11325
Szczegóły |
Tytuł |
11325 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11325 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11325 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11325 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Carlom Rasch
TELEPORTANCI
Siedz�c na jednej z licznych wapiennych ska�, g�sto porozrzucanych po stokach kotliny
Vyasa Ult z zaciekawieniem rozgl�da�a si� wok� siebie. Tu� nad lini� horyzontu dostrzeg�a
wysokie s�upy wznoszonego wiatrem py�u. Wiruj�cymi spiralami zdawa�y si� podtrzymywa�
��te, wiecznie zakryte warstw� chmur niebo planety. W ca�ej okolicy tylko one pulsowa�y
�yciem; pozosta�y obszar ogarnia�a cisza i bezruch. Na dnie kotliny, wykorzystywanej ju� od
kilku pokole� jako kosmodrom, widnia�y opuszczone, od dawna ju� nie u�ywane kosmoloty.
Puste, poznaczone tylko zwa�ami ska� szczyty okolicznych wzg�rz ukazywa�y nagie ramiona
anten kierunkowych i ciche zabudowania kosmicznego portu. Na przeciwleg�ym stoku wid-
nia� skraj jednej z kopu� rozci�gaj�cego si� za skalnym wa�em miasta. Zbiega� stamt�d do dna
doliny szeroki j�zor czerwonego, wypromieniowuj�cego ciep�o �wiru.
Vyasa poruszy�a si� nagle. Ci�gn�cy od ska�y ch��d zmusi� j� do zapi�cia okrywaj�cej jej
cia�o peleryny. Z nostalgi� przypomnia�a sobie ciep�e przestrzenie Oasis - Vitry, jej ojczystej
planety, pierwszej w d�ugim szeregu satelit�w Epsilon Eridani.
Mimo zewn�trznej obco�ci lubi�a ten zak�tek Sixty. Tu w�a�nie po�egna�a przed dziesi�-
cioma cyklami Seig Prema, udaj�cego si� do samotnej stacji w centrum galaktyki, tu r�wnie�
powita�a go niedawno, gdy po wype�nieniu misji nawi�zania kontaktu z rozumnymi istotami
Retipronu powr�ci� na zas�u�ony odpoczynek.
Nagle panuj�c� cisz� przerwa� niewyra�ny szmer. Vyasa odwr�ci�a si� i ujrza�a gramol�-
cego si� zza ska�y Sem 3 Seta - Uniwersalnego Robota Towarzysz�cego.
Sem 3 Set poradzi� sobie wreszcie ze skaln� przeszkod�, poruszy� anten�, mrugn�� drob-
nym czerwonym okiem kamery wmontowanym w otaczaj�cy jego �g�ow� pier�cie�, przy-
stan�� i powiedzia� matowym g�osem:
- Przekazuj� ci sygna� wezwania.
Vyasa spojrza�a machinalnie na pier�cie� informacyjny robota, zeskoczy�a ze ska�y
i szybkim krokiem pod��y�a w stron� umieszczonej u podn�a jednej z anten wie�y kontrol-
nej kosmodromu.
Sem 3 Set pocz�apa� natychmiast za ni�. Vyasa wyprzedzi�a go jednak o dobrych kilkaset
metr�w. Robot ze zdumieniem pokiwa� antenami:
- Ona jest znacznie ruchliwsza ni�by wskazywa�y na to dane charakterystyczne dla jej
czterdziestu cykli. I do tego ten wapienny kurz wznosz�cy si�, gdziekolwiek si� nie ruszy�.
Wygl�da na to, �e �ywe organizmy przejawiaj� do niego swoiste zami�owanie. A mnie on po
prostu szkodzi...
Dotar�szy do wie�y Vyasa wspi�a si� natychmiast na po�o�ony na najwy�szym pi�trze ta-
ras obserwacyjny. Stanowisko kontroli zosta�o podczas jej nieobecno�ci uruchomione,
a pulsuj�ce na ekranie tachdaru krzywe wskazywa�y wyra�nie na zbli�anie si� do planety ja-
kiego� statku przestrzennego. Zdziwi�o j� to. Sixta by�a najdalej w przestrze� kosmosu wysu-
ni�t� planet� uk�adu, przeznaczon� jedynie na stacj� przesiadkow� i laboratorium. Tote� statki
komunikacji wewn�trzuk�adowej nie zawija�y tu prawie nigdy, a w �adnym wypadku nie
przybywa�y nie zapowiedziane. Nie mog�o te� by� mowy o nag�ym powrocie kt�rejkolwiek
z dalekosi�nych wypraw. Str�uj�ce na peryferiach uk�adu satelity dawno przekazywa�yby
ju� meldunki st�sknionych za ojczystymi stronami kosmonaut�w. Bli�sze zapoznanie si�
z danymi nades�anymi przez automatycznych stra�nik�w wskazywa�o na jedno tylko logiczne
rozwi�zanie - zbli�aj�cy si� do uk�adu statek nie by� wytworem �adnej z erida�skich stoczni -
musia� wi�c nale�e� do Obcych.
Natychmiast uruchomione zosta�y ukryte w skale, na szczycie kt�rej wznosi�a si� wie�a,
analityczne kolumny cybernetyczne, a wewn�trzny uk�ad sygnalizacyjny powiadomi� o tym
niecodziennym fakcie wszystkich znajduj�cych si� na stacji.
Dziewczyna z coraz wi�kszym zainteresowaniem wpatrywa�a si� w nap�ywaj�ce infor-
macje. Wynika�o z nich niezbicie, �e niezidentyfikowany statek przestrzenny przekroczy� ju�
orbit� Sixty i stale zmniejszaj�c szybko�� kierowa� si� w stron� planet centralnych uk�adu.
Poruszany archaicznym, od dawna nie stosowanym ju� w erida�skiej flocie silnikiem fotono-
wym nie reagowa� na �adne sygna�y i wskaz�wki, wci�� od nowa przesy�ane na jego pok�ad
przez pilnuj�ce ruchu satelity. Zebrawszy wszystkie przekazy Vyasa ju� mia�a przyst�pi� do
sporz�dzenia wst�pnego raportu, gdy nagle cz�� przestrzeni pomieszczenia zakrzywi�a si�
i ukaza� si� w niej teleport Hyp Sara - my�liciela i administratora Sixty, kt�ry przekaza� mia�
Radzie sprawozdanie o niezwyk�ym wydarzeniu w okolicach planety.
Stoj�cy we wn�ce robot towarzysz�cy Sem 3 Set niespokojnie poruszy� si�. Wizyta, na-
wet teleportyczna, my�liciela, jednego z d�ugowiecznych, jednego z tych, kt�rych oczy ogl�-
da�y tysi�ce gwiazd, wr�y�a co� niezwyk�ego. Prze��czy� wi�c sw�j uk�ad logiczny na pro-
gram - �sytuacja awaryjna� i na wszelki wypadek wzm�g� stopie� inteligencji dziewczyny
o sto punkt�w.
- Co o tym s�dzisz? - Hyp Sar wskaza� na widniej�cy na ekranie punkt.
- Tor jego lotu wskazuje na przybycie z s�siedniego systemu, w kt�rym ju� wcze�niej
stwierdzili�my istnienie prymitywnej cywilizacji - odpar�a po chwili namys�u dziewczyna -
ale istnieje przecie� prawdopodobie�stwo, �e statek ten ju� kilkakrotnie zmienia� kierunek
swego lotu, tote� nie zdziwi�abym si� wcale gdyby przybywa� na przyk�ad z kraw�dzi galak-
tyki.
- Taak, oba te wnioski s� bardzo s�uszne - pokiwa� g�ow� Hyp Sar - problem tylko w tym,
kt�ry z nich jest prawdziwy? Prymitywne kultury z s�siedniego systemu dawno ju� mog�y
poczyni� znaczne post�py. W�a�ciwie powinni�my byli tam ju� dawno polecie� powt�rnie
i przekona� si� o tym.
- A czy nie istnieje mo�liwo��, �e owe b�yski foto n�w nie maj� nic wsp�lnego
z nap�dem? - spyta�a nagle Vyasa.
- S�dzisz, �e mog� to by� po prostu przes�ane w naszym kierunku sygna�y? Ale przecie�
w takim wypadku musieliby wiedzie� o naszym istnieniu.
- Mo�e wi�c polecimy satelitom odnalezienie kodu - �mielej ju� zaproponowa�a dziew-
czyna.
