10813
Szczegóły |
Tytuł |
10813 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10813 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10813 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10813 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Czes�aw MI�OSZ
DOLINA ISSY
WYDAWNICTWO Literackie, Krak�w 1981
(c) Copyright by Czes�aw Mi�osz and Institut Litteraire, Paris, Wydanie pierwsze ukaza�o si�. nak�adem Institut Litteira�re,
Paris 1955.
Wydanie drugie ukaza�o si� nak�adem Oficyny Poet�w
i Malarzy, Londyn 1966.
Niniejszy egzemplarz mo�e by� sprzedawany w Polsce
i w krajach RWPG. Sprzeda� i wysy�ka pocztowa do innych
kraj�w wzbroniona,
This copy is to be sold only in Poland
and other COMECON-countries.
Sale in other countries incl. Yugoslavia is prohibited
and will be prosecuted by law.
Projekt oprawy Barbara Konarzetwska Redaktor Lidia Timofiejczyk Redaktor techniczny Hanna Nawr�t
Printed in Poland,
Wydawnictwo Literackie, Krak�w 1981.
Wydanie krajowe pierwsze. Naklad 100 000+350 egz.
Ark. wyd. 13,1. Ark. druk. 18,25.
Papier druk. mat. kl. V, 82x104 cm, 70 g
Oddano do sk�adania 26 I 1981
Podpisano do druku 18 V 1981
Druk uko�czono w listopadzie 1981
�arn. nr 217/81. F-14-51
Cena egzemplarza w oprawie p��ciennej z� 120.-
Cena egzemplarza w oprawie kartonowej zl 80.-
Prasowe Zak�ady Graficzne RSW "Prasa, Ksi��ka, Buch"
Krak�w, Wielopole l
ISBN 83-08-00685-K
NALE�Y zacz�� od opisu Kraju Jezior, w brt�rym mieszka� Tomasz. Te okolice Europy d�ugo by�y pokryte lodowcem i jest w ich krajobrazie surowo�� (p�nocy. Ziemia jest tu na og� piaszczyste i kamienista, zdatna pod upraw� tylko kartofli, �yta, owsa i lnu. Tym t�umaczy si�, �e cz�owiek nie zniszczy� tu las�w, kt�re �agodz� nieco klimat i chroni� od wiatr�w Ba�tyckiego Morza. Przewa�a w nich sosna i �wierk, s� r�wnie� brzozy, d�by i graby, brak ca�kowicie buk�w, granica ich zasi�gu przebiega o wiele dalej na po�udnie. Mo�na lasami podr�owa� tu d�ugo, nigdy nie nu��c oczu, bo, jak ludzie miasta, spo�ecze�stwa drzew maj� swoje niepowtarzalne w�a�ciwo�ci, tworz� wyspy, strefy, archipelagi, znaczone tu i �wdzie jak�� drog� z koleinami w pasku, le�nicz�wk�, star� smolarni�, kt�rej rozpadaj�ce si� piece obros�a ro�linno��. I zawsze w pewnej chwili jest z pag�rka widok na niebiesk� tafl� jeziora z bia��, ledwo dostrzegaln� plamk� perkoza, ze sznurem kaczek ci�gn�cych nad trzcinami. Na bagnach l�gn� si� tutaj masy b�otnego ptactwa, na wiosn� w bladym tutejszym niebie trwa wracaj�cy seriami warkot, wa-wa-wa bekas�w - taki d�wi�k wydaje powietrze w ich sterach z pi�r, kiedy odprawiaj� swoje monotonne akrobacje oznaczaj�ce mi�o��. Ten w�t�y warkot i be�kot cietrzewi, jakby gdzie� daleko gotowa� si� horyzont i kumkanie tysi�cy �ab na ��kach (ich liczba decyduje o liczbie bocian�w, maj�cych swoje gniazda na dachach chat i stod�) s� tutaj g�osami tej pory, kiedy po gwa�townym topnieniu �nieg�w
kwitnie kaczeniec i wilcze �yko - drobne r�owolilio-we kwiatki na krzakach jeszcze bez li�ci. Dwie pory roku s� temu krajowi w�a�ciwe, jakby dla nich by� stworzony: wiosna i jesie� - d�uga, najcz�ciej pogodna, pe�na zapach�w mokn�cego lnu, stukania mi�dlic, biegn�cych z daleka ech. G�si ogarnia wtedy niepok�j, zrywaj� si� nieporadnie chc�c wzbi� si� za dzikimi, kt�re nawo�uj� z wysoka; zdarza si�, �e kto� przynosi do domu bociana ze z�amanym skrzyd�em: to ten, co uratowa� si� od �mierci, jak� towarzyszowi niezdolnemu lecie� w podr� nad Nil wymierzaj� dziobami stra�nicy prawa: opowiada si�, �e tam i tam wilk porwa� komu� wieprzka; z las�w s�ycha� muzyk� ps�w go�czych: sopran, bas i baryton szczekaj� w biegu, goni�c za zwierzyn� i po modulacji poznaje si�, czy id� �ladem zaj�ca czy sarny.
Fauna jest tu mieszana, jeszcze nieca�kowicie p�nocna. Zdarzaj� si� pardwy, ale s� i kuropatwy. Wiewi�rka ma zim� futerko szarawe, ale nieca�kowicie szare. S� dwa gatunki zaj�cy - jeden zwyk�y, kt�ry wygl�da zim� i latem tak samo. Drugi, bielak, zmienia sier�� i jest nie do ^odr�nienia od �niegu. To wsp�istnienie gatunk�w daje materia� do rozwa�a� uczonym, a sprawa komplikuje si� jeszcze przez to, �e, jak m�wi� my�liwi, zaj�c zwyk�y ma dwie odmiany: poln� i le�n�, krzy�uj�c� si� czasem z bielakiem.
Cz�owiek do niedawna wyrabia� tutaj w domu wszystko, co by�o mu potrzebne. Nosi� grube p��tno, kt�re kobiety rozk�adaj� na trawie i polewaj� wod�, �eby zbiela�o na s�o�cu. W porze bajek i pie�ni, p�n� jesieni�, palce wyci�ga�y z motka we�ny prz�dz�, przy miarowym stukaniu peda�u ko�owrotk�w. Z tej prz�dzy gospodynie tka�y sukna na domowych warsztatach, zazdro�nie strzeg�c sekret�w wzoru: w jode�k�, w siatk�, taki kolor na osnow�, taki na odetk�. �y�ki, ka-
dzie i narz�dzia gospodarskie strugano w�asnym przemys�em, tak samo jak chodaki. Latem noszono przewa�nie �apcie, wyplatane z lipowego �yka. Dopiero po pierwszej wojnie �wiatowej powstawa� zacz�y sp�dzielcze mleczarnie i stacje skupu zbo�a i mi�sa, a rodzaj potrzeb mieszka�c�w wiosek zacz�� ulega� zmianie.
Chaty buduje si� tutaj z drzewa, kryje si� nie s�om�, a gontem. �urawie, z�o�one z poprzecznej �erdzi, opartej o rozwidlony s�up i obci��onej na jednym ko�cu, s�u�� do wyci�gania wiadra ze studni. Ambicj� gospody� jest ma�y ogr�dek przy wej�ciu. Hoduj� w nim georginie i malwy: co�, co buja wysoko pod �cian�, a nie ozdabia tylko ziemi i czego przez p�ot nie wida�.
Od tego og�lnego obrazu trzeba przej�� do doliny rzeki Issy, kt�ra pod wieloma wzgl�dami jest wyj�tkiem w Kraju Jezior. Issa jest czarna, g��boka, o leniwym pr�dzie, szczelnie obros�a �ozin�; jej powierzchnia miejscami jest ledwie widoczna pod li��mi lilii wodnych, wije si� po ��kach, a pola, roz�o�one na �agodnych zboczach po obu jej stronach, maj� gleb� urodzajn�. Dolina jest b�ogos�awiona przez rzadki u nas czarnoziem, bujno�� swoich sad�w i mo�e odci�cie od �wiata, kt�re ludziom tutejszym nigdy nie przedstawia�o si� jako dokuczliwe. Wioski s� tu bogatsze ni� gdzie indziej, siedz�ce albo przy jedynej du�ej drodze wzd�u� rzeki, albo wy�ej nad ni�, na tarasach i przygl�daj�ce si� sobie wieczorem �wiat�ami okien po/przez obszar, kt�ry powtarza jak pud�o rezonansowe stuk m�otka, szczekanie ps�w i g�osy ludzi - mo�e dlatego tak znana jest ze swoich starych pie�ni, kt�re �piewa si� tutaj, rozk�adaj�c je na g�osy, nigdy unisono, staraj�c si� zawsze zwyci�y� rywali w wiosce naprzeciwko przez �adniejsze, powolne dogasanie frazy.
