11102
Szczegóły |
Tytuł |
11102 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11102 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11102 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11102 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Greg Egan
STAN WYCZERPANIA
T�umaczy� Pawe� Wieczorek
Dzi�kuj� Caroline Oakley, Deborah Beale,
Anthony 'emu Cheethamowi, Peterowi Robinsonowi,
Lucy Blackburn, Annabelle Ager i Claudii Schaffer
To nieprawda �e mapa wolno�ci zostanie skompletowana
po zatarciu ostatniej krzywdz�cej granicy
je�li dalej b�dziemy musieli zapisywa� co pioruny �ci�ga
i arytmi� suszy wyznacza
by ujawni� molekularne dialekty las�w i sawanny
bogate jak tysi�ce ludzkich j�zyk�w
i poj�� najg��bsz� histori� naszych pasji
starsz� ni� si�ga mitologia
O�wiadczam wi�c �e �adna korporacja
nie posiada monopolu na liczby
�aden patent nie mo�e obejmowa� zera i jedynki
�aden nar�d nie ma w�adzy nad adenin� i guanin�
�adne imperium nie rz�dzi kwantowymi falami
Musi pozosta� przestrze� na �wi�towanie
zrozumienia
istnieje bowiem prawda kt�rej nie mo�na kupi� ani sprzeda�
narzuci� si�� oprze� si� jej
albo przed ni� uciec
Z Technoliberation Muteby Kazadiego, 2019
CZʌ� PIERWSZA
- W porz�dku. Nie �yje. Porozmawiaj z nim.
Bioetyko by�o lakonicznym m�odym aseksem z blond dredami
i w T-shircie, na kt�rym mi�dzy p�atnymi reklamami raz za razem
pojawia� si� napis: NIE DLA TW! Parafowa�o formularz zgody
na notepadzie patolog s�dowej, po czym wycofa�o si� do k�ta.
Traumatolog i sanitariusz odsun�li na bok sprz�t reanimacyjny,
patolog zrobi�a kilka szybkich krok�w do przodu. W d�oniach
trzyma�a strzykawk� z pierwsz� porcj� neurozachowacza. Nie-
u�yteczny do chwili �mierci-powoduj�cy w kilka godzin pot�-
ne toksyczne uszkodzenia szeregu narz�d�w - koktajl z antago-
nist�w glutaminianu, bloker�w kana�u wapniowego i przeciwu-
tleniaczy niemal natychmiast zahamuje najpowa�niejsze zmiany
biochemiczne, kt�re uszkodzi�yby m�zg.
Asystent pani patolog szed� tu� za ni�, popychaj�c kilkup�-
kowy w�zek mieszcz�cy wszystkie akcesoria po�miertnego o�y-
wienia: tac� jednorazowych narz�dzi chirurgicznych, r�ne ele-
ktroniczne aparaty, pomp� dot�tnicz� pod��czon� do trzech kil-
kulitrowych szklanych butli i co�, co przypomina�o siatk� na
w�osy z szarego, nadprzewodz�cego drutu.
�ukowski, detektyw z wydzia�u zab�jstw, sta� tu� obok mnie.
- Gdyby ka�dy by� wyposa�ony jak pan, Worth, nie musie-
liby�my bawi� si� w co� takiego - stwierdzi� z zadum�. - Mog-
liby�my odtworzy� przest�pstwo od pocz�tku do ko�ca. Jak by-
�my czytali zawarto�� czarnej skrzynki z rozbitych samolot�w...
Odpowiedzia�em, nie podnosz�c wzroku znad sto�u operacyj-
nego - bez problemu m�g�bym wyci�� nasze g�osy, nie chcia�em
jednak przerwa� filmowania, jak pani patolog pod��cza zast�pcz�
krew.
- Nie s�dzi pan, �e gdyby ka�dy mia� pod��czony sprz�t
nagrywaj�cy do nerwu wzrokowego, mordercy zacz�liby wyci-
na� ofiarom procesory pami�ci?
- Czasami pewnie tak, ale tu chyba nikogo nie by�o, kto
by narozrabia� ch�opakowi w m�zgu...
- Zaczekajmy, a� zobaczymy zapis.
Asystent prysn�� na czaszk� ofiary enzymem depilacyjnym
i dwoma ruchami chronionej r�kawiczk� d�oni �ci�gn�� z czaszki
ostrzy�one tu� przy sk�rze czarne w�osy. Kiedy strz�sa� je do
plastikowego worka na pr�bki, zrozumia�em, dlaczego trzyma�y
si� razem, a nie rozsypa�y jak �mieci u fryzjera: razem z w�osami
zdj�� do�� grub� warstw� sk�ry. Przy klei� do �ysej, r�owej g�o-
wy "siatk� na w�osy" - plecionk� z elektrod i czujnik�w... Pa-
tolog sko�czy�a obserwowa� dzia�anie urz�dzenia wprowadza-
j�cego zast�pcz� krew, po czym zrobi�a zmar�emu niewielkie
naci�cie w tchawicy i wprowadzi�a cienk� rurk� pod��czon� do
pompy, kt�ra mia�a zast�pi� zapadni�te p�uca. Nie chodzi�o o od-
dychanie, lecz o umo�liwienie m�wienia. Mo�na by�o co prawda
monitorowa� docieraj�ce do krtani impulsy nerwowe i elektro-
nicznie zsyntetyzowa� zamierzone d�wi�ki, najwyra�niej jednak
mowa by�a mniej zniekszta�cona, je�eli ofiara mog�a odczuwa�
co� przypominaj�cego naturaln� dotykow� i s�uchow� informacj�
zwrotn�, wytwarzan� przez wibruj�cy strumie� powietrza. Asy-
stent zakry� ofierze oczy grubym, wyprofilowanym nieco jak
okulary opatrunkiem - cho� rzadko, zdarza�o si�, �e sk�ra twa-
rzy odzyskiwa�a czucie, a poniewa� z rozmys�em nie o�ywiano
kom�rek siatk�wki oka, naj�atwiejszym k�amstwem, mog�cym
wyja�ni� �lepot�, by�o powiedzenie ofierze, �e ma uraz oczu.
Zacz��em si� zastanawia� nad komentarzem.
"W 1888 roku chirurdzy policyjni sfotografowali siatk�wk�
jednej z ofiar Kuby Rozpruwacza - w u�udnej nadziei, �e we
wra�liwych na �wiat�o pigmentach zawartych w ludzkim oku
uda im si� odkry� twarz mordercy..."
Nie. Zbyt przewidywalny. Do tego wprowadzaj�cy w b��d
- o�ywianie nie by�o wydobywaniem informacji z biernych
zw�ok. Jakie by�y w takim razie inne odniesienia? Orfeusz? �a-
zarz? Ma�pia �apka! Zdradzieckie serce! Reanimator? Nic w mi-
tologii ani literaturze nie przewidzia�o rzeczywisto�ci. Lepiej nie
robi� �atwych por�wna�. Niech zw�oki przem�wi� same za siebie.
Cia�o ofiary przeszy� dreszcz. Tymczasowy stymulator zmu-
sza� zniszczone serce do bicia - dzia�a� pr�dami o takiej sile,
�e w ci�gu pi�tnastu, g�ra dwudziestu minut ka�dy kawa�ek mi�-
nia sercowego by�by zatruty elektrochemicznymi produktami
ubocznymi. Z braku dop�ywu p�ucnego wprowadzano natleno-
wan� zast�pcz� krew do lewego przedsionka, przepompowywa-
no j� raz przez cia�o, po czym usuwano arteri� p�ucn� i wyle-
wano. Kr�tko m�wi�c - uk�ad otwarty by� mniej k�opotliwy
od recyrkulacyjnego. Jako tako pozaszywane rany po ciosach
no�em w brzuch i klatk� piersiow� wygl�da�y jak pobojowisko
i wylewa� si� z nich na st� operacyjny jasnoczerwony p�yn, nie
stanowi�o to jednak niebezpiecze�stwa - co sekund� planowo
usuwano z organizmu sto razy wi�cej krwi. Nikt nie uzna� za
warte zachodu usun�� chirurgiczne larwy, pracowa�y wi�c w dal-
szym ci�gu jak gdyby nigdy nic - szyj�c i chemicznie przypa-
laj�c mniejsze naczynia krwiono�ne szcz�kami, czyszcz�c i de-
zynfekuj�c rany, wyszukuj�c na �lepo martw� tkank� i skrzepy,
kt�re da�oby si� po�re�.
