11102

Szczegóły
Tytuł 11102
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11102 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11102 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11102 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Greg Egan STAN WYCZERPANIA T�umaczy� Pawe� Wieczorek Dzi�kuj� Caroline Oakley, Deborah Beale, Anthony 'emu Cheethamowi, Peterowi Robinsonowi, Lucy Blackburn, Annabelle Ager i Claudii Schaffer To nieprawda �e mapa wolno�ci zostanie skompletowana po zatarciu ostatniej krzywdz�cej granicy je�li dalej b�dziemy musieli zapisywa� co pioruny �ci�ga i arytmi� suszy wyznacza by ujawni� molekularne dialekty las�w i sawanny bogate jak tysi�ce ludzkich j�zyk�w i poj�� najg��bsz� histori� naszych pasji starsz� ni� si�ga mitologia O�wiadczam wi�c �e �adna korporacja nie posiada monopolu na liczby �aden patent nie mo�e obejmowa� zera i jedynki �aden nar�d nie ma w�adzy nad adenin� i guanin� �adne imperium nie rz�dzi kwantowymi falami Musi pozosta� przestrze� na �wi�towanie zrozumienia istnieje bowiem prawda kt�rej nie mo�na kupi� ani sprzeda� narzuci� si�� oprze� si� jej albo przed ni� uciec Z Technoliberation Muteby Kazadiego, 2019 CZʌ� PIERWSZA - W porz�dku. Nie �yje. Porozmawiaj z nim. Bioetyko by�o lakonicznym m�odym aseksem z blond dredami i w T-shircie, na kt�rym mi�dzy p�atnymi reklamami raz za razem pojawia� si� napis: NIE DLA TW! Parafowa�o formularz zgody na notepadzie patolog s�dowej, po czym wycofa�o si� do k�ta. Traumatolog i sanitariusz odsun�li na bok sprz�t reanimacyjny, patolog zrobi�a kilka szybkich krok�w do przodu. W d�oniach trzyma�a strzykawk� z pierwsz� porcj� neurozachowacza. Nie- u�yteczny do chwili �mierci-powoduj�cy w kilka godzin pot�- ne toksyczne uszkodzenia szeregu narz�d�w - koktajl z antago- nist�w glutaminianu, bloker�w kana�u wapniowego i przeciwu- tleniaczy niemal natychmiast zahamuje najpowa�niejsze zmiany biochemiczne, kt�re uszkodzi�yby m�zg. Asystent pani patolog szed� tu� za ni�, popychaj�c kilkup�- kowy w�zek mieszcz�cy wszystkie akcesoria po�miertnego o�y- wienia: tac� jednorazowych narz�dzi chirurgicznych, r�ne ele- ktroniczne aparaty, pomp� dot�tnicz� pod��czon� do trzech kil- kulitrowych szklanych butli i co�, co przypomina�o siatk� na w�osy z szarego, nadprzewodz�cego drutu. �ukowski, detektyw z wydzia�u zab�jstw, sta� tu� obok mnie. - Gdyby ka�dy by� wyposa�ony jak pan, Worth, nie musie- liby�my bawi� si� w co� takiego - stwierdzi� z zadum�. - Mog- liby�my odtworzy� przest�pstwo od pocz�tku do ko�ca. Jak by- �my czytali zawarto�� czarnej skrzynki z rozbitych samolot�w... Odpowiedzia�em, nie podnosz�c wzroku znad sto�u operacyj- nego - bez problemu m�g�bym wyci�� nasze g�osy, nie chcia�em jednak przerwa� filmowania, jak pani patolog pod��cza zast�pcz� krew. - Nie s�dzi pan, �e gdyby ka�dy mia� pod��czony sprz�t nagrywaj�cy do nerwu wzrokowego, mordercy zacz�liby wyci- na� ofiarom procesory pami�ci? - Czasami pewnie tak, ale tu chyba nikogo nie by�o, kto by narozrabia� ch�opakowi w m�zgu... - Zaczekajmy, a� zobaczymy zapis. Asystent prysn�� na czaszk� ofiary enzymem depilacyjnym i dwoma ruchami chronionej r�kawiczk� d�oni �ci�gn�� z czaszki ostrzy�one tu� przy sk�rze czarne w�osy. Kiedy strz�sa� je do plastikowego worka na pr�bki, zrozumia�em, dlaczego trzyma�y si� razem, a nie rozsypa�y jak �mieci u fryzjera: razem z w�osami zdj�� do�� grub� warstw� sk�ry. Przy klei� do �ysej, r�owej g�o- wy "siatk� na w�osy" - plecionk� z elektrod i czujnik�w... Pa- tolog sko�czy�a obserwowa� dzia�anie urz�dzenia wprowadza- j�cego zast�pcz� krew, po czym zrobi�a zmar�emu niewielkie naci�cie w tchawicy i wprowadzi�a cienk� rurk� pod��czon� do pompy, kt�ra mia�a zast�pi� zapadni�te p�uca. Nie chodzi�o o od- dychanie, lecz o umo�liwienie m�wienia. Mo�na by�o co prawda monitorowa� docieraj�ce do krtani impulsy nerwowe i elektro- nicznie zsyntetyzowa� zamierzone d�wi�ki, najwyra�niej jednak mowa by�a mniej zniekszta�cona, je�eli ofiara mog�a odczuwa� co� przypominaj�cego naturaln� dotykow� i s�uchow� informacj� zwrotn�, wytwarzan� przez wibruj�cy strumie� powietrza. Asy- stent zakry� ofierze oczy grubym, wyprofilowanym nieco jak okulary opatrunkiem - cho� rzadko, zdarza�o si�, �e sk�ra twa- rzy odzyskiwa�a czucie, a poniewa� z rozmys�em nie o�ywiano kom�rek siatk�wki oka, naj�atwiejszym k�amstwem, mog�cym wyja�ni� �lepot�, by�o powiedzenie ofierze, �e ma uraz oczu. Zacz��em si� zastanawia� nad komentarzem. "W 1888 roku chirurdzy policyjni sfotografowali siatk�wk� jednej z ofiar Kuby Rozpruwacza - w u�udnej nadziei, �e we wra�liwych na �wiat�o pigmentach zawartych w ludzkim oku uda im si� odkry� twarz mordercy..." Nie. Zbyt przewidywalny. Do tego wprowadzaj�cy w b��d - o�ywianie nie by�o wydobywaniem informacji z biernych zw�ok. Jakie by�y w takim razie inne odniesienia? Orfeusz? �a- zarz? Ma�pia �apka! Zdradzieckie serce! Reanimator? Nic w mi- tologii ani literaturze nie przewidzia�o rzeczywisto�ci. Lepiej nie robi� �atwych por�wna�. Niech zw�oki przem�wi� same za siebie. Cia�o ofiary przeszy� dreszcz. Tymczasowy stymulator zmu- sza� zniszczone serce do bicia - dzia�a� pr�dami o takiej sile, �e w ci�gu pi�tnastu, g�ra dwudziestu minut ka�dy kawa�ek mi�- nia sercowego by�by zatruty elektrochemicznymi produktami ubocznymi. Z braku dop�ywu p�ucnego wprowadzano natleno- wan� zast�pcz� krew do lewego przedsionka, przepompowywa- no j� raz przez cia�o, po czym usuwano arteri� p�ucn� i wyle- wano. Kr�tko m�wi�c - uk�ad otwarty by� mniej k�opotliwy od recyrkulacyjnego. Jako tako pozaszywane rany po ciosach no�em w brzuch i klatk� piersiow� wygl�da�y jak pobojowisko i wylewa� si� z nich na st� operacyjny jasnoczerwony p�yn, nie stanowi�o to jednak niebezpiecze�stwa - co sekund� planowo usuwano z organizmu sto razy wi�cej krwi. Nikt nie uzna� za warte zachodu usun�� chirurgiczne larwy, pracowa�y wi�c w dal- szym ci�gu jak gdyby nigdy nic - szyj�c i chemicznie przypa- laj�c mniejsze naczynia krwiono�ne szcz�kami, czyszcz�c i de- zynfekuj�c rany, wyszukuj�c na �lepo martw� tkank� i skrzepy, kt�re da�oby si� po�re�. Zasadnicz� wag� mia�o utrzymanie dop�ywu do m�zgu tlenu i �rodk�w od�ywczych, nie