Zbieracze folkloru zapisali nad Iss� wiele motyw�w, si�gaj�cych czas�w poga�skich, jak cho�by t� opowie�� o Ksi�ycu (kt�ry u nas jest m�czyzn�), wychodz�cym z �o�a ma��e�skiego, gdzie spa� ze swoj� �on� - S�o�cem.
II
OSOBLIWO�CI� doliny Issy jest wi�ksza ni� gdzie indziej ilo�� diab��w. By� mo�e spr�chnia�e wierzby, m�yny, chaszcze na brzegach s� szczeg�lnie wygodne dla istot, kt�re ukazuj� si� oczom ludzkim tylko wtedy, kiedy same sobie tego �ycz�. Ci, co je widzieli, m�wi�, �e diabe� jest niedu�y, wzrostu dziewi�cioletniego dziecka, �e nosi zielony fraczek, �abot, w�osy splecione w hareap, bia�e po�czochy i przy pomocy pantofli na wysokich obcasach stara si� ukry� kopyta, kt�rych si� wstydzi. Do tych opowiada� trzeba si� odnie�� z pewn� ostro�no�ci�. Jest prawdopodobne, �e diab�y, znaj�c zabobonny podziw ludno�ci dla Niemc�w - ludzi handlu, wynalazk�w i nauki - staraj� si� sobie doda� powagi, ubieraj�c si� jak Immanuel Kant z Kr�lewca. Nie darmo inna nazwa nieczystej si�y jest nad Iss� "Niemczyk" - oznaczaj�ca, �e diabe� jest po stronie post�pu. Jednak trudno przypu�ci�, �eby nosi�y taki str�j na co dzie�. Na przyk�ad ulubion� ich zabaw� jest ta�czy� w osieciach, pustych szopach, gdzie mi�dli si� len, stoj�cych zwykle na uboczu od zabudowa�: jak�e mog�yby we frakach wzbija� k��by kurzu i pa�-dzierzy, nie troszcz�c si� o zachowanie przyzwoitego wygl�du? I dlaczego, je�li dany jest im jaki� rodzaj nie�miertelno�ci, mia�yby wybra� w�a�nie str�j z osiemnastego wieku?
Nie wiadomo w�a�ciwie, do jakiego stopnia mog� zmienia� posta�. Kiedy dziewczyna zapala dwie �wiece w wigili� �wi�tego Andrzeja i patrzy w lustro, mo�e zobaczy� przysz�o��: twarz m�czyzny, z kt�rym z��czone b�dzie jej �ycie, czasem twarz �mierci. Czy to diabe� tak si� przebiera, czy dzia�aj� tutaj inne magiczne moce? I jak odr�ni� istoty, 'kt�re zjawi�y si� tutaj z nastaniem chrze�cija�stwa, od innych, dawnych tubylc�w: od le�nej czarownicy, kt�ra zamienia dzieci w ko�yskach, czy od male�kich ludzi wychodz�cych noc� ze swoich pa�ac�w pod korzeniami czarnego bzu? Czy diab�y i te r�ne inne stwory maj� ze sob� jakie� porozumienie, czy te� jpo prostu s� obok siebie, jak s� obok siebie s�jki, wr�ble i wrony? I gdzie jest -kraina, do kt�rej chroni� si� i jedne i drugie, ikiedy gleb� gniot� g�sienice czo�g�w, kiedy nad rzek� kopi� sobie p�ytkie groby ci, co maj� by� rozstrzelani, a w�r�d krwi i �ez, w aureoli Historii, wschodzi uprzemys�owienie? Czy mo�na sobie wyobrazi� jaki� sejm w pieczarach, g��boko we wn�trzu ziemi, gdzie jest ju� gor�co od ogni p�ynnego centrum planety, sejm, na kt�rym setki tysi�cy ma�ych diab��w -we frakach, .powa�nie i ze smutkiem, s�uchaj� m�wc�w reprezentuj�cych komitet centralny piekie�? Oto m�wcy obwieszczaj�, �e w interesie sprawy sko�czone jest hasanie po lasach i ��kach, �e moment wymaga innych �rodk�w i �e wysoko kwalifikowani specjali�ci dzia�a� b�d� ju� taik, �eby ich obecno�ci nie podejrzewa� umys� �miertelnych. Rozlegaj� si� oklaski, ale wymuszone, bo obecni ju� rozumiej�, �e byli potrzebni tylko w okresie przygotowawczym, �e post�p zamyka ich w ponurych czelu�ciach i �e nie zobacz� ju� zachod�w s�o�ca, lotu zimorodk�w, iskrz�cych si� gwiazd, wszelkich cud�w nieobj�tego �wiata. Rolnicy nad Iss� stawiali na progu chaty miseczk� z mlekiem dla �agodnych w��w wodnych, kt�re
nie ba�y si� ludzi. Potem stali si� gorliwymi katolikami i obecno�� diab��w przypomina�a im o walce, jaka si� toczy o ostateczne panowanie nad dusz� ludzk�. Czym stan� si� jutro? Opowiadaj�c nie wie si�, jaki wybra� czas, tera�niejszy czy przesz�y, jakby to, co min�o, nie by�o ca�kowicie minione, dop�ki trwa w pami�ci pokole� - czy tylko jednego kronikarza.
Mo�e diab�y upodoba�y sobie Iss� ze wzgl�du na jej wod�? M�wi si�, �e ta ma w�a�ciwo�ci wp�ywaj�ce na usposobienie ludzi, jacy si� rodz� nad jej brzegami. S� sk�onni do zachowania si� ekscentrycznego, dalecy od spokoju, a ich niebieskie oczy, jasne w�osy i nieco oci�a�a budowa s� z�udnym tylko pozorem nordyckiego zdrowia.
III
TOMASZ urodzi� si� w Giniu nad Iss� w porze, kiedy dojrza�e jab�ko spa3a ze stukiem na ziemi� w ciszy popo�udni, a w sieniach stoj� kadzie brunatnego piwa, kt�re warzy si� tutaj po zako�czeniu �niw. Ginie to przede wszystkim g�ra zaros�a d�bami. W tym, �e zbudowano na niej drewniany ko�ci�, kryje si� intencja wroga dawnej religii albo, by� mo�e, ch�� przej�cia od dawnej do nowej bez wstrz�s�w: na tym miejscu odprawiali kiedy� swoje obrz�dy ofiarnicy boga piorun�w. Z trawnika przed ko�cio�em, opieraj�c si� o ogrodzenie z g�az�w, widzi si� na dole p�tle rzeki, prom z w�zkiem na nim, posuwaj�cy si� powoli wzd�u� liny, za kt�r� ci�gnie 'miarowo r�ka przewo�nika (nie ma tu mostu), drog�, dachy mi�dzy drze-
wami. Nieco z boku stoi .plebania iz szarym dachem z drewnianych gont�w, podobnym do korabia na obrazkach. Wszed�szy na schodki i nacisn�wszy 'klamk�, st�pa si� po posadzce z wytartych cegie�ek u�o�onych uko�nie w jode�k�, a �wiat�o pada na ni� przez zielone, czerwone i ��te szybki, kt�re budz� podziw
dzieci.
Mi�dzy d�bami, na zboczu, jest cmentarz, a na nim, w 'kwadracie �a�cuch�w ��cz�cych kamienne s�upki, le�� przodkowie Tomasza z rodziny jego matki. Z jednej strony do cmentarza przytykaj� ob�e wzniesienia, na kt�rych latem jaszczurki szmyrgaj� spomi�dzy czombr�w. Nazywa si� to Szwedzkie Wa�y. Usypali je albo Szwedzi, kt�rzy przyje�d�ali tutaj 'zza morza, albo ci, co bili si� z nimi; znajduje si� tutaj czasem
szcz�tki pancerzy.
Za Wa�ami zaczynaj� si� drzewa parku, jego skrajem przebiega droga, bardzo stroma, kt�ra zmienia si� w czasie roztop�w w �o�ysko .potoku. Przy drodze z tajemniczej k�py tarnin wystaj� ramiona krzy�a. Dosta� si� do niego trzeba po trawie na resztkach stopni i wtedy ma si� pod sob� okr�g�� jam� krynicy, �aba wytrzeszcza oko spod kraw�dzi, a przykl�kaj�c i odgarniaj�c rz�s�, mo�na d�ugo wpatrywa� si� w obracaj�c� si� na dnie kulk� wody. Zadziera si� g�ow� i wtedy ukazuje si� obros�y mchem Chrystus z drzewa. Siedzi w rodzaju kapliczki, jedn� r�k� trzyma na kolanach, a na drugiej wspiera -podbr�dek, bo
jest smutny.
