10854
Szczegóły |
Tytuł |
10854 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10854 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10854 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10854 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Krzysztof Kocha�ski
Wewn�trz
M�czyzna, kt�ry wstawia� p�ci�ar�wk� do gara�u, nazywa� si� Melorowicz i od pew-
nego czasu by� ogrodnikiem. Wcze�niej by� w�a�cicielem warsztatu samochodowego, ale na-
le�a�o to do przesz�o�ci, kt�rej nikt nie wr�y� powrotu.
Melorowicz przekr�ci� kluczyk w stacyjce i silnik zgas�. By�o bardzo cicho; p�ci�ar�w-
ka zdawa�a si� odpoczywa� po m�cz�cej je�dzie. Zdaniem Melorowicza mia�a do tego prawo,
ostatecznie by�a jedynym sprawnym samochodem w dzielnicy, a mo�e i w ca�ym mie�cie.
Roz�adowywa� puste skrzynki po warzywach i stawia� je w k�cie gara�u, gdy nagle co�
przyku�o jego uwag�. Najpierw pomy�la�, �e to zabrudzona pi�eczka do tenisa ziemnego, ale
gdy wzi�� j� do r�ki, to co� rozp�aszczy�o si� jak kawa�ek plasteliny.
Ju� w tym momencie Melorowicz powinien by� skojarzy�, czym mo�e by� to co�, ale by�
tak podniecony swoj� pierwsz� udan� jazd�, �e jego rozkojarzony umys� nie powi�za� fakt�w.
Ogl�da� z zaciekawieniem czarn�, plastyczn� mas�, gdy nagle poczu�, �e drga mu ona
w r�ku, jakby by�a �ywym stworzeniem. I wtedy odpowiednia klatka w m�zgu Melorowicza
wskoczy�a na swoje miejsce:
� Jezuuu...!
Odrzucony czarny kszta�t pacn�� o �cian� gara�u i spad� na betonow� posadzk�, przewra-
caj�c pusty kanister po benzynie.
By�a to chyba najczystsza ulica miasta. Uprz�tni�ty gruz, �adnych papier�w, posmo�ow-
nicowego py�u czy innych nieczysto�ci, kt�rych nigdzie nie brakuje. Nawet w tak ciemny
wiecz�r Fold Nowat czu� t� schludno�� i dziwny spok�j, zdaj�cy si� emanowa� z powietrza.
Szed� wzd�u� wyszczerbionego kraw�nika i zastanawia� si�, czy jest jeszcze gdzie�
w mie�cie podobna ulica, i im d�u�ej o tym my�la�, tym wi�kszej nabiera� pewno�ci, �e nie.
Tutaj rz�dzi�y kobiety. Gruba Reny potrafi�a zagoni� swoje dziewczyny do roboty. Nawet
w dzie�.
Basowy �miech Folda rozbrzmia� w ciemno�ciach. Nawet w dzie�! Dobre!
Zatrzyma� si� przed okutymi stalow� ta�m� drzwiami. Odruchowo spojrza� w g�r�. Nie-
gdy� by� to wysoki budynek, s�dz�c po g�rze betonu, jaka po nim zosta�a. Doskona�e miejsce.
Gdy taki kolos zawali si�, wszystko, co jakim� cudem pod nim ocala�o, musi by� bezpieczne.
Chwyci� za ko�atk� (ko�atka! Gruba Reny to ma pomys�y) i zastuka� um�wionym sygna-
�em. Po kr�tkiej wymianie zda� z wykidaj�� drzwi otworzy�y si� i do uszu Folda dotar�y od-
g�osy muzyki. Poczu�, jak ogarnia go nastr�j zadowolenia. To jest to, czego potrzeba cz�owie-
kowi, by nie zdechn�� jak pies! Fakt, �e niegdy� pom�g� Grubej Reny, by� jedn� z lepszych
rzeczy, jakich dokona� w �yciu.
Przyg�adzi� w�osy, otrzepa� zabrudzone ubranie, kt�remu i tak niewiele mog�o to pom�c,
i zszed� po schodach w d�. Korytarz by� d�ugi, o�wietlony jedn� tylko denaturow� lampk�,
ale Fold doskonale zna� rozk�ad. Wiedzia�, kt�re drzwi nale�y otworzy�, by wdepn�� do raju.
Jak zwykle nie by�o t�oku, kilku m�czyzn i trzy dziewczyny Grubej Reny. Stoj�cy za
kontuarem barman widz�c Folda skin�� zach�caj�co d�oni�, co i tak nie by�o potrzebne, bo po
to przecie� Fold pojawi� si� w tym miejscu: usi��� przy barze i wypi� szklaneczk�, albo wi�-
cej. Dziewczyny Grubej Reny niespecjalnie go interesowa�y, uleg� im dwa czy trzy razy, ale
po �mierci �ony (Bo�e! To ju� p� roku!) sprawy seksu jako� mu zoboj�tnia�y, a nawet bu-
dzi�y dziwny rodzaj l�ku. Ale nie przeszkadza�o mu to odwiedza� przybytku Grubej Reny.
� Dawno ci� nie by�o � powiedzia� barman, nalewaj�c do szklanki porto.
� Tydzie�...? � zapyta� raczej ni� stwierdzi� Fold.
� No... Chyba ze dwa.
� Mo�liwe. W�drowa�em troch� po mie�cie, a wtedy czas szybko leci.
� Ci�gle w�drujesz, jeszcze kiedy� napytasz sobie biedy... Dobra, przepraszam, nie m�j
interes... � barman uni�s� rozpostarte d�onie. � W�a�ciwie to chcia�em o czym� innym.
� Tak?
� Akurat dzisiaj Reny rozmawia�a ze mn� o tobie i prosi�a, �eby� zechcia� zaj�� do niej,
jak si� pojawisz.
� W porz�dku. Mog� od razu.
� Poczekaj, zapytam � barman nape�ni� ponownie szklank� Folda, odwr�ci� si� i znikn��
za kotar�. Wr�ci� z oty�� kobiet� dobrze po czterdziestce.
