11348

Szczegóły
Tytuł 11348
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11348 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11348 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11348 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. 2 Henryk Sienkiewicz W kr�gu trylogii Niewola tatarska 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Niewola tatarska Urywki z kroniki szlacheckiej Aleksego Zdanoborskiego 5 I Pachol�, jad�c przodem alboli te� za mn�, pobrzd�kiwa�o na teorbaniku, a mnie �a�o�� i t�sknota za Marysi� �ciska�y serce � im dalej od niej odje�d�a�em, tym j� mi�owa�em gor�cej. Przychodzi�y mi wonczas na my�l s�owa: Post equitem sedet atra cum, lecz gdy w tak wielkim fortuny mojej uszczupleniu z J. W. Tworzya�skim m�wi� ani mu si� wyspowiada� z afekt�w nie �mia�em, nie pozosta�o mi nic innego, jak szabl� na now� fortun� zarobi� i gloria militari si� przyozdobiwszy, dopiero� przed nim stan��. B�g mi ani Marychna moja serdeczna nie mogli wzi�� za z�e, �em tego wprz�dy nie uczyni�. Gdyby mi ona kaza�a w ogie� albo te� w wod� skoczy�, albo zgo�a krew przela�, Ty, Jezu Chryste, kt�ry patrzysz w serce moje, widzisz, �e by�bym to uczyni�. Ale jednej rzeczy nawet dla wdzi�cznej dzieweczki mojej nie mog�em po�wi�ci�, a to honoru szlacheckiego. Fortuna moja by�a �adna, lecz zasi� krwi zacno�� wielka, a po ojcach jakoby testamentem mia�em przekazane, bym wiecznie uwa�y�, a gard�o jest rzecz� moj� i one wolno mi na szwank podawa�, ale integra rodu dignitas jest pu�cizn� przodk�w, kt�r� mam odda� tak, jak j� wzi��em: integram. Wieczny odpoczynek racz ojcom moim da�, Panie, a �wiat�o�� wiekuista niechaj im �wieci na wieki wiek�w! Cho�by J. W. Tworzya�ski dzieweczk� sw� odda� mi si� by zgodzi�, nie mia�bym jej gdzie wprowadzi�; gdyby za�, bacz�c na szczup�o�� mej fortuny, w dumie swej pauperem albo zgo�a szarakiem mnie nazwa�, tedybym si� w rozumieniu o wyborno�ci rodu mego czu� dotkni�ty i pom�ci� bym si� na nim musia� � czego, gdy on jest ojcem mojej Marysi, Panie Bo�e nie dopu��. Ow� i nie zosta�o, jak jecha� na kresy. Rz�dziki, pasy i co by�o lepszego po ojcach cz�ci� zastawiwszy, cz�ci� przedawszy, zebra�em dukat�w wa�nych trzysta, kt�re zaraz na prowizj� J. W. Tworzya�skiemu odda�em, potem �zami i ci�kim wzdychaniem po�egnawszy Marysi�, przez noc gotowa�em si� do drogi, a nazajutrz oba z pacho�kiem obr�cili�my konie ku wschodowi. Wypad�o jecha� na Zas�aw, Bar, do Hajsynia. Po zamkach, dworach lub karczmach na noclegi stawaj�c, dotarli�my wreszcie do Umania, za kt�rym step ju� otworzy� si� przed nami r�wny, bujny, g�uchy. Pacho�ek, jad�c przodem, coraz to w teorbanik uderza� i pie�ni �piewa�, a mnie si� zda�o, �e przede mn� leci jako ptak, za kt�rym goni� � s�awa � a za mn�, jako drugi ptak � t�sknota. Jechali�my do stannicy, zwanej Mohylna, gdzie czasu swego J. W. ojciec m�j, pu�kownik, z chor�gwi� pancern� stra�owa�, kt�r� by� w�asnym sumptem na wojn� z bisurmany wystawi�; ale do Mohylnej jest bardzo daleko, bo chwali� Boga, Rzeczpospolita szeroko rozsiad�a si� po ziemi, i pr�cz tego trzeba tam jecha� przez stepy, na kt�rych dzie� i noc myszkuj� Tatarzy i r�ni �otrzykowie, wi�c i szyi w�asnej strzec bardzo wypada. Po drodze dziwowa�em si� wszystkiemu, jako �e pierwszy raz na Ukrainie b�d�c, same nieznane spotyka�em sprawy i rzeczy. Ziemia to wojenna, lud te� w niej twardszy ni� u nas i hardziejszy, a w ch�opie fantazja taka, jakiej szlachcic by si� nie powstydzi�. Gdy osad� przeje�d�asz, cho� pozna, �e� urodzonym, ledwie ci czapki uchyli, a w oczy prosto patrzy. W ka�dej chacie jest tam i szabla, i rusznica, a niejeden ch�op obuszek w r�ku nosi w�a�nie jako gdzie indziej szlachcic. Zawzi�ta te� natura jest w tych ludziach i nawet � za co ich szabla ju� kara�a i jeszcze pokarze � z komisarz�w Rzeczypospolitej niewiele sobie robi�, taki blisko�� poga�stwa i ci�g�a wojenna gotowo�� wyrobi�y w nich animusz. Rol� niezbyt ch�tnie si� paraj�, a je�li kt�remu i plu�y gospodarka, woli na swoim ni� na pa�skim osiada�. Za to do poczt�w dworskich albo i pod lekkie znaki Rzeczypospolitej chciwie si� zaci�gaj� i �o�nierz, zw�aszcza do zwiad�w i harc�w, z nich wyborny, cho� i w polu non obtrectant, ale krzyk wielki uczyniwszy na nieprzyjaciela jako w dym id�, siek�c i kol�c. Ka�da ich osada podobniejsza jest do taboru ni� do wsi; koni mn�stwo trzymaj�, kt�re na stepie zim� i latem si� pas�, a s� tak �cig�e jak tatarskie. Wielu z nich tak�e na insulae dnieprowe ucieka i tam w Siczy �ywot jakoby zakonny, ale wojenny i wcale rozb�jniczy prowadz�, na kt�rych to ich swawolach wiele 6 ucierpia�a i cierpie� jeszcze b�dzie, p�ki ich nie poskromi, mi�a ojczyzna nasza. Na miejscu jakowemu szlachcicowi, a cho�by i mo�nemu panu, trudno ich utrzyma�, albowiem raz w raz si� zrywaj� i w puste stepy, kt�rych tam dowolna, id� na w�asnej woli osiada�. Konstrukcj� cia�a s� zar�wno jak i moribus, od naszych ch�op�w odmienni, gdy� wysocy s� i krzepcy, cer� maj� �niad�, do tatarskiej podobniejsz�, w�sy tak jak u Wo�och�w czarne, �by za�, mod� od poga�stwa przej�wszy, gol�, na samym tylko czubie srogi ose�edec zostawuj�c. Co widz�c i rozwa�aj�c dziwowa�em si� bardzo i tej ziemi, i wszystkiemu, co w niej jest, a jakom j� nazwa� wojenn�, tak te� i powt�rz�, �e krainy dla zbrojnego i konnego ludu przygodniejszej pr�no by po ca�ym �wiecie szuka�. Gdy jedni zgin�, drudzy ze wszech stron nadci�gaj� i po wszystkich szlakach tak w�a�nie jakoby stada ptak�w ci�gn�, a w onej pustoszy stepowej �acniej us�ysze�, ni�li skowronka nad gleb� huk samopa��w, szcz�k szabel, r�enie koni, furkotanie chor�gwi na wietrze i krzyki �o�nierskie. Chodz� tam tak�e, jak r�wnie� na Podolu i Wo�yniu, stare dziady, kt�rych wszyscy wielce szanuj�. Ci, �lepi b�d�c, na lirach graj� i pie�ni rycerskie cantant, przez co animusz i czu�o�� na s�aw� bardzo kwitnie. �o�nierz te� tam widz�c, �e ci, co dzi� �yj�, jutro gnij�, na �ywot w�asny jakby na z�amany grosz nie baczy, szafuj�c krwi� jako magnat z�otem, i wi�cej o pi�kn� �mier� ni�li o �ycie lub dostatki dba doczesne. Inni, wojn� nad wszystko umi�owawszy, cho� nieraz z wielkiej