Od drogi alej� idzie si� w stron� domu. Jak tunel, tak g�ste s� tutaj lipy, zni�a si� a� do sadzawiki ko�o �wirna. Sadzawka ma na imi� Czarna, bo nigdy nie dosi�ga jej s�o�ce. W nocy chodzi� tutaj jest straszno; widziano tu nieraz czarn� �wini�, kt�ra chrz�ka, tupie racicami po �cie�kach i prze�egnana,
10
11
znika. Za sadzawk� aleja wznosi si� znowu i nagle otwiera si� jasno�� gazonu. Dom jest Ma�y, tak niski, �e dach, na ikt�rego deszczu�kach mieszka gdzieniegdzie mech i trawa, wydaje si� go przygniata�. Dzikie wino, kt�rego jagody �ci�gaj� j�zyk, oplata okna i dwie kolumienki na ganku. Z ty�u dobudowano skrzyd�o budynku - Itam wszyscy przenosz� si� na zim�, bo front butwieje i zapada si� od wilgoci, jaka przedostaje si� spod pod�ogi. Skrzyd�o sk�ada si� z wielu pokoi, stoj� w nich ko�owrotki, warsztaty tkackie i prasy do wa�owania sukna.
Ko�yska Tomasza umieszczona by�a w starej cz�ci domu, od ogrodu, i pierwszym d�wi�kiem, jaki go wita�, by�y pewnie krzyki ptak�w za oknem. Wiele czasu zu�y�, 'kiedy 'ju� chodzi�, na zwiedzanie izb i zakamark�w. W sali jadalnej ba� si� zbli�a� do ceratowej kanapy - mniej z powodu portretu m�czyzny w zbroi, z r�bkiem purpurowej szaty, patrz�cego surowo, bardziej z powodu dw�ch okropnie wykrzywionych twarzy z gliny na p�ce. W cz��, na kt�r� m�wi�o si� "salon", nigdy si� nie zapuszcza� i, b�d�c nawet du�ym .ju� ch�opcem, czu� si� tam nieswojo. "Salon" za sieni� by� zawsze pulty, parkiety i meble trzaska�y same w ciszy i jako� wiadomo by�o, �e tam przebywa czyja� obecno��. Najbardziej pragn�� znale�� si� w spi�arni, co zdarza�o si� rzadko. Wtedy r�ka babki przekr�ca�a 'klucz w drzwiach pomalowanych na czerwono i bucha� zapach. Najpierw zapach w�dzonych kie�bas i szynek, kt�re wisia�y pod belkami pu�apu, ale miesza�a si� z nimi inna wo�, z szufladek, wznosz�cych si� jedna nad drug� wzd�u� �cian. Babka wyci�ga�a szufladki i pozwala�a w�cha�, obja�niaj�c: "to cynamon, to kawa, to go�dziki". Wy�ej, tam, gdzie tylko doro�li mogli si�gn��, b�yszcza�y garnuszki ciemnoz�otego koloru, kt�re budzi�y po��danie, mo�dzierze
12
i nawet maszynka do mielenia migda��w, a tak�e pastka na myszy: pude�ko z blachy, na kt�re mysz mog�a wbiec po mostku powycinanym w schodki, a kiedy si�ga�a po s�onin�, otwiera�a si� zapadnia i wpada�a iw wod�. Ma�e okno spi�arni mia�o ikraty i pr�cz zapachu by� tu ch��d i cie�. Tomasz lubi� te� izb� z korytarza, ko�o 'kuchni, "igarderob�", gdzie suszy�y si� sery i gdzie cz�sto bito mas�o. Bra� w tym udzia�, bo zabawnie jest porusza� kijem w g�r� i w d�, kiedy w otworze syczy ma�lanka; co prawda zniech�ca� si� pr�dko, bo d�ugo trzeba pracowa�, zanim podnosz�c wieko spostrze�e si�, �e ikrzy�ak na ko�cu kija oblepiaj� ju� ��te grudki.
Dom, ogr�d owocowy za nim i trawnik przed nim, to najpierw zna� Tomasz. Na trawniku trzy agawy, wielka po�rodku, dwie mniejsze po bokach, rozsadza�y donice, na kt�rych klepkach zostawia�a znaki, wy�ej i ni�ej, rdza obr�czy. Tych agaw si�ga�y wierzcho�ki �wierk�w, co ros�y w dole parku, a mi�dzy nimi �wiat. Zbiega�o si� w d�, do rzeki i do wioski, z pocz�tku tylko wtedy, kiedy Antonina nios�a w necce opartej o biodro bielizn� do prania, a na niej po�o�ony pralnik, czy jak to si� inaczej nazywa, kijank�.
17
PRZODKOWIE Tomasza byli panami. O tym, w jaki spos�b nimi zostali, zagubi�a si� pami��. Nosili he�my i miecze, a mieszka�cy okolicznych wiosek musieli uprawia� ich pola. Bogactwo ich okre�la�o si� bardziej liczb� dusz czyli poddanych, ni� obszarem posiadanej ziemi. Bardzo dawno temu wioski sk�ada�y im tylko danin� w naturze, p�niej spostrze�ono, �e zbo�e, kt�re
�aduje si� na szkuty i odprawia rzek� Niemnem do morza, przynosi du�e zyski i �e op�aca si� z lasu wycina� poletka. Wtedy zdarza�o si�, �e zmuszeni do pracy ludzie urz�dzali -bunty i zabijali pan�w, a przewodzili im starzy, nienawidz�cy i pan�w i chrze�cija�stwa, kt�ere przysz�o r�wnocze�nie z ko�cem swobody.
Tomasz urodzi� si�, kiedy dw�r ju� przemija�. Zosta�o niezbyt du�o .gruntu, ,na kt�rym ora�o, sia�o i kosd�o kilka rodzin ordynariuszy; wynagrodzenie dostawali przewa�nie w kartoflach i ziarnie i ten roczny przydzia� zapisywa�o si� w ksi��kach jako ordynaria. Pr�cz nich trzymano pewn� ilo�� czeladzi "na dworskim stole".
Dziadek Tomasza, Kazimierz Surkont, w niczym nie przypomina� tych m�czyzn, kt�rzy tutaj kiedy� zajmowali si� g��wnie dobieraniem, wierzchowc�w i k��tniami o gatunki broni. Niewysoki, nieco oci�a�y, przesiadywa� najcz�ciej w swoim krze�le, kiedy, drzemi�c, opiera� podbr�dek o pier�, ze�lizgiwa�y mu si� siwe pasma zaczesane na r�owej �ysinie, a pince-nez dynda�o na jedwabnym sznurku. Mia� cer� dziecka (nos mu tylko cz�sto od ch�odu przybiera� barw� �liwki) i oczy niebieskie z czerwonymi �y�kami. �atwo si� przezi�bia� i sw�j pok�j wola� od otwartej przestrzeni. Me pi�, nie pali�, a cho� powinien by by� nosi� buty z cholewami, a nawet ostrogi, �eby okaza� swoj� gotowo�� do skoczenia w pole, chodzi� w d�ugich spodniach wypchni�tych na kolanach i w sznurowanych trzewikach. Nie by�o we dworze ani jednego my�liwskiego psa, cho� na dziedzi�cu ko�o stajni drapa�y si� i wybiera�y sobie pch�y czeredy r�nych �uczk�w, wolnych od jakichkolwiek obowi�zk�w. Nie by�o te� �adnej strzelby. Dziadek Surkont ceni� nade wszystko spok�j i ksi��ki o hodowli ro�lin. By� mo�e do ludzi odnosi� si� te� troch� jak do ro�lin i ich nami�tno�ci nie�atwo
14
wyprowadza�y go z r�wnowagi. Stara� si� ich zrozumie� i to, �e by� "za dobry", w po��czeniu z jego niech�ci� do kart i ha�a�liwo�ci, odstr�cza�o s�siad�w r�wnych mu stanem. Wymawiali jego nazwisko i wzruszali ramionami, nie umiej�c mu postawi� jakich� wyra�nych zarzut�w. Ka�dego, kto przyje�d�a�, pan Surkont przyjmowa� �wiadcz�c mu grzeczno�ci zupe�nie ni� dostosowane do rangi i stanowiska. Wiadomo, �e inaczej trzeba odnosi� si� do szlachcica, �yda i ch�opa, a on it� zasad� obchodzi� nawet wobec strasznego Chaima. Co kilka tygodni Chaim zjawia� si� na swojej bryce i, z biczem w r�ku, w czarnym kaftanie, z bufa-mi spodni opadaj�cymi na cholewy, wkracza� do domu. Broda mu stercza�a jak polano, kt�re osmali� ogie�. Zaczyna� rozmowy o cenach �yta i cielak�w, a to stanowi�o tylko wst�p do wybuchu. Wtedy, wrzeszcz�c i gestykuluj�c, biega� i �ciga� domownik�w po wszystkich izbach, targa� si� za w�osy i przysi�ga�, �e zbankrutuje, je�eli zap�aci, co ��daj�. Zdaje si�, �e bez odegrania tej rozpaczy odje�d�a�by z poczuciem, �e nie (wype�ni� tego, co uwa�a za zadanie dobrego kupca. Tomasz dziwi� si�, �e wrzaski ustawa�y nagle. Chaim ju� mia� w ustach co� w rodzaju u�mieszku, siedzieli <z dziadkiem rozmawiaj�c przyja�nie.
