11525

Szczegóły
Tytuł 11525
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11525 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11525 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11525 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Lorenzo Carcaterra APACZE T�umaczy�a Ma�gorzata Hesko-Ko�odzi�ska Zysk i S-ka Wydawnictwo Tytu� orygina�u APACHES Copyright � by Lorenzo Carcaterra, 1997 Ali rights reserved Copyright � for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c, Pozna� 2000 Redakcja Leszek Kwiatkowski Wydanie I ISBN 83-7150-735-6 Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c. ul. Wielka 10,61-774 Pozna� tel. 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26 Dzia� handlowy, ul. Zgoda 54,60-122 Pozna� tel. 864 14 03,864 14 04 e-mail: [email protected] nasza strona: www.zysk.com.pl DRUKARNIA GS: Krak�w, tel. (012) 65 65 902 Wszystkim upad�ym PODZI�KOWANIA Niniejsza ksi��ka nie powsta�aby bez pomocy i wsparcia wielu os�b. Oto zaledwie cz�� z nich: Peter Gethers, kt�ry ponownie udowodni�, �e jest wspania�ym redaktorem. Jak si� przekona�em w trakcie pisania ksi��ki, jest r�wnie� niezwykle cierpliwy i ma nie najgorsze poczucie humoru. �aden pisarz nie m�g�by marzy� o lepszym wydawcy i przyjacielu ni� Clare Ferraro. Chyl� te� czo�o przed reszt� moich kumpli z gangu Ballantine'a: Lind�Grey, Alberto Vitalem, Sally Marvin (zapomnij o Big Macach) oraz Nate Penn. Zawsze �ywi�em szacunek wobec Loretty Fidel i tym razem r�wnie� si� nie zawiod�em. Amy Schiffman, Rob Carlson i Carol Yumkas s� �wietnymi agentami i rewelacyjnymi przyjaci�mi. Ogromne podzi�kowania kieruj� do Jake'a Blooma i Roberta Offera, kt�rzy zabrali mnie ze sob� na przeja�d�k�, a tak�e do Barry'ego Kinghama za to, �e przy mnie by�. Gor�co dzi�kuj� Jerry'emu Bruckheimerowi, Susan Lyne, Jordiemu Rosowi, Donaldowi De Line'owi oraz Joe Rothowi za zaanga�owanie, a Christy Callahan i Christian McLaughlin za pomoc. Jestem wdzi�czny Johnowi Mannielowi za wszystko, co uczyni� dla mojej rodziny. Serdeczne podzi�kowania nale�� si� te� Ste-ve'owi Collurze � zobaczymy si� w Toscana � oraz Sonny'emu Grossowi, najlepszemu gliniarzowi, jaki kiedykolwiek s�u�y� w nowojorskiej policji, i przyjacielowi na ca�e �ycie. Ja stawiam nast�pnego Ferneta. Dzi�kuj� te� Liz Wagner, Leah Ro�en, Williamowi Diehlowi, Stanowi Pottingerowi, panu G., bratu Anthony'emu. Hankowi Galio i Joe Lisiemu za cierpliwe wys�uchiwanie mnie przez telefon. Vincent, Ida i Anthony � dzi�kuj� wam za znakomite posi�ki i mile sp�dzone wieczory. Dzi�kuj� Susan, dzi�ki kt�rej moje teksty czyta si� lepiej, ni� na to zas�uguj�. W zamian ma jedynie moj� mi�o��. Nie m�g�bym oczywi�cie zapomnie� o Kate, kt�ra bez s�owa pozwala sobie kra�� najlepsze historie, i o Nicku, kt�ry mnie rozbawia. Wszyscy oni nauczyli mnie kocha�. PROLOG Matka j�cza�a! Ojciec �ka� Straszny by� �wiat, gdziem susa da Nagi, bezbronny, z cienkim krzykit Jakbym zza chmury by� diablikiem William Blake, Smutek nowi (t�um. J( Osiemnasty lutego 1982 Carlo i Ann� Santori najbardziej ze wszystkiej zosta� sami. Zaplanowali ten weekendowy wypad ju� p� roku po pi�tnastoletniej przerwie. �adnych dzieci, �adnych �adnej pracy, tylko muzyka, taniec i odrobina romansi Jersey. Zostawili pi�tnastoletniego syna, Anthony'ego, kti zaj�� domem i dwunastoletni� siostr�, Jennifer. Uwa�; ci s� wystarczaj�co du�e, �eby mo�na im by�o zaufa� i chwil� wytchnienia od tryb�w codziennej rodzicielsl Carlo zaopatrzy� Anthony'ego w klucze do domu i wskaz�wki: nie oddalaj si� od okolicy; wychodz�c, w�; i zamykaj drzwi; i nigdy nie spuszczaj oka z Jennifei patrzy� na ojca i przyrzek� przestrzega� tych trzech po Mia� jednak w�asne plany na ten weekend. Zaledwie dziesi�� minut po wyje�dzie rodzic�w sprzed domu Anthony obudzi� Jennifer z g��bokiego snu i kaza� si� jej przygotowa�. Mieli dwie godziny, �eby z�apa� autobus jad�cy na Manhattan i sp�dzi� sobot� w mie�cie, o kt�rym rodzice m�wili, �e nie wolno mu ufa�. Anthony pragn�� wyrwa� si� z domu niemal tak mocno, jak Carlo i Ann�. By� nastolatkiem i bardzo chcia� si� przekona�, jak smakuje dzie� bez rodzic�w, bez zasad, z kieszeniami pe�nymi zaoszcz�dzonych pieni�dzy. A to wszystko zaledwie godzin� drogi od New Jersey. Pozosta�o mu jedynie nam�wi� na to Jennifer. Protestowa�a, gdy pierwszy raz opowiedzia� jej o planie, i ledwie zdo�a� j� sk�oni�, �eby nie zdradzi�a sekretu. Jennifer obawia�a si�, �e co� p�jdzie nie tak jak trzeba, wierzy�a we wszystkie zas�yszane przera�aj�ce opowie�ci. Milcza�a jednak, obejmuj�c mocno pluszowego Kermita, pewna, �e Anthony obroni j� i nie pozwoli, �eby sta�o si� co� z�ego. Pewna, �e przy nim nic jej nie grozi. Jennifer by�a w�t�� dziewczynk� o drobnej, upstrzonej piegami twarzy. Jak najszybciej chcia�a przekroczy� granic� pomi�dzy zbli�aj�cym si� okresem dojrzewania a wczesn� doros�o�ci�. Na bia�y podkoszulek na�o�y�a d�insow� koszul� marki Gap, do tego wci�gn�a obcis�e jasne d�insy i czerwone trampki. Czarne kosmyki w�os�w niemal si�ga�y k�cik�w jej oczu. � Naprawd� powinni�my to robi�? � Zosta� w domu, je�li si� boisz � rzuci� Anthony, wychodz�c z jej pokoju. � Nie boj� si� � odpar�a natychmiast Jennifer. � No to si� przygotuj � powiedzia� Anthony. � I nie zapomnij swoich pieni�dzy. Zeszli z pochy�ego wzg�rza, po lodzie, kurzu i mokrych li�ciach, kt�re przykleja�y si� im do but�w. Jennifer schowa�a d�onie w kieszeniach p�aszcza. Na ramiona zarzuci�a plecak z portmonetk�, Kermitem i szczotk� do w�os�w. Anthony kry� twarz przed podmuchami lodowatego wiatru, kt�ry hula� pomi�dzy drzewami. Szli w milczeniu, oboje podnieceni perspektyw� zrobienia czego� zakazanego. Anthony przytrzyma� drzwi sklepu naprzeciwko przystanku autobusowego. Gdy Jennifer wesz�a do �rodka, ch�opiec zerkn�� na zegarek. � Dziesi�� minut � powiedzia�. � Kup, czego ci potrzeba, i przyjd� do mnie na przystanek. Autobus odje�d�a� o jedenastej cztery. Anthony zap�aci� odliczon� sum� pieni�dzy za bilety w jedn� stron�. Rodze�stwo przesz�o na ty� autobusu i zaj�o dwa wolne miejsca cztery rz�dy od starszej pary, okutanej w puchowe p�aszcze. Anthony rozpi�� sk�rzan� kurtk� i rozsiad� si� w fotelu. G�ste, czarne loki ch�opca opada�y na zniszczone oparcie. Zamkn�� oczy, gdy autobus