1086
Szczegóły |
Tytuł |
1086 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1086 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1086 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1086 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
NA
�CIE�KACH
NAUKI
W 1997 roku w serii ukaza�y si�:
Krzysztof Ciesielski, Zdzis�aw Pogoda: Diamenty matematyki
Rudolf Kippenhahn: Na tropie tajemnic S�o�ca
Ken Croswell: Alchemia nieba. Opowie�� o Drodze Mlecznej,
gwiazdach i astronomach
Francis Crick: Zdumiewaj�ca Hipoteza, czyli nauka w poszukiwaniu
duszy
Robert Zubrin, Richard Wagner: Czas Marsa. Dlaczego i w jaki spos�b
musimy skolonizowa� Czerwon� Planet�
Peter Coveney, Richard Highfieid: Granice z�o�ono�ci. Poszukiwania
porz�dku w chaotycznym �wiecie
Roger Penrose: Makro�wiat, mikro�wiat i ludzki umys�
Susan Quinn: �ycie Marii Curie
>-^^-sffV^-
W 1998 roku w serii ukaza�y si�:
James Shreeve: Zagadka neandertalczyka. W poszukiwaniu rodowodu
wsp�czesnego cz�owieka
Donald Goidsmith: Najwi�ksza pomy�ka Einsteina? Sta�a kosmologiczna
i inne niewiadome w fizyce Wszech�wiata
Frank E. Manuel: Portret Izaaka Newtona
J. D. Macdougall: Kr�tka historia Ziemi. G�ry, ssaki, ogie� i l�d
W przygotowaniu:
Michael White, )ohn Gribbin: Darwin. �ywot uczonego
Igor Nowikow: Rzeka czasu
AMIR D. ACZEL
WIELKIE TWIERDZENIE
FERMATA
Rozwi�zanie zagadki
starego matematycznego problemu
Prze�o�y�
Pawe� Strzelecki
Pr�szy^ski i ^l<a
Warszawa 1998
Tytu� orygina�u
FERMATS LAST THEOREM
Uniocking the Secret
of an Ancient Mathematical
Problem
Copyright(c)1996
by Amir D. Aczel
Ali rights reserved
Projekt ok�adki
Katarzyna A. jarnuszkiewicz
Zdj�cie na ok�adce
Science Photo Library/EAST NEWS
Rysunki na podstawie
wydania ameryka�skiego
Krzysztof Biatkowski
ISBN 83-7180-655-8
Wydawca
Pr�szy�ski i S-ka
02-651 Warszawa,
ul. Gara�owa 7
Druk i oprawa
��dzka Drukarnia Dzie�owa
Sp�ka Akcyjna
ul. Rewolucji 1905 r. nr 45, ��d�
Pierrre de Fermat (1601-1665).
S�OWO WST�PNE
W czerwcu 1993 roku stary przyjaciel z Kalifornii, Tom
Schulte, odwiedzi� mnie w Bostonie. Siedzieli�my
w s�onecznej kawiarni na chodniku Newburry Street, a przed
nami sta�y napoje w wysokich, oszronionych szklankach. Tom
przerwa� g��bokie rozmy�lania nad niedawnym rozwodem,
zwr�ci� si� w moj� stron� i rzek�: "Przy okazji, w�a�nie udowod-
niono wielkie twierdzenie Fermata". Pomy�la�em, �e to na pew-
no jaki� nowy �art, a Tom z powrotem zacz�� wpatrywa� si�
w chodnik.
Dwadzie�cia lat wcze�niej Tom i ja byli�my studentami ma-
tematyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i dzielili-
�my ten sam pok�j w akademiku. Wielkie twierdzenie Fermata
by�o cz�stym tematem naszych rozm�w. Dyskutowali�my te�
o funkcjach, zbiorach, cia�ach i topologii. Kto by� studentem
matematyki, nie sypia� wiele, gdy� nasza droga �yciowa je�y�a
si� wprost od trudno�ci. To w�a�nie odr�nia�o nas od studen-
t�w wi�kszo�ci innych dziedzin. Czasem nawet dr�czy�y nas
noc� matematyczne koszmary - trzeba by�o udowodni� to czy
inne twierdzenie, zanim nadejdzie ranek. Ale wielkie twierdze-
nie Fermata? Nikt nigdy nie wierzy�, �e zostanie udowodnione
za naszego �ycia. Twierdzenie by�o tak trudne l tak wielu ludzi
pr�bowa�o si� z nim zmierzy� przez ponad trzysta lat. Mieli�my
8 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
te� �wiadomo��, �e poszukiwania dowodu doprowadzi�y do
rozwini�cia nowych ga��zi matematyki. Ale pr�by, jedna za
drug�, wiod�y donik�d, a wielkie twierdzenie Fermata sta�o si�
symbolem nieosi�galnego.
Pewnego razu owa aura nieosi�galno�ci i niemo�no�ci przy-
nios�a ml nawet korzy��. By�o to par� lat p�niej, r�wnie�
w Berkeley, gdy uko�czy�em ju� matematyk� i robi�em w�a�nie
magisterium z bada� operacyjnych. Pewien arogant szykuj�cy
doktorat z matematyki, nie�wiadomy mojego przygotowania
w tej dziedzinie, zaoferowa� mi pomoc, gdy spotkali�my si�
w miejscu wsp�lnego zamieszkania, w International House:
"Zajmuj� si� matematyk� teoretyczn�. Gdyby� mia� kiedykol-
wiek jakie� zadanie z matematyki, kt�rego nie umiesz rozwi�-
za�, wal do mnie jak w dym". Chcia� odej��, gdy powiedzia�em:
"Hmmm, no tak... Jest co�, w czym m�g�by� mi pom�c..."
Zwr�ci� si� w moj� stron�, m�wi�c: "Jasne, poka�, o co cho-
dzi", a Ja na rozpostartej serwetce (byli�my w�a�nie w jadami)
napisa�em powoli:
x" + y" = z" nie ma �adnych rozwi�za� ca�kowitych
dodatnich, gdy n. jest wi�ksze od 2.
"Od wczorajszego wieczoru usi�uj� to udowodni�" - powiedzia-
�em, podaj�c mu serwetk�. Widzia�em, jak zblad�, a potem
burkn��: "Wielkie twierdzenie Fermata". "Tak - odpar�em. -
Zajmujesz si� matematyk� teoretyczn�, czy m�g�by� mi po-
m�c?" Nigdy wi�cej nie ogl�da�em Jego twarzy z bliska.
"M�wi� powa�nie - powiedzia� Tom, ko�cz�c drinka. - An-
drew Wi�e�. Udowodni� wielkie twierdzenie Fermata w Cam-
bridge w zesz�ym miesi�cu. Zapami�taj to nazwisko, jeszcze
o nim us�yszysz". Wieczorem Tom polecia� z powrotem do Kali-
fornii, a ja w ci�gu nast�pnych miesi�cy przekona�em si�, �e
przyjaciel wcale ze mnie nie �artowa�. Na moich oczach Wi�e�
najpierw by� oklaskiwany i wychwalany, potem znaleziono
luk� w jego dowodzie, potem wycofa� si� i ukry� na rok, by
wreszcie pojawi� si� zn�w z poprawionym dowodem. �ledz�c t�
nieko�cz�c� si� opowie��, dowiedzia�em si� r�wnie�, �e Tom
S�OWO WST�PNE � 9
nie mia� racji. Zwraca� uwag� nale�a�o nie tylko na nazwisko
Andrew Wilesa. Powinienem by� - albo raczej powinni�my byli
wszyscy - wiedzie�, �e dow�d wielkiego twierdzenia Fermata
wykracza daleko poza prac� jednego matematyka. Na r�wni
z Wilesem laury nale�� si� tak�e Renowi Rlbetowi, Bany'emu
Mazurowi, G�ro Shimurze, Yutace Taniyamie, Gerhardowi
Freyowi i wielu innym. Ta ksi��ka opowie Warn ca�� histori�,
tak�e t� zakulisow�, rozgrywaj�c� si� z dala od �wiate� sceny
l gazetowego zgie�ku. B�dzie to tak�e historia intryg, podst�pu
oraz zdrady.
Moje wtasne do�wiadczenia z uprawianiem
matematyki mo�na chyba najlepiej odda�, por�w-
nuj�c je do zwiedzania ciemnego gmaszyska.
Wchodz� do pierwszego pokoju; jest ciemno,
zupe�nie ciemno. Drepcz� w kotko i wpadam
na meble, dowiaduj�c si� stopniowo, gdzie s�
ustawione. Po jakich� sze�ciu miesi�cach znaj-
duj� wy��cznik i naciskam go. �wiat�o zalewa na-
gle wszystko i wreszcie mog� zobaczy�, gdzie je-
stem. A potem wchodz� do nast�pnego ciemnego
pokoju...
Tymi s�owami profesor Andrew Wi�e� opisywa� swo-
je siedmioletnie poszukiwania matematycznego
�wi�tego Graala.
