1076

Szczegóły
Tytuł 1076
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1076 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1076 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1076 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

W�adys�aw Anders Bez ostatniego rozdzia�u Wspomnienia z lat 1939_#1946 Tom Ca�o�� w tomach Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 1996 `pa T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zak�adu Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych, 00_216 Warszawa, ul. Konwiktorska 9. Przedruk z wydawnictwa "Test", Lublin 1992 Pisa�a G. Cagara Korekty dokona�y U. Maksimowicz i I. Stankiewicz `st �o�nierzom i bojownikom sprawy polskiej w Kraju i na obczy�nie po�wi�cam t� ksi��k� Wst�p do wydania krajowego W sierpniu 1992 roku min�a stuletnia rocznica urodzin genera�a Andersa. Nie danym mu by�o doczeka� dnia, w kt�rym Polska sta�a si� znowu wolna. S�u�y� jej ca�e swoje �ycie: jako �o�nierz w obu wojnach �wiatowych i przyw�dca emigracji niepodleg�o�ciowej przez wiele lat na uchod�stwie. My�l� o moim zmar�ym dwadzie�cia dwa lata temu m�u z szacunkiem dla jego postawy �yciowej i osi�gni�� w s�u�bie dla Kraju. Historia oceni w�a�ciwie jego dzia�alno�� na emigracji w latach powojennych, gdy sta� si� symbolem niezawis�o�ci dla wszystkich ludzi prawych; przedmiotem oszczerstw i nienawi�ci dla rz�dz�cych naszym krajem przedstawicieli obcego systemu, wrogiej ideologii. Ksi��ka, kt�r� oddajemy do r�k czytelnik�w, wydana jest po raz pierwszy jawnie i z moj� zgod� w Polsce, przez Wydawnictwo "Test". Na przestrzeni lat ksi��ka ta uros�a do znaczenia podr�cznika naszej historii w najtrudniejszych latach drugiej wojny �wiatowej. Wydana by�a wiele razy nie tylko na Zachodzie, ale przedrukowywana w prasie drugiego obiegu, wydawnictwach podziemnych w Kraju. Z dum� i rado�ci�, cho� nie bez niepokoju, patrz� na wydarzenia w Polsce, dopisuj�ce nowy rozdzia� do nie uko�czonej za �ycia mojego m�a ksi��ki; nie zako�czonego w�wczas pe�nym zwyci�stwem marszu do Polski Genera�a Andersa i jego �o�nierzy. Irena R. Anders Londyn_Warszawa, 15 sierpnia 1992 roku + Przedmowa� do pierwszego wydania Ksi��ka ta opisuje z bezmiaru zdarze� drugiej wojny �wiatowej tylko cz�stk�: to, na co jako dow�dca znacznej cz�ci Polskich Si� Zbrojnych patrzy�em w�asnymi oczyma i co prze�ywa�em z bliska i czynnie, tak i� z tych dzia�a� pozosta�y mi nie tylko wspomnienia, lecz i archiwa. W tym jednak ograniczonym zakresie zadaniem moim musi by� obraz prawdziwy i pe�ny tego, co dzia�ali�my i co my�leli�my. Gdybym opisywa� tylko przygotowania wojskowe i walki, nie przedstawi�bym rzeczywisto�ci takiej, jaka by�a w �yciu. �o�nierz polski przez ca�y czas wojny my�la� o tym, o co si� bije. Nie przesadz� m�wi�c, �e nie by�o dnia bez tych my�li. Gdybym to pomin�� w obrazie dowolnie okrojonym, nie by�oby prawdy. W�a�nie by by� prawdziw� i �yw�, ksi��ka ta musi by� pami�tnikiem i walk, i los�w sprawy polskiej. Mi�dzy tymi za� dwiema dziedzinami istnieje wstrz�saj�ce przeciwie�stwo. Dzieje or�a polskiego w tej wojnie to - po wrze�niu 1939 w Polsce - walki polskie rami� do ramienia ze sprzymierzonymi we Francji, Narvik i bitwa o Wielk� Brytani�, Tobruk, dni chwa�y lotnika i marynarza polskiego, najwi�kszy w Europie op�r podziemny, potem Monte Cassino, Ancona, Bolonia, a jednocze�nie Normandia, Belgia, Holandia. Dzieje los�w wprawy polskiej w tej wojnie, to - po sojuszu polsko_brytyjskim 1939 i Karcie Atlantyckiej 1941 - Teheran, Ja�ta, Poczdam i oddanie Polski pod w�adz� Rosji. Jak si� te przeciwie�stwa z sob� spl�ta�y w �yciu - i jaki mia�y odd�wi�k w duszy �o�nierza polskiego - opowiada ta ksi��ka. Opowiada w wierze i nadziei, �e to przeciwie�stwo nie b�dzie oboj�tne tak�e dla umys�u czytelnika wsz�dzie w �wiecie. W�adys�aw Anders Przedmowa� do drugiego wydania Przed oddaniem do druku nowego wydania mojej ksi��ki zastanawia�em si�, czy trzeba j� uzupe�ni�. Od chwili ukazania si� poprzedniego wydania min�y ju� niemal dwa lata. Prze�yli�my wiele donios�ych wydarze�. Musz� jednak stwierdzi�, �e wszystko co si� sta�o, potwierdzi�o moje �wczesne obserwacje i wnioski, a procesy, na kt�re zwr�ci�em uwag�, rozwija�y si� nadal w tym samym kierunku. Sowietyzacja kraj�w za �elazn� zas�on� jest dzi� niemal zupe�na. Dyktatura komunistyczna rz�dzi tam ju� bez �adnych os�onek. Kraje bloku sowieckiego ujednolicono pod wzgl�dem wojskowym, politycznym i gospodarczym. W Polsce symbolem tego okresu jest nazwisko Konstantego Rokossowskiego. W Niemczech i Austrii, na pograniczu dwu cz�ci Europy, polityka sowiecka sta�a si� jeszcze wyra�niejsza. W Berlinie Rosjanie podj�li pr�b� wypchni�cia sojusznik�w przy pomocy blokady komunikacyjnej. Pr�ba nie powiod�a si�, ale w ka�dej chwili mo�e nast�pi� jej powt�rzenie. Traktat pokojowy z Austri� jest nadal daleki od urzeczywistnienia. Odby�o si� w tej sprawie ju� ponad 250 posiedze� przedstawicieli czterech mocarstw - bez rezultatu. Delegacja sowiecka wci�� utr�ca projekty sformu�owania traktatu. W ci�gu ostatnich dwu lat ministrowie spraw zagranicznych "wielkiej czw�rki" spotkali si� tylko raz: w czerwcu 1949. Pomimo ograniczenia obrad do spraw niemieckich i austriackich, nie za�atwiono nic poza chwilow� likwidacj� sporu w Berlinie. W Organizacji Narod�w Zjednoczonych Rosja i jej satelici przeszli do zupe�nego niemal bojkotu wsp�pracy mi�dzynarodowej. Na olbrzymich obszarach Azji nast�pi�y wielkie przesuni�cia si� na niekorzy�� Zachodu. We wszystkich wolnych pa�stwach �wiata komunistyczna robota wywrotowa przybra�a na sile. We wrze�niu 1949 dowiedzieli�my si� o utracie przez Stany Zjednoczone monopolu bomby atomowej. Cie� Rosji, kt�ry po drugiej wojnie pad� na �wiat, jest dzi� jeszcze bardziej ponury i gro�ny ni� w r. 1948. Ksi��k� moj� bez zmian