- Dobrze - zgodzi� si� Hyp. - Ja tymczasem zwo�am narad� naukowc�w. Tak czy tak,
trzeba zaistnia�� sytuacj� rozpatrzy� pod kilkoma k�tami. - Aha - doda� - i niech satelity
w dalszym ci�gu przesy�aj� na pok�ad tego obiektu wskaz�wki nawigacyjne. Je�li szukaj� oni
kontaktu, to mo�e te� b�dzie potrzebny im materia� do znalezienia kodu naszego j�zyka. No,
to na razie wszystko. Jutro znowu si� zobaczymy. Chyba... chyba �e si� wcze�niej odezw�. -
Przy�o�y� r�k� do czo�a w charakterystycznym ge�cie po�egnania i rozp�yn�� si� bez �ladu.
Seig Prem obudzi� si�. P�przytomnym wzrokiem rozejrza� si� po du�ym, zajmuj�cym
p� pi�tra wie�y pokoju.
- Nareszcie w domu - pomy�la�. - No, mo�e jeszcze nie ca�kiem w domu, ale przynajm-
niej w rodzinnym Uk�adzie. A poza tym, to tu przecie� jest Vyasa. Ju� nie d�ugo ko�czy sw�j
dy�ur na stacji i znowu b�dziemy mogli razem rozgo�ci� si� w swoim domu na Oasis - Vitrze.
Przeci�gn�� si� leniwie, wsta�, przespacerowa� do okna...
- Zaraz powinna wr�ci� z centrum - przypomnia� sobie. Zamiast jednak wzi�� si� za jakie
takie uprz�tni�cie pomieszczenia, z przyjemno�ci� przygl�da� si� roztaczaj�cemu si� za
oknem widokowi. Tu� u st�p wie�y mieszkalnej rozci�ga� si� przedziwny park. Mo�na w nim
by�o dojrze� ro�liny przywiezione tu ze wszystkich planet uk�adu. W�r�d morza ro�lin tu
i �wdzie rzuca� si� w oczy ukryty zmy�lnie w zieleni domek kt�rego� z pracownik�w stacji.
Park urz�dzony by� jednak tak, �e d�ugo wpatrywa� si� musia� w przys�oni�te konarami
i pergolami �cie�ki, nim uda�o mu si� wypatrze� na jednej z nich poruszaj�c� si� posta� jakie-
go� naukowca, czy mo�e robota.
Sixta nie by�a zbyt cz�stym celem podr�y turyst�w. Przeznaczona na plac�wk� naukow�
stanowi�a jednocze�nie miejsce wypoczynku dla tych, kt�rzy na pewien okres pragn�li ode-
rwa� si� od zgie�ku codziennego �ycia na t�tni�cych gwarem planetach wewn�trznych.
Rozwa�ania te przerwa�o wej�cie Vyasy. Seig odwr�ci� si� od okna i z rado�ci� obj��
dziewczyn�.
- Witaj! - wykrzykn��. - Czy bardzo ci�ko znios�a� okres naszej roz��ki? - M�wi�c to
przygl�da� jej si� z rado�ci�.
- Nie patrz tak - skarci�a go Vyasa - Tam, po drugiej stronie planety jest taka dolina, kt�r�
nazywamy dolin� fio�kowych kamieni. Przebywaj� tam kosmonauci po dalekich lotach, gdy
powoli przywykn�� chc� do starego �wiata. Teraz jest tam pusto. Zarezerwowa�am wi�c dla
nas samotny dom. Ty b�dziesz m�g� �atwiej zaaklimatyzowa� si� z powrotem, a poza tym -
u�miechn�a si� przelotnie - b�dziesz m�g� napatrze� si� na mnie a� do znudzenia...
- Nie s�dz�, �ebym tak �atwo si� znudzi�, wytrzyma�em dziesi�� cykli samotnej pr�ni... -
roze�mia� si� Seig g�o�no.
Vyasa zadowolona, ale i troch� za�enowana odwr�ci�a twarz w kierunku okna. Omiataj�c
przelotnym spojrzeniem alejki parku dostrzeg�a zmierzaj�cego pospiesznie w ich kierunku
Hyp Sara.
- Musz� ci co� koniecznie opowiedzie� - powiedzia�a odwracaj�c si� gwa�townie. - Dzi�
zauwa�yli�my lec�cy w pobli�u Sixty niezidentyfikowany statek kosmiczny. Mu sia�o si�
wydarzy� co� niezwyk�ego, skoro sam Administrator idzie do nas.
Gdy stary kosmonauta przekracza� pr�g ich pokoju, na jego twarzy dostrzec mo�na by�o
ogromn� rado��.
- Zaraz wam wszystko opowiem! - krzykn��. - Jak pragn� nie�miertelno�ci, nie s�dzi�em,
�e do�yj� tak radosnego momentu! Ten statek pochodzi z s�siedniego systemu - z Ziemi. Od-
kryte przeze mnie wczesne kultury osi�gn�� musia�y pr�g dojrza�o�ci!.
- Zatem powinni�my w ko�cu nawi�za� z nimi kontakt - powiedzia�a Vyasa.
- Najwy�sza pora - potwierdzi� Hyp Sar. By� jedynym z mieszka�c�w Oasis - Sandra bio-
r�cych udzia� w pionierskiej wyprawie na Ziemi�, kt�ry do�y� tego momentu. Nic wi�c dziw-
nego, �e cieszy� si� teraz jak dziecko.
- Przyszed�em do was z pewn� pro�b� - powiedzia� po chwili milczenia. Czy m�g�by� mi,
Seig, pom�c w na wi�zaniu z nimi kontaktu? Wprawdzie nie zd��y�e� jeszcze nawet wypo-
cz�� po trudach dalekiej wyprawy, mo�e jednak chcia�by� urzeczywistni� marzenie jednego
starca, jest nas tu niewielu, sam wi�c rozumiesz jak cenna jest ka�da pomoc.
- Naturalnie - odpar� Seig - bardzo ch�tnie przy��cz� si� do waszego zespo�u - tym bar-
dziej, �e jest w nim Vyasa. A zapewne i ona pozostanie tu tak d�ugo, jak d�ugo nie sko�czy
si� ta sprawa. Mam ju� do�� samotnych w�dr�wek mi�dzyplanetarnych, nawet je�li do prze-
bycia pozosta� mi jeden jedyny, i do tego znajomy Uk�ad.
- Dobrze - powiedzia� Hyp Sar. - Ustalili�my wi�c na posiedzeniu Rady, �e naj�atwiej b�-
dzie nam uzyska� kontakt z przybyszami, gdy uprzednio uda nam si� zdoby� o nich jak naj-
wi�cej wiadomo�ci. W tym celu musimy przedosta� si� do wn�trza ich statku za pomoc� tele-
portu. Naturalnie nie b�dziemy tego robi� w tajemnicy. Musimy da� im do zrozumienia, �e
mamy jak najlepsze intencje. My�l�, �e owym zwiadowc� powiniene� by� w�a�nie ty, Seig.
Ze wzgl�du na swoje do�wiadczenie i wiedz�, naj�atwiej z nas wszystkich zorientujesz si�
w sytuacji panuj�cej na tamtym statku. W zasadzie niczego wi�cej od ciebie nie wymagamy.
Pozw�lmy im krok po kroku zapoznawa� si� z nimi. Najpierw zaprosimy ich tutaj, p�niej
niech lec� na Oasis - Vitra i Oasis - Sandra. Czy s�dzisz, �e twoja kondycja pozwala na reali-
zacj� teleportu?
- Tak, czuj� si� w pe�ni sprawny - odpar� Seig - mo�emy zacz�� cho�by zaraz...
Trans - Sol - 1 - pierwszy mi�dzygwiezdny statek fotonowy Ziemian pilotowany by�
przez czw�rk� kosmonaut�w. Dzi� w�a�nie przypada�a czwarta rocznica startu z macierzystej
planety, dzi� te� min�li granic� systemu, kt�ry by� celem ich podr�y - oddalony od Ziemi
o dwana�cie lat �wietlnych uk�ad planetarny Epsilon Eridani. Zgodnie z za�o�eniami ekspedy-
cji okr��y� mieli tutejsze s�o�ce po wyd�u�onej orbicie i powr�ci� na spotkanie dwu nast�p-
nych, lec�cych za nimi w odleg�o�ci kilku miesi�cy, statk�w badawczych. Czy po tym pierw-
szym zwiadzie zdecydowano by si� na l�dowanie na kt�rej� z planet - to zale�a�o od jego wy-
nik�w. Nikt z przygotowuj�cych wypraw� nie liczy� raczej na spotkanie z jakimikolwiek for-
mami �ycia. Na Ziemi panowa�o powszechnie przekonanie, �e wiele lat up�ynie, nim kt�ra�
z wypraw spotka si� na swoim szlaku z kosmicznymi bra�mi.
