11116

Szczegóły
Tytuł 11116
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11116 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11116 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11116 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Reay Tamiahill Historia Seksu W nadziei, �e Patricia Day i Sol Stein przyjm� t� dedykacj� w takim duchu, w jakim j� kre�l�, im ofiarowuj� t� ksi��k� Tytu� orygina�u angielskiego Sex in History Ok�adk� i strony tytu�owe projektowa�a EWA MO�EJKO Zdj�cie na ok�adce fragment obrazu Francois Bouchera �Ciemnow�osa odaliska" Zdj�cia wed�ug wydania angielskiego Redakcja HENRYKA BIELICKA Redakcja techniczna KRYSTYNA KACZY�SKA Korekta EWA DMOWSKA Copyright� Reay Tamiahill 1980 and 1989 � Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo �Ksi��ka i Wiedza" Warszawa 2001 Obj. ark. wyd. 31 + 1 ark wk�. ilustr. Druk i oprawa: Zak�ad Poligraficzny POZKAL Inowroc�aw, ul. Cegielna 10/12 Trzyna�cie tysi�cy pi��set dziewi��dziesi�ta trzecia publikacja �KiW" ISBN 83-05-13178-5 SPIS TRE�CI Przedmowa / 9 Cz�� pierwsza Prehistoria 1. NA POCZ�TKU 12 Uroda a pozycja w czasie kopulacji / 14 � Monogamia czy poli- gamia / 16 � Seks a role spo�eczne / 21 * Pierwsze tabu / 26 � Problemy demograficzne / 29 * Symbole seksualne epoki pa- neolitu / 34 2. MʯCZYZNA PANEM / 39 Rewolucja neolitu / 40 � Sk�d si� bior� dzieci / 42 � Drugie tabu / 44 � M�czyzna � ojciec / 48 � Eksplozja demogra- ficzna / 51 � Bogini, ale taka sobie / 52 Cz�� druga Bliski Wsch�d, Egipt i Europa � 3000 p.n.e.�1100 n.e. 3. PIERWSZE CYWILIZACJE / 61 Stan zam�ny / 65 * Maladies dAmour / 67 � Znak przymie- rza / 70 � Kwestia potomstwa / 72 � Antykoncepcja / 75 � Kompleks Edypa / 80 � Druga najstarsza profesja / 83 4. GRECJA / 89 M�czyzna i ch�opiec / 90 � Wcale nie gorsze / 98 � Samoza- spokojenie / 104 � S�u�ebnice Afrodyty / 106 5. RZYM / 111 Pierwsze sufra�ystki? / 114 � Ci�ka praca nad urod� / 118 � Sprawy ducha / 120 � Podstawy rozwodu / 125 � Problemy demograficzne / 130 6. CHRZE�CIJA�STWO / 142 Seks a celibat / 145 � �wi�te ma��e�stwo / 149 � Ma��e�stwo �wieckie / 152 � Kobieta we wczesnym okresie historii Ko�cio- �a / 154 � Grzeszne cia�o / 156 � Grzech sodomii / 159 � Osi�- gni�cia chrze�cija�skie / 168 Cz�� trzecia Azja i �wiat arabski do okresu �redniowiecza 7. CHINY / 170 Chmury i deszcz / 173 � Tajemnice Jadeitowej Komnaty / 1 79 � ��yse kury" i �d�wi�cz�ce kulki" / 185 �Tajemnicza alkowa / 189 � Dziewcz�ta z Zielonej Altany / 196 � Pokuta po chi�sku / 202 8. INDIE / 205 Problem mi�o�ci / 208 � Praktyka seksu / 212 � �ycie rodzin- ne / 216 � Wok� Kamasutry / 222 � Klejnot w kwiecie loto su / 227 9. ISLAM / 236 Rozw�j haremu / 239 � Arabskie pie�ni mi�osne / 243 � W wielkim seraju / 245 � Eunuchowie / 255 Cz�� czwarta Rozszerzaj�cy si� �wiat, 1100-1800 10. EUROPA, 1100 1550 / 266 Kobieta dam� / 270 � Dama alegori� / 275 � Maria / 280 � Marta / 282 � Maria Magdalena / 287 � Renesans / 292 11. PRZEDSI�WZI�CIA IMPERIALNE / 297 �Rozwi�z�o�� odpychaj�ca i nienaturalna" / 299 � Jako te gady / 304 � Grzesznicy i �wi�ty / 307 � Problemy demogra- ficzne / 309 � R�e Meksyku / 314 * Narodziny Metysa / 316 � Indie w�a�ciwe / 317 � Dom na obczy�nie / 323 � Naturalna moralno�� / 327 12. EUROPA I AMERYKA, 1550�1800 / 335 Ma��e�stwo protestanckie / 337 * Patriarchowie pielgrzy- m�w / 339 � Rodzina w Europie / 342 � Europejska wersja naturalnej moralno�ci / 347 � Boski Markiz / 350 � Teorie nasienia / 353 Cz�� pi�ta Ku wsp�czesno�ci, 1800�1989 13. WIEK XIX / 361 Miejsce kobiety / 363 � Kobiety upad�e / 368 � Damy z p�- �wiatka i inne / 372 � Cena grzechu / 379 � Apetyt na dziewi- ce / 386 * Powr�t do Aten / 392 � Angielski wyst�pek / 398 14. WIELKA DEBATA / 406 Prawdziwych przyjaci�... / 412 � Moralno�� na �cie�ce wo- jennej / 416 � Pok�osie / 420 � Okres przej�ciowy / 422 � Antykoncepcja / 426 � Rewolucja biologiczna / 439 � Rewolu- cja feministek / 442 EPILOG / 445 AIDS / 448 � Czynniki ryzyka / 450 krucjata / 454 � Envoi / 457 Podzi�kowania / 460 Ilustracje i �r�d�a / 461 Przypisy i �r�d�a / 463 Bibliografia / 481 Deja vu / 452 � Ostatnia PRZEDMOWA Zamierzam w tej ksi��ce przedstawi� w�a�ciwy cz�owiekowi pop�d p�cio- wy oraz jego spo�eczne i moralne konsekwencje w szerokim uj�ciu histo- rycznym, obejmuj�cym rozmaito�� postaw, obyczaj�w i praktyk seksual- nych w wielkich systemach cywilizacyjno-kulturowych od zarania dzie- j�w po dzie� dzisiejszy. Jest to wi�c historia seksu jako takiego, a zara- zem historia stosunk�w obu p�ci i wp�ywu seksu i seksualizmu na roz- w�j naszego gatunku. Kr�tko m�wi�c, cel nakre�li�am sobie ambitny. Mo�e nawet zbyt ambitny. Na kilkuset zaledwie stronach nie spos�b bowiem przedstawi� zagadnienia w ca�ej jego z�o�ono�ci, trzeba si� trzy- ma� g��wnego nurtu. Mam jednak nadziej�, �e wzmianki o taoistowskich podr�cznikach seksu, o tureckich eunuchach, wymy�lnych przedmio- tach u�ywanych przez staro�ytnych Grek�w w mi�osnych u�ciskach przy- najmniej cz�ciowo zrekompensuj� ewentualne braki i luki. Chcia�abym tak�e na wst�pie podzieli� si� z Czytelnikami dwiema uwagami. Pierwsza dotyczy j�zyka. Ot� mimo pr�b i wysi�k�w reformator�w nasz j�zyk pozostaje j�zykiem m�czyzn. Nie da si� ukry�, �e cho�by ta- kie okre�lenie jak �braterstwo" ma wyra�nie m�sk� konotacj�. M�wi�c �cz�owiek", te� w istocie m�wimy o osobniku p�ci m�skiej. Stanowi to nie lada utrudnienie, gdy idzie o przejrzysto�� wywodu. Inna, tak�e spora trudno��, wi��e si� ze s�ownictwem seksualnym. W tej dziedzinie wyb�r ogranicza si� de facto do terminologii medycznej lub... wulgaryzm�w, a te maj� czasami dziwne losy. S� s�owa do niedawna uwa�ane za wielce nieprzyzwoite, kt�re znalaz�y swe miejsce na salonach. Ale s� i takie, kt�re dawniej nie mia�y �adnego �adunku emocjonalnego, a dzi� stoczy�y si� do rynsztoka. Z dwojga z�ego tam, gdzie musia�am dokonywa� wybo- ru, decydowa�am si� na terminologi� medyczn�, zak�adaj�c, �e b�dzie budzi� mniej emocji. Druga uwaga dotyczy moich przekona�. Skoro pisz� o seksie i ujmu- j� rzecz na historycznym tle �cierania si� p�ci, powinnam Czytelnikom