� T�sknisz za mn�, Reny � rzek� Fold.
� Pewnie � kobieta u�miechaj�c si� poda�a na przywitanie sw� pulchn� d�o�. � Ale tym
razem kto� jeszcze za tob� zat�skni�.
� Major Hanes � wyja�ni�a.
� Interesuj�ce � zdziwi� si� Fold. � Ciekawe, czego mo�e chcie� ode mnie major Hanes?
� Co� tam mi t�umaczy�, ale nie bardzo s�ucha�am. Znasz Hanesa, �ebski go��, ale choler-
nie powa�ny...
Fold wzruszy� ramionami. � Wcale go nie znam, to tw�j znajomy, nie m�j.
� Nie czepiaj si� � powiedzia�a Reny. � Klient jak inni. Prosi� tylko o kontakt z tob�... To
jak b�dzie?
� Kiedy?
� Mo�e by� zaraz. Popija z dwoma pod tr�jk�.
� Tutejsi?
� A kto teraz nie jest tutejszy? Tylko taki facet jak ty mo�e gania� po mie�cie nie wiado-
mo za czym. Pewnie, �e tutejsi. Jaketinski i Melorowicz.
� Melorowicz w takim towarzystwie? � Fold pokr�ci� g�ow�. � Dobra! Do��cz� do nich �
odchodz�c zabra� ze sob� butelk� porto.
Byli tam, tak jak powiedzia�a Reny. Trzech facet�w pod tr�jk�. Zabawne. Fold by�
czwarty i zachwia� t� zgodno�ci�.
� Co� takiego?! Fold Nowat! � Hanes wsta� z krzes�a. By� starzej�cym si� m�czyzn�
oko�o sze��dziesi�tki. Mia� na sobie wojskowy mundur polowy, wytarty nieco,
z dystynkcjami majora. � Na Reny mo�na jednak polega�.
� Przypadek � stwierdzi� Fold. � Po prostu akurat wr�ci�em z wycieczki... Cze��, Melo-
rowicz! � pozdrowi� oty�ego m�czyzn� przy stoliku. Jaketinskiemu skin�� tylko g�ow�; nie-
zbyt dok�adnie orientowa� si�, jakie stosunki ��czy�y Jaketinskiego i Hanesa, w ka�dym razie
cz�sto widywano ich razem.
Usiedli.
� O co chodzi? � zapyta� bez wst�p�w Fold.
� Jest pewne zadanie do wykonania � powiedzia� major Hanes. � Spokojnie... � zaprote-
stowa�, widz�c przecz�cy ruch g�owy Folda. � Zadanie to mo�e wykona� Jaketinski, z twojej
strony oczekuj� tylko pomocy.
� Nie wiem... Obawiam si�, �e b�dziesz musia� poszuka� kogo� innego.
� Ty jeste� najbardziej odpowiedni, chodzi o dotarcie do pewnego obiektu w mie�cie.
Fold wla� do szklanki porto.
� B�d� szczery � powiedzia�. � Nie chc� dla ciebie pracowa�, bo nie lubi� takich go�ci,
jak ty. Chcesz rz�dzi� w tej okolicy, a mnie to nie odpowiada. Te czasy sko�czy�y si�. Teraz
nie ma �adnej w�adzy i nie kiwn� palcem w bucie, �eby to zmieni�.
� Jeste� w b��dzie, Nowat � o�wiadczy� ze spokojem Hanes. � W�adza jest konieczno�ci�
i nie uciekniesz przed ni�. Pojawi si� w�r�d nas wcze�niej czy p�niej, ani si� spostrze�esz,
a ja tylko wol� by� ni� ni� jej podmiotem.
� Tylko �e tym razem chodzi o co� zupe�nie innego � wtr�ci� si� Jaketinski. � Opowiedz,
Melorowicz.
Melorowicz chrz�kn��, niczym ucze� przyzwany do tablicy.
� Mam w gara�u smo�ownic� � rzek� kr�tko.
Fold zaniem�wi�. Si�gn�� po szklank� i wypi� du�y �yk wina.
� Ma kto� papierosy? Chc� zapali� � powiedzia� wreszcie.
Pocz�stowa� go Hanes. Ogniem r�wnie�.
� Od kiedy? � zapyta� Fold Melorowicza.
� Zauwa�y�em przedwczoraj. Od tego czasu powi�kszy�a si� przynajmniej dziesi�cio-
krotnie...
� To znaczy?
� Ma prawie p� metra �rednicy. Dok�adnie trudno okre�li�, wiesz przecie�...
� O rany! � skomentowa� Fold.
� Przyszed�em do Melorowicza zam�wi� troch� warzyw � powiedzia� Jaketinski. � Cze-
ka�em, bo parkowa� samoch�d w gara�u, kiedy nagle us�ysza�em krzyk.
� Wystraszy�em si� � wyja�ni� Melorowicz. � Zobaczy�em w k�cie co� czarnego, ma��
pi�eczk�, wzi��em j� do r�ki, by�a zdumiewaj�co ci�ka, chyba z pi�� kilogram�w, i nagle
poruszy�a si�. Wtedy w�a�nie wrzasn��em i wyrzuci�em j�, bo zorientowa�em si�, �e to mo�e
by� smo�ownica. Nadbieg� Jaketinski i stwierdzi� to samo.
� I Jaketinski powiedzia� o tym Hanesowi � doko�czy� Fold.
� Zgadza si� � potwierdzi� major. � Przyszli do mnie obaj, chocia� nie przecz�, �e to za-
s�uga Jaketinskiego. I bardzo dobrze zrobili.
Fold Nowat westchn�� znacz�co.
� Rzeczywi�cie, bardzo mnie nie lubisz, Nowat...
� Nigdy nie lubi�em wojskowych. Jak mo�na powa�nie traktowa� doros�ych facet�w, ba-
wi�cych si� broni� za wielkie pieni�dze...
Major nie pozwoli� mu sko�czy�: � Nie lubisz mnie, Nowat, ale postaraj si� cho� na
chwil� o tym zapomnie�. A co ty by� zrobi� na miejscu Melorowicza?