Hid Largo i Pal Torsen siedzieli w sali koncertowej. Z estrady dop�ywa�y tony klasyczne-
go utworu Handla. Byli jedynymi �ywymi lud�mi w tym ogromnym, wype�nionym po brzegi
pomieszczeniu. Wszyscy pozostali widzowie, orkiestra jak i sam ogrom sali by�y jedynie
wytworem znakomitej iluzji, wywo�anej przez projektor fantomatyczny. Statek zaopatrzony
by� doskonale we wszelkiego rodzaju programy. Nie ruszaj�c si� z ciasnej sterowni kosmo-
nauci przebywa� mogli na pla�y i na o�nie�onych szczytach g�r, zwiedza� - nigdy
w rzeczywisto�ci nie ogl�dane - zak�tki Ziemi i wygrzewa� si� we w�asnym ogrodzie ko�o
domu. Niespodziewanie koncert zosta� przerwany, a sala koncertowa rozmy�a si� jak
zdmuchni�ty p�omie� �wiecy.
Do kabiny wszed� Hassan el Nur - komendant T-S-1.
- Przepraszam za przerw� w koncercie - powiedzia� - musimy jednak natychmiast co�
om�wi�. - M�wi�c to po�o�y� przed nimi na pulpicie dwa diagramy, jeden z nich pokazywa�
krzyw� nagrzewania zwierciad�a fotonowego, drugi - wzrost napi�� dipolowych anten.
- Co o tym s�dzicie? - zapyta�.
Hid Largo przyjrza� si� przyniesionym przez dow�dc� wykresom, pokr�ci�
z niezadowoleniem g�ow� i powiedzia�:
- Zwierciad�o fotonowe d�ugo nie wytrzyma, je�li nie zdecydujemy si� natychmiast na
podj�cie jakich� �rodk�w zaradczych. S�dz�, �e w tym stanie mo�emy sobie pozwoli� na ja-
kie� sto b�ysk�w hamuj�cych i to wszystko.
- Zgadza si� - potwierdzi� kr�tko komendant - wi�c co radzisz?
- A co radzi komputer? - chcia� jeszcze wiedzie� Hid.
- Tyle b�ysk�w hamuj�cych, ile potrzeba by zawr�ci� w lokalnym polu grawitacyjnym.
- To znaczy, �e mamy wraca� na Ziemi� bez rezultat�w bada�, tak jak stoimy?
- Niestety, na to wygl�da!
Nap�d fotonowy. Najwi�ksze osi�gni�cie Ziemian w technice lot�w kosmicznych. Przez
ca�y czas lotu silnik sprawowa� si� bez zarzutu. K�opoty zacz�y si� dopiero po przej�ciu na
hamowanie i odwr�ceniu statku. Od kiedy T-S-1 obr�ci� si� zwierciad�em do przodu, przez
ca�y czas nara�ony by� na uszkodzenie lustra drobinami kosmicznego py�u. Wywo�any foto-
nowym b�yskiem �ar dope�ni�by w�wczas dzie�a zniszczenia. I oto przed kilkoma dniami
przyrz�dy wykaza�y po raz pierwszy wzrost temperatury lustra ponad dopuszczaln� norm�.
- Mo�e zamiast hamowa�, przyspieszymy pr�dko�� lotu do dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu
procent pr�dko�ci �wiat�a i rozpoczniemy podr� wok� wszech�wiata? Przy tej pr�dko�ci
staliby�my si� istotami wzgl�dnymi i mogli by�my �y� ze trzy miliony lat wed�ug ziemskiej
rachuby czasu - podsun�a ironicznie Pal Torsen.
- M�wi�oby si� wtedy o tobie: Pal z gwiazd - zby� jej uwag� Hid. - Nie wpadaj dziewczy-
no w panik�.
- Nie jest a� tak �le, �artowa�am. Ale tak ju� na po wa�nie, to je�li drugi z wykres�w nie
k�amie, mo�emy s�dzi�, �e na naszych antenach dziej� si� dziwne rzeczy. Dodatkowe napi�-
cia, rejestrowane przez t� krzyw�, maj� zdumiewaj�co uporz�dkowan� struktur�...
- Czy mog� by� wywo�ywane sztucznie? - zainteresowa� si� Hassan.
Wszyscy pomy�leli o tym samym, nikt jednak nie odwa�a� si� przez d�u�sz� chwil� wy-
powiedzie� tego g�o�no.
- Trudno mi w to uwierzy� - odezwa� si� znowu komendant. - Przecie� w tej okolicy nie
powinno by� �adnych inteligentnych istot. Odleg�o�� mi�dzy jednym �wiatem zamieszkanym
a drugim wynosi wed�ug oblicze� naszych naukowc�w przeci�tnie trzysta lat �wietlnych.
A my ju� tu mieliby�my napotka� kogo�? Niemal�e pod naszym bokiem?
Sprawdzili jeszcze raz wskazania przeka�nik�w antenowych. Otrzymany wykres zgadza�
si� z poprzednim...
- Pozostaje nam czeka�, co z tego wyniknie. I tak jeste�my bezradni. Proponuj� troch�
odpocz�� - stwierdzi� w ko�cu Hassan. - Hid, ty zostajesz jeszcze przez godzin�, potem zmie-
ni ci� Pal. To na razie wszystko, dzi�kuj� wam za konsultacj�.
Hassan odwr�ci� si� i wolnym krokiem ruszy� w kierunku kabiny. Bynajmniej nie mia�
zamiaru spa�. Wiedzia� te�, �e nie zrobi tego �aden z cz�onk�w za�ogi. Lepiej jednak wpro-
wadzi� atmosfer� pozornego przynajmniej spoko]u. Jego autorytet dow�dcy gwarantowa�, �e
inni b�d� przynajmniej starali si� go na�ladowa�.
Po wyj�ciu Hassana Hid jeszcze raz zacz�� sprawdza� wszystkie wskazania urz�dze�. Pal
natomiast siad�a przed wielkim ekranem i podpar�szy g�ow� r�kami wpatrywa�a si� w dalekie
przestrzenie usianego gwiazdami nieba. Obserwator�w, kt�rzy odkryli zapewne ich statek, nie
nale�y chyba poszukiwa� w�r�d odleg�ych s�o�c. Musz� by� gdzie� blisko, mo�e na s�sied-
nich planetach? Narastaj�cy niepok�j stara�a si� zag�uszy� rozmow�. O byle czym. M�wi�,
jak najwi�cej m�wi�...
- Mog� ca�ymi dniami przechodzi� obok tego ekranu i nawet na niego nie spojrze� - po-
wiedzia�a - ale potem nagle u�wiadamiam sobie, �e gwiazdy wygl�daj� st�d o wiele pi�kniej,
ni� z Ziemi. Czasem wywo�uj� we mnie zdumienie sw� okaza�o�ci�. Niekiedy �al mi ludzi,
kt�rzy wspania�o�ci wszech�wiata znaj� jedynie z film�w i holowizji. Wiesz, Hid, kiedy�,
kiedy jeszcze by�am ma�� dziewczynk�, powyci�ga�am z katalog�w instytutu mojego ojca
zdj�cia najwspanialszych gwiazd. Gdy to odkry�, by� bardzo z�y. My�la�am ju�, �e nie minie
mnie zas�u�ona kara, ale wyobra� sobie, �e nie. M�j staruszek przyszed� do mnie, usiad� obok
na dywanie, roz�o�y� zdj�cia naoko�o i zacz�� mi opowiada� o zakl�tych w nich �wiatach.
Zdaje si�, �e narobi�am w�wczas z rado�ci strasznie du�o krzyku, bo pami�tam, �e w ko�cu
przerwa� swoj� opowie�� i powiedzia� do mnie:
- No, no, robisz tyle wrzasku, ile potrafi jedynie ca�e drzewo pe�ne m�odych wr�bli...
Hid patrzy� na ni� z zazdro�ci�. W tej opowie�ci by�o tak wiele dziecinnej �wie�o�ci, tyle
prawdziwego entuzjazmu. On sam w ci�gu tych czterech lat zd��y� ju� przywykn�� do roz-
ci�gaj�cego si� wok� statku gwiezdnego krajobrazu i ze zdumieniem odkrywa�, �e jego to-
warzysze wci�� jeszcze traktuj� go jak co� niezwyk�ego. Nie�wiadomie uczyni� zrezygnowa-
ny ruch r�k�. I nagle znalaz� si� na brzegu morza. Widok by� nieco niesamowity, gdy� Pal
siedzia�a przed gwiezdnym ekranem u wr�t ogromnego zamku z piasku. Gwia�dziste niebo
nie pasowa�o zupe�nie do widniej�cego wok� t�umu k�pi�cych si� i ganiaj�cych po pla�y,
opalonych na br�z ludzi.
