1226

Szczegóły
Tytuł 1226
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1226 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1226 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1226 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

NR ID : b00043 Tytu� : Quo vadis? Autor : Henryk Sienkiewicz Rozdzia� I Petroniusz obudzi� si� zaledwie ko�o po�udnia i jak zwykle, zm�czony bardzo. Poprzedniego dnia by� na uczcie u Nerona, kt�ra przeci�gn�a si� do p�na w noc. Od pewnego czasu zdrowie jego zacz�o si� psu�. Sam m�wi�, �e rankami budzi si� jakby zdr�twia�y i bez mo�no�ci zebrania my�li. Ale poranna k�piel i staranne wygniatanie cia�a przez wprawionych do tego niewolnik�w przy�piesza�o stopniowo obieg jego leniwej krwi, rozbudza�o go, cuci�o, wraca�o mu si�y, tak �e z elaeothesium, to jest z ostatniego k�pielowego przedzia�u, wychodzi� jeszcze jakby wskrzeszony, z oczyma b�yszcz�cymi dowcipem i weso�o�ci�, odm�odzon, pe�en �ycia, wykwintny, tak niedo�cigniony, �e sam Otho nie m�g� si� z nim por�wna�, i prawdziwy, jak go nazywano: arbiter elegantiarum. W �a�niach publicznych bywa� rzadko: chyba �e zdarzy� si� jaki� budz�cy podziw retor, o kt�rym m�wiono w mie�cie, lub gdy w efebiach odbywa�y si� wyj�tkowo zajmuj�ce zapasy. Zreszt� mia� w swej insuli w�asne k�piele, kt�re s�ynny wsp�lnik Sewerusa, Celer, rozszerzy� mu, przebudowa� i urz�dzi� z tak nadzwyczajnym smakiem, i� sam Nero przyznawa� im wy�szo�� nad cezaria�skimi, chocia� cezaria�skie by�y obszerniejsze i urz�dzone z nier�wnie wi�kszym przepychem. Po owej wi�c uczcie, na kt�rej znudziwszy si� b�aznowaniem Watyniusza bra� wraz z Neronem, Lukanem i Senecjonem udzia� w diatrybie: czy kobieta ma dusz� - wstawszy p�no, za�ywa�, jak zwykle, k�pieli. Dwaj ogromni balneatorzy z�o�yli go w�a�nie na cyprysowej mensie, pokrytej �nie�nym egipskim byssem - i d�o�mi, maczanymi w wonnej oliwie, pocz�li naciera� jego kszta�tne cia�o on za� z zamkni�tymi oczyma czeka�, a� ciep�o laconicum i ciep�o ich r�k przejdzie w niego i usunie ze� znu�enie. Lecz po pewnym czasie przem�wi� - i otworzywszy oczy j�� rozpytywa� o pogod�, a nast�pnie o gemmy, kt�re jubiler Idomen obieca� mu przys�a� na dzie� dzisiejszy do obejrzenia... Pokaza�o si�, �e pogoda jest pi�kna, po��czona z lekkim powiewem od G�r Alba�skich, i �e gemmy nie przysz�y. Petroniusz zn�w przymkn�� oczy, i wyda� rozkaz, by przeniesiono go do tepidarium, gdy wtem spoza kotary wychyli� si� nomenclator oznajmiaj�c, �e m�ody Markus Winicjusz, przyby�y �wie�o z Azji Mniejszej, przyszed� go odwiedzi�. Petroniusz kaza� wpu�ci� go�cia do tepidarium, dok�d i sam si� przeni�s�. Winicjusz by� synem jego starszej siostry, kt�ra przed laty wysz�a za Marka Winicjusza, m�a konsularnego z czas�w Tyberiuszowych. M�ody s�u�y� obecnie pod Korbulonem przeciw Partom i po uko�czonej wojnie wraca� do miasta. Petroniusz mia� dla niego pewn� s�abo�� granicz�c� z przywi�zaniem, albowiem Markus by� pi�knym i atletycznym m�odzie�cem, a zarazem umia� zachowywa� pewn� estetyczn� miar� w zepsuciu, co Petroniusz ceni� nad wszystko. - Pozdrowienie Petroniuszowi! - rzek� m�ody cz�owiek wchodz�c spr�ystym krokiem do tepidarium - niech wszyscy bogowie darz� ci� pomy�lno�ci�, a zw�aszcza Asklepios i Kipryda, albowiem pod ich podw�jn� opiek� nic z�ego spotka� ci� nie mo�e. - Witaj w Rzymie i niech ci odpoczynek b�dzie s�odki po wojnie - odrzek� Petroniusz wyci�gaj�c r�k� spomi�dzy fa�d mi�kkiej karbasowej tkaniny, w kt�r� by� obwini�ty. - Co s�ycha� w Armenii i czy bawi�c w Azji nie zawadzi�e� o Bityni�? Petroniusz by� niegdy� rz�dc� Bitynii i co wi�ksza, rz�dzi� ni� spr�y�cie i sprawiedliwie. Stanowi�o to dziwn� sprzeczno�� z charakterem cz�owieka s�ynnego ze swej zniewie�cia�o�ci i zami�owania do rozkoszy - dlatego lubi� wspomina� te czasy, albowiem stanowi�y one dow�d, czym by by� m�g� i umia�, gdyby mu si� podoba�o. - Zdarzy�o mi si� by� w Heraklei - odrzek� Winicjusz. - Wys�a� mnie tam Korbulo z rozkazem �ci�gni�cia posi�k�w. - Ach, Heraklea! Zna�em tam jedn� dziewczyn� z Kolchidy, za kt�r� odda�bym wszystkie tutejsze rozw�dki, nie wy��czaj�c Poppei. Ale to dawne dzieje. M�w raczej, co s�ycha� od �ciany partyjskiej. Nudz� mnie wprawdzie te wszystkie Wologezy, Tyrydaty Tygranesy i ca�a ta barbaria, kt�ra, jak twierdzi m�ody Arulanus, chodzi u siebie w domu jeszcze na czworakach, a tylko wobec nas udaje ludzi. Ale teraz du�o si� o nich m�wi w Rzymie, cho�by dlatego, �e niebezpiecznie m�wi� o czym innym. - Ta wojna �le idzie i gdyby nie Korbulo, mog�aby si� zmieni w kl�sk�. - Korbulo! Na Bakcha! Prawdziwy to bo�ek wojny, istny Mars: wielki w�dz, a zarazem zapalczywy, prawy i g�upi. Lubi� go, cho�by dlatego, �e Nero go si� boi. - Korbulo nie jest cz�owiekiem g�upim. - Mo�e masz s�uszno��, a zreszt� wszystko to jedno. G�upota, jak powiada Pyrron, w niczym nie jest gorsza od m�dro�ci i w niczym si� od niej nie r�ni. Winicjusz pocz�� opowiada� o wojnie, lecz gdy Petroniusz przymkn�� powieki, m�ody cz�owiek, widz�c jego znu�on� i nieco wychud�� twarz, zmieni� przedmiot rozmowy i j�� wypytywa� go z pewn� troskliwo�ci� o zdrowie. Petroniusz otworzy� zn�w oczy. Zdrowie!... Nie. On nie czu� si� zdr�w. Nie doszed� jeszcze wprawdzie do tego, do czego doszed� m�ody Sisenna, kt�ry straci� do tego stopnia czucie, �e gdy go przynoszono rano do �a�ni, pyta�: "Czy ja siedz�?" Ale nie by� zdr�w. Winicjusz odda� go oto pod opiek� Asklepiosa i Kiprydy. Ale on, Petroniusz, nie wierzy w Asklepiosa. Nie wiadomo nawet, czyim by� synem ten Asklepios, czy Arsinoe, czy Koronidy, a gdy matka niepewna, c� dopiero m�wi� o ojcu. Kto teraz mo�e r�czy� nawet za swego w�asnego ojca! Tu Petroniusz pocz�� si� �mia�, po czym m�wi� dalej: - Pos�a�em wprawdzie dwa lata temu do Epidauru trzy tuziny �ywych paszkot�w i kubek z�ota, ale wiesz dlaczego? Oto powiedzia�em sobie: pomo�e - nie pomo�e, ale nie zaszkodzi. Je�li ludzie sk�adaj� jeszcze na �wiecie ofiary bogom, to jednak my�l�, �e wszyscy rozumuj� tak jak ja. Wszyscy! Z wyj�tkiem mo�e mulnik�w, kt�rzy najmuj� si� podr�nym przy Porta Capena. Pr�cz Asklepiosa mia�em tak�e do czynienia i z asklepiadami, gdym zesz�ego roku chorowa� troch� na p�cherz. Odprawiali za mnie inkubacj�. Wiedzia�em, �e to oszu�ci, ale r�wnie� m�wi�em sobie: co mi to