adaj� si� same studia nad tematami, w kt�rych d y w i n a-c y j n a przenikliwo�� badacza walczy zwyci�sko z ub�stwem �r�de�" 3, to ma si� tutaj na my�li s�owo �i n t u i c j a". U�ywa go dwukrotnie Sm�ka4, Abraham chwali Woj ciechowskiego, i� �potrafi z rzadk� intuicj� odtwarza� fakty, kt�rych si� inni nie domy�lali" s, a tak�e u�ywa tego s�owa Chodynicki 6. Wedle Zakrzewskiego, metod� Woj ciechowskiego mo�na opisa� jako �opart� na logicznej spekulacji wyp�ywaj�cej z intuicyjnej kombinacji" 7. Idzie tylko o jedno s�owo, ale w owym czasie 2 Pami�tnik, 1931, str. 224. 3 Sm�ka w ankiecie, str. 83. 4 Ib., str. 70, 123. 5 Kwart. Hist., t. 18, 1904, str. 562. 6 Tradycja jako �r�d�o historyczne (Studia staropolskie, Ksi�ga ku czci Briicknera, str. 176). 7 Charakterystyka naukowej dzia�alno�ci T. Wojciechowskiego (cyt. wedle tego�, Zagadnienia historyczne, wyd. II, t. l, str. 280). 11 by�o to nader wa�ne s�owo. Na prze�omie XIX na XX w. odniesiono wra�enie, �e w kulturze europejskiej co� p�k�o. My�lano zrazu, i� to sko�czy� si� jedynie pozytywizm i dlatego nowe kierunki filozoficzne i artystyczne nazwano neoroman-tyzmem8. Kryzys bur�uazyjnej nauki historycznej trwa dalej, a� do dnia dzisiejszego. W jego pocz�tkach dokonano jeszcze jednego z wielu w historii ludzko�ci odkrycia �intuicji". Wprawdzie s�owo to posiada nie jedno znaczenie9, ale ka�de z nich nadaje si� na sztandar negatywnego has�a antyintelektualiznuu Na terenie historii wp�yw tych przemian by� na pewno szczeg�lnie ujemny, skoro historycy poczuli si� w jakim� stopniu zwolnieni od obowi�zku udowodnienia swoich tez, a nawet mo�e subiektywizm w znaczeniu zalegalizowania w nauce historycznej dowolnych, indywidualnych pogl�d�w zosta� uznany za 8 Szczeg�lnie instruktywnie pisze o tym Wajnsztiejn, Istoriografija sriednich wiek�w, 1940, str. 258 nn., 268 nn. Kryzys przenosi si�: z filozofii (historyzm) na teren samej historii, w szczeg. w postaci wzrostu subiektywizmu (str. 272, 277). O pr�bie wyj�cia z kryzysu Maneville'a por. str. 272 n. Jest r�wnie� pr�ba Meineckego, o tym por, Miss E. N. Anderson, Meinecke's Ideengeschichte and the Crisis ol Hi-storical Thinking (Medieval and Historiographical Essays in honor of J. W. Thompson, 1938). Meinecke sam uwa�a� intuicjonizm za etap konieczny g��bszego prze�ycia i zrozumienia duszy ludzkiej. �Etap subiektywizmu zatem w szczeg�lny spos�b wi�d� do tego stopnia obiektywizmu, jaki w og�le jest mo�liwy dla ludzkiego ducha" (Hist. Ztschr., t. 150, 1934, str. 318 n.). O przejawach tego zjawiska w Niemczech por. W. Goetz, In-tuition in der Geschichtswissenschaft (Sitzungsberichte der Bayr. Ak. d. Wiss., Phil.-hist. Abt, R. 1935, z 5). Zbyt optymistycznie pisz� ci, kt�rzy pomimo �wiadomo�ci kryzysu historii zachodniej twierdz�, �e nie porzucono dawnych metod, kryzys �nie odnowi� intuicjonizmu", przeciwnie pog��bi� poszanowanie dla fakt�w (tak Beards-Yagts, Currents of Thought in Historiography, Am. Hist. Rev., t. 42, 1937, str. 482; Ehrenberg, Hist. Ztschr., t. 143, 1931, str. 507). 8 K. W. Wild, Intuition, 1938, str. 211 nn. podaje a� 31 istniej�cych dzisiaj definicyj intuicji. Zauwa�y� nale�y, i� r�wnie� dwaj autorzy radzieccy, Czieriepnin oraz Lichaczow (Czerepnin, l.c., str. 293, 295) u�ywaj� w odniesieniu do Szachmatowa s�owa �intuicja". Ponadto Szachmatow tworzy� te� hipotezy co do istnienia niepo�wiadczonych zbior�w latopis-nych, nast�pnie czasami te hipotezy si� sprawdza�y i znajdowano takie zbiory (ib., str. 298). Przypomina to dwie z najs�ynniejszych konjektur Wojciechowskiego, jedn� co do pierwszego zdania 1.28, a zw�aszcza drug� co do �christus in christum" w 1.27. Obie te konjektury Wojciechow- 12 dopuszczalny. Nie omin�o to wszystko te� Polski, a �wiadczy o tym w pierwszej linii osobna rozprawa Zakrzewskieego, a r�wnie� ca�y szereg przemian w polskiej nauce historycznej, kt�re b�dzie o tyle trudno bada�, �e u nas raczej ten nurt si� jakby kry� wstydliwie. Ot� wygl�da na to, i� stary ju� Wojcie-chowski dzi�ki swym romantycznym �intuicjom" sta� si� mimowolnie sztandarem neoromantyzmu historycznego i r�wnocze�nie