1228
Szczegóły |
Tytuł |
1228 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1228 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1228 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1228 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NR ID : b00096
Tytu� : S�d Ozyrysa
Podtytu�: prze�o�y� z egipskiego papirusu Henryk Sienkiewicz
Autor : Henryk Sienkiewicz
A gdy umar� w Egipcie syn Psunabudesa, Psunabudes, wielki minister kt�rego� tam Tutmesa, z kt�rej� dynastii panuj�cej przed napadem Hyks�w, dwie nie�miertelne Ideje pok��ci�y si� o jego dusz� tak zapalczywie i nape�ni�y takim ha�asem niesko�czone przestworza cichej wieczno�ci, i� wszechmocny Ozyrys kaza� im stan�� przed sob� i zapyta�:
- Kto wy jeste�cie, o duchy, kto jest ten grzesznik, kt�rego me jastrz�bie oko dostrzega mi�dzy wami, i dlaczego w krainie Ciszy k��cicie si� jak dwie przekupki z Memfis?.
A na to tak odpowiedzia� pierwszy z duch�w:
- Ja, panie, jestem nie�miertelna G�upota. Opiekowa�am si� tu obecnym Ekscelencj� Psunabudesem jak kochaj�ca matka. Dyktowa�am mu wszystkie jego s�owa, by�am mu przewodniczk� we wszelkich czynach. Nie odst�powa�am go ani na chwil�, a poniewa� i on trzyma� si� mojej szaty stale i wiernie, poniewa� ca�e �ycie by�, wedle egipskiego przys�owia, g�upi jak sto�owe nogi, przeto chc� zabra� teraz jego dusz� i umie�ci� j� w tej zaziemskiej krainie, kt�r� ja w�adam, a kt�ra przeznaczona jest na wiekuiste siedlisko durni�w.
Ozyrys zwr�ci� si� do drugiego ducha:
- M�w ty teraz - rzek� bior�c w r�ce wagi, na kt�rych wa�y� wszelkie my�li, s�owa i uczynki.
- Ja, o panie, jestem nie�miertelna Niegodziwo��. Nie przecz� wcale, �e J. E. Psunabudes pope�nia� cz�sto na swym wysokim stanowisku b��dy godne os�a, ale twierdz�, �e przede wszystkim by� szubrawcem. Je�li pozwolisz, panie, przytocz� ci na to tysi�czne dowody, kt�rych G�upota, cho�by dlatego, �e jest G�upot�, nie potrafi nigdy obali�.
- G�upota - przerwa� Jastrz�biooki, podnosz�c do g�ry sw�j opatrzno�ciowy palec - nie umie tylko budowa�, cz�sto natomiast umie obala�, co powiedziawszy nawiasem, pytam si� nast�pnie, czego ��dasz?
- Chc�, panie, zabra� t� dusz� i umie�ci� j� w tej zaziemskiej krainie, kt�r� ja w�adam, a kt�ra przeznaczona jest na po�miertne wiekuiste siedlisko dla �otr�w.
To m�wi�c chwyci�a za r�k� Psunabudesa, ale w tej samej chwili G�upota chwyci�a go za drug� i obie, tamuj�c dech w piersiach, czeka�y na wyrok Sprawiedliwego.
A Sprawiedliwy wpi� sw�j ptasi wzrok w Psunabudesa i przypatrywa� mu si� przez czas d�u�szy, a wreszcie rzek�:
- Widz�, �e obie macie do niego prawo, wi�c ch�tnie bym was wys�ucha� i rozs�dzi�, ale zaprawd�, po�o�enie jest dziwne. Oto twoje dowody, o G�upoto, b�d� g�upie, a twoje, o Niegodziwo�ci, niegodziwe. Wobec tego nie mog� ich rozwa�a�, a zatem �adnej z was nie mog� udzieli� g�osu. Jaka� wi�c na to jest rada? Oto zawo�am M�dro�ci, kt�ra wszystko przenika, i rozka�� jej, aby mi przedstawi�a w kr�tkich a m�drych s�owach i �ywot Jego Ekscelencji, i wasz� spraw�.
- O panie - szepn�a G�upota. - M�dro�� jest moj� osobist� nieprzyjaci�k�.
Sprawiedliwy podni�s� zn�w w g�r� sw�j opatrzno�ciowy palec.
- Wierz mi, G�upoto, �e prawdziwa M�dro�� jest zar�wno nieprzyjaci�k� Niegodziwo�ci, jak i twoj�.
I w tej�e chwili przywo�a� M�dro��, a ta stawi�a si� natychmiast i spojrzawszy na Psunabudesa nie zdziwi�a si� wprawdzie, albowiem M�dro�� niczemu si� nie dziwi, ale u�miechn�a si� jakby z pewnym zadowoleniem i rzek�a:
- Ach, to Jego Ekscelencja, kt�ry tajnym ok�lnikiem do gubernator�w zabroni� mi pobytu w Egipcie!...
- Dla dobra pa�stwa, s�owo uczciwo�ci... - pocz�� si� t�umaczy� Psunabudes. Lecz Ozyrys nakaza� mu milczenie, sam za� zapyta�:
- Powiedz mi, M�dro�ci, czy ten zakaz by� bardziej g�upi czy niegodziwy.
