11034

Szczegóły
Tytuł 11034
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11034 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11034 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11034 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Brian Herbert Kevin J. Anderson R�D ATRYD�W Preludium do Diuny Tytu� orygina�u DUNE: HOUSE ATREIDES T�umaczy� �adys�aw Jerzynski Wydanie angielskie: 1999 Wydanie polskie: 2000 Ksi��k� te po�wi�camy naszemu mentorowi, Frankowi Herbertowi, kt�ry by� cz�owiekiem r�wnie fascynuj�cym i skomplikowanym, jak stworzony przez niego wspania�y �wiat Diuny Podzi�kowania Edowi Rramerowi, mostowi, dzi�ki kt�remu spotkali�my si�. Rebecce Moesta Anderson za jej nieposkromion� wyobra�ni�, burz� my�li, a tak�e ci�k� prac� nad tym, aby ksi��ka ta by�a mo�liwie jak najlepsza. Janowi Herbertowi za to, i� umo�liwi� nieustann� prac� nad projektem tej ksi��ki tak�e podczas rocznicowej wyprawy do Europy i za wiele, wiele innych rzeczy. Patowi LoBrutto, naszemu redaktorowi w Bantam Books, dzi�ki kt�remu ksi��ka zyska�a na zwi�z�o�ci i jasno�ci. Robertowi Gottliebowi i Mattowi Bialerowi z William Morris Agency, a tak�e Mary Alice Kier i Annie Cottle z Cine/Lit Representation za wiar� w potencja� zawarty w naszym projekcie i konsekwentne za nim or�dowanie. Irwynowi Applebaumowi i Nicie Taublib z Bantam Books, kt�rych entuzjazm i �yczliwo�� by�y nieodzowne dla tak wielkiego przedsi�wzi�cia. Penny i Ronowi Merittom, bez kt�rych entuzjastycznego poparcia ksi��ka ta nigdy by nie powsta�a. Beverly Herbert za wysi�ek intelektualny i wsp�prac� redaktorsk� przy kolejnych ksi��kach z cyklu Diuna Franka Herberta. Marie Landis-Edwards za s�owa otuchy. The Herbert Limited Partnership: Davidowi Merrittowi, Byronowi Me-rittowi, Julie Herbert, Robertowi Merrittowi, Kimberly Herbert, Margaux Herbert i Theresie Shakelford. Specjalne podzi�kowania dla Catherinie Sidor z WordFire Inc., kt�ra w�o�y�a wiele ci�kiej pracy w przygotowanie r�kopis�w, oraz Sarah Jones z tej samej firmy, dzi�ki kt�rej wysi�kom wiele starych ksi��ek i dokument�w nadawa�o si� do wykorzystania. A tak�e milionom zagorza�ych mi�o�nik�w Diuny, dzi�ki kt�rym dzie�o to od ponad trzydziestu pi�ciu lat nie traci na popularno�ci. Informacja Gildii Kosmicznej przestan� galaktycznemu syndykatowi handlowemu �Zjednoczony Nadz�r nad Aktywnym Handlem� (ZNAH): Uzgodnionym celem tej nieoficjalnej misji by�o zbadanie nieza-ludnionych planet, aby znale�� alternatywne �r�d�o cennej przyprawy - melan�u, od kt�rej w tak wielkim stopniu i pod tak r�nymi wzgl�dami zale�y �ycie w Cesarstwie. Udokumentowali�my podr�e naszych licznych Nawigator�w i Sternik�w, kt�rzy odwiedzili setki planet, jak na razie jednak bez sukcesu. W Znanym Wszech�wiecie jedynym �r�d�em przyprawy pozostaje pustynna planeta Arrakis. W efekcie Gildia, ZNAH i wszystkie inne si�y pozostaj� zdane na monopol Harkonnen�w. Warto jednocze�nie zauwa�y�, �e badanie odleg�ych terytori�w Z uwagi na mo�liwo�ci zasiedlania nowych system�w planetarnych i wykorzystania zasob�w naturalnych ma tak�e pewn� odr�bn� warto��. Za��czone arkusze rydulia�skiego papieru krystalicznego, na kt�rych umieszczono wyniki poszukiwa� oraz mapy orbitalne, z pewno�ci� b�d� mia�y dla ZNAH-u niebagateln� warto�� handlow�. Wykonawszy czynno�ci, do kt�rych zobowi�zali�my si� w podpisanej umowie, domagamy si� niniejszym, aby ZNAH wp�aci� ustalon� sum� do oficjalnego Banku Gildii na Krzy�owniku. Do Jego Kr�lewskiej Wysoko�ci, Padyszacha Cesarza Elrooda IX, W�adcy Znanego Wszech�wiata: Od jego wiernego poddanego, siridar barona Vladimira Harkon-nena, planetarnego gubernatora na Arrakis, tytularnego zwierzchnika rodu Harkonnen�w, nadzorcy Giedi Primy, Lankiveil i sojuszniczych planet. Najja�niejszy Panie, niech mi b�dzie wolno raz jeszcze zadeklarowa� gor�ce pragnienie i postanowienie, aby wiernie ci s�u�y� na pustynnej planecie Arrakis. Ze wstydem musz� przyzna�, i� przez siedem lat, kt�re up�yn�y od �mierci ojca, m�j przyrodni brat, Abulurd, z racji swej niekompetencji dopu�ci� do drastycznego spadku pozyskiwanej przyprawy. Zanotowano du�e straty sprz�tu, a kwoty eksportowe spad�y do poziomu katastrofalnego. Wobec tak ogromnego uzale�nienia �ycia Cesarstwa od przyprawy, �w spadek produkcji m�g� mie� jedynie straszliwe konsekwencje. Spiesz� jednak donie��, �e rodzina podj�a odpowiednie kroki, aby uzdrowi� sytuacj�. Abulurd zosta� odsuni�ty od swych obowi�zk�w i przeniesiony na planet� Lankiveil, czemu towarzyszy�o pozbawienie go tytu�u, chocia� z czasem by� mo�e uzyska godno�� podgubernatora. Poniewa� teraz ja bezpo�rednio nadzoruj� Arrakis, osobi�cie chcia�bym zagwarantowa� Najja�niejszemu Panu, �e u�yj� wszelkich �rodk�w - pieni�dzy, pasji i �elaznej pi�ci - aby produkcja przyprawy powr�ci�a na dawny poziom, a nawet go przekroczy�a. Zgodnie z niezwykle m�drymi s�owami Waszej Wysoko�ci: �Przyprawa musi p�yn�� nieprzerwanym strumieniem!� Melan� to finansowe sedno wszystkich poczyna� ZNAH-u. Bez przyprawy Wielebne Matki Bene Gesserit nie mia�yby niezwyk�ej spostrzegawczo�ci i kontroli nad lud�mi, Nawigatorzy Gildii nie potrafiliby rozpoznawa� bezpiecznych dr�g w przestrzeni kosmicznej, a miliardy obywateli Cesarstwa zmar�oby z powodu pozbawienia ich narkotyku. Nawet prostaczkowie wiedz�, �e takie uzale�nienie od jednego dobra prowadzi do nieprawo�ci. Wszyscy wystawieni jeste�my na niebezpiecze�stwo. ZNAH: Ekonomiczna Analiza Prawid�owo�ci w Obiegu Materia��w Szczup�y i muskularny baron Vladimir Harkonnen pochyli� si� w fotelu obok pilota ornitoptera. Oczami ciemnymi niczym u paj�ka wpatrywa� si� w poplamione okno z plazu, czuj�c wszechobecny zapach piachu i py�u. Opancerzona maszyna sun�a wysoko po niebie, a w bia�ym s�o�cu Arrakis o�lepiaj�co skrzy�y si� bezkresne po�acie pustyni. Rozedrgany w skwarnym powietrzu widok falistych wydm sprawia�, �e piek�y go spoj�wki. Krajobraz oraz powietrze by�y wyblak�e i bezbarwne; na niczym nie mog�o si� oprze� ludzkie oko. �Piekielne miejsce�. Baron najch�tniej znalaz�by si� w przemys�owym cieple i cywilizacyjnej zawi�o�ci Giedi Primy, o�rodka w�adzy rodu Harkonne-n�w. Nawet tutaj, wiele