Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12206 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
KRZYWE ZWIERCIAD�O - O MANIPULACJI W MEDIACH
Maciej T. I�owiecki (ur. w 1935 r.)
- dziennikarz, publicysta, eseista. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego (specjalno��: biochemia, biologia). Publikuje w r�nych pismach od 1957 r., od 1961 do 13 XI11981 r. pracowa� w "Polityce". P�niej dzia�acz podziemnych struktur Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (od 1980 r. wiceprezes, 1989-93 prezes SDP). W latach 1993-94 wiceprzewodnicz�cy KRRiW, r�wnie� wtedy przewodniczy� Radzie Medi�w przy Prezydencie RP. Jest cz�onkiem-za�o�ycielem i cz�onkiem zarz�du Towarzystwa Popierania i Krzewienia Nauk.
Wyk�adowca kilku wy�szych uczelni (medioznawstwo, etyka dziennikarska -m.in. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i Uniwersytecie Stefana Kardyna�a Wyszy�skiego w Warszawie). Napisa� kilkana�cie ksi��ek na temat wsp�czesnej cywilizacji i nauki oraz
0 mediach (o ich wp�ywie na �wiadomo�� spo�eczn�). Otrzyma� r�ne nagrody
za tw�rczo�� - m.in. Nagrod� Specjaln� SDP im. St. Konarskiego "za intelektualn� odwag�". Uczestnik i referent Kongresu Kultury Polskiej w 1981 r. (przerwanego przez stan wojenny), wiceprzewodnicz�cy komitetu organizacyjnego Kongresu Kultury Polskiej
- 2000 i tak�e jego uczestnik - referent. Uczestnik - referent Kongresu Kultury Chrze�cija�skiej w 2000 r. w Lublinie1 Mi�dzynarodowego Kongresu Teologii Fundamentalnej w 2001 r. w Lublinie.
KRZYWE ZWIERCIAD�O
O manipulacji w mediach
Projekt ok�adki: Andrzej Prokurat
Na ok�adce wykorzystano fragment dzie�a
Pietera Bruegla St. "Przypowie�� o �lepcach", 1568,
Museo di Capodimonte w Neapolu
Rysunki: Andrzej Mleczko
Prawdziwa pot�ga medi�w
polega na tym, �e to one wskazuj� nam,
co ma by� normalne.
Michael Medwed ameryka�ski dziennikarz i pisarz
Do czytelnika
Konsultacja redakcyjna: Andrzej Wojnowski
Korekta: Redakcja
Sk�ad i DTP: Hanna Fijofek
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej "Gaudium". Lublin 2003 (c) Maciej T. l�owiecki, 2003
ISBN 83-88615-57-2
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej "Gaudium"
20-075 Lublin, ul. Ogrodowa 12
tel 0-81/532 27 60, fax 0-81/743 73 16
e-mail:
[email protected]!
www.gaudium.pl
Pr�buj� przedstawi� w tej ksi��ce pewne wybrane zjawiska i metody, zwi�zane z wp�ywem klasycznych medi�w na �wiadomo�� spo�eczn�. Chocia� �w przegl�d oparty jest na podstawowej literaturze �r�d�owej, dokonany zosta� nie przez uczonego, a przez zawodowego dziennikarza, kt�ry od czterdziestu lat pracuje w tym dziwnym zawodzie. Najpierw - w warunkach systemu autorytarnego i tzw. realnego socjalizmu (PRL), p�niej w czasach bardzo g��bokiej transformacji ustrojowej i spo�ecznej (III Rzeczpospolita; zreszt� nie osi�gn�li�my jeszcze stanu, jaki reprezentuj� stare demokracje zachodnie). M�wi�c to, chc� zaznaczy�, i� moje osobiste do�wiadczenia wp�ywa�y oczywi�cie na uj�cie opisywanych zjawisk, ich ocen� i dob�r przyk�ad�w. Tym bardziej, i� poznawanie medi�w od strony, jakby mo�na powiedzie� "manipulacyjnej" - ci�gle trwa, zapewne nie dostrzegamy jeszcze wielu uwarunkowa� i ca�ej z�o�ono�ci zjawisk. Ocenianie nale�y do przywilej�w autora, a wnioski - jak zawsze - powinni wyci�ga� Czytelnicy. Mnie wystarczy, je�li kogo� nak�oni� do zastanowienia si� nad tymi sprawami.
Chcia�em tak napisa� t� ksi��k�, by jej forma nie odstrasza�a niezawodowc�w i mogli j� z po�ytkiem przeczyta� odbiorcy medi�w - telewidzowie, radios�uchacze, czytelnicy prasy. Chcia�em tak�e, by mog�a si� przyda� tym, kt�rych zaw�d wymaga szczeg�lnego rodzaju kontakt�w z lud�mi - np. nauczycielom czy duszpasterzom. Oczywiste jednak, �e moim zamiarem by�o przys�u�enie si� dziennikarzom i studentom dziennikarstwa - dlatego nie unikam teorii, definicji, staram si� przedstawi� pewne koncepcje naukowe i wyniki bada� z zakresu medioznawstwa. To - jak my�l� - przyda si� zreszt� ka�demu, kto chcia�by poznawa� problemy medi�w i ich odbioru. Nie jest to jednak "powie�� do czytania", raczej zbi�r informacji i refleksji o mediach. Nie jest to r�wnie� systematyczny wyk�ad akademicki ani przegl�dowy skrypt. Dob�r i kolejno�� omawiania problem�w s� dowolne, zdarzaj� si� �wiadome powt�rzenia (kiedy, jak mi si� zdawa�o, wymaga�a
tego jasno�� wywodu). Konkretne przyk�ady, wybrane wprost z medi�w (tak�e wybranych) maj� u�atwi� zrozumienie i rozpoznawanie najcz�stszych manipulacji. S� to przyk�ady uchybie� medialnych powa�nych i drobnych, pr�by analizy spraw bardzo g�o�nych w czasie, kiedy pisa�em t� prac�, ale i takich, kt�re przesz�y niezauwa�one. Oczywiste, �e przyk�adowych b��d�w nie mo�na by�o wybra� "sprawiedliwie" ze wszystkich medi�w. Skupi�em si� wi�c na tych �rodkach przekazu, kt�re uzna�em za maj�ce najwi�kszy wp�yw na tzw. kr�gi opiniotw�rcze spo�ecze�stwa - z powodu ich znaczenia politycznego, nak�ad�w, zaufania, jakim bywaj� obdarzane. 1 tak�e dlatego, �e ich publicystyka (koncepcje, idee, tak�e zdobywane informacje) s� najcz�ciej rozpowszechniane przez znacz�ce telewizje. Sk�din�d manipulacje dokonywane w TVP maj� wag� bodaj najwi�ksz� - ze wzgl�du na obowi�zkow� misj� publiczn� TVP i niebywa�� powszechno�� jej odbioru. Z konieczno�ci te� pos�ugiwa�em si� mediami o zasi�gu krajowym (cho� zdaj� sobie spraw� z nak�ad�w i wp�ywu na ludzi wielu pism tzw. lokalnych). Przyk�ad�w mog�o by� zatem wi�cej. Mo�na by�o te� wybra� inne - ale nie o to chodzi. Wiem tak�e, i� szybko si� starzej�, ka�dy dzie� przynosi nowe przyk�ady manipulacji medialnych i potkni�� dziennikarzy i przes�ania dawniejsze. Nie ma sposobu, by zachowa� aktualno��, ale przecie� nie jest to konieczne. S� to po prostu problemy trwale zwi�zane z dziennikarstwem, jakie znamy.
Zajmuj� si� tylko mediami tradycyjnymi. W ko�cu jeszcze par� pokole� b�dzie mia�o do czynienia z telewizj�, radiem i pras�, cho� ju� pojawiaj� si� nowe �rodki przekazu, a te stare ulegaj� szybkim przemianom. Przecie� manipulacja, propaganda i narzucanie nam pewnego sposobu odbioru �wiata - wszystkie �wiadome i nie�wiadome grzechy dziennikarskie nie znikn�, jeszcze d�ugo bowiem b�dzie istnia� zaw�d "przygotowywacza przekaz�w" i "selekcjonera informacji", je�li wolno pos�u�y� si� takim nowoczesnym �argonem.