ujawni� w�asny pogl�d na te sprawy. Nie wierz� bowiem w absolutny obiektywizm ani w tej, ani w �adnej innej sprawie. Je�li wi�c o mnie chodzi, zgadzam si� z nie�yj�cym ju� francuskim psychoanalitykiem Jacquesem Lacanem i jego tez�, �e �nie ma kobiety przez du�e K". A ko- bieta pisana ma�� liter� to istota r�ni�ca si� od m�czyzny pod wzgl�- dem fizycznym i psychicznym, ale tylko o tyle, o ile ten�e r�ni si� od niej � w sumie wi�c niewiele. Ksi��ka, kt�r� oddaj� Pa�stwu do r�k, nie jest ani dzie�em feministki, ani manifestem antyfeministki. Pod tym wzgl�- dem jest to praca neutralna. Pisz�c te s�owa, jestem w takim samym k�opocie jak wtedy, gdy od- dawa�am do r�k Czytelnik�w moj� poprzedni� ksi��k� Food in History (Historia jedzenia); nie mam mo�liwo�ci wymienienia wszystkich wybit- nych specjalist�w z dziedziny antropologii, archeologii, biochemii, gene- tyki, fizjologii, psychoanalizy, nie m�wi�c ju� o seksuologii, z kt�rych rady i wiedzy korzysta�am. Jestem im g��boko wdzi�czna za trud i cier- pliwo��. Chcia�abym jednak wspomnie� o kilku osobach, bez kt�rych �yczliwo�ci i zach�ty nie zdo�a�abym sko�czy� tej ksi��ki. S� to (w po- rz�dku alfabetycznym): Patricia Day, John Parker, Christopher Sinclair - Steveasori, Soi Stein oraz zawsze niezwykle uprzejmi i s�u��cy pomoc� pracownicy wspania�ej, nieocenionej Biblioteki Londy�skiej. Dzi�kuj� im z ca�ego serca. CZʌ� PIERWSZA PREHISTORIA Udokumentowana historia ludzkiego gatunku, zaczyna si� oko�o trze- ciego tysi�clecia przed nasz� er�. O tym, co by�o wcze�niej, zw�asz- cza jak si� uk�ada�y stosunki obu p�ci, wiemy niewiele, bo niewiele jest �r�de�. Wydaje si�, �e na pocz�tku cz�owiek prowadzi� �ycie � delikatnie m�wi�c � rozwi�z�e. Ustatkowa� si� nieco, gdy wprowa- dzi� si� do jaskini i stworzy� �rodzin�", co nast�pi�o jakie� �wier� miliona lat temu. Nadal jednak nasz protoplasta w linii m�skiej �y� w nie�wiadomo�ci swojej roli w prokreacji. Wiedz� na ten temat posiad� chyba nie wcze�niej ni� w dziesi�tym tysi�cleciu przed nasz� er�, kiedy to z �owcy-zbieracza przemieni� si� w rolnika-hodowc�. Ale gdy ju� ta wiedza mu si� objawi�a, m�skie ego j�o puchn�� jak balon, a wraz z nim poczucie w�asno�ci wobec otoczenia. Reszty dope�ni�a rewolucja, jaka dokona�a si� w neolicie. Na skutek korzystnego zbie- gu okoliczno�ci m�czyzna sta� si� odkrywc�, my�licielem i wyna- lazc�, motorem post�pu, podczas gdy kobieta zajmowa�a si� bardziej przyziemnymi sprawami. W efekcie mi�dzy nim a kobiet� wytworzy- �a si� luka intelektualna, co zawa�y�o na r�wnoprawnych do tej pory stosunkach obu p�ci. Rewolucja spowodowa�a, �e m�czyzna sta� si� pewny siebie, a jeszcze bardziej pewny swej przewagi nad kobiet�. Gdy zaczyna si� udokumentowana historia naszego gatunku, m�- czyzna jest ju� bez w�tpienia panem. II 1. NA POCZ�TKU pa�dziernika 4004 roku p.n.e., rankiem, dok�adnie o godzinie dziewi�tej, �stworzy� B�g cz�owieka na sw�j obraz, na obraz Bo�y go stworzy�: stworzy� m�czyzn� i niewiast�". Ani roku, ani dnia, ani tym bardziej godziny Stworzenia w Biblii nie ma. Informacje te podali dwaj siedemnastowieczni m�drcy na podstawie drobiazgowej analizy chronologicznej Starego Testamen- tu1. Wsp�cze�ni byli im za to wdzi�czni, bo biblijne tre�ci traktowa- no wtedy nies�ychanie dos�ownie. Dok�adna data i godzina Stworze- nia dawa�y poczucie komfortu i pewno�ci pochodzenia. Ale dwie�cie lat p�niej, w erze wiktoria�skiej, nowa nauka j�a kruszy� biblijne aksjomaty. W roku 1859 ukaza�o si� dzie�o Charle- sa Darwina O powstawaniu gatunk�w drog� doboru naturalnego, stanowi�ce syntez� pogl�d�w od dawna dyskutowanych w kr�gach uczonych, lecz prawie nie znanych spo�ecze�stwu. Praca Darwina odnosi�a si� co prawda do �wiata zwierz�t i ro�lin, a nie ludzi, ale logika wywodu wskazywa�a, �e nie by�o czego� takiego jak jednost- kowy akt Stworzenia, �e cz�owiek, podobnie jak pozosta�e gatunki, powsta� na drodze ewolucji � rozwoju od ni�szych do wy�szych form �ycia. Ow� ni�sz� form� wed�ug Pochodzenia cz�owieka � drugiego fundamentalnego dzie�a Darwina, og�oszonego w roku 1871 � stanowi�y w�ochate bestie o czterech chwytnych ko�czynach, nale��ce do rz�du cz�ekokszta�tnych, kr�tko m�wi�c � ma�py. Na wie�� o tym ma��onka biskupa Worcesteru mia�a zakrzyk- n��: �Miejmy nadziej�, �e to nieprawda, a je�li prawda, m�dlmy si�, �eby si� nie wyda�a". Historia nie notuje, czy damie tej przysz�o do g�owy zapyta�: �A jakie w�a�ciwie ma�py?" Czy to takie wa�ne? Z punktu widzenia historii dw�ch p�ci � wa�ne, czy gatunek ludzki wywodzi si� od gibona, od szympansa czy goryla, Darwin tej kwestii nie rozstrzyga�, bo nie m�g�. W czasach, gdy zg��bia� problemy �natury i otoczenia", a wi�c wp�ywu z jednej stro- ny cech dziedzicznych, z drugiej � �rodowiska na ewolucj� gatun- k�w, nie zdawano sobie jeszcze sprawy z roli gen�w i hormon�w � zbadano je dopiero na pocz�tku XX wieku, dwadzie�cia lat po jego �mierci � nie wykopano jeszcze �adnych szcz�tk�w pracz�owieka i nie istnia�y �adne prace o zachowaniu si� zwierz�t. W ci�gu stulecia po publikacji Pochodzenia cz�owieka pokolenia biolog�w, zoolog�w, antropolog�w wype�ni�y luki, kt�rych Darwin nie by� nawet �wiadom, ale mimo to pradzieje cz�owieka s� niejasne, a to, co �wiadomo", opiera si� bardziej na spekulacji ni� faktach. Generalnie przyjmuje si�, �e rodzaj ludzki j�� si� wyodr�bnia� z cz�ekokszta�tnych najwcze�niej dwadzie�cia, najp�niej czterna�cie milion�w lat temu, gdy antropoidy zacz�y si� dzieli� na trzy gatun- ki. Pierwszy da� pocz�tek gorylom, szympansom i orangutanom, drugi � wielkim ma�pom naziemnym podobnym do dzisiejszego pawiana, kt�re zamieszkiwa�y kiedy� g��wnie tereny wsp�czesnej nam Azji, ale nie przetrwa�y, trzeci zapocz�tkowa� rodzin� cz�owie- kowatych, a wi�c naszych bezpo�rednich, cho� dalekich (nadal jesz- cze wiod�cych nadrzewny tryb �ycia) przodk�w2. Kilka milion�w lat p�niej, gdy za spraw� przemieszcze� w p�asz- czu Ziemi zmieni� si� jej klimat, nasz protoplasta musia� zej�� z drze- wa i pu�ci� si� w w�dr�wki po sawannie w poszukiwaniu jedzenia. Nauczy� si� chwyta� drobn� zwierzyn� oraz insekty i zasmakowa� w