� Nie wiem... Pewnie bym zapakowa� do skrzyni to cholerstwo i wywi�z� gdzie� daleko,
zakopa�, utopi�, por�ba� na kawa�ki.
� W�a�nie o to mi chodzi. Tylko co dalej? S�ysza�e�: Melorowicz by� �wiadkiem, �e
w ci�gu dw�ch dni smo�ownica dziesi�ciokrotnie zwi�kszy�a swoj� obj�to��. Ty by� j� wy-
wi�z� i zapomnia�, ale mo�e ona pewnego dnia sama przypomnia�aby o sobie. Ju� raz tak by-
�o!
R�ka Folda opad�a na popielniczk� a palce zdusi�y niedopa�ek papierosa. Rzadko pali�
i teraz czu� w ustach niesmak.
� Jeden zero dla ciebie, Hanes � rzek� trze�wo. � Dobra, mo�emy pogada�. Wci�� nie
wiem, dlaczego �ci�gn��e� mnie tutaj.
� Zaraz do tego dojdziemy. Rzecz w tym, �e Jaketinski ca�kiem niedawno r�wnie� spo-
tka� si� ze smo�ownica.
� To prawda � przytakn�� Jaketinski. � Wiesz, �e jestem u was dopiero od dw�ch miesi�-
cy, wcze�niej mieszka�em w dzielnicy Potos. Niewielu nas by�o, raptem dwana�cie os�b,
wszyscy w jednym budynku. Teraz widz�, jak s�abo byli�my zorganizowani, na przyk�ad nie
by�o nikogo takiego jak Melorowicz, kto by uprawia� warzywa... Czy nawet Gruba Reny,
przecie� cz�owiek nie jest tylko przewodem pokarmowym, ma inne potrzeby...
� Twoja przesz�o��, Jaketinski, nie jest niczym szczeg�lnym � ponagli� Hanes.
... Z dwoma kumplami, w poszukiwaniu �ywno�ci, trafili�my kiedy� do zapiecz�towane-
go sztabami magazynu. W �rodku nie znale�li�my niczego ciekawego, a� dotarli�my do wiel-
kiej hali. Tam ona by�a. Tak wielka, �e w p�mroku nie zauwa�yli�my jej nawet � jak poma-
lowana na czarno �ciana. Dopiero Rap�w, jeden z moich kumpli, opar� si� o ni�. Rany, jak
zyskali�my! Rap�w przez ca�� drog� st�ka�, �e odpadnie mu r�ka, ta, kt�r� si� opar�
o smo�ownic�, ale nic si� nie sta�o, przynajmniej przy mnie, bo dwa dni p�niej odszed�em
stamt�d. Inni te� odchodzili. Szli do tamtego magazynu, zobaczyli, �e m�wimy prawd�
i zwijali manatki...
Jaketinski przerwa�. Zauwa�y�, �e Melorowicz lew� r�k� trzyma ki�� w�asnej prawej d�o-
ni i wpatruje si� w ni� z uwag�.
� Daj spok�j, Melorowicz, przecie� m�wi�, �e Rapowowi nic si� nie sta�o, a to w twoim
gara�u jest oseskiem w por�wnaniu do tamtej smo�ownicy.
� Jasne! � Melorowicz opu�ci� r�ce i u�miechn�� si� niepewnie. � Nalej, Fold, co tak sam
poci�gasz to porto?!
� No to wiesz prawie wszystko � oznajmi� major Hanes, patrz�c na Folda, kt�ry wcale nie
by� tego zdania. � A teraz, je�li pozwolisz, ja chc� si� czego� dowiedzie� od ciebie. Po pierw-
sze, czy wiesz, gdzie znajduje si� Potos?
Fold zastanowi� si�.
� Nie mam poj�cia � rzek�. � Gdzie� s�ysza�em t� nazw�, ale... � wymownie roz�o�y� r�ce.
� No, ale Jaketinski wie.
� Nie wiem � powiedzia� Jaketinski. � Po odej�ciu z Potos przez trzy tygodnie wa��sa�em
si� po mie�cie, byle dalej, zanim trafi�em na wasz� dzielnic�. Nawet w przybli�eniu nie potra-
fi� okre�li� kierunku.
� Hanes! � prawie krzykn�� Fold. � Ty chcesz, �ebym ja poszed� do Potos!
� By�oby najlepiej � potwierdzi� Hanes. � Ty i Jaketinski. Ale nie jest to warunek ko-
nieczny. By� mo�e wystarczy, je�li po�yczysz nam swoje mapy.
� Jakie mapy? � szczerze zdumia� si� Fold.
� Plany miasta. Te, kt�rych u�ywasz podczas swoich eskapad.
� Nie u�ywam �adnych plan�w.
Po raz pierwszy w trakcie tej rozmowy na twarzy majora Hanesa pojawi�o si� zniecier-
pliwienie.
� Chcesz powiedzie�, �e tygodniami w�drujesz po mie�cie, nie u�ywaj�c map, i nie b��-
dzisz? Chyba stroisz sobie �arty!?
� Czasem troch� b��dz�, ale jako� zawsze trafiam. Najwa�niejszy jest kierunek. Ja nie
mam k�opotu z orientacj�.
� Nabierasz nas, Fold � oznajmi� Jaketinski. � Przecie� �azi�em po tych ruinach: ulice
w prawo, lewo, uko�nie, niekt�re zupe�nie zasypane, cz�owiek gubi si� po p� godzinie, a co
dopiero przemierzaj�c dziesi�tki kilometr�w.
� Guzik mnie obchodzi, co o tym s�dzicie! � Fold zdenerwowa� si�. � Nie u�ywam map!
� Mia�em kiedy� psa � powiedzia� Melorowicz. � Mo�na go by�o wywie�� w dowolne
miejsce, a zawsze potrafi� odnale�� drog� do domu.
Fold popatrzy� na niego. � Wiesz co, Melorowicz... � zacz��.
