1238
Szczegóły |
Tytuł |
1238 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1238 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1238 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1238 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "Kubu� Puchatek"
autor: A. A. MILNE
* * *
PRZEDMOWA
Opr�cz tej ksi��ki by�a jeszcze inna ksi��ka o Krzysiu i ten, kto j� czyta�, przypomni sobie, �e Krzy� mia� kiedy� swojego �ab�dzia (a mo�e to �ab�d� mia� swojego Krzysia? - nie wiem na pewno, jak tam by�o), a poniewa� �ab�d� by� pokryty bia�ym puchem, Krzy� nazwa� go Puchatkiem. By�o to bardzo dawno temu i kiedy po�egnali�my si� ze sob�, po prostu wzi�li�my sobie to imi�, bo�my nie my�leli, aby si� ono mog�o jeszcze kiedy� w �yciu �ab�dziowi przyda�. Wi�c kiedy Krzy� dosta� misia i mi� powiedzia�, �e chcia�by mie� jakie� niezwyk�e imi�, Krzy� powiedzia� od razu, �e b�dzie si� nazywa� Kubu� Puchatek. I tak si� te� sta�o. Wi�c kiedy ju� wam wyt�umaczy�em, sk�d wzi�o si� imi� Puchatek, wyt�umacz� wam, sk�d wzi�� si� Kubu�. Ka�dy, kto przyjedzie do naszego miasta, musi koniecznie p�j�� do Zoologicznego Ogrodu. S� ludzie, kt�rzy zaczynaj� zwiedzenie ogrodu od pocz�tku zwanego WEJ�CIE i strasznie pr�dko id� od klatki do klatki, i zanim si� kto obejrzy, ju� s� przy bramie, na kt�rej napisane jest WYJ�CIE. Ale s� inni, bardzo mili ludzie, kt�rzy id� prosto do zwierz�cia, kt�re lubi� najbardziej, i tam si� zatrzymuj�. Wi�c kiedy Krzy� przychodzi do Zoologicznego Ogrodu, idzie od razu do klatki, w kt�rej s� nied�wiedzie, m�wi co� po cichutku trzeciemu dozorcy z lewej strony, drzwi otwieraj� si� i przechodzimy przez ciemne korytarzyki, a potem po stromych schodach idziemy do pewnej klatki, kt�ra si� otwiera i wy�azi z niej co� brunatnego i kosmatego, i Krzy� z okrzykiem: "Ach, Misiu!" rzuca mu si� w ramiona. Ot� ten nied�wied� nazywa si� Kubu�. To imi� bardzo do niego pasuje, co �wiadczy o tym, �e jest to �wietne imi� dla misi�w. Ale najzabawniejsze jest to, �e nie mo�emy sobie przypomnie�, czy Kubu� dosta� imi� po Puchatku, czy Puchatek po Kubusiu. Kiedy� wiedzieli�my, ale�my o tym zapomnieli... Tyle w�a�nie napisa�em, gdy Prosiaczek spojrza� na mnie i powiedzia� swoim piskliwym g�osikiem: "A o mnie nic?". "Drogi Prosiaczku - odpowiedzia�em - ca�a ksi��ka jest o tobie". "O mnie? - zapiszcza�. - Widz�, �e jest tak�e o Puchatku". Wi�c musz� wam wyt�umaczy�, o co chodzi. Prosiaczek jest zazdrosny bo my�li, �e ca�a Wielka Przedmowa b�dzie po�wi�cona Puchatkowi. Puchatek, oczywi�cie, jest g��wn� i ulubion� postaci� w tej ksi��eczce, ale w wielu miejscach zjawia si� Prosiaczek, tam gdzie o Puchatku wcale nie mo�e by� mowy. Bo nie mo�ecie na przyk�ad wzi�� z sob� Puchatka do szko�y, tak �eby nikt o tym nie wiedzia�. A Prosiaczek jest tak malutki, �e �wietnie mie�ci si� w kieszeni, gdzie jest bardzo przyjemnie wyczuwa� go wtedy, kiedy si� nie wie na pewno, czy dwa razy siedem jest dwana�cie, czy dwadzie�cia dwa. Prosiaczek lubi czasem wysun�� si� z kieszeni i wtedy ma okazj� zajrze� do ka�amarza. Dzi�ki temu jest bardziej wykszta�cony od Puchatka. Ale, prawd� m�wi�c, Puchatek nie dba o to. "S� tacy, co maj� rozum - powiada - a s� tacy, co go nie maj�, i ju�". A teraz wszystkie inne zwierz�ta pytaj�: "A czy o nas te� co� b�dzie?". Wi�c mo�e zrobi� najlepiej, je�li sko�cz� pisanie Przedmowy i zaczn� pisa� sam� ksi��k�.
AUTOR
* * *
Rozdzia� I
w kt�rym poznajemy si� z Kubusiem Puchatkiem i z pszczo�ami, i tu zaczyna si� opowiadanie
Przedstawiam wam Misia Puchatka, kt�ry w�a�nie w tej chwili schodzi po schodach. Tuk-tuk, tuk-tuk, zsuwa si� Puchatek na grzbiecie, do g�ry nogami, w tyle za Krzysiem, kt�ry go ci�gnie za przedni� �apk�. Odk�d Puchatek siebie pami�ta, jest to jedyny spos�b schodzenia ze schod�w, cho� Mi� czuje czasami, �e m�g�by to robi� zupe�nie inaczej, gdyby uda�o mu si� przesta� tukta� cho�by na jedn� chwil� i dobrze si� nad tym zastanowi�. A potem zn�w mu si� zdaje, �e chyba nie ma na to innego sposobu. Tak czy siak, Mi� zjecha� ju� na d� i got�w jest zapozna� si� z wami. Prosz� bardzo: oto jest Kubu� Puchatek. Kubu� Puchatek lubi od czasu do czasu najrozmaitsze zabawy, a czasem zn�w lubi si��� spokojnie przed kominkiem i pos�ucha� jakiej� ciekawej historyjki. Tego wieczoru... - A jakiej historyjki? - spyta� Krzy�. - Czy m�g�by� opowiedzie� Kubusiowi kt�r�� z nich? - My�l�, �e tak - odrzek�em. - A jak ci si� zdaje, jakie historyjki Kubu� lubi najbardziej? - O sobie samym. Bo to ju� jest taki Mi�.
- Aha, rozumiem.
- Wi�c opowiesz mu?
- Spr�buj�.
- No i spr�bowa�em.
* * *
Pewnego razu, bardzo dawno temu, mniej wi�cej w zesz�y pi�tek, mieszka� sobie Kubu� Puchatek zupe�nie sam w lesie, pod nazwiskiem pana Woreczko. - A co to znaczy pod nazwiskiem? - zapyta� Krzy�.
- To znaczy, �e na drzwiach na tabliczce mia� wypisane z�otymi literami nazwisko, a mieszka� pod nim. - Kubu� Puchatek nie wiedzia� dobrze, jak to jest - powiedzia� Krzy�. - Ale teraz ju� wiem - odezwa� si� mrukliwy g�os.
- Wi�c s�uchaj dalej - powiedzia�em. - ot� pewnego dnia Puchatek wyszed� na spacer, a� zaszed� na polank� w �rodku lasu, a po�rodku tej polanki r�s� wielki d�b i z samego jego wierzcho�ka dochodzi�o g�o�ne bzykanie. Kubu� Puchatek usiad� sobie pod tym d�bem, podpar� g�ow� na �apkach i zacz�� rozmy�la�. Z pocz�tku powiedzia� do siebie samego: - To bzykanie co� oznacza. Takie bzycz�ce bzykanie nie bzyka bez powodu. Je�eli s�ysz� bzykanie, to znaczy, �e kto� bzyka, a jedyny pow�d bzykania, jaki ja znam, to ten, �e si� jest pszczo��. Potem zn�w pomy�la� d�u�sz� chwil� i powiedzia�: - A jedyny pow�d, �eby by� pszczo��, to ten, �eby robi� mi�d. Po czym wsta� i powiedzia�: - A jedyny pow�d robienia miodu to ten, �ebym ja go jad�. - I zacz�� w�azi� na drzewo. W�azi�, w�azi� coraz wy�ej, coraz wy�ej, coraz wy�ej, a gdy wreszcie wlaz� na g�r�, prawie do po�owy drzewa, tak� sobie pioseneczk�-mruczaneczk� Mi� za�piewa�:
Dziwny jest nied�wiedzi r�d,
�e tak bardzo lubi mi�d,
Bzyk-bzyk-bzyk, ram-pam-pam
Co to znaczy? Nie wiem sam.
Potem wlaz� jeszcze wy�ej... i jeszcze wy�ej... i jeszcze troch� wy�ej. Gdy tak w�azi�, u�o�y� sobie inn� piosenk�:
Gdyby Pszczo�ami by�y Nied�wiadki,
Nisko na ziemi mia�yby chatki,
A �e tak nie jest, oto przyczyna,
�e si� musimy na drzewa wspina�.
By� coraz bardziej zm�czony, wi�c za�piewa� �a�osn� Piosenk�. Ju�, ju� dobra� si� prawie do miodu, gdy naraz... Trach!