bez por�wnania ciekawszych zaj�� mia� w lokalnej rodowej siedzibie w Kartadze, gdzie syci� m�g� swoje wymagaj�ce gusta. Jednak zbi�r przyprawy musia� mie� pierwsze�stwo. Zawsze. Szczeg�lnie gdy chodzi�o o z�o�e tak wielkie, jak wynika�o to z raport�w szperaczy. W ciasnej kabinie baron zachowywa� si� z pewno�ci� siebie m�czyzny silnego, nic sobie nie robi�cego z dziur i pr�d�w powietrznych. Mechaniczne skrzyd�a ornitoptera uderza�y rytmicznie niczym u osy. Ciemna sk�ra kombinezonu barona opina�a wyra�nie zarysowane mi�nie piersiowe. W po�owie drogi mi�dzy trzydziestym a czterdziestym rokiem �ycia, Vladimir prezentowa� si� znakomicie. Starannie przystrzy�one rudawo-z�ote w�osy u�o�ono tak, aby nic nie zak��ca�o prostej kreski przedzia�ka. Sk�ra by�a g�adka; ko�ci policzkowe wysokie i �adnie uformowane. �ci�gna i mi�nie gra�y na szcz�kach i szyi, w ka�dej chwili gotowe - w zale�no�ci od potrzeby - nada� twarzy wyraz pogardliwej wynios�o�ci albo przywo�a� na ni� twardy u�miech. - Ile jeszcze? Spojrza� k�tem oka na pilota, na kt�rego obliczu wida� by�o oznaki nerwowo�ci. - To miejsce daleko w g��b pustyni, Naj�askawszy Panie Baronie. Wedle wszelkich oznak to najbogatszy pok�ad przyprawy, jaki kiedykolwiek znaleziono. Maszyna zatrz�s�a si� w wirach powietrznych, kiedy przelatywali nad wyst�pem czarnej wulkanicznej ska�y. Pilot, wpatrzony w instrumenty pok�adowe, g�o�no prze�kn�� �lin�. Baron poprawi� si� w fotelu i spr�bowa� okie�zna� niecierpliwo��. By� rad, �e nowe znalezisko znajdowa�o si� z dala od ciekawskich spojrze� urz�dnik�w Cesarza lub ZNAH-u, kt�rzy �atwo mogliby sporz�dzi� k�opotliwe raporty. Stary i trz�s�cy si� Cesarz Elrood IX nie musia� zna� w ka�dym szczeg�le ilo�ci przyprawy, kt�r� Harkonnenowie pozyskiwali na Arrakis. Dzi�ki starannemu opracowywaniu sprawozda�, troskliwym baczeniu na ksi�gowo�� - nie wspominaj�c ju� o �ap�wkach - baron dba� o to, by intruzi spoza planety wiedzieli tyle, ile to on uzna� za stosowne. Tward� d�oni� otar� pot z g�rnej wargi, a potem przestawi� sterowniki tak, aby powietrze w kabinie sta�o si� ch�odniejsze i bardziej wilgotne. Pilot zmusi� silnik do wi�kszego wysi�ku, czuj�c si� niezbyt pewnie z tak wa�nym i niebezpiecznym pasa�erem na pok�adzie. Po raz kolejny zerkn�� na projekcj� mapy na kokpicie, a potem na ci�gn�c� si� jak okiem si�gn�� pustyni�. Tak�e i baron spojrza� na projekcj� kartograficzn�, ale rozczarowa� go brak szczeg�owych wskaza�. Jak mo�na znale�� w�a�ciw� drog�, kiedy prowadzi przez tak jednostajn� pustyni�? Jak to mo�liwe, �e planeta o kluczowym znaczeniu dla ekonomicznej stabilno�ci Cesarstwa by�a w tak znikomym stopniu opracowana kartograficznie? Nast�pny b��d jego s�abego i t�pego przyrodniego brata, Abulurda. Abulurda ju� jednak nie by�o, a w�adza nale�a�a do barona. �Moje jest teraz Arrakis i to ja zaprowadz� tu porz�dek�. Po powrocie do Kartagi zap�dzi ludzi do pracy nad nowymi przewodnikami i mapami; oby tylko ci przekl�ci Wo�anie znowu nie wymordowali mierniczych i nie zniszczyli znacznik�w nawigacyjnych. Przez czterdzie�ci najbli�szych lat planeta ta b�dzie pseudo-lennem Harkonnen�w. Tak brzmia�a polityczna decyzja Cesarza, kt�ra zyska�a b�ogos�awie�stwo pot�gi handlowej ZNAH-u - Zjednoczonego Nadzoru nad Aktywnym Handlem. Chocia� Arrakis by�o planet� ponur� i niemi��, stanowi�o jednocze�nie jeden z najcenniejszych klejnot�w w cesarskiej koronie z uwagi na drogocenn� substancj�, kt�rej dostarcza�o. Po �mierci ojca barona, Dmitriego Harkonnena, stary Cesarz z powodu umys�owego niedo��stwa w�adz� lenn� przekaza� - niestety - Abulurdowi o wra�liwym sercu, a wraz z w�adz� tak�e i kontrol� nad wszystkimi urz�dzeniami i instytucjami zajmuj�cymi si� zbiorami. Abulurdowi starczy�o siedem lat, aby doch�d rodziny zredukowa� do jednej dziesi�tej. Zyski za� spad�y w du�ej mierze z tego powodu, �e Abulurd nie potrafi� da� sobie rady ze szmuglem i sabota�em. W efekcie zosta� zdymisjonowany i wys�any na inn� z planet Harkonnen�w, Lankiveil, gdzie niewiele m�g� zepsu�, gdy� przemys� futra wielorybiego by� samonap�dzaj�c� si� maszyn�. Ledwie baron Vladimir Harkonnen zosta� wyznaczony na gubernatora, natychmiast wyruszy� na Arrakis, aby zaprowadzi� tu porz�dek. Pozostawi na tej planecie w�asny �lad, wykarczuje efekty bezmy�lno�ci i nieudolnego rz�dzenia. W ca�ym Cesarstwie tylko Arrakis - sk�din�d skrawek piekielnej otch�ani, kt�ry pr�dzej mo�na by poczyta� za kar� ni� nagrod� - dostarcza�o przyprawy, substancji cenniejszej od najdro�szych kruszc�w. Tutaj, w tym wyschni�tym �wiecie, by�o cenniejsze.nawet od wody odpowiadaj�cej jego wadze. Bez przyprawy niemo�liwe sta�yby si� regularne podr�e kosmiczne... a bez nich rozpad�oby si� ca�e Cesarstwo. Przyprawa przed�u�a�a �ycie, chroni�a je, dodawa�a mu barwy i wigoru. Baron, kt�ry sam korzysta� z melan�u umiarkowanie, bardzo sobie ceni� samopoczucie, kt�re dzi�ki niemu osi�ga�. To prawda, przyprawa uzale�nia�a, co te� mia�o wp�yw na jej wysok� cen�... Opancerzony ornitopter przefrun�� nad pasmem g�rskim, kt�re z wysoko�ci wydawa�o si� zgruchotan� szcz�k� o przegni�ych z�bach. Przed sob� baron m�g� dostrzec chmur� py�u, kt�ra niczym kowad�o rozpo�ciera�a si� na niebie. - Tam si� odbywa zbi�r, Naj�askawszy Panie Baronie. Czarne kropki na niebie zamieni�y si� w podobne do atakuj�cych jastrz�bi ornitoptery, kt�re mkn�y w ich kierunku. G�o�nik zabucza� i pilot nada� sygna� identyfikacyjny. P�atni obro�cy - najemnicy z rozkazem zabicia ka�dego intruza - zawr�cili i zaj�li na niebie pozycje obserwacyjne. Jak d�ugo r�d Harkonnen�w wykazywa� przyrost wydobycia i zysk�w, Gildii Kosmicznej absolutnie zbyteczne by�y informacje o ka�dym znalezisku. Podobnie jak Cesarzowi i ZNAH-owi. T� zdobycz baron zachowa dla siebie i doda do ogromnych zapas�w. Gdyby po latach zaniedba� Abulurda baronowi uda�o si� zrealizowa� chocia�by po�ow� tego, co by�o mo�liwe, Cesarz i ZNAH zauwa�yliby znaczn� popraw� efekt�w. Zadowoleni, b�d� musieli doceni� jego niew�tpliwy talent i nikt nie b�dzie go podejrzewa� o jakie� interesy na boku. Zamierzenie niebezpieczne, gdyby zosta�o ujawnione... ale baron mia� sposoby na nieproszonych �wiadk�w. Chmura py�u