� I co dalej? � Jaketinski spogl�da� wyczekuj�co na Hanesa. � Zdaje si�, �e utkn�li�my.
� Niezupe�nie � odpar� major. � Dzielnica to nie ig�a w stogu siana, na pewno da si� j�
znale��. Pomo�esz nam, Nowat?
� Po co? � zapyta� Fold. � Po jak� choler� chcesz, �ebym tam poszed�?
� Trzeba sprawdzi�, co sta�o si� z tamt� smo�ownic�. Czy jest tam dalej, czy rozros�a si�,
czy te� mo�e trafi� j� szlag. Gdy Jaketinski kiedy� opowiada� mi o niej, doszli�my do wnio-
sku, �e to pozosta�o��, kt�ra zniknie wcze�niej czy p�niej, ale teraz mam w�tpliwo�ci. Smo-
�ownic� w gara�u Melorowicza na pewno pozosta�o�ci� nie jest, je�li powsta�a w jednym
miejscu, mo�e powsta� i w innym. Musimy wiedzie�, czy b�dzie znowu si� rozrasta�, mo�e
da si� co� zrobi�, zanim zaleje nas powt�rnie.
� Kiedy� nie tacy jak my pr�bowali z ni� walczy� � rzeki Fold.
� Nie wiem. Mo�e mieli ma�o czasu, mo�e nie docenili niebezpiecze�stwa, nie wiem...
Ale przecie� nie mo�emy tak czeka�!
Gara� zamykany by� na stalow� zasuw� spi�t� k��dk�. Melorowicz otworzy� k��dk�,
szarpn�� i sztaba opad�a z hukiem. Cofn�� si�.
� Kto ciekawy, niech wchodzi � powiedzia�.
Pierwszy ruszy� Hanes; rozwar� szeroko drzwi, �eby o�wietli� wn�trze, i wszed�.
� Gdzie ona? � us�yszeli jego g�os.
Weszli wszyscy.
� Jest! � powiedzia� Hanes. Sta� w przeciwleg�ym k�cie gara�u, przes�oni�ty nieco p�-
ci�ar�wk�. Uni�s� wy�ej praw� r�k� i zobaczyli, �e trzyma w niej pistolet.
� I co? � zapyta� Fold, przerywaj�c przed�u�aj�c� si� cisz�.
� Zobaczcie sami...
Jaketinski podszed� do Hanesa, Fold za nim, tylko Melorowicz pozosta� przy drzwiach.
Smo�ownica le�a�a przy pustym kanistrze po benzynie, cz�ciowo przykrywaj�c go swoj�
mas�. Przypomina�a wielki kawa� smo�y, kt�ry zastyg�, kiedy wylano go z beczki. Tyle �e nie
b�yszcza�a. I od czasu do czasu, co kilkadziesi�t sekund, drga�a ledwie zauwa�alnie.
� Jakby nie uros�a � powiedzia� Hanes.
Jaketinski pokr�ci� g�ow�. � Moim zdaniem, tak.
� Odsu�cie si� � Hanes wykona� krok w ty�. � Strzel� do niej...
Schowali si� za samoch�d, wychylaj�c tylko g�owy. Nawet Melorowicz do��czy� do nich.
Huk wystrza�u.
Nic si� nie sta�o. Czterech m�czyzn zastyg�o w bezruchu, oczekuj�c czego� niewiado-
mego, gro�nego, ale nic takiego si� nie wydarzy�o. Smo�ownica spoczywa�a dok�adnie w tym
miejscu, co przedtem, i kiedy wreszcie o�mielili si� zbli�y�, dostrzegli w czarnej bryle okr�-
g�y otw�r, wyra�ny �lad wyryty przez pocisk.
Fold przysun�� si� do �ciany, wypatruj�c miejsca wylotu kuli, ale nie znalaz� go.
� Kula jest w �rodku � oznajmi�.
Smo�ownica drgn�a i tym razem by� to ruch wyra�ny. Czarn� powierzchni� sfa�dowa�a
bruzda, biegn�c niczym fala po wodzie.
� Patrzcie! � zawo�a� Jaketinski, chocia� ka�dy w�a�nie to robi�.
Co� cicho stukn�o o beton i powierzchnia smo�ownicy wyg�adzi�a si�. Na posadzce le�a�
sp�aszczony kawa�ek o�owiu.
� Nie smakowa� jej � roz�adowa� napi�cie major Hanes.
� No i co na to powiesz, Nowat? � podj��. � Smo�ownica. Dok�adnie taka, jaka zniszczy�a
nasz �wiat, ale jak wida� nie do ko�ca jej si� to uda�o. To jak? Jeste� ze mn�, czy pozwolisz
jej naprawi� fuszerk�? A mo�e mam wrzuci� pod ni� jakie� �ywe stworzenie
i zademonstrowa� za par� dni jego szkielet?
Dwa tygodnie. Min�y r�wne dwa tygodnie, gdy Jaketinski wreszcie powiedzia�: �Wiem,
gdzie jeste�my�.
Stali na jezdni pokrytej bruzdami sp�kanego asfaltu. Fold Nowat poprawi� sprz�czki ple-
caka, kt�ry schud� znacznie od czasu, kiedy wyruszyli w drog�.
� Kt�r�dy teraz?
� Ca�y czas t� ulic�. Proponuj� przenocowa� w budynku, w kt�rym mieszka�em, mo�e
jest tam jeszcze kto� z naszych...
� Daleko?
� Nieca�a godzina drogi, je�li si� nie myl�.
� W takim razie chod�my, nim z�apie nas wiecz�r.
Ulica by�a szeroka, sze�ciopasmowa, wygodnie si� ni� sz�o, gdy� gruz nie zdo�a�
w ca�o�ci jej przysypa�. Ale Fold nie lubi� takich ulic; �wiadomo��, �e jest widoczny z daleka,
wywo�ywa�a niepok�j. Co prawda by�o pusto i cicho, w ci�gu tych dw�ch tygodni tylko raz
natkn�li si� na obcych ludzi, lecz podczas wcze�niejszych w�dr�wek kilkakrotnie
do�wiadczy� niezbyt przyjemnych spotka�. Raz ledwie uszed� z �yciem.