- Ratunku! - zawo�a� Puchatek zlatuj�c na ga��� o p� �okcia ni�ej. - Gdybym zamiast tego... - powiedzia� i nie sko�czy�, bo zlecia� na nast�pn� ga��� o dwa �okcie ni�ej. - Domy�lacie si� chyba, co mia�em zamiar zrobi� - wyja�ni� Puchatek fikaj�c kozio�ka i zlatuj�c na �eb, na szyj� na inn� ga��� o trzy �okcie ni�ej. - Oczywi�cie, �e to by�o z mojej strony raczej... - przyzna� spadaj�c na nast�pne sze�� ga��zi. - A wszystko to, moim zdaniem, przez to - powiedzia� opuszczaj�c ostatni� ga��� i fikaj�c przy tym trzy kozio�ki - wszystko to przez to, �e zanadto lubi� miodek. Ratunku! - zawo�a� padaj�c z wdzi�kiem w krzaki ja�owca. Wylaz� z zaro�li, wyj�� z nosa kol�ce ig�y i zn�w zacz�� rozmy�la� i pierwsz� osob�, o jakiej pomy�la�, by� Krzy�. - O mnie? - zapyta� Krzy� dr��cym ze wzruszenia g�osem.
- Tak, o tobie.
Krzy� nic nie m�wi�, tylko oczy jego stawa�y si� coraz wi�ksze i wi�ksze, a policzki coraz czerwie�sze. Ot� Kubu� Puchatek poszed� do swego przyjaciela Krzysia, kt�ry mieszka� za zielonymi drzewami na drugim kra�cu Lasu. - Dzie� dobry, Krzysiu! - powiedzia� Puchatek.
- Dzie� dobry, Kubusiu Puchatku! - powiedzia�e�.
- Chcia�bym wiedzie�, czy masz pod r�k� co� w rodzaju balonika. - Balonika?
- Tak. Id�c do ciebie tak sobie m�wi�em: "Ciekaw jestem, czy te� Krzy� ma pod r�k� co� w rodzaju balonika?". W�a�nie tak sobie m�wi�em my�l�c o balonikach. - A na co ci balonik? - spyta�e�.
Kubu� Puchatek rozejrza� si� doko�a, czy nikt nie s�ucha, po�o�y� �apk� na pyszczku i powiedzia� ledwo dos�yszalnym szeptem: - Mi�d!
- Ale co ma balonik do miodu?
- Ma - odpar� Puchatek.
Ot� w�a�nie tak si� zdarzy�o, �e poprzedniego dnia by�e� na zabawie u twojego przyjaciela, Prosiaczka, i na tej zabawie dostali�cie wszyscy baloniki, i ty� dosta� du�y, zielony balonik, a jeden z krewnych-i-znajomych Kr�lika dosta� du�y, niebieski balonik i zapomnia� zabra� go z sob� do domu, poniewa� by� doprawdy za m�ody, �eby chodzi� na zabawy; a ty przynios�e� ze sob� do domu i zielony, i niebieski balonik. - A kt�ry wolisz? - zapyta�e� Puchatka.
- Widzisz, to jest tak - odpowiedzia� Puchatek. - Kiedy si� idzie po mi�d z balonikiem, to trzeba si� stara�, �eby pszczo�y nie wiedzia�y, po co si� idzie. Wi�c je�li ma si� z sob� zielony balonik, pszczo�y mog� pomy�le�, �e jest si� cz�ci� drzewa, i wcale nie zauwa�y� tego, kto idzie, a je�eli ma si� niebieski balonik, mog� pomy�le�, �e jest si� tylko kawa�kiem nieba, i te� nie spostrzec tego, kto idzie. A teraz chodzi o to, jaki balonik wybra�? - A powiedz, czy pszczo�y nie mog� ci� zauwa�y� pod balonikiem? - spyta�e�. - Mog� albo nie mog� - odpar� Kubu� Puchatek. - Z pszczo�ami nigdy nic nie wiadomo. - Pomy�la� przez chwil� i powiedzia�: - Postaram si� wygl�da� jak ma�a ciemna chmurka. To je powinno zmyli�. - Wobec tego lepiej, �eby� mia� niebieski balonik - powiedzia�e�, i tak si� te� sta�o. Wi�c poszli�cie obydwaj z niebieskim balonikiem, a ty wzi��e� z sob� fuzj�, tak tylko na wszelki wypadek, jak to zwykle robisz, a Kubu� Puchatek poszed� w jedno bardzo b�otniste miejsce, kt�re zna�, zacz�� si� w nim okropnie tarza� i tarza�, a� zrobi� si� ca�kiem czarny; i potem, kiedy balonik zosta� porz�dnie nad�ty i sta� si� bardzo, bardzo du�y, Puchatek wzi�� w obydwie �apki sznurek, uwiesi� si� na nim i z wdzi�kiem ulecia� w powietrze. I bardzo szybko znalaz� si� na wysoko�ci drzewa, ca�kiem bliziutko nieba. - Hura! - krzykn��e�.
- Prawda, �e to cudowne? - zawo�a� Kubu� Puchatek do ciebie z g�ry. - Jak ja wygl�dam z do�u?! A ty mu odpowiedzia�e�:
- Wygl�dasz jak nied�wied� uczepiony balonika.
- A nie - zapyta� Puchatek zatroskany - a nie jak ma�a czarna chmurka na niebieskim niebie? - Nie bardzo.
- Ale mo�e tam, w g�rze, to wygl�da troszk� inaczej. Ju� ci raz m�wi�em, �e z pszczo�ami nigdy nic nie wiadomo. Nie by�o wiatru, kt�ry by poni�s� go w stron� drzewa, tak �e Mi� wisia� nieruchomo w powietrzu. M�g� widzie� mi�d, m�g� w�cha� mi�d, ale nie m�g� dotkn�� miodu. Po kr�tkiej chwili zawo�a� w d� do ciebie:
- Krzysiu!
- Co?
- Zdaje mi si�, �e pszczo�y co� zw�cha�y.
- A co takiego?
- Nie wiem, ale mam wra�enie, �e one si� czego� domy�laj�. - Mo�e my�l�, �e chcesz si� dobra� do ich miodu?
- Mo�e. Z pszczo�ami nigdy nic nie wiadomo.
Znowu na chwil� zapad�o milczenie, po czym Kubu� Puchatek zawo�a� na ciebie z g�ry: - Krzysiu!
- Co?
- Czy masz w domu parasol?
- Mam, a bo co?
- Chcia�bym, �eby� go przyni�s� i przechadza� si� z nim tam i z powrotem, i m�wi�: "Aj-aj-aj, zanosi si� na deszcz"... My�l�, �e to b�dzie �wietny spos�b na pszczo�y. A ty pomy�la�e� w duchu: "G�upi, poczciwy Misiu" - ale nie powiedzia�e� tego g�o�no, bo lubisz go za bardzo, tylko poszed�e� do domu po parasol. - Ach, jeste� nareszcie! - zawo�a� z g�ry Kubu� Puchatek, kiedy tylko wr�ci�e� pod drzewo. - By�em ju� o ciebie niespokojny. Jestem zupe�nie pewien, �e pszczo�y stanowczo co� podejrzewaj�. - Czy mam otworzy� parasol? - zapyta�e�.
- Tak, tylko poczekaj chwilk�. Musimy by� rozs�dni. Najwa�niejsza pszczo�a, jak� mamy zmyli�, to Kr�lowa. Czy potrafisz odr�ni� z do�u Kr�low� Pszcz� od innych? - Nie.
- Szkoda. Ale trudno. Musimy sobie radzi� inaczej. Teraz, kiedy ty b�dziesz przechadza� si� tam i z powrotem pod parasolem i m�wi�: "Aj-aj-aj, zanosi si� na deszcz", ja zn�w za�piewam Piosenk� Chmurek, tak� jak� tylko Chmurka mo�e za�piewa�. A ty sobie spaceruj! No i wtedy, kiedy� ty przechadza� si� tam i z powrotem i my�la�, czy b�dzie deszcz, czy nie b�dzie, Kubu� Puchatek za�piewa� tak� piosenk�:
Jak to mi�o Chmurk� by�
Niebem p�yn�� jak po wodzie.
Ma�a Chmurka na dzie� dobry
Tak� piosnk� �piewa co dzie�:
-Jak to mi�o Chmurk� by�,
Niebem p�yn�� jak po wodzie
I od rana na dzie� dobry
Tak� piosnk� �piewa� co dzie�:
-Jak to mi�o Chmurk� by�...
Pszczo�y bzyka�y podejrzliwie, jak to one maj� w zwyczaju. Kilka z nich naprawd� wyfrun�o z gniazda i zacz�o unosi� si� doko�a Chmurki, gdy Chmurka w�a�nie �piewa�a drug� zwrotk� swojej piosenki. I nawet jedna z pszcz� usiad�a na chwil� na nosie Chmurki, ale zaraz odfrun�a. - Krzysiu, aj, Krzysiu! - wrzasn�a Chmurka.
- Co?
- My�l� i my�l�, i teraz ju� wiem na pewno, �e to jest bardzo z�y gatunek pszcz�. - Tak ci si� zdaje?