by�a coraz bli�ej. Baron si�gn�� po lornetk� i wyregulowa� olejowe soczewki. M�g� teraz rozpozna� kombajn �niwny przy pracy. Mechaniczne monstrum na ogromnych g�sienicach i o niebywa�ej �adowno�ci by�o niesamowicie kosztowne, warte jednak ka�dego solarisu wydanego na utrzymanie. Wielkie czerpaki wyrzuca�y w g�r� cynamonowo-czerwony py�, szary piach i od�amki krzemu, kiedy wgryza�y si� w powierzchni� pustyni w poszukiwaniu aromatycznego melan�u. Dru�yny terenowe uwija�y si� na piachu wok� kombajnu, zag��biaj�c sondy, pobieraj�c pr�bki powierzchniowe, oznaczaj�c granice ukrytej �y�y. Nad g�ow� kr��y�y w oczekiwaniu ci�kie maszyny przenoszone przez ornitopterowe giganty transportowe. Na horyzoncie unosi�y si� i opada�y szperacze, kt�rych za�ogi czujnie obserwowa�y zapowiedzi nadci�gaj�cego piaskala. Jedna z tych wielkich, charakterystycznych dla Arrakis bestii mog�a poch�on�� ca�y zesp� operacyjny: ludzi wraz ze sprz�tem. � M�j panie baronie - odezwa� si� pilot i wyci�gn�� d�o� z pa�eczk� ��czno�ciow�. - Kapitan zespo�u wydobywczego chce z panem rozmawia�. � Tutaj wasz baron. - Vladimir dotkn�� ucha, aby sprawdzi� jako�� przekazu. - Podaj najnowsze dane. Ile znale�li�cie? � Z do�u dolecia� chrapliwy i denerwuj�co oboj�tny na dostoje�stwo rozm�wcy g�os kapitana: - Od dziesi�ciu lat pracuj� przy przyprawie i nigdy jeszcze czego� takiego nie widzia�em. K�opot polega na tym, �e strasznie g��boko. Normalnie, jak sam pan wie, przypraw� znajdujemy na powierzchni. Tym razem jest silnie skoncentrowana, ale... Baron odczeka� chwil� i rzuci� niecierpliwie: � Ale co? � Dzieje si� tam co� dziwnego, panie baronie. Chemicznie. Z do�u wydobywa si� dwutlenek w�gla, pod powierzchni� jest jaki� jego b�bel. Kombajn przebijaj�c si� przez wierzchnie warstwy, aby dotrze� do przyprawy, napotka� na par� wodn�. � Par� wodn�! To by�a rzecz nies�ychana na Arrakis, gdzie nawet w dni najmniej suche, w powietrzu nie wykrywa�o si� niemal zupe�nie wilgoci. - Mo�e to jaki� bardzo dawny zbiornik wodny przykryty ska��. Baronowi nigdy nie przysz�oby do g�owy, i� kiedykolwiek pod powierzchni� Arrakis znajd� p�yn�c� wod�. Szybko rozwa�y� korzy�ci ze sprzeda�y znaleziska. To zdyscyplinowa�oby troch� handlarzy wody, kt�rzy nadmiernie si� bogacili i stawali przez to zarozumiali. � S�dzisz, �e to w jaki� spos�b psuje przypraw�? - zahucza� basowy g�os Harkonnena. � Trudno powiedzie�, panie baronie - oznajmi� kapitan. - Przyprawa to dziwna substancja, a ja nigdy nie zetkn��em si� z tak� kieszeni� wodn�. Tylko... co� tu jest po prostu nie w porz�dku. Baron zerkn�� na pilota ornitoptera. � Skontaktuj si� ze szperaczami i spytaj, czy wida� jakie� zwiastuny piaska�a. � �adnych, panie baronie - odrzek� pilot, wys�uchawszy meldunk�w. Vladimir dostrzeg� krople potu na jego czole. � Jak d�ugo jest tam kombajn? � Prawie dwie standardowe godziny, panie baronie. Teraz baron zmarszczy� brwi. Jaki� piaskal ju� powinien si� pojawi�. Pilot przez nieuwag� zostawi� w��czony system i z g�o�nika, a nie z pa�eczki ��czno�ciowej, pop�yn�� chrapliwy g�os kapitana: - Nigdy te� nie mieli�my a� tyle czasu, panie baronie. Piaskal zawsze si� pojawia. Zawsze. Ale tam w dole co� si� dzieje. Gazu jest coraz wi�cej. Mo�na to WYCZU� W POWIETRZU. Baron zaci�gn�� si� klimatyzowanym powietrzem z kabiny i nawet w nim poczu� g�sty cynamonowy zapach surowej przyprawy id�cy od pustyni. Ornitopter lecia� sta�ym kursem, odleg�y o kilkaset metr�w od g��wnego kombajnu. � Rejestrujemy te� wibracje pod powierzchni�, co� jak rezonans. Nie podoba mi si� to, panie baronie. � Nie p�ac� ci za to, �eby ci si� podoba�o - rzuci� obcesowo baron. - My�lisz, �e to jaki� g��binowy piaskal? � Raczej nie, panie baronie. Vladimir spojrza� na wst�pne dane przekazywane z kombajnu �niwnego. Liczby go ol�ni�y. - Z tej jednej odkrywki b�dziemy mie� wi�cej ni� przez miesi�c ze wszystkich innych miejsc. Palce barona wystukiwa�y regularny rytm na prawym udzie. � Sugerowa�bymjednak, panie baronie, �eby�my si� spakowali i opu�cili to miejsce. Mo�emy straci�... � Wykluczone, kapitanie - przerwa� baron. - Nie ma �adnego zwiastuna piaska�a, a wam niewiele ju� brakuje do zape�nienia kombajnu. Zgarniarka mo�e wam za chwil� dostarczy� pust� maszyn�. Ani my�l� porzuca� prawdziw� fortun� w przyprawie tylko dlatego, �e zaczyna si� pan denerwowa�... tylko dlatego, �e ma pan niejasne przeczucia. To �mieszne! Dow�dca zespo�u wydobywczego pr�bowa� oponowa�, ale baron natychmiast mu przerwa�: - Kapitanie, je�li jest pan rozdygotanym tch�rzem, wybra� pan sobie z�y zaw�d i z�ego pracodawc�. Do roboty! Wy��czy� nadajnik i zanotowa� sobie w pami�ci, aby przy najbli�szej sposobno�ci zwolni� tego cz�owieka. W g�rze czeka�y zgarniarki, gotowe ratowa� kombajn i jego za�og�, kiedy tylko kto� dostrze�e oznaki piaska�a. Dlaczego jednak �aden si� dot�d nie zjawi�? Piaskale zawsze broni�y przyprawy. �Przyprawa�. Przez chwil� smakowa� to s�owo w my�lach i na wargach. Spowita w zas�on� zabobon�w, substancja ta by�a zupe�nie tajemnicza, jakby wsp�czesny odpowiednik rogu jednoro�ca. A Arrakis by�o wystarczaj�co niego�cinne, by nikt jak dot�d nie zdo�a� rozszyfrowa� pochodzenia melan�u. Pomimo wielusetletnich usi�owa� nigdzie w ca�ym Cesarstwie nie uda�o si� poszukiwaczom znale�� innego �r�d�a przyprawy, nie powiod�y si� te� pr�by jej zsyntetyzo-wania. A poniewa� gubernatorstwo na Arrakis sprawowa� r�d Har-konnen�w, a co za tym idzie kontrolowa� ca�y zbi�r melan�u, baron absolutnie nie �yczy� sobie, by kiedykolwiek uda�o si� znale�� substytut czy jakie� alternatywne �r�d�o. Wyspecjalizowane za�ogi lokalizowa�y przypraw�, a Cesarstwo z niej korzysta�o - �adne inne szczeg�y nie interesowa�y barona. Na robotnik�w bez przerwy czyha�o niebezpiecze�stwo: piaskal m�g� zaatakowa� zbyt wcze�nie, mog�o doj�� do awarii zgarniarki, kombajn m�g� nie zosta� w por� uniesiony w powietrze, b�d� te� z zaskakuj�c� szybko�ci� mog�a nadci�gn�� burza piaskowa. Liczba ofiar w ludziach i sprz�cie by�a pod rz�dami Harkonnen�w ogromna... ale melan� wynagradza� niemal wszystkie koszta. Ornitopter kr��y� w sta�ym, dudni�cym rytmie, a baron spogl�da� na prac� tocz�c� si� w dole. Pra��ce