przeje�d�a� obok drobnych sklepik�w, budek z hamburgerami i komis�w samochodowych, kieruj�c si� na najszybszy pas autostrady, kt�ra wiod�a ku ulicom Nowego Jorku. � Nie mog� si� doczeka�, kiedy zobacz� sklepy � powiedzia�a Jennifer. Herbata w styropianowym kubku w jej d�oni by�a ju� ca�kiem zimna. � Rozejrzymy si� troch� � mrukn�� Anthony. wci�� nie otwieraj�c oczu. � Zapoznamy si� z tym miastem. � B�dzie t�ok? � To Nowy Jork. � Odwr�ci� g�ow� do okna. � Tam zawsze jest t�ok. � Wr�cimy do domu przed noc�? Anthony nie odpowiedzia�, u�piony monotonnym ko�ysaniem autobusu. � Mam nadziej�, �e wr�cimy przed noc� � wyszepta�a do siebie Jennifer Santori. Autobus wjecha� na g�rny poziom nowojorskiego dworca autobusowego, Port Authority, o jedenastej pi��dziesi�t sze��, trzy minuty po czasie. Jennifer potrz�sn�a ramieniem brata, chc�c go obudzi�. � Od czego zaczniemy? � zapyta�a, zapinaj�c kurtk�. � Znajdziemy ubikacj� � odpar� Anthony. Trzyma� Jennifer za r�k�, gdy przedzierali si� przez g�sty t�um, i wci�� powtarza� siostrze, �eby si� nigdzie nie oddala�a. �eby czeka�a tam, gdzie on j� zostawi. �eby z nikim nie rozmawia�a. �eby si� na nikogo nie gapi�a. Anthony popchn�� drzwi m�skiej toalety, kt�ra znajdowa�a si� naprzeciwko baru samoobs�ugowego. Zostawi� Jennifer tu� obok wej�cia, wymierzy� w ni� palcem i jeszcze raz powt�rzy�, �eby si� st�d nigdzie nie rusza�a. Odpowiedzia�a mu skinieniem g�owy. Wyszed� z toalety po niespe�na pi�ciu minutach. Spojrza� w lewo i g�o�no prze�kn�� �lin�, czuj�c, jak oblewa go zimny pot. Anthony Santori sta� bez ruchu i zrobi� jedyn� rzecz, kt�ra przysz�a mu do g�owy. Wykrzykn�� imi� siostry. I jeszcze raz, i jeszcze raz. Powtarza� je g�o�no i wyra�nie, tak cz�sto, jak potrafi�. Nikt jednak nie odpowiedzia�. Uszy ch�opca wype�nia� szum dobiegaj�cych go rozm�w. Ludzie zatrzymywali si� i wpatrywali w dzieciaka, kt�ry w panice wykrzykiwa� dziewcz�ce imi�. Nic go to nie obchodzi�o. Nie oni. Nie to, co my�leli. Nie to, co m�wili. Tylko jedno si� liczy�o. Jennifer znikn�a. Jego jedyna siostra przepad�a. Wch�on�o j� obce miasto. KSI�GA PIERWSZA Nie ma bohatera bez ran. Przys�owie bu�garskie 1. Grzmot Giovanni �Grzmot" Frontieri nigdy nie chcia� zosta� glin�. W Akademii imienia �wi�tego Bernarda, prywatnej szkole na Manhattanie, kt�r� wybrali mu rodzice, by� �wietnie zapowiadaj�cym si� lekkoatlet�. Ka�dego ranka, jeszcze przed wschodem s�o�ca, wychodzi� z pozbawionego ciep�ej wody mieszkania przy torach, a wraca� ju� po zmierzchu. Zjada� kolacj� i odrabia� lekcje przy kuchennym stole naprzeciwko schod�w po�arowych. By� wzorowym uczniem, nigdy si� nie uskar�a� na prze�adowany program zaj�� i mia� bardzo w�skie grono przyjaci�. Swoje dwie m�odsze siostry, Angel� i Mari�, w zale�no�ci od nastroju albo uwielbia�, albo ignorowa�. Jego starszy brat, Carmine, zd��y� rzuci� szko�� i p�j�� w �lady ojca, Johna, czyli zaj�� si� ci�k� i dobrze p�atn� prac� na rynku mi�sa. Wzajemne relacje braci mo�na by�o okre�li� w najlepszym wypadku jako pe�ne rezerwy. John Frontieri by� surowym cz�owiekiem, kt�ry wzbudza� respekt i skupia� na sobie ca�� uwag� rodziny. Torsu, zahartowanego przez lata d�wigania studwudziestokilogramowych ci�ar�w, m�g� mu pozazdro�ci� ka�dy kulturysta. John bez wahania potrafi� uderzy� w twarz dziecko, kt�re zachowywa�o si� nie po jego my�li, ale nigdy nie uderzy� i nie zwymy�la� swojej �ony, Theresy, ciep�ej przysadzistej kobiety, o zm�czonej twarzy du�o starszej osoby. Wiosn� i latem, w niedzielne poranki tu� po mszy o dziewi�tej, John Frontieri szybko zmienia� granatowy garnitur na spodnie do pracy, ci�kie buty i sportow� bluz�. On i ma�y Giovanni zabierali sprz�t w�dkarski i wybiegali z mieszkania do kolejki, kt�ra w dwadzie�cia minut wioz�a ich do centrum miasta. Tam w�a�nie po szybkim spacerze docierali nad rzek�, gdzie sp�dzali ca�y dzie�, brodz�c po piachu przy brzegu East River, plecami do mostu na Manhattanie, i �owi�c wszystko, co przyni�s� pr�d. To by�y ich wsp�lne chwile. � Je�li z�api� rekina, to b�d� m�g� jutro zosta� w domu, zamiast i�� do szko�y? � spyta� ojca dziewi�cioletni Giovanni. � Z�ap rekina, a pozwol� ci nie chodzi� do szko�y przez miesi�c � odpowiedzia� John. � A je�li z�api� w�gorza? � Z�ap w�gorza, a b�dziesz chodzi� do szko�y tak�e w weekendy. Obaj popatrzyli na siebie i wybuchn�li �miechem. Poranne s�o�ce prze�wieca�o przez prz�s�a mostu i pada�o na twarze ojca i syna. � Zawsze robisz wszystko, �eby nie i�� do szko�y, Giovanni � odezwa� si� John. � Dlaczego? � Nienawidz� szko�y � powiedzia� Giovanni. � To j� rzu�. � Ojciec wzruszy� ramionami. � Rzu� j� od razu. Dzisiaj. � Powa�nie? � Zawsze powiniene� unika� tego, czego nienawidzisz � stwierdzi� ojciec. � Lepiej zajmij si� czym� innym. � Niby czym? � Je�li chcesz, mo�esz chodzi� ze mn� do pracy. Harowa� dziesi��, dwana�cie godzin dziennie, przynie�� pieni�dze do domu. Albo mo�esz popracowa� w dokach razem ze swoimi kuzy- nami. Odb�bni� ca�� czterodniow� zmian� i zapisa� si� do zwi�zku zawodowego. Jak ci si� to podoba? � Sam nie wiem, tato � przyzna� Giovanni, zarzucaj�c haczyk i nawijaj�c �y�k� na ko�owrotek. � To chyba niezbyt zabawne. � Je�li chcesz zapomnie� o szkole, zapomnij te� o zabawie � odpar� John i usiad� na wilgotnym piasku, zaciskaj�c d�onie na w�dce. Giovanni spojrza� na ojca, po czym przeni�s� wzrok na wod�. Czeka�, a� ryba z�apie przyn�t�. � Ty si� dobrze bawisz � powiedzia� po d�u�szej chwili. � A nie chodzi�e� do szko�y. � Jestem robotnikiem � odpar� John. � Inaczej wykorz\ -stuj� wolny czas. � Mama uwa�a, �e powinienem zosta� dentyst� � westchn�� Giovanni. � Nie wiem dlaczego. � Chyba podkochuje si� w doktorze Tovaldim. � John uni�s� twarz ku s�o�cu. � Kiedy do niego idzie, zawsze si� �adnie ubiera i myje z�by. � A ty czego by� chcia�? Kim mam zosta�? � spyta� Gio-vanni. � Nigdy nie m�wisz. � To, kim w ko�cu zostaniesz, zale�y wy��cznie od ciebie � powiedzia� John.