krwi pochodz�c, w ustawicznej �o�nierce prawie dziczej� i na bitw� jakby w�a�nie na wesele z rado�ci� wielk� i �piewaniem id�; ale czasu pokoju przykrz� sobie wielce, nie najduj�c za� uj�cia dla swych wojennych umor�w, spokojno�ci powszechnej zagra�aj�. Tych zowi� strace�cami. Gdy cz�owiek tam zginie, wszyscy poczytuj� to za rzecz zwyczajn� i nawet najbli�si nie bardzo go p�acz�, m�wi�c, �e lepiej przystoi m�owi na stepie ni�li w �o�nicy, jako niewie�cie, kona�. Jako� tam jest najlepsza rycerska szko�a i zaprawa. Gdy pu�k jaki m�ody w stannicy rok alboli te� dwa postoi, tak si� jako turecka szabla wyostrzy, �e potem ani rajtaria niemiecka, ani janczary furii jego w r�wnej liczbie si� nie ostoj�, a c� dopiero inny podlejszy �o�nierz, jako na przyk�ad wo�oski, lub wszelaki najemnik. O zwad� tam �atwo i tej unika� nale�y, gdy� ca�a ziemia roi si� m�ami zbrojnymi. Jad�c z pacho�kiem napotykali�my to poczty dworskie, wi�c pan�w Potockich, Wi�niowieckich, Kisiel�w, Zbaraskich, Jaz�owieckich i Kalinowskich w r�nych czarnych, czerwonych i pstrych barwach, to wojska komputowe, to chor�gwie kr�lewskie. Konie owych �o�nierzyk�w sz�y, po brzuchy w trawach prychaj�c, jakoby p�yn�y we wodzie; rotmistrze oganiali chor�gwie jako psy owczarskie stada, kozacy bili w kot�y, d�li w surmy i piszcza�ki lub �piewali pie�ni, czyni�c gwar tak srogi, �e bywa�o i przeszli, i znikn�li, a jeszcze wiatr ni�s� od ich strony rozhowor jakoby w�a�nie od burzy dalekiej. Mi�dzy pu�kami ci�gn�y tak�e ma�e czumackie skrzypi�ce przera�liwie, od kt�rych konie nam si� p�oszy�y. Czumakowie owi jedni s�l z limanu nad Euksinem bior�, drudzy a� od Palus Meotis spomi�dzy spro�nych pogan wracaj� lub z Moskwy, inni wino mo�dawskie na Sicz wioz�, a �urawim ordynkiem jedni za drugimi ci�gn�c, czasem �a�cuch na mil� w stepie tworz�. Napotykali�my tak�e tabuny wo��w, wszystko jednej siwej ma�ci, o wielkich porozginanych rogach. Te st�oczywszy si� id� tak ciasno, i� kup� zbit� czyni� i tylko �by rogate chwiej� im si� w obie strony. Za stannic� Kisielow� zasz�a nam drog� rota spod powa�nego znaku usarskiego. Ludzie byli w pe�nej zbroi i taki szum szed� od ich skrzyde�, jakby od or�owych. Oczu�my obaj z wyrostkiem nie mogli od nich oderwa�, cho� i trudno by�o patrzy�, bo s�o�ce na zbrojach okrutnym blaskiem razi�o powieki, a ostrza u podniesionych w g�r� kopii b�yska�y jakoby p�omyki jarz�cych �wiec pozawieszane w powietrzu. Ale serce nam ros�o; usarze ci bowiem wi�cej byli podobni do roty kr�l�w ni�li do �o�nierzy, taka w nich auctoritas i taki majestat bojowy. Za stannic� kraj sta� si� g�uchszy. Cz�sto po stepie b�yska�y nocami ogniska go�c�w kozackich do r�nych stannic rozsy�anych lub te� ch�op�w na pustkowia uciekaj�cych. Nie zbli�ali�my si� do nich, w�asne maj�c zwyczaj nieci� ognisko. Inni te� czasem do nas przychodzili, b�d� to zg�odnieli, b�d� zab��kani w stepie, a raz zbli�y� si� dziwny jakich cz�ek z twarz� ca�kiem zaros�� i do wilczej pasz 7 cz�ki podobn�. Ujrzawszy go, pachol� krzycze� od wielkiego strachu pocz�o, a ja sam, s�dz�c mie� spraw� z wilko�akiem, si�gn��em ju� po szabl�, by go �ci��. Gdy jednak�e owo monstrum miasto zawy�, pochwali�o Chrystusa, da�em mu spok�j. Potem nieznajomy opowiedzia� si� Tatarem z pochodzenia, ale katolikiem, czemum si� nawet dziwi�, bo ci, co s� w Litwie, Koranu si� trzymaj�. �w za� dla �ony wiar� zmieni�, a p�niej s�u��c jako vexillifer w swoim �ciahu, dla znajomo�ci tatarskiego j�zyka z listami do ordy od hetman�w litewskich by� wysy�any. Ale przecie pacho�kowi markotno by�o z nim spa� przy jednym ogniu. Cz�ciej te� noce sp�dzali�my samowt�r, �pi�c albo i nie �pi�c, by na konie dawa� baczenie. Nieraz uk�ad�szy si� na trawie patrza�em w gwiazdki migoc�ce w niebiesiech, rozwa�aj�c sobie w duchu, �e ta, co najserdeczniej na mnie mruga, to w�a�nie moja Marysia. I in luctu mia�em takow� otuch�, �e ona gwiazdka nigdy nie za�wieci innemu, ale wiary mnie dochowa, maj�c serce u�ciwe i dusz� tak czyst�, jako kropla �zy wyp�akanej w modlitwie przed Bogiem. Czasem przychodzi�a do mnie we �nie, w�a�nie jakoby �ywa, a niejakiej nocy przyszed�szy rzek�a, i� si� za mnie modli i �e jako jask�ka za mn� poleci przez niebieskie przestworza, a zm�czy si�, to na mojej glewii spocznie, a wci�� �wiegota� b�dzie do nieba o s�aw� i szcz�cie dla mnie. Potem rozp�yn�a si� w par�, ja zasi�, gdym si� zbudzi�, my�la�em: anio� by� ko�o mnie; a co mnie przy tym dziwi�o, to �e i konie strzyg�c uszami prycha�y mocno, jakby czu�y kogo� wedle siebie. Uwa�aj�c takie zjawienie za znak �aski Bo�ej i za zach�t� w imprezach, �lubowa�em N. P. Marii i �w. Aleksemu, memu patronowi, by �ask� ich i nadal zachowa�, nigdy grzechem �miertelnym si� nie zmaza�. Modli�em si� te� onej nocy a� do �witania, czyli do pory odjazdu. Ruszali�my zwykle w dalsz� drog� przed wschodem s�o�ca, kt�ry to fenomen wcale w tamtych stronach pi�kniejszy jest ni� u nas, bo gdy pierwsze promienie strzel� na r�wnin� zroszon� ch�odem nocy, to ca�y step dla mnogo�ci kwiecia wygl�da jakby bisior per�ami tkany. St�d rado�� jest wszelkiemu stworzeniu. Dopiero� kuropatki, przepi�rki, pardwy i inni ptacy stepowi smyrgaj�c w g�szczy str�caj� one per�y na ziemi�. Ptastwa moc jest nieprzebrana w tej krainie. Napotykali�my co dnia to dropie chytre, to �urawie misterne. Te siedz�c na ziemi, wyci�gn�wszy szyje d�ugie jakoby dzidy do g�ry, stra� ko�o mogi� w ordynku odprawuj�, gdy za� po niebie z g�ganiem okrutnym lec�, to tak wysoko, �e ich okiem nie si�gn��. Czumakowie wielce je szanuj�, bo w locie kszta�tem krzy� �wi�ty przypominaj�. �o�nierze te�, licz�c je szablami, szcz�cie sobie z ich liczby wr�y� zwykli, ale wedle mojego rozumu, to nie ma nic do rzeczy, bo co komu Pan B�g w mi�osierdziu swoim ma da�, to i tak da. Z innych ptak�w s� tu wrony, kruki, jastrz�by i or�owie, kt�rzy pod zorz� wieczorn� wielkie korowody nad mogi�ami czyni�, to siadaj�c wie�cem na jakowej mogile, to zrywaj�c si� bez racji z �opotem i krakaniem tak ogromnym a �a�o�liwym, �e uszy sobie zatyka� trzeba. Zorze wieczorne czerwieni� si� tu mocniej ni� u nas, a to z tego powodu, i� wiele krwi chrze�cija�skiej