s�o�ce odbija�o si� od zakurzonego kad�uba kombajnu. Szperacze unosi�y si� w oddali, podczas gdy pojazdy terenowe pe�za�y z miejsca na miejsce, gromadz�c pr�bki. Nadal nie by�o ani �ladu piaskala, a ka�da kolejna minuta - to wi�cej przyprawy. Robotnicy - z wyj�tkiem kapitana - dostan� premie, za� r�d Harkonnen�w istotnie si� wzbogaci. Na raporty przyjdzie czas p�niej. - Po��cz si� z najbli�sz� baz� - poleci� pilotowi baron. - Wezwij zgarniark� z nowym kombajnem. �y�a jakby zupe�nie niewyczerpana. Skoro piaskal nie pokaza� si� do teraz, wi�c mo�e... Nie doko�czy� zdania. Z do�u, korzystaj�c ze wsp�lnego kana�u - baron bowiem wy��czy� sw�j odbiornik - odezwa� si� kapitan: - Panie baronie, pr�bki pokazuj�, �e temperatura pod powierzchni� ro�nie i to gwa�townie. Co� tam si� dzieje, zachodzi jaka� chemiczna reakcja. Jedna z dru�yn naziemnych w�a�nie wpad�a na rojowisko piaskop�ywak�w. Baron by� w�ciek�y, �e tamten o�mieli� si� skorzysta� z powszechnie dost�pnej cz�stotliwo�ci. A je�li ich pods�uchiwa� jaki� szpieg ZNAH-u? A poza tym, kto by si� martwi� o piaskop�ywaki? Galaretowate �yj�tka, najcz�ciej ukryte g��boko pod piachem, tyle go obchodzi�y, co muchy wok� padliny. Zanotowa� w pami�ci, �e tego cz�owieka musi spotka� co� gorszego ni� tylko utrata premii i zwolnienie z pracy. �Tego mi�czaka na pewno zwerbowa� Abulurd�. W dole ma�e ludzkie figurki nagle zacz�y porusza� si� tak szybko jak mr�wki polan� octem. Wszyscy skoczyli w kierunku kombajnu. Jeden z m�czyzn zostawi� na piachu sw�j pustynny skuter i na czworakach gna� do otwartych drzwi wielkiej maszyny. - Co oni wyrabiaj�? Porzucaj� stanowiska pracy? Obni� troch� ornitopter, �ebym lepiej widzia�. Pilot po�o�y� maszyn� w zakr�t i zszed� w d� niczym z�owrogi chrz�szcz. W dole ludzie zataczali si�, kaszl�c, wymiotuj�c i w pop�ochu wyci�gaj�c maski. Dw�ch przewr�ci�o si� na wznosz�cy si� piasek. Kombajn wydawa� si� magnesem �ci�gaj�cym opi�ki. � Zgarniarka! Szybko zgarniark�! - rozleg� si� okrzyk. Wszystkie szperacze zareagowa�y jednocze�nie: � �adnych �lad�w piaskala. � Nadal nic. � Tutaj wszystko w porz�dku. � Dlaczego uciekaj�? - zapyta� oburzony baron, jak gdyby pilot m�g� zna� odpowied�. � Dzieje si� co� niedobrego! - wrzeszcza� kapitan. - Gdzie zgarniarka? Potrzebna jest natychmiast! Piasek nap�cznia�. Czterech m�czyzn pad�o na twarze zanim zd��yli dotrze� do kombajnu. � Niech pan spojrzy, panie baronie! - zawo�a� pilot z przera�eniem w g�osie. Baron oderwa� wzrok od ogarni�tych strachem ludzi i zobaczy�, �e wok� ca�y teren dr�y niczym sk�ra opinaj�ca b�ben. Kombajn zachwia� si� i przechyli� najedn� stron�. W piachu pojawi�a si� szczelina i ca�y wielki jego p�at zacz�� unosi� si� niczym b�bel w gor�cych b�otach Salusy. � Zje�d�amy st�d! - zawo�a� baron. Pilot zawaha� si� przez chwil�, a wtedy d�o� barona z szybko�ci� bicza chlasn�a go w policzek. - I to ju�! Pilot chwyci� za stery i ornitopter zacz�� si� gwa�townie wznosi�, bij�c rozpaczliwie wielkimi skrzyd�ami. Tymczasem w dole piaskowy b�bel nap�cznia�, a potem wybuch�; w powietrze polecia� kombajn, pojazdy, ludzie... wszystko porwane eksploduj�cym piachem, w kt�rym da�o si� zauwa�y� fragmenty ska� i pomara�czowy melan�. Niczym szmata rozdarta przez kurzaw� koriolisa, olbrzymia maszyna przyprawowa rozpad�a si� na cz�ci, lec�ce we wszystkich kierunkach. - Co tam si� u diab�a sta�o? Ciemne oczy barona rozszerzy�y si� pe�ne niedowierzania, i� mog�o doj�� do tak gigantycznej katastrofy. W jednej chwili znikn�a drogocenna przyprawa. Zniszczony zosta� kosztowny sprz�t. Straty w ludziach ma�o dla niego znaczy�y, chyba �e w postaci koszt�w wydatkowanych na ich wyszkolenie. - Prosz� si� trzyma�, Naj�askawszy Panie Baronie - krzykn�� pilot; palce zbiela�y mu na sterach. Targn�� nimi silny podmuch wiatru, pot�nym ornitopterem zakr�ci�o w powietrzu. Silniki zawy�y, usi�uj�c zachowa� stabilno��. O pla�owe szyby zagrzechota�y drobiny piasku, a jeden z silnik�w zacz�� si� krztusi�. Maszyna gwa�townie traci�a wysoko��, spadaj�c na piach. Pilot krzycza� co� niezrozumiale. Baron czu� wpijaj�ce si� w jego cia�o pasy bezpiecze�stwa. Widzia� jak powierzchnia pustyni gna ku nim niczym obcas rozgniataj�cy owada. Vladimir przypuszcza�, �e jako g�owa rodu Harkonnen�w mo�e zgin�� gwa�townie z r�ki assassina... Pa�� jednak ofiar� przypadkowej katastrofy naturalnej - to wydawa�o mu si� wr�cz humorystyczne. W dole tymczasem otworzy� si� lej niczym po p�kni�tym wrzodzie; wiry, wyzwolone w efekcie chemicznych reakcji, wsysa�y teraz piach i melan�. To, co jeszcze chwil� temu by�o wspania�� �y�� przyprawy, zamieni�o si� w �ar�oczn�, gotow� ich po�re� paszcz�. Tymczasem pilot, kt�ry wydawa� si� baronowi s�aby i rozkoja-rzony, teraz wykazywa� najwy�szy stopie� koncentracji i determinacji. R�ce czujnie i b�yskawicznie operowa�y dr��kiem i kontrolkami ga�nik�w, poprzez manewry z moc� silnik�w wykorzystuj�c powietrzne pr�dy. Wreszcie nisko nad powierzchni� maszyna wyprostowa�a si� i wyr�wna�a lot; z ust pilota doby�o si� westchnienie ulgi. Kiedy w piasku otworzy� si� wielki otw�r, baron zobaczy� przezroczyste, migotliwe kszta�ty: szybko poruszaj�ce si�piaskop�ywaki. Wkr�tce pojawi� si� tak�e wielkie piaskale, �ci�gni�te nieprzepartym pop�dem. Jakkolwiek baron si� stara�, nie potrafi� poj�� przyprawy. Nic a nic. Omitopter odzyskiwa� wysoko��, lec�c w kierunku szperaczy i zgarniarek. Zaskoczone wypadkami, w �aden spos�b nie mog�y zapobiec utracie kombajnu, baron za� nie m�g� za to wini� nikogo - opr�cz siebie samego. Kaza� im trzyma� si� z daleka. � Ej, pilocie, ocali�e� mi �ycie. Jak si� nazywasz? � Kryubi, Naj�askawszy Panie Baronie. � Wi�c s�uchaj, Kryubi, widzia�e� ju� kiedy� co� takiego? Co tam si� sta�o? Sk�d ten wybuch? Pilot zaczerpn�� tchu. - S�ysza�em, �e Wo�anie m�wi� o czym�, co nazywaj�... �wybuchaj�c� przypraw��. - Wydawa� si� teraz niewzruszony jak pos�g, zupe�nie jakby niebezpiecze�stwo wydoby�o z niego ukryt� si��. - Dzieje si� to pono� na g��bokiej pustyni, gdzie niewielu ludzi mo�e to obserwowa�. - Wo�anie! - prychn�� lekcewa��co baron, wydymaj�c usta na sam� my�l o tych insektach �yj�cych na pustyni. - Wszyscy s�yszelri �e przyprawa jakoby eksploduje, ale nikt tego nie widzia�. G�upie zabobony! - Pewnie tak, ale i w zabobonach kryje si� ziarno prawdy. Oni wiele rzeczy widz� na pustyni. Teraz baron by� wr�cz rad, �e Kryubi nie l�ka si� m�wi�, chocia� musia� wiedzie�, jak porywczy i m�ciwy charakter ma jego w�adca. Mo�e nale�y si� zastanowi� nad awansem... - M�wi�, �e to efekt chemicznej reakcji - kontynuowa� Kryubi - spowodowanej zapewne przez nagromadzenie masy preprzyprawowej pod powierzchni�. Baron chwil� si� nad tym zastanawia�; trudno by�o przeczy� �wiadectwu w�asnych oczu. Pewnego dnia mo�e poznaj� prawdziw� natur� przyprawy, a wtedy b�d� zapobiega� podobnym katastrofom. Na razie, poniewa� wydawa�o si�, �e przyprawy jest pod dostatkiem dla tych, kt�rzy maj� ochot� jej szuka�, nikt nie �ama� sobie g�owy szczeg�owymi analizami. Po co marnowa� czas na testy, kiedy fortuna czeka w zasi�gu r�ki? Baron mia� monopol na skarb Arrakis, jednak�e monopol ten opiera� si� na niewiedzy. Zacisn�� z�by i pomy�la�, �e po powrocie do Kartagi b�dzie musia� da� upust nagromadzonemu napi�ciu, rozlu�ni� si� w �zabawie� by� mo�e odrobin� bardziej intensywnej ni� pocz�tkowo zamierza�. To musi by� kto� specjalny, �aden z regularnych kochank�w, kto� nowy i nie u�yty jeszcze... co wyzwoli barona od opor�w. �Przynajmniej nie trzeba ju� ukrywa� tego miejsca przed Cesarzem� - pomy�la�, spogl�daj�c w d�. Nale�y je w rejestrach wykaza� jako odkrywk�, gdzie na skutek wypadku stracono ludzi i sprz�t; tym razem �adnych manipulacji. Stary Elrood nie b�dzie zadowolony, ale koszty ostatecznie ponosili Harkonnenowie. Pilot zatoczy� du�y kr�g, podczas gdy w dole krz�tali si� ludzie, informuj�c o poniesionych stratach. Krew znowu zawrza�a w �y�ach barona. �Niech diabli wezm� Arrakis! - my�la�. - Niech diabli wezm� przypraw� i nasze uzale�nienie od niej!� Jeste�my uniwersalistami. Nie mo�na precyzyjnie odgraniczy� od siebie problem�w, kt�re dotycz� ca�ej planety. Planetologia to nauka pr�b i b��d�w. Pardot Kynes, Traktat o odrodzeniu �rodowiska naturalnego na Sa�usa Secundzie po katastrofie Na cesarskiej planecie Kaitain gigantyczne budynki si�ga�y nieba. Wspania�e rze�by i roz�o�yste fontanny sta�y wzd�u� wy�o�onych kryszta�em, jakby wy�nionych bulwar�w. Patrze� mo�na na nie by�o ca�ymi godzinami. Pardot Kynes ledwie zdo�a� rzuci� okiem na cud miasta, gdy cesarscy gwardzi�ci szybkim krokiem poprowadzili go do pa�acu. Nic ich nie interesowa�a ciekawo�� prostego planetologa, tak�e i sama stolica nie robi�a ju� chyba na nich szczeg�lnego wra�enia. Zadanie gwardzist�w polega�o na tym, aby bezzw�ocznie dostarczy� Kynesa do wysoko sklepionej sali tronowej. Nie mo�na by�o skazywa� Cesarza Znanego Wszech�wiata na czekanie tylko po to, aby planetolog m�g� obejrze� sobie miasto. Eskorta Kynesa odziana by�a w szaro-czarne mundury, nienagannie czyste, l�ni�ce epoletami i medalami; ka�dy guzik by� wypolerowany, ka�da wst��eczka wyprostowana i zaprasowana. Pi�tnastu doborowych sardaukar�w okala�o go niczym ma�a armia. Kynes nie potrafi� jednak zapomnie� splendoru stolicy i zwr�ci� si� do najbli�szego gwardzisty: - Zwykle siedz� w brudzie, albo przedzieram si� przez bagniska na planetach, kt�rych nikt inny nie chce odwiedza�. Nigdy jeszcze ani nie widzia�, ani nawet sobie nie wyobra�a� czego� podobnego, przyzwyczajony by� bowiem do niego�cinnych bezdro�y. �o�nierz nawet s�owem nie odpowiedzia� wysokiemu, szczup�emu przyb��dzie; sardaukarowie byli ekspertami w walce, ale raczej kiepskimi rozm�wcami. - Tutaj zaraz wyszorowali mnie �do trzeciej sk�ry� i ubrali jak szlachcica. Kynes postuka� w grub� tkanin� granatowej marynarki, czuj�c zarazem zapach myd�a i olejk�w. Rudawo-blond w�osy nad wysokim czo�em zosta�y starannie zaczesane do ty�u. Eskorta nie zwalnia�a kroku, przemierzaj�c nie ko�cz�ce si� ci�gi g�adkich stopni, zdobionych z�otym filigranem oraz kremowym, l�ni�cym czarmieniem. Kynes zwr�ci� si� do gwardzisty po swojej lewej stronie: - Jestem na Kaitainie po raz pierwszy. Przypuszczam, �e w; nawet ju� nie dostrzegacie tych cud�w, skoro jeste�cie tutaj prze ca�y czas, prawda? S�owa poparte zosta�y melancholijnym u�miechem, ale znowu jakby trafi�y na g�uchego. Kynes by� wykszta�conym i uznanym ekologiem, geologiem i meteorologiem, kt�ry dodatkowo interesowa� si� botanik� i mikrobiologi�. Pe�en pasji i zachwytu ch�on�� tajemnice ca�ych planet, ale czasami ca�kowicie nieprzeniknieni byli dla niego ludzie, jak chocia�by ci gwardzi�ci. - Rozumiesz, Kaitain jest bez por�wnania bardziej... wygodny ni� Salusa Secunda, na kt�rej si� wychowa�em - ci�gn��. - By�em tak�e na Bela Tegeuse, kt�ra jest niewiele lepsza: szara, ponura, z dwoma kar�owatymi s�o�cami. - Nie doczekawszy si� �adnej odpowiedzi, Kynes na koniec wlepi� wzrok przed siebie. - Musia�em przeby� p� galaktyki, �eby si� stawi� na wezwanie Padyszacha Cesarza. Ciekaw jestem, o co mo�e mu chodzi� - wyszepta�. Jak �atwo by�o zgadn��, nikt z �o�nierzy nie zamierza� mu udzieli� jakichkolwiek wyja�nie�. Przeszli pod bram� ze szkar�atnej, bardzo starej ska�y wulkanicznej. Kynes podni�s� wzrok i do�wiadczonym okiem ekologa rozpozna�, �e to arkada ze zniszczonego �wiata Salusa Secundy. Zdumia�o go, �e ktokolwiek mo�e chcie� trzyma� pami�tk� z planety, na kt�rej on sp�dzi� tak wiele lat, a kt�ra by�a zamkni�tym wi�zieniem o zrujnowanym ekosystemie. Min�o kilka chwil, a przypomnia� sobie - zawstydzony - �e Salusa tysi�clecia temu by�a stolic� Cesarstwa... i dopiero katastrofa atomowa wszystko odmieni�a. Bez w�tpienia r�d Korrin�w zabra� tu ze sob� ow� arkad� jako wspomnienie przesz�o�ci, a tak�e swego rodzaju trofeum pokazuj�ce, w jaki spos�b cesarska rodzina przetrwa�a zniszczenie ca�ej planety. Kiedy pod ostro�ukiem bramy weszli do hucz�cego echami pa�acu, rozleg�a si� fanfara blaszanych instrument�w, kt�rych nazwy Kynes nie zna�, bowiem nawet w czasach ch�opi�cych nie interesowa� si� muzyk� ani sztuk�. Po co marnowa� na nie czas, kiedy tak absorbuj�ca jest wiedza przyrodnicza? Zanim jednak zanurzyli si� pod roziskrzony klejnotami strop, planetolog spojrza� za siebie i w g�r�, w kierunku czystego b��kitu nieba. Podczas podr�y w