nich, wzbogaci� wi�c swoj� diet� o proteiny, co zapewne przyspie- szy�o ewolucj�. P�niejsze dzieje dowodz�, �e mi�so�erni s� spraw- niejsi fizycznie ni� wegetarianie3. A praprzodek musia� zadba� o swoj� sprawno��, bo w walce o byt konkurowa� z bestiami znacznie od niego silniejszymi, szyb- szymi i bardziej krwio�erczymi. Niejako z musu poczyni� interesuj�- ce odkrycie, �e lepiej mie� dwie r�ce i dwie nogi ni� cztery �apy. G�r- nymi ko�czynami mo�na miota� pociski we wrog�w, a na dolnych biega�. Nazywa si� to naukowo dwuno�nym chodem w postawie spionizowanej. Z punktu widzenia ewolucji odkrycie to by�o raczej katalizatorem ni� zwie�czeniem rozwoju, ale w�r�d jego bezpo�rednich, cho� odle- g�ych skutk�w mo�na wymieni� Wenus z Milo, Kamasutr�, Miss �wia- ta i Rado�� seksu, poniewa� spionizowana postawa da�a cz�owiekowa- tym inne spojrzenie na tradycyjne sposoby parzenia si�, a p�niej sk�o- ni�a do innej, bo dokonywanej z innej perspektywy, oceny urody4. Parzenie si� naczelnych zwykle przebiega tak, �e samica wypina zad, umo�liwiaj�c samcowi penetracj�. Sam akt kopulacji trwa kr�t- ko, jest do�� brutalny, jednoznaczny, je�li idzie o cel, bo taka jest jego fizjologia. Przestaje ona jednak odgrywa� wy��czn� rol�, gdy partnerzy zwracaj� si� ku sobie, przyjmuj�c pozycj� frontaln� � twarz� w twarz. W takim uk�adzie wszystko � mi�nie, zako�czenia nerwowe, uwra�liwienie tkanek, a tak�e k�t penetracji � przyczynia si� do szczeg�lnych wra�e� zmys�owych, przynajmniej u osobnik�w p�ci �e�skiej, jakich nie doznaj� �adne poza cz�owiekowatymi ga- tunki naczelnych. Istnieje nawet hipoteza, �e uczucie orgazmu, kt�- rego nie do�wiadczaj� samice antropoid�w, wykszta�ci�o si� w�a�nie na skutek nowej pozycji podczas kopulacji5, Wykluczy� tego nie mo�na, istotniejsze jest jednak, �e seks uprawiany w nowy spos�b przesta� s�u�y� wy��cznie zaspokojeniu instynktu zachowania ga- tunku, �e sta� si� czynno�ci� sam� w sobie przyjemn�. Oba te czyn- niki wp�ywa�y na p�niejszy rozw�j gatunku ludzkiego czasami w spos�b oczywisty, czasami zakamuflowany. Towarzyszy�o temu wiele innych zmian. Mo�na za�o�y�, �e z chwil� upowszechnienia si� pozycji frontalnej pracz�owiek pozby� si� ju� odziedziczonej po przodkach sier�ci pokrywaj�cej jego cia�o. Z czasem uzna�, �e tu i �wdzie warto jednak mie� troch� w�os�w, aby zmniejszy� tarcie w czasie stosunku. Nowy spos�b kopulacji spowo- dowa� tak�e � wedle brytyjskiego genetyka C. D. Darlingtona � �wy- st�puj�ce dzi� ogromne zr�nicowanie w budowie organ�w p�cio- wych w zale�no�ci od rasy i osobnika". Klasycznym przyk�adem przy- wo�ywanym na poparcie tej tezy s� Buszmeni z Kalahari. Mons pu- bis (wzg�rek �onowy) buszme�skich kobiet jest wyj�tkowo du�y. Ta anatomiczna cecha sprawia, �e penisy m�czyzn w stanie erekcji uk�adaj� si� niemal horyzontalnie, bo tylko w takim uk�adzie mog� omin�� przeszkod�, co z kolei jest przedmiotem drwin ze strony s�- siaduj�cych z Buszmenami plemion i oczywi�cie negatywnie wp�y- wa na wzajemne stosunki. Inna sprawa, �e � jak twierdz� niekt�rzy � pozycja frontalna da�a samcom mo�liwo�� gwa�tu na samicach, czego nie spotyka si� u innych gatunk�w rz�du naczelnych, bo nie pozwala na to fizjolo- gia. W �wiecie istot �ywych poza lud�mi tylko jeden gatunek paj�- k�w zdolny jest do krycia samic wbrew ich woli6. Darwin nie absolutyzowa� doboru naturalnego, przeciwnie, uwa- �a�, �e mo�e dokonywa� si� na r�nych p�aszczyznach i w r�ny spos�b. Zak�ada� na przyk�ad istnienie swego rodzaju doboru sek- sualnego, dzia�aj�cego na korzy�� najbardziej po��danych przez ludzki gatunek cech p�ciowych. Jednostki postrzegane jako bardziej atrakcyjne maj� wi�cej szans na kopulacj�, wcze�niej osi�gaj� dojrza- �o�� i p�odz� liczniejsze potomstwo, co w procesie dziedziczenia prze- chyla, a raczej powinno przechyla�, szal� na rzecz osobnik�w uznawa- nych za urodziwych i poci�gaj�cych. Chocia� to, co widzimy w dzisiej- szym �wiecie, zdaje si� nie potwierdza� tej tezy, mo�na z du�� doz� prawdopodobie�stwa przyj��, �e takie cechy jak cho�by brody u m�czyzn i brak uw�osienia u kobiet, wy�szy wzrost tych pierwszych i kszta�tna sylwetka tych ostatnich to wynik doboru p�ciowego. Jak d�ugo pracz�owiek uprawia� seks na spos�b swoich starszych braci w ewolucji, tak d�ugo przed oczami mia� wy��cznie zad part- nerki. Wynika�y z tego okre�lone predylekcje estetyczne � ceni- �o si� kr�g�e po�ladki. Prakobieta nie ogl�da�a partnera w czasie kopulacji i by� mo�e w tym w�a�nie fakcie tkwi pra�r�d�o porzeka- d�a, �e �niewa�ne, czy pi�kny, byle by� jurny". Kiedy jednak po- zycja uleg�a zmianie, m�czy�ni, przynajmniej znakomita ich wi�kszo��, bo jest par� wyj�tk�w, jak cho�by Hotentoci, przenie�li sympatie z po�ladk�w na piersi i brzuch. Rysy twarzy zacz�y nabie- ra� znaczenia nie tylko w oczach m�czyzn, ale tak�e kobiet. Stu- diuj�c dzi� galeri� ludzkich portret�w obrazuj�cych pi�� tysi�cy lat naszej cywilizacji, mo�na dostrzec okre�lone typy urody wi���ce si� z okre�lonymi epokami historycznymi. Ka�dy z tych typ�w od- powiada idea�om pi�kna nie swojej, ale poprzedniej generacji. Nie wiadomo, kiedy tak naprawd� gatunek cz�owiekowatych po- wszechnie przyj�� now� pozycj�. Wielu rzeczy nie wiemy, i to nie tylko dotycz�cych tamtej ery, ale tak�e epok znacznie nam bli�szych, a przeto bardziej podatnych na analiz� naukow�. Nie wiemy na przy- k�ad, ile czasu zaj�o cz�owiekowatym wyzwolenie ko�czyn g�rnych i przysposobienie ich do wytwarzania narz�dzi. Nie wiemy nic o roz- woju inteligencji. Nie wiemy, kiedy zmieni� si� kszta�t ich z�b�w, a musia�, gdy przesta�y pe�ni� funkcje obronne i ros�y w spos�b umo�- liwiaj�cy wydawanie artyku�owanych d�wi�k�w, czyli mowy. I nie tylko o mow� chodzi, bo z nowym kszta�tem uz�bienia pracz�owiek nabra� umiej�tno�ci ca�owania, takiego dog��bnego � z j�zykiem. Wiemy tylko jedno, �e mniej wi�cej dwie�cie tysi�cy lat temu z cz�o- wiekowatych wyewoluowa� homo erectus � istota bardziej zbli�o- na do cz�owieka ni�li ma�py � a z niego wkr�tce mia� powsta� ro- dzaj okre�lany nader w�tpliw� nazw� homo sapiens. MONOGAMIA CZY POLIGAMiA O pocz�tkach homo sapiens wiemy