W poj�ciu "dziennikarz" mie�ci si� jaka� idea, etyka, misja, tw�rczo��. Poj�cie "przygotowywacza" czy "selekcjonera" jest bezosobowe, techniczne - czy w�a�nie w tym kierunku zd��aj� media? By� mo�e. Na razie nie trzeba chyba dowodzi�, i� w naszych czasach media i dziennikarze pe�ni� rol� szczeg�ln�, poniewa� bez nich nie by�oby mo�liwe funkcjonowanie demokracji w og�le, a zapewne �adna wi�ksza wsp�lnota nie mog�aby trwa�, jako nowoczesna wsp�lnota obywatelska. Napisa�em "w naszych czasach", poniewa� by�y przecie� w historii d�ugie okresy bez medi�w, a wsp�lnoty ludzi istnia�y - i nie mamy te� gwarancji, �e "co�" dzi� nieznanego nie zast�pi w przysz�o�ci medi�w, nie b�dzie spe�nia� ich funkcji. Na razie mamy jednak �wiat coraz bardziej "zmedializowany" i spo�ecze�stwa coraz bardziej zale�ne od medi�w. Te za� rz�dz� si� pewnymi regu�ami i daj� bardzo r�ne mo�liwo�ci ludziom, kt�rzy nimi steruj�.
Owe regu�y i mo�liwo�ci powinni�my zna�, by- po pierwsze - umie� w zwierciadle medi�w dostrzega� prawd� o rzeczywisto�ci, po drugie - umie� rozpoznawa� wp�yw medi�w na nas samych. Po trzecie wreszcie - powinni�my nauczy� si� chroni� przed z�ymi wp�ywami i z�ym wykorzystywaniem medi�w i potrafi� korzysta� z ich wielkich mo�liwo�ci czynienia dobra.
*
Powiada si�, i� media sta�y si� czwart� w�adz�, pe�ni�c� funkcj� kontroli spo�ecznej. Pozosta�e trzy w�adze, to: ustawodawcza, wykonawcza i s�downicza. Niekt�rzy sk�onni s� nawet uzna� media za w�adz� najwa�niejsz�, poniewa� od ich w�a�ciwego dzia�ania tak wiele zale�y w demokracji. By� mo�e jest to przesada, a je�li ju� - to jednak rzeczywiste o�rodki w�adzy s� w r�kach tych, kt�rzy steruj� mediami i uzale�niaj� dziennikarzy. Istotn� zatem w�adz� dysponuj� w�a�ciciele medi�w i grupy interesu, kt�re stoj� za nimi. Jest to stwierdzenie smutne, ale w naszych czasach niestety trafne. W takich warunkach wolno�� s�owa i zw�aszcza niezale�no�� medi�w nie s� warto�ciami, kt�re zawsze i wsz�dzie s� respektowane, jako "zatwierdzone" przez prawo; trzeba o nie stale walczy� i nie wolno zapomina�, �e ci�gle s� zagro�one, cho� w ka�dej epoce inaczej.
Jak wspomnia�em, nie zajmuj� si� tu najnowszymi rodzajami medi�w (np. Internet, �rodki multimedialne, powszechna komputeryzacja itd.) ani ich prawdopodobnym przysz�ym stanem, w kt�rym bardziej wymieszaj� si� role nadawcy i odbiorcy. Na razie role te s� mimo wszystko rozdzielone i jeszcze przez pewien czas tak b�dzie. Skoro tak, wydaje si� bardzo po�yteczne nauczenie si� korzystania z przekaz�w medialnych. Po prostu po to, by�my mieli z tych przekaz�w najwi�ksze korzy�ci i nie dali si� oszukiwa� i "podpuszcza�". Taki jest g��wny cel tej ksi��ki, cho� zdaj� sobie spraw� z jej niepe�no�ci i niedostatk�w: z oceanu informacji i koncepcji musia�em wybra� tylko niekt�re. Nie ma co tak�e ukrywa�, i� mam w�asne pogl�dy polityczne i system warto�ci, kt�rego chcia�bym broni� - ukrywanie tego by�oby w�a�nie jedn� z klasycznych manipulacji, przed kt�rymi przestrzegam. Zatem zajmuj� si� tutaj m.in. przedstawieniem najpowszechniejszych mit�w na temat medi�w i dylematami, z kt�rymi musz� sobie radzi� dziennikarze. Omawiam g��wne metody, czy sposoby oddzia�ywania medi�w na �wiadomo�� spo�eczn�. Podaj� przyk�ad zasad rzetelnego informowania. Odr�bny rozdzia� zawiera "wyci�g" z ogromnej wiedzy na temat opinii publicznej. Kolejny- zajmuje si� istot� manipulacji i jej g��wnymi technikami. Potem nast�puje przegl�d najbardziej podstawowych wiadomo�ci na temat tego, czym w og�le jest komunikacja spo�eczna i jakie schematy pomog� nam zrozumie� jej zasady.
Zbi�r klasycznych manipulacji medialnych pozwala je z grubsza podzieli� na rodzaje i uporz�dkowa�; problemy i dane uporz�dkowane �atwiej si� zrozumie i zapami�ta. Wydzielam wreszcie w odr�bnych szkicach problem politycznej poprawno�ci i rozrywki, na koniec omawiam pewien szczeg�lny zakres propagandy wsp�czesnej - obraz chrze�cija�stwa w wi�kszo�ci medi�w opiniotw�rczych. Podaj� te� zestaw lektur dla tych, kt�rzy chcieliby si�gn�� do �r�de�. Zestaw jest zarazem wskaz�wk�, sk�d sam czerpa�em informacje (poza oczywist� i ci�g�� obserwacj� medi�w). My�l�, i� powinienem doda�, �e niepokoi mnie "nier�wno��" poszczeg�lnych cz�ci ksi��ki, pomieszanie form -s� tu szkice, ledwie okre�laj�ce temat, esej miesza si� z publicystyk� i z wyk�adem, kolejno�� omawiania r�nych spraw jest, powtarzam, dowolna, wielko�� rozdzia��w bardzo r�na. jest to jednak chwyt �wiadomy i kosztem jednolito�ci i klasycznego przegl�du ksi��ka zyskuje mo�e - je�li wolno to zn�w nieprecyzyjnie okre�li� -pewn� migotliwo��. Takie s� w�a�nie media - niejednolite i migotliwe...
Dlaczego spo�r�d r�nych form oddzia�ywania medi�w zaj��em si� w odr�bnych szkicach akurat poprawno�ci� polityczn� i kultur� rozrywki? Dlatego, �e uznaj� ow� poprawno�� za jedno z najciekawszych i najbardziej charakterystycznych dzi� narz�dzi wp�ywu na �wiadomo�� spo�eczn� Rozrywka za�, jak s�dz�, jest najbardziej znacz�c� i "uwodzicielsk�" forma kultury naszego czasu. Z punktu widzenia tych, kt�rzy chcieliby sterowa� "masami" najbardziej podatna na sterowanie jest spo�eczno�� "najpoprawniej" 'my�l�ca i najpowszechniej szukaj�ca wsz�dzie rozrywki. Ot� zasady "poprawno�ci" my�lenia okre�l� najch�tniej sternicy, oni te� dostarcz� w�a�ciwej rozrywki (czy te� po prostu wszystko zamieni� w rozrywk�).
Jeszcze wa�ne zastrze�enie: nie chc� nikomu narzuca� ponurego obrazu �wiata spisk�w, w kt�rym garstka "wtajemniczonych" chce ujarzmi� ca�� ludzko��, niezdoln� do samodzielnego my�lenia. Wcale tak nie uwa�am, tak bywa tylko na filmach SF (przypomn� cho�by kultowy "MATRIX", modny, gdy pisz� te s�owa). Nie mniej, nawet fantastyka naukowa, modne horrory i thrillery wyrastaj� przecie� z autentycznych problem�w i niepokoj�w naszych czas�w. Manipulacje medialne, wp�ywanie na nasze umys�y bez naszej zgody (i zatem rodzaj "podsterowywania" naszych zachowa� i wybor�w) -to FAKT, to rzeczywisto��, a nie wymys�.
Powtarzam zawsze, teraz tak�e w tej ksi��ce, i� wielu dziennikarzy chce wype�nia� rzetelnie swe powinno�ci - i czyni� to. Mo�emy im w tym pomaga�. Pod warunkiem, �e zdamy sobie spraw�, co mediom i dziennikarzom przeszkadza w ich spe�nianiu.
By�bym niepocieszony, gdyby kto� po tej lekturze odni�s� wra�enie, �e media tylko nami manipuluj�, nie czyni�c niczego dobrego. Czy� trzeba powt�rzy�, �e to ksi��ka o manipulacjach, zatem o tym, co z�e, a nie o tym, co dobre?