- Zupe�nie z�y gatunek. I my�l�, �e one chyba robi� kiepski mi�d. I zdaje si�, �e ja chyba zejd� na d�. A co ty o tym my�lisz? - Ale jak?! - zawo�a�e�.
Kubu� Puchatek nie pomy�la� o tym. Gdyby wypu�ci� sznurek z �apki, zlecia�by na ziemi� i to mu si� nie bardzo u�miecha�o. My�la� wi�c do�� d�ugo, wreszcie powiedzia�: - Krzysiu, musisz strzeli� w balonik. Czy masz z sob� fuzj�? - Ma si� rozumie� - powiedzia�e�. - Ale je�li to zrobi�, balonik b�dzie na nic - powiedzia�e�. - Tak, ale gdyby� tego nie zrobi� - rzek� Puchatek - ja b�d� na nic. Wobec tego wycelowa�e� bardzo ostro�nie w balonik i wystrzeli�e�. - Ojej! - wrzasn�� Puchatek.
- Czy nie trafi�em? - zapyta�e�, Krzysiu.
- Trafi� trafi�e� - odpowiedzia� Puchatek - ale nie w balonik. - Bardzo mi przykro - powiedzia�e� i jeszcze raz strzeli�e�, ale tym razem ju� w balonik, z kt�rego powolutku wysz�o powietrze, i Kubu� Puchatek opu�ci� si� na ziemi�. Ale mia� tak zesztywnia�e �apki od �ciskania sznurka, �e przez ca�y tydzie� trzyma� je wyci�gni�te w g�r�. Ile razy mucha siad�a mu na nosie, nie m�g� odp�dzi� jej �apk�, tylko zdmuchiwa� j�, ot tak: "puch, puch, puch!" i zdaje mi si�, cho� nie jestem tego pewien, �e i dlatego jeszcze nazwano Misia Puchatkiem.
Czy to ju� koniec historyjki? - zapyta� Krzy�.
- Tak, to koniec tej historyjki. Ale s� jeszcze inne.
- O Puchatku i o mnie?
- I o Kr�liku, i o Prosiaczku, i o was wszystkich. Czy ju� ich nie pami�tasz? - Pami�tam, tylko kiedy chc� je sobie przypomnie�, to zapominam. - O tym, jak Puchatek i Prosiaczek polowali na S�onia...
- No i nie z�apali go, prawda?
- Nie.
- Puchatek nie m�g�, bo jest g�upiutki. A czy ja go z�apa�em? - O tym jest w�a�nie w tej historyjce.
Krzy� kiwn�� g��wk�.
- Przypominam sobie - powiedzia� Krzy� - tylko Puchatek ju� dobrze nie pami�ta. I Puchatek chcia�by, �eby mu j� znowu opowiedzie�, bo on lubi prawdziwe historie, a nie wymy�lone. - I ja tak my�l� - powiedzia�em.
Krzy� westchn�� g��boko, wzi�� Misia za �apk� i, ci�gn�c go za sob�, poszed� w stron� drzwi. Przy drzwiach odwr�ci� si� i powiedzia�: - Czy mo�esz przyj�� do mnie, jak b�d� w k�pieli?
- Mog� - odpowiedzia�em.
- Ale ja go nie skaleczy�em, kiedy strzeli�em z fuzji, prawda? - Nic a nic.
Krzy� kiwn�� g��wk� i wyszed�, a po chwili us�ysza�em: tuk-tuk-tuk-tuk. To Kubu� Puchatek wchodzi� za Krzysiem na g�r� po schodach.
* * *
Rozdzia� II
w kt�rym Puchatek idzie z wizyt� i wpada w potrzask
Pewnego pi�knego dnia Mi�, zwany przez swych przyjaci� Kubusiem Puchatkiem albo kr�cej Puchatkiem, przechadza� si� po Lesie, pomrukuj�c dumnie pod nosem. Tego dnia w�a�nie u�o�y� sobie ma�� piosenk�, gdy wczesnym rankiem robi� przed lustrem swoje codzienne �wiczenia gimnastyczne na schudni�cie. - Tra-la-la, tra-la-la - pod�piewywa�, gdy wypr�y� si� w g�r�, jak tylko m�g�, i potem - tra-la, tra-la-la, ojej, ledwo �yj� - gdy nie zginaj�c kolan pr�bowa� dosi�gn�� palcami pod�ogi. Po �niadaniu powtarza� t� piosenk� raz po raz, dop�ki nie nauczy� si� jej na pami��. Teraz wymrukiwa� j� sobie bez zaj�knienia. Brzmia�a ona mniej wi�cej tak:
Tra-la-la, tra-la-la,
Tra-la-la, tra-la-la,
Rum-tum-tum, tra-la-bum.
Rum-tum-tum, tra-la-bum.
Szed� wi�c sobie Puchatek i weso�o pod�piewywa�, rozmy�laj�c o tym, co kto robi i jak to jest, kiedy si� jest kim innym, a� zaszed� na piaszczysty wzg�rek, gdzie by�a wielka nora. - Aha - rzek� Puchatek. - Rum-tum-tum, tra-la-bum. Je�li wiem cokolwiek o czymkolwiek, to ta nora oznacza Du�e Towarzystwo - powiedzia� - a Du�e Towarzystwo oznacza Kr�lika, a Kr�lik oznacza �asowanie i s�uchanie Mruczanki, i tak dalej. Rum-tum-tum, tra-la-bum. Puchatek wsadzi� �ebek do nory i zacz�� wo�a�:
- Hej, jest tam kto?!
Z g��bi nory da� si� s�ysze� rumor, a potem zapad�a cisza. - To, co powiedzia�em przed chwil�, by�o: "Hej, jest tam kto?!" - zawo�a� Puchatek dono�nym g�osem. - Nie! - zabrzmia�a odpowied� z wewn�trz. Po czym ten sam g�os doda�: - Nie wrzeszcz tak. S�ysza�em ci� zupe�nie dobrze za pierwszym razem. - Do licha - rzek� Puchatek - czy tam naprawd� nie ma nikogo? - Nikogo.
Kubu� Puchatek wysun�� �ebek z nory, zastanowi� si� przez chwilk� i pomy�la�: "Tam musi kto� by�, je�li powiedzia�, �e nie ma nikogo". Po czym zn�w wsadzi� �ebek do nory i powiedzia�: - Hej, Kr�liku, czy to czasem nie ty?
- Nie - powiedzia� Kr�lik, tym razem ju� innym g�osem.
- A czy to nie jest czasem g�os Kr�lika?
- My�l�, �e nie - odpar� Kr�lik - w ka�dym razie nie powinno tak by�. - Aha - powiedzia� Puchatek.
Zn�w wysun�� �ebek z nory, pomy�la� troch� i zn�w go wsun�� z powrotem i powiedzia�: - No dobrze, a mo�e b�dziesz tak uprzejmy i powiesz mi, gdzie jest Kr�lik. - Poszed� odwiedzi� swego przyjaciela Kubusia Puchatka, kt�ry jest jego wielkim przyjacielem. - Ale to w�a�nie Ja - odpowiedzia� Mi� ogromnie zdziwiony. - Co za Ja?
- Kubu� Puchatek
- Czy jeste� tego pewien? - zapyta� Kr�lik jeszcze bardziej zdziwiony. - Najzupe�niej pewien - odpowiedzia� Puchatek.
- W takim razie prosz�, wejd�.
Puchatek zacz�� si� przepycha� z ca�ych si� przez otw�r nory, a� wreszcie wlaz� do �rodka. - Mia�e� zupe�n� racj� - powiedzia� Kr�lik przypatruj�c mu si� pilnie. - To jeste� ty. Ciesz� si�, �e ci� widz�. - A ty� my�la�, �e kto tam by�?
- Widzisz, nie by�em zupe�nie pewien. Wiesz, jak to jest w Lesie. Nie mo�na nikogo wpuszcza� do domu. Trzeba by� bardzo ostro�nym. Ale co my�lisz o tym, �eby przek�si� co nieco? Puchatek lubi� przek�si� swoje ma�e Conieco o jedenastej rano i cieszy� si� bardzo widz�c, jak Kr�lik wydobywa z szafki garnuszki i talerze, i gdy Kr�lik zapyta�: - Co wolisz, mi�d czy marmolad� do chleba? - Puchatek by� tak wzruszony, �e powiedzia�: - Jedno i drugie. - I zaraz potem, �eby nie wyda� si� �ar�okiem, doda�: - Ale po co jeszcze chleb, Kr�liku? Nie r�b sobie za wiele k�opotu. - I przez d�u�szy czas potem nic nie m�wi�. W ko�cu Puchatek zamrucza� co� do siebie, wsta�, u�cisn�� serdecznie �apk� Kr�lika i powiedzia�, �e musi i��. - Czy nie m�g�by� zosta� jeszcze troch�? - zapyta� Kr�lik uprzejmie. - Owszem - odpar� Puchatek - m�g�bym zosta� jeszcze troch�, gdyby�... gdyby�... - i spojrza� wymownie w stron� spi�arni. - Prawd� m�wi�c - odezwa� si� Kr�lik - to i ja mia�em w�a�nie wyj��. - No, widzisz. Wi�c ju� id�. Do widzenia!