odwraca�o to jednak rozpocz�tego procesu rozpadu. Faktycznymi katalizatorami o�ycia by�y miliar- dy lipozom�w - mikroskopijnych kapsu�ek z lekami, zrobio- nych z b�on t�uszczowych, kt�re wt�aczano do organizmu wraz z zast�pcz� krwi�. Jedno zawarte w b�onie kluczowe bia�ko otwie- ra�o barier� krew-m�zg i pozwala�o lipozomom wyp�yn�� z na- czy� w�osowatych do przestrzeni mi�dzynerwowej. Inne bia�ka powodowa�y, �e membrana ��czy�a si� ze �cian� kom�rki pierw- szego napotkanego neuronu i wyrzuca�a maszyn� biochemiczn� na tyle sprawn�, by zreenergetyzowa�a kom�rk�, sprz�tn�a cz�� �mieci powsta�ych w trakcie niedokrwiennego procesu rozpadu i ochroni�a j� przed wstrz�sem spowodowanym powt�rnym na- tlenieniem. Inne lipozomy by�y przeznaczone dla innych rodzaj�w ko- m�rek: w��kien mi�niowych w fa�dzie g�osowym, szcz�ce, war- gach, j�zyku, dla receptor�w w uchu wewn�trznym. Wszystkie zawiera�y odpowiednie leki i enzymy, a wszystkie mia�y s�u�y� temu samemu: dostaniu si� do wn�trza umieraj�cych kom�rek i zmuszeniu ich - na kr�tko - do zmobilizowania zgromadzo- nej energii do ostatniego - niemo�liwego do podtrzymania - wybuchu aktywno�ci. O�ywienie nie by�o posuni�t� do heroicznej kra�cowo�ci re- animacj�. By�o dozwolone tylko wtedy, gdy nie wchodzi�o w ra- chub� d�u�sze prze�ycie pacjenta, poniewa� ka�da metoda, kt�ra mog�aby do tego doprowadzi�, ponios�aby fiasko. Patolog patrzy�a na ekran znajduj�cy si� na jej w�zku sprz�- towym. Pod��y�em za jej spojrzeniem - po ciemnym prosto- k�cie lata�y wykresy chaotycznych fal m�zgowych, a zmieniaj�ce wysoko�� s�upki podawa�y ilo�� wyp�ukiwanych z cia�a toksyn i produkt�w rozpadu. �ukowski z oczekiwaniem post�pi� dwa kroki naprz�d. Zrobi�em to samo. Asystent wcisn�� klawisz. Ofiara zadygota�a i zakaszla�a krwi� - po cz�ci w�asn�, ciemn� i pe�n� skrzep�w. Wykresy nabra�y wyra�niej szych, ostrzejszych szczyt�w, zaraz jednak szpice si� sp�aszczy�y, nabra�y r�wniejszego rytmu. �ukowski uj�� d�o� ofiary i �cisn�� j� - gest wyda� mi si� cy- niczny, cho� wiedzia�em, �e m�g� by� wyrazem impulsu prawdzi- wego wsp�czucia. Popatrzy�em na bioetyko. Na jego T-shircie widnia� teraz napis: WIARYGODNO�� TO TOWAR. Nie umia- �em oceni�, czy by�a to sponsorowana wiadomo�� czy osobista opinia. - Daniel? Danny? S�yszysz mnie? - spyta� �ukowski. Nie nast�pi�a po tym widoczna reakcja fizyczna, jednak fale m�zgowe zata�czy�y. Daniel Cavolini studiowa� muzyk� i mia� dziewi�tna�cie lat. Znaleziono go oko�o godziny jedenastej wie- cz�r, nieprzytomnego i zakrwawionego, w k�cie budynku stacji kolejowej Town Hali - z zegarkiem na r�ku, notesem w kieszeni i w butach, co by�o ma�o logiczne, gdyby chodzi�o o nieudany napad rabunkowy. Od dw�ch tygodni sp�dza�em ka�d� noc *ywy- dziale zab�jstw, czekaj�c na podobn� okazj�. Zezwolenia na o�y- wienie wydawano tylko w przypadkach, gdy dowody wskazywa- �y na to, �e ofiara mo�e wymieni� nazwisko sprawcy - uwa�ano, �e metoda nie daje wielkich szans ani uzyskania u�ytecznego werbalnego opisu obcej osoby, ani sporz�dzenia jej portretu pa- mi�ciowego. �ukowski obudzi� s�dziego pokoju tu� po p�nocy - w tej samej chwili, gdy prognoza by�a jasna. Im wi�cej o�ywionych kom�rek zaczyna�o absorbowa� tlen, tym bardziej sk�ra Cavoliniego nabiera�a dziwnego odcienia szkar�atu. Nienaturalnej barwy moleku�y transportowe zast�pczej krwi by�y skuteczniejsze od hemoglobiny, ale tak samo jak po- zosta�e leki o�ywiaj�ce - �miertelnie toksyczne. Asystent pani patolog wcisn�� kilka kolejnych klawiszy. Ca- volini zn�w si� skr�ci� i zakaszla�. Ca�a operacja by�a balanso- waniem na kraw�dzi - dla skoordynowania rytmu fal m�zgo- wych potrzebne by�y lekkie uderzenia m�zgu pr�dem, nadmiar bod�c�w z zewn�trz m�g�by jednak wymaza� zawarto�� pami�ci kr�tkotrwa�ej. Po przekroczeniu granicy uznawanej przez prawo za �mier� g��boko w m�zgu przy �yciu mog� pozosta� pojedyn- cze neurony, zachowuj�c przez kilka minut schematy pobudze�, reprezentuj�ce ostatnie prze�ycia. O�ywienie mo�e chwilowo przywr�ci� infrastruktur� neuronaln�, konieczn� do wydobycia tych �lad�w, je�eli jednak ju� zd��y�y ca�kowicie zamrze� - albo zosta�y zatarte pr�bami reanimacji - przes�uchanie nie mia- �o sensu. - Wszystko w porz�dku, Danny - powiedzia� uspokajaj�- cym tonem �ukowski. - Jeste� w szpitalu. Jeste� bezpieczny, musisz mi tylko powiedzie� jedno: kto ci to zrobi�. Powiedz mi, kto trzyma� n�. Z ust Cavoliniego wydoby� si� chrapliwy szept: pojedyncza, wypchni�ta z gard�a z przydechem sylaba, po kt�rej zapad�a cisza. Moja sk�ra skurczy�a si� w oczekiwaniu czego� przera�aj�cego, r�wnocze�nie jednak poczu�em idiotyczny przyp�yw rozradowa- nia - jakby co� we mnie nie chcia�o przyj�� do wiadomo�ci, �e ta oznaka �ycia nie jest oznak� nadziei. Cavolini zn�w spr�bowa� i druga pr�ba okaza�a si� bardziej udana. Sztuczny wydech, oddzielony od wolicjonalnej kontroli, sprawi�, �e d�wi�k, kt�ry z siebie wyda�, zabrzmia� jakby chwyta� �apczywie powietrze. Efekt by� �a�osny - cho� nie brakowa�o mu tlenu. D�wi�ki, kt�re wydoby�y si� z ust, by�y tak pokawa�- kowane i wym�czone, �e nie umia�em odr�ni� �adnego s�o- wa, na szcz�cie Cavolini mia� przyczepione do szyi czujniki piezoelektryczne pod��czone do komputera. Odwr�ci�em si� do ekranu. DLACZEGO NIE WIDZ�? - Masz opatrunek na oczach - odpowiedzia� �ukowski. - P�k�o ci kilka naczy� krwiono�nych, zosta�y pozszywane, ale mo�esz mi wierzy�, �e nie zostan� trwa�e �lady. Musisz jednak... spokojnie le�e� i odpoczywa�. Opowiedz mi, co si� sta�o. KT�RA GODZINA? PROSZ�... POWINIENEM ZA- DZWONI� DO DOMU I POWIEDZIE�... - Rozmawiali�my z twoimi rodzicami. S� w�a�nie w dro- dze, przyjad� najszybciej, jak im si� uda. By�o to prawd� - gdyby jednak przybyli w ci�gu najbli�szej p�torej minuty, nie zostaliby wpuszczeni na sal�. - Czeka�e� na poci�g do domu, prawda? Na czwartym pe- ronie. Pami�tasz? Na poci�g do Strathfield o wp� do jedenastej. Nie wsiad�e� jednak do niego. Co si� sta�o? - Wzrok �ukow- skiego przesun�� si� pod ekran z transkrypcjami mowy, gdzie komputer wypunktowywa� kilka krzywych, ukazuj�cych najwa�- niejsze oznaki �ycia. Za mniej wi�cej minut� wszystkie dotr� do apogeum, po czym zaczn� opada�. MIA� Nӯ. Prawa r�ka Cavoliniego