No i oczywi�cie wszelkie b��dy obci��aj� wy��cznie autora. Witajcie zatem w krainie rzeczywisto�ci medialnej!
Co my�limy o mediach
Odbiorcy przekaz�w medialnych, wsp�czesne spo�ecze�stwa, zdaj� si� (przynajmniej w wi�kszo�ci) przypisywa� mediom pewne wyj�tkowe cechy. W Polsce i w krajach o podobnej historii najnowszej, gdzie edukacja obywatelska by�a przerwana niemal na p� wieku, wi�kszo�� ludzi s�dzi, i� prawomocne s� pewne stwierdzenia na temat medi�w i dziennikarzy. Wymieni� je teraz, Czytelnicy za� spr�buj� si� zastanowi�, kt�re z nich uwa�aj� za prawdziwe, a kt�re za w�tpliwe czy wr�cz fa�szywe. Potraktujmy to jako rodzaj zabawy - jako test na temat naszej potocznej wiedzy o mediach. Dlatego rozwi�zania testu nie podam od razu, a na dalszych stronach.
Oto wi�c owe twierdzenia:
1. W demokracjach media s� ca�kowicie niezale�ne.
2. Istnieje wystarczaj�cy pluralizm polityczny medi�w.
3. Media s� obiektywne i rzetelnie informuj�.
4. W demokracji cenzura zosta�a wyeliminowana w ka�dej postaci.
5. Wolny rynek - obok prawa - gwarantuje wolno�� s�owa i pluralizm medi�w.
6. Sonda�e i badania ankietowe wskazuj�, jakie opinie s� trafne i s�uszne, mog� te� wskaza�, co jest prawd�, a co nie.
7. Media zale�� ca�kowicie od swych odbiorc�w, s� wi�c takie w�a�nie, jakich chc� odbiorcy.
8. Wolno�� s�owa jest dla medi�w warto�ci� najwa�niejsz� i wystarczaj�c�.
9. Kto ma media, ten ma w�adz�.
10. Odbiorcy medi�w (odbiorcy informacji) zachowuj� si� racjonalnie. 11. Dziennikarze s� inni ni� reszta spo�ecze�stwa, poniewa� s� wybrani do jego obrony, do kontrolowania w�adzy.
O prawie do informacji
Wypada mi zacz�� od kwestii podstawowej, wyj�ciowej, kt�r� om�wi� jednak tylko kr�tko. Ot� powinni�my si� zgodzi� z tym, i� obok kilku innych praw (np. prawa do �ycia, do wolno�ci itp.) r�wnie� prawo do informacji jest naturalnym prawem cz�owieka. �
Prawo do informacji uj�te jest w kilku podstawowych konwencjach mi�dzynarodowych, m.in. w Powszechnej Deklaracji Praw Cz�owieka (przyj�tej przez ONZ w 1948 r. - ma wi�c ona ju�, albo dopiero, ponad pi��dziesi�t lat). W tej Deklaracji w�r�d praw podstawowych jest: "swoboda poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji".
Tak sformu�owane prawo do informacji mo�e by� realizowane dzi�ki temu, �e istnieje wolno�� s�owa. Zwracam uwag�, �e wolno�� s�owa i prawo do informacji s� to dwie r�ne warto�ci, ale naj�ci�lej, wr�cz absolutnie ze sob� zwi�zane (w pewnym zakresie zreszt� to�same). C� bowiem zosta�oby z wolno�ci s�owa, gdyby blokowano lub fa�szowano informacje i c� by zosta�o z prawa do informacji, gdyby podlega�y one cenzurze, a zatem nie istnia�aby wolno�� s�owa?
Nadto, nasze naturalne prawo do informacji by�oby bez medi�w w og�le nie do spe�nienia (je�li mo�na sobie wyobrazi� na chwil� wsp�czesny �wiat bez medi�w). Wynika z tego, i� utwierdzone przez mi�dzynarodowe konwencje i liczne narodowe konstytucje prawo do informacji mo�e by� najlepiej realizowane przez niezale�ne media i przez wolnych, rzetelnych dziennikarzy.
Istnienie takich medi�w i takich dziennikarzy jest - obok wolno�ci s�owa - warunkiem sine oua non prawa do informacji.
Taki jest idea� - w praktyce, jak sami wiemy najlepiej - bywa r�nie, zwykle znacznie gorzej. Niezale�no�� medi�w staje si� mitem, wolno�� s�owa jest na r�ne sposoby ograniczana, pojawiaj� si� nowe formy cenzury, ograniczana jest te� wolno�� dziennikarzy (bo uzale�nienie ekonomiczne wymusza ich dyspozycyjno��), a z ich uczciwo�ci� bywa te� r�nie.
Zastan�wmy si� jeszcze, jaka informacja jest spo�ecze�stwom, konkretnym wsp�lnotom, najbardziej potrzebna dla ich prawid�owego funkcjonowania i rozwoju. Wydaje si� pewne, i� musi to by� co najmniej w miar� pe�na informacja:
- o �wiecie zewn�trznym, to znaczy o innych wsp�lnotach i o ca�ej wsp�lnocie globalnej,
- o "sobie samym", czyli o w�asnym spo�ecze�stwie i jego problemach i �yciu,
- o przesz�o�ci w�asnej wsp�lnoty i innych wsp�lnot.
Ot� w�a�nie te trzy zasadnicze obiegi informacji by�y ca�kowicie zak��cone i blokowane w systemie sowieckim czy w og�le w autorytarnych, monopartyjnych systemach typu PRL. Dlatego m.in. nasze spo�ecze�stwo by�o "chore", a pa�stwo nie mog�o si� normalnie rozwija�.
Owe wymienione trzy typy informacji wydaj� si� podstawowe dla rozwoju ka�dego spo�ecze�stwa i nale�y zawsze bacznie obserwowa�, czy i gdzie pojawiaj� si� zak��cenia, przek�amania, blokady, poniewa� mog� one wyst�powa� r�wnie� w systemach demokratycznych (cho� w o wiele mniejszym nat�eniu i w innych formach, ni� w systemach totalitarnych i autorytarnych).
W tym samym roku, w kt�rym og�oszono Powszechn� Deklaracj� Praw Cz�owieka (1948), ameryka�ski politolog i wybitny znawca medi�w, Harold D. Lasswell przedstawi� klasyczn� ju� dzi� prac�* na temat funkcji, jakie w spo�ecze�stwach ma spe�nia� informacja (czy w og�le komunikacja spo�eczna. O samej komunikacji spo�ecznej patrz dalej).
Przyjrzyjmy si� nowoczesnemu uj�ciu Lasswella, wedle kt�rego, aby wsp�lnota spo�eczna mog�a trwa� i rozwija� si�, musi mie� zapewnione trzy rodzaje informacji. Niezb�dne s� zatem:
- informacje o zmianach w otoczeniu, przynosz�cych zagro�enia bezpiecze�stwa �ycia, a tak�e o tych zmianach, kt�re wp�ywaj� na mo�liwo�� poprawy warunk�w �ycia;
* Harold D. Lasswell: "The Structure and Function of Communication in Society" [w ksi��ce "The Communication of Ideas", red. L. Bryson], New York 1948.
- informacje mobilizuj�ce do dzia�a� (i koordynuj�ce te dzia�ania), maj�cych na celu eliminacj� zagro�e� lub wykorzystanie pozytywnych mo�liwo�ci;
- informacje o optymalnych sposobach dzia�ania w obu rodzajach sytuacji (a wi�c wykorzystanie do�wiadcze�, zdobytych gdzie indziej lub kiedy indziej).
Jak wida� Lasswell bardzo du�o wymaga od informacji, niezb�dnych wsp�lnocie. Uwa�a, i� wymienione przez niego trzy rodzaje informacji musz� mie� swobodny obieg, zagwarantowany przez odpowiednie systemy prawno-instytucjonalne. Trudniej znale�� spos�b, by zapewni� pe�n� warto�� tre�ci informacyjnych - to znaczy jak sprawi�, by informacja by�a rzetelna, prawdziwa, pe�na, zrozumia�a.