oddaj� w r�ce Czytelnik�w. W�adys�aw Anders Przedmowa� do trzeciego wydania Min�o dziewi�� lat odk�d pisa�em w 1950 r. przedmow� do poprzedniego, drugiego wydania polskiego tej ksi��ki, kt�rej da�em tytu� "Bez ostatniego rozdzia�u". Historia dotychczas nie zapisa�a rozdzia�u ostatniego tej �wiatowej rozprawy mi�dzy totalizmem a wolno�ci�, jaka zosta�a rozpocz�ta we wrze�niu 1939 polsk� kampani� przeciw hitlerowsko_sowieckiej agresji. Nie zwyci�y�a jeszcze wolno��. Polska nie odzyska�a niepodleg�o�ci. Nie dosz�o te� do stabilizacji stosunk�w �wiatowych, nadal opartych na chwiejnej koegzystencji komunistycznego systemu tyranii ze �wiatem wolnym. Moskwa, os�abiona po �mierci Stalina i znajduj�ca si� w okresie walki o w�adz� na Kremlu, prowadzonej za zas�onami "zbiorowego kierownictwa" i "destalinizacji", zmuszona by�a do "odwil�y" na wewn�trz i do taktycznego odpr�enia w stosunkach mi�dzynarodowych. Na ten okres przypadaj� te� pewne gesty pojednawcze i jedno wyj�tkowe ust�pstwo rzeczywiste w postaci zawarcia traktatu pokojowego z Austri�. Rych�o jednak i wbrew rozbudzonym na Zachodzie nadziejom, w miar� jak gruntowa�o si� nowe jedynow�adztwo Chruszczowa, polityka sowiecka powr�ci�a do dawnych metod. Szczeg�ln� gro�b� dla wolnego �wiata stanowi, oparta na wci�� obowi�zuj�cej w sowieckiej gospodarce stalinowskiej zasadzie prymatu przemys�u ci�kiego i rosn�ca si�a wojskowa Sowiet�w. Ju� od roku 1949 Stany Zjednoczone przesta�y mie� monopol bomby atomowej, a p�niej i wodorowej. W oparciu o swoje dzia�ania szpiegowskie Rosja Sowiecka rozwin�a powa�nie swoj� produkcj� broni atomowo_wodorowych, a r�wnie� osi�gn�a znaczne sukcesy w badaniach i technice pocisk�w kierowanych mi�dzykontynentalnych. Na podstawie tych swoich osi�gni�� Sowiety rozpocz�y polityk� propagandowego szanta�u w skali �wiatowej, d���c do zastraszenia opinii publicznej w krajach wolnego �wiata, pomimo istnienia wci�� stanowczej przewagi Stan�w Zjednoczonych r�wnie� i w tej dziedzinie. Wy�cigowi zbroje� mi�dzy obu �wiatami towarzyszy nadal chwiejno�� r�wnowagi mi�dzynarodowej. W ubieg�ych latach byli�my �wiadkami kilku "ma�ych" wojen regionalnych, a r�wnie� prze�yli�my kilka moment�w zagro�enia wybuchem wojny og�lnej, "wielkiej". Podczas wojny korea�skiej w latach 1950_#1952 i podczas indochi�skiej - w 1954 r., a r�wnie� parokrotnie z okazji zatarg�w o wyspy przybrze�ne w cie�ninie Formozy i ostatnio w zwi�zku z konfliktami na Bliskim Wschodzie, �wiat - wed�ug o�wiadcze� kierowniczych m��w stanu - stawa� na kraw�dzi wielkiej wojny. W obecnym roku 1959 znajdujemy si� znowu pod znakiem niebezpiecznej sytuacji wojennej z powodu konfliktu o Berlin, sztucznie i jawnie wywo�anego przez Sowiety. Nale�y doda�, �e sytuacja na Bliskim i Dalekim Wschodzie zawiera wci�� te same ogniska zapalne, rozszerzone znacznie w wyniku agresji i masowych represji komunistycznych w Tybecie. Ubieg�e lata nie przynios�y te� zasadniczej odmiany dla Polski. Wprawdzie przej�ciowe os�abienie sowieckiego aparatu pa�stwowego po �mierci Stalina sprowadzi�o r�wnie� rozprz�enie i dezorientacj� w�r�d w�adz re�ymowych w Polsce, a to o�mieli�o nar�d do zryw�w ku wolno�ci. W czerwcu 1956 roku na ulicach Poznania, a w pa�dzierniku w Warszawie i w wielu innych miastach ludno�� polska z robotnikami i m�odzie�� na czele ujawni�a swoje prawdziwe d��enia, wyra�one w has�ach: wolno�ci, chleba, precz z komunizmem i Rosjanami. W sierpniu tego� roku odby�a si� niewidziana nigdy przedtem ani potem w �adnym kraju pod w�adz� komunistyczn� olbrzymia manifestacja religijna. P�tora miliona pielgrzym�w przyby�o na Jasn� G�r�, aby wbrew utrudnieniom i zakazom w�adz komunistycznych da� wyraz przywi�zaniu narodu polskiego do wiary swych ojc�w. Nast�pnie jednak, w oparciu o przemoc okupacyjnych wojsk sowieckich, kt�re niemal jednocze�nie rozpocz�y brutalne i krwawe st�umienie powstania na W�grzech, komunistyczny re�ym warszawski zdo�a� utrzyma� si� przy w�adzy. Obecno�� tych wojsk wewn�trz Kraju i zagro�enie na wszystkich niemal granicach zdecydowa�y o tym, �e komuni�ci w Polsce pozostali u rz�d�w kosztem cz�ciowych tylko ust�pstw i oszuka�czych zapowiedzi i obietnic. Pomimo wszystko pod naciskiem id�cej wtedy przez ca�y kraj fali d��enia ku wolno�ci, musiano zwolni� Prymasa Polski, kard. Stefana Wyszy�skiego i przywr�ci� chocia� pewn� swobod� dzia�ania Ko�cio�a. Musiano tolerowa� rozpadni�cie si� ogromnej wi�kszo�ci "sp�dzielni rolniczych", czyli przymusowych ko�choz�w. Musiano, przej�ciowo, rozlu�ni� cenzur� prasy, ksi��ek, teatru i nauki. Musiano pogodzi� si� z tym, �e ludziom rozwi�za�y si� j�zyki. Zezwolono na szersze kontakty spo�ecze�stwa polskiego z Zachodem, zw�aszcza z emigracj�. Re�ym komunistyczny zrozumia� jednocze�nie znaczenie tej emigracji i z wielkim nak�adem �rodk�w przyst�pi� do pr�b dywersji w�r�d Polak�w w krajach �wiata wolnego. Pr�by te, cho� pozbawione istotnych rezultat�w, powinny budzi� nasz� czujno�� i sk�ania� do o�ywienia na wszystkich polach akcji niepodleg�o�ciowej. Po koncesjach pierwszych miesi�cy, w miar� stabilizowania si� nowej dyktatury Chruszczowa na Kremlu, zacz�y si� usztywnia� ramy w�adzy sowiecko_komunistycznej w Polsce. Umocniono monopol rz�d�w i polityki w r�kach dobranego grona kierownik�w w partii komunistycznej, maj�cych zaufanie swych mocodawc�w sowieckich. Odt�d stopniowo zacie�nia si� z powrotem obr�cz kontroli nad pras�, ksi��kami i wszelkimi dziedzinami tw�rczo�ci spo�ecze�stwa. Wskrzeszono kampani� przeciwko religii, i przypomniano, �e kolektywizacja rolnictwa pozostaje nadal celem w�adz komunistycznych. Ponad wszystko manifestuje si� coraz g�o�niej i bardziej s�u�alczo podleg�o�� "Polski Ludowej" wobec Sowiet�w. Wszelkie nadzieje na "polsk� drog� do socjalizmu" i niezale�no�� od Moskwy ostatecznie rozwiano. W tej sytuacji