zacz�a podrygiwa�, a martwe mi�nie twarzy po raz pierwszy o�y�y, uk�adaj�c si� w grymas b�lu. CI�GLE MNIE BOLI. POMӯCIE MI. Bioety- ko spokojnie popatrzy�o na szereg cyfr na ekranie, nie zamierza�o jednak interweniowa�. Jakiekolwiek skuteczne dzia�anie znieczu- laj�ce st�umi�oby aktywno�� neuronaln� tak mocno, �e dalsze przes�uchanie nie by�oby mo�liwe. Gra sz�a o wszystko albo nic - mo�na by�o albo brn�� dalej, albo zako�czy� procedur�. - Piel�gniarka zaraz ci poda �rodki przeciwb�lowe - po- wiedzia� �agodnie �ukowski. - Wytrzymaj jeszcze troch�, to d�ugo nie potrwa. Powiedz mi jedno: kto trzyma� n�? - Twarze obu m�czyzn �wieci�y od potu, r�ka �ukowskiego by�a do �okcia ciemnoczerwona. Moim zdaniem, gdyby znalaz� le��cego w ka- �u�y krwi, konaj�cego na asfalcie cz�owieka, zada�by mu te same pytania. Ciekawe, czy zaserwowa�by mu te same uspokajaj�ce k�amstwa? - Kto to by�, Danny? M�J BRAT. - Tw�j brat mia� n�? NIE. NIE MIA�. NIE PAMI�TAM, CO SI� STA�O. SPY- TAJ PӏNIEJ. ZA BARDZO KR�CI MI SI� W G�OWIE. - Dlaczego powiedzia�e�, �e to by� tw�j brat? Mia� n� czy nie mia�? OCZYWI�CIE, �E TO NIE BY� ON. NIE M�W NIKOMU, �E TAK POWIEDZIA�EM. JE�ELI NIE B�DZIESZ MI M�- CI� W G�OWIE, ZARAZ SI� POZBIERAM. MOG� DOSTA� CO� PRZECIWB�LOWEGO? NATYCHMIAST? Jego twarz rozmywa�a si� i t�a�a, mi�k�a i twardnia�a, jakby wy�wietlano na niej film ukazuj�cy sekwencj� masek, przez co cierpienie stawa�o si� stylizowane, abstrakcyjne. Zacz�� porusza� g�ow� do przodu i do ty�u - pocz�tkowo s�abo, wkr�tce jednak z szale�cz� pr�dko�ci� i energi�. Podejrzewa�em, �e ma jaki� uraz, a leki o�ywiaj�ce nadmiernie pobudzaj� kt�r�� uszkodzon� �cie�k� przekazu nerwowego. W pewnym momencie si�gn�� r�k� do twarzy i zerwa� zas�on� z oczu. Natychmiast zamar�. Mo�e w kt�rym� momencie sk�ra twarzy zrobi�a si� nadwra�liwa i zas�ona na oczach dra�ni�a w niemo�- liwy do wytrzymania spos�b? Zamruga� kilka razy, zmru�y� oczy i popatrzy� na jasne �wiat�a sali operacyjnej. Widzia�em, jak zw�- �aj� si� �renice, a oczy zaczynaj� planowy ruch. Lekko uni�s� g�ow� i popatrzy� na �ukowskiego, nast�pnie na siebie oraz swe niecodzienne ozdoby: jaskrawy przew�d stymulatora serca; gru- be, plastikowe rury, kt�rymi p�yn�a zast�pcza krew; rany po ciosach no�em, pe�ne po�yskuj�cych, bia�ych robak�w. Wszyscy zamarli, nikt si� nie odzywa�, a Cavolini przygl�da� si� powbi- janym w sw� klatk� piersiow� ig�om i elektrodom, wyp�ywaj�cej z niego fali r�owego p�ynu, sztucznemu otworowi do oddycha- nia. Ekran z transkrypcj� mowy by� za nim, ale wszystko inne da�o si� obj�� jednym spojrzeniem. W dwie sekundy wiedzia� - wyra�nie by�o wida�, jak opada na niego ci�ar zrozumienia. Otworzy� usta, zaraz jednak je zamkn��. Jego mina b�yska- wicznie si� zmienia�a - przez b�l przebi� si� nag�y b�ysk total- nego zaskoczenia, zast�piony niemal natychmiast zrozumieniem absurdalnej sytuacji, w jakiej si� znalaz�. Przez u�amek sekundy wygl�da� jak kto�, kto podziwia b�yskotliwy, z�o�liwy, krwawy �art, jaki zrobiono sobie jego kosztem. Potem zacz�� m�wi�. Bardzo wyra�nie - przedzielaj�c sylaby wymuszonymi, mecha- nicznymi westchnieniami. Powiedzia�: - Nie... s�... dz�... �e... to... dob... ry... po... mys�... nie... chc�... nic... wi�... cej... m�... wi�... Zamkn�� oczy i opad� na st�. Oznaki �ycia szybko zanika�y. �ukowski odwr�ci� si� do patolog. By� szary jak popi�, ci�gle jednak trzyma� d�o� ch�opaka. - Jak mog�a zadzia�a� siatk�wka? Co ty zrobi�a�? Ty g�u- pia. .. - Uni�s� woln� d�o�, jakby chcia� uderzy�, zatrzyma� si� jednak wp� ruchu. Na T-shircie bioetyko widnia� napis: WIECZ- NA MI�O�� TO UKOCHANE ZWIERZ�TKO. ZROBIONE Z DNA TWOICH UKOCHANYCH. Patolog, kt�ra nie cofn�a si� o krok, od wrzasn�a �ukowskiemu: - Musia�e� go naciska�, tak?! Musia�e� naciska�, o bracie, cho� wska�nik hormonu stresu wchodzi� w czerwon� stref�?! Zastanawia�em si�, kto decyduje, jaki jest normalny poziom adrenaliny u cz�owieka, kt�ry zmar� od cios�w no�a, ale poza tym jest rozlu�niony Kto� za moimi plecami wyrzuci� z siebie d�ugi ci�g niezbomych obscenizm�w. Odwr�ci�em si� i ujrza�em sanitariusza, kt�ry jecha� z Cavolinim karetk�-nie zauwa�y�em, �e by� ca�y czas na sali. Wbija� wzrok w pod�og�, zaciska� pi�ci i trz�s� si� ze z�o�ci. �ukowski z�apa� mnie za �okie�, brudz�c mi ubranie synte- tyczn� krwi�. - Nakr�cisz nast�pnego, dobra? - powiedzia� szeptem, jak- by mia� nadziej�, �e jego s�owa nie trafi� na �cie�k� d�wi�kow�. - Co� takiego jeszcze nigdy si� nie wydarzy�o - nigdy - a je- �eli poka�esz ludziom przypadek jeden na milion, tak jakby... - Wydaje mi si�, �e wytyczne Komitetu Taylora dotycz�ce opcjonalnych ogranicze� wyra�nie m�wi�... - odezwa�o si� nie- �mia�o bioetyko. - Kto� ci� pyta� o zdanie?! - wrzasn�� na viego w�ciek- �y asystent. - Procedura to nie tw�j biznes, ty nieszcz�sny... W tym momencie gdzie� w g��bi elektronicznych trzewi apa- ratury o�ywiaj�cej rykn�� rozrywaj�cy uszy alarm. Asystent po- chyli� si� nad sprz�tem i zacz�� wali� w klawiatur� jak atakuj�ce zepsut� zabawk�, sfrustrowane dziecko, a� ha�as umilk�. W ciszy, kt�ra nast�pi�a, niemal zamkn��em oczy, wezwa�em �wiadka i zatrzyma�em nagranie. Do�� si� napatrzy�em. David Cavolini odzyska� przytomno�� i zacz�� krzycze�. Patrzy�em, jak pompuj� go morfin� i czekaj�, a� wyko�cz� go leki o�ywiaj�ce. Kiedy zacz��em schodzi� ze wzg�rza, na kt�rym stoi stacja Eastwood, w�a�nie min�a pi�ta. Niebo by�o blade i bezbarwne, na wschodzie powoli znika�a Wenus, sama ulica wygl�da�a jed- nak zn�w tak samo jak przy �wietle dziennym: niesamowicie pusto. Przedzia�, w kt�rym jecha�em, te� by� pusty. Czas ostat- niego cz�owieka na Ziemi. W soczystym buszu tworz�cym korytarz, kt�rym bieg�y tory, i w labiryncie g�sto zaro�ni�tych drzewami park�w, wplecionych w przedmie�cia, �piewa�y ptaki. G�o�no. Wiele park�w przypo- mina�o nietkni�ty r�k� ludzk� las - ka�de drzewo i ka�dy krzew by�y jednak wytworami bioin�ynierii: wymagano od nich (przy- najmniej) odporno�ci na susz� i ogie� oraz niezrzucania mog�- cych si� zapali� li�ci, ga��zi i kory. Martwa tkanka by�a przez ro�lin� wch�aniana i "zjadana" - oczami wyobra�ni widzia�em obraz tego, co si� dzia�o, w zdj�ciu poklatkowym (czego sam nigdy nie