rozlewaj� poganie, kt�ra to krew idzie do nieba i czerwieni si� wo�aj�c o pomst�. Mogi�y te� tu, jak okiem si�gn��, pokrywaj� ca�� krain�, a w nich le�� rycerze czekaj�c dnia s�du. Inni wszak�e twierdz�, �e rycerstwo to �pi tylko, ale rozbudzi si�, gdy wyprawa wszystkich kr�l�w chrze�cija�skich na pogan zostanie otr�biona � co czy prawd� jest, nie wiem, ale tak mniemam, i� mo�e si� zdarzy�, bo w mocy Bo�ej jest wszystko. Ziemia to jest m��w walecznych, kt�r� kopytami ko�skimi depc� Polacy, Kozaki i Tatarzy w ustawicznym harcu, jedni za drugimi zbrojno si� uganiaj�c. A tak ca�e pokolenia, jak one figurki w papierowym zapustnym teatrum, ukazuj� si� i nikn�. Wielu tam tak�e dobrej szlachty na zamieszkanie przychodzi i ci ch�opa z Korony lub te� miejscowego uzbierawszy, ca�e osady zak�adaj�; bo cho� tam �ywot pod ci�g�� groz� wojenn� wie�� trzeba, przecie tak� ju� da� Pan B�g narodowi naszemu fantazj�, �e niebezpiecze�stwa miasto go zrazi� lepem mu s� w�a�nie i pon�t�. Jako� gdy pachol� �lacheckie do lat dojdzie, trudno je w domu przy gospodarce alboli te� na szkolnej �awie utrzyma�, bo si� jako bia�oz�r do lotu zrywa na kresy. Niejeden tam szyj� traci, ale inny chudopacho�ek na pana wychodzi, jako ju� wielu wysz�o, kt�rych dzieci na zamkach swoich �yj�, poczty trzymaj� i senatorskie godno�ci w Rzeczypo 8 spolitej piastuj�. Po Bo�ej te� to jest my�li rycerskiemu cz�eku z roli i wojny na pana wyrasta�, a przy tym przez takie osadzanie stepu pot�ga Rzeczypospolitej si� pomna�a. Z Mazur�w, kt�ry to nar�d bardzo jest mno�ny i tak si� w�a�nie jako pszczo�y w ulu roi, najwi�cej tam ludzi przychodzi. Ci step p�ugami orz� i w rolnik�w ch�tnie si� zmieniaj�, a w czasie wojny kup� id�, jeden za drugiego zgin�� gotowy... Rozwa�aj�c sprawy one bardzom si� radowa�, bom zrozumia�, �e albo w bitwie polegn�, na co �lachcic, �o�nierz chrze�cija�ski, zawsze paratus by� winien � i w�wczas koron� niebiesk� otrzymam � albo mi�ej ojczy�nie znaczne pos�ugi oddawszy, r�d m�j do dawnego splendoru powr�c� i ojc�w moich w niebie uraduj�. Oni te� do fortuny dochodzili nie fo�drowaniem po dworach ani krzykiem na sejmikach, ale krwi�, �ycia fundamentem, a co dzier�yli, to od Rzeczypospolitej dzier�yli i dla niej te� nie �a�owali, jako J. W. dziad i J. W. ojciec m�j, z kt�rych ka�den okryt� chor�giew na wojn� z bisurmany wystawi�. Niech im za to B�g da w niebie �wiat�o�� wiekuist�, bo� przystoi, aby fortuna, co z szabli przysz�a, w szabl� przetopiona zosta�a. A mnie cho� tam serce za Marysi� boli i w trzosie wiatr �wiszcze, przeciem dziedzicem jest s�awnego imienia i wielkiej ambicji �lacheckiej, kwoli kt�rej po nocach jakoby tr�by i g�osy jakie� s�ysz�, co na mnie wo�aj�: �Imi� nieskalane zachowaj, ojcom dor�wnaj, z�am si�, nie zegnij!�. Ty, Bo�e, tak mnie b�ogos�aw, jako imi� przechowam, ojcom dor�wnam i pierwej si� z�ami�, ni� zegn�. I tom sobie tak�e przed si� zamierzy�, �e da-li mi B�g szcz�snej chwili doczeka� i po Marysi� jecha�, to przyjad�, ale nie w drelichu, jeno w z�otog�owiu, i nie w podartej czapce, ale w pi�rach strusich, i nie z jednym pacho�kiem, ale z pocztem i buzdyganem w r�ku, jako pani�tko po panienk�, jako mo�ny rycerz po senatorskie dziecko. A wtedy bez ujmy dla honoru rodu mego J. W. Tworzya�skiemu do n�g padn�, bo� mu si� nie jako panu o fortun�, ale jako ojcu o dzieweczk� pok�oni�. W ub�stwie za� zg�osi� bym si� po ni� zaniecha�, cho�by mi si� i dusza rozdar�a, gdy� je�li mi�uj�c j�, �on� moj� pragn� z niej uczyni�, to na to, by w dostatku przed jej kochanymi stopkami proch zdmuchiwa�, nie za� aby je mia�a bose na ciernistej drodze �ywota zakrwawi�. Coraz lepsza otucha wst�powa�a mi w serce, w miar� jake�my si� z pacho�kiem g��biej w step zapuszczali. Jeno sm�tno tam by�o, bo pusto, ale tak przestrono, �e cz�eku si� zdaje, i� jest onym or�em albo jastrz�biem. Trawy coraz wy�sze po bokach ko�skich ci si� k�ad�, jakby ci� ze czci� wita�y, i szelest wielki sprawuj�c zdaj� si� m�wi�: �Witaj, �o�nierzyku Bo�y!�. Im dalej jednak, tym niebezpieczniej, bo Mohylna jest ostatni� stra�nic� chrze�cija�sk�, �o�nierz te� tam codziennie do Komunii �wi�tej przyst�puje, aby by� zawsze na �mier� gotowym. Tatarzy to wi�kszymi oddzia�ami, to pojedynkiem ci�gle si� ko�o onej stannicy kr�c�, cho�, gdy ich wi�ksza liczba przychodzi, �atwo cz�ek do�wiadczony pozna, albowiem nocami okrutnie wilcy za nimi wyj�; gdy za� kosz wi�kszy idzie, to ca�e stada za nim ci�gn�, wiedz�c, �e na szlaku najd� dowolna ludzkiej i ko�skiej padliny. Inni mniemaj� wszak�e, �e bestie te tatarskiego mi�sa nie jedz�, przyjaci�mi Tatar�w b�d�c, kt�rzy dla swej drapie�no�ci i szpetnego poga�stwa snadnie z dzikimi bestiami mog� by� por�wnani. Ale w tym myszkowaniu dziwne im si� tak�e trafiaj� przygody, bo gdy Kozacy obok chor�gwi pancernej w stannicy stoj�cy kt�rego z nich u�owi�, �adnego mi�osierdzia nad nim nie maj� i okrutnie nad nimi zbytkuj�. W nocy raz obaczywszy p�omie� wielki na stepie i ludzi ko�o niego, przybli�y�em si� z pacho�kiem, chc�c wiedzie�, co by byli za jedni, a gdyby B�g zdarzy�, to i kilka strza�eczek mi�dzy nich wypu�ci�. Ale byli to w�a�nie Kozacy ze stannicy, kt�rzy drzewo srogie na stepie zapaliwszy, powi�zanych Tatar�w �ywcem w ogie� rzucali, tak ka�dym jakoby worem rozmachuj�c. Owi A��y swego wzywali na pr�no, od tych za�, kt�rzy si� ju� piekli, sw�d wielki rozchodzi� si� po stepie, a Kozaczkowie, jako z�e duchy w ogniu skacz�c, oddawali si� rado�ci. Kaza�em im zaraz tej swawoli poniecha� i je�c�w, jako si� godzi, szablami po prostu po�cina�, na co odrzekli: �Umykaj, aby zna� i tobie tak nie by�o!