Tu� przed �witem 23 czerwca 1993 roku profesor John
Conway przyszed� na pogr��ony w ciemno�ciach Wydzia�
Matematyki Uniwersytetu w Princeton. Otworzy� drzwi fronto-
we w�asnym kluczem i wbieg� szybko po schodach do swojego
gabinetu. W ci�gu tygodni poprzedzaj�cych wyjazd Jego kolegi,
Andrew Wilesa, do Anglii w �wiatku matematyk�w uporczywie
kr��y�y niejasne plotki. Conway oczekiwa� wi�c, �e wydarzy si�
co� wa�nego (nie mia� jednak poj�cia co). W��czy� sw�j kompu-
ter l zasiad� do biurka, gapi�c si� w ekran. O 5:53 z drugiej
strony Atlantyku nadesz�a lakoniczna wiadomo��, przes�ana
poczt� elektroniczn�: "Wi�e� dowodzi WTF".
Cambridge, Anglia, czerwiec 1993
W drugiej po�owie czerwca 1993 roku profesor Andrew Wi�e�
polecia� do Anglii. Wraca� na Uniwersytet w Cambridge, gdzie
przed dwudziestu laty by� doktorantem. Jego �wczesny promo-
tor, profesor John Coates, organizowa� w Cambridge konferen-
cj� po�wi�con� teorii Iwasawy, o kt�rej Wi�e� wiedzia� bardzo
du�o, jego doktorat bowiem dotyczy� tego w�a�nie fragmentu
teorii liczb. Coates poprosi� swego by�ego studenta, by zechcia�
12 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wyg�osi� na konferencji kr�tki, godzinny wyk�ad na wybrany
przez siebie temat. Ku zaskoczeniu jego l pozosta�ych organi-
zator�w, zazwyczaj nie�mia�y i niech�tnie przemawiaj�cy przed
publiczno�ci� Wi�e� zapyta�, czy nie m�g�by na swe wyst�pie-
nie dosta� trzech godzin zamiast jednej.
Przybywaj�c do Cambridge, czterdziestoletni Wi�e� wygl�da�
jak typowy matematyk: bia�a koszula z niestarannie podwini�-
tymi r�kawami, okulary w grubej, rogowej oprawie, nieporz�d-
ne kosmyki rzedn�cych, jasnych w�os�w. Wi�e� urodzi� si�
w Cambridge l by� to dla niego bardzo szczeg�lny powr�t do
domu, powr�t po��czony ze spe�nieniem dzieci�cych marze�.
W pogoni za tymi marzeniami Andrew Wi�e� sp�dzi� ostatnie
siedem lat �ycia na w�asnym poddaszu niemal jak wi�zie�.
Mia� jednak nadziej�, �e wyrzeczenia, lata zmaga� i d�ugie go-
dziny samotno�ci sko�cz� si� wkr�tce, a on b�dzie m�g� wi�cej
czasu sp�dza� z �on� i c�rkami, kt�rych przez siedem lat w�a-
�ciwie prawie nie widywa�. Rzadko pokazywa� si� na rodzin-
nych obiadach i podwieczorkach, a na kolacj� zd��a� z ledwo-
�ci�. Za to teraz czu�, �e zbierze wszystkie nale�ne mu laury.
Instytut Nauk Matematycznych sir Izaaka Newtona w Cam-
bridge otwarto nied�ugo przed przyjazdem profesora Wilesa,
kt�ry mia� tam wyg�osi� trzygodzinne wyk�ady. Instytut jest
przestronny, po�o�ony w malowniczym otoczeniu w pewnej od-
leg�o�ci od Uniwersytetu w Cambridge. Szerokie przestrzenie
na zewn�trz sal wyk�adowych wyposa�ono w mi�kkie, wygod-
ne krzes�a, zaprojektowane z my�l�, by panom matematykom
u�atwi� nieformaln� wymian� pomys��w, a tym samym rozwi-
ja� nauk�.
Wi�e�, cho� zna� wi�kszo�� matematyk�w przyby�ych ze
�wiata na bardzo specjalistyczn� konferencj�, trzyma� si� na
uboczu. Gdy koleg�w zaciekawi�o, dlaczego planuje tak d�ugie
wyst�pienie. Wi�e� odpowiada�, �e powinni sami przyj�� na je-
go wyk�ady po to, �eby dowiedzie� si�, o czym b�dzie mowa.
By�a to tajemniczo�� niezwyk�a nawet jak na matematyka.
Wprawdzie przedstawiciele tej profesji cz�sto pracuj� samotnie
nad dowodami twierdze� i wiadomo powszechnie, �e nie s�
najbardziej towarzyskimi lud�mi na �wiecie, ale jednak wyni-
AMIR D, ACZEL � 13
kami swych bada� zazwyczaj si� dziel�. Rezultaty swej pracy
matematycy rozprowadzaj� bez ogranicze� w formie tzw. pre-
print�w (wydruk�w wst�pnych), zbieraj�c dzi�ki temu komen-
tarze otoczenia, pomocne p�niej, gdy trzeba nada� ostateczn�
form� artyku�owi tu� przed opublikowaniem. Ale Wi�e� nie
wr�cza� preprint�w i nie dyskutowa� o swej pracy. Tytu� jego
wyk�ad�w: Formy modu�owe, krzywe eliptyczne i reprezentacje
Galois nie pozwala� nawet specjalistom domy�li� si�, w kt�r�
stron� zmierza autor. W miar� up�ywu czasu atmosfera g�st-
nia�a od plotek.
Ju� pierwszego dnia Wi�e� nagrodzi� zainteresowanie dwu-
dziestu s�uchaczy zebranych w skupieniu na jego wyk�adzie
nieoczekiwanym l pot�nym twierdzeniem, a przecie� to byt
dopiero pocz�tek. Zosta�y mu jeszcze dwa wyk�ady. Co mia�y
przynie��? Dla wszystkich sta�o si� jasne, �e wyk�ady Wilesa
to miejsce, gdzie nale�y bywa�. Napi�cie ros�o w miar� gro-
madzenia si� w sali wyk�adowej t�umu wyczekuj�cych mate-
matyk�w.
Drugiego dnia Wi�e� zwi�kszy� tempo wyk�adu, przynosz�c
ze sob� ponad dwie�cie stron zape�nionych wzorami i rachun-
kami; formu�owa� nowe twierdzenia i ich d�ugie, abstrakcyjne
dowody. Sala by�a wype�niona po brzegi. Wi�e� zn�w nie da� ni-
komu pozna�, dok�d w�a�ciwie zmierza, pisz�c beznami�tnie
kred� po tablicy. Gdy nadszed� czas na przerw�, znikn�� z sali.
Nast�pnego dnia, w �rod� 23 czerwca 1993 roku, odby� si�
jego ostatni wyk�ad. Zbli�aj�c si� do sali wyk�adowej. Wi�e�
musia� torowa� sobie drog� w t�umie. Ludzie stali na zewn�trz,
blokuj�c wej�cie, a sala p�ka�a w szwach. Wiele os�b mia�o ze
sob� aparaty fotograficzne. Gdy Wi�e� ponownie wype�nia� ta-
blic� nie ko�cz�cymi si� wzorami l twierdzeniami, emocje si�g-
n�y zenitu. "Wyk�ad Wilesa m�g� mie� tylko jedn� kulminacj�,
tylko jedno zako�czenie" - powiedzia� ml p�niej profesor Ken
Ribet z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Wi�e� ko�-
czy� ostatnie linijki swego dowodu enigmatycznej i zawi�ej hi-
potezy, tzw. hipotezy Shimury-Taniyamy. A potem dopisa�
jeszcze jedn�, ostatni� ju� linijk�, zawieraj�c� przeformu�owa-
n� wersj� twierdzenia sprzed stuleci, wersj�, kt�ra, jak to udo-
14 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wodni� siedem lat wcze�niej Ken Rlbet, wynika�aby z owej hi-
potezy. "I to dowodzi wielkiego twierdzenia Fermata - rzek�
skromnie. - My�l�, �e na tym sko�cz�".
Przez moment na sali panowa�a pe�na zdumienia cisza, po-
tem za� wybuch�y spontaniczne gromkie brawa. W b�ysku
fleszy wszyscy wstawali, by podej�� z gratulacjami do rozpro-
mienionego Wilesa. Par� minut p�niej faksy l poczta elektro-
niczna na ca�ym �wiecie poinformowa�y o tym, �e najs�awniej-
szy problem matematyczny wszech czas�w zosta� w�a�nie
rozwi�zany.
"Najbardziej nieoczekiwany by� potop dziennikarzy, kt�ry
zala� nas nast�pnego dnia" - wspomina� profesor John Coates,
kt�ry zorganizowa� konferencj�, nie maj�c poj�cia, �e b�dzie
ona scen� tak znamienitych osi�gni��. Na ca�ym �wiecie posy-
pa� si� istny grad gazetowych nag��wk�w, donosz�cych o nie-
oczekiwanym prze�omie. "New York Times" z 24 czerwca
1993 roku obwieszcza� na pierwszej stronie: "Nareszcie okrzyk
�eureka!� w sprawie matematycznej tajemnicy sprzed stuleci".