robi�em): zbr�zowia�a, zwi�d�a ga��� kurczy si� i znika w pniu. Wi�kszo�� drzew wytwarza�a niewielkie ilo�ci pr�du elektrycznego-przetwarzaj�c �wiat�o s�oneczne za pomoc� bar- dzo skomplikowanego procesu chemicznego, przy czym zma- gazynowana energia by�a uwalniana przez dwadzie�cia cztery godziny na dob�. Odpowiednio wykszta�cone korzenie wyszu- kiwa�y wij�ce si� w ziemi nadprzewodniki, przekazuj�c do sieci sw�j wk�ad. Dwa i �wier� wolta to ca�kiem bezpieczne napi�cie, aby jednak przekaz by� skuteczny, potrzeba zerowego oporu. Zmodyfikowana zosta�a tak�e cz�� fauny: sroki by�y potulne nawet na wiosn�, komary stroni�y od ludzkiej krwi, a najbardziej jadowite w�e nie mog�y zagrozi� dzieciom. Drobne przewa- gi nad dzikimi kuzynami, zwi�zane z biochemi� przetworzonej bioin�ynieryjnie ro�linno�ci, gwarantowa�y przetworzonym ga- tunkom dominacj� w tym mikroekologicznym systemie, a nie- wielkie niedostatki powstrzyma�yby ich rozkwit, gdyby uda�o im si� uciec do naprawd� dzikich, oddalonych od miejskich sie- dzib rezerwat�w. Wynajmowa�em niewielki, wolno stoj�cy domek, otoczony ogrodem nie wymagaj�cym piel�gnowania, ��cz�cym si� p�ynnie z wypustk� lasu na ko�cu �lepego zau�ka. Mieszka�em tam od o�miu lat, od pierwszego zlecenia dla SeeNetu, ci�gle jednak czu- �em si�, jakbym wchodzi� bez zezwolenia na cudzy teren. East- wood znajduje si� dwadzie�cia dziewi�� kilometr�w od centrum Sydney, gdzie - cho� coraz mniej ludzi ma po co tam je�dzi� - ceny nieruchomo�ci z trudnych do wyja�nienia powod�w wci�� wahaj� si� jak pijak na wietrze. Za sto lat nie by�oby mnie sta� na kupienie tego domu. Czynsz, na kt�ry te� ledwie by�o mnie sta�, by� szcz�liwym produktem ubocznym taktyki unikania przez w�a�ciciela podatk�w i nale�a�o si� spodziewa�, �e jest jedynie spraw� czasu, by lekkie uderzenie motylich skrzyde� na rynkach finansowych sprawi�o, i� sieci telewizyjne stan� si� mniej hojne albo w�a�cicielowi mojego mieszkania zmniejszy si� potrzeba od- pisu i zostan� pochwycony podmuchem, by pofrun�� pi��dziesi�t kilometr�w na zach�d - na peryferie, gdzie moje miejsce. Podchodzi�em do domu niezbyt �wawo. Po tym, co si� dzia�o w nocy, dom powinien emanowa� atmosfer� sanktuarium, ja jed- nak stan��em z kluczem w d�oni przed frontowymi drzwiami i waha�em si� przynajmniej przez minut�. Gin� ju� wsta�a, zd��y�a si� ubra� i by�a w po�owie �niadania. Ostatni raz widzieli�my si� dob� wcze�niej - o tej samej porze. Jakbym nie wychodzi� z domu. - Jak nagranie? - spyta�a. Wys�a�em jej ze szpitala wia- domo��, �e wreszcie "mieli�my szcz�cie". - Nie chc� o tym rozmawia�. - Uciek�em do salonu i opad- �em ci�ko na fotel. Akt siadania zdawa� si� powtarza� w moim uchu wewn�trznym: opada�em, opada�em, opada�em. Zatrzyma- �em wzrok na wzorze na dywanie i iluzja powoli znikn�a. I i - Andrew? Co si� sta�o? - Przysz�a za mn� do pokoju. -- Co� posz�o nie tak? Musisz kr�ci� wszystko jeszcze raz? - Powiedzia�em, �e nie chc� o tym... - Ugryz�em si� w j�- zyk. Popatrzy�em na Gin� i zmusi�em si� do skupienia. By�a zaskoczona, ale jeszcze nie z�a. Zasada numer trzy: m�w jej przy pierwszej okazji o wszystkim, nawet je�eli jest nieprzyjem- ne. Niezale�nie od tego, czy masz nastr�j, czy nie. Wszystko inne zostanie potraktowane jako �wiadome wykluczanie jej i u- znane za osobisty afront. - Nie b�d� musia� kr�ci� ponownie. Jest po wszystkim. - Stre�ci�em, co si� sta�o. Gin� wygl�da�a, jakby mia�a zwymiotowa�. - Czy co�, co powiedzia�, by�o warte... o�ywiania? Wzmian- ka o bracie mia�a sens, czy tylko dozna� urazu m�zgu i bredzi�? - Jeszcze nie wiadomo. Brat ma na koncie przemoc - do- sta� wyrok w zawieszeniu za napa�� na matk�. Wzi�li go na przes�uchanie, ale mo�e si� to sko�czy� niczym. Je�eli jego pa- mi�� kr�tkotrwa�a zosta�a wymazana, m�g� b��dnie posk�ada� napad z kawa�k�w, korzystaj�c z imienia osoby, kt�ra pierwsza wpad�a mu do g�owy jako zdolna do czego� podobnego. Zmie- niaj�c wersj�, niekoniecznie tuszowa� fakty - m�g� po prostu zauwa�y�, �e ma amnezj�. - AJe nawet je�li to brat go zabi�... �adna �awa przysi�g�ych nie przyjmie za dow�d kilku s��w wydobytych ad hoc. Je�eli dojdzie do skazania, nie b�dzie mia�o zwi�zku z o�ywieniem. Trudno by�o si� z tym spiera�; mimo to musia�em mocno si� wysili�, by spojrze� z dystansu. - Masz racj�, w tym wypadku na pewno, bywa�o jednak tak, �e o�ywienie decydowa�o. Cho� samo oskar�enie przez ofia- r� nie utrzyma�oby si� w s�dzie, dochodzi�o dzi�ki nim do pro- ces�w ludzi, kt�rych w innych warunkach nigdy nie zacz�to by podejrzewa�. By�o kilka spraw, w kt�rych wystarczaj�ce do ska- zania dowody zebrano tylko dzi�ki temu, �e zeznanie o�ywionego pchn�o �ledztwo na odpowiednie tory. Gin� machn�a r�k�. - Mo�na takie przypadki policzy� na palcach jednej r�ki, nie uzasadnia to stosowania tej procedury. Powinni jej zakaza�, jest obrzydliwa... - zawaha�a si�. - Nie zamierzasz chyba wykorzysta� tych zdj��? - Oczywi�cie, �e je wykorzystam. - Chcesz pokaza� cz�owieka umieraj�cego na stole opera- cyjnym - sfilmowanego w chwili, gdy dociera do niego, �e to, co przywr�ci�o mu �ycie, zaraz go zabije? - M�wi�a bardzo spokojnie, by�a bardziej zdziwiona ni� oburzona. - A co mam, twoim zdaniem, zrobi�? Pokaza� sztuk�, w kt�- rej wszystko odbywa si� zgodnie z planem? - Nie - mo�e sztuk�, w kt�rej wszystko dzieje si� wbrew planowi? Tak jak w nocy. - Dlaczego? Wszystko ju� si� sta�o i mam to na ta�mie. Komu co� da rekonstrukcja? - Rodzinie ofiary. Tak na pocz�tek. Mo�liwe. Czy jednak rekonstrukcja naprawd� oszcz�dzi ich uczucia? Poza tym nikt ich nie b�dzie zmusza� do ogl�dania uj�� dokumentalnych. - B�d� rozs�dna. To mocny materia�, nie mog� go ot tak sobie wyrzuci�. Poza tym mam wszelkie prawo go u�y�. Dosta- �em pozwolenie na pobyt na sali - od glin, od szpitala. Uzyskam te� zgod� rodziny... - Chcesz powiedzie�, �e prawnicy sieci wymusz� na nich podpisanie zrzeczenia si� roszcze� "w interesie publicznym"? Nie mia�em na to odpowiedzi, cho� spodziewa�em si� takiej reakcji. - W�a�nie stwierdzi�a�, �e o�ywianie jest obrzydliwe - po- wiedzia�em. - Chcesz, �eby go zakazano? Nie zapominaj jed- nak, �e mo�e ci tylko pom�c. Lepszej dawki frankensteinonauki nie m�g�by sobie za�yczy� �aden