Pal, zdumiona, rozejrza�a si� wok� i nagle roze�mia�a si� g�o�no. Ca�e napi�cie minio-
nych godzin znik�o jak r�k� odj��.
- To przez przypadek - wyja�ni� Hid. - Machn��em r�k� i zawadzi�em o wy��cznik, prze-
praszam.
- Nie szkodzi, to bardzo dobry przypadek - odpowiedzia�a dziewczyna.
Hid u�miechn�� si� i wy��czy� projektor. Jego wzrok pow�drowa� w przestrze� za ekra-
nem. Pobudzony zwierzeniami dziewczyny zastanowi� si� nad w�asnym stosunkiem do
wszech�wiata. By�o co� niezmiernie gro�nego w tym, �e wielka z pozoru, wype�niaj�ca na
wskro� m�odzie�cze sny Ziemia pozostaje z ty�u zmniejszaj�c si�, wreszcie nikn�c w g��bi
czarnej pustki. Tym razem m�g� przekona� si�, �e tak samo male� mo�e ca�y system plane-
tarny. I oto teraz przed jego oczyma wyrasta inny, obcy system. Ze wzgl�du na te wra�enia
sk�onny by� czasem traktowa� ca�y kosmos jak jeden wielki seans holograficzny. Chcia� to
wszystko opowiedzie� Pal. Rozejrza� si� wok� w poszukiwaniu dziewczyny, lecz musia�a
widocznie wyj�� niepostrze�enie, gdy� by� sam. Albo prawie sam. Tu� przed pulpitem radio-
wym pojawi�a si� wielka, przezroczysta kula. W �rodku porusza� si� jaki� niezidentyfikowany
stw�r. Hid pokr�ci� g�ow�. C� za kawa� ta Pal znowu wymy�li�a? Mo�e to taka niewinna
zemsta za przerwanie wspomnie�? Obejrza� si� w stron� projektora, ale fantomat by� wy��-
czony.
- A mo�e ma to co� wsp�lnego z tymi dodatkowymi napi�ciami na antenach? - mrukn��
sam do siebie i wcisn�� guzik ��czno�ci z komendantem. Jeszcze nie och�on�� na widok nie-
codziennej zjawy, gdy w kabinie pojawili si� Hassan, Pal i Mona Sommer.
Oni r�wnie� ze zdumieniem przygl�dali si� tajemniczemu zjawisku. Wn�trze kuli
w dalszym ci�gu pozostawa�o niewyra�ne. Niewiele te� pomog�y natychmiast przeprowadzo-
ne analizy wskaza� przyrz�d�w. Sygna�y, kt�re wywo�a�y w kabinie ogl�dany przez nich ob-
raz, musia�y pochodzi� z zewn�trz. To nie podlega�o dyskusji. A przecie� wok� panowa�a
zupe�na pustka. �adnych pojazd�w kosmicznych, �adnych nie dostrze�onych przedtem pla-
netoid czy satelit�w. Jedno tylko nie da�o si� zaprzeczy�. Kimkolwiek byli obcy, byli o wiele
pot�niejsi technicznie od Ziemian. A pojawienie si� kuli traktowa� nale�a�o chyba jako pr�-
b� nawi�zania kontaktu.
- Kiedy� s�ysza�am na Ziemi o pewnej teorii, wed�ug kt�rej przy dalszym rozwoju telewi-
zji i projekcji holograficznych by�oby do pomy�lenia zjawisko nazwane teleportacj� -
szepn�a Mona. - To, co widzimy przed nami, mo�e by� w�a�nie potwierdzeniem owej teorii...
Hassan el Nur czu� si� nieswojo.
- Istoty, kt�re opanowa�y do tego stopnia zasad� teleportacji, by przez wiele jednostek
astronomicznych wnikn�� do wn�trza obcego pojazdu, dawno ju� musia�y zbada� wiele ta-
jemnic wszech�wiata. Nie jest mi�o by� kosmicznym karze�kiem.
Pal Torsen dostrzeg�a smutek na twarzy dow�dcy, za�mia�a si� nagle i zawo�a�a:
- By� mo�e we wn�trzu kuli znajduje si� wys�annik istot panuj�cych w tej cz�ci wszech-
�wiata. B�dzie bardzo zawiedziony lub te� bardzo roz�mieszony waszymi markotnymi mina-
mi. W obu wypadkach nie wypadniemy w tej nietypowej kosmicznej konfrontacji zbyt do-
brze. R�bcie przynajmniej szcz�liwsze miny i nie b�d�cie tak �miertelnie przestraszeni, gdy
nasi gospodarze przedstawi� si�.
- �atwo ci m�wi� - mrukn�a Mona Sommer - ja nigdy nie potrafi�am sobie wyobrazi�
spotkania z przedstawicielami innej cywilizacji. A je�li ju�, to nie w ten spos�b. Przecie� oni
odebrali nam ca�kowicie inicjatyw�...
- Nie pozostaje nam nic innego, jak jedynie domy�la� si� ich zamiar�w - powiedzia� Hid -
przynajmniej na razie. Wygl�da na to, �e oczekiwali nas tu ju� od d�u�szego czasu i zd��yli
si� odpowiednio przygotowa�. Mo�e wi�c lepiej b�dzie, je�li sami nie mog�c nic zapropono-
wa�, nie b�dziemy im po prostu przeszkadza�...
Pomimo wyra�onej bez namys�u zgody na wzi�cie udzia�u w eksperymencie, Seig Prem
nie lubi� zabaw z teleportacj�. Mieszka�cy Oasis-Vitra i Oasis-Sandra, mimo �e cywilizacje
ich dysponowa�y wspania�� technik�, a i sami cz�sto ni� si� pos�ugiwali - czuli si� niepewnie,
gdy sytuacja zmusza�a ich do ca�kowitego uzale�nienia si� od owej techniki.
Hyp Sar jakby wyczu� wahania m�odego kosmonauty, gdy� nagle powiedzia�:
- By� mo�e to wcale nie my jeste�my celem ich ekspedycji. Nie wiedz� przecie� nic
o naszym istnieniu. Ale szkoda by�oby, gdyby�my zmarnowali tak wspania�� okazj� do wza-
jemnego poznania si�.
Uspokojony Seig podda� si� przygotowaniom czynionym przez dy�urnego technika Or
Luma i ju� po chwili poczu�, �e przebija wieczn� pokryw� chmur Sixty i kieruje si� w stron�
nieznanego kosmolotu. Wiedzia� jednak, �e jest to uczucie pozorne, wywo�ane niedoskona�o-
�ci� zmys��w. W rzeczywisto�ci jego cia�o w dalszym ci�gu pozostawa�o na stacji i jedynie
jego bioenergetyczna kopia zosta�a z przekraczaj�c� szybko�� �wiat�a pr�dko�ci� przesuni�ta
w przestrzeni. Wreszcie poczu�, i� znajduje si� ju� w tak zwanej beta sferze na pok�adzie ob-
cego statku kosmicznego.
Z ciekawo�ci� rozejrza� si� po niecodziennym otoczeniu. W pierwszej chwili trudno mu
by�o zidentyfikowa� gospodarzy. Wreszcie w�r�d wielu wype�niaj�cych wn�trze kabiny
sprz�t�w dojrza� poruszaj�c� si� istot� o parzy�cie symetrycznym uk�adzie cia�a i z umiesz-
czonym w najwy�szym punkcie korpusu nerwowym centrum sterowania. Wspomagaj�cy go
m�zg na Sixcie natychmiast przekaza� mu wiadomo��, �e Ziemianie niewiele zmienili si�
zewn�trznie od czasu pobytu tam ostatniej ekspedycji przed oko�o pi�cioma tysi�cami cykli.
Obcy kosmonauta podni�s� si� z zajmowanego miejsca, zbli�y� do beta sfery i wyci�gn��
obie r�ce. Seig nie wiedzia�, czy to oznacza powitanie, czy te� po prostu podr�nik zbada�
chce charakter zjawiska. Nagle do kabiny wbieg�y jeszcze trzy istoty. Seig poczu�, �e pole
emocjonalne znacznie wzros�o. Zw�aszcza jedna z Ziemianek wyda�a mu si� �r�d�em nie-
zwykle przyjacielskiego promieniowania.