"Washington Post" w du�ym artykule nazwa� Wilesa "pogrom-
c� matematycznych smok�w". Wsz�dzie opisywano osob�, kt�-
ra najwyra�niej rozwi�za�a problem matematyczny, opieraj�cy
si� ludzkim wysi�kom przez ponad 350 lat. W ci�gu Jednej no-
cy spokojny i ceni�cy sobie prywatno�� Andrew Wi�e� trafi� na
usta wszystkich.
Pierre de Fermat
Plerre de Fermat byt siedemnastowiecznym francuskim praw-
nikiem, a tak�e mi�o�nikiem matematyki. Z formalnego punk-
tu widzenia by� "amatorem", poniewa� na co dzie� wykonywa�
zaw�d prawnika. Niemniej �yj�cy na pocz�tku dwudziestego
wieku znany historyk matematyki, E. T. Beli, trafnie nazwa�
Fermata "ksi�ciem amator�w". Jego zdaniem Fermat mia�
w�r�d swych osi�gni�� wi�cej wa�nych rezultat�w ni� wi�k-
szo�� wsp�czesnych mu "zawodowych" matematyk�w. Beli
twierdzi� nawet, �e Fermat to najbardziej p�odny matematyk
AMIR-D. ACZEL � 15
siedemnastego stulecia; stulecia, kt�re sk�din�d by�o aren�
dzia�a� kilku najt�szych matematycznych umys��w wszech
czas�w.�
Na trzyna�cie lat przed urodzeniem slr Izaaka Newtona Fer-
mat rozwin�� podstawowe idee rachunku r�niczkowego. By�o
to Jedno z jego najbardziej osza�amiaj�cych osi�gni��. Na og�
bowiem uwa�a si�, �e to Newton oraz wsp�czesny mu Got-
tfried Wilhelm Leibniz stworzyli teori� - zwan� dzi� rachun-
kiem r�niczkowym i ca�kowym - pozwalaj�c� na zastosowa-
nie matematyki do opisu ruchu, si�, przyspiesze�, kszta�tu
orbit cia� niebieskich i innych zjawisk, kt�re podlegaj� ci�-
g�ym zmianom.
Fermat fascynowa� si� dzie�ami matematycznymi staro�yt-
nych Grek�w. By� mo�e do swej koncepcji podstaw rachunku
r�niczkowego doszed� w�a�nie podczas studiowania prac kla-
syk�w matematyki greckiej, Archimedesa i Eudoksosa, �yj�-
cych odpowiednio w III i IV wieku p.n.e. Dzie�a staro�ytnych,
dost�pne w�wczas w �aci�skim przek�adzie, Fermat czytywa�
w ka�dej wolnej chwili. Jako zdolny prawnik pracowa�, je�li
wolno tak powiedzie�, na pe�nym etacie, lecz du�o czasu
po�wi�ca� swemu hobby. Pasjonowa�y go pr�by uog�lniania
dzie�a staro�ytnych i odnajdywanie nowego pi�kna w ich zapo-
mnianych w ci�gu wielu wiek�w odkryciach. Kiedy� powie-
dzia�: "Znalaz�em bardzo wiele niezmiernie pi�knych twier-
dze�". Owe twierdzenia Fermat mia� zwyczaj notowa� na
marginesach egzemplarzy t�umacze� staro�ytnych dzie�, kt�re
do niego nale�a�y.
Fermat by� synem Dominlque'a Fermata, handlarza sk�ra-
mi i zarazem drugiego konsula2 w mie�cie Beaumont-de-Lo-
magne. Matk� uczonego by�a Klara de Long, kt�ra pochodzi�a
z rodziny s�dziowskiej. Fermat urodzi� si� w sierpniu 1601 ro-
ku (ochrzczono go 20 sierpnia w Beaumont-de-Lomagne). Ro-
dzice wykszta�cili go na prawnika. Chodzi� do szko�y w Tulu-
1 E. T. Beli: Men of Mathematics. Simon and Schuster, Nowy Jork 1937, s. 56.
2 Mianem konsul�w w �wczesnej Francji okre�lano m.in. s�dzi�w wybranych
Spomi�dzy kupc�w (przyp. t�um.).
16 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Arichmcticorum Lib. II. 8$
tcru�lloqiudratorum,&Canoaes lidem bi� etiam locum h�bebunt, vi mn.f.-
(luuitl�.
O^ASTl O VIII.
PnorOtiTYM qu*draium -T ON oftiS.yfic�^^ayym
diu>derc,nduosquadr.(os. l ^^�s^e-n-^yl.^. i-
Impcratum l" vi 16. diuidnur �., .<�-',�-.,,�
in duos quadracos. Ponatur 'Bl�to^� ArtC A?j�� �(/low-
ptimus� O^Oportr- igicur 16 9p�ty�ret(. <^ i*5t>3i*' o 'BCy-rec
- l CL�q">l" e(rc ^"�drato. JUwifuusfUlLC. ^Ili *Ut ^'a-
Finzo ouadralum a numens . - i i, o i -.'
quo(quot l.bucrit, cum dcfc- ^ "r ^ �'W^-^
c�u tot vnitaium quot conii- �9 ��>�JMra>. <r��MM r �nfa.y,i-
aet latus ipfiut ic. cfto a � N. ror^onfC*. ^(TU> <AfwnA(i4< n-
- 4. ipfe �gitur qu�dr3ius crit rt5r^<i'w^��?�rV^^-
4 Q.-<- K. - K N. hxc �qiu- /" - .,- f i. --� , >
bunTur ynkaribu. .< -iCL o/�f(l�'^,/3 ^f* ^�,^W
Comniunisadiiciarur virimquc �<�� i wp�)A)�et tran <ftw�^(�ir
dcfetftus , & a fimilibu* aule- ^> ^,''ir[A�'-�L� (('�r'] ��JUia im
r.nturfiHulia. ficntJ Q�qu�- . ir^^-^"? W
lei ic N. & fic i N. 7 Entiei- ^~ ^ /' � ~t '-v-J
cnr altrr quadraionim T:-' . after "�" <aXyn(rtAB ^ Ac^.'�^�"
vcr� '.','. & vtriufquc fumma cfl ifwm oyLSKt.fiuia.untC u. y-1 loaf
-.�r fen K. & vterque quidr�tui i^y^ y. ^ ^ww, o ^�fl^c
cft. "�'<! �'�a\ '"�
W �Mf�'mm. i(a| o py rrr f.KCw
wtfJt.iSm. o A ffAfuwnfJi.iKw, 6 dS) f<So �uim3i'mc moSn u
MSfsiHfAT^HmfWi^ksir.iuu Kt�mi'-^ocw�p<t'y�y<5^.
Notka o wielkim twierdzeniu Fermata w wydaniu Arithmettki Diofantosa, opu-
blikowanym przez syna Fermata, Samuela. Oryginalnego egzemplarza ksi��ki
Diofantosa z odr�cznym zapiskiem Fermata nigdy nie odnaleziono.
z�e, a w 1631 roku, gdy mia� trzydzie�ci lat, zosta� w tym mie-
�cie referendarzem. W tym samym roku o�eni� si� z kuzynk�
swej matki, Louise Long. Wkr�tce na �wiat przysz�o trzech sy-
n�w i dwie c�rki. Prace ojca opublikowa� po jego �mierci jeden
z syn�w, Clernent Samuel, wykonawca testamentu Fermata.
To w�a�nie z wydanej przez niego i przechowywanej do naszych
czas�w ksi��ki, zawieraj�cej prace uczonego, znamy s�awne
wielkie twierdzenie Fermata. Clement Samuel de Fermat uzna�
AMIR D. ACZEL � 17
nagryzmolone na marginesie twierdzenie za fakt wa�ny i doda�
je do kolejnego wydania Jednego z t�umacze� staro�ytnych
dzie�.
Jak wynika z licznych opis�w. Fermat wi�d� �ycie spokojne,
stabilne, wolne od nieoczekiwanych i gwa�townych zdarze�.
Pracowa� godnie i uczciwie, w roku 1648 zosta� mianowany na
wa�ne stanowisko radcy kr�lewskiego w parlamencie Tuluzy.3
Piastowa� Je a� do �mierci w 1665 roku. Bior�c pod uwag�
ogrom pracy Fermata na rzecz Korony Francuskiej, s�u�b� kt�-
r� pe�ni� umiej�tnie, sumiennie i z oddaniem, wielu historyk�w
Jest zadziwionych, �e starcza�o mu jeszcze czasu i si� umys�u
na uprawianie pierwszorz�dnej matematyki, i to na du�� ska-
l�. Jeden z ekspert�w francuskich sugeruje nawet, �e oficjalna
praca Fermata by�a cenn� pomoc� w jego matematycznych
studiach, do obowi�zku bowiem francuskich radc�w parla-
mentarnych nale�a�o zmniejszenie do minimum liczby nieofi-
cjalnych kontakt�w (po to, by unikn�� pokusy �apownictwa
l innych przekupstw). Poniewa� Fermat z pewno�ci� potrzebo-
wa� odpr�enia po ci�kiej pracy, a �ycie towarzyskie musia�
ograniczy�, matematyka prawdopodobnie sta�a si� dla� po��-
danym wytchnieniem. Pomys�y zwi�zane z rachunkiem r�-
niczkowym nie s� bynajmniej jedynym osi�gni�ciem Fermata.