niewiele wi�cej ni� o jego po- przednikach i ich �wiecie. Wi�kszo�� naszej wiedzy o protoplastach sprzed roku 3000 p.n.e., kiedy pojawiaj� si� pierwsze �r�d�a pisane, bazuje na do�� ograniczonej liczbie znalezisk archeologicznych i na analizie wzorc�w my�lowych prymitywnych lud�w, kt�re przetrwa�y do naszych czas�w. Znaleziska mo�na r�nie interpretowa�, a na przyk�adzie lud�w prymitywnych, jak za pomoc� statystyki, mo�na udowodni� ka�d� tez�. Tak wi�c wiedza o pierwszych 150 tysi�cach lat istnienia ga- tunku homo sapiens to w gruncie rzeczy mia�kie akademickie spe- kulacje na podstawie jakich� tam narz�dzi, ko�ci i innych �mieci znajdywanych na miejscach ludzkich siedzib. Co si� tyczy �ycia oso- bistego naszych protoplast�w, wiemy jedynie, �e musieli stworzy� jaki� system wierze� religijnych b�d� humanitarnych, za kt�rych spraw� dbali o chorych czy starc�w i grzebali zmar�ych. Ich �ycie p�ciowe pozostaje tajemnic�. Ale historia stanowi logiczny ci�g zdarze�, z kt�rych ka�de w jaki� spos�b ��czy si� z tym, co by�o wcze�niej. Tak wi�c �ycie p�cio- we i rodzinne homini sapientis musia�o si� kszta�towa� wedle tego, jak �yli jego poprzednicy sprzed pi�ciuset tysi�cy, pi�ciu milion�w czy wr�cz pi�tnastu milion�w lat. Warto wi�c, bo to ciekawe i po- uczaj�ce, zastanowi� si�, kt�ry gatunek ma�p najbardziej przypomina naszego przodka, nawet je�li nie uda nam si� rozstrzygn�� tej kwe- stii w spos�b absolutnie przekonuj�cy. Powiadam � warto, bo wiele zagadnie� o charakterze emocjonalnym, kt�re i dzi� frapuj� ludzkie umys�y, jak cho�by pytanie, kto � kobieta czy m�czyzna � odgry- wa� u zarania dziej�w dominuj�c� rol� w ludzkiej gromadzie, czy pochodzenie okre�lano w linii m�skiej czy �e�skiej, kogo bardziej czczono � boginie p�odno�ci czy bog�w symbolizuj�cych m�skich szowinist�w � mo�na by (przypuszczalnie) rozstrzygn��, gdyby�my wiedzieli, czy nasi protoplasci bardziej przypominali monogamiczny gatunek gibon�w, czy znacznie bardziej rozwi�z�e szympansy. W tym pierwszym wypadku praludzka spo�eczno�� ho�dowa�aby zasadzie patriarchatu, w drugim mieliby�my do czynienia z matriarchatem. Nasz przodek nie mia� wyj�cia � musia� nauczy� si� m�wi�. �owy czy wytwarzanie narz�dzi to czynno�ci zespo�owe, ich uczest- nicy musieli wi�c posi��� umiej�tno�� komunikowania si� na wy- �szym poziomie ani�eli ma�py. Nawet gibony, najbardziej elo- kwentne z ma�p, pos�uguj� si� ograniczon� liczb� d�wi�k�w i sekwencji d�wi�kowych. Wszelako ka�dy znak d�wi�kowy ma kon- kretne znaczenie, a jeden z nich jest nader ciekawy i mo�e da� wgl�d w sytuacj� naszych protoplast�w. Ot� gibon potrafi wyda� d�wi�k nios�cy ostrze�enie: odczep si� od mojej partnerki!7 Ze wszystkich ma�p tylko gibony maj� co� takiego w s�owniku, bo tylko w�r�d nich wyst�puje instytucja ma��onki. Nie spotyka si� tego typu sta�ych zwi�zk�w w�r�d innych antropoid�w. �yj� w gru- pach, w niekt�rych przewa�aj� samce, w innych samice. Szympan- sice na przyk�ad parz� si� z kilkoma samcami po kolei, nie okazuj�c wzgl�d�w �adnemu z nich, Monogami� gibon�w t�umaczy si� na og� faktem, �e u ich samic nie wyst�puje esterus � ruja, faza cyklu p�ciowego, w kt�rej mo�li- we jest zap�odnienie i w kt�rej samica objawia pop�d p�ciowy i do- puszcza samca do kopulacji. Ta cecha odr�nia samice gibona od innych ma�p, a jednocze�nie upodobnia do kobiet. Twierdzi si�, �e skoro gibonowa mo�e za spraw� swoich cech fizjologicznych stale dopuszcza� samca do kopulacji i skoro mo�e on zaspokaja� sw�j pop�d, kiedy sobie �yczy, wystarcza mu tylko jedna partnerka. Ale nie mo�na odrzuci� innego pogl�du, bardziej chyba prawdopodob- nego, �e gibon nie tyle nie musi, ile zwyczajnie nie pragnie mie� in- nych partnerek. Monogamia zdaje si� rozwi�zaniem komfortowym. Inaczej ni� szympans, goryl czy pawian gibon nie musi by� na zawo- �anie ka�dej samicy w stadzie, akurat maj�cej ruj�. Na pomys�, �e gibon jest naszym najbli�szym krewnym, jako pierwszy wpad� Ernest Haeckel, wsp�czesny Darwinowi populary- zator nauk. Koncepcja ta przypad�a do gustu zachodnim history- kom, bo by�a nader wygodna. Skoro �ycie rodzinne gibona tak bar- dzo przypomina model wsp�czesnej rodziny na Zachodzie, to jak�e �atwo zrekonstruowa�, jak to wygl�da�o u zarania dziej�w. By� wi�c m��, by�a �ona, by�y dzieci, �yli sobie razem, a gdy dzieci dorasta�y, opuszcza�y rodzinne gniazdo (b�d� zwyczajnie by�y z niego wyrzuca- ne) i sz�y na swoje. Je�li tak si� zaczyna�o � jak si� ko�czy, wiemy � �atwo sobie wyobrazi�, co si� dzia�o w tysi�cleciach spinaj�cych pocz�tek i koniec. A wi�c m�czyzna wyprawia� si� na �owy, kobieta dba�a o dom (albo jaskini�), od czasu do czasu spotykali si� z s�sia- dami zza najbli�szej g�rki. Niestety, rzeczywisty obraz wcale nie jest taki sielski. Przez wi�ksz� cz�� licz�cej pi�� tysi�cy lat udokumen- towanej historii naszego gatunku cz�ciej �yli�my w poligamii ni� w zwi�zkach monogamicznych. Rozwi�z�y szympans tylko na pierwszy rzut oka nie wydaje si� stosownym kandydatem na naszego najbli�szego kuzyna. Gdy jed- nak policzy� mu chromosomy, zbada� �a�cuchy hemoglobiny � a to tylko dwa z wielu stosunkowo niedawnych odkry�, oka�e si�, �e to wr�cz krewniak. Na jego rzecz �wiadczy te� poziom inteligencji. Podczas gdy gibon pod tym wzgl�dem otrzyma� od natury najskrom- niejsze wyposa�enie ze wszystkich ma�p, szympans w toku trwaj�- cej pi��, sze�� (lub siedem) milion�w lat ewolucji w�asnego gatunku nauczy� si� wiele. Potrafi pos�ugiwa� si� prostymi narz�dziami, jak cho�by gar�ci� li�ci czy g�bk�, aby wybra� wod� ze szczelin, wie, jak dobra� si� do mr�wek, rozgrzebuj�c kijem mrowisko, umie z patyka zmajstrowa� d�wigni�, potrafi broni� si�, miotaj�c w napastnika ga- ��zie, kamienie i co tam jeszcze znajdzie pod �ap�. Umie zapolowa� na antylop� i ma�p� � raczy si� czasami m�odymi sztukami. Potrafi stan��, a nawet przemieszcza� si� w pozycji pionowej, no i porozu- miewa si� z otoczeniem j�zykiem gest�w i pomruk�w, i to do�� boga- tym. W rzeczy samej dzisiejszy szympans zachowuje si� tak, jak zapewne zachowywa� si� nasz protoplasta z gatunku cz�owiekowa- tych, gdy stawia� pierwszy krok na