podstawowe cele i zadania emigracji politycznej pozostaj� bez zmiany. Musi ona reprezentowa� polityk� polsk�, kt�ra w Kraju jest monopolem komunist�w, wykonuj�cych zlecenia moskiewskie. Musi ona �wiadczy� o tysi�cletniej przynale�no�ci Polski do �wiata chrze�cija�stwa i wolno�ci, urzeczywistnia� wol� d���cego do niepodleg�o�ci narodu. Te zadania, kt�rych Kraj sam spe�nia� nie mo�e, w miar� naszych si� i mo�no�ci wype�niamy i wype�nia� dalej b�dziemy. Tym celom s�u�y tak�e ta moja ksi��ka, kt�rej trzecie wydanie - bez �adnych zmian w jej tek�cie - oddaj� w r�ce polskiego czytelnika. W�adys�aw Anders Londyn, w maju 1959. + Rok 1939�: wojna w Polsce + Lidzbark: 1 wrze�nia 1939 1 wrze�nia 1939. Jestem w Lidzbarku nad granic� Prus Wschodnich jako dow�dca Nowogr�dzkiej Brygady Kawalerii z�o�onej z czterech pu�k�w, wzmocnionej artyleri�, baonem piechoty, lekkimi samochodami pancernymi i innymi drobnymi oddzia�ami. Wchodzimy w sk�ad armii "Modlin", kt�rej gros os�ania Warszaw� przed spodziewanym uderzeniem z Prus Wschodnich. Moja brygada os�ania kierunek na P�ock. W Lidzbarku, ma�ym ale �adnym i czystym miasteczku, stoimy od po�owy lipca. Obok jezioro i pi�kne stare lasy. Lidzbark le�y na skrzy�owaniu dr�g. Do granicy zaledwie 25�7�km. Niedaleko, za granic�, znajduje si� pole bitwy pod Grunwaldem, gdzie w r. 1410 Polska odnios�a �wietne zwyci�stwo nad Krzy�akami. Obok tego pola bitwy z XV w. znajduje si� o pi��set lat p�niejsze pole bitwy niemiecko_rosyjskiej pod Tannenbergiem z r. 1914�; Niemcy wznie�li tu okaza�y pomnik dla upami�tnienia zwyci�stwa Hindenburga nad Rosjanami. Od tygodni z dnia na dzie� oczekujemy ataku niemieckiego. Ka�dy patrol kawalerii wys�any ku granicy melduje stale o narastaj�cych si�ach niemieckich. Ludzie uciekaj�cy z Prus WSchodnich przynosz� wiadomo�ci o wzmocnionych zgrupowaniach czo�g�w, wielkiej ilo�ci piechoty i artylerii. Prasa niemiecka i radio bez przerwy atakuj� Polsk�. M�wi� i pisz� o terroryzowaniu Niemc�w, ba - nawet o pogromach. Wierutne to oczywi�cie k�amstwa, ale jak�e znamienne. Tak zacz�o si� przed rokiem z Czechos�owacj�. Wiemy te�, �e armia niemiecka jest ju� faktycznie zmobilizowana i skoncentrowana na naszych granicach. 1 wrze�nia o �wicie widzimy liczne nieprzyjacielskie dywizjony lotnicze, ci�gn�ce na kszta�t klucz�w �urawi w kierunku Warszawy. Wkr�tce przychodzi telefoniczna wiadomo��, �e na stolic� zrzucono bomby. Prawie jednocze�nie otrzymuj� meldunki od wysuni�tych patroli, �e Niemcy przekroczyli granic�. S� zabici i ranni. Wojna rozgorza�a. Po 25 latach przerwy Gdy �o�nierz staje w obliczu wojny a jest �wiadom swych obowi�zk�w, nawet je�li nie ma usposobienia tkliwego, dokonuje jak gdyby przegl�du �ycia dotychczasowego, czyli rodzaj rachunku sumienia. A c� dopiero gdy, jak to by�o we wrze�niu 1939 r., ka�dy z nas, �o�nierzy, nawet na mniej odpowiedzialnych szczeblach zdawa� sobie spraw� z trudno�ci, je�li wr�cz nie beznadziejno�ci polskiej sytuacji wojennej. Nic dziwnego, �e pami�ci� przebieg�em lata �ycia �o�nierskiego, chc�c w rozwi�zaniach trudno�ci lat minionych znale�� �r�d�o wiary i optymizmu, bez kt�rego �o�nierz bi� si� nie mo�e. A wi�c lata 1911_#1914, pobyt w politechnice ryskiej z tak drog� mi zawsze korporacj� studenck� Arkonia. Wyrwa�a mnie stamt�d pierwsza wojna �wiatowa; w�a�nie we wrze�niu 1939 mija 25 lat od czasu, gdy jako oficer rezerwy armii rosyjskiej wje�d�a�em w sk�adzie korpusu kawalerii Chana Nachiczewa�skiego do tych samych Prus Wschodnich, kt�rych granic jako granic Rzeczypospolitej strzeg� teraz na czele brygady polskiej. W ci�gu d�ugich lat poprzedniej wojny 3. Pu�k Dragon�w, w kt�rym s�u�y�em, przew�drowa� wzd�u� ca�ej linii frontu od Ba�tyku po Morze Czarne. Bitwy, szar�e kawaleryjskie, wypady w b�otach pi�skich, rany, blaski i n�dze �ycia �o�nierskiego. Wreszcie studia w akademii wojskowej w Petersburgu. Na cztery tygodnie przed pierwsz�, jeszcze nie bolszewick�, rewolucj�, w po�owie lutego 1917 car Miko�aj nadawa� nam dyplomy uko�czenia akademii. Odbywa�o si� to w Carskim Siole. Cara otacza�a liczna l�ni�ca orderami �wita. Wspominam t� chwil�, bo potem, gdy rewolucja pozbawi�a samodzier�c� Rosji i jego rodzin� nie tylko tronu, ale i �ycia, uroczysto�� w Carskim Siole przychodzi�a mi nieraz na my�l. Jak�e krucha i zawodna jest ka�da forma autokracji czy dyktatury. P�ki samodzier�ca czy dyktator jest rozdawc� �ask, otacza go r�j dworak�w zabiegaj�cych o u�miech lub �yczliwe s��wko. Ale gdy kataklizm pozbawia go w�adzy, zostaje sam. W czasie rewolucji w obronie cara Miko�aja i jego rodziny nie stan�� nikt z tak licznych dostojnik�w wojskowych i cywilnych. Na miejscu ka�ni w Ekaterynburgu wytrwa� przy rodzinie carskiej jedynie ksi��� Do�gorukow, nawiasem m�wi�c dawny dow�dca mego pu�ku. Ale w owym dniu uroczysto�ci nadawania nam dyplom�w zachodz�ce s�o�ce fortuny carskiej odbija�o si� jeszcze w gwiazdach orderowych strojnej �wity, prze�cigaj�cej si� w wyra�aniu wiernopodda�czych uczu�. Rewolucja przedbolszewicka zasta�a mnie w Rumunii, gdzie pe�ni�em obowi�zki szefa sztabu 7. Dywizji Strzelc�w. Powita�y j� entuzjastycznie wszystkie ujarzmione narody Rosji, przede wszystkim za� Polacy, kt�rzy w ci�gu 150 lat bezustannie walczyli z caratem. W moich wspomnieniach o rewolucji szczeg�lnie rado�nie uwypukli�a si� chwila, gdy mog�em na�o�y� orze�ka polskiego, wst�puj�c do 1. Pu�ku U�an�w Krechowieckich. Przysz�y wtedy walki z bolszewikami nad Dnieprem, w kt�rych bra�em udzia� jako szef sztabu 7. Dywizji Strzelc�w Polskich w ramach korpusu polskiego. Prze�y�em ci�kie chwile przymusowej demobilizacji korpusu, ale wkr�tce wra�enia te zatar� wspania�y prze�om r. 1918 i odrodzenie pa�stwa polskiego. Po Krakowie, Lwowie i Warszawie przysz�a kolej na Wielkopolsk�, gdzie pobudk� do wyparcia Niemc�w sta� si� przyjazd