kryzysu historii w Polsce. Jakkolwiek zreszt� z tym jest, autorytet i popularno�� "Wojciechowskiego s� chyba niew�tpliwymi faktami. One to te� powoduj� w jakiej� mierze, i� ci�gle nam trudno dostrzec s�abych stron teorii prawdom�wno�ci Galia. Jeszcze Gumplowicz pozwala� sobie w�tpi� w nieskalan� prawdom�wno�� Galia. Jak ka�dego �redniowiecznego pisarza, skiego, jak i conajmniej punkty wyj�cia hipotez Szachmatowa s� to spostrze�enia filologiczno-literackie dotycz�ce zrozumienia tekstu. Takie spostrze�enia mog� przypomina� intuicj�, wszak wszelkie czytanie i zrozumienie dzie�a literackiego polega na ��czeniu w ca�o�� poszczeg�lnych obraz�w czy te� my�li. Stosowanie tego rodzaju �intuicji" nie jest wcale w�a�ciwo�ci� neoromantyzmu, w kt�rym nast�puje pewne przesuni�cie na 'niekorzy�� intelektualnych i rozumowych proces�w, a zatem i na n�eko--rzy�� dowodu. Szachmatow oddzia�ywa� w kierunku udoskonalenia wnikliwo�ci analizy tekst�w, natomiast znana jest rozlewno�� hipotez Wojciechowskiego. I to by�bym sk�onny w jakiej� mierze odnosi� do wp�ywu Gfrorera, zatem do wp�yw�w p�noromantycznych. O wp�ywach Gfrorera na Wojciechowskiego piszemy obszerniej w nast�pnym rozdziale, a tu-iaj mo�e warto przytoczy� niekt�re z miejsc Gfrorera �wiadcz�cych o nadmiernym upodobaniu hipotez. Zarzucano mu te� nadmiern� sk�onno�� do hipotez i Gfrorer si� broni�: �Gdzie brak wystarczaj�cych �wiadectw, historyk musi zale�nie od okoliczno�ci koniecznie kombinowa�..., to jest w�a�nie kwestia gustu" (Pabst Gregorovius, t. I, 1859, str. IX; por. tego�, Urgesch�chte des menschlichen Geschiechts, t. 2, 1855, str. V). �Jest naprawd� z�ym znakiem wysoko�ci i dojrza�o�ci niemieckiego dziejopisarstwa, �e pocz�tkuj�cy i mali mistrzowie (Kleinmeister) si� odwa�aj� pot�pia� uczonych dlatego, �e ci wierz� w poznanie l�du i trwa�ego gruntu tam, gdzie tamci znajduj� tylko chaos, �e ci wedle sposobu przyrodnik�w wnioskuj� o pierwotnym kszta�cie zwierz�cia na podstawie pewnych szcz�tk�w, z�ba, ko�ci czaszki, szcz�ki" (Pabst, t. 7, 1861, str. IX). S�dzi, �e jego tom VII potwierdza jego dawniejsze domys�y �i musi te� umilkn�� ostatecznie zarzut podnoszony tak cz�sto w czasie mojej pisarskiej kariery, jakobym kombinowa� zbyt wiele i czyta� pomi�dzy liniami". * 13 �tak te� przedstawienie Galia jest stale silnie partyjne, co jest samo przez si� zrozumia�e; przecie� nale�y powiedzie� na jego pochwa��, �e nigdy nie staje si� on winnym bezpo�redniego k�amstwa, lecz raczej schodzi z drogi starannie niewygodnemu faktowi, przez co jednak umo�liwia w drodze por�wnania z innymi �r�d�ami �atwe doj�cie na �lad prawdziwego stanu rzeczy" 10. Je�li si� Gali nie dopuszcza bezpo�redniego k�amstwa, to przecie� niedom�wienia s� jakimi� innymi k�amstwami. Tymczasem wedle Wojciechowskiego na Gallu mamy �przyk�ad, w jaki spos�b w �rednich wiekach pisali histori� ludzie sumienni, kiedy, nie mog�c napisa� ca�ej prawdy, przynajmniej starali si� nie zakry� jej": Gali �mia� odwag� pisa� prawd�; gdzie za� nie m�g� napisa�, tam j� przynajmniej naznaczy�. �eby te� zmierzy� stopie� prawdom�wnej odwagi Galia, do�� przypomnie�, �e Kad�ubek... jednak nie odwa�y� si� ani s�owem natraci� o buncie dziada..." ". Dow�d owej �prawdom�wnej odwagi" Galia jest do�� dziwny. Kad�ubek, kt�ry pisa� o wiele bli�szych w czasie buntach ca�kiem swobodnie, mia�by si� obawia� wspomnie� o buncie Hermana. Gali te� przecie� pisze o buntach samego Krzywoustego, a mia�by si� obawia� wzmianki tylko o buncie ojca. Co� w tym dowodzie si� nie sk�ada przecie�. A na tej podstawie w�a�ciwie ju� do�� wyra�nie Wojciechowski idealizuje cnot� prawdom�wno�ci kronikarza. Tak ten autor, jak i jego nast�pcy nie zawsze odr�niaj� dok�adnie od siebie prawd� subiektywn� od obiektywnej, dlatego te� teoria prawdom�wno�ci staje si� czasami po prostu teori� prawdziwo�ci Kroniki. Dzisiaj te� dowodzi si� teorii prawdom�wno�ci tym, i� jej dane o faktach sprawdzaj� si� w �r�d�ach obcych. Nie w�tpimy, i� Gali nie pisa� fantastycznej powie�ci, jak Kad�ubek w swej I-ej ksi�dze o Krakach, Wandach, Leszkach i Popielach. Kad�ubka w tych odleg�ych historiach nikt nie m�g� skontrolowa�, natomiast wsp�cze�ni obu kronikarzy, znaj�cy dobrze nie- 10 Bischof Balduin Gallus von Kruszwica (Sitzungsber. d. phil.