�yczliwo�� dla ludzi nie oznacza�a wcale, �e Surkont sk�onny by� ust�powa� ze swego. Dawne urazy /pomi�dzy wiosk� Ginie i dworem wygas�y i rozk�ad grunt�w by� 'taki, �e brakowa�o powodu do k��tni. Co innego wioska Pogiry, z drugiej strony, pod lasem. Toczy�a ona nieustanne Sjpory o prawo do pastwisk d przychodzi�o to jej nie�atwo. Schodzili si�, roztrz�sali spraw�, gniew w nich wzbiera�, wyznaczali delegacj� starszyzny. Kiedy jednak starszyzna zasiad�a z Surkon-�tem przy stole, na kt�rym sta�a w�dka i plastry w�dlin, ca�e przygotowanie traci�o cel. G�adzi� wierzch
15
raki d�oni� i, nie spiesz�c si�, serdecznie, t�umaczy�, Wida� by�o jego pewno��, �e zmierza tylko do rozwik�ania, tak �eby by�o sprawiedliwie. Przytakiwali, mi�kli, zawierali now� ugod� i dopiero w drodze powrotnej przychodzi�o im na my�l wszystko, czego nie powiedzieli, �li byli, �e jeszcze raz ich zaczarowa� i �e musz� wstydzi� si� przed wiosk�.
W m�odo�ci Surkont uczy� si� w mie�cie, czyta� ksi��ki Auguste Comte'a i John Stuart Milla, o kt�rych nad Iss� ma�o kto poza tym s�ysza�. Z jego opowiada�
�o tych czasach Tomasz zapami�ta� g��wnie to o balach, ina kt�rych m�czy�ni nosili fraki. Dziadek i jego kolega mieli do sp�ki tylko jeden frak i kiedy jeden <z nich ta�czy�, drugi czeka� w domu, a po kilku godzinach zamieniali si�.
Z dw�ch c�rek, Helena wysz�a za m�� za dzier�awc� z okolicy, a Tekla za cz�owieka z miasta i ona to by�a matk� Tomasza. Do Ginia przyje�d�a�a czasem ina kilka miesi�cy, ale rzadko, bo towarzyszy�a m�owi, kt�rego nosi�o po �wiecie poszukiwanie zarobku i p�niej wojna. Dla Tomasza pozostawa�a pi�knem za du�ym, �eby mo�na by�o Co� z nim zrobi� d patrz�c na .ni�, prze�yka� �lin� z mi�o�ci. Ojca prawie nie zna�. Kobiety ko�o niego to przede wszystkim Pola, kiedy .by� zupe�nie -ma�y, a p�niej Antonina. Po�� odczuwa�
�jako biel sk�ry, len, mi�kko�� i przenosi� p�niej swoj� sympati� na kraj, kt�rego nazwa d�wi�cza�a podobnie: Polsk�. Antonina wysuwa�a naprz�d brzuch w fartuchach w pr��ki. Przy pasie nosi�a p�k kluczy. �miech jej przypomina� r�enie, a w sercu chowa�a �yczliwo�� dla wszystkich. M�wi�a mieszanin� dw�ch j�zyk�w,
�to znaczy litewski by� jej macierzystym, a polski nabytym. Jej polszczyzna brzmia�a tak, jak to wskazuje na przyk�ad to wo�anie dobroci: "Tomasz, kuod�, dam kampitura!"
Tomasz bardzo lubi� dziadka. Pachnia�o od niego przyjemnie, a siwa szczecina nad ustami �echta�a w policzek. W ma�ym pokoju, gdzie mieszka�, wisia�a nad ��kiem rycina przedstawiaj�ca ludzi, kt�rych przywi�zywano do s�up�w, inni ludzie, p�goli, przyk�adali do s�up�w pochodnie. Jednym z pierwszych �wicze� Tomasza w czytaniu by�o sylabizowanie podpisu: Pochodnie Nerona. Tak mia� na imi� okrutny kr�l, ale Tomasz da� takie isamo jednemu ze szczeniak�w, bo zagl�daj�c mu w pysk starsi .m�wili, �e rna czarne podniebienie, co znaczy, �e b�dzie z�y. Neron wyr�s� i nie okazywa� ci�to�ci, za to du�o sprytu; zjada� �liwki opad�e z drzew, a kiedy ich nie znalaz�, umia� oprze� si� �apami o pie� i trz���. Na stole dziadka le�a�o wiele ksi��ek, a na obrazkach w nich ogl�da�o si� korzenie, li�cie i kwiaty. Czasem dziadek bra� Tomasza do "salonu" i tam otwiera� fortepian, kt�rego wieko mia�o kolor kasztan�w. Palce jakby obrz�k�e, zw�aj�ce si� na ko�cach, przebiera�y po klawiszach, ten ruch dziwi� i dziwi�o sypanie si� kropli d�wi�ku. Dziadka cz�sto mo�na by�o widzie� odbywaj�cego narady z ekonomem. By� nim pan Szatybe�ko, z br�dk� na dwa boki, kt�re wyg�adza� i rozsuwa�, rozmawiaj�c. Malutki, chodz�cy ze zgi�tymi kolanami, wysuwa� nogi z but�w, kt�rych cholewy by�y za obszerne. Pali� ogromn� w [por�wnaniu z nim fajk�. Jej cybuch zakr�ca� si� w d�, a palenisko zamyka�o si� na metalowe wieczko z dziurkami. Stancja jego, na ko�cu budynku co mie�ci� stajni�, wozowni� i izb� czeladn�, zielenia�a od krzak�w igeranium w doniczkach, a nawet blaszanych kubkach. Na �cianie pe�no by�o �wi�tych obraz�w, kt�re jego �ona, Paulina, ozdabia�a kwiatami z papieru. Za Szatybe�k� wsz�dzie drepta� piesek Mopsik. Kiedy jego pan przesiadywa� w pokoju dziadka, Mopsik czeka� na dworze i niepokoi� si�,
16
17
2 - Dolina Issy
bo iw�r�d dueych ps�w i ludzi potrzebowa� w ka�dej chwili opieki.
Go�cie - z wyj�tkiem takich jak Chaim czy gospodarze w r�nych sprawach - zjawiali si� nie cz�ciej ni� raz czy par� razy do roku. Sam pan ani ich wygl�da�, arii nie by� dm nierad. Prawie ka�de ich jednak pojawienie si� wp�dza�o babk� Surkontow� w humory.
OD babki Michaliny, czyli Misi, Tomasz nigdy nie dosta� �adnego prezentu i nie zajmowa�a si� nim zupe�nie, ale to dopiero by�a osoba. Trzaska�a drzwiami, wymy�la�a ka�demu, nic j� nie obchodzili ludzie, ani co pomy�l�. Kiedy wpada�a w z�o��, zamyka�a si� ( u siebie na ca�e dnie. Tomasza przenika�a, kiedy znalaz� si� przy mej, rado�� - ta sama, kt�r� si� czuje spotykaj�c w g�szczu wiewi�rk� albo kun�. Jak one nale�a�a do stworze� le�nych. Do ich pyszczk�w podobny by� jej du�y, profity nos mi�dzy policzkami, co tak stercza�y naprz�d, �e jeszcze troch� a schowa�by si� mi�dzy nimi. Oczy jak orzechy, w�osy ciemne, kt�re czesa�a g�adko, zdrowie, czysto��. W ko�cu maja zaczyna�a swoje wyprawy do rzeki, latem k�pa�a si� kilka razy dziennie, w jesieni przebija�a stop� pierwszy l�d. ,W zimie te� du�o czasu sp�dza�a na przer�nych ablu-cjach. Nie mniej dba�a o schludno�� w domu, a w�a�ciwie tylko w tej cz�ci, kt�r� uwa�a�a za swoj� nork�. Poza tym potrzeb nie mia�a �adnych. Do sto�u dziadkowie i Tomasz zasiadali razem rzadko, bo nie uznawa�a regularnych posi�k�w, uwa�a�a to za zawracanie g�owy. Kiedy .przysz�a jej ochota, bieg�a do kuch-
ni i pa�aszowa�a garnki kwa�nego mleka, zagryzaj�c solonymi ogonkami czy kwaszenin� z octem - przepada�a za wszystkim, co ostre i s�one. Ta jej niech�� do obrz�dku talerzy i p�misk�w - kiedy milej jest zaszy� si� w k�cie i podjada� tak, �eby nikt nie widzia� - ipochodzi�a z jej 'przekonania, �e traci si� niepotrzebnie czas na ceremonie, a r�wnie� ze sk�pstwa. Co do go�ci, to irytowali j� dlatego, �e trzeba ich bawi�, kiedy nie ma si� tego usposobienia i dlatego, �e trzeba im da� je��.