�Nie mog� ci� poprowadzi�. Cokolwiek jednak wybierzesz, nie r�b niczego na p� gwizdka, bo w ko�cu znienawidzisz sam siebie. Daj z siebie wszystko. W ten spos�b, pod koniec dnia, ju� po zachodzie s�o�ca, b�dziesz wiedzia�, �e zrobi�e� co� na sto procent, i odczujesz satysfakcj�. Mo�e nawet dum�. � A czy ty jeste� ze mnie dumny? � A idziesz jutro do szko�y? � spyta� ojciec. Wsta� i otrzepa� spodnie z ty�u. � Tak � odpar� Giovanni. � Wi�c jestem z ciebie dumny � powiedzia� John Frontieri. � A je�li z�apiesz ryb�, kt�r� wszyscy zjemy, b�d� jeszcze bardziej dumny. Dorastaj�c, Giovanni zacz�� marzy� o projektowaniu wielkich budowli w rozmaitych miastach �wiata. Chcia� �y� z dala od czynsz�wek i ko�cio��w, chcia� prowadzi� �ycie, w kt�rym ci�k� prac� nagradza si� nie tylko solidnym posi�kiem. By� m�ody i z pogard� przygl�da� si� produktom swojego otoczenia � staruszkom t�skni�cym za zmar�ymi m�ami, ulicznym budom utrzymywanym dzi�ki charakterystycznej dla klasy robotniczej s�abo�ci do hazardu, ko�cio�owi, oferuj�cemu wiernym pociech� w zamian za milcz�ce cierpienie. Gdy sta� si� doros�ym cz�owiekiem, t�skni� za tym utraconym �wiatem, ale na pocz�tku swej drogi, w roku 1955, Giovanni Frontieri chcia� jak najszybciej wydosta� si� z tego getta wschodniego Harlemu. Zab�jstwo ojca pokrzy�owa�o te plany. W dniu, w kt�rym zgin�� ojciec Giovanniego, pada� deszcz. Jad�c do pracy, John skrzy�owa� nogi i opar� g�ow� o siedzenie w trzecim wagonie niemal pustego metra. Dochodzi�a trzecia nad ranem, gdy poci�g przejecha� stacj� na Dwudziestej Trzeciej Ulicy. Pasa�erowie albo �pieszyli si� do fabryk, albo wracali do dom�w po imprezach w �r�dmie�ciu. Troje ludzie z tej drugiej grupy, dwaj ha�a�liwi m�czy�ni i chichocz�ca kobieta, usiedli po�rodku wagonu, na lewo od Johna Frontieriego. M�czy�ni byli pijani i ledwie trzymali si� na nogach. Wy�szy z nich poci�ga� z p�litrowej butelki Jacka Danielsa, trzymaj�c woln� r�k� na kolanie kobiety. W wagonie by�o duszno, gor�ce powietrze wydobywa�o si� z urz�dze� grzewczych pod siedzeniami. John Frontieri czyta� w�osk� gazet� i potrz�sa� g�ow�. Bardziej niepokoi�a go przegrana Neapolu z Florencj� ni� wrogie spojrzenie, kt�re wymienili dwaj m�czy�ni po drugiej stronie. Nie widzia�, jak jeden z nich wsta� i si�gn�� do sk�rzanej r�czki nad g�ow�. John czyta� w�a�nie o golu, kt�ry przepu�ci�a nieudolna obrona Neapolu, kiedy stoj�cy m�czyzna wyci�gn�� bro� i wymierzy� w drugiego, kt�ry jeszcze pi�� godzin wcze�niej by� jego najlepszym przyjacielem. W bezlitosnym mie�cie o �yciu cz�owieka cz�sto decyduje jedna chwila. Dla Johna Frontieriego ta chwila przybra�a posta� motorniczego, kt�ry zbyt gwa�townie przycisn�� hamulce przed stacj� przy Czternastej Ulicy. Si�a bezw�adno�ci zarzuci�a m�czyzn� z broni� w kierunku Johnny'ego. Frontieri mia� czterdzie�ci jeden lat i nigdy w �yciu nie opu�ci� ani jednego dnia pracy. W tamtej sekundzie zrozumia�, �e zginie, i przed oczyma pojawi�y mu si� sylwetki �ony i syn�w. Kula z rewolweru trafi�a Johna Frontieriego w czo�o. Ty� jego g�owy rozprysn�� si� na mapie metra, a gazeta spad�a na pod�og�. Drzwi wagonu si� otworzy�y. Kobieta patrzy�a na stoj�cego m�czyzn� i cienk� smu�k� dymu wydobywaj�c� si� z lufy rewolweru. Nast�pnie odwr�ci�a si�, by spojrze� na Johna Frontieriego. Opiera� si� bezw�adnie 0 siedzenie, a g�sta jak b�oto krew �cieka�a po jego piersi. Kobieta potrz�sn�a g�ow�. �zy nap�yn�y jej do oczu i krzykn�a g�o�no. Giovanni i jego starszy brat pojechali do �r�dmie�cia na identyfikacj� zw�ok ojca. Ch�opiec przygl�da� si� oboj�tnym wzrokiem, gdy podniesiono bia�e prze�cierad�o, by ods�oni� martwego m�czyzn�, kt�rego kocha� najbardziej na �wiecie. Ojciec 1 syn rzadko ze sob� rozmawiali, jeszcze rzadziej u�miechali si� do siebie. Nie grywali razem w futbol na podw�rzu, nie je�dzili na letnie wycieczki, nie �artowali ze sob� przy kolacji. ��czy�y ich za to mi�o�� i szacunek, zbudowane wok� pot�nego muru milczenia, milczenia, kt�re przerywa�y jedynie niedzielne wyprawy na ryby. Giovanni Frontieri wyci�gn�� r�k�, uj�� zimn� d�o� ojca i poca�owa� j�. Potem si� odwr�ci� i ju� ani razu nie obejrza� si� za siebie. Nigdy nie zap�aka� nad tym m�czyzn�, ani w kostnicy, ani na uroczysto�ci pogrzebowej, ani na cmentarzu. Giovanni rozpacza� w inny spos�b � taki, jaki spodoba�by si� ojcu. Wyr�wnywa� rachunki. * Tamtego wieczoru, na tylnym siedzeniu wozu patrolowego, jad�c do domu w towarzystwie zap�akanej matki i dw�ch histe- ryzuj�cych si�str i zaparowuj�c oddechem szyb�, Giovanni Fron-tieri postanowi� zosta� glin�. Mia� wtedy szesna�cie lat. Z bokserskim impetem przeskoczy� z liceum do wojska, a stamt�d do Akademii Policyjnej. Podczas patrolowania ulic nie cierpia� chodzi� w mundurze, ale odpowiada�a mu praca policjanta. Trzyma� si� z dala od okolicznych rozr�b, wola� wi�ksze sprawy. Nigdy nie wypisa� mandatu za z�e parkowanie, nie czepia� si� i nie rewidowa� ulicznych bukmacher�w. Traktowa� pracuj�c� biedot� nie jak wrog�w, lecz wa�nych sprzymierze�c�w w walce z grubymi rybami, kt�re p�ywa�y w pobliskich m�tnych sadzawkach narkotyk�w, morderstw i szanta�y. W listopadzie 1964 roku, w tym samym tygodniu, w kt�rym Lyndon B. Johnson triumfowa� w wyborach prezydenckich, Gio-vanni Frontieri przesta� nosi� mundur i zacz�� pracowa� jako tajniak. Przydzielono go do operacji kontrolowanych zakup�w w Harlemie, kt�ry na oczach Giovanniego b�yskawicznie zamienia� si� z przystani dla ci�ko pracuj�cych rodzin, �yj�cych w swych schludnych mieszkaniach, w g��wn� kwater� uzale�nionych od heroiny desperat�w. Giovanni nie zwraca� uwagi na kolor sk�ry, wiek, p�e� i j�zyk. Je�li kto� sprzedawa� narkotyki na ulicy, to niezale�nie od tego, kim by� lub kogo zna�, Giovanni Frontieri poczytywa� sobie za punkt honoru, �eby go usun��. Trzy tygodnie po rozpocz�ciu pracy w cywilu Frontieri odni�s� pierwszy powa�ny sukces. Dorwa� trzech cz�onk�w narkotykowego gangu Ma�ego Nicky'ego Matthewsa, przez co bandyci stracili dwie�cie pi��dziesi�t tysi�cy dolar�w w got�wce i dostali po dwadzie�cia lat wi�zienia. Narkomani na ulicy t�sknili za swoim �towarem", a handlarze p�akali nad stratami. Dodatkowo sytuacj� zaognia� fakt, �e przest�pc�w za�atwi� zupe�nie niedo�wiadczony gliniarz. Cztery dni po tej prowokacji pewien handlarz narkotyk�w, Sammy �Karze�" Rogers, uzna�, �e nadszed� czas, aby m�ody glina dosta� nauczk�. Zaoferowa� dwadzie�cia pi�� tysi�cy dolar�w w got�wce temu, kto przyniesie mu jedno z oczu Frontieriego. � Osobi�cie nic nie mam przeciwko temu ch�opakowi � powiedzia� Rogers ludziom ze swojego gangu Czarnego