Paderewskiego do Poznania. Jako szef sztabu armii pozna�skiej prze�y�em tryumf wsp�udzia�u w wyp�dzaniu Niemc�w z prastarych ziem polskich. W kwietniu 1919 obejmuj� dow�dztwo 15. Pu�ku U�an�w Pozna�skich. Bijemy si� naprz�d na ziemi wielkopolskiej z Niemcami, a potem na wschodzie w walkach z bolszewikami stajemy nad Berezyn�. Powstrzymuj�c nap�r moskiewski na Polsk� w r. 1920, bierzemy udzia� w historycznej bitwie o Warszaw�, prze�ywaj�c g��boko zwyci�stwo i po�cig a� do Nie�wie�a i Sto�pc�w. Zdawali�my sobie spraw�, �e nie tylko wywalczyli�my wolno�� naszej ojczyzny, ale �e odparli�my marsz czerwonego imperializmu na Europ�. Pok�j zawarty z Rydze w r. 1921 bolszewicy uwa�ali za bardzo dla siebie korzystny. My - nie. Zbyt wiele ziem zamieszkanych przez miliony Polak�w zosta�o po tamtej stronie. Lenin got�w by� pierwotnie odda� Polsce znacznie wi�cej. Nasz rz�d by� pow�ci�gliwy, gdy� chcia� unikn�� na przysz�o�� wszelkich zatarg�w z Moskw�. Wracamy do Poznania po uko�czeniu dzia�a� bojowych i zawieszeniu broni, cho� jeszcze przed ostatecznym zawarciem pokoju. By�o to w styczniu 1921. �o�nierze, kt�rych piersi zdobi� najwy�sze odznaczenia bojowe, wkraczaj� tryumfalnie do swego miasta. Pu�k m�j udekorowano Orderem Virtuti Militari. Sceny spotkania budz� rozrzewnienie twardych serc ludu pozna�skiego, kt�ry z umi�owaniem wita swoje powracaj�ce dzieci. Gdzieniegdzie szloch, bo brak tych, co ko�ci swoje z�o�yli pod Warszaw�, Mi�skiem czy nad Berezyn�. Krew serdeczna �o�nierza polskiego skropi�a wschodnie po�acie Rzeczypospolitej. Zosta�o tam troch� i krwi mojej. W bitwie pod Brze�ciem nad Bugiem kula nieprzyjacielska trafi�a mnie w nog�, przebijaj�c arteri�. Spowodowa�o to silny up�yw krwi. Lekarze uratowali mi nog�, ale przesz�o rok, zreszt� pe�ni�c dalej s�u�b�, musia�em chodzi� o lasce. Wspominam studia w Ecole Sup~erieure de Guerre, Francj�, Pary� i powr�t w r. 1924 do Polski. Wiele zawdzi�czam tej wielkiej szkole, a sp�dzone tam dwa lata zaliczam do najmilszych w �yciu. Jak �ywa staje mi w pami�ci tragedia zamachu Pi�sudskiego w r. 1926, kiedy musia�em zgodnie z przysi�g� �o�niersk� broni�c sztandaru praworz�dno�ci i Prezydenta walczy� w Warszawie z w�asnymi bra�mi. Potem przysz�a s�u�ba jako dow�dcy brygady kawalerii na rubie�ach Polski: w R�wnem, Krzemie�cu, Brodach i wreszcie w Baranowiczach. Da�o mi to mo�liwo�� lepszego poznania naszych ziem wschodnich. W marcu 1939 przetransportowano mnie w okolice Sierpca w pobli�u Prus Wschodnich. A teraz Lidzbark. W oczekiwaniu Ju� wiosn� 1939 wiedzieli�my, �e wojna z Niemcami jest nieunikniona. Koncentracja wojsk niemieckich w bazie wypadowej w Prusach Wschodnich oraz w Czechos�owacji �wiadczy�a, �e obc�gi niemieckie zaciska�y si� ko�o Polski. M�cz�ce wyczekiwanie. Wzburza� mnie zakaz przybli�ania nawet niewielkich oddzia��w do granicy, a tak�e zakaz budowania umocnie� obronnych. Mia�o si� wra�enie, �e najwy�sze w�adze nie maj� pewno�ci, czy wojna wybuchnie. Dopiero w lipcu wzi�to si� do kopania okop�w, zaci�gali�my zasieki druciane, przygotowywali�my schrony dla karabin�w maszynowych i dzia�ek przeciwpancernych. Jakie� straszliwe prowizorium! C� za warto�� przedstawia�y moje male�kie, leciutkie samochody pancerne przeciwko pot�nym niemieckim czo�gom! Czu�em, �e wojna b�dzie niezmiernie ci�ka. Trzeba, �eby �o�nierz zdoby� si� na najwy�sze bohaterstwo, przetrwa� i umo�liwi� sojusznikom zachodnim udzielenie nam pomocy. Uci��liwe oczekiwanie, granicz�ce z rozpacz�, kiedy mobilizacj� og�ln�, przygotowan� na 29 sierpnia raptem odwo�ano. Trzeba zrozumie�: dos�ownie na trzy dni przed rozpocz�ciem wojny. Dzi� wiemy, �e sta�o si� to wskutek d~emarche ambasador�w: brytyjskiego - Kennarda i francuskiego - No~ela. �wiat nie chcia� wierzy� w wojn�. Polsk� kosztowa�o to wiele, gdy� co najmniej o kilka tygodni przyspieszy�o nasz� kl�sk�. Wszystkie te my�li przesuwa�y mi si� w�wczas przez g�ow�. Jak zawsze jednak rzeczywisto�� odci�ga�a �o�nierza od roztrz�sa�, kieruj�c jego my�li na to, co si� dzieje, na wykonanie zadania. Wchodz� ze swoj� brygad� w sk�ad armii "Modlin" gen. Emila Krukowicza_$Przedrzymirskiego. 20. Dywizja Piechoty, nale��ca do tej grupy, zajmuje pozycje pod M�aw�. 8. Dywizja Piechoty jest w odwodzie na po�udnie od niej. Na lewo ode mnie znajduje si� armia "Pomorze" gen. W�adys�awa Bortnowskiego. By�em u niego ju� poprzednio w Toruniu, �eby om�wi� wsp�dzia�anie. Z 4. Dywizj� Piechoty tej grupy, kt�r� dowodzi� gen. Miko�aj Bo�tu�, dzi� nie�yj�cy, jestem w sta�ym kontakcie. Pierwsze strza�y Nadchodz� wiadomo�ci, �e Niemcy napieraj� na ca�ym froncie. Batalion mojej piechoty pod Dzia�dowem jest w ci�kiej walce. Musz� mu pom�c i posy�am odw�d. Silne natarcie idzie na 20. Dywizj� Piechoty w M�awie. Walki rozgorza�y tak�e na lewo ode mnie. Na m�j odcinek nap�r stosunkowo niewielki. Pu�ki moje walcz� z powodzeniem z wysuni�tymi oddzia�ami przeciwnika. Z niepokojem patrz� w niebo, gdzie pojawiaj� si� ju� pot�ne formacje samolot�w niemieckich, przy zupe�nym braku naszych. Przez radio s�ycha� ci�gle: "Uwaga, nadchodzi!". Przychodz� wiadomo�ci o zbombardowaniu nie tylko Warszawy, ale i szeregu miast i miasteczek na g��bokich ty�ach. W wielu miejscach komunikacja kolejowa jest przerwana. Ci�kie walki na Pomorzu. Przeczuwam ju� trudno�ci, jakie nas czekaj� z powodu t�um�w nieszcz�liwych uchod�c�w. Wozy z dobytkiem i byd�o zaczynaj� tarasowa� drogi. Widz�c oddzia�y wojskowe uchod�cy zatrzymuj� si� i uniemo�liwiaj� wszelki normalny ruch. Wysy�am rozkazy, aby przyspieszy� budow� umocnie� pod P��ockiem, kt�ry broni przej�� przez Wis��, gdy� jest to kierunek mojego odwrotu. M�awa, pomimo przewagi nieprzyjaciela, trzyma si� dzielnie. Ale w nocy z 3 na 4 wrze�nia dowiaduj� si�, �e obro�cy jej otrzymali rozkaz odej�cia o �wicie na ty�ow� pozycj�. Co to b�dzie? Jak si� wycofaj� w bia�y dzie� pod ogniem nieprzyjacielskiej artylerii i lotnictwa? 