Nie nosi�a kaftanik�w, we�nianych halek ani sznur�wek. W zimie ulubionym jej zaj�ciem by�o stawa� przy piecu, zadziera� sp�dnic� i grza� ty�ek - ta pozycja oznacza�a, �e jest gotowa do rozmowy. �w gest wyzwania wobec obyczaj�w bardzo Tomaszowi
imponowa�.
Gniewy babci Misi pozostawa�y chyba na powierzchni, tam wewn�trz siedzia�o co� jak p�kanie ze �miechu i zostawiona samej sobie, odgrodzona przez oboj�tno��, musia�a bawi� si� doskonale. Tomasz odgadywa�, �e zrobiona jest z twardego materia�u i �e tyka w niej jaka� nie .potrzebuj�ca nakr�cania maszynka, perpetuum mobile, dla kt�rego �wiat zewn�trzny by� zbyteczny. U�ywa�a r�nych chyitro�ci, �eby m�c zwija� si� w k��bek wewn�trz siebie.
Interesowa�a si� przede wszystkim czarami, duchami i �yciem pozagrobowym. Z ksi��ek czyta�a tylko �ywoty �wi�tych, ale chyba nie szuka�a iw nich tre�ci, a raczej upaja� j� i wprowadza� w marzenie sam j�zyk, d�wi�k pobo�nych zda�. �adnych nauk moralnych Tomaszowi nie udziela�a. Rano (je�eli ukazywa�a si� ze swojej dziupli, gdzie pachnia�o woskiem i myd�em) siada�y z Antonin� i t�umaczy�y sny. Dowiaduj�c si�, �e kto� zobaczy� diab�a, albo �e gdzie� w s�siedztwie dom nie nadaje si� do u�ytku, bo co� dzwoni w nim
18
19
�a�cuchami i toczy beczki, rozpromienia�a si�. W dobry humor wprowadza� j� ka�dy znak z innego �wiata, czyli dow�d, �e cz�owiek na ziemi nie jest sam, ale w towarzystwie. W r�nych drobnych zdarzeniach odgadywa�a przestrogi i wskaz�wki Si�. Bo ostatecznie trzeba wiedzie�, umie� si� zachowa�, a wtedy Si�y, co nas otaczaj�, us�u�� i pomog�. Babcia Misia mia�a
�tak� ciekawo�� dla tych stwor�w, kt�re k��bi� si� doko�a nas w powietrzu i kt�rych dotykamy w ka�dej chwili, nie wiedz�c o tym, �e do bab znaj�cych sekrety i zakl�cia odnosi�a isi� zupe�nie inaczej ni� do innych i nawet dawa�a im to -kawa�ek materia�u, to kr��ek kie�basy, ci�gn�c je za j�zyk.
Zajmowa�a si� ma�o 'gospodarstwem, tyle �eby kontrolowa�, czy dziadek nie wynosi czego� dla swoich
�protegowanych, bo podkrada�, boj�c si� awantur. Nikomu nie �wiadcz�ca us�ug - cudze potrzeby nie przedostawa�y si� do jej wyobra�ni - (wolna od wyrzut�w sumienia i rozwa�a� o jakich� obowi�zkach wobec bli�nich, po prostu �y�a. Je�eli Tomaszowi uda�o si� odwiedzi� j� w ��ku, w niszy zakrytej kotar�, obok kl�cznika z rze�bionym oparciem i poduszk� z czerwonego aksamitu, sdada�"w jej nogach i opiera� si� o jej kolana pod kocem (nie znosi�a watowanych ko�der), a ko�o jej oczu zbiera�y si� zmarszczki, jab�ka policzk�w wyskakiwa�y jeszcze bardziej ni� zwykle, co oznacza�o przyja�� i �mieszne opowie�ci. Czasem nara�a� si� przez jak�� psot� na jej burczenie, nazywa�a go paskudnikiem i b�aznem, ale to go nie przejmowa�o, bo wiedzia�, �e go lubi.
W niedziel� ubiera�a si� do ko�cio�a w ciemne bluzki, kt�re zapina�y -si� pod szyj� na agrafka, nad �abotem. Wk�ada�a z�oty �a�cuszek z ziarenkami jak �ebki od szpilek, a medalion, kt�ry pozwala�a otwiera� (nic w nim nie by�o), chowa�a w kieszonce za pasem,
20
l
VI
ROZMAITE Si�y obserwowa�y Tomasza w s�o�cu i zieleni i os�dza�y go wed�ug zakresu swojej wiedzy. Te z nich, kt�rym dane jest wy��cza� si� poza czas, kiwa�y melancholijnie przezroczystym^ g�owami, bo zdolne by�y ogarn�� skutki ekstazy, w jakiej �y�. Si�om tym znane s� na przyk�ad kompozycje muzyk�w, pr�buj�cych wyrazi� szcz�liwo��, ale takie wysi�ki okazuj� si� niedo��ne, kiedy si� przykucnie przy ��ku dziecka, kt�re budzi si� w letni ranek, a za oknem s�ycha� gwizd wilgi, ch�r kwaka�, gdaka� i g�ga� od podw�rza, wszystkie g�osy w �wietle," co nigdy si� nie sko�czy. Szcz�liwo�� to (tak�e dotyk - bosymi stopami Tomasz przebiega� od g�adko�ci desek pod�ogi do ch�odu kamiennej posadzki korytarza i do okr�g�o�ci bruku na �cie�ce, gdzie obsycha rosa. I, trzeba to wzi�� pod uwag�, by� samotnym dzieckiem w kr�lestwie, co zmienia�o si� tak, jak zechcia�. Diab�y, kurcz�ce si� szybko, kiedy nadbiega� i w�a��ce pod li�cie, zachowywa�y si� jak kury, kiedy, sp�oszone, wyci�gaj� szyje i pokazuj� g�upot� oka.
Na .trawniku pojawia�y si� na wiosn� kwiaty nazywane kluczyki �w. Piotra. Cieszy�y one Tomasza, bo trawa jednolicie zielona, a nagle ta jasna ��to��, na go�ej �ody�ce, w�a�nie jak p�k ma�ych kluczy, a w ka�dym drobny kr��ek czerwieni. Li�cie u do�u pomarszczone, mi�e w dotyku, jak zamsz. Kiedy na klombach rozkwita�y piwonie, �cinali je z Antonin�, �eby zanie�� do ko�cio�a. Zanurza� w nich oczy i ca�y chcia�by wej�� do tego r�owego pa�acu; s�o�ce prze�wieca przez �ciany, a na dnie w z�otym py�ku biegaj� �uczkd, jednego raz wci�gn�� w nos, tak mocno w�cha�. Podskakuj�c na jednej nodze bieg� za Antonin�, kiedy sz�a po mi�so do sklepu, kt�ry by� wydr��ony
21
w ziemi w ogrodzie. Z�azili w d� drabin� i Tomasz smakowa� palcami n�g mr�z od tafli lodu z Issy przysypanych s�om�. Na g�rze skwar, tu inaczej, a kt� by z wierzchu odgad�. Nie m�g� uwierzy�, �e sklep nie ci�gnie si� daleko, tylko ko�czy si� tu, gdzie podmurowana �ciana z zaciekami wilgoci. Albo �limaki. Przez mokre dr�ki po deszczu przeprawia�y si� 2 jednego trawnika na drugi, wlok�c za sob� �lad ze srebra. Wzi�te w r�k�, wci�ga�y si� w skorupk�, ale zaraz wysuwa�y si�' znowu, je�eli do nich przem�wi�: "�limak, �limak, wystaw rogi, dam trzy grosze na pierogi". Wszystko to, je�eli sprawia�o doros�ym przyjemno��, to, jak mog�y stwierdzi� Si�y, troch� wstydliw�, na przyk�ad zamy�la� si� nad bia�� obr�czk� na skorupie �limaka to nie ;dla nich.