Uzna� wi�c, �e nadesz�a odpowiednia chwila do rozpocz�cia pr�by nawi�zania bezpo-
�redniego kontaktu. Dla zachowania formalno�ci wypowiedzia� kilka s��w powitania i usun��
si� na dalszy plan swej beta sfery. W miejscu, w kt�rym przebywa� przed chwil�, pojawia� si�
zacz�y obrazy. Ukaza� wi�c Ziemianom start z powierzchni Sixty towarzysz�cych jego misji
statk�w, kt�re manewruj�c w przestrzeni jakby zaprasza�y przybysz�w do l�dowania na po-
wierzchni planety. W tym celu obraz statku Ziemian poprowadzony zosta� na orbit�, gdzie
w jego pobli�u pojawi� si� pojazd Erida�czyk�w zapraszaj�cy do przesiadki.
Seig pragn�� jeszcze pokaza� obcym przybyszom spos�b l�dowania i dla wi�kszej pew-
no�ci zrozumienia powt�rzy� wszystko od pocz�tku. Przygotowywa� si� w�a�nie do tego, gdy
nagle sta�o si� co� niespodziewanego. Miast na pok�adzie obcego statku kosmicznego sta� na
brzegu szerokiej nadmorskiej pla�y. K��bi�o si� na niej mrowie roze�mianych ludzi. Gdzie�
w dali wznosi�y si� jakie� budowle, dochodzi� ryk jakich� pojazd�w. Po chwili zrozumia� -
sta� na ojczystej planecie Ziemian! Wniosek jaki mu si� nasun�� w wyniku analizy sytuacji
przerazi� go - skoro Ziemianie w ci�gu kilku sekund potrafili teleportowa� go przez dziesi�tki
lat �wietlnych na powierzchni� w�asnej planety, to ich znajomo�� wszech�wiata przewy�sza
nie tylko Erida�czyk�w, ale w og�le wszystko, co mo�na sobie wyobrazi�. Hyp Sar musia�
pomyli� si� w swojej ocenie.
W tym momencie obce otoczenie znik�o. Seig zrozumia� swoj� pomy�k�. To nie by�a
teleportacja - to po prostu holograficzna iluzja. Musia� jednak skupi� si� znowu, gdy�
Ziemianie zalali go teraz fal� obraz�w z ojczystej planety. Podczas gdy on usi�owa� ich krok
za krokiem przygotowa� do l�dowania na Sixcie i ustali� jaki� wsp�lny kod porozumienia,
oni bez przerwy pokazywali mu nowe zakamarki w�asnej planety. W sumie nie by�o to g�upie.
Dawa�o przecie� tak potrzebne informacje o �rodowisku i �yciu przybysz�w. I znowu
wygl�da�o na to, �e Ziemianie byli znacznie lepiej przygotowani do nawi�zania kontaktu ni�
to przewidzia� Hyp Sar. Nie m�g� przecie� wiedzie�, �e wszystko, co dzieje si� wok�
zawdzi�cza przypadkowi. Poprzedniego wieczoru Hid Largo przytacha� projektor do sterowni
i nie chcia�o mu si� go odnie�� z powrotem. W ciasnym pomieszczeniu cz�sto w��cza� si�
przypadkiem, gdy kto� przez nieuwag� dotkn�� jego klawiszy. Tak by�o i tym razem.
Gdy Hid przez pomy�k� w��czy� projektor - Pal natychmiast wykorzysta�a to dla
przedstawienia Ziemi go�ciowi z innego �wiata.-
Seig Prem skrz�tnie zgromadzi� wszystkie informacje przekazane mu przez Ziemian i gdy
czas teleportacji dobieg� ko�ca dysponowa� wi�ksz� wiedz� o przybyszach ni� m�g� si� tego
przed rozpocz�ciem eksperymentu spodziewa�.
- To s� na pewno Ziemianie! - stwierdzi� z zadowoleniem Seig, gdy opuszcza� alfa sfer�
na Sixcie. Przez chwil�, przy pomocy Or Luma i Hyp Sara, uwalnia� si� z kokonu oplataj�cej
go aparatury, po czym wraz z Vyas�, technikiem i administratorem opu�ci� pomieszczenie, by
przyst�pi� do natychmiastowej analizy danych.
W centrali pozosta� samotny Sem 3 Set. Widz�c niezwyk�e o�ywienie badaczy
wywnioskowa�, �e przez d�u�szy czas b�dzie w centrali sam. Postanowi� wi�c w tajemnicy
przed Erida�czykami sam spr�bowa� teleportacji i obejrze� obcy statek.
Na pok�adzie Trans - Sol - 1 Mona Sommer powiedzia�a niemal�e w tym samym
momencie:
- Ciekawe, kiedy mieszka�cy tego systemu z�o�� nam znowu tak� zdumiewaj�c� wizyt�.
Stoj�cy obok Hassan el Nur nie zwr�ci� jednak uwagi na jej s�owa. Z rosn�cym
niepokojem wpatrywa� si� w �wie�o otrzymane wyniki analizy powierzchni fotonowego
lustra.
- Sp�jrz na to - odezwa� si� po chwili - w sektorze czwartym utworzy�a si� nowa matowa
plama. Zamiast wysy�a� kwanty, miejsce to poch�ania ich coraz wi�cej. Przy najbli�szym
uderzeniu foton�w stan mo�e przekroczy� warto�� krytyczn�. Musimy jak najszybciej wyj��
na zewn�trz i stara� si� przynajmniej prowizorycznie doprowadzi� lustro do jakiego takiego
stanu u�yteczno�ci.
Oboje tak byli zaj�ci studiowaniem analiz lustra, �e nie zwr�cili uwagi na wytwarzaj�c�
si� zn�w w ich pobli�u beta sfer�.
Sem 3 Set orientowa� si� w nowym otoczeniu bardzo dobrze. Po��czony z analizatorami
na Sixcie w ka�dej chwili przyjmowa� nowe informacje przekazywane urz�dzeniom przez
Seiga. Dzi�ki temu dysponowa� te� pewnym zasobem ziemskiego s�ownictwa. Postanowi�
wi�c zacz�� rozmow�. Podni�s� jeden z chwytaczy, skin�� nim i zawo�a�:
- Halo! Moi kochani! Ciesz� si�, �e was wreszcie widz�. Wasze przybycie jest
wzruszaj�c� spraw� dla �yj�cych na Sixcie! Jak si� pani powodzi, madam? A ty, jak si�
czujesz, stary? W�a�nie s�ysza�em, �e masz k�opoty.
Hassan el Nur odwr�ci� si� i ze zdumieniem wytrzeszczy� oczy w kierunku, z kt�rego
dobieg� niespodziewany g�os. Mona krzykn�a i w pierwszym odruchu schowa�a si� za
plecami kapitana. We wn�trzu migoc�cej kuli nie mo�na si� tym razem by�o dopatrze�
kszta�t�w �ywej istoty. Oczom kosmonaut�w ukaza� si� jaki� dziwny stw�r o sp�aszczonym,
owalnym tu�owiu z licznymi chwiej�cymi si� czu�kami anten.
- Czego si� tak na mnie gapicie - zawo�a�o �uprzejmie� zjawisko i z gracj� obr�ci�o si� na
swej jedynej gumowej nodze. - Macie takie spojrzenia jak Gryzacze.
Przez chwil� zapanowa�a pe�na konsternacji cisza, po czym stw�r w beta sferze
przem�wi� znowu:
- Ach, tak, wybaczcie. Zapomnia�em si� przedstawi�. Jestem Sem 3 Set, osobisty
Uniwersalny Robot Towarzysz�cy Vyasy Ult. Przyby�em do was jedynie na kilka minut i na
dodatek bez wiedzy Erida�czyk�w. Mam nadziej�, �e mnie przed nimi nie wsypiecie?
Sem 3 Set stara� si� m�wi� tak jak Ziemianie. Wprawdzie jego spos�b zachowania
wydawa� si� nieco specyficzny, ale przecie� dysponowa� jedynie s�ownictwem pods�uchanym
na pla�y. Stara� si� wi�c dostosowa� je do aktualnej sytuacji i trzeba przyzna�, �e nawet mu
si� to udawa�o.
Hassan el Nur, kt�ry s�dzi� pocz�tkowo, �e ma do czynienia ze �le przeprowadzon�
teleportacj�, u�miechn�� si� s�ysz�c wyja�nienia robota i postanowi� odwdzi�czy� mu si�
pi�knym za nadobne. Zrobi� wi�c najbardziej powa�n� min� na jak� go by�o w tej sytuacji
sta� i powiedzia�:
- Ciesz� si�, �e ci� u nas widz�, stara kupo �elastwa. Gdyby nasze roboty w��czy�y si� tak
jak ty, kaza�bym je za kar� przerobi� na otwieracze do puszek. Nie martw si� tym, �e mamy
oblicza jak Gryzacze. Tobie nic przecie� nie grozi. A je�li Erida�czycy spuszcz� ci manto za
twoj� samo wol�, na pewno nie b�dzie w tym naszej winy. Poniewa� jeste� takim mi�ym
ch�opcem to powiedz nam jeszcze, czy teraz mamy si� przygotowa� na kolejne wizyty innych
robot�w?