- Ano, trudno. Do widzenia! Je�li na pewno ju� masz dosy�... - A czy ty mia�by� jeszcze co�?...
Kr�lik zdj�� pokrywki z garnuszk�w, zajrza� do �rodka i powiedzia�: - Nie, nic nie mam.
- Ja tylko tak... - rzek� Puchatek kiwaj�c �ebkiem - ale ju� musz� i��. Do widzenia! To m�wi�c zacz�� gramoli� si� z nory przez ten sam otw�r, kt�rym wszed�. Wyci�gn�� przed siebie przednie �apki, popycha� si� tylnymi i po chwili jego nosek wyjrza� na �wiat bo�y, a potem uszy... a potem przednie �apki... potem ramiona... i nagle... - Ojej! - zawo�a� Puchatek. - Ratunku! Ja chyba wr�c� z powrotem! Do licha! Przecie� ja musz� si� st�d wydosta�! - krzykn�� Puchatek. - Ale nie mog� robi� jednego i drugiego! - wo�a�. - Ratunku i do licha! A tymczasem Kr�lik postanowi� p�j�� na ma�y spacer, a poniewa� frontowe drzwi jego mieszkania okaza�y si� zastawione, wyszed� przez kuchenne, okr��y� dooko�a ca�e mieszkanie i przyszed� do drzwi frontowych, w kt�rych zasta� Puchatka. - Co to? - zapyta�. - Czy ci� wzd�o?
- Nie, sk�d? - odpar� Puchatek niedbale. - Ot, po prostu wypoczywam, rozmy�lam i mrucz� do siebie samego. - Daj mi �apk�.
Mi� Puchatek wyci�gn�� �apk� i Kr�lik zacz�� j� ci�gn�� i ci�gn�� z ca�ych si�. - Aj - krzykn�� Puchatek - boli!
- Nic innego, tylko ci� wzd�o!
- A ja ci m�wi�, �e to s� skutki tego - rzek� Puchatek gniewnie - �e si� nie ma drzwi frontowych dostatecznie szerokich. - A ja ci m�wi� - zrz�dzi� Kr�lik - �e to s� skutki nadmiernego jedzenia. My�la�em o tym. Tylko nie chcia�em nic m�wi�. O tym, �e jeden z nas je o wiele za du�o. I to nie ja. Ale trudno. Id� po Krzysia. Krzy� mieszka� na drugim kra�cu Lasu i gdy nadszed� z Kr�likiem i zobaczy� przedni� po�ow� Puchatka wystaj�c� z nory, powiedzia�: - Ach, ty poczciwy, g�upi Misiu - ale powiedzia� to tak czule, �e w serca wszystkich nagle wst�pi�a nadzieja. - Ju� mi si� zdawa�o - powiedzia� Puchatek prychaj�c noskiem - �e Kr�lik ju� nigdy nie b�dzie m�g� u�ywa� swoich drzwi frontowych. A by�oby to dla mnie nie do zniesienia. - I dla mnie te� - powiedzia� Kr�lik.
- �e nie b�dzie m�g� u�ywa� swoich drzwi frontowych? - powt�rzy� Krzy�. - Nic podobnego. Ma si� rozumie�, �e b�dzie m�g�. - No, to dobrze - rzek� Kr�lik.
- W najgorszym razie, je�li nie b�dziemy ci� mogli wyci�gn��, Kubusiu, to wepchniemy ci� z powrotem. Kr�lik nastroszy� w�siki w g��bokim namy�le i orzek�, �e z chwil� gdy Puchatka wepchnie si� na tamt� stron�, Puchatek zostanie ju� po tamtej stronie i �e nikt oczywi�cie nie b�dzie si� tak z tego cieszy� jak on, Kr�lik, i �e niekt�rzy mieszkaj� w dziupli drzewa, a inni znowu w norkach pod ziemi�, i �e... - Czy chcesz przez to powiedzie�, �e ja si� nigdy st�d nie wydostan�? - Chc� przez to powiedzie� - rzek� Kr�lik - �e je�li si� ju� przepcha�e� tak daleko, by�aby wielka szkoda zmarnowa� ten ca�y tw�j wysi�ek. Krzy� by� tego samego zdania.
- Pozostaje nam tylko jedno - odezwa� si�. - Poczeka�, a� troch� schudniesz. - A ile czasu trzeba na to, �eby troch� schudn��? - zapyta� Puchatek zaniepokojony. - My�l�, �e chyba z tydzie�.
- Ale ja nie mog� stercze� tu przez ca�y tydzie�.
- Mo�esz, mo�esz, m�j poczciwy Misiu, to si� �atwo da zrobi�. Trudno jest tylko ci� st�d wyci�gn��. - Poczytamy ci troch� - rzek� Kr�lik �agodnie - i mam nadziej�, �e �nieg nie b�dzie pada�. I powiem ci szczerze m�j kochany, �e zabierasz sporo miejsca w moim mieszkaniu. Czy nie b�dziesz mia� nic przeciwko temu, je�li u�yj� twoich tylnych �apek zamiast wieszaka na r�czniki? Po co maj� tak stercze� bez �adnego po�ytku? A tak b�dzie bardzo wygodnie powiesi� na nich r�czniki... - Ca�y tydzie� - powt�rzy� Puchatek pos�pnie. - A co b�dzie z jedzeniem? - Obawiam si�, �e nic - rzek� Krzy�. - Chodzi o to, �eby� m�g� jak najpr�dzej schudn��. Za to b�dziemy ci czyta�. Mi� chcia� westchn�� g��boko, ale gdy si� przekona�, �e nie mo�e, bo by� za bardzo wzd�ty, �ezka sp�yn�a mu z oka i powiedzia�: - W takim razie mo�e by� mi przeczyta� co� z ksi��ki kucharskiej, co� takiego, co by pokrzepi�o biednego Misia uwi�zionego w wielkim potrzasku? I tak Krzy� przez calutki tydzie� siedzia� u p�nocnego ko�ca Puchatka. A Kr�lik wiesza� r�czniki na po�udniowym jego ko�cu, a Mi� by� po�rodku i czu�, �e z ka�d� chwil� staje si� coraz bardziej smuk�y i wiotki. A pod koniec tygodnia Krzy� powiedzia�: - Ju�! Po czym z�apa� Puchatka za przednie �apki, Kr�lik z�apa� Krzysia, a wszyscy krewni-i-znajomi Kr�lika - Kr�lika i zacz�li ci�gn��, ci�gn��, ci�gn�� z ca�ych si�. I przez d�ugi czas Puchatek wo�a� tylko: - Oj!...
I: - Aj!
I potem nagle zawo�a�: - Pif! - zupe�nie jakby korek wystrzeli� z butelki. Krzy� i Kr�lik, i wszyscy krewni-i-znajomi Kr�lika fikn�li kozio�ka w ty� i wywalili si� jedni na drugich... a na samym wierzchu znalaz� si� Kubu� Puchatek, nareszcie wolny. Mi� uk�oni� si� grzecznie swoim przyjacio�om, dzi�kuj�c im za pomoc, i pomrukuj�c dumnie pod nosem, poszed� na przechadzk� po Lesie. A Krzy� popatrzy� za nim czule i powiedzia� sam do siebie: - Poczciwy, g�upi Mi�.
* * *
Rozdzia� III
w kt�rym Puchatek z Prosiaczkiem tropi� zwierzyn� i o ma�o co nie �api� �asicy
Prosiaczek mieszka� we wspania�ym domu w samym �rodku wielkiego buka, a wielki buk r�s� w samym �rodku Lasu, a Prosiaczek mieszka� w samym �rodku domu. Tu� obok jego domu wisia� kawa�ek z�amanej deski z napisem: "WST�P BRON". Gdy Krzy� zapyta� Prosiaczka, co to znaczy, dowiedzia� si�, �e s� to imiona jego dziadka, od dawna ju� zreszt� u�ywane w jego rodzinie. Krzy� powiedzia�, �e nie mo�na si� nazywa� WST�P BRON, a Prosiaczek powiedzia�, �e owszem, mo�na, bo tak si� w�a�nie nazywa� jego dziadzio i by� to skr�t od WST�P BRONEK, co znowu by�o skr�tem od WST�PA BRONIS�AWA. I �e jego dziadzio mia� dwa imiona na wypadek, gdyby jedno zgubi�: WST�P po jednym wujaszku, a BRONIS�AW po jednym WST�PIE. - Phi, i ja te� mam dwa imiona - powiedzia� z lekcewa�eniem Krzy� - Stefan Krzysztof. - No, wi�c widzisz - odpar� Prosiaczek.
W pewien pogodny dzie� zimowy, gdy Prosiaczek wymiata� �nieg sprzed swego mieszkania, ujrza� niedaleko swego domu Kubusia Puchatka. Puchatek spacerowa� w k�ko, rozmy�laj�c o czym� zupe�nie innym, i gdy Prosiaczek zawo�a� go, mi� przystan��. - Jak si� masz? A co tu robisz?
- Tropi� - odpowiedzia� Puchatek.
- A co tropisz?
- Co�, co�, co� - odpar� tajemniczo Puchatek.
- A co, co, co? - spyta� Prosiaczek podchodz�c bli�ej.