Zasadnicz� wag� mia�o utrzymanie dop�ywu do m�zgu tlenu
i �rodk�w od�ywczych, nie odwraca�o to jednak rozpocz�tego
procesu rozpadu. Faktycznymi katalizatorami o�ycia by�y miliar-
dy lipozom�w - mikroskopijnych kapsu�ek z lekami, zrobio-
nych z b�on t�uszczowych, kt�re wt�aczano do organizmu wraz
z zast�pcz� krwi�. Jedno zawarte w b�onie kluczowe bia�ko otwie-
ra�o barier� krew-m�zg i pozwala�o lipozomom wyp�yn�� z na-
czy� w�osowatych do przestrzeni mi�dzynerwowej. Inne bia�ka
powodowa�y, �e membrana ��czy�a si� ze �cian� kom�rki pierw-
szego napotkanego neuronu i wyrzuca�a maszyn� biochemiczn�
na tyle sprawn�, by zreenergetyzowa�a kom�rk�, sprz�tn�a cz��
�mieci powsta�ych w trakcie niedokrwiennego procesu rozpadu
i ochroni�a j� przed wstrz�sem spowodowanym powt�rnym na-
tlenieniem.
Inne lipozomy by�y przeznaczone dla innych rodzaj�w ko-
m�rek: w��kien mi�niowych w fa�dzie g�osowym, szcz�ce, war-
gach, j�zyku, dla receptor�w w uchu wewn�trznym. Wszystkie
zawiera�y odpowiednie leki i enzymy, a wszystkie mia�y s�u�y�
temu samemu: dostaniu si� do wn�trza umieraj�cych kom�rek
i zmuszeniu ich - na kr�tko - do zmobilizowania zgromadzo-
nej energii do ostatniego - niemo�liwego do podtrzymania -
wybuchu aktywno�ci.
O�ywienie nie by�o posuni�t� do heroicznej kra�cowo�ci re-
animacj�. By�o dozwolone tylko wtedy, gdy nie wchodzi�o w ra-
chub� d�u�sze prze�ycie pacjenta, poniewa� ka�da metoda, kt�ra
mog�aby do tego doprowadzi�, ponios�aby fiasko.
Patolog patrzy�a na ekran znajduj�cy si� na jej w�zku sprz�-
towym. Pod��y�em za jej spojrzeniem - po ciemnym prosto-
k�cie lata�y wykresy chaotycznych fal m�zgowych, a zmieniaj�ce
wysoko�� s�upki podawa�y ilo�� wyp�ukiwanych z cia�a toksyn
i produkt�w rozpadu. �ukowski z oczekiwaniem post�pi� dwa
kroki naprz�d. Zrobi�em to samo.
Asystent wcisn�� klawisz. Ofiara zadygota�a i zakaszla�a krwi�
- po cz�ci w�asn�, ciemn� i pe�n� skrzep�w. Wykresy nabra�y
wyra�niej szych, ostrzejszych szczyt�w, zaraz jednak szpice si�
sp�aszczy�y, nabra�y r�wniejszego rytmu.
�ukowski uj�� d�o� ofiary i �cisn�� j� - gest wyda� mi si� cy-
niczny, cho� wiedzia�em, �e m�g� by� wyrazem impulsu prawdzi-
wego wsp�czucia. Popatrzy�em na bioetyko. Na jego T-shircie
widnia� teraz napis: WIARYGODNO�� TO TOWAR. Nie umia-
�em oceni�, czy by�a to sponsorowana wiadomo�� czy osobista
opinia.
- Daniel? Danny? S�yszysz mnie? - spyta� �ukowski.
Nie nast�pi�a po tym widoczna reakcja fizyczna, jednak fale
m�zgowe zata�czy�y. Daniel Cavolini studiowa� muzyk� i mia�
dziewi�tna�cie lat. Znaleziono go oko�o godziny jedenastej wie-
cz�r, nieprzytomnego i zakrwawionego, w k�cie budynku stacji
kolejowej Town Hali - z zegarkiem na r�ku, notesem w kieszeni
i w butach, co by�o ma�o logiczne, gdyby chodzi�o o nieudany
napad rabunkowy. Od dw�ch tygodni sp�dza�em ka�d� noc *ywy-
dziale zab�jstw, czekaj�c na podobn� okazj�. Zezwolenia na o�y-
wienie wydawano tylko w przypadkach, gdy dowody wskazywa-
�y na to, �e ofiara mo�e wymieni� nazwisko sprawcy - uwa�ano,
�e metoda nie daje wielkich szans ani uzyskania u�ytecznego
werbalnego opisu obcej osoby, ani sporz�dzenia jej portretu pa-
mi�ciowego. �ukowski obudzi� s�dziego pokoju tu� po p�nocy
- w tej samej chwili, gdy prognoza by�a jasna.
Im wi�cej o�ywionych kom�rek zaczyna�o absorbowa� tlen,
tym bardziej sk�ra Cavoliniego nabiera�a dziwnego odcienia
szkar�atu. Nienaturalnej barwy moleku�y transportowe zast�pczej
krwi by�y skuteczniejsze od hemoglobiny, ale tak samo jak po-
zosta�e leki o�ywiaj�ce - �miertelnie toksyczne.
Asystent pani patolog wcisn�� kilka kolejnych klawiszy. Ca-
volini zn�w si� skr�ci� i zakaszla�. Ca�a operacja by�a balanso-
waniem na kraw�dzi - dla skoordynowania rytmu fal m�zgo-
wych potrzebne by�y lekkie uderzenia m�zgu pr�dem, nadmiar
bod�c�w z zewn�trz m�g�by jednak wymaza� zawarto�� pami�ci
kr�tkotrwa�ej. Po przekroczeniu granicy uznawanej przez prawo
za �mier� g��boko w m�zgu przy �yciu mog� pozosta� pojedyn-
cze neurony, zachowuj�c przez kilka minut schematy pobudze�,
reprezentuj�ce ostatnie prze�ycia. O�ywienie mo�e chwilowo
przywr�ci� infrastruktur� neuronaln�, konieczn� do wydobycia
tych �lad�w, je�eli jednak ju� zd��y�y ca�kowicie zamrze� -
albo zosta�y zatarte pr�bami reanimacji - przes�uchanie nie mia-
�o sensu.
- Wszystko w porz�dku, Danny - powiedzia� uspokajaj�-
cym tonem �ukowski. - Jeste� w szpitalu. Jeste� bezpieczny,
musisz mi tylko powiedzie� jedno: kto ci to zrobi�. Powiedz mi,
kto trzyma� n�.
Z ust Cavoliniego wydoby� si� chrapliwy szept: pojedyncza,
wypchni�ta z gard�a z przydechem sylaba, po kt�rej zapad�a cisza.
Moja sk�ra skurczy�a si� w oczekiwaniu czego� przera�aj�cego,
r�wnocze�nie jednak poczu�em idiotyczny przyp�yw rozradowa-
nia - jakby co� we mnie nie chcia�o przyj�� do wiadomo�ci,
�e ta oznaka �ycia nie jest oznak� nadziei.
Cavolini zn�w spr�bowa� i druga pr�ba okaza�a si� bardziej
udana. Sztuczny wydech, oddzielony od wolicjonalnej kontroli,
sprawi�, �e d�wi�k, kt�ry z siebie wyda�, zabrzmia� jakby chwyta�
�apczywie powietrze. Efekt by� �a�osny - cho� nie brakowa�o
mu tlenu. D�wi�ki, kt�re wydoby�y si� z ust, by�y tak pokawa�-
kowane i wym�czone, �e nie umia�em odr�ni� �adnego s�o-
wa, na szcz�cie Cavolini mia� przyczepione do szyi czujniki
piezoelektryczne pod��czone do komputera. Odwr�ci�em si� do
ekranu.
DLACZEGO NIE WIDZ�?
- Masz opatrunek na oczach - odpowiedzia� �ukowski.
- P�k�o ci kilka naczy� krwiono�nych, zosta�y pozszywane, ale
mo�esz mi wierzy�, �e nie zostan� trwa�e �lady. Musisz jednak...
spokojnie le�e� i odpoczywa�. Opowiedz mi, co si� sta�o.
KT�RA GODZINA? PROSZ�... POWINIENEM ZA-
DZWONI� DO DOMU I POWIEDZIE�...
- Rozmawiali�my z twoimi rodzicami. S� w�a�nie w dro-
dze, przyjad� najszybciej, jak im si� uda.
By�o to prawd� - gdyby jednak przybyli w ci�gu najbli�szej
p�torej minuty, nie zostaliby wpuszczeni na sal�.
- Czeka�e� na poci�g do domu, prawda? Na czwartym pe-
ronie. Pami�tasz? Na poci�g do Strathfield o wp� do jedenastej.
Nie wsiad�e� jednak do niego. Co si� sta�o? - Wzrok �ukow-
skiego przesun�� si� pod ekran z transkrypcjami mowy, gdzie
komputer wypunktowywa� kilka krzywych, ukazuj�cych najwa�-
niejsze oznaki �ycia. Za mniej wi�cej minut� wszystkie dotr�
do apogeum, po czym zaczn� opada�.