W ka�dym razie bardzo trafne koncepcje Lasswella s� wci�� jeszcze tylko pewnym postulatem - i nale�y uczyni� wszystko, by jego postulaty dostarczania informacji koniecznej dla istnienia i rozwoju wsp�lnot by�y spe�nione w jak najszerszym zakresie. Rzecz w tym, jakie niezb�dne warunki nale�y stworzy�, by tak w�a�nie by�o. Na razie wci�� daleko - czy nawet bardzo daleko - do idea�u, a dziennikarze maj� do rozwi�zania niezwykle trudne dylematy. Spr�buj� dalej wymieni� niekt�re, najwa�niejsze; b�d� si� one przewija� przez ca�� t� ksi��k�.
Dylematy dziennikarskie
Przyjrzyjmy si� bardzo trudnym dylematom, jakie musz� na co dzie� rozstrzyga� dziennikarze.
I. Rynek i zasady maksymalnego zysku wymuszaj� przekszta�canie si� medi�w (i samej informacji) w towar, kt�ry powinien by� najlepiej sprzedany. Jednocze�nie rzetelni dziennikarze wiedz�, i� spo�ecze�stwo musi mie� dost�p do takich d�br i us�ug, kt�re nie bywaj� wytwarzane na rynku i dla rynku, kt�re nie s� "do sprzedania". Jak wi�c nale�y propagowa� i przedstawia� warto�ci, bez kt�rych nie b�dzie wysokiej kultury, postaw obywatelskich i wy�szego poziomu etyki?
Jak wiemy, dzi� najlepiej sprzedaje si� towar dostosowany do gust�w najbardziej przeci�tnych, masowych i trywialnych.
II. Komunikacja pomi�dzy spo�ecze�stwem, dziennikarzami i �wiatem polityki musi zak�ada�, i� obok znajomo�ci fakt�w powinno si� je rozumie�. Zrozumienie jest bodaj wa�niejsze, ni� sam dost�p do informacji. Dost�p do informacji niezrozumia�ej nie ma �adnej warto�ci, c� bowiem z takiego dost�pu?
Jednocze�nie r�ne badania wskazuj�, i� zmniejsza si� we wsp�lnotach przeci�tny poziom zrozumienia i zdolno�ci do refleksji. Co za tym idzie - zmniejsza si� te� zdolno�� do wzajemnego porozumienia.
Wymaga to od dziennikarzy-zreszt� narzuca to im ich rola spo�eczna - by to oni edukowali ludzi i d��yli do porozumienia mi�dzy nimi. Takie wymagania zak�adaj� jednak, i� dziennikarze s� dobrze przygotowani do tego zadania i �e umiej� je wykona�. Do�wiadczenie za� wskazuje, �e wi�kszo�� dziennikarzy jest �le przygotowana i �e ich energi� i czas kieruje si� do zupe�nie innych zada�.
III Obowi�zkiem dziennikarzy jest pe�ne informowanie o wszystkim ale zarazem ich r�wnie wa�nym obowi�zkiem jest nieszkodzenie ludziom, uwzgl�dnianie interesu spo�ecznego i pa�stwowego oraz poszanowanie godno�ci os�b, kt�rych informacje dotycz�. W dzisiejszym �wiecie s� to obowi�zki trudne do pogodzenia i trzeba mie� wielk� wra�liwo�� i wiedz�, by zdawa� sobie spraw�, gdzie jest granica pomi�dzy pe�ni� informowania a nieszkodzeniem.
Ich deklarowany brak mo�e oznacza�, �e dziennikarz jest "do kupienia" przez tego, kto da wi�cej. Obiektywizm za� nie jest sprzeczny z posiadaniem w�asnej opinii.
IV. Obowi�zkiem dziennikarzy jest neutralno��, obiektywizm ("informacja nie mo�e by� partyjna"), a zarazem posiadanie w�asnych pogl�d�w. Ich deklarowany brak mo�e oznacza�, �e dziennikarz jest "do kupienia" przez tego, kto da wi�cej. Obiektywizm za� nie jest sprzeczny z posiadaniem w�asnej opinii. Nie wierzcie, kiedy dziennikarz m�wi - jestem obiektywny, bo nie mam w�asnego pogl�du. Inna rzecz, i� niezwykle trudno jest pogodzi� obiektywizm z wierno�ci� swoim pogl�dom.
V. Obowi�zkiem dziennikarza jest pe�ne wyra�anie opinii spo�ecznej i zarazem jej kszta�towanie (w sensie edukacji obywatelskiej). S� to zn�w obowi�zki bardzo trudne do pogodzenia, a "kszta�towanie opinii" zbyt �atwo zamienia si� w propagand� i manipulacj�. Mobilizowanie spo�ecze�stwa do szczytnych zada� jest przecie� tak�e rozstrzyganiem, co jest "szczytne" ...
VI. Dziennikarz ma spe�nia� funkcje kontrolne wobec w�adzy, ale politycy nie mog� z kolei sta� si� "zak�adnikami medi�w" i dzia�a� "pod media". Kontrola w�adzy nie polega na obalaniu polityk�w niewygodnych i lansowaniu dyspozycyjnych wobec danej grupy interes�w. Jak wi�c odr�nia� sprawowanie rzeczywistej kontroli w�adzy od wygrywania jednych grup interes�w przeciw innym?
Misja kontrolna wobec w�adzy ustawia niejako "z g�ry" dziennikarzy jako adwersarzy rz�du, uprawnia do za�o�enia, i� je�li co� �le si� dzieje, to dlatego, �e nieodpowiedni ludzie podejmuj� z�e decyzje (tak bywa nader cz�sto, ale jednak nie zawsze). Czy mo�na by� zarazem dobrym kontrolerem i obiektywnym obserwatorem?
VII. Dziennikarze maj� wyst�powa� w imieniu spo�ecze�stwa i maj� prawo do os�du, czyli maj� takie prawa, jakby byli wybranymi przedstawicielami spo�ecze�stwa. A przecie� nikt ich nie wybiera� - jak wi�c godzi� funkcje przedstawicielskie z byciem pracownikiem najemnym i zale�nym od tych, kt�rzy p�ac�? Mo�e wi�c my, dziennikarze, jeste�my po prostu pracownikami komercyjnych przedsi�biorstw, najcz�ciej partyjnych, i nie reprezentujemy spo�ecze�stwa ani nawet siebie, ale wydawc�w, w�a�cicieli, mened�er�w, redaktor�w naczelnych i stoj�ce za nimi grupy interesu? A mo�e to ocena bardzo krzywdz�ca?
W sumie wszystko, by� mo�e, znowu sprowadza si� do najwa�niejszego pytania: czy dziennikarze maj� moralne prawo i wystarczaj�c� wiedz�, by dawa� ludziom podstawy do rozstrzygania o tym, co jest w danym momencie s�uszne, jaki wyb�r trafny i zw�aszcza, komu nale�y ufa�, a komu nie? Kogo poprze�, a kogo odrzuci�?
1 pytanie drugie: czy tak� podstaw�, wystarczaj�c�, ma by� tylko pe�na i rzetelna informacja, bo to spo�ecze�stwo samo ma dzi�ki niej dokonywa� w�a�ciwych wybor�w? Czy te� konieczne jest wyja�nianie i komentowanie? A mo�e zale�y to od konkretnego przekazu i jego tre�ci?
Pytania mo�emy mno�y�, odpowiedzi mog� by� r�ne. Wszystko, jak zwykle, sprowadza si� do uczciwo�ci, odwagi, wra�liwo�ci i kompetencji. Poziom moralny i zawodowy dziennikarzy zale�y od wielu czynnik�w, najbardziej zapewne od nich samych - i to oni sami, przez swe �rodowiskowe organizacje i instytucje (jak w Polsce stowarzyszenia dziennikarskie, Rada Etyki Medi�w i inne) mog� si� najlepiej kontrolowa�. Nie miejmy jednak z�udze�: dziennikarze s� emanacj� spo�ecze�stwa i b�d� tacy, jaka b�dzie nasza wsp�lnota. Wszystko bowiem zawsze zale�y od tego, jakie zasady i cele wsp�lnota przyjmuje jako te, o kt�re warto zabiega� i walczy�. Tak�e, mo�e zw�aszcza, wsp�lnota �rodowiska dziennikarskiego.
Pi�ta w�adza
Dot�d to w�a�nie media jako "czwarta w�adza" pilnowa�y, by demokratyczne instytucje pa�stwowe nie nadu�ywa�y swojej w�adzy. Tymczasem one same [media] - uros�y w si�� i potrzebuj� kontroli, kt�ra mo�e funkcjonowa� jedynie poprzez wzajemn� obserwacj�. Pisz�c o mediach dziennikarze kontroluj� swoich koleg�w. Mamy wi�c do czynienia z "pi�t� w�adz�", kt�ra obserwuje �rodki masowego przekazu (...).