- W�a�nie �e nie wiem.
- A jak ci si� zdaje?
- B�d� musia� troch� poczeka�, a� to co� wytropi� i wtedy si� dowiem - odpar� Kubu� Puchatek. - Chod� Prosiaczku, i popatrz. Co tu widzisz? - �lady - rzek� Prosiaczek. - �lady �ap. - Po czym kiwn�� z przej�ciem. - Ach-jej, Puchatku, czy my�lisz, �e to jest... y... y... y... �asiczka? - Mo�liwe - odpar� Puchatek. - Mo�e tak, a mo�e nie. Ze �ladami nigdy nic nie wiadomo. Po tych kilku s�owach Puchatek zn�w zacz�� chodzi� w k�ko, wci�� tropi�c, a Prosiaczek patrzy� w �lad za nim przez minut� czy dwie i pobieg� za nim. Nagle Kubu� Puchatek przystan�� i schyli� si� nad �ladami, przypatruj�c im si� pilnie. - Co si� sta�o? - zapyta� Prosiaczek.
- Co� bardzo zabawnego - odpar� Puchatek. - Teraz wida� tu najwyra�niej podw�jne �lady. To znaczy, �e chodzi�y t�dy dwa zwierzaki. Do tego jednego - wszystko jedno, co to by� za jeden - przy��czy� si� drugi - wszystko jedno, co za jeden, i teraz oni obydwaj w�druj� razem. Czy mia�by� ochot�, Prosiaczku, p�j�� ze mn� na wypadek, gdyby to mia�y si� okaza� jakie� Nieprzyjacielskie Zwierz�ta? Prosiaczek z du�ym wdzi�kiem podrapa� si� w ucho i powiedzia�, �e nie ma nic do roboty a� do pi�tku i z rozkosz� p�jdzie z Puchatkiem na wypadek, gdyby to mia�a by� naprawd� �asica. - Chcia�e� powiedzie� dwie �asice - rzek� Kubu� Puchatek, a Prosiaczek o�wiadczy�, �e tak czy owak, on a� do pi�tku nie ma nic do roboty i ch�tnie p�jdzie. Niedaleko by� ma�y zagajnik modrzewiowy i wygl�da�o tak, jakby dwie �asiczki, je�li to by�y �asiczki, przesz�y dooko�a tego zagajnika. Wi�c i Puchatek, i Prosiaczek podreptali za nimi dooko�a tego zagajnika, Prosiaczek przez ten czas opowiedzia� Puchatkowi o tym, jak to jego dziadunio, Wst�p Bronis�aw, tropi� zwierzyn� i jak ten dziadunio w ostatnich latach swego �ycia cierpia� na zadyszk�, i jeszcze o rozmaitych ciekawych rzeczach, a Puchatek zastanawia� si� nad tym, jak te� mo�e wygl�da� taki dziadunio i czy to nie s� czasem dwaj dziadunie, za kt�rymi oni id�. A je�li tak, to czy mo�na by�oby jednego zabra� ze sob� i trzyma� w domu i co Krzy� powiedzia�by na to. A przed nimi na �niegu wci�� by�o wida� �lady... Nagle Kubu� Puchatek przystan��, wskaza� przed siebie palcem i zawo�a�: - Widzisz? - Co? - spyta� Prosiaczek i a� podskoczy� ze strachu. I zaraz potem, chc�c pokaza�, �e to wcale nie by�o ze strachu, podskoczy� jeszcze raz czy dwa razy, udaj�c, �e to s� takie �wiczenia gimnastyczne. - �lady! - szepn�� Puchatek. - Trzecie zwierz� przy��czy�o si� do tamtych dw�ch! - Puchatku - krzykn�� Prosiaczek - czy my�lisz, �e to jest jeszcze jedna �asica?! - Nie - odpar� Puchatek - bo to zwierz� zostawia zupe�nie inne �lady. To s� raczej dwie �asice i jeden lis albo dwa lisy i jedna �asica. Ale chod�my za nimi. I poszli dalej. Ale czuli si� troch� niepewni na wypadek, gdyby tych troje zwierz�t mia�o wobec nich Wrogie Zamiary. I Prosiaczek pragn�� z ca�ej duszy, �eby jego dziadunio, Wst�p Bronis�aw, by� tutaj zamiast gdzie indziej, a Puchatek my�la�, jak by to by�o mi�o spotka� nagle, ale to zupe�nie przypadkowo, Krzysia, i to tylko dlatego, �e on tak bardzo lubi tego Krzysia. I potem Puchatek nagle si� zatrzyma� i dla och�oni�cia obliza� koniuszek swego nosa, bo czu� si� zgrzany i zaniepokojony bardziej ni� kiedykolwiek w �yciu. Przed nimi by�y teraz �lady a� czworga zwierz�t! - Czy widzisz, Prosiaczku? Sp�jrz na ich �lady! Nie ma co gada�. Sz�y t�dy dwie �asice i jeden lis. I jeszcze jeden lis przy��czy� si� do nich. Tak przynajmniej wygl�da�o. Na �niegu by�y wyra�ne �lady; w jednym miejscu krzy�owa�y si� z sob�, w innym zachodzi�y na siebie, miesza�y si�, ale w ka�dym razie ca�kiem na pewno by�y tam �lady czterech par �ap. - Zdaje mi si� - rzek� Prosiaczek, kt�ry te� poliza� koniuszek swego nosa i doszed� do wniosku, �e to dodaje bardzo niewiele odwagi - zdaje si�, �e co� sobie przypomnia�em. Co� sobie w�a�nie przypomnia�em, co zapomnia�em zrobi� wczoraj i czego nie b�d� m�g� w �aden spos�b zrobi� jutro. Wi�c zdaje si�, �e b�d� musia� wr�ci� i w�a�nie to za�atwi�. - Wi�c za�atwisz to sobie dzi� po po�udniu - powiedzia� Puchatek. - Ale, widzisz, to nie jest taka sprawa, kt�r� mo�na za�atwi� po po�udniu - odpar� skwapliwie Prosiaczek. - To jest taka specjalna, przedpo�udniowa sprawa, kt�r� mo�na za�atwi� tylko przed po�udniem i je�li to mo�liwe mi�dzy godzin�... hm... kt�ra jest teraz godzina? - Dochodzi dwunasta - odpowiedzia� Puchatek patrz�c na s�o�ce. - No w�a�nie, wi�c tak, jak m�wi�em, mi�dzy dwunast� a pi�� minut po dwunastej. Wi�c �a�uj� mocno, m�j poczciwy Puchatku, ale b�d� musia� ci� po�egna�. A co to jest? Puchatek spojrza� w niebo. I gdy us�ysza� gwizd, spojrza� troch� ni�ej, mi�dzy ga��zie roz�o�ystego d�bu, i zobaczy� swego przyjaciela. - To Krzy� - powiedzia�.
- Ach, wi�c wobec tego wszystko w porz�dku - powiedzia� Prosiaczek. - Z nim nic ci nie grozi. Do widzenia! - i pobieg� do domu, jak tylko m�g� najpr�dzej, bardzo rad, �e jest ju� poza wszelkim niebezpiecze�stwem. Krzy� powoli zlaz� z drzewa.
- Oj, ty g�upi Misiu - powiedzia� - co ci do g�owy strzeli�o? Najpierw obszed�e� ca�y zagajnik sam dwa razy, a potem Prosiaczek pobieg� za tob� i obeszli�cie go jeszcze raz naoko�o. A w ko�cu zacz�li�cie obchodzi� go jeszcze czwarty raz... - Poczekaj chwilk� - powiedzia� Puchatek podnosz�c �apk� do g�ry. Po czym usiad� i zacz�� duma� w najbardziej zadumany spos�b, jaki tylko mo�ecie sobie wyobrazi�. Potem wetkn�� �apk� w jeden ze �lad�w, pokr�ci� nosem raz i drugi i wsta�. - Tak - powiedzia� Kubu� Puchatek. - Teraz ju� rozumiem - powiedzia� - by�em gap�, strasznie g�upim gap�. Jestem po prostu Mi� o Bardzo Ma�ym Rozumku. - Jeste� najlepszym Misiem pod s�o�cem - pocieszy� go Krzy�. - Czy naprawd� tak my�lisz?! - zawo�a� Puchatek uszcz�liwiony. I nagle rozpogodzi� si� ca�y. - Tak czy siak - doda� - zbli�a si� pora obiadu. I pow�drowa� do domu.
* * *
Rozdzia� IV
w kt�rym K�apouchy gubi ogon, a Puchatek go znajduje
Poczciwy, bury osio� K�apouchy sta� sobie samotnie w zaro�lach ostu na skraju Lasu, z �bem zwieszonym ku ziemi, i rozmy�la� o sprawach tego �wiata. Od czasu do czasu sm�tnie zapytywa� samego siebie: "Dlaczego?" - to znowu: "Na co i po co?", a czasem zn�w my�la�: "O tyle, o ile", a niekiedy sam nie wiedzia�, o czym w�a�ciwie rozmy�la�. I gdy Kubu� Puchatek, ko�ysz�c si� z boku na bok, przechodzi� tamt�dy, K�apouchy ucieszy� si� bardzo, �e mo�e przesta� my�le� na chwil�, by m�c powiedzie� sm�tnie i ponuro: - Jak si� masz?