- Nie, nie! - zapewni� Sem 3 Set - jestem jedynym robotem na stacji, kt�ry ma dost�p do
sali sterowania teleportacj�. Ale, ale, c� to za krzywa ci� tak martwi? Czy m�g�bym j�
dok�adniej obejrze�?
Zaskoczony brzmieniem obcego g�osu Hassan el Nur upu�ci� w chwili pojawienia si�
robota wykres sprawno�ci lustra. Ta�ma zsun�a si� prawie do granicy beta sfery i Mona ca�y
czas usi�owa�a niepostrze�enie j� stamt�d odci�gn��. Te zabiegi zwr�ci�y wreszcie uwag�
robota. Gdy dostrzeg� wreszcie o co chodzi, dosz�o do g�osu jego zaprogramowanie na analiz�
krzywych pomiarowych.
Hassan potrzyma� przez chwil� ta�m� przed kamer� robota. Nie s�dzi� bowiem, �e ten,
wybieraj�c si� na w�asn� r�k� z nie zaplanowan� wizyt� mimo wszystko utrzymywa� b�dzie
sta�e po��czenie z centralnym komputerem. Nie chcia� natomiast robi� przykro�ci
sympatycznej w ko�cu i ciekawskiej maszynie.
- C� za bzdurna sytuacja - my�la� - stoj� tu i t�umacz� jak r�wny r�wnemu
niebezpiecze�stwo zagra�aj�ce naszemu statkowi jakiemu� fantomowi robota, kt�ry w�lizn��
si� do nas bez wiedzy swoich mocodawc�w.
W mi�dzyczasie Mona Sommer zawiadomi�a o niezwyk�ej wizycie pozosta�� dw�jk�.
Gdy Hid Largo i Pal Torsen wbiegli do sterowni robot nagle cofn�� si� i zawo�a�:
- Wielkie nieba! Vyasa Ult jest tu na pok�adzie? Jak to mo�liwe? jego antenowe wyrostki
ko�ysa�y si� niespokojnie kieruj�c si� jednocze�nie w stron� Pal.
- Znane promieniowanie - mrucza� - prawie identyczne jak u mojej pani. To nie do
uwierzenia.
Podobie�stwo Ziemianki do jego w�a�cicielki by�o tak uderzaj�ce i tak
nieprawdopodobne zarazem, �e elokwentnemu robotowi przez chwil� zupe�nie zabrak�o
konceptu.
- Ty, Ziemianko - powiedzia� wreszcie - mog�aby� by� siostr� Vyasy Ult.
- Ciesz� si� - odpar�a zaskoczona Pa! - �e moje podobie�stwo do istoty ze �wiata,
z kt�rego przybywasz jest tak wielkie. Pozdr�w swoj� pani� i zapytaj czy mo�e my si�
wkr�tce spotka�?
- Ale� naturalnie, w ka�dej chwili mo�ecie przyby� do naszego �wiata. Mieszka�cy Sixty,
a przede wszystkim Hyp Sar, czekaj� na was ju� od prawie stu lat.
Kosmonauci popatrzyli na siebie zdumieni, jak to mo�liwe, by od stu lat oczekiwano tu
wizyty z Ziemi?
Robot jednak nie pozostawi� im du�o czasu do namys�u, wtr�ci� bowiem:
- Wybaczcie, teraz musz� znikn��, gdy� b�d� mia� du�e nieprzyjemno�ci. M�j sektor
logiczny melduje mi, �e wkr�tce otrzymacie pomoc. Nie u�ywajcie ju� swoich silnik�w, gdy�
sytuacja jest krytyczna. Zahamuje si� wasz lot w inny spos�b i skieruje si� wasz kosmolot na
Sixt�. - M�wi�c to pomacha� im chwytakiem. W chwil� p�niej beta sfera znikn�a z kabiny.
Or Lum, Hyp Sar, Seig Prem i Vyasa Ult wbiegli pospiesznie do pomieszczenia
kierowania teleportacj�. Wezwa� ich niespodziewanie sygna� alarmowy nadany przez
automaty. Or Lum jednym spojrzeniem dostrzeg�, �e wi�kszo�� urz�dze� by�a ruszana.
Jeszcze teraz dostrzec mogli Sem 3 Seta urz�duj�cego przy pulpicie. Korzystaj�c z kana��w
bezpo�redniej ��czno�ci prowadzi� o�ywione rozmowy z cybernetykami pracuj�cymi
w podziemiach wie�y. Wchodz�c zd��yli jeszcze us�ysze�:
- Aha! Dobrze! Zrozumia�em. Dok�adnie tego si� spodziewa�em, tylko moje uk�ady
logiczne nie wystarcza�y do sprawdzenia wszystkiego w tylu programach naraz.
Gdy spostrzeg�, �e nie jest ju� sam w sali odwr�ci� si� do wchodz�cych i zawo�a�:
- Vyasa Ult! Ludzie pozdrawiaj� was!
- Kto pozdrawia? - zdziwi�a si� Vyasa. - Ludzie? Co to jest?
- Ziemianie powiedzieli: �My, ludzie�. A wi�c nazywam ich w�a�nie tak. To chyba
logiczne? Prawda?
- No, tak, ale sk�d ten sygna� alarmu?
- Wys�a�em go, poniewa� by�em na pok�adzie statku kosmicznego Ziemian i widzia�em
krzyw� miernicz� ich lustra fotonowego. Da�em te dane dy�urnym cybernetykom i prosz� -
wynik macie na tamtym ekranie. B�dziemy musieli im pom�c.
Tu� obok Hyp Sara zapali� si� na jednym z monitor�w napis: Bezpiecze�stwo statku
Trans - Sol - 1 wed�ug naszych norm r�wne zeru. Zdolno�� manewrowania statkiem
powa�nie ograniczona. Lot powrotny do s�siedniego Uk�adu niemo�liwy. Wniosek: za�oga
powinna jak najpr�dzej opu�ci� sw�j pojazd kosmiczny. Sta�e niebezpiecze�stwo katastrofy.
Opuszczenie statku by�o rzeczywi�cie najlepszym wyj�ciem. Tote� po kilku
teleportacjach Erida�czyk�w na pok�ad Trans - Sol - 1, gdy do statku zbli�y�y si� wys�ane
z Sixty kosmoloty i zahamowa�y jego lot. Ziemianie zdecydowali si� przej�� do
zaproponowanego przez Erida�czyk�w pojazdu.
Przygotowany przez nich kosmolot wygl�da� jak wielka hantla. Gdy nadszed� moment
opuszczenia statku, kosmonaut�w ogarn�y nagle w�tpliwo�ci. W ko�cu z�yli si� ze swoim
pojazdem, kt�ry przez tyle lat ni�s� ich niestrudzenie przez pustk� kosmosu.
- Czy nie lepiej by�oby - zapyta�a Mona Sommer - gdyby jeden z nas obejrza� najpierw
ten erida�ski prezent?
- Wydaje mi si�, �e mo�emy im chyba zaufa� - stwierdzi� Hassan - ale popieram tw�j
pomys�. By� mo�e, ci kt�rzy poprzez teleport weszli z nami w kontakt znajduj� si� tam, na
pok�adzie hantli, i wyja�ni� nam, co czeka nas na dole. Ale ostro�no�� nigdy nie zawadzi. Czy
zgodzicie si� �ebym to ja by� tym pierwszym, kt�ry postawi stop� na pok�adzie obcego
statku?
Zgodzili si� wszyscy, aczkolwiek wszystkim nieswojo zrobi�o si� na my�l, �e oto jeden
z nich samotnie wychodzi naprzeciw nieznanego. Hassan w�o�y� skafander i po chwili
szybowa� ju� w kierunku hantli.