�. Dopiero poznawszy we mnie �lachcica pozdejmowali czapki, a dowiedziawszy si�, �e do 9 pu�kownika pod znak jad�, wie�� mnie do stannicy si� podj�li. Jechali�my tedy przez reszt� nocy kup� i bez przygody, a po drodze jeden jeszcze dziw widzia�em. Oto pewne miejsce na stepie ca�kiem by�o �wiec�cymi insektami pokryte, kt�re ko�o �w. Jana s� i u nas, ale nie w takiej liczbie. Tam za�, jak okiem si�gn��, tak migota�y w�r�d ciemno�ci na trawie, �e rzek�by�: kawa� nieba z gwiazdami jasnymi si� oberwa� i le�y jak �yw na stepie. �witaniem dopiero one gwiazdki �wieci� przesta�y, ale te� i do stannicy nie by�o ju� daleko, jako i pianie kur�w �wiadczy�o, kt�rych wielk� moc �o�nierze, mi�uj�c ich wdzi�czne �piewanie, utrzymuj�. Wkr�tce potem, gdy rozwidni�o si� jeszcze lepiej, ujrzeli�my przy zorzy kilkana�cie �urawi studziennych, a wiatr przyni�s� do nas szczekanie ps�w i r�enie koni. Bli�ej te� ostroko��w us�ysza�em pie��: Salve ianua salutis, kt�ra het po rosie si� rozlega�a, a by�a najg�o�niejsza, bo j� trzystu towarzystwa kl�cz�c na majdanie pod go�ym niebem �piewa�o. Przyjechawszy uda�em si� zaraz do J. W. Piotra Koszczyca, mo�nego �lachcica z Litwy, kt�ry tam pu�kownikowa� i by� �o�nierz do�wiadczony, bo w d�ugiej �o�nierce tak go poci�to, i� powiadano o nim, �e mu poganie ca�y Alkoran szablami na g�bie wypisali. Rycerz to by� wszelkich fortel�w �wiadom i wielce Rzeczypospolitej zas�u�ony. Ten jako jeszcze z �. p. rodzicem moim mia� znajomo��, przyj�� mnie zgo�a jakby w�asnego syna i tego� jeszcze dnia do znaku zapisa�. Rzekli mi potem inni, i� w por� przybywam, gdy� wkr�tce szara�cza od strony Krymu si� wyroi. Jako� dowiedzia�em si�, �e gro�by by�y wielkie i �e po wszystkich stannicach grano larum, rycerstwo za� w najwi�kszej baczno�ci by�o utrzymywane. 10 II Szli�my, jako zwyczajnie, kumunikiem, gdy� kosz w ten tylko spos�b dop�dzonym by� mo�e. Gdy�my we trzy godzin po po�udniu za ma�e wzg�rza, kt�re poga�skimi mogi�ami zowi�, si� dostali, szcz�liwym dla nas zdarzeniem tumany, kt�re ca�kiem od rana step zas�ania�y, opad�y nagle, przy samej ziemi si� trzymaj�c. A chocia� jeszcze kosza dojrze� nie by�o mo�na, przecie po gwarze i ryku byd�a, kt�ry ze mg�y wychodzi�, poznali�my, �e sta� niedaleko; Kozacy te� wys�ani na zwiady pod same wozy si� podkradali i kilkunastu je�c�w z�apanych arkanami sprowadzili, ale tak srodze zbitych i poturbowanych, �e cho� zaraz na m�ki wzi�ci, sanguinem tylko, miast s��w, oribus wyrzucali. Dowiedzia� si� jednak od nich J. W. wojewoda, �e to jest kosz najwi�kszy, w kt�rym brat chana osob� swoj� si� znajdowa� i wielu znacznych murz�w; odliczywszy za� tych Tatar�w, kt�rzy koni zapa�nych, woz�w, je�c�w i taboru pilnowa� musz�, ci, kt�rzy do bitwy u�yci by� mogli, czterykro� tylko liczniejsi od naszych wojsk byli. Co us�yszawszy wojewoda zaraz pocz�� nas na owych pag�rkach do rozprawy szykowa�, nam za� rado�� wielka wst�pi�a w serce, albowiem widzieli�my, �e w tej proporcji i liczbie tylko czterykro� wi�kszej Tatarzy mocy naszej oprze� si� nie mog�; poniewa� za� tabor, a zw�aszcza wielka ilo�� wo��w powolnych utrudnia�a im ucieczk�, przeto ju� uj�� przed naszymi szablami nie byli w stanie. Wiedzieli te� i oni dobrze o nas i innej rady nie maj�c, tak�e do bitwy po swojemu ustawia� si� pocz�li, co�my zaraz poznali po odg�osie wielkiego b�bna, kt�ry oni balt zowi� i za �wi�ty poczytuj�c, g�osu jego we wszystkim s�uchaj�. Wraz te� i mg�a pocz�a rzedn�� tak dalece, �e coraz wi�ksz� ilo�� bu�czuk�w nad koszem si� wznosz�cych oko dojrze� mog�o � a potem ca�kiem znik�a. Wtedy ujrzeli�my czarne mrowie poga�stwa, ko� przy koniu i m�� przy m�u, kup� zbit� w kszta�cie sierpa stoj�cych. Od kt�rej kupy zaraz harcownicy stadami pocz�li si� odrywa� i lata� na wszystkie strony. Inni tu� pod same chor�gwie nasze podlatali l��c nas, wrzeszcz�c okrutnie, machaj�c r�kami i wyzywaj�c tych, kt�rzy by goni� si� z nimi chcieli. Ale wojewoda Kozakom tylko wyjecha� pozwoli�, aby szyk przez ten czas do zupe�nego �adu przywie��, co te� i wpr�dce si� sta�o, bo �o�nierz po wi�kszej cz�ci by� stary, do�wiadczony i sprawny bardzo. Stoj�c wi�c w gotowo�ci patrzyli�my na harce i dziwne szarwarki Kozak�w, kt�rzy sobie najlepiej w pojedynk� z tym plugastwem radzi� umiej�. Goniono tedy na je�ca albo i na ostre, ale cho� chcieli�my bardzo wiedzie�, jak pierwszy trup g�ow� padnie, nie mo�na tego by�o rozpozna�, bo pad�o od razu kilka na wszystkie strony... Przywl�k� te� stary esau� kozacki jednego murz�, kt�rego na arkan z�apa�, pod same nogi wojewody, ale ju� zaduszonego, bo go wl�k� z p�torej stai, przy czym i twarz mu si� ca�kiem o osty stepowe podar�a. Wzi�li�my jednak to sobie za dobr� wr�b�, a wojewoda, kt�remu te� ju� pilno by�o, kaza� w surmy i kot�y uderzy� krzycz�c: �Poczyna�! Poczyna�!�. Orda odpowiedzia�a wrzaskiem okrutnym, kt�re to odg�osy s�ysz�c, harcownicy zaraz umkn�li z pola, na kt�rym usaria mia�a teraz po staremu i�� z ca�� nieprzyjacielsk� pot�g� w zaw�d. Wszystko wojsko sta�o, jako si� rzek�o, na wzg�rzach, gotowe wraz zerwa� si� na nieprzyjaciela, ale podoba�o si� fantazji J. W. wojewody, starym obyczajem, jedn� chor�giew jako soko�a z obr�czy naprz�d pu�ci�, aby ta �ami�c wszystko po drodze postrach i zamieszanie w szykach nieprzyjacielskich roznios�a. Widzieli�my tedy t� chor�giew, id�c� pod wodz� Babskiego, jak na d�oni, ile �e spuszczaj�c si� z wolna po pochy�o�ci przechodzi�a tu� ko�o nas. Ale gdy ukosem przeszli, konie wzi�y ju� impet najwi�kszy, a� ziemia gi�a si� pod nimi, usarze pochylili si� w kulbakach i z�o�yli kopie. Powietrze warcza�o srodze, a wiater uderzy� od nich na nas tak mocny, �e a� pi�ra zatrz�s�y si� nam na szyszakach. Tak szli naprz�d z szumem od skrzyde� i kitajek, w�a�nie jakoby burza, i zna� by�o, �e co im si� oprze, to zetr�. Rotmistrze mieli rozkaz pomocy im �adnej nie dawa�, p�ki by sobie sami go�ci�ca na wylot przez pogan nie przebili. Patrzyli�my na nich d�ugo, bo ze dwie staje lecieli, a kurzawa, ile �e 11 szli muraw�, nie by�a wielka. Po naszych chor�gwiach, kt�re jeszcze sta�y, cicho�� zrobi�a si� taka, �e s�ycha� by�o bzykanie much i b�k�w. Ka�den tylko oczy za tamtymi wytrzeszcza�, a czasem ko� zar�a� lub krew wietrz�c szyj� wyci�ga� i chrapy otworzywszy st�ka� �a�o�nie. W koszu mi�dzy poganami zrobi�o si� wrzenie niema�e, a potem podnie�li krzyk: A��a! A��a!, i wnet chmara strza� jakoby ulewa lun�a na usarzy, dzwoni�c po pancerzach i harnaszach. Od nich te� dosz�o wo�anie: �Jezus! Maria!