At�asu. � Po prostu potrzebny mi nowy breloczek do kluczy. Poza tym podoba mi si� kolor jego oczu. Pasuje do mojego wozu. Sammy Rogers mia� prawie dwa metry wzrostu, du�y brzuch, szerok� pier� i imponuj�ce afro na g�owie. Nazywano go Kar�em, gdy� do roznoszenia narkotyk�w zatrudnia� sze�ciu kar��w. Wysy�a� ich od domu do domu, od drzwi do drzwi, z kieszeniami pe�nymi torebeczek z heroin� i zwitk�w banknot�w. � Uwielbiam spos�b, w jaki chodz� te skurwiele � powiedzia� kiedy�. � �a�� po mojej ulicy jak jakie� pieprzone roboty. Zanim ich dojrzysz, ju� zd��� ci� min��. Gliny nie lubi� si� ich czepia�. Podle si� wtedy czuj�. Karze� sta� przed swoim barem, La Grand�, na rogu Sto Dwudziestej Trzeciej i Amsterdam, kiedy w pobli�u zaparkowa� Giovanni Frontieri. Giovanni by� pot�nie zbudowany i muskularny, jak jego ojciec. Mia� czarne g�ste w�osy, wyraziste regularne rysy i cienk� blizn� nad prawym okiem. M�wi� silnym, lecz spokojnym g�osem, nigdy nie krzycza�, nawet w trakcie nalotu. Jego pierwszy partner nazwa� go �Grzmotem" i tak ju� zosta�o. Giovanni wysiad� z samochodu i podszed� do handlarza, zatrzymuj�c si� zaledwie o par� centymetr�w od niego. Karze� popatrzy� na swoich ludzi, a nast�pnie przeni�s� spojrzenie na Grzmota. Musia� wygl�da� na rozlu�nionego, inaczej straci�by twarz. Jakakolwiek oznaka niepewno�ci w obliczu policjanta mog�aby sprawi�, �e uzbrojeni ochroniarze Kar�a doszliby do sobie tylko znanych wniosk�w i w rezultacie pomogli pracodawcy przenie�� si� na tamten �wiat. � Czego tu chcesz? � spyta� Karze�. � Nie czuj� si� samotny. � Dwadzie�cia pi�� patyk�w � powiedzia� Grzmot. � Sporo jak za jedno oko. � Sprz�tn��e� mi interes � odpar� Karze�. � Kosztowa�e� mnie sporo forsy. Grzmot si�gn�� do kieszeni sk�rzanej marynarki i nie spuszczaj�c oczu z Kar�a, wyj�� z niej czarny n� spr�ynowy. Otwo- rzy� go kciukiem i rzuci� Kar�owi, kt�ry z�apa� go niezi\\/i ^ w obie d�onie. � Sam je we� � powiedzia� Grzmot. � Co we�? � Moje oko � odpar� Grzmot. � Masz tu n� i je we�. Tutaj. Przy swoich ludziach. � Zwariowa�e�. � Karze� cofn�� si� o dwa kroki. � Je�li robisz co� takiego, to musisz mie� pierdolca. � We� moje oko � powt�rzy� Grzmot spokojnym g�osem, po czym wyj�� papierosa z kieszeni koszuli. � To twoja jedyna szansa. � A je�li tego nie zrobi�? � To wylecisz z interesu. � Grzmot przypali� papierosa srebrn� zapalniczk� ojca. � Wszystko jedno, dok�d pojedziesz albo do kt�rej cz�ci miasta przeniesiesz to g�wno. Je�li jednak kiedykolwiek ci� tu zobacz�, zastrzel� ci� na miejscu. Karze� sta� bez ruchu i nic nie m�wi�. Grzmot u�miechn�� si� i skin�� g�ow�, jak gdyby przed chwil� wymieniali uprzejme uwagi na temat pogody, po czym w�o�y� r�ce do kieszeni i powoli si� odwr�ci�. Podszed� do swojego czarnego plymoutha i ponownie spojrza� na Kar�a. � Zatrzymaj n� �- u�miechn�� si� z papierosem w k�ciku ust. � I ciesz si� tym, co ci jeszcze zosta�o z �ycia. Grzmot Frontieri usiad� za kierownic� auta, uruchomi� silnik, wrzuci� pierwszy bieg i wyjecha� na ulice Harlemu, podczas gdy w radio Sam Cooke �piewa� It's Ali Right. Sp�dzi� w s�u�bie osiemna�cie lat i szybciej ni� ktokolwiek w historii wydzia�u zdoby� najwy�sze odznaczenie, na jakim mu zale�a�o, z�ot� odznak� detektywa. Przez te wszystkie lata pracy z rozmaitymi partnerami Grzmot Frontieri zaaresztowa� wi�cej przest�pc�w ni� kt�rykolwiek inny nowojorski glina. Praca poch�ania�a go ca�kowicie � �y� ni� i j� uwielbia�. Nigdy si� nie o�eni�, nie chcia� zak�ada� rodziny. Kula, kt�ra zabi�a jego ojca, sprawi�a, �e matka Giovanniego co dzie� zasypia�a z p�aczem. Grzmot by� policjantem, wiedzia�, �e jego kula mo�e pojawi� si� w ka�dej chwili. Nie chcia� nikogo zostawi�. Zredukowa� swoje przyjemno�ci do minimum. Codziennie rano przebiega� po dwadzie�cia kilometr�w na d�ugo przedtem, nim sta�o si� to modne. Nigdy nie wykr�ca� si� od tego biegania. Podczas ca�odobowych patroli zawsze znajdowa� czas, �eby wskoczy� do auta, przebra� si� w dres i troch� pobiega�. � Co mam zrobi�, je�li wyjd� wtedy, gdy ciebie nie b�dzie? � spyta� go kiedy� jego nowy, zaskoczony partner. � Po to ci dali odznak� i bro�, �eby� sobie poradzi� � odpar� Grzmot. � Domy�la si�, �e jeste� glin� � j�cza� jego partner. � Jak tylko wyjdziesz z wozu, domy�la si�. � Ju� wiedz�, �e jestem glin� � odpowiedzia� Grzmot. � Ca�y dzie� stercz� przed ich domem. � Sam ich nie zgarn�. � Wr�c�, kiedy b�dziesz mnie potrzebowa�. � Grzmot ruszy� przed siebie. � Jak si� domy�lisz? � spyta� go partner. � B�dziesz wiele kilometr�w st�d. � Us�ysz� tw�j wrzask. � Grzmot skr�ci� za r�g i pobieg�. Brzemi�, kt�re d�wiga� Grzmot Frontieri, z biegiem lat stawa�o si� coraz ci�sze. Wci�� czu� na sobie oddech �mierci. Zabra�a tak wielu ludzi z jego otoczenia, od partner�w, poprzez cz�onk�w rodziny, a� do koleg�w z ulicy, ale z nim tylko si� bawi�a, wodz�c go na skraj przepa�ci, a nast�pnie zrzucaj�c go na siatk� asekuracyjn� pe�nego niebezpiecze�stw �ycia. Kiedy matka Giovanniego zmar�a na zawa� w nowojorskiej klinice, Grzmot spa� na brzuchu w szpitalu po przeciwnej stronie miasta, a nerwowy sta�ysta zak�ada� trzydzie�ci sze�� szw�w na jego grzbiecie, zaszywaj�c ran� zadan� przez na�panego alfonsa. Najm�odsza siostra Grzmota, Maria, na miesi�c przed swoimi trzydziestymi urodzinami zgin�a, przechodz�c przez ulic�. Pijany kierowca uderzy� j� tak, �e odbi�a si� od maski samochodu, przebi�a zasuni�t� rolet� w oknie baru i wpad�a do �rodka. Grzmot poszed� na jej pogrzeb o kulach, gdy� po�ama� kostki, spadaj�c ze schodk�w po�arowych na wysoko�ci pierwszego pi�tra. Jego brat Carmine w wieku trzydziestu jeden lat przeszed� powa�ny atak serca i zamieszka� w Bellmore na Long Island, gdzie utrzymywa� si� ze skromnej renty. Grzmot sp�dza� z nim sporo czasu, a pustka w �yciu brata jeszcze bardziej podsyca�a jego w�asn� ��dz� czynu. Na siedmiu partner�w Grzmota trzech zgin�o podczas s�u�by, wszyscy u jego boku. Wi�kszo�� policjant�w dochodzi do emerytury, nawet nie si�gaj�c po bro�. Grzmot do takich nie nale�a�. Traktowa� swoj� prac� w kategoriach etycznych. Dla niego to by�a walka o ziemi�. Handlarzy narkotyk�w postrzega� jako obcych naje�d�c�w � im wi�cej z nich pad�o, tym bezpieczniejszy by� zwyk�y cz�owiek, kt�ry chodzi� do pracy i stara� si� utrzyma� rodzin�. Prawd� m�wi�c, Grzmot lubi� ten taniec ze �mierci�. To w�a�nie sprawia�o, �e nale�a� do najgro�niejszego rodzaju policjant�w � takich, kt�rzy nie licz� na to, �e do�yj� emerytury. W ci�gu ca�ej swojej kariery Grzmot bra� udzia� w czternastu powa�nych strzelaninach, sze�ciu walkach na no�e i setkach ulicznych b�jek. Kiedy ostrzelano mu auto z karabin�w maszynowych, siedzia� w swojej ulubionej w�oskiej restauracji i zjada� talerz makaronu z sosem. � B�dziesz tu tak siedzia� i pozwala� niszczy� tw�j samoch�d?