szkodzi! �wiat stoi na oszustwie, a �ycie jest z�udzeniem. Dusza jest tak�e z�udzeniem. Trzeba mie� jednak tyle rozumu, by umie� rozr�ni� z�udzenia rozkoszne od przykrych. W moim hypocaustum ka�� pali� cedrowym drzewem posypywanym ambr�, bo wol� w �yciu zapachy od zaduch�w: Co do Kiprydy, kt�rej mnie tak�e poleci�e�, dozna�em jej opieki o tyle, �e mam strzykanie w prawej nodze. Ale zreszt� to dobra bogini! Przypuszczam, �e i ty tak�e poniesiesz teraz pr�dzej czy p�niej bia�e go��bie na jej o�tarz. - Tak jest - rzek� Winicjusz. - Nie dosi�gn�y mnie strza�y Part�w, ale trafi� mnie grot Amora... najniespodzianiej, o kilka stadi�w od bramy miasta. - Na bia�e kolana Charytek! Opowiesz mi to wolnym czasem - rzek� Petroniusz. - W�a�nie przyszed�em zasi�gn�� twej rady - odpowiedzia� Markus. Lecz w tej chwili weszli epilatorowie, kt�rzy zaj�li si� Petroniuszem, Markus za� zrzuciwszy tunik� wst�pi� do wanny z letni� wod�, albowiem Petroniusz zaprosi� go do k�pieli. - Ach, nie pytam nawet, czy masz wzajemno�� - odrzek� Petroniusz spogl�daj�c na m�ode, jakby wykute z marmuru cia�o Winicjusza. - Gdyby Lizyp by� ci� widzia�, zdobi�by� teraz bram� wiod�c� do Palatynu jako pos�g Herkulesa w m�odzie�czym wieku. M�ody cz�owiek u�miechn�� si� z zadowoleniem i pocz�� zanurza� si� w wannie, wychlustywaj�c przy tym obficie ciep�� wod� na mozaik� przedstawiaj�c� Her� w chwili, gdy prosi Sen o u�pienie Zeusa. Petroniusz patrzy� na niego zadowolonym okiem artysty. Lecz gdy sko�czy� i odda� si� z kolei epilatorom, wszed� lector z puszk� br�zow� na brzuchu i zwojami papieru w puszce. - Czy chcesz pos�ucha�? - spyta� Petroniusz. - Je�li to tw�j utw�r, ch�tnie! - odpowiedzia� Winicjusz - ale je�li nie, wol� rozmawia�. Poeci �api� dzi� ludzi na wszystkich rogach ulic. - A jak�e. Nie przejdziesz ko�o �adnej bazyliki, ko�o term�w, ko�o biblioteki lub ksi�garni, �eby� nie ujrza� poety gestykuluj�cego jak ma�pa. Agryppa gdy tu przyjecha� ze Wschodu, wzi�� ich za op�tanych. Ale to teraz takie czasy. Cezar pisuje wiersze, wi�c wszyscy id� w jego �lady. Nie wolno tylko pisywa� wierszy lepszych od cezara i z tego powodu boj� si� troch� o Lukana... Ale ja pisuj� proz�, kt�r� jednak nie cz�stuj� ani samego siebie, ani innych. To, co lector mia� czyta�, to s� Codicilli tego biednego Fabrycjusza Wejenta. - Dlaczego "biednego"? - Bo mu powiedziano, �eby zabawi� si� w Odysa i nie wraca� do domowych pieleszy a� do nowego rozporz�dzenia. Ta odyseja o tyle mu b�dzie l�ejsza ni� Odyseuszowi, �e �ona jego nie jest Penelop�. Nie potrzebuj� ci zreszt� m�wi�, �e post�piono g�upio. Ale tu nikt inaczej rzeczy nie bierze, jak po wierzchu. To do�� licha i nudna ksi��ka, kt�r� zacz�to nami�tnie czyta� dopiero w�wczas, gdy autor zosta� wygnany. Teraz s�ycha� na wszystkie strony: "Scandala! Scandala!", i by� mo�e, �e niekt�re rzeczy Wejento wymy�la�, ale ja, kt�ry znam miasto, znam naszych patres i nasze kobiety, upewniam ci�, i� to wszystko bledsze ni� rzeczywisto��. Swoj� drog�, ka�dy szuka tam obecnie - siebie z obaw�, a znajomych z przyjemno�ci�. W ksi�garni Awirunusa stu skryb�w przepisuje ksi��k� za dyktandem - i powodzenie jej zapewnione. - Twoich sprawek tam nie ma? - S�, ale autor chybi�, albowiem jestem zarazem i gorszy, i mniej p�aski, ni� mnie przedstawi�. Widzisz, my tu dawno zatracili�my poczucie tego, co jest godziwe lub niegodziwe, i mnie samemu wydaje si�, �e tak naprawd� to tej r�nicy nie ma, chocia� Seneka, Muzoniusz i Trazea udaj�, �e j� widz�. Mnie to wszystko jedno! Na Herkulesa, m�wi�, jak my�l�! Ale zachowa�em t� wy�szo��, �e wiem, co jest szpetne, a co pi�kne, a tego na przyk�ad nasz Miedzianobrody poeta, furman, �piewak, tancerz i histrio - nie rozumie. - �al mi jednak Fabrycjusza! To dobry towarzysz. - Zgubi�a go mi�o�� w�asna. Ka�dy go podejrzewa�, nikt dobrze nie wiedzia�, ale on sam nie m�g� wytrzyma� i na wszystkie strony rozgadywa� pod sekretem. Czy ty s�ysza�e� histori� Rufinusa? - Nie. - To przejd�my do frigidarium, gdzie wych�odniemy i gdzie ci j� opowiem. Przeszli do frigidarium, na �rodku kt�rego bi�a fontanna zabarwiona na kolor jasnor�owy i roznosz�ca wo� fio�k�w. Tam siad�szy w niszach wys�anych jedwabiem, pocz�li si� och�adza�. Przez chwil� panowa�a milczenie. Winicjusz patrzy� czas jaki� w zamy�leniu na br�zowego fauna, kt�ry przegi�wszy sobie przez rami� nimf� szuka� chciwie ustami jej ust, po czym rzek�: - Ten ma s�uszno��. Oto, co jest w �yciu najlepsze. - Mniej wi�cej! Ale ty pr�cz tego kochasz wojn�, kt�rej ja nie lubi�, albowiem pod namiotami paznokcie p�kaj� i przestaj� by� r�owe. Zreszt� ka�dy ma swoje zami�owania. Miedzianobrody lubi �piew, zw�aszcza sw�j w�asny, a stary Scaurus swoj�, waz� korynck�, kt�ra w nocy stoi przy jego �o�u i kt�r� ca�uje, je�li nie mo�e spa�. Wyca�owa� ju� jej brzegi. Powiedz mi, czy ty nie pisujesz wierszy? - Nie. Nie z�o�y�em nigdy ca�ego heksametru. - A nie grywasz na lutni i nie �piewasz? - Nie. - A nie powozisz? - �ciga�em si� swego czasu w Antiochii, ale bez powodzenia. - Tedy jestem o ciebie spokojny. A do jakiego stronnictwa nale�ysz w hipodromie? - Do Zielonych. - Tedy jestem zupe�nie spokojny, zw�aszcza �e posiadasz wprawdzie du�y maj�tek, ale nie jeste� tak bogaty jak Pallas albo Seneka. Bo widzisz, u nas teraz dobrze jest pisa� wiersze, �piewa� przy lutni, deklamowa� i �ciga� si� w cyrku, ale jeszcze lepiej, a zw�aszcza bezpieczniej, jest nie pisywa� wierszy, nie gra�, nie �piewa� i nie �ciga� si� w cyrku. Najlepiej za� jest umie� podziwia�, gdy to czyni Miedzianobrody. Jeste� pi�knym ch�opcem, wi�c ci to chyba mo�e grozi�, �e Poppea zakocha si� w tobie. Ale ona zbyt na to do�wiadczona. Mi�o�ci za�y�a do�� przy dw�ch pierwszych m�ach, a przy trzecim chodzi jej o co innego. Czy wiesz, �e ten g�upi Otho kocha j� dot�d do szale�stwa... Chodzi tam po ska�ach Hiszpanii i wzdycha, tak za� straci� dawne przyzwyczajenia i tak przesta� dba� o siebie, �e na uk�adanie fryzury wystarczy mu teraz trzy godziny dziennie. Kto by si� tego spodziewa�, zw�aszcza po Othonie. - Ja go rozumiem - odrzek� Winicjusz. - Ale na jego miejscu robi�bym co innego. - Co mianowicie? - Tworzy�bym wierne sobie legie z tamtejszych g�rali. To t�dzy �o�nierze ci Iberowie. - Winicjuszu! Winicjuszu! Chce mi si� prawie powiedzie�, �e nie