�, co by�o znakiem, i� wnet kopiami zderz�. Jako� z pomoc� Bo�� dopadli i zderzyli z takim impetem, �e poga�stwo rozwali�o si� na dwie po�owy jakoby drzewo klinem rozszczepione, oni za� szli �rodkiem niby ulic�. Dopiero� ulica ta zawar�a si� z ty�u za nimi i mrowie pokry�o ich zupe�nie. Widzieli�my tylko straszne kot�owanie, a czasem koncerz b�ysn��, a czasem, gdy ko� wspi�� si� pod m�em, rami� zbrojne, to zn�w proporczyk podlecia� w g�r�, jako ptak, i spad� na d�. Z majdanu, gdzie nie by�o darni, wsta�a straszna kurzawa, a w niej k��bi�o si� i wrza�o. Huk samopa��w, wrzask okrutny i krzyki uszy nam prawie rozdziera�y. U nas te� szmery pocz�y chodzi� przez ca�e chor�gwie, bo trudno by�o usta� na miejscu. Rwali si� ludzie, a konie osadza�y si� na zadach. Pocz�to m�wi� litani� za konaj�cych, gdy wtem wyrostek pewien �lachecki zamiast: �Zmi�uj si� nad nimi!� krzykn��: �Widz� jeszcze proporce!�. Wtedy �o�nierze jednym g�osem wo�a� zacz�li, by im te� skoczy� za tamtymi by�o dozwolono. Zapa� wielki i niepowstrzymany ogarn�� ca�e szyki. Niekt�rym skry sz�y z oczu, inni od ochoty na krew poga�sk� tak si� w�a�nie jako panny p�onilli; inni, m�odsi, �luzy obfite roni�c i r�ce ku niebu wyci�gaj�c, powtarzali: �Pu��cie, aby�my braciom naszym na ratunek i�� mogli!�. Ale pu�kownik cisz� wielk� gro�nie nakazawszy rzek�, �i� nie przystoi rycerstwu, jako byle jakiej milicji, bez komendy uderza� i zbytnim �akomstwem cierpliwo�ci rycerskiej kazi�, co je�liby kt�ry uczyni�, ko�mi w��czony b�dzie�. Patrzyli�my wi�c zn�w w milczeniu na onych gin�cych i na ca�y kosz, kt�ry si� jako olbrzymi w�� �ele�ce w brzuchu maj�cy porusza� i wi� z bole�ci, pragn�c zdusi� on� chor�giew, kt�ra w nim ju� tkwi�a. Tymczasem s�o�ce zasz�o i zorze rozpali�y si� na niebie. Ale zna� na komend� nie trzeba ju� by�o d�ugo czeka�, bo nagle druga chor�giew stoczy�a si� za pierwsz�, nios�c zniszczenie, za ni� trzecia i czwarta. Pod nawal� m��w zbrojnych i koni pocz�� si� kosz koleba� i wida� by�o, �e bezecny Mahomet runie w proch u st�p przeczystej Marii. Wtem armata, kt�rej sze�� sztuk nadci�gn�o w�a�nie za nami, zagra�a z majestatem i powag� wielk�, �ami�c kulami ko�ce kosza. Rotmistrze u nas pocz�li starym obyczajem r�kawy zawija� i buzdyganami gro�nie potrz�sa�. Kolera bojowa uderzy�a nam do g�owy jakoby wino. Jaki taki wykrzykn�� imi� swego patrona, wi�c s�ysza�e� ustawnie: ��wi�ty Pietrze!... �wi�ty Janie!... �wi�ty Macieju!...� � a jaki taki, �wi�tych poniechawszy, wo�a�: �Bij, morduj!�. Ja, grzeszny s�uga Bo�y, akt strzelisty odmawia� pocz��em, a gdym go sko�czy� i ku Marii my�l si� podnios�a, to cud sta� si� nade mn�, bo nagle jask�eczka jakowa� nad stercz�cymi glewiami k�kiem si� zakr�ciwszy, nagle na mojej usiad�a i trzepoc�c skrzyde�kami j�a powtarza� �ciwit! ciwit!�, jakoby si� za mnie modli�a. Wi�c zaraz moc jaka� wesz�a w ko�ci moje, a� w�osy zje�y�y mi si� pod he�mem. A wtem i czas nadszed�. Od wojewody przypad� s�u�bowy i bu�czukiem machn��, wnet rotmistrze do szereg�w przypadli, pu�kownik krzykn��: �Bij psubraty, w imi� Bo�e!�. Konie osadzi�y si� na zadach i powietrze za�wista�o nam w uszach. Wsparli�my te� okrutnie pogan, kt�rzy powstrzyma� nas nie mog�c, jako k�os z��ty pod kopyta ko�skie padali. Przewracali�my po drodze ludzi, konie, namioty, ostroko�y. Trzask �amanych kopii huczenie armat zg�uszy�. Konie kwicza�y w ci�bie. Po skruszeniu kopii, gdy nowe �my nas opad�y, posz�o na szable i koncerze. Niejeden od�amkiem glewii grzmoci� lub pi�ci� zbrojn� dusz� z cia� wyp�dza�. Pi�ra usarskie ze skrzyde� i he�m�w tysi�cem wzbi�y si� w powietrze. Gor�co od st�oczenia ludzi i koni zatyka�o dech w gardzieli. Dopiero� posz�y wrzaski ochryp�e, j�k tratowanych ludzi, pisk, �wist szabel i strza�. Op�r poganie dawali okrutny, ale ju� s�abli, coraz g�stszym trupem padaj�c i terror j�� ich ogarnia�. W zgie�ku i za�lepieniu nie wiedzieli, gdzie ucieka�, wyj�c wi�c i r�koma g�owy os�aniaj�c, pod ci�ciami 12 miecz�w marli. Konie z je�d�cami, przez furi� zdruzgotane, stosy drgaj�ce potworzy�y, a my po cia�ach onych i krwawej o�lizg�o�ci, siek�c, szli�my przez t�umy ku wozom, sk�d lament je�c�w pobranych, p�acz przera�liwy niewiast i wo�anie ku niebu si� rozlega�o. Rze� trwa�a ju� w ciemno�ci, p�ki nie b�ysn�a �una od woz�w, gdy je kozactwo zapali�o. Dym i skry bucha�y k��bami, a w tych skrach i dymie byd�o w taborze �a�osnym rykiem nape�ni�o powietrze; potem zasi� tabor rozerwawszy, wo�y, owce, kozy, konie bez je�d�c�w i wielb��dy zdzicza�e ze strachu rozbieg�y si� jako uragan po stepie. Przy wozach najwi�ksze powsta�o zamieszanie. Jedni �up w zgie�ku brali, drudzy p�ta je�com ci�li, kt�rzy r�ce wolne poczuwszy �amali pal�ce si� wozy i �agwiami gromili nieprzyjaci�. Szlochanie niewiast w�ciek�o�� tym wi�ksz� w �o�nierzach wzbudzi�o, wi�c i ci, kt�rzy padaj�c na twarz r�ce ku p�tom wyci�gali, pod mieczem marli. Znaczne oddzia�y, kt�re z taboru wyrwa� si� nie mog�y, cho� o mi�osierdzie wy�y, w pie� wyci�to. Za tymi, kt�re wymkn�y si� z pogromu, pogo� posz�a, a z ni� i ja skoczy�em. Przed jednym ucieka�y ca�e t�umy, r�ka od ci�� mdla�a, konie we krwi si� �lizga�y, dech ustawa� w piersiach ko�skich. W ciemno�ci ci�to na o�lep. A� ko� pode mn� pyskiem krew wyrzuciwszy pad� na muraw�, a wraz i mnie jakoby sen zacz�� ogarnia�, bo mi z ran krew ciurkiem uchodzi�a. Siad�szy chcia�em si� Bogu albo Naj�wi�tszej Pannie poleci�, gdy wtem step zakr�ci� si� ze mn�, lucida sidera podskoczy�y na niebie i zemdla�em. 13 III ...Poganin, wedle j�zyka naszego, jest jak gdyby bydl� albo pies nieczysty, albowiem co jest nieczystego u ludzi, to i Bogu niemi�o. A cho� si� bisurmanie lepszymi od chrze�cijan powiadaj�, przecie w g��bi sumienia sami o swej nieczysto�ci wiedz� i gorliwie zmy� on� pragn�, siedm razy na dzie� wod� swe cz�onki oblewaj�c, czego by przedsi� czyni� nie potrzebowali, gdyby zatwardzia�o�� ich w grzechu mniejsz� by�a. U �adnego te� narodu niewola tak ci�k� nie jest, a to dla ich okrucie�stwa i z tej przyczyny, �e ko�cio��w i ksi�y chrze�cija�skich u nich nie ma; gdy wi�c kt�remu z je�c�w w grzech �miertelny popa�� przychodzi, ten w chwili �mierci nie mog�c dosta� rozgrzeszenia pot�pionym snadnie by� mo�e. Z je�cami srodze si� te� obchodz�, co si� i z przyg�d moich poka�e. Maj� oni jedno �wi�to, zwane Bimek-bairon, przed