Rzeka dla Tomasza by�a olbrzymia. Nios�y si� nad ni� zawsze ^echa: kijanki stuka�y tak-taik-tak; sk�d� odzywa�y si� inne, jakby by�a umowa, �e jedne drugim maj� odpowiada�. Ca�a orkiestra i kobiety pior�ce nigdy nie pomyli�y si�, je�eli zaczyna�a nowa, zaraz wpada�a w ten takt, co ju� by�. Tomasz zaszywa� si� w krzaki, w�azi� na pie� wierzby i s�uchaj�c sp�dza� ca�e godziny na przygl�daniu si� wodzie. Po powierzchni ugania�y si� paj�ki, doko�a n�g 'kt�rych tworz� si� wg��bienia, �uki - krople metalu tak �liskie, �e woda ich si� nie ima - odprawia�y sw�j taniec w k�ko, ci�gle w k�ko. W s�onecznym promieniu lasy ro�lin na dnie, mi�dzy nimi stoj� �awice rybek, kt�re pryskaj� na wszystkie strony i zn�w zbieraj� si�, kilka ruch�w ogonkiem, rozp�d, kilka ruch�w ogonkiem. Czasem od g��bi przychodzi�a wi�ksza ryba na jasno�� i wtedy Tomaszowi bi�o serce z przej�cia. Podskakiwa� na swoim pniu, kiedy w �rodku rzeki odzywa� si� plusk, co� b�yska�o i rozchodzi�y si� kr�gi. Je�eli przep�yn�a ��dka, to by�o niezwyk�e: zjawia�a si� i nik�a
22
tak szybko, �e nie dawa�o si� wiele zauwa�y�. Rybak siedzia� nisko, prawie na wodzie, garn�� Wios�em, kt�re mia�o dwie �opatki, a za sob� wl�k� sznur.
Tomasz wcze�nie zmajstrowa� sobie w�dk� i by� cierpliwy, ale nie udawa�o mu si�. Dopiero dzieci Aku-lonis�w, J�ziu i Onute, nauczy�y go, jak przywi�zuje si� haczyki. Do ich chaty na skraju wioski z (pocz�tku wpada� na chwil�, p�niej przyswoi� si� i, je�eli nie wraca� do domu, wiedziano, gdzie jest. W po�udnie dostawa� drewnian� �y�k� i siada� ze wszystkimi za sto�em, czerpi�c jak inni z jednej misy bonduki ze �mietan�. Akulonis by� wielki, z plecami, kt�rych p�a-sko�� zastanawia�a Tomasza, bo nie zna� nikogo, kto by trzyma� si� tak prosto. P��tno spodni na �ydkach opasywa� rzemieniami �apci a� do kolan. �owieniem ryb zajmowa� si� z upodobaniem i co najwa�niejsze mia� cz�no. Za jab�oniami, ko�o �witonka, grunt zni�a� si� w zatok� obros�� ajerem, ez�no w nim wygnio-ilo przej�cie i le�a�o wyci�gni�te do po�owy. Dzieciom zakazano spycha� je na wod�, wi�c mog�y tylko udawa�, �e jad�, ko�ysz�c si� na jego ko�cu. Wywrotne, sk�ada�o si� z wydr��onego pnia i dw�ch skrzyde� dla r�wnowagi. Akulonis je�dzi� nim na szczupaki z b�yskotk�. Sznur, kt�ry rozwija� za sob�, zak�ada� za ucho, �eby poczu� natychmiast szarpni�cie. Na noc zastawia� popuszczanki i jedn� popuszczanik� da� Tomaszowi: Zaraz ko�o w�dziska przywi�zane by�y leszczynowe wide�ki, na nich nawini�ta linka, kt�r� wsadza�o si� w rozszczepienie i dalej, na jej wolnym kawa�ku, podw�jny hak. Ma�y oku� najlepiej nadaje si� na przyn�t�, bo kiedy hak za�o�y mu si� z boku, rozcinaj�c no�ykiem sk�r�, potrafi chodzi� ca�� noc, inne rybki nie s� tak �ywuszcze, za pr�dko umieraj�. Zas�uga zdarzenia przypa�� powinna Akulonisowi, kt�ry wybra� miejsce i w�dk� zarzuca�. Tomasz nie m�g� spa�,
23
zerwa� si� wcze�nie i zbieg� do rzeki, kiedy sta�a jeszcze mg�a �witu. Nad r�owo�ci� g�adzizny, gdzie k��bi� si� opar, zobaczy� wide�ki - puste. Jeszcze nie wierzy�, ci�gn�� i sz�o ci�ko, pluska�o. Pod g�r� p�dzi� biegiem, w szcz�ciu, �eby wszystkim pokaza� ryb� du�� jak ca�a r�ka. Zbiegli si� naprawd� i ogl�dali. Nie by� to szczupak, jaka� inna i Akulonis orzek�, �e �apie si� rzadko. Nigdy dotychczas Tomaszowi nie zdarzy�o si� nic podobnego i z dum� opowiada� o tym przez kilka lat.
Do Akulonisowej, bia�ej jak Pola, garn�� si� i szuka� jej pieszczot. W chacie rozmawia�o si� po litewsku i ani si� spostrzeg�, jak przechodzi� z jednego j�zyka w drugi. Dzieci miesza�y oba, oczywi�cie nie tam, gdzie wypada zwo�ywa� si� przepisanym od wiek�w okrzykiem, na przyk�ad kiedy ch�opcy biegn� goli. �eby buchn�� w wod�, nie mogliby wrzeszcze� nic innego jak: "Ej, Vyrai!", czyli "Ej, m�czy�ni". Vir, jak Tomasz dowiedzia� si� p�niej, znaczy po �acinie to samo, ale litewski jest pewnie starszy od �aciny.
Mija jednak lato. Deszcze, rozp�aszczanie nosa na szybie, nudzenie starszych. W wieczory w kuchni, gdzie zbiera�y si� ko�o Antoniny dziewcz�ta, �eby prz��� albo �uska� fasol�, czeka�o si� coraz to nowych opowie�ci i rozpacz ogarnia�a, je�eli, jak to czasem bywa, co� psu�o zabaw�. Tomasz s�ucha� pie�ni, a zw�aszcza intrygowa�a go jedna, bo Antonina zachowywa�a si� tajemniczo i m�wi�a, �e to nie dla na ego. �piewa�a przy nim tylko refren:
Sukieneczka wachu, wachu, Ci nie czujesz panna strachu?
a reszt� podchwyci� urywfeasni. By�o to o rycerzu, cc pojecha� na wojn� i zgin��, a potem wr�ci� do swojej 24
ukochanej w nocy jako duch, wsadzi� j� na konia i wi�z� do swego zamku. Naprawd� nie mia� zamku, tylko gr�b na cmentarzu.
Jedna z dziewcz�t, od strony Poniewie�a, cz�sto powtarza�a t� piosenk�, jak to Tomasz sobie wyobra�a�, j o cie�lach buduj�cych dom:
Pani� majstrza, prosz� na rachunak Ju� pr.acowa� ni� bendd. Prosz� odda� moja zarobiona, Bo odje�d�am ja w droga
i to ostatnie s�owo ci�gn�o si� d�ugo, �eby pokaza�, �e .droga daleka.
Moja walizka stoi spakowana Stoi w sieni za progiem. Moja Kasie�ka ju� uca�owana P�acze w drugim pokoju.
Od
niej weselsze by�y kr�tkie przy�piewki, jak cho�by:
Albo:
Wzio� butelka i kieliszek. I pojecha� do Grynkiszek. A z Gfynkiszek do Wajwody Szuka� sobie �ony mfodej. Kiku kiku na koniku na ko�ciele ga�ka. Nie p�jd� ja za nikogo Tylko za Micha�ka.
Panienki ta�cujcie, Trzewiczk�iu nie psujcie.
25
- Mam brata, Kondrata, Trzeuriczki podlata, Mam psiuka, kudluka, Trzeu�czk�w poszuka.
We wr�bach przez lanie wosku najbardziej przejmuj�cy moment jest, ikiedy p�ynny wosk syczy w zimnej wodzie i uk�ada si� w figury Losu. Potem na cieniu ogl�da si� go, obracaj�c, a� zebrani wo�aj� . och i ach, rozpoznaj�c wie�ce, zwierz�ta, krzy�e i g�ry. Z powodu wr�b na �w. Andrzeja Tomasz zreszt� najad� si� strachu. Patrze� w lustro powinny tylko dziewcz�ta i to powa�nie - zamkn�� si� w izbie o p�nocy. Pr�bowa� to robi� dla �artu, przy wszysttkich, i sko�czy�o si� p�aczem, bo zobaczy� czerwone rogi. Mo�e to wyszycia na bluzkach tak -mu mign�y zza plec�w, ale nie na pewno i przez d�ugi czas p�niej obchodzi� ka�de lustro z daleka.
Kt�rej� zimy (a ka�da ma ten pierwszy poranek, kiedy st�pa si� po �niegu, co spad� w nocy) Tomasz widzia� nad Iss� gronostaja czy �asic�. Mr�z i s�o�ce, r�zgi krzak�w na stromym brzegu po drugiej stronie wygl�damy na .bukiety ze z�ota, powleczone gdzieniegdzie szar� i sin� farbk�. Zjawia si� baletnica niezwyk�ej lekko�ci i gracji, bia�y sierp, co gnie si� i prostuje. Tomasz, z otwartymi ustami, w os�upieniu gapi� si� na ni� i m�czy�o go po��danie. Mie�. Gdyby w r�ku trzyma� strzelb�, sitrzeli�by, bo nie mo�na tak trwa�, kiedy podziw wzywa, �eby to, co go wywo�uje, zachowa� na zawsze. Ale co by si� wtedy sta�o? Ani �asicy, ani podziwu, rzecz martwa na ziemi, lepiej; �e oczy mu tylko wy�azi�y i �e nie m�g� pr�cz tego nic. Na wiosn�, w porze kwitnienia bz�w, zdejmowa�o si� buty i wykrzywia�o si� stopy, bo ka�dy kamyk k�u� jak gw�d�. Ale zaraz sk�ra grubia�a i a� do
26
przymrozk�w Tomasz obija� go�e pi�ty po �cie�kach, a w niedziel� trzewiki go piek�y i pozbywa� si� ich zaraz po ko�ciele.