� zapyta�a dziewczyna, z kt�r� si� wtedy um�wi�, Andrea, ciemnow�osa pani detektyw, pracuj�ca w brookly�skim wydziale daktyloskopii. � To ju� nie jest m�j samoch�d. � Grzmot przetar� talerz kawa�kiem w�oskiego pieczywa. � Przedwczoraj sprzeda�em go Pete'owi Lucasowi. � I co mu powiesz? Grzmot wypi� �yk czerwonego wina i popatrzy� przez szyb� na to, co do niedawna by�o b�yszcz�c� impal�. � �eby nadal p�aci� raty za ubezpieczenie � odpar�. Grzmot mieszka� w schludnym, dwupokojowym mieszkaniu na pierwszym pi�trze trzypi�trowego budynku na zachodniej Osiemdziesi�tej Czwartej, pomi�dzy Columbus a Amsterdam. W pokoju go�cinnym Grzmota znajdowa�o si� niewiele mebli � jedynie zniszczona niebieska kanapa, dwa ciemno��te krzes�a i marmurowy stolik do kawy. Dwudziestojednocalowy telewizor sta� w sypialni, podobnie jak zestaw stereo. Olbrzymia kolekcja p�yt, g��wnie jazzu, bluesa i nagra� Sama Cooke'a zajmowa�a lew� �cian� pokoju go�cinnego. Oprawione w ramk� zdj�cie Rocky'ego Marciana, nokautuj�cego Jerseya Joe Walcotta podczas walki o tytu� mistrza wagi ci�kiej w 1952 roku, wisia�o nad kominkiem. Na biurku w przedpokoju sta�a male�ka statuetka Naj�wi�tszej Marii Panny, podarowana Grzmotowi przez matk�. Kuchnia by�a dobrze zaopatrzona, cho� Grzmot rzadko przebywa� w domu na tyle d�ugo, �eby przygotowa� sobie posi�ek. Warzywa i owoce kupowa� nieopodal domu, ale po ryby je�dzi� a� na targ w Fulton, po mi�so za� do Murraya na Czternastej Ulicy. Tam stary Hirsch osobi�cie odkraja� mu �eberka i mi�so na kotlety, po czym zawija� je w papier. Murray Hirsch by� szefem i najbli�szym przyjacielem ojca Grzmota. Obaj emigranci, pochodz�cy z zupe�nie odmiennych �rodowisk, usi�owali zacz�� nowe �ycie w nowym kraju. Ilekro� Grzmot widzia� Murraya, zawsze mia� wra�enie, �e Hirsch t�skni� za jego ojcem r�wnie mocno jak on sam. Grzmot spotyka� si� z rozmaitymi kobietami i wi�za� si� z nimi na tyle d�ugo, by je polubi�, ale nie na tyle, �eby pokocha�. Niekt�re by�y policjantkami, dwie pracowa�y w barze, do kt�rego wpada�, jedna za� by�a eks-dziwk�, kt�ra obecnie zarabia�a na �ycie jako funkcjonariuszka stra�y miejskiej. W�r�d jego przyjaci�ek znalaz�a si� nawet pani profesor z liceum, kt�r� pom�g� oczy�ci� z zarzut�w po jednej z antynarkotykowych akcji. Jednak�e nie o�eni�by si� z �adn� z nich � poza Theres�. Poznali si� na przyj�ciu w domu siostry Grzmota, w Queens. Theresa by�a wysoka i szczup�a. D�ugie rude w�osy sp�ywa�y jej na plecy, a br�zowe oczy b�yszcza�y figlarnie w g�adkiej twarzy. Pracowa�a w dziale uzgadniania sald obrotu czekowego, w znajduj�cym si� na Wall Street oddziale Chase Manhattan Bank, i studiowa�a wieczorowo zarz�dzanie. Podobnie jak Grzmot, m�wi�a po w�osku, popija�a pizz� kaw� i uwielbia�a muzyk�, ale nienawidzi�a ta�czy�. . Nigdy nie wypytywa�a go o prac�, nie narzeka�a, gdy znika� na ca�e dnie lub w ostatniej chwili odwo�ywa� wcze�niej um�wione spotkanie. Od samego pocz�tku rozumia�a specyfik� jego zawodu. W towarzystwie Theresy Grzmot m�g� si� odpr�y�, przesta� si� pilnowa� r�wnie �atwo, jak od�o�y� bro� do szuflady. Czu� si� bezpieczny �instynktownie domy�la� si�, �e Theresa nigdy go nie zdradzi, zawsze b�dzie w stosunku do niego uczciwa i powie mu, co jej le�y na sercu, niezale�nie od tego, czy on zechce jej s�ucha� czy nie. Grzmot wiedzia�, �e �ycie �ony policjanta jest w najlepszym wypadku trudne i samotne. Ufa�, �e Theresa da sobie z tym rad�. Martwi�o go co� innego � spokojne spojrzenie kr���cej wok� niego �mierci, ch��d nocnego dzwonka telefonu czy domofonu. St�d si� bra�y jego w�tpliwo�ci. � Kiepsko to wygl�da � powiedzia�a Theresa i usiad�a na plastikowym krze�le obok szpitalnego ��ka. Grzmot popatrzy� na kobiet� i u�miechn�� si� do niej. Klatk� piersiow� i obie d�onie mia� zabanda�owane, a twarz w siniakach, pr�gach i szwach po nieudanym nalocie na narkotykowy gang. � A boli jeszcze bardziej � odpar�. � Kto ci� tak za�atwi�? � Ciocia Gracie � powiedzia� Grzmot, nie przestaj�c si� u�miecha�. � Znasz j�? Ma choleryczny temperament. � Ma te� n� � zauwa�y�a Theresa ze smutkiem w g�osie. � To nic takiego � zapewni� j� Grzmot. � Lekarz twierdzi, �e wyjd� za dwa, mo�e trzy dni. � Zamkn�li cz�owieka, kt�ry to zrobi�? Grzmot popatrzy� na ni� nieobecnym wzrokiem. � Nie musieli � odpar�. Skin�a g�ow� i wi�cej o tym nie rozmawiali. Grzmot jednak dostrzeg� wyraz oczu Theresy i wiedzia�, �e ju� po wszystkim. To trwa�o kr�cej ni� sekund� i wi�kszo�� ludzi pewnie by tego nie zauwa�y�a, ale Grzmot �y� dot�d dzi�ki umiej�tno�ci czytania w ludzkich twarzach i wiedzia�, co oznacza�o jej spojrzenie. Theresa mog�aby znie�� to, z czym nie poradzi�aby sobie wi�kszo�� kobiet, nawet jego �mier�. Nie by�a jednak w stanie przywykn�� do faktu, �e musia� zabija�, aby prze�y�. To by j� prze�ladowa�o, nie pozwala�oby jej spa� pod jego nieobecno��, przez to dygota�aby przez sen podczas samotnych nocy. � P�no ju� � powiedzia� jej. � Powinna� i�� do domu. Jedno z nas musi wsta� wcze�nie rano, ale na pewno nie ja. � B�dzie bola�o, je�li ci� poca�uj�? � zapyta�a, wstaj�c z krzes�a. Kiedy tak sta�a, nieca�e p� metra od niego, jej uroda porazi�a go ca�� sw� moc�. Wiedzia�, �e ju� nigdy nie poczuje niczego r�wnie bliskiego mi�o�ci. � B�dzie bola�o mocniej, je�li tego nie zrobisz � odpar�. Pochyli�a si� i poca�owa�a go po raz ostatni. W 1978 roku niewielka, lecz skuteczna grupa radykalnych czarnych ekstremist�w, zdecydowanych obali� rz�d, wyda�a wojn� nowojorskim policjantom. W ci�gu miesi�ca cz�onkowie grupy porwali sze�ciu przypadkowych funkcjonariuszy, po czym zastrzelili ich z zimn� krwi�. Nadszed� czas polowa� na wszystkich m�czyzn w granatowych mundurach. Grzmot Frontieri, przeniesiony z wydzia�u antynarkotykowego