kt�rym to czasem post miesi�c ca�y zachowuj�. Mahomet te�, prorok ich, aby bezecno�� swoj� pozorami justycji koloryzowa�, kaza� im dnia tego niewolnikom zmniejszy� lata niewoli, wys�u�onym swobod� dawa�, wszystkim za� wyznacza�, do jakowego terminu s�u�y� maj� i obietnic pod przysi�g� dotrzymywa�. A maj� si� te przysi�gi odprawowa� we dwie godzin po p�nocy, gdy ksi�dz ich na wie�e alboli tam, gdzie wie�y nie ma, na wzg�rze wejdzie i pocznie, palce w uszy w�o�ywszy, wo�a�: Lai Lacha i Lalach Mahomed Rossulach esse de Miellai, Lala i Lalach! Przysi�gaj� wi�c wtedy na ksi��eczki zwane Hamaeli, na kt�rych szabla Alego, Mahometowego pomocnika, u spodu jest wyobra�ona, kt�r� Delfikari zowi�. Komu tedy na t� ksi��eczk� przysi�gn�, bez pochyby przysi�g� zdzier��, ale tak s� w oszuka�stwie zaprawni, �e nie tylko niewolnik�w, ale i Boga swego oszukuj�, przysi�gaj�c na ksi��eczki, kt�re z myd�a weneckiego efficiuntur. Tak� przysi�g�, m�wi�, pierwszy deszcz rozpuszcza i dlatego nic s�owom ich wierzy� nie mo�na. Je�c�w do Azji, kt�ra zgo�a jest inn� cz�ci� �wiata, sprzedaj�; pozosta�ym trz�d strzec ka��, do rob�t ich u�ywaj�, surowcem z byczej sk�ry bij� i g�odem morz�. Sami pr�nowanie umi�owawszy, ledwo si� do obmywania podnosz�, a przez reszt� dnia na czerepach ko�skich pokrytych kobiercami siedz� i r�ce bezczynnie na brzuchu trzymaj�, co najwi�cej to si� w prawo i w lewo kiwaj�c. Na muzyk� tylko bardzo s� �akomi i g�osu piszcza�ek po ca�ych dniach s�ucha� zwykli. Tych po dwie w g�b� w�o�ywszy, palcami na nich jako na fletni przebieraj�. Pr�cz tego maj� te� multanki, kot�y ko�sk� sk�r� obci�gni�te, cymba�y tudzie� kr��ki miedziane, wielki brz�k czyni�ce, i kije d�ugie, grzyw� zdobne a dzwoneczkami okryte. Gdy na tych wszystkich instrumentach gra� poczn�, taki st�d powstaje harmider, �e psi wyj�, oni za� ciesz�c si� m�wi�, i� i ich uszom s�odycz st�d przychodzi i choroby r�ne przed owymi g�osami precz od nich umykaj�. Pija�stwo jest u nich wielkie, bo cho� wina pi� im nie wolno, przecie si� kobylim skis�ym mlekiem zalewaj�, kt�re gorzej ni�li wino do g�owy idzie. A wtedy �li s� i okrutni, tak �e je�c�w zabijaj�, m�kami ich wpoprz�d zmorzywszy. Z chrze�cija�skich narod�w Genue�czykowie i Wenecjanie z nimi handluj�, do r�nych miast, kt�re jeszcze staro�ytni, scilicet Graeci budowali, na nawach swych przybijaj�c. Ci im nad wszystko lampki pergaminowe r�nych kolor�w przywo��, kt�re oni, �ojem baranim napu�ciwszy i �wieczki w �rodek zapalone w�o�ywszy, na grobach i ko�cio�ach swych w niesko�czonej liczbie wieszaj� i wonno�ciami kadz�. Od onych �wiate� bia�ych, r�owych, zielonych i modrych, jakoby w powietrzu noc� wisz�cych, cudny jest widok, kt�ry ka�de oczy m�g�by uradowa�, gdyby na chwa�� Bo�� by� obr�cony. Ale oni w�a�nie wtedy sprosno�ci dopuszczaj� si� najwi�kszych. Ksi�a ich s� zarazem czarownikami i ze z�ymi duchami w komityw� wchodz�. Gdy wyprawa wyjdzie na rabunek, oni to noce ciemne czyni�, a dniem mg�y wielkie podnosz�, aby kosz przed pogoni� m�g� uj�� bezpiecznie. Ludu na Perekopie i w ca�ym Chersonesie nie masz tyle, ile w Rzeczypospolitej mniemaj�, ale co jest, to wszystko do wojny si� u�ywa, nie za� ze stanu tylko szlacheckiego. Na g��d, ch��d i trudy bardzo s� wytrzymali, bo z m�odu go�o chodz�, od czego te� sk�ra staje si� na nich czarna. W bitwie jednak zbrojnym m�om dosta� nie umiej�, z kt�rej to przyczyny 14 wojna ich na fortelach wi�cej ni�li na m�stwie polega i na tym, by napa��, z�upi� i co pr�dzej ucieka�. Szczeg�lniej na widok pancernych serce trac�, m�wi�c, �e nawet i w czarach nie ma sposobu, aby si� ich impetowi oprze�. Ka�da te� chor�giew usarska napsuje ich w bitwie cztery i pi�� razy tyle, ile sama liczy towarzysz�w. Niewoli u Kozak�w gorzej �mierci nie pragn�; ale potyka� im si� z nimi �atwiej. Tak te� mniemam, �e Rzeczypospolita, gdyby chcia�a, mog�aby snadnie ca�y Krym zawojowa� z Wenecj� w przymierze wszed�szy, kt�ra by floty swoje na Pontus Euxinus wys�a�a, aby tureckich z pomoc� nie dopu�ci�. Ale pono� s� u nas i tacy, kt�rzy harce na stepie wi�cej ni�li bezpiecze�stwo Rzplitej ceni�c, nie radzi by, by si� to sta� mia�o. Tych, Bo�e, w ich �lepocie o�wie�... �ywot Tatar�w i obyczaj bydl�cy jest i przy swojej gospodarce, albo raczej pr�nowaniu, z g�odu by im umiera� przysz�o, gdyby nie rabunek, kt�ry im bogactw wielkich dostarcza. Temu to bogactwa owe zawdzi�czaj�, kt�re u nich widzia�em, jako to: niezliczone trzody byd�a, k�z p�ochych, koni �cig�ych, wielb��d�w byle co jedz�cych i owiec t�ustych. Inny te� pod namiotami albo w kamiennym rozwalonym a�usie trzyma z�otog��w, pasy, rz�dy ko�skie, kielichy, kobierce, bro� sadzon�, korzenie i wonno�ci, a wszystko bez �adu na kup� na�o�one. Z kt�rych to skarb�w nijakiego po�ytku nie maj� boj�c si�, by z nich chanowi lub Turkom, kt�rym s� podlegli, p�aci� nie przysz�o. Sami w to�ubach baranich, we�n� do g�ry, chodz�. Ale co kt�ren ma, to chowa i bogatym si� powiada, od czego inni te� go szanuj�. O miastach, kt�re by sami zbudowali, nie s�ysza�em, a te, co s�, to z dawnych czas�w pochodz�; Chersonesus bowiem drzewiej bardzo by� zamieszka�y, dop�ki osad mieszka�c�w tamtejszych r�ni poganie nie starli; kilka jednak miast zosta�o dosy� ogromnych i bardzo pi�knych, ale oni i w nich barbarzy�ski �ywot, jakoby w niechlujnych koczowiskach, p�dz�. Mnie za� z wiel� innymi zaprowadzili do pewnej osady, Kizlich zwanej, nad sam brzeg morski, gdzie strumie� s�ony i ma�y ad mare profundum si� s�czy. Domy s� tam budowane z ruin jakiego� miasta, kt�re, jak twierdz�, jeszcze Sauromati zburzyli. Ale kilka budowli jest bardzo pi�knych, cho� znacznie pokruszonych, kt�re dawniej �wi�tyniami by�y, dzi� za� Tatarowie do nich owce i konie na noc zaganiaj�, jedn� tylko w minaret obr�ciwszy. Z ziemi tak�e wykopuj� czasem kamienne figury, tak misternie rze�bione jakoby �ywe. Tym dzieci tatarskie na g�owach siadaj� lub kamieniami cz�onki t�uk�. Za mn� te� dzieciaki owe gruzem i nieczysto�ci� rzuca�y wo�aj�c: gaur! gaur! Ale znosi�em to cierpliwie, zw�aszcza i� Aga Sulejman, jakoby po naszemu rzec: Salomon, miasta tego praefectus, kt�ry mnie omdla�ego znalaz� i pojma�, z pocz�tku przystojnie si� ze mn� obchodzi�. Czyni� to dlatego, i� zbroj� pi�kn� i szabl� sadzon� na mnie wzi�wszy, za znacznego w narodzie naszym mnie poczyta� i okupu si� wielkiego spodziewa�. Ja za� bacz�c, �e szlachcicowi nawet i w niewoli, i przed nieprzyjacielem zmy�la� nie przystoi, wr�czem mu to negowa�. Rzek�em wi�c, �e jakkolwiek z przedniego rodu pochodz�, przecie fortuny �adnej nie posiadam i z okupem nikt po mnie jecha� nie b�dzie. Czemu on w chytro�ci swej nie wierz�c, tak do mnie po rusku m�wi�: ,,Ej, wy Lachowie! Ka�den z was si� chudopacho�kiem powiada i okupu nie zar�cza, by was katowa�, za co sobie rozkoszy wielkie od waszego Boga w niebie obiecujecie!