by�by� do tego zdolny. A wiesz dlaczego? Oto takie rzeczy si� robi, ale si� o nich nie m�wi nawet warunkowo, Co do mnie, �mia�bym si� na jego miejscu z Poppei, �mia�bym si� z Miedzianobrodego i formowa�bym sobie legie, ale nie z Iber�w, tylko z Iberek. Co najwy�ej, pisa�bym epigramata, kt�rych bym zreszt� nie odczytywa� nikomu, jak ten biedny Rufinus. - Mia�e� mi opowiedzie� jego histori�. - Opowiem ci j� w unctorium. Ale w unctorium uwaga Winicjusza zwr�ci�a si� na co innego, mianowicie na cudne niewolnice, kt�re czeka�y tam na k�pi�cych si�. Dwie z nich, Murzynki podobne do wspania�ych pos�g�w z hebanu, pocz�y ma�ci� ich cia�a delikatnymi woniami Arabii, inne, bieg�e w czesaniu Frygijki, trzyma�y w r�kach mi�kkich i gi�tkich jak w�e, polerowane stalowe zwierciad�a i grzebienie, dwie za�, wprost do b�stw podobne greckie dziewczyny z Kos, czeka�y jako vestiplicae, a� przyjdzie chwila pos�gowego uk�adania fa�d na togach pan�w. - Na Zeusa Chmurozbi�rc�! - rzek� Markus Winicjusz - jaki ty masz u siebie wyb�r! - Wol� wyb�r ni� liczb� - odpowiedzia� Petroniusz. - Ca�a moja familiaM1 w Rzymie nie przenosi czterystu g��w i s�dz�, �e do osobistej pos�ugi chyba dorobkiewicze potrzebuj� wi�kszej ilo�ci ludzi. - Pi�kniejszych cia� nawet i Miedzianobrody nie posiada - m�wi� rozdymaj�c nozdrza Winicjusz. Na to Petroniusz odrzek� z pewn� przyjazn� niedba�o�ci�: - Jeste� moim krewnym, a ja nie jestem ani tak nieu�yty jak Bassus, ani taki pedant jak Aulus Plaucjusz. Lecz Winicjusz us�yszawszy to ostatnie imi� zapomnia� na chwil� o dziewczynach z Kos i podni�s�szy �ywo g�ow� spyta�: - Sk�d ci przyszed� na my�l Aulus Plaucjusz? Czy wiesz, �e ja, wybiwszy r�k� pod miastem, sp�dzi�em kilkana�cie dni w ich domu. Zdarzy�o si�, �e Plaucjusz nadjecha� w chwili wypadku i widz�c, �e cierpi� bardzo, zabra� mnie do siebie, tam za� niewolnik jego, lekarz Merion, przyprowadzi� mnie do zdrowia. O tym w�a�nie chcia�em z tob� m�wi�. - Dlaczego? Czy nie zakocha�e� si� wypadkiem w Pomponii? W takim razie �al mi ci�: niem�oda i cnotliwa! Nie umiem sobie wyobrazi� gorszego nad to po��czenia. Brr! - Nie w Pomponii - eheu! - rzek� Winicjusz. - Zatem w kim? - Gdybym ja sam wiedzia� w kim? Ale ja nie wiem nawet dobrze, jak jej imi�: Ligia czy Kallina? Nazywaj� j� w domu Ligi�, gdy� pochodzi z narodu Lig�w, a ma swoje barbarzy�skie imi�: Kallina. Dziwny to dom tych Plaucjusz�w. Rojno w nim, a cicho jak w gajach w Subiacum. Przez kilkana�cie dni nie wiedzia�em, �e mieszka w nim b�stwo. A� raz o �wicie zobaczy�em j� myj�c� si� w ogrodowej fontannie. I przysi�gam ci na t� pian�, z kt�rej powsta�a Afrodyta, �e promienie zorzy przechodzi�y na wylot przez jej cia�o. My�la�em, �e gdy s�o�ce zejdzie, ona rozp�ynie mi si� w �wietle, jak rozp�ywa si� jutrzenka. Od tej pory widzia�em j� dwukrotnie i od tej pory r�wnie� nie wiem, co spok�j, nie wiem, co inne pragnienia, nie chc� wiedzie�, co mo�e mi da� miasto, nie chc� kobiet, nie chc� z�ota, nie chc� korynckiej miedzi ani bursztynu, ani per�owca, ani wina, ani uczt, tylko chc� Ligii. M�wi� ci szczerze, Petroniuszu, �e t�skni� za ni�, jak t�skni� ten Sen, wyobra�ony na mozaice w twoim tepidarium, za Pasytej�, t�skni� po ca�ych dniach i nocach. - Je�li to niewolnica, to j� odkup. - Ona nie jest niewolnic�. - Czym�e jest? Wyzwolenic� Plaucjusza? - Nie b�d�c nigdy niewolnic�, nie mog�a by� wyzwolona. - Wi�c? - Nie wiem: c�rk� kr�lewsk� czy czym� podobnym. - Zaciekawiasz mnie, Winicjuszu. - Lecz je�li zechcesz mnie pos�ucha�, zaraz zaspokoj� twoj� ciekawo��. Historia nie jest zbyt d�uga. Ty mo�e osobi�cie zna�e� Wanniusza, kr�la Sweb�w, kt�ry, wyp�dzony z kraju, d�ugi czas przesiadywa� tu w Rzymie, a nawet ws�awi� si� szcz�liw� gr� w ko�ci i dobrym powo�eniem. Cezar Druzus wprowadzi� go zn�w na tron. Wanniusz, kt�ry by� w istocie rzeczy t�gim cz�owiekiem, rz�dzi� z pocz�tku dobrze i prowadzi� szcz�liwe wojny, p�niej jednak pocz�� nadto �upi� ze sk�ry nie tylko s�siad�w, ale i w�asnych Sweb�w. W�wczas Wangio i Sido, dwaj jego siostrze�cy, a synowie Wibiliusza, kr�la Hermandur�w, postanowili zmusi� go, by zn�w pojecha� do Rzymu... pr�bowa� szcz�cia w ko�ci. - Pami�tam, to Klaudiuszowe, niedawne czasy. - Tak. Wybuch�a wojna. Wanniusz wezwa� na pomoc Jazyg�w, jego za� mili siostrze�cy Lig�w, kt�rzy, zas�yszawszy o bogactwach Wanniusza i zwabieni nadziej� �up�w, przybyli w takiej liczbie, i� sam cezar Klaudiusz pocz�� obawia� si� o spok�j granicy. Klaudiusz nie chcia� miesza� si� w wojny barbarzy�c�w, napisa� jednak do Ateliusza Histera, kt�ry dowodzi� legi� naddunajsk�, by zwraca� pilne oko na przebieg wojny i nie pozwoli� zam�ci� naszego pokoju. Hister za��da� w�wczas od Lig�w, by przyrzekli, i� nie przekrocz� granicy, na co nie tylko zgodzili si�, ale dali zak�adnik�w, mi�dzy kt�rymi znajdowa�a si� �ona i c�rka ich wodza... Wiadomo ci, �e barbarzy�cy wyci�gaj� na wojny z �onami i dzie�mi... Ot� moja Ligia jest c�rk� owego wodza. - Sk�d to wszystko wiesz? - M�wi� mi to sam Aulus Plaucjusz. Ligowie nie przekroczyli istotnie w�wczas granicy, ale barbarzy�cy przychodz� jak burza i uciekaj� jak burza. Tak znikli i Ligowie, razem ze swymi turzymi rogami na g�owach. Zbili Wanniuszowych Sweb�w i Jazyg�w, ale kr�l ich poleg�, za czym odeszli z �upami, a zak�adniczki zosta�y w r�ku Histera. Matka wkr�tce umar�a, dziecko za� Hister, nie wiedz�c, co z nim robi�, odes�a� do rz�dcy ca�ej Germanii, Pomponiusza. �w po uko�czeniu wojny z Kattami wr�ci� do Rzymu, gdzie Klaudiusz, jak wiesz, pozwoli� mu odprawi� tryumf. Dziewczyna sz�a w�wczas za wozem zwyci�zcy, ale po sko�czonej uroczysto�ci, poniewa� zak�adniczki nie mo�na by�o uwa�a� za brank�, z kolei i Pomponiusz nie wiedzia� co z ni� zrobi�, a wreszcie odda� j� swej siostrze, Pomponii Grecynie, �onie Plaucjusza. W tym domu, gdzie wszystko, pocz�wszy od pan�w, a sko�czywszy na drobiu w kurniku, jest cnotliwe, wyros�a na dziewic�, niestety, tak cnotliw� jak sama Grecyna, a tak pi�kn�, �e nawet sama Poppea wygl�da�aby przy niej jak jesienna figa przy jab�ku hesperyjskim. - I co? - I powtarzam ci, �e od chwili gdy widzia�em, jak promienie przechodzi�y przy fontannie na wskro� przez jej cia�o, zakocha�em si� bez pami�ci. - Jest wi�c tak przezroczysta jak lampryska albo jak m�oda sardynka? - Nie �artuj, Petroniuszu, a je�li ci� �udzi swoboda, z jak� ja sam o mojej ��dzy m�wi�, wiedz o tym, �e jaskrawa suknia cz�stokro� g��bokie rany pokrywa. Musz� ci te� powiedzie�, �e wracaj�c z Azji przespa�em jedn� noc w �wi�tyni Mopsusa, aby mie� sen wr�ebny. Ot� we �nie pojawi� mi si� sam Mopsus i zapowiedzia�, �e w �yciu moim nast�pi wielka przemiana przez mi�o��. - S�ysza�em, jak Pliniusz m�wi�, �e nie wierzy w bog�w, ale uwierzy w sny, i by� mo�e, �e ma s�uszno��. Moje �arty nie przeszkadzaj� mi te� my�le� czasem, �e naprawd� jest tylko jedno b�stwo, odwieczne, wszechw�adne, tw�rcze - Venus Genitrix. Ona skupia dusze, skupia cia�a i rzeczy. Eros wywo�a� �wiat z chaosu. Czy dobrze uczyni�, to inna rzecz, ale gdy tak jest, musimy uzna� jego pot�g�, cho� wolno jej nie b�ogos�awi�... - Ach, Petroniuszu! �atwiej na �wiecie o filozofi� ni� o dobr� rad�. - Powiedz mi, czego ty w�a�ciwie chcesz? - Chc� mie� Ligi�. Chc�, by te moje ramiona, kt�re obejmuj� teraz tylko powietrze; mog�y obj�� j� i przycisn�� do piersi. Chc� oddycha� jej tchnieniem. Gdyby by�a niewolnic�, da�bym za ni� Aulusowi sto dziewcz�t z nogami pobielonymi wapnem na znak, �e je pierwszy raz wstawiono na sprzeda�. Chc� j� mie� w domu moim dop�ty, dop�ki g�owa moja nie b�dzie tak bia�a, jak szczyt Soracte w zimie. - Ona nie jest niewolnic�, ale ostatecznie nale�y do familii Plaucjusza, a poniewa� jest dzieckiem opuszczonym, mo�e by� uwa�ana jako alumna. Plaucjusz m�g�by ci j� odst�pi�, gdyby chcia�. - To chyba nie znasz Pomponii Grecyny. Zreszt� oboje przywi�zali si� do niej jak do w�asnego dziecka. - Pomponi� znam. Istny cyprys. Gdyby nie by�a �on� Aulusa, mo�na by j� wynajmowa� jako p�aczk�. Od �mierci Julii nie zrzuci�a ciemnej stoli i w og�le wygl�da, jak by za �ycia jeszcze chodzi�a po ��ce poros�ej asfodelami. Jest przy tym univira, a wi�c mi�dzy naszymi cztero- i pi�ciokrotnymi rozw�dkami jest zarazem Feniksem... Ale... czy s�ysza�e�, �e Feniks jakoby naprawd� wyl�g� si� teraz w G�rnym Egipcie, co mu si� zdarza nie cz�ciej jak raz na pi��set lat? - Petroniuszu! Petroniuszu! O Feniksie pogadamy kiedy indziej. - C� ja ci powiem, m�j Marku. Znam Aula Plaucjusza, kt�ry lubo nagania m�j spos�b �ycia, ma do mnie pewn� s�abo��, a mo�e nawet szanuje mnie wi�cej od innych, wie bowiem, �e nie by�em nigdy donosicielem, jak na przyk�ad Domicjusz Afer, Tygellinus ca�a zgraja przyjaci� Ahenobarba. Nie udaj�c przy tym stoika krzywi�em si� jednak nieraz na takie post�pki Nerona, na kt�re Seneka i Burrus patrzyli przez szpary. Je�li s�dzisz, �e mog� co� dla ciebie u Aulusa wyjedna� - jestem na twoje us�ugi. - S�dz�, �e mo�esz. Ty masz na niego wp�yw, a przy tym umys� tw�j posiada niewyczerpane sposoby. Gdyby� si� rozejrza� w po�o�eniu i pom�wi� z Plaucjuszem... - Zbytnie masz poj�cie o moim wp�ywie i o dowcipie, ale je�li tylko o to chodzi, pom�wi� z Plaucjuszem, jak tylko przenios� si� do miasta. - Oni wr�cili dwa dni temu. - W takim razie p�jd�my do triclinium, gdzie czeka na nas �niadanie, a nast�pnie, nabrawszy si�, ka�emy si� zanie�� do Plaucjusza. - Zawsze� mi by� mi�y - odrzek� na to z �ywo�ci� Winicjusz - ale teraz ka�� chyba ustawi� w�r�d moich lar�w tw�j pos�g - ot, taki pi�kny jak ten - i b�d� mu sk�ada� ofiary. To rzek�szy zwr�ci� si� w stron� pos�g�w, kt�re zdobi�y ca�� jedn� �cian� wonnej �wietlicy, i wskaza� r�k� na pos�g Petroniusza, przedstawiaj�cy go jako Hermesa z posochem w d�oni. Po czym doda�: - Na �wiat�o Heliosa! Je�li "boski" Aleksander by� do ciebie podobny - nie dziwi� si� Helenie. I w okrzyku tym by�o tyle� szczero�ci, ile pochlebstwa, Petroniusz bowiem, lubo starszy i mniej atletyczny, pi�kniejszy by� nawet od Winicjusza. Kobiety w Rzymie podziwia�y nie tylko jego gi�tki umys� i smak, kt�ry mu zjedna� nazw� arbitra elegancji, ale i cia�o. Podziw �w zna� by�o nawet na twarzach owych dziewcz�t z Kos, kt�re uk�ada�y teraz fa�dy jego togi, a z kt�rych jedna, imieniem Eunice, skrycie go kochaj�ca, patrzy�a mu w oczy z pokor� i zachwytem. Lecz on nie zwr�ci� nawet na to uwagi, jeno u�miechn�wszy si� do Winicjusza pocz�� cytowa� mu w odpowiedzi wyra�enie Seneki o kobietach: - Animal impudens... etc... A nast�pnie otoczywszy r�k� jego ramiona wyprowadzi� go do triclinium. W unctorium dwie greckie dziewczyny, Frygijki, i dwie Murzynki pocz�y uprz�ta� epilichnia z woniami. Lecz w tej�e chwili spoza uchylonej kotary od frigidarium ukaza�y si� g�owy balneator�w i rozleg�a si� ciche: "psst" - a na to wezwanie jedna z Greczynek, Frygijki i dwie Etiopki, poskoczywszy �ywo, znik�y w mgnieniu oka za kotar�. W termach rozpoczyna�a si� chwila swawoli i rozpusty, kt�rej inspektor nie przeszkadza�, albowiem sam cz�stokro� bra� w podobnych hulankach udzia�. Domy�la� si� ich zreszt� i Petroniusz, ale jako cz�owiek wyrozumia�y i nie lubi�cy kara�, patrzy� na nie przez szpary. W unctorium pozosta�a tylko Eunice. Czas jaki� nas�uchiwa�a oddalaj�cych si� w kierunku laconicum g�os�w i �miech�w, wreszcie uni�s�szy wyk�adany bursztynem i ko�ci� s�oniow� sto�ek, na kt�rym przed chwil� siedzia� Petroniusz, przysun�a go ostro�nie do jego pos�gu. Unctorium pe�ne by�o s�onecznego �wiat�a i kolor�w bij�cych od t�czowych marmur�w, kt�rymi wy�o�one by�y �ciany. Eunice wst�pi�a na sto�ek - i znalaz�szy si� na wysoko�ci pos�gu, nagle zarzuci�a mu na szyj� ramiona, po czym odrzuciwszy w ty� swe z�ote w�osy i tul�c r�owe cia�o do bia�ego marmuru, pocz�a przyciska� w uniesieniu usta do zimnych warg Petroniusza. Rozdzia� II Po posi�ku, kt�ry zwa� si� �niadaniem, a do kt�rego dwaj towarzysze zasiedli w�wczas, gdy zwykli �miertelni byli ju� dawno po po�udniowym prandium, Petroniusz zaproponowa� lekk� drzemk�. Wed�ug niego pora by�a jeszcze za wczesna na odwiedziny. S� wprawdzie ludzie, kt�rzy poczynaj� odwiedza� znajomych o wschodzie s�o�ca, uwa�aj�c w dodatku zwyczaj ten za stary, rzymski. Ale on, Petroniusz, uwa�a go za barbarzy�ski. Godziny popo�udniowe s� najw�a�ciwsze, nie wcze�niej jednak, zanim s�o�ce nie przejdzie w stron� �wi�tyni Jowisza Kapitoli�skiego i nie pocznie patrze� z ukosa na Forum. Jesieni� bywa jeszcze gor�co i ludzie radzi �pi� po jedzeniu. Tymczasem mi�o jest pos�ucha� szumu fontanny w atrium i po obowi�zkowym tysi�cu krok�w zdrzemn�� si� w czerwonym �wietle, przecedzonym przez