Dostawszy si� do �rodka stwierdzi�, �e nietypowa rakieta by�a bardzo wygodnie
i praktycznie wyposa�ona. Najwi�ksze jednak zdumienie wywo�a�o w nim pomieszczenie
sterowni. Przed pulpitami sta�y tam cztery wygodne, jakby specjalnie dla ludzi wykonane
fotele. Zdumienie jego wzros�o jeszcze bardziej, gdy na grzbietach foteli odkry� tabliczki
z imionami i nazwiskami - swoim i swoich koleg�w. Rozejrzawszy si� jeszcze po poje�dzie
stwierdzi�, �e nic nie stoi na przeszkodzie by jednak od�o�y� na bok wszelkie w�tpliwo�ci
i skorzysta� z uprzejmo�ci gospodarzy Uk�adu. Wr�ci� wi�c czym pr�dzej na Trans - Sol - 1
by podzieli� si� swoimi spostrze�eniami i pom�c w przenosinach.
Przez kilka godzin kursowali tam i z powrotem wynosz�c ze swojego statku ca�e
wyposa�enie niezb�dne w przypadku gdyby zostali na planecie zdani na w�asne si�y. W ko�cu
drzwi �luzy obcego statku zatrzasn�y si� za nimi po raz ostatni. Na wszelki wypadek nie
zdejmowali jeszcze skafandr�w, nie wiedz�c dok�adnie, w jaki spos�b b�d� dalej
podr�owa�.
Pal Torsen rozejrza�a si� niepewnie po jego wn�trzu i powiedzia�a:
- To niemo�liwe, �eby Eridanie wszystko to w tak kr�tkim czasie przygotowali specjalnie
dla nas. Wszystkie pomieszczenia i urz�dzenia s� jakby dostosowane do naszych wymiar�w.
Mo�e oni rzeczywi�cie s� tak bardzo do nas podobni.
- Od czasu teleportacji wiedz� dok�adnie jak wygl�damy. Dlaczeg� by mieli nie m�c
wyposa�y� tego statku specjalnie dla nas? Przecie� my w dalszym ci�gu nic prawie o nich nie
wiemy - powiedzia� Hid.
Hassan tymczasem studiowa� napisy na pulpitach. Obok napis�w w nieznanym j�zyku
kto� umie�ci� tabliczki z ziemskimi obja�nieniami.
- Atmosfera, ci�nienie, temperatura w normie - powiedzia� w ko�cu zdejmuj�c he�m.
Nagle do wn�trza kabiny wdar� si� �piewny poszum i na ogromnym ekranie sterowni
ujrzeli coraz bardziej w tyle pozostaj�cy Trans - Sol - 1.
- L�dujemy - powiedzia� Hassan.
W tym samym momencie ekran pokry� si� obrazem gwa�townie uciekaj�cych w g�r�
strz�piastych chmur.
- I tu maj� mieszka� jakiekolwiek �ywe istoty - zdumia�a si� Mona ujrzawszy pod sob�
monotonny, kamienisty krajobraz.
- Popatrz tam - Hassan wskaza� jej widniej�ce na horyzoncie kopu�y miasta. Znikn�y
jednak szybko z ekranu, gdy� statek wci�� obni�a� sw�j lot. - W ko�cu poczuli, �e rozpocz��
si� proces hamowania. Nag�e, cho� lekkie przeci��enie wcisn�o ich g��biej w fotele. Hassan
Hid gor�czkowo wpatrywali si� w d�wignie na pulpicie.
Znaczenie wa�niejszych czynno�ci wyja�nione by�o za pomoc� nielicznych schemat�w.
Nim jednak przebiegli wzrokiem wszystkie, pot�ne uderzenie o grunt, kt�re wstrz�sn�o
kad�ubem da�o im zna�, �e wyl�dowali.
Wok� nie wida� by�o �adnego �ladu budowli. Le�eli na dnie kotliny otoczonej
wapiennymi wzg�rzami, cichej i jakby wymar�ej. Nad nimi rozci�ga�o si� intensywnie ��te,
szczelnie zakryte ��tymi chmurami niebo.
- Kto� idzie - krzykn�a nagle wpatruj�ca si� w ekran Mona.
Na wierzcho�ku najbli�szego ze wzg�rz zauwa�yli jaki� ruch. Jednolity z pocz�tku punkt
podzieli� si� najpierw na kilka, p�niej na kilkana�cie punkcik�w.
- Czy to s� pojazdy? - spyta�a Pal Torsen.
- Nie, oni chyba id� pieszo - stwierdzi�a ze zdziwieniem Mona.
- Id� pieszo? To nie pasuje do ich wspania�ego opanowania techniki - wykrzykn�� Hid.
Wyj�� lornetk� z baga�u ekspedycji i zdecydowanym krokiem skierowa� si� do wyj�cia. Inni
pospieszyli za nim. Naci�gn�li skafandry i ju� po kilkunastu minutach stali na �wirowatym
dnie dolinki. Niewyra�ne punkty przybli�y�y si� tymczasem na tyle, �e dok�adnie dostrzec
mogli ich kszta�t i budow�.
- Co to jest? - zawo�a�a Pal Torsen. - Niemo�liwe �eby to by�y istoty �ywe.
- My�l�, �e to roboty - stwierdzi� Hid.
- Jak to nieuprzejmie wysy�a� nam na przywitanie roboty - skrzywi�a si� Mona.
- Przedwcze�nie wyci�gacie wnioski - w��czy� si� Hassan. - Mo�e one wcale nie id� do
nas?
- Jednak na to wygl�da - zauwa�y� Hid. - Patrzcie, tam id� nast�pne - wskaza� na pobliski
stok wzg�rza.
- Mo�e ci na czele utworzy� maj� co� w rodzaju komitetu powitalnego?
- Takimi wymys�ami sami utrudniamy sobie zorientowanie w sytuacji - stwierdzi�
dow�dca. - Przecie� to jasne, �e roboty nie przyby�yby tu same z siebie. Kto� musi nimi
kierowa�. Je�li oni nie przyjd� do nas, w co osobi�cie w�tpi�, my p�jdziemy do nich.
Tymczasem roboty otoczy�y rakiet� i stan�y nieruchomo w pewnym oddaleniu.
Hid popatrzy� podejrzliwie na ten mur i z desperacj� ruszy� w kierunku najbli�ej
stoj�cych.
W tym samym momencie rz�d maszyn zaintonowa� jak�� nieznan� pie��.
Hid zaduma� si� - jak�e niezwykli musz� by� panowie tego �wiata, skoro nawet
w programach maszyn znale�li miejsce na pie�ni. Ju� przedtem zauwa�y�, �e wszyscy
teleportanci, nawet Sem 3 Set bardzo �ywo i z jak�� niezwyk�� rado�ci� reagowali na
muzyk�.
Wi�c jednak komitet powitalny - pomy�la�. - Tylko dlaczego sztuczny? Gdzie podziali si�
sami gospodarze?
Wpatrzony w rz�d robot�w nie zwr�ci� w pierwszej chwili uwagi na stoj�c� obok Pal.
Dopiero gdy dziewczyna szturchn�a go w bok oderwa� wzrok od automat�w.
- Sp�jrz, tam na kamieniu! - wskaza�a w bok. Odwr�ci� si� i ujrza� stoj�c� na g�azie
Vyas�.
- Ona jest bosa - powiedzia�a Pal ze zdumieniem.
- Mo�e jest istot� ni�szego stopnia, autochtonk� tej planety. Panowie robot�w mieszkaj�
za� w tamtym mie�cie - szepn�� Hid.
Tymczasem dziewczyna zwinnie zeskoczy�a z kamienia i skierowa�a si� w ich stron�. Tu�
za ni� nad gruntem posuwa�a si� jaka� elipsoida.
- Ale� to Sem 3 Set, ten w�cibski robot, kt�ry przeteleportowa� si� do nas na Trans - Sol -
wykrzykn�� Hid zaskoczony. Tymczasem Sem zbli�y� si� do nich i zacz�� papla�:
- Ach, wi�c to ty jeste� tym drugim kosmonaut�, t� kosmiczn� siostr� mojej pani. Mi�o
z waszej strony, �e wreszcie wyl�dowali�cie na powierzchni Sixty. Czy zawsze musicie si�
tak d�ugo namy�la� zanim co� postanowicie? Serdecznie witamy! Przedstawi� wam teraz
moj� pani� - wskaza� na dziewczyn�. - To jest Vyasa Ult. Ona nie m�wi waszym j�zykiem.
Dlatego ja b�d� waszym t�umaczem. Czeka�a tu na was na wzg�rzu wraz z grupami robot�w
i przygl�da�a si� waszemu l�dowaniu. Chce was pozna�. Liczba �yj�cych na Sixcie i w stacji
nie jest du�a. Nie dziwcie si� wi�c, �e przysz�a sama.
W pewnym momencie gadaninie robota zawt�rowa� szereg melodyjnych d�wi�k�w.