MIA� Nӯ. Prawa r�ka Cavoliniego zacz�a podrygiwa�,
a martwe mi�nie twarzy po raz pierwszy o�y�y, uk�adaj�c si�
w grymas b�lu. CI�GLE MNIE BOLI. POMӯCIE MI. Bioety-
ko spokojnie popatrzy�o na szereg cyfr na ekranie, nie zamierza�o
jednak interweniowa�. Jakiekolwiek skuteczne dzia�anie znieczu-
laj�ce st�umi�oby aktywno�� neuronaln� tak mocno, �e dalsze
przes�uchanie nie by�oby mo�liwe. Gra sz�a o wszystko albo nic
- mo�na by�o albo brn�� dalej, albo zako�czy� procedur�.
- Piel�gniarka zaraz ci poda �rodki przeciwb�lowe - po-
wiedzia� �agodnie �ukowski. - Wytrzymaj jeszcze troch�, to
d�ugo nie potrwa. Powiedz mi jedno: kto trzyma� n�? - Twarze
obu m�czyzn �wieci�y od potu, r�ka �ukowskiego by�a do �okcia
ciemnoczerwona. Moim zdaniem, gdyby znalaz� le��cego w ka-
�u�y krwi, konaj�cego na asfalcie cz�owieka, zada�by mu te same
pytania. Ciekawe, czy zaserwowa�by mu te same uspokajaj�ce
k�amstwa? - Kto to by�, Danny?
M�J BRAT.
- Tw�j brat mia� n�?
NIE. NIE MIA�. NIE PAMI�TAM, CO SI� STA�O. SPY-
TAJ PӏNIEJ. ZA BARDZO KR�CI MI SI� W G�OWIE.
- Dlaczego powiedzia�e�, �e to by� tw�j brat? Mia� n� czy
nie mia�?
OCZYWI�CIE, �E TO NIE BY� ON. NIE M�W NIKOMU,
�E TAK POWIEDZIA�EM. JE�ELI NIE B�DZIESZ MI M�-
CI� W G�OWIE, ZARAZ SI� POZBIERAM. MOG� DOSTA�
CO� PRZECIWB�LOWEGO? NATYCHMIAST?
Jego twarz rozmywa�a si� i t�a�a, mi�k�a i twardnia�a, jakby
wy�wietlano na niej film ukazuj�cy sekwencj� masek, przez co
cierpienie stawa�o si� stylizowane, abstrakcyjne. Zacz�� porusza�
g�ow� do przodu i do ty�u - pocz�tkowo s�abo, wkr�tce jednak
z szale�cz� pr�dko�ci� i energi�. Podejrzewa�em, �e ma jaki�
uraz, a leki o�ywiaj�ce nadmiernie pobudzaj� kt�r�� uszkodzon�
�cie�k� przekazu nerwowego.
W pewnym momencie si�gn�� r�k� do twarzy i zerwa� zas�on�
z oczu.
Natychmiast zamar�. Mo�e w kt�rym� momencie sk�ra twarzy
zrobi�a si� nadwra�liwa i zas�ona na oczach dra�ni�a w niemo�-
liwy do wytrzymania spos�b? Zamruga� kilka razy, zmru�y� oczy
i popatrzy� na jasne �wiat�a sali operacyjnej. Widzia�em, jak zw�-
�aj� si� �renice, a oczy zaczynaj� planowy ruch. Lekko uni�s�
g�ow� i popatrzy� na �ukowskiego, nast�pnie na siebie oraz swe
niecodzienne ozdoby: jaskrawy przew�d stymulatora serca; gru-
be, plastikowe rury, kt�rymi p�yn�a zast�pcza krew; rany po
ciosach no�em, pe�ne po�yskuj�cych, bia�ych robak�w. Wszyscy
zamarli, nikt si� nie odzywa�, a Cavolini przygl�da� si� powbi-
janym w sw� klatk� piersiow� ig�om i elektrodom, wyp�ywaj�cej
z niego fali r�owego p�ynu, sztucznemu otworowi do oddycha-
nia. Ekran z transkrypcj� mowy by� za nim, ale wszystko inne
da�o si� obj�� jednym spojrzeniem. W dwie sekundy wiedzia�
- wyra�nie by�o wida�, jak opada na niego ci�ar zrozumienia.
Otworzy� usta, zaraz jednak je zamkn��. Jego mina b�yska-
wicznie si� zmienia�a - przez b�l przebi� si� nag�y b�ysk total-
nego zaskoczenia, zast�piony niemal natychmiast zrozumieniem
absurdalnej sytuacji, w jakiej si� znalaz�. Przez u�amek sekundy
wygl�da� jak kto�, kto podziwia b�yskotliwy, z�o�liwy, krwawy
�art, jaki zrobiono sobie jego kosztem. Potem zacz�� m�wi�.
Bardzo wyra�nie - przedzielaj�c sylaby wymuszonymi, mecha-
nicznymi westchnieniami. Powiedzia�:
- Nie... s�... dz�... �e... to... dob... ry... po... mys�...
nie... chc�... nic... wi�... cej... m�... wi�...
Zamkn�� oczy i opad� na st�. Oznaki �ycia szybko zanika�y.
�ukowski odwr�ci� si� do patolog. By� szary jak popi�, ci�gle
jednak trzyma� d�o� ch�opaka.
- Jak mog�a zadzia�a� siatk�wka? Co ty zrobi�a�? Ty g�u-
pia. .. - Uni�s� woln� d�o�, jakby chcia� uderzy�, zatrzyma� si�
jednak wp� ruchu. Na T-shircie bioetyko widnia� napis: WIECZ-
NA MI�O�� TO UKOCHANE ZWIERZ�TKO. ZROBIONE
Z DNA TWOICH UKOCHANYCH. Patolog, kt�ra nie cofn�a
si� o krok, od wrzasn�a �ukowskiemu:
- Musia�e� go naciska�, tak?! Musia�e� naciska�, o bracie,
cho� wska�nik hormonu stresu wchodzi� w czerwon� stref�?!
Zastanawia�em si�, kto decyduje, jaki jest normalny poziom
adrenaliny u cz�owieka, kt�ry zmar� od cios�w no�a, ale poza
tym jest rozlu�niony Kto� za moimi plecami wyrzuci� z siebie
d�ugi ci�g niezbomych obscenizm�w. Odwr�ci�em si� i ujrza�em
sanitariusza, kt�ry jecha� z Cavolinim karetk�-nie zauwa�y�em,
�e by� ca�y czas na sali. Wbija� wzrok w pod�og�, zaciska� pi�ci
i trz�s� si� ze z�o�ci.
�ukowski z�apa� mnie za �okie�, brudz�c mi ubranie synte-
tyczn� krwi�.
- Nakr�cisz nast�pnego, dobra? - powiedzia� szeptem, jak-
by mia� nadziej�, �e jego s�owa nie trafi� na �cie�k� d�wi�kow�.
- Co� takiego jeszcze nigdy si� nie wydarzy�o - nigdy - a je-
�eli poka�esz ludziom przypadek jeden na milion, tak jakby...
- Wydaje mi si�, �e wytyczne Komitetu Taylora dotycz�ce
opcjonalnych ogranicze� wyra�nie m�wi�... - odezwa�o si� nie-
�mia�o bioetyko.
- Kto� ci� pyta� o zdanie?! - wrzasn�� na viego w�ciek-
�y asystent. - Procedura to nie tw�j biznes, ty nieszcz�sny...
W tym momencie gdzie� w g��bi elektronicznych trzewi apa-
ratury o�ywiaj�cej rykn�� rozrywaj�cy uszy alarm. Asystent po-
chyli� si� nad sprz�tem i zacz�� wali� w klawiatur� jak atakuj�ce
zepsut� zabawk�, sfrustrowane dziecko, a� ha�as umilk�.
W ciszy, kt�ra nast�pi�a, niemal zamkn��em oczy, wezwa�em
�wiadka i zatrzyma�em nagranie. Do�� si� napatrzy�em.
David Cavolini odzyska� przytomno�� i zacz�� krzycze�.
Patrzy�em, jak pompuj� go morfin� i czekaj�, a� wyko�cz�
go leki o�ywiaj�ce.
Kiedy zacz��em schodzi� ze wzg�rza, na kt�rym stoi stacja
Eastwood, w�a�nie min�a pi�ta. Niebo by�o blade i bezbarwne,
na wschodzie powoli znika�a Wenus, sama ulica wygl�da�a jed-
nak zn�w tak samo jak przy �wietle dziennym: niesamowicie
pusto. Przedzia�, w kt�rym jecha�em, te� by� pusty. Czas ostat-
niego cz�owieka na Ziemi.