- A ty jak si� masz? - spyta� Puchatek.
- Nie bardzo si� mam - odpowiedzia� K�apouchy. - Ju� nie pami�tam czas�w, �ebym jako� si� mia�. - Ach, m�j K�apouniu - rzek� Puchatek - bardzo mnie to martwi. Pozw�l, �e ci si� przypatrz�. I K�apouchy, z g�ow� pos�pnie zwieszon� ku ziemi, stan�� przed Puchatkiem, kt�ry obszed� go dooko�a. - Powiedz mi, K�apouszku, co si� sta�o z twoim ogonem? - zapyta�. - A co si� mia�o z nim sta�?
- Nie ma go na miejscu.
- Czy jeste� tego pewien?
- Zwykle tak bywa, �e ogon jest albo go nie ma. Co do tego nie mo�na si� pomyli�. A twojego nie ma. - Nie ma? A co tam jest?
- Nic.
- Trzeba si� przekona� - powiedzia� K�apouchy i powoli obr�ci� si� w t� stron�, gdzie jeszcze przed chwil� by� jego ogon. I gdy przekona� si�, �e nie mo�e go z�apa�, obr�ci� si� w przeciwn� stron� i tak d�ugo wykr�ca� �eb, a� trafi� na to samo miejsce. Wtedy przechyli� si� naprz�d i zajrza� przez rozstawione przednie nogi, i powiedzia� z d�ugim i smutnym westchnieniem: - Przekona�em si�, �e masz racj�. - Pewnie, �e mam racj� - odpowiedzia� Puchatek.
- To jest zupe�nie jasne - powiedzia� K�apouchy - nie mam co do tego �adnych z�udze�. - Musia�e� go gdzie� zostawi� - rzek� Kubu� Puchatek.
- Kto� musia� mi go zabra� - powiedzia� K�apouchy. - I jak tu mie� dla nich serce? - doda� po d�u�szej chwili milczenia. Puchatek czu�, �e powinien powiedzie� K�apouchemu co� pocieszaj�cego, ale nie wiedzia� co. Wi�c zamiast tego postanowi� uczyni� co� pocieszaj�cego. - K�apousiu - rzek� uroczy�cie. - Przyrzekam ci, �e ja, Kubu� Puchatek, odnajd� tw�j ogon. A na to K�apouchy:
- Dzi�kuj� ci, Puchatku. Prawdziwy z ciebie przyjaciel - powiedzia�. - Nie to, co Inni - powiedzia�. I tak Puchatek pow�drowa� szuka� o�lego ogona.
By� prze�liczny dzie� wiosenny, gdy Mi� ruszy� w drog� przez Las. Ma�e, wiotkie ob�oczki igra�y beztrosko na b��kitnym niebie, podp�ywaj�c, to zn�w uciekaj�c przed s�o�cem, jakby si� z nim chcia�y przekomarza�. Ale s�o�ce niewiele sobie, wida�, robi�o z tych figielk�w, bo nie zwa�aj�c na nie przy�wieca�o i grza�o z ca�ym zapa�em, a jod�owy zagajnik, kt�ry przez ca�y okr�g�y rok nie zdejmowa� z siebie swych zielonych igie�, teraz, przy �wie�ej, m�odziutkiej zieleni buk�w, wygl�da� jak kto� bardzo zaniedbany. I w�a�nie przez ten zagajnik i m�ode zaro�la szed� sobie mi�. W�drowa� przez polany poros�e ja�owcem i wrzosem, poprzez kamieniste �o�yska potok�w, przez piachy i zn�w przez wrzosowiska, a� w ko�cu, zm�czony i g�odny, dobrn�� do Stumilowego Lasu. A w Stumilowym Lesie mieszka�a Sowa Przem�drza�a. - I je�li ktokolwiek wie cokolwiek o czymkolwiek - powiedzia� sobie Mi� - to tylko Sowa Przem�drza�a - albo nie jestem Kubusiem Puchatkiem. A przecie� nim jestem - doda�. Sowa zajmowa�a pod Kasztanami staro�wieck�, urocz� rezydencj�, najwspanialsz� ze wszystkich, tak przynajmniej zdawa�o si� Puchatkowi, bo by�a tam i ko�atka, i sznur od dzwonka z chwa�cikiem. Pod ko�atk� widnia� napis, kt�ry g�osi�:
PRO SZE ZWONID� JE�LIKTO HCE PO RADY
A pod chwa�cikiem dzwonka by�o napisane:
PROSZ� P�KAD� JE�LIKTO NIEHCEPO RADY
Te napisy wykona� w�asnor�cznie Krzy�, bo tylko on jeden w ca�ym Lesie umia� pisa�. Sowa, cho� by�a m�dra i do�wiadczona i potrafi�a czyta�, pisa� i sylabizowa� swe w�asne imi�, by�a w wielkim k�opocie, gdy chodzi�o o trudniejsze s�owa, takie na przyk�ad jak obwarzanek lub jakikolwiek b�d�. Puchatek przeczyta� obydwa napisy bardzo starannie, najprz�d z lewa na prawo, a potem na wszelki wypadek z prawa na lewo. Potem, dla zupe�nej pewno�ci, zastuka� ko�atk� i poci�gn�� za sznurek od dzwonka, i zawo�a� dono�nym g�osem: - Sowo, przychodz� po porad�! To ja, Kubu� Puchatek! - Po czym drzwi si� otworzy�y i ukaza�a si� w nich Sowa Przem�drza�a we w�asnej osobie. - Co s�ycha�, Puchatku? - powiedzia�a. - Jakie masz nowinki? - Ach, okropne i smutne - odpowiedzia� Puchatek. - M�j przyjaciel K�apouchy zgubi� sw�j ogon. Strasznie mu go brak. Wi�c czy nie mog�aby� mi �askawie powiedzie� gdzie go szuka�? - Widzisz - odpar�a Sowa - najcz�ciej praktykowane post�powanie w takich wypadkach jest nast�puj�ce... - Ojej! - przerwa� jej Puchatek. - Co znaczy najg�ciej polukrowane post�kiwanie? Jestem Misiem o Bardzo Ma�ym Rozumku i d�ugie s�owa sprawiaj� mi wielk� trudno��. - To oznacza rzecz, kt�r� ma si� zrobi�.
- No, je�li to tylko to znaczy, to niech ju� b�dzie - szepn�� Mi� skruszony. - Wi�c rzecz do zrobienia jest nast�puj�ca: po pierwsze, wyznaczenie wynagrodzenia. Trzeba og�osi�... - Chwileczk� - przerwa� jej Puchatek podnosz�c �apk� do g�ry. - Co mamy zrobi� dla tego czego�, co� powiedzia�a? Bo w�a�nie kichn�a� w tej chwili, kiedy chcia�a� to s�owo wym�wi�. - Mylisz si�. Nie kichn�am.
- Kichn�a�, sowo!
- Przepraszam ci�, Puchatku, nie kichn�am. Niepodobna kichn�� nie wiedz�c o tym. - Tak, ale nie mo�na us�ysze� kichni�cia bez tego, �eby kto� nie kichn��. - Wi�c powiedzia�am tak: Po pierwsze, wyznaczenie wynagrodzenia. Trzeba og�osi�... - Co? Powt�rz jeszcze raz... - poprosi� Puchatek nie�mia�o. - Wynagrodzenia! - hukn�a Sowa. - Og�osimy, �e damy bardzo du�� ilo�� czego� tam temu, kto znajdzie ogon K�apouchego! - Aha, rozumiem - powiedzia� Puchatek kiwaj�c g�ow� - ale m�wi�c o bardzo du�ej ilo�ci czego� tam - m�wi� dalej marz�co - ja zwykle o tej porze dostaj� jakie� ma�e Conieco - i spojrza� t�sknie w stron� szafki stoj�cej w k�cie bawialni Sowy - po prostu �yk s�odkiej �mietanki czy czego� tam innego i odrobink� miodu... Sowa Przem�drza�a udawa�a, �e nie s�yszy.
- Ot� wi�c - powiedzia�a - napiszemy na karteczce og�oszenie i zawiesimy je w Lesie. - Odrobin� miodu - mrucza� Puchatek do siebie - albo cokolwiek innego. Przy tym westchn�� g��boko i stara� si� z uwag� s�ucha� tego, co m�wi�a Sowa. A Sowa m�wi�a coraz dalej, u�ywaj�c coraz d�u�szych s��w, a� wr�ci�a do tego, od czego zacz�a, i wyja�ni�a, �e osob�, kt�ra napisze og�oszenie, mo�e by� tylko Krzy�. - To w�a�nie on sporz�dzi� napisy na moich frontowych drzwiach. Chyba je widzia�e�, Puchatku? Puchatek ju� od pewnego czasu m�wi� tylko "tak" i "nie" na przemian, nie s�uchaj�c wcale tego, co m�wi�a Sowa, a �e ostatnio powiedzia� "tak, tak", wi�c teraz przysz�a kolej na "nie", cho� nie wiedzia� wcale, o co Sowie chodzi�o. - Naprawd� nie widzia�e� ich? - spyta�a Sowa lekko zdziwiona. - Chod�, musisz je koniecznie zobaczy�. Poszli do drzwi wej�ciowych i Puchatek spojrza� na ko�atk� i napis pod ni�, a potem na sznur od dzwonka z chwa�cikiem i napis pod nim. I im d�u�ej patrzy� na chwa�cik, tym bardziej sobie przypomina�, �e widzia� ju� kiedy� co� podobnego. - �adny dzwonek, prawda? A jaki prze�liczny chwa�cik, czy nie? - spyta�a Sowa. Puchatek skin�� g�ow�.