Profesjonalizm [w tej "obserwacji medi�w przez media"] oznacza w praktyce, �e dziennikarze pisz�cy o mediach nie powinni faworyzowa� w�asnego wydawnictwa lub koncernu, czy te� powinni unika� kampanii przeciw konkurencji. Tak�e milczenie o konkurencyjnych tytu�ach z obawy, �e takie teksty mog�yby pom�c przeciwnikom, nie mie�ci si� w profesjonalnych regu�ach dziennikarstwa mediowego.
prof. Stephan Russ-Mohl,
medioznawca, Wydzia� Publicystyki
i Komunikacji Masowej Freie Universitat Berlin
(w rozmowie z |ackiem Romanowiczem, "PRESS", Nr 6/2001)
Samoobserwacja �rodowiskowa, wzajemne wytykanie sobie tego, co nie powinno by�o si� wydarzy� jest istotnie chyba jedyn� skuteczn� (cho� nie jedyn� w og�le) metod� kontroli medi�w i dziennikarzy. Pod warunkiem, �e nie dotyczy to wy��cznie cudzych b��d�w i z�ych czyn�w...
Z mitologii medi�w
Mitologia medi�w (czyli b��dne, zbyt wyidealizowane opinie o ich statusie i mo�liwo�ciach) jest cz�ci� naszych (wi�kszo�ci z nas!) pogl�d�w na spo�eczn� i polityczn� rzeczywisto��, w kt�rej �yjemy. Nie b�dzie inaczej, p�ki nie nauczymy si� patrze� na media z dystansem i nie zdob�dziemy o nich troch� wiedzy. T� wiedz� powinni�my zdobywa� ju� w szkole, a pewien zakres medioznawstwa powinien by� r�wnie wa�ny w o�wiacie publicznej, jak np. j�zyki obce czy elementy informatyki.
Mit, jak wiadomo, jest specyficznym rodzajem legendy, bajecznym podaniem z dawnych czas�w (np. mity greckie). W innym nieco znaczeniu jest to po prostu fa�szywe przekonanie, niezgodne z rzeczywistym stanem rzeczy. U�ywam teraz tego poj�cia w tym drugim znaczeniu - nazywam mitem przekonania, jakie wielu ludzi �ywi na temat medi�w i dziennikarzy. Trzeba doda�, �e zajmujemy si� spo�ecze�stwami demokratycznymi - jest oczywiste, �e w systemach totalitarnych, dyktaturach, nikt podobnych z�udze� nie ma.
Winien jestem odpowied�, kt�re z wcze�niej wymienionych jedenastu twierdze� o mediach s� prawdziwe. Ot� mo�na dowie��, �e �adne - s� to po prostu MITY, zr�cznie zreszt� podsycane przez same media, kt� bowiem chcia�by si� przyzna�, �e jego niezale�no�� czy swoboda wypowiadania si� s� mocno ograniczone?
Oto wi�c prawda o naszych mitach medialnych (dla u�atwienia powtarzam twierdzenie z testu):
I. W demokracjach media s� ca�kowicie niezale�ne. Nieprawda. Media s� uzale�nione od r�nych grup interes�w, finansowych i politycznych.
MEDI�W
Oczywiste, �e ta zale�no�� w jednych krajach bywa mniejsza, w innych wi�ksza i jest mniej lub bardziej widoczna. Zawsze jednak dziennikarz musi uwzgl�dnia� ��dania tych, kt�rzy finansuj� dany �rodek przekazu - jego miejsce pracy. W�a�ciciele medi�w tylko w nielicznych przypadkach daj� dziennikarzom "swojego" �rodka przekazu ca�kowit� swobod�, a je�li nawet, dotyczy ona przede wszystkim szef�w redakcji (czasem w�a�ciciel jest jednocze�nie redaktorem naczelnym, zwykle funkcje te si� przenikaj�).
W tej sytuacji dobrze jest wiedzie�, jakie warunki (czynniki) zmniejszaj� uzale�nienie medi�w od tych, kt�rzy je finansuj�. Co czyni dziennikarzy bardziej wolnymi?
Oto owe warunki:
- Sp�jny i wyrazisty system praw, zw�aszcza dotycz�cych medi�w. W tym tak�e przepis�w dotycz�cych zatrudnienia dziennikarzy i ich powinno�ci wobec pracodawcy. Powinno�ci te nie mog� by� sprzeczne z etyk� zawodu (to trudne, trzeba bowiem ustali� granice pomi�dzy dyspozycyjno�ci� zawodow�, a dyspozycyjno�ci� w wype�nianiu polece� politycznych i niezgodnych z moralno�ci�).
- Ukszta�towana opinia publiczna (wi�kszo�� ludzi powinna rozumie� rol� medi�w), a tak�e solidarna opinia samego �rodowiska dziennikarskiego.
- Wyraziste kodeksy etyczne medi�w i dziennikarzy, najlepiej wsp�lne dla wszystkich i przez wszystkich na serio akceptowane. Potrzebne s� tak�e wewn�trzne zbiory zasad post�powania danej redakcji, rozg�o�ni
czy telewizji.
- Rzeczywista konkurencja na rynku medi�w i mo�liwo�� obrony przed monopolizacj� tego rynku. Rywalizacja medi�w (konkurencja) musi by� uczciwa, pa�stwo musi dba� o t� uczciwo��, ale nie wtr�ca� si� do
konkurencji.
- Rzeczywisty pluralizm polityczny medi�w. Oznacza to, i� ka�da opcja polityczna ma mo�liwo�� wyra�ania swoich pogl�d�w.
- Samorz�dno�� organizacji dziennikarskich nie mo�e by� w�tpliwa, musz� one by� zdolne do obrony niezale�no�ci dziennikarzy i wolno�ci s�owa oraz do skutecznego os�dzania post�powa� niezgodnych z dziennikarsk� etyk�.
Jak najmniejsze powinny by� powi�zania polityczno-towarzyskie �wiata medi�w ze �wiatem biznesu i w�adzy. Powi�za� takich oczywi�cie unikn�� si� nie da, rzecz w tym, by rz�dzi�y nimi wyra�ne i ostro przestrzegane regu�y.
- Wyraziste i sp�jne zasady publikowania reklam (nie m�wi�c o etyce samych reklam i reklamodawc�w).
- Wreszcie warunek ostatni, zapewne najwa�niejszy: wysoki poziom etyczny dziennikarzy. Musz� oni odznacza� si� wra�liwo�ci�, kultur� i odwag� (a przynajmniej tacy powinni by� ci, kt�rych uwa�a si� za wzory, autorytety w �rodowisku).
Ju� na pierwszy rzut oka wida�, jak rzadko te warunki spe�niane s� do ko�ca, dlatego w�a�nie niezale�no�� medi�w jest mitem. Ocena za� spe�nienia tych warunk�w w Polsce sk�ania do stwierdzenia, �e stopie� uzale�nienia medi�w od czynnik�w pozamedialnych jest u nas szczeg�lnie wysoki. Zreszt� nawet w Stanach Zjednoczonych, uwa�anych za kolebk� wolnej prasy, zale�no�� medi�w od grup finansowo-politycznych staje si� coraz wi�ksza, jednak tam mo�liwo�� obrony przed tym zjawiskiem jest bodaj najwi�ksza, a prawo do wolno�ci s�owa traktowane jest najpowa�niej.
Najbardziej niezale�ne powinny by� media publiczne (w Polsce TVP i Polskie Radio), nie b�d�ce w�asno�ci� prywatn� i dzia�aj�ce wedle specjalnej ustawy (kt�ra ma w�a�nie gwarantowa� ich niezale�no��). Jednak�e -wedle powszechnych dzi� opinii, kt�rych s�uszno�ci �atwo dowie�� przyk�adami - TVP (i mo�e w nieco mniejszym stopniu Polskie Radio) sta�a si� u nas najbardziej dyspozycyjnym wobec w�adzy �rodkiem przekazu, s�u��cym interesom pewnych grup politycznych. Jest to sytuacja sprzeczna z samym za�o�eniem "bycia instytucj� publiczn�" i nie do utrzymania w demokracji (mo�e zreszt� s�u�y� jako wska�nik stanu danej demokracji).