4 wrze�nia ko�o jedenastej otrzymuj� rozkaz obj�cia dow�dztwa tak�e nad 20. i 8. Dywizj� Piechoty. Widz�, �e jest �le. Zostawiam swego zast�pc� p�k. Kazimierza �elis�awskiego zwracaj�c mu uwag�, �e przewiduj� wycofanie mojego zgrupowania w kierunku na P�ock. Ma on czeka� na rozkaz, ale ju� teraz przygotowa� si� do natychmiastowego rozpocz�cia odwrotu. Jad� z moim szefem sztabu mjr. Adamem So�tanem i kpt. Gilem samochodem do M�awy. Nie mog� przejecha� wprost, musz� si� dosta� od ty�u. Po drodze widz� p�on�ce wsie i wielk� liczb� zabitych w�r�d ludno�ci cywilnej. Przygn�bia zw�aszcza widok cia� zabitych dzieci. Widz�, jak lotnik niemiecki ko�uje nad gromad� licz�c� ko�o setki ma�ych dzieci, wyprowadzonych przez nauczycielk� z miasteczka do pobliskiego lasu. Zni�a si� na 50�7�m, rzuca bomby i strzela z karabinu maszynowego. Dzieci rozpryskuj� si� jak wr�ble, ale kilkana�cie barwnych plam zostaje na polu. Mam przedsmak tego, jaka b�dzie ta wojna. Zje�d�amy na ty�y 20. Dywizji Piechoty. Drogi zawalone kolumnami woz�w, dzia�, w�zk�w z karabinami maszynowymi i kuchni. Setki samolot�w nieprzyjacielskich bombarduj� nie tylko kolumny, ale i poszczeg�lne grupy �o�nierzy, cofaj�cych si� przez pola. Nie jest to ju� odwr�t w pe�nym �adzie. Z trudem przedzieram si� naprz�d. Chc� koniecznie znale�� starszych dow�dc�w i zorientowa� si� w po�o�eniu. Uzyskuj� wyra�ny obraz. 20. dywizja zacz�a si� wycofywa� 4 wrze�nia. Przez dni poprzednie walczy�a doskonale. Wycofuje si� z otrzymanym rozkazem. Podczas odwrotu zaatakowana zosta�a przez du�� ilo�� samolot�w nieprzyjacielskich i ostrzelana przez artyleri�. Ponios�a ci�kie straty. Dowodzenie faktycznie si� urwa�o. Przychodz� do przekonania, �e dywizja musi by� wycofana daleko w g��b celem uporz�dkowania, gdy� obecnie nie jest zdolna do boju. Spotykam dow�dc� 8. dywizji, p�k. Teodora Furgalskiego. Okazuje si�, �e dywizja ta jest w takim samym stanie, jak 20. Rzucona na prawo od tamtej dosta�a si� pod ogie� wielkiej jednostki pancernej, nie mog�a d�ugo walczy� i musia�a si� wycofa�. Lotnictwo nieprzyjacielskie dokona�o reszty. Odwr�t W takim stanie rzeczy nie widz� innej mo�liwo�ci, ni� wycofanie obu dywizji na lewy brzeg Wis�y przez most w P�ocku i w Wyszogrodzie. Posy�am dw�ch oficer�w do p�k. �elis�awskiego, by ca�ym zgrupowaniem kawalerii natychmiast oderwa� si� od nieprzyjaciela, pozostawiaj�c oddzia�y op�niaj�ce i przeszed� do P�ocka w celu przygotowania stanowisk obronnych. Boj� si�, �eby Niemcy nie przeci�li nam dr�g odwrotu. Sam jad� do P�ocka w celu zorganizowania obrony i przej�cia rozbitych dywizji. Przyjazd m�j ulega op�nieniu. Zaatakowa�y nas samoloty nieprzyjacielskie. Zostaj� ranny w krzy� od�amkiem bomby. Na dziesi�� minut trac� w�adz� w nogach, ale dzi�ki Bogu wychodz� z tej opresji. Szcz�liwie udaje si� naprawi� samoch�d, kt�ry zosta� trafiony i ma przesz�o 30 dziur. Z wielkim trudem przedostajemy si� przez drogi, zawalone odp�ywaj�cym wojskiem i uchod�cami, a cz�ciowo na prze�aj przez pola. W nocy z 4 na 5 wrze�nia przyje�d�amy do P�ocka. Robi� mi opatrunek, zak�adaj� banda� gipsowy. Czuj� si� coraz lepiej. Wydaj� rozkazy. Okazuje si�, �e w P�ocku jest wielka fabryka konserw mi�snych, co umo�liwia wy�ywienie wojska. W sk�adach znajduj� si� ogromne zapasy szynek w konserwie. Dobrze, �e nie zosta�y wys�ane za granic�. Dowiaduj� si�, �e most na Wi�le pod Wyszogrodem, niestety, przedwcze�nie wysadzono. Wobec tego g��wny trzon piechoty musi przej�� przez most w P�ocku. Cz�� piechoty sp�ywa wzd�u� Wis�y na Modlin. Du�� ulg� sprawia mi wiadomo��, �e rozkaz m�j dotar� do kawalerii, kt�ra jest w marszu na P�ock, atakowana jedynie przez lotnictwo nieprzyjaciela. S� jednak do�� powa�ne straty. 5 wrze�nia wieczorem Brygada Nowogr�dzka osi�gn�a P�ock, pozostawiaj�c oddzia�y wydzielone i rozpoznawcze na przedpolu. Zajmujemy pozycje obronne. Zaczynaj� �ci�ga� tak�e resztki baonu mjr. Piotra Poruckiego spod Dzia�dowa. Jeste�my w styczno�ci z niezbyt wielkimi oddzia�ami nieprzyjaciela. Niemcy bombarduj� P�ock. Str�camy 4 samoloty, w tej liczbie, niestety, jeden w�asny. 6 wrze�nia udaje mi si� nawi�za� bezpo�redni� styczno�� telefoniczn� z gen. Bortnowskim i omawiam z nim u�ycie mojej brygady kawalerii, kt�rej wszystkie pu�ki s� w doskona�ym stanie. Otrzymuj� jednak rozkaz telefoniczny, by wysadzi� mosty w P�ocku i przej�� z brygad� przez Puszcz� Kampinosk� na prawy brzeg Wis�y, przez most na po�udnie od Modlina. 8 wrze�nia o zmroku wysadzam dwa mosty w P�ocku, zostawiam oddzia�y wydzielone a� do przybycia armii pomorskiej i rozpoczynam marsz. Ostrzeliwa�a nas artyleria nieprzyjacielska i karabiny maszynowe z drugiej strony Wis�y spod Wyszogrodu. Ci�kie, sypkie piaski nies�ychanie utrudniaj� przejazdy. Zupe�ny brak wody dla koni. Pod samym Modlinem dostaj� rozkaz uniewa�niaj�cy poprzedni i nakazuj�cy powr�t na dawne miejsce postoju. Sam jednak mam przyby� do Rembertowa pod Warszaw� dla otrzymania dalszych rozkaz�w. Zadanie trudne, gdy� wszystkie drogi i szosy s� tak zawalone oddzia�ami wojska i uciekaj�c� ludno�ci�, �e ledwo mo�na si� przedrze�. Wielokrotnie obje�d�am polami zatory. 