drodze ewolucji8. Je�li wtedy, na samym pocz�tku, nasz praprzodek rzeczywi�cie podobny by� szympansom, to u jego progenitury musia�a nast�pi� co najmniej jedna, ale za to wa�na zmiana. Zachodzi�a, rzecz jasna, stopniowo. Kiedy si� zacz�a i kiedy proces zmian dobieg� ko�ca, nie wiemy i nie b�dziemy wiedzie�. Wiemy natomiast, czego dotyczy�: cykl p�ciowy, charakterystyczny dla zwierz�t, przekszta�ci� si� w kobiecy cykl menstruacyjny, co wywo�a�o daleko id�ce konsekwen- cje. Kobieta odkry�a sw�j seksualizm, a to odbi�o si� generalnie na stosunkach obu p�ci. W�tpliwe jednak, aby ta zmiana mia�a sprzy- ja� upowszechnieniu si� monogamii. Antropologowie ch�tnie koja- rz� monogami� z zanikiem rui (ignoruj�c pi�� tysi�cy lat zwi�zk�w poligamicznych w udokumentowanej historii naszego gatunku), ale genetycy maj� ca�kiem inne zdanie, Darwin twierdzi�, �e tre�ci� �ycia jest walka o byt i zachowanie gatunku. Ale jego duchowi spadkobiercy, socjobiologowie, wyszli z tez�, �e nie ludzie, lecz geny s� pierwszorz�dnymi uczestnikami tej 19 walki. W�a�nie one, mikroskopijne cz�stki chromosom�w, co jak ongi� poeci sprawuj� rz�d dusz na naszym �wiecie, walcz� o prze- trwanie zacieklej i brutalniej ni� naj ambitniejsi karierowicze. Maj� jeden cel: mno�y� si�, mno�y� i trwa�. Je�li to przyj�� za podstaw� � uwa�aj� socjobiologowie � automatycznie wyja�nia si� wiele po zornie niezrozumia�ych ludzkich postaw i czyn�w. Tak wi�c wedle ich teorii, gdy w paleolicie warunki klimatyczne i wszystko, co si� z tym ��czy, ulega�o okresowo pogorszeniu (a takich okres�w by�o wiele), wtedy za spraw� dbaj�cych o sw�j interes gen�w oboje rodzi- ce zajmowali si� potomstwem. Ka�dy z nich dba� o w�asn� genetycz- n� lokat�. W efekcie powstawa� zwi�zek typu monogamicznego, na- wet wbrew tradycji czy obyczajom plemiennym. Gdy warunki ze- wn�trzne ulega�y poprawie, do opieki nad dzieckiem � czyli wsp�l- n� inwestycj� genetyczn� � wystarcza�a matka. Uwolniony od obo- wi�zk�w rodzicielskich ojciec zaczyna� nurza� si� w rozpu�cie, roz- siewaj�c geny na prawo i lewo, bo na tym polega� ich � gen�w � interes. Inaczej m�wi�c, Casanov� epoki kamiennej wcale nie powo- dowa�y chucie, ale DNA zawarte w jego chromosomach. Paniom nie dana by�a tego typu biologiczna carte blanche. Damskie geny loko- wa�y si� tylko w jeden spos�b i w jednym miejscu � w �onie matki i w organizmie p�odu, co znakomicie t�umaczy cech� zwan� uczucia- mi macierzy�skimi9. Nie ma podstaw, aby twierdzi�, �e w paleolicie przewa�a�y zwi�zki typu monogamicznego albo przeciwnie � poligamia. Owszem, zanik cyklu p�ciowego, rui, sprzyja� monogamii, co nie znaczy, �e monoga- mia stanowi�a zasad�. Geny zale�nie od okoliczno�ci sprzyja�y albo zwi�zkom monogamicznym, albo poligamicznym, ale te� nie stanowi�y wy��cznego czynnika. Mo�na wi�c chyba wysun�� hipotez�, �e nasz rodzaj u zarania swych dziej�w przypomina� w sferze zachowania szympanse, ale w miar� wykszta�cania si� cech w�a�ciwych ludziom i objawiania �natury cz�owieka", b�d�cej wsp�lnym owocem cech dzie- dzicznych oraz dzia�ania czynnik�w �rodowiskowych, zmienia� si� tryb i styl �ycia naszych protoplast�w. Przez wi�kszo�� udokumentowanej historii rodzaju ludzkiego �natura cz�owieka" sprawia�a, �e w okresach zagro�enia jednostki lgn�y ku sobie, gdy za� warunki zewn�trzne sta- wa�y si� bardziej sprzyjaj�ce, stosunki wewn�trzplemienne rozlu�nia- �y si�. Przez miliony lat. warunki zewn�trzne ulega�y ci�g�ym zmianom � lodowiec raz napiera�, raz cofa� si� � w konsekwencji zmienia� si� model �ycia naszych praprzodk�w. Wahad�o stale przesuwa�o si� od stan�w bliskich monogamii ku zwi�zkom bliskim rozwi�z�o�ci, i na odwr�t. Nie mo�na wykluczy�, �e palma pierwsze�stwa, je�li idzie o rozwi�z�o��, nale�y si� kobietom, a nie m�czyznom. Kobiety bowiem stanowi�y w pierwotnych spo�ecze�stwach znakomit� mniejszo��. SEKS A ROLE SPO�ECZNE Mimo trudnych warunk�w homo erectus nie tylko trwa�, ale wr�cz rozwin�� si�, i to w zdumiewaj�cy spos�b. Jedno zdaje si� pewne � bez wzgl�du na upodobania do monogamii, czy przeciwnie, warunki, w jakich przysz�o mu funkcjonowa�, sprzyja�y �yciu w gromadzie. Homo erectus prowadzi� ruchliwy tryb �ycia tyle� z wyboru, co z ko- nieczno�ci. Owszem, odziedziczy� poczucie przynale�no�ci do okre�lo- nego obszaru, ale w miar� jak rozwija� si� jego m�zg, instynkt miejsca traci� na znaczeniu. Gdy w okresie zmian klimatycznych ziemia ja�o- wia�a, ro�linno�� ubo�a�a, a zwierzyny ubywa�o, praprzodkowi �wita- �o, �e swoje miejsce wyeksploatowa� do ko�ca i czas pow�drowa� gdzie indziej. Bywa�o, �e teren, na kt�ry przyby�, ju� do kogo� nale�a�. Wte- dy rozp�tywa�a si� wojna. Pokonanych przep�dzano, a je�li by�o ich niewielu, w��czano do plemienia zwyci�zc�w. Jakie� 350 tysi�cy lat temu nasz praprzodek odkry� zalety �ycia osiad�ego. Sta�o si� to za spraw� zmian klimatycznych, zmian zde- cydowanie na gorsze. Przez wi�ksz� cz�� plejstocenu � wedle stra- tygrafii oznacza to ostatnie dwa miliony lat � klimat ulega� cyklicz- nym zmianom. A to grza�o s�o�ce i by�o przyjemnie, a to �ciska� mr�z, i tak bez przerwy. Gdy wia�o ch�odem, lodowce zamkni�te w wysokich pasmach g�rskich zaczyna�y schodzi� w doliny, ��czy� si� i prze� na po�udnie, skuwaj�c wielometrow� warstw� zmarzliny te- reny po dzisiejszy Nowy Jork, Londyn i Kij�w. W takich okresach p�milionowa ludzka spo�eczno�� � na tyle ocenia si� liczb� �wcze- snych mieszka�c�w naszej planety10 � skupia�a si� w w�skiej stre- fie klimatu w miar� umiarkowanego wok� Morza �r�dziemnego. Tylko tam jeszcze wyst�powa�a pora roku podobna do naszego lata. Na Saharze, co dzi� wydaje si� nieprawdopodobne, kwit�o �ycie, pa- da�y obfite deszcze, �ywi�c wiele gatunk�w ro�lin i zwierz�t. Ale ten i �w z naszych protoplast�w, jak cho�by homo erectus, kt�rego szcz�tki odkryto w Zhoukoutian (Czoukoutien) w p�nocnych Chi- nach [tzw, cz�owiek peki�ski � przyp. t�um.], znalaz� inny spos�b na przetrwanie w okresie lodowcowym: odkry� zalety jaski�, a nade wszystko wynalaz� co�, czego nikt przed nim nie dokona� � ogie�. Trzeba by�o dziesi�tk�w tysi�cy lat, nim to samo odkryto w Europie, ale