-hist. Cl. der k. Ak. d. Wiss., t. 132, Wien 1895, str. 3). 11 Szkice historyczne jedynastego wieku, 1904, str. 255 n.; II wyd., str. 221. 14 dawne wydarzenia, mogli ich skontrolowa�. Je�li w dawniejszej historii chwytamy Kad�ubka na zanadto swobodnej przer�bce wiadomo�ci zaczerpni�tych z Galia, to ju� co do tego ostatniego nie posiadamy podobnego sprawdzianu i nie wiemy, na ile on ewentualnie zmienia� tradycj� dworsk� dynastii, a na ile j� wiernie powtarza�. Przezorno��, kt�r� zaleca Gr�decki w stosunku do Kad�ubka12, powinna by� raczej uznana za og�lny postulat metodyczny krytycyzmu, znajduj�cy zastosowanie na r�wni te� i do Galia. B�dziemy si� starali pokaza� skutki teorii prawdom�wno�ci na rozmaitych miejscach Kroniki i tam te� zapewne stanie si� jasnym, �e przecie� przezorno�� i krytycyzm nie zawadz� te� przy Gallu, przeciwnie, oddadz� nam dobre us�ugi. Dawniej dowodzono prawdom�wno�ci Galia te� jego w�asnymi sugestiami swej bezstronno�ci. Tymczasem s� to formu�ki literackie, rozpowszechnione na r�wni w �redniowiecznej historiografii13 jak i hagiografii14. Mimo u�ywania powszechnego tych i podobnych formu�ek, wiele napisano o bezceremo-nialno�ci, z jak� �redniowieczni historiografowie obchodzili si� ze znan� sobie prawd�. Mo�na istotnie stwierdzi�, �e �we wszystkich epokach historycy lubili si� stroi� w tog� obiektywizmu, zapewniaj�c czytelnika, �e b�d� pisa� prawd� i tylko prawd� sam�". Powtarzaj� oni ch�tnie za Cyceronem: ne quid falsi 12 Mistrz Wincenty, str. 61. Por. te� wprost o Gallu Ty�, Zbygniew, str. 2. 13 M. Schulz, Die Lehre von der historischen Methode bei den Ge-schichtsschreibern des Mittelalters, VI.�XIII. Jahrhundert (Abhandlun-gen �ur mittl. u. �euer. Gesch., hgb. von Below-Fincke-Meinecke, z. 13, 1909, str. 50); Teuffel, Individuelle Personlichke�tsschilderung in den deu-tschen Geschichtswerken des 10. und 11. Jahrhunderts (Beitrage �ur Kul-turgesch. des Mittelalters u. der Renais., hgb. von W. Gotz, z. 12, 1914, str. 64) s� to wp�ywy staro�ytnej retoryki i staro�ytnej historiografii �bez �adnej sk�onno�ci do brania tragicznie tego przyrzeczenia, przynajmniej we w�a�ciwej retoryce: to jest czysty frazes", a w Vitach spotykamy je �nawet tam, gdzie chwyta si� na gor�cym uczynku przeciwie�stwo obiektywizmu i mi�o�ci prawdy"; por. te� literatur� H. Rai�, Zeitgeschichliche Ziige im Yergangenheitsbild mittelalterlicher Schrift-steller (Eberings Hist. Studien, z. 322, 1937, str. 294). 14 Delehaye, Les legendes hagiographi�ues, IH-e ed. revue (Subsi-dia Hagiographica, 18, 1927, str. 63). 15 dicere, ne quid veri, non audeat historia, chocia� do tego nie wystarczy sama dobra wola15. Przeciw teorii prawdom�wno�ci wyst�pi� natychmiast kr�tko Bruckner, a nast�pnie w lat 20 p�niej rozprowadzi� to szerzej. Nie jest wszak�e �atwo te wyst�pienia stre�ci�, a znane mi ich streszczenia grzesz� wyjmowaniem z nich tylko jednej, negatywnej strony. To wszak�e pewna, i� Bruckner zna� ju�" nowsz� literatur� rosyjsk� na temat Nestora i jego krytycyzm powsta� zapewne pod tym wp�ywem. Bruckner przeczy wysokiemu stawianiu �warto�ci historycznej" Galia, bo �autora, co decyduj�ce wydarzenia dla 'd�ugo�ci' na bok usuwa, a b�ah� anegdot� bez potrzeby jak najd�u�ej rozwleka, nie mo�na bra� ca�kiem na serio" l�. Ot� prawdom�wno�� mo�e si� godzi� i z retoryczno�ci� i z brakiem poczucia proporcji oraz wagi danego szczeg�u. Jedno drugiemu nie przeczy, a natomiast dalej b�dziemy si� starali wykaza�, i� Gali niczego nie pisa� bez potrzeby, kt�r� mo�emy wykry�. Potrzeby rozmaite nakazywa�y mu jednych rzeczy nie-domawia�, a by�y to rzeczy niemi�e dla jego tendencji, natomiast inne, je�li nie fabrykowa�, to conajmniej rozdyma�, skoro s�u�y�y jego tendencji. Je�li cierpliwie b�dziemy wykrywa� takie i owakie tendencje kronikarza, to w sumie powinni�my dosta� wierny obraz wszystkiego, o co kronikarzowi sz�o. A sz�o mu nie o prawd�, lecz o co� zgo�a innego: by mu uwierzono, �e pisze