Dzi�ki Fermatowi rozkwit�a teoria liczb. Wa�ne miejsce w tej
teorii zajmuje poj�cie liczby pierwszej.
Liczby pierwsze
Liczby jeden, dwa i trzy s� liczbami pierwszymi.4 Liczba cztery
nie jest pierwsza, bo jest iloczynem dw�ch dw�jek: 2x2=4.
Liczba pi�� Jest pierwsza. Liczba sze�� nie jest pierwsza, ponie-
wa�, podobnie jak cztery, jest iloczynem dw�ch mniejszych
3 We Francji przed rewolucj� 1789 roku nazwa "parlament" oznacza�a s�d
(przyp. t�um.).
4 Zazwyczaj przyjmuje si�, �e liczba l nie jest ani pierwsza, ani z�o�ona - jest to
kwestia do�� powszechnie stosowanej umowy, kt�r� by� mo�e Czytelnik pami�-
ta ze szko�y (przyp. t�um.).
18 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
liczb: 2x3=6. Siedem jest liczb� pierwsz�, osiem ni� nie jest
(2x2x2=8), podobnie jak dziewi�� (3 x 3 = 9) i dziesi�� (2x5
= 10). Ale jedena�cie zn�w jest liczb� pierwsz�, poniewa�
opr�cz liii nie ma dw�ch liczb naturalnych, kt�rych iloczyn
by�by r�wny 11. T� wyliczank� mo�na przed�u�y�: 12 nie jest
liczb� pierwsz�, 13 jest, 14 nie jest, 15 nie jest, 16 nie jest, 17
jest l tak dalej. Nie wida� tu �adnej wyra�nej struktury. Nie
mo�na, na przyk�ad, powiedzie�, �e co czwarta liczba jest
pierwsza; bardziej skomplikowanych prawid�owo�ci te� na
pierwszy rzut oka dostrzec si� nie da. Ta sprawa fascynuje lu-
dzi od czas�w staro�ytnych. Liczby pierwsze odgrywaj� w teorii
liczb Istotn� rol� l �w brak �atwej do zauwa�enia struktury po-
woduje, �e teoria liczb mo�e si� wydawa� dziedzin� niejednoli-
t�. Z tej samej przyczyny problemy teorii liczb s� izolowane
i trudne; ich zwi�zki z Innymi ga��ziami matematyki wydaj�
si� nie zawsze jasne. Jak powiedzia� Bany Mazur: "Teoria liczb
produkuje bez wysi�ku niezliczone problemy, kt�re wygl�daj�
s�odko i niewinnie jak kusz�ce kwiatki; mimo to w teorii liczb
a� roi si� od owad�w, kt�re czekaj� tylko, by zwabi� i uk�si�
mi�o�nik�w kwiatk�w, a ci, raz uk�szeni, pobudzani s� p�niej
do nadmiernych wysi�k�w".5
S�awny dopisek na marginesie
Fermata zauroczy� czar liczb; odnajdywa� w nich pi�kno l zna-
czenie. Sformu�owa� wiele twierdze� teorii liczb. Jedno z nich
orzeka na przyk�ad, �e ka�da liczba postaci 22n + l (dwa, pod-
niesione do pot�gi o wyk�adniku r�wnym dwa do pot�gi n, do-
da� jeden) jest liczb� pierwsz�. P�niej odkryto, �e to twierdze-
nie jest fa�szywe. Istniej� bowiem liczby, kt�re spe�niaj�
powy�szy warunek, ale nie s� pierwsze.
W�r�d �aci�skich przek�ad�w staro�ytnych tekst�w Fermat
szczeg�lnie upodoba� sobie ksi��k� pod tytu�em Arithmenca,
s Barry Mazur: Number Theory as Gadfiy, "American Mathematical Monthly"
98 (1991), s. 593.
AMIR D. ACZEL � 19
kt�rej autorem by� grecki matematyk Diofantos, �yj�cy w III
wieku naszej ery. Na marginesie swojego egzemplarza dzie�a
Diofantosa, obok zadania o rozk�adaniu kwadratu liczby na
sum� dw�ch kwadrat�w. Fermat umie�ci� oko�o 1637 roku na-
st�puj�cy dopisek po �acinie:
Wiadomo, �e nie mo�na roz�o�y� sze�cianu na dwa sze�cia-
ny ani bikwadratu na dwa bikwadraty, ani �adnej pot�gi,
opr�cz kwadratu, na dwie inne pot�gi o tym samym wyk�ad-
niku. Odkry�em prawdziwie cudowny dow�d tego faktu, jed-
nak�e ten margines jest zbyt w�ski, by go zmie�ci�.
To tajemnicze zdanie zapewni�o zaj�cie wielu pokoleniom ma-
tematyk�w, pr�buj�cych zrekonstruowa� "prawdziwie cudow-
ny dow�d", kt�ry rzekomo Fermat zna�. Twierdzenie, �e cho�
niekt�re kwadraty liczb ca�kowitych mo�na przedstawi� w po-
staci sumy kwadrat�w dw�ch innych liczb ca�kowitych (na
przyk�ad, kwadrat pi�tki, czyli 25, Jest r�wny sumie kwadratu
czw�rki - 16 - i kwadratu tr�jki - 9), a nie da si� tego samego
zrobi� z sze�cianami ani �adnymi wy�szymi pot�gami, wygl�da
z�udnie prosto. W pocz�tkach XIX wieku wszystkie inne twier-
dzenia sformu�owane przez Fermata by�y ju� albo udowodnio-
ne, albo obalone. Do rozstrzygni�cia pozosta�a tylko ta pozor-
nie niewinna kwestia. Nadano jej nazw� wielkiego twierdzenia
Fermata.6 Czy istotnie by�o ono prawdziwe? Udzielenie twier-
dz�cej odpowiedzi jest w naszym stuleciu zadaniem przekra-
czaj�cym nawet mo�liwo�ci komputer�w. Komputer potrafi
sprawdza� twierdzenie dla bardzo du�ych liczb, nie pomo�e
jednak w sytuacji, gdy trzeba ustali� prawdziwo�� czegokol-
wiek dla wszystkich liczb. Mo�na wypr�bowa� miliardy liczb,
a l tak do sprawdzenia pozostanie ich niesko�czenie wiele.
Wyk�adnik�w te� jest niesko�czenie wiele. Dla uzasadnienia
wielkiego twierdzenia Fermata potrzebny jest matematyczny
dow�d.
6 W literaturze angloj�zycznej powszechnie u�ywa si� nazwy "ostatnie twierdze-
nie Fermata" (przyp. dum.).
20 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
W XIX wieku akademie nauk we Francji i Niemczech zaofe-
rowa�y nagrody dla autora dowodu. Od tej pory co roku tysi�ce
matematyk�w i nawiedzonych amator�w wysy�a�o "dowody" do
czasopism matematycznych i wydaj�cych os�d ekspert�w. Na
pr�no.
Lipiec-sierpie� 1993:
wykrycie fatalnego przeoczenia
Gdy Wi�e� schodzi� z podestu przy tablicy w ow� pami�tn�
czerwcow� �rod�, w�r�d matematyk�w panowa� ostro�ny opty-
mizm. Wydawa�o si�, �e tajemnica sprzed 350 lat wreszcie
znalaz�a rozwi�zanie. D�ugi dow�d Wilesa, wymagaj�cy stoso-
wania skomplikowanych poj�� matematycznych i teorii nie
znanych nie tylko w czasach Fermata, lecz tak�e przed nadej-
�ciem XX wieku, musia� by� sprawdzony przez niezale�nych
ekspert�w. Prac� wys�ano do kilku czo�owych specjalist�w.
By� mo�e siedem lat samotnych wysi�k�w w pustelni na stry-
chu mia�o si� wreszcie Wilesowi op�aci�. Ale rado�� trwa�a
kr�tko: po paru tygodniach w rozumowaniu Wilesa wykryto
luk�. Pr�bowa� j� za�ata�, ale luka nie chcia�a tak po prostu
znikn��. Peter Samak, matematyk z Princeton l bliski przyja-
ciel Wilesa, obserwowa� jego codzienne, pe�ne udr�ki zmagania
z dowodem, kt�ry dwa miesi�ce wcze�niej zosta� pokazany
w Cambridge ca�emu �wiatu. "By�o to tak, jakby Andrew pr�-
bowa� u�o�y� w pokoju za du�y dywan - t�umaczy� Samak. -
Naci�ga� go i dywan �wietnie pasowa� z Jednej strony pokoju,
ale po drugiej stronie w�azi� na �cian�; szed� wi�c tam i �ci�ga�
go w d�, a dywan wybrzusza� si� w innym miejscu. Stwierdze-
nie, czy dywan ma rozmiar dopasowany do pokoju, czy nie,
przekracza�o jego mo�liwo�ci". Wi�e� wr�ci� na sw�j strych,
a reporterzy "New York Timesa" i inni przedstawiciele medi�w
pozostawili go sam na sam z Jego zadaniem. Poniewa� czas
p�yn��, a dowodu nie by�o, matematycy (i nie tylko) zacz�li si�
zastanawia�, czy w og�le wielkie twierdzenie Fermata jest
prawdziwe. Wi�e� zdo�a� wprawdzie na chwil� przekona� �wiat,
AMIR D. ACZEL � 21
�e posiad� cudowny dow�d, lecz oto nagle �w dow�d sta� si�
nie bardziej rzeczywisty ni� nie mieszcz�cy si� na zbyt w�skim
marginesie, "prawdziwie cudowny dow�d" samego Fermata.