t�py luddyta. Gin� sprawia�a wra�enie ugodzonej. Nie umia�em oszacowa�, czy udaje. - Mam doktorat z nauk materia�owych, wie�niaku, nie na- zywaj mnie wi�c... - Nie nazwa�em ci� tak - wiesz, o co mi chodzi. - Je�eli ktokolwiek jest luddyt�, to ty. Ca�y ten projekt za- czyna wygl�da� jak edenicka propaganda. �mieciowy DNA\ Jaki b�dzie podtytu�? Koszmar biotechnologii! - Mniej wi�cej. - Nie rozumiem tylko, dlaczego nie mo�esz w��czy� w to �adnej pozytywnej historii... - Ju� o tym rozmawiali�my... - odpowiedzia�em zm�czo- ny. - To nie zale�y ode mnie. Sieci nie kupi� nic, co nie ma zawieszki. Tu jest to ciemna strona biotechnologii. Tematy wy- brano pod tym k�tem, bo program ma by� w�a�nie o tym. Nie ma by� "wywa�ony", bo wywa�enie m�ci w g�owie ch�opcom od marketingu. Nie da si� zrobi� szumu wok� czego�, co zawiera sprzeczne przekazy. Ten przynajmniej mo�e przeciwstawi� si� wszelkim peanom nad in�ynieri� genetyczn�, kt�rymi ostatnio si� d�awimy. Poza tym - dodany do tego, co by�o dotychczas - tworzy pe�en obraz. Uzupe�nia to, co opu�cili poprzednicy. Gin� by�a niewzruszona. - To ob�udne. Nasz p�d do sensacji r�wnowa�y ich p�d do se'nsacji. Tak si� nie dzieje. Dochodzi jedynie do polaryzacji opi- nii. Co jest z�ego w ch�odnej, rozs�dnej prezentacji fakt�w - kt�ra mog�aby pom�c wypchn�� poza granice prawa o�ywianie i kilka innych ra��cych okrucie�stw, do tego bez wykorzysty- wania pieprzenia pod has�em "przekraczanie granic a natura"? W pokazaniu wynaturze�, ale umieszczonych w kontek�cie? Po- winiene� pomaga� ludziom podejmowa� oparte na rzetelnej in- formacji decyzje w kwestii tego, czego powinni ��da� od w�adzy regulacyjnej. �mieciowy DNA brzmi bardziej jak zach�ta do wyj- �cia na ulic� i obrzucenia bombami najbli�szego laboratorium biotechnologicznego. Zwin��em si� na fotelu i opar�em g�ow� na kolanach. - Niech ci b�dzie, poddaj� si�. Wszystko, co m�wisz, to racja. Jestem manipuluj�cym informacj�, wzbudzaj�cym w lu- dziach odruch mot�ochu, wrogim nauce pismakiem. Zmarszczy�a czo�o. - Wrogim nauce? Tak daleko bym si� nie posun�a. Jeste� przekupny, leniwy i nieodpowiedzialny, ale jeszcze nie jeste� materia�em na cz�onka Kult�w Ignorancji. - Twoja wiara jest wzruszaj�ca. Pchn�a mnie poduszk� - zdawa�o mi si�, �e z czu�o�ci� - i wr�ci�a do kuchni. Zas�oni�em twarz d�o�mi i pok�j zacz�� si� przechyla�. Powinienem si� cieszy�. Sko�czy�o si�. O�ywianie by�o ostat- nim kawa�kiem �mieciowego DNA. Koniec z paranoidalnymi mi- liarderami, przemieniaj�cymi si� w zamkni�te, chodz�ce systemy ekologiczne. Koniec z firmami ubezpieczeniowymi, projektuj�- cymi osobiste implanty kontroluj�ce diet�, wk�adany w �wiczenia sportowe wysi�ek, kontakt z zanieczyszczeniami, kt�rych celem jest sta�e uaktualnianie najprawdopodobniej szej daty i przyczyny �mierci. Koniec z Dobrowolnymi Autystami, prowadz�cymi lob- bing na rzecz prawa do chirurgicznego uszkadzania m�zgu, by m�c osi�gn�� stan, kt�rego nie zapewni�a im natura... Poszed�em do gabinetu i rozwin��em wychodz�c� ze sto�u monta�owego �wiat�owodow� p�powin�. Podci�gn��em koszul� i wyj��em z p�pka troch� trudnych do okre�lenia �mieci, potem wyci�gn��em paznokciami zatyczk� w kolorze sk�ry, ods�aniaj�c kr�tk� rurk� z nierdzewnej stali, zako�czon� opalizuj�cym por- tem lasera. - Zn�w dokonujesz z t� maszyn� akt�w pozostaj�cych w niezgodzie z natur�? - krzykn�a z kuchni Gin�. By�em zbyt zm�czony, aby wymy�li� inteligentn� odpowied�. W�o�y�em wtyczk� w gniazdo i ekran poja�nia�. Podczas przekazywania materia�u ekran pokazywa� ka�d� se- kund�. Osiem godzin zosta�o skompresowanych do sze��dzie- si�ciu sekund i cho� praktycznie wida� by�o jedynie niemo�liwe do rozpoznania, rozmazane smugi - odwr�ci�em wzrok. Nie czu�em si� na si�ach, by nawet przez kilka sekund ponownie prze�ywa� nocne wydarzenia. Wesz�a Gin� z tac� tost�w i wcisn��em klawisz ukrywaj�cy obraz. - Ci�gle nie umiem poj��, jak mo�esz mie� w jamie otrzew- nej cztery tysi�ce terabajt�w RAM-u bez widocznych blizn. Popatrzy�em w d�, na gniazdo. - Jak na to m�wisz? Niewidoczne? - Za ma�e. O�miusetterabajtowy procesor ma trzydzie�ci milimetr�w �rednicy. Sprawdza�am w katalogu. - Sherlock zn�w w akcji. A mo�e powinienem powiedzie�: Shylock? Blizny mo�na przecie� usuwa�, nie? - Tak, ale... chcia�by� zatrze� �lady po twoim najwa�niej- szym rytuale inicjacyjnym? - Oszcz�d� mi tego antropologicznego be�kotu. - Mam jeszcze inn� teori�. - Niczego nie potwierdz� ani niczemu nie zaprzecz�. Przesun�a wzrokiem po pustym ekranie i spojrza�a w ko�cu na wisz�cy nad nim na �cianie plakat z filmu Repo Man: policjant, kt�ry zsiad� w�a�nie z motocykla stoi za rozsypuj�cym si� sa- mochodem. Uchwyci�a moje spojrzenie, po czym wskaza�a na podpis: NIE ZAGL�DAJ DO BAGA�NIKA! - Dlaczego? Co tam jest? Roze�mia�em si�. - Nie wytrzymasz d�u�ej, co? B�dziesz musia�a obejrze� ten film. - Hm... chyba tak. Ekran zapiszcza� i roz��czy�em si�. Gin� przygl�da�a mi si� z uwag� - moja mina musia�a co� zdradza�. - To jak seks czy bardziej jak wypr�nianie si�? - spyta�a. - Raczej jak spowied�. - Nigdy w �yciu nie by�e� u spowiedzi. - Nie by�em, ale widzia�em j� w kinie. Zreszt� i tak �arto- wa�em. To nie jest podobne do czegokolwiek innego. Gin� popatrzy�a na zegarek, po czym poca�owa�a mnie w po- liczek, pozostawiaj�c na nim okruchy tosta. - Musz� lecie�. Prze�pij si� troch�, g�upku. Wygl�dasz okropnie. Siedzia�em i s�ucha�em jej krz�taniny. Co rano odbywa�a trwa- j�c� dziewi��dziesi�t minut podr� poci�giem do mieszcz�cej si� na zach�d od Blue Mountains stacji badawczej turbin po- wietrznych CSIRO. Zazwyczaj budzi�em si� razem z ni� - na pewno to lepsze od budzenia si� samemu. Kocham j�. Je�eli si� skoncentruj�, je�eli b�d� dzia�a� wedle zasad, nie ma powodu, dla kt�rego nie mia�oby to trwa�. Zbli�a- �em si� do mojego p�torarocznego rekordu, ale nie by�o w tym nic, czego trzeba by si� ba�. Poradzimy sobie - bez problemu. Zn�w pojawi�a si� w drzwiach. - Kiedy masz to mie� gotowe? - spyta�a. - Dok�adnie za trzy tygodnie. Licz�c od dzi�. - Nie mia�em ochoty, by mi o tym przypominano. - Dzi� si� nie liczy. Prze�pij si� troch�. Poca�owali�my si� i wysz�a. Przekr�ci�em krzes�o i wbi�em wzrok w pusty ekran. Nic