10 wrze�nia o �wicie docieram do Rembertowa i melduj� si� u gen. Przedrzymirskiego. Nasze po�o�enie og�lne jest bardzo ci�kie. Oddzia�y polskie wsz�dzie pobite. Niemcy ju� pod Warszaw�. Naczelne dow�dztwo uda�o si� do Brze�cia nad Bugiem. Gen. Juliusz R�mmel, wyznaczony na dow�dc� obrony Warszawy, poda� mi telefonicznie rozkaz Naczelnego Wodza, �e przechodz� pod jego rozkazy. Mam ruszy� do rejonu Wi�zowny i obj�� dow�dztwo grupy operacyjnej, kt�rej zadaniem b�dzie obrona Wis�y na po�udnie od Warszawy. Nie ma �adnej ��czno�ci z moimi oddzia�ami, kt�re pozosta�y w Puszczy Kampinoskiej. Z braku ��czno�ci i �rodk�w transportu postanawiam wr�ci� sam, �eby zorganizowa� przemarsz. Nie by�o to �atwe. Przeszli�my szcz�Liwie przez mosty pod Modlinem pod niezbyt celnym ogniem ci�kiej artylerii nieprzyjacielskiej. Koncentrujemy si� na po�udnie od Warszawy. Grupa p�k. Jerzego Grobickiego w Otwocku podlega� b�dzie mojemu dow�dztwu. Brygada Kawalerii Baranowicze znajduje si� w rejonie Wi�zowny. Do��cza do mnie Wo�y�ska Brygada Kawalerii p�k. Juliana Filipowicza. Obejmuj� tak�e dow�dztwo nad 10. Dywizj� Piechoty gen. Franciszka Ankowicza oraz szeregiem drobnych oddzia��w r�nych broni, w�r�d kt�rych jest te� 1. Pu�k Artylerii najci�szej. P�k Grobicki prowadzi walki z przeprawiaj�cymi si� przez Wis�� Niemcami. Jestem dwukrotnie w Warszawie: 11 i 12 wrze�nia. Droga przez Prag� zbombardowana. Wiele dom�w w gruzach. Na ulicach barykady z wywr�conych tramwaj�w. Nastr�j Warszawy wspania�y. Obrona prowadzi walki na przedmie�ciach, ale rozkazy wydane poprzednio dla ludno�ci wprowadzaj� niezwyk�y chaos, gdy� jedne m�wi� o ewakuacji wszystkich zdolnych do noszenia broni, inne o pozostaniu na miejscu. Dowiaduj� si�, �e oddzia�y niemieckie obesz�y Warszaw� w rejonie Mi�ska Mazowieckiego i przeci�y szos� mi�dzy Garwolinem a Lublinem. Lublin przeszed� ci�kie bombardowania. Mam wielkie trudno�ci gospodarcze w uzupe�nieniu �ywno�ci i fura�u dla koni. Brak tak�e amunicji i benzyny. Wobec wiadomo�ci, �e oddzia�y gen. Przedrzymirskiego wycofa�y si� znad Bugu i �e Niemcy kieruj� si� z p�nocy na Mi�sk i D�by Wielkie, gen. R�mmel daje mi 12 wrze�nia rozkaz uderzenia na Mi�sk, nakazuj�c jednocze�nie broni� przej�cia przez Wis�� na po�udnie od stolicy. Akcja ta ma by� wsparta uderzeniem grupy gen. Stanis�awa Ma�achowskiego z rejonu Modlina oraz grupy gen. Juliusza Zulaufa bezpo�rednio na p�noc ode mnie. Pozostawi�em p�k. Grobickiego i jego grup� w rejonie Otwocka z zadaniem obrony Wis�y, a natarcie na Mi�sk zdecydowa�em si� przeprowadzi� Brygad� Nowogr�dzk� i Brygad� Wo�y�sk�. Grupa moja ruszy�a 13 wrze�nia o �wicie. Niemcy zostali zaskoczeni i uzyskali�my sukces. Stopniowo jednak op�r Niemc�w t�a� i coraz bardziej wzmacnia� si� ogie� ich artylerii ci�kiej. Sta�o si� jasne, �e �adna grupa ani gen. Ma�achowskiego, ani gen. Zulaufa udzia�u w bitwie nie bierze. Narazi�o to na du�e straty Brygad� Wo�y�sk�, kt�ra naciera�a maj�c odkryte swoje p�nocne skrzyd�o. Spod Warszawy na po�udnie W kulminacyjym punkcie walki otrzyma�em przez radio rozkaz, przekazany przez szefa sztabu gen. R�mmla p�k. Aleksandra Prag�owskiego, przerwania walki i z rozkazu Naczelnego Wodza natychmiastowego odej�cia do jego odwodu do rejonu Parczewa. Warszawa ma si� broni� do upad�ego. Rozmawia�em osobi�cie przez radio z p�k. Prag�owskim, kt�ry na po�egnanie �ycz�c mi szcz�cia doda�: - My zostajemy w Warszawie. Znacznie ju� p�niej dowiedzia�em si�, �e gen. R�mmel rozkaz Naczelnego Wodza nakazuj�cy moje odej�cie, przetrzyma� cztery dni, co mia�o z�owrogie nast�pstwa dla naszej grupy. Zarz�dzam natychmiastowe oderwanie si� od nieprzyjaciela. W pewnym stopniu u�atwi� to oderwanie nadchodz�cy zmrok. Jednak, wobec rozrzucenia oddzia��w i przerwania ��czno�ci pod bardzo silnym ogniem artylerii nieprzyjacielskiej, mieli�my pewne trudno�ci. Wiedzia�em, �e b�d� musia� przebi� si� jeszcze przez otaczaj�ce nas oddzia�y niemieckie, kt�re przerwa�y jedyn� szos� Warszawa_Lublin. Decyduj� si� skoncentrowa� moje oddzia�y w lasach na po�udnio_zach�d od Garwolina. Trudno by�o z g�ry poda� dok�adne miejsce koncentracji. Nie wiedzieli�my bowiem, gdzie i w jakiej sile znajduj� si� oddzia�y niemieckie. Najwi�ksze jednak trudno�ci sprawia�y nam drogi zatarasowane w kilku kolumnach przez uchod�c�w z dobytkiem i ty�owe wozy wojskowe. T�umy te, stale bombardowane i ostrzeliwane przez samoloty nieprzyjacielskie, nie wiedzia�y dok�d si� uda�. Z najwi�kszym trudem przedziera�y si� nasze oddzia�y na po�udnie, zmuszone wielokrotnie do marszu na prze�aj przez pola, co by�o szczeg�lnie uci��liwe dla samochod�w pancernych, artylerii i tabor�w. Ca�y marsz by� niezwykle m�cz�cy. Mosty by�y wysadzone przez dywersant�w, niemieckich kolonist�w. Ogie� artylerii niemieckiej od wschodu, a tak�e zza Wis�y, chocia� nie bardzo celny, wprowadza� zamieszanie w t�umach uchod�c�w. M�j samoch�d by� te� lekko trafiony, a jad�cy ze mn� oficer ��cznikowy ranny. Min�li�my Garwolin, gdzie zastali�my jedynie dopalaj�ce si� zgliszcza i, jak na drogach, du�o trup�w ludzkich i ko�skich. Garwolin, miasto powiatowe, posiada�o kilka garbarni sk�r, wi�kszo�� mieszka�c�w stanowili ubodzy �ydzi. Lotnictwo niemieckie spali�o Garwolin doszcz�tnie na dzie� przed naszym przemarszem. Rozes�a�em oficer�w ��cznikowych w celu zebrania oddzia��w. Osobi�cie zawr�ci�em kilka szwadron�w 11. Pu�ku U�an�w i 1. Pu�k Szwole�er�w z Warszawskiej Brygady Kawalerii, kt�re wzi�y kierunek marszu na Warszaw� i nie mog�y wyja�ni�, z czyjego rozkazu to uczyni�y. Koncentracj� moich oddzia��w wyznaczy�em w lesie na zach�d od szosy Garwolin_$lublin. Powoli uda�o si� uporz�dkowa� i zebra� oddzia�y w celu wydostania si� z worka. Widzieli�my lotnictwo niemieckie, kt�re w licznych zgrupowaniach zasila�o swoje oddzia�y, odcinaj�c nam odwr�t. Przeprowadzi�em myl�ce natarcie na oddzia�y niemieckie wzd�u� szosy Garwolin_$lublin, a ca�� grup� obeszli�my na prze�aj i do�� szcz�liwie przedostali�my si� za Wieprz. Uda�o si� nam przeprowadzi� cz�� samochod�w pancernych, troch� samochod�w osobowych i - na szcz�cie - prawie wszystkie wozy amunicyjne oraz zaopatrzenia. Mieli�my du�e trudno�ci w przeprawie przez Wieprz, gdzie z wyj�tkiem jednego, wszystkie mosty by�y zerwane. Nie zasta�em nie tylko �adnych rozkaz�w od Naczelnego Wodza, ale nie zasta�em tam w og�le �adnych oddzia��w polskich. Ludzie byli bardzo przem�czeni, konie