purpurowe, na wp� zaci�gni�te velarium. Winicjusz uzna� s�uszno�� jego s��w i pocz�li si� przechadza� rozmawiaj�c w spos�b niedba�y o tym, co s�ycha� na Palatynie i w mie�cie, a po trochu filozofuj�c nad �yciem. Po czym Petroniusz uda� si� do cubiculum, lecz nie spa� d�ugo. Po up�ywie p� godziny wyszed� i kazawszy sobie przynie�� werweny pocz�� j� w�cha� i naciera� sobie ni� r�ce i skronie. - Nie uwierzysz - rzek� - jak to o�ywia i orze�wia. Teraz jestem got�w. Lektyka czeka�a ju� od dawna, wi�c wsiedli i kazali si� ponie�� na Vicus Patricius, do domu Aulusa. Insula Petroniusza le�a�a na po�udniowym stoku Palatynu oko�o tak zwanych Carinae, najkr�tsza wi�c droga wypada�a im poni�ej Forum, lecz poniewa� Petroniusz chcia� zarazem wst�pi� do z�otnika Idomena, wyda� przeto polecenie, by niesiono ich przez Vicus Apollinis i Forum w stron� Vicus Sceleratus, na rogu kt�rego pe�no by�o wszelkiego rodzaju tabern. Olbrzymi Murzyni podnie�li lektyk� i ruszyli, poprzedzani przez niewolnik�w zwanych pedisequi. Petroniusz przez czas jaki� podnosi� w milczeniu swe d�onie, pachn�ce werwen�, ku nozdrzom i zdawa� si� nad czym� namy�la�, po chwili za� rzek�: - Przychodzi mi do g�owy, �e je�li twoja le�na boginka nie jest niewolnic�, tedy mog�aby porzuci� dom Plaucjusz�w, a przenie�� si� do twego. Otoczy�by� j� mi�o�ci� i obsypa� bogactwy, tak jak ja moj� ub�stwion� Chryzotemis, kt�rej, m�wi�c mi�dzy nami, mam przynajmniej o tyle dosy�, o ile ona mnie. Markus potrz�sn�� g�ow�. - Nie? - pyta� Petroniusz. - W najgorszym razie sprawa opar�aby si� o cezara, a mo�esz by� pewny, �e cho�by dzi�ki moim wp�ywom nasz Miedzianobrody by�by po twojej stronie. - Nie znasz Ligii! - odpar� Winicjusz. - To pozw�l�e si� zapyta�, czy ty j� znasz - inaczej jak z widzenia? M�wi��e� z ni�? Wyzna��e� jej sw� mi�o��? - Widzia�em j� naprz�d przy fontannie, a potem spotka�em j� dwukrotnie. Pami�taj, �e podczas pobytu w domu Aulus�w mieszka�em w bocznej willi, przeznaczonej dla go�ci, i maj�c wybit� r�k� nie mog�em zasiada� do wsp�lnego sto�u. Dopiero w wigili� dnia, na kt�ry zapowiedzia�em sw�j odjazd, spotka�em Ligi�, przy wieczerzy - i nie mog�em s�owa do niej przem�wi�. Musia�em s�ucha� Aulusa i jego opowiada� o zwyci�stwach, jakie odni�s� w Brytanii, a nast�pnie o upadku ma�ych gospodarstw w Italii, kt�remu jeszcze Licyniusz Stolo stara� si� zapobiec. W og�le nie wiem, czy Aulus potrafi m�wi� o czym innym, i nie mniemaj, �e zdo�amy si� od tego wykr�ci�, chyba �e zechcesz s�ucha� o zniewie�cia�o�ci czas�w dzisiejszych. Oni tam maj� ba�anty w kurnikach, ale ich nie jedz� wychodz�c z zasady, �e ka�dy zjedzony ba�ant przybli�a koniec pot�gi rzymskiej. Drugi raz spotka�em j� ko�o ogrodowej cysterny ze �wie�o wyrwan� trzcin� w r�ku, kt�r� zanurza�a ki�ci� w wodzie i skrapia�a rosn�ce woko�o irysy. Sp�jrz na moje kolana. Na tarcz� Herakla, m�wi� ci, �e nie dr�a�y, gdy na nasze maniple sz�y z wyciem chmury Part�w, ale dr�a�y przy owej cysternie. I zmieszany jak pachol�, kt�re nosi jeszcze bull� na szyi, oczyma tylko �ebra�em lito�ci, d�ugo nie mog�c s�owa przem�wi�. Petroniusz spojrza� na niego jakby z pewn� zazdro�ci�. - Szcz�liwy! - rzek�. - Cho�by �wiat i �ycie by�y jak najgorsze, jedno w nich zostanie wieczne dobro - m�odo��! Po chwili za� spyta�: - I nie przem�wi�e� do niej? - Owszem. Oprzytomniawszy nieco, rzek�em, �e wracam z Azji, �em wybi� r�k� pod miastem i cierpia�em srodze, ale w chwili gdy mi przychodzi porzuci� ten dom go�cinny, widz�, �e cierpienie w nim wi�cej jest warte ni� gdzie indziej rozkosz - choroba wi�cej ni� gdzie indziej zdrowie. Ona s�ucha�a s��w moich tak�e zmieszana i ze schylon� g�ow�, kre�l�c co� trzcin� na szafrannym piasku. Po czym podnios�a oczy, raz jeszcze spojrza�a na owe skre�lone znaki, raz jeszcze na mnie, jak by chc�c o co� spyta� - i nagle uciek�a jak hamadriada przed g�upowatym faunem. - Musi mie� pi�kne oczy. - Jak morze - i uton��em w nich te� jak w morzu. Wierz mi, �e Archipelag mniej jest b��kitny. Po chwili przybieg� ma�y Plaucjusz i pocz�� o co� pyta�. Ale ja nie rozumia�em, o co mu chodzi. - O, Atene! - zawo�a� Petroniusz - zdejm temu ch�opcu opask� z oczu, kt�r� zawi�za� Eros, bo inaczej rozbije sobie g�ow� o kolumn� �wi�tyni Wenus. Po czym zwr�ci� si� do Winicjusza: - O, ty wiosenny p�czku na drzewie �ycia, ty pierwsza zielona ga��zko winogradu! Powinien bym, zamiast do Plaucjusz�w, kaza� ci� zanie�� do domu Gelocjusza, gdzie jest szko�a dla nie�wiadomych �ycia ch�opc�w. - Czego ty w�a�ciwie chcesz? - A co skre�li�a na piasku? Czy nie imi� Amora, czy nie serce przeszyte jego grotem lub nie co� takiego, z czego m�g�by� pozna�, �e satyry szepta�y ju� tej nimfie do ucha r�nie tajemnice �ycia? Jak mo�na by�o nie spojrze� na te znaki! - Dawniej wdzia�em tog�, ni� my�lisz - rzek� Winicjusz - i zanim nadbieg� ma�y Aulus, patrzy�em pilnie na te znaki. Wszak�e wiem, �e i w Grecji, i w Rzymie nieraz dziewcz�ta kre�l� na piasku wyznania, kt�rych nie chc� wym�wi� ich usta... Ale zgadnij, co nakre�li�a? - Je�li co innego, ni� przypuszcza�em, to nie zgadn�. - Ryb�. - Jak powiadasz? - Powiadam: ryb�. Czy mia�o to znaczy�, �e w �y�ach jej zimna dot�d krew p�ynie - nie wiem! Ale ty, kt�ry� mnie nazwa� wiosennym p�kowiem na drzewie �ycia - zapewne potrafisz lepiej ten znak zrozumie�? - Carissime! o tak� rzecz spytaj Pliniusza. On si� zna na rybach. Gdyby stary Apicjusz �y� jeszcze, mo�e by ci tak�e umia� co� o tym powiedzie�, albowiem zjad� w ci�gu �ycia wi�cej ryb, ni� mo�e ich od razu pomie�ci� Zatoka Neapolita�ska. Lecz dalsza rozmowa urwa�a si�, wniesiono ich bowiem na rojne ulice, na kt�rych przeszkadza� jej gwar ludzki. Przez Vicus Apollinis skr�cili na Forum Romanum, gdzie w dnie pogodne, przed zachodem s�o�ca, gromadzi�y si� t�umy pr�niaczej ludno�ci, by przechadza� si� w�r�d kolumn, opowiada� nowiny i s�ucha� ich, widzie� przenoszone lektyki ze znakomitymi lud�mi, a wreszcie zagl�da� do sklep�w z�otniczych, do ksi�garni, do sklep�w, w kt�rych zmieniano monet�, do b�awatnych, br�zowniczych i wszelkich innych, kt�rych pe�no by�o w domach obejmuj�cych cz�� Rynku po�o�on� naprzeciw Kapitolu. Po�owa Forum, le��ca tu� pod wiszarami zamku, pogr��ona by�a ju� w cieniu, natomiast kolumny po�o�onych wy�ej �wi�ty� z�oci�y si� w blasku i na b��kicie. Le��ce