VII.
NIE ka�dy bywa bohaterem takiej przygody, w jak� trafi� Pai�rienas. Tomasz zawsze -zbli�a� si� do niego z nabo�e�stwem. Pakienas, podobny do okunia, z ostrym nosem, co b�yszcza�, zajmowa� si� tkaniem na wielkim warsztacie i Obs�ugiwa� pras�, gdzie wk�ada�o si� samodaia�y mi�dzy idwae tektury - te sczernia�y od d�ugieigo u�ycia i wch�aniania barwnik�w. Ludzie z s�siedztwa (przynosili cz�sto do dworu swoje sukna do walenia i prasowania. Cho� przygoda, o kt�rej mowa, mia�a miejsce dawno, zosta�a o niej pami�� i �ywy dow�d, �e nie by�o to co�, o czym gdzie� si� s�yszy, bo Pakienas m�g� j� .potwierdzi� (cho� niech�tnie) w ka�dej chwili.
��czy�o si� to z Borkiem, to jest' k�p� sosen niedaleko Issy. W sosnach gnie�dzi�y si� gawrony i 'kr��y�y nad wierzcho�ikami z krakaniem. Borek nie mia� dobrej opinii. W jego �rodku pogrzebano kiedy� starego skierdzia, czyli nadpastucha, kt�ry udawi� si� serem. Jak to udawi� si�? - pyta Tomasz. No udawi� si�, jedz�c sw�j obiad na pastwisku i chyba z powodu niezwyk�ej �mierci nie z�o�ono go na cmentarzu. Poza tym w Borku le�a�a Skrzynia zakopana przez wojsko Napoleona. Podobno kiedy pracowano nad wyryciem do�u dla skierdzia, natrafiono na �elazne wieko. Ale dlaczego w takim razie nie wyj�to jej? Nie mo�na by�o znale�� jej brzegu, zabrak�o czasu i si� - t�umaczenia pozostawa�y niejasne.
27
Pakienas wraca� p�no, ko�o p�nocy, z wieczorynka po drugiej stronie rzeki. Odnalaz� schowane przedtem w krzakach cz�no i przeprawi� si�. Zaledwie jednak da� kilka krok�w polem, od strony Borku zacz�� zbli�a� si� do niego jakby s�up pary. Ruszy� szybko, s�up za nim. W�osy mu si� zje�y�y, bieg�, a s�up utrzymywa� dok�adnie taki sam dystans. Pod g�r� do parku Pakdenas skaka� jak zaj�c i z rykiem grozy M� w drzwi Szatybe�ki szukaj�c ratunku.
Pewn� wstydliwo��, z jak� Pakienas o tym wspomina�, wyja�ni�yby zaj�cia na wieczorynce. W zjawieniu si� ducha skSerdzia dopatrywa� si� kary i znaku, czyli, jak to si� okre�la, grzeszy� zabobonno�ed�. Gdyby, jak jego brat, wyemigrowa� do Ameryki i prasowa� tam spodnie w jakim� zak�adzie przy ja�owej ulicy Brooklynu, pami�� o tamtej nocy szybko by si� zatar�a, najpierw przesta�by opowiada� o niej innym, a potem sobie. To samo sta�oby si�. gdyby wzi�to go do wojska. To wierzcho�ki drzew Borku,, jakie co dzie� widzia�, id�c ze swojej stancji w �wirnie do izby z warsztatem, utrzymywa�y ci�g�o��. Przypomnijmy zreszt�, �e do obowi�zk�w kronikarza nie nale�y dostarczanie szczeg��w o wszystkich postaciach, jakie pojawiaj� siei w polu wadzenia. Mkt nie przeniknie tego �ycia i zo-:, staje ono tutaj napomkni�te tylko, �eby stwierdzi�, �e ' istnia� Pakienas, raz, kiedy� w czasie, o wiele p�niej ni� wielu m�drc�w pisz�cych traktaty o tym, �e nie ma upior�w ni bog�w. Mech wystarczy informacja, �e skrupu�y d nie�mia�o�� zabroni�y mu si� o�eni�, a kiedy dziewcz�ta i Anitonina wytyka�y mu jego sta-rokawalerstwo, poci�ga� tylko nosem i nic nie odpowiada�.
Mi�dzy kamizelk� -tr�jk�t bia�ej koszuli zako�czonej pod szyj� haftowanym czerwono ko�nierzem, wyraz twarzy nieobecny i rozdra�nienie w ruchach,
28
kiedy rwa�y mu si� na warsztacie nitki. Poza tym we w�adzy Pakienasa zostawa� olbrzymi klucz od �wirna. Wychodz�c chowa� go w sapar� pod drewnianym progiem. Wewn�trz - kiedy Tomasz nauczy� si� otwiera� drzwi, nabijane �elaznymi guzami - st�pa�o si� po rozsypanym ziarnie i czarnych szczurzych bobkach, a w zasiekach siada�o si� w ch�odnym zbo�u i zasypywa�o si� sobie nogi. Na strychu przez ma�e okienko (wi�d� do niego tunel - taka grubo�� muru) ogl�da� mo�na by�o widok w dole, ca�� dolin�. W pokoju Pakienasa sta�y worki z m�k�, ��ko, nad nim wisia� krzy� z o�owian� misk� na �wi�con� wod� i zasuni�te za rami� krzy�a kropid�o.
Tomasz, bawi�c si� z J�ziukiem i Onute na polu, gdzie pas�y si� g�si, zap�dza� si� czasem na skraj Borku. Szum wiatru w g�rze, krakanie, w dole cisza, tajemniczo d nieprzyjemnie. Raz, dodaj�c sobie nawzajem odwagi, dotarli a� do grobu sMerdzia. R�s� na nim g�sty maliniak i pokrzywy. Z tej zieleni d�wiga� si� wi�c, wywabiony �wiat�em ksi�yca, bia�awy s�up i b��dzi� mi�dzy drzewami. Czy li�cie pokrzyw chwia�y si� wtedy, czy nie - zastanawia� si� Tomasz.
VIII
ko�cio�a chodzono przez Szwedzkiie Wa�y. Ubrany w <kurtk� z samodzia�u, kt�ra go k�u�a przez koszul�, Tomasz �ledzi� ruchy ministrant�w w kome�kach. Wolno im by�o wst�powa� na stopnie pod sam o�tarz, co l�ni� zlotem, chwiali kadzdeln�cami, nie boj�c si� odpowiadali ksi�dzu, podawali mu dz-banki z dziobkami podobnymi do ksi�yc�w na nowiu. Jak�e to jest, �e to
29
s� ci sami ch�opcy, co 'Wrzeszcz�c brodz� po wodzie �owi�c raki, tarmosz� si� za w�osy i dostaj� paskiem . r�ni�ik� od ojca? Zazdro�ci� im, �e tak raz na tydzie� s� inni przez to, �e wszyscy na nich patrz�.-
Kilka razy do roku odbywa� si� w Giniu kiermasz. Przekupnie z miasta wystawiali swoje budy z p��tna w dole ko�o drogi, tu� przy �cie�ce, co schodzi�a od d�b�w cmentarza. Sprzedawali pierniki w kszta�cie serca d gliniane kogutiki-gwizdawki, ale uwag� Tomasza przyci�ga�y szczeg�lnie fioletowe, czerwone i czarne kwadraciki szkaplerzy i wi�zki r�a�c�w - i barwa i mnogo�� drobnych przedmiot�w.