W soczystym buszu tworz�cym korytarz, kt�rym bieg�y tory,
i w labiryncie g�sto zaro�ni�tych drzewami park�w, wplecionych
w przedmie�cia, �piewa�y ptaki. G�o�no. Wiele park�w przypo-
mina�o nietkni�ty r�k� ludzk� las - ka�de drzewo i ka�dy krzew
by�y jednak wytworami bioin�ynierii: wymagano od nich (przy-
najmniej) odporno�ci na susz� i ogie� oraz niezrzucania mog�-
cych si� zapali� li�ci, ga��zi i kory. Martwa tkanka by�a przez
ro�lin� wch�aniana i "zjadana" - oczami wyobra�ni widzia�em
obraz tego, co si� dzia�o, w zdj�ciu poklatkowym (czego sam
nigdy nie robi�em): zbr�zowia�a, zwi�d�a ga��� kurczy si� i znika
w pniu. Wi�kszo�� drzew wytwarza�a niewielkie ilo�ci pr�du
elektrycznego-przetwarzaj�c �wiat�o s�oneczne za pomoc� bar-
dzo skomplikowanego procesu chemicznego, przy czym zma-
gazynowana energia by�a uwalniana przez dwadzie�cia cztery
godziny na dob�. Odpowiednio wykszta�cone korzenie wyszu-
kiwa�y wij�ce si� w ziemi nadprzewodniki, przekazuj�c do sieci
sw�j wk�ad. Dwa i �wier� wolta to ca�kiem bezpieczne napi�cie,
aby jednak przekaz by� skuteczny, potrzeba zerowego oporu.
Zmodyfikowana zosta�a tak�e cz�� fauny: sroki by�y potulne
nawet na wiosn�, komary stroni�y od ludzkiej krwi, a najbardziej
jadowite w�e nie mog�y zagrozi� dzieciom. Drobne przewa-
gi nad dzikimi kuzynami, zwi�zane z biochemi� przetworzonej
bioin�ynieryjnie ro�linno�ci, gwarantowa�y przetworzonym ga-
tunkom dominacj� w tym mikroekologicznym systemie, a nie-
wielkie niedostatki powstrzyma�yby ich rozkwit, gdyby uda�o
im si� uciec do naprawd� dzikich, oddalonych od miejskich sie-
dzib rezerwat�w.
Wynajmowa�em niewielki, wolno stoj�cy domek, otoczony
ogrodem nie wymagaj�cym piel�gnowania, ��cz�cym si� p�ynnie
z wypustk� lasu na ko�cu �lepego zau�ka. Mieszka�em tam od
o�miu lat, od pierwszego zlecenia dla SeeNetu, ci�gle jednak czu-
�em si�, jakbym wchodzi� bez zezwolenia na cudzy teren. East-
wood znajduje si� dwadzie�cia dziewi�� kilometr�w od centrum
Sydney, gdzie - cho� coraz mniej ludzi ma po co tam je�dzi�
- ceny nieruchomo�ci z trudnych do wyja�nienia powod�w wci��
wahaj� si� jak pijak na wietrze. Za sto lat nie by�oby mnie sta�
na kupienie tego domu. Czynsz, na kt�ry te� ledwie by�o mnie
sta�, by� szcz�liwym produktem ubocznym taktyki unikania przez
w�a�ciciela podatk�w i nale�a�o si� spodziewa�, �e jest jedynie
spraw� czasu, by lekkie uderzenie motylich skrzyde� na rynkach
finansowych sprawi�o, i� sieci telewizyjne stan� si� mniej hojne
albo w�a�cicielowi mojego mieszkania zmniejszy si� potrzeba od-
pisu i zostan� pochwycony podmuchem, by pofrun�� pi��dziesi�t
kilometr�w na zach�d - na peryferie, gdzie moje miejsce.
Podchodzi�em do domu niezbyt �wawo. Po tym, co si� dzia�o
w nocy, dom powinien emanowa� atmosfer� sanktuarium, ja jed-
nak stan��em z kluczem w d�oni przed frontowymi drzwiami
i waha�em si� przynajmniej przez minut�.
Gin� ju� wsta�a, zd��y�a si� ubra� i by�a w po�owie �niadania.
Ostatni raz widzieli�my si� dob� wcze�niej - o tej samej porze.
Jakbym nie wychodzi� z domu.
- Jak nagranie? - spyta�a. Wys�a�em jej ze szpitala wia-
domo��, �e wreszcie "mieli�my szcz�cie".
- Nie chc� o tym rozmawia�. - Uciek�em do salonu i opad-
�em ci�ko na fotel. Akt siadania zdawa� si� powtarza� w moim
uchu wewn�trznym: opada�em, opada�em, opada�em. Zatrzyma-
�em wzrok na wzorze na dywanie i iluzja powoli znikn�a.
I i
- Andrew? Co si� sta�o? - Przysz�a za mn� do pokoju.
-- Co� posz�o nie tak? Musisz kr�ci� wszystko jeszcze raz?
- Powiedzia�em, �e nie chc� o tym... - Ugryz�em si� w j�-
zyk. Popatrzy�em na Gin� i zmusi�em si� do skupienia. By�a
zaskoczona, ale jeszcze nie z�a. Zasada numer trzy: m�w jej
przy pierwszej okazji o wszystkim, nawet je�eli jest nieprzyjem-
ne. Niezale�nie od tego, czy masz nastr�j, czy nie. Wszystko
inne zostanie potraktowane jako �wiadome wykluczanie jej i u-
znane za osobisty afront. - Nie b�d� musia� kr�ci� ponownie.
Jest po wszystkim. - Stre�ci�em, co si� sta�o.
Gin� wygl�da�a, jakby mia�a zwymiotowa�.
- Czy co�, co powiedzia�, by�o warte... o�ywiania? Wzmian-
ka o bracie mia�a sens, czy tylko dozna� urazu m�zgu i bredzi�?
- Jeszcze nie wiadomo. Brat ma na koncie przemoc - do-
sta� wyrok w zawieszeniu za napa�� na matk�. Wzi�li go na
przes�uchanie, ale mo�e si� to sko�czy� niczym. Je�eli jego pa-
mi�� kr�tkotrwa�a zosta�a wymazana, m�g� b��dnie posk�ada�
napad z kawa�k�w, korzystaj�c z imienia osoby, kt�ra pierwsza
wpad�a mu do g�owy jako zdolna do czego� podobnego. Zmie-
niaj�c wersj�, niekoniecznie tuszowa� fakty - m�g� po prostu
zauwa�y�, �e ma amnezj�.
- AJe nawet je�li to brat go zabi�... �adna �awa przysi�g�ych
nie przyjmie za dow�d kilku s��w wydobytych ad hoc. Je�eli
dojdzie do skazania, nie b�dzie mia�o zwi�zku z o�ywieniem.
Trudno by�o si� z tym spiera�; mimo to musia�em mocno si�
wysili�, by spojrze� z dystansu.
- Masz racj�, w tym wypadku na pewno, bywa�o jednak
tak, �e o�ywienie decydowa�o. Cho� samo oskar�enie przez ofia-
r� nie utrzyma�oby si� w s�dzie, dochodzi�o dzi�ki nim do pro-
ces�w ludzi, kt�rych w innych warunkach nigdy nie zacz�to by
podejrzewa�. By�o kilka spraw, w kt�rych wystarczaj�ce do ska-
zania dowody zebrano tylko dzi�ki temu, �e zeznanie o�ywionego
pchn�o �ledztwo na odpowiednie tory.
Gin� machn�a r�k�.
- Mo�na takie przypadki policzy� na palcach jednej r�ki,
nie uzasadnia to stosowania tej procedury. Powinni jej zakaza�,
jest obrzydliwa... - zawaha�a si�. - Nie zamierzasz chyba
wykorzysta� tych zdj��?
- Oczywi�cie, �e je wykorzystam.
- Chcesz pokaza� cz�owieka umieraj�cego na stole opera-
cyjnym - sfilmowanego w chwili, gdy dociera do niego, �e to,
co przywr�ci�o mu �ycie, zaraz go zabije? - M�wi�a bardzo
spokojnie, by�a bardziej zdziwiona ni� oburzona.
- A co mam, twoim zdaniem, zrobi�? Pokaza� sztuk�, w kt�-
rej wszystko odbywa si� zgodnie z planem?
- Nie - mo�e sztuk�, w kt�rej wszystko dzieje si� wbrew
planowi? Tak jak w nocy.
- Dlaczego? Wszystko ju� si� sta�o i mam to na ta�mie.
Komu co� da rekonstrukcja?
- Rodzinie ofiary. Tak na pocz�tek.
Mo�liwe. Czy jednak rekonstrukcja naprawd� oszcz�dzi ich
uczucia? Poza tym nikt ich nie b�dzie zmusza� do ogl�dania uj��
dokumentalnych.
- B�d� rozs�dna. To mocny materia�, nie mog� go ot tak
sobie wyrzuci�. Poza tym mam wszelkie prawo go u�y�. Dosta-
�em pozwolenie na pobyt na sali - od glin, od szpitala. Uzyskam
te� zgod� rodziny...
- Chcesz powiedzie�, �e prawnicy sieci wymusz� na nich
podpisanie zrzeczenia si� roszcze� "w interesie publicznym"?