Ale teraz widzia� tylko gruz i ciemne wn�ki po oknach w ocala�ych domach. To by�o
charakterystyczne: brak nie tylko szyb, ale i okiennych ram; i tak wsz�dzie. Je�li zdarza�o si�
inaczej, je�li tylko gdzie� w oknie b�ysn�a szyba lub cho�by dykta, by� to nieomylny znak, �e
mieszkaj� tam ludzie. Na tej ulicy takiego wyj�tku nie by�o do chwili, gdy Jaketinski pokaza�:
� To tam!
Fold Nowat wyj�� z kieszeni pistolet. Obaj otrzymali takie od Hanesa wraz z amunicj�.
Wygl�da�o na to, �e Hanes mia� ma�y arsena�.
� Co robisz? � zapyta� zdumiony Jaketinski.
� Diabli wiedz�, kto tam teraz mieszka. Radz� ci zrobi� to samo.
Jaketinski wzruszy� ramionami i ruszy� do wej�cia na klatk� schodow�. Wida� by�o po
nim, �e jest bardzo podekscytowany.
� Mieszkali�my na drugim i trzecim pi�trze � powiedzia�, pn�c si� po schodach.
Skr�cili w korytarz i Fold nie mia� ju� w�tpliwo�ci, �e kto� jednak wci�� tu mieszka.
Pomijaj�c szyb� w oknie, kt�ra mog�a pozosta� z czas�w Jaketinskiego, w oczy rzuci�a si�
czysta posadzka. I kwiat w doniczce. Kwiat! Takiego czego� nie widzia� nawet u Grubej
Reny. Jakby na �wiecie nic si� nie sta�o.
A mo�e rzeczywi�cie nie sta�o si� nic powa�nego, skoro ludzie wci�� hoduj� kwiaty?
� Tutaj mieszka�em � Jaketinski otworzy� jedne z szeregu drzwi.
Fold czujnie �ciska� w d�oni pistolet. Weszli. Przedpok�j; rzut oka na kuchni�; pierwszy
pok�j, drugi...
W drugim pokoju na tapczanie le�a� przykryty ko�dr� m�czyzna. Spa�.
� Rap�w! � wykrzykn�� Jaketinski. � Niech mnie cholera, Rap�w! Zosta�e�.
M�czyzna poruszy� si�, odwr�ci� g�ow� i sennie spojrza� na przybysz�w. W jednej
chwili otrze�wia� i usiad� na tapczanie.
� O rany! Jaketinski! � nagle zmiesza� si�, widz�c powa�niej�ce twarze m�czyzn.
Odruchowo schowa� lew� r�k� za siebie, cho� i tak by�o za p�no � zobaczyli, co zobaczy�
mogli.
Lewa r�ka Rapowa by�a szara, prawie czarna. Przypomina�a wygl�dem kawa�ek
wyschni�tej, otoczonej kor� ga��zi. Rachityczne palce pozbawione by�y paznokci.
� R�ce do g�ry! � dobieg� okrzyk zza plec�w przybysz�w.
Fold sta� nieco bokiem i k�tem oka dostrzeg� przy drzwiach m�czyzn� z wielk�
my�liwsk� strzelb�. U�wiadomi� sobie, �e z pistoletem wygl�da prowokuj�co, przezornie
wi�c � podnosz�c r�ce � rozlu�ni� uchwyt i bro� upad�a na pod�og�.
� Nieporozumienie, Owski � odezwa� si� Rap�w. � To przyjaciele. Jeden z nich mieszka�
tu kiedy�.
� Ja � powiedzia� Jaketinski.
� Co: ty? � m�czyzna nazwany Owskim opu�ci� strzelb�, ale wyraz nieufno�ci nie
znikn�� z jego twarzy.
� Ja jestem tym, kt�ry kiedy� tu mieszka�. To moje mieszkanie.
� Wprowadzi�em si� do niego, bo jest lepsze od tego, kt�re zajmowa�em � powiedzia�
Rap�w. � Chyba nie masz pretensji?
� Sk�d!? � zaprzeczy� Jaketinski.
� I opu��cie, do cholery, te r�ce. Owski, powiedz im.
� W porz�dku � m�czyzna rozejrza� si� niezdecydowanie. � Maria zauwa�y�a ich przez
okno. Wygl�dali podejrzanie, szczeg�lnie ten z pistoletem. Zanim wyci�gn��em strzelb�, ju�
byli u ciebie... My�la�em, �e co� si� sta�o.
� Jakby co, jeste�my z Mari� u siebie � powiedzia� wychodz�c.
� Teraz mieszka tu ze mn� tylko to ma��e�stwo � rzek� Rap�w po chwili milczenia. �
Wiele im zawdzi�czam... Wszyscy wynie�li si� wtedy... pami�tasz...
Jaketinski skin�� g�ow�: � Jak znale�li�my smo�ownic�.
� To pami�tka po niej � Rap�w powoli ods�oni� r�k�. � Ma�o nie wykorkowa�bym, gdyby
nie �ona Owskiego... Maria by�a kiedy� lekarzem, chocia� diabli wiedz�, czy w tym
przypadku ma to jakie� znaczenie... Teraz mi lepiej, ale wci�� mam gor�czk�, dlatego le��.
� Pami�tam, �e gdy si� rozstali�my, wszystko by�o w porz�dku � powiedzia� Jaketinski.
� Zgadza si�. Ja r�wnie� st�d odszed�em. To si� zacz�o jaki� tydzie� p�niej. Dlatego
wr�ci�em... chocia� troch� przez przypadek...
� Mo�e by�my usiedli � zg�osi� swoj� obecno�� Fold. � Prawd� m�wi�c, jestem g�odny.
� Wygl�da na to, �e znikn�a � powiedzia� Fold.