tak czy owak ciep�o bij�ce od ogniska, �wiat�o rozpraszaj�ce gro�- n� ciemno�� wywar�y rewolucyjny wp�yw na rozw�j naszego gatun- ku, na jego ucz�owieczenie. Cz�owiek, kt�ry ugania� si� za zwierzyn�, skory by� do w�dr�- wek. Jaskiniowiec ceni� zalety pieczar. Gdy ju� znalaz� sposobn� grot� i gdy wok� nie brakowa�o zwierza, osiada� na sta�e. �ycie w jaskini rz�dzi�o si� w�asn� logik�. Do wyj�tk�w jednak nale�a�y wielkie groty, jak s�ynna z malowide� trzystumetrowa Alta- mira w p�nocnej Hiszpanii. Cz�ciej znajdowano skromniejsze po- mieszczenia, jak Lascaux we Francji. Jej g��wna komora liczy nieca- �e trzydzie�ci metr�w d�ugo�ci i dziesi�� szeroko�ci. Lokatorzy sprzed pi�tnastu tysi�cy lat, kt�rzy zostawili na �cianach Lascaux bogac- two malowide�, g��wnie zwierz�t, i tak byli szcz�liwcami. Wi�kszo�� im wsp�czesnych mieszka�a skromniej, a na pewno cia�niej. Przej�cie od �ycia w otwartej przestrzeni do �ycia w�r�d kamien- nych �cian w sensie fizycznym i psychologicznym musia�o prowa- dzi� do perturbacji spo�ecznych. Ka�dy mieszkaniec mia� co prawda wyznaczone miejsce bli�ej lub dalej od ogniska, zale�nie od hierar- chii w gromadzie, ale przetasowania, koniunkturalne sojusze i wro- go�� stawa�y si� nieuchronne. Niewykluczone, �e w�a�nie w tym okresie poj�cie �rodzina" j�o nabiera� rzeczywistego znaczenia. Prehistoryczna rodzina skupia�a si� wok� kobiety, jak cytopla- zma wok� j�dra w kom�rce. By�a to konsekwencja szczeg�lnej roli matki i stosunk�w opartych na macierzy�stwie, wyra�nie i zdecydo- wanie r�nych od innych stosunk�w wewn�trzgrupowych. Trzeba pami�ta�, �e rola m�czyzny w prokreacji zosta�a odkryta nader p�no, je�li za miar� czasu przyj�� etapy ewolucji naszego gatunku. Jeszcze w ubieg�ym stuleciu antropologowie ze zdumieniem znajdo- wali prymitywne szczepy nie�wiadome zwi�zku mi�dzy kopulacj� a pocz�ciem. Wydaje si�, �e wszyscy nasi przodkowie �yli w niewiedzy na ten temat mniej wi�cej do roku 9000 p.n.e. Przez wi�ksz� cz�� paleolitu cz�owiek traktowa� otaczaj�cy go �wiat na zasadzie ja � ty. Podczas gdy dzisiejszy mieszczuch po- strzega �wiat w kategoriach przedmiotu, to cz�owiek prymitywny widzia� w morzu, drzewach, ziemi, zwierz�tach, ptakach i rybach takie same jak on, cho� r�ne ode� wygl�dem, podmioty. Nawet gdy nauczy� si� wytwarza� narz�dzia, gdy zmienia� tryb �ycia i rozwija� umiej�tno�� my�lenia, niewiele r�ni� si� od bestii, z kt�rymi dzieli� sw�j �wiat. Nadal ledwie odbija� od swych kuzyn�w z rz�du naczel- nych. Dopiero pod koniec paleolitu j�� ewoluowa� w kierunku ga- tunku, kt�ry w XX stuleciu naszej ery zacznie podbija� kosmos. Za- pewne nie zastanawia� si� nad otoczeniem. Wszystko wok� jawi�o mu si� jako naturalne, oczywiste i niezmienne, a wi�c nie budz�ce szczeg�lnej ciekawo�ci. Naturalne by�o dla� i to, �e kobieta, podob- nie jak �ania, koby�a czy kl�pa i w og�le ka�da samica, albo nosi w sobie p��d, albo zajmuje si� miotem, i tak w k�ko przez ca�e doros�e �ycie. Nie zastanawia� si�, dlaczego ogier wspina si� na koby��, a tryk na owc�. Robi� to samo, dobiera� si� do kobiety, bo tak podpo- wiada instynkt i tak si� zaspokaja ��dze. Seks i moralno�� j�y si� pojawia� znacznie p�niej, na jednym z ostatnich etap�w ewolucji ludzkiego gatunku. Poczucie ojcostwa objawia si� w dw�ch dziedzinach � spo�ecz'- nej i biologicznej, Ta pierwsza mo�e funkcjonowa� niezale�nie od drugiej, ale w rozwi�z�ym spo�ecze�stwie o ojcostwie w og�le nie mamowy. Odpowiedzialno�� za potomstwo spoczywa wy��cznie na ko- biecie i w stosunku do niej okre�la si� zwi�zki krwi. Inaczej jest w spo�eczno�ciach, w kt�rych zwi�zek m�czyzny z kobiet� lub kilko- ma b�d� kilkunastoma kobietami jednocze�nie ma charakter ci�g�y. W takich warunkach poczucie ojcostwa objawia si� niejako automa- tycznie. Je�li pos�u�y� si� przyk�adem wsp�czesnych lud�w prymi- tywnych, mo�na stwierdzi�, �e m�czyzna epoki paleolitu rzeczywi- �cie got�w by� bra� na siebie obowi�zki wynikaj�ce z ojcostwa. Pe�- ni� wi�c funkcje przewodnika stada, doradcy i opiekuna tak dzieci, jak i kobiety (kobiet), z kt�r� pozostawa� w zwi�zkach o charakterze seksualnym. Niemniej jego rola �je�li to w�a�ciwe s�owo w odnie- sieniu do epoki kamiennej � z psychologicznego punktu widzenia by�a drugorz�dna. W darwinowskiej walce o zachowanie gatunku m�czyzna wykonywa� czynno�ci pomocnicze. Co innego w walce o byt. Bez jad�a, kt�re m�czyzna zdobywa�, kobieta � kreatorka �ycia � niewiele by zdzia�a�a. W szczytowych okresach naporu lodowc�w w�a�nie on ratowa� gatunek ludzki przed totaln� zag�ad�, w konsekwencji wi�c jego status wzrasta�. Gdy warunki klimatyczne poprawia�y si� i kobieta mog�a zdobywa� tyle samo �rodk�w do �ycia co on, jego rola zn�w ulega�a margina- lizacji. W paleolicie mo�na wyr�ni� dwa typy system�w spo�ecznych. Na niekt�rych obszarach gospodarka plemienna opiera�a si� na jed- nym gatunku zwierz�t. Na terenach dzisiejszej Francji podstaw� sta- nowi� jele�. Mia� mniej wi�cej takie znaczenie dla �wczesnych jak znacznie p�niej bizon dla mieszka�c�w Ameryki P�nocnej. Migracja zwierz�t wp�ywa�a na tryb �ycia plemion, kt�re od nich zale�a�y. �ow- cy pod��ali za zwierzyn�, a je�li plemi� �y�o z �ow�w, dominowali w nim m�czy�ni-my�liwi. Pod koniec omawianego okresu przewag� mia�y zapewne plemio- na uprawiaj�ce gospodark� mieszan�, zbieracko-�owieck�, korzysta- j�ce ze wszystkiego, w co obfitowa�y okolice: zwierzyny, ryb, skoru- piak�w, ptak�w i ro�lin. Urz�dza�y sobie mniej lub wi�cej sta�e sie- dziby w pieczarach lub jaskiniach, a latem zak�ada�y obozy w pobli- �u dorocznych szlak�w w�dr�wek jeleni, owiec, k�z itd. Nie ma oczywi�cie �adnych materialnych dowod�w na istnienie w paleolicie systemu wewn�trzgrupowego podzia�u pracy i obowi�z- k�w, ale wedle do�� zgodnej opinii badaczy podzia� taki wyst�powa�. M�czyzna polowa�, kobieta zajmowa�a si� zbieractwem. Jedna tyl- ko kwestia pozostaje dyskusyjna, mianowicie wydajno�� pracy ko- biet. Zdaniem niekt�rych znawc�w kobieta dostarcza�a tyle jad�a co m�czyzna, I tak rzeczywi�cie mog�o by�, bo niby dlaczego m�oda, zdrowa kobieta nie mog�aby polowa� r�wnie zr�cznie jak