Nie mia�em na to odpowiedzi, cho� spodziewa�em si� takiej
reakcji.
- W�a�nie stwierdzi�a�, �e o�ywianie jest obrzydliwe - po-
wiedzia�em. - Chcesz, �eby go zakazano? Nie zapominaj jed-
nak, �e mo�e ci tylko pom�c. Lepszej dawki frankensteinonauki
nie m�g�by sobie za�yczy� �aden t�py luddyta.
Gin� sprawia�a wra�enie ugodzonej. Nie umia�em oszacowa�,
czy udaje.
- Mam doktorat z nauk materia�owych, wie�niaku, nie na-
zywaj mnie wi�c...
- Nie nazwa�em ci� tak - wiesz, o co mi chodzi.
- Je�eli ktokolwiek jest luddyt�, to ty. Ca�y ten projekt za-
czyna wygl�da� jak edenicka propaganda. �mieciowy DNA\ Jaki
b�dzie podtytu�? Koszmar biotechnologii!
- Mniej wi�cej.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego nie mo�esz w��czy� w to
�adnej pozytywnej historii...
- Ju� o tym rozmawiali�my... - odpowiedzia�em zm�czo-
ny. - To nie zale�y ode mnie. Sieci nie kupi� nic, co nie ma
zawieszki. Tu jest to ciemna strona biotechnologii. Tematy wy-
brano pod tym k�tem, bo program ma by� w�a�nie o tym. Nie
ma by� "wywa�ony", bo wywa�enie m�ci w g�owie ch�opcom
od marketingu. Nie da si� zrobi� szumu wok� czego�, co zawiera
sprzeczne przekazy. Ten przynajmniej mo�e przeciwstawi� si�
wszelkim peanom nad in�ynieri� genetyczn�, kt�rymi ostatnio
si� d�awimy. Poza tym - dodany do tego, co by�o dotychczas
- tworzy pe�en obraz. Uzupe�nia to, co opu�cili poprzednicy.
Gin� by�a niewzruszona.
- To ob�udne. Nasz p�d do sensacji r�wnowa�y ich p�d do
se'nsacji. Tak si� nie dzieje. Dochodzi jedynie do polaryzacji opi-
nii. Co jest z�ego w ch�odnej, rozs�dnej prezentacji fakt�w -
kt�ra mog�aby pom�c wypchn�� poza granice prawa o�ywianie
i kilka innych ra��cych okrucie�stw, do tego bez wykorzysty-
wania pieprzenia pod has�em "przekraczanie granic a natura"?
W pokazaniu wynaturze�, ale umieszczonych w kontek�cie? Po-
winiene� pomaga� ludziom podejmowa� oparte na rzetelnej in-
formacji decyzje w kwestii tego, czego powinni ��da� od w�adzy
regulacyjnej. �mieciowy DNA brzmi bardziej jak zach�ta do wyj-
�cia na ulic� i obrzucenia bombami najbli�szego laboratorium
biotechnologicznego.
Zwin��em si� na fotelu i opar�em g�ow� na kolanach.
- Niech ci b�dzie, poddaj� si�. Wszystko, co m�wisz, to
racja. Jestem manipuluj�cym informacj�, wzbudzaj�cym w lu-
dziach odruch mot�ochu, wrogim nauce pismakiem.
Zmarszczy�a czo�o.
- Wrogim nauce? Tak daleko bym si� nie posun�a. Jeste�
przekupny, leniwy i nieodpowiedzialny, ale jeszcze nie jeste�
materia�em na cz�onka Kult�w Ignorancji.
- Twoja wiara jest wzruszaj�ca.
Pchn�a mnie poduszk� - zdawa�o mi si�, �e z czu�o�ci� -
i wr�ci�a do kuchni. Zas�oni�em twarz d�o�mi i pok�j zacz�� si�
przechyla�.
Powinienem si� cieszy�. Sko�czy�o si�. O�ywianie by�o ostat-
nim kawa�kiem �mieciowego DNA. Koniec z paranoidalnymi mi-
liarderami, przemieniaj�cymi si� w zamkni�te, chodz�ce systemy
ekologiczne. Koniec z firmami ubezpieczeniowymi, projektuj�-
cymi osobiste implanty kontroluj�ce diet�, wk�adany w �wiczenia
sportowe wysi�ek, kontakt z zanieczyszczeniami, kt�rych celem
jest sta�e uaktualnianie najprawdopodobniej szej daty i przyczyny
�mierci. Koniec z Dobrowolnymi Autystami, prowadz�cymi lob-
bing na rzecz prawa do chirurgicznego uszkadzania m�zgu, by
m�c osi�gn�� stan, kt�rego nie zapewni�a im natura...
Poszed�em do gabinetu i rozwin��em wychodz�c� ze sto�u
monta�owego �wiat�owodow� p�powin�. Podci�gn��em koszul�
i wyj��em z p�pka troch� trudnych do okre�lenia �mieci, potem
wyci�gn��em paznokciami zatyczk� w kolorze sk�ry, ods�aniaj�c
kr�tk� rurk� z nierdzewnej stali, zako�czon� opalizuj�cym por-
tem lasera.
- Zn�w dokonujesz z t� maszyn� akt�w pozostaj�cych
w niezgodzie z natur�? - krzykn�a z kuchni Gin�.
By�em zbyt zm�czony, aby wymy�li� inteligentn� odpowied�.
W�o�y�em wtyczk� w gniazdo i ekran poja�nia�.
Podczas przekazywania materia�u ekran pokazywa� ka�d� se-
kund�. Osiem godzin zosta�o skompresowanych do sze��dzie-
si�ciu sekund i cho� praktycznie wida� by�o jedynie niemo�liwe
do rozpoznania, rozmazane smugi - odwr�ci�em wzrok. Nie
czu�em si� na si�ach, by nawet przez kilka sekund ponownie
prze�ywa� nocne wydarzenia.
Wesz�a Gin� z tac� tost�w i wcisn��em klawisz ukrywaj�cy
obraz.
- Ci�gle nie umiem poj��, jak mo�esz mie� w jamie otrzew-
nej cztery tysi�ce terabajt�w RAM-u bez widocznych blizn.
Popatrzy�em w d�, na gniazdo.
- Jak na to m�wisz? Niewidoczne?
- Za ma�e. O�miusetterabajtowy procesor ma trzydzie�ci
milimetr�w �rednicy. Sprawdza�am w katalogu.
- Sherlock zn�w w akcji. A mo�e powinienem powiedzie�:
Shylock? Blizny mo�na przecie� usuwa�, nie?
- Tak, ale... chcia�by� zatrze� �lady po twoim najwa�niej-
szym rytuale inicjacyjnym?
- Oszcz�d� mi tego antropologicznego be�kotu.
- Mam jeszcze inn� teori�.
- Niczego nie potwierdz� ani niczemu nie zaprzecz�.
Przesun�a wzrokiem po pustym ekranie i spojrza�a w ko�cu
na wisz�cy nad nim na �cianie plakat z filmu Repo Man: policjant,
kt�ry zsiad� w�a�nie z motocykla stoi za rozsypuj�cym si� sa-
mochodem. Uchwyci�a moje spojrzenie, po czym wskaza�a na
podpis: NIE ZAGL�DAJ DO BAGA�NIKA!
- Dlaczego? Co tam jest?
Roze�mia�em si�.
- Nie wytrzymasz d�u�ej, co? B�dziesz musia�a obejrze�
ten film.
- Hm... chyba tak.
Ekran zapiszcza� i roz��czy�em si�. Gin� przygl�da�a mi si�
z uwag� - moja mina musia�a co� zdradza�.
- To jak seks czy bardziej jak wypr�nianie si�? - spyta�a.
- Raczej jak spowied�.
- Nigdy w �yciu nie by�e� u spowiedzi.
- Nie by�em, ale widzia�em j� w kinie. Zreszt� i tak �arto-
wa�em. To nie jest podobne do czegokolwiek innego.
Gin� popatrzy�a na zegarek, po czym poca�owa�a mnie w po-
liczek, pozostawiaj�c na nim okruchy tosta.
- Musz� lecie�. Prze�pij si� troch�, g�upku. Wygl�dasz
okropnie.
Siedzia�em i s�ucha�em jej krz�taniny. Co rano odbywa�a trwa-
j�c� dziewi��dziesi�t minut podr� poci�giem do mieszcz�cej
si� na zach�d od Blue Mountains stacji badawczej turbin po-
wietrznych CSIRO. Zazwyczaj budzi�em si� razem z ni� - na
pewno to lepsze od budzenia si� samemu.
Kocham j�. Je�eli si� skoncentruj�, je�eli b�d� dzia�a� wedle
zasad, nie ma powodu, dla kt�rego nie mia�oby to trwa�. Zbli�a-
�em si� do mojego p�torarocznego rekordu, ale nie by�o w tym
nic, czego trzeba by si� ba�. Poradzimy sobie - bez problemu.