On i Jaketinski stali w wielkiej magazynowej hali. Przez okienne otwory s�czy�o si�
�wiat�o dnia, w�skimi strugami wpada�y s�oneczne promienie, w�r�d kt�rych wirowa�y
drobinki py�u. Smo�ownicy nie by�o.
� Ten py� to wszystko, co po niej zosta�o � rzek� Jaketinski. Czu� ulg�. Zarysowa� butem
po posadzce, wzbijaj�c tuman kurzu.
� Na to wygl�da � powt�rzy� Fold. � O ile nie pomyli�e� miejsca.
� Nie �artuj � nagle Jaketinski podskoczy� i spod jego st�p ponownie prysn�a kurzowa
zawiesina.
Nieoczekiwanie Fold powt�rzy� jego ruch, niczym sp�nione lustrzane odbicie. I jeszcze
raz. Podskakiwali jak dwaj ch�opcy przy podw�rkowej zabawie. Przewracali kartony po jaki�
chemicznych preparatach, kt�re niegdy� przechowywano w tym magazynie, a� zabrak�o im
tchu, a w gard�ach zapiek�o od kurzu. Pokas�uj�c wytoczyli si� na korytarz, a stamt�d na
zewn�trz, na ulic�, gdzie wreszcie uspokoili si� � na powr�t przybieraj�c wygl�d m�czyzn.
� Zapalimy? � zaproponowa� Jaketinski. � Ostatnia paczka � doda�, cz�stuj�c Folda. � Jak
wr�cimy, trzeba b�dzie u�miechn�� si� do Grubej Reny.
Usiedli na kamiennym murku.
� Hanes b�dzie zadowolony � rzek� Fold Nowat.
� Na pewno. Nawet nie wiesz, jak bardzo mu zale�y na pomy�lnych wie�ciach od nas.
� To dziwny facet... Cz�sto zastanawiam si�, o co mu w�a�ciwie chodzi?
� Najpierw te� my�la�em, �e ma ochot� rz�dzi�. Ale to niezupe�nie prawda � Jaketinski
spogl�da� uwa�nie na Folda. � Powiem ci co�: Hanes wcale nie jest majorem, w og�le nie jest
wojskowym.
� Nabierasz mnie...
� Ani troch�. Opowiada� mi kiedy�, jak prze�y� smo�ownic�. Ucieka� z fal� uchod�c�w
i jak wszyscy nie docenia� niebezpiecze�stwa. Pami�tasz, jak to by�o: wsz�dzie t�umy,
samochody, korki uliczne i gdzie� tam post�puj�ca nieub�aganie smo�ownica. Hanes by�
w ogonie uciekaj�cych. Nie wiem dlaczego, nie wyja�ni� mi tego, ale najpierw w og�le nie
chcia� ucieka�... � wyobra�asz sobie, co znaczy taka masa ludzi � betonowa �ciana. Hanes
stara� si� pom�c jakiej� kobiecie z dzieckiem, ale nie da� rady, przewr�cono go i niczego
wi�cej nie pami�ta, nie wie nawet, czy to dziecko si� uratowa�o. Ockn�� si� w zupe�nie innym
miejscu: le�a� na trawniku, oblepiony plastrami, z lew� r�k� w gipsie. Wok� biegali
�o�nierze, to oni go opatrzyli � wojsko stanowi�o ostatni� lini� mi�dzy smo�ownic� a �wiatem
�ywych.
Smo�ownic� dotar�a przed wieczorem. Majestatyczna, czarna fala poruszaj�ca si� powoli
jak we �nie, w tempie przyrostu w�asnej masy. Znasz to, Fold, nadci�ga�a w nieustaj�cym
huku przygniatanych budynk�w, w kurzu i pyle. �o�nierze biegali jak w gor�czce, sami
zaskoczeni tak szybkim atakiem. Rannych pakowali na ci�ar�wki. Potem zabrak�o
ci�ar�wek. Jaki� sanitariusz poinformowa� Hanesa, �e nogi ma zdrowe i musi radzi� sobie
sam, i pobieg� dalej, jakby wstydzi� si� spojrze� mu w oczy.
Hanes, owszem, nogi mia� zdrowe, ale ca�e cia�o w si�cach i g�ow� niemal p�kaj�c�
z b�lu � ju� po kilkudziesi�ciu metrach do�� mia� wszystkiego. I wtedy napotka� m�odego
�o�nierza, ch�opaka maj�cego nie wi�cej ni� dziewi�tna�cie lat, kt�ry pilnowa� wojskowego
magazynu. Biedak nie otrzyma� rozkazu opuszczenia posterunku i nie wiedzia�, co robi�.
� Zawsze twierdzi�em, �e wojsko og�upia � skomentowa� Fold.
� Hanes wzi�� od niego klucze i kaza� ucieka�, co tamten przyj�� z wdzi�czno�ci�, nie
zwracaj�c uwagi, �e rozmawia z cywilem. Magazyn okaza� si� piwnicznym bunkrem, ze
stalowymi, grubymi na trzy cale drzwiami. Hanes nie zastanawia� si� d�ugo � wlaz� do �rodka
i zatrzasn�� drzwi, podbudowany dodatkowo widokiem kilkunastu transporter�w z wod�
mineraln�. Na szukanie �ywno�ci nie by�o czasu.
� Rozumiem. I siedzia� tam ca�e dziesi�� dni � powiedzia� Fold.
� Hanes nie wie dok�adnie ile, straci� rachub� czasu. Wyszed�, gdy nie mia� ju� czym
oddycha�, i zobaczy� nasz pi�kny, zagruzowany �wiat. Potem przebra� si� w czyste ubranie �
polowy mundur z dystynkcjami majora, zabra� pe�en plecak r�nych rzeczy, mi�dzy innymi
bro� i amunicj�, i wyruszy� na poszukiwanie ludzi. Gdy trafi� do was, od razu obdarzyli�cie
pana majora zaufaniem, gdy� wi�kszo�� spotka�a si� z pomoc� wojska w ostatnich chwilach
przed zag�ad�. Nie sprostowa� pomy�ki i tak ju� zosta�o.
� Zyska� autorytet na kredyt � zauwa�y� Fold.