ni�ej rzuca�y wyd�u�one cienie na marmurowe p�yty, wsz�dzie za� by�o ich tak pe�no, �e oczy gubi�y si� w�r�d nich jak w lesie. Zdawa�o si�, �e tym budowlom i kolumnom a� ciasno ko�o siebie. Pi�trzy�y si� jedne nad drugimi, bieg�y w prawo i w lewo, wdziera�y si� na wzg�rza, tuli�y si� do zamkowego muru lub jedne do drugich, na podobie�stwo wi�kszych i mniejszych, grubszych i cie�szych, z�otawych i bia�ych pni, to rozkwit�ych pod architrawami kwiatami akantu, to pozawijanych w jo�skie rogi, to zako�czonych prostym doryckim kwadratem. Nad owym lasem b�yszcza�y barwne tryglify, z tympan�w wychyla�y si� rze�bione postaci bog�w, ze szczyt�w uskrzydlone z�ote kwadrygi zdawa�y si� chcie� ulecie� w powietrze, w �w b��kit, kt�ry zwiesza� si� spokojnie nad owym zbitym miastem �wi�ty�. W �rodku Rynku i po brzegach p�yn�a rzeka ludzka: t�umy przechadza�y si� pod �ukami bazyliki Juliusza Cezara, t�umy siedzia�y na schodach Kastora i Polluksa i kr�ci�y si� ko�o �wi�ty�ki Westy, podobne na tym wielkim marmurowym tle do r�nokolorowych roj�w motyli lub �uk�w. Z g�ry, przez ogromne stopnie, od strony �wi�tyni po�wi�conej "Jovi Optimo Maxisno", nap�ywa�y nowe fale; przy rostrach s�uchano jakich� przygodnych m�wc�w; tu i owdzie s�ycha� by�o okrzyki przekupni�w sprzedaj�cych owoce, wino lub wod� pomieszan� z figowym sokiem, oszust�w polecaj�cych cudowne lekarstwa, wr�bit�w, odgadywaczy ukrytych skarb�w, t�umacz�w sn�w. Gdzieniegdzie z gwarem rozm�w i nawo�ywa� miesza�y si� d�wi�ki sistry, egipskiej sambuki lub greckich flet�w. Gdzieniegdzie chorzy, pobo�ni lub stroskani nie�li do �wi�ty� ofiary. W�r�d ludzi, na kamiennych p�ytach, zbiera�y si� chciwe na ofiarne ziarno, podobne do ruchomych, pstrych i ciemnych plam, stadka go��bi, to wzbijaj�c si� chwilowo z rozg�o�nym szumem skrzyde� w g�r�, to zn�w zapadaj�c na opr�nione przez t�um miejsca. Od czasu do czasu gromady ludzkie rozst�powa�y si� przed lektykami, w kt�rych wida� by�o wykwintne twarze kobiece lub g�owy senator�w i rycerzy, o rysach jakby zakrzep�ych i wyniszczonych �yciem. R�noj�zyczna ludno�� powtarza�a w g�os ich imiona z dodatkiem przezwisk, szyderstw lub pochwa�. Mi�dzy bez�adnymi grupami przeciska�y si� czasem, post�puj�ce miarowym krokiem, oddzia�y �o�nierzy lub wigil�w czuwaj�cych nad ulicznym porz�dkiem. J�zyk grecki dawa� si� s�ysze� naok� r�wnie cz�sto jak �aci�ski. Winicjusz, kt�ry dawno nie by� w mie�cie, patrzy� z pewn� ciekawo�ci� na owo rojowisko ludzkie i na owo Forum Romanum, zarazem panuj�ce nad fal� �wiata i zarazem tak ni� zalane, �e Petroniusz, kt�ry odgad� my�l towarzysza, nazwa� je "gniazdem Kwiryt�w - bez Kwiryt�w". Istotnie, miejscowy �ywio� gin�� niemal w tym t�umie z�o�onym ze wszystkich ras i narod�w. Wida� tu by�o Etiop�w, olbrzymich jasnow�osych ludzi z dalekiej p�nocy, Brytan�w, Gall�w i German�w, sko�nookich mieszka�c�w Sericum, ludzi znad Eufratu i ludzi znad Indu, o brodach barwionych na kolor ceg�y, Syryjczyk�w znad brzeg�w Orontu, o oczach czarnych i s�odkich; wyschni�tych jak ko�� mieszka�c�w pusty� arabskich, �yd�w z zapad�� piersi�, Egipcjan z wiecznym oboj�tnym u�miechem w twarzach, i Numid�w, i Afr�w; Grek�w z Hellady, kt�rzy na r�wni z Rzymianami w�adali nad miastem, ale w�adali wiedz�, sztuk�, rozumem i szalbierstwem, Grek�w z wysp i z Azji Mniejszej, i z Egiptu, i z Italii, i z Narbo�skiej Galii. W t�umie niewolnik�w z podziurawionymi uszami nie brak�o i wolnej, pr�niaczej ludno�ci, kt�r� cezar bawi�, �ywi�, a nawet odziewa�, i wolnych przybysz�w, kt�rych do olbrzymiego miasta zwabi�a �atwo�� �ycia i widoki fortuny; nie brak�o przekupni�w i kap�an�w Serapisa z palmowymi ga��ziami w r�ku, i kap�an�w Izydy, na kt�rej o�tarze znoszono wi�cej ofiar ni� do �wi�tyni Kapitoli�skiego Jowisza, i kap�an�w Kibeli, nosz�cych w r�ku z�ote ki�cie ry�u, i kap�an�w w�drownych b�stw, i tanecznic wschodnich z jaskrawymi mitrami, i sprzedaj�cych amulety, i poskromc�w w��w, i chaldejskich mag�w, wreszcie ludzi bez wszelkich zaj��, kt�rzy co tydzie� zg�aszali si� do �pichlerzy nadtybrza�skich po zbo�e, bili si� o loteryjne bilety w cyrkach, sp�dzali noce w wal�cych si� ustawicznie w zatybrza�skiej dzielnicy domach, a dnie s�oneczne i ciep�e w kryptoportykach, w brudnych garkuchniach Subury, na mo�cie Milwiusa lub przed insulami mo�nych, gdzie im od czasu do czasu wyrzucano resztki ze sto�u niewolnik�w. Petroniusz dobrze by� znany przez te t�umy. O uszy Winicjusza obija�o si� ustawiczne: "Hic est!" - "To on!" - Lubiano go za hojno��, a zw�aszcza popularno�� jego wzros�a od czasu, gdy dowiedziano si�, �e przemawia� przed cezarem przeciw wyrokowi �mierci wydanemu na ca�� famili�, to jest na wszystkich bez r�nicy p�ci i wieku niewolnik�w prefekta Pedaniusza Sekunda, za to, i� jeden z nich zabi� tego okrutnika w chwili rozpaczy. Petroniusz powtarza� wprawdzie g�o�no, �e mu to by�o wszystko jedno i �e przemawia� do cezara tylko prywatnie, jako arbiter elegantiarum, kt�rego estetyczne uczucia oburza�a owa barbarzy�ska rze�, godna jakich� Scyt�w, nie Rzymian. Niemniej lud, kt�ry wzburzy� si� z powodu tej rzezi, kocha� od tej pory Petroniusza. Lecz on o to nie dba�. Pami�ta�, �e ten lud kocha� tak�e i Brytanika, kt�rego Nero otru�, i Agryppin�, kt�r� kaza� zamordowa� i Oktawi�, kt�r� na Pandatarii uduszono po uprzednim otwarciu jej �y� w gor�cej parze, i Rubeliusza Plauta, kt�ry zosta� wygnany, i Trazeasza, kt�remu ka�de jutro mog�o przynie�� wyrok �mierci. Mi�o�� ludu mog�a by� uwa�ana raczej za z�� wr�b�, a sceptyczny Petroniusz by� zarazem przes�dny. T�umem gardzi� podw�jnie: i jako arystokrata, i jako esteta. Ludzie pachn�cy pra�onym bobem, kt�ry nosili w zanadrzu, a przy tym wiecznie schrypni�ci i spotnieli od gry w mor� po rogach ulic i perystylach, nie zas�ugiwali w jego oczach na miano ludzi. Nie odpowiadaj�c te� wcale ani na oklaski, ani na posy�ane tu i owdzie od ust poca�unki, opowiada� Markowi spraw� Pedaniusza, drwi�c przy tym ze zmienno�ci ulicznej ha�astry, kt�ra nazajutrz po gro�nym wzburzeniu oklaskiwa�a Nerona przeje�d�aj�cego do �wi�tyni Jowisza Statora. Lecz przed ksi�garni� Awirunusa kaza� si� zatrzyma� i wysiad�szy zakupi� ozdobny r�kopis, kt�ry odda� Winicjuszowi. - To podarek dla ciebie - rzek�. - Dzi�ki - odrzek� Winicjusz. Po czym spojrzawszy na