�. Owo wi�c i do Azji, jako wielu innych, mnie nie przeda� i prawie wolno�� maj�c zupe�n�, co dzie� nad brzeg chodzi�em. Tam in rupibus siad�szy, wpatrywa�em si� w daleko�� morsk� jako turkus b��kitn� i my�lom wodze puszcza�em. Cz�stom te� rzewnie p�aka�, bom rozumia� dobrze, �e dola moja zamkni�ta ju� jest i przez nieszcz�cie przypiecz�towana, ani bowiem o pos�ugach rycerskich dla mi�ej ojczyzny, ani o s�awie, ani o Marysi my�le� nie mog�em. Przeto smutki ogarn�y mi dusz� i cierpienie toczy�o serce i okrutna t�sknota wychodzi�a ze mnie ku Rzeczypospolitej i ku wszystkiemu, com w niej utraci�. Wolej bym by� na �wiat nie przychodzi�, wolej w bitwie zgin��, wolej by mnie Sulejman od razu na m�ki wyda�, bo przynajmniej palm� bym otrzyma� i dusznymi oczyma ujrza� to, po czym cielesne t�skni�y. W bole�ci ko�cam bole�ci nie widzia�. Co pi�tku, kt�ry to dzie� u Tatar�w jest niedziel�, gdy inni je�cowie wypoczynek od pracy i m�k mieli, siadali�my przy strumieniu, w p�akaniu sobie wzajem pomagaj�c, a cz�sto 15 �piewali�my psalm: Super flumina Babylonis. Tak nam dzie� schodzi� na rozpami�tywaniu i rozmowach o ojczy�nie, z kt�rych duszom pociecha by�a niema�a. Zdarzy�o si� przy tym, i� mi�dzy je�cami, kt�rzy w Kizlich jarzmo niewoli d�wigali, sam jeden szlachcicem by�em; przeto rz�d nad nimi niejako sprawuj�c, ukrzepia�em ich dusze, by nie znalaz� si� taki, kt�ry by odst�pieniem od wiary prawdziwej niedol� sw� okupi� pragn��. Jako� B�g tego nie dopu�ci�. Maj�c te� u Tatar�w dla spodziewanego okupu powag�, ulgi niejakie innym je�com przynosi� usi�owa�em. Czasem tedy cz�� strawy swej najgodniejszym uda�o mi si� odda�, czasem w robocie pomaga�em, wody spragnionym przynosi�em, za ujm� sobie tego nie poczytuj�c, gdy� je�li Pan Jezus prostych ludzi w urodzeniu i krwi upo�ledzi�, przecie� koron� w niebie im obieca�, a przez to ich m�odszymi bra�mi naszymi stworzy�, kt�rym od stanu rycerskiego nale�y si� obrona i opieka. Oni te� z pokor� ca�owali moje r�ce, chocia�em im m�wi�, �e niewolnikiem tylko na r�wni z nimi jestem i �e godzina taka mo�e nadej��, w kt�rej mnie w wi�kszej jeszcze n�dzy i upodleniu, ni� sami s� teraz, ogl�da� b�d�. Czemu nie chcieli da� wiary, m�wi�c: �Dla Boga! nie mo�e to by�!�. Alem ja wiedzia�, �e b�dzie, gdy Sulejmanowi na okup sprzykrzy si� czeka� daremnie, i gotowa�em si� na wszystko najgorsze, co cia�o spotka� mog�o, gdy� dusza, utraciwszy szcz�cie, by�a ju� w m�ce i bole�ci. Jako� Sulejman jednego dnia przyszed� do mnie i m�wi�: ��le czynisz, i� za �askawo�� moj� niewdzi�czno�ci� si� wyp�acasz, gdy� jako go�cia ci� traktuj�, a ty snad� w uporze trwasz; bacz tedy, abym ci� pod kolana moje nie zgi���. A tu wraz zamys�y swoje objawi� i ��da�, bym do Rzplitej o tysi�c czerwonych z�otych pisa�, za kt�re bym wolno�� m�g� otrzyma�. Czego ja uczyni� nie mog�em, a to raz, i� tylko trzysta czerwonych z�otych mia�em, do kt�rych niewiele co z prowizji przyros�o; po wt�re ba�em si�, aby J. W. Tworzya�ski magnanimitate sua z w�asnej szkatu�y za mnie p�aci� nie chcia�, co by ambicji mojej przeciwnym by�o. Gdy jednak Pan spu�ci� strach w ko�ci moje przed gniewem Sulejmana, rzek�em mu, aby chwile m�ki odwlec, i� woli jego pos�usznym by� musz�. Jako� da�em mu list, ale do jednego proboszcza, kt�rego pod Kamie�cem mia�em znajomym. Temu niewol� moj� opisawszy prosi�em, aby modli� si� o wspomo�enie dla mnie, kt�re tylko z niebios przyj�� mog�o. Uradowany w chciwo�ci swej Sulejman pismo owo przez Tatar�w id�cych na jarmark do Suczawy wyprawi�, dok�d tak�e dworzanie od magnat�w naszych po bakalie wyprawiani bywaj�. Sam za� �askawszym si� jeszcze na mnie uczyni� i do a�usu swego, kt�ren w ca�ym mie�cie najpi�kniejszym by�, mnie zaprosi�. By� to za� mo�ny poganin i w narodzie swym bardzo powa�any, tak dla swego m�stwa, jak i dla fortuny, kt�ra w jednym tylko go upo�ledzi�a, a to i� z wielu �on �adnego syna nie sp�odzi�, a c�rek pi��. Najstarsz� z nich, I���, wielce dla jej urody mi�owa�. Przysz�o mi j� cz�sto widywa�, albowiem Tatarowie nie trzymaj� niewiast swych, tak jak Turcy, w zamkni�ciu, ani te� oblicza im pokrywa� nie ka��. Kt�ra te� do sto�u przychodzi�a, z pocz�tku ze strachem na mnie i ciekawo�ci� jakby w�a�nie na jakowe� monstrum spogl�daj�c. Potem zasi�, gdy przyrodzona jej dziko�� poskromion� zosta�a, cz�sto nie rzek�szy ni s�owa buk�� ze skis�ym mlekiem ku wargom moim pochyla�a lub ga�k� z ry�u i baraniego �oju ukr�ciwszy, w g�b� mi takow� na znak swej przychylno�ci k�ad�a. Czemu Sulejman nie tylko si� nie przeciwi�, ale i sam to czyni�, gdy� obcuj�c ze mn� co dzie�, wielce mnie polubi� i cz�stokro� do porzucenia smutk�w namawia�. Przeze mnie te� i innym je�com lepiej si� dzia�o, albowiem I��a wszelkiej �ywno�ci obficie im dostarcza�a. Z takowej przyczyny oni pokochali j� i gdy wedle cysterny przechodzi�a, ca�owali szaty jej, or�downiczk� swoj� j� zowi�c. Poganka te� owa nie tylko g�adkie oblicze, ale i mi�osierne serce mia�a, tak i� nieraz �al si� robi�o pomy�le�, �e dla b��d�w wiary swej zgo�a pot�pion� by� musi. Ku mnie za� coraz wi�cej serca okazywa�a. Bywa�o, siad�szy skulona w k�cie a�usu i tyftykiem si� z g�ow� owin�wszy, po ca�ych godzinach na mnie w milczeniu, jako kot, jarz�cymi oczyma spogl�da�a. Spyta�em j� tedy raz, czego si� tak we mnie wpatruje, ona za� r�k� na czole, na wargach i na piersi po�o�ywszy, do n�g si� moich pochyli�a i rzek�a: �Bak 16 czy, niewolnic� twoj� by� pragn�. I wraz