� I tak by go mia�. Ten cz�owiek ma w sobie co�, co przyci�ga do niego innych. Mo�e to,
�e o co� mu chodzi, na czym� zale�y. Nawet ty zarazi�e� si� jego pomys�ami.
� Widocznie czu�em, �e jest cywilem � wybrn�� �artem Fold.
� Musz� ci jeszcze co� powiedzie� � oznajmi� Jaketinski. � To, co s�ysza�e� przed chwil�,
nie jest zdrad� �adnej tajemnicy. Hanes kaza� ci o tym powiedzie�, je�li wszystko p�jdzie
dobrze, to znaczy, je�li w Potos nie b�dzie smo�ownicy.
� Ciekawe, po co?
� Przypuszczam, �e ma wobec ciebie jakie� inne plany.
� Jestem wolnym cz�owiekiem. Nikt nie b�dzie mn� rz�dzi� � o�wiadczy� Fold.
Sko�czyli palenie i zgasili niedopa�ki.
� A jak ty prze�y�e�? � zapyta� Jaketinski.
� Mieszka�em w domku, budowanym w okresie zimnej wojny, z porz�dnym schronem
przeciwatomowym pod piwnic�. Moja �ona by�a w ci��y, akurat zacz�y si� b�le i ucieczka
sta�a si� niemo�liwa... W�a�nie wtedy pozna�em Grub� Reny; schron by� zaniedbany,
�ywno�� przeterminowana, zrobi�em zapasy i w jednym z opuszczonych budynk�w
znalaz�em j�. Le�a�a prawie nieprzytomna, z czterdziestostopniow� gor�czk�. W zasadzie
�mieszna sprawa, zwyk�a angina... Zabra�em j� do schronu. Wiesz � podj�� Fold z nag�ym
o�ywieniem � jaw zasadzie nie widzia�em smo�ownicy. Przesiedzia�em wygodnie w schronie,
mia�em nawet magnetofon na baterie.
� A co z twoj� �on�? � zapyta� Jaketinski.
� Umar�a podczas porodu � rzek� Fold drewnianym g�osem. � Dziecko r�wnie�. By�a
w tym moja wina, nie bardzo wiedzia�em, co nale�y robi�... Teraz bym potrafi�. Wiem o tym.
Wszyscy dziwi� si�, dlaczego wci�� w�druj� po mie�cie, powiem ci, Jaketinski, dlaczego.
Szukam kobiety, kt�rej potrzebna b�dzie pomoc przy porodzie. Na razie nie mia�em jeszcze
okazji si� sprawdzi�, ale znam dwa miejsca, gdzie dziewczyny s� w ci��y. Nauczy�em ich
m�czyzn, czego mog�em, i postaram si� tam by�, gdy przyjdzie pora.
Fold umilk� a Jaketinski nie podejmowa� ju� rozmowy. Milcz�c wr�cili do bloku.
Dwa dni p�niej opu�cili Potos, zabieraj�c ze sob� wracaj�cego do zdrowia Rapowa
i ma��e�stwo Owskich.
� Prowad�, Fold � powiedzia� Jaketinski. � Mam nadziej�, �e nie przesadzi�e�
z autoreklam�.
� S�ysza�e�, co m�wi� Melorowicz � odpar� Fold Nowat. � Zamieniam si� w psa i p�dz�
do domu.
Siedzieli u Grubej Reny w pokoju numer trzy. Nowat, Jaketinski, Hanes. Cyfry zgodne.
Zabawne.
Ale atmosfera rozmowy wcale zabawna nie by�a. Fold Nowat nazwa� w�a�nie Hanesa
szpiegiem i w gniewie a� zaciska� pi�ci.
Hanes zni�s� to z w�a�ciwym sobie spokojem.
� Jestem naukowcem � o�wiadczy�. � To wasz kraj nie chcia� podporz�dkowa� si�
mi�dzynarodowym ustawom, a to, �e zostali w nim tacy ludzie jak ja, �wiadczy tylko o dobrej
woli z naszej strony.
Fold nie chcia� s�ucha�. � Jaketinski, wiedzia�e� o tym?! � zapyta�.
� Dowiedzia�em si� teraz, tak jak ty. Ale przesta� krzycze�, Fold, wys�uchajmy Hanesa
do ko�ca. Ostatecznie nie musia� nam o tym m�wi�.
� Oczywi�cie, �e nie musia�em � powiedzia� Hanes. � Nie gor�czkuj si�, Nowat, bo
szkoda twoich nerw�w. Nazywanie mnie szpiegiem jest �mieszne, nie dzia�a�em na niczyj�
szkod�. By�em obserwatorem, jednym z wielu, kt�rzy mieli ocenia� sytuacj� ekologiczn�
w strefie Bariery. Tacy jak ja nie byli dla was wrogami, lecz nadziej� na zniesienie totalnego
embarga...
� Co� takiego! � krzykn�� z ironi� Fold.
Hanes umilk�. Wci�� wydawa� si� spokojny, takim widzia� go Fold, ale Jaketinski, kt�ry
zna� go lepiej, wiedzia�, �e teraz jest to tylko opanowanie.
� Tak nie b�dziemy rozmawia�! � powiedzia�. � Co ci� napad�o, Fold? Nawet je�li uznasz
Hanesa za szpiega, to przecie� i tak dotyczy�o to innego �wiata i teraz jest bez znaczenia...
� Jeste� z Hanesem? � przerwa� mu Fold.
� Nie wyci�gaj ode mnie �adnych deklaracji. Hanes zaproponowa� rozmow� i usi�uje
wyja�ni� sytuacj�. S�dz�, �e to uczciwe postawienie sprawy.
� W porz�dku � och�on�� nieco Fold. � Ja patrz� na fakty, a one s� oczywiste: to oni
postawili Barier�.