Mi�dzy Tygrysem i Eufratem,
oko�o 2000 roku p. n. e.
Historia wielkiego twierdzenia Fermata jest o wiele starsza ni�
jego autor. Jest nawet starsza ni� Diofantos, kt�rego prace
Fermat pr�bowa� uog�lnia�. Pocz�tki tego nieskomplikowanie
wygl�daj�cego, a mimo to g��bokiego twierdzenia s� r�wnie
stare jak ludzka cywilizacja. Ich korzenie si�gaj� kultury epoki
br�zu, kt�ra rozwin�a si� na �yznych terenach mi�dzy Tygry-
sem i Eufratem, w staro�ytnym Babilonie (dzi� Jest to teren
Iraku). I chocia� wielkie twierdzenie Fermata jest abstrakcyjne
l nie ma �adnych zastosowa� w nauce, technice czy matema-
tyce - nawet w teorii liczb, swej kolebce - rodow�d tego twier-
dzenia wi��e si� z codziennym �yciem ludu, kt�ry zamieszki-
wa� Mezopotami� oko�o 2000 roku p.n.e.
Okres pomi�dzy 2000 a 600 rokiem p.n.e. w dolinie Mezo-
potamii mo�na nazwa� er� pa�stwa babilo�skiego. By� to
czas zadziwiaj�cego rozwoju kulturowego, o czym �wiadczy
m.in. stosowanie pisma, u�ycie ko�a i pocz�tki metalurgii. Do
nawadniania wielkich po�aci ziemi mi�dzy dwiema rzekami
wykorzystywano system kana��w. W miar� rozkwitu cywiliza-
cji w �yznej dolinie Babilonu, zamieszkuj�cy tamte niziny
staro�ytny lud nauczy� si� prowadzi� handel i budowa� mia-
sta, takie jak Babilon czy Ur (w kt�rym urodzi� si� biblijny
Abraham). Prymitywne formy pisma rozwin�y si� zar�wno
w Mezopotamii, jak i w dolinie Nilu znacznie wcze�niej, bo ju�
w ko�cu czwartego tysi�clecia przed nasz� er�. W obfituj�cej
w glin� Mezopotamii znaki w kszta�cie klin�w wyciskano
trzcinowym rylcem na glinianych tabliczkach, kt�re p�niej
wypalano w piecu lub zostawiano, by stwardnia�y na s�o�cu.
Od kszta�tu znak�w na tabliczkach pochodzi nazwa "pismo
klinowe". Pismo klinowe jest najstarsze w�r�d wszystkich
22 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
znanych odmian pisma, jakich kiedykolwiek u�ywano na
�wiecie.
Rozw�j handlu i budownictwa w Babilonie oraz staro�ytnym
Egipcie przyni�s� zapotrzebowanie na dok�adne pomiary. Uczeni
obu tych spo�ecze�stw epoki br�zu wiedzieli, jak oszacowa� sto-
sunek obwodu kota do jego �rednicy. Pos�ugiwali si� w tym celu
liczb� blisk� tej, kt�r� dzi� nazywamy n. Budowniczowie pot�-
nego zigguratu, biblijnej wie�y Babel l wisz�cych ogrod�w Seml-
ramidy, jednego z siedmiu cud�w staro�ytnego �wiata, musieli
zna� sposoby obliczania pola powierzchni i obj�to�ci.
Bogactwo mierzy si� w jednostkach
kwadratowych
W Babilonie rozwini�to do�� skomplikowany system Uczenia,
o podstawie sze��dziesi�t. Dzi�ki temu babilo�scy in�yniero-
wie i budowniczowie mogli oblicza� wielko�ci niezb�dne w ich
codziennej pracy. Cho� nie wida� tego na pierwszy rzut oka,
kwadraty liczb pojawiaj� si� w �yciu w naturalny spos�b. Mo�-
na powiedzie�, �e kwadraty liczb przedstawiaj� bogactwo. Dla-
czego? Ot� los rolnika zale�y od ilo�ci zebranych plon�w. Plo-
ny zale�� z kolei od powierzchni, na kt�rej rolnik mo�e sia�.
Pole powierzchni to iloczyn d�ugo�ci i szeroko�ci obsiewanego
zagonu - tu w�a�nie pojawiaj� si� kwadraty. Zagon o szeroko-
�ci i d�ugo�ci r�wnej a ma pole powierzchni r�wne "a-kwadrat"
(a2). Zatem, przynajmniej w tym sensie, bogactwo mierzy si�
w jednostkach kwadratowych.
Babilo�czycy chcieli wiedzie�, kiedy mo�na otrzyma� kwa-i
drat liczby ca�kowitej, dodaj�c kwadraty innych liczb ca�kowi-
tych. Rolnik, kt�ry mia� jedno pole o powierzchni dwudziestu
pi�ciu jednostek kwadratowych, m�g� wymieni� Je na dwa pola
w kszta�cie kwadratu: jedno licz�ce szesna�cie jednostek kwa-
dratowych i drugie, maj�ce dziewi�� jednostek kwadratowych.
Zatem pole pi�� na pi�� jednostek by�o warte tyle, co dwa pola:
Jedno cztery na cztery i jedno trzy na trzy. Ta wa�na Informacja
pomaga�a w rozwi�zywaniu praktycznych zagadnie�. Dzisiaj za-
AMIR D. ACZEL � 23
pisaliby�my ten zwi�zek w postaci r�wnania: 52 = 42 + 32.
Tr�jki takich liczb naturalnych, jak 3, 4 i 5, kt�rych kwadraty
spe�niaj� �w zwi�zek, nazywamy tr�jkami pitagorejskimi na
cze�� legendarnego greckiego matematyka. Pitagorasa, cho�
wiadomo, �e Babilo�czycy znali takie tr�jki Ju� ponad tysi�c
lat przed urodzeniem s�awnego uczonego. Przekonuje nas
o tym niezwyk�a gliniana tabliczka, pochodz�ca mniej wi�cej
z 1900 roku p.n.e.
Plimpton 322
Babilo�czycy mieli na punkcie tabliczek swego rodzaju obse-
sj�, a dzi�ki prostej technologii pisma klinowego i obfito�ci gli-
ny mogli ich stworzy� wiele. Glina jest surowcem do�� trwa�ym
l dlatego wiele tabliczek zachowa�o si� a� do naszych czas�w.
Podczas wykopalisk prowadzonych tylko w jednym miejscu,
w staro�ytnym Nippur, odnaleziono ich ponad pi��dziesi�t
tysi�cy. Dzi� znajduj� si� one w zbiorach muze�w w Yale,
Columbia i na uniwersytecie w Pensylwanii. Wielu z tych tabli-
czek nikt jeszcze nie przeczyta� i nie rozszyfrowa�. W muzeal-
nych piwnicach zaczyna pokrywa� je kurz.
W�r�d odczytanych tabliczek na szczeg�ln� uwag� zas�u-
guje tabliczka, zwana Plimpton 322, znajduj�ca si� w mu-
zeum Uniwersytetu Columbia. Na ca�� jej zawarto�� sk�ada
si� pi�tna�cie tr�jek liczb. Pierwsza liczba ka�dej tr�jki Jest
pe�nym kwadratem, a zarazem sum� dw�ch pozosta�ych liczb
danej tr�jki, kt�re te� s� pe�nymi kwadratami. Zatem tablicz-
ka Plimpton 322 zawiera kwadraty liczb, tworz�cych pi�tna-
�cie tr�jek pitagorejsklch.7 S� w�r�d nich m.ln. liczby
25 = 16 + 9, odpowiadaj�ce najprostszej tr�jce pitagorej sklej
(5, 4, 3), a tak�e 169 = 144 + 25, czyli 132 = 122 + 52. Na py-
7 Uwag� spo�eczno�ci naukowej na tabliczk� Plimpton 322 i zaawansowany
poziom matematyki babilo�skiej zwr�ci� w 1934 roku Otto Neugebauer. Do-
k�adniejszy opis tych kwestii w j�zyku polskim mo�na odnale�� np. w pracach:
Marek Kordos: Wyk�ady z historii matematyki. WSiP, Warszawa 1994; Historio
matematyki, pod red. A. P. Juszkiewicza. PWN, Warszawa 1975.