2. Istnieje wystarczaj�cy pluralizm polityczny medi�w. Nie. Ani u nas, ani nigdzie na �wiecie nie ma pe�nego pluralizmu politycznego medi�w.
Termin "pluralizm" jest jednym z cz�ciej w dzisiejszym �wiecie u�ywanych - i nadu�ywanych - termin�w. Oznacza najpierw r�norodno��, kt�rej istnienie nale�y akceptowa� i uwzgl�dnia�. W �yciu politycznym pluralizm oznacza wielo�� partii, pogl�d�w, idei - i zatem wiele mo�liwo�ci wyboru (w przeciwie�stwie do uprzedniej jednopartyjno�ci i "jedynie s�usznej" ideologii). W mediach pluralizm oznacza, i� w danym kraju istniej� �rodki przekazu, wyra�aj�ce wszelkie istotne r�nice polityczne, kt�re mog� pojawia� si� w wolnym spo�ecze�stwie.
W tym miejscu wa�na uwaga: nie chodzi oczywi�cie o istnienie medi�w r�wnowa�nych (w zakresie zasi�gu, nak�adu itp.), bo nie ma przecie� r�wnowagi pomi�dzy wszystkimi opcjami politycznymi. Chodzi wy��cznie o pewn� proporcjonalno�� w �wiecie medi�w, odpowiadaj�c�, z grubsza cho�by, proporcjom w spo�ecze�stwie. Takie by�o zreszt� za�o�enie umowy, zawartej mi�dzy w�adz� a opozycj� przy tzw. Okr�g�ym Stole, i w ten spos�b (by zapewni� sprawiedliwie owe proporcje) miano rozdzieli� tytu�y
i maj�tek pozosta�y po PZPR-owskim koncernie RSW "Prasa-Ksi��ka-Ruch". Te za�o�enia nie zosta�y spe�nione, umowy nie dotrzymano, ale szczeg�owy opis tamtych dzia�a� i ich przyczyn nale�y do najnowszej historii Polski, wi�c go tu pomijam. W ka�dym razie skutek jest taki, �e istnieje polityczny pluralizm FORMALNY. To znaczy, i� ka�da formacja polityczna ma mo�no�� wyra�ania swoich pogl�d�w i posiadania w�asnych pism (teoretycznie r�wnie� w�asnych rozg�o�ni radiowych i stacji telewizyjnych, ale to wymaga ju� zbyt wielkich pieni�dzy). Czytelnik ma formalne prawo wyboru do ich czytania b�d� nieczytania. Jednak podzia� maj�tku wydawnictw prasowych na pocz�tku oraz finansowe uprzywilejowanie tylko pewnych grup doprowadzi�o do tego, i� pewne pogl�dy i pewne propozycje �adu spo�ecznego i gospodarczego zosta�y tak�e uprzywilejowane i mog� skuteczniej dociera� do ludzi. Inaczej m�wi�c, pewne grupy (opcje polityczne i �wiatopogl�dowe) zyska�y nieproporcjonalnie wi�ksze wp�ywy, ni�by to wynika�o z rzeczywistych podzia��w spo�ecze�stwa. Niezale�nie zreszt� od tego, komu sk�onni�my przyznawa� racj� i komu ufa�, taka sytuacja nie jest dla spo�ecze�stwa dobra. Tym bardziej, �e najbardziej poczytne pisma, tzw. bulwarowe (o r�nym poziomie, w�r�d nich tzw. kobiece, dla nastolatk�w i r�nych hobbyst�w) nie pozostaj� �wiatopogl�dowo neutralne - przeciwnie, lansuj� bardzo okre�lone systemy warto�ci, modele �ycia, wzory i autorytety. W Polsce sytuacja jest jeszcze bardziej z�o�ona, poniewa� pisma zaliczane w innych krajach do brukowych (np. "NIE" czy "FAKTY i MITY" itp.) nale�� do pism politycznych i opiniotw�rczych.
Sk�din�d cz�sto z pluralizmem politycznym myli si� u nas pluralizm rodzaj�w i gatunk�w, czy zw�aszcza tytu��w medialnych. R�norodno�� myli si� zatem z pluralizmem politycznym.
3. Media s� obiektywne i rzetelnie informuj�.
Nie. Media rzadko s� obiektywne i nie zawsze informuj� rzetelnie.
Taki stan rzeczy wynika z sytuacji, opisanej w dwu poprzednich punktach. Media oczywi�cie powinny by� obiektywne i rzetelnie informowa� -i chcia�yby takie by� (cho� niekt�re pisma, radia i telewizje brak obiektywizmu i rzetelno�ci �wiadomie zak�adaj�, jako nieodzowny element walki politycznej i walki z warto�ciami). Pomijaj�c skrajno�ci (kt�rych raczej w tej ksi��ce nie omawiam), mo�emy si� zgodzi� ze stwierdzeniem, i� obiektywizm i rzetelno�� s� pewnym idea�em, do kt�rego nale�y zmierza�, ale kt�ry w �yciu medi�w nie do ko�ca jest osi�galny. Chodzi wy��cznie o to, by odbiorcy medi�w o tym wiedzieli i byli w stanie ocenia� krytycznie to, co czytaj�, co ogl�daj� lub s�ysz�. O obiektywizmie i rzetelno�ci b�dzie jeszcze mowa dalej, teraz wystarczy, by�my wiedzieli, �e same te terminy s� do�� wieloznaczne - bo np. ludzie czasem myl� obiektywizm z brakiem w�asnych pogl�d�w i zasad, za rzetelno�� za� uwa�aj� wy��cznie zajmowanie si� prawd� i tylko pe�n� prawd�. Tymczasem chodzi o obiektywne przedstawienie r�nych racji (co nie oznacza, �e dziennikarz nie wspiera kt�rej� z nich i szczerze o tym m�wi), a informacja bardzo rzadko mo�e by� pe�na, za� jej prawda polega na wiarygodno�ci �r�de� i braku �wiadomego k�amstwa. Ludzie musz� te� wiedzie�, jakie pogl�dy reprezentuje dziennikarz, kt�ry informuje o faktach w dost�pnej na dzi� tre�ci. Musz� r�wnie� wiedzie�, kiedy komentuje te fakty (odr�nienie informacji od komentarzy). Neutralno�� jest czym� innym od obiektywno�ci. Polega na powstrzymaniu si� od s�d�w i komentarzy. Gazety i inne media prywatne nie musz� by� neutralne, natomiast od medi�w publicznych wymaga si� neutralno�ci wobec spor�w politycznych. Trzeba jednak bezwzgl�dnie przestrzega� zasady, �e neutralno�� (ani obiektywizm) nie polega na r�wnowa�nym przedstawianiu prawdy i k�amstwa.
4. W demokracji cenzura zosta�a wyeliminowana w ka�dej postaci. Nie, nie w ka�dej. Wyeliminowano cenzur� oficjaln�, urz�dow�, pozosta�a autocenzura, wymuszana na dziennikarzach przez tych, kt�rzy ich zatrudniaj�.
Jak wiadomo, cenzura prewencyjna (to znaczy dokonywana przed publikacj�) zosta�a zniesiona w Polsce 6 czerwca 1990 r. (mo�e trzeba pami�ta�, �e w Anglii zniesiono cenzur� prewencyjn� w 1695 r., a w II Rzeczypospolitej istnia�a tylko cenzura represyjna, tj. po publikacji). Obecnie powodem do rado�ci jest fakt, �e nie ma ju� w Polsce ani cenzury prewencyjnej ani represyjnej (czym� innym s� ewentualne sankcje prawne wobec dziennikarzy, kt�rzy w swych publikacjach z�amali prawo).
Natomiast mechanizmy ekonomiczne (l�k dziennikarza przed utrat� pracy lub zarobk�w), polityczne (naciski grup stoj�cych za danym medium) czy prawne (np. zbyt daleko id�ce przepisy o ochronie tajemnicy pa�stwowej, s�u�bowej, handlowej itd.) wymuszaj� autocenzur�. Co to jest? Oczywi�cie - rodzaj cenzurowania przez dziennikarza w�asnych wypowiedzi medialnych. "Wewn�trzny cenzor" ostrzega dziennikarza, i� mo�e zbyt wiele ryzykowa�, publikuj�c tekst (robi�c program), kt�ry nie spodoba si� pracodawcy, bo np. demaskuje korupcj� jego politycznych przyjaci� albo reklamodawc�w. Istnieje te� nieco inny rodzaj autocenzury - narzucony przez �rodowiska opiniotw�rcze system poprawno�ci politycznej (ang. political correctness), to znaczy pewien j�zyk, kt�rym wolno si� pos�ugiwa�, a kt�ry narzuca "s�uszne pogl�dy". Poprawno�ci po�wi�cam dalej d�u�szy szkic, poniewa� jest to istotnie nowy rodzaj cenzury.