tytu� zapyta�: - Satyricon? To co� nowego. Czyje to? - Moje. Ale ja nie chc� i�� �ladem Rufinusa, kt�rego histori� mia�em ci opowiedzie�, ani te� �ladem Fabrycjusza Wejenta, dlatego nikt o tym nie wie, ty za� nikomu nie m�w. - A m�wi�e�, �e nie piszesz wierszy - rzek� Winicjusz zagl�daj�c do �rodka - tu za� widz� proz� g�sto nimi przeplatan�. - Jak b�dziesz czyta�, zwr�� uwag� na uczt� Trymalchiona. Co do wierszy, zbrzyd�y mi od czasu, jak Nero pisze epos. Witeliusz, widzisz, chc�c sobie ul�y�, u�ywa pa�eczki z ko�ci s�oniowej, kt�r� zasuwa sobie w gard�o; inni pos�uguj� si� pi�rami flaming�w maczanymi w oliwie lub w odwarze macierzanki - ja za� odczytuj� poezje Nerona - i skutek jest natychmiastowy. Mog� je potem chwali�, je�li nie z czystym sumieniem, to z czystym �o��dkiem. To rzek�szy zatrzyma� zn�w lektyk� przed z�otnikiem Idomenem i za�atwiwszy spraw� gemm kaza� nie�� lektyk� wprost do domu Aulusa. - Po drodze opowiem ci na dow�d, co jest mi�o�� w�asna autorska, histori� Rufinusa - rzek�. Lecz zanim j� rozpocz��, skr�cili na Vicus Patricius i niebawem znale�li si� przed mieszkaniem Aulusa. M�ody i t�gi ianitor otworzy� im drzwi wiod�ce do ostium, nad kt�rymi sroka, zamkni�ta w klatce, wita�a ich wrzaskliwie s�owem: "Salve!" Po drodze z drugiej sieni, zwanej ostium, do w�a�ciwego atrium Winicjusz rzek�: - Czy� zauwa�y�, �e od�wierny tu bez �a�cuch�w? - To dziwny dom - odpowiedzia� p�g�osem, Petroniusz. - Pewno ci wiadomo, �e Pomponi� Grecyn� podejrzewano o wyznawanie wschodniego zabobonu, polegaj�cego na czci jakiego� Chrestosa. Zdaje si�, �e przys�u�y�a si� jej Kryspinilla, kt�ra nie mo�e darowa� Pomponii, �e jeden m�� wystarczy� jej na ca�e �ycie. - Univira!... �atwiej dzi� w Rzymie o p�misek rydz�w z Noricum. S�dzono j� s�dem domowym... - Masz s�uszno��, �e to dziwny dom. P�niej opowiem ci, com tu s�ysza� i widzia�. Tymczasem znale�li si� w atrium. Prze�o�ony nad nim niewolnik, zwany atriensis, wys�a� nomenclatora, by oznajmi� go�ci, jednocze�nie za� s�u�ba podsun�a im krzes�a i sto�eczki pod nogi. Petroniusz, kt�ry wyobra�aj�c sobie, �e w tym surowym domu panuje wieczny smutek, nigdy w nim nie bywa�, spogl�da� naok� z pewnym zdziwieniem i jak by z poczuciem zawodu, albowiem atrium czyni�o raczej weso�e wra�enie. Z g�ry przez du�y otw�r wpada� snop jasnego �wiat�a, �ami�cego si� w tysi�ce skier na wodotrysku. Kwadratowa sadzawka z fontann� w �rodku, przeznaczona do przyjmowania d�d�u wpadaj�cego w czasie niepogody przez g�rny otw�r, a zwana impluvium, otoczona by�a anemonami i liliami. Szczeg�lnie w liliach widocznie kochano si� w domu, gdy� by�y ich ca�e k�py, i bia�ych, i czerwonych, i wreszcie szafirowych irys�w, kt�rych delikatne p�atki by�y jakby posrebrzone od wodnego py�u. W�r�d mokrych mch�w, w kt�rych ukryte by�y donice z liliami, i w�r�d p�k�w li�ci widnia�y br�zowe pos��ki, przedstawiaj�ce dzieci i ptactwo wodne. W jednym rogu odlana r�wnie� z br�zu �ania pochyla�a sw� za�niedzia�� od wilgoci, zielonaw� g�ow� ku wodzie, jak by si� chcia�a napi�. Pod�oga atrium by�a z mozaiki; �ciany, cz�ci� wyk�adane czerwonym marmurem, cz�ci� malowane w drzewa, ryby, ptaki i gryfy, n�ci�y oczy gr� kolor�w. Odrzwia do bocznych izb zdobne by�y ��wiowcem lub nawet ko�ci� s�oniow�; przy �cianach, mi�dzy drzwiami, sta�y pos�gi przodk�w Aulusa. Wsz�dy zna� by�o spokojny dostatek, daleki od zbytku, ale szlachetny i pewny siebie. Petroniusz, kt�ry mieszka� nier�wnie okazalej i wykwintniej, nie m�g� tu jednak znale�� �adnej rzeczy, kt�ra by razi�a jego smak i w�a�nie zwr�ci� si� z t� uwag� do Winicjusza, gdy wtem niewolnik velarius odsun�� kotar� dziel�c� atrium od tablinum i w g��bi domu ukaza� si� nadchodz�cy �piesznie Aulus Plaucjusz. By� to cz�owiek zbli�aj�cy si� do wieczornych dni �ycia, z g�ow� pobielon� szronem, ale czerstwy, o twarzy energicznej, nieco za kr�tkiej, ale te� nieco podobnej do g�owy or�a. Tym razem malowa�o si� na niej pewne zdziwienie, a nawet niepok�j, z powodu niespodziewanego przybycia Neronowego przyjaciela, towarzysza i zausznika. Lecz Petroniusz by� nadto �wiatowcem i nadto bystrym cz�owiekiem, by tego nie zauwa�y�, zatem po pierwszych powitaniach oznajmi� z ca�� wymow� i swobod�, na jak� by�o go sta�, �e przychodzi podzi�kowa� za opiek�, jakiej w tym domu dozna� syn jego siostry, i �e jedynie wdzi�czno�� jest powodem jego odwiedzin, do kt�rych zreszt�, o�mieli�a go dawna z Aulusem znajomo��. Aulus zapewni� go ze swej strony, i� mi�ym jest go�ciem, a co do wdzi�czno�ci, o�wiadczy�, �e sam si� do niej poczuwa, chocia� zapewne Petroniusz nie domy�la si� jej powod�w. Jako� Petroniusz nie domy�la� si� ich rzeczywi�cie. Pr�no, podni�s�szy swe orzechowe oczy w g�r�, biedzi� si�, by sobie przypomnie� najmniejsz� us�ug� oddan� Aulusowi lub komukolwiek. Nie przypomnia� sobie �adnej, pr�cz tej chyba, kt�r� zamierza� wy�wiadczy� Winicjuszowi. Mimo woli mog�o si� wprawdzie co� podobnego zdarzy�, ale tylko mimo woli. - Kocham i ceni� bardzo Wespazjana - odrzek� Aulus - kt�remu uratowa�e� �ycie, gdy raz zdarzy�o mu si� nieszcz�cie usn�� przy s�uchaniu wierszy cezara. - Zdarzy�o mu si� szcz�cie - odrzek� Petroniusz - bo ich nie s�ysza�, nie przecz� jednak, �e mog�o si� ono sko�czy� nieszcz�ciem. Miedzianobrody chcia� mu koniecznie pos�a� centuriona z przyjacielskim zleceniem, by sobie otworzy� �y�y. - Ty za�, Petroniuszu, wy�mia�e� go. - Tak jest, a raczej przeciwnie: powiedzia�em mu, �e je�li Orfeusz umia� pie�ni� usypia� dzikie bestie, jego tryumf jest r�wny, skoro potrafi� u�pi� Wespazjana. Ahenobarbowi mo�na przygania� pod warunkiem, �eby w ma�ej przyganie mie�ci�o si� wielkie pochlebstwo. Nasza mi�o�ciwa Augusta, Poppea, rozumie to doskonale. - Niestety, takie to czasy - odrzek� Aulus. - Brak mi na przodzie dw�ch z�b�w, kt�re mi wybi� kamie� rzucony r�k� Brytana, i przez to mowa moja sta�a si� �wiszcz�c�, a jednak najszcz�liwsze chwile mego �ycia sp�dzi�em w Brytanii... - Bo zwyci�skie - dorzuci� Winicjusz. Lecz Petroniusz zl�k�szy si�, by stary w�dz nie zacz�� opowiada� o dawnych swych wojnach, zmieni� przedmiot rozmowy. Oto w okolicy Praeneste wie�niacy znale�li martwe wilcze szczeni� o dwu g�owach, w czasie za� onegdajszej burzy piorun oberwa� naro�nik w �wi�tyni Luny, co by�o rzecz�, ze wzgl�du na