- Co� mi on przypomina - powiedzia� - tylko nie mog� sobie przypomnie� co. Sk�d go masz? - Sz�am akurat przez Las. Naraz patrz�, a to sobie wisi na krzaku. Zdawa�o mi si�, �e tam kto� mieszka, wi�c my�l� sobie, zajrz�. I poci�gn�am, �eby zadzwoni�. I nic. Wi�c zacz�am dzwoni� bardzo gwa�townie, a� mi to zosta�o w r�ku... A �e zdawa�o mi si�, �e to nikomu niepotrzebne, zabra�am do domu i... - Sowo - rzek� Puchatek uroczy�cie. - Pope�ni�a� pomy�k�. Jest to komu� bardzo, a bardzo potrzebne. - Komu?
- K�apouchemu. Mojemu drogiemu przyjacielowi K�apouchemu. On to bardzo lubi�. - Lubi�?
- By� do tego bardzo przywi�zany - odpar� rzewnie Puchatek.
* * *
To m�wi�c, odczepi� chwa�cik i zani�s� go K�apouchemu i gdy Krzy� przybi� go m�otkiem na w�a�ciwe miejsce, K�apouchy zacz�� hasa� i koz�y fika� po Lesie, i macha� ogonem tak weso�o, �e Kubu� Puchatek z trudem przezwyci�y� swoj� rado�� i po�pieszy� do domu po swoje ma�e Conieco dla pokrzepienia si�. I wycieraj�c sobie pyszczek, w p� godziny p�niej, za�piewa� dumnie:
Kto znalaz� ogon?
Ja - rzek� Puchatek.
O trzy na drug�.
(W rzeczywisto�ci by�o to o kwadrans po jedenastej)
Dzisiaj, we czwartek.
* * *
Rozdzia� V
w kt�rym Prosiaczek spotyka S�onia
Pewnego dnia, gdy Krzy� z Puchatkiem i Prosiaczkiem gaw�dzili sobie pospo�u, Krzy�, ko�cz�c kawa�ek chleba z mas�em, kt�ry w�a�nie zajada�, powiedzia� z ca�ym spokojem: - Widzia�em dzi� S�onia, Prosiaczku. - A co on robi�?
- Wygrzewa� si� na s�o�cu - odpowiedzia� Krzy�. - Ale zdaje si�, �e on mnie nie widzia�. - I ja te� widzia�em S�onia - rzek� Prosiaczek - tylko nie wiem, czy to by� S�o�. - I ja te� widzia�em - powiedzia� Puchatek medytuj�c, jak te� mo�e wygl�da� S�o�. - Niecz�sto spotyka si� s�onie - rzek� Krzy� tonem doros�ego cz�owieka. - W ka�dym razie nie teraz - wtr�ci� Prosiaczek.
- Nie o tej porze roku - doda� Puchatek.
Po czym ca�a tr�jka zacz�a m�wi� o czym innym. I tak rozmawiali, a� Prosiaczek z Puchatkiem poszli sobie do domu. Z pocz�tku, gdy maszerowali �cie�k� biegn�c� brzegiem Stumilowego Lasu, niewiele m�wili do siebie. Ale gdy doszli do strumyka i pomogli sobie wzajemnie przej�� po spadzistych kamieniach, i znowu dreptali przez wrzosowisko, zacz�li przyjacielsk� pogaw�dk� o tym i o owym. - Je�li wiesz, o co mi chodzi, Puchatku... - zacz�� Prosiaczek. A Puchatek na to:
- O to samo, co i mnie, Prosiaczku.
- Ale z drugiej strony, Puchatku, musimy pami�ta� o tym... - powiedzia� Prosiaczek. - S�uszna racja, Prosiaczku, nie pomy�la�em o tym... - I gdy doszli do Sze�ciu Sosen, Puchatek rozejrza� si� doko�a, czy nikt nie s�ucha, i rzek� uroczystym tonem: - Prosiaczku, co� sobie postanowi�em.
- Co postanowi�e�, Puchatku?
- Postanowi�em z�apa� S�onia.
To m�wi�c, kiwn�� stanowczo par� razy �ebkiem i czeka� a� Prosiaczek zawo�a: "Co takiego? Puchatku, ale� ty nie dasz rady!" lub co� w tym rodzaju dla dodania mu odwagi, ale Prosiaczek nie odzywa� si�. A to dlatego, �e �a�owa�, �e to nie on pierwszy wpad� na ten pomys�. - Zrobi� to - powiedzia� Puchatek po d�u�szej chwili - i musi to by� Bardzo Pomys�owa Pu�apka, wi�c i ty b�dziesz mi musia� w tym dopom�c, Prosiaczku. - Puchatku - zawo�a� Prosiaczek z zapa�em - zobaczysz, jak ci dopomog�! - I zaraz doda�: - A jak si� do tego we�miemy? - A Puchatek odpowiedzia�: - O to w�a�nie chodzi: jak? - po czym siedli obydwaj i zacz�li rozmy�la�. Pierwsz� my�l� Puchatka by�o wykopa� Strasznie G��boki D� i wtedy S�o�, id�c tamt�dy, wpadnie do tego Do�u i wtedy... - Dlaczego? - zapyta� Prosiaczek.
- Co dlaczego? - powiedzia� Puchatek.
- Dlaczego mia�by tam wpa��?
Puchatek podrapa� si� w nos �apk� i wyt�umaczy� Prosiaczkowi, �e S�o� mo�e sobie spacerowa� nuc�c piosenk� i, patrz�c w niebo, zastanawia� si�, czy nie b�dzie deszczu, i w ten spos�b nie zobaczy Strasznie G��bokiego Do�u a� do chwili, kiedy ju� wpadnie do po�owy i b�dzie ju� za p�no. Prosiaczek powiedzia�, �e to jest bardzo dobry podst�p, tylko przypu��my, �e deszcz ju� pada� przedtem. Puchatek zn�w poskroba� si� w nos i powiedzia� zafrasowany, �e on o tym nie pomy�la�. Ale po chwili rozpogodzi� si� i powiedzia�, �e gdyby deszcz ju� pada� wcze�niej, S�o� m�g�by patrze� w niebo i zastanawia� si�, czy si� nie wypogadza, i w ten spos�b nie zauwa�y Strasznie G��bokiego Do�u, dopiero gdy wpadnie do po�owy... I wtedy b�dzie ju� za p�no. Prosiaczek powiedzia�, �e kiedy ten punkt zosta� ju� wyja�niony, ma on wra�enie, �e b�dzie to naprawd� Bardzo Pomys�owa Pu�apka. Puchatek by� bardzo dumny, gdy to us�ysza�, i czu� si� tak, jakby S�o� ju� by� z�apany, ale by�a jeszcze pewna rzecz, o kt�rej nale�a�o pomy�le�, a mianowicie: gdzie si� wykopie Strasznie G��boki D�? Prosiaczek powiedzia�, �e najlepsze miejsce by�oby tam, gdzie b�dzie sta� S�o� akurat przed samym wpadni�ciem, tylko o krok dalej. - A co si� stanie, kiedy on nas zobaczy, jak b�dziemy kopa�? - zapyta� Puchatek. - Przecie� on b�dzie patrzy� w niebo.