odgrodzonej cz�ci liniowca Gildii, Kynes mia� czas dowiedzie� si� czego� o sto�ecznej planecie, chocia� umys�u nawyk�ego do rozumienia �ycia planet nigdy dot�d nie zajmowa� miejscem tak uporz�dkowanym. Kaitain by� znakomicie rozplanowany i zgodnie z tym planem urz�dzony, z d�ugimi alejami, wspania�� architektur�, nawodnionymi ogrodami, kwietnymi tarasami... i mn�stwem innych urok�w. Wedle oficjalnych raport�w cesarskich, zawsze by�o tu ciep�o. Klimat umiarkowany, w kt�rym nie zdarza�y si� burze, a nieba nigdy nie pokrywa�y chmury. Dawniej przypuszcza�, �e to obliczona na turyst�w propaganda reklamowa, kiedy jednak elegancki prom Gildii opuszcza� si� z orbity na powierzchni�, Kynes zobaczy� flotyll� satelit�w pogodowych, kt�re, steruj�c czynnikami klimatycznymi, wymusza�y na nich, by Kaitain by� miejscem spokojnym i b�ogim. In�ynierowie klimatu mogli z pewno�ci� si�� nak�oni� pogod�, by niezmiennie utrzymywa�a si� w stanie bezmy�lnie uznanym za optymalny, cho� robili to na w�asn� zgub�, tworzyli bowiem �rodowisko, kt�re ostatecznie prowadzi�o do ospa�o�ci, zar�wno cia�o jak i dusz�. Tego jednak rodzina cesarska nigdy nie pojmie. Rozkoszowali si� bezchmurnym niebem, w�drowali po bujnych parkach, zupe�nie nie�wiadomi katastrofy ekologicznej, kt�ra dojrzewa�a na ich oczach. By�oby to pi�kne zadanie zosta� tutaj i �ledzi� kumuluj�ce si� efekty, Kynes jako� jednak nie wierzy�, aby Elrood IX wezwa� go w tym celu... Eskorta wiod�a go w g��b pa�acu. Mijali rze�by i zawieszone na �cianach obrazy. Ogromna poczekalnia �mia�o mog�aby s�u�y� antycznym gladiatorom jako arena. Jej posadzka u�o�ona by�a z r�nokolorowych p�ytek, a ka�da pochodzi�a z innej planety Cesarstwa. Wraz z tym, jak si� rozrasta�a, pojawia�y si� dodatkowe nisze i alkowy. Dworzanie w ol�niewaj�cych, bogato zdobionych strojach kroczyli dumnie, wszem i wobec demonstruj�c tkaniny przetykane kosztownymi metalami. Nie�li dokumenty, spieszyli gdzie� w nie-cierpi�cych zw�oki sprawach, po drodze przekazuj�c sobie na ucho informacje, jak gdyby tylko oni mogli zrozumie� wag� i sens swoich funkcji. Kynes by� zupe�nym nowicjuszem w �wiecie polityki, bez por�wnania bardziej lubi� g�usz�. Przepych go pasjonowa�, marzy� jednak o samotno�ci, niezbadanych okolicach, zagadkach obcej flory i fauny. Tymczasem od zgie�ku panuj�cego tutaj ju� w nied�ugim czasie rozboli go g�owa. Pod t�czowymi �wiat�ami pomaszerowali d�ugim przej�ciem, a ostry, miarowy krok �o�nierzy przywodzi� na my�l regularn� kanonad�, kt�rej jedynym jej dysonansem by� powolny ch�d Kynesa. Przed nim na podium z zielono-niebieskiego kryszta�u sta� przejrzysty Tron Z�otego Lwa, wykuty z jednego kawa�ka kwarcu pochodz�cego z planety Hagal, na nim za� zasiad� dostojny starzec: Elrood IX Korrino, Cesarz Znanego Wszech�wiata. Kynes wbi� w niego wzrok. W�adca by� konsternuj�co chudy, sk�ra opina�a stercz�ce ko�ci, a na chudej szyi chwia�a si� monstrualnie du�a g�owa. W otoczeniu takich niebywa�ych luksus�w i przepychu, starzec wydawa� si� dziwnie niewa�ny, a tymczasem jedno kiwni�cie ko�cistego palca mog�o skaza� na anihilacj� ca�e planety, decyduj�c o �mierci miliard�w ludzi. Elrood okupowa� Tron Z�otego Lwa od niemal p�tora stulecia. Jak wiele planet by�o w jego Cesarstwie? Jak wielu mia� poddanych? Kynes zastanawia� si�, czy ktokolwiek m�g� da� sobie rad� z tak� ilo�ci� danych. Doprowadzony do st�p podium, Kynes u�miechn�� si� niepewnie do Elrooda, po czym g�o�no prze�kn�� �lin� i, unikaj�c jego wzroku, niezdarnie si� uk�oni�. Nikt nie zatroszczy� si� o to, aby zapozna� go z przepisami obowi�zuj�cego tutaj protoko�u, on za� sam niezwyczajny by� przepis�w dobrego tonu i subtelno�ci towarzyskich. W nozdrzach poczu� delikatny zapach cynamonu dobywaj�cy si� z dzbana przyprawowego piwa, kt�ry sta� na stoliku obok tronu. Pa� post�pi� ku nim, skinieniem g�owy pozdrowi� dow�dc� sar-daukar�w, a potem odwr�ci� si� i gromko zapowiedzia� w galachu, wsp�lnym j�zyku Cesarstwa: - Planetolog Pardot Kynes! Kynes wyprostowa� plecy i usi�owa� przybra� godn� postaw�, zarazem zastanawiaj�c si� w duchu, po co to g�o�ne i ceremonialne obwieszczanie, skoro Cesarz musia� wiedzie�, kogo ma przed oczami, inaczej bowiem - po c� by go wzywa�? Nie by� pewien, czy sam powinien powiedzie� co� na powitanie, zdecydowa� jednak, �e lepiej milcze� i pozwoli� Elroodowi, by okre�li� charakter spotkania. - Kynes - odezwa� si� Cesarz g�osem dr��cym i chrapliwym, jakby zu�y�y go d�ugie lata rozkazywania - przyby�e� tutaj gor�co rekomendowany. Nasi doradcy rozwa�yli wiele kandydatur, spo�r�d kt�rych zdecydowany wyb�r pad� na ciebie. I co ty na to? Cesarz nachyli� si� i �ci�gn�� brwi, tak �e sk�ra zmarszczy�a si� a� po szczyt czaszki. Kynes zacz�� mrucze� co� o zaszczycie i rado�ci, ale szybko zebra� si� i wypali�: - Wybacz, Najja�niejszy Panie, ale do czego w�a�ciwie zosta�em wybrany? Elrood zachichota� i wyprostowa� si�. � C� to za od�wie�aj�ca odmiana zobaczy� kogo�, kto bardziej troszczy si� o zaspokojenie ciekawo�ci ni� o g�adkie, uk�adne s�owa, czy te� upodobnienie si� do tych pieczeniarzy i bufon�w. - W u�miechu twarz Elrooda wygi�a si� jak z gumy, zmieniaj�c uk�ad zmarszczek. Sk�ra mia�a szarawy, niezdrowy odcie�. - Z akt wynika, �e wychowa�e� si� na Salusa Secundzie, gdzie przygotowywa�e� szczeg�owe raporty o ekologii tej planety. � Tak jest, panie... to znaczy Wasza Cesarska Wysoko��. Moi rodzice byli urz�dnikami skierowanymi do pracy w twym cesarskim wiezieniu. By�em wtedy dzieckiem i uda�em si� wraz z nimi. Kynes s�ysza� pog�oski, �e jego rodzice jako� narazili si� na niezadowolenie Elrooda, a oddelegowanie ich na karn� planet� by�o wyrazem jego nie�aski. Jednak dla m�odego Pardota Kynesa owe ja�owe okolice okaza�y si� pasjonuj�ce. Kiedy sko�czy�a si� obowi�zkowa nauka, ca�e dnie sp�dza� w g�uszy, robi�c notatki, obserwuj�c owady, chwasty i zwierz�ta na tyle twarde, aby przetrwa� dawn� katastrof� atomow�. - Tak, tak, wiem - powiedzia� Elrood. - Po jakim� czasie twoi rodzice zostali przeniesieni w inne miejsce. � Tak, Najja�niejszy Panie. Na Harmonthep. Elrood machn�� r�k�, �e to nieistotny szczeg�. � Potem jednak z w�asnej woli wr�ci�e� na Salus�? � No