Zn�w pojawi�a si� w drzwiach.
- Kiedy masz to mie� gotowe? - spyta�a.
- Dok�adnie za trzy tygodnie. Licz�c od dzi�. - Nie mia�em
ochoty, by mi o tym przypominano.
- Dzi� si� nie liczy. Prze�pij si� troch�.
Poca�owali�my si� i wysz�a. Przekr�ci�em krzes�o i wbi�em
wzrok w pusty ekran.
Nic si� nie sko�czy�o. Zanim uda mi si� wyrzec Daniela Ca-
voliniego, b�d� musia� jeszcze sto razy ogl�da�, jak umiera.
Poku�tyka�em do sypialni i rozebra�em si�. Powiesi�em ubra-
nie na stela�u czyszcz�cym i w��czy�em go. Polimery we w��k-
nach pozby�y si� wilgoci w s�abym wydechu, zwi�za�y potem
reszt� brudu i wysuszy�y pot, tworz�c z niego drobny, lu�ny py�,
po czym pozby�y si� go elektrostatycznie. Patrzy�em na sypi�c�
si� do pojemnika stru�k� -jak zwykle by�a nieprzyjemnie nie-
bieska, co ma pono� zwi�zek z wielko�ci� cz�stek. Wzi��em szyb-
ki prysznic, po czym wlaz�em do ��ka.
Ustawi�em budzik na drug� po po�udniu. Jednostka farmako
przy ��ku zapyta�a:
- Przygotowa� seri� melatoninow�, �eby� mia� jutro po po-
�udniu synchro?
- Mo�e by�.
W�o�y�em kciuk do rurki z pr�bnikiem, kiedy pobiera� krew,
poczu�em delikatne uk�ucie. Od kilku lat by�y w sklepach nie-
inwazyjne aparaty, dzia�aj�ce na zasadzie magnetycznego rezo-
nansu j�drowego, ci�gle jednak by�y zbyt drogie.
- Chcesz czego�, co pomog�oby ci zasn��?
- Chc�.
Farmako zacz�o cicho mrucze� - tworzy�o �rodek uspoka-
jaj�cy, dostosowany do mojego aktualnego stanu biochemiczne-
go, w dawce odpowiedniej do zaplanowanego przeze mnie czasu
spania. Mieszcz�cy si� w urz�dzeniu syntetyzator wykorzystywa�
szerok� palet� programowanych katalizator�w, a p�przewodni-
kowy procesor mia� zmagazynowane wzorce dziesi�ciu miliar-
d�w enzym�w, kt�re mo�na by�o elektronicznie konfigurowa�.
Zanurzony w zbiorniczku z moleku�ami prekursorowymi m�g�
stworzy� kilka miligram�w ka�dego leku z listy obejmuj�cej
dziesi�� tysi�cy pozycji. No, przynajmniej tych, dla kt�rych mia-
�em program, i tak d�ugo, jak b�d� uiszcza� op�at� licencyjn�.
Maszyna wyplu�a niedu��, jeszcze ciep�� tabletk�. Wbi�em
w ni� z�by.
- Po ci�kiej nocy pomara�czowy smak! Pami�ta�a�!
Opad�em na plecy i zacz��em czeka�, a� lek zadzia�a.
Obserwowa�em wyraz jego twarzy, ale jej mi�nie by�y po-
ra�one, pozbawione kontroli. S�ysza�em jego g�os, ale oddech,
dzi�ki kt�remu m�wi�, nie by� jego. Nie mia�em mo�liwo�ci do-
wiedzie� si�, co naprawd� czu�.
Nie by�a to Ma�pia �apka ani Zdradzieckie serce.
Raczej Przedwczesny pogrzeb.
Nie mia�em jednak prawa op�akiwa� Davida Cavoliniego. Za-
mierza�em sprzeda� �wiatu jego �mier�.
Nie mia�em nawet prawa do empatii, wyobra�ania sobie siebie
na jego miejscu.
Jak zauwa�y� �ukowski, mnie co� takiego nie mog�oby si�
przydarzy�.
Moviol� z lat pi��dziesi�tych XX wieku widzia�em raz -
w muzealnej gablocie. Trzydziestopi�ciomilimetrowy pasek ce-
luloidu przebywa� pe�n� tortur drog� przez trzewia maszyny, w�-
druj�c w t� i z powrotem mi�dzy dwoma poruszanymi za pomoc�
pask�w szpulami, umieszczonymi na cienkich, pionowych ra-
mionach za male�kim ekranem. Wycie silniczka, chrz�st z�batek
przypominaj�cy startuj�cy helikopter, szum blaszek migawki -
d�wi�ki dochodz�ce z wy�wietlanego na ekranie obok gabloty
filmu, ukazuj�cego maszyn� w dzia�aniu, sprawia�y, �e kojarzy�a
si� nie z narz�dziem monta�owym, lecz z niszczark�.
Poci�gaj�ca perspektywa: "Bardzo mi przykro, ale... scena
zosta�a stracona. Moviola j� zjad�a". Oczywi�cie, standardow�
praktyk� by�o montowanie tylko i wy��cznie kopii oryginalnego
materia�u (zreszt� zazwyczaj i tak by� to niemo�liwy do ogl�dania
negatyw), ale od tamtej chwili w g�owie tkwi�a mi niczym wspa-
nia�a, cho� r�wnocze�nie zakazana fantazja, my�l o szarpni�ciu
z�batki i przerobieniu w ten spos�b metr�w cennego celuloidu
na konfetti.
Moja trzyletnia konsoleta monta�owa 2025 Affine Graphics
nie by�a zdolna zniszczy� czegokolwiek. Ka�de zdj�cie, kt�re
wpisywa�em, by�o wypalane w dw�ch niezale�nych, jednorazo-
wo zapisy walnych procesorach pami�ci, r�wnocze�nie kodowane
i automatycznie wysy�ane do archiw�w w Mandeli, Sztokholmie
i Toronto. Ka�da monta�owa zmiana, kt�ra potem nast�powa�a,
by�a jedynie zmian� odno�nik�w do nienaruszalnego orygina�u.
Mog�em cytowa� z surowego materia�u filmowego (filmowego!
- tylko dyletanci u�ywali pretensjonalnych neologizm�w w sty-
lu "materia� bitowy") tak selektywnie, jak mia�em ochot�. Mog-
�em parafrazowa�, zast�powa� i improwizowa�, ani jedna klatka
orygina�u nie mog�a jednak zosta� zniszczona ani zagubiona -
tak, by nie da�a si� naprawi�, odzyska�.
Mimo to nie czu�em zbytniej zazdro�ci wobec koleg�w z ery
analogowej - upierdliwe, starannie zaplanowane etapy, jakich
wymaga�o ich rzemios�o, szybko doprowadzi�yby mnie do sza�u.
Najwolniejszym etapem cyfrowego monta�u by�o podejmowanie
decyzji przez cz�owieka i nauczy�em si� dokonywa� prawid�o-
wych os�d�w przy dziesi�tym albo g�ra dwunastym podej�ciu.
Program komputerowy m�g� odpowiednio skombinowa� rytm
sceny, zoptymalizowa� ka�de ci�cie, poprawi� d�wi�k, usun��
niepotrzebnego przechodnia, w razie konieczno�ci nawet prze-
sun�� ca�e budynki. Komputer dba� o wszystkie elementy me-
chaniki - nie pozostawa�o nic, co odwr�ci�oby uwag� od tre�ci.
Jedyne, co musia�em zrobi� ze �mieciowym DNA, to prze-
tworzy� sto osiemdziesi�t godzin czasu rzeczywistego na pi��-
dziesi�t minut sensu.
Nakr�ci�em cztery historie i wiedzia�em ju�, w jakiej kolej-
no�ci je ustawi�: tak, by nast�powa�o stopniowe przej�cie od
szaro�ci do czerni. Chodz�ca biosfera Ned Landers. Ubezpie-
czalniany implant Strze�Zdrowie. Grupa lobbingowa Dobrowolni
Auty�ci. O�ywienie Daniela Cavoliniego. SeeNet chcia�a mie�
eksces, przekraczanie granic, frankensteinonauk�. Nie mia�em
�adnego problemu z dostarczeniem tego, o co im chodzi�o.
Landers dorobi� si� na suchych komputerach, czyli nie na
biotechnologii, zacz�� jednak potem kupowa� kolejne korporacje
zajmuj�ce si� intensywnie badaniami z zakresu genetyki mole-
kularnej, co mia�o zagwarantowa� sukces jego osobistej prze-
miany. B�aga� mnie o to, bym filmowa� go w szczelnej podziem-
nej kopule, pe�nej dwutlenku siarki, tlenk�w azotu i cz�stek ben-
zylowych - ja mia�em by� w skafandrze ci�nieniowym, on
w k�piel�wkach. Spr�bowali�my, niestety wizjer mojej maski
ci�gle zaparowywa� oleistymi rakotw�rczymi odpadami, musie-
li�my si� wi�c spotka� w centrum Portland. O ile wype�niona
truciznami kopu�a wydawa�a si� obiecuj�ca, to nieskalane b��-
kitne niebo stanu, kt�ry dogania� Kaliforni� w zakresie ca�ko-
witego zakazu wprowadzania do atmosfery ka�dego znanego
zanieczyszczenia, okaza�o si� jak na razie najbardziej surreali-
stycznym t�em.