si� nie sko�czy�o. Zanim uda mi si� wyrzec Daniela Ca- voliniego, b�d� musia� jeszcze sto razy ogl�da�, jak umiera. Poku�tyka�em do sypialni i rozebra�em si�. Powiesi�em ubra- nie na stela�u czyszcz�cym i w��czy�em go. Polimery we w��k- nach pozby�y si� wilgoci w s�abym wydechu, zwi�za�y potem reszt� brudu i wysuszy�y pot, tworz�c z niego drobny, lu�ny py�, po czym pozby�y si� go elektrostatycznie. Patrzy�em na sypi�c� si� do pojemnika stru�k� -jak zwykle by�a nieprzyjemnie nie- bieska, co ma pono� zwi�zek z wielko�ci� cz�stek. Wzi��em szyb- ki prysznic, po czym wlaz�em do ��ka. Ustawi�em budzik na drug� po po�udniu. Jednostka farmako przy ��ku zapyta�a: - Przygotowa� seri� melatoninow�, �eby� mia� jutro po po- �udniu synchro? - Mo�e by�. W�o�y�em kciuk do rurki z pr�bnikiem, kiedy pobiera� krew, poczu�em delikatne uk�ucie. Od kilku lat by�y w sklepach nie- inwazyjne aparaty, dzia�aj�ce na zasadzie magnetycznego rezo- nansu j�drowego, ci�gle jednak by�y zbyt drogie. - Chcesz czego�, co pomog�oby ci zasn��? - Chc�. Farmako zacz�o cicho mrucze� - tworzy�o �rodek uspoka- jaj�cy, dostosowany do mojego aktualnego stanu biochemiczne- go, w dawce odpowiedniej do zaplanowanego przeze mnie czasu spania. Mieszcz�cy si� w urz�dzeniu syntetyzator wykorzystywa� szerok� palet� programowanych katalizator�w, a p�przewodni- kowy procesor mia� zmagazynowane wzorce dziesi�ciu miliar- d�w enzym�w, kt�re mo�na by�o elektronicznie konfigurowa�. Zanurzony w zbiorniczku z moleku�ami prekursorowymi m�g� stworzy� kilka miligram�w ka�dego leku z listy obejmuj�cej dziesi�� tysi�cy pozycji. No, przynajmniej tych, dla kt�rych mia- �em program, i tak d�ugo, jak b�d� uiszcza� op�at� licencyjn�. Maszyna wyplu�a niedu��, jeszcze ciep�� tabletk�. Wbi�em w ni� z�by. - Po ci�kiej nocy pomara�czowy smak! Pami�ta�a�! Opad�em na plecy i zacz��em czeka�, a� lek zadzia�a. Obserwowa�em wyraz jego twarzy, ale jej mi�nie by�y po- ra�one, pozbawione kontroli. S�ysza�em jego g�os, ale oddech, dzi�ki kt�remu m�wi�, nie by� jego. Nie mia�em mo�liwo�ci do- wiedzie� si�, co naprawd� czu�. Nie by�a to Ma�pia �apka ani Zdradzieckie serce. Raczej Przedwczesny pogrzeb. Nie mia�em jednak prawa op�akiwa� Davida Cavoliniego. Za- mierza�em sprzeda� �wiatu jego �mier�. Nie mia�em nawet prawa do empatii, wyobra�ania sobie siebie na jego miejscu. Jak zauwa�y� �ukowski, mnie co� takiego nie mog�oby si� przydarzy�. Moviol� z lat pi��dziesi�tych XX wieku widzia�em raz - w muzealnej gablocie. Trzydziestopi�ciomilimetrowy pasek ce- luloidu przebywa� pe�n� tortur drog� przez trzewia maszyny, w�- druj�c w t� i z powrotem mi�dzy dwoma poruszanymi za pomoc� pask�w szpulami, umieszczonymi na cienkich, pionowych ra- mionach za male�kim ekranem. Wycie silniczka, chrz�st z�batek przypominaj�cy startuj�cy helikopter, szum blaszek migawki - d�wi�ki dochodz�ce z wy�wietlanego na ekranie obok gabloty filmu, ukazuj�cego maszyn� w dzia�aniu, sprawia�y, �e kojarzy�a si� nie z narz�dziem monta�owym, lecz z niszczark�. Poci�gaj�ca perspektywa: "Bardzo mi przykro, ale... scena zosta�a stracona. Moviola j� zjad�a". Oczywi�cie, standardow� praktyk� by�o montowanie tylko i wy��cznie kopii oryginalnego materia�u (zreszt� zazwyczaj i tak by� to niemo�liwy do ogl�dania negatyw), ale od tamtej chwili w g�owie tkwi�a mi niczym wspa- nia�a, cho� r�wnocze�nie zakazana fantazja, my�l o szarpni�ciu z�batki i przerobieniu w ten spos�b metr�w cennego celuloidu na konfetti. Moja trzyletnia konsoleta monta�owa 2025 Affine Graphics nie by�a zdolna zniszczy� czegokolwiek. Ka�de zdj�cie, kt�re wpisywa�em, by�o wypalane w dw�ch niezale�nych, jednorazo- wo zapisy walnych procesorach pami�ci, r�wnocze�nie kodowane i automatycznie wysy�ane do archiw�w w Mandeli, Sztokholmie i Toronto. Ka�da monta�owa zmiana, kt�ra potem nast�powa�a, by�a jedynie zmian� odno�nik�w do nienaruszalnego orygina�u. Mog�em cytowa� z surowego materia�u filmowego (filmowego! - tylko dyletanci u�ywali pretensjonalnych neologizm�w w sty- lu "materia� bitowy") tak selektywnie, jak mia�em ochot�. Mog- �em parafrazowa�, zast�powa� i improwizowa�, ani jedna klatka orygina�u nie mog�a jednak zosta� zniszczona ani zagubiona - tak, by nie da�a si� naprawi�, odzyska�. Mimo to nie czu�em zbytniej zazdro�ci wobec koleg�w z ery analogowej - upierdliwe, starannie zaplanowane etapy, jakich wymaga�o ich rzemios�o, szybko doprowadzi�yby mnie do sza�u. Najwolniejszym etapem cyfrowego monta�u by�o podejmowanie decyzji przez cz�owieka i nauczy�em si� dokonywa� prawid�o- wych os�d�w przy dziesi�tym albo g�ra dwunastym podej�ciu. Program komputerowy m�g� odpowiednio skombinowa� rytm sceny, zoptymalizowa� ka�de ci�cie, poprawi� d�wi�k, usun�� niepotrzebnego przechodnia, w razie konieczno�ci nawet prze- sun�� ca�e budynki. Komputer dba� o wszystkie elementy me- chaniki - nie pozostawa�o nic, co odwr�ci�oby uwag� od tre�ci. Jedyne, co musia�em zrobi� ze �mieciowym DNA, to prze- tworzy� sto osiemdziesi�t godzin czasu rzeczywistego na pi��- dziesi�t minut sensu. Nakr�ci�em cztery historie i wiedzia�em ju�, w jakiej kolej- no�ci je ustawi�: tak, by nast�powa�o stopniowe przej�cie od szaro�ci do czerni. Chodz�ca biosfera Ned Landers. Ubezpie- czalniany implant Strze�Zdrowie. Grupa lobbingowa Dobrowolni Auty�ci. O�ywienie Daniela Cavoliniego. SeeNet chcia�a mie� eksces, przekraczanie granic, frankensteinonauk�. Nie mia�em �adnego problemu z dostarczeniem tego, o co im chodzi�o. Landers dorobi� si� na suchych komputerach, czyli nie na biotechnologii, zacz�� jednak potem kupowa� kolejne korporacje zajmuj�ce si� intensywnie badaniami z zakresu genetyki mole- kularnej, co mia�o zagwarantowa� sukces jego osobistej prze- miany. B�aga� mnie o to, bym filmowa� go w szczelnej podziem- nej kopule, pe�nej dwutlenku siarki, tlenk�w azotu i cz�stek ben- zylowych - ja mia�em by� w skafandrze ci�nieniowym, on w k�piel�wkach. Spr�bowali�my, niestety wizjer mojej maski ci�gle zaparowywa� oleistymi rakotw�rczymi odpadami, musie- li�my si� wi�c spotka� w centrum Portland. O ile wype�niona truciznami kopu�a wydawa�a si� obiecuj�ca, to nieskalane b��- kitne niebo stanu, kt�ry dogania� Kaliforni� w zakresie ca�ko- witego zakazu