. Wolny rynek - obok prawa - gwarantuje wolno�� s�owa i pluralizm medi�w.
5. Ot� nie. Wolny rynek "sam z siebie" gwarantuje tylko mo�liwo�� konkurencji.
Wolny rynek jest oczywi�cie niezbywalnym elementem demokracji, nawet mo�na twierdzi�, �e im mniej rynku, tym mniej demokracji i osobistej wolno�ci. Rynek jest podstaw� wolnej konkurencji, zatem z za�o�enia daje
nam mo�liwo�� wyboru. Jednak nie ulega w�tpliwo�ci, i� jednocze�nie wolny rynek wprowadza nowe rodzaje ogranicze� i nawet pewnego zniewolenia - i tak si� dzieje wsz�dzie.
Wolny rynek podporz�dkowuje media celowi, jakim jest maksyma - Iizacjazysku. Zysk staje si� wa�niejszy ni� poziom przekazu, zasady etyczne, interes spo�eczny, prawda, dobro itd. Amerykanie powiadaj�, �e nacisk reklamy korumpuje wolno�� medi�w. Dobre staje si� nie to, co jest rzeczywi�cie warto�ciowe, ale to, co si� dobrze sprzedaje, tak wi�c media s� traktowane jako towar (towarem jest tak�e informacja). Z rynku wypierane s� warto�ci niekomercyjne - w tym sensie wolny rynek gwarantuje wolno�� wypowiedzi (wolno�� tworzenia, pluralizm) tylko w pewnym zakresie. Dlatego pr�buje si� tworzy� mechanizmy, kt�re pozwoli�yby na wolnym rynku medi�w wspiera� warto�ci niekomercyjne i rzeczy trudniejsze w odbiorze.
Wszystkie te problemy nie przekre�laj� jednak twierdzenia, �e cho� wolny rynek nie gwarantuje automatycznie pe�nej wolno�ci medi�w, bez niego owa wolno�� by�aby w og�le niemo�liwa.
6 Sonda�e i badania ankietowe wskazuj�, jakie opinie s� trafne i s�uszne, mog� te� wskaza�, co jest prawd�, a co nie. Nie - sondy i ankiety wskazuj� wy��cznie, jaki jest rozk�ad opinii na dany temat i co s�dzi wi�kszo�� danej wsp�lnoty. Badaniom opinii publicznej (a wi�c owym sonda�om i ankietom) po�wi�cam dalej ca�y rozdzia�, poniewa� jest to jedno z podstawowych narz�dzi pracy dziennikarzy i w tej dziedzinie panuje bodaj najwi�cej b��dnych przekona� i dokonuje si� najwi�kszych manipulacji. Teraz wystarczy nam stwierdzenie, i� os�dzanie na podstawie opinii wi�kszo�ci, co jest s�uszne, a ju� tym bardziej co jest faktem (prawd�), a co nie jest faktem, to straszliwy b��d. (Np. wi�kszo�� s�dzi, �e polityk X jest chory psychicznie, wobec tego jest on chory...). Opinia wi�kszo�ci na dany temat mo�e by� oczywi�cie trafna i rozumna, ale mo�e by� te� niemoralna i g�upia.
7. Media zale�� ca�kowicie od swych odbiorc�w, s� wi�c takie w�a�nie, jakich chc� odbiorcy.
Nie. Media zale�� tylko w pewnym zakresie od swych odbiorc�w, s� za� takie, jakie przynios� najwi�kszy zysk.
O tym, �e to my decydujemy o poziomie i jako�ci danego �rodka przekazu, my�le� jest wygodnie - taki pogl�d utrwalaj� w�a�ciciele medi�w i s�u��cy ich interesom dziennikarze. Cz�sto czytamy (s�yszymy), �e to my przecie� decydujemy o warto�ci danego pisma (kupuj�c je lub nie) czy danego programu (ogl�daj�c go czy nie). Jest to wygodne uproszczenie: w istocie najwi�ksz� rol� pe�ni� tu ukszta�towane przyzwyczajenia, reklama oraz dost�p, a przede wszystkim oferta, jak� otrzymujemy do wyboru. By� mo�e ludzie ceniliby w wi�kszym stopniu (ni� to si� dzieje) media o wy�szym poziomie, programy m�drzejsze, gdyby mieli odpowiedni� ofert�, mieli z czego wybiera� i gdyby od pocz�tku wyrabiano w nich inne nawyki.
Jak na razie us�ug� publiczn� - czyli dostarczaniem tego, czego chc� odbiorcy - nazywa si� zarabianie pieni�dzy na (wzbudzonych) nawykach i (najgorszych) upodobaniach. Badania tych nawyk�w wskazuj�, �e to w�a�ciciele medi�w i us�u�ni im wykonawcy narzucaj� nam swoj� wizj� medi�w. My za� bierzemy to, co znajdujemy na ekranach czy w kioskach, do czego przywykli�my i kiedy nam wm�wiono, �e wolimy w�a�nie to od czego� innego. Niekt�rzy powiadaj� zatem, �e mamy takie media (i tak� kultur�), na jakie zas�ugujemy. Ale to te� nie jest do ko�ca prawd�.
8. Wolno�� s�owa stanowi dla medi�w warto�� najwa�niejsz� i wystarczaj�c�.
Nie. Wolno�� s�owa bez odpowiedzialno�ci za s�owo wyradza si� i szkodzi.
Nikt ju� chyba nie ma w�tpliwo�ci, i� wolno�� s�owa (wypowiedzi, publikacji itd.) jest podstaw� i zarazem gwarancj� wolno�ci cz�owieka i warunkiem sine �ua non demokracji. Do�wiadczenia historyczne dowodz�, i� zniewalanie ludzi zaczyna si� zwykle od ogranicze� wolno�ci s�owa i brak tej wolno�ci by� jedn� z g��wnych cech totalitaryzmu partyjnego w tzw. Polsce Ludowej. Prawo do wolno�ci s�owa znajduje si� w ka�dej konstytucji (r�wnie� w konstytucjach pa�stw totalitarnych i dyktatur). Najpe�niejszy wyraz znalaz�o jednak w I Poprawce do Konstytucji Stan�w Zjednoczonych AP, Poprawce uchwalonej 15 grudnia 1791 r. dzi�ki staraniom Thomasa jeffersona i Jamesa Madisona*. W ka�dej dyskusji na temat wolno�ci s�owa (a w USA w ka�dym procesie s�dowym w tej dziedzinie) pojawia si� do dzi� owa I Poprawka, jako przyk�ad i precedens, dlatego ka�dy, kto interesuje si� dziennikarstwem, musi wiedzie� o co chodzi. Przypomn� wi�c zasad�, wprowadzon� przez I Poprawk� (w ca�o�ci jest ona d�u�sza, zajmuje si� bowiem jeszcze wolno�ci� religii i zgromadze�):
"Kongres nie ustanowi �adnego prawa (...), kt�re ogranicza�oby wolno�� wypowiedzi czy prasy".
Takiej zasady nie ma w innych konstytucjach (tak�e w Konstytucji RP), teoretycznie wi�c parlamenty r�nych kraj�w mog� uchwala� ustawy, ograniczaj�ce wolno�� s�owa.
Bardzo ciekawe, �e sam Thomas Jefferson od pocz�tku nie mia� z�udze�, i� wolno�� s�owa b�d�ca dobrem, mo�e tak�e s�u�y� z�u. Oto fragment jednej z jego wypowiedzi z czas�w, kiedy by� ju� prezydentem:
" Ubolewam nad zgnilizn�, opanowywuj�c� gazety i nad zjadliwo�ci�, wulgarno�ci� i zak�amaniem ludzi, kt�ry w nich pisz�... To �ajno w szybkim tempie deprawuje opini� publiczn�. jest to jednak z�o, na kt�re nie ma lekarstwa: warunkiem naszych swob�d jest wolno�� prasy, a tej nie mo�na ograniczy�, nie niszcz�c jej".
Nadu�ywanie wolno�ci s�owa - na przyk�ad dla rzucania fa�szywych oskar�e�, dawania fa�szywego �wiadectwa, dla oszczerstw, niszcz�cych ludzi, a tak�e do narzucania ludziom pogl�d�w, wygodnych dla r�nych grup interes�w - jest r�wnie stare, jak sama zasada wolno�ci.