tak, ci�gle by�o tam tak wiele rzeczy, kt�rych mog�em si� dowiedzie� - rzek� Kynes i z zak�opotaniem wzruszy� ramionami. Ca�e lata sp�dzi� w odosobnieniu na rozwi�zywaniu zagadek zwi�zanych z klimatem i ekosystemami. Prze�y� wiele niewyg�d, niejeden raz znalaz� si� w tarapatach. Raz nawet polowa�y na niego tygrysy laza, ale i z tej pr�by uda�o mu si� wyj�� obronn� r�k�. Nast�pnie wnioski z prowadzonych przez lata bada� zebra� w obszernym traktacie, kt�ry znacznie przyczyni� si� do lepszego zrozumienia porzuconej i zaniedbanej obecnie planety, kt�ra kiedy� by�a przepi�kn� stolic� Cesarstwa. � Ogromne spustoszenia by�y inspiracj� do poszukiwa� ekologicznych. O wiele ciekawiej jest bada�... zniszczone �wiaty. Trudno mi przychodzi zrozumienie miejsc zbyt cywilizowanych. Elrood roze�mia� si� na t� ostatni� uwag� i potoczy� wzrokiem dooko�a, tak wi�c r�wnie� �wita dworzan przyk�adnie zachichota�a. � Jak na przyk�ad Kaitain, czy tak? � Jestem pewien, Najja�niejszy Panie, �e i tutaj mo�na znale�� interesuj�ce miejsca - odpar� Kynes, maj�c nadzieje, �e uda�o mu si� nie pope�ni� jakiej� koszmarnej gafy. - Dobrze powiedziane! - pochwali� Elrood. - Moi doradcy wykazali si� m�dro�ci�, wybieraj�c ciebie, Pardocie Kynes. Nie wiedz�c, co rzec w tej sytuacji, Kynes tylko uk�oni� si� niezgrabnie. Po latach sp�dzonych na Salusa Secundzie uda� si� na mroczne trz�sawiska Bela Tegeuse, a tak�e w inne okolice, kt�re go interesowa�y. Wy�ywi� potrafi� si� wsz�dzie, potrzeby mia� niewielkie. Dla niego najwa�niejsze by�o gromadzenie naukowych obserwacji, zagl�danie pod ska�y i odkrywanie, jakie zagadki kry�a przed nim natura. Tak czy siak, jego ciekawo�� ros�a. Co sprawi�o, i� sta� si� przedmiotem tak dostojnego zainteresowania? � Je�li mo�na ponowi� pytanie, Wasza Cesarska Wysoko��... Jak� misj� chcieliby�cie mnie obarczy�? - spyta� i natychmiast doda�: - Jakiekolwiek si� oka�e �yczenie Waszej Cesarskiej Mo�ci, b�d� szcz�liwy, mog�c je zrealizowa�. � Ot�, m�j Kynesie, uznano ci� za prawdziwego znawc� �ycia planet, cz�owieka, kt�ry potrafi tak zg��bi� zawi�e ekosystemy, aby podporz�dkowa� je potrzebom Cesarstwa. Dlatego na ciebie pad� wyb�r, aby� uda� si� na pustynn� planet� Arrakis i tam popr�bowa� swych magicznych umiej�tno�ci. � Arrakis! - Kynes nie posiada� si� ze zdziwienia i, co tu du�o m�wi�, rado�ci. - Zdaje si�, �e tubylcy nazywaj� planet� Diun�. � Jakkolwiek j� zwa� - rzek� z pewnym zniecierpliwieniem Elrood - jest to jedno z najbardziej niego�cinnych, a zarazem najwa�niejszych miejsc w Cesarstwie. Wiesz, oczywi�cie, �e Arrakis to jedyne �r�d�o przyprawy-melan�u. Kynes pokiwa� g�ow�. � Cz�sto si� zastanawia�em, dlaczego nikt z badaczy nie znalaz� przyprawy na �adnej innej planecie. I dlaczego nikomu nie uda�o si� ustali�, jak przyprawa powstaje czy si� odk�ada. � W�a�nie ty wyja�nisz to dla nas - oznajmi� Elrood - bo te� i czas na to najwy�szy. Kynes nagle pomy�la�, �e by� mo�e za bardzo si� zagalopowa� i troch� si� stropi�. Sta� oto w najwi�kszej sali tronowej po�r�d miliona planet i rozmawia� z samym Cesarzem Elroodem IX. Niekt�rzy cz�onkowie dworskiej �wity spogl�dali na niego z gniewem, inni z przera�eniem, jeszcze inni ze z�o�liw� rado�ci�, spodziewali si� bowiem, �e rych�o zostanie srogo ukarany. Zaraz jednak jego my�l pofrun�a do rozleg�ych piaszczystych r�wnin, majestatycznych wydm i monstrualnych piaskali, tego wszystkiego, co dot�d widywa� tylko w ksi�gofilmach, przesta� si� wi�c k�opota� ewentualnym atakiem i z zapartym tchem czeka� na to, co dalej nast�pi. - Dla przysz�o�ci Cesarstwa ogromne znaczenie ma, aby�my zrozumieli sekret melan�u. Jak dot�d nikt nie po�wi�ci� do�� czasu i wysi�ku na rozwik�anie tej zagadki. Ludzie traktuj� Arrakis jako niewyczerpane �r�d�o przyprawy i zupe�nie nie troszcz� si� o mechanizm jej powstawania i tym podobne szczeg�y. To bardzo p�ytkie podej�cie. - Elrood przerwa� na chwil�, po czym oznajmi�: - Oto i zadanie dla ciebie, Pardocie Kynes. Niniejszym czynimy ci� oficjalnym Cesarskim Planetologiem na Arrakis. Wyg�aszaj�c te s�owa, Elrood uwa�nie przygl�da� si� ogorza�emu m�czy�nie w �rednim wieku, aby wyrobi� sobie o nim opini�. Natychmiast zauwa�y�, i� Kynes nie jest zbyt skomplikowan� osobowo�ci�: z twarzy bez trudu mo�na by�o wyczyta� uczucia i sympatie. Doradcy podkre�lali, �e Pardot Kynes nie mia� �adnych ambicji czy zobowi�za� politycznych, interesowa�a go jedynie praca zwi�zana z rozumieniem naturalnego porz�dku wszech�wiata. Przejawia� dzieci�c� wr�cz fascynacj� nieznanymi miejscami i trudnymi warunkami. Zlecone mu zadanie wykona z bezgranicznym entuzjazmem i udzieli rzetelnych odpowiedzi. Wi�kszo�� swego politycznego �ywota E�rood sp�dzi� po�r�d u�miechni�tych sykofant�w, bezmy�lnych potakiwaczy, kt�rzy m�wili to, co ich zdaniem chcia�by us�ysze�. Tymczasem ten ordynus bez towarzyskiego obycia by� zupe�nie do nich niepodobny. Teraz bardziej jeszcze ni� kiedykolwiek stawa�o si� istotne, aby zrozumieli fakty zwi�zane z przypraw� i aby mogli usprawni� dzia�ania o podstawowym znaczeniu dla Cesarstwa. Po siedmiu latach nieumiej�tnych rz�d�w Abulurda, a teraz z racji nieszcz�liwych przypadk�w i b��d�w pope�nianych przez z�eranego przez ambicj� barona Vladimira Harkonnena, Cesarz stan�� w obliczu ogromnego spadku produkcji melan�u i jego dystrybucji. A przyprawa musia�a p�yn�� nieprzerwanym strumieniem. Gildia Kosmiczna potrzebowa�a ogromnych ilo�ci przyprawy, aby zasila� ni� zamkni�te pojemniki, w kt�rych funkcjonowali zmu-towani Nawigatorzy. Sam Cesarz i wszyscy przedstawiciele wy�szych klas Cesarstwa potrzebowali codziennych, coraz wi�kszych, dawek melan�u, aby podtrzyma� sw�j wigor i przed�u�y� �ycie. Zakon �e�ski Bene Gesserit wykorzystywa� przypraw� do szkolenia nowych Wielebnych Matek. Mentatom potrzebna by�a do skupienia uwagi. Chocia� jednak Elrood nie zgadza� si� z wieloma brutalnymi posuni�ciami barona Harkonnena, nie m�g� po prostu sam przej�� pieczy nad Arrakis. R�d Harkonnen�w otrzyma� t� funkcj�, piastowan� wcze�niej przez r�d Riches�w, po ca�ych dziesi�cioleciach politycznych zabieg�w. Od tysi�ca ju� lat gubernatorstwo Arrakis stanowi�o cesarski przywilej, kt�ry