"Kiedy nie chc�, nie musz� oddycha�" - zdradzi� Landers,
otoczony nieprzebran� ilo�ci� czystego, �wie�ego powietrza. Na-
m�wi�em go na udzielenie wywiadu w niedu�ym, trawiastym
parku, mieszcz�cym si� naprzeciwko skromnej centrali NL Group.
(W tle dzieci gra�y w pi�k� no�n�, konsoleta zajmie si� jednak
nawet najmniejszym �ladem problem�w z ci�g�o�ci�, kt�re da
si� rozwi�za� jednym ruchem klawisza). Landers by� tu� przed
pi��dziesi�tk�, m�g� jednak uchodzi� za dwudziestopi�ciolatka.
Ze swoj� kr�p� budow�, z�otymi w�osami, b��kitnymi oczami
i niemal jarz�c� si� r�ow� sk�r� wygl�da� nie jak bogaty eks-
centryk, w kt�rego ciele k��bi�y si� wytworzone za pomoc� in-
�ynierii genetycznej algi i geny, ale jak hollywoodzka wersja
rolnika z Kansas (w dobrych czasach). Przygl�da�em mu si� na
p�askim ekranie konsolety i s�ucha�em, co m�wi, przez proste
stereofoniczne g�o�niki. Mog�em pod��czy� obraz bezpo�rednio
do moich nerw�w wzrokowych i s�uchowych, nale�a�o si� jednak
spodziewa�, �e wi�kszo�� widz�w b�dzie korzysta�a z ekranu
albo he�mu, wi�c musia�em mie� pewno��, �e z mocno skom-
presowanych wizualnych skr�t�w, jakie powstawa�y na moich
siatk�wkach, program stworzy� r�wnomierny, logiczny i zgodny
z zasadami perspektywy zestaw pikseli.
"�yj�ce w moim krwiobiegu symbionty mog� bez ko�ca prze-
twarza� tlenek w�gla w tlen. Otrzymuj� pewn� ilo�� energii przez
sk�r� i uwalniaj� ka�d� cz�stk� glukozy, kt�ra nie jest im nie-
zb�dna - jest jej jednak za ma�o, bym m�g� �y�, poza tym
potrzebuj� innego �r�d�a energii, kiedy s� w ciemno�ci. Tu w��-
czaj� si� symbionty �yj�ce w moim �o��dku i trzewiach - mam
ich trzydzie�ci siedem typ�w i radz� sobie ze wszystkim. Mog�
si� �ywi� traw�. Mog� je�� papier. Gdybym znalaz� spos�b ci�cia
ich na mo�liwe do po�kni�cia kawa�ki, m�g�bym utrzyma� si�
przy �yciu na zu�ytych oponach. Gdyby jutro z powierzchni Zie-
mi znikn�a ca�a fauna i flora, m�g�bym prze�y� tysi�c lat na
oponach. Mam map�, na kt�rej zaznaczone s� wszystkie sk�a-
dowiska zu�ytych opon na kontynencie ameryka�skim. Wi�k-
szo�� z nich ma zosta� zrekultywowana, prowadz� jednak kilka
proces�w s�dowych, by zagwarantowa�, �e niekt�re pozostan�.
Pomijaj�c powody osobiste, uwa�am, �e sk�adowiska opon to
cz�� naszego dziedzictwa i winni jeste�my przysz�ym pokole-
niom pozostawienie ich w nienaruszonym stanie".
Cofn��em si� i wmontowa�em kr�tki filmik, zrobiony pod
mikroskopem, a ukazuj�cy sztucznie stworzone algi i bakterie
zamieszkuj�ce w krwiobiegu i przewodzie pokarmowym Lan-
dersa, nast�pnie map� ze sk�adowiskami opon, kt�r� naszkicowa�
mi na notepadzie. Zastanawia�em si�, czy wykorzysta� animacj�,
kt�r� przygotowa�em - demonstruj�c� jego cykle w�gla, tlenu
i energii, nie by�em jednak do ko�ca pewny, gdzie jest jej miejsce.
"Jest pan wi�c odporny na kl�sk� g�odu i masowe wymieranie
gatunk�w, a co z wirusami?" - zapyta�em podczas wywiadu.
- "Co z broni� biologiczn� albo jak�� przypadkow� plag�?"
Wyci��em moje s�owa - by�y zb�dne, a wola�em jak najmniej
si� wtr�ca�. Tak jak sprawy sta�y, zmiana tematu by�a nieco non
se�uitur, zsyntetyzowa�em wi�c uj�cie Landersa m�wi�cego:
"Tak samo jak stosuj� symbionty..." i do��czy�em je w p�ynny
spos�b do dalszej wypowiedzi: "Stopniowo zast�puj� te tkanki
w moim ciele, kt�re cechuj� si� najwi�kszym potencja�em zaka-
�enia wirusowego. Wirusy sk�adaj� si� z DNA albo RNA i maj�
tak� sam� budow� chemiczn� co pozosta�e organizmy �yj�ce na
planecie. Dzi�ki temu mog� wnika� do kom�rek w celu rozmna-
�ania si�. Mo�na jednak stworzy� DNA i RNA o ca�kiem od-
miennej budowie chemicznej - miejsce normalnych par nukleo-
tyd�w zajmuj� niestandardowe. Powstaje nowy alfabet kodu
genetycznego: zamiast guaniny z cytozyn� albo adeniny z tymin�
- GzC, AzT - mo�na mie� X z Y i W z Z".
S�owa po "tymin�" zamieni�em na: "...mo�na zastosowa�
cztery inne moleku�y, nie wyst�puj�ce w przyrodzie". Sens by�
taki sam, lecz dobitniej ilustrowa� ide�. Kiedy obejrza�em scen�,
nie zabrzmia�o to jednak prawdziwie, powr�ci�em wi�c do ory-
gina�u.
Ka�dy dziennikarz musi parafrazowa� swoje obiekty - gdy-
bym nie godzi� si� na stosowanie tej techniki, straci�bym prac�.
Sztuka polega�a na tym, aby robi� to szczerze, a by�o to tak
samo trudne jak pr�ba bycia uczciwym w trakcie ca�ego procesu
monta�owego.
W��czy�em kawa�ek grafiki ukazuj�cej molekularny schemat
zwyk�ego DNA - ukazywa� ka�dy atom w sparowanych nukleo-
tydach, ��cz�cych �a�cuchy podw�jnego heliksu, po czym poko-
lorowa�em i opisa�em po jednym z ka�dego nukleotydu. Landers
co prawda odm�wi� wyja�nienia, jakich niestandardowych nu-
kleotyd�w u�ywa, znalaz�em jednak mn�stwo mo�liwo�ci w li-
teraturze. Uruchomi�em grafik� tak, �e nukleotydy w heliksie
zosta�y zast�pione czterema prawdopodobnymi nowymi, po czym
z tym hipotetycznym DNA Landersa powt�rzy�em powolny na-
jazd i obr�t heliksu z pocz�tku wstawki graficznej. Prze��czy�em
nast�pnie na jego gadaj�c� g�ow�.
"Prosta zamiana nukleotydu na inny nukleotyd w �a�cuchu
DNA oczywi�cie nie wystarczy. Aby m�c syntetyzowa� nowe
nukleotydy, kom�rki potrzebuj� nowych enzym�w - wi�kszo��
wchodz�cych w interakcj� z DNA i RNA bia�ek musi si� do-
stosowa� do zmian, nie wystarczy wi�c jedynie zapisa� geny
odpowiedzialne za wytwarzanie tych bia�ek w nowym alfabecie
- musz� zosta� poddane translacji". Zaimprowizowa�em kilka
maj�cych to ilustrowa� rysunk�w. Z artyku�u, kt�ry przeczyta-
�em, przygotowuj�c si� do tematu, ukrad�em przyk�ad pewnego
j�drowego bia�ka wi���cego - oczywi�cie tak je rysuj�c, by
unikn�� zarzutu o �amanie praw autorskich. "Nie uda�o nam si�
zaj�� ka�dym wymagaj�cym translacji ludzkim genem, stworzy-
li�my jednak szereg tkanek, kt�re dobrze dzia�aj� dzi�ki mini-
chromosomom zawieraj�cym jedynie potrzebne im geny. Sze��-
dziesi�t procent kom�rek macierzystych uk�adu krwiono�nego
w szpiku kostnym i grasicy zosta�o zast�pionych wersjami u�y-
waj�cymi neo-DNA. Kom�rki macierzyste uk�adu krwiono�nego
zamieniaj� si� w kom�rki krwi - w tym tak�e kom�rki uk�adu
odporno�ciowego. Aby umo�liwi� p�ynne przej�cie, musia�em
okresowo prze��czy� m�j uk�ad odporno�ciowy z powrotem na
stan niedojrza�y - dla usuni�cia wszystkiego, co mog�oby spo-
wodowa� reakcj� autoimmunologiczn�, zn�w musia�em przej��
cz�� nast�puj�cych w dzieci�stwie etap�w delecji klonalnej, ale
generalnie m�wi�c, mog� sobie wstrzykiwa� teraz czysty HIV
i �mia� si� z tego".