- Ale mo�e si� domy�li� - rzek� Puchatek - je�li spojrzy w d�. - Pomy�la� przez d�u�sz� chwil� i powiedzia� zasmucony: - To nie takie �atwe, jak mi si� zdawa�o. Przypuszczam, �e to dlatego tak trudno z�apa� S�onia. - Tak, to chyba dlatego - powiedzia� Prosiaczek. - Po czym westchn�li obydwaj i wstali. Gdy wydobyli z siebie k�uj�ce ig�y ja�owca, zn�w usiedli, a Puchatek przez ca�y czas m�wi� do siebie: - Ach, gdybym m�g� co� m�drego wymy�li�. - Bo zdawa�o mu si�, �e Bardzo M�dry Rozum na pewno by co� wynalaz�, �eby z�apa� S�onia. - Dajmy na to - powiedzia� do Prosiaczka - �e ty chcia�by� mnie z�apa�. Co by� zrobi�? - Tak bym zrobi�: zmajstrowa�bym pu�apk� i do tej pu�apki wsadzi�bym garnek miodu, a ty zw�cha�by� go i wlaz�by� do �rodka, i... - Wlaz�bym do �rodka - przerwa� mu Puchatek podniecony - ale bardzo ostro�nie i najpierw wyliza�bym brzegi dooko�a udaj�c, �e tam nic wi�cej nie ma, uwa�asz? Potem bym sobie poszed� i pomy�la� o tym troszk�, i znowu bym wr�ci�, i zacz��bym wylizywa� ze �rodka, a potem... - To ju� mniejsza o to. S�owem, ju� by� tam by�, a ja bym ci� z�apa�. Teraz najwa�niejsza rzecz, o kt�rej trzeba pomy�le�, to to, co lubi� S�onie. Zdaje si�, �e �o��dzie, prawda? Nazbieramy ich du�o, du�o... Puchatku, m�wi� do ciebie, zbud� si�! Puchatek, kt�ry zapad� w rozkoszny sen, zbudzi� si� nagle i powiedzia�, �e mi�d jest o wiele lepsz� przyn�t� ni� �o��dzie. Prosiaczek by� innego zdania. I ju� w�a�nie mieli posprzecza� si� o to, gdy Prosiaczek uprzytomni� sobie, �e je�li dadz� do pu�apki �o��dzie, to on, Prosiaczek, b�dzie musia� si� o nie wystara�, a je�li mi�d, wtedy Puchatek b�dzie musia� da� miodu ze swoich zapas�w. Wobec tego powiedzia�: - No, dobrze, wi�c niech b�dzie mi�d. - A Puchatek, kt�ry akurat to samo pomy�la�, co Prosiaczek, powiedzia�: - �wietnie, wi�c niech b�d� �o��dzie. - Wi�c mi�d - rzek� do siebie Prosiaczek z g��bokim namys�em i z min�, jakby to ju� by�o zupe�nie postanowione. - Ja b�d� kopa� d�, a ty p�jdziesz po mi�d. - Doskonale - zgodzi� si� Puchatek i poszed�.
Gdy tylko przydrepta� do domu, poszed� do spi�arni, wlaz� na krzes�o i zdj�� z g�rnej p�ki du�y garnek miodu. Na garnku by�o napisane MJUT, lecz Puchatek jedynie dla upewnienia si� zdj�� z wierzchu papierek, kt�rym garnek by� owi�zany, i zajrza� do �rodka. Rzeczywi�cie, wygl�da�o to jak mi�d. - Nigdy nic nie wiadomo - powiedzia� Puchatek. - Pami�tam, �e m�j wujcio m�wi� kiedy�, �e widzia� ser zupe�nie tego samego koloru. Wi�c wsadzi� j�zyk do �rodka i lizn�� porz�dnie.
- Tak - powiedzia� - to mi�d. To rzecz zupe�nie pewna. I to mi�d, powiedzia�bym, a� do samego dna. Chyba, oczywi�cie - doda� - �eby kto wsadzi� ser do �rodka po prostu przez figle. Wi�c mo�e zrobi�bym lepiej, gdybym zajrza� troch� g��biej... tak tylko, na wszelki wypadek... na wypadek, gdyby S�onie nie lubi�y sera... tak jak na przyk�ad ja... Aaa! - westchn�� Puchatek z rozkosz�. - Mia�em racj�. Jest to mi�d a� do samego dna. Gdy Puchatek nie mia� ju� �adnych w�tpliwo�ci, wzi�� garnek z sob� i poszed� do Prosiaczka, a Prosiaczek spojrza� w g�r� z samego spodu Strasznie G��bokiego Do�u i zapyta�: - Masz? - a Puchatek odpowiedzia�: - Tak, ale garnek jest niezupe�nie pe�en. - I zrzuci� go w d� Prosiaczkowi, a Prosiaczek rzek�: - Masz racj�. Czy to wszystko, co ci zosta�o? - A Puchatek odpowiedzia�: - Wszystko - poniewa� tak by�o naprawd�. Wi�c Prosiaczek postawi� garnek na dnie do�u, wylaz� na g�r� i obydwaj razem z Puchatkiem poszli do domu. - No, dobranoc, Puchatku! - rzek� Prosiaczek, gdy doszli do mieszkania Misia. - Wi�c spotykamy si� jutro o sz�stej rano przy Sze�ciu Sosnach i sprawdzimy, ile S�oni jest w naszej pu�apce. - Punkt sz�sta, Prosiaczku. Czy masz w domu sznurek?
- Nie. A po co ci sznurek?
- �eby je zwi�za� i przyprowadzi� z sob� do domu.
- O, to zbyteczne. S�dz�, �e S�onie id�, kiedy na nie gwizda�. - S� takie, co id�, a s� takie, co nie id�. Ze s�oniami nigdy nic nie wiadomo. No, dobranoc! - Dobranoc!
I gdy Prosiaczek maszerowa� do domu. Kubu� Puchatek uk�ada� si� do snu. W par� godzin p�niej, gdy noc zbiera�a si� do odej�cia, Puchatek obudzi� si� nagle z uczuciem dziwnego przygn�bienia. To uczucie dziwnego przygn�bienia miewa� ju� nieraz i wiedzia�, co ono oznacza. By� g�odny. Wi�c poszed� do spi�arni, wgramoli� si� na krzese�ko, si�gn�� na g�rn� p�k�, ale nic nie znalaz�. "To zabawne - pomy�la�. - Wiem, �e mia�em tu garnek miodu. Pe�en garnek, pe�en miodu a� po brzegi, a na nim by�o napisane MJUT, �ebym wiedzia�, �e to mi�d. To naprawd� bardzo dziwne". Po czym zacz�� spacerowa� tam i z powrotem, rozmy�laj�c, gdzie te� podzia� si� garnek z miodem, i mrucz�c do siebie ma�� Mruczank�:
To po prostu niebywa�e,
Pe�en garnek miodu mia�em,
A na garnku tak jak drut
Napisane by�o MJUT.
Garnek �liczny by�, nowiutki,
Kolorowe mia� obw�dki,
Wi�c ogromnie
To mnie
Smuci,
�e m�j garnek si� zarzuci�.
Przemrucza� to sobie pod nosem par� razy, nuc�c przy tym, gdy nagle przypomnia� sobie, �e wsadzi� garnek do Strasznie G��bokiego Do�u, �eby z�apa� S�onia. - Masz ci los! - rzek� Puchatek. - Wszystko to przez nadmiar uprzejmo�ci dla pan�w S�oni. - I wr�ci� do ��ka. Ale nie m�g� zasn��. I im bardziej si� o to stara�, tym bardziej nie m�g�. Pr�bowa� liczy� owce, co czasem bardzo pomaga na u�ni�cie, a gdy to nie pomog�o, spr�bowa� liczy� S�onie. Ale to by�o jeszcze gorsze. Bo ka�dy S�o�, kt�rego porachowa�, rzuca� si� od razu na garnek miodu i zjada� go. Przez kilka chwil le�a� biedaczek spokojnie, ale gdy pi��set osiemdziesi�ty si�dmy S�o� oblizywa� si�, m�wi�c do siebie: "Dobry miodek, ju� dawno takiego nie jad�em" - Puchatek nie m�g� ju� wytrzyma�, zerwa� si� z ��ka, wybieg� z domu i pop�dzi� prosto do Sze�ciu Sosen. S�o�ce le�a�o jeszcze w ��eczku, lecz nad Stumilowym Lasem, na niebie, by�o �wiat�o, kt�re wskazywa�o na to, �e ono wkr�tce rozkopie po�ciel i zacznie wstawa�. Sosny w p�wietle wygl�da�y smutno i samotnie. Strasznie G��boki D� zdawa� si� g��bszy, ni� by� naprawd�, a garnek z miodem na jego dnie wygl�da� dziwnie tajemniczo. Lecz gdy Puchatek podszed� bli�ej, jego w�asny nos powiedzia� mu, �e jest tam naprawd� mi�d, a jego w�asny j�zyk wysun�� si� na wierzch i zacz�� mu liza� pyszczek, gotowy do �asowania. - Masz ci los! - rzek� Puchatek, gdy wsadzi� nos do garnka. - Jaki� S�o� tu si� raczy�. - Potem pomy�la� przez chwilk� i powiedzia�: - Ach, nie, to przecie� ja sam. Zapomnia�em. I by�o tak naprawd�. Puchatek wyjad� prawie ca�y mi�d. Tylko na spodzie garnka zosta�o go troch�, wi�c wsadzi� �ebek do �rodka i zacz�� wylizywa� reszt�... Tymczasem obudzi� si� i Prosiaczek. Gdy tylko otworzy� oczy, powiedzia� sam do siebie: "Och!" Potem rzek� odwa�nie: "Tak!", a potem jeszcze odwa�niej: "W�a�nie tak!" Ale widocznie nie czu� w sobie wiele odwagi, bo po g�owie chodzi� mu tylko jeden wyraz: "S�onie." Jak te� wygl�da S�o�?
Czy jest Dziki i Gro�ny?
Czy przychodzi, kiedy na niego gwizdn��? I jak przychodzi? Czy na og� lubi prosiaczki?
A je�li lubi, to czy nie robi mu r�nicy, jaki to jest rodzaj prosiaczka? Teraz przypu��my, �e jest on gro�ny dla prosiaczk�w, to czy jest mu oboj�tne, �e jeden Prosiaczek mia� dziadka, kt�ry nazywa� si� Wst�p Bronis�aw? Nikt mu nie odpowiedzia� na �adne z tych pyta�... a ju� za godzin� mia� ujrz