Brzmia�y tak, jak gdyby kto� wysypywa� drobne kulki na klawiatur� ksylofonu. Przez
moment kosmonauci stali zas�uchani i zdumieni i dopiero po chwili Pal zorientowa�a si�, �e
to, co s�ysz�, jest g�osem Vyasy.
- Ona m�wi - podj�� natychmiast robot - �e w ka�dej chwili jeste�cie mile oczekiwanymi
go��mi pod kopu�ami. Tam przygotowuje si� teraz dla was specjalne pomieszczenia,
w kt�rych b�dziecie mogli przebywa� bez skafandr�w. Vyasa Ult i Hyp Sar - administrator,
pozdrawiaj� was. Pod kopu�ami oczekuje na was r�wnie� Seig Prem, kt�rego zd��yli�cie ju�
pozna� podczas seans�w teleportacji. Cieszymy si�, �e wy, Ziemianie osi�gn�li�cie ju� wiek
podr�y kosmicznych i przybyli�cie nawi�za� kontakt z naszymi �wiatami.
- Dzi�kujemy za pozdrowienie - wyj�ka�a Pal, kt�rej pomie�ci� si� w g�owie nie chcia�o,
�e ta bosonoga dziewczyna to Vyasa Ult, Eridanka, pani nad robotami i mieszkanka miasta
kopu�.
- Zdumiewaj�co nieskomplikowane powitanie - mrucza� Hid - co teraz robimy?
B�dziemy tak stercze� jak para d�bowych kloc�w?
Pal Torsen grzeba�a intensywnie w kieszeni skafandra. Wreszcie, po chwili, wyci�gn�a
stamt�d okr�g�� tarczk� pude�ka. Wieczko otworzy�o si� pod dotkni�ciem jej palc�w i nagle
w r�ku wykwit� jej bukiecik prostych polnych kwiatk�w. Na Ziemi by�a to dziecinna
zabawka, ale dla Pal bukiecik ten by� r�wnowa�ny z macierzyst� planet�. Zabra�a go ze sob�
jako talizman. Pal podesz�a do Vyasy i poda�a jej bukiet. Zademonstrowa�a jak mo�na go
schowa� ponownie w pude�ku. Za ka�dym otwarciem wieczka ukazywa� si� inny zestaw
kszta�t�w i barw. Vyasa z dziecinn� rado�ci� wypr�bowywa�a ten nietypowy kalejdoskop
wiele razy. Wydawa�o si�, �e zrozumia�a od razu znaczenie tego prezentu, gdy� g�os jej sta�
si� dziwnie melodyjny, a bezradny tym razem Sem 3 Set nie by� w stanie przet�umaczy� jej
s��w oczarowania. Powtarza� tylko w k�ko:
- Ona bardzo si� cieszy, ona �piewa, ona jest bardzo, bardzo weso�a. Ona uwa�a, �e to
bardzo pi�knie z twojej strony cz�owieczko, �e ty ofiarowa�a� jej te kwiaty. Ona m�wi, �e
wkr�tce podaruje ci co� r�wnie pi�knego ze swojej planety.
Vyasa zamkn�a wreszcie pude�ko i za po�rednictwem robota przekaza�a im, �e maj�
pod��y� za ni�. Weszli na szczyt najbli�szego wzg�rza. Stamt�d dziewczyna wskaza�a im
kopu�� miasta.
- Mo�ecie tam przyby� - powiedzia� Sem - gdy tylko roboty uko�cz� przygotowywanie
dla was pomieszcze� i jakiego� pojazdu. A na razie ona przeprasza was, ale musi powr�ci� do
stacji. - Dziewczyna i robot odwr�cili si� i usadowiwszy si� w czym� w rodzaju lataj�cego
fotela oddalili w stron� zabudowa�.
Pal i Hid zawr�cili i poszli w stron� pojazdu. Tam zobaczyli roboty sk�adaj�ce jaki�
pojazd i wyr�wnuj�ce grunt w zaimprowizowan� ulic�.
Hassan el Nur i Mona Sommer oczekiwali z niecierpliwo�ci� na ich powr�t. Gdy znale�li
si� z powrotem w poje�dzie podzielili si� swoimi uwagami. W zasadzie mogli uzna�, �e nie
maj� si� czego obawia�. Erida�czycy nastawieni byli do nich bardzo przyja�nie i okazywali
to z ogromn� rado�ci�. Teraz pozosta�o czeka� na wizyt� w mie�cie.
Nast�pnego dnia rano montowany przez roboty pojazd by� got�w. Z dr��cymi sercami,
lecz i pe�ni ciekawo�ci pod��yli do miasta. U wej�cia do kopu� powita�a ich ponownie Vyasa
z nieod��cznym Semem. W ich towarzystwie w ci�gu najbli�szych trzech dni zwiedzali
miasto, zapoznawali si� z histori� i kultur� Erida�czyk�w. Ze zdumieniem dowiedzieli si�, �e
na Sixcie dzia�a wsp�lna stacja dw�ch ras zamieszkuj�cych dwie planety Epsilon Eridani:
Eridan�w, kt�rych przedstawicielami by�a Vyasa i Seig Prem oraz Lorn�w, spo�r�d kt�rych
wywodzi�a si� pozosta�a dw�jka: Hyp Sar i Or Lum.
Gdy zapoznali si� wreszcie z niespodziankami Sixty nast�pi� moment uroczystego
powitania. Zebrali si� wszyscy w centralnej kopule miasta. W podnios�ym i uroczystym
nastroju zacz�� przemawia� Hyp Sar:
- My, Eridanie i Lornowie z Oasis - Vitra i Oasis - Sandra chcieliby�my zrobi� wam
niewielki prezent na powitanie. Na kosmodromie stoi jeden z naszych statk�w kosmicznych.
Roboty przebudowa�y go i urz�dzi�y wed�ug waszych przyzwyczaje�. Bierzcie go
w posiadanie i nauczcie si� nim sterowa�. A p�niej le�cie nim na spotkanie z waszymi
towarzyszami, kt�rzy w fotonowych rakietach pod��aj� waszym �ladem. Wasz lot na tych
dziwnie skonstruowanych statkach kosmicznych przez odleg�o�� wielu lat �wietlnych jest nie
lada wyczynem. Chcieliby�my jednak by�cie byli lepiej zabezpieczeni przed
niebezpiecze�stwami kosmosu. Mamy nadziej�, �e nasz statek wy�wiadczy wam niejedn�
przys�ug�. Gdy powr�cicie z waszymi towarzyszami, polecimy z wami na nasze ojczyste
planety i tam was powitamy. �ycie zawsze szuka innego �ycia. Czas i przestrze� nie s� ju�
i dla was barierami nie do pokonania. Tak�e i dla was bracia i siostry z Uk�adu S�onecznego
nadszed� czas ery kosmicznej.
Ze �wiec�cych mas, z kosmicznego mrozu i z kosmicznej nocy powsta�y w wielu
�wiatach istoty obdarzone rozumem. Wiele trudu, niezliczonych pomy�ek i bolesnych ofiar
trzeba by�o, by we wszech�wiecie powsta�o rozumne �ycie. Ale raz powstawszy, zwyci�a.
To ono jest najwy�szym dobrem w ca�ym kosmosie. Pami�tajmy wi�c o tym i utrzymujmy
dobros�siedzkie stosunki! Przekazujemy wam te� w posiadanie naszego t�umacza -
Uniwersalnego Robota Towarzysz�cego Sem 3 Seta, kt�ry stanie si� waszym przewodnikiem
podczas naszej nieobecno�ci. Pal Torsen ze zdumieniem wpatrywa�a si� w widoczny na
ekranie umieszczonym w sali kulisty statek kosmiczny, kt�rym za kilka lat powr�c� na
Ziemi�, by zademonstrowa� w ten spos�b konkretny dow�d przyja�ni i go�cinno�ci panuj�cej
w�r�d wysoko rozwini�tych cywilizacji kosmosu.
- No, stary - zwr�ci� si� Sem 3 Set do swego nowego dow�dcy - cieszysz si� z tego
prezentu, czy te� ch�tniej zamieni�by� mnie na ogromn� tr�b� �wietln�, kt�r� do nas
przybyli�cie?
Pytanie robota wytr�ci�o Hassana z podnios�ego nastroju. Na jego twarzy pojawi� si�
kpi�cy u�mieszek:
- Sem, stary, jeste� tak niepowtarzalny, �e chyba b�dziemy musieli z ciebie zrezygnowa�.
Nie byliby�my w stanie zrewan�owa� si� gospodarzom niczym r�wnie oryginalnym, nawet
nasz� �wietln� tr�b�, star�, poczciw� Trans - Sol - 1.