uzyskiwa�y kolejne rodziny, aby przez okres nie d�u�szy ni� sto lat wyciska� z piasku bogactwa. Za ka�dym razem, kiedy dzier�awa mia�a przej�� w nowe r�ce, na pa�ac spada�a lawina pr�b i propozycji. Sugestie Landsraadu mia�y liczne podteksty, a wiele z nich wygl�da�o dla Elrooda nader podejrzanie. Chocia� by� Cesarzem, jego w�adza polega�a na subtelnym i nie�atwym utrzymywaniu r�wnowagi pomi�dzy r�nymi si�ami, takimi jak Wysokie i Niskie Rody Landsraadu, Gildia Kosmiczna, a tak�e wszechobecne instytucje handlowe, jak ZNAH. Jeszcze trudniej by�o da� sobie rad� z innymi si�ami, tymi, kt�re wola�y dzia�a� w ukryciu. �Musz� zak��ci� t� r�wnowag� - pomy�la� Elrood. - Ta sprawa z Arrakis ci�gnie si� ju� zbyt d�ugo�. Pochyli� si�, widz�c, �e Kynes ca�y promienia� rado�ci� i entuzjazmem. �w cz�owiek naprawd� chcia� uda� si� na t� pustynn� planet� - tym lepiej dla sprawy! - A zatem, m�j planetologu, dowiedz si� wszystkiego, co mo�liwe o Arrakis i wysy�aj mi regularne sprawozdania. R�d Harkonnen�w otrzyma polecenie, aby udzieli� ci wszelkiej pomocy i wsparcia, jakiego b�dziesz potrzebowa�. Z pewno�ci� nie spodoba im si� obecno�� Cesarskiego Obserwatora, ale, jak na razie, nowo ustanowionego gubernatora planety, barona Harkonnena, Cesarz owin�� sobie wok� palca. � Otrzymasz wszystko, co b�dzie ci potrzebne do podr�y. Sporz�d�� list� i daj j� memu szambelanowi. Zanim dotrzesz na Arrakis, Harkonnenowie otrzymaj� ju� instrukcje, �e maj� ci s�u�y� wszelk� mo�liw� pomoc�. � Niewiele mi potrzeba - rzek� Kynes. - W�a�ciwie najwa�niejsze s� oczy i umys�. � Z pewno�ci�, ale pomy�l te� o tym, aby baron wystara� si� o kilka dodatkowych udogodnie�. Elrood u�miechn�� si� raz jeszcze, a potem odprawi� planetologa. Z zadowoleniem odnotowa� spr�ysty krok Kynesa, kt�rego wyprowadzono z cesarskiej sali tronowej. Nie b�dziesz czyni� machin na obraz i podobie�stwo ludzkiego umys�u. G��wne przykazanie, kt�re w efekcie Butleryjskiego D�ihadu wprowadzono do Biblii Protestancko- Katolickiej - �Cierpienie to wielki nauczyciel ludzi� - oznajmi� zgodnie ch�r starych aktor�w, stoj�cych na scenie. Chocia� byli to pro�ci mieszka�cy miasta, kt�re roz�o�y�o si� wok� Zamku Kaladan, dobrze prze�wiczyli swoj� kwesti� przed tym wyst�pem podczas dorocznego Spektaklu Rodowego. Ich stroje nawet je�li nie ca�kowicie identyczne, urzeka�y kolorami. Atrapy - fasada zamku Agamemnona, brukowany dziedziniec - wykonane by�y z realizmem opartym jedynie na entuzjazmie i kilku zdj�ciach antycznej Grecji, pochodz�cych z ksi�gofilm�w. D�ugi dramat Ajschylosa toczy� si� ju� od jakiego� czasu. Publiczno�� zebrana w teatrze by�a ju� rozgrzana sztuk� i podniecona. Jarzyce o�wietla�y scen� i rz�dy foteli, ale pochodnie i �uczywa wok� aktor�w nape�nia�y budynek aromatycznym zapachem. Chocia� wi�c w teatrze wcale nie by�o cicho, Stary Ksi��� chrapa� tak g�o�no, i� d�wi�k ten m�g� dotrze� a� do aktor�w. - Ojcze - szepn�� Leto Atryda, tr�caj�c ojca w bok. - To nawet jeszcze nie po�owa sztuki. Ksi��� Paulus poruszy� si� w fotelu osobistej lo�y, wyprostowa� i strzepn�� jakie� wyimaginowane okruchy z szerokiej piersi. Cienie zata�czy�y na pomarszczonej, w�skiej twarzy oraz obfitej, szpakowatej brodzie. Ksi��� mia� na sobie czarny uniform Atryd�w z czerwonym jastrz�biem wyhaftowanym na lewej piersi. - To wszystko, ch�opcze, tylko gadanina i pozowanie - mrugn�� w kierunku sceny, na kt�rej starcy trwali niemal nieporuszenie. - A ja musz� to ogl�da� ka�dego roku. - Nie w tym rzecz, drogi Paulusie. Ludzie to ogl�daj� z uwag�. - Po drugiej stronie ksi�cia siedzia�a matka Leta, lady Helena, ubrana w pi�kn� sukni� i pilnie �ledz�ca s�owa greckiego ch�ru. - Najwa�niejsza jest tre��. To przecie� historia twojej rodziny, nie mojej. Leto spojrza� najpierw na ojca, a potem na matk�, wiedz�c, �e historia jej rodziny, rodu Riches�w, zawiera�a tak samo wiele tragedii, jak dzieje Atryd�w. Ongi�, w tej �z�otej epoce�, Richesowie byli bardzo zamo�ni, potem jednak zubo�eli. R�d Atryd�w mia� korzeniami si�ga� ponad dwana�cie tysi�cy lat wstecz, a� do dawnych syn�w Atreusa ze Starej Ziemi. Obecnie rodzina szczyci�a si� swoj� d�ug� histori�, pomimo licznych tragedii i haniebnych zdarze�, kt�re w niej wyst�pi�y. Ksi���ta tradycj� uczynili odgrywanie co roku Agamemnona, klasycznej tragedii, m�wi�cej o najs�ynniejszym synu Atreusa, b�d�cym jednym z dow�dc�w, kt�rzy zdobyli Troj�. Z kruczoczarnymi w�osami i poci�g�� twarz� Leto Atryda by� bardzo podobny do matki, chocia� po ojcu odziedziczy� orli nos i jastrz�bi profil. Ubrany na t� okazj� przez lady Helen� w uroczysty, jednak niewygodny str�j, przygl�da� si� dramatowi, nie bardzo rozumiej�c rozliczne aluzje. Autor starodawnego dramatu uwa�a�, i� b�d� one dla publiczno�ci ca�kowicie przejrzyste. Agamemnon nale�a� do najwi�kszych dow�dc�w wojskowych, kt�rzy odznaczyli si� w jednej z legendarnych wojen ludzko�ci, rozegranych na d�ugo przedtem, zanim Butleryjski D�ihad uwolni� j� od zniewolenia przez my�l�ce maszyny. Leto mia� czterna�cie lat, a dopiero teraz poczu� ci�ar tej legendy na swych barkach, poczu� zwi�zek z twarzami i osobowo�ciami z bogatej historii rodziny. Kt�rego� dnia zajmie miejsce swego ojca i r�wnie� stanie si� cz�ci� historii Atryd�w. Wydarzenia z dzieci�stwa kszta�towa�y go jako m�czyzn�; teraz zaczyna� widzie� to wyra�nie. - �Brak dla ciebie spokojnego losu� - godnie zaintonowali starcy. - �Nie chc� by� �upicielem miast ani znale�� si� pod niczyj� w�adz�, ani by� niewolnikiem�. Przed wyp�yni�ciem do Troi, Agamemnon po�wi�ci� w�asn� c�rk�, aby bogowie zapewnili wyprawie pomy�lne wiatry. Oburzona tym �ona, Klitajmestra, przez dziesi�� lat nieobecno�ci m�a planowa�a zemst�. I oto, kiedy stoczono decyduj�c� bitw� w wojnie troja�skiej, rozpalono wzd�u� wybrze�a ci�g ogni sygnalizacyjnych, aby ponios�y do domu wie�� o zwyci�stwie. - Najwa�niejsze zdarzenia akcji dokonuj� si� poza scen� - mrukn�� Paulus, cho� nigdy nie by� ani zapalonym czytelnikiem, ani literackim krytykiem. �y� chwil�, ceni�c sobie nade wszystko do�wiadczenie i zwyci�stwo. Czas najch�tniej sp�dza� z synem albo z �o�nierzami. - Tutaj wszyscy stoj� tylko na przedzie sceny, czekaj�c, a