m�ody, zdrowy m�czyzna., a poza tym w przeciwie�stwie do spo�eczno�ci na wy�szym stopniu rozwoju, ludy prymitywne nie traktuj� ci��y jako czynnika obni�aj�cego sprawno��. Kobiety z japo�skiego ple- mienia Ainu w czasie ci��y oddaj� si� wysi�kowym �wiczeniom fi- zycznym, uwa�aj� bowiem, �e to dobrze wp�ywa na por�d. Kobiety z plemienia Mbuti, nale��cego do ludu Pigmej�w, traktuj� por�d jak co� tak zwyczajnego, �e w dwie, trzy godziny po wydaniu na �wiat dziecka wracaj� na koczowniczy szlak. Karmienie te� nie nastr�cza problem�w, je�li w grupie jest kilka karmi�cych matek. Mog� si� zast�powa�, umo�liwiaj�c reszcie normaln� prac� w polu. Ale te� praca w polu to nie to samo co podchodzenie jelenia czy wabienie wielkiego, w�ochatego mamuta w pu�apk�. Tego typu �owy, zw�asz- cza w trudnych warunkach klimatycznych i w czasach, gdy zwierzy- ny jest ma�o, wymagaj� �elaznej kondycji. Wtedy kobieta w ci��y niewiele mo�e zdzia�a� i jako pierwsza pada ofiar� g�odu i ch�odu. Ma�o te� si� w ni� inwestuje. Nawet w naszych czasach spotyka si� sytuacje, kiedy rodzice odmawiaj� c�rce wy�szego wykszta�cenia, uznaj�c, �e wysi�ek i tak p�jdzie na marne, gdy dziewczyna wyjdzie za m��. Nie mo�na wi�c wykluczy�, �e w paleolicie podobnie pod- chodzono do nauki sztuki �owieckiej. Z bada� nad ludzkim genomem wynika, �e szczeg�lne uzdolnie- nia m�czyzny w zakresie �owiectwa rozwija�y si� stosunkowo daw- no, jaki� milion lat temu. A i dzi� m�czyzna osi�ga wyra�nie lepsze ni� kobieta wyniki w testach na orientacj� przestrzenn�. Dw�ch ameryka�skich badaczy wykaza�o ostatnio, �e istnieje wyra�ny zwi�- zek mi�dzy tym, co sk�ada si� na orientacj� w przestrzeni, a uzdol- nieniami �owieckimi. Osoby lepiej orientuj�ce si� w przestrzeni traf- niej oceniaj� dystans i celniej miotaj� przedmioty. Genetyka wska- zuje na uprzywilejowan� pozycj� m�czyzny pod tym wzgl�dem11. Kobieta zajmuj�ca si� zbieractwem, wyszukuj�ca jadalne ro�liny, brodz�ca po p�yciznach w poszukiwaniu skorupiak�w i mi�czak�w, rozgl�daj�ca si� za orzechami i �o��dziami nie musi ani trafnie okre- �la� dystansu, ani charakteryzowa� si� celnym okiem, Z drugiej jed- nak strony ustalono, �e kobiety znacznie lepiej widz� w mroku i na og� maj� ostrzejszy s�uch12. Tego typu uzdolnienia z pewno�ci� przydaj� si�, gdy podchodzi si� jakie� niewielkie zwierz� b�d� wypa- truje krab�w lub rak�w w m�tnawej wodzie. Czy wi�c cz�owiek prymitywny by� przede wszystkim my�liwym czy raczej zbieraczem? Nie jest to akademickie pytanie, bo z odpo- wiedzi wynikaj� do�� wa�kie konsekwencje. Je�li podstaw� gospo- darki plemienia stanowi�o my�listwo, wszystko � obyczaj i tryb �y- cia � faworyzowa�o my�liwych, bo od nich zale�a�o przetrwanie. A gdy �wiat si� zmienia� i zabijanie zwierz�t przestawa�o odgrywa� za- sadnicz� rol�, raz ustalone postawy trwa�y i m�czy�nie przypada�a uprzywilejowana pozycja w gromadzie. W spo�eczno�ciach �owiecko-zbierackich sytuacja kszta�towa�a si� inaczej. W sprzyjaj�cych warunkach klimatycznych kobieta-zbie- raczka dostarcza�a mniej wi�cej tyle samo �rodk�w do �ycia co m�- czyzna, powstawa�a wi�c pewna r�wnowaga mi�dzy przedstawicie- lami obu p�ci, W dalszej ewolucji m�czyzna-my�liwy przemieni� si� w pasterza, a kobieta-zbieraczka w rolniczk� uprawiaj�c� ziemi�. Taki podzia� pracy j�� wp�ywa� zasadniczo na stosunki m�sko-dam- skie. PIERWSZE TABU Przenosiny do jaskini wp�yn�y na ukszta�towanie si� nowej struktury plemiennej. Stabilizacja, jak� oferowa�a jaskinia, sprzyja- �a rozwojowi instytucji wcale nie obcych badaczom wsp�czesnych organizacji zwi�zkowych. Warunki klimatyczne epoki lodowcowej, kiedy powstawa�a i roz- wija�a si� cywilizacja jaskiniowa, sprawia�y, �e podstaw� gospodarki sta�y si� pot�ne zwierz�ta typu mamuta w�ochatego, wo�u pi�mo- wego czy bizona. Zwierza tych rozmiar�w nie da si� upolowa� w pojedynk� czy w kilka os�b, tym bardziej je�li w zespole s� ci�arne kobiety lub dzieci. Konieczne jest dzia�anie w wi�kszej grupie, zw�aszcza gdy zwierz wymknie si� z terytorium danego plemienia na �erowiska nale��ce do innego. Historycy zgadzaj� si�, �e na tym etapie rozwoju cz�owieka mu- sia�o doj�� do rozszerzenia kontakt�w mi�dzyplemiennych � pro- wadzono negocjacje i zawierano sojusze w sprawach �ow�w. W kon- sekwencji musia�o dochodzi� do zgromadze� typu � nazwijmy to � towarzyskiego, a jednocze�nie wewn�trz plemienia formowa�y si� mniejsze struktury, zrazu do�� lu�no zwi�zane, p�niej nabieraj�ce cech klan�w. Ka�de plemi� zachowywa�o pewien stopie� niezale�no- �ci, ale te� ��czy�y je wsp�lne b�d� podobne standardy my�lenia, normy obyczajowe i rytua�y, zw�aszcza te, kt�re odbywano w wi�k- szej gromadzie, jak cho�by ceremonie wej�cia m�odego cz�owieka w �wiat doros�ych. Te ostatnie przetrwa�y zreszt� do naszych czas�w, je�li z tego punktu widzenia spojrze� na przyk�ad na lekcje przyspo- sobienia do �ycia w rodzinie czy wychowania seksualnego w szko- �ach. Jednym ze skutk�w coraz intensywniejszych kontakt�w mi�dzy- plemiennych musia�o by� rozszerzenie horyzont�w emocjonalnych. �Mi�o�� od pierwszego wejrzenia" zdarza si� wy��cznie mi�dzy obcy- mi sobie lud�mi. Historycy, wspieraj�cy swoje teorie na znacznie p�niejszym systemie norm i obyczaj�w feudalno-dynastycznych, s� zdania, �e na wczesnym etapie rozwoju spo�ecznego preferowano raczej �ma��e�stwa" wewn�trzplemienne, widz�c w nich instrument umacniania sojuszy politycznych. �api�c dwie sroki za ogon, ci sami historycy id� dalej: twierdz�, �e zwi�zki innego typu zacz�y by� t�- pione, co w ostatecznym rachunku doprowadzi�o do wykluczenia zwi�zk�w kazirodczych, na kt�rych wspiera�a si� najwcze�niejsza faza rozwoju rodzaju ludzkiego. Kazirodztwo to skrajna forma metody zwanej w hodowli kojarze- niem wsobnym. Przeniesiona na ludzk� spo�eczno�� polega na wst�- powaniu w zwi�zki typu ma��e�skiego w obr�bie �ci�le okre�lonej grupy po��czonej wi�zami krwi. W hodowli prowadzi do stworzenia b�d� udoskonalenia rasy najlepiej przystosowanej do okre�lonych warunk�w, w genetyce oznacza jednak �lepy zau�ek. Za ka�dym razem dochodzi bowiem do wymiany tego samego materia�u gene- tycznego, co