i przydzielony do specjalnej jednostki, utworzonej w celu pojmania radyka��w, po cichu wyda� im w�asn�, prywatn� wojn�. Grzmot zacz�� naciska� na swoich informator�w. Rozdawa� fotografie podejrzanych wszystkim zaprzyja�nionym dziwkom, kt�re w zamian za informacje chroni� przed aresztowaniem. Spotka� si� na kawie z cz�onkami gang�w. Obie strony traktowa�y si� z nale�ytym szacunkiem, og�osiwszy czasowe zawieszenie broni. Grzmot r�wnie� odwiedzi� duchownych w okolicznych murzyn- skich ko�cio�ach i wykorzysta� dobre stosunki z nimi, by zdoby� odpowiedzi na nurtuj�ce go pytania. �azi� po ulicach, kr�ci� si� w pobli�u handlarzy i alfons�w, dr�czy� okoliczne cioty i naganiaczy, recytowa� przys�uguj�ce im prawa i za pomoc� pi�ci i gr�b dociera� tam, gdzie chcia�. W�a�nie to poszukiwanie czarnych ekstremist�w w 1980 roku zaprowadzi�o Grzmota do brookly�skiej kamienicy, gdzie sta� teraz, przywieraj�c do �ciany z broni� w d�oni i kamizelk� kuloodporn� pod ubraniem. W jednej r�ce trzyma� trzydziestk� �semk�, a w drugiej samopowtarzaln� czterdziestk� czw�rk�. Przechyli� g�ow� ku drzwiom z czerwonego drewna, kt�re znajdowa�y si� jedynie o kilka centymetr�w od jego twarzy. Po drugiej stronie drzwi sta� inny detektyw, Davis �Snajper" Winth-rop. Grzmot skin�� g�ow� i u�miechn�� si� do niego. Winthrop odwzajemni� u�miech. Grzmot niewiele wiedzia� o swoim partnerze, jedynie to, �e Winthrop mia� dwadzie�cia siedem lat, by� czarny, dwa lata wcze�niej straci� partnera w nieudanym nalocie, trzy lata z rz�du zdobywa� nagrod� policyjn� za umiej�tno�ci strzeleckie, i zawsze usi�owa� pierwszy wkroczy� do akcji. Grzmot przyzna� mu punkty za odwag�, ale wiedzia�, �e strzelanie do drewnianej tarczy na polu to nie to samo, co strzelanie po ciemku do siedmiu zdesperowanych i uzbrojonych facet�w w dwupokojowym mieszkaniu. Zwyk�y gliniarz ju� prosi�by przez kr�tkofal�wk� o posi�ki. Grzmot nienawidzi� posi�k�w. Czu�, �e zmniejszaj� jego szans�. Policjanci to zazwyczaj kiepscy strzelcy, wi�kszo�� z nich ma szcz�cie, je�li w og�le zdo�a odda� kilka strza��w w kierunku celu. By�o bardziej prawdopodobne, �e zastrzel� tych z odznakami ni� tych bez. Je�li Winthrop rzeczywi�cie strzela� tak dobrze, jak m�wiono, to Grzmot nie potrzebowa� nikogo wi�cej. Za czerwonymi drzwiami Skeeter Jackson siedzia� przy pe�nym got�wki pokerowym stoliku. W dobrze urz�dzonym mieszkaniu dwaj ochroniarze Skeetera drzemali z broni� na piersi na sk�rzanej kanapie. Trzej inni byli w kuchni obok du�ego pokoju, jeden z nich pali� traw�, a dwaj jedli kanapki i popijali je piwem. Kolejny ochroniarz siedzia� w �azience. Pistolety m�czyzn le�a�y na stole, obok zimnych resztek jedzenia. Skeeter by� kurierem sprzedaj�cym narkotyki dla gangu Jim-my'ego Hasha w Bed-Stuy. Codziennie zarabia� pi�tna�cie tysi�cy dolar�w, a pracowa� siedem dni w tygodniu. Cho� nie mia� jeszcze dwudziestu jeden lat, stan jego konta ju� przekracza� milion dolar�w. W wolnym czasie Skeeter Jackson strzela� m�odym policjantom w plecy, ��daj�c pi�ciuset dolar�w za ka�d� kul�, kt�ra przesz�a przez cia�o. Grzmot ju� od dawna zna� nazwisko i reputacj� Jacksona. Dziwka z Nostrand Avenue da�a mu co�, czego wcze�niej nie mia� � adres Skeetera. Grzmot po�o�y� si� na pod�odze i podczo�ga� do Snajpera. � Je�li chcesz zadzwoni� po pomoc, zrozumiem � wyszepta�. � Ilu ich tam jest? � Podobno siedmiu, wszyscy uzbrojeni � odpar� Grzmot. � Pewnie maj� wi�cej kul w kieszeniach ni� my w broni. � No to o co chodzi? � spyta� Snajper z u�miechem. � Pogadamy po zabawie � powiedzia� Grzmot. Odczo�ga� si� na swoje stanowisko przy �cianie, spojrza� na zegarek, po czym da� znak Snajperowi. Wpadli do �rodka z wyci�gni�t� przed siebie broni�. Grzmot r�bn�� ramieniem o drzwi i natychmiast ruszy� w kierunku Skeetera, kt�ry patrzy� na niego oszo�omiony. Snajper wczo�ga� si� do mieszkania, przetoczy� przez przedpok�j i skoczy� na r�wne nogi, jednocze�nie celuj�c w ochroniarzy na kanapie. Trzej m�czy�ni, wci�� �uj�c kawa�ki jedzenia, wybiegli z kuchni. Ich pistolety wycelowane by�y w policjant�w. Wszyscy znieruchomieli i cho� wydawa�o im si�, �e ten stan trwa godziny, w rzeczywisto�ci nie min�o wi�cej ni� dziesi�� sekund. Skeeter odezwa� si� pierwszy. � Oby� mia� przy sobie fors� � odezwa� si� wysokim, niemal damskim g�osem. � Bo ci j� zabior�, jak tylko zginiesz. Zap�acisz za pieprzone drzwi, kt�re rozwali�e�! � We� m�j zegarek � odpar� Grzmot. � I tak chcia�em ci go da�. � Przyszed�e� po fors�? � Skeeter machn�� w stron� le��cych na stole pieni�dzy. � Je�li nie, to zginiesz z najg�upszego na �wiecie powodu. � Ty chyba naprawd� �yczysz nam �mierci � stwierdzi� Grzmot. � Wystarczy, �e skin� g�ow�. � Odstrzel� ci j�, zanim sko�czysz kiwa� � oznajmi� Grzmot. � Wtedy umr� szcz�liwy. Widzisz mojego partnera, za mn�? � Bambus z odznak�. � W g�osie Skeetera zabrzmia�a pogarda. � Z kt�rego drzewa go strz�sn��e�? � Zanim zginie, zabije dw�ch z twoich ludzi � powiedzia� Grzmot. � To znaczy, �e prze�yje tylko trzech. Mo�esz sobie tego oszcz�dzi� i upro�ci� spraw�. � Zamieniam si� w s�uch � oznajmi� Skeeter. � Pozw�l si� wyprowadzi� z budynku. Sam jeden. Zale�y nam tylko na tobie. � Odpu�� sobie, bia�asie � wycedzi� Skeeter. � Urodzi�em si� w tej pieprzonej kamienicy. R�wnie dobrze mog� tu umrze�. � Nie mog� ci tego odm�wi� � powiedzia� Grzmot. Us�ysza� szcz�k pistoletu, zanim jeszcze dostrzeg� b�ysk. Natychmiast skoczy� w prawo, wyl�dowa� na kolanie i wystrzeli� cztery razy w stron� m�czyzn w drzwiach kuchni. Tu� za nim Snajper za�atwi� ochroniarzy na kanapie. Wszystko sta�o si� tak szybko, �e Skeeter nie zd��y� nawet drgn��. Sta� nieruchomo, trzymaj�c w r�ce plik banknot�w. Snajper przeskoczy� przez stolik i trzykrotnie strzeli� do jednego z m�czyzn w pobli�u kuchni. Wycelowa� drugi rewolwer w kierunku przykucni�tego faceta, kt�ry wy�oni� si� z �azienki. W tym samym momencie Skeeter rzuci� pieni�dze w powietrze i zacz�� strzela�. Pierwsza kula trafi�a w �cian�, druga w rami� Snajpera. -70 Skeeter przeskoczy� przez stoliki ruszy� ku drzwiom, �lizgaj�c si� na tysi�cach dolar�w, kt�re niczym krople deszczu opada�y na twarze martwych m�czyzn. Grzmot ruszy� za nim w pogo�. Grzmot dopad� Skeetera na p�pi�trze. Rzuci� go o �cian� i z ca�ej si�y