24 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Fot. Columbia University. Rare Books and Manuscript Library.
tanie, z jakich powod�w staro�ytni Babilo�czycy interesowali
si� akurat tymi liczbami, historycy nie udzielaj� zgodnych
odpowiedzi. Jedna z teorii g�osi, �e to zainteresowanie by�o
podyktowane czysto praktycznymi wzgl�dami; argumentuje
si� w niej, �e Babilo�czykom do oblicze� w systemie sze��-
dziesi�tkowym wygodniej by�o u�ywa� liczb ca�kowitych ni�
u�amk�w, a �adne, pe�ne kwadraty liczb ca�kowitych przyda-
wa�y si� do rozwi�zywania praktycznych zada�. Inni eksperci
s�dz�, �e zainteresowanie kwadratami liczb ca�kowitych mog-
�o by� po prostu przejawem zwyk�ej ciekawo�ci. Niezale�nie
od motyw�w, wydaje si�, �e tabliczka Plimpton 322 mog�a s�u-
�y� - jako swego rodzaju pomoc dydaktyczna - do t�umacze-
nia uczniom rozwi�za� zada�, w kt�rych wyst�powa�y kwa-
draty liczb ca�kowitych. Babilo�czycy bowiem nie rozwijali
og�lnych teorii rozwi�zywania takich zada�, lecz tworzyli ta-
bliczki z listami tr�jek odpowiednich liczb, a zadaniem
uczni�w by�o opanowanie sposobu ich odczytywania i wyko-
rzystywania.
AMIR D, ACZEL � 25
Staro�ytne sprzysi�enie czcicieli liczb
Pitagoras urodzi� si� oko�o 580 roku p. n. e. na greckiej wyspie
Samos.8 Zje�dzi� staro�ytny �wiat wzd�u� i wszerz; odwiedza�
Babilon, Egipt, mo�e nawet Indie. Podczas swych podr�y do
Babilonu Pitagoras nawi�za� kontakty z tamtejszymi mate-
matykami i dowiedzia� si� o badaniach liczb, kt�re p�niej
nazwano na jego cze�� tr�jkami pitagorejskimi, a kt�re znane
by�y w�wczas babilo�skim uczonym od ponad 1500 lat.
Pitagoras spotka� te� tw�rc�w wspania�ych dzie� sztuki,
a matematyczne aspekty cud�w architektury niew�tpliwie
nie usz�y jego uwadze. Zetkn�� si� r�wnie� z filozofi� i religia-
mi Wschodu.
Po powrocie do Grecji opu�ci� wysp� Samos i przeni�s� si�
do le��cej na podeszwie "w�oskiego buta" Krotony. Zwr��my
uwag� na ciekawostk�: Pitagoras zapewne widzia� wi�kszo��
z siedmiu cud�w �wiata. Jeden z nich, �wi�tynia Hery, znajdo-
wa� si� na jego rodzinnej wyspie Samos. Ruiny wspania�ej
�wi�tyni - do dzi� zachowa�a si� tylko jedna samotna kolum-
na, kt�ra ocala�a spo�r�d setek Innych - s�siaduj� obecnie
z nowoczesnym miastem Pythagorion, nazwanym tak na cze��
znamienitego obywatela wyspy. Po drugiej stronie cie�niny,
kilka mil na p�noc wzd�u� brzegu, na terenie dzisiejszej Turcji
sta�a ongi� �wi�tynia Artemidy w Efezie. Kolos Rodyjski znaj-
dowa� si� o par� krok�w na po�udnie od Samos; w Egipcie Pi-
tagoras widzia� tamtejsze piramidy i Sfinksa, a w Babilonie uj-
rza� niew�tpliwie wisz�ce ogrody Semiramidy.
Po�udniowa cz�� P�wyspu Apeni�skiego, w tym Krotona,
w kt�rej osiedli� si� Pitagoras, by�a w owym czasie cz�ci� tzw.
Magna Graecia, czyli Wielkiej Grecji, obejmuj�cej swym zasi�-
giem liczne kolonie rozrzucone na wybrze�ach wschodniej cz�-
�ci basenu Morza �r�dziemnego. Jedn� z takich kolonii stano-
8 Istniej� wprawdzie staro�ytne biografie Pitagorasa, na przyk�ad pi�ra Dioge-
nesa Laertiosa, lecz nie ma pe�nej zgody co do tego, czy Pitagoras naprawd�
jest postaci� historyczn�; Arystoteles uwa�a� Pitagorasa jedynie za personifika-
cj� idei pitagorejskiej (przyp. t�um.).
26 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wi�a p�niej Aleksandria - potomkowie ludno�ci etnicznie
greckiej przetrwali w niej do pocz�tk�w wieku dwudziestego.
Niedaleko Krotony po�o�one by�y Jaskinie licznych wyroczni,
w tym stawnej wyroczni delficklej, przepowiadaj�cej (czy traf-
nie, to inna sprawa) losy ludzi i narod�w.
Wszystko jest liczb�
Na ja�owych, kamienistych, sk�panych w bezlitosnym s�o�cu
terenach P�wyspu Apeni�skiego Pitagoras za�o�y� tajemny
zwi�zek, kt�rego celem sta�o si� studiowanie w�asno�ci liczb.
Zgodnie z popularnym pogl�dem cz�onkowie tego zwi�zku,
tak zwani pitagorejczycy, stworzyli - pracuj�c w g��bokiej ta-
jemnicy - solidny kawa� matematycznej wiedzy. Uwa�a si�, �e
AMIR D. ACZEL � 27
pitagorejczycy wyznawali doktryn� intelektualn�, kt�r� dobrze
streszcza ich motto: "wszystko jest liczb�". R�ne liczby, obda-
rzone wedle pitagorejczyk�w cechami magicznymi, by�y dla
nich przedmiotem swoistego kultu. W kr�gu zainteresowa�
pitagorejczyk�w znalaz�y si� m.in. liczby "doskona�e", pojawia-
j�ce si� tak�e w badaniach uczonych �redniowiecza i w mistycz-
nej �ydowskiej Kabale. Liczba doskona�a to liczba naturalna,
kt�ra jest sum� wszystkich (nie licz�c jej samej) swych dzielni-
k�w. Najprostszy przyk�ad stanowi sz�stka, kt�ra jest iloczy-
nem tr�jki, dw�jki i jedynki; w dodatku s� to jej wszystkie (nie
licz�c jej samej) dzielniki. Mamy wi�c 6 = 3 x 2 x l. Zauwa�my
jednak, �e je�li - zamiast mno�y� - dodamy te liczby, to wynik
si� nie zmieni: 6=3+2+ l. To za� oznacza, �e sz�stka jest licz-
b� doskona��. Inn� liczb� doskona�� jest 28, kt�rej dzielnikami
s� l, 2, 4, 7 i 14; �atwo sprawdzi�, �e 28 = l + 2 + 4 + 7 + 14.
Pitagorejczycy wiedli ascetyczny tryb �ycia, pe�en rozlicz-
nych obwarowa� i zasad. Nie Jedli na przyk�ad bobu, gdy�, ich
zdaniem, swym kszta�tem przypomina� j�dra. Ich zaabsorbo-
wanie liczbami mia�o charakter religijny; na religijnych pod-
stawach tak�e opiera� si� rygorystycznie przez nich przestrze-
gany �cis�y wegetarianizm. Nie znamy wprawdzie �adnych
dokument�w pisanych z czas�w Pitagorasa, lecz wiele nieco
p�niejszych �r�de� staro�ytnych przedstawia dzie�o mistrza
l jego uczni�w, a sam Pitagoras uznawany jest za jednego
z najwi�kszych matematyk�w staro�ytnych. Przypisuje mu si�
odkrycie twierdzenia, zwanego dzi� twierdzeniem Pitagorasa,
m�wi�cego o kwadratach d�ugo�ci bok�w tr�jk�ta prostok�t-
nego. Ma ono �cis�y zwi�zek z tr�jkami pitagorejskimi, a po-
�rednio wi��e si� te� z m�odszym o dwa tysi�clecia wielkim
twierdzeniem Fermata.
Kwadrat przeciwprostok�tnej Jest r�wny
sumie kwadrat�w pozosta�ych bok�w...
Samo twierdzenie znane by�o zapewne ju� w Babilonie, Babl-
lo�czycy bowiem wiedzieli o istnieniu tr�jek pitagorejsklch.
28 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Y2
Sformu�owanie og�lnego zagadnienia geometrycznego, kt�re
ma sens nie tylko wtedy, gdy d�ugo�ci bok�w s� Liczbami natu-
ralnymi, przypisuje si� jednak pitagorej czy koma. Twierdzenie
Pitagorasa (prosz� spojrze� na rysunek powy�ej) g�osi, �e kwa-
drat d�ugo�ci przeciwprostok�tnej jest r�wny sumie kwadra-
t�w d�ugo�ci przyprostok�tnych.