wprowadzania do atmosfery ka�dego znanego zanieczyszczenia, okaza�o si� jak na razie najbardziej surreali- stycznym t�em. "Kiedy nie chc�, nie musz� oddycha�" - zdradzi� Landers, otoczony nieprzebran� ilo�ci� czystego, �wie�ego powietrza. Na- m�wi�em go na udzielenie wywiadu w niedu�ym, trawiastym parku, mieszcz�cym si� naprzeciwko skromnej centrali NL Group. (W tle dzieci gra�y w pi�k� no�n�, konsoleta zajmie si� jednak nawet najmniejszym �ladem problem�w z ci�g�o�ci�, kt�re da si� rozwi�za� jednym ruchem klawisza). Landers by� tu� przed pi��dziesi�tk�, m�g� jednak uchodzi� za dwudziestopi�ciolatka. Ze swoj� kr�p� budow�, z�otymi w�osami, b��kitnymi oczami i niemal jarz�c� si� r�ow� sk�r� wygl�da� nie jak bogaty eks- centryk, w kt�rego ciele k��bi�y si� wytworzone za pomoc� in- �ynierii genetycznej algi i geny, ale jak hollywoodzka wersja rolnika z Kansas (w dobrych czasach). Przygl�da�em mu si� na p�askim ekranie konsolety i s�ucha�em, co m�wi, przez proste stereofoniczne g�o�niki. Mog�em pod��czy� obraz bezpo�rednio do moich nerw�w wzrokowych i s�uchowych, nale�a�o si� jednak spodziewa�, �e wi�kszo�� widz�w b�dzie korzysta�a z ekranu albo he�mu, wi�c musia�em mie� pewno��, �e z mocno skom- presowanych wizualnych skr�t�w, jakie powstawa�y na moich siatk�wkach, program stworzy� r�wnomierny, logiczny i zgodny z zasadami perspektywy zestaw pikseli. "�yj�ce w moim krwiobiegu symbionty mog� bez ko�ca prze- twarza� tlenek w�gla w tlen. Otrzymuj� pewn� ilo�� energii przez sk�r� i uwalniaj� ka�d� cz�stk� glukozy, kt�ra nie jest im nie- zb�dna - jest jej jednak za ma�o, bym m�g� �y�, poza tym potrzebuj� innego �r�d�a energii, kiedy s� w ciemno�ci. Tu w��- czaj� si� symbionty �yj�ce w moim �o��dku i trzewiach - mam ich trzydzie�ci siedem typ�w i radz� sobie ze wszystkim. Mog� si� �ywi� traw�. Mog� je�� papier. Gdybym znalaz� spos�b ci�cia ich na mo�liwe do po�kni�cia kawa�ki, m�g�bym utrzyma� si� przy �yciu na zu�ytych oponach. Gdyby jutro z powierzchni Zie- mi znikn�a ca�a fauna i flora, m�g�bym prze�y� tysi�c lat na oponach. Mam map�, na kt�rej zaznaczone s� wszystkie sk�a- dowiska zu�ytych opon na kontynencie ameryka�skim. Wi�k- szo�� z nich ma zosta� zrekultywowana, prowadz� jednak kilka proces�w s�dowych, by zagwarantowa�, �e niekt�re pozostan�. Pomijaj�c powody osobiste, uwa�am, �e sk�adowiska opon to cz�� naszego dziedzictwa i winni jeste�my przysz�ym pokole- niom pozostawienie ich w nienaruszonym stanie". Cofn��em si� i wmontowa�em kr�tki filmik, zrobiony pod mikroskopem, a ukazuj�cy sztucznie stworzone algi i bakterie zamieszkuj�ce w krwiobiegu i przewodzie pokarmowym Lan- dersa, nast�pnie map� ze sk�adowiskami opon, kt�r� naszkicowa� mi na notepadzie. Zastanawia�em si�, czy wykorzysta� animacj�, kt�r� przygotowa�em - demonstruj�c� jego cykle w�gla, tlenu i energii, nie by�em jednak do ko�ca pewny, gdzie jest jej miejsce. "Jest pan wi�c odporny na kl�sk� g�odu i masowe wymieranie gatunk�w, a co z wirusami?" - zapyta�em podczas wywiadu. - "Co z broni� biologiczn� albo jak�� przypadkow� plag�?" Wyci��em moje s�owa - by�y zb�dne, a wola�em jak najmniej si� wtr�ca�. Tak jak sprawy sta�y, zmiana tematu by�a nieco non se�uitur, zsyntetyzowa�em wi�c uj�cie Landersa m�wi�cego: "Tak samo jak stosuj� symbionty..." i do��czy�em je w p�ynny spos�b do dalszej wypowiedzi: "Stopniowo zast�puj� te tkanki w moim ciele, kt�re cechuj� si� najwi�kszym potencja�em zaka- �enia wirusowego. Wirusy sk�adaj� si� z DNA albo RNA i maj� tak� sam� budow� chemiczn� co pozosta�e organizmy �yj�ce na planecie. Dzi�ki temu mog� wnika� do kom�rek w celu rozmna- �ania si�. Mo�na jednak stworzy� DNA i RNA o ca�kiem od- miennej budowie chemicznej - miejsce normalnych par nukleo- tyd�w zajmuj� niestandardowe. Powstaje nowy alfabet kodu genetycznego: zamiast guaniny z cytozyn� albo adeniny z tymin� - GzC, AzT - mo�na mie� X z Y i W z Z". S�owa po "tymin�" zamieni�em na: "...mo�na zastosowa� cztery inne moleku�y, nie wyst�puj�ce w przyrodzie". Sens by� taki sam, lecz dobitniej ilustrowa� ide�. Kiedy obejrza�em scen�, nie zabrzmia�o to jednak prawdziwie, powr�ci�em wi�c do ory- gina�u. Ka�dy dziennikarz musi parafrazowa� swoje obiekty - gdy- bym nie godzi� si� na stosowanie tej techniki, straci�bym prac�. Sztuka polega�a na tym, aby robi� to szczerze, a by�o to tak samo trudne jak pr�ba bycia uczciwym w trakcie ca�ego procesu monta�owego. W��czy�em kawa�ek grafiki ukazuj�cej molekularny schemat zwyk�ego DNA - ukazywa� ka�dy atom w sparowanych nukleo- tydach, ��cz�cych �a�cuchy podw�jnego heliksu, po czym poko- lorowa�em i opisa�em po jednym z ka�dego nukleotydu. Landers co prawda odm�wi� wyja�nienia, jakich niestandardowych nu- kleotyd�w u�ywa, znalaz�em jednak mn�stwo mo�liwo�ci w li- teraturze. Uruchomi�em grafik� tak, �e nukleotydy w heliksie zosta�y zast�pione czterema prawdopodobnymi nowymi, po czym z tym hipotetycznym DNA Landersa powt�rzy�em powolny na- jazd i obr�t heliksu z pocz�tku wstawki graficznej. Prze��czy�em nast�pnie na jego gadaj�c� g�ow�. "Prosta zamiana nukleotydu na inny nukleotyd w �a�cuchu DNA oczywi�cie nie wystarczy. Aby m�c syntetyzowa� nowe nukleotydy, kom�rki potrzebuj� nowych enzym�w - wi�kszo�� wchodz�cych w interakcj� z DNA i RNA bia�ek musi si� do- stosowa� do zmian, nie wystarczy wi�c jedynie zapisa� geny odpowiedzialne za wytwarzanie tych bia�ek w nowym alfabecie - musz� zosta� poddane translacji". Zaimprowizowa�em kilka maj�cych to ilustrowa� rysunk�w. Z artyku�u, kt�ry przeczyta- �em, przygotowuj�c si� do tematu, ukrad�em przyk�ad pewnego j�drowego bia�ka wi���cego - oczywi�cie tak je rysuj�c, by unikn�� zarzutu o �amanie praw autorskich. "Nie uda�o nam si� zaj�� ka�dym wymagaj�cym translacji ludzkim genem, stworzy- li�my jednak szereg tkanek, kt�re dobrze dzia�aj� dzi�ki mini- chromosomom zawieraj�cym jedynie potrzebne im geny. Sze��- dziesi�t procent kom�rek macierzystych uk�adu krwiono�nego w szpiku kostnym i grasicy zosta�o zast�pionych wersjami u�y- waj�cymi neo-DNA. Kom�rki macierzyste uk�adu krwiono�nego zamieniaj� si� w kom�rki krwi - w tym tak�e kom�rki uk�adu odporno�ciowego. Aby umo�liwi� p�ynne przej�cie, musia�em okresowo prze��czy� m�j