r�wnie�. Od pocz�tku wojny w�a�ciwie nikt nie spa�. Korzystaj�c z tego, �e mia�em kilka samochod�w, uda�em si� do Lublina, kt�ry silnie ucierpia� od bombardowania 8 wrze�nia. Najwi�kszy hotel zosta� spalony. Wiele dom�w na g��wnych ulicach le�a�o w gruzach. W Lublinie nie by�o wojsk polskich, gdy� wysz�y w kierunku na Che�m. By�y tylko lu�ne oddzia�ki, kt�rymi dowodzi� p�k Piotr Bartak. Wspaniale zachowywa� si� by�y pose� na sejm, rotmistrz rezerwy Dudzi�ski, kt�ry samorzutnie stworzy� oddzia� partyzancki, posadzi� go na zarekwirowane samochody i rowery, i z wielkim powodzeniem walczy� z przednimi oddzia�ami niemieckimi. Widzia�em sam jak z jednego z wypad�w przyprowadzi� ok. 150 je�c�w. Wykaza� du�y zmys� dowodzenia i wielk� odwag� osobist�. Dzielny �o�nierz. Zgin�� w tych walkach wraz ze swoim synem. Niemc�w nie by�o jeszcze na przedmie�ciach. Szcz�liwym trafem znalaz�em sk�ad amunicji, �ywno�ci i benzyny, kt�rych nam ca�kowicie brakowa�o. Niestety, nie uda�o mi si� dosta� map teren�w na wsch�d od Wis�y. Trzeba by� �o�nierzem, �eby zrozumie� niedol� maszerowania i prowadzenia walk bez map. Pojecha�em do Che�ma, gdzie jakoby mia�o by� dow�dztwo gen. Stefana D�ba_$biernackiego. Z du�ym trudem odszuka�em go w cha�upce pod lasem. By� zupe�nie za�amany. Nie mog�em pozna� tego zawsze tak pewnego siebie i despotycznego oficera. Zaproponowa�em mu jako najstarszemu obj�cie dow�dztwa. Nie chcia� przyj�� t�umacz�c mi, �e wszystko przepad�o. Prosi�em go, by wyda� rozkazy swoim oddzia�om nie niszczenia most�w i przepraw, kt�rymi b�d� musia� schodzi� na po�udnie. Wysuwa� jakie� fantastyczne pomys�y akcji na W�odzimierz Wo�y�ski, wed�ug kt�rych moje wojska musia�yby zrobi� 180�7km� w ci�gu kilkunastu godzin. Po ostrej rozmowie odjecha�em podra�niony i skazany na w�asne si�y. Po powrocie do mego sztabu stwierdzi�em, �e musz� nazajutrz straci� jeszcze 24 godziny na uporz�dkowanie oddzia��w. Nadesz�a amunicja i �ywno�� z Lublina. Tymczasem Niemcy zacz�li nam nast�powa� na pi�ty. Zaj�li Lublin. Nale�a�o si� �pieszy�, aby przeskoczy� mi�dzy Lublinem a Che�mem. Zarz�dzam marsz w nocy z 17 na 18 wrze�nia w og�lnym kierunku na Rejowiec. Ostatni posi�ek w Koz��wce. Omawiamy r�ne wiadomo�ci i plotki o akcji na Zachodzie. Zastanawiamy si�, kiedy nareszcie Francuzi i Anglicy rozpoczn� ofensyw�. Nie mo�emy zrozumie�, dlaczego nam nie pomagaj�. N� w plecy: Rosja Nastawiam radio i dowiadujemy si�, �e wojska sowieckie przekroczy�y granic� Polski i posuwaj� si� na zach�d. Widz� oczy wszystkich wlepione we mnie. Znik�d �adnych rozkaz�w, �adnych instrukcji. Co robi�? Jeszcze przed rozpocz�ciem wojny zaskoczy� nas og�oszony urz�dowo tzw. pakt o nieagresji, zawarty 23 sierpnia 1939 mi�dzy Niemcami a Rosj� Sowieck�, wiedzieli�my bowiem, �e od maja by�a w Moskwie tak�e misja angielsko_francuska. Nie przypuszcza�em, �e Rosja Sowiecka wyst�pi przeciw Anglii i Francji, a po�rednio tak�e przeciw Ameryce. My�l�, �e i naczelne dow�dztwo tak samo ocenia�o po�o�enie. W przeciwnym razie nie wycofa�oby wszystkich urz�dze� i zak�ad�w na wsch�d, nie przesz�oby samo do Brze�cia. Siedziba rz�du wraz z poselstwami pa�stw zagranicznych nie przenios�aby si� do Krzemie�ca i Tarnopola. Okazuje si�, �e ty�y nasze, ods�oni�te i bezbronne, zosta�y wydane na �up armii sowieckiej, i to w chwili kiedy impet niemiecki zacz�� si� zmniejsza�, kiedy wyd�u�one na kilkaset kilometr�w linie kolejowe i zaopatrzeniowe niemieckie zacz�y zawodzi� i kiedy mogli�my przetrzyma� w walkach jeszcze pewien okres i da� sojusznikom mo�no�� uderzenia na ods�oni�te granice zachodnie Niemiec. Rosja Sowiecka jednostronnie zerwa�a traktat o nieagresji z Polsk� w najci�szej dla Polski chwili i jak szakal rzuci�a si� od ty�u na straszliwie krwawi�c� Armi� Polsk�. Nie zmieniam swoich zamiar�w. Idziemy na po�udnie, gdzie - przekonany jestem - musia� zosta� utworzony przycz�ek na granicy w�giersko_rumu�skiej. Mamy przecie� sojusz wojskowy z Rumuni�, a z W�grami byli�my zawsze w przyja�ni. Zrobimy wszystko, �eby si� przedosta�. Ostatecznie b�dziemy dalej walczyli o Polsk�, cho�by na obcej ziemi. Dzi� wiemy, �e pakt mi�dzy Niemcami a Sowietami zadecydowa� o rozpocz�ciu wojny. Dzi� wiemy, �e Rosja Sowiecka - szczerze czy nieszczerze - opar�a si� na przyja�ni niemieckiej nie tylko celem rozbicia Polski, ale i celem podzia�u �wiata. Dlatego te� ca�a �wczesna prasa sowiecka atakowa�a gwa�townie Angli� i Francj� jako pa�stwa imperialistyczne i napastliwe. Wiemy dzi�, �e Rosja zrobi�a wszystko, by moralnie rozbroi� nar�d francuski. Wyzyska�a w tym celu swoje wp�ywy na komunist�w we Francji. Ale w�wczas nie by�o czasu na rozwa�ania. Nale�a�o uczyni� wszystko, by si� przedosta� na po�udnie. Przecinamy szcz�liwie szos� Lublin_$che�m, a id�ca w tyle 10. Dywizja Piechoty musi stoczy� ci�k� walk� z Niemcami, kt�rzy staraj� si� odci�� jej przej�cie. W okolicy Rejowca kilkakrotne silne bombardowanie przez dywizjony niemieckie. Jedynie dzi�ki rozproszeniu oddzia��w udaje si� unikn�� wi�kszych strat. Str�camy ogniem broni maszynowej i r�cznej kilka samolot�w niemieckich. W�a�ciwie jest to bez znaczenia, ale dodaje otuchy �o�nierzom, kt�rzy widz�, �e nie jeste�my bezbronni. W�r�d wzi�tych do niewoli lotnik�w niemieckich po raz pierwszy zobaczy�em kobiet�. By�a radiotelegrafistk�. Maszerujemy dalej. Doganiamy jednostki armii gen. D�ba_$biernackiego. Jad� do niego, by uzgodni� dzia�ania. Gen. D�b_$biernacki obejmuje dow�dztwo nad ca�o�ci� wojsk. Wydane przeze� rozkazy nacierania we wszystkich kierunkach, bez �adnej my�li przewodniej, uwa�am za ca�kowicie chybione. Proponuj� wi�ksze skoncentrowanie i przebicie si� przez lini� niemieck�, a dalej na jej ty�ach marsz na po�udnie. Niestety, nie zgadza si� na zmian� wydanych ju� rozkaz�w. Mam atakowa� przeciwnika mi�dzy Zamo�ciem a