sp�nion� jesie�, nies�ychan�. Niejaki te� Kotta, kt�ry mu to opowiada�, dodawa� zarazem, i� kap�ani tej�e �wi�tyni przepowiadaj� z tego powodu upadek miasta lub co najmniej ruin� wielkiego domu, kt�ra tylko nadzwyczajnymi ofiarami da si� odwr�ci�. Aulus wys�uchawszy opowiadania wyrazi� zdanie, �e takich oznak nie mo�na jednak lekcewa�y�. �e bogowie mog� by� zgniewani przebran� miar� zbrodni, w tym nie masz nic dziwnego - a w takim razie ofiary b�agalne s� zupe�nie na miejscu. Na to Petroniusz rzek�: - Tw�j dom, Plaucjuszu, nie jest zbyt wielki, cho� mieszka w nim wielki cz�owiek; m�j jest wprawdzie za du�y na tak lichego w�a�ciciela, ale r�wnie� ma�y. A je�li chodzi o ruin� jakiego� tak wielkiego, jak na przyk�ad domus transitoria, to czy op�aci si� nam sk�ada� ofiary, by t� ruin� odwr�ci�? Plaucjusz nie odpowiedzia� na to pytanie, kt�ra to ostro�no�� dotkn�a nawet nieco Petroniusza, albowiem przy ca�ym swym braku poczucia r�nicy mi�dzy z�em a dobrem nie by� nigdy donosicielem i mo�na, z nim by�o rozmawia� z zupe�nym bezpiecze�stwem. Za czym zmieni� zn�w rozmow� i pocz�� wychwala� mieszkanie Plaucjuszowe oraz dobry smak panuj�cy w domu. - Stara to siedziba - odrzek� Plaucjusz - w kt�rej nic nie zmieni�em od czasu, jakem j� odziedziczy�. Po odsuni�ciu kotary dziel�cej atrium od tablinum dom otwarty by� na przestrza�, tak �e przez tablinum, przez nast�pny iperystyl i le��c� za nim sal�, zwan� oecus, wzrok bieg� a� do ogrodu, kt�ry widnia� z dala jak jasny obraz, uj�ty w ciemn� ram�. Weso�e dziecinne �miechy dolatywa�y stamt�d do atrium. - Ach, wodzu - rzek� Petroniusz - pozw�l nam pos�ucha� z bliska tego szczerego �miechu, o kt�ry dzi� tak trudno. - Ch�tnie - odrzek� powstaj�c Plaucjusz. - To m�j ma�y Aulus i Ligia bawi� si� w pi�ki. Ale co do �miechu, mniemam, Petroniuszu, �e ca�e �ycie schodzi ci na nim. - �ycie jest �miechu warte, wi�c si� �miej� - odpowiedzia� Petroniusz - tu jednak �miech brzmi inaczej. - Petroniusz - doda� Winicjusz - nie �mieje si� zreszt� po ca�ych dniach, ale raczej po ca�ych nocach. Tak rozmawiaj�c przeszli przez d�ugo�� domu i znale�li si� w ogrodzie, gdzie Ligia i ma�y Aulus bawili si� pi�kami, kt�re niewolnicy wy��cznie do tej zabawy przeznaczeni, zwani spheristae, zbierali z ziemi i podawali im do r�k. Petroniusz rzuci� szybkie, przelotne spojrzenie na Ligi�, ma�y Aulus ujrzawszy Winicjusza, przybieg� si� z nim wita�, �w za� przechodz�c schyli� g�ow� przed pi�kn� dziewczyn�, kt�ra sta�a z pi�k� w r�ku, z w�osem nieco rozwianym, troch� zdyszana i zarumieniona. Lecz w ogrodowym triclinium, zacienionym przez bluszcze, winograd i kozie ziele, siedzia�a Pomponia Grecyna; poszli si� wi�c z ni� wita�. Petroniuszowi, jakkolwiek nie ucz�szcza� do domu Plaucjusz�w, by�a ona znajoma, albowiem widywa� j� u Antystii, c�rki Rubeliusza Plauta, a dalej w domu Senek�w i u Poliona. Nie m�g� te� oprze� si� pewnemu podziwowi, jakim przejmowa�a go jej twarz smutna, ale pogodna, szlachetno�� jej postawy, ruch�w, s��w. Pomponia m�ci�a do tego stopnia jego poj�cia o kobietach, �e �w zepsuty do szpiku ko�ci i pewny siebie, jak nikt w ca�ym Rzymie, cz�owiek, nie tylko odczuwa� dla niej pewien rodzaj szacunku, ale nawet traci� poniek�d pewno�� siebie. I teraz oto dzi�kuj�c jej za opiek� nad Winicjuszem wtr�ca� jakby mimo woli wyraz: "domina", kt�ry nigdy nie przychodzi� mu na my�l, gdy na przyk�ad rozmawia� z Kalwi� Kryspinill�, ze Skryboni�, z Waleri�, Solin� i innymi niewiastami z wielkiego �wiata. - Po przywitaniu i z�o�eniu podzi�ki pocz�� te� zaraz narzeka�, �e Pomponi� widuje si� tak rzadko, �e jej nie mo�na spotka� ni w cyrku, ni w amfiteatrze, na co odpowiedzia�a mu spokojnie, po�o�ywszy d�o� na d�oni m�a: - Starzejemy si� i oboje lubimy coraz wi�cej domowe zacisze. Petroniusz chcia� przeczy�, lecz Aulus Plaucjusz doda� swoim �wiszcz�cym g�osem: - I coraz nam bardziej obco mi�dzy lud�mi, kt�rzy nawet naszych bog�w rzymskich greckimi nazywaj� imionami. - Bogowie stali si� od pewnego czasu tylko retorycznymi figurami - odrzek� niedbale Petroniusz - �e za� retoryki uczyli nas Grecy, przeto mnie samemu �atwiej na przyk�ad powiedzie�: Hera ni� Juno. To rzek�szy zwr�ci� oczy na Pomponi�, jakby na znak, �e wobec niej �adne inne b�stwo nie mog�o mu przyj�� na my�l, a nast�pnie j�� przeczy� temu, co m�wi�a o staro�ci: "Ludzie starzej� si� wprawdzie pr�dko, ale tacy, kt�rzy �yj� zgo�a innym �yciem, a pr�cz tego s� twarze, o kt�rych Saturn zdaje si� zapomina�." - Petroniusz m�wi� to z pewn� nawet szczero�ci�, albowiem Pomponia Grecyna, jakkolwiek schodzi�a z po�udnia �ycia, zachowa�a niezwyk�� �wie�o�� cery, a �e g�ow� mia�a ma�� i twarz drobn�, chwilami wi�c, mimo swej ciemnej sukni, mimo powagi i smutku, czyni�a wra�enie kobiety zupe�nie m�odej. Tymczasem ma�y Aulus, kt�ry podczas pobytu Winicjusza w domu zaprzyja�ni� si� by� z nim nadzwyczajnie, zbli�ywszy si� pocz�� go zaprasza� do gry w pi�k�. Za ch�opcem wesz�a do triclinium i Ligia. Pod firank� bluszcz�w, ze �wiate�kami drgaj�cymi na twarzy, wyda�a si� teraz Petroniuszowi �adniejsz� ni� na pierwszy rzut oka i istotnie podobn� do jakiej� nimfy. �e za� nie przem�wi� do niej dot�d, wi�c podni�s� si�, pochyli� przed ni� g�ow� i zamiast zwyk�ych wyraz�w powitania pocz�� cytowa� s�owa, kt�rymi Odys powita� Nauzyka�: Nie wiem, czyli� jest b�stwem, czy pann� �mierteln�, Lecz je�li� jest mieszkank� ziemskiego pado�u, B�ogos�awiony ojciec z matk� tw� pospo�u, B�ogos�awieni bracia . . . . . . . . . . . . Nawet Pomponii podoba�a si� wykwintna grzeczno�� tego �wiatowca. Co do Ligii, s�ucha�a zmieszana i zap�oniona, nie �mi�c oczu podnie��. Lecz stopniowo w k�tach jej ust pocz�� drga� swawolny u�miech, na twarzy zna� by�o walk� mi�dzy dziewcz�cym zawstydzeniem a ch�ci� odpowiedzi - i widocznie ch�� ta przemog�a, spojrzawszy bowiem nagle na Petroniusza, odpowiedzia�a mu s�owami tej�e Nauzykai, cytuj�c je jednych tchem i troch� jak wydawan� lekcj�: Nie byle kto ty jeste� - i nie byle g�owa! Po czym zawr�ciwszy w miejscu, uciek�a, jak ucieka sp�oszony ptak. Teraz na Petroniusza przysz�a kolej zdziwienia - nie spodziewa� si� bowiem us�ysze� Homerowego wiersza w ustach dziewczyny, o kt�rej barbarzy�skim pochodzeniu by� przez Winicjusza uprzedzony. Spojrza� te� pytaj�cym wzrokiem na Pomponi�, lecz ta nie mog