prawd�. Gali i przekonywuje i polemizuje nawet, operuj�c prawd� nader zr�cznie, tak aby go nikt ze wsp�czesnych na k�amstwie nie m�g� pochwyci�. Ale o tym dalej wiece] napiszemy. Briicknerowi idzie o to, by zaprzeczy� Kronice charakteru dzie�a historycznego, �przesun�� je (sc. dzie�o) wi�c z historii 15 Wajnsztiejn, str. 24 nn. Tak�e Delehaye, str. 62 n. w staro�ytno�ci i �redniowieczu historia stoi pomi�dzy retoryk� a poezj�,.nie odr�nia si� w�wczas prawdopodobie�stwa od prawdy. �To by�o ustawiczne pomieszanie historii z legend�. Historia w �rednich wiekach to jest to, co si� opowiada, to co si� czyta w ksi��kach". 16 Pr�bki najnowszej krytyki historycznej (Przegl. Hist., t. l, 1905, str. 30). 16 do literatury nadobnej, do retoryki i poetyki" n. Z drugiej wszak�e strony ogranicza swoj� krytyk� tylko do I-ej ksi�gi18, a nawet jeszcze z niej uznaje za wiarygodne rozdzia�y o �mia�ym19. Wyst�pienia Briicknera zrobi�y du�e wra�enie, ale zosta�y zrozumiane jako wyraz sceptycyzmu, a nie krytycyzmu, i wywar�y ma�y wp�yw, cz�ciowo nawet ujemny, je�li bez dok�adnej analizy tekstu rzekoma literacko�� pozwala co� odrzuci�. I my nie zamierzamy opowiada� si� za jego my�lami. Nie s� to bowiem jakie� wyko�czone koncepcje, a przytem ci��y na nich ten sam grzech, kt�ry zarzucamy Gumplowiczowi czy te� Woj-ciechowskiemu. S� to bowiem mniej lub te� wi�cej os�dy globalne. Langlois-Seignobos maj� racj�, pisz�c przeciw~takienuT traktowaniu krytyki. Wreszcie Gr�decki stworzy� w�asn� teori� prawdom�wno�ci Galia. Autor ten odchodzi jakby z pozycji Wojciechow-skiego na pozycje � jak to nazywa � �krytycyzmu" Gumplo-wicza. By�oby to mo�e oznak� odp�ywu teorii Wojciechowskie-go, gdyby koncepcja Gr�deckiego by�a gruntowniej przepracowana; nawet w osobistej praktyce badawczej samego Gr�deckiego stoi on raczej na gruncie teorii prawdom�wno�ci i jej wszystkich konsekwencyj (o tym dalej napiszemy jeszcze dok�adniej). Gr�decki odr�nia �stwierdzone przeze� (sc. przez Galia) obiektywnie fakty od przeciwnych im subiektywnych o�wietle� i ocen kronikarza". Autor �pragnie uniezale�ni� si� od s�d�w kronikarza, od jego sposobu patrzenia i oceniania, a oprze� si� na faktach, kt�re podaje on zgodnie z prawd� i sumiennie, mimo �e nie by�y mu na r�k� i utru- 17 Pierwsza powie�� historyczna (Przegl. Hum., t. 3, 1924, str. 135); Dzieje kultury polskiej, t. l, 1931, str. 277: �Nie dla historii i prawdy, pisa� dla szko�y i s�awy, rzecz popularn� wi�c..." 18 Z dawnych dziej�w (Przegl. Warsz., R. 3, 1923, str. 127), te� przedruk w tego�, Legendy i fakty, 1931. 19 Pierwsza powie��, str. 127. Ten�e, Z dawnych dziej�w, str. 120: �Powtarzamy wi�c przeciw s�dom bie��cym, �e tylko uprzedzenie nasze upatrzy�o w dzie�ku w�gierskim jak�� kronik� polsk�...; mniemana 'kronika polska' jest tylko jej nieuda�g parodi�; tylko biografia Krzy-woustego parodi� nie jest". 17 dnia�y panegiryczne uwielbienie dla wybranego przeze� bohatera" 20. Przy bli�szym wejrzeniu okazuje si�, i� pod ocenami rozumie autor fakty pewnego typu, a to szczeg�lnie f akty .natury prawnej: kwestia uprawnie� do tronu bastard�w, czy stosunek Hermana do matki Zbigniewa by� ma��e�stwem, czy pocz�tkowo Zbigniew by� zwierzchnim ksi�ciem. Tylko co do drugiego pytania Gali wypowiada si� zdecydowanie przecz�co ! w tym mu jeste�my sk�onni uwierzy�, gdy� ludzie, dla kt�rych pisa� swe dzie�o, dobrze znali ten fakt i Gali wcale im tego faktu nie dowodzi, a jedynie przypomina. Natomiast w dwu innych pytaniach albo odpowied� kronikarza jest ^komplikowana albo jej w og�le brakuje. W ka�dym razie to, co Gali pisze o danych faktach, nie nosi wcale charakteru ocen. To, co pozosta�o, brzmi �obiektywnie" i �zgodnie z prawd�", zatem po prostu teoria prawdom�wno�ci. Na innym miejscu ten sam autor przyjmuje �tendencj� Kroniki korzystn� dla Boles�awa Krzywoustego". �Tendencja ta przejawia si� pod wzgl�dem literackim jako panegiryzm". �Merytorycznie tendencja ta przejawia si� do�� jaskrawo jako stronniczo�� na rzecz Boles�awa Krzywoustego w sprawie ze Zbigniewem... Niesprawiedliwo�� kroniicarza wobec Zbigniewa jest ra��ca i