�adne �wi�to nie mog�o r�wna� si� z Wielkanoc�, nie tylko dlatego, �e wtedy trze si� mak w ma-kutrze i wyd�ubuje si� orzechy z mazurk�w. W Wielkim Tygodniu, w ko�ciele, gdzie obrazy przes�ania�y zas�ony z kiru, a ko�atki stuka�y sucho zamiast dzwonk�w, odwiedza�o si� gr�b Pana Jezusa. Przed grot� sta�a stra� w posrebrzanych he�mach z grzebieniami i pi�rami, uzbrojona w piki i halabardy. Jezus le�a� na podniesieniu, ten sani, co na wielkim krucyfiksie, tylko ramiona 'krzy�a, zakryte mia� li��mi barwinka. Czeka�o si� z niecierpliwo�ci� na przedstawienie w Wielk� Sobot�. Pi�tnastoletni i szesnastoletni ch�opcy, kt�rzy d�ugo przedtem zmawiali si� i przygotowywali, wpadali do ko�cio�a z wrzaskiem, nios�c kije, a na nich przywi�zane martwe wrony. Nabo�ne stare kobiety modli�y si� godzinami i wym�czone �cis�ym postem pochyla�y g�owy coraz ni�ej - budzili je z drzemki, podsuwaj�c wron� pod nos, albo -bili ni� ludzi, przynosz�cych w w�ze�kach jajka do �wi�cenia. Na trawniku przed drzwiami odprawiali swoje komedie. Najbardziej Tomaszowi .podoba�o si� m�czenie Judasza. Ucieka� jak m�g�, gonili go .w k�ko obsypuj�c wyzwiskami, wreszcie wiesza� si� wyci�gaj�c j�zyk,
30
zdj�ty z drzewa by� trupem, ale czy mo�na takiemu pozwoli� wymkn�� si� tak �atwo? Przewr�cony na brzuch, szczypany, wydawa� j�ki, wreszcie �ci�gano niu .majtki, jeden z ch�opc�w, wsadza� mu w ty�ek s�omk� i przez t� s�omk� wdmuchiwa� w niego dusz�, a� Judasz zrywa� si�, krzycz�c, �e �yje.
Kiedy Tomasz by� troch� starszy, Antonina i babka Surkontowa zabiera�y go na Rezurekcj�. Po smutnych pie�niach i litaniach bucha� ch�r: Alleluja, rusza�a procesja, pchano si� w drzwiach, tam na zewn�trz jeszcze ciemno��, wiatr chwia� p�omykami �wiec. W g�rze przesuwaj� si� ga��zie drzew, zimno, ju� zaczyna �wita�, mieni�ce si� chustki kobiet i go�e g�owy m�czyzn, poch�d naoko�o ko�cielnego budynku, wd�u� murku z g�az�w i to wlszystko Tomasz przyzwyczai� si� uwa�a� za pocz�tek wiosny.
Potem nastawa�y senne gwary �wi�ta, s�odycz bu�ek i kaczanie jajek. Tor-dzieci uk�ada�y z darni, lekko wewn�trz wgi�tty, wy�o�ony kawa�kami blachy dla rozp�du. Nie ma dw�ch jajek, kt�re by toczy�y si� tak samo, trzeba umie� zgadn�� po kszta�cie, jak p�jdzie, je�eli po�o�y si� na brzegu rynienki z prawej strony, jak, je�eli z lewej, jak, je�eli po�rodku. Oto ju� dobrze, dobrze, ju� dop�dza inne jajka, co le�� rozproszone jak stado kr�w, ju� stuknie i wzbogaci w�a�ciciela, ale nie, chybocz�c si� wed�ug jakich� swoich w�asnych ch�ci prizebiega obok o palec albo zatrzymuje si�, nim zd��y�o dotkn��.
Na Bo�e Cia�o ko�ci� by� ozdobiony girlandami z li�ci d�b�w i klon�w. Zwiesza�y si� z belek pu�apu nisko, tu� nad g�owy. Ju� pocz�wszy od maja ustawiano pod figur� Matki Boskiej kwiaty, ale teraz zakrywa�y ca�y o�tarz. Dzieci Zbierano w zakrystii i dawano im koszyczki z p�atkami r�y czy piwonii. Babka Surkontowa chcia�a, �eby Tomasz bra� udzia�
w procesji. Sz�o si� ty�em przed baldachimem, pod kt�rym ksi�dz ni�s� monstrancj� i trzeba by�o dobrze uwa�a�, �eby nie potkn�� si� o kamyk i nie upa��. W Bo�e Cia�o jest prawie zawsze skwar, wszyscy s� spoceni i przej�ci noszeniem feretron�w i chor�gwi. Ale to radosne �wi�to: jasno��, �wir jask�ek, brz�-fcad�a poczw�rnych dzwonk�w, biel, czerwie� i z�oto.
IX
�WIATEM toczy�a si� wielka wojna i Kraj Jezior w samym jej pocz�tku przesta� nale�e� do cesarza rosyjskiego, kt�rego wojska zosta�y pobite. Niemc�w Tomasz widzia� tylko raz. By�o ich trzech, na pi�knych koniach. Wjechali w dziedziniec - Tomasz siedzia� wtedy obok Grzegorzunia, kt�ry, za stary �eby pracowa�, zajmowa� si� pleceniem koszyk�w. M�ody oficer, wci�ty w pasie, rumiany jak panienka, zeskoczy� z konia, poklepa� go po szyi i pi� mleko z kwarty. Zebra�y si� wok� niego kobiety z czeladnej, tylko Grzegorzu-nio zoista� na miejscu� nie odj�� no�yka od witki. �eby m�czyzna nosi� tak kolorowe ubranie - jak trawa - ju� to dziwi�o. A mia� przy pasie ogromny pistolet w sk�rzanej pochwie, z niej stercza� metal kolby i w dole d�uga lufa. Tomasz prawie zakocha� si� w jego gi�tko�ci i czym� nieznanym. Oficer odda� kwart�, wskoczy� na konia, zasalutowa� i ze swoimi �o�nierzami ruszy� z .powrotem, ko�o obory, w lipow� alej�.
Co pozostawa�oby do opowiedzenia to jego losy, kt�re nigdy nie wykrocz� poza prawdopodobie�stwo. Obchodzi� ko�ci� w Giniu i, opieraj�c si� o murek, rysowa� zawzi�cie w notesie. By� mo�e przypomina�
32
sobie podobne drewniane Kirchen ogl�dane przed wojn� w Norwegii. A kiedy podnosi� si� i opada� na strzemionach, w chrz�cie rzemieni siod�a, wdycha� zapach ��k nad Iss� i my�la� o potrzaskanej ziemi na froncie zachodnim, we Francji, gdzie bii si� jeszcze niedawno. Nie zauwa�y� Tomasza ani teraz, ani (czemu� by to mia�o by� niemo�liwe?) w dwadzie�cia lat p�niej, kiedy w generalskim samochodzie pe�nym pled�w i termos�w, opieraj�c za�ywny podbr�dek o ko�nierz munduru, przeje�d�a� ulicami jednego z miast Europy Wschodniej, zdobytego w�a�nie przez armi� Fuhrera. Tomasz (za��my) zaciska� w 'kieszeniach r�ce w pi�ci i nie rozpozna� w zdobywcy swojej kr�tkotrwa�ej mi�o�ci.
Wojna mia�a ten tylko skutek dla Ginia, �e nie warto by�o je�dzi� do miasteczka, bo nic tam nie dawa�o si� kupi�. St�d wynika�o wiele czynno�ci blisko obchodz�cych Tomasza. Na przyk�ad gotowanie myd�a. W sadzie rozpalano ognisko, na tr�jnogu sta� kocio�, a w nim mieszano dr�giem brunatn� brej�, zatykaj�c nosy. Smr�d smrodem, ale co uwija� si�, pokrzykiwa� i narad, czy myd�o dobrze wychodzi. P�niej breja krzep�a i 'kroi�o si� mas� na kawa�M. Albo przyrz�dzanie �wiec. Do tego s�u�y�y obci�te butelki, kt�re nape�nia�o si� �ojem, a po�rodku wsadzano knot. Obci�� butelk� mo�na sznurkiem umaczanym w nafcie: je�eli j� owin�� i podpali� sznurek, szk�o p�knie naoko�o dok�adnie w tym miejscu. Kupiono te� dwie lampy karbidowe, kt�rych kszta�t i zapach podnieca�y Tomasza, Na herbat� babka Surkontowa suszy�a li�cie poziomek, mi�d s�u�y� zamiasit cukru, zreszt� odkry�a wtedy sacharyn� i nigdy ju� odt�d cukru nie u�ywa�a, bo tak samo s�odko, a taniej.
Tomasz powinien by� si� uczy�, ale w domu tym nie umia� si� zaj�� i posy�ano go do wioski,
'99 3 - Dolina lwy
do J�zefa nazwanego Czarnym. Czarny- naprawd� - - mia� brwi jafe jgrube krechy, twarz chud�, a w�osy lekko siwiej�ce na skroniach. Mieszka� u swego brata i pomaga� mu w gospodarstwie, ale para� si� r�no�ciami. Dostawa� sk�d� ksi��ki, suszy� ro�liny mi�dzy kawa�kami gazety przyci�ni�tej desk�, pisa� ludziom listy i opowiada� o polityce. Siedzia� Medy� w wi�zieniach za t� polityk� i pracowa� po miastach, ale nie nosi� si� z miejska, przez wyszycia swoich koszul dawa� do poznania, �e pozosta� ch�opem. Nale�a� do tego plemienia, kt�re