uciek�a, a mnie tymczasem ��dzy grzeszne opad�y, od kt�rych w �arliwej modlitwie obrony szuka� musia�em. Tego jednak jeszcze dnia przyszed� do mnie Sulejman i tak si� ozwa�: �Zwiod�e� mnie listem swoim, za co powinien bym ci� katowa�, gdy jednak Allach synami mnie nie pob�ogos�awi�, nad m�odo�ci� i urod� twoj� lito�� mam. Przeto ci powiem, i� je�li b��dy wiary swej porzucisz i proroka naszego przyjmiesz, I���, kt�ra ci� mi�uje, dam ci, synem ci� swoim uczyni� i wszystko, co mam, twoje b�dzie�. Wi�c od wielkiego zdumienia pary zrazu z ust pu�ci� nie mog�em, ale och�on�wszy odrzek�em mu, i� szatan Chrystusa kusi�, kr�lestwa mu r�ne z g�ry ukazuj�c. Rozgniewany tymi s�owy, rykn�� jakoby zwierz dziki; zaraz szaty, jakie na sobie mia�em, zwlec mi kaza� i wyszed�. Co gdym uczyni�, symar� zgrzebn� mi niewolnik Ka�muk przyni�s� i wod� trzodom gro�nie nosi� poleci�. A tak pami�tam, i� by�o to w poniedzia�ek, gdym do pos�ug onych wzi�� si� musia�. Chodzi�em w g�r� do strumienia, kt�ry u morza by� s�ony, ze sk�rzanymi workami i tam wod� czerpi�c do cysterny kamiennej j� wlewa�em. Tatarki, kt�re pra� chusty do strumienia tak�e chodzi�y, poszczu�y mnie psami. Wieczorem nie poszed�em jako poprzednio do a�usu, ale spa� si� mi�dzy wielb��dami uk�ad�em, a �em si� uznoi�, B�g mi sen zaraz zes�a�. Nagle, zbudziwszy si�, jakow�� figur� wiotk� ku mnie w �wietle miesi�ca id�c� spostrzeg�em. Prze�egna�em si� my�l�c, i� ducha widz�, ale to by�a I��a, kt�ra naczynia z wod� i oliw� nios�a. Potem nogi moje obmywszy i nama�ciwszy, wpodle mnie w kuczki siad�a, po dawnemu w milczeniu mi si� przypatruj�c, z oczu za� jej wielkie, srebrne krople sp�ywa�y. Rzek�em tedy: ,,I��o, czemu� przysz�a?�. Ona za� pocz�a szemra� cicho, miesi�cowi �renice swe mokre oddaj�c: �Bakczy, czemu mn� pogardzi�e�?�. I od p�akania wi�cej m�wi� nie mog�a. W�wczas poruszy�o si� we mnie ku niej serce i chcia�em j� do �ona mego garn��, ale zaraz Marysia bieluchna stan�a przede mn� i grzeszna my�l precz odlecia�a. Rzek�em wi�c, �e m�em jej, cho�by dla jej wiary, by� nie mog�, kt�ra w oczach moich tym jest dla duszy ludzkiej, czym plugawa rdza na �elezie; ale wi�cej jej da� mog� ni�li wszystko, co od ludzi spotka� j� mog�o, a to chrzest �wi�ty, kt�ren j� z grzechu pierworodnego obmyje i zbawienie jej zapewni. Ona jednak, w �lepocie swej przejrze� nie mog�c, z desperacj� wielk� za g�ow� si� r�koma u�apiwszy, jak przysz�a, tak i odesz�a. Na drugi dzie� powr�ci�em do swojej pracy, kt�ra tym ci�sz� by�a, �e je�� sk�po mnie dawali. Napotka�em te� i Sulejmana. Ten rzek�: �Zegn� ci�. Na co odpowiedzia�em: �Cia�o moje tylko zegniesz, gdy� wiedz, �e dusz�, �lachcicem b�d�c, mam nieugi�t��. Co us�yszawszy, ze zgrzytaniem z�b�w si� oddali�. Tak mnie B�g skara� za �w symulowany list, bo gdybym go nie pisa�, nie by�bym tak srodze Sulejmana, odrzuciwszy jego c�rk�, przeciw sobie podnieci�. W pi�tek przyszli jako zwykle niewolnicy rozmy�la�, smutne pie�ni �piewa� i rany my�. Ujrzawszy mnie w moim upodleniu, z rzewliwym p�aczem do n�g mi przypadli krzycz�c: �Majestat pa�ski zosta� poha�biony!�. Alem ja tak nie mniema�, gdy� Chrystus, cho� z kr�lewskiego rodu b�d�c, wi�ksz� jeszcze poniewierk� cierpia�, chc�c przez to stanowi �lacheckiemu okaza�, �e godno�� krwi zacnej nie cierpieniem, jedno strachem przed cierpieniem si� kala. Je�cowie za� wiedz�c o kondycjach, jakie mnie Sulejman dawa�, wo�ali: �Udaj, panie, �e proroka przyjmujesz, co je�li pozorne b�dzie, duszy swej nie zgubisz, a tak synem mo�nego Sulejmana zostawszy i sobie, i nam ulg� przyniesiesz, bo twoimi niewolnikami b�dziemy�. Wtedy rzek�em im, i� gdy tak radz�, psom bliskimi by� musz�, albowiem szczekaniem przeciw Bogu g�by swe plugawi�, nie rozumiej�c, �e nie godzi si� bi� cho�by pozornie pok�on�w przed fa�szywymi proroki. Na to rzekli: �G�owy my tu wszyscy po�o�ymy� � i w desperacji trwali, B�g bowiem nieurodzonym ludziom odm�wi� honoru i baczniejszymi ich na wygody doczesne uczyni�... Us�yszawszy o tym praefectus Sulejman bardzo si� rozgniewa� i g�odem zgi�� mnie postanowi�. Zabi� bowiem ani przeda� mnie nie chcia�, bo mnie sam dawniej mi�owa� i dla I��y tego uczyni� nie m�g�, kt�ra, jako si� p�niej dowiedzia�em, gdy si� przeciw szyi mej odgra�a�, szat jego z wielkimi pro�bami si� czepia�a, w tej nadziei ojca utrzymuj�c, i� umys� m�j 17 kwoli ich ch�ciom wkr�tce si� zmieni. Przysz�y tedy na mnie czasy wielkich utrapie� i przewidywana godzina m�ki wybi�a. Ale gdym pomy�la� o ojcach moich, o s�awie i o nieskazitelno�ci imienia, kt�re mnie zostawili, moc wielka wst�pi�a w serce moje. Jedno wi�c o tym my�la�em, by �lacheckiemu stanowi, kt�rego dignitatem w sobie nosi�em i kt�ren jest Rzeczypospolitej fundamentem, czymkolwiek w niewoli swej ha�by nie przynie��. Rzek� mi Sulejman, chc�c, abym si� zha�bi�: �Z psami wolno ci jada� i to, co im rzuc�, bra� mo�esz�. Nie chc�c, aby si� to sta�o, �ywi�em si� tylko szara�cz�, kt�r� na piaskach morskich znajdowa�em. Cz�sto te� z pocz�tku �ywno�� przy mnie przez jak�� niewidom� r�k� k�adziona by�a, w czym domy�la�em si� I��y. Ale p�niej strze�ono jej, aby tego czyni� nie mog�a. Inne za� czarownice tatarskie nie tylko �e mi�osierdzia nade mn� nie mia�y, ale raz zbi�y mnie kijankami tak, i� ca�e moje cia�o sine by�o. Je�li wi�c szara�czy zbrak�o, g��d cierpia�em. Czasem mi tak�e niewolnicy figi po tatarskich ogrodach zbierane przynosili, ale gdym ujrza�, i� ch�osty za to otrzymuj�, kaza�em im tego poniecha�. Spogl�dali na mnie ze �zami, powtarzaj�c: �Panie nasz, na co ci przysz�o!�. Niewola te� nie tylko moja, ale wszystkich sro�sz� si� sta�a, gdy� Tatarowie wielk� z�o�ci� ku nam zap�on�li. Jeden zasi� Kozak niebo��tko, imieniem Fedko, na pal by� wbity, na kt�rym drugiego dnia dopiero, powtarzaj�c: Chrystu! Chrystu! � umar�. Noc� zdj�wszy go z pala pogrzebali�my cia�o w piaskach morskich, o �mier� r�wnie pi�kn� Boga prosz�c, za kt�r� Fedko pewnie w niebie przez Ojca Przedwiecznego by� nobilitowany i purpur� okryty, i do chwa�y najwy�szej wyniesiony. Rych�o i ja ju� z ziemsk� pow�ok� moj� rozsta� si� my�la�em, albowiem miesi�c up�yn��, jak si� szara�cz� �ywi�em, kt�ra cora