niezaprzeczona, nie posuwa si� on jednak tak daleko, jak zausznicy Krzywoustego... Nigdzie jednak nie da si� stwierdzi�, by stronniczo�� ta prowadzi�a do przekr�cania fakt�w lub podawania nieprawdy: polega ona tylko na ich specyficznym o�wietleniu... Dlatego �atwo stosunkowo wydzieli� to indywidualne zabarwienie pisarza od schematu samego opowiadania o wypadkach dziejowych"21. �Poziom etyczny autora,-jako kronikarza, jest wysoki. Niejednokrotnie podnoszono ju� jego odwag� cywiln�, z jak� kre�li wypadki i wydaje s�dy..." Probierzem jest sprawa �w. Stanis�awa^ a jeszcze bardziej sprawa Zbigniewa. �A wi�c panegiryzm kronikarza nie wp�yn�� na etyczn� ocen� post�pku uwielbianego ksi�cia; mo�e to by� miar� jego prawdom�wno�ci 20 Zbigniew ksi��� polski (Studia staropolskie, Ksi�ga ku czci A. Brticknera, 1928, str. 74, te� 86). 11 Anonim tzw. Gali Kronika Polska (Bibl. Nar., Nr 59, 1923, str. 40 n.). i uczciwo�ci s�du w innych kwestiach" 22. Jest zatem w ko�cu i prawdom�wno�� i odwaga, a tylko to wszystko jest wypowiedziane jakim� odmiennym, ni� u Wojciechowskiego, stylem. Je�li kto� chce, mo�e tak wypowiedzian� koncepcj� uzna� za ..krytycyzm" Gumplowicza albo te� i za teori� odwa�nej praw-^dom�wno�ci. Podobnie te� i w praktyce badawczej znajdziemy ."^u Gr�deckiego na r�wni jedno, jak i drugie za�o�enie. Brak zatem tej koncepcji jasno�ci i dowod�w, skoro za nie s�u�y interpretacja tekstu oparta w�a�ciwie o za�o�enie a priori prawdom�wno�ci. Mo�e wolno da� wyraz wra�eniu, i� kwestia zasadniczego stosunku do Kroniki zosta�a postawiona w jakich� regionach abstrakcji. Nie w�tpimy, �e idea� rycerza czy te� p�niej gen-tlemena wymaga prawdom�wno�ci. W zetkni�ciu z takim jegomo�ciem dobre wychowanie czy te� delikatno�� mog� wymaga�, by�my nawet udawali, i� rzeczywi�cie wierzymy w t� prawdom�wno��. Ale inn� jest rzecz� idea�, a inn� rzeczywisto��. Temu samemu gentlemenowi ju� w s�dzie nie b�d� tak ufa� na s�owo, a zreszt� �w idea� nie obowi�zuje pono� w mi�o�ci i w interesach, zatem nawet i on ma swoje granice. W ka�dym za� razie idea� to nie �ywy cz�owiek ani te� rzeczywisto��. Wszystko, czego si� domagamy, to dopuszczenia proce-dury ^rytyczriej. Mamy" przeczyta� raz jeden Galia nie z za�o�eniem, i� jest on zawsze i stale prawdom�wny, ale z wr�cz odwrotnym za�o�eniem. Dopiero taka lektura zdolna b�dzie nasun�� nam szereg kwestii i one-to dopiero b�d� w stanie prowadzi� nas do krytycznego stosunku wobec Kroniki. Wtedy za� niezawodnie abstrakcja i idea� zmieni si� nam w �ywego cz�owieka. Ucz�owieczymy z powrotem Galia. 2. M e-t oda skrytek Takiego �ucz�owieczenia" mo�e szukali ci liczni autorzy, kt�rzy tak wiele trudu w�o�yli w wyja�nienie biografii Anonima. Trud to mo�e w znacznej mierze stracony, gdy� tre�ci� sw� Kronika tkwi�a g��boko w rzeczywisto�ci polskiej, wi�za� j� z rzeczywisto�ci� polsk� kanclerz Micha�, kt�ry by� istotnie zapewne wsp�autorem; natomiast Gali wni�s� w dzie�o mo�e 22 Kronika, str. 45. 18 19 jedynie pewien dar i umiej�tno�� literack�, a mo�e te� i niezr�wnan� zr�czno�� 23. �Gali zbiorowy" niekoniecznie si� z osob� Anonima pokrywa. Wyobra�amy sobie, i� zadanie ucz�owieczenia nie nale�y wcale do tak nadzwyczajnie trudnych, a mianowicie i� zapewne ka�da staranna lektura i analiza filo-logiczno-literacka powinna nas doprowadzi� do celu. Wydaje si�, �e extrema se tangunt i nie doprowadzaj� do tego jedynie z jednej strony niedbali Czytelnicy, a z drugiej entuzja�ci wynosz�cy autora pod niebiosa, a zatem i odbieraj�cy mu jego cechy ludzkie. Je�li autora i jego dzie�o literackie bierzemy w spos�b naturalny, to zwykle te� szukamy wyja�nienia jakiego� niejasnego ust�pu czy fragmentu przez zwi�zek jego z ca�o�ci�. Nawet zwyk�y bezpretensjonalny list odczytujemy po raz drugi, je�li nie od razu zrozumieli�my, o co korespondentowi idzie. Tymczasem na gruncie lekcewa�enia historiografii �redniowiecznej, historycy przejawiali sk�onno�� do wyrywania z ca�o�ci kroniki tylko fragment�w uznanych za posiadaj�ce warto�� �r�d�ow�24. Je�li to mo�na nazwa� metod�, to nale�a�o by 23 Ty�, Anonim-biograf Trzeciego Boles�awa (Przegl. Warsz., t. 11, 1924, str. 66): �tre�� dzie�a odpowiada�a z g�ry przyj�tym pogl�dom owych mecenas�w � nieraz by�a dopiero wynikiem stosowanej przez nich cenzury uprzedniej. Protektorzy Anonima z pewno�ci� nie byli tylko 'przypisani' formalnie". Bujak, Ustr�j Polski w XI w. (Spraw. Ak. Um., 1945, str. 66): �Kronika jest... dzie�em zbiorowym, maj�cym cechy pisma politycznego odzwierciadlaj�cego pogl�dy grupy os�b kierowniczych w Polsce w ko�cu panowania W�adys�awa i w nast�pnym dziesi�cioleciu za jego syn�w". 