uk�ad odporno�ciowy z powrotem na stan niedojrza�y - dla usuni�cia wszystkiego, co mog�oby spo- wodowa� reakcj� autoimmunologiczn�, zn�w musia�em przej�� cz�� nast�puj�cych w dzieci�stwie etap�w delecji klonalnej, ale generalnie m�wi�c, mog� sobie wstrzykiwa� teraz czysty HIV i �mia� si� z tego". "Ale przecie� istnieje idealna szczepionka..." "Oczywi�cie". - Wyci��em moje s�owa i w�o�y�em w usta Landersa dalszy kawa�ek tekstu: "Oczywi�cie, �e istnieje szcze- pionka przeciwko HIV". Potem sz�o to, co powiedzia� w trakcie wywiadu: "Mam symbionty, kt�re tworz� drugi, niezale�ny uk�ad odporno�ciowy, kto jednak wie, co pojawi si� w przysz�o�ci? Niewa�ne, co to b�dzie, jestem przygotowany. Nie poprzez anty- cypacj� konkretnych substancji - czego i tak nie da si� nigdy zrobi� - ale przez zagwarantowanie, �e ani jedna mo�liwa do zaatakowania kom�rka w moim ciele nie m�wi tym samym bio- chemicznym j�zykiem co dowolny istniej�cy na Ziemi wirus. A co z perspektyw� d�ugoterminow�? Zapewnienie panu tych wszystkich stra�nik�w oznacza�o stworzenie bardzo skompliko- wanej i drogiej infrastruktury. Co b�dzie, je�eli technologia nie przetrwa na tyle d�ugo, by mog�y z jej osi�gni�� korzysta� pa�skie dzieci i wnuki? By�o to zb�dne, wi�c skasowa�em. W perspektywie d�ugoterminowej moim celem jest oczywi- �cie modyfikacja kom�rek macierzystych wytwarzaj�cych nasie- nie. Moja �ona Carol rozpocz�a ju� program magazynowania jajeczek. Kiedy dokonamy translacji ca�ego genomu cz�owieka i zast�pimy wszystkie dwadzie�cia trzy chromosomy w spermie i jajeczkach... wszystko, czego dokonali�my, b�dzie dziedziczne. Ka�de nasze dziecko b�dzie mia�o stuprocentowy neo-DNA, a wszystkie symbionty b�d� przekazywane dziecku przez matk� w �onie. Dokonamy tak�e translacji genom�w symbiont�w - w trzeci alfabet genetyczny - aby ochroni� je przed wirusami oraz wyeliminowa� ryzyko przypadkowej wymiany gen�w. Sta- n� si� naszymi plonami i trzod�, naszym prawem krwi, niezby- walnym dominium �yj�cym po wsze czasy w naszej krwi. Nasze dzieci stan� si� nowym gatunkiem. Wi�cej - nowym kr�le- stwem!" Graj�ce w pi�k� dzieci zacz�y rado�nie wrzeszcze� - mu- sia�a pa�� bramka. Zostawi�em odg�os. Landers nagle si� rozpromieni� -jakby kontemplowa� swoj� Arkadi� po raz pierwszy. "To w�a�nie tworz�. Nowe Kr�lestwo". Siedzia�em przy konsolecie osiemna�cie godzin na dob� i zmu- sza�em si� do takiego �ycia, jakby �wiat si� skurczy� - nie do wielko�ci gabinetu, ale do miejsc i czas�w uchwyconych przez moje filmy. Gin� da�a mi spok�j - prze�y�a monta� Analizy p�ci do przesady i wiedzia�a, czego mo�e si� spodziewa�. - B�d� po prostu udawa�, �e wyjecha�e� z miasta - po- wiedzia�a beztrosko - i �e le��ca w ��ku bry�a to wielki ter- mofor. Farmako zaprogramowa�o mi plaster do naklejania na barku, uwalniaj�cy w starannie dobranych momentach odpowiednie por- cje melatoniny albo blokera melatoniny - wzmacniaj�c albo os�abiaj�c normalny sygna� biochemiczny wytwarzany przez mo- j� szyszynk� i w ten spos�b zmieniaj�c sinusoid� czuwania - sp�aszczaj�c j�, a nast�pnie wywo�uj�c g��boki, g��boki spadek. Budzi�em si� rano po pi�ciu godzinach snu wzbogaconego o fa- z� REM - z rozszerzonymi oczami, na�adowany energi� jak nadpobudliwe dziecko i z g�ow�, w kt�rej wirowa�o od tysi�cy rozpadaj�cych si� na kawa�ki sn�w (wi�kszo�� z nich by�a roz- wini�tymi remiksami dokonywanych poprzedniego dnia ci�� monta�owych). Do za pi�tna�cie dwunasta w nocy jedynie kilka razy ziewa�em, kwadrans p�niej gas�em jednak jak zdmuchni�ta �wieca. Me�atonina to naturalny hormon reguluj�cy rytm dobowy i jest znacznie bezpieczniejsza oraz precyzyjniejsza od brutalnych stymulant�w typu kofeina czy amfetaminy. (Kilka razy pr�bo- wa�em kofeiny i cho� wydawa�o si�, �e jestem po niej skoncen- trowany i pe�en energii, papra�a mi zdolno�� dokonywania os�- d�w. Powszechne u�ywanie kofeiny w XX wieku du�o m�wi o tamtych czasach). Po odstawieniu melatoniny w wyniku prze- sadnych wysi�k�w m�zgu, aby przeciwdzia�a� narzuconemu ryt- mowi, przez kr�tki czas cierpia�bym na bezsenno�� i ospa�o�� w ci�gu dnia, ale efekty uboczne pracy bez niej by�yby gorsze. Carol Landers odm�wi�a udzielenia wywiadu, co by�o pa- skudne - pogaw�dka z nast�pn� Ew� Mitochondrialn� mog�a by� niez�ym numerem. Odm�wi�a komentarza na temat tego, czy stosuje aktualnie symbionty - mo�e czeka�a, czy m�� b�dzie rozkwita�, czy te� nast�pi u niego gwa�towny rozr�d jakiego� szczepu zmutowanych bakterii i dostanie wstrz�su toksycznego. Pozwolono mi porozmawia� z kilkoma pracownikami wy�- szego szczebla firmy Landersa - w tym obydwoma genetyka- mi, kt�rzy prowadzili najwi�cej dzia�a� badawczo-rozwojowych. Kiedy zaczyna�a by� mowa o czymkolwiek wykraczaj�cym poza zagadnienia natury technicznej, robili si� nie�miali; generalnie bior�c, ich nastawienie by�o takie, �e ka�da dobrowolnie wybra- na metoda, kt�ra mo�e zabezpieczy� komu� zdrowie - a nie stanowi og�lnego zagro�enia publicznego - jest nieatakowalna z etycznego punktu widzenia. Mieli racj� - przynajmniej w kon- tek�cie zagro�enia biologicznego - gdy� praca z neo-DNA ozna- cza�a, �e nie istnieje ryzyko przypadkowej rekombinacji. Nawet gdyby wylali wyniki wszystkich swoich nieudanych eksperymen- t�w do najbli�szej rzeki, �adna naturalna bakteria nie by�aby w stanie przej�� gen�w i ich wykorzysta�. Wprowadzanie w �ycie wizji Landersa o idealnej (pod wzgl�- dem mo�liwo�ci prze�ycia) rodzinie stawa�o si� jednak czym� wi�cej ni� prac� badawczo-rozwojow�. Dokonywanie mo�liwych do dziedziczenia zmian w jakimkolwiek ludzkim genie by�o obec- nie w USA (i wi�kszo�ci miejsc) nielegalne - wyj�tki obej- mowa�a lista "autoryzowanych dzia�a� naprawczych", s�u��cych wyeliminowaniu takich schorze�, jak zanik mi�ni czy mukowi- scydoza. W ka�dej chwili mog�o doj�� do uchylenia zezwolenia na prowadzone przez Landersa badania - cho� jego specjalizu- jacy si� w bioetyce adwokat twierdzi�, �e zmiana par nukleoty- d�w, a nawet translacja kilku gen�w w celu uzyskania tej zmiany, nie jest �amaniem antyeugenicznego ducha istniej�cego prawa. Nie zmienia to zewn�trznych cech dzieci (wzrostu, budowy cia�a, pigmentacji), nie ma wp�ywu na ich iloraz inteligencji ani oso- bowo��. Ki