� Barier� Ekologiczn� postawi� przeciwko wam ca�y �wiat � u�ci�li� Hanes. � Chyba nie
zapomnieli�cie, jak to si� odby�o? Wszystkie kraje uzna�y Mi�dzynarodowe Prawo
Ekologiczne i konsekwentnie je realizowa�y, mimo �e wsz�dzie wi�za�o si� to z recesj�
gospodarcz� i obni�eniem standardu �ycia. A wasz rz�d usi�owa� si� targowa�. To co jeszcze
mo�na by�o zrobi�? Dalej zaci�ga� pasa i patrze�, jak nasze wysi�ki id� na marne z powodu
czyjego� braku wyobra�ni? Poza tym nikt nie dzia�a� przez zaskoczenie. Wystarczaj�co
wcze�nie uprzedzono, �e tak si� stanie, je�li jakie� pa�stwo nie podporz�dkuje si� ustawie.
By� przyk�ad wyspiarskiego kraju z zachodniej p�kuli, kt�ry od pocz�tku odrzuci� MPE � co
by�o do przewidzenia, zawsze �ama� niemal wszystkie mi�dzynarodowe prawa � i kt�ry
odci�to od �wiata Ekologiczn� Barier�.
� Zacznij my�le�, Nowat! Smo�ownica jest efektem ska�enia biosfery, mo�na powiedzie�,
�e na d�ugo przed jej pojawieniem si� ju� �yli�cie wewn�trz niej. Uwa�am, �e Barier�
Ekologiczn� postawiono w sam� por�, w�a�ciwie w ostatniej chwili. Narodziny smo�ownicy
w�a�nie w odci�tej strefie, uznanej za najwi�ksze zagro�enie, jest dla mnie dostatecznym tego
dowodem.
� Sk�d wiesz, �e tylko u nas? � zapyta� Fold.
Wygl�da�o tak, jakby to pytanie otworzy�o krewn� puszki Pandory. Puszk� obaw, l�k�w
i my�li, kt�re odrzuca si� jak najdalej. Wszystkich trzech, ��cznie z Fa�dem, dotkn�o
poczucie pustki, kt�ra � by� mo�e � ci�gn�a si� st�d a� do kra�ca �wiata. Zdawali sobie
z tego spraw� ju� wcze�niej, ale tylko Hanes rozwa�a� temat od strony praktycznej:
� W tej w�a�nie kwestii liczy�em na ciebie, Nowat � powiedzia�. � Mam sze��dziesi�t trzy
lata. Jestem za stary, ale ty m�g�by� poprowadzi� wypraw� do Bariery. Mo�e uda�oby si�
czego� dowiedzie�?
Fold milcza�.
� Nie wiemy nawet czy Bariera dalej stoi � kontynuowa� Hanes. � Mo�e smo�ownica
zdo�a�a j� z�ama�? Nie wierz� w to, ale niczego nie mo�na wykluczy�...
� Cztery miesi�ce temu sta�a na pewno � odezwa� si� niespodziewanie Fold. � Spotka�em
faceta, kt�ry tam by�. Szkielety. Tysi�ce szkielet�w ludzi, kt�rzy pukali do drzwi prosz�c
o ratunek i kt�rym nie otworzono. Tak wygl�da twoja dbaj�ca o przysz�o�� �wiata reszta
ludzko�ci. Wiesz co ci powiem, Hanes? Odpieprz si� ode mnie! R�b co chcesz, ale ode mnie
si� odpieprz!
Gara� by� otwarty, ale Melorowicza w �rodku nie by�o. Nie by�o r�wnie� samochodu.
� Ale tu czysto � zdziwi� si� Jaketinski.
� Zobacz! � Fold wskaza� stoj�cy w k�cie podw�rka wrak samochodu. Spalona
p�ci�ar�wka Melorowicza.
� Rzeczywi�cie � zawo�a� Jaketinski. � Hanes co� wspomnia�, �e gdy smo�ownica
znikn�a, Melorowicz w�asnor�cznie podpali� samoch�d. Podobno p�aka� przy tym z �alu, ale
do ko�ca patrzy� w p�omie�, taki by� zawzi�ty.
Wzmianka o Hanesie wywo�a�a niekontrolowany grymas na twarzy Folda. Jaketinski
zauwa�y� to:
� Uwa�am, �e zbyt ostro go potraktowa�e� � powiedzia�. � To porz�dny facet, a ty
za�atwi�e� go nie sprawdzon� informacj� od przypadkowego w��cz�gi... A je�li nawet, to i tak
nie znasz prawdy, Hanes przynajmniej chce j� pozna�.
� Gdzie Melorowicz? � Fold rozejrza� si� ostentacyjnie.
Jaketinski westchn��. � Pewnie w ogrodzie � powiedzia�. � Chod�my do niego.
Melorowicz zauwa�y� ich z daleka i odrzuci� narz�dzie, kt�rym w�a�nie grzeba� w ziemi.
I wtedy � obaj r�wnocze�nie � zobaczyli, �e jego prawa r�ka jest czarna a� do �okcia.
� Cholera! � szepn�� Fold.
To dziwne, ale �aden z nich wcze�niej o tym nie pomy�la�, chocia� widzieli przypadek
Rapowa.
Podchodzili coraz wolniej, staraj�c si� nie patrze� w miejsce, kt�re odruchowo
przyci�ga�o wzrok.
� Cze��, podr�nicy � zawo�a� Melorowicz, wyci�gaj�c praw� r�k�. � O przepraszam! �
cofn�� j� nieco. � Cholerne tu b�oto, ca�y si� usmarowa�em.
Pierwszy wybuchn�� �miechem Jaketinski. Fold po chwili zawt�rowa� mu, a Melorowicz
spogl�da� na nich ze zdumieniem. W ko�cu opanowali si� i bez wahania u�cisn�li zab�ocon�
r�k�.
� Nie przejmuj si� � m�wi� Jaketinski. � Jest czysta. Naprawd�. S�owo honoru.
A potem Fold Nowat odwr�ci� si� bez s�owa i odszed�.
� St�j, Fold! Dok�d? � krzykn�� za nim Jaketinski.
Fold nie odpowiedzia�, ale ju� nie musia�. Jaketinski domy�li� si�.
I poszed� za nim.