Gdy d�ugo�� przeciwprostok�tnej Jest liczb� maturaln� (na
przyk�ad r�wn� 5), to mo�e si� zdarzy� tak, �e w�r�d dopusz-
czalnych przez twierdzenie Pitagorasa d�ugo�ci przyprostok�t-
nych znajdziemy par� liczb naturalnych (dla pi-�tki rzeczywi-
�cie tak Jest - wystarczy wzi�� tr�jk� i czw�rk�). Innymi s�owy,
je�li d�ugo�ci bok�w tr�jk�ta prostok�tnego s� l iczbami natu-
ralnymi, to tworz� tr�jk� pitagorejsk� (i by� mo�=e znajduj� si�
na tabliczce Plimpton 322, chocia� nie jest to takie pewne,
albowiem r�nych tr�jek pitagorejskich Jest niesl-es�czenie wie-
le, a wi�c du�o wi�cej ni� na s�awnej tabliczce, kt�ra zawiera
ich zaledwie 15).
AMIR D. ACZEL � 29
000
0
0
0
0
0 0
0
0
0
0
0
0
0
Nawiasem m�wi�c, pitagorejczycy wiedzieli tak�e, �e kwa-
draty liczb naturalnych s� sumami kolejnych liczb nieparzy-
stych: 22 = 4 = l + 3; 32 =9=1+3+5; 42 = 16 =1+3+5+7
itd. Ilustrowali t� prawid�owo��, rysuj�c k�ka uk�adaj�ce si�
w kwadratowy wz�r. Gdy do�o�ymy nieparzyst� liczb� k�ek,
umieszczaj�c je wzd�u� dw�ch s�siednich bok�w kwadratu,
powstanie nowy kwadrat.
Liczby naturalne, wymierne i co jeszcze?
Liczby ca�kowite, a tak�e liczby wymierne (to znaczy liczby ta-
kie, jak 1/2, 1/3, 5/8, 147/1769 itp.) znane by�y w staro�yt-
no�ci zar�wno w Egipcie, jak i Babilonie. Pitagorejczycy odkry-
li, �e istniej� jeszcze liczby niewymierne - nie mo�na ich
zapisa� w postaci u�amka o liczniku i mianowniku natural-
nym, za� ich rozwini�cia dziesi�tne sk�adaj� si� z niesko�cze-
nie wielu chaotycznie, nieokresowo rozmieszczonych cyfr. Licz-
b� niewymiern� j est na przyk�ad liczba K = 3,141592653...,
kt�ra wyra�a stosunek obwodu ko�a do jego �rednicy. W u�o-
�eniu niesko�czenie wielu cyfr, tworz�cych rozwini�cie dzie-
si�tne liczby TI, nie wida� �adnej regularno�ci; wypisanie tych
wszystkich cyfr zaj�oby ca�� wieczno��. Oszcz�dzamy cenny
30 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
czas, u�ywaj�c jako symbolu greckiej litery n. Mo�emy te� po-
s�u�y� si� przybli�eniem, wypisuj�c sko�czon� liczb� cyfr po
przecinku. W tej chwili, dzi�ki zastosowaniu komputer�w,
znamy ich miliony, a nawet miliardy, cho� do wi�kszo�ci
praktycznych cel�w wystarczy kilka pocz�tkowych.
R�ne przybli�enia liczby TC znane by�y ju� Egipcjanom i Ba-
bilonczykom w drugim tysi�cleciu przed nasz� er�. Zaintereso-
wanie t� liczb� wi��e si� w naturalny spos�b z wynalezieniem
kota. Przyjmowano, �e n to nieco wi�cej ni� 3. Co ciekawe, licz-
ba 7t oddaje te� niekt�re proporcje piramidy Cheopsa. Niejaw-
n� wzmiank� o n odnajdzie te� uwa�ny czytelnik Pierwszej
Ksi�gi Kr�lewskiej Starego Testamentu (l Kri 7, 23), �ledz�c
zawarty tam opis budowy kolistego zbiornika na wod�. Z poda-
nych warto�ci obwodu i �rednicy mo�emy wnioskowa�, �e
przyj�ta przez Izraelit�w warto�� n r�wna�a si�, z grubsza bio-
r�c, trzy.
Pitagorejczycy odkryli, �e pierwiastek z dw�ch jest licz-
b� niewymiern�. Stosuj�c twierdzenie Pitagorasa do tr�j-
k�ta prostok�tnego o dw�ch bokach jednostkowej d�ugo-
�ci, stwierdzili, �e d�ugo�� przeciwprostok�tnej takiego
tr�jk�ta wyra�a si� dziwn� liczb�: jej kwadrat jest r�wny
dw�jce. Potrafili precyzyjnie wykaza�, �e nie jest to ani licz-
ba ca�kowita, ani te� u�amek (m�wi�c �ci�lej: iloraz dw�ch
liczb naturalnych). Cyfry rozwini�cia dziesi�tnego pierwiast-
ka z dw�ch nie powtarzaj� si� w �aden regularny spo-
s�b. Podobnie jak w przypadku TI, wypisanie wszystkich
cyfr rozwini�cia trwa�oby ca�� wieczno��, tworz� bo-
wiem one niesko�czony, jedyny w swoim rodzaju ci�g, w ni-
czym nie przypominaj�cy ci�gu takiego jak na przyk�ad:
1,8571428571428571..., kt�ry przecie� �atwo mo�emy do-
k�adnie opisa�, nie wymieniaj�c wcale jego wszystkich cyfr.
Ka�da liczba, kt�ra ma okresowe rozwini�cie dziesi�tne
(w naszym przyk�adzie okres stanowi powtarzaj�ca si� zbit-
ka sze�ciu cyfr 857142), jest liczb� wymiern�, czyli ilorazem
dw�ch liczb naturalnych a l b, a to znaczy, �e mo�emy
j� zapisa� w postaci u�amka a/bo naturalnym liczniku
l mianowniku. Na przyk�ad iloraz 13/7 jest r�wny liczbie
AMIR D. ACZEL � 31
1,8571428571428571... - sze�ciocyfrowy ci�g 857142 po-
wtarza si� po przecinku w niesko�czono��.
Odkrycie niewymiemo�ci pierwiastka z dw�ch by�o dla pita-
gorejczyk�w - zagorza�ych wielbicieli liczb - nieprzyjemn� nie-
spodziank�. Zaprzysi�gli, �e nie podziel� si� t� wiadomo�ci�
z nikim, kto nie by�by cz�onkiem ich zwi�zku. Tajemnicy nie
uda�o si� Jednak zachowa�. Jedna z legend g�osi, �e zdrajc�,
kt�ry ujawni� �wiatu sekret istnienia dziwnych liczb niewy-
miernych, Pitagoras skaza� na �mier� przez utopienie i sam
wykona� wyrok.
Na osi liczbowej znajduj� si� liczby dw�ch rodzaj�w: wy-
mierne i niewymierne. Razem wype�niaj� one o� liczbow�
szczelnie, nie pozostawiaj�c najmniejszej dziurki. Liczby roz-
mieszczone s� w bardzo, bardzo ma�ych (niesko�czenie ma-
�ych) odst�pach. M�wi si�, �e u�o�enie liczb niewymiernych
w�r�d liczb rzeczywistych jest g�ste. Oznacza to, �e ka�dy,
cho�by i najmniejszy, odcineczek osi liczbowej zawiera liczby
niewymierne. Co wi�cej, w ka�dym dowolnie ma�ym otoczeniu
ka�dej liczby wymiernej jest niesko�czenie wiele liczb niewy-
miernych, a w ka�dym dowolnie ma�ym otoczeniu liczby nie-
wymiernej jest niesko�czenie wiele liczb wymiernych. M�wi�c
nieco inaczej, oba podzbiory osi liczbowej - a wi�c liczby
wymierne i liczby niewymierne - s� niesko�czone i bardzo do-
k�adnie nawzajem przemieszane. Okazuje si� jednak, �e nie-
sko�czono�ci mog� by� r�ne, a liczb niewymiernych jest
w pewnym sensie niepor�wnywalnie wi�cej ni� wymiernych.
W latach siedemdziesi�tych XIX wieku udowodni� ten fakt
niemiecki matematyk Georg Cantor (1845-1918), kt�ry stwo-
rzy� nauk� o w�asno�ciach zbior�w, tzw. teori� mnogo�ci.