uderzy� w brzuch. G�uchy j�k Skeetera rozleg� si� echem po korytarzu. Moment p�niej prawa pi�� m�czyzny musn�a skro� Grzmota. Skeeter zacisn�� obie d�onie na gardle policjanta i popchn�� go ku chwiej�cej si� por�czy. Grzmot z�apa� handlarza za szcz�k� i jednocze�nie odepchn�� jego g�ow�. � Umrzesz, skurwielu � wysycza� Skeeter, trzepocz�c powiekami i zacie�niaj�c u�cisk. � Umrzesz tutaj. Przede mn�. Grzmot oderwa� jedn� r�k� od brody Skeetera i usi�owa� dosi�gn�� dwudziestki dw�jki, kt�r� trzyma� w kaburze na biodrze. Gdy tylko dotkn�� spodni, us�ysza� trzeszczenie drzewa i zrozumia�, �e por�cz zaczyna ust�powa�. Oczy Skeetera wy�azi�y teraz z orbit, w k�cikach jego ust pojawi�a si� �lina. Tak mocno zaciska� r�ce na gardle Grzmota, �e policjant musia� �apa� powietrze nosem. Grzmot w�a�nie dosi�ga� broni, gdy por�cz wreszcie ust�pi�a. Obaj spadli na por�cz ni�ej, po��czeni niczym tancerze. W powietrzu fruwa�y kawa�ki drewna i zardzewia�ego �elastwa. Jeden fragment rozci�� prawy policzek Grzmota. Lufa rewolweru policjanta wymierzona by�a w brzuch handlarza. W chwili gdy rewolwer wypali�, Grzmot poczu� gwa�towny b�l w prawym boku. Spojrza� na twarz Skeetera i zrozumia�, �e dealer nie �yje. Nie zgin�� jednak od kuli, zabi� go �elazny pr�t, kt�ry przeszy� jego szyj�. Grzmot odwr�ci� g�ow� i ujrza�, �e w prawym boku jego w�asnej klatki piersiowej tkwi fragment por�czy. Z dziury w marynarce p�yn�a krew. On i Skeeter spadli dwa pi�tra w d�, �ami�c po drodze por�cze. Par� minut wcze�niej rozp�ta�a si�prawdziwakanonada. Grzmot s�ysza�, jak Snajper i facet w kuchni wci�� strzelaj� do siebie. Z oddali dobieg�o go wycie syreny. Mimo tych ha�as�w nikt w budynku nie otworzy� drzwi. Grzmot siedzia� bez ruchu. Krew la�a si� z jego rany i przygniata� go trup Skeetera. Policjant zamkn�� oczy, �a�uj�c, �e nie znajduje si� w jakim� innym miejscu. Warczenie psa przerwa�o te marzenia. Grzmot odwr�ci� g�ow� w lewo i ujrza� na schodach ciemnoszarego pitbulla. Grzmot nienawidzi� ps�w, ma�ych i "du�ych, najbardziej za� nienawidzi� pitbulli. � Niech zgadn� � powiedzia�, wskazuj�c palcem le��cego trupa. � To pewnie tw�j pan. Pies gapi� si� na niego, wci�� warcz�c i parskaj�c. Po jakiej� minucie odwr�ci� si� i wyszed� z budynku. � To chyba nie najlepiej o tobie �wiadczy, co, Skeeter? � powiedzia� Grzmot do martwego handlarza. � Nawet tw�j w�asny pies ma w dupie to, czy �yjesz czy nie. Grzmot trzyma� w d�oniach decyzj� o przyznaniu renty i patrzy� na grube, powielone w trzech kopiach formularze, pe�ne liczb i danych. Wszystkie te informacje skaka�y mu przed oczyma, �adna z nich nie mia�a jednak sensu. Rozumia� tylko, �e spad� z kilku pi�ter, a teraz w piersi brakowa�o mu po�owy p�uca. Ta zardzewia�a �elazna por�cz zapewni�a mu to, co policjanci z drog�wki nazywali �policyjnym lotto". Fantastyczn�, do�ywotni�, nie opodatkowan� rent� w wysoko�ci trzech czwartych zarobk�w. W roku 1980, wraz z nadgodzinami i p�atnym urlopem, Grzmot wyci�ga� rocznie oko�o trzydziestu o�miu i p� tysi�ca dolar�w plus ubezpieczenie zdrowotne. Mia� tylko trzydzie�ci osiem lat i powinien cieszy� si� z takiego zbiegu okoliczno�ci. Zamiast tego, w ten ponury grudniowy ranek 1980 roku Grzmot pragn�� jedynie znale�� jakie� spokojne miejsce i tam si� wyp�aka�. Dot�d Grzmot odni�s� wiele innych ran, po pewnym czasie zdrowia� i wraca� do s�u�by. Ale nie tym razem. Nie po usuni�ciu po�owy p�uca, co uniemo�liwia�o mu normalne oddychanie, i nie z nog�, kt�ra zaczyna�a go rwa�, gdy przebieg� wi�cej ni� p� kilometra. Z takimi u�omno�ciami nawet Grzmot Frontieri nie poradzi�by sobie na ulicy. Ju� nie m�g� by� glin�. Wzi�� trzy tygodnie urlopu i pojecha� do W�och, gdzie odwiedzi� rodzinne miasteczko ojca, Reggio di Calabria. Rozmawia� tam ze staruszkami, kt�rzy jeszcze pami�tali m�odego Johna Frontieriego. Sp�dza� popo�udnia na w�dr�wkach po okolicznych wzg�rzach, podczas gdy le��ce pod nimi miasteczka przesypia�y upa�. Przez chwil� zastanawia� si�, czy nie osiedli� si� tu na sta�e, ale porzuci� t� my�l, wiedz�c, �e nie jest to miejsce dla niego. Pierwsze p� roku na rencie sp�dzi� dosy� niespokojnie. Niewiele sypia�. Chodzi� do kina, teatru, muze�w, czyta� ksi��ki, nawet obejrza� oper� w Met, czego nie robi� od �mierci ojca. �adna z tych rozrywek nie zdo�a�a wyrwa� go ze stanu odr�twienia. Nic, co ogl�da�, czyta� lub s�ysza�, nie przynios�o mu spokoju. Wci�� podskakiwa� z nadziej�, gdy w oddali us�ysza� policyjn� syren�. Instynkt nadal mu podpowiada�, kt�re z mijanych na ulicach twarzy nale�� do przest�pc�w szukaj�cych �atwej ofiary. Wci�� nosi� bro�, stary policyjny rewolwer, kt�ry odkupi� od swojego wydzia�u. W tylnej kieszeni spodni trzyma� kopi� swojej odznaki. Mia� te� kajdanki � teraz le�a�y w szufladzie w mieszkaniu Grzmota. Cz�sto spogl�da� na nie ze smutkiem, tak jak m�czyzna w �rednim wieku patrzy na zdj�cie dawnej sympatii. Trzyma� si� z dala od innych policjant�w. Przypominaliby mu tylko o tym, za czym tak rozpaczliwie t�skni�. Unika� bar�w, w kt�rych popijali, i restauracji, do kt�rych chodzili. Je�li szed� co� zje�� i wypi�, to tylko do Nunzia, ma�ej w�oskiej restauracji na zachodniej Dziewi��dziesi�tej Sz�stej, niedaleko alei Hen-ry'ego Hudsona. Jedzenie by�o znakomite, nie �a�owano te� wina, a ludzie, kt�rzy tam przychodzili, nie wchodzili Grzmotowi w drog�. Wi�kszo�� sta�ych klient�w restauracji rekrutowa�a si� z cz�onk�w mafii, kt�rych kariera zbli�a�a si� do ko�ca. Zagarn�li tyle pieni�dzy, ile chcieli zagarn��, zabili wi�kszo�� wrog�w i odsiedzieli swoje. Teraz zostawiono ich w spokoju, by mogli ogl�da� mecze i wyk��ca� si� o wyniki dawnych rozgrywek sportowych. Wiedzieli, kim by� Grzmot, i w swoim czasie zapewne by go bojkotowali. Obecnie jednak traktowali go jak swojego. Nie stanowi� ju� dla nich �adnego zagro�enia. Czasami nawet posy�ali mu drinka do stolika. W�a�cicielem i kierownikiem restauracji by� stary przyjaciel rodziny, Nunzio Goldman. Ojciec Grzmota pocz�tkowo pracowa� na targu mi�snym dla �ydowskiego ojca Nunzia, Ala, szefa Czternastej Ulicy, kt�ry dzieli� si� dochodami z w�osk� mafi� z przedmie�cia. Na ulicy Al by� znany jako Rabin, cz�owiek, kt�ry m�g� zabi�, je�li nie podoba�o mu si� czyje� krzywe spojrzenie. W domu by� m�em Anny