24 Sporl, Das mittelalterliche Geschichtsdenken als Forschungs-aufgabe (Hist. Jahrb., t. 53, 1935); ten�e, Grundformen hochmittelalter-licher Geschichtsschreiber des 12. Jahrhunderts, 1935, str. 56, 13 n.: Jeszcze w pocz�tkach �Monumenta Germaniae Historica" pojawi� si� projekt wydawania jedynie ekscerpt�w ze �redniowiecznej historiografii, przy opuszczeniu materia�u wzi�tego z drugiej r�ki, teologicznego, itp. Inaczej podchodzono do �wiata poj�� �redniowiecznego artysty, poety i filozofa, a od r. 1833 do antycznego historiografa. Nawet jeszcze Watten-bach i O. Lorentz nie wnikaj� g��biej w �redniowieczn� historiografi�. �redniowieczny historiograf �nie widzia� nigdy i nie pisa� historii dla niej samej, lecz stale gwoli jakiego� wy�szego celu teologicznego, etycznego, metafizycznego albo politycznego". �Jak d�ugo mierzono go 'obiektywizmem' rozumianym historystyczn�e, musia� on oczywi�cie wygl�da� w spos�b niewystarczaj�cy". 20 m�wi� o metodzie disiectorum a raczej dissectorum membro-rum. Rozbicie zwi�zku organicznego, chocia� by tylko w dziele literackim, m�ci si�, bo w rezultacie wyrwany fragment zmie-jiia barw� i wo�. Zadanie nasze wygl�da" nam nader proslf�: zrozumie� dobrze znaczenie ka�dego fragmentu, a nawet s�owa, ale szuka� te� zwi�zku z innymi fragmentami, a tak�e z ca�o�ci� czyli planem kompozycyjnym ca�o�ci. Conajmniej droga wydaje si� nam i jasn� i prost�. Tymczasem, grzeszono przeciw temu postulatowi do�� cz�sto w praktyce. Dopiero jednak�e w ostatnich czasach pojawi�a si�, teoria, kt�ra podobn� praktyk� mo�e spektryfikowa�. Nazwijmy t� teori� teori� lu�no�ci Kroniki a jej tw�rca Plezia pisze: �To, co pobie�nego czytelnika uderzy� musi odrazu, to fakt, i� kronika sk�ada si� z d�ugiego szeregu scen lu�no tylko ze sob� powi�zanych... Autor przewa�nie stawia czytelnikowi przed oczy scen� po scenie," anegdot� po anegdocie, ale z interesu dla niej samej, dla opisanego w niej wydarzenia, nie dla procesu historycznego, kt�rego ono by�o.epizodem". Taka koncepcja odpowiada technice �gestorum" i spotyka si� j� w �prze-wa�nej cz�ci wsp�czesnych" dzie� historiograficznych. Po-r�wnywuje to autor do galerii batalistycznej i, jak w niej, fakty s� autentyczne, lecz szczeg�y �dyktowane s� raczej wzgl�dami artystycznej, ni� .historycznej metody" 25. Zdaje si�, i� autor stawia zbyt wielkie wymagania historiografii �redniowiecznej, podczas gdy nam nie idzie o ocen� koncepcji historii u �redniowiecznego pisarza, a jedynie o proste badanie, czy i jakie ewentualnie zachodz� zwi�zki pomi�dzy jednym fragmentem a drugim, szukaj�c w tym pomocy dla dok�adniejszego zrozumienia ka�dego szczeg�u. Co� podobnego zarzuci� Bugos�awski (1941) pracom Szach-matowa, na co odpowiedziano: �Lecz je�li nie nale�y przecenia� 'logiczno�ci' my�lenia i 'literackiego mistrzostwa' autor�w zbior�w latopisnych, to nie wolno te� robi� i czego� przeciwnego: zanadto obni�a� naszych latopisc�w jako my�licieli i artyst�w s�owa. A. A. Szachmatow nie robi ani jednego ani drugiego. On w og�le nie wychodzi z wcze�niej powzi�tych punkt�w patrze- 25 Kronika Galia na tle historiografii XII wieku (Rozpr. Ak. Um,, t. 71, 1947, str. 76 nn.). 