Tarnawatk�. Kierunek Suchowola_Krasnobr�d. 10. Dywizja Piechoty odchodzi pod dow�dztwem gen. Jana Kruszewskiego, ja za� otrzymuj� resztki brygad kawaleryjskich; teoretycznie, gdy� s� szeroko rozrzucone w terenie i nawet dobrze nie wiem, gdzie si� znajduj�. Jedyny oddzia�, kt�ry pod wzgl�dem moralnym i zaopatrzenia jest ca�kowicie w porz�dku, to moja stara Brygada Nowogr�dzka. Walczy� mo�e tak�e Brygada Wo�y�ska oraz resztki Brygady Kresowej i Brygady Wile�skiej. Jest to w�a�ciwie wszystko, czym faktycznie dowodz�. Widz�, �e dywizje gen. D�ba_$biernackiego s� przem�czone i niezdolne do twardej walki. Jestem przekonany, �e Brygada Nowogr�dzka otworzy luk�, kt�r� mo�na b�dzie przeprowadzi� reszt� wojska. Gen. D�b_$biernacki w to nie wierzy. Uprzedzam, �e d�ugo otwartej luki trzyma� nie zdo�am, gdy� oczywi�cie przyb�d� zaraz odwody nieprzyjaciela i lotnictwo. Trzeba piechot� skoncentrowa� tu� za kawaleri� i zaniecha� natarcia na Zamo��. Rozpoczynam akcj� 22 wrze�nia po po�udniu. �o�nierz bije si� wspaniale. O #/23#00 nieprzyjaciel jest pobity, przej�cie wolne. Daj� rozkaz do marszu i przez radio zawiadamiam inne oddzia�y. Nie mamy benzyny. Dlatego niszczymy samochody, tak pancerne, jak osobowe. Tabory przej�� nie mog�, bo musimy si� posuwa� na prze�aj. Do dzia� zaprz�gamy po cztery konie, gdy� droga przez pola bardzo ci�ka, a konie zm�czone. Jad� konno ze sztabem. Kiedy przekraczam szos� Tomasz�w_$zamo��, trafiam na walk� oddzia��w Wo�y�skiej Brygady Kawalerii z przyby�ym odwodem niemieckim. W walce na granaty i bagnety Niemcy rozbici, du�o je�c�w. Idziemy dalej. Walka na przeprawach w Krasnobrodzie. Wspania�y, niezmordowany 25. Pu�k U�an�w Wielkopolskich w szar�y otwiera przepraw�. Ginie, niestety, prawie ca�y szwadron. Pu�k bierze je�c�w i oswobadza kilkuset Polak�w wzi�tych do niewoli. Odbito te� szpital z wieloma rannymi. Straty niemieckie do�� du�e. Niemcy naciskaj� ze wszystkich stron. Trzeba ochrania� skrzyd�a, a z ty�u s�ycha� ogie� artylerii. Zatrzymujemy si� jednak na d�u�ej, by da� mo�no�� sp�yni�cia w �lad za nami wi�kszej ilo�ci oddzia��w. Przychodz� meldunki, �e 4. Pu�k Strzelc�w Konnych, kt�ry utrzyma� wywalczone przej�cie przez szos� poni�s� ogromne straty i �e prawie nie istnieje. Rzeczywi�cie do��czaj� tylko niedobitki. Nie odczuwa si� ruchu wojsk w�asnych za nami. Otrzymujemy wiadomo��, �e Lw�w - zawsze bohaterski - broni si� i �e Niemcy nie mog� go zdoby�. Wojska sowieckie posuwaj� si� coraz bardziej w g��b Polski. Nie mamy chwili do stracenia. Trzeba bez zw�oki przebija� si� na po�udnie. Jak na z�o�� od pocz�tku wojny ani kropli deszczu. Pi�kna, s�oneczna pogoda. Suche lato. Niski poziom wody w rzekach. Czo�gi niemieckie nie napotykaj� �adnych przeszk�d. Doskona�a widoczno�� dla lotnictwa niemieckiego. Lotnictwo polskie ju� prawie nie istnieje. Jeste�my wi�cej ni� zm�czeni. Od 1 wrze�nia bez przerwy nocne marsze, a dniem bitwy. Nie zawsze natrafiamy na lasy, gdzie mo�na si� ukry�. Oficerowie ca�y czas je�d�� w�r�d kolumn i budz� �pi�cych �o�nierzy. Prawie niemo�liwe jest zsiadanie z koni, gdy� �o�nierz natychmiast zasypia i nie mo�na go si� dobudzi�. Wreszcie og�lna ulga: zaczyna si� chmurzy� i wszyscy z rado�ci� odczuwaj� pierwsze krople deszczu. Pada coraz silniej. Przynajmniej chocia� cz�ciowo zabezpieczeni jeste�my od lotnictwa. Ci�g�e potyczki z tylnymi oddzia�ami niemieckimi. Nabieram wra�enia, �e Niemcy jakby wycofywali si� na zach�d. Tak maszerujemy dzie� za dniem, noc za noc�. Szosa Narol_$lubacz�w zaj�ta przez silne oddzia�y niemieckie. 24 wrze�nia do�� silna walka ko�o P�azowa. Musimy doczeka� nocy, �eby si� przebi�. Idziemy w dw�ch kolumnach. Ozi�bi�o si� nagle. Zaczyna pada� pierwszy �nieg. Taje natychmiast, ale robi si� b�oto, artyleria ledwo si� wlecze. Przezwyci�amy i t� przeszkod�. Bocznymi drogami maszerujemy dalej. Dochodzimy do rejonu Horyniec. Jeszcze ko�o Suchowoli do��czy� do nas por. Antoni B�dzy�ski z 1. Pu�ku Strzelc�w Konnych ze sztandarem pu�ku. Opowiedzia� dzieje poddania si� grupy gen. Tadeusza Piskora, w tym Brygady Motorowej p�k. Stefana Roweckiego, p�niejszego gen. Grota, dow�dcy Armii Krajowej. W lasach zamojskich natkn�li�my si� na miejsce, gdzie si� podda�a 6. Dywizja Piechoty gen. Bernarda Monda, kt�ry ju� przedtem namawia� nas przez swych wys�annik�w do p�j�cia w jego �lady. Wydaje si�, �e obie grupy podda�y si� nieco przedwcze�nie. Gdyby dotrwali do naszego przyj�cia! Postanawiam dalszy marsz w kierunku na Jawor�w_$sambor. Zm�czenie straszliwe. Konie ledwo id�. Spodziewam si� spotkania z Niemcami na szosie Jawor�w_$jaros�aw. Decyduj� si� na marsz r�wnoleg�y dw�ch kolumn celem wywalczenia przej�cia na po�udnie. Maszeruj� z praw� kolumn�. Wschodni� dowodzi p�k Grobicki. Raptem kolumna staje. Posuwam si� do czo�a. Szperacze melduj�, �e widz� Niemc�w okopanych pod wsi� Broszki na szosie Jawor�w_$krakowiec. 26 wrze�nia. Zaczyna �wita�. Pada pojedynczy strza� niemiecki. Zaraz rozpocznie si� ogie� karabin�w maszynowych. Nie ma gdzie zboczy�. Puszczam do szar�y obydwa czo�owe pu�ki, 26. i 27. u�an�w. Niemcy s� ca�kowicie zaskoczeni, cz�ciowo wyr�bani, du�a cz�� batalionu wzi�ta do niewoli. Dow�dztwo niemieckie 28. Dywizji Piechoty przysy�a parlamentariuszy z propozycj� poddania si� twierdz�c, �e nie mo�e by� mowy o przej�ciu dalej, gdy� ca�y kraj jest zaj�ty przez wojsko niemieckie i posuwaj�ce si� na zach�d wojsko sowieckie. Wreszcie proponuj� za oddanie je�c�w nieatakowanie nas z w�asnej inicjatywy. Oddaj� je�c�w, bo c� mam z nimi robi�, tym bardziej, �e nieprzyjaciel broni si� uporczywie w nast�pnej wsi Mora�ce. Mam do�� powa�ne straty. Decyduj� si� na dalszy marsz. Wiem ju�, �e boczna kolumna p�k. Grobickiego, kt�ra sz�a na Rog�no musia�a stoczy� walk�, ale oddzia�y jej posuwaj� si� tak�e na po�udnie. Zmierzamy do rejonu miejscowo