Pas�ualini, spokojnym, zamkni�tym w sobie biznesmenem, kt�ry �wiata nie widzia� poza swoj� rodzin�. Gdy dzieci doros�y i Anna nie mia�a co robi�, Al kupi� restauracj� i mianowa� �on� kierowniczk�. Po jej �mierci interes przej�� ich najstarszy syn. Teraz i Nunzio ju� si� zestarza�. � Dlaczego ty jeden z ca�ej rodziny masz w�oskie imi�? � spyta� go kiedy� Grzmot. Dwaj bracia Nunzia nazywali si� Daniel i Jakub. � Z czystej z�o�liwo�ci � odpar� Nunzio. � Ojciec popatrzy� na mnie i powiedzia�, �e mam w sobie zbyt wiele w�oskiej krwi, �eby by� �ydem. Nie do��, �e zakocha� si� we W�oszce, to jeszcze to. Pozwoli� matce wybra� mi imi�. Moi starsi bracia mieli szcz�cie. Dostali imiona, kt�re do nich pasuj�. Ale i tak ja najlepiej na tym wyszed�em. Oni nie maj� restauracji. Musz� je�� pomyje, kt�re przygotuj� im �ony. Ju� lepiej je�� z puszek ni� to ich �arcie. Nunzio zawsze roz�miesza� Grzmota. Dzi�k' niemu zapomina� o pustce, kt�ra go trawi�a. Staruszek skwapliwie pilnowa�, �eby Grzmot nie pi� zbyt du�o ani nie sp�dza� zbyt wiele czasu w samotno�ci. Zale�a�o mu na przyjacielu, nie chcia�, �eby wpad� w na��g przesiadywania w barach, jak wielu innych policjant�w. Cz�owiek niekoniecznie umiera dopiero w chwili �mierci. Nunzio o tym wiedzia�. Grzmot Frontieri by� na rencie ju� dwa lata, gdy wreszcie zdo�a� pozby� si� upior�w, kt�re nawiedza�y jego dusz�. Wi�kszo�� by�ych policjant�w nie ma co liczy� na wyj�cie z marazmu. Grzmot Frontieri jednak nie by� zwyk�ym policjantem. By� jednym z najlepszych detektyw�w w Nowym Jorku. Podczas osiemnastu lat s�u�by narobi� sobie mn�stwo wrog�w. Wielu z nich siedzia�o w wi�zieniach, wielu ju� nie �y�o. Bardzo wielu chodzi�o po ulicach. Grzmot dobrze wiedzia�, kim byli i, co wa�niejsze, gdzie byli. Jednak�e przez te osiemna�cie lat pracy Grzmot zdoby� tak�e wielu przyjaci�. W�r�d nich by�y bezbronne ofiary tych, kt�rych zaku� w kajdanki, a tak�e anonimowe twarze z s�siedztwa. Starzy czy m�odzi, wszyscy pami�tali gliniarza, kt�rego nazywano Grzmotem Frontierim. To w�a�nie telefon jednego z tych, kt�rzy pami�tali, odmieni� �ycie Grzmota. Telefon cz�owieka, z kt�rym Grzmot nie rozmawia� od lat. W sprawie dziewczynki, kt�rej nigdy nie widzia�. Cho� wtedy Grzmot o tym nie wiedzia�, w chwili gdy wzi�� do r�ki podan� mu przez Nunzia s�uchawk�, jego dalszy los by� ju� przes�dzony. 2. Snajper Na wie�� o tym matka wybuchn�a p�aczem. Ojciec nie odzywa� si� do niego przez trzy miesi�ce. Dwaj starsi bracia i m�odsza siostra unikali go jak ognia. Przyjaciele z Brooklynu, na kt�rym si� urodzi� i wychowa�, nie wiedzieli, jak go zapyta� o przyczyn�. Dziewczyna go zostawi�a, a ulubiony nauczyciel w liceum stwierdzi�, �e ch�opak marnuje swoje m�ode �ycie. A to wszystko dlatego, �e Davis Winthrop postanowi� zosta� policjantem. Na tych ulicach cz�owieka, kt�ry nosi� granatowy mundur lub prowadzi� nie oznakowanego sedana, postrzegano jako wroga, a nie przyjaciela. Najcz�ciej posiadacz takiego munduru czy samochodu by� bia�y, o oczach pe�nych gniewu, nienawi�ci czy, co gorsza, oboj�tno�ci. Na ulicach Brownsville na Brooklynie policjant by� wszystkim, tylko nie przyjacielem. Davis Winthrop jednak nie my�la� w ten spos�b. Nigdy. Widzia� wszystko, co widzieli inni. Mia� wielu znajomych, kt�rzy zmarli w tajemniczych okoliczno�ciach po tym, jak trafili do aresztu za drobne przest�pstwo. S�ysza�, jak ci, kt�rych*chroni�o prawo, obra�ali jego przyjaci�. Zdawa� sobie spraw� z pe�nych pogardy spojrze� policjant�w, z ich komentarzy wyg�aszanych pod nosem po to, by wydrwi� rozm�wc� i pokaza� mu, gdzie jego miejsce. W wielu ludziach te spojrzenia i komentarze wzbudza�y nienawi��. Davis Winthrop czu� pod ich wp�ywem potrzeb� zmiany. W przeciwie�stwie do wielu ludzi z s�siedztwa, Davisa Winthropa nie za�lepia�a niech�� do ludzi nadu�ywaj�cych w�adzy. Widzia� te� drug� stron� � ulicznych handlarzy, kt�rzy zamieniali dzieciom zabaw� w pustk� �ycia narkomana. Widzia� m�odych m�czyzn, zabitych w ciemno�ciach przez zb��kan� kul�. Widzia� matki, cz�sto wyniszczone przez bia�y proszek, opuszczone przez m�czyzn. Widzia�, jak ci�gn� po ulicy swoje dzieciaki i s� zbyt wypalone, by zda� sobie spraw� z tego, �e marnuj� nie tylko swoje �ycie. Nie umkn�o uwagi Davisa Winthropa, �e �r�d�o tego smutku ma taki sam kolor sk�ry, jak on. I cho� bia�y m�g� by� wrogiem, to najcz�ciej czarny okazywa� si� winny. Poprzysi�g� sobie, �e zrobi wszystko, aby to zmieni�. Nie min�� rok, a Davis Winthrop zacz�� pracowa� jako tajny agent. Dzia�a� na ulicy, udaj�c przemytnika broni, pracuj�cego dla po�udniowoameryka�skiego gangu. Nie wszed� w t� prac� w ciemno. Nikt nie zna� si� na broni lepiej od niego, od marek i rodzaju pocz�wszy, na cenie hurtowej i rynkowej warto�ci sko�czywszy. Sprawdzi�, na jak� bro� jest najwi�ksze zapotrzebowanie, i przestudiowa� zwyczaje najwa�niejszych kupc�w. Zdawa� sobie r�wnie� spraw� z tego, �e je�li ma zajmowa� si� czym� tak niebezpiecznym, musi umie� post�powa� z lud�mi w tym biznesie. Chodzi� na zaj�cia, by udoskonali� swoje umiej�tno�ci strze- leckie, i pracowa� nie tylko nad celno�ci�, ale te� nad szybko�ci�, kontrol� i zasi�giem. By� chodz�cymegzemplarzm magazynu �Bro� i Amunicja". Dysponowa� tak rozleg�� wiedz�, �e nawet federalni cz�sto prosili go o rad�. Strzela� tak skutecznie, �e dorobi� si� przydomka �Snajper". Z karabinu z lunet� m�g� rozwali� melon z odleg�o�ci pi��dziesi�ciu metr�w. I to w ciemno�ciach. Czo�gaj�c si� po pod�odze, by� w stanie pos�a� sze�� celnych kul z czterdziestki czw�rki. Maj�c dwudziestk� dw�jk�, Snajper potrafi� po ciemku odda� celny strza� w g�ow� wroga. Snajper Winthrop sam by� niczym odbezpieczona bro�. Uwielbia� pracowa� w miejscach, kt�rych unikali inni policjanci. W�a�nie tam czu�, �e panuje nad wszystkim. Snajper stan�� na �rodku baru, zapali� papierosa i popatrzy� na m�czyzn� o g�stych w�sach i ��tych z�bach. Z wysoko�ci swoich stu dziewi��dziesi�ciu centymetr�w pochyli� si� nad facetem w przekrzywionym kapeluszu. � Wiesz, czego chc� � powiedzia� m�czyzna. Mia� silny, cudzoziemski akcent. � Prawda? � A wygl�dam na pieprzonego jasnowidza? � Snajper przygl�da� mu si� uwa�nie. � Nie, nie wiem, czego chcesz. Nie wiem nawet, kim jeste�. � Magoo ci m�wi�, �e mam sporo forsy? � Tylko dlatego t