21 ni�" i jego metoda okazuje si� s�uszn�26. Jako wskazanie stanowisko to jest niew�tpliwie s�uszne i nale�y nam najpierw w�o�y� powa�ny wysi�ek w wykrycie wszelakiego rodzaju mo�liwych zwi�zk�w pomi�dzy rozmaitymi fragmentami, zanim podpiszemy si� pod teori� lu�no�ci. Zwarto�� Kroniki zapewne ma te� swoje granice, a tylko w tej chwili nale�y j� raczej podkre�la�, by nadrobi� troch� dawne zaniedbania. Je�li dojdziemy do dok�adnego zdefiniowania zwarto�ci i lu�no�ci Kroniki, obu tu� obok siebie, mo�e to by� dobrze punktem styku dwu serii bada� wychodz�cych zrazu z wr�cz odwrotnych punkt�w wyj�cia. Nie zdaje mi si�, by grozi�y tendencje patrzenia tylko z jednego punktu patrzenia. Natomiast o wiele powa�niejsza jest sprawa z metod� skrytek Wojciechowskiego. Tutaj najpierw, z g�ry powsta�a pewna teoria, a dopiero na niej si� opar�a r�wnie swoista metoda. Autorzy podlegli silniejszym wp�ywom ze strony tego uczonego przyswoili ju� sobie metod� skrytek i stanowi ona ju� silne uprzedzenie naszych badaczy. W teori� skrytek wchodzi z jednej strony te� i teoria wyidealizowanej prawdom�wno�ci, a z drugiej popiera ona, chocia� by cz�ciowo, teori� lu�no�ci. Jest to poniek�d jaki� punkt w�z�owy swoistych metod i teorii na temat naszej Kroniki. Metoda skrytek to ma wsp�lnego z metod� oderwanych cz�on�w, �e ona te� wyrywa z ca�o�ci fragmenty, chocia� s� to raczej bardzo ma�e fragmenty, nawet pojedyncze s�owa. Na oko by�aby to jedynie r�nica ilo�ciowa, ale w rzeczywisto�ci zachodzi te� pomi�dzy nimi i r�nica jako�ciowa. Metoda bowiem oderwanych cz�on�w, raz wyrwawszy z ca�o�ci jaki� fragment, interpretuje go przecie� dos�ownie, podczas gdy metoda skrytek upowa�nia do domy�lania si� za tym s��wkiem jakich� nies�ychanych w�a�nie �skrytek" czy te� �tajemnic" i upowa�nia do interpretacji nawet �contra fontem"; w ka�dym razie stwierdzamy tego typu interpretacje tak u Wojciechowskiego, jak i u jego uczni�w. Wojciechowski opisuje t� metod� tak: �Gallus wiedzia� o wielu rzeczach nier�wnie wi�cej, ni� to, co napisa�; ale nie �mia� pisa� wszystkiego, bo w �rednich wiekach los autora m�g� 26 Czerepnin, 1. c., str. 298. 22 by� strasznym, a dzie�o zniszczonym. Pisano tedy bardzo ogl�dnie; a Gallus, historyk sumienny i nie rad chowa� prawdy pod korzec, radzi� sobie w taki spos�b, �e w wypadkach dra�liwych, chocia� ich ca�kiem nie dotkn��, to jednak wtr�ci� w ich miejsce takie zwroty stylistyczne, i� czytelnik m�g� si� domy�le�, �e tam by�o jeszcze co� wi�cej" 27. Je�li Sm�ka tylko teori� prawdom�wno�ci nazywa �ju�. conajmniej wielk� przesad�, je�li nie prostym lapsus calami" M, to Briickner zaczepia metod� wyrywania z ca�o�ci jednego s�owa: �lecz nie zgodzimy si� tak �atwo na wyrywanie z takie; ca�o�ci jednego i drugiego rysu lub nazwy i na odr�bne ich t�umaczenie. Sint ut sunt, aut non sint" 29. Briickner te� opisa� metod� skrytek: �W bajce Piastowej wyrwa� by� Wojciechowski z ca�o�ci nazw� sam�; powiedzia�, �e 'Piast' ...to nie imi� czy nazwisko, lecz godno��...". �Wyrywa� za� z bajki jeden lub drugi szczeg�, a pomija� inne..., z nomen proprium urabia� nigdzie u S�owian nie s�ychane appellatiyum ...nie uchodzi..." 30. Wojciechowski nie uzasadnia swojej teorii i metody skrytek, jakby odwo�uj�c si� do czego� powszechnie znanego i uznanego. W rzeczywisto�ci jest to prawie dos�owny prze jatek �ci�le indywidualnej i poza tym przez nikogo nie podj�tej dziwnej teorii Gfr�rera31. Jedn� przes�ank� tej teorii jest r�wnie� jego indywidualna teoria o cenzurze kronik w �redniowieczu32. Hipotezy tej nie udowodni� i, jak sam zaznacza, odzywaj� si� w niej echa hase� roznami�tniaj�cych ludzi w jego czasach. Nie trzeba zapomina�, i� Gfr�rer by� r�wnie� politykiem i publicyst�. Wojeie-chowski widocznie nie.przej�� tej teorii Gfr�rera, a tylko przyj- " O Pia�cie i pia�cie (Rozpr. Ak. Um., t. 32, 1895, str. 220). 28 W ankiecie, 1909, str. 75. 29 O Pia�cie (Rozpr. Ak. Um., t. 35, 1898, str. 322). 30 Piast (Przegl. Hist, t. 4, 1907, str. 15 n.). 31 August Fryderyk Gfr�rer, urod�. 1803, zmar� 1861, nale�y oddaw-na do prawie zapomnianych historyk�w. Podnosi si� jego znajomo�� �r�de�, energi� pracy, dar kombinacji i talent pisarski. Natomiast zarzuca si� mu sk�onno�� do niebezpiecznych hipotez, czasami brak przemy�lenia materia�u, stronniczo�� i konstrukcje przyj�te z g�ry. 32 Pabst, t. l, 1859, str. 542 n. (z wyra�nym odwo�aniem si� do analogii z nowoczesn� �wolno�ci� prasy"); t. 4, str. 206 n.; t. 7, str. 497. 