Jefferson (a tak�e w�wczas i dzi� wielu libera��w i demokrat�w) nie widzia� na to lekarstwa. Lek jednak istnieje: wolno�� s�owa musi by� �ci�le zwi�zana z odpowiedzialno�ci� za s�owo, czyli winna by� ograniczona dobrem innych.
'Thomas |efferson (1743-1826), prezydent USA w latach 1801 -1809. james Madison (175 1 -1836), prezydent USA w latach 1809-1817.
Mo�na zastanawia� si� nad owymi granicami (np. czy s� granice w informowaniu ludzi? Jaki rodzaj dobra innych - interesu spo�ecznego -powinien tu odgrywa� zasadnicz� rol�?). Nie mniej nie budzi w�tpliwo�ci stwierdzenie, i� odpowiedzialno�� jest integraln� cz�ci� wolno�ci - nie tylko przecie� wolno�ci s�owa. Dlatego sama wolno�� nie wystarczy - jej granic� jest wolno�� i godno�� innych.
9. Kto ma media, ten ma w�adz�.
Nie zawsze. Raczej jest tak, �e kto ma w�adz�, zwykle si�ga po media.
Mit, �e media daj� w�adz�, jest ulubionym mitem polityk�w, dlatego panowanie nad mediami (tymi, kt�re kszta�tuj� opini� publiczn� - w Polsce chodzi wi�c g��wnie o media publiczne) wydaje im si� konieczne. Sprawa jest o wiele bardziej z�o�ona, jest bowiem tak, i� sterowanie najwi�kszymi mediami pozwala ukry� pewne rzeczy, u�atwia propagand� i zwalczanie przeciwnik�w politycznych, u�atwia zatem rz�dy bez kontroli. Jednak zarazem zbyt jawne sterowanie polityczne i zbyt oczywista stronniczo�� danego �rodka przekazu mog� dzia�a� na opini� publiczn� wr�cz przeciwnie, to znaczy zwraca� j� przeciw rz�dz�cym.
Polityk, kt�ry jest prawdziwym m�em stanu (tj. cz�owiekiem rzetelnym i m�drym), rozumie, i� najwa�niejsza jest wiarygodno�� (a nie "bezb��dno��", bo ta nie istnieje), a t� zyskuje si� dzi�ki wiarygodnym �rodkom przekazu. Nadto r�ne do�wiadczenia historyczne wskazuj�, �e mo�na mie� w�adz� wbrew mediom (co oznacza, i� sprzyjaj� one opozycji i krytykuj� dan� w�adz�), co r�wnie� nie koniecznie oznacza, i� dni tej w�adzy s� policzone. Inne do�wiadczenia wskazuj�, �e przesadna, niesprawiedliwa, nieobiektywna krytyka ze strony medi�w mo�e wr�cz odwr�ci� sympatie odbiorc�w, kieruj�c je ku "ofiarom nagonki prasowej". Nazywa si� to efektem bumerangu. Z kolei najbardziej lubiani i szanowani politycy, a nawet najtrafniejsze koncepcje i ciekawe idee mog� znikn�� z pola widzenia ludzi, je�li znikn� z telewizji (czy w og�le ze �rodk�w przekazu). Zatem metoda przemilczania jest znacznie skuteczniejsza od metody "opluskwiania" i jest co� na rzeczy w powiedzeniu: "�le czy dobrze, byle o nas m�wili...".
10. Odbiorcy medi�w (informacji) zachowuj� si� racjonalnie. Wr�cz przeciwnie: racjonalne zachowanie jest rzadko�ci�. Natomiast mo�na okre�li� pewne regu�y, wedle jakich wi�kszo�� ludzi odbiera przekazy medialne.
Jest to mit mile �echcz�cy nasz� pr�no�� - wolimy przecie� uwa�a� si� za rozs�dnych, obiektywnych i krytycznych. Mit ten wywodzi si� z czas�w O�wiecenia - w�wczas filozofowie nie mieli w�tpliwo�ci, i� cz�owiek ze swej natury jest istot� racjonaln� i kieruje si� krytycznym rozumem. Tak bywa, ale rzadko.
Oto kilka stwierdze�, kt�re powinni�my zna�, by przynajmniej pr�bowa� zachowywa� si� racjonalnie:
- Na og� najch�tniej przyswajamy i akceptujemy te przekazy medialne, kt�re potwierdzaj� nasze wcze�niejsze utrwalone przekonania. I odwrotnie: gorzej zapami�tujemy lub wr�cz odrzucamy te opinie, kt�re s� z nimi sprzeczne.
- Na og� nie potrafimy rozpozna� manipulacji, jakie stosuj� wobec nas media.
- Cz�sto traktujemy wszystko, co przekazuj� media bardzo bezkrytycznie, bez dystansu - i jako jednakowo wa�ne przez sam fakt pokazania tego (przekazania) w mediach. Bywa i odwrotnie: wszystko, co przekazuj� media, sk�onni jeste�my uwa�a� za zak�amane i oszuka�cze.
- Na og� mamy tendencj� do uog�lniania informacji jednostkowych (np. je�li ten polityk kradnie, inny bierze �ap�wki - wszyscy s� tacy - itd.).
- Na og� �le rozumiemy (lub w og�le nie rozumiemy) r�ne "trudniejsze" lub rzadziej u�ywane poj�cia, s�owa, kt�rych u�ywaj� dziennikarze czy w og�le osoby wypowiadaj�ce si� w mediach.
- Na odbi�r tre�ci (informacji) w mediach wp�ywa bardzo nasza opinia o tym, co s�dzi w danej sprawie wi�kszo��. Cenimy sobie bowiem "bycie razem" z wi�kszo�ci�.
- Mamy sk�onno�� do dychotomii (podzia�u wszystkiego na wykluczaj�ce si� grupy), albo - albo. Albo co� jest bia�e, albo czarne, z�e lub dobre. Trzeba oczywi�cie umie� rozr�nia�, dostrzega� alternatywy, jednak w �yciu istnieje wiele odcieni po�rednich.
- Na og� ch�tniej akceptujemy i przyswajamy to, co potwierdza najprostsze schematy i stereotypy, powszechne w danym spo�ecze�stwie (np. "�ydzi rz�dz� �wiatem", "rudy jest fa�szywy", "Cygan kradnie" itd.).
11. Dziennikarze s� inni ni� reszta spo�ecze�stwa, poniewa� s� wybrani do jego obrony, do kontrolowania w�adzy.
Nie. Dziennikarze s� na og� tacy sami, jak ca�e spo�ecze�stwo, z kt�rego si� wywodz� (w sensie "�redniej"), ale te� maj� zaw�d szczeg�lny, b�d�cy zawodem zaufania spo�ecznego.
O dylematach dziennikarskich pisa�em wcze�niej. Zwr�ci�em te� uwag�, �e cho� dziennikarzy nikt nie wybiera� jako naszych przedstawicieli i obro�c�w, to jednak maj� oni olbrzymie uprawnienia. Podobnie zreszt� jak niekt�re inne zawody: np. s�dziowie, adwokaci, lekarze, ksi�a.
Dziennikarze maj� - powt�rzmy to raz jeszcze - (�rednio) takie same wady i zalety, jak wszyscy inni, a dob�r (jak m�wi� socjologowie -selekcja) do tego zawodu nie wyr�nia wcale najuczciwszych czy najm�drzejszych. Maj� jednak wi�ksze (ni� wi�kszo�� innych profesji) mo�liwo�ci czynienia dobra i z�a, bo ich oddzia�ywania maj� ogromny zasi�g i ogromny wp�yw na �wiadomo�� spo�ecze�stwa, czasem nawet w zakresie globalnym.
Sprawa polega na tym, by dziennikarze zdawali sobie spraw� ze swych mo�liwo�ci i obowi�zk�w - my za� powinni�my umie� od nich tego wymaga�.
Trzeba mo�e jeszcze na koniec podkre�li�, �e omawiane mity dotycz� medi�w tradycyjnych (telewizja, radio, prasa). Inne regu�y (i mity...) dotycz� medi�w przysz�o�ci, innych technik przekazu, wywo�aj� te� one (ju� wywo�uj�!) nowe zjawiska spo�eczne. Dodam wi�c tylko, �e nied�ugo dziennikarze "tradycyjn