Z pocz�tku niewiele os�b by�o sk�onnych da� wiar� jego od-
kryciom. Autora teorii, pozwalaj�cej okre�li�, ile jest liczb wy-
miernych, a ile niewymiernych, wyszydza� i o�miesza� jego ar-
cywr�g, Leopold Kronecker (1823-1891), znany ze swego
stwierdzenia: "Liczby naturalne stworzy� dobry B�g, reszta za�
Jest dzie�em cz�owieka". Mia�o to znaczy�, �e liczby niewymier-
ne, takie Jak cho�by pierwiastek z dw�ch, nie istniej� napraw-
d�, lecz s� jedynie idealnymi tworami naszej wyobra�ni. Przy-
32 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Mi�dzy dwiema dowolnymi liczbami wyinierryinl
le�y Jaka� liczba niewymierna.
i t U
o i ? 1 n 2
Liczby wymierne to u�amki o ca�kowitym liczniku l mianowniku.
pomnijmy: rzecz dzia�a si� ponad dwa tysi�ce lat po odkry-
ciach pitagorejczyk�w! Oskar�a si� czasem Kr-oneckera o to,
�e z powodu jego wrogo�ci Cantor nie obj�� presti�owej profe-
sury na Uniwersytecie Berli�skim i ostatecznie, po licznych
za�amaniach nerwowych, sko�czy� w przytu�ku dla ob��ka-
nych. Dzi� wszyscy matematycy przyznaj� racj� Cantorowi
l zgodnie twierdz�, �e chocia� oba zbiory, liczb wymiernych
l liczb niewymiernych, s� niesko�czone, to dr-ugi z nich jest
niesko�czenie wiele razy wi�kszy. Lecz czy staro�ytni Grecy to
wszystko wiedzieli?9
Pitagorejskie dziedzictwo
Wa�nym aspektem pitagorej sklej doktryny, ob ok uwielbienia
liczb, nakaz�w przestrzegania odpowiedniej ddiety oraz owia-
nych nimbem tajemnicy spotka� i rytua��w, by�o tak�e uzna-
nie studi�w filozoficznych i matematycznych za moralny obo-
wi�zek i cel �ycia. Niekt�rzy twierdz�, �e s�owa "filozofia" (czyli
umi�owanie m�dro�ci) i "matematyka" (pochod� �ce od greckle-
9 Cantor w istocie poszed� du�o dalej i postawi� hipotez�, �e- nie istnieje �aden
zbi�r, kt�ry mia�by istotnie wi�cej element�w ni� zbi�r liczb* wymiernych i jed-
nocze�nie istotnie mniej ni� zbi�r liczb niewymiernych. To zdanie nosi nazw� hi-
potezy continuum. W 1963 roku Pau� Cohen udowodni� niezale�no�� hipotezy
continuum. Oznacza to, �e mo�na bez obaw do��czy� j� do i nnych aksjomat�w
teorii mnogo�ci albo - r�wnie dobrze - mo�na przyj�� za p ewnik, �e hipoteza
continuum jest fa�szywa. Istnienie takich alternatywnych matematycznych
�wiat�w pozostaje jednym z najdziwniejszych fakt�w podsta-w matematyki.
AMIR D, ACZEL � 33
go mathem, co znaczy "uczy� si�" lut) "wiedzie�") utworzy� sam
Pitagoras, kt�ry zg��bianie wiedzy matematycznej traktowa� ja-
ko swego rodzaju d��enie do wolno�ci i poznania harmonii
�wiata.
Pitagoras zmar� oko�o 500 r. p.n.e., nie pozostawiaj�c po so-
bie �adnych dzie� utrwalonych na pi�mie. Szko�a w Krotonie
uleg�a zniszczeniu, gdy grupa, rywalizuj�ca z pitagorej czykaml
o polityczne wp�ywy, podczas niespodziewanego napadu wy-
mordowa�a wi�kszo�� cz�onk�w tej szko�y filozoficznej. Nielicz-
ni, kt�rzy zdo�ali ocale�, rozproszyli si� po �wczesnym greckim
�wiecie wok� basenu Morza �r�dziemnego, zabieraj�c ze sob�
sw� filozofi� i mistyczn� mi�o�� do liczb. W�r�d nowych
uczni�w garstki uchod�c�w znalaz� si� m.in. Filolaos z Taren-
tu, studiuj�cy matematyk� i filozofi� w szkole za�o�onej
w owym mie�cie przez pitagorejczyk�w. Filolaos to pierwszy
z greckich filozof�w, kt�ry spisa� histori� i osi�gni�cia zwi�zku
pitagorejczyk�w. W�a�nie z jego ksi��ki Platon poznawa�,
a p�niej sam opisa� pitagorejsk� kosmologi�, filozofi� liczby
i mistycyzm.
Znakiem i symbolem zwi�zku pitagorejskiego by� penta-
gram, czyli pi�cioramienna gwiazda wpisana w pi�ciok�t fo-
remny. Ramiona gwiazdy to przek�tne pi�ciok�ta, kt�re, prze-
cinaj�c si�, tworz� nast�pny, mniejszy pi�ciok�t foremny
(odwr�cony do g�ry nogami). Gdy narysujemy przek�tne
mniejszego pi�ciok�ta, utworz� one jeszcze jeden pi�ciok�t
i tak dalej, w niesko�czono��. Pi�ciok�t foremny i gwiazda z je-
go przek�tnych maj� ciekawe w�asno�ci, kt�re pitagorejczycy
uznawali za magiczne. Punkt przeci�cia dw�ch przek�tnych
dzieli ka�d� z nich na dwie nier�wne cz�ci. Stosunek d�ugo�ci
ca�ej przek�tnej do d�ugo�ci wi�kszego odcinka jest r�wny sto-
sunkowi d�ugo�ci wi�kszego odcinka do d�ugo�ci mniejszego
odcinka. Ten sam stosunek d�ugo�ci odcink�w powtarza si�
w kolejnych, coraz mniejszych pi�ciok�tach. Nazywa si� go za-
zwyczaj wsp�czynnikiem z�otej proporcji (albo z�otego podzia-
�u). Jest to liczba niewymierna 1,61803398... Gdy podzielimy
jedynk� przez t� liczb�, to zostanie tylko cz�� u�amkowa, czyli
0,61803398... Taki sam wynik otrzymaliby�my, odejmuj�c od
34 � WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wsp�czynnika z�otej proporcji jedynk�. Jak si� przekonamy
nieco p�niej, z�ota proporcja wyst�puje w r�nych zjawiskach
przyrodniczych, a oko ludzkie jest sk�onne postrzega� j� jako
szczeg�lnie pi�kn�. Wsp�czynnik z�otej proporcji jest granicz-
n� warto�ci� stosunk�w kolejnych liczb Fibonacciego - s�aw-
nych liczb, kt�re spotkamy ju� wkr�tce.
Czytelnik mo�e sprawdzi�, �e wsp�czynnik z�otej proporcji
pojawia si� w Interesuj�cy spos�b w wyniku wykonania serii
prostych dzia�a� na kalkulatorze. Trzeba mianowicie zacz�� od
Jedynki, potem nacisn�� trzy klawisze: +, l, =, p�niej klawisz
l/x, nast�pnie zn�w trzy klawisze +, l, =, znowu l/xitd. Je�li
tylko wystarczy nam cierpliwo�ci, po kilkunastu krokach kal-
kulator zacznie wskazywa� na przemian 1,618... l 0,618...
Wi�ksza z tych liczb to w�a�nie wsp�czynnik z�otej proporcji,
r�wny w rzeczywisto�ci po�owie sumy jedynki i pierwiastka
kwadratowego z pi�ciu. Mo�na si� o tym przekona�, uk�adaj�c
i rozwi�zuj�c r�wnanie opisuj�ce z�ot� proporcj�. Z niewymier-
no�ci pierwiastka kwadratowego z pi�ciu wynika niewymier-
no�� wsp�czynnika z�otej proporcji (w do�wiadczeniu z kalku-
latorem obserwujemy w istocie tylko Jego coraz dok�adniejsze
wymierne przybli�enia). Temu zjawisku przypatrzymy si� jesz-
cze bli�ej nieco p�niej.
Pitagorejczycy odkryli tak�e, �e je�li stosunek d�ugo�ci
dw�ch napi�tych strun wyra�a si� niewielkimi liczbami natu-
ralnymi, to struny te wydaj� d�wi�ki przyjemnie wsp�brzmi�-
AMIR D. ACZEL � 35
ce. Wed�ug Arystotelesa pitagorejczycy wierzyli, �e Wszech-
�wiat to przede wszystkim muzyka i liczby. Ich wiara w zasad�,
zgodnie z kt�r� wszystko jest liczb�, mia�a swoje �r�d�a w kon-
templacji harmonii, widocznej m.in. w muzyce czy geometrii.
Pitagorejczycy s�dzili ponadto, �e wszystkie podstawowe sto-
sunki w muzyce mo�na opisa� liczbami: l, 2, 3 i 4, kt�re s�
przez to wa�niejsze od innych. Suma tych liczb to 10; dlatego
w�a�nie liczymy w systemie dziesi�tnym. Pitagorejczycy przed-
stawiali liczb� 10, rysuj�c tr�jk�t o nazwie tetraktys:10
O
o o
000
0000
Na tetraktys, uznany za �wi�to��, pitagorejczycy sk�adali
przysi�gi. Nawiasem m�wi�c, Arystoteles, Owidiusz i wielu In-
nych klasycznych autor�w podaje, �e liczba dziesi�� jest pod-
staw� systemu liczenia dlatego, �e cz�owiek ma dziesi�� pal-
c�w u r�k. Przypomnijmy jednak, �e Babllo�czycy korzystali
z systemu liczenia