23 muje jakie� szczeg�lne w �redniowieczu niebezpiecze�stwo gro��ce autorowi kroniki. ^- Drug� przes�ank� jest w�a�nie teoria prawdom�wno�ci. Gfrorer rozwodzi si� o Lambercie z Hersfeldu, jego przenikliwo�ci i dobrych wiadomo�ciach. �Mog� sobie jego najnowsi oszczercy (Bemakler) m�wi�, co chc�, a on we wszystkim zas�uguje tak d�ugo na wiar�, dop�ki nie udowodni si� przeciwie�stwa" 33. Lambert pisa� �wierny swemu charakterowi, t. zn. prawdziwie i honorowo", poczem zaraz id� te� spekulacje biograficzne34. Wreszcie te� spekulacje, dlaczego Berthold przerwa� sw� kronik�. Pisa� on ju� z mniejszym talentem, ni� Herman lub Lambert. �Jest niew�tpliw� zas�ug� niczego nie odda� i wykrywa� k�amstwa, nawet gdy z powodu zewn�trznego przymusu musia� je powtarza�" 35. Z tych dwu przes�anek wyp�ywa Gfr�rerowi wniosek: skrytki. Prawdom�wny Lambert �musia� milcze�, bo by�o by nie do przebaczenia, gdyby przez nieopatrzne m�wienie mia� podra�ni� tygrysa przeciw sobie samemu i swojemu klasztorowi, ale nie pozwoli� si� zmusi� do k�amstwa". �Das dem �hro-nisten aufgenotigte Yersteckspiel ...zog unabweisbar eine Reihe weiterer Spiegelfechtereien nach sich" 36. Nie s�dz�, by teraz trzeba by�o wiele mozoli� si� nad obalaniem teorii bohaterskiej prawdom�wno�ci, teorii o niedom�wieniach wyp�ywaj�cych z nadmiernej mi�o�ci prawdy, a nie odwrotnie z ch�ci ukrycia prawdy, a wreszcie te� i teorii skrytek. Sam opis tutaj wystarczy za krytyk�. Doda� jedynie nale�y, �e mo�emy sobie wyobrazi�, i� ostatecznie w jakich� specyficznych warunkach (chocia� raczej nie z nadmiaru mi�o�ci prawdy, ile raczej z nadmiaru jakiego� specjalnego interesu) m�g� si� jaki� kronikarz ucieka� do pisania mi�dzy wierszami, ale taki niezwyk�y proceder trzeba by przecie� udowodni�. Trzeba by te�, znowu chyba ze zwi�zku z kontekstem, udowodni�, �e dane 33 I b., t. 7, str. 373. 34 I b., str. 602. 35 I b., str. 724 n. 36 I b., str. 498. Nie chcemy twierdzi�, by czasami historiografa za nieopatrzne politycznie dzie�o nie mia�a spotka� represja (por. Licha-czow t. II, str. 101). 24 s�owo nie jest wcale niewinne, ale w�a�nie t� gro�n� skrytk�. Tak�e zapewne to samo dostarczy danych do interpretacji owej skrytki. Tymczasem u Wojciechowskiego wszystko to przychodzi gdzie� z zewn�trz, a nie z analizy tekstu. Zapewne jego �intuicyjne" ca�o�ci wybiera�y sobie s�owo na skrytk�, o ile si� ono z nimi �sk�ada�o". Trudno zatem nazwa� metod� skrytek metod� w �cis�ym s�owa znaczeniu. Razem za� z t� �metod�" wypadnie nam chyba te� i odrzuci� r�wnie nieuzasadnion� teori� prawdom�wno�ci. 3. Polemiczno�� i prowidencjonalizm Teoria prawdom�wno�ci zak�ada u �redniowiecznego historiografa taki mniej wi�cej stosunek do historii, jak u idealnego uczonego historyka wieku XIX, zmierzaj�cego do absolutnego obiektywizmu, wypranego z wszelkich s�abostek ludzkich. Dlatego zapewne nie zauwa�ono w Kronice Galia �adnych polemik, a jest ich w niej do�� du�o. Rozpoznamy je po nagromadzeniu argument�w, gdy� zasadniczo polemiki te s� dyskretne, t. zn. nie ujawniaj� wyra�nie swego w�a�ciwego charakteru. Tak np. II. 23 niby tylko opowiada o �lubie Krzywoustego ze Zbys�awa, a przez por�wnanie dar�w w�wczas rozdanych z darami Chrobrego chce por�wna� ze sob� obu Boles�aw�w i zachwali� Krzywoustego. Tylko niby przy okazji wspomina o dys-penzie, jak� uzyska� Krzywousty. Trudno sobie chyba wyobrazi�, by kronikarz wyci�ga� jakie� w�asne w�tpliwo�ci co do ka-noniczno�ci tego ma��e�stwa. �e istotnie kto� musia� z tej racji uku� powa�ny zarzut przeciw bohaterowi Kroniki, nie mo�na w�tpi�. Sam zreszt� Gali po wyja�nieniu tej sprawy dodaje: �My za� nie mamy na celu rozpatrywania kwestii grzechu czy sprawiedliwo�ci...", cci znaczy zapewne, i� kronikarz chce, by mu uwierzono, i� tylko mimochodem t� spraw� wyja�nia�. Jednak�e te s�owa jeszcze nas chyba utwierdzaj� w przekonaniu, i� by�y przecie� jakie� zarzuty widz�ce w tym ma��e�stwie grzech ksi�cia. Miejsce to ju� w�a�ciwie zawiera dysymulacj� polemiki, ale jeszcze wyra�niej spotykamy to w I. 24�25. Niby to kronikarz chce jedynie wyja�ni�, dlaczego za jego czas�w Polacy nie u�ywaj� ju� pancerzy, ale w rzeczywisto�ci gromadzi on 25 sporo okoliczno�c