"Ale przecie� istnieje idealna szczepionka..."
"Oczywi�cie". - Wyci��em moje s�owa i w�o�y�em w usta
Landersa dalszy kawa�ek tekstu: "Oczywi�cie, �e istnieje szcze-
pionka przeciwko HIV". Potem sz�o to, co powiedzia� w trakcie
wywiadu: "Mam symbionty, kt�re tworz� drugi, niezale�ny uk�ad
odporno�ciowy, kto jednak wie, co pojawi si� w przysz�o�ci?
Niewa�ne, co to b�dzie, jestem przygotowany. Nie poprzez anty-
cypacj� konkretnych substancji - czego i tak nie da si� nigdy
zrobi� - ale przez zagwarantowanie, �e ani jedna mo�liwa do
zaatakowania kom�rka w moim ciele nie m�wi tym samym bio-
chemicznym j�zykiem co dowolny istniej�cy na Ziemi wirus.
A co z perspektyw� d�ugoterminow�? Zapewnienie panu tych
wszystkich stra�nik�w oznacza�o stworzenie bardzo skompliko-
wanej i drogiej infrastruktury. Co b�dzie, je�eli technologia nie
przetrwa na tyle d�ugo, by mog�y z jej osi�gni�� korzysta� pa�skie
dzieci i wnuki? By�o to zb�dne, wi�c skasowa�em.
W perspektywie d�ugoterminowej moim celem jest oczywi-
�cie modyfikacja kom�rek macierzystych wytwarzaj�cych nasie-
nie. Moja �ona Carol rozpocz�a ju� program magazynowania
jajeczek. Kiedy dokonamy translacji ca�ego genomu cz�owieka
i zast�pimy wszystkie dwadzie�cia trzy chromosomy w spermie
i jajeczkach... wszystko, czego dokonali�my, b�dzie dziedziczne.
Ka�de nasze dziecko b�dzie mia�o stuprocentowy neo-DNA,
a wszystkie symbionty b�d� przekazywane dziecku przez matk�
w �onie. Dokonamy tak�e translacji genom�w symbiont�w -
w trzeci alfabet genetyczny - aby ochroni� je przed wirusami
oraz wyeliminowa� ryzyko przypadkowej wymiany gen�w. Sta-
n� si� naszymi plonami i trzod�, naszym prawem krwi, niezby-
walnym dominium �yj�cym po wsze czasy w naszej krwi. Nasze
dzieci stan� si� nowym gatunkiem. Wi�cej - nowym kr�le-
stwem!"
Graj�ce w pi�k� dzieci zacz�y rado�nie wrzeszcze� - mu-
sia�a pa�� bramka. Zostawi�em odg�os.
Landers nagle si� rozpromieni� -jakby kontemplowa� swoj�
Arkadi� po raz pierwszy.
"To w�a�nie tworz�. Nowe Kr�lestwo".
Siedzia�em przy konsolecie osiemna�cie godzin na dob� i zmu-
sza�em si� do takiego �ycia, jakby �wiat si� skurczy� - nie do
wielko�ci gabinetu, ale do miejsc i czas�w uchwyconych przez
moje filmy. Gin� da�a mi spok�j - prze�y�a monta� Analizy
p�ci do przesady i wiedzia�a, czego mo�e si� spodziewa�.
- B�d� po prostu udawa�, �e wyjecha�e� z miasta - po-
wiedzia�a beztrosko - i �e le��ca w ��ku bry�a to wielki ter-
mofor.
Farmako zaprogramowa�o mi plaster do naklejania na barku,
uwalniaj�cy w starannie dobranych momentach odpowiednie por-
cje melatoniny albo blokera melatoniny - wzmacniaj�c albo
os�abiaj�c normalny sygna� biochemiczny wytwarzany przez mo-
j� szyszynk� i w ten spos�b zmieniaj�c sinusoid� czuwania -
sp�aszczaj�c j�, a nast�pnie wywo�uj�c g��boki, g��boki spadek.
Budzi�em si� rano po pi�ciu godzinach snu wzbogaconego o fa-
z� REM - z rozszerzonymi oczami, na�adowany energi� jak
nadpobudliwe dziecko i z g�ow�, w kt�rej wirowa�o od tysi�cy
rozpadaj�cych si� na kawa�ki sn�w (wi�kszo�� z nich by�a roz-
wini�tymi remiksami dokonywanych poprzedniego dnia ci��
monta�owych). Do za pi�tna�cie dwunasta w nocy jedynie kilka
razy ziewa�em, kwadrans p�niej gas�em jednak jak zdmuchni�ta
�wieca. Me�atonina to naturalny hormon reguluj�cy rytm dobowy
i jest znacznie bezpieczniejsza oraz precyzyjniejsza od brutalnych
stymulant�w typu kofeina czy amfetaminy. (Kilka razy pr�bo-
wa�em kofeiny i cho� wydawa�o si�, �e jestem po niej skoncen-
trowany i pe�en energii, papra�a mi zdolno�� dokonywania os�-
d�w. Powszechne u�ywanie kofeiny w XX wieku du�o m�wi
o tamtych czasach). Po odstawieniu melatoniny w wyniku prze-
sadnych wysi�k�w m�zgu, aby przeciwdzia�a� narzuconemu ryt-
mowi, przez kr�tki czas cierpia�bym na bezsenno�� i ospa�o��
w ci�gu dnia, ale efekty uboczne pracy bez niej by�yby gorsze.
Carol Landers odm�wi�a udzielenia wywiadu, co by�o pa-
skudne - pogaw�dka z nast�pn� Ew� Mitochondrialn� mog�a
by� niez�ym numerem. Odm�wi�a komentarza na temat tego,
czy stosuje aktualnie symbionty - mo�e czeka�a, czy m�� b�dzie
rozkwita�, czy te� nast�pi u niego gwa�towny rozr�d jakiego�
szczepu zmutowanych bakterii i dostanie wstrz�su toksycznego.
Pozwolono mi porozmawia� z kilkoma pracownikami wy�-
szego szczebla firmy Landersa - w tym obydwoma genetyka-
mi, kt�rzy prowadzili najwi�cej dzia�a� badawczo-rozwojowych.
Kiedy zaczyna�a by� mowa o czymkolwiek wykraczaj�cym poza
zagadnienia natury technicznej, robili si� nie�miali; generalnie
bior�c, ich nastawienie by�o takie, �e ka�da dobrowolnie wybra-
na metoda, kt�ra mo�e zabezpieczy� komu� zdrowie - a nie
stanowi og�lnego zagro�enia publicznego - jest nieatakowalna
z etycznego punktu widzenia. Mieli racj� - przynajmniej w kon-
tek�cie zagro�enia biologicznego - gdy� praca z neo-DNA ozna-
cza�a, �e nie istnieje ryzyko przypadkowej rekombinacji. Nawet
gdyby wylali wyniki wszystkich swoich nieudanych eksperymen-
t�w do najbli�szej rzeki, �adna naturalna bakteria nie by�aby
w stanie przej�� gen�w i ich wykorzysta�.
Wprowadzanie w �ycie wizji Landersa o idealnej (pod wzgl�-
dem mo�liwo�ci prze�ycia) rodzinie stawa�o si� jednak czym�
wi�cej ni� prac� badawczo-rozwojow�. Dokonywanie mo�liwych
do dziedziczenia zmian w jakimkolwiek ludzkim genie by�o obec-
nie w USA (i wi�kszo�ci miejsc) nielegalne - wyj�tki obej-
mowa�a lista "autoryzowanych dzia�a� naprawczych", s�u��cych
wyeliminowaniu takich schorze�, jak zanik mi�ni czy mukowi-
scydoza. W ka�dej chwili mog�o doj�� do uchylenia zezwolenia
na prowadzone przez Landersa badania - cho� jego specjalizu-
jacy si� w bioetyce adwokat twierdzi�, �e zmiana par nukleoty-
d�w, a nawet translacja kilku gen�w w celu uzyskania tej zmiany,
nie jest �amaniem antyeugenicznego ducha istniej�cego prawa.
Nie zmienia to zewn�trznych cech dzieci (wzrostu, budowy cia�a,
pigmentacji), nie ma wp�ywu na ich iloraz inteligencji ani oso-
bowo��. Ki