ogranicza, je�li nie wyklucza, mechanizmy doboru na turalnego. W efekcie populacja wsobna traci mo�liwo�� natural- nego przystosowywania si� do zmieniaj�cych si� warunk�w ze- wn�trznych i degeneruje si�. Zbiorowo�ci ho�duj�ce kojarzeniom typu wolnego, to znaczy ��czeniu osobnik�w niespokrewnionych ze sob�, tworz� materia� genetyczny sprzyjaj�cy mechanizmom dobo ru naturalnego, wykszta�caj� przeto cechy niezb�dne do przysto- sowania si� do zmieniaj�cych si� warunk�w zewn�trznych, a wi�c rozwoju13. U zarania historii, nim rozwin�y si� kontakty mi�dzyplemienne, regu�� by�o kojarzenie wsobne, Przez d�ugie okresy dziej�w naszego gatunku mieli�my do czynienia z niewielkimi, czterdzieste- pi��dzie si�cioosobowymi gromadkami, kt�rych �ycie up�ywa�o w tej samej zbiorowo�ci. Nie wiedzia�y nawet, �e gdzie� tam mo�e istnie� kto� do nich podobny. Z drugiej jednak strony trudno sobie wyobrazi�, aby nasz gatunek by� w stanie przetrwa� g��bokie wahania klimatyczne w plejstocenie bez pewnych mutacji w obr�bie DNA, kt�re pozwala�y stawia� czo�o zmieniaj�cym si� warunkom zewn�trznym. Trzeba wi�c przyj��, �e w obyczajowo�� plemienn� wpisane by�y pewne ograniczenia, wykluczaj�ce przynajmniej ekstremalne formy koja- rzenia wsobnego � kazirodztwa � bo inaczej nie by�oby mowy o mechanizmach przystosowawczych, Tabu odnosz�ce si� do stosunk�w kazirodczych ma charakter nader powszechny i kto wie, czy od samego pocz�tku nie by�o wpi sane w ludzk� natur�. Uchodzi�o za naturaln� cz�� dziedzictwa, za wyr�nik cz�owiecze�stwa. I nie bez kozery w p�niejszych czasach w staro�ytnym Egipcie i Persji w�adcy �wiadomie i rozmy�lnie �amali owo tabu. Manifestowali w ten spos�b swoj� bosko��. Przyj�o si� s�dzi�, �e zwierz�ta, kt�re nie potrafi� odr�ni� swe go potomstwa od obcych, z samej istoty podatne s� na stosunki kazirodcze. Tezie tej zdaj� si� przeczy� niedawne badania nad afry- ka�skimi pawianami. Zaobserwowano pewien interesuj�cy mecha- nizm, do�� radykalnie wykluczaj�cy zwi�zki kazirodcze. Badania trwa�y siedem lat, obserwacji poddano trzy grupy ma�p. Spo�r�d dwudziestu samc�w pi�tna�cie zmieni�o przynale�no�� grupow� przed osi�gni�ciem wieku rozrodczego, Z pozosta�ej pi�tki cz�� pa- d�a, reszta znikn�a bez �ladu. Trudno m�wi� o obyczaju, ale me- chanizm wykluczania stosunk�w kazirodczych jawi si� jako wysoce skuteczny14. Tak�e inne gatunki ma�p zdaj� si� kierowa� czym�, co mogliby�my nazwa� instynktownym tabu. Doros�e samice makak�w z zasady nie dopuszczaj� do siebie swoich syn�w. Twierdzi si�, �e podobnie zachowuj� si� samice szympans�w15. Inaczej gibony. Tata gibon po stracie ma��onki przenosi m�skie uczucia na c�rk�, owdo- wia�a gibonowa pociesza si� w ramionach syna. Nie wdaj�c si� w szczeg�y, mo�na z du�ym prawdopodobie�- stwem stwierdzi�, �e pierwsze tabu w naszych dziejach odnosi�o si� nie do kanibalizmu, jak twierdzi wielu, ale do stosunk�w kazirod- czych. Gdy upowszechni�y si� kontakty mi�dzyplemienne, regu�� sta�y si� zwi�zki osobnik�w nie po��czonych wi�zami krwi, a przy- spieszony rozw�j naszego gatunku w ostatnich pi��dziesi�ciu tysi�- cach lat przed rewolucj�, jak� nios�a epoka neolitu, zawdzi�czamy, przynajmniej w znacznej cz�ci, walorom intelektualnym i fizycznym takiego w�a�nie modelu stosunk�w mi�dzyludzkich. PROBLEMYLDEMOGRAFICZNE Z faktu, �e kobieta okresu paleolitu przez wi�ksz� cz�� doros�e go �ycia chodzi�a w ci��y, nia�czy�a i karmi�a, wcale nie wynika, i� jej sk�rzanej sp�dnicy czepia�a si� stale rosn�ca gromadka malu- ch�w. Dzieci rodzi�o si� niewiele, a jeszcze mniej prze�ywa�o okres niemowl�ctwa. Jeszcze dzi� na niekt�rych obszarach Afryki spory odsetek kobiet (20�40 procent w Gabonie, Sudanie, Kamerunie i Kongu) wydaje na �wiat martwe p�ody. Wska�nik �miertelno�ci nie- mowl�t na poziomie 45 procent w Kongu wcale nie nale�y do rzad- ko�ci16. W paleolicie nie mog�o by� a� tak tragicznie, bo rodzaj ludz- ki uleg�by zag�adzie. O liczbie �ywych urodzin i liczbie osobnik�w, kt�rzy do�yli wieku dojrza�ego, mo�na wnioskowa� na podstawie ocen demograficznych. Zak�ada si�, �e milion lat temu ludzka populacja si�ga�a oko�o pi�- ciuset tysi�cy. Dziesi�� tysi�cy lat p.n.e., u zarania rewolucji okresu neolitu, liczba ludno�ci w skali ca�ej planety wzros�a do trzech milio- n�w17. Z por�wnania tych liczb p�ynie wniosek, �e przez d�ugie okresy przyrost naturalny by� bliski zeru, to znaczy, �e liczba urodzin r�wna- �a si� liczbie zgon�w. Teoretycznie rzecz bior�c, z zerowym przyrostem mamy do czynienia, gdy para (zak�adamy monogami�) wydaje na �wiat dw�jk� dzieci. Gdy z ka�dego ma��e�stwa rodzi si� troje dzieci, liczba ludno�ci wzrasta sze�ciokrotnie w ci�gu stulecia, a sto lat to cztery pokolenia. Tymczasem na sze�ciokrotny wzrost ludno�ci �wiata trze- ba by�o a� miliona lat! Oczywi�cie rachunek i oceny s� bardzo uprosz- czone i daj� pole do rozmaitych spekulacji. Pierwsza mo�e dotyczy� liczby kobiet. Ot� wiele wskazuje na to, �e w spo�ecze�stwie prehistorycznym kobiety stanowi�y znakomit� mniejszo��. Z bada� ludzkich szcz�tk�w odnajdywanych w wykopa- liskach wynika, �e m�czyzn by�o dwa, mo�e nawet trzy razy wi�cej ni� kobiet i �e m�czyzna �y� przeci�tnie osiem lat d�u�ej18. Je�li tak, to ka�da kobieta musia�a wyda� na �wiat i wychowa� co najmniej czw�rk� dzieci, aby utrzyma� si� zerowy przyrost naturalny. Druga sprawa to stosunkowo kr�tki okres rozrodczo�ci u kobiet. Za czas�w cz�owieka neandertalskiego (oko�o siedemdziesi�ciu ty- si�cy lat temu) tylko dwie ludzkie istoty z dziesi�ciu, kt�rym uda�o si� dotrwa� do wieku pokwitania, mia�y szans� do�y� lat trzydzie- stu. Oko�o trzydziestu tysi�cy lat temu nast�pi�a pewna poprawa i �jak si� ocenia � dwana�cie os�b na sto mia�o szans� do�y� czter- dziestki. Okres poprawy by� jednak stosunkowo kr�tki. Wkr�tce bowiem 86 os�b na sto nie do�ywa�o nawet trzydziestki, a z po- zosta�ej czternastki ledwie pi�ciu mia�o szans� na ogl�danie �wia- ta w wieku lat 4019, Okres rozrodczo�ci u przeci�tnej kobiety trwa� 15^16 lat. Populacja ludzka ros�a jednak wolniej, ni� mog�oby wynika� z opisanych uwarunkowa�. Sk�ada�o si� na to wiele przyczyn, tak�e tak