- Jednakowo, zupe�nie jednakowo! - odpowiedzia�a M�dro��.
Wi�c Sprawiedliwy po�o�y� r�wne ci�arki na szalach opartych o stopie� jego tronu.
- M�w dalej - rzek� - aby si� sta�o wreszcie wiadomo, kt�ry z tych dw�ch duch�w ma pomy�le� o najw�a�ciwszym dla Ekscelencji osiedleniu.
Wi�c M�dro�� pocz�a streszcza� ca�e �ycie Psunabudesa, od wczesnej m�odo�ci a� do ostatniej chwili jego ziemskiej podr�y. Wspomnia�a, jak w akademii w stubramnych Tebach by� zaciek�ym libera�em, jak wst�piwszy nast�pnie do urz�du, zapisa� si� niebawem do dzia�aczy pa�stwowych i drwi� z zasad, kt�re za studenckich czas�w wyg�asza�, jak pod has�em: "Egipt dla Egipcjan", pracowa� nad zjednoczeniem pa�stwa pod w�adz� memfickiej biurokracji, jak wreszcie w ci�gu d�ugiego swego zawodu ustawicznie kogo� podejrzewa�, co� wietrzy�, przeciwko komu� wysy�a� raporty, przed czym� ostrzega�, czego� nie dopuszcza�, co� zamyka�, co� ukraca� i zamiast rozszerza� ludzk� dzia�alno�� i ludzkie �ycie, ustawicznie je obrzydza�, kr�powa� i ogranicza�.
- Czy nie s�dzisz, �e to s� szelmostwa - przerwa� Ozyrys dorzucaj�c ci�aru na szal� niegodziwo�ci.
- Nie przecz�, o Wszechtre�ciwy - odrzek�a M�dro�� - ale pozwol� sobie zauwa�y�, �e by�a w tym i g�upota tak wielka jak piramida Cheopsa, albowiem Psunabudes, pracuj�c niby dla pot�gi Egiptu, w gruncie rzeczy go os�abia�, pracuj�c niby dla jego s�awy, ostatecznie go zohydza�, pracuj�c niby dla porz�dku w pa�stwie, wtr�ca� je w bez�ad i tworzy� mu wewn�trznych nieprzyjaci�, a przy tym nigdy w jego zakutej g�owie nie posta�a ani na chwil� my�l, �e ca�a jego robota mo�e przynie�� tylko szkody i kl�ski.
- Je�li tak - rzek� Sprawiedliwy - to trzeba dorzuci� i na szal� g�upoty.
- Trzeba! - powt�rzy�a M�dro�� - ale s�uchaj mnie, panie, dalej. Zosta� potem Psunabudes gubernatorem prowincji p�nocnej Phath, zamieszka�ej przewa�nie przez Fenicjan i Grek�w, i zar�wno jednych, jak drugich pocz�� gorliwie przerabia� na Egipcjan. Zabrania� im m�wi� i pisa� na papirusach we w�asnym j�zyku, prze�ladowa� ich wiar� i pozamyka� ich szko�y, a przede wszystkim kaza� im nosi� czepki, kt�re jak wiadomo, s� narodowym egipskim pokryciem g�owy. W jego przekonaniu czepek stanowi� Egipcjanina, jakie za� my�li wrza�y w tych g�owach, kt�rym narzuci� czepki, nad tym nie by� si� zdolny zastanowi�. Ci wszak�e, kt�rzy nie chcieli nosi� czepk�w, mogli si� od nich uwolni� �ap�wk�, w ten bowiem spos�b wzrasta� maj�tek gubernatora.
Ozyrys podni�s� po raz trzeci palec do g�ry i rzek� z powag�:
- �ap�wki nie dowodz� g�upoty.
- Zapewne, panie, ale nie dorzucaj ich na szal� niegodziwo�ci, poniewa� w Egipcie wszyscy dygnitarze uwa�aj� �ap�wki za zwyczaj tak powszechny i tak zgodny ze star� tradycj� egipsk�, �e bior� je z zupe�nie czystym sumieniem.
- Masz s�uszno�� i jako b�g egipski, nie powinienem by� o tym zapomina�. Nie dorzuc� te� nic na �adn� szal�, p�ki nie powiesz, jak post�powa� Psunabudes jako minister Faraona?
- Egipt, jak ci wiadomo, Sprawiedliwy, potrzebowa� wielkich i g��bokich reform. Ot� Psunabudes, zostawszy ministrem, postara� si� przede wszystkim o to, by te reformy nie by�y wielkie i g��bokie, ale drobne i p�ytkie. Egipt potrzebowa� nowych i m�drych ludzi, kt�rzy by byli przyjaci�mi wy�ej wspomnianych reform. Psunabudes za� powierzy� ich wykonanie dawnym, g�upowatym urz�dnikom, kt�rzy byli ich wrogami. Jaka z tego powstawa�a karykatura i jaka szkoda dla Egiptu, to �atwo pojmie nie tylko tak przenikliwy umys�, jak tw�j, panie, albo jak umys� krokodyla, kota lub ichneumona, ale nawet zwyk�y, mia�ki rozum cz�owieczy. Psunabudes by� zbyt t�py, by rozumie�, i� pa�stwo musi by� od podstaw do szczytu przebudowane, a za ma�o uczciwy, by przeprowadzi� sumiennie nawet te zmiany, kt�rych konieczno�� uzna� i zrozumia� sam Faraon.
- Niech mnie ibis kopnie - rzek� Ozyrys dorzucaj�c na obie szale - je�li wiem, kt�ra w ko�cu przewa�y!
A s�owa M�dro�ci p�yn�y dalej:
- Oszukiwa� zar�wno Faraona, jak i lud. Faraonowi grozi� buntem ludu, ludowi wszczepi� przekonanie, �e Faraon chce go utrzyma� w niewoli. Poderwa� w�adz� Faraona, a nie rozszerzy� wolno�ci. Za jego czas�w powi�kszy�y si� g�ody w Egipcie, a kraj nape�ni� si�
rozb�jnikami.
- Chwa�a Bogu, to jest chwa�a mnie samemu! - zawo�a� Ozyrys - tu ju� nie ma przynajmniej w�tpliwo�ci, �e to s� �ajdactwa czystej wody!
- O! nie tylko �ajdactwa - odpowiedzia�a �agodnie M�dro�� - gdy� Psunabudes okaza� przy tym mniej rozumu, ni� go posiada p�cherz wielb��da. Czyny jego by�y z�owrogie, ale on sam by� durniem i g�upota jego by�a tym wi�ksza, �e si� uwa�a� za m�drego. Niezdolny by� zrozumie�, �e gdzie trzeba wielkiej tw�rczej polityki, tam szachrajstwo nie mo�e wystarczy�, i szachrowa�, szachrowa� bez ko�ca.
- Prawda! masz s�uszno�� jak zawsze, i tylko tak dok�adne wagi jak moje wskaza� nam mog�, co z nim
uczyni� nale�y.
- Kilka s��w musz� jeszcze doda�, o Wszechkulisty!
Psunabudes drwi� sobie z Egiptu, nie dba� o Faraona, my�la� zawsze tylko o sobie, wi�c mo�na by mniema�, �e by� tylko szuj�. Ale zwa� jednak, panie, �e gdyby Psunabudes rz�dzi� m�drze i uczciwie, to zyska�by na tym Egipt, zyska�by Faraon, a on sam nie tylko nic by z w�asnych korzy�ci nie uroni�, ale sta�by si� jeszcze pot�niejszym i s�d historii wypad�by o nim inaczej.
- Wi�c zn�w chcesz powiedzie�, �e osie� przewa�a� w nim jednak nad �otrem?
- Podnie�, o Sprawiedliwy, wagi, a przekonamy si� natychmiast.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ozyrys podni�s� szale i trzyma� je w g�rze, p�ki nie uspokoi�y si� zupe�nie. Po czym spojrza� i zdziwienie, ale zarazem i zmieszanie odbi�o si� na jego boskim obliczu.
- Na �wi�ty ogon Apisa! - zawo�a� - g�upota i szelmostwo nie przewa�aj� si� wzajem ani na jeden w�os z mej brody. Co teraz robi�?...
Co robi�?...
Jastrz�biooki odrzuci� wagi, obj�� g�ow� d�o�mi i przymkn�� oczy.
Po chwili jednak twarz rozja�ni�a mu si� promiennym u�miechem i zwr�ciwszy si� do Psunabudesa, pocz�� m�wi� zwolna i uroczy�cie:
- Ekscelencjo! �aden z greckich, fenickich ani z tutejszych m�odszych bog�w nie wiedzia�by, co z tob� uczyni�, gdy� widzisz, �e nawet i M�dro�� drapie si� w tej chwili w g�ow�.
...Ale niepr�no zowi� mnie bogi i ludzie Wszechmocnym, bo oto wszechmoc� moj� rozcinam, jak mieczem Faraona, wszelkie trudno�ci i og�aszam ci wyrok nast�puj�cy:
...Wr�� do �ycia i wr�� na ziemi�. B�d� do ko�ca �wiata ministrem Faraon�w i rozmaitych lud�w: zabiegaj, kr��, prowad�, prezyduj, rz�d�...
...A gdy spe�ni� si� wieki, musi si� w ko�cu pokaza�, czy jeste� wi�kszym �otrem, czy os�em...
...Wtedy i ja b�d� wiedzia�, kt�ry z tych dw�ch duch�w ma ci przygotowa� wieczyst� rezydencj�.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
To rzek�szy obr�ci� Psunabudesa twarz� do niebieskich schod�w i nag�ym rozmachem swej boskiej stopy przy�pieszy� jego powr�t na ziemi�.
W przepa�ciach wieczno�ci zapad�a g��boka cisza; natomiast Egipt zgotowa� widocznie owacj� zmartwychwsta�ej Ekscelencji, albowiem a� do bram nieba j�y dochodzi